Wydarzenia


Ekipa forum
Komnata z akwarium
AutorWiadomość
Komnata z akwarium [odnośnik]22.04.18 16:11
First topic message reminder :

Komnata z akwarium

Zwany też pokojem skarbów. To właśnie tu składowane są wszystkie skarby Traversów przywiezione z zamorskich wypraw. Także egzotyczne zwierzęta zamykane w akwariach, które zastępują dwie olbrzymie ściany. Pomieszczenie ma kształt sześciokąta i całe zastawione jest egzotycznymi drobiazgami, posągami, obrazami oraz wszelkiej maści pamiątkami, które lśnią złotem i szlachetnymi kamieniami, które przywieźli do rezydencji członkowie rodu. Na samym środku znajduje się niewielki stół z drewnianymi, bogato rzeźbionymi krzesłami. To tutaj często przyjmowani są goście, na których wrażenie ma zrobić bogactwo rodziny. Oczywiście całe zabezpieczone zaklęciami uniemożliwiającymi jego kradzież.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Komnata z akwarium - Page 4 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Komnata z akwarium [odnośnik]16.05.21 22:40
Żartując sobie ze specyficznego charakteru swojej siostry lordowie Travers lubili powtarzając, że jej zdaniem w rodzinie jest czytanie ludzi. Może coś w tym faktycznie było. Pozostawanie w cieniu przez te wszystkie lata musiało przecież zaowocować jakimiś umiejętnościami. Co więc widziała patrząc na lorda Carrowa w tak pobierzny sposób? Raczej niewiele, przede wszystkim zmęczenie i swego rodzaju niechęć. Ta niechęć nie wydawała się skierowana przeciwko Traversą czy samej Juno, za co można byłoby obarczać jej dość impertynenckie zachowanie nieprzystające młodej damie. Chodziło o coś bardziej ogólnego, ale jeszcze nie było czasu, by głębiej to analizować. W trakcie wypowiedzi szanownego lorda sama Juno podniosła z ziemi koc, który przed chwilą upuściła i przez chwilę trzymała go w dłoniach zastanawiając się, że dużym nietaktem byłoby, gdyby się nim teraz okryła. Przypominając sobie słowa matki o tym, że gdy ma podobne wątpliwości lepiej jest zaniechać danego czynu, położyła okrycie na fotelu. W końcu doszły do niej słowa mężczyzny, a wokół nich rozniósł się cichy śmiech Traversówny. - Robią to po prostu bardziej umiejętnie niż ja teraz - odpowiedziała, nie do końca rozumiejąc, że kierowana w jej stronę wypowiedź miała być przytykiem. - Zresztą ja tu mieszkam - te słowa zabrzmiały dość dziwnie, jakby z trudem przecisnęły się przez chude gardło- i byłam tutaj pierwsza. - Mimowolnie zerknęła w stronę zawalonego jej szpargałami stołu. - Nie uczą was, by omawiać interesów w bezpiecznych miejscach? - spojrzała w jego stronę choć tak naprawdę skupiła wzrok na obrazie wiszącym za gościem. Nie do końca było jasne, czy wypowiedziane słowa były żartem, przytykiem czy mówiła je szczerze. W przypadku Juno najlepiej było jednak zakładać to trzecie. Przeniosła wzrok na błękitną rybę przepływającą tuż obok niej i nagle przygryzła wargę zdając sobie sprawę, że mogła narazić dobre imię swojego brata. - Jeszcze się nie przyzwyczaił do mojej obecności w domu - machnęła ręką w stronę drzwi sugerując chyba dość jasno kogo miała na myśli.
Usłyszawszy w ciągu zaledwie kilkunastu sekund trzy razy „lady” wyraźnie przeszył dziewczynę dreszcz. Kolejna rzecz, która podjudzała jedynie jej drażliwy nastrój. Wszystkie te niepotrzebne zwroty i kurtuazja bez której nie można przejść trzech kroków. - Jeśli Lord dalej chcę by mu zaoferowano alkohol proponuje zrezygnować z formy grzecznościowej, przynajmniej w stosunku do mnie. Jeszcze Lord nie poznał mojego imienia więc nie ma obaw, że użyje go przy innych. - kolejny głęboki wdech i wydech, wciąż nic nie pomagało. - To dość proste. Na początkowym etapie omawianych interesów podawana jest herbata. Gdy sytuacja jest pewniejsza podawany jest alkohol. Finalne decyzje podejmuje się przy pustym stole. Liczą się plan i działania a nie etykieta.-Znów odpowiedziała całkiem szczerze nie zdając sobie sprawy, że to mógł być kolejny przytyk. - Ja z nikim nie robię interesów, a jeszcze nie spotkałam niepijącego lorda- wzruszyła ramionami jakby to była zupełnie najoczywistsza rzecz na świecie.
Junona Travers
Junona Travers
Zawód : geograf, podróżnik teoretyczny, naukowiec
Wiek : 22
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Samotność ma swoje przywileje; w samotności można robić to, na co ma się ochotę.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Komnata z akwarium - Page 4 8c6f5322fc5d1cd28ee44f2c67beee1b
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7691-junona-travers#212825 https://www.morsmordre.net/t7707-tryton#213478 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f15-norfolk-corbenic-castle https://www.morsmordre.net/t7792-skrytka-bankowa-nr-1852#217645 https://www.morsmordre.net/t9944-j-travers#300621
Re: Komnata z akwarium [odnośnik]17.05.21 19:57
- Prawdę mówiąc w tych czasach wydaje się, że już nigdzie nie można liczyć na to, że ściany nie mają uszu. Ale.. nie sądziłem, że ma sie Lady za taką niebezpieczną. Proszę tylko nikomu nie przekazywać, że interesowałem się tym jak duże macie w Northfolku statki - żartowałem sobie z niej. To oczywiste, a ogniki w moich oczach przemawiają tym bardziej za tym, że to żart. Jednak, to ona sama zaczęła, uznając że to świetny pomysł, by zwrócić mi uwagę, że naruszyłem jej prywatność i przestrzeń. A przecież byłem gościem! Goście dopiero po trzech dniach zaczynają śmierdzieć. Widać, trafiłem na kogoś nieco mniej gościnnego. Zdziwiło mnie, że brat panny Travers nie przyzwyczaił się do jej obecności. A może to nie brat, może to jego młoda żona? To by wyjaśniało, że isię jej nie spodziewał. Starałem się, ale niestety nie mogłem umiejscowić jej twarzy przy żadnym nazwisku. Ani przy fotografii kolejnego ślubu na który nie poszedłem. Ciekawe, czy wysłałem im bukiet kwiatów, rzeźbę konia, czy może coś ze srebra? A może zapomniałem wysłać prezentu i stąd to lodowate przyjęcie?
- Wypadałoby, abym to ja wyszedł z taką propozycją - zwracam jej uwagę, ale w dość przyjacielskim tonie. Wydaje się, że jej prośba o rezygnacje z form grzecznościowych bardzo dobrze na mnie podziałała. Jakby mówiła dokładnie to, co chciałbym od niej usłyszeć. A czego się w żadnym wypadku nie spodziewałem! Prostolinijność lady Travers była rozzbrajająca i nagle okazało się, że chyba pierwszy raz w życiu poczułem się rozbawiony przy damie z towarzystwa. Zwykle bawią mnie jedynie służki, panny z miasta i aktorki. Byłem dotąd przecież wyznawcą przekoannia, że przy szlachciankach nie można być sobą, teraz wręcz byłem zachęcany - wydaje mi się, że właśnie do tego. Cóż za ironia losu.
Zmiana form z grzecznościowej na bardziej prywatną w mojej ocenie była też przejawem pewnego rodzaju postępu. Wyjścia z tego czarnogrodu, którym stało Zjednoczone Królestwo. Dość już lordów i lady, w każdym razie pomiędzy sobą. To, że osoby o niższym statusie się tak do mnie zwracały, wcale mi nie wadziło, wolałbym by zawsze o tym pamiętały. Ale kiedy najwięcej takich zwrotów słyszy się od innych Lordów, zasadność tego zaczyna wymykać się sensowi. Z trzeciej strony, nie powinna mnie aż tak bardzo dziwić jej prośba - wszak jej brat też dość szybko przeszedł ze mną na Ty, ale akurat on jako mężczyzna, jednak ma do tego, według ogólnie przyjętych zasad, większe prawo.
- Masz jednak rację, Lady - unosze na nią rozbawiony wzrok i palec, jakbym chciał sobie policzyć, że o jeden raz za dużo powiedziałem "Lady". - Skoro taka jest Twoja wola, możemy się do siebie zwracać w bardziej poufały sposób. Jestem wszak tu tylko gościem, nie wiedziałem, że macie takie zwyczaje. To rzadko spotykane - spojrzałem za rybą, która mnie rozproszyła, napompowując się do rozmiarów dużej piłki od Quiddicha. Znów wracam do panny Travers, a że pragnę roziwązać kolejną zagadkę, rzucam coś na co odpowiadając, powinna mi wyjaśnić czy jest wciąż panną czy może jest żoną jednego z mężczyzn, z którymi dziś spędziłem popołudnie. - Ale kiedy będziesz odwiedziała Sandal Castle, panno Travers, będę cię prosił o powrót do owej, nie dla mnie, nie uprzedzaj się. Ale dla całej mojej rodziny, która mogłaby cię źle ocenić, słysząc ten "brak ogłady". Mnie to nie mierzi, przyznam nawet, że będzie to miła odmiana.
Póki co zdawało się, że nie wywołamy trzeciej wojny światowej. Abstrahując od faktu, że właśnie byliśmy w trakcie prawdziwej wojny. Tu, zatopieni w obecności przeróżnych wodnych stworzeń, trwaliśmy w tej bańce, w której żadne z nas nie myślało o umierających za ideę ludzi. No ja w każdym razie nie myślałem. Jedyny zmarły o którym myślałem, to lord Lestragne, który został uznany za zdrajcę i miał być zapomniany. Nie łączyłem jednak jego śmierci z wojną - a to już duża ignorancja.
- Kapka whisky nikomu nie zaszkodziła. Chociaż tutaj pewnie preferujecie rum...? - rozglądam się za ową szafką w której miał czekać na mnie wspominany alkohol. Skoro więc tylko do niej dotarłem,  otwieram i zaglądam co też tam mają panowie Lordowie Northfolk. - Skoro mam nie zwracać się do Ciebie Lady, to jak mam się zwracać?
Ares Carrow
Ares Carrow
Zawód : biznesman, zarządca w stajniach
Wiek : 33
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
Hard work and ambition are vulgar.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8988-ares-carrow https://www.morsmordre.net/t9000-cooper#270633 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/ https://www.morsmordre.net/t9139-skrytka-nr-2118#276166 https://www.morsmordre.net/t9066-a-carrow#319475
Re: Komnata z akwarium [odnośnik]17.05.21 20:58
Nawet Juno nie umknęły tak wyraźne żarty z jej osoby. Poczuła się urażona, ponieważ słowa młodego lorda na swój sposób ujawniały jej słabą pozycję w rodzinie. Posłała mu piorunujące spojrzenie na ile było to możliwe przy jednoczesnym unikaniu jego wzroku. - Oczywiście, że tak. Wszyscy - machnęła ręką na wszystkie strony dając do zrozumienia, że ma na myśli Traversów - liczą się z moim zdaniem więc radzę uważać. - Uniosła dumnie brodę udając królową mórz i oceanów, ale zaraz na drobnej twarzy pojawił się uśmiech świadczący o rozbawieniu. Przecież to takie niedorzeczne zdanie. Nikt nie mógł potraktować go poważnie. Jedynie w wyjątkowych okolicznościach członkowie rodzinny morskich korsarzy zaglądali do komnaty umieszczonej w jednej z wierz by tam skonfrontować swoje opinie i obawy z żelazną logiką rudowłosego ducha Corbienic Castle. Przynajmniej w ten sposób mogła się im przysłużyć odwdzięczając się choćby za to, że bez względu na wszystko mogła się chronić za ich plecami i oglądać świat z bezpiecznej pozycji.
Przewróciła oczami słysząc, że to do jego lordowskiej mości powinien należeć przywilej ominięcia podstawowych zasad konwenansów. Niemal całym ciałem czuła zbliżający się wykład potępiający jej zachowanie. Nie znała jeszcze lorda Carrowa na tyle, by móc usłyszeć w jego głowie przyjazne tony. Myślała już nawet o sposobach ucieczki z komnaty, by móc sobie tego oszczędzić. Zastanawiała się  czemu jak na złość akurat w tak nurzących momentach nikt niczego od niej nie chce. To, co nastąpiło potem wywołało na twarzy Juno wyraźną konsternację i przez chwile nie miała pojęcia jak powinna zareagować. Według wszystkich jej obserwacji coś takiego nie miało prawa się zdarzyć. Odzyskała jednak rezon pozwalając sobie na kolejną uwagę. - To przywilej spędzania czasu w moim towarzystwie. Spotka cię bolesny zawód, jeśli będziesz oczekiwał czegoś podobnego od moich kuzynek.- Bez najmniejszych oporów przeszła do formy „ty” najwyraźniej odnajdując w słowach mężczyzny pozwolenie na takie zachowanie. Traversowie mogli być ludźmi czynu, a ich córki mogły pozwolić sobie na odrobinę więcej niż przeciętna arystokratka ale wciąż były wysoko urodzonymi damami trzymającymi się etykiety. W tym całym bałaganie musiała przecież istnieć jakaś namiastka porządku. Słuchała dalej ze zrozumieniem przyjmując prośbę lorda Carrowa. Nie sądziła, że w użyciu słowa „panno” mógł kryć się jakiś haczyk, a że panną faktycznie była nie miała czego poprawiać. - O to możesz być spokojny. Rzadko zapuszczam się tak daleko od domu. - Uśmiech, który pojawił się na twarzy lady Travers można byłoby uznać nawet za figlarny. Celowo nie dała mu jasnego zapewnienia, że nie przyniesie mu podobnego wstydu jako gość. Tym samym chciała sprawdzić na ile może sobie pozwolić w jego towarzystwie. Sam przecież przyznał, że rezygnacja z oficjalnych form była dla niego ciekawym doświadczeniem.
Wracając do tematu alkoholu Juno pozwoliła sobie na ciche westchnięcie. - A jakie stereotypy krążą o rodzinie Carrow? - spytała zadziornie pozwalając sobie na oparcie się o jeden z foteli. Przez dłuższą chwilę zastanawiał się nad pytaniem. Z jakiś nie do końca zrozumiałych dla siebie powodów nie bardzo chciała zdradzać swoje imię. - Możesz nazywać mnie duchem. - Odpowiedziała całkiem poważnie. - I tak noszę tu takie imię - przecież nie kłamała. Co z tego, że poza tym wieloznacznym przezwiskiem miała przecież prawdziwe imię.
Junona Travers
Junona Travers
Zawód : geograf, podróżnik teoretyczny, naukowiec
Wiek : 22
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Samotność ma swoje przywileje; w samotności można robić to, na co ma się ochotę.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Komnata z akwarium - Page 4 8c6f5322fc5d1cd28ee44f2c67beee1b
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7691-junona-travers#212825 https://www.morsmordre.net/t7707-tryton#213478 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f15-norfolk-corbenic-castle https://www.morsmordre.net/t7792-skrytka-bankowa-nr-1852#217645 https://www.morsmordre.net/t9944-j-travers#300621
Re: Komnata z akwarium [odnośnik]17.05.21 21:25
Królowa mórz i oceanów znów rozbawia, bo w moich oczach jawi sie jak urażone dziecko, które za wszelką cenę, tupnięciem nogą chce mi pokazać, że ma nademną jakąś władzę. Nie umknęło mi, że już sam sposób prowadzenia rozmowy ze mną może świadczyć o tym, o czym chce mnie przekonać. Czy nieśmiała i potulna dama również gotowa by była na takie śmiałe komentarze? Na wywracanie oczami, jakby chciała dać mi do zrozumienia, że nie jestem tu mile widziany? Jednak, jeżeli nie jestem, to czas najwyższy się wycofać. Szkoda tylko że dopiero co zaprosiła mnie na drinka i to jego własnie sobie leję. Aż dwie porcje. Dla mnie i..?
- Zdaje się więc, że trafiłem, jak to mówi mój Daniel: jak ślepej kurze ziarno. To znaczy, że stąd już blisko do przeznaczenia - znów rzuciłem swoim ulubionym zwrotem, który niczym działo, wysuwam za każdym razem, kiedy gotowy jestem na flirt. Gdzieś z tyłu głowy mam, że powinienem się opamiętać, jestem przecież dopiero co zaręczony z DWOMA szlaciankami i dopóki nie mam w sobie nic z Shafiq-owego wyznania o poligamii, to powiniem powstrzymać moje konie.
- Myślałem, że brat nie może przyzwyczaić się do Twojej obecności, bo właśnie zapuściłaś sie gdzieś dalej od domu - wracam zręcznie do poprzedniej uwagi, a swoją drogą to Northfolk było właśnie najbliżej położone Yorkowi, więc akurat nie przekonała mnie absolutnie w tej kwestii, dodatkowo biorąc pod uwagę to, że pochodzi z rodziny żeglarzy...
- Pytasz, jakbyś nigdy ich nie słyszała - a wydaje mi się, że musiała. Wszak jestem przecież dumnym Carrowem, który wierzy, że wszyscy w całym Królestwie szeptają o moim rodzie. - Że jesteśmy nieco toporni, mamy ciągoty do awantur i whisky. Że jedyne co nas obchodzi to nasze konie. Długo by wymieniać... - ale jest pewna prawdiłowość, kiedy mówimy o stereotypach, a mianowicie, one nigdy nie są pozytywne. Mimo to, krążą wieści o tym, że dobrze zarządzamy naszymi ziemiami. Ktokolwiek miałby ziemie tak rozległe jak nasze, na pewno nie poradziłby sobie z ich ogarnięciem. Póki więc dyskusja krytyczna nie obejmie równych nam, nie czujemy się zobligowani odpowiadać.
- Cóż, duchu... faktycznie to by tłumaczyło, skąd to przekonanie o tym, że należy ci się ta właśnie przestrzeń i to, że twierdzisz, ze byłaś tu dużo wcześniej, a jednak, nie mogę oprzeć się wrażeniu, że jesteś tu obecna nie tylko duchem, ale i ciałem - a kiedy mówiłem ostatnie słowa, już stałem przed nią i wyciągam w jej kierunku szklankę z porcją alkoholu. Przecież nie będę samotnie pił tego trunku, kto wie, czy to nie jakaś trucizna, którą panna Duch chciała zrobić zamach na lorda Carrow. Jeżeli jednak wypije ze mną, to potwierdzi nie tylko, że alkohol jest niezatruty, ale również, że nie jest tak niecielesna, jak każe mi myśleć.
Ares Carrow
Ares Carrow
Zawód : biznesman, zarządca w stajniach
Wiek : 33
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
Hard work and ambition are vulgar.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8988-ares-carrow https://www.morsmordre.net/t9000-cooper#270633 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/ https://www.morsmordre.net/t9139-skrytka-nr-2118#276166 https://www.morsmordre.net/t9066-a-carrow#319475
Re: Komnata z akwarium [odnośnik]17.05.21 22:28
Flirt to pojęcie dla Juno zupełnie obce. Nigdy go nie praktykowała i nawet nie umiałaby rozpoznać, gdyby ktoś czyniłby podobne względy w stosunku do niej samej. Zresztą, po co ktoś chciałby się sobie zawracać głowę tak nieproduktywnym zajęciem. Pochlebstwa zawsze jedynie płoszyły to niepozorne dziewczę, a jeśli ktoś chciał coś osiągnąć za jej pośrednictwem to służyły do tego znacznie prostsze sposoby. - A przeznaczenie to przecież wymówka głupców, którzy utracili władzę nad własnym losem. -Niemal mimowolnie powtórzyła to co wszyscy Traversowie sądzili o takich farmazonach jak przeznaczenie. Z drugiej strony istniały jeszcze definicja dotycząca tłumaczenia sobie w ten sposób z góry określonego losu młodych arystokratów. Trudno jednak dostrzec w osobach szlachetnych nestorów postaci mitologicznych prządek ludzkiego losu.
Czuła, że lord Carrow wyciąga z niej za dużo informacji czemu jednak miała się powstrzymywać skoro szansa, że znów będą mogli ze sobą tak swobodnie porozmawiać była przecież bliska zeru. - Wyjechałam na trochę porwana przez Traversowką potrzebę przygód i niechęć do stagnacji. - Nie była tak naiwna by zdradzać się w otwarty sposób ze swoimi problemami zdrowotnymi. Zresztą w wypowiedzi Juno było przecież sporo prawdy. - Czasem nawet nam niewiastom pozwalają na podobne wyprawy. - wzruszyła obojętnie ramionami zdradzając tym samym niechęć do wchodzenia w szczegóły swoje wielomiesięcznej eskapady. - A co do tej ponurej wyspy, którą oboje nazywamy domem to w zbyt wielu miejscach czekają całe chmary ludzi a ci zawsze zwiastują problemy. - Znów niezobowiązująco wzruszyła ramionami już nawet się nie przejmując czy jej rozmówca nadąża za tokiem myślenia Traversówny.
Czy słyszała o stereotypach dotyczących rodu Carrow to kwestia dość względna. Bowiem Juno nigdy nie przejawiała zainteresowania działaniami i obecną charakterystyką szlachecki rodzin. Miała wystarczająco dużo problemów ze zrozumieniem otaczającego ją świata, by zajmować się jeszcze czymś tak zawiły. Zamiast jednak zbyć całą sprawę zaczęła się śmiać. - Wymień whisky na rum a konie na statki i wypisz wymaluj Traversowie- Dostrzeżone podobieństwo wprawiło dziewczynę w zaskakująco wesoły nastrój. Każdy rozwikłany supeł zasługiwał na uczczenie go chwilą radości.
Kiwała potakująco niemal przy każdym wypowiedzianym słowie, bo faktycznie przecież wszystko idealnie pasowało do kogoś kto odgrywał w tym zamku rolę dzikiego ducha. - Jestem dość zaborcza, jeśli chodzi o to co uważam za swoje. - Przyznała bez większych ogródek. To cecha przecież typowa dla większości wyżej urodzonych. - A co do mojej materialności czy jej braku to, to przecież i tak nie ma najmniejszego znaczenia. Nie zapamiętasz mnie. Taki już mój urok. - Wyznanie było pozbawione jakiejkolwiek formy zarzutu czy przygany. Zdolność do wymykanie się ludzkiej pamięci była stałym elementem życia Juno i dziewczyna bardzo z tego powodu nie rozpaczała. Spojrzała na podany alkohol z lekkim sceptycyzmem. - Jesteś pewny, że to dobry pomysł? Co pomyśli mój brat, jeśli tu wejdzie i nie dość, że rozmawiamy bez przyzwoitki to jeszcze oferujesz mi alkohol? - Spytała ostrożnie mając na uwadze raczej dobro gościa niż swoje własne. Szanowny brat pewnie i tak nie uwierzy, że Juno odezwała się do obcego choćby słowem.
Junona Travers
Junona Travers
Zawód : geograf, podróżnik teoretyczny, naukowiec
Wiek : 22
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Samotność ma swoje przywileje; w samotności można robić to, na co ma się ochotę.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Komnata z akwarium - Page 4 8c6f5322fc5d1cd28ee44f2c67beee1b
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7691-junona-travers#212825 https://www.morsmordre.net/t7707-tryton#213478 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f15-norfolk-corbenic-castle https://www.morsmordre.net/t7792-skrytka-bankowa-nr-1852#217645 https://www.morsmordre.net/t9944-j-travers#300621
Re: Komnata z akwarium [odnośnik]19.05.21 15:00
Każda dama ma punkty słabości, które należy umiejętnie odkrywać, jeżeli chce się mieć jakiś wpływ na jej samopoczucie, czy idąc dalej, na jej osobę. Jestem przekonany, że nawet i ona, która twierdzi, że nie rozpoznałaby flirtu gdyby ktoś podstawił go jej pod nos, musi mieć coś takiego. Nie chodzi tu przecież o słabość do przystojnej twarzy, odpowiedniej barwy głosu, czy nawet słodkich komplementów. Chodzi tu o coś zgoła innego, może się okazać, że na pannę Travers działają takie rzeczy jak emocjonująca dyskusja, podarowana podczas wspinaczki dłoń, albo pięknie zawiązany węzeł. To odkrywanie niech jednak zostanie dla kogoś, kto będzie się starał o rękę Lady Travers.
- Tak się składa, że rozmawiasz z jednym z tych... głupców. Zdaje się, że nie chciałabyś, żebym się obraził za taką ocenę ? - a może wcale nie dba o moje samopoczucie? Nie mogę się jednak obrażać za to, że ona nie wierzy w przeznaczenie równie mocno co ja, może jeszcze nie miała powodu, aby w nie uwierzyć? Ja odkąd zacząłem wyjeżdżać z Wielkiej Brytanii, dawałem się uwieźć tej idei przeznaczenia coraz to częściej. To w Maroko, gdzie wieczory pokazały mi szerokie horyzonty, to znów w Turcji, gdzie ledwie uszedłem z życiem, w Afryce Południowej, gdzie mnie porwano. Różne wydarzenia pozwoliły mi wpaść po uszy w wyznawanie idei przeznaczenia. A kulminacyjną chwilą było poznanie Aurory Sprout, której nie mógłbym poznać, gdyby nie ono. To jak potoczyła się nasza historia jest tragedią, której jestem architektem, ale tak, przeznaczenie według mnie istniało. Żaden Travers, obecny w pokoju, czy nie, nie zmieni mojego zdania. - Skąd pomysł, że przeznaczenie nie istnieje, w tak młodej duszy. Czyżby przemawiały Twoimi ustami zawiedzione swoim życiem ciotki? - pokusiłem sie o to pytanie, narażając się na gniew córy Posejdonowej. Czy dostanę po głowie za tą bezczelność z którą zaatakowałem jej rodzinę?
- O, to ciekawe - zainteresowałem się tym, że była w podróży. Raz jeszcze zmierzyłem ją spojrzeniem, a ponieważ był to już drugi raz, to pewnie zwróci mi uwagę. - W gruncie rzeczy chyba sie nie dziwię. Panny z Twojego rodu zawsze wydawały się być bardziej żądne przygód. Aż dziw, że dotąd nie przyszło mi z żadną z Was spotkać się poza Wyspami. - po czym wskazuję na siebie - Bo musisz wiedzieć, ja też jestem podróżnikiem. Co prawda od trzech lat na emeryturze
Tak czy siak, nie nadążałem do końca za jej tokiem myślenia, nie miałem pojęcia dlaczego chmary ludzi miałyby coś od niej chcieć. Ja jestem Lordem, ale mało kto cokolwiek chce odemnie, już prędzej od nestora. Czyżby ona była wyżej w hierarchii niż ja?
Nie zastanawiałem się nad tym, szczególnie, że zareagowała wybuchem śmiechu i komentarzem, który i mnie nieco rozbawił. Czyżbyśmy mieli równie duży dystans do siebie i do powagi, którą należy oddać własnemu rodowi? Zawsze byłem zdania, że jedynie najbardziej pewni swojej wartości, są w stanie się z siebie śmiać. Dlatego nie mogę się powstrzymać od myśli, że ta lady Travers to zaiste ciekawa osóbka. Już dawno nie poznałem kogoś, kto byłby tak pewny siebie! Skąd miałem wiedzieć, że jej pewność siebie to wynik szybkiej kalkulacji, wedle której widzimy się pierwszy i ostatni raz. Skąd ma wiedzieć, że będąc tak bezpośrednią, wyróżniła się z tłumu.
Nie zrozumiałem jednak dlaczego uważała, że nie będę mógł jej zapamiętać. Może przeważnie panowie szlachcice tak mają - ja również będąc na Sabacie nigdy nie zapamiętywałem przedstawianych mi panienek, co później owocowało wieloma żenującymi momentami, kiedy musiałem improwizować, starajć się dopasować imiona do buzi panien czekających mojej atencji. I dlatego tak długo pozostałem kawalerem, tak w każdym razie sądzi moja macocha. Ja mam inne zdanie w tym temacie, ale to juz zostawmy. Mimo wszystko podsunąłem jej jeszcze raz szklankę.
- Jeżeli jest tak jak mówisz i wszyscy tu się liczą z twoim zdaniem, to po prostu wyjaśnisz mu, że dotrzymujesz towarzystwo jego gościowi. Poza tym, odniosłem wrażenie, że to ty mnie zapraszałaś na tego drinka. Nie myślałaś chyba, że będę go pił sam - rzucam jej wyzwanie, mając nadzieję, że się nie spłoszy.
Ares Carrow
Ares Carrow
Zawód : biznesman, zarządca w stajniach
Wiek : 33
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
Hard work and ambition are vulgar.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8988-ares-carrow https://www.morsmordre.net/t9000-cooper#270633 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/ https://www.morsmordre.net/t9139-skrytka-nr-2118#276166 https://www.morsmordre.net/t9066-a-carrow#319475
Re: Komnata z akwarium [odnośnik]19.05.21 20:06
-Nie.-Przyznała wyglądając na mocno skonsternowaną. Według wszystkich dostępnych kryteriów lord Carrow nijak nie wpisywał się w schemat człowieka romantycznego. Przecież tylko ten typ osobowości był wstanie wierzyć w coś takiego jak przeznaczenie. Czyżby znów coś jej umknęło? Czyżby znowu teoria nie miała nic wspólnego z rzeczywistością? -Tylko, że to się wydaje całkowicie pozbawione sensu. - W niebieskich oczach wciąż tliło się nierozumienie. Przeniosła w końcu wzrok na dywan pokrywający komnatę szukając utraconej równowagi w jego symetrycznych wzorach. Zasadniczo młody lord miał racje, Juno jeszcze nie miała powodu, by uwierzyć w przeznaczenie. Nigdy nie była zakochana, nigdy nawet nie była kimś zauroczona, a przecież głównie w takich kontekstach można było mówić o przeznaczeniu.  Uświadamiając sobie coś nagle spojrzała w jego stronę z lekkim przestrachem.- Czy to też cię uraziło?- To nie tak, że polubiła lorda Carrowa. Rozmowa z nim był odskocznią od wielu drażniący Juno myśli i spraw. Skoro do tej pory jeszcze go nie zraziła nie chciała robić tego teraz. Nawet jeśli mieli się już nigdy nie spotkać. Konsternacja trwała w najlepsze. Zajęło jej dobrą chwilę zrozumienie co miał na myśli mówiąc o ciotkach. Dziwne, że to zawsze kobiety uważane są za zgorzkniałe, a mężczyznom tak rzadko przypisuje się tę cechę.-Koncepcji przeznaczenia brak jest logiki. Nasze życie jest ciągiem zdarzeń przyczynowo skutkowych. Jeśli czegoś chcemy, nawet podświadomie, zawsze znajdziemy sposób. Za nasze tragedie również odpowiadamy my sami. Tylko w przypadku tych największych winne jest otoczenie - Słowa te pozbawione były emocji, bo emocje nie były do niczego potrzebne. Głęboko wierzyła we wszystko co właśnie padło z jej ust.
-Nagle wydałam ci się odrobinę ciekawsza? - spytała sarkastyczne komentując jego zachowanie. Zaraz jednak znów wrócił odrobinę pogodniejszy nastrój. - Wątpię, czy byś nas rozpoznał. Mam nadzieję, że nie sądzisz, iż paradujemy w zamorskich portach okute w eleganckie suknie obwieszone tysiącami ozdób z wizerunkiem ośmiornicy. - Zaśmiała się pod nosem, bo przecież nie raz widziała podobny widokiem, ale akurat aktorkami w takich komediach nie były jej kuzynki. - Okrutna rzeczywistość zmusiła do emerytury czy sam chciałeś? -Spytała ze szczerą ciekawością. Nad każdym, kto z własnej woli osiada w jednym miejscu należy płakać. Jedynie tym, co zostali zmuszeni należy szczerze współczuć.
I znów cichy śmiech odbił się od ścian akwarium. Wydawało się, że wszystkie ryby zbiegły się razem by sprawdzić co lub kto wprawia ich młodą panią w takim dobry nastój.- W coś takiego to on nigdy nie uwierzy.- Młody lord nie miał szans zrozumieć skąd ten śmiech, ale przecież nikt nie mógł go obwiniać. Nic nie wiedział o Juno tak samo jak ona nie wiedziała nic o nim. Pewnie właśnie dlatego tak dobrze im się rozmawiało. - Co do reszty to niestety ma to sens - Umiejętnie chwyciła szklankę w dłoń, tak by nawet przypadkiem nie dotknąć swojego rozmów. Co w takim razie świadczy o niej fakt, że przyjęła wyzwanie?
Junona Travers
Junona Travers
Zawód : geograf, podróżnik teoretyczny, naukowiec
Wiek : 22
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Samotność ma swoje przywileje; w samotności można robić to, na co ma się ochotę.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Komnata z akwarium - Page 4 8c6f5322fc5d1cd28ee44f2c67beee1b
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7691-junona-travers#212825 https://www.morsmordre.net/t7707-tryton#213478 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f15-norfolk-corbenic-castle https://www.morsmordre.net/t7792-skrytka-bankowa-nr-1852#217645 https://www.morsmordre.net/t9944-j-travers#300621
Re: Komnata z akwarium [odnośnik]19.05.21 22:44
Pewnie ja sprzed dwudziestu lat też bym mówił podobnymi słowami. Że przecież nie ma przeznaczenia, bo to logicznie niemożliwe. Jako dumny krukon, pewnie nawet wygłaszałem te poglądy przy stole, przyprawiając co poniektórych o uśmieszki. Kto by pomyślał, że wystarczyło kilka wyjazdów i spotkanie jednej odpowiedniej osoby, żeby zmienić wszystkie moje poglądy.
Ostatnio odkryłem, że mówienie tego co się myśli, często wprawia w konsternację klasę szlachecką. Nie wiedzą jak się mają zachować, kiedy ktoś ujawnia, że ma jakieś poglądy w danym temacie i są one inne niż by się spodziewał. To też pewnego rodzaju manifestacja, którą wyznaję: w dyskusji zawsze prezentować kontrargument, zawsze się sprzeciwiać. Nauczyłem się tego jeszcze w Hogwarcie, podczas specjalnych zajęć tylko dla Krukonów. Opanowywaliśmy tam wszelkie sposoby prowadzenia dyskusji, jak i również znane metody manipulacji. Te rzeczy nie były dostępne dla innych uczniów, bowiem były zajęciami dodatkowymi, na które oni nie mieli nigdy czasu. Priorytety.
- Trzeba czegoś więcej, bym mógł poczuć się urażony - zauważam, bo faktycznie w ostatnich dniach wiele mnie obraziło, ale to, że zostałem uznany za głupca przez wygłaszającą poglądy o przeznaczeniu damę jakoś nie było na szczycie czarnej listy. Przerażenie malujące się w jej oczach - niebieskich, bo przecież kto słyszął, by dziecko Traversów nie miało morskiego koloru oczu; nieco mnie zdumiało. Starałem się zapewnić ją o tym, że nie czuję się urażony i nie wywołujemy tu wojny, jednocześnie robiąc sobie podkładkę. Gdyby Junona wyszła z tego spotkania podminowana, a któryś z Traversów postanowił pomścić jej humor, mógłbym bardzo źle na tym wyjść.
-Największych? - uniosłem brew. - Wiesz, że to subiektywne określenie. Co świadczy o tym że jedna rzecz jest ważniejsza od drugiej? Może dla ciebie największą katastrofą byłoby, gdyby był odpływ w momencie w którym chcielibyście wypłynąć w rejs. A dla mnie katastrofą są wyniki sondaży w Yorkshire - już nie chce mi się nawet wspominać o tym, że jeżeli tak dalej pójdzie, to zaraz Minister sprowadzi do Yorku te przebrzydłe dementory. Moje konie nie znoszą tych stworzeń, odechciewa im się od tego rozpościerać skrzydła. - Za jedno i drugie odpowiada ktoś, bo to reakcja na jego czyny, nie twierdzę że nie. Ale twierdzę, że na jego decyzję złożyło się wiele czynników, a wszystkie one  tworzyły przeznaczenie. Bo rozumiesz, Yorkshire to ogromny obszar. Skąd wiadomo, że sondaże brały pod uwagę wszystkich czarodzieii? Może akurat tego dnia, w którym zbierane były głosy, pewne osoby były niedostępne. A o czym świadczy zmiana cyklu odpływów? Mnie nie pytaj, nie znam się na morzu - machnąłem już na to wszystko ręką, niech mnie uświadomi, że cykl odpływów jest związany z fazami księżyca i będę miał gotową odpowiedź wsadzającą to w kanwę słowa "przeznaczenie".
- Jeżeli przyjmujesz do siebie czasami słowa innych, to weź moje, bo ja przeżyłem szok. Ludzie nie są logiczni, nie działają logicznie, co powoduje, że poruszamy się w ciągłym chaosie. Jeżeli nie mamy przeznaczenia, to równei dobrze możemy stać w miejscu. Nic to nie zmieni.
Zmarszczyłem czoło, kiedy okazało się, że czyta w moich myślach.
- Zdaje mi się, że widziałem suknie podobne nawet do samych ośmiornic... -  i czekam aż przytaknie, ze to musiała być któraś z kuzynek-modniś. Lady Travers jednak siedzi cicho i śmieje się pewnie z mojej naiwności.  - Jeżeli Twoi bracia nie farbują włosów na kolor morza i nie schodzą na ląd z ubranymi właśnie tak damami, to znaczy, że już przynajmniej dwa razy balowałem za granicami Wysp z osobami podającymi się za Traversów - przpominam sobie pewien wieczór spędony u brzegu Krety i to, że faktycznie tamtejsi "Traversowie, władcy mórz i oceanów" mieli dziwny akcent. Jakby.. z Nowego Kontynentu...?
Wywracam oczami, uświadamiając sobie to wszystko, wtedy pada pytanie i niestety muszę szybko zaprzeczyć.
- Nie, nie chciałem. To sprawa rodzinna, ale jak się domyślasz - przyszedł na mnie czas - pokauję jej puste miejsce na ręku, tam gdzie będzie za trzy miesiące wypalać mi skórę obrączka. Sęk w tym, że chociaż zostały mi trzy miesiące, to ja już opłakuję całą resztę życia. - Poza tym nawet gdybym chciał wyjechać teraz... ta cała wojna - zamachałem dłonią pokazując, że coś się święci, ale mina moja mogła świadczyć wyraźnie, że nie chce sobie tym głowy zawracać, a jest to dla mnie bardziej denerwująca przeszkoda, niż jakakolwiek przyczyna do chwycenia za broń.
Dobrze, że mieliśmy przynajmniej alkohol. Chociaż zakładałem, że panna Travers się jednak wycofa, wymówkę jakąś da, że nie jest pełnoletnia, albo że nie pija bo nie wypada, ona złapala kieliszek. Unoszę brew do góry, stukamy się dźwięcznie szklaneczkami i podnoszę swoją do ust, oczekując, że i ona zrobi to samo. Byłbym wielce szczęśliwy, gdyby tego trunku było w środku więcej, ale musiałem też jakoś wrócić później do domu... Wypijamy patrząc sobie w oczy, w każdym razie ja patrzyłem, ile ona wypije.
- Zawsze lubiłem rezolutne kobiety - pochwalam ją, odstawiam szklankę i odwracam się, żeby wziąć oddech, ale nie pokazać jej, że musiałem. Przechadzam się trochę przy ścianie z rybami i zastanawiam nad kilkoma sprawami.
- Masz trochę racji z tym przeznaczeniem. Każdy czyn ma swój skutek. Na przykład to, że jesteś moją gościną w Corhenic Castle, sprawia, że teraz za każdym razem jak będę odwiedzał wasze hipokamusy, będziesz musiała mi robić takiego drinka. Nie widzę innej możliwości, uznaję to za standard - żartuję sobie, przechadzając się dalej wzdłuż akwarium. Czy ona wie, że nie żartowałem tak od bardzo dawna? A od dwóch tygodni nawet niewiedziałem, że umiem się uśmiechać?
Ares Carrow
Ares Carrow
Zawód : biznesman, zarządca w stajniach
Wiek : 33
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
Hard work and ambition are vulgar.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8988-ares-carrow https://www.morsmordre.net/t9000-cooper#270633 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/ https://www.morsmordre.net/t9139-skrytka-nr-2118#276166 https://www.morsmordre.net/t9066-a-carrow#319475
Re: Komnata z akwarium [odnośnik]20.05.21 16:07
- To dobrze. - Kiwnęła głową na podkreślenie swoich słów. - Mam niewiele osób, z którymi mogę tak swobodnie rozmawiać. Nie chciałabym cię zbyt szybko odstraszyć. - Wyznawała ujawniając myśli, krążące pod kasztanową czupryną. Mogły być zrozumiane na tysiące sposobów i każdy byłby prawdziwy. Bardzo możliwe, że przyjdzie jeszcze czas, gdy lord Carrow zada sobie więcej trudu, by poznać tego niepozornego chochlika i na nowo pojmie niemal każde słowo, które padło w tych starych murach. Jeśli nie, jeśli będzie tak jak przewidywała Juno, nie będzie w tym nic złego. To po prostu kolejne wspomnienie, które zniknęło wśród tysiąca innych .
Słuchała go spokojnie nie próbując wtrącić nawet słowa. Tylko na bladych policzkach pojawił się różowy rumieniec niewiadomego pochodzenia. W porównaniu do Aresa Juno nie była przeszkolona w kwestii prowadzenia dyskusji. Nawet jeśli ktokolwiek, próbował jej kiedyś udzielić podobnej lekcji odbijał się od ściany uporu i niezrozumienia. Jak bowiem można było dyskutować z twardymi faktami i żelaznymi zasadami rządzącymi światem. - Kwestia filozoficznych dysput na temat praw, które dawno odkryto nie jest moją mocną stroną.- Przyznała całkiem szczerze co mogło być torturą dla szanującego własny sposób myślenia krukona. - Nie wątpię, że doskonale zdajesz sobie sprawę, że mówiąc „największe” miałam namyśli powszechnie uznawane za takowe. Jak śmierć, choroba czy spędzenie życia obok kogoś, kogo to nie jest w stanie cię zrozumieć. - Nie można było przecież ominąć kwestii największych tragedii dla młodych arystokratów. Nie ciągnęła jednak tego wątku obawiając się o obudzenie wewnętrznych demonów.- Doceniam jednak argumenty i sposób ich przedstawienia. - Był to dość wytarty frazes świadczący o braku kontrargumentów i poddania się. Juno poddawała się w życiu tysiące razy, czemu miałaby walczyć o tak drobne rzeczy niż posiadanie racji. - Zgadzam się jednak co do ludzi i ich nielogiczności. Właśnie dlatego tak chętnie ich unikam a oni równie chętnie unikają mnie. - Spokój w głosie lady Travers jasno wskazywał na to, że nie ma nic przeciwko takiemu rozwiązaniu. Niech szaleństwo rasy ludzkie rozprzestrzenia się, w którą stronę tylko pragnie byle tylko trzymało się z dala od niej i jej rodziny.
Śmiała się w najlepsze wyobrażając sobie jej braci w niebieskich fryzurach pasujących pod kolor Traversowych oczu. - Mogę powiedzieć tylko tyle, że nigdy nie byłam świadkiem podobnych scen, choć jak powszechnie wiadomo im dalej od rodzinnych zamków tym chętniej zapominamy o wszystkich wbijanych nam zasadach. - Wzruszyła ramionami nie przestając się śmiać. Przecież mało kto jest skłonny do pełnych zwierzeń z tego co działo się podczas wypraw tego czy innego rodzaju. Co działo się za morzem tam właśnie powinno pozostać. - Współczuje.- Przyznała szybko opanowując wcześniejszą wesołość. Jasne było, że lorda Carrowa nie cieszy rychła perspektywa ślubu. - I dlatego pojawiłeś się w jednym z niewielu miejsc w Anglii gdzie wciąż istnieje możliwość wypłynięcia w morze.- Stwierdziła pół szeptem, patrząc na niego z ukosa. Po raz kolejny wypowiedź Juno można było rozumieć na wiele sposobów. Mimo zamiłowania do logicznego myślenia miała tendencje do podobnych wieloznaczności.
Skinęła lekko głową dziękując za niepotrzebny komplement. Po czym podniosła szklankę do ust biorąc kilka drobnych łyków. Mogła czuć się dość swobodnie w towarzystwie lorda Carrowa nie była jednak na tyle obyta z alkoholem by pozwolić sobie na więcej. Niebieskie oczy otwierały się odrobinę szerzej z każdym jego słowem. W końcu jednak zrozumiała, że był to żart i obdarzyła go jednym z ostatnich uśmiechów. - Zawsze do usług. Chociaż skoro znasz już drogę do barku nie będę więcej potrzebna. - Upiła jeszcze jeden łyk i wyraźnie chciała coś powiedzieć, ale z korytarza dobiegł krzyk jednego z małoletnich lordów Travers „Ciociu! Gdzie jesteś?! Obiecałaś, że pójdziemy na sanki!”. – To do mnie. - Przyznała z lekką niechęcią w głosie. Odstawiła szklankę na barku a ta natychmiast zniknęła. - Obietnic przecież należy dotrzymywać. Mój brat powinien zaraz wrócić, omówicie resztę waszych spraw już bez dodatkowych par uszu.- W końcu chwyciła w dłoń rąbek sukni, by oficjalnie się pożegnać - Lordzie Carrow - i pognała w stronę drzwi. Zatrzymała się jednak w pół kroku przed nimi, jeszcze na chwilę odwracając się w jego stronę. - Mam na imię Junona, ale wszyscy mówią na mnie Juno.- ostatni, lekko figlarny uśmiech i już jej nie było.

/zt x2[/b][/b]
Junona Travers
Junona Travers
Zawód : geograf, podróżnik teoretyczny, naukowiec
Wiek : 22
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Samotność ma swoje przywileje; w samotności można robić to, na co ma się ochotę.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Komnata z akwarium - Page 4 8c6f5322fc5d1cd28ee44f2c67beee1b
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7691-junona-travers#212825 https://www.morsmordre.net/t7707-tryton#213478 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f15-norfolk-corbenic-castle https://www.morsmordre.net/t7792-skrytka-bankowa-nr-1852#217645 https://www.morsmordre.net/t9944-j-travers#300621
Re: Komnata z akwarium [odnośnik]11.11.21 0:21
20 lutego
Melisande Rosier – cicha, stonowana i jedna z niewielu niezwykle ambitnych dam jakie miała okazję poznać w swojej projektanckiej karierze – została wydana za mąż od ręki i nikt nie pytał jej o zdanie ani nie czekał na rozwój wydarzeń, jak to miało miejsce w przypadku wcześniejszego, zmarłego lorda. Nie było w tym nic zaskakującego, wszak jak na nazwisko i status społeczny, i tak wydano ją za mąż dość późno i kwestią czasu było podjęcie tej decyzji. Co prawda wcześniej szyjąc stosunkowo systematycznie dla rodu Rosier podejrzewała, że pierwsza na ślubnym kobiercu stanie raczej lady Fantine i gdyby kiedyś się z kimś o to założyła, przegrałaby zakład z kretesem – cóż, życie pisało doprawdy różne scenariusze. Dziś odwiedzała ją już jako zamężną lady Travers, pierwszy raz od ponad roku, kiedy opuściła Anglię. Aż żałowała, że nie szyła jej sukni ani też, że nie miała okazji zobaczyć jej na własne oczy. Była zwyczajnie ciekawa projektu, który miała na sobie w tym ważnym dniu – tego, czy chociaż był zbliżony do tego, co ona sama by zaproponowała i uszyła, czy wręcz przeciwnie. Starała się nigdy nie oceniać projektów od innych projektantów a raczej w pewien sposób zapoznać się z ich marką, pomysłami, stylem. Ot, rynek był wybredny; zwłaszcza rynek szlachecki. Należało być na bieżąco.
W posiadłości rodu Travers zjawiła się przed czasem, bez większych przeszkód tym razem. Wciąż dziękowała w duchu, że eksplozja kociołka z bliżej nieokreśloną mazią przed paroma dniami nie pozbawiła jej wzroku, nieodłącznego elementu w tym zawodzie, a przy okazji sprawiła, że zamierzała omijać Pokątną szerokim łukiem i zjawiać się tylko w razie konieczności.
Lady Travers – przywitała się gdy dziewczyna znalazła się niedaleko, z pełnym otuchy uśmiechem, w ostatniej chwili gryząc się w język, by nie zwrócić się doń panieńskim nazwiskiem. Szycie dla arystokracji chociaż było ciekawym doświadczeniem, ciekawszym wydawało się chyba tylko uczestniczenie częściowo w takich momentach życia, jak ten. Ostrożna w ocenie czy lady była raczej nieszczęśliwa przy takim obrocie spraw nie stawiała póki co żadnego wyroku w głowie – od zawsze wychodziła z założenia, że damy mimo wszystko dobrze się kryły ze swoimi emocjami. Tego ich przecież uczono.
Mam nadzieję, że u lady wszystko w porządku – odezwała się i wzrokiem mimowolnie powiodła po komnacie. Ta zdecydowanie wyróżniała się na tle pozostałych posiadłości rodowych a przede wszystkim koiła umysł pozorną bliskością natury.


don't want to give you up, there's never time enough (...) I'm running out of luck, promises
ain't enough.
Solene Baudelaire
Solene Baudelaire
Zawód : krawcowa, projektantka
Wiek : 27 lat
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
She smelled like white roses and felt as fragile and satiny as her dress.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Półwila
Komnata z akwarium - Page 4 Tumblr_oo7oyahdyU1v4h7k3o6_400
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4706-solene-baudelaire-budowa#100715 https://www.morsmordre.net/t4836-echo#103798 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f323-lavender-hill-100-domostwo-krewnych-baudelaire-ow https://www.morsmordre.net/t5563-skrytka-bankowa-nr-1212 https://www.morsmordre.net/t4775-solene-baudelaire
Re: Komnata z akwarium [odnośnik]03.01.22 21:25
Corbenic Castle do tej pory wydawał jej się zimny. Nie mogła pozbyć się wrażenia, że nieustannie przesiąknięty był morską bryzą i wdzierał się pod skórę nawet w jej własnej komnacie, urządzonej - pod jej upodobania. Z czasem miała nawet odczucie, że jej włosy nabrały tej ulotnej woni. Albo czuła na języku posmak soli, nawet na malowanych czerwienią wargach. Tak, jakby sam zamek chciał wypłoszyć różaną aurę, którą z sobą przyniosła. Niedoczekanie. Była na to zbyt dumna. I w sercu wciąż była Różą. Różą oddaną w ramiona Travesów. Właściwie - tylko jedne ramiona. I o tym uczyła się pamiętać.
Wrażenia, pozostawały jednak wrażeniami, gdy zanurzała się w ogrodzie - mimo zimowej pory, z pomocą magii, mogła pozwolić sobie na troskę zamkniętych na mróz, różanych pąków. Dzisiejszy poranek, zaczęła właśnie od spaceru, doglądając wciąż uśpioną zimową aurą przestrzeń, którą już gotowała na wiosnę. Musiała przyznać, że sprawiło jej to rzeczywistą przyjemność i nawet służba oddelegowana do jej dyspozycji, zdawała się być bardziej odprężona w jej towarzystwie, gdy znajdowała się w ogrodzie. I to tutaj przyjęła informację o pojawieniu się oczekiwanego gościa. Tego z kategorii rzeczywiście przyjemnych.
Musiała przyznać, że żałowała braku obecności projektantki dwie miesiące wcześniej, gdy zakomunikowano arystokratce zamążpójście. Nawet tak ważny szczegół, jak wybór sukni ślubnej był jej odebrany. A dokładniej, autora jej wykonania. Design kreacji, chociaż piękny, dopasowany do każdej uwagi, jaką wystosowano, nie należała do wybranych. Nie była nieznośna przy przymiarkach, niemal nie udzielając się w poprawkach oddając ostateczny wybór w ręce Pani matki. I być może ta miała świadomość tak niezgodnej z przygotowaniami dla przyszłej panny młodej, że otrzymała możliwość zaprojektowania kilku kreacji z ulubioną wykonawczynią, która powróciła w progi Anglii - panno Baudelaire - odezwała się z wysublimowanym etykietą entuzjazmem, odwzajemniając delikatny uśmiech. Tylko przelotnie oceniła czarownicę, przez kilka sekund zastanawiając się, ilu ze służby zdążyła oczarować swoim uśmiechem. Znała zdolności projektantki wystarczająco, by pamiętać o profesjonalizmie i stanowisku, jaki zachowywała w obecności jej, siostry czy bratowej. A każda była wymagająca - Cóż to za pytanie? Nie mam powodów do nieprzyjemności - skłamała lekko, pozostawiając kąciki ust uniesione. Nie interesowało jej jednak, czy czarownica jej uwierzy. Nie to było celem spotkania - Zapraszam głębiej, za chwilę podadzą herbatę - przeniosła wzrok z twarzy jasnowłosej, na wnętrze komnaty i bogato zdobiony stów - Czy zabrała panna kilka pierwszych projektów, o które prosiłam? - Nie czekała, ruszała przodem, zwalania na moment by towarzyszka mogła znaleźć się wystarczająco blisko dla konwersacji - przyznam niecierpliwie, że najbardziej interesuje mnie strój do jazdy konnej - podzieliła się emocją, tym razem obserwując jasne spojrzenie kobiety uważniej, jakby szukając odpowiedzi wcześniej. I oczekiwała jej właściwej.
Prostym gestem wygładziła materiał ciemnobłękitnej sukienki, której gładki materiał rzeczywiście przywodzić mógł wodną toń, która odbijała się w załamaniach świateł otaczających je akwariów. Przechyliła odrobinę głowę, jakby studiowała profil półwili. Wolna dłonią zgarnęła ciemne jak atrament pasmo rozpuszczonych włosów. Czoło zdobił misternie pleciony, niby srebrzysta pajęcza sieć - diadem. Ten, upodobała sobie szczególnie, gdy witała gości. A raz, zdążyła nim także rzucić w stronę męża. Uchylił się.
Melisande M. Travers
Melisande M. Travers
Zawód : Dama
Wiek : 24
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
Róże są bardziej zgodne z prawdą – wiedzą, jak pokazywać kolce”.
OPCM : 0 +1
UROKI : 0
ALCHEMIA : 19 +2
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 8 +2
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 11
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t10633-melisande-travers-rosier#324047 https://www.morsmordre.net/t10688-ales#324219 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f15-norfolk-corbenic-castle https://www.morsmordre.net/t10751-skrytka-bankowa-nr-2340#326311 https://www.morsmordre.net/t10749-melisande-travers-rosier#326288
Re: Komnata z akwarium [odnośnik]20.03.22 11:10
Nie spodziewała się właściwie żadnej konkretnej odpowiedzi; raczej wysublimowanego, wyuczonego skwitowania, że wszystko jest w porządku, dziękuję, nie ma powodów do obaw, a zamiast tego otrzymała niewielką reprymendę, w dodatku – w jej odczuciu – nie do końca szczerą, co nie było wcale zaskakujące. Nie musiała pytać, by wiedzieć jak zachowywały się damy wydane za mąż za kogoś, do kogo żywiły szczere uczucia i te, które zostały postawione przed faktem dokonanym i wydane na łaskę i niełaskę innego rodu. Ale kimże ona była, żeby się tym przejmować i – przede wszystkim – interesować? Po powrocie do Londynu przyjęła taktykę obraną wcześniej we Francji, czyli: nie wnikać i nie nawiązywać specjalnych relacji, ograniczyć się do spraw służbowych, zaprojektować, uszyć, zadbać, aby klient poczuł się zaopiekowany a jeśli chciał sam się dzielić szczegółami ze swojego życia, cóż, mogła tylko słuchać i przytakiwać. Doszła bowiem do wniosku, na podstawie wcześniejszych doświadczeń, że niczego dobrego nie przyniosło jej emocjonalne podejście do klientów, stawianie ich wyżej niż osób, dzięki którym się utrzymywała. A teraz ceniła sobie swój własny komfort i zdrowie.
Oczywiście – odparła, choć nie do końca było wiadomo czy skwitowała w ten sposób małe kłamstewko, czy odpowiedziała na zadane pytanie, można było uznać, że oba na raz. Zaraz po tym jak rozgościła się we wskazanym miejscu, wyjęła szkicownik i przesunęła go po blacie stołu w kierunku lady. – Jeśli lady pozwoli, pozostawmy go na sam koniec, jako wisienkę na torcie; myślę, że będzie lady zadowolona z kilku wariantów, które przygotowałam – zasugerowała, ale oczywiście jeśli Melisande chciała zacząć od końca, przejść do najlepszych rzeczy od razu, nie zamierzała oponować; wiedziała jednak jak zbudować pozytywną atmosferę i być może wprawić klienta w dobry nastrój. A przede wszystkim wiedziała też, jak się sprzedaje projekty. Sam fakt, że wykonała szkice bowiem jeszcze nie oznaczał, że zlecenie zostanie zaakceptowane.
Zgodnie z prośbą, przygotowałam trzy różne kroje bardziej wiosennych sukien – znając już sylwetkę lady, wiedząc w czym będzie się dobrze prezentować, wszak nie szyła dla niej po raz pierwszy, nie miała problemu ze skupieniem się na wydobyciu z jej sylwetki tego, co najlepsze, dodatkowo w taki sposób, by czuła się komfortowo. Zawsze próbowała sprawić, aby ubiór był niemal jak druga skóra. – Wszystkie w odcieniach rodu Travers – choć nie byłaby sobą, gdyby nie wplotła pomiędzy te kolory odcieni rodu panieńskiego, co – miała nadzieję – zostanie zauważone przez bystre oko lady. – Oczywiście do każdej z sukien można dodać dodatkową warstwę co sprawi, że będą nadawały się na chłodniejsze dni, jak teraz – dodała spokojnie, pozwalając Melisande zapoznać się z projektami.


don't want to give you up, there's never time enough (...) I'm running out of luck, promises
ain't enough.
Solene Baudelaire
Solene Baudelaire
Zawód : krawcowa, projektantka
Wiek : 27 lat
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
She smelled like white roses and felt as fragile and satiny as her dress.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Półwila
Komnata z akwarium - Page 4 Tumblr_oo7oyahdyU1v4h7k3o6_400
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4706-solene-baudelaire-budowa#100715 https://www.morsmordre.net/t4836-echo#103798 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f323-lavender-hill-100-domostwo-krewnych-baudelaire-ow https://www.morsmordre.net/t5563-skrytka-bankowa-nr-1212 https://www.morsmordre.net/t4775-solene-baudelaire
Re: Komnata z akwarium [odnośnik]04.02.23 18:56
12 VII 1958

Nie zarejestrowała momentu, w którym dłonie sięgnęły przeciwległych przedramion i przesunęły się w górę w ewidentnym geście odczuwania chłodu; Corbenic Castle był przeraźliwie zimny. Wilgotny i chłodny, jak zimna woda Tamizy i nieprzyjemny chłód kafelek – stąpanie po pokrytym mchem kamieniu w rzece, dotknięcie spłoszonego zaskrońca palcem u nogi, oblanie stóp denaturatem – nawet dla kogoś tak bardzo lubującego się w nieustępliwych mrozach i wiecznych śniegach Syberii, Norfolk było nieprzyjemnym zimniskiem.
Miała wrażenie, że woda osiada na jej skórze i wplątuje się we włosy; w kilku momentach pojawił się nawet odruch niemal nerwowego dotykania własnego odzienia – ciemnej suknii z długimi rękawami – aby sprawdzić, czy materiał nadal jest suchy.
Zwyczajowy grymas malujący pełne usta ograniczała jednak do możliwego minimum, odbijając na posadzce echo podwyższanych obcasem butów. Cisza jej nie przeszkadzała, półmrok pomieszczenia był miłą odmianą od słońca zawieszonego wysoko na nieboskłonie z uwagi na porę dnia – w końcu główna atrakcja pokoju, do którego została zaprowadzona w oczekiwaniu na lady Travers, okazała się ciekawym elementem prostolinijnej codzienności.
Nie była dotychczas w tym zamku, a miejsce stworzone z wysokich ścian szkła i hektolitrów wody nie obiło się nawet o jej uszy; za zielono-niebieskim tłem dostrzegła pierw rośliny, później stworzenia, a na piaszczysto-skalistym podłożu chyba coś jeszcze – skarby, perły, błyski, rozwijające się organizmy. Kolekcja wielkich marynarzy była warta uwagi.
Choć wzrok wędrował po kolejnych akwariach, płynął wraz z ruchem dużych i małych ryb, wciąż czuła przyjemny ciężar spoczywającej w małej torebce – potraktowanej zwiększająco-zmniejszającym zaklęciem – księgi. Kroniki, albumu, skrawka dawnego życia i wydartej z przeszłości prawdy. Zwykle nie wracała do tych miejsc. Nie pokazywała, nie opowiadała, nie rozpływała się w marzeniach nawiązując do piękna Bolszoj i głębokiej czerwieni carskiego pałacu. Anglicy nigdy tego nie rozumieli.
Ale płynność w hardych, rosyjskich zgłoskach opuszczających usta Imogen Travers była intrygująca – jak elektryzująca nowość pojawiająca się na płótnie społecznych szarości tych samych twarzy, Zaciekawiła ją już za pierwszym razem, na tyle, by Dolohov nalegała, by każde ich spotkanie tworzył ojczysty język Rosjanki. Zupełnie, jakby na kilka chwil przenosiła się do ciała samej siebie, nastoletniej, otulonej naturalnym futrem w biało-beżowej barwie, skoczną melodią drgającą w głowie, pewności siebie w krokach stawianych na petersburskim placu.
Tatiana Dolohov
Tatiana Dolohov
Zawód : emigrantka, pozowana dama
Wiek : lat 24
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
wanderess, one night stand
don't belong to no city,
don't belong to no man
I'm the violence in the pouring rain
OPCM : 17
UROKI : 16 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 7 +3
ZWINNOŚĆ : 7
SPRAWNOŚĆ : 8
Genetyka : Czarownica

Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t8945-tatiana-dolohov#267430 https://www.morsmordre.net/t8948-ivan#267594 https://www.morsmordre.net/f312-smiertelny-nokturn-9 https://www.morsmordre.net/t9019-skrytka-bankowa-2104#271324 https://www.morsmordre.net/t8959-t-dolohov#267756
Re: Komnata z akwarium [odnośnik]18.02.23 2:07
Gdy się wściekała, zwykła mawiać, że nawet mokre skały da się zniweczyć w płomieniach. Odziedziczony po przodkiniach dar, unoszący w delikatnych dłoniach iskierki wścieklości przeradzające się w materialny ogień, był największą skrajnością nieprzejednanego, niezmiennie przyprawiającego o niepewność zamczyska. Chłód odstraszał, wilgość dobierała się do trzewi, a świadomość, że z lądem łączy jedynie most, odziany głuchą, mleczą mgłą wprawiała w dreszcz niepokoju. Nawet bez legend o morskim potworze, który bez ujawniania się wzbudza niezaprzeczalny paraliż, Cobernic, jak i jego władcy, kojarzyli się z chłodem i przeszywającym niemalże spokojem, który potęgował tylko wrażenia podczas momentów uniesień dumy czy gniewu.
Imogen była jednak inna w momencie, gdy rosyjska piękność pierwszy raz zaznała niekwestionowanie absurdalej możliwości rozmowy z młodziutką lady - skryta, raczej niezdolna do przekonania kogokolwiek do swojej racji, czy oczarowania nadnaturalną urodą. Każdy krok był jednak krokiem w przyszłość, który musiała wykonać, aby podbić swoje możliwości przetrwania w społeczeństwie.
Teraz kroczyła dumnie, w prostej, czarnej suknii, nadającej kobiecemu ciału jeszcze większej gracji. Szybki stukot nie pasował do na wpół śliskich kafelków, a opuszczone na wycięty dekolt włosy wydawały się wyjątkowo podkręcone, choć to mogła zawdzięczać tylko unoszącej się w zamczysku wilgoci. Promieniała, stając się tym samym, nareszcie, godną rozmówczynią panny Dolohov.
- Witaj, Tatiano. - Chłodny, lecz przyjemnie łagodny głos opadł wraz z momentem, gdy stukot butów rozniósł się ostatnią falą echa. Dzierżone w dłoni palto trafiło na wyprostowanej dłoni wprost przed jej rozmówczynię, obdarzając w tym samym momencie kobietę krótkim, na wpół troskliwym spojrzeniem. Wystarczył gest, by w istocie niepoprawnie, pomogła jej z narzuceniem materiału na obleczone w chłodzie ramiona.
- Powinno pasować. - Nie musiała nic dodawać, absolutnie świadoma, że dzisiejszy dzień - nawet, jak na Cobernic - był wyjątkowo chłodny. Porywisty wiatr wplatał igiełki pomiędzy małe szpary, wwiercając krople wody w każdy fragment skóry - tylko przyzwyczajenie i chłodna krew, pozwalały jej z tym funkcjonować. Na moment pozostały same, pod czujnym słuchem ścian.
- Mam nadzieję, że to miejsce wynagrodziło Ci trudy dotarcia i dojmujący chłód. - Komnata z akwarium stanowiła sztampowe miejsce zapraszania gości, choć przez większość kojarzona była z ukazywaniem bogactwa. Imogen, natomiast, upatrywała w niej dziedzictwo, które skłoniło ją do przybycia i rozmowy, stanowiąc przedstart jakiejkolwiek nauki języków. Rozległe kultury, podróże, węzły handlowe i komunikacyjne - to, na co jej ród pracował przez setki lat. Drzwi otworzyły się a smukła, niezauważalna postać przyniosła na stół zastawę przywdzianą najróżniejszymi dobrociami.
- Usiądźmy. Zapewne bagaż historii, które chciałabyś mi opowiedzieć, może ciążyć. - Lekki ruch wskazał centrum komnaty, a słowa wyraźnie wskazały podtrzymanie celu dzisiejszej rozmowy. Chciała poznać Tatianę bliżej, zaspokoić ciekawość przeżyć, ale i samej kobiety, która sięgała coraz głębiej w brytyjskie społeczeństwo. To, że wygląd jej w tym pomógł było topową odpowiedzią - nawet półwili umysł podsuwał niezmienny zachwyt surową, ostrą niczym chłód Syberii urodą, to nie jedyną odpowiedzią; nie, gdy jako potomkini wil doświadczała upraszczania i spłycania siebie samej do przedmiotowego spoglądania jedynie na łagodne rysy twarzy. Tatiana była ciałem i duszą; umysłem wypełnionym historiami i powódkami, które pchnęły ją do obytego funkcjonowania. A blondynka, zamiast upraszczających, pierwotnych żądz, wolała poznać drugie dno, skryte daleko za mułem historii, których obie znać nie chciały.
Dzieciństwo.
- Co najbardziej wspominasz z ojczyzny? Takie... hm, pierwsze skojarzenie, może najmilsze? - Głoski osiadały miękko, choć zawsze pierwsze zdania kaleczyła zjadaniem końcówek. Deklinacja nie stanowiła problemu, choć czasami zwroty personalne gubiły formę per Pani i per Ty. Przestawienie się z rozróżniania płci na jednomienne Wy bywało zgudne po dłuższym przestoju, teraz jednak - dzięki nowym, wyjątkowym znajomościom - zabrakło w jej słowniku pojęcia przestój. Wydawała się więcej mówić po norwesku, rosyjsku czy kiełkującym pierwszymi słowami niemieckim, niż w swoim ojczystym angielskim.
Herbata trafiła do klasycznych filiżanek, kusząc unoszącą się parą ciepła, a gdy służba odeszła na swoje miejsce, porozumiewawcze spojrzenie Imogen, wskazało Tatianie sugestię do ogrzania się brytyjskim naparem pokoleń, nim dokonała tego lady Travers. Bez wyższości, zwykłą gościnnością i wyrozumiałością. Dobrocią.
Wilgość potęgowała chłód, który ciężko było zwalczyć nawet tym, którzy do chłodu przyzwyczajeni byli.


ogień, morze i kobieta - trzy nieszczęścia.
Imogen Yaxley
Imogen Yaxley
Zawód : dama, poliglotka, tłumaczka języka rosyjskiego
Wiek : 21
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
rozpalasz ogień, niech płonie
nie mógłby żaden z nich temu
zapobiec
OPCM : 2
UROKI : 2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 2
TRANSMUTACJA : 9 +8
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 15
SPRAWNOŚĆ : 15
Genetyka : Półwila
Komnata z akwarium - Page 4 A428b07e606913df291129e6d572399a
Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t11409-imogen-travers https://www.morsmordre.net/t11423-rusalka https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/t11713p15-komnaty-imogen#375795 https://www.morsmordre.net/t11714-skrytka-bankowa-2490#362359 https://www.morsmordre.net/t11457-imogen-n-travers
Re: Komnata z akwarium [odnośnik]20.02.23 15:27
Trywialne poczucie prostej dumy pęczniało w jej żołądku; zupełnie jak gdyby była dziewczynką, tą samą co kilkanaście lat temu, mówiącą zwięźle i wyraźnie, ze śpiewnym akcentem, uśmiechając się i brylując, gładząc sukienkę, poprawiając ciasto splecione warkocze, unosząc podbródek ku górze – w dumie, chęci ukazania się, pochwalenia.
To, kim była teraz było tak odległe od widma przeszłości, jak tylko odległym być mogło. Anglia nie była Rosją, ona nie była maleńką matrioszką, którą można było wystroić i pokazać towarzystwu. Skrawki zdjęć, zapisków, liche pamiątki i sentymentalne bzdety były jak relikty baśniowej opowieści, zapomnianej na wiele lat, czekającej, by w końcu wybrzmieć.
Nie wiedziała, dlaczego Imogen Travers stała się potencjalną powierniczką tego, co kryła w sercu. Cóż w młodej arystokratce było takiego, by wyzwoliło w Tatianie nutę nostalgii, chęć zajrzenia w głąb własnych wspomnień, w końcu podzielenie się z kimś innym czymś intymnym i zwykle nie rozumianym.
Większość interpretowała Rosję jako krainę zamkniętą w szklanej kuli; bajeczne miejsce stworzone z legend, historii, pięknych kobiet, czystej wódki i brutalności ubieranej w nieco śmieszne-nieco straszne słowa. Wilki, niedźwiedzie, carat, bolszewicy, zimna wojna.
– Imogen – odpowiedziała tym samym, rezygnując z tytulatury, jak gdyby zamierzenie chciała dystans dzielący je przez społeczne naleciałości sprzed lat. Uśmiechnęła się nawet; kącik wyraźnie uniósł się, a kiedy palto spoczęło na jej ramionach, nie potrafiła nie poszerzyć uśmiechu.
– Przemiłe, bardzo dziękuję – wypowiedziała, zadowolona z prostego gestu; nawykła do zimna, ale wilgoć wciąż bywała nieprzyjemna, teraz zaglądając do tafli włosów i odkrytych skrawków skóry.
– Och tak, to wszystko, wszystko co zgromadzone, jest zasługą twojej rodziny? – nie miała wiedzy na temat morskich – czy jakichkolwiek wodnych – organizmów, choć wielobarwne grupki, i mleczno-białe stworzenia za szkłem przykuwały wzrok i imponowały. Przekrzywiła nieco głowę, przez moment spoglądając jeszcze na turkusowe wody i ich mieszkańców, w końcu przechodząc jednak do urokliwego stoliczka, na którym ustawiono parujący dzbanek i odpowiednią do okazji zastawę.
– Zadziwia mnie, naprawdę, zupełnie szczerze, twoje zainteresowanie… tak…. Inne, od tego, do którego przywykłam – bo Imogen Travers nie mówiła o niedźwiedziach, matrioszkach i baletnicach, a chciała zanurzyć się głębiej. Poznać więcej, wsiąknąć w odległą ziemię i ją zrozumieć. Moment, w którym zaczęła mówić po rosyjsku sprawił, że Dolohov wyraźnie poczuła się swobodniej.
– Złotą nić, pudrowe cukierki i broszurę baletową, którą turyści czytali w pociągu do Moskwy – wyjawiła, z nutą rozbawienia tańczącą na słowach. Instynktowne, proste, dziecięco rozczulające – postawiła na szczerość, sięgając po filiżankę z przyjemnie ciepłym napojem.
– Petersburg, zwłaszcza zimą.
Tatiana Dolohov
Tatiana Dolohov
Zawód : emigrantka, pozowana dama
Wiek : lat 24
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
wanderess, one night stand
don't belong to no city,
don't belong to no man
I'm the violence in the pouring rain
OPCM : 17
UROKI : 16 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 7 +3
ZWINNOŚĆ : 7
SPRAWNOŚĆ : 8
Genetyka : Czarownica

Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t8945-tatiana-dolohov#267430 https://www.morsmordre.net/t8948-ivan#267594 https://www.morsmordre.net/f312-smiertelny-nokturn-9 https://www.morsmordre.net/t9019-skrytka-bankowa-2104#271324 https://www.morsmordre.net/t8959-t-dolohov#267756

Strona 4 z 6 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6  Next

Komnata z akwarium
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach