Morsmordre :: Reszta świata :: Inne miejsca :: Anglia i Walia :: Norfolk
Most na Wensum
Strona 1 z 17 • 1, 2, 3 ... 9 ... 17
AutorWiadomość
Most na rzece Wensum
Jedna z ważniejszych rzek Norfolk, szeroka i malowniczo płynąca pomiędzy polami i zielonymi lasami, przyciąga nie tylko miłośników natury, ale także zielarzy. Na jej brzegach rośnie wiele niezwykle rzadkich ziół oraz roślin o niespotykanych nigdzie indziej właściwościach. Gęsto zarośnięte tereny niekiedy utrudniają dostęp do wody, lecz gdy już uda się przedrzeć przez wysokie chaszcze - które zdają się chronić swych sekretnych cudów zielarstwa - trud okaże się więcej niż opłacalny, dzieląc się z wytrwałym wędrowcem bujną zielenią. Rosną tutaj rzadkie lecznicze liście oraz gałązki niezbędne do eliksirów lub magicznych rytuałów. Najwięcej tego rodzajów flory porasta brzegi Wensum tuż przy znanym moście, łączącym dwa niewielkie miasteczka. Jest nieco zaniedbany, kamienie obsypują się z wsporników, niezwykle rzadko pojawiają się tam ludzie, stanowi jednak doskonałe miejsce do obserwowania brzegów rzeki w poszukiwaniu specjalnej roślinności.
Norwich. Przedostanie się tutaj w warunkach teleportacji niosącej destrukcję dla korzystających nie było proste, lot na miotle odpadał, Macnair nie radził sobie z tym najlepiej, Tristan nie sięgał też po zdolności, które były dla niego niedostępne. Pozostał im dobrze zorganizowany świstoklik, który ostatecznie przetransportował ich na miejsce. Coś, czego szukali, wydawało się abstrakcyjne i dziwne zarazem, a cel tegoż wydawał się wciąż mało zrozumiały - ufał jednak tym, którzy - jak sądził - wiedzieli, co robili, obmyślając strategię ochronienia anomalii w Azkabanie przed niepowołanymi gośćmi. Coś, co musieli znaleźć, z opowieści brzmiało potwornie. Miał jednak nadzieję, że twór okaże się dość charakterystyczny, by odnalezienie go nie okazało się trudne - za wskazówkami odeszli od miasta, kierując kroku ku łączeniu dwóch rzek. To tam znajdował się cel ich podróży. W każdym razie - taką mogli mieć nadzieję. Obejrzał się na towarzysza, Drew wsławił się w elektrowni po raz pierwszy: w zasadzie nie mieli okazji bliżej się poznać, ale zdawało się, że zasłużył sobie na zaufanie - tak Tristana, jak innych rycerzy. Trwała jednak wojna, zaufanie było towarem deficytowym, o czym Craig Burke brutalnie przekonał się jakiś czas temu.
- Słyszałeś to? - Coś podpowiadało im, że nie byli tutaj sami - był pewien, że usłyszał szmer, może szelest - czy to były kroki? Czujnie rozejrzał się wokół, poprawiając opadnięty na ramiona kaptur szaty, którą zwykł zakładać do pracy przy smokach - jego dłonie chroniły rękawice ze smoczej skóry, skórzany strój miał przede wszystkim zapewniać wygodę i nie krępować ruchów. Jeśli zdawało egzamin przy smokach, to powinno także przy martwym dementorze - czy szmer mógł być efektem ubocznym rozkładu szczątek? Nie wiedział - ne mógł wiedzieć - czego mógł się tutaj spodziewać. W wewnętrznej kieszeni płaszcza miał przy sobie eliksiry, otrzymał je jeszcze przed wyprawą na Azkaban, ale od tamtej pory trzymał je na chwile takie jak te - przekazywał je rycerzom, kiedy była ku temu okazja i sposobność, ale i nie zostawiał na zmarnowanie, kiedy sam mógł musieć z nich skorzystać.
- Słyszałeś to? - Coś podpowiadało im, że nie byli tutaj sami - był pewien, że usłyszał szmer, może szelest - czy to były kroki? Czujnie rozejrzał się wokół, poprawiając opadnięty na ramiona kaptur szaty, którą zwykł zakładać do pracy przy smokach - jego dłonie chroniły rękawice ze smoczej skóry, skórzany strój miał przede wszystkim zapewniać wygodę i nie krępować ruchów. Jeśli zdawało egzamin przy smokach, to powinno także przy martwym dementorze - czy szmer mógł być efektem ubocznym rozkładu szczątek? Nie wiedział - ne mógł wiedzieć - czego mógł się tutaj spodziewać. W wewnętrznej kieszeni płaszcza miał przy sobie eliksiry, otrzymał je jeszcze przed wyprawą na Azkaban, ale od tamtej pory trzymał je na chwile takie jak te - przekazywał je rycerzom, kiedy była ku temu okazja i sposobność, ale i nie zostawiał na zmarnowanie, kiedy sam mógł musieć z nich skorzystać.
