Morsmordre :: Nieaktywni :: Powiązania
good guy ernie
Strona 1 z 2 • 1, 2
AutorWiadomość
Ernest Wirgiliusz Prang, czarodziej o krwi czystej niczym kryształowa łza płynąca z oka poruszonej jego muzyką szlachcianki. Człowiek genialny, twórca, polityk, filantrop, pięciokrotny zdobywca zaszczytnego tytułu Najbardziej Czarującego Uśmiechu przyznawanego przez tygodnik Czarownica w latach 1940, 1962 i 1954, auror oraz łamacz klątw, syn najlepszego ojca na świecie, poszukiwacz przygód i towarzystwa zacnych niewiast, była gwiazda quidditcha, CP chciałby nim być, a Batka chciałaby z nim być, wolontariusz, ratownik małych kaczuszek, nie trzyma małych psidwaczków w piwnicy — bardzo wątpi by w ogóle miał jakąkolwiek piwnicę, ojciec, mąż, kochanek, kuzyn. Ogólnie rzecz biorąc złoty człowiek. Ale to jest tylko bullshit, więc radzę po prostu przeczytać kartę -> o, tutaj
▲ W przyszłości będę super, teraz też jestem super. A to, że czasem podczas jazdy wrzeszczę: `NA WSZYSTKIE JAJA HIPOGRYFA! STRACIŁEM KONTROLĘ` oznacza tylko, iż wszystko jest całkowicie w porządeczku i nie trzeba się niczym martwić (tylko trzeba się o wiele mocniej siedzeń trzymać). Proszę mi zaufać, wiem co robię. Zazwyczaj. Tak mi się wydaje. Ładna pogoda?
▲ W szkole miałem aż trzy dziewczyny (można śmiało zazdrościć!). Jedną, bo mi kazała. Z drugą się nawet lubiliśmy i było fajne, a z trzecią przegrałem zakład o totalną pierdołę. Tak czy inaczej, może to byłaś akurat ty? Hmmm? Mmm?
▲ Możecie mówić co chcecie dranie, ale moje piosenki są super i podbije nimi świat. Albo chociaż zarobię na ognistą, grając pod mostem.
▲ Nikogo jeszcze nie przejechałem, tak też spokojnie — wszystkie babcie są bezpieczne!
Ja na pewno często korzystam z usług Błędnego Rycerza! Bo mam mugolskie korzenie i dlatego zdarza mi się wybywać do niemagicznego świata - Błędny Rycerz na pewno jest wtedy niezastąpiony Przez te wszystkie liczne podróże udało mi się z tobą trochę zaznajomić (zresztą wydaje mi się, że oboje nie mamy problemów z zawieraniem nowych znajomości) i mogę nawet siadać na honorowym miejscu obok kierowcy mogę nawet coraz bardziej ufać twoim umiejętnościom kierowania tym pojazdem i już nie modlę się do wszystkich znanych mi bogów, ale pewnie wciąż czuję się trochę nieswojo gdy ostro hamujesz albo wciskasz się w przeciasną uliczkę Często przynoszę ci lody (wszystkich nimi obdarowuję, ale pewnie trochę się stresuje, gdy zaczynasz je jeść jadąc), rozmawiamy na tematy błahe i trochę mniej, z cierpliwością wysłuchuję twoich piosenek i próbuję dać opinię chociaż kompletnie się na tym nie znam. Pewnie nigdy nie widzieliśmy się poza Błędnym Rycerzem, więc wydaje mi się, że jesteś przyczepiony do siedzenia Zaklęciem Trwałego Przylepca, ale to nic. :drink:
not a perfect soldier
but a good man
but a good man
Florean Fortescue
Zawód : właściciel lodziarni
Wiek : 29
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Pijemy z czary istnienia
Z zamkniętymi oczami,
Złote skropiwszy jej brzegi
Własnymi gorzkimi łzami.
Z zamkniętymi oczami,
Złote skropiwszy jej brzegi
Własnymi gorzkimi łzami.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
Ernie, mordo ty moja! Ja tu widzę podwaliny nawet na jakąś przyjaźń! Obydwoje zasilaliśmy szeregi najzacniejszego domu w Hogwarcie, domu szlachetnego i legendarnie odważnego Godryka Gryffindora! Nie wiem czy Tiara nie była pijana przy przydzielaniu, ale czerwone krawaty okazały się całkiem fajne, co nie? Rok różnicy to nie różnica żadna, pewnie się nawet modliłem żebyś pewnego roku nie zdał egzaminów i wtedy byśmy wspólnie kończyli szkołę. Pewnie nawet działałem w tym kierunku (eeee tam, przesadzasz Ern, na bank zdasz jutro te durne eliksiry, ty nie zdasz? dawaj jeszcze po jednym... - i waliliśmy Pięść Hagrida do rana, a ty później i tak zaliczałeś, cholera), ale nie musisz zdawać sobie z tego sprawy, a wszelkie niepowodzenia po prostu zawsze zwalaliśmy na jakieś pechowe klątwy co wiszą trochę nade mną i trochę nad tobą, bo niezaprzeczalnie obydwoje jesteśmy pechowcami. Czy nie lepiej jednak być urodzonym pod nieszczęśliwą gwiazdą w duecie niż samemu? No właśnie! Mamy duszę artystów, chociaż ty lepiej odnajdujesz się w dźwiękach niż obrazach, ale to nawet lepiej - tworzyliśmy niegdyś tę mniej lub bardziej awangardową parę Hogwartu; czarujące uśmiechy, twoje poetyckie teksty, palce biegnące po strunach i anielski głos może i nie przyciągały tyle kobiet co moje "namaluję cię jak jedną ze swoich francuskich dziewcząt", ale jeśli któraś wpadła ci w oko to miałeś pewność, że ja nawet nie spojrzę w jej stronę i vice versa. Uroniłem łzę kiedy opuszczałeś szkolne mury beze mnie, pewnie nawet trochę listów słaliśmy do siebie podczas wakacji i wiedziałeś, że zawsze jesteś mile widziany w domu mojej matki, ba! Wciąż jesteś! Ona naprawdę cię lubi, przyjacielu! Z czasem obydwoje zaczęliśmy podróżować - ty za kółkiem, ja na głębokich wodach, ale zapewniam cię, że zaraz po statkach to Błędny Rycerz jest moim ulubionym środkiem transportu i naprawdę bardzo często z niego korzystam. Jeśli kiedykolwiek twoja pechowa gwiazda zalśni zbyt mocno, to wiesz gdzie mnie szukać i ja również nie wstydzę się prosić cię o pomoc, a ostatni kieliszek Ognistej rozlałbym na pół, żebyś i ty mógł zwilżyć wargi. To już niemałe poświęcenie z mojej strony, chłopie!
Przybywam, nadchodzę, już do was pędzę
Floreanie, moja ty ulubiona lodowa chrupeczko (jakkolwiek specyficznie to nie brzmi!). Lubię utrzymywać, że nie mam pamięci do twarzy, imion oraz ważnych dat, tylko ładne kształty obłoczków pamiętam, bo smok na jednorożcu walczący z jeżem to jest już coś (innych ładnych kształtów nie należy pamiętać, tylko doceniać. Ciut milcząco, bo inaczej się burzą. Te kształty znaczy się i cała reszta do nich przynależąca). Ale ciebie zapamiętałem, może przez ten imponujący nos, a może przez fakt, że co kursowałem, to ty zajmowałeś miejsca z przodu i nie krzyczałeś. Śmiertelna bladość podszyta zielenią to naturalny odcień cery w tym moim autobusowym świetle, więc nie zwracałem na nią uwagi podobnie jak na ciche modły. Do mnie zawsze warto się modlić! Niemniej, pamiętałem, kiedyś tam zagadałem i tak oto zostałeś moim autobusowym kumplem — możemy rozmawiać na wszystkie tematy, bo ja się nie krępuję wcale. Mogę ci podrzucać jakieś ciekawe piosenki, zarówno mugolskie, jak i magiczne, śpiewać na głos oraz zachęcać do duetów. Pewnie jak konduktor jakmutamjejimbyło cię widzi, to przewraca tylko oczami i wraca do czytania gazety gdzie indziej, bo jego miejscówka przypada wtedy tobie. Ot, taka niepisana zasada w nagrodę za brak wyp...za stuprocentową frekwencję, czy coś tam coś tam. Trochę pewnie mi głupio zaczepiać cię, jak migam na Pokątnej — bo wbrew pozorom, Błędny to nie całe moje życie! - bo u mnie bieda i w ogóle, to nie będę do twojego sklepiku wbijał, ale jak natrafimy na siebie kiedyś w jakiejś knajpce to postawie ci ognistą. Ale tylko raz, bo bieda a nikt mi napiwków nie daje. Dranie
Johnatan pędzące gacie Bojczuk! Zawsze wiedziałem, że w twoich oczach czai się urok osobisty oraz porywczość, którą równoważyłem swoją cudownie flegmatyczną osobą. Byłeś mi jak brat, tylko taki lepszy — bo nie uciekłeś, a to się w moim małym Ernowym świecie ceni bardziej niż bardzo. Mogłeś być mi nawet jak siostra, tylko bez możliwości zaciążenia, kiedy to panny pojawiały się gotowe rzucać w ciebie urokami, ciężkimi rzeczami, albo bielizną, gdy tylko dowiedziały się, że lubisz obdarzać swą miłością i nie ograniczasz się tylko do jednego odbiorcy. Znaczy odbiorczyni, ale jak ty ten tego to mi wsio rybka, udam, że nie pamiętam. Często tak robię. No więc byłeś mi jak siostra, ale z lepszymi włosami, jak panienki chciały cię bić, to wkraczałem ja — ten uroczy, ten miły chłopaczek. I totalnie ratowałem ci tym samym skórę, ale nie liczę ci tego, bo ty jakimś cudem zawsze ratowałeś mnie butelką. I wierzyłeś we mnie! Bo oczywiste, że zdam wszystko! Ale nie zaliczę, bo ja do wszystkiego podchodzę z uczuciem oraz odpowiednio długą grą wstępną. Byliśmy cudowni, charyzmatyczni, uzdolnieni i trochę nietrzeźwi, lecz raz się żyje! Nasz kontakt się nie urwał, chociaż wybyłeś i cię nie było, ale potem wróciłeś i to było tak jakbyś wtedy był, gdy cię nie było. I jest super. Lubie dzielić się z tobą anegdotkami o pasażerach, opisami ładnych pasażerek oraz tekścikami, jakie mogłyby na nie zadziałać, bo ze mnie jest miły człek! I ty jeden ufasz mi, jak prowadzę. To musi być przyjaźń aż po grób. Pytanie tylko do kogo będzie należał ten grób, bo na pewno nie do nas, tak też trzymaj w pogotowiu łopatę
A twoją matkę też lubię! W taki stosowny, szacunku pełen sposób! Także super by było, jakby to ona okazała się psiapsi mojej mamy, dzięki czemu znalibyśmy się od początku i moglibyśmy wspólnie wakacje spędzać z błogosławieństwem rodzicielek oraz przekleństwem ojców tych wszystkich wakacyjnych kobietek!
(Ernowe gadanie jak potłuczony jest działaniem celowym, proszę oszczędzać swoje czoła i nie uderzać w nie dłonią, czy najbliższym ciężkim przedmiotem ❤ )
Nie przepadam za Błędnym Rycerzem - od jazdy w nim jest mi niedobrze, na pewno przez Ciebie, jeździsz jak wariat Dlatego i tylko dlatego zwykle wybieram miotłę. Nie byłam i nigdy nie będę Twoją dziewczyną, po pierwsze dlatego, że nigdy bym Ci nie kazała, po drugie dlatego, że bym nie chciała, a po trzecie nigdy nie założyłabym się z Tobą o coś tak idiotycznego - prędzej żądałabym w ramach rewanżu polerowania mioteł gryfonom przed każdym meczem, przyglądałabym się temu z radością. Z tych Twoich dziewczyn w szkole na pewno się śmiałam, przewracałam oczami, wielki cassanova o bujnej czuprynie i przyciągających, błękitnych oczach - ale nie jesteś typowym Gryfonem, nie stawałeś w obronie słabszych, byłeś trudny do rozszyfrowania, zbyt tajemniczy. Nie zwabi mnie twój czarujący uśmiech i ładne słowa. Na pewno chciałam Cię rozgryźć, byłam podejrzliwa i sądziłam, że niezłe z Ciebie ziółko i z Tobą tylko same kłopoty (nie to, że to ze mną zazwyczaj są same kłopoty), może nawet uważałam Cię za ukrytą ślizgońską opcję, paskudnego szpiega tych gumochłonów. Często wpadałam w tarapaty i na szlabany, podejrzewam, że moglibyśmy się na którymś spotkać. Może trochę Ci dogryzałam - nie jestem taka miła na jaką wyglądam, czasem potrafię być wredna i opryskliwa. Widziałabym tu słodkogorzką znajomość, nie określoną do końca, niejednoznaczną. Nie wiem czy Cię lubię, czy mnie po prostu denerwujesz, sprawdźmy się na fabule
Here stands a man
With a bullet in his clenched right hand
Don't push him, son
For he's got the power to crush this land
Oh hear, hear him cry, boy
AAAAA! no i przecudownie! spędzaliśmy więc razem wakacje w najbardziej urokliwej wiosce i założę się, że Bibury nie ma przed nami tajemnic! wszystkie okoliczne lasy, łąki, bagna, pola, nieużytki i w ogóle wszystko, wszystko znamy jak własne kieszenie (albo nawet lepiej, bo mnie się czasem wydaje, że jednak więcej powinienem mieć szmalu, a tu tylko jakiś marny knut ). po prostu nic dodać, nic ująć i cóż... chyba trzeba będzie się spotkać niebawem gdzieś na fabule :drink:
Eh, co ja mam z tobą zrobić kuleczko o jakimś imieniu na H? Nigdy nie chciałem, żebyś była moją dziewczyną i nie wiem, czy bym teraz chciał i to nie dlatego, że krytykujesz moją poprawną pod każdym względem jazdę. Mogłaś się ze mnie śmiać, przewracać oczami, krytykować — ja z początku mogłem się tylko dziwić. Bo wcale tak bardzo nie różniłaś się od Ślizgonów, a posiadanie mugolskiej matki nie było dla ciebie żadnym usprawiedliwieniem. W swojej małej głowie stworzyłaś sobie obraz idealnego Gryfona, takiego, który będzie pędzić na złamanie karku, byleby tylko pomagać słabszym, który mógłby — ale to też tak niekoniecznie — wpadać przez to w kłopoty, lecz to nic, bo to przecież w słusznej sprawie (choć ja nigdy nie twierdziłem, by słusznie było tracić punkty ciężko zbierane przez osoby z naszego domu). Wszelkie odstępstwa traktowałaś z podejrzliwością oraz niechęcią, wyzłośliwiałaś się ponad miarę, czując przedziwną wyższość nad innymi. A może tylko nade mną? Byłaś też rozpieszczona, dwóch braci gotowych bronić cię za wszelką cenę, rodziców też miałaś pewnie cudownych — ale to dobrze, bo każdy zasługuje, by mieć dobrą wspierającą się rodzinę. To tylko jednak dopełniało niezbyt miły obraz w moich oczach, nie komentowałem jednak tego, nie byłem też wobec ciebie opryskliwy, bo to, co widziałem nie musiało być całkowicie prawdą. Nigdy też nie marnowałem na ciebie ładnych słów, acz nie byłem wobec ciebie nieuprzejmy, wbrew pozorom kobiety traktowałem z szacunkiem. Z czasem tylko postanowiłem o tobie zapomnieć, dlatego też, jeśli dochodziło do jakiejś konfrontacji, wtedy to byłaś nazywana Harleen, Harriet, Hazel, a nawet raz Hermenegildą. Mogliśmy się spotkać z raz na szlabanie, bo czasem balowanie z Bojczukiem nie przynosiło dobrych efektów, ale wtedy twoje próby bycia kąśliwą spotykały się z grubym murem cierpliwości oraz flegmatycznego spokoju. Do teraz nie wiem, czy cię lubię, czy też jesteś mi obojętna. Mam tylko nadzieję, że dobrze ci się żyje. Nie widzę żadnej słodyczy w tej znajomości, ale myślę, że o tym możemy się przekonać tylko na fabule
Pędzące gacie, z pewnością musimy się niebawem spotkać, bo jak to tak nie spotykać się wcale. Bądź przykładnym niby bratem i pokaż światu, że ja wcale nie przyssałem się do Błędnego na stałe
Pędzące gacie, z pewnością musimy się niebawem spotkać, bo jak to tak nie spotykać się wcale. Bądź przykładnym niby bratem i pokaż światu, że ja wcale nie przyssałem się do Błędnego na stałe
siema Ernie!
Kochamy się czy nie?
Kochamy się czy nie?
The Devil whispered in my ear, you are not strong enough to withstand the Storm. Today I whispered in the Devil's ear,
I am the Storm.
Justine Tonks
Zawód : auror, rebeliant
Wiek : 29
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Panna
The gods will always smile on brave women.
Like the valkyries, those furies who men fear and desire.
Like the valkyries, those furies who men fear and desire.
OPCM : 58 +2
UROKI : 36 +6
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 7 +3
TRANSMUTACJA : 6
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 15
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Metamorfomag
Zakon Feniksa
Nie sądzę, żebyśmy mogli się kochać. Jestem mężczyzną raczej nieśmiałym i tak bez kilku randek oraz kwiatów, to tak nie bardzo. Łatwy też — aż tak — nie jestem, więc chyba rozumiesz, prawda? Ale Just, ty nigdy nie byłaś dla mnie just, moja ty droga kolorowa ptaszyno. Bo pełno cię było wszędzie, zwłaszcza pośród Gryfonów i czasem się obawiałem, że jak szafę otworzę, to ty stamtąd z wrzaskiem wyskoczysz, a moje biedne serce tego nie wytrzyma. Nie wiem, kiedy się poznaliśmy. Naprawdę. Sądzę, że to przyszło naturalnie, ot mijaliśmy się, zamieniliśmy kilka słów, bo chciałaś żebym wyciągnął jakmutambyło z pokoju wspólnego i jakoś tak wyszło. Prawdopodobnie widziałem, jak smętnie suniesz spojrzeniem za jakąś swoją miłostką, wtedy też w milczeniu rzuciłem ci czekoladową żabę na pocieszenie, bo po co tak się smucić i marszczyć. Nie wiem, czy wtedy zaczęłaś bardziej zwracać na mnie uwagę, zagadywać, wspominać o mugolskim świecie, do którego częściowo należałem, ale się z tym nie obnosiłem — tylko wyznałem z raz, że muzyka mugolska jest super i totalnie poszedłbym na jakiś koncert. Nie broniłem cię nigdy przed prześladowaniami, nie odwracałem jednak nigdy wzroku, gdy takie sytuacje miały miejsce. Bo Just, to była twoja walka i to ty musiałaś nauczyć się sama siebie bronić (ja nigdy się tego nie nauczyłem, więc moje siniaki na początku roku tłumaczyłem wzruszaniem ramion), plus zawsze byłem zdania, że jesteś stworzona do łamania nosów. Nie wiem, czy chcesz się ze mną wciąż przyjaźnić, nie wiem nawet, czy wtedy to też była przyjaźń, czy też pozytywna znajomość. Ale ja cię pamiętam Tonks, pamiętam i mrugam wesoło na twój widok, jeśli tylko witasz w Błędnym.
Tylko rok różnicy, domy co prawda inne, ale też coś chcę . Sophia za czasów szkolnych często pakowała się w tarapaty i była stałą bywalczynią szlabanów. Jako chłopczyca nie była jednak żadnym materiałem na którąś z dziewczyn Erniego - bo zwyczajnie nie obchodziły jej głupawe miłostki i chodzenie z kimkolwiek, wolała grać w quidditcha i się pojedynkować niż wodzić wzrokiem za chłopcami i częściej się podśmiewała z takich dziewczyn niż brała z nich przykład. Raczej traktowała kolegów jako kumpli. Może poznali się kiedyś na jakimś szlabanie lub w innych tego typu okolicznościach?
A w dorosłości Sophia teraz najczęściej korzysta z miotły, ale pewnie czasem zdarza jej się wsiąść do Błędnego Rycerza, poza tym też trochę interesuje się światem mugoli.
A z Lyanną widzę materiał na jakiś potencjalny hejt z czasów nauki, bo on Gryfon, ona Ślizgonka, ten sam rok... Na pewno część zajęć mieli wspólnie! Może kiedyś za jakieś przewinienie usadzono ich razem np. na eliksirach i Ernie zepsuł efekty jej pracy, co zaogniło młodzieńczy konflikt?
A w dorosłości Sophia teraz najczęściej korzysta z miotły, ale pewnie czasem zdarza jej się wsiąść do Błędnego Rycerza, poza tym też trochę interesuje się światem mugoli.
A z Lyanną widzę materiał na jakiś potencjalny hejt z czasów nauki, bo on Gryfon, ona Ślizgonka, ten sam rok... Na pewno część zajęć mieli wspólnie! Może kiedyś za jakieś przewinienie usadzono ich razem np. na eliksirach i Ernie zepsuł efekty jej pracy, co zaogniło młodzieńczy konflikt?
Never fear
shadows, for
shadows only
mean there is
a light shining
somewhere near by.
shadows, for
shadows only
mean there is
a light shining
somewhere near by.
Oj Ernie, Ernie, co ja bym tu mogła zaproponować. To wiesz, zależy od tego jak bardzo masz wszystko w głębokim poważaniu - tak sobie myślę, że gdybym miała cię określić kilkoma słowami, to dla mnie byłbyś jednym wielkim wzruszeniem ramion. Jednak obojętność nie wpływa na konkretne relacje, pójdźmy więc albo w jedną, albo w drugą stronę. Ty się nie wychylałeś, ja wręcz przeciwnie, byłam kujonką chcącą zbawić świat o zamiłowaniu do organizacji (najchętniej cudzego) życia. W chłopców nie umiałam i nie umiem nadal, taka ze mnie nieogarnięta Pomka. Nie wiem czy cię irytowałam - jeśli tak, to rzućmy się na wzajemną niechęć. Jeśli lubiłeś moją nadopiekuńczość to postawmy na sympatię. Pewnie ci wtedy przypominałam o zadaniach domowych i opatulałam cię szalikiem, żebyś nie zmarzł przypadkiem. Ostatecznie nasze drogi mogły się przeciąć podczas korepetycji, skoro taka noga z zielarstwa z ciebie była. Wspólne spędzanie czasu sam na sam mogło nas do siebie zbliżyć, chociaż nie musiało. Zależy czy zdarza ci się zwierzać, nawet tak od niechcenia i bez konkretnego powodu. Jeśli nie to raczej nie wyciągałam od ciebie informacji na siłę, za to pewnie ty znasz mnie od podszewki z moich opowiadań - wiesz jaki jest mój ulubiony kolor, ile mam rodzeństwa, że nie umiem tańczyć i przepadam za dyniowo-czekoladowymi babeczkami. Naturalnie mogłeś już zapomnieć, w końcu kto by się interesował takimi pierdołami. To wszystko przy założeniu, że idziemy w sympatię, bo jak nie, to pewnie oboje siedzielibyśmy na tych korkach jak na skazaniu.
Po szkole ty prowadziłeś powiedzmy, że ułożone życie, moje opiewało w różne, niespodziewane zwroty akcji, więc nie wiem czy utrzymywaliśmy kontakt. Jeśli sobie coś zrobiłeś, to może nawet jako stażystka odkażałam ci ranę, ale nie wiem. Ostatnio wyniosłam się do Hogwartu, więc też jakoś lipnie z tym kontaktem. Błędnym Rycerzem zaczęłam podróżować dopiero od czasu majowego wybuchu, dlatego może ustalmy najpierw podstawy, a potem pomyślimy nad resztą
Po szkole ty prowadziłeś powiedzmy, że ułożone życie, moje opiewało w różne, niespodziewane zwroty akcji, więc nie wiem czy utrzymywaliśmy kontakt. Jeśli sobie coś zrobiłeś, to może nawet jako stażystka odkażałam ci ranę, ale nie wiem. Ostatnio wyniosłam się do Hogwartu, więc też jakoś lipnie z tym kontaktem. Błędnym Rycerzem zaczęłam podróżować dopiero od czasu majowego wybuchu, dlatego może ustalmy najpierw podstawy, a potem pomyślimy nad resztą
( i need your teeth )
in me, slow and vicious, to tell me my armor is just skin, bones, only bones
Pomona Vane
Zawód : nauczycielka zielarstwa
Wiek : 26
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Zamężna
ty jesteś tym co księżyc
od dawien dawna znaczył
tobą jest co słońce
kiedykolwiek zaśpiewa
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Ach, żelazna dziewica Carter! Miałem przeczucie, że się tutaj pojawisz i to wcale nie dlatego, że się wcześniej zapowiedziałaś. Wcale a wcale. No może trochę, bo jakoś zawsze twoje słowa brałem za prawdę ostateczną. Może to przez twoje zacięcie oraz stałość poglądów, a może dlatego, że byłaś trochę przerażająca i wolałem nie wytykać twoich potencjalnych błędów, bo wyjątkowo lubiłem swoją twarz. Jest całkiem przystojna przecież, ta twarz moja. Szkoda więc było ją bić oraz krwią kalać. Niemniej zdarzało mi się spędzać czas w twoim towarzystwie, w końcu byłaś przyjaciółką Bojczuka a on mi jak siostra i brat w jednym jest, ale w takiej lepszej wersji więc sama rozumiesz. Nasze spotkanie więc mogło być zainicjowane przez tego hultaja albo faktycznie przez szlaban...ale raczej twój, bo ja byłem zbyt leniwy, żeby takowe często zarabiać. Pewnie sprzątając jakąś klasę, czy czyszcząc nie wiadomo co, przyłapałaś mnie na drzemce, a ja po tym niecnym wybudzeniu postanowiłem ci towarzyszyć w tej męczarni, od czasu do czasu robiąc za soundtrack do twojego wysiłku. Bo pomocny Ernie, jest Erniem całkiem niezbyt pomocnym. Ale za to jakim ładnym
Lyanna zawsze była dla mnie taką małą, zazdrosną złośnicą. Jak inaczej mógłbym wytłumaczyć jej złośliwości oraz nieprzyjemne usposobienie względem swej skromnej osoby, jeśli nie zdołałem zamienić z nią nawet jednego słowa? Mogłem traktować ją niczym małe dziecko, z wyrozumiałością oraz cierpliwością i wzruszałem tylko ramionami, kiedy wrzeszczała na mnie za zepsucie jakiegoś eliksiru (jestem w końcu artystą, a ta konkretna mikstura wyglądała lepiej w malinowym odcieniu, a nie fioletowym. Estetyka ponad wszystko i siła wyższa, rozumiesz?). Kiedy zaś jej krnąbrność przybierała już irytującego wymiaru, pozwoliłem sobie głośno i to w tłumie zwrócić uwagę, że jeśli aż tak jej się podobam, to może zaprosić mnie na randkę, zamiast zachowywać się jak niedojrzała siksa. Po tym czerwona na twarzy przestała się odzywać. Było mi przykro, ale potem przestało, bo jakoś i Lya zniknęła mi w tłumie twarzy. Więc tutaj widzę obojętność, a z jej strony solidną dawkę nienawiści
Pomono, mój ty najmilszy promyczku. Jakże mogłabyś budzić jakąkolwiek irytację, jeśli byłaś jedną z niewielu osób, które nie żądały ode mnie niczego w zamian, a miast tego dawały z siebie wszystko? Jak często musiałaś ratować mnie z zielarstwa albo też przed katarem w chłodne dni, kiedy akurat natykaliśmy się na siebie pośród szkolnych korytarzy? Zbyt często, a ja ku swojemu zażenowaniu mogłem ofiarować ci tylko moje staranie się. Bo nic więcej nie miałem Pomka, ale o tym nie wspominałem nic, a nic. Za to słuchałem o każdej drobnostce ciebie dotyczącej, z przyjemnością poznawałem historię twojej rodziny oraz podrzucałem te twoje zbyt słodkie babeczki, bo jakoś udało mi się ze skrzatami dogadać. Nie należę do osób gotowych się komukolwiek zwierzać, w końcu każdy z nas brodzi po kostki we własnym szambie samotnie, lecz jeśli pytałaś — zawsze odpowiadałem, szczerze i bez oczu zamydlania. I może dlatego część dziewcząt mnie lubiących, ciebie nie lubiła nigdy, bo wystarczyło, że się pojawiałaś, a już byłaś w centrum mojej uwagi. Jakby nikt inny wtedy nie istniał, a przecież nie było w tym nic romantycznego, bo takie dziewczyny jak ty zasługują na wszystko, co najlepsze, więc cię z pewnością nie podrywałem. Moje życie poszkolne opiewało głównie w depresję, lecz ta na bank Gringotta malała z chwilą, gdy dostawałem od ciebie kartkę urodzinową, albo świąteczną. Lub mnie więc proszę, bo brakuje mi szczerej sympatii niezahaczającej o moją super jazdę Błędnym
Lyanna zawsze była dla mnie taką małą, zazdrosną złośnicą. Jak inaczej mógłbym wytłumaczyć jej złośliwości oraz nieprzyjemne usposobienie względem swej skromnej osoby, jeśli nie zdołałem zamienić z nią nawet jednego słowa? Mogłem traktować ją niczym małe dziecko, z wyrozumiałością oraz cierpliwością i wzruszałem tylko ramionami, kiedy wrzeszczała na mnie za zepsucie jakiegoś eliksiru (jestem w końcu artystą, a ta konkretna mikstura wyglądała lepiej w malinowym odcieniu, a nie fioletowym. Estetyka ponad wszystko i siła wyższa, rozumiesz?). Kiedy zaś jej krnąbrność przybierała już irytującego wymiaru, pozwoliłem sobie głośno i to w tłumie zwrócić uwagę, że jeśli aż tak jej się podobam, to może zaprosić mnie na randkę, zamiast zachowywać się jak niedojrzała siksa. Po tym czerwona na twarzy przestała się odzywać. Było mi przykro, ale potem przestało, bo jakoś i Lya zniknęła mi w tłumie twarzy. Więc tutaj widzę obojętność, a z jej strony solidną dawkę nienawiści
Pomono, mój ty najmilszy promyczku. Jakże mogłabyś budzić jakąkolwiek irytację, jeśli byłaś jedną z niewielu osób, które nie żądały ode mnie niczego w zamian, a miast tego dawały z siebie wszystko? Jak często musiałaś ratować mnie z zielarstwa albo też przed katarem w chłodne dni, kiedy akurat natykaliśmy się na siebie pośród szkolnych korytarzy? Zbyt często, a ja ku swojemu zażenowaniu mogłem ofiarować ci tylko moje staranie się. Bo nic więcej nie miałem Pomka, ale o tym nie wspominałem nic, a nic. Za to słuchałem o każdej drobnostce ciebie dotyczącej, z przyjemnością poznawałem historię twojej rodziny oraz podrzucałem te twoje zbyt słodkie babeczki, bo jakoś udało mi się ze skrzatami dogadać. Nie należę do osób gotowych się komukolwiek zwierzać, w końcu każdy z nas brodzi po kostki we własnym szambie samotnie, lecz jeśli pytałaś — zawsze odpowiadałem, szczerze i bez oczu zamydlania. I może dlatego część dziewcząt mnie lubiących, ciebie nie lubiła nigdy, bo wystarczyło, że się pojawiałaś, a już byłaś w centrum mojej uwagi. Jakby nikt inny wtedy nie istniał, a przecież nie było w tym nic romantycznego, bo takie dziewczyny jak ty zasługują na wszystko, co najlepsze, więc cię z pewnością nie podrywałem. Moje życie poszkolne opiewało głównie w depresję, lecz ta na bank Gringotta malała z chwilą, gdy dostawałem od ciebie kartkę urodzinową, albo świąteczną. Lub mnie więc proszę, bo brakuje mi szczerej sympatii niezahaczającej o moją super jazdę Błędnym
Na pewno nie potrzebowałam niczego w zamian, najważniejsze, że nie chorowałeś ani nie oblewałeś zajęć podpytywać coś mogłam, ale tak wiesz, towarzysko, z zainteresowaniem, nie że wścibska byłam. W takim razie dobrze, Ernie, lubię cię i masz karnet na darmowe jedzonko aż po wieczność!! To znaczy, dopóki nie zginę także zawsze jesteś w Hogmeade mile widziany!!
( i need your teeth )
in me, slow and vicious, to tell me my armor is just skin, bones, only bones
Pomona Vane
Zawód : nauczycielka zielarstwa
Wiek : 26
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Zamężna
ty jesteś tym co księżyc
od dawien dawna znaczył
tobą jest co słońce
kiedykolwiek zaśpiewa
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Erniutku drogi, patrz, to jest Frania, zabierz Franię windą do nieba autobusem do West Midlands Bo chociaż raczej nie znaliście się już w szkole (zupełnie nie pasuje na jedną z twoich trzech dziewczyn), to teraz Frania całym sercem i na całe gardło wrzeszcząc, kiedy prawie zderzysz się z jakimś drzewem pokocha przejażdżki Błędnym z tobą za kółkiem. Ciebie trochę też, twoją gitarę i twoje piosenki, które będziesz mógł jej śpiewać nawet trzymając gitarę na przemian z kierownicą, bo jakoś podskórnym przeczuciem zaufa, że się nie rozbijesz z nią na pokładzie. Pośpiewacie razem może nawet, jeśli ją nauczysz. A jak nie piosenek, to kierowania autobusem po godzinach!
Frances Montgomery
Zawód : nauczycielka Zaklęć w Hogwarcie
Wiek : 26
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Panna
Would it be all right
If we just sat and talked for a little while
If in exchange for your time
I give you this smile?
If we just sat and talked for a little while
If in exchange for your time
I give you this smile?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
Nie umieraj mi Promyczku, jesteś moim jedynym dawcą jedzenia, a takich należy kochać i szanować, a jak to tak czynić, jak dawca jedzenia martwym jest?
Franeczko biedroneczko, ciebie do nieba nie zabiorę, bo to by tak jakby przeczyło moim niezwykłym zdolnościom w prowadzeniu pojazdów wszelakich. Ale do West Midlands, czy na koniec świata i jeszcze dalej? Myślę, że jak najbardziej (o ile koniec świata pod wodą nie jest, bo tam nie kursujemy. A szkoda, bo to byłoby totalnie super)! Wiesz biedronko mała w kropki cała, ty lubisz te zaklęcia wszystkie i pragniesz swoją inteligencją oraz talentem pokazać, że całkowicie należysz do magicznego świata. Ale czasem walka bywa męcząca, podobnie jak ciągłe parcie do przodu — pozwól mi więc odkryć przed tobą subtelny czar muzyki, zadedykować sobie jakąś kiepską — bzdura, zdecydowanie fantastyczną — rymowankę, gdy będziesz próbowała wrzeszczeć mi do ucha podczas doskonałego pod każdym względem kursu do wyznaczonego celu, przybić piątkę jak już wymarzoną nauczycielką zostaniesz. Ja totalnie mogę robić to wszystko, nawet rąk od kierownicy nie odrywając. A z czasem mogę ci pokazać, że jak kierowca ze mnie wspaniały, tak i człowiek całkiem przyjemny, o dziwo nieprzyklejony wiecznie do siedzenia. Czy coś
I kochaj mnie i w ogóle wszystko
Franeczko biedroneczko, ciebie do nieba nie zabiorę, bo to by tak jakby przeczyło moim niezwykłym zdolnościom w prowadzeniu pojazdów wszelakich. Ale do West Midlands, czy na koniec świata i jeszcze dalej? Myślę, że jak najbardziej (o ile koniec świata pod wodą nie jest, bo tam nie kursujemy. A szkoda, bo to byłoby totalnie super)! Wiesz biedronko mała w kropki cała, ty lubisz te zaklęcia wszystkie i pragniesz swoją inteligencją oraz talentem pokazać, że całkowicie należysz do magicznego świata. Ale czasem walka bywa męcząca, podobnie jak ciągłe parcie do przodu — pozwól mi więc odkryć przed tobą subtelny czar muzyki, zadedykować sobie jakąś kiepską — bzdura, zdecydowanie fantastyczną — rymowankę, gdy będziesz próbowała wrzeszczeć mi do ucha podczas doskonałego pod każdym względem kursu do wyznaczonego celu, przybić piątkę jak już wymarzoną nauczycielką zostaniesz. Ja totalnie mogę robić to wszystko, nawet rąk od kierownicy nie odrywając. A z czasem mogę ci pokazać, że jak kierowca ze mnie wspaniały, tak i człowiek całkiem przyjemny, o dziwo nieprzyklejony wiecznie do siedzenia. Czy coś
I kochaj mnie i w ogóle wszystko
The risk I took was calculatedBut man, I'm so bad at math...
Strona 1 z 2 • 1, 2
good guy ernie
Szybka odpowiedź
Morsmordre :: Nieaktywni :: Powiązania