Pokój Lyanny
Strona 2 z 2 • 1, 2
AutorWiadomość
First topic message reminder :
Pokój Lyanny
Znajduje się na piętrze, a jego okna wychodzą na ogród na tyłach domu. Nie jest zbyt duży, ale to pomieszczenie w którym Lyanna najmocniej zaznaczyła swą obecność. Poza łóżkiem, biurkiem i szafą na ubrania znajduje się tu też niewielka toaletka z lustrem, regał z ulubionymi książkami kobiety oraz kilka interesujących przedmiotów. Zwykle jest tu dość chłodno.
Tak wyglądało jej dotychczasowe życie. Aspirowała do lepszych, gardziła gorszymi, nie miała przyjaciół (ale wolała nie mieć ich wcale niż szukać ich wśród motłochu) i przemierzała ścieżki życia samotnie. W którymś momencie na krótko jej ścieżka splotła się z tą Theo, ale to była ułuda, oszukiwanie samej siebie, bo finalnie i tak została porzucona za swą krew. Musiała szybko stać się niezależna, pragmatyczna i interesowna, kierowała się swoim dobrem i od czasu zawodu, który przysporzył jej Theo, nie przywiązywała się do nikogo, wiedząc, że ludzie zawodzą, pojawiają się i znikają, ale nikt nie znalazł w jej życiu miejsca na dłużej. Może poza rycerzami Walpurgii, z którymi musiała mieć styczność i współpracować, ale i wśród nich nie miała prawdziwych przyjaciół, bo przez bardzo długi czas była tą gorszą i mniej wartościową w ich szeregach, jednym z bardzo nielicznych mieszańców wśród czystokrwistych i szlachetnych czarodziejów. Ale to była przeszłość, choć czystość krwi też nie mogła nagle zyskać jej przyjaciół, bo Lyanna… nie potrafiła i nie chciała ich szukać, nauczona już samotności. A to, że znalazła te dokumenty, było kwestią szczęśliwego przypadku. Ojciec ukrył je, ale nie zdążył jej nic powiedzieć, bo zginął kilka dni po ich otrzymaniu i sekret poznała niechcący sama, porządkując biurko w ojcowskim gabinecie. Od tamtego momentu zaczęło się dla niej nowe życie, w którym nie mogło już być miejsca na tą starą, zakompleksioną na tle pochodzenia Lyannę półkrwi. Nowa Lyanna musiała być ulepiona z twardszej gliny, gotowa na to, co miała przynieść przyszłość, tym bardziej że walka o czysty świat jeszcze się nie skończyła, szlamy i ich miłośnicy wciąż nie uznali swojej porażki i działali prawdziwym czarodziejom na nerwy.
Skinęła głową z zadowoleniem. Cóż, Lyanna zapewne nie potrafiłaby bawić się w takie podchody choćby z tego względu, że nie mając absolutnie żadnej wiedzy o świecie mugolek nie potrafiłaby wzbudzić ich zaufania. Sam śliczny i niewinny wygląd to trochę za mało na dłuższą maskaradę. Poza tym brzydziłaby ją konieczność spoufalania się z nimi, prościej było chyba schwytać je z użyciem kilku zaklęć, po których ich słabe organizmy staną się bezbronne.
- Zatem poszukamy jakiegoś miejsca, gdzie nie będą w dużej grupie – rzekła. Poza tym w jej mniemaniu poszukiwanie ofiary polegało na szukaniu kogoś samotnego, komu nikt nie stanie w obronie. Samotna mugolka z pewnością była bezbronną istotą, przynajmniej w starciu z magią, co czyniłoby ją łatwą ofiarą.
Wren skończyła smarować jej twarz, dopełniając makabrycznego obrazu. Uniosła lekko brwi, kiedy Chang kazała jej się położyć, ale zrobiła to bez szemrania, układając się wygodnie na plecach i przymykając oczy. Leżała niemal nieruchomo, i gdyby tak mieszkała z kimś i ten ktoś nagle by tu wszedł, niewątpliwie bardzo by się wystraszył. Ale mieszkała sama i nikt poza Wren nie mógł jej teraz zobaczyć.
Słyszała ciche szelesty, kiedy kobieta poszła po wodę, a następnie wróciła. Zabini relaksowała się, oddychając spokojnie i widząc tylko ciemność zamkniętych powiek. Gdy nadszedł czas, zasychająca na jej twarzy krew została zmyta subtelnymi pociągnięciami wilgotnej szmatki. Lyanna poddawała się temu równie cierpliwie co wcześniej nakładaniu krwi, nie mówiąc już nic, najważniejsze kwestie zostały poruszone wcześniej, teraz pozostawało oczekiwanie na rezultaty nietypowego zabiegu.
Gdy krew została zmyta, a jej twarz osuszona, wstała z łóżka i zbliżyła się do lustra, spoglądając na swoją twarz wolną już od warstewki krwi. Może to gra wyobraźni, a może naprawdę tak było, ale jej oblicze wydawało się jeszcze gładsze i piękniejsze niż przed zabiegiem. Gdyby tak uzupełnić ten wygląd o odpowiednią oprawę w postaci czarnej sukni, efekt z pewnością byłby jeszcze bardziej porażający, ale i tak była zadowolona. A jeśli przy regularnym stosowaniu miałaby wyglądać jeszcze lepiej, to z pewnością było warto mieć pod ręką zapas krwi nie tylko do klątw, ale i do pielęgnacji urody.
- Wygląda dobrze – powiedziała; oczywiście nie rozpływała się z zachwytu jak trzpiotowate, głupiutkie panienki. Jej zadowolenie było wyrażone w prostych, lakonicznych słowach i w lekkim uśmiechu zaznaczającym się na pełnych wargach. Nie musiała wyrażać zachwytu w typowo dziewczęcy i nie pasujący jej sposób, w jej mniemaniu jej reakcja była wystarczająca, bo rzeczywiście zadowolona była i warto było zaprosić tu dziś Chang.
Już po wszystkim, także po omówieniu ostatnich istotnych kwestii, odprowadziła kobietę z powrotem do drzwi, a następnie mogła udać się na spoczynek.
| zt. x 2
Skinęła głową z zadowoleniem. Cóż, Lyanna zapewne nie potrafiłaby bawić się w takie podchody choćby z tego względu, że nie mając absolutnie żadnej wiedzy o świecie mugolek nie potrafiłaby wzbudzić ich zaufania. Sam śliczny i niewinny wygląd to trochę za mało na dłuższą maskaradę. Poza tym brzydziłaby ją konieczność spoufalania się z nimi, prościej było chyba schwytać je z użyciem kilku zaklęć, po których ich słabe organizmy staną się bezbronne.
- Zatem poszukamy jakiegoś miejsca, gdzie nie będą w dużej grupie – rzekła. Poza tym w jej mniemaniu poszukiwanie ofiary polegało na szukaniu kogoś samotnego, komu nikt nie stanie w obronie. Samotna mugolka z pewnością była bezbronną istotą, przynajmniej w starciu z magią, co czyniłoby ją łatwą ofiarą.
Wren skończyła smarować jej twarz, dopełniając makabrycznego obrazu. Uniosła lekko brwi, kiedy Chang kazała jej się położyć, ale zrobiła to bez szemrania, układając się wygodnie na plecach i przymykając oczy. Leżała niemal nieruchomo, i gdyby tak mieszkała z kimś i ten ktoś nagle by tu wszedł, niewątpliwie bardzo by się wystraszył. Ale mieszkała sama i nikt poza Wren nie mógł jej teraz zobaczyć.
Słyszała ciche szelesty, kiedy kobieta poszła po wodę, a następnie wróciła. Zabini relaksowała się, oddychając spokojnie i widząc tylko ciemność zamkniętych powiek. Gdy nadszedł czas, zasychająca na jej twarzy krew została zmyta subtelnymi pociągnięciami wilgotnej szmatki. Lyanna poddawała się temu równie cierpliwie co wcześniej nakładaniu krwi, nie mówiąc już nic, najważniejsze kwestie zostały poruszone wcześniej, teraz pozostawało oczekiwanie na rezultaty nietypowego zabiegu.
Gdy krew została zmyta, a jej twarz osuszona, wstała z łóżka i zbliżyła się do lustra, spoglądając na swoją twarz wolną już od warstewki krwi. Może to gra wyobraźni, a może naprawdę tak było, ale jej oblicze wydawało się jeszcze gładsze i piękniejsze niż przed zabiegiem. Gdyby tak uzupełnić ten wygląd o odpowiednią oprawę w postaci czarnej sukni, efekt z pewnością byłby jeszcze bardziej porażający, ale i tak była zadowolona. A jeśli przy regularnym stosowaniu miałaby wyglądać jeszcze lepiej, to z pewnością było warto mieć pod ręką zapas krwi nie tylko do klątw, ale i do pielęgnacji urody.
- Wygląda dobrze – powiedziała; oczywiście nie rozpływała się z zachwytu jak trzpiotowate, głupiutkie panienki. Jej zadowolenie było wyrażone w prostych, lakonicznych słowach i w lekkim uśmiechu zaznaczającym się na pełnych wargach. Nie musiała wyrażać zachwytu w typowo dziewczęcy i nie pasujący jej sposób, w jej mniemaniu jej reakcja była wystarczająca, bo rzeczywiście zadowolona była i warto było zaprosić tu dziś Chang.
Już po wszystkim, także po omówieniu ostatnich istotnych kwestii, odprowadziła kobietę z powrotem do drzwi, a następnie mogła udać się na spoczynek.
| zt. x 2
Strona 2 z 2 • 1, 2
Pokój Lyanny
Szybka odpowiedź