the vermeil rose had blown in frightful scarlet and its thorns
o u t g r o w n
Tristan Rosier
Zawód : Arystokrata, smokolog
Wiek : 32
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
the death of a beautiful woman is, unquestionably, the most poetical topic in the world
OPCM : 38 +2
UROKI : 30
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 1
CZARNA MAGIA : 60 +5
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 15 +6
Genetyka : Czarodziej
Śmierciożercy
Wytyczne były jasne. Informacje zebrane przez Profesor i omówienie zadania na spotkaniu, nakreśliło szereg, konieczności, które musieli spełnić, by udało się dostać do Azkabanu. Samuel wciąż był pod wrażeniem faktu, czego dokonali ich badacze. I co przez to musieli zrobić. Zależało od tego powodzenie przyszłej misji. Na dzień dzisiejszy, zdanie było jedno. Znaleźć magiczny krąg w Norfolk i przygotować go według sporządzonej receptury. Przeniesienie mocy nie mogło być proste, a po ostatniej misji, Samuel czuł się w obowiązku przygotować odpowiednio na przywitanie każdej niespodzianki. Także na niepowiedziana walkę, jak w podziemiach. Tym razem nie przewidywał pułapki, ale rzeczywistość pokazywała, że łatwo było się pomylić. Tym bardziej, że czuł się odpowiedzialny za towarzyszącą mu Sophię. Chociaż pracowała jako auror, nie mieli okazji do wspólnej walki. Znał ją, wiedział, jak zdolna była.
Jeszcze zanim ruszyli na miejsce, korzystając z dobrodziejstw miotły, rozdzielił przygotowane i wybrane na tę okazję eliksiry. Swoje schował w szerokich, kieszeniach. Przygotowane przez alchemików specyfiki, bywały niezastąpione. Sam poprawił kaptur płaszcza, a związane ciasno włosy schował pod materią. Ciemna kurtka i równie czarne spodnie, dopełniały stroju, który przede wszystkim miał go chronić przed chłodem, ale i nie krepować ruchów, a dodatkowo miały kryć przedmioty, w które zaopatrzył się w sierpniu. Różdżka bezpiecznie kryła się w rękawie, blisko dłoni, gotowa do wyciągnięcia w każdej chwili. Nawyk, który każdemu czarodziejowi mógł uratować skórę. A już w szczególności, gdy było się zakonnikiem.
Zatrzymali się w pewnym oddaleniu. Dając sobie chwilę, na odetchniecie po podróży w powietrzu. Poprawił kaptur, odstawił miotłę i... zamarł. Nie wiedział, czy mógł się mylić, czy zmysły nie płatały żartu, podsuwając pochopną interpretację, ale gdzieś w oddali rozległ się szmer. Głos? krok? Podniósł dłoń do góry, zatrzymując towarzyszącą mu kobietę, by wskazać jej kierunek niepokoju. W dłoni pojawiła się różdżka, ale chwilowo nie dostrzegał zagrożenia. Mogło czaić się w pobliżu, a to powinni odpowiednio przywitać. Zacisnął mocniej palce, obracając cyprysowe drewienko w palcach.
Będę wdzięczna o wzięcie od razu pod uwagę rozwoju statystyk, który był zgłoszony tutaj
Jeszcze zanim ruszyli na miejsce, korzystając z dobrodziejstw miotły, rozdzielił przygotowane i wybrane na tę okazję eliksiry. Swoje schował w szerokich, kieszeniach. Przygotowane przez alchemików specyfiki, bywały niezastąpione. Sam poprawił kaptur płaszcza, a związane ciasno włosy schował pod materią. Ciemna kurtka i równie czarne spodnie, dopełniały stroju, który przede wszystkim miał go chronić przed chłodem, ale i nie krepować ruchów, a dodatkowo miały kryć przedmioty, w które zaopatrzył się w sierpniu. Różdżka bezpiecznie kryła się w rękawie, blisko dłoni, gotowa do wyciągnięcia w każdej chwili. Nawyk, który każdemu czarodziejowi mógł uratować skórę. A już w szczególności, gdy było się zakonnikiem.
Zatrzymali się w pewnym oddaleniu. Dając sobie chwilę, na odetchniecie po podróży w powietrzu. Poprawił kaptur, odstawił miotłę i... zamarł. Nie wiedział, czy mógł się mylić, czy zmysły nie płatały żartu, podsuwając pochopną interpretację, ale gdzieś w oddali rozległ się szmer. Głos? krok? Podniósł dłoń do góry, zatrzymując towarzyszącą mu kobietę, by wskazać jej kierunek niepokoju. W dłoni pojawiła się różdżka, ale chwilowo nie dostrzegał zagrożenia. Mogło czaić się w pobliżu, a to powinni odpowiednio przywitać. Zacisnął mocniej palce, obracając cyprysowe drewienko w palcach.
Będę wdzięczna o wzięcie od razu pod uwagę rozwoju statystyk, który był zgłoszony tutaj
Darkness brings evil things
the reckoning begins
Sophia zdawała sobie sprawę, że czekało ich bardzo ważne zadanie. Liczyła się też z możliwością komplikacji, dlatego przygotowywała się do tego starannie. Nie tylko z myślą o pracy, ale również o Zakonie ćwiczyła swoje umiejętności i była coraz lepsza. Sama przekonała się o tym, jak łatwo o nieprzewidziane niespodzianki, kiedy została zaatakowana w sierpniu podczas próby naprawy magii w Dziurawym Kotle. Tamta przygoda zmusiła ją do większej czujności i zapobiegliwości.
Musieli dostać się do Norwich i odnaleźć dawny krąg kumulujący moc. Dzięki staraniom badaczy znali przybliżoną lokalizację, gdzie mieli go szukać – i to właśnie tam udała się wraz z Samuelem. Wiedziała, że był niezwykle uzdolnionym aurorem i w dodatku gwardzistą, więc udanie się na misję w jego towarzystwie było poniekąd zaszczytem. Miała nadzieję, że dziś wspólnymi siłami uda im się wypełnić zadanie.
Jeszcze przed udaniem się na miejsce spotkali się i to wtedy Sam przekazał jej eliksiry, które uzyskał od zakonnych alchemików. Sophia schowała je do starannie przygotowanych, wyściełanych wewnętrznych kieszeni swojej szaty, które miały chronić fiolki. Starała się umieścić je tak, by wiedzieć, gdzie co jest. Oprócz eliksirów otrzymanych od Sama miała parę, które zdobyła wcześniej. Nie mogła zapomnieć również o różdżce i ukrytym pod szatą fluorycie zawieszonym na rzemieniu na szyi wraz z onyksem i oszlifowanym amuletem z jeleniego poroża. W innej wewnętrznej kieszeni bezpiecznie tkwiła niewidoczna z zewnątrz broszka z alabastrowym jednorożcem. Sama szata Sophii była czarna i o wygodnym, niekrępującym ruchów kroju, pod nią miała na sobie sweter, spodnie oraz sznurowane buty z wysokimi cholewami – bardzo ceniła sobie wygodę i praktyczność. Głęboki kaptur płaszcza zakrywał jej charakterystyczne rude włosy (dziś związane w ciasny kucyk, żeby nie przeszkadzały), oraz sporą część twarzy.
Na miejsce dolecieli na miotłach. Sophia wylądowała chwilę po Samuelu, rozglądając się uważnie. Resztę drogi do kręgu musieli pokonać pieszo, zapewne był gdzieś w okolicy, ale gdzie dokładnie, to musieli sprawdzić. Poprawiła kaptur, upewniając się, że ukrywał jej tożsamość i jednocześnie nie zasłaniał pola widzenia. Ręką wiodącą odruchowo powiodła w stronę kieszeni z różdżką, namacując palcami zarys jej drewna. Chwilę po tym jak Sam ją zatrzymał sama również usłyszała dziwny dźwięk i spojrzała w stronę, skąd, jak myślała, mógł dochodzić. Może jej się tylko zdawało? Równie dobrze mogli mieć do czynienia z jakimś stworzeniem, niemniej jednak aurorskie odruchy i jej dawały się we znaki. Palce zacisnęły się na różdżce, była gotowa jej użyć.
Musieli dostać się do Norwich i odnaleźć dawny krąg kumulujący moc. Dzięki staraniom badaczy znali przybliżoną lokalizację, gdzie mieli go szukać – i to właśnie tam udała się wraz z Samuelem. Wiedziała, że był niezwykle uzdolnionym aurorem i w dodatku gwardzistą, więc udanie się na misję w jego towarzystwie było poniekąd zaszczytem. Miała nadzieję, że dziś wspólnymi siłami uda im się wypełnić zadanie.
Jeszcze przed udaniem się na miejsce spotkali się i to wtedy Sam przekazał jej eliksiry, które uzyskał od zakonnych alchemików. Sophia schowała je do starannie przygotowanych, wyściełanych wewnętrznych kieszeni swojej szaty, które miały chronić fiolki. Starała się umieścić je tak, by wiedzieć, gdzie co jest. Oprócz eliksirów otrzymanych od Sama miała parę, które zdobyła wcześniej. Nie mogła zapomnieć również o różdżce i ukrytym pod szatą fluorycie zawieszonym na rzemieniu na szyi wraz z onyksem i oszlifowanym amuletem z jeleniego poroża. W innej wewnętrznej kieszeni bezpiecznie tkwiła niewidoczna z zewnątrz broszka z alabastrowym jednorożcem. Sama szata Sophii była czarna i o wygodnym, niekrępującym ruchów kroju, pod nią miała na sobie sweter, spodnie oraz sznurowane buty z wysokimi cholewami – bardzo ceniła sobie wygodę i praktyczność. Głęboki kaptur płaszcza zakrywał jej charakterystyczne rude włosy (dziś związane w ciasny kucyk, żeby nie przeszkadzały), oraz sporą część twarzy.
Na miejsce dolecieli na miotłach. Sophia wylądowała chwilę po Samuelu, rozglądając się uważnie. Resztę drogi do kręgu musieli pokonać pieszo, zapewne był gdzieś w okolicy, ale gdzie dokładnie, to musieli sprawdzić. Poprawiła kaptur, upewniając się, że ukrywał jej tożsamość i jednocześnie nie zasłaniał pola widzenia. Ręką wiodącą odruchowo powiodła w stronę kieszeni z różdżką, namacując palcami zarys jej drewna. Chwilę po tym jak Sam ją zatrzymał sama również usłyszała dziwny dźwięk i spojrzała w stronę, skąd, jak myślała, mógł dochodzić. Może jej się tylko zdawało? Równie dobrze mogli mieć do czynienia z jakimś stworzeniem, niemniej jednak aurorskie odruchy i jej dawały się we znaki. Palce zacisnęły się na różdżce, była gotowa jej użyć.
Never fear
shadows, for
shadows only
mean there is
a light shining
somewhere near by.
shadows, for
shadows only
mean there is
a light shining
somewhere near by.
Cel był jasny i klarowny – mężczyźni mieli udać się do Norwich, gdzie przy zbiegu dwóch, lokalnych rzek miały znajdować się rozerwane przez anomalię szczątki dementora. Azkaban upadł, podobnie jak legło w gryzach ministerstwo i Macnair wiedział, że taki stan rzeczy powinien być niezmienny, stąd wszelkie próby wyzwolenia czarodziejskiego więzienia musiały spełznąć na niczym. Zakonnicy sprawiali wrażenie nieugiętych, chore pragnienie zduszenia szeroko rozumianego „zła” w zarodku stanowiło utopijną wizję, niemożliwym do osiągnięcia marzeniem, które jak każde inne musiało pozostać jedynie w sferze ich bujnej wyobraźni. Czarny Pan był tym, który miał wieść prym wynosząc na piedestał priorytet czystości krwi, ukazując potęgę i chwałę magicznego świata oraz przede wszystkim jego wyższość nad mugolską, nic nie wartą rzeczywistością.
Towarzystwo Rosiera, najwyżej postawionego śmierciożercy, zwiększało pewność siebie szatyna, który z miesiąca na miesiąc podkładał w fundametach Rycerzy Walpurgii coraz więcej swych umiejętności, wiary i oddania wiązanego z bezwzględną lojalnością. Czuł docenienie, wiedział, że jego zdolności nie pozostawały jedynie marnym dodatkiem, ale wartą uwagi wartością dokładającą cegiełkę do potężnego, nieugiętego muru. Jeszcze do niedawna miał ochotę wytoczyć bojowe działa przeciw Mulciberowi, natomiast wówczas mógł jedynie ustawić szklankę dobrej ognistej stanowiącą dowód wdzięczności za drogę, na którą siłą go wepchnął.
Dochodzący szmer zwrócił uwagę szatyna – był spostrzegawczy, ale jego słuch wciąż pozostawał wyostrzony na różnorakie bodźce zważywszy chociażby na zawód, którym na co dzień się trudził. Misje wymagały pełnego skupienia, a takowe wysłało wyraźny sygnał, że nie byli tutaj sami. -Tak.- rzucił szeptem w odpowiedzi rozglądając się na boki spode kaptura czarnej, długiej szaty. Przywykł do konieczności zachowania anonimowości, nawet jeśli teoretyczne rozpoznanie nie stawiało przed nim poważnych konsekwencji. Wsunąwszy dłoń do kieszeni zacisnął między palcami wężowe drewno, a drugą ręką upewnił się, że zabrał ze sobą posiadane przez siebie eliksiry. Już dawno winien powiększyć swą kolekcję, jednak wciąż coś stawało mu na drodze – pachnące galeony.
Skupiwszy się na rysach swej twarzy wyobraził sobie mężczyznę widzianego ostatniego wieczora w Parszywym, który był mu kompletnie obcy. Nierzadko starał się zapamiętywać wygląd ludzi, aby następnie przybierać ich „maski” ukrywając tym samym swoją tożsamość. Sylwetka nie grała większej roli, kiedy siwe włosy miały zakryć jego czuprynę podkreślając przy tym liczne zmarszczki i zdecydowanie bardziej zaawansowany wiek.
*proszę o uwzględnienie rozwoju.
Towarzystwo Rosiera, najwyżej postawionego śmierciożercy, zwiększało pewność siebie szatyna, który z miesiąca na miesiąc podkładał w fundametach Rycerzy Walpurgii coraz więcej swych umiejętności, wiary i oddania wiązanego z bezwzględną lojalnością. Czuł docenienie, wiedział, że jego zdolności nie pozostawały jedynie marnym dodatkiem, ale wartą uwagi wartością dokładającą cegiełkę do potężnego, nieugiętego muru. Jeszcze do niedawna miał ochotę wytoczyć bojowe działa przeciw Mulciberowi, natomiast wówczas mógł jedynie ustawić szklankę dobrej ognistej stanowiącą dowód wdzięczności za drogę, na którą siłą go wepchnął.
Dochodzący szmer zwrócił uwagę szatyna – był spostrzegawczy, ale jego słuch wciąż pozostawał wyostrzony na różnorakie bodźce zważywszy chociażby na zawód, którym na co dzień się trudził. Misje wymagały pełnego skupienia, a takowe wysłało wyraźny sygnał, że nie byli tutaj sami. -Tak.- rzucił szeptem w odpowiedzi rozglądając się na boki spode kaptura czarnej, długiej szaty. Przywykł do konieczności zachowania anonimowości, nawet jeśli teoretyczne rozpoznanie nie stawiało przed nim poważnych konsekwencji. Wsunąwszy dłoń do kieszeni zacisnął między palcami wężowe drewno, a drugą ręką upewnił się, że zabrał ze sobą posiadane przez siebie eliksiry. Już dawno winien powiększyć swą kolekcję, jednak wciąż coś stawało mu na drodze – pachnące galeony.
Skupiwszy się na rysach swej twarzy wyobraził sobie mężczyznę widzianego ostatniego wieczora w Parszywym, który był mu kompletnie obcy. Nierzadko starał się zapamiętywać wygląd ludzi, aby następnie przybierać ich „maski” ukrywając tym samym swoją tożsamość. Sylwetka nie grała większej roli, kiedy siwe włosy miały zakryć jego czuprynę podkreślając przy tym liczne zmarszczki i zdecydowanie bardziej zaawansowany wiek.
*proszę o uwzględnienie rozwoju.
Drew Macnair
Zawód : Namiestnik hrabstwa Suffolk, fascynat nakładania klątw
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Zaręczony
Danger is a beautiful thing when it is purposefully sought out.
OPCM : 40
UROKI : 2 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5 +4
CZARNA MAGIA : 60 +7
ZWINNOŚĆ : 4
SPRAWNOŚĆ : 15 +3
Genetyka : Metamorfomag
Śmierciożercy
The member 'Drew Macnair' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 82
'k100' : 82
25 października. To mial być piękny i spokojny dzień. Nic nie wskazywało na to, by zakończył się krwawym zachodem słońca.
Za pomocą świstoklika Rycerzom udało się dotrzeć do Norwich. Zgodnie ze wskazówkami oddalili się od miasta, zbliżając się do niezbyt rwącej i już na pierwszy rzut oka dość płytkiej rzeki. Cichy szelest trawy wzbudził w nich czujność, ale nie mogli wiedzieć, czy wywołała go ludzka obecność, czy może zając opuszczający norę. Zarówno Tristan jak i Drew byli pewni, że idą w dobrym kierunku, eliksir wskazał to miejsce. Prawdopodobnie gdzieś tutaj — lub na drugim brzegu znajdowały się szczątki, które mieli odszukać. Aurorzy, Zakonnicy, dotarli na brzeg według wskazówek wytyczonych przez badaczy za pomocą mioteł. Jednostka badawcza nie mogła się mylić - gdzieś tu znajdował się magiczny krąg, do którego Samuel i Sophia chcieli dotrzeć. Dziwny szmer ich zaniepokoił. Pozornie wydawało się, że wokół nich nie było nikogo, a to tylko drzewa szeleściły złowieszczo.
Lecz prócz ich dwójki, był ktoś jeszcze. Rozglądając się dookoła, byliście w stanie zauważyć stojące po drugiej stronie mostu postacie w ciemnych strojach. Nie mieliście jednak pojęcia, jakie mieli zamiary.
Mistrz Gry wita wszystkich serdecznie! Na wstępie przypominam, że walka odbywa się z forumową mechaniką, podobnie jak poruszanie się po mapie, rzucanie zaklęć niewerbalnych i działania niewidzialne. Proszę o wyraźne i dokładne określanie kierunku, w jakim się przemieszczacie (prawo, lewo, góra, dół), niezależnie od ustawienia Waszych postaci. Jeśli macie wątpliwości możecie zaznaczać swój ruch na mapie, podobnie jak miejsce, w które celujecie, jeśli nie jest nim przeciwnik i zapisać swój ruch pod fabularną częścią posta. Dbać o wasz komfort psychiczny i rozrywkę będzie Ramsey. Życzę Wam miłej gry i powodzenia!
Kolejka, wg rzutu:
Zakon Feniksa (24 h)
Rycerze Walpurgii (24h)
Za pomocą świstoklika Rycerzom udało się dotrzeć do Norwich. Zgodnie ze wskazówkami oddalili się od miasta, zbliżając się do niezbyt rwącej i już na pierwszy rzut oka dość płytkiej rzeki. Cichy szelest trawy wzbudził w nich czujność, ale nie mogli wiedzieć, czy wywołała go ludzka obecność, czy może zając opuszczający norę. Zarówno Tristan jak i Drew byli pewni, że idą w dobrym kierunku, eliksir wskazał to miejsce. Prawdopodobnie gdzieś tutaj — lub na drugim brzegu znajdowały się szczątki, które mieli odszukać. Aurorzy, Zakonnicy, dotarli na brzeg według wskazówek wytyczonych przez badaczy za pomocą mioteł. Jednostka badawcza nie mogła się mylić - gdzieś tu znajdował się magiczny krąg, do którego Samuel i Sophia chcieli dotrzeć. Dziwny szmer ich zaniepokoił. Pozornie wydawało się, że wokół nich nie było nikogo, a to tylko drzewa szeleściły złowieszczo.
Lecz prócz ich dwójki, był ktoś jeszcze. Rozglądając się dookoła, byliście w stanie zauważyć stojące po drugiej stronie mostu postacie w ciemnych strojach. Nie mieliście jednak pojęcia, jakie mieli zamiary.
Mistrz Gry wita wszystkich serdecznie! Na wstępie przypominam, że walka odbywa się z forumową mechaniką, podobnie jak poruszanie się po mapie, rzucanie zaklęć niewerbalnych i działania niewidzialne. Proszę o wyraźne i dokładne określanie kierunku, w jakim się przemieszczacie (prawo, lewo, góra, dół), niezależnie od ustawienia Waszych postaci. Jeśli macie wątpliwości możecie zaznaczać swój ruch na mapie, podobnie jak miejsce, w które celujecie, jeśli nie jest nim przeciwnik i zapisać swój ruch pod fabularną częścią posta. Dbać o wasz komfort psychiczny i rozrywkę będzie Ramsey. Życzę Wam miłej gry i powodzenia!
- Mapa:
Tristan
Drew
Samuel
Sophia
Pozostałe kropki to drzewa. Most ma kształt łuku. O ile stoicie nie przeszkadza Wam to w celowaniu na drugi brzeg, ale jeśli się położycie, zaklęcie uderzy w kamień.
- Informacje:
- Żywotność
Tristan - 222/222 (użycia mgły: 0/5)
Drew - 215/215
Samuel - 266/266 (użycia patronusa: 0/5)
Sophia- 240/240
Widoczne:
2 obce postaci
Kolejka, wg rzutu:
Zakon Feniksa (24 h)
Rycerze Walpurgii (24h)
Szła u boku Samuela; zbliżali się do mostu wznoszącego się nad rzeką. Gdzieś w okolicy, po tej lub po tamtej stronie, musiał znajdować się krąg, na pewno byli blisko. Grupa badawcza nie mogła się mylić, więc Sophia rozglądała się za jakimikolwiek oznakami zbliżania się do poszukiwanego miejsca, jednocześnie nie tracąc czujności i uważności, co było naturalnym nawykiem wyniesionym z pracy. Mogło się wydawać, że nikogo nie powinni tu spotkać, ale w obecnych czasach trudno było brać cokolwiek za pewnik.
Przystanęli przed mostem. Dzięki spostrzegawczości po chwili wychwyciła ruch po drugiej stronie i dostrzegła dwie stojące tam postacie w ciemnych strojach. Nie widziała jednak ich twarzy, nie wiedziała kim są i jakie mają zamiary. Była pewna tylko tego, że nie są to członkowie Zakonu, byli jedyną grupą wysłaną w ten rejon. Dlatego też nie zdecydowała się na natychmiastowy atak, bo nie mogła jeszcze wiedzieć, że właśnie natknęli się na przeciwną stronę barykady, na tych, przed którymi ostrzegano na spotkaniach Zakonu.
- Magicus extremos – wyszeptała tylko, próbując wzmocnić Samuela. Tak na wszelki wypadek. Wciąż pamiętała, jak bardzo to zaklęcie pomogło jej i Jessie w Dziurawym Kotle podczas naprawy anomalii. Jeśli jednak miało tu dojść do jakiejś walki, oboje musieli być gotowi.
Przystanęli przed mostem. Dzięki spostrzegawczości po chwili wychwyciła ruch po drugiej stronie i dostrzegła dwie stojące tam postacie w ciemnych strojach. Nie widziała jednak ich twarzy, nie wiedziała kim są i jakie mają zamiary. Była pewna tylko tego, że nie są to członkowie Zakonu, byli jedyną grupą wysłaną w ten rejon. Dlatego też nie zdecydowała się na natychmiastowy atak, bo nie mogła jeszcze wiedzieć, że właśnie natknęli się na przeciwną stronę barykady, na tych, przed którymi ostrzegano na spotkaniach Zakonu.
- Magicus extremos – wyszeptała tylko, próbując wzmocnić Samuela. Tak na wszelki wypadek. Wciąż pamiętała, jak bardzo to zaklęcie pomogło jej i Jessie w Dziurawym Kotle podczas naprawy anomalii. Jeśli jednak miało tu dojść do jakiejś walki, oboje musieli być gotowi.
Never fear
shadows, for
shadows only
mean there is
a light shining
somewhere near by.
shadows, for
shadows only
mean there is
a light shining
somewhere near by.
The member 'Sophia Carter' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 68
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
#1 'k100' : 68
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
Uczucie podobne nieprzyjemnemu łaskotaniu, atakowało kark. To samo wrażenie towarzyszyło mu, gdy zbijał się na misji z własną świadomością na kilka chwil przed starciem. Zmysły, oczywiście mogły go mylić, naznaczone przewrażliwioną wręcz czujnością, kłopotliwą, gdy nawet w nocy nie potrafił na długo zapaść w głęboki sen, podrywany dźwiękami, które nie zgadzały mu się z otoczeniem. Analogia poruszyła struny adrenaliny, zmuszając ciało do napięcia. Dwie sylwetki, wciąż nierozpoznawalne dla oka aurora, wyłoniły się z cienia, zatrzymując się po drugiej stronie mostu.
Skamander nie wierzył już w przypadkowość losu i możliwość spotkania, akurat podczas zakonnej misji - zagubionego podróżnika. Obecność Rycerzy Walpurgii była faktem, którego nie miał zamiaru ignorować. Walki, które stoczył przy anomaliach nie mogły pójść w zapomnienie. Nie był naiwny.
Spojrzał na Sophię ledwie przelotnie, ale to wystarczyło dla porozumienia. Kimkolwiek byli ich oponenci, należało ich przynajmniej uciszyć, jeśli istniało (śladowej ilości prawdopodobieństwo), że mieli do czynienia z przypadkową obecnością. Aurorka zareagowała intuicyjnie, ale nie przyglądał się efektom cichego zaklęcia, które wypowiedziała. Wysunął różdżkę, zaciskając palce na cyprysowej fakturze drewienka - Obscuro - wskazał postać stojącą bardziej na prawo od mostu (Tristan).
Poruszył się też do przodu, zatrzymując ledwie krok od poprzedniej pozycji i stając bliżej krawędzi mostu.
Zadanie, które złożono w ich rękach mierzyło się w klasyfikacji poważnej. Odkrycie badaczy, wskazało realną ścieżkę do zakończenia koszmaru anomalii. Cokolwiek czekało ich na miejscu, gdziekolwiek miało ich doprowadzić działanie, wycofanie nie miało racji istnienia.
Jedna, jedyna rzecz, pokrętnie pozytywna poruszyła się w umyśle Samuela, ciągnąc urwaną migawką do opowieści, którą słyszał. Legendy Skamanenderów. I mostu, który stał się niemal symbolem rodu. ironia, czy też zapowiedź? Stał własnie przed odpowiedzią. Gotowy.
| Przesuwam się kratkę w lewo (względem mapy), bliżej górnego rogu.
Skamander nie wierzył już w przypadkowość losu i możliwość spotkania, akurat podczas zakonnej misji - zagubionego podróżnika. Obecność Rycerzy Walpurgii była faktem, którego nie miał zamiaru ignorować. Walki, które stoczył przy anomaliach nie mogły pójść w zapomnienie. Nie był naiwny.
Spojrzał na Sophię ledwie przelotnie, ale to wystarczyło dla porozumienia. Kimkolwiek byli ich oponenci, należało ich przynajmniej uciszyć, jeśli istniało (śladowej ilości prawdopodobieństwo), że mieli do czynienia z przypadkową obecnością. Aurorka zareagowała intuicyjnie, ale nie przyglądał się efektom cichego zaklęcia, które wypowiedziała. Wysunął różdżkę, zaciskając palce na cyprysowej fakturze drewienka - Obscuro - wskazał postać stojącą bardziej na prawo od mostu (Tristan).
Poruszył się też do przodu, zatrzymując ledwie krok od poprzedniej pozycji i stając bliżej krawędzi mostu.
Zadanie, które złożono w ich rękach mierzyło się w klasyfikacji poważnej. Odkrycie badaczy, wskazało realną ścieżkę do zakończenia koszmaru anomalii. Cokolwiek czekało ich na miejscu, gdziekolwiek miało ich doprowadzić działanie, wycofanie nie miało racji istnienia.
Jedna, jedyna rzecz, pokrętnie pozytywna poruszyła się w umyśle Samuela, ciągnąc urwaną migawką do opowieści, którą słyszał. Legendy Skamanenderów. I mostu, który stał się niemal symbolem rodu. ironia, czy też zapowiedź? Stał własnie przed odpowiedzią. Gotowy.
| Przesuwam się kratkę w lewo (względem mapy), bliżej górnego rogu.
Darkness brings evil things
the reckoning begins
The member 'Samuel Skamander' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 46
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
#1 'k100' : 46
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
Słuch nie mylił ani jego ani Macnaira - z naprzeciwka nadciągały dwie obce sylwetki. Niedobrze - nie spodziewał się tutaj świadków, nie potrzebował ich z resztą, mieli tutaj zadanie do wykonania i nikt, ale to nikt nie powinien im w nich przeszkodzić. Zadanie powiązane było z anomaliami, a rycerskie tajemnice wymagały strzeżenia ich sekretów: czy tych dwoje byli kimś, kto mógłby chcieć je poznać - czy może raczej przypadkowymi przechodniami? Ciche otoczenie i tylko cztery dusze przy moście nie wzbudzały pozytywnych myśli - choć niewątpliwie pozytywnym wydawał się fakt, że zdążyli na czas. Co, jeśli ci ludzie chcieli im odebrać to, po co tutaj przyszli?
Mógłby mieć złudzenia, gdyby jednak z nich nie wystosował ataku.
- Protego - odpowiedział - mając nadzieję, że uczyni to z refleksem - zamierzając osłonić się przed zaklęciem nieznajomego błyszczącą tarczą; oby dość silną, by ta odbiła zaklęcie w kierunku napastnika. Zmarszczył brew, było ich dwóch - mężczyzna i kobieta - i był niemal pewien, że usłyszał inkantację płynącą z ust tej drugiej. Silna biała magia - coraz więcej poszlak, choć wciąż żadnej odpowiedzi: wszystko mogło być kwestią przypadku. Należało zachować ostrożność - nie chciał kłopotów, przyszedł tu w konkretnym celu i zamierzał swój cel wykonać. - Stać - zażądał, władczym tonem, od małego przywykły - i przyuczony - do wydawania rozkazów. - Kto idzie? - W jego głosie wciąż pobrzmiewała ostrzejsza nuta - nie chciał towarzystwa - ale wpierw chciał rozeznać się w sytuacji. To on został zaatakowany, miał prawo uzyskać odpowiedzi. - Opuść różdżkę i wycofaj się - zastrzegł natychmiast, wciąż w nadziei, że zdoła zasłonić się przed ciśniętym zaklęciem. Nie drgnął z miejsca, nie był pewien, jak ocenić sytuację.
Mógłby mieć złudzenia, gdyby jednak z nich nie wystosował ataku.
- Protego - odpowiedział - mając nadzieję, że uczyni to z refleksem - zamierzając osłonić się przed zaklęciem nieznajomego błyszczącą tarczą; oby dość silną, by ta odbiła zaklęcie w kierunku napastnika. Zmarszczył brew, było ich dwóch - mężczyzna i kobieta - i był niemal pewien, że usłyszał inkantację płynącą z ust tej drugiej. Silna biała magia - coraz więcej poszlak, choć wciąż żadnej odpowiedzi: wszystko mogło być kwestią przypadku. Należało zachować ostrożność - nie chciał kłopotów, przyszedł tu w konkretnym celu i zamierzał swój cel wykonać. - Stać - zażądał, władczym tonem, od małego przywykły - i przyuczony - do wydawania rozkazów. - Kto idzie? - W jego głosie wciąż pobrzmiewała ostrzejsza nuta - nie chciał towarzystwa - ale wpierw chciał rozeznać się w sytuacji. To on został zaatakowany, miał prawo uzyskać odpowiedzi. - Opuść różdżkę i wycofaj się - zastrzegł natychmiast, wciąż w nadziei, że zdoła zasłonić się przed ciśniętym zaklęciem. Nie drgnął z miejsca, nie był pewien, jak ocenić sytuację.
the vermeil rose had blown in frightful scarlet and its thorns
o u t g r o w n
Tristan Rosier
Zawód : Arystokrata, smokolog
Wiek : 32
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
the death of a beautiful woman is, unquestionably, the most poetical topic in the world
OPCM : 38 +2
UROKI : 30
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 1
CZARNA MAGIA : 60 +5
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 15 +6
Genetyka : Czarodziej
Śmierciożercy
The member 'Tristan Rosier' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 87
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
#1 'k100' : 87
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
Dlaczego już nawet przestał go dziwić fakt, że nieustannie ktoś deptał im po piętach? Podświadomość krzyczała o ryzyku, wspominała o jak największym zachowaniu odpowiedniego dystansu i zapobiegawczości, byle tylko uniknąć kroku mogącego wciągnąć go w sam środek walki. Nie obawiał się takowej, nie był negatywnie nastawiony do wyciągania różdżki zachęcającej do wykonania kolejnego ataku, jednak towarzyszące od przeszło czterech miesięcy anomalie w prosty sposób mogły pokrzyżować plany i względnie zdolniejszego czarodzieja położyć na łopatki nim ten zastosuje swe najsilniejsze działa.
Zmienił się, dar go wysłuchał i pozwolił przyjąć maskę nieznanego – nawet mu – mężczyzny. To zapewniało choć względną osłonę, kiedy przyjdzie im zobaczyć się z osobami naprzeciw twarzą w twarz. Mógł przypuszczać, że był to zakon. Miał prawo domyślać się, że w ich szeregach znajdowali się aurorzy, którzy i ostatnim razem weszli mu w drogę bezpodstawnie atakując – wówczas nie stało się inaczej. Nim nawet zdążyli zamienić słowo posypały się inkantacje, a w tym jedna celnie ciśnięta w kierunku towarzysza, na co Macnair zacisnął mocniej wargi. Irytowała go irracjonalna, szczeniacka porywczość, a coraz częściej przychodziło mu odnosić wrażenie, że właśnie takową wroga grupa ludzi się wyróżniała.
Nie powiedział nic, Tristan znacząco lepiej radził sobie w retoryce – tym bardziej tej kulturalnej – więc szczere zagrywki i przytyki szatyna nie zdałyby egzaminu. - Magicus extremos- szepnął kierując drewno wężowe na Rosiera i jednocześnie postanawiając poczekać na rozwój wydarzeń.
Zmienił się, dar go wysłuchał i pozwolił przyjąć maskę nieznanego – nawet mu – mężczyzny. To zapewniało choć względną osłonę, kiedy przyjdzie im zobaczyć się z osobami naprzeciw twarzą w twarz. Mógł przypuszczać, że był to zakon. Miał prawo domyślać się, że w ich szeregach znajdowali się aurorzy, którzy i ostatnim razem weszli mu w drogę bezpodstawnie atakując – wówczas nie stało się inaczej. Nim nawet zdążyli zamienić słowo posypały się inkantacje, a w tym jedna celnie ciśnięta w kierunku towarzysza, na co Macnair zacisnął mocniej wargi. Irytowała go irracjonalna, szczeniacka porywczość, a coraz częściej przychodziło mu odnosić wrażenie, że właśnie takową wroga grupa ludzi się wyróżniała.
Nie powiedział nic, Tristan znacząco lepiej radził sobie w retoryce – tym bardziej tej kulturalnej – więc szczere zagrywki i przytyki szatyna nie zdałyby egzaminu. - Magicus extremos- szepnął kierując drewno wężowe na Rosiera i jednocześnie postanawiając poczekać na rozwój wydarzeń.
Drew Macnair
Zawód : Namiestnik hrabstwa Suffolk, fascynat nakładania klątw
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Zaręczony
Danger is a beautiful thing when it is purposefully sought out.
OPCM : 40
UROKI : 2 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5 +4
CZARNA MAGIA : 60 +7
ZWINNOŚĆ : 4
SPRAWNOŚĆ : 15 +3
Genetyka : Metamorfomag
Śmierciożercy
The member 'Drew Macnair' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 82
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
#1 'k100' : 82
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
Strona 1 z 17 • 1, 2, 3 ... 9 ... 17
Most na Wensum
Szybka odpowiedź
Morsmordre :: Reszta świata :: Inne miejsca :: Anglia i Walia :: Norfolk