Wydarzenia


Ekipa forum
Most na Wensum
AutorWiadomość
Most na Wensum [odnośnik]15.10.18 0:53
First topic message reminder :

Most na rzece Wensum

Jedna z ważniejszych rzek Norfolk, szeroka i malowniczo płynąca pomiędzy polami i zielonymi lasami, przyciąga nie tylko miłośników natury, ale także zielarzy. Na jej brzegach rośnie wiele niezwykle rzadkich ziół oraz roślin o niespotykanych nigdzie indziej właściwościach. Gęsto zarośnięte tereny niekiedy utrudniają dostęp do wody, lecz gdy już uda się przedrzeć przez wysokie chaszcze - które zdają się chronić swych sekretnych cudów zielarstwa - trud okaże się więcej niż opłacalny, dzieląc się z wytrwałym wędrowcem bujną zielenią. Rosną tutaj rzadkie lecznicze liście oraz gałązki niezbędne do eliksirów lub magicznych rytuałów. Najwięcej tego rodzajów flory porasta brzegi Wensum tuż przy znanym moście, łączącym dwa niewielkie miasteczka. Jest nieco zaniedbany, kamienie obsypują się z wsporników, niezwykle rzadko pojawiają się tam ludzie, stanowi jednak doskonałe miejsce do obserwowania brzegów rzeki w poszukiwaniu specjalnej roślinności.  
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Most na Wensum - Page 15 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Most na Wensum [odnośnik]27.03.20 20:10

28 kwietnia 1957 roku


Haverlock Travers nigdy nie był głupi. Zawsze odznaczał się bystrością oraz sprytem, który wraz z metamorfomagicznym talentem pozwalał mu wykaraskać się z kłopotów, w które za czasów magicznej szkoły pakował się regularnie. W swej bystrości młody lord już od dłuższego czasu podejrzewał, co się święci. Nie był co prawda na szczycie, gdzie jego ród postanowił otwarcie poprzeć politykę antymugolską, całym sobą jednak szczerze ją popierał. Nie był zaskoczony działaniami, jakie podjęło Ministerstwo. Jedyne, co w tym wszystkim go zaskoczyło to fakt, że potrzebowali tak wiele czasu, aby w końcu podjąć się oczyszczenia magicznego świata ze szlam.
O wydarzeniach, jakie miały miejsce w Londynie dowiedział się ledwie dzień później, od marynarzy, którzy zacumowali w jego porcie, chcąc sprzedać towary, które w biegu pakowali na statek, aby nie paść ofiarami rebeliantów bądź tych, korzystających z zamieszania. Tamtego dnia port w Cromer huczał od plotek, teorii oraz podejrzeń, posyłanych to w kierunku Ministerwa, to tych, którzy chcieli przyjaźnić się z niemagicznymi oraz szlamami.
Miał nadzieję, że i ona zjawi się w jego porcie, wykazując się rozumem, oraz szacunkiem do własnego życia. Był pewien, że ze strony Ministerstwa nic jej nie grozi, nie miał jednak pewności, że jakieś rebeliant bądź rzezimieszek nie będzie próbował skorzystać z zamieszania.
Idąc na umówione spotkanie, próbował znaleźć moment, w którym z czystej przygody Francesca stała się kimś, kto znaczył dla niego trochę więcej. Nadal zobowiązania wobec rodu pozostawały na pierwszym miejscu, nie było mu jednak obojętne bezpieczeństwo kobiety. Chciał, aby żyła. Nawet jeśli w którymś momencie tego życia ich drogi ostatecznie się rozejdą, uważał, że świat straciłby sporo piękna oraz charakteru, gdyby ona z niego zniknęła.
Plan ułożył mu się w głowie pod impulsem, po jakichś dwóch tygodniach, gdy w jego porcie nie zauważył znajomego statku. Niewiele myśląc, zorganizował odpowiednie papiery, a raczej najlepsze ich fałszywki, domyślał się, z jakiego powodu nie pojawiła się w jego porcie i nim w ogóle zdążył pomyśleć, rodowa sowa mknęła już do Londynu.
W granatowym garniturze, z rodowym pierścieniem zdobiącym jego dłoń wszedł na most unoszący się nad Wensum. Fakt, że nie dostał żadnej odpowiedzi, wyjątkowo działał mu na nerwy. Dzisiejszego dnia nie był portowym kupcem, przemykającym uliczkami, aby uszczęśliwić swoją kochankę. Dzisiejszego dnia był lordem. Dumnym przedstawicielem swojego rodu; upartym i dążącym do swoich celów nawet po trupach. Nie obawiał się, że ktokolwiek ich nakryje, wszak nie bez powodu wybrał akurat to miejsce spotkania. Był w Norfolk, na ziemiach od wieków należących do jego rodu, a Haverlock doskonale znał morza, otaczające linię brzegową hrabstwa, jak i jego wszelkie, lądowe zakamarki.
Haverlock Travers
Haverlock Travers
Zawód : Król portu w Cromer i siedmiu mórz
Wiek : 29
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
Nie da się bowiem konkurować z morzem o serce mężczyzny. Morze jest dla niego matką i kochanką, a kiedy nadejdzie czas, obmyje jego zwłoki i ukryje wśród koralu, kości i pereł.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8259-haverlock-travers#238681 https://www.morsmordre.net/t8313-skrzynka-odbiorcza-lorda-travers#240601 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f15-norfolk-corbenic-castle https://www.morsmordre.net/t8315-skrytka-bankowa-nr-1988#240603 https://www.morsmordre.net/t8316-haverlock-travers#240604
Re: Most na Wensum [odnośnik]29.03.20 22:10
Kwiecień był okropnym dla Franceski miesiącem i z każdym kolejnym dniem upewniała się w przekonaniu, że układ gwiazd chyba w ogóle jej nie sprzyjał. Im jednak było bliżej końca, tym większą mała nadzieję na to, że los wreszcie obróci się na jej korzyść, tymczasem przeczytany dzisiejszego popołudnia zagubiony list przyprawił biedną Włoszkę o palpitację serca i mdłości gorsze, niż podczas choroby morskiej. Nadesłany bowiem przez Haverlocka list nie był tym, czego się spodziewała. Chociaż z jednej strony odczuła niewielką ulgę, bo toczący się od początku kwietnia wewnętrzny kryzys i rodzinny konflikt rozwiązał się na dobrą sprawę sam, tak z drugiej to, że nie została poinformowana o tym planie wcześniej a jedynie postawiona przed faktem dokonanym sprawiało, że miała ochotę dokonać mordu gołymi rękoma, niezależnie od noszonego przez partnera nazwiska. Była osobą, która potrafiła zadbać o siebie i swoje interesy, tymczasem pełna nagłej protekcji postawa Traversa skutecznie ją do niego zraziła do tego stopnia, że zawahała się czy powinna była się pojawić na jego ziemiach. Rozum i dbanie o interesy jednak zwyciężyły, lecz kiedy w pośpiechu wybierała się na spotkanie głowę ciemnowłosej zaprzątały zdecydowanie inne kwestie, jak na przykład to, że zaledwie przed dwoma dniami kręciła się po tych terenach w niezamierzonym towarzystwie. Nie wiedziała jaka była szansa, że wieść ta doszła już do Traversa ani jakie było prawdopodobieństwo, że w ogóle by o tym wspomniał; nie rozumiała również swoich absurdalnych obaw, skoro w żadnym momencie tej relacji nie obiecywali sobie oddania, wierności i przywiązania. Inną, bardziej prawdopodobną rzeczą,był brak odpowiedzi z jej strony; nie odpisała przecież od razu na list jak zwykle miała w zwyczaju, więc pewność graniczyła z przekonaniem, że nawet tak lekkoduszny człowiek jak on zainteresuje się zwłoką w odpowiedzi.
Trzecim problemem była sama lokalizacja... most na Wensum. Skąd ona do jasnej cholery miała wiedzieć gdzie jest tajemniczy, skryty pomiędzy lasami i polami mostek, łączący dwie niewielkie wioski skoro nie znała do końca nawet topografii dzielnicy portowej, w której bywała niemal codziennie? O ile wydostanie się z Londynu, przedarcie do Norfolk nie było tak trudne – bo zdążyła już nabyć niewielkiej praktyki w przemieszczaniu się pomiędzy różnymi miejscami – sądziła, że na szukaniu rzeki zeszła jej cała wieczność. Nie była pewna ile się spóźniła i tym razem się tym nie przejmowała; nie miała na to ani czasu ani nastroju.
Ach, dzisiejsze spotkanie jest niezwykle oficjalne, jak mniemam – odezwała się w ramach powitania, palcem wskazującym zataczając kółko w powietrzu, mniej więcej na wysokości lordowej twarzy – to nie zmienia faktu, że chętnie się dowiem co to ma być; w tym momencie – przygotowane już wcześniej ministerialne pismo wyciągnęła na wyprostowanej ręce w stronę mężczyzny. Mimo to była pewna, że je znał i nie musiała nawet pokazywać zmiętego świstka pergaminu. Nie pozwalając mu jednak dojść do słowa, kontynuowała:
Doceniam troskę, jednak wolałabym żebyś to odkręcił i nie mieszał się w interesy mojej rodziny – nie przypomniała sobie, by w którymkolwiek momencie tego miesiąca wspominała słowem o zaparciu ojca i siostry, ani o rozterce, która rozdzierała ją na pół, sprawiając, że pierwszy raz nie oddzieliła interesów od rodzinnych relacji – zapewniam, że zarówno wiem jaka jest sytuacja w londyńskim porcie, jak i co powinnam zrobić w związku z tym – nie bez powodu szukała miejsca odpowiednio bliskiego i bezpiecznego, nie bez powodu najpierw zasygnalizowała ten zamiar ludziom, którzy dla niej pracowali prosząc o równie uważne rozglądanie się wokół i rzeczywiście zdawała sobie doskonale sprawę z tego co się dzieje. Nie była ani ślepa ani głupia, ograniczając swoje kontrole w porcie do absolutnego minimum, niemal raz ponosząc tego konsekwencje.
A poza tym mój statek to nie tratwa, co ci w ogóle wpadło do głowy, żeby go tak nazwać? – z typową dla Włoszki gestykulacją oznajmiła wszem i wobec swoje oburzenie, kiedy z równie zaciętą miną wreszcie oparła się plecami o murek. Ta podróż kosztowała ją sporo zdrowia fizycznego i psychicznego.


My blood is a flood of rubies, precious stones
it keeps my veins hot, the fire
found a home in me


Francesca Borgia
Francesca Borgia
Zawód : handlarz, jubiler
Wiek : 27 lat
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
I was born to run
I don't belong to anyone
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7918-francesca-federica-borgia#227478 https://www.morsmordre.net/t7977-desiderio#228059 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f107-aldermanbury-12-14 https://www.morsmordre.net/t7979-skrytka-bankowa-nr-1881#228094 https://www.morsmordre.net/t7978-f-f-borgia#228091
Re: Most na Wensum [odnośnik]30.03.20 23:39
Haverlock Travers założył ręce na piersi, widząc idącą w jego kierunku czarownicę. Nie sądził, aby miała jakikolwiek problem z odnalezieniem mostu, w tamtej chwili zwyczajnie o tym nie pomyślał. Ważniejsze było dla niego zapewnienie jej bezpieczeństwa; upewnienie się, że dziewczyna nie ucierpi z londyńskim porcie.
Młody lord nigdy nie sądził, że kiedykolwiek będzie martwił się o jakąkolwiek kobietę, nie będącą powiązaną z nim więzami krwi. Jak w ogóle mógł do tego dopuścić? Tak z pewnością nie powinno być. Francesca miała być nic nie znaczącym, przelotnym romansem i mimo iż starał się myśleć o niej w tych kategoriach, nie potrafił się powstrzymać, przed zapewnieniem jej bezpieczeństwa. Nawet jeśli ta (co sądził po jej minie) miała go za to rozszarpać na strzępy. Może gdyby przywiązał ją do palika, gdzieś na płyciźnie trochę by zmiękła?
Uwielbiał jej zawziętość i temperament teraz jednak poczuł ukłucie rozczarowania. Do końca łudził się, że dziewczyna chociaż trochę doceni opiekę, jaką chciał ją otoczyć. W Cromer, tuż pod jego skrzydłami byłaby bezpieczna. Mogłaby również dalej handlować bez obawy, że ktokolwiek napadnie ją bądź spali jej łódź. Fakt, że Haverlock byłby spokojniejszy, mężczyzna wolał pominąć. Lord założył ręce na piersi, uważnie przyglądając się buzi Włoszki. Rozczarowanie zaczęło iść w podłej parze z zawodem. Czy naprawdę chodziła, że chodzi o jej interesy? Ciche westchnienie wyrwało się z piersi Traversa. Przez chwilę zwyczajnie milczał, przyglądając jej się tajemniczym spojrzeniem niebieskich oczu, co z pewnością powinno być niepokojącym faktem.
- Och, naprawdę wiesz, co powinnaś robić? - Mruknął dziwnym tonem. Borgia świadomie bądź też nie w jakiś sposób uraziła jego osobę. Na Merlina, Haverlock Travers nie gimnastykował się dla byle kogo! - Tak doskonale wiesz, co robić, że nadal tam tkwisz? - Kolejne pytanie opuściło jego usta, jak uważne, niebieskie spojrzenie nie opuszczało jej twarzy. Do diaska, czy ona przypadkiem z niego nie kpiła? Był przekonany, że Francesca jest inteligentną, rozsądną czarownicą wybijającą się na tle tych wszystkich pupilkopodobnych dziewczyn, jakie chodziły po ziemi.  - Nie obchodzą mnie interesy Twojej rodziny. - Zaczął w końcu, z zacięciem wypisanym na lordowskiej twarzy. Nie wiedział, jak dokładnie wygląda sytuacja. Jedynie domyślał się czemu Borgia tkwiła jeszcze w miejscu, uznając swój tok myślenia za całkiem logiczny. A to zdarzało się nader rzadko. - Wierz mi, obchodzi mnie jedynie Twoje bezpieczeństwo. Głupotą jest pozostawanie w Londynie w najbliższym czasie. Jeśli Twoja rodzina chce ryzykować czyjeś życie, niech sami się ruszą, zamiast nadstawiać Twój kark… -...swoją drogą śliczny kark… - Niczego nie cofnę. W Cromer można handlować równie dobrze, jak w Londynie, pomogę Ci załatwić wszystkie formalności. - W końcu, port w Cromer był niejako jego własnością i to on podejmował najważniejsze tam decyzje. Wyraz jego twarzy przedstawiał zaciętość, którą Borgia powinna doskonale znać. - Albo popłyniesz dobrowolnie, albo wyniosę Cię z Londynu siłą. To nie jest ani propozycja, ani prośba, moja droga. - Czułe zdrobnienie miało za zadanie trochę złagodzić brzmienie tych, jakże ostrych słów będących również potwierdzeniem wartości dziewczyny, dla młodego lorda. Nie żartował. Nic w jego postawie nie wskazywało, aby słowa były żartem. Uważnie spojrzenie niebieskich oczu, dłonie założone na piersi oraz zaciśnięte szczęki wskazywały, że Haverlock nie cofnie się przed niczym, byleby mieć pewność że stojąca przed nim Włoszka będzie bezpieczna.
Haverlock Travers
Haverlock Travers
Zawód : Król portu w Cromer i siedmiu mórz
Wiek : 29
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
Nie da się bowiem konkurować z morzem o serce mężczyzny. Morze jest dla niego matką i kochanką, a kiedy nadejdzie czas, obmyje jego zwłoki i ukryje wśród koralu, kości i pereł.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8259-haverlock-travers#238681 https://www.morsmordre.net/t8313-skrzynka-odbiorcza-lorda-travers#240601 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f15-norfolk-corbenic-castle https://www.morsmordre.net/t8315-skrytka-bankowa-nr-1988#240603 https://www.morsmordre.net/t8316-haverlock-travers#240604
Re: Most na Wensum [odnośnik]12.04.20 18:50
Każda kłótnia i niezgodność między nimi, utwierdzała Włoszkę jedynie w przekonaniu, że najpewniej również i w jej przypadku Travers nie potrafił pozbyć się protekcjonalnych zachowań, osądzania przez pryzmat kobiet, które poznawał – ponoć wiecznie niemądrych, słabych – i szczerze zaczynała mu współczuć tak zawężonego pola widzenia. Była niemal pewna, że szlachcianki, na które tak lubił narzekać, również miały do zaoferowania coś więcej poza posłuszeństwem, wychowaniem i posagiem – choć nie znała zbyt wielu osobiście i dobrze – a jeśli się myliła, to znała całe grono kobiet, które radziły sobie bez nadzoru mężczyzn. Bardziej od tego uderzała ją jednak teraz myśl, że ani jej nie ufał ani nie wierzył w to, że doskonale wiedziała co ma robić i tym samym kłamał jej wielokrotnie w żywe oczy. Układane skrupulatnie od miesiąca plany zdołał pokrzyżować jednym listem, mieszając z błotem poświęcony czas, energię i przygotowania. Doprawdy ta zaskakująca swawola w kwestiach zawodowych zaczynała przyprawiać czarownicę o bóle głowy i tłumaczenie się troską wydawało się jej nieadekwatne do powagi sytuacji. Ten list nie zapewniał bezpieczeństwa a klęskę, bo tylko tak mogła nazwać konsekwencje zerwania umów z londyńskimi kupcami. Ziemie Cromer nie były nawet połową tego, co miała tam.
Nie wdała się jednak z Haverlockiem w żywą dyskusję, kłótnię, choć wszystkie znaki na ziemi i niebie mogłyby na to wskazywać, lecz pozwoliła mu najpierw przedstawić swoje racje – łaskawie, nie zaś tak jak on, stawiając ją przed faktem dokonanym. Mimo temperamentu zdołała się powstrzymać, trzymać nerwy na wodzy, nawet jeśli kłóciło się to z tym, co w tej chwili czuła. Poprzeczna bruzda przecięła gładkie czoło czarownicy. Miał gdzieś interes jej rodziny co było równoznaczne z tym, że właśnie jawnie ją zlekceważył; wielokrotnie powtarzała przecież jak duże znaczenie u Włochów ma rodzina i że tyko prawdziwa przyjaźń mogła być stawiana z nią na równi, nie zaś żaden partner, mąż, czy kochanek. Czułe zdrobnienie bledło w obliczu urazy rosnącej z każdym wypowiadanym przezeń słowem, co też bardzo szybko odznaczyło się na jej nieco zażenowanej twarzy i typowej, żwawej gestykulacji.
Grozisz mi? – zapytała przesadnie głośno i przybrała w swoim mniemaniu obronną postawę. – Chyba trochę cię poniosło, mój drogi – lord, czy nie lord, nie miał prawa jej grozić, zwłaszcza jeśli intencje tej relacji były jasno określone i nie przewidywały traktowania się jak własności. Nie prosiła go o pomoc, troskę, czy dbanie o jej bezpieczeństwo a gdyby takowej potrzebowała, w ostateczności, w razie gdyby pozostałe możliwości zawiodły, zwróciłaby się do niego. Francesca przez chwilę przeszywała Haverlocka wzrokiem, oburzona do głębi i choć zwykle radziła się go w wielu kwestiach, widziała jak duży błąd popełniła. Zdobyła się tylko na jedno zdanie, które przez swoją oficjalność mogło smagnąć go po twarzy jak uderzenie bicza.
Nie zamierzam się tłumaczyć, lordzie Travers – skrzyżowała ręce za plecami i zacisnęła dłonie w pięść – czy to wszystko co lord zechciał mi powiedzieć? – z łatwością przybrała kamienną twarz wobec myśli o przyszłej zemście, choć wewnątrz czuła się dokładnie tak, jak podczas pierwszego niekontrolowanego wybuchu magii w wieku kilku lat. W międzyczasie oddychała głęboko zgodnie z zaleceniem Belvinii, by się uspokoić, i ułożywszy w głowie plan działania, przypomniała sobie jedną z życiowych, włoskich prawd, nieopuszczającą jej niemal od samego początku kariery zawodowej: nie wpadaj w gniew, nie stosuj gróźb... przekonuj.


My blood is a flood of rubies, precious stones
it keeps my veins hot, the fire
found a home in me


Francesca Borgia
Francesca Borgia
Zawód : handlarz, jubiler
Wiek : 27 lat
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
I was born to run
I don't belong to anyone
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7918-francesca-federica-borgia#227478 https://www.morsmordre.net/t7977-desiderio#228059 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f107-aldermanbury-12-14 https://www.morsmordre.net/t7979-skrytka-bankowa-nr-1881#228094 https://www.morsmordre.net/t7978-f-f-borgia#228091
Re: Most na Wensum [odnośnik]14.04.20 2:39
Travers nie słynął z zastanawiania się, roztrząsania jednej sytuacji i spokojnego, wykalkuwanego studiowania sytuacji. Haverlock Travers słynął z działania. Może gdyby Francesca bardziej mu ufała, chociaż wspomniała o swoich planach zamiast nie dawać żadnego znaku życia, zareagowałby chociaż odrobinę delikatniej. Chociaż… Ku temu nie było nigdy pewności, gdyż zachowania lorda zdawały się być nieprzewidywalne, kierowane pokrętną logiką układaną w jego jeszcze bardziej pokrętnym umyśle. Tak samo było z tym listem oraz rzekomym zakazem - Haverlock nawet przez chwilę nie zastanowił się nad konsekwencjami takiego ruchu. Ot, wydał mu się co najmniej rozsądny i wręcz wspaniałomyślny. Był nawet pewien, że Borgia będzie mu wdzięczna za okazaną pomoc, wszak nie musiała wiedzieć, że list jest jedynie podróbką. Idealną kopią normalnego zakazu, jaki wydałby londyński port, wykonaną z taką dokładnością, że nie dało się odróżnić jej od oryginału.
Ani jeden mięsień na twarzy Haverlocka nawet nie drgnął, mimo iż w środku aż się w nim zagotowało. Nie podobał mu się ton, w jakim się do niego zwracała, nawet jeśli zapewne niektóre słowa, jakie padły z jego ust, mogła odebrać opacznie. Nie potrafił jednak dostrzec w czymkolwiek swojej winy, przygnieciony rozczarowaniem i urazą, podobną tej, którą odczuwała sama Francesca. Podrobiony dokument nie był powiązany z obowiązkowym zrywaniem kontaktów z kupcami, lecz zapewnieniem jej bezpieczeństwa. Sądził, że poczuje się doceniona tym, że chociaż w ten, niewielki sposób sam z siebie chciał jej pomóc, okazując troskę, jaką nie odznaczał się w otoczeniu innych kobiet, nie połączonych z nim więzami krwi. Zamiast tego otrzymywał wrogość, dziwne spojrzenia oraz zupełny brak zrozumienia. Na pytanie, jakie padło z jej ust mężczyzna założył jedynie ręce na piersi, a jego brew nieznacznie powędrowała do góry.
- Skoro tak uważasz. - Rzucił jedynie, samemu nie sądząc, aby jakakolwiek groźba opuściła jego usta. Nie groził, lecz uświadamiał dziewczynę o tym, co wydarzy się jeśli w tej jednej, małej kwestii się z nim nie zgodzi. Groźby zdawały mu się niezbyt zobowiązujące. A może powinien pomyśleć o tym wcześniej i zamiast uprzejmie wysyłać listy, najzwyczajniej w świecie wparadować do jej mieszkania, uciszyć ją silencio, przerzucić sobie przez ramię i zabrać w bezpieczniejsze niż Londyn miejsce. Kto wie, może uznałaby to nawet jako swego rodzaju początek innych, przyjemniejszych zabaw? Na Merlina, następnym razem powinien chyba zrezygnować z jakichkolwiek uprzejmości, o ile w ogóle będzie jakikolwiek, następny raz gdy zadecyduje się samowolnie wyciągnąć do kogoś rękę.
Brew mężczyzny uniosła się odrobinę wyżej, gdy kolejne, cholernie oficjalne słowa opuściły słodkie usta Włoszki. Była to forma, którą słyszał nader często, rzadko jednak z jej ust.
- To wszystko. - Odpowiedział krótko i zwięźle, siląc się na zupełnie obojętny ton. Skoro chciała grać w tę grę, nie widział problemu aby podnieść rzuconą mu rękawicę. Nie wiedział jednak, czy był to koniec ich rozmowy, czy może zamierzała cokolwiek więcej powiedzieć. Stał więc tak z dłońmi założonymi na piersi i beznamiętną miną czekając na jej ruch. I jedynie w intensywnie niebieskich oczach dało się zauważyć błysk niesprawiedliwości, odczuwanej przez mężczyznę.


I have sea foam in my veins
I understand the language of waves

Haverlock Travers
Haverlock Travers
Zawód : Król portu w Cromer i siedmiu mórz
Wiek : 29
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
Nie da się bowiem konkurować z morzem o serce mężczyzny. Morze jest dla niego matką i kochanką, a kiedy nadejdzie czas, obmyje jego zwłoki i ukryje wśród koralu, kości i pereł.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8259-haverlock-travers#238681 https://www.morsmordre.net/t8313-skrzynka-odbiorcza-lorda-travers#240601 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f15-norfolk-corbenic-castle https://www.morsmordre.net/t8315-skrytka-bankowa-nr-1988#240603 https://www.morsmordre.net/t8316-haverlock-travers#240604
Re: Most na Wensum [odnośnik]16.04.20 15:23
Nie była nastawiono wrogo. Bojowo, owszem, bo nikt dotąd nie naruszył jej przestrzeni w tak gwałtowny sposób, w związku z czym nie widziała w swoim zachowaniu niczego nieodpowiedniego. Może faktycznie przesadziła nie podchodząc do sprawy na chłodno, jak zwykle miała w zwyczaju, a kierując się temperamentnym zrywem, brakiem pomyślunku i pozwalając, by zbierany od miesiąca zły humor dał wreszcie upust nie w tym miejscu, w którym powinien. W głębi ducha, gdy tylko zdołała wziąć kilka głębszych oddechów, dotarło do niej, że Travers najpewniej nie miał złych zamiarów poza tą próbą zapewnienia jej bezpieczeństwa, o której kilkukrotnie wspomniał, jednak ten plan nie był do końca przemyślany – poza kilkoma pozytywami, dostrzegała w nim wiele poważnych wad, które mogły właściwie obrócić się przeciwko pierwotnym zamiarom lorda. I dziwiła się temu; znając Haverlocka nie od dzisiaj, wiedziała, że kierował się taktycznym myśleniem, nie pozwalając, żeby jego plany brały w łeb.
Gdy ostatnie słowo mężczyzny zawisło nad nimi, czarownica poczuła jak jego ciężar osiada nieprzyjemnie na jej barkach i głowie. W przeciągu ich relacji rzadko kiedy się kłócili a jeśli już, były to zazwyczaj kwestie mało istotne i później równie szybko się godzili. Tymczasem nie dość, że poczuła się urażona i zaatakowana, przeczuwała następne rodzinne problemy; nim zadecydowała się pokazać list zarówno ojcu, jak i Giovannie, postanowiła zadziałać na własną rękę i to odkręcić, jednak z każdą kolejną minutą czuła, że sytuacja obrała nie te tory, które należało. O ile kłótnię kochanków była w stanie przeżyć, tak gdzieś w tyle czaszki kołatała się myśl, że jej partner nie był byle kim, lecz człowiekiem wpływowym i mógł jej zaszkodzić nie tylko poprzez ministerialne zakazy. Czy jednak był w stanie posunąć się do takiego czynu i puścić ją z torbami? Zerknąwszy na twarz lorda przysłoniętym długimi rzęsami spojrzeniem niczego już nie była pewna. Opierając się ciężko o drewnianą poręcz, podobnie jak on, skrzyżowała ręce pod biustem. W pierwszej chwili uznała, że zagranie na jego uczuciach, pociągnięcie odpowiedniej struny, byłoby okrutne i niezwykle satysfakcjonujące, w drugiej doszła do wniosku, że na to by przez nią trafił go szlag miała jeszcze czas.
Naprawdę kierowałeś się tylko i wyłącznie troską? – przerwała wiszącą między nimi ciszę i uśmiechnęła nikle, zdawać by się mogło, polubownie. Był to jednak mały wstęp do obmyślonego działania a ona, jeśli musiała, potrafiła nie tylko ładnie przepraszać, ale również prosić i manipulować. – Lubię, kiedy jesteś stanowczy – odepchnęła się od barierki biodrem, zmniejszając powoli dzielący ich dystans. Nie rozplotła jednak rąk, zamiast tego zatrzymała się zaledwie dwa kroki przed mężczyzną – pamiętała doskonale, że wciąż znajdowali się na ziemiach rodu i wystarczył jeden nieostrożny ruch, by cała ich tajemnica została odkryta. Chociaż nie zamierzała powiedzieć tego na głos, wyglądał niesamowicie pociągająco z niesfornym kosmykiem jasnobrązowych włosów skręcającym się tuż przy czole i brwiami zmarszczonymi w frustracji. Poczuła dreszcz biegnący po kręgosłupie, lecz bardzo szybko stłumiła w sobie tęsknotę za jego bliskością.
Przyznaj, że po prostu chciałeś być bliżej mnie – przekrzywiła głowę na bok, pozwalając niedbale pofalowanym włosom opaść na zaróżowiony z podirytowania lewy policzek. Starała się mówić z przekonaniem, by nie dopuścić do kolejnych utrudniających działanie afrontów.


My blood is a flood of rubies, precious stones
it keeps my veins hot, the fire
found a home in me


Francesca Borgia
Francesca Borgia
Zawód : handlarz, jubiler
Wiek : 27 lat
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
I was born to run
I don't belong to anyone
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7918-francesca-federica-borgia#227478 https://www.morsmordre.net/t7977-desiderio#228059 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f107-aldermanbury-12-14 https://www.morsmordre.net/t7979-skrytka-bankowa-nr-1881#228094 https://www.morsmordre.net/t7978-f-f-borgia#228091
Re: Most na Wensum [odnośnik]16.04.20 23:30
Francesca nie powinna zapominać, że pomimo łączącej ich relacji Haverlock nie był zwykłym kapitanem, a znanym w wielu portach Lordem Haverlockiem Traversem. Szlacheckie powiązania oraz wpływy w handlu morskim jego rodziny, wypracowane również i jego pracą sprawiały, że był mężczyzną wpływowym, mogącym o wiele więcej nawet od ojca pięknej Włoszki. To, czy był w stanie posunąć się tak daleko zależało w zasadzie jedynie od jego humoru oraz tego, jak bardzo ktoś byłby w stanie nacisnąć na jego odcisk. W swoim sposobie bycia przypominał sztorm - dziki, nieokrzesany oraz przede wszystkim, nieprzewidywalny. Ciężko było przewidzieć, jak zareaguje na daną rzecz. Jedno słowo z ust jednej osoby mogło wzbudzić w nim rozbawienie, w czasie gdy to samo słowo z ust innej osoby wyzwolić w nim to, co najgorsze sprowadzając na osobę zgubę. Niepozorny potrafił w bardzo nieprzyjemny sposób owijać swoje macki wokół ofiary, nawet jeśli ta nie spodziewała się niebezpieczeństwa.
Uważnie obserwował każdy, nawet najmniejszy ruch, jaki wykonywała Francesca. Nieufnie, z wyrzutem w intensywnie niebieskim spojrzeniu i dłońmi założonymi na piersi. Tak, jakby w każdej chwili oczekiwał z jej strony ataku. Bo czy nie powinna zareagować w inny sposób? Był przyzwyczajony do długich, głośnych kłótni i jeszcze dłuższego procesu godzenia się, gdy wszystko rozgrywało się na przestrzeni kilku, bądź kilkunastu godzin. Nie ufał więc tej nagłej zmianie w schemacie jej zachowania, odrobinę gubiąc się w tym, co wykraczało po za schemat.
- Naprawdę musisz o to pytać? - Odbił pałeczkę, nieznacznie unosząc brew ku górze. Wszak powinna doskonale znać odpowiedź, w końcu znała go na tyle długo, że ta kwestia winna być dla niej jasna, niczym słońce w samo południe.
Niebieskie spojrzenie powiodło po jej sylwetce. Na Merlina, stęsknił się za nią, jej ognistym charakterem, miękkim dotykiem ciała i zapachem jej włosów. Powstrzymał jednak westchnienie zawodu, jakie cisnęło mu się na usta w momencie, gdy dziewczyna zatrzymała się tuż kawałek przed nim. Nawet jeśli byli na ziemiach jego rodu, miał przemożną ochotę by położyć swoje szorstkie dłonie na jej biodrach i przyciągnąć ją bliżej, zamiast tego jednak jedynie na chwilę uniósł dłoń, by odgarnąć zagubiony kosmyk włosów z jej twarzy. Gest z pewnością nad wyrost biorąc pod uwagę okoliczności, w jakich przyszło im się spotkać. I mimo iż mężczyzna na zewnątrz zachowywał stalową minę oraz nieugiętą postawę, gdzieś w środku powoli zaczynał mięknąć. Zapewne oboje w ciągu ostatnich dni przeszli wiele, możliwe nawet, że za wiele aby potrzebowali kolejnych problemów na ich głowach. Ale czy dbanie o jej bezpieczeństwo było czymś złym? Nadal twierdził, że dziewczyna winna się cieszyć, że zdobył się na taki czyn w jej kierunku.
- A czy to cokolwiek zmienia? - Kolejne pytanie, pozbawione odpowiedzi na to, które padło z jej ust. Dokładnie tak, jakby chciał wybadać do czego dziewczyna dąży. Bo przecież jej słowa musiały gdzieś zmierzać, czyż nie? I mimo najszczerszych chęci powątpiewał, aby prowadziły one w przyjemne objęcia miękkich poduszek.



I have sea foam in my veins
I understand the language of waves

Haverlock Travers
Haverlock Travers
Zawód : Król portu w Cromer i siedmiu mórz
Wiek : 29
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
Nie da się bowiem konkurować z morzem o serce mężczyzny. Morze jest dla niego matką i kochanką, a kiedy nadejdzie czas, obmyje jego zwłoki i ukryje wśród koralu, kości i pereł.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8259-haverlock-travers#238681 https://www.morsmordre.net/t8313-skrzynka-odbiorcza-lorda-travers#240601 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f15-norfolk-corbenic-castle https://www.morsmordre.net/t8315-skrytka-bankowa-nr-1988#240603 https://www.morsmordre.net/t8316-haverlock-travers#240604
Re: Most na Wensum [odnośnik]17.04.20 0:10
Borgia nie lubiła utartych schematów, a to, że wielokrotnie nimi podążała w tej znajomości było nie tylko wygodne, odpowiadające jej nastrojowi, ale i miało na celu zachowanie nieodkrytych kart, nieodgadnionych myśli i zachowań, którymi czasami mogła, musiała wręcz, zaskoczyć. Wbrew pozorom była kobietą nieprzewidywalną, posiadającą wysokie poczucie własnej wartości i rozeznanie w targających nią uczuciach, a czyż nie takie były jednym z najbardziej pociągających typów? Nie zdziwiła się więc ledwo zauważalnym zaskoczeniem ujawniającym się na twarzy lorda; ono jedynie utwierdziło ją w myśli, że podjęła odpowiednie kroki i powinna dalej w nie brnąć. Nie miała właściwie wcale złych zamiarów, jak i siły do dalszego kłócenia się i obustronnego, bezsensownego przerzucania się racjami. Kwiecień wyssał z czarownicy niemal do zera wszelkie siły witalne i chociaż pomimo gorącej chęci podzielenia się większością przeżyć ze stojącym przed nią mężczyzną, wiedziała, że musi być wytrwała w podjętej teraz taktyce.
Czasami wolałabym, żebyś zwerbalizował swoje uczucia – odparła szorstko, bez żadnego drobnego kłamstewka czyhającego gdzieś pomiędzy pozostałymi słowami. Czyny były tylko jedną składową okazywania szacunku, uczuć i emocji, drugą była w jej mniemaniu umiejętność komunikowania się i wyrażania skruchy za popełnione występki. Co z tego, że wielokrotnie po sprzeczkach dochodzili do porozumienia i zapominali na następny dzień o całej sprawie, jeśli nigdy nie padło z żadnej strony zwykłe przepraszam?
Haverlock zresztą wcale nie ułatwiał dążenia do objętego przez Włoszkę celu. Kiedy tylko sięgnął dłonią do zagubionego przy policzku kosmyka, mógł dostrzec zaledwie przez ułamek sekundy niepewność skradającą się za zielonymi tęczówkami. Nie była bowiem pewna co zamierzał – czy zamierzał właśnie ją udusić gołymi rękoma, wymierzyć siarczysty policzek, czy też zamknąć w umięśnionych ramionach – kiedy jednak przesunął opuszek z niepasującą do niego delikatnością po gładkiej skórze, swoją wędrówkę kończąc tuż za uchem, odetchnęła ciężko. Dreszcz, który jeszcze przed chwilą zbiegł wzdłuż kręgosłupa, zdołał pociągnąć za sobą następną, intensywną falę ciarek, przeszywających ją teraz na wskroś.
Całkowicie zmienia postać rzeczy – potwierdziła cicho – nie zachowałabym się tak, jak teraz i doceniła twój gest – skłamała niewinnie; podobnie jednak jak on, wciąż tkwiła we własnym przekonaniu, ale nie była też osłem, by uparcie trzymać się swojego – a ty okazał zrozumienie, wysłuchując mojego zdania na ten temat bez tracenia nerwów – była skłonna podjąć się tej dyskusji na nowo, jeśli jej oblubieniec rzeczywiście zamierzał w tej chwili wykazać się rozumem, sercem i szacunkiem, ale dla zachęty wreszcie sięgnęła dłonią do męskiego barku. Pod pretekstem wyskubywania z materiału płaszcza niewidzialnych paprochów, uraczyła go jeszcze większą bliskością i uśmiechem pełnym pozornej skruchy.
Dobrze wiesz, że nie lubię kiedy dochodzi między nami do nieporozumień – wymruczała, usiłując skupić się na ruchu swojej dłoni. Na jego szczęście nie zdawała sobie sprawy z tego, że pismo było tylko idealną podróbką. Inaczej już dawno utopiłaby go w płynącym pod nimi strumieniu.


My blood is a flood of rubies, precious stones
it keeps my veins hot, the fire
found a home in me


Francesca Borgia
Francesca Borgia
Zawód : handlarz, jubiler
Wiek : 27 lat
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
I was born to run
I don't belong to anyone
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7918-francesca-federica-borgia#227478 https://www.morsmordre.net/t7977-desiderio#228059 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f107-aldermanbury-12-14 https://www.morsmordre.net/t7979-skrytka-bankowa-nr-1881#228094 https://www.morsmordre.net/t7978-f-f-borgia#228091
Re: Most na Wensum [odnośnik]17.04.20 15:52
Lord Travers przewrócił teatralnie oczami. Zwerbalizowanie swoich uczuć nie było takie proste, zwłaszcza, gdy te uczucia były niejako sprzeczne i ciężkie do zkategorygozowania. W końcu nigdy nie mógł zapomnieć o szlacheckiej krwi, płynącej w jego żyłach. Szanował pannę Borgia, lubił spędzać w jej towarzystwie, pożądał jej... Wiedział jednak, że raczej nie ma wielkich szans, aby to wszystko zyskało szczęśliwe zakończenie. Miał świadomość, że dzień w którym przyjdzie mu poślubić którąś ze szlachcianek, aby zawszeć sprzyjający interesom jego rodu odpowiedni sojusz, jednocześnie wątpiąc, aby Francesca chciała być tą drugą. Niewypowiedziane uczucia nie mogły zranić - ani jego, ani kobiety. Tak było łatwiej, prościej i o wiele bardziej w stylu ekscentrycznego lorda. Wszak długie rozmyślania nie były w jego stylu, przynajmniej nie w takich, wymagających filozoficznego spojrzenia kwestiach.
Nie odpowiedział na jej słowa, nie zmienił mu się również wyraz twarzy. Jedynie spojrzenie stało się odrobinę lżejsze, gdy twardo obstawał przy swoim, zapewne nie mającym wiele wspólnego z logiką, pokręconym zdaniu, przywykłszy do posiadania racji... Oraz potakiwań, potwierdzających jego przyzwyczajenia. Jednocześnie był pewien, że kobieta powinna doskonale wiedzieć, co nim kierowało gdy powziął takie, a nie inne kroki.
Westchnienie wyrwało się z jego ust, gdy kolejne słowa docierały do jego uszu, nieprzyjemnie zauważając u siebie pewnego rodzaju słabość do Włoszki. A przecież... Tak nie powinno być, czyż nie? Powinien potrafić najzwyczajniej w świecie zrobić to, co powinien - odwrócić się na pięcie i wrócić do swojego życia i swojego świata. Ostrożnie, tak aby nie urazić przy tym stojącej przed nim brunetki, zdjął jej dłoń ze swojego ramienia, nie potrafiąc skupić się, gdy tak wodziła palcami po jego ramieniu.
Nie puścił jej jednak, zaciskając na niej swoje palce, by szorstkim kciukiem przejechać po gładkiej skórze na jej dłoni.
- Wiem, a Ty powinnaś doskonale wiedzieć, co mną kierowało. To, chyba mamy już ustalone. - Odpowiedział, wzrokiem wodząc po ślicznej buźce kobiety. Na Merlina, te wszystkie kobiety, a zwłaszcza ta która stała teraz przed nim, doprowadzą go kiedyś do grobu bądź co gorsza, pierwszych, siwych pukli w jego jasnobrązowej czuprynie. Tak, to z pewnością tak się skończy. Lord Travers puścił dłoń dziewczyny, przez chwilę zastanawiając się, co począć z tym fantem. Mógł odwrócić się i odejść, pozostawiając ją z jego działaniami oraz brakiem jakiegokolwiek wyboru... I ta opcja, całkiem mu pasowała. Nie musieli by się kłócić, Francesca byłaby bezpieczna w Cromer, a wszystko poszłoby dokładnie tak, jak to sobie zaplanował. Mógł też jednak okazać łaskę i wspaniałomyślność oraz wysłuchać tego, co miała do powiedzenia.
Na Merlina, oby to wszystko nie obróciło się przeciwko niemu.
- Dobrze... - Zaczął, nieświadomie przestępując z nogi na nogę, by rozładować zbierające się w nim napięcie. - Powiedz mi, jakie jest twoje zdanie. - Tym razem poprosił, w jego głosie brakowało rozkazujących głosów, a rysy jego twarzy złagodniały.



I have sea foam in my veins
I understand the language of waves

Haverlock Travers
Haverlock Travers
Zawód : Król portu w Cromer i siedmiu mórz
Wiek : 29
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
Nie da się bowiem konkurować z morzem o serce mężczyzny. Morze jest dla niego matką i kochanką, a kiedy nadejdzie czas, obmyje jego zwłoki i ukryje wśród koralu, kości i pereł.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8259-haverlock-travers#238681 https://www.morsmordre.net/t8313-skrzynka-odbiorcza-lorda-travers#240601 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f15-norfolk-corbenic-castle https://www.morsmordre.net/t8315-skrytka-bankowa-nr-1988#240603 https://www.morsmordre.net/t8316-haverlock-travers#240604
Re: Most na Wensum [odnośnik]17.04.20 22:35
Ledwie powstrzymała się od przewrócenia oczami, kiedy po raz kolejny Haverlock zasugerował, że kierował się szczerymi intencjami i jej bezpieczeństwem, jednak następna część zdania i zaciśnięta wokół szczupłej ręki dłoń lorda, skutecznie ją przed tym powstrzymała. Uznała więc, że tę kwestię mieli za sobą, nie powinni już do niej powracać, tylko ruszyć do przodu, bo jak na razie poza pozornym załagodzeniem nastroju krążyli wokół niczego konkretnego. Uśmiechnęła się lekko, wraz z następnym głębszym oddechem; gdy znajoma woń męskich perfum wdarła się do jej nosa, powróciła myślą do ich pierwszego spotkania sprzed lat i przeraziła się, pamiętając słowa włoskiej babci: na końcu myśli się o początku. Ale czy jedna z niewielu sprzeczek była zwiastunem końca?
Przeniosę się do Norfolk – odparła łagodnym tonem, zrobiła krótką pauzę, by w tym samym czasie ująć obie dłonie lorda pomiędzy swoje kościste palce – skoro to nie jest równoznaczne z prowadzeniem interesów w Londynie – dobierała odpowiednio i przemyślane każde kolejne słowo, znając, niestety, upór Traversa; gdy już się na coś uparł, niemal żadna siła nie była go w stanie przekonać do zmiany decyzji, więc to, jak i w jaki sposób mówiła miało ogromne znaczenie. I to zarazem uwielbiała, ale również szczerze nienawidziła, porównując ów uczucie do chodzenia na linie nad przepaścią pełną smoków zbliżających się do pory karmienia – nie wątpię, że tutaj też można prowadzić znakomite interesy, i pewnie z tego skorzystam, jednak nie mogę zawieść zaufanego grona kupców... i rodziny – nawet jeśli miała ochotę w tym momencie ich otruć – zresztą, moje mieszkanie jest w stolicy, dlatego siłą rzeczy będę przemykać ulicami, by po przekroczeniu granicy móc się swobodnie teleportować – zatrzymała się, uznając ten argument za wyjątkowo grząski. O ile nie zamierzał kupić jej mieszkania, czy też siłą zamknąć w swojej komnacie, była narażona na niebezpieczeństwa, którymi raczyła ich teraz stolica – myślę, że tak potężny kapitan, jak ty, zrozumie dlaczego tak ważna jest dobra współpraca z wieloma osobami, zwłaszcza teraz – znajomości były przydatne i wiedziała o tym niemal od zawsze, jednak narażenie się swoim kupcom, pochodzącym z wielu dziedzin, było gwoździem do trumny, którą powoli sobie strugała w kawałku kłody. Na myśl zaraz przyszło czarownicy, ile razy już znalazła się w niesprzyjających okolicznościach, niejednokrotnie niebezpiecznych, o których milczący lord nie miał pojęcia, ale nie była to rzecz, którą zamierzała się z nim dzielić. Zresztą, wojna zdecydowanie sprzyjała prowadzeniu szeroko zakrojonych interesów, do których dostosowywała się z niesamowitą łatwością; odpowiadała na potrzeby rynku, na tyle ile mogła, kombinowała, wiedząc, że z krwią i prezentowanymi poglądami przynajmniej chwilowo nic jej nie groziło, a świadomość, że pieniądz miał moc i wystarczyła odpowiednia suma tylko ją w tym upewniał. Dlatego też między innymi nie po drodze jej było z wszelkimi zakazami – liczyła po cichu na to, że Haverlock przystanie na płynącą pomiędzy wierszami ugodę, złoty środek. W odczuciu Borgii było to najlepsze rozwiązanie ich konfliktu. Przenosiła się tutaj, do Norfolk, a jednocześnie mogła swobodnie pracować w Londynie, niekoniecznie znajdując się tam fizycznie. Czy jednak Travers zamierzał odpuścić i myślał podobnie?
Nie powiedziała już nic więcej, zamiast tego uniosła badawcze spojrzenie na twarz mężczyzny i posłała mu uległy uśmiech. Ten sam, którym motała go już wielokrotnie i zdawał się być wobec niego bezsilny; ten sam, który zazwyczaj prowadził ich w jedno miejsce.


My blood is a flood of rubies, precious stones
it keeps my veins hot, the fire
found a home in me


Francesca Borgia
Francesca Borgia
Zawód : handlarz, jubiler
Wiek : 27 lat
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
I was born to run
I don't belong to anyone
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7918-francesca-federica-borgia#227478 https://www.morsmordre.net/t7977-desiderio#228059 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f107-aldermanbury-12-14 https://www.morsmordre.net/t7979-skrytka-bankowa-nr-1881#228094 https://www.morsmordre.net/t7978-f-f-borgia#228091
Re: Most na Wensum [odnośnik]17.04.20 23:32
Uważnie słuchał słów, jakie padały z ust panienki Borgia, co jakiś czas jedynie marszcząc brwi. Musiał przyznać, że doskonale wiedziała, jak przedstawić swoje racje w sposób atrakcyjny sprawiając, że słuchacz był zainteresowany... Chociaż w tym wypadku, Haverlock nie był pewien, czy ciekawią go bardziej słowa, jakie padały z jej ust, czy sukienka, jaką miała na sobie. To była naprawdę ciężka decyzja, starał się jednak nie poświęcać tej decyzji zbyt wiele czasu, wiedząc, że nie powinien się w tej chwili rozkojarzać. Intensywnie niebieskie spojrzenie powiodło w dół, ku jego dłoniom zamkniętym w kościstych palcach Francesci. W zasadzie, jej słowa nie zdawały się być najgorsze. Miał świadomość, że musiałby ją chyba przykuć łańcuchami do jakiejś wielkiej ściany, a najlepiej góry. I to magicznymi łańcuchami, najlepiej na wilkołaki (pomińmy, że podobała mu się w srebrze), a i tak nie miał pewności, że ta cwana bestia nie wywinęła się by zrobić to, na co się uparła.
- Będziesz informować mnie o wyjściach do Londynu, dłuższych niż jeden dzień. I dawać mi znać, że wszystko jest w porządku. - Zaczął, bo ta kwestia wydawała mu się nader istotna. Chciał mieć pewność, że Borgia w swoim uporze nie skończy martwa gdzieś, na jednej z zimnych, londyńskich uliczek. To, wydawało mu się priorytetem całego podejścia z zakazem i przecumowaniem jej statku do portu, którym zarządzał. Czuł jednak, że nie będzie w stanie przekonać jej, aby zaprzestała wszelkich wycieczek do Londynu.... Przynajmniej na razie, nie teraz, gdy czuła się pokrzywdzona jego troską oraz dbałością o jej bezpieczeństwo.
- Oczywiście, że rozumiem. - Psotny uśmiech pojawił się na jego wargach, gdy niebieskie spojrzenie przeczesywało okolicę. W końcu pokazywał swoją prawdziwą twarz i doskonale wiedział, że ktoś mógłby go rozpoznać. Na szczęście o tej porze roku, jak i przy wydarzeniach, jakie miały miejsce w ostatnim czasie nie wielu było spacerowiczów w tych okolicach. Z zadowoleniem wypisanym na twarzy, przyciągnął dziewczynę do siebie, pozwalając dłonią na wycieczkę po jej kręgłosłupie. Ach, jak korciło, aby przenieść się w przyjemniejsze, bardziej prywatne miejsce! Czas jednak naglił, a oni musieli przenieść te przyjemniejsze aspekty sprzeczki na inny dzień. Z łobuzerskim uśmiechem na ustach przejechał nosem po jej szyi, aż po płatek jej ucha, by złożyć na niej kilka spiesznych pocałunków.
- Na ten moment, mogę zgodzić się na taką umowę. - Niech nie sądzi, że nie zmieni zdania jeśli sprawy potoczą się gorszym torem. Haverlock obrócił broń Francesci przeciwko niej, samemu przedstawiając swoją stronę w dość przewrotny sposób. Z ciężkim westchnieniem odsunął się od kuszącej, łabędziej szyi dziewczęcia, by musnąć ustami jej czoło.
- Muszę iść, mam coś do załatwienia. - Niechętnie, lecz musiał kończyć to spotkanie. Lordowskie obowiązki w końcu same się nie wypełnią. Leniwie odsunął się od kochanki, nie chcąc dłużej przeciągać pożegnania.
-Czekam w Cromer. - Nie powinna również sądzić, że z czasem zapomni o słowach, jakie tu padły.

/z.t.


I have sea foam in my veins
I understand the language of waves

Haverlock Travers
Haverlock Travers
Zawód : Król portu w Cromer i siedmiu mórz
Wiek : 29
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
Nie da się bowiem konkurować z morzem o serce mężczyzny. Morze jest dla niego matką i kochanką, a kiedy nadejdzie czas, obmyje jego zwłoki i ukryje wśród koralu, kości i pereł.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8259-haverlock-travers#238681 https://www.morsmordre.net/t8313-skrzynka-odbiorcza-lorda-travers#240601 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f15-norfolk-corbenic-castle https://www.morsmordre.net/t8315-skrytka-bankowa-nr-1988#240603 https://www.morsmordre.net/t8316-haverlock-travers#240604
Re: Most na Wensum [odnośnik]23.09.20 23:06

13 VIII


Trzynaście jaskółek zatoczyło koło nad taflą rzeki. Słońce ledwie przemykało między gęstwiną liści drzew. Wcale nie zapowiadało się na deszcz. Krok za krokiem podążała leśną ścieżką, która miała ją doprowadzić do miejsca, z którego w końcu mogła się teleportować.
Dni mijały, każdy kolejny ustępował następnemu, kreując swojego rodzaju rutynę. Ich bieg wyznaczały jedynie umówione dyżury w Leśnej Lecznicy, a po nich miała nastąpić wizyta w Oazie, po wszystkim czekały na nią puste korytarze Upper Cottage - tam również starała się nie szukać odpoczynku, wszakże zobowiązała się do zrobienia porządków. Nie przeszkadzał jej ten pęd dni, obowiązki spędzały niepokój, a zmęczenie skutecznie nawoływało do snu. Szukała normalności tam, gdzie jej nie było. To nie tak, że brnęła w kłamstwa, próbując wmówić sobie, że za bezpiecznymi murami Upper Cottage nie dzieje się wojna, nie giną ludzie, nie ma tam strachu. Jednak odrobinę łatwiej było trzymać się odpowiedzialności: za swoją pracę i jej cel, za obietnice, które składała i ich wypełnienie. Wtedy trzymała głowę wysoko, z mocą pokonywała przeszkody. Dała się temu napędzać. Emocje nie znajdowały ujścia, jedynie kotłowały się pod otoczką racjonalności. Na zewnątrz nie było na nie miejsca. Przynajmniej na te złe - strach musiał pozostać strachem, a złość miała pozostać niewypowiedziana. Ona ruszała dalej na przód, nie chcą się zatrzymać.
Nie składała ostatnio zbyt wielu wizyt domowych. Zwykle te ograniczały się do przyjaciół, rodziny czy też wyjątkowych próśb. Pan Fletcher odwiedzał ich jednak dość często, a pogarszający się stan jego zdrowia sprawiał, że nie mógł przybyć do lecznicy o własnych siłach. O wszystkim poinformowała jego żona, prosząc o to, aby uzdrowiciel przybył do ich domu. Temu nie mogła odmówić. Zabrała więc ze sobą potrzebne medykamenty i ruszyła w drogę.
Wizyta nie trwała długo. Wszakże wiedziała z jaką chorobą ma do czynienia. Wyznaczyła dawki eliksirów, rzuciła kilka zaklęć, które miały ukoić ból. Mogła pozostawić ich jedynie z mniejszym zmartwieniem - wszakże na starość jeszcze nie znaleźli remedium.
Była pewna, że zboczyła z trasy. Nie pamiętała tych zakrętów, mijanych drzew. Przez dłuższą chwilę błądziła wśród leśnych ścieżek. W końcu dotarła do mostu. Już miała się teleportować, ale uwagę na chwilę odwrócił wóz zaprzężony w aetonanie. Prawdopodobnie nie zwróciłaby na niego uwagi, gdyby starszy mężczyzna nie pomachał jej zza lejc. Nim zdążyła zareagować ten poszybował już dalej, wybijając się w powietrze. Ledwie zauważyła butle, która śladem za nim potoczyła się po moście. Kilka głuchych uderzeń o ziemię, sprawiło że odsunęła się zapobiegawczo. Było jednak za późno na reakcję. Ciemny dym uniósł ją w powietrze, nie było już nic poza nim, jedynie migoczące światła przypominające gwiazdy. Z czym miała do czynienia?



what we have become but a mess of flesh and emotion - naked on all counts

my dearest friend


Roselyn Wright
Roselyn Wright
Zawód : Uzdrowiciel w leśnej lecznicy
Wiek : 31
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
the healer has the
b l o o d i e s t
hands.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
when will enough be enough?
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t6412-roselyn-wright https://www.morsmordre.net/t6516-furia#166169 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f415-szkocja-highlands-knieja https://www.morsmordre.net/t6553-skrytka-bankowa-nr-1612#167244 https://www.morsmordre.net/t6551-r-wright#282514
Re: Most na Wensum [odnośnik]25.09.20 19:22
Trzynaście gałązek znalazło się w wiklinowym koszyczku, przewieszonym przez smukłą dłoń eterycznej blondyneczki. Zamówienia spływały, a niestabilne czasy utrudniały pracę jej dostawców zmuszając pannę Burroughs do odnalezienia odrobiny czasu, by pozyