Wydarzenia


Ekipa forum
Mała jadalnia
AutorWiadomość
Mała jadalnia [odnośnik]26.08.18 20:14

Mała jadalnia

Skromna jadalnia została usytuowana w zacisznym miejscu zamku, w rogu dziedzińca. Osłonięta kwitnącymi krzewami, zapewnia spokój oraz prywatność, wysokie okiennice szczodrze wpuszczają promienie słoneczne, a lekki wietrzyk zawsze krąży po pomieszczeniu, gdy temperatura wydaje się gościom zbyt wysoka. Służba skrupulatnie uzupełnia mieszki zapachowe oraz bukiety, często komponowane z polnych kwiatów. Pokój cieszy się sporą popularnością wśród Ollivanderów, lubujących się w spokojnych porankach przy filiżance dobrej kawy, lecz trudno trafić tu na tłumy - ponoć za sprawą specjalnego zaklęcia. Jeśli wszystkie miejsca są zajęte, inni zainteresowani tracą ochotę na przebywanie w jadalni.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Mała jadalnia Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Mała jadalnia [odnośnik]25.09.18 18:29
7. lipca
Szum świeżych ploteczek zastępował w tym miejscu poranne ptasie świergoty - tak przynajmniej sprawa miała się z Ulyssesem, który prędko odnalazł sobie azyl na poranną kawę, na te wyjątkowe dni, gdy nie miał ochoty zaszywać się kolejny raz w zaciszu własnej sypialni. Standardowo - nie opuszczał swych komnat bez książki lub dwóch, nie inaczej było również tego poranka. Palce oplotły ciemną okładkę opasłego tomiszcza - kolejny raz numerologicznego, bowiem zagadki z tej dziedziny spędzały ostatnio sen z powiek różdżkarza - a notatki wystawały chaotycznie spomiędzy stronic, udając zakładki, których sens wciąż miał znać tylko Ollivander.
Mała jadalnia miała w sobie coś magicznego, zapewniała spokój, jaki trudno było znaleźć gdziekolwiek poza biblioteką, a nawet ona posiadała swoje minusy. Wbrew pozorom nie każdy z rodu zamieszkującego zamek Lancaster był rannym ptaszkiem, dlatego zazwyczaj Ulysses trafiał na wolne miejsce w zacisznym kącie posiadłości, raz na jakiś czas trafiając na pojedyncze osoby. Wraz z napływem plotek na różne tematy - może był na nie wyczulony, skoro Silverdale było od nich niemalże wolne, więc w nowym domu słyszał je na każdym kroku - do uszu mężczyzny dotarło coś o nieszczęśliwym incydencie lady Fawley, która utknęła w murach Lancaster na całą noc przez kominki oraz inne niefortunne zbiegi okoliczności z transportem. Jeszcze poprzedniego wieczoru wysłał do Cressidy służkę - niestety nie znalazł czasu, by udać się do lady osobiście - proponując kuzynce wspólne śniadanie, właśnie w małej jadalni, gdzie będą mogli porozmawiać spokojnie. Sam, jak miał to w zwyczaju, pojawił się na miejscu wcześniej, zwlekając z jedzeniem w oczekiwaniu na gościa - zamiast tego skupiał się na notatkach, pieczołowicie wyszukując w nich błędów. Był prawie pewien, że gdzieś po drodze je popełnił, dlatego wyniki wyglądały na zafałszowane. Podstawy mógł opanować, ba, miał wrażenie, że może je spokojnie recytować w środku nocy, lecz gdy sprawy się komplikowały, do podstaw dochodziło więcej zawiłości i wątków, wcale nie tak łatwo było się we wszystkim połapać. Z westchnieniem odłożył książkę, zerknąwszy na zegarek. Nie powinien witać gościa z głową z lesie liczb, Cressida miała się zaraz pojawić.


psithurism (n.)
the sound of rustling leaves or wind in the trees
Ulysses Ollivander
Ulysses Ollivander
Zawód : mistrz różdżkarstwa, numerolog, nestor
Wiek : 34
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty

and somehow
the solitude just found me there

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Mała jadalnia Ez2Nklo
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4176-ulysses-francis-ollivander https://www.morsmordre.net/t4228-nebula#86429 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f240-lancashire-lancaster-castle https://www.morsmordre.net/t4227-skrytka-bankowa-nr-1059#86421 https://www.morsmordre.net/t4229-ulysses-francis-ollivander#86432
Re: Mała jadalnia [odnośnik]25.09.18 20:44
Z powodu problemów z jej powrotem do domu Cressida musiała pozostać w zamku Lancaster na noc. Nie miała odwagi ponownie ryzykować przemieszczania się siecią Fiuu, skoro przekonała się, że pogłoski o awariach nie były ani trochę przesadzone. Wczoraj, pragnąc odwiedzić rodzinę matki, ugrzęzła w kominku i miała dużo szczęścia, że wyciągnął ją stamtąd Titus. I że w ogóle trafiła w dobre miejsce, bo kapryśna magia mogła ją rzucić gdziekolwiek.
Dlatego też Cressida zgodziła się, że bezpieczniej odczekać do następnego dnia i dostać się z powrotem do Ambleside w bezpieczniejszy sposób. Babcia użyczyła jej sowy, którą napisała szybko list do męża, uprzedzając go o zaistniałej sytuacji i uspokajając, że nic jej nie jest i wykorzysta ten niefortunny splot wydarzeń, żeby spędzić trochę czasu z dawno nie widzianą babcią Ollivander oraz innymi krewnymi od strony matki. Dostała też małą komnatkę niedaleko kwater babci, gdzie mogła się przespać, wieczór natomiast spędziła właśnie w jej towarzystwie, opowiadając o wszystkim, co działo się ostatnimi czasy w jej życiu, a także oczywiście o dzieciach. Babcia obiecała, że postara się jak najszybciej odwiedzić ją w nowym domu oraz zobaczyć swoje prawnuki.
Wieczorem otrzymała również zaproszenie Ulyssesa na wspólne śniadanie, a jako że dawno nie mieli okazji porozmawiać ze sobą dłużej przyjęła je, prosząc służkę, by przekazała mu wieść, że Cressida zjawi się rankiem w odpowiednim miejscu.
Do rana skrzaty oczyściły jej suknię z sadzy pozostałej po utknięciu w kominie, więc mogła z powrotem ubrać się w swój strój zamiast pożyczać starą suknię po babci, w której wyglądała jak matrona. Wiedziała, którędy dotrzeć do jadalni, w końcu od dzieciństwa była w tej posiadłości wiele razy, wraz z matką odwiedzając Lancaster podczas każdych letnich wakacji, a zanim poszła do szkoły także w inne miesiące.
- Dzień dobry, Ulyssesie – przywitała się z dawno nie widzianym kuzynem, zauważając leżącą obok niego książkę. – Czego się uczyłeś? – zapytała, przyglądając się zapiskom z ciekawością, choć nic z nich nie rozumiała. Numerologia była jej zupełnie obcą dziedziną.
Usiadła przy stole, przygładzając na kolanach materiał sukni. Długie, ciemnorude kosmyki spływały dziś luźno na ramiona i plecy, a bielusieńkie policzki jak zwykle były pokryte piegami. Choć lubiła wizyty u Ollivanderów, miała nadzieję, że dziś uda jej się spokojnie i bezpiecznie wrócić do domu, do dzieci. Choć w sercu była Flintem, jej dzieci przynależały już do Fawleyów.
- Dawno się nie widzieliśmy. Co u ciebie słychać? – zadała może banalne pytanie, ale mogące stanowić punkt wyjścia. Wiele się ostatnio wydarzyło, choć mąż wiele rzeczy przemilczał przed delikatną, wrażliwą małżonką. Nie wątpiła, że Ollivanderowie również zostali poważnie doświadczeni, ostatecznie domem Ulyssesa i jego rodziny nie zawsze był zamek Lancaster. – Wczoraj widziałam się z Titusem i moją babcią. Mam nadzieję, że twoi bliscy również mają się dobrze.


Wszyscy chcą rozumieć malarstwoDlaczego nie próbują zrozumieć śpiewu ptaków?

Cressida Fawley
Cressida Fawley
Zawód : Arystokratka, malarka
Wiek : 22
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
To właśnie jest wspaniałe w malarstwie:
można przywołać coś, co się utraciło i zachować to na zawsze.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Zwierzęcousty

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5557-cressida-fawley-flint https://www.morsmordre.net/t5573-piorko https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f117-cumberland-ambleside-dwor-fawleyow https://www.morsmordre.net/t5581-skrytka-bankowa-nr-1374 https://www.morsmordre.net/t5580-cressida-fawley
Re: Mała jadalnia [odnośnik]26.09.18 17:03
Poprzedni dzień okazał się więc wyjątkowo pracowity dla lokalnych gaduł, trajkotek, pleciuch i szczebiotek, które z ochotą i werwą zadbały, by najnowsze nowinki rozbiegły się na wszystkie strony, a żadna część zamku nie poczuła się zapomniana przez śpiewny szept informacji. W ten sposób wszyscy dowiedzieli się, iż w Lancaster przebywa obecnie lady Fawley, towarzysząc swojej babce, okrutnym żartem kominka oddzielona od własnych dzieci, pozostających w Ambleside, lord Humorek (jak zwykli nazywać jednego ze starszych Ollivanderów, którego humor nigdy nie był adekwatny do sytuacji - nikt przez całe życie nie stwierdził u Humorka żadnych zaburzeń psychicznych, aczkolwiek coś z pewnością było na rzeczy) podczas obiadu zadławił się łzami oraz zbyt ruchliwym kawałkiem wieprzowiny, wyrządzającym szkody na tyle poważne, że opieka uzdrowiciela okazała się konieczna, a Ulysses - któż by się po nim spodziewał? - razem z już nie tak młodą Prewettówną, rozpoczął naukę trollińskiego. Dzień pełen wrażeń. Z drugiej strony - gdyby nie przepływ informacji na najwyższym poziomie, nie miałby pojęcia o wizycie latorośli Flintów.
- Witaj, Cressido - odpowiedział, opuszczając uprzednio wygodne miejsce, by móc odpowiednio przywitać kuzynkę i zaoferować jej krzesło, teraz delikatnie odsunięte. - Numerologia w ostatnim czasie pozwala mi zachować spokój. Co, jak sama wiesz, jest na wagę złota - przyznał, zerkając krótko na książkę oraz notatki. - Bardzo zajmująca dziedzina, nie mam pojęcia, dlaczego zabieram się za nią tak późno - wciąż lepiej niż wcale.
- Dobrze wyglądasz. Dobrze też widzieć to na własne oczy - listy, choć przepadał za tą formą kontaktu, niestety nigdy nie gwarantowały pewności, zaś słowa mogły znacznie odbiegać od rzeczywistości. Mężczyzna, poza wyraźnymi oznakami stałego zmęczenia, malującymi się w delikatnych cieniach pod oczami, również nie wyglądał najgorzej - zresztą, przecież dbał o prezencję każdego ranka, starając się w ten sposób unikać niepotrzebnych pytań. Ostatecznie każdy żył swoimi troskami.
- Wszystko w porządku, dziękuję. Każdy z nas odnalazł się już w Lancaster, matka czuje się zdecydowanie lepiej, ruszyliśmy też z odbudową Silverdale - nie przyznałby się, lecz w tym temacie odczuwał ogromną niecierpliwość. Tęsknota za domem była doprawdy paląca. - Opowiedz mi lepiej, co dzieje się u ciebie, u was - poprosił, znacząco i w miarę dyskretnie stukając widelcem o talerzyk. Ktoś się chyba zapomniał, lecz sytuacja została prędko naprawiona, a stolik po paru chwilach został zastawiony.


psithurism (n.)
the sound of rustling leaves or wind in the trees
Ulysses Ollivander
Ulysses Ollivander
Zawód : mistrz różdżkarstwa, numerolog, nestor
Wiek : 34
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty

and somehow
the solitude just found me there

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Mała jadalnia Ez2Nklo
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4176-ulysses-francis-ollivander https://www.morsmordre.net/t4228-nebula#86429 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f240-lancashire-lancaster-castle https://www.morsmordre.net/t4227-skrytka-bankowa-nr-1059#86421 https://www.morsmordre.net/t4229-ulysses-francis-ollivander#86432
Re: Mała jadalnia [odnośnik]26.09.18 21:04
Cressida podejrzewała, że wieść o jej wyjątkowo niefortunnych okolicznościach przybycia do dworu Ollivanderów szybko dotrze do wszystkich jego mieszkańców. W miejscach takich jak to trudno było o pojawienie się niezauważoną, zwłaszcza że pewnie nie co dzień ktoś grzązł w kominku i wydostawał się z niego upaprany sadzą. Zawstydzona tym wszystkim Cressida spędziła więc większość wczorajszego dnia w komnatach swojej babci i rozmawiały aż do późna, dopóki starsza czarownica nie wygoniła młódki do snu.
Wiedziała, że w Ambleside pozostał jej mąż, jego rodzina oraz inne zaufane osoby zajmujące się na co dzień jej dziećmi. Na tym etapie ich życia jej rola nie odbiegała jeszcze od roli większości szlachcianek, które mniej wdzięczne czynności zrzucały na barki innych, tym bardziej, że mając niespełna dwadzieścia lat nie miała zbyt wielkiego pojęcia o macierzyństwie. Sama głównie siedziała przy dzieciach, czasem grając dla nich ciche melodie na fortepianie lub czytając im, albo po prostu patrząc, jak spały, a przesypiały większość doby. Im będą starsze, tym bardziej będzie obecna w ich życiu, pragnąc wpoić im odpowiednie wartości. Nie musiała więc się bać i szaleć z niepewności po tej nieplanowanej nocy poza domem, choć lekki niepokój wkradał się w jej myśli, kiedy zasypiała, nie zajrzawszy uprzednio do dziecinnej sypialni i nie złożywszy delikatnych pocałunków na czółkach bliźniąt, co było jej codzienną rutyną odkąd je powiła.
Szybko jednak zasnęła, a zaraz potem zastał ją ranek niosący dobiegające zza okna głosy ptaków. Ubrała się i udała na śniadanie do małej jadalni, gdzie oczekiwał ją Ulysses. Cressida mogła odnieść wrażenie, że wyglądał na nieco zmęczonego, ale przywykła już, że ostatnimi czasy wyglądał tak prawie każdy w jej otoczeniu. Ulysses z pewnością miał sporo trosk.
Usiadła przy stole, przyglądając mu się uważnie.
- Zapewne tak, choć mi zawsze jawiła się jako wyjątkowo skomplikowana – zauważyła. Wiedziała jednak że Ulysses miał ciągotki do naukowych dziedzin, podczas gdy Cressidę o wiele bardziej ciągnęło do sztuki, czy aktywności charakterystycznych dla Flintów. Była kobietą, nikt nigdy nie wymagał od niej znajomości tak zaawansowanych i trudnych dziedzin jak numerologia. Wychowywano ją na przyszłą żonę dla jakiegoś lorda. – W obecnym czasie spokój rzeczywiście jest na wagę złota. Rzadko opuszczam dwór, a mąż nie o wszystkim mi mówi, jednak wyczuwam w powietrzu dziwny niepokój, o którym nawet sztuka nie zawsze pozwala zapomnieć.
Uśmiechnęła się lekko, poprawiając zbłąkany kosmyk ciemnorudych włosów.
- Ciebie też dobrze widzieć. – Listy nie mogły zastąpić spotkania twarzą w twarz, ale kiedy była w Beauxbatons, pozostawały główną formą kontaktu z bliskimi pozostałymi w Anglii. Więc przez osiem lat swojej nauki wysłała niezliczoną ilość listów do krewnych, za którymi tęskniła będąc na obczyźnie. – To dobrze. Naprawdę się o was martwiłam, kiedy usłyszałam o Silverdale – dodała; to na pewno był wielki cios, utrata miejsca które było im tak bliskie, tak jak dla Cressidy bliskie było rodzinne Charnwood. Jej matka natomiast wychowała się właśnie w Lancaster i to ten dwór był niegdyś jej domem, choć po latach przywykła już do posiadłości Flintów. – Mam nadzieję, że mimo wszystko czujecie się tu dobrze, macie teraz obok całą rodzinę, która może was wspierać.
Po chwili stolik został zastawiony, więc młódka mogła wziąć swoją porcję śniadania. Zgłodniała.
- U nas wszystko w porządku, na ile można tak powiedzieć. Fawleyowie starają się dbać o mnie i moje dzieci, niczego nam nie brakuje, choć tęsknię za możliwością częstszego odwiedzania swojej rodziny. Ten brak teleportacji wiele utrudnia, a teraz w dodatku okazuje się, że i kominki nie działają jak należy. Pewnie już wiesz, że wczoraj, chcąc was odwiedzić... utknęłam. To było naprawdę straszne! I co gorsza, zupełnie nie rozumiem, dlaczego to wszystko się dzieje. Te anomalie, a teraz to... – mówiła, choć miała wrażenie, że nawet mądry, oczytany Ulysses może nie znać odpowiedzi na te pytania. Czy w ogóle istniał w tym kraju ktoś, kto znał i potrafił coś z tym zrobić?


Wszyscy chcą rozumieć malarstwoDlaczego nie próbują zrozumieć śpiewu ptaków?

Cressida Fawley
Cressida Fawley
Zawód : Arystokratka, malarka
Wiek : 22
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
To właśnie jest wspaniałe w malarstwie:
można przywołać coś, co się utraciło i zachować to na zawsze.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Zwierzęcousty

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5557-cressida-fawley-flint https://www.morsmordre.net/t5573-piorko https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f117-cumberland-ambleside-dwor-fawleyow https://www.morsmordre.net/t5581-skrytka-bankowa-nr-1374 https://www.morsmordre.net/t5580-cressida-fawley
Re: Mała jadalnia [odnośnik]27.09.18 19:44
Zazwyczaj Ollivanderowie zajmowali się własnymi sprawami i niekoniecznie interesowali się gośćmi, jacy przybywali do Lancaster, o ile sami nie mieli się z takowymi widzieć. To głównie martwa część społeczności zamku natrafiała na takie szczegóły i podawała je dalej, przez co faktycznie było wiadomo, kto zjawił się niedawno w progach rezydencji. Nikt też nie winił Cressidy ani nie wytykał jej palcami, wszak nie z jej winy magia wypięła się na czarodziejów również w obszarze komunikacyjnym. Mimo tego dobrze się złożyło, że mogła znaleźć w Lancaster znajomy i komfortowy kąt, by spokojnie przeczekać do następnego dnia, przy okazji spędzając sporo czasu z babką.
- To prawda. Nie należy do najprostszych - niezbite dowody leżały między stronicami księgi. Rozpisywanie numerologicznych zagadek i zawiłości potrafiło zająć długie godziny, a nawet gdy dotarło się do rozwiązania, zaraz pojawiała się jeszcze trudniejsza łamigłówka. Na szczęście Ollivander nie frustrował się prędko i miał odpowiednią cierpliwość do metody prób i błędów, tak jak ponad życie miłował długie rozmyślania - w innym wypadku prawdopodobnie nie zdołałby utrzymać zainteresowania tą sztuką. - Ciężko pozbyć się niepokoju, gdy byle zaklęcie może wyrządzić szkody - nie każdy ograniczał magię do minimum, lecz większość pilnowała się, teraz zastanawiając się kilka razy przed użyciem różdżki. Wyzbycie się odruchów i nawyków nie było proste - sięgnięcie po różdżkę było przecież w wielu sytuacjach automatyczne. - Drugi miesiąc borykamy się z tym problemem, a niepokój nie maleje - prawdopodobnie nie zniknie, dopóki magia nie zostanie ustabilizowana - niestety, póki co wszystko zmierzało w odwrotnym kierunku.
Utrata domu była jednym z największych ciosów, jakie życie wymierzyło w Ulyssesa. Odczuł go wyjątkowo boleśnie, lecz równocześnie nie mógł zaprzeczyć, że tym razem mieli wiele szczęścia - gdyby nie wizja, sprawnie zinterpretowana przez brata, ucierpiałyby zapewne nie tylko mury. Czas mógł mijać, przyzwyczajając różdżkarza do przeszłości, ale zgliszcza śniły się w koszmarach, pozostawiając temat Silverdale w gronie tych najcięższych. Nie miał zamiaru odpuścić, nie pozostawiał dworu samego sobie, gospodarując czas na dopilnowanie odbudowy. Mnóstwo czasu. I środków, które jak się okazało, nie brały się znikąd i nie były wcale garstką galeonów.
- Na szczęście zdołaliśmy przenieść się zawczasu - przytaknął krótko, mimowolnie wbijając wzrok w parującą taflę czarnej herbaty. Zaraz jednak uniósł go, nie dając po sobie poznać dyskomfortu. - Niczego nam tu nie brakuje - choć dom był domem i nic nie mogło go zastąpić. Słuchał kuzynki w skupieniu, przy okazji napełniając talerz, choć jeszcze nie zaczął jeść, pozwalając milczeniu trwać jeszcze chwilę po słowach Cressidy, jedynie kiwając głową na wczorajsze trudności - wiedział.
- Bardzo przykry incydent, jednak całe szczęście, że skończył się szczęśliwie - uważne spojrzenie wyłapało wzrok lady Fawley, jakby chciał sprawdzić, czy na pewno czuje się dobrze. - Wszystko się komplikuje, prawda? - zadał to pytanie w sposób retoryczny, trochę do siebie, trochę do rudowłosej, gładząc kciukiem końcówkę widelca w zastanowieniu, nim chwycił go w dłoń, łapiąc się na tym geście. - Prawdopodobnie będziemy mieli okazję zobaczyć na niebie mnóstwo mioteł, aczkolwiek to niezbyt wygodna forma przemieszczania się. Wciąż nie jesteśmy w najgorszej sytuacji, świstokliki są w zasięgu naszych możliwości. Jeszcze działają - na szczęście.


psithurism (n.)
the sound of rustling leaves or wind in the trees
Ulysses Ollivander
Ulysses Ollivander
Zawód : mistrz różdżkarstwa, numerolog, nestor
Wiek : 34
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty

and somehow
the solitude just found me there

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Mała jadalnia Ez2Nklo
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4176-ulysses-francis-ollivander https://www.morsmordre.net/t4228-nebula#86429 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f240-lancashire-lancaster-castle https://www.morsmordre.net/t4227-skrytka-bankowa-nr-1059#86421 https://www.morsmordre.net/t4229-ulysses-francis-ollivander#86432
Re: Mała jadalnia [odnośnik]28.09.18 13:08
Ulysses zawsze wydawał się Cressidzie bardzo mądry i stateczny. Dorosły. Dzielące ich dwanaście lat nie pozostawało bez znaczenia, kiedy Cressida dopiero poznawała świat, a on zawsze wydawał się taki dojrzały. Trudno też było jej sobie wyobrazić Ulyssesa jako chłopca. Ta różnica była zauważalna nawet teraz, kiedy on był dojrzałym, poukładanym mężczyzną, a ona wciąż młódką. I nie miało w tym momencie znaczenia, że to ona pierwsza wypełniła szlacheckie zobowiązania, wychodząc za mąż i rodząc dzieci. Leander Flint, jako mężczyzna konserwatywny, szybko zadbał o wydanie córki za mąż, nawet jeśli ostatnimi czasy zdawał się żałować, że zgodził się na oddanie cennej flintowskiej krwi Fawleyom. Zapewne było też kwestią czasu, kiedy Ulysses także będzie musiał wypełnić rodowe zobowiązania. Rodzina i tak dała mu dużo swobody, co dla ojca Cressidy byłoby nie do pomyślenia.
Spośród krewnych ze strony Ollivanderów, poza swoją babką najwięcej czasu spędzała z tymi w bliższym sobie wieku, jak z Titusem czy z młodszym bratem Ulyssesa; sam Ulysses teraz, w dorosłości, jawił się Cressidzie jako zapracowany i zajęty, ale ucieszyła się, kiedy postanowił zaprosić ją na wspólne śniadanie.
- Ostatnimi czasy bardzo rzadko używam magii – przyznała. Odkąd zaczęły się anomalie, stopniowo musiała wyzbywać się nawyku używania magii, ryzyko było zbyt duże, sama kilka razy odniosła obrażenia, kiedy się zapomniała i sięgnęła po różdżkę. – Właściwie prawie wcale. Bezpieczniej poprosić o zrobienie czegoś skrzata, niż ryzykować że coś się stanie. – A teraz musiała uważać szczególnie, była przecież matką. Poza tym nigdy nie miała skłonności do ryzyka, zawsze wolała odpuścić i wybrać bezpieczniejszą opcję. Może był to przejaw tchórzostwa, a może po prostu zdrowego rozsądku. – Myślisz, że istnieje ktoś, kto byłby w stanie ustabilizować magię? Cokolwiek ją zaburzyło. Nigdy nawet nie przeszło mi przez myśl, że magii, która towarzyszy czarodziejom od wieków, może się coś stać. Wydawała mi się stała i niezmienną częścią naszego świata.
Tak właśnie było. Więc przekonanie się, że było inaczej, że magia mogła się zbuntować, było dla niej bolesnym ciosem, zwłaszcza że od pierwszego maja trudno było uwolnić się od strachu i obaw, przede wszystkim o dzieci, ale także o siebie, bliskich i przyszłość ich wszystkich. Jednak nikt, kogo pytała, nie wiedział, dlaczego to się stało i jak długo potrwa. Mimo to czaiły się w niej iskierki nadziei, że może mądry Ulysses natrafił na coś w tych swoich zawiłych numerologicznych księgach.
Podejrzewała też, że Ollivanderowie, jako różdżkarze, często stykali się z problemami z magią jako twórcy i sprzedawcy magicznych narzędzi.
- To dobrze – rzekła, także czując ulgę, że Ulysses i jego bliscy nie ucierpieli, że zdążyli przenieść się do Lancaster na czas. Zbyt wiele było wokół tragedii, nie chciałaby dowiedzieć się, że komukolwiek z jej krewnych stało się coś złego.
Zaczęła powoli jeść, popijając herbatą. Jej spojrzenie często jednak zerkało w stronę Ollivandera.
- Nic mi się nie stało, a Titus szybko wyciągnął mnie z kominka i zaprowadził do babci – rzekła. – Tak, niestety. Choć wolałabym, żeby tak nie było. Żeby było tak jak dawniej, jak jeszcze rok temu. – Wolałaby ten spokojny świat bez anomalii i dziejących się na świecie tragedii, bez politycznych zawirowań sprawiających, że rody obierały inne ścieżki, że istniało ryzyko, iż Fawleyowie zbłądzą i oddalą się od wartości reprezentowanych przez Flintów i resztę tradycyjnych rodów (nie mogła jeszcze wiedzieć, że to za kilka tygodni ulegnie zmianie). Jeszcze rok temu wszystko było tak dobrze, dlaczego nie mogło tak być nadal? Wolałaby, żeby jej głównym zmartwieniem nadal była aklimatyzacja w rodzinie męża czy trudy początków macierzyństwa. Niczego tak nie pragnęła jak powrotu spokoju, sielanki i poczucia bezpieczeństwa, kiedy nie musiała się bać, a mogła w spokoju sycić się swoim życiem lady, żony i matki. I niczego nie bała się tak, jak utraty tego wszystkiego, co było dla niej ważne.
- Damom nie wypada latać na miotle – rzekła. Za młodu czasem latała, bo tylko tak mogła lepiej śledzić ptaki i docierać tam, gdzie chciały ją zaprowadzić, ale nie wypadało jej latać na widoku, by zobaczył to ktoś poza ptakami. – Pozostają mi świstokliki oraz poproszenie męża o zakup ateonana. Czekają mnie tygodnie spędzone głównie w murach posiadłości, ale Festiwalu Lata z pewnością nie ominę. Wybierasz się, Ulyssesie? – zapytała z ciekawością. Może gdzieś tam się spotkają?


Wszyscy chcą rozumieć malarstwoDlaczego nie próbują zrozumieć śpiewu ptaków?

Cressida Fawley
Cressida Fawley
Zawód : Arystokratka, malarka
Wiek : 22
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
To właśnie jest wspaniałe w malarstwie:
można przywołać coś, co się utraciło i zachować to na zawsze.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Zwierzęcousty

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5557-cressida-fawley-flint https://www.morsmordre.net/t5573-piorko https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f117-cumberland-ambleside-dwor-fawleyow https://www.morsmordre.net/t5581-skrytka-bankowa-nr-1374 https://www.morsmordre.net/t5580-cressida-fawley
Re: Mała jadalnia [odnośnik]01.11.18 19:17
Te cechy, choć kształtowane indywidualnie przez każdego wychowanka z osobna, były w dużej mierze zasługą rodu - Ollivanderowie, hołdujący wiedzy i nauce, od wczesnego dzieciństwa tworzyli wokół pociech forty z przeróżnych książek, dbali o odpowiednie zagadki i rozwój intelektualny, nie zapominając o wrażliwości na sztukę. Możliwe, że Ulysses potęgował owe wrażenie, będąc człowiekiem nader przenikliwym i lubującym się w czujnej obserwacji ludzi oraz zjawisk. Wiedzę o nich chłonął jak gąbka, dokładając własne rozmyślania, które później - w miarę możliwości - bezwzględnie sprawdzał, mogąc utwierdzać się w przekonaniach lub korygować informacje. Kolekcjonował je, jak filatelista tworząc kolekcję, której największą wartością było posiadanie. Łączyło się to z pewnym spektrum egoizmu - będącego z kolei jednym z powodów zwlekania ze ślubem, choć i tutaj przeszłość nie była dlań najłatwiejsza - poza zbliżającymi się zaręczynami, jedne miał już za sobą, niestety z nienajlepszym finiszem. Zdążył także w swoim krótkim życiu (choć może długim - skoro jeszcze nie spłodził syna, przekraczając magiczną granicę trzydziestki, zjawiskowo wybudzającą wszystkich z zimowego snu, dzięki czemu podnieśli alarm) stracić kandydatkę tuż przed propozycją ożenku - do dziś wspominał ją ciepło, lecz śmierć nie była rzeczą łatwą do przeskoczenia; dołączając w tym wszystkim parę innych panien, z którymi sprawy zdołały się skomplikować nim na dobre się rozpoczęły oraz (nie)istotną rolę prawdziwej miłości, przyświecającej gdzieś od strony lubej o nieodpowiednich korzeniach - miał niesamowitego pecha. Nawet ojciec musiał to przyznać, załamując ręce coraz bardziej z roku na rok. Ich relacje znacznie się przez to ochłodziły, zaś Ulysses był na tyle uparty i skupiony na innych aspektach życia, że konsekwentne ignorowanie wyrzutów wychodziło mu bezbłędnie. Do czasu, który uznał za właściwy.
- Dobrze. Powinnaś unikać ryzyka - przyznał, ciesząc się w duchu, że rozsądek trzyma się Cressidy w tym ciężkim czasie. Różdżki, a raczej przepływająca przez nie moc, choć zawsze niosły ze sobą ogromne możliwości, również zahaczające o czyny wyjątkowo paskudne, teraz stanowiły zagrożenie na naprawdę wysokim poziomie - a przecież każdy czarodziej miał do nich dostęp. - W pojedynkę? Nie - stwierdził krótko, nie pozostawiając sobie czasu na zastanowienie. Miał okazję myśleć nad tym wcześniej, wnioski niestety nie były zbyt wesołe. Próbował rozpisywać nieścisłości za pomocą liczb - z marnymi skutkami, lecz liczył na poprawę, nie poddając się w numerologicznych analizach. Nie był najlepszym pocieszycielem, woląc szczerą odpowiedź, z przyzwyczajenia podając właśnie taką.
- Dobrze, że służył ci pomocą - kiwnął głową, ostatnie zdania pozostawiając w przestrzeni. Każdy, kto nie był stwórcą i podżegaczem obecnych problemów z magią, a może nawet i sprawcy, wolałby powrót do normalności. Jeśli wtedy życie wydawało się skomplikowane, teraz stanowiło kompletny chaos, hasający wesoło wśród niewiadomych i potykający się o nie - wstrząsy zaś wprawiały w drżenie całe wyspy. Do szaleństwa, jak zwykle z idealnym wyczuciem czasu, dołączała chwiejna i niepewna polityka.
- Owszem - zgodził się, lecz było wiele innych osób wychowanych w zupełnie innych zwyczajach i posiadających miotły. - Sam także wolałbym tego uniknąć. Jeśli zajdzie taka potrzeba - trudno. Póki co zostawiam zaufanie w obrębie świstoklików - w takim wypadku powinien zadbać o specjalne gabloty i sposoby, nad czym powoli zaczynał rozmyślać. Spontaniczne wypady nie miały być teraz łatwe.
- Prawdopodobnie - nie mógł bardziej streścić odpowiedzi. Teoretycznie pojawienie się było jego decyzją, w praktyce wiele par oczu sugerowało Ulyssesowi, że jego obecność jest absolutnie konieczna. Wianek Julii Prewett nie mógł dryfować w nieskończoność po morskiej wodzie. - Chyba nie mam wyjścia - dodał w końcu, z cieniem uśmiechu i rozbawienia, zapijając zdanie gorzką herbatą.


psithurism (n.)
the sound of rustling leaves or wind in the trees
Ulysses Ollivander
Ulysses Ollivander
Zawód : mistrz różdżkarstwa, numerolog, nestor
Wiek : 34
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty

and somehow
the solitude just found me there

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Mała jadalnia Ez2Nklo
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4176-ulysses-francis-ollivander https://www.morsmordre.net/t4228-nebula#86429 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f240-lancashire-lancaster-castle https://www.morsmordre.net/t4227-skrytka-bankowa-nr-1059#86421 https://www.morsmordre.net/t4229-ulysses-francis-ollivander#86432
Re: Mała jadalnia [odnośnik]03.11.18 15:12
Ollivanderowie zawsze byli dobrą i szanowaną rodziną. Cressida nie spodziewała się, jakiego uchybienia dokonają już za dwa miesiące. Nie spodziewała się tego, że być może będzie musiała się od tej części rodziny odciąć – dla dobra swojego, własnych dzieci oraz rodu. Wychowana wśród konserwatywnych Flintów nie mogła akceptować wpuszczania na salony pospólstwa, zwłaszcza mugolaków. Może nie wyznawała nienawistnych poglądów, ale pozostawała szlachcianką i w duchu była lady Flint.
Ale póki co nie mogła wiedzieć, co przyniosą nadchodzące tygodnie i jakie zmiany się wówczas dokonają. Nie mogła wiedzieć, że Ulysses i jego narzeczona dokonają czegoś tak niegodnego, jak zaproszenie na swój ślub mugolaków. Na jej własny ślub nie otrzymał zaproszenia nikt o krwi niższej niż czysta i wydawało się to całkowicie naturalne i oczywiste. Nie spodziewałaby się po rozsądnym, dobrze wychowanym Ulyssesie czegoś podobnego.
Póki co jeszcze mogła się cieszyć jego towarzystwem, a myśl o pokrewieństwie (dalekim, ale jednak) nie musiała budzić w niej pewnego zakłopotania. Uśmiechnęła się ciepło, w spokoju jedząc śniadanie, tak jak robiła to tutaj nie raz. Od dzieciństwa była dość częstym gościem zamku Lancaster, odwiedzając babkę i kuzynostwo.
- Nie lubię ryzykować. Wolę być tchórzliwa, ale ostrożna i bezpieczna – powiedziała. Była zresztą tylko kobietą, należała do płci słabszej z natury, więc nie musiała być silna i odważna. Nigdy nie lubiła podejmować ryzyka, brakowało jej odwagi i pewności siebie. Była ostrożna i zachowawcza, nie wyłamująca się ze schematu młodej lady. Nadzieję na ujarzmienie anomalii pokładała w tym, by to ministerstwo wreszcie coś z tym zrobiło. By mógł wrócić spokój musiały zniknąć anomalie, ale do nich dochodziły i zawirowania innej natury; coś się w ich świecie nieuchronnie zmieniało, budząc w młodziutkim dziewczątku niepokój, tym większy, że kilka miesięcy temu została matką.
- Dobrze się mną zajął po tej niefortunnej przygodzie, babcia również – rzekła, ale na myśl o Titusie poczuła zarazem pewien smutek, świadoma tego, że nawet jak na standardy Ollivanderów był bardzo postępowy i zdążył się już narazić nestorowi, a teraz w dodatku podobno interesował się panną nieszlachetnej krwi. Do tego charłaczką. Martwiła się o niego.
Cressida przejmowała się tym, co jej wypada a co nie. Przejmowała się zasadami ojca nawet będąc we francuskiej szkole, a także po ślubie, bo starannego wychowania wpajanego odkąd sięgała pamięcią nie dało się wyplenić.
Jeśli chodziło o wyjścia Cressidy miały być teraz znacząco ograniczone i o wiele trudniej będzie wybrać się gdzieś spontanicznie, nawet do rodziny, skoro potrzebowała do tego świstoklików lub ateonana; opcja druga na dalsze odległości była ryzykowna, tym bardziej że w Londynie nie byłoby gdzie zostawić latającego konia bez przyciągania uwagi.
- Ja też będę. Na pewno na wyścigu i na wiankach, a na czym jeszcze to się okaże – powiedziała. Chciała by jej wianek złowił William, nie wyobrażała sobie też ominięcia wyścigu konnego, bo była to aktywność którą bardzo lubiła. Może jeszcze zajrzy na noc spadających gwiazd oraz jarmark, będzie to okazja do spotkania dawno nie widzianych znajomych. – Czy to prawda, że niedługo się zaręczasz? – zapytała po chwili. Jednocześnie powoli kończyła śniadanie.


Wszyscy chcą rozumieć malarstwoDlaczego nie próbują zrozumieć śpiewu ptaków?

Cressida Fawley
Cressida Fawley
Zawód : Arystokratka, malarka
Wiek : 22
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
To właśnie jest wspaniałe w malarstwie:
można przywołać coś, co się utraciło i zachować to na zawsze.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Zwierzęcousty

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5557-cressida-fawley-flint https://www.morsmordre.net/t5573-piorko https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f117-cumberland-ambleside-dwor-fawleyow https://www.morsmordre.net/t5581-skrytka-bankowa-nr-1374 https://www.morsmordre.net/t5580-cressida-fawley
Re: Mała jadalnia [odnośnik]15.12.18 12:49
Do wybiegania w przyszłość zmuszały go okoliczności - ze względu na niepewności i pytania krążące w liczbach ocierających się już o stada, wolałby nie robić tego wcale. Siedząc w jadalni nie przypuszczał, co mogłoby wydarzyć się miesiąc później, nie wyobrażał sobie nawet, że przyjdzie mu podejmować tak dziwną decyzję, która i dla niego - a nawet zwłaszcza dla niego - miała okazać się  wyjątkowo trudna. Znajdował się między młotem a kowadłem, lecz teraz - teraz jego myśli ledwo ów temat tknęły - nie wiedział o ślubie, nie wiedział o szczycie, nie wiedział nawet o tym, czy i kiedy nadejdą zaręczyny. Uśmiechnął się delikatnie  na słowa lady Fawley, kręcąc głową.
- Rozsądek to nie tchórzostwo, Cressido - poprawił, naprawdę nie chcac, by postrzegała siebie w owej sytuacji w tak nieadekwatny sposób. Zwyczajnie unikała ryzyka, jawnego i realnego, tym samym pozostając w zdrowiu, na swoim miejscu w świecie. Ulyssesowi było daleko do ideałów domu lwa, nigdy nie czuł potrzeby udowadniania swojej wartości w brawurowy sposób, inaczej postrzegał honor oraz odwagę. Rozsądek był z tchórzostwem mylony wyjątkowo często. Zwykle się tym nie przejmował, po prostu robiąc swoje, według ustalonych granic i zasad, także dobrego wychowania.  
O sercowych przygodach Titusa nie wiedział zupełnie nic, nie mając z kuzynem na tyle zażyłych kontaktów. Zresztą, możliwość by młody Ollivander chwalił się tym, zwłaszcza w rodowej rezydencji, była znikoma. Wszyscy wiedzieli, że podpadał, lecz na równi dostrzegano starania, jakie czynił, wierny rodzinie - a przynajmniej dostrzegał je Ulysses. Odstawił filiżankę na spodek, zastanawiając się chwilę, w jakie słowa ubrać odpowiedź - czy miało to jeszcze znaczenie, gdy pogłoski rozchodziły się szybciej, niżby tego chciał? W pewnym momencie przestały być nawet dyskretne.
- Dopóki faktycznie się nie zaręczę, nie mam pewności - odrzekł spokojnie, zgodnie z prawdą. Nie chciał zapewniać nikogo - nawet matki, która prawdopodobnie miała już rozpisany cały ślubny plan. - Na pewno nie w trakcie Festiwalu Lata - uzupełnił, traktując ten okres raczej jako kolejną okazję do poznania Julii, nie chcąc jednak, by zmieniał się w prawdziwie przełomowy moment - zaręczyny zwróciłyby uwagę, sprowokowały sztuczne gratulacje i rozmowy. Już bez nich działo się wiele. - Najwyższy moment mam już dawno za sobą - wzruszył ramionami, doskonale świadom sytuacji, w jakiej się znajdował. Nie uważał, by był jakkolwiek za stary, lecz większość mężczyzn o szlachetnej krwi w jego wieku posiadała już więcej niż jednego potomka, o czym świat niezmiernie mu przypominał.


psithurism (n.)
the sound of rustling leaves or wind in the trees
Ulysses Ollivander
Ulysses Ollivander
Zawód : mistrz różdżkarstwa, numerolog, nestor
Wiek : 34
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty

and somehow
the solitude just found me there

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Mała jadalnia Ez2Nklo
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4176-ulysses-francis-ollivander https://www.morsmordre.net/t4228-nebula#86429 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f240-lancashire-lancaster-castle https://www.morsmordre.net/t4227-skrytka-bankowa-nr-1059#86421 https://www.morsmordre.net/t4229-ulysses-francis-ollivander#86432
Re: Mała jadalnia [odnośnik]15.12.18 15:11
W tej chwili wciąż żyli w błogiej nieświadomości tego, co nastąpi już za dwa miesiące i jak to wpłynie na relacje ich rodzin oraz ich samych. Cressida zawsze darzyła ciepłymi uczuciami członków swojej rodziny bez względu na to, czy byli Flintami, Blackami, Ollivanderami czy też członkami innych rodów. Nie miały dla niej znaczenia spory między ich rodzinami, jak długo ktoś okazywał jej sympatię, lubiła go. Nie zmieniło się to także po ślubie. W swoim malutkim, wrażliwym serduszku pragnęła lubić wszystkich swoich krewnych, a miała ich wcale nie tak mało. Zarówno rodzina ze strony ojca, jak i matki były wyjątkowo liczne.
Skinęła głową na jego słowa, ciesząc się, że chociaż on potrafił docenić rozsądną, asekuracyjną postawę. Sam też jawił jej się w podobny sposób – jako czarodziej rozsądny, nie kierujący się w życiu brawurą i gorącą krwią, a rozumem. Typowy Ollivander. Jej matka także uosabiała wiele cech Ollivanderów, była kobietą inteligentną i rozsądną, i choć oddała się życiu lady i nie splamiła rąk zajęciem niegodnym swej pozycji, nigdy nie była płytką, głupią damulką, która nie miała nic do powiedzenia. Jej bystrość potrafił szanować i doceniać nawet konserwatywny małżonek, a Cressida zawsze mogła znaleźć w osobie matki podporę i kogoś, kto był gotów jej doradzić i wesprzeć.
Nie zmieniało to jednak faktu, że oprócz bycia rozsądną tchórzliwa też z pewnością była. Nigdy nie przejawiała odwagi, najbardziej buntowniczym postępkiem w jej życiu było kilkukrotne ostrzeżenie leśnego ptactwa Charnwood przed polowaniami. Zawsze panicznie bała się wyłamać i zawieść ojca. Nigdy nie chciała płynąć pod prąd, a zawsze zgodnie z nim, by wpasować się w oczekiwania i starać się być jak najbardziej taką, jaką pragnęli ją widzieć bliscy, choć oczekiwania ojca było spełnić niezwykle trudno. Teraz bała się dodatkowo anomalii i zmian w magicznym świecie. Bała się o bliskich, a najbardziej o własne dzieci i najbardziej pragnęła tego, by wszystko było jak dawniej. Stałe, spokojne i bezpieczne.
Była ciekawa, kiedy Ulysses się zaręczy. Nie był już młodzikiem, rzeczywiście najwyższy czas, żeby przedstawił rodzinie swoją narzeczoną. Cressie nie mogła jeszcze wiedzieć, że choć teraz nie było nawet zaręczyn, za dwa miesiące odbędzie się ślub, na którym nie będzie mogła być obecna mimo faktu, że Ulysses był jej rodziną. Dalszą, ale zawsze.
- Pozostaje mi życzyć ci, by twoje narzeczeństwo i przyszłe małżeństwo było zgodne i udane. To ważne – powiedziała. Sama doceniała fakt, że wydano ją za mężczyznę, który ją szanował i był dla niej dobry. Podejrzewała, że i Ulysses będzie dla swej przyszłej żony dobrym mężem, że jego stałość i rozsądek powinny stanowić podporę dla kobiety, której przypadnie rola jego żony.
Porozmawiali jeszcze chwilę, kończąc śniadanie. Nieczęsto mieli czas rozmawiać sam na sam, więc teraz mogli wykorzystać tą chwilę, nie wiedząc jeszcze, co przyniesie przyszłość. A później nadszedł czas na pożegnanie – Cressida mogła jeszcze pożegnać się z babką i paroma innymi krewnymi, a następnie w końcu udało jej się wrócić do domu, do męża i dzieci.

| zt. x 2


Wszyscy chcą rozumieć malarstwoDlaczego nie próbują zrozumieć śpiewu ptaków?

Cressida Fawley
Cressida Fawley
Zawód : Arystokratka, malarka
Wiek : 22
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
To właśnie jest wspaniałe w malarstwie:
można przywołać coś, co się utraciło i zachować to na zawsze.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Zwierzęcousty

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5557-cressida-fawley-flint https://www.morsmordre.net/t5573-piorko https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f117-cumberland-ambleside-dwor-fawleyow https://www.morsmordre.net/t5581-skrytka-bankowa-nr-1374 https://www.morsmordre.net/t5580-cressida-fawley
Re: Mała jadalnia [odnośnik]14.09.21 15:13
10 stycznia 1958

Mała jadalnia była miejscem zacisznym i przyjemnym. Zapraszała domowników i wyjątkowo bliskich im gości, by rozsiedli się wygodnie w siedzeniach, w oczekiwaniu na podwieczorek, a może śniadanie, które zechciało się zjeść w mniejszym gronie, z dala od rozgardiaszu, który panował w jadalni głównej. Cassius lubił to miejsce, często wysyłając służbę, by sprawdzili, czy miejsce to nie jest przypadkiem wolne, gwarantując mu możliwość posiłku spożytego w spokoju, jednocześnie poza ścianami swojego pokoju.
Wiadomość od Prudence lekko go zaskoczyła, nie miał jednak zamiaru odmawiać kuzynce. Chętnie przystał na jej odwiedziny, każąc przygotować mały podwieczorek dla ich dwójki, umiejscawiając ich właśnie w jego jednym z ulubionych miejsc w zamku.
Słońce powoli chyliło się ku zachodowi, podążając za zimowym tokiem pór dnia, gdzie noc nadchodziła szybciej, niż ktokolwiek by chciał. Trudno tworzyło się przy świetle innym, niż te naturalne, dlatego nie narzekał, że został odciągnięty od swoich rzeźb. Zresztą, dziś nie mógł złapać natchnienia, które pozwoliłoby mu podejść do którejś z poważniejszych prac. Skończył więc na dłubaniu w małych kawałkach drewna, z których powstał mały psidwak oraz niedokończona jeszcze wróżka, ta, o której nie raz czytał w baśniach, które jako pierwsze odkrywały przed sobą treść, która mogła kryć się za znakami zwanymi literami. Były to proste, ale zachęcały do dalszej nauki czytania, pobudzając i tak znaczną wyobraźnię, wtedy jeszcze małego Ollivandera.
Pokojówka zapukała, dając znak, że panna Prudence właśnie przybyła do posiadłości. Cassius uśmiechnął się, wstając ze swojego krzesła, ignorując ukłucie bólu w stopach, które w tym momencie go dotknęło. Zaczekał, aż służba nie przyprowadzi do niego jego dzisiejszego gościa, uśmiechając się jeszcze szerzej na widok kuzynki, która zawsze potrafiła go zaskoczyć. Czekał, aż nie zacznie mu opowiadać kolejnej szalonej historii, powodując, że nie będzie wiedział, czy ma się śmiać, czy schować twarz w dłoniach. Lubił ją jednak za to. Za to, że potrafiła łamać konwenanse i robiła to z ogromną odwagą.
- Witaj Prudence, miło mi cię gościć, napijesz się czegoś? - zapytał, odsuwając jej krzesło naprzeciwko siebie, czekając, aż usiądzie, by potem podsunąć je, zanim sam spoczął na swoim siedzeniu.
Ubrany był w ciemnogranatowe spodnie i kamizelkę do kompletu, zdobioną jednak w białe, drobne, pionowe paski. Miał do tego czarny krawat i białą koszulę, z lekko luźnymi rękawami, której pogniecione rękawy dawały znać, że jeszcze chwilę temu miał ją podciągnięto do łokci. Prezentował się jak zwykle elegancko, była w nim jednak jakaś nuta rozleniwienia i melancholii, która przebijała się w szczególności przez jego oczy i uśmiech.
- Jak zwykle wyglądasz olśniewająco, czasem się zastanawiam, w jakiej otoczce najpiękniej wyglądałaby twoja rzeźba, choć sama pewnie wybrałabyś brzeg wzburzonego morza, prawda? - mówił, czekając, aż służba nie przyniesie im jedzenia.


Art and loveare the same thing: It’s the process of seeing yourself in things that are you not


Cassius Ollivander
Cassius Ollivander
Zawód : Rzeżbiarz i kupiec dzieł sztuki
Wiek : 28
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
I hope I make it a little softer here for someone.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Zwierzęcousty

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t10540-cassius-ollivander https://www.morsmordre.net/t10599-nimfa https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/t10617-komnata-cassiusa https://www.morsmordre.net/t10598-skrytka-bankowa-nr-2331 https://www.morsmordre.net/t10597-cassius-ollivander
Re: Mała jadalnia [odnośnik]14.09.21 19:51
Prudence dawno nie widziała się z Ollivanderami. Od jakiegoś czasu mówiła sobie, że napisze list do rodziny, w końcu wypadałoby utrzymywać kontakt. Kiedy Ronja opowiedziała im, co się stało u Greengrassów postanowiła się odezwać. Chciała się spotkać, zobaczyć, jak sobie radzą w tych trudnych czasach, w których przyszło im żyć. Nie czekała długo, pod wpływem chwili napisała list do kuzyna, całkiem szybko jej odpowiedział, a następnego dnia miała się już u niego pojawić. Miała tendencje do podejmowania szybkich decyzji, tak też było i tym razem.
Obudziła się wcześnie, jak to miała w zwyczaju, wybrała się na spacer, jednak nie oddalała się specjalnie daleko od domu. Ostatnio nawet ona nieco bała się o swoje bezpieczeństwo, sama nie oddalała się zbytnio. Nie wiadomo w końcu, gdzie można spotkać wroga.
Na szybko zjadła obiad, po czym poszła do siebie przygotować się do spotkania. Ubrała na siebie spódnicę, w pepitkę, która sięgała jej niemalże do kostek, do tego błękitną bluzkę. Włosy pozwoliła sobie zostawić rozpuszczone, nie miały jej dzisiaj w czym przeszkadzać. Narzuciła na siebie czarny płaszcz z kapturem, po czym opuściła rodzinny dwór.
Aportowała się gdzieś w okolicach dworu Ollivanderów. Resztę drogi pokonała żwawym krokiem. Już tak miała, jakby jej się zawsze gdzieś spieszyło. Słońce powoli chowało się za horyzontem. Zima rozgościła się na dobre, nie zamierzała się zbyt szybko z nimi żegnać, nie żeby jej to specjalnie przeszkadzało. Uważała, że każda pora roku, ma w sobie coś urokliwego. Zastukała do drzwi z uśmiechem na twarzy. Pojawiła się pokojówka, która zaprosiła ją do środka. Pozbyła się wierzchniego okrycia, po czym udała się za nią w poszukiwaniu kuzyna.
Oczy jej się zaświeciły na jego widok, próbowała sobie przypomnieć, kiedy ostatnio było im dane spędzić razem czas i jakoś nie mogła znaleźć odpowiedzi na to pytanie. Nie było to jednak specjalnie istotne w tym momencie. - Witaj Cassius, ogromnie się cieszę, że Cię widzę, nawet nie zdajesz sobie sprawy, jak bardzo jestem rada!- nie dało się nie zauważyć entuzjazmu, który brzmiał w jej głosie. - Chętnie się czegoś napiję, co proponujesz?- usiadła na krześle które jej odsunął, założyła nogę na nogę i czekała, aż zajmie swoje miejsce.
Cassius prezentował się jak zawsze- dostojnie, widać było, że dba o to, jak wygląda. - Bardzo dobrze mnie znasz, najbliżej mi do morza i dziękuję za komplementy, mam nadzieję, że wiesz o tym, że nie musisz mi ich sprawiać. Są naprawdę miłe, jednak zupełnie nie ma potrzeby, abyś się wysilał.- rzekła z uśmiechem. Miała świadomość tego, że wymagała tego etykieta, ona jednak specjalnie się nią nie przejmowała. - Opowiadaj, co u Ciebie słychać, jak radzicie sobie w tych trudnych czasach?


I am the storm and I am the wonder
And the flashlights nightmares
And sudden explosions
Prudence Macmillan
Prudence Macmillan
Zawód : Specjalista ds. morskich organizmów
Wiek : 26/27
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
With wild eyes, she welcomes you to the adventure.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Mała jadalnia D36cb059e33df5c9cc27b3102f0bf437286d1298
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9686-prudence-macmillan https://www.morsmordre.net/t9710-limbo https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f143-kornwalia-puddlemere-dwor-macmillanow https://www.morsmordre.net/t10646-skarpeta-pru https://www.morsmordre.net/t9860-prudence-macmillan#298534
Re: Mała jadalnia [odnośnik]19.09.21 14:50
Cassius nie lubił się spieszyć. Jego życie zdominowała raczej precyzja, która niezbędna była przy próbie stworzenia arcydzieła. Wolał więc dokładność, doprowadzanie do perfekcji tego, co miał przed sobą niż pośpieszną walkę z terminami. Te w końcu przesuwał, jeśli według niego nie było szans, by ich dotrzymał. Wielu to irytowało, po zobaczeniu jednak gotowego produktu byli skłonni mu wybaczyć. Zresztą wolał tworzyć bez zobowiązań. Dawało mu to swobodę, którą w sztuce kochał.
Radowała go promienna aura, którą roztaczała wokół siebie Prudence. Wielu kuzynów i kuzynek, a także przyjaciół odwróciło się od Ollivanderów, gdy niektórzy z nich zradykalizowało swoje poglądy, dobrze było więc wiedzieć, że ktoś jeszcze był przy nich, nie zostawiając ich sam na sam z samotnością, którą musieliby nieść na swoich barkach. Ta i tak potrafiła ich dotknąć. W końcu z drugą kuzynką porozumiewać się musiał w tajemnicy. Tu mogli przynajmniej otwarcie się spotkać, porozmawiać i pobyć ze sobą dzieląc się swoimi troskami.
Niesprawiedliwość świata czasem była dla niego niezrozumiała.
- Promieniejesz na mój widok, to oddaje twoją radość, która musisz teraz czuć. Niezmiernie mi miło, że tak mnie cenisz - zaśmiał się lekko, pocierając płatek swojego ucha w zawstydzeniu, które starał się jednak zamaskować. Cóż, nie spodziewał się, że jest tak lubianym członkiem rodziny.
- Proponuję herbatę czarną, lub ziołową, kawę zbożową, niestety zwykłej nie udało się nam jeszcze zdobyć - westchnął, zaś w jego oczach widać było dość spory żal. - Mogę też zaproponować alkohol, jak widzisz, jesteś tak znakomitym gościem, że możesz wybrać spośród wielu opcji, wszystko dla mojej pięknej kuzynki - znów się zaśmiał, kiwając lekko głową w stronę pokojówki, która wykładała ciasteczka miodowe i bakalie na zdobionych paterach, a także małe kanapeczki, które miały im umilić spędzenie czasu.
Prudence mogła mówić sobie, że nie musiał jej prawić komplementów, on jednak czuł inaczej. Zresztą, lubił sprawiać jej przyjemność, nawet jeśli to miały być zwykłe słowa, barwne, ale przy tym szczere.
- Nie muszę się wysilać, one same przychodzą, gdy na ciebie patrzę. W końcu jesteś piękną kobietą, która musi być tego świadoma i która powinna co chwilę być o tym informowana, skoro sugeruje, że jej chwalenie sprawia mi trudność. Nie bądź za skromna, niech wszyscy wiedzą, że znasz swoją wartość. W końcu jesteś Prudence Macmillian - mówił, kręcąc przy tym głowę w rozbawieniu. Wiedział, że kuzynka czasem zapominała, jak ważną była osobą i jak wiele jej się należało. Czuł więc, że od czasu do czasu należało o tym jej przypomnieć.
Mina jednak trochę mu zrzedła, gdy usłyszał jej pytanie. Co miał powiedzieć? Że sytuacja była napięta i nie wiadomo, czy ich ziemie były bezpieczne? Że bali się stania się następnym celem, który poplecznicy Voldemorta spalą do cna?
Westchnął, patrząc na kolorowe wzory na porcelanowych talerzykach, które przed nimi postawiono.
- Mam nadzieję, że uda nam się uniknąć wszystkich nieprzyjemności, które mogą na nas spaść. Na pewno nie pozwolimy tknąć innym naszych ziem i ludzi, którzy nam służą. Nie ważne, kto będzie próbował. Co może być całkiem trudne, skoro Staffordshire pozwolono oddać bez większej walki. Niepocieszająca wizja, w końcu sojusz powinien służyć czemuś, nie tylko być ładną nazwą służącą propagandzie. Chociaż nie jestem specjalistą od polityki - wzruszył ramionami, łagodząc jeszcze przed chwilą zmarszczone w grymasie brwi. - Szkoda mi tych, którzy musieli cierpieć w tej całej masakrze. Ile ludzi straciło domy? A ile bliskich? Czasem mam wrażenie, że Rycerze to już nie czarodzieje, a demony - widać było, że smuciły go jego własne słowa. - Mam nadzieję, że u was wszystko lepiej wygląda? - zapytał z nadzieją.
Cassius Ollivander
Cassius Ollivander
Zawód : Rzeżbiarz i kupiec dzieł sztuki
Wiek : 28
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
I hope I make it a little softer here for someone.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Zwierzęcousty

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t10540-cassius-ollivander https://www.morsmordre.net/t10599-nimfa https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/t10617-komnata-cassiusa https://www.morsmordre.net/t10598-skrytka-bankowa-nr-2331 https://www.morsmordre.net/t10597-cassius-ollivander
Re: Mała jadalnia [odnośnik]24.09.21 17:52
Prudence była zupełnym przeciwieństwem swojego kuzyna. Tak naprawdę żadna podejmowana przez nią decyzja nie była nigdy specjalnie przemyślana. Ciągle się spieszyła, nie umiała usiedzieć w miejscu, co chwilę nowe pomysły pojawiały się w jej głowie. Próbowała z tym walczyć, efekty jednak były raczej średnie, może trochę też już przywykła do tego, że często musiała ponosić konsekwencje swoich spontanicznych decyzji i wcale jej to tak do końca nie przeszkadzało. Przynajmniej nie brakowało jej rozrywki w życiu.
Macmillan starała się utrzymywać bliskie kontakty z wszystkimi rodzinami, które były im bliskie poglądami. W końcu niewielu miało odwagę wyrazić swoją opinię i stanąć po jedynej słusznej stronie konfliktu. Musieli pielęgnować te więzi, razem w końcu byli silniejsi, tym bardziej, że naprawdę nie było to specjalnie liczne towarzystwo. Lubiła odwiedzać kuzyna, emanował od niego spokój- którego jej brakowało. Byli niczym ogień i woda. Dobrze jej robiły te ich spotkania, mogła się nieco wyciszyć.
- Jak mógłbyś myśleć, że mogłoby być inaczej! Bardzo sobie cenię spotkania z Twoją osobą, choć w zasadzie więcej nas chyba dzieli niż łączy.- odparła i zapomniała się nieco, zupełnie przypadkiem uśmiechnęła się pokazując swoje ubytki w uzębieniu. Szybko się opamiętała i zacisnęła usta, trochę jej było wstyd, że nie zrobiła porządku z tą sprawą, jakoś nie było czasu..
Miała ochotę na alkohol. Dopiero kiedy o nim wspomniał przypomniała sobie o niewielkim pakunku, który przyniosła tutaj dzisiaj ze sobą. - Wybacz mi moje nierozgarnięcie, proszę to dla Ciebie z rodzinnej produkcji!- rzekła i przekazała mu litrową butelkę whiskey. - Myślę, że czarna herbata, jak na razie może być odpowiednia. Chętnie się rozgrzeję.- odparła tym razem jednak pilnując się, żeby nie uśmiechać się zbyt entuzjastycznie. Nie chciała, żeby ktokolwiek zapamiętał ją bezzębną, nie było w końcu powody do dumy z tego powodu. - Nie przejmuj się kawą, wielu z nas ma problem, aby zdobyć podstawowe produkty.- rzekła zupełnie szczerze, wszyscy byli poszkodowani przez czasy w jakich przyszło im żyć, nawet szlachta nie miała wszystkiego na wyciągnięcie ręki. - Jesteś dla mnie naprawdę zbyt uprzejmy, jeszcze się tu zaraz zarumienię!- nie była przyzwyczajona do bycia komplementowaną, kuzyni w rodzinnym dworze raczej ją karcili, także była to całkiem przyjemna odmiana.
- Cassiusie Ollivander, nawet nie wiesz jak Twoje słowa na mnie działają..- widać było, że Prue się nieco zawstydziła, wszak nie była to da niej naturalna sytuacja, nie umiała przyjmować komplementów i nawet głupi by to zauważył. - Dawno nikt tak nie podbudował mojego ego, jestem Ci ogromnie wdzięczna za te słowa, nawet sobie nie zdajesz sprawy, jak bardzo.- szczególnie, że Macmillan ostatnio nieco się zagubiła i nie do końca wiedziała, gdzie jest jej miejsce na ziemi.
Zauważyła zmianę na jego twarzy, kiedy zadała mu kolejne pytanie. Może i było ono niewygodne, jednak chciała wiedzieć, co rzeczywiście u nich słychać. W końcu życie to nie tylko komplementy i konwenanse. - Słyszałam o Staffordshire od przyjaciółki, ogromnie zmartwiło mnie, jak łatwo przyszło im zajęcie ziem rodziny mojej matki. Nie wiem, jak możemy stawić im czoła. Musimy działać razem, nie dawać się zaskoczyć, jest nas jednak niewielu, to mnie najbardziej martwi.- Prue, jak na kobietę dosyć mocno interesowała się tym, co działo się aktualnie na świecie. Może wcześniej nie do końca się angażowała, jednak ostatni czas.. cóż, zbyt wiele widziała na własne oczy, aby móc to nadal ignorować.
- Wolę nawet o tym nie myśleć, nie mogę sobie wybaczyć, że nie jesteśmy w stanie wszystkim pomóc, jednak wiem, że się nie da, choćbym nie wiadomo jak się starała i to mnie w tym wszystkim najbardziej boli.- ciężko westchnęła, nie do końca radziła sobie z tym, co aktualnie działo się na świecie, nie lubiła siedzieć bezczynnie i najchętniej sama ruszyłaby do boju, miała jednak świadomość, że nie jest w stanie zdziałać zbyt wiele w pojedynkę. - Na półwyspie mamy sojusz, jest w miarę bezpiecznie, jednak chciałabym, żeby wszystko wróciło do normy, czuję się jak w klatce, mam dość ciągłego oglądania się za siebie i pilnowania tego, czy przypadkiem wróg nie pojawił się gdzieś obok.


I am the storm and I am the wonder
And the flashlights nightmares
And sudden explosions
Prudence Macmillan
Prudence Macmillan
Zawód : Specjalista ds. morskich organizmów
Wiek : 26/27
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
With wild eyes, she welcomes you to the adventure.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Mała jadalnia D36cb059e33df5c9cc27b3102f0bf437286d1298
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9686-prudence-macmillan https://www.morsmordre.net/t9710-limbo https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f143-kornwalia-puddlemere-dwor-macmillanow https://www.morsmordre.net/t10646-skarpeta-pru https://www.morsmordre.net/t9860-prudence-macmillan#298534

Strona 1 z 3 1, 2, 3  Next

Mała jadalnia
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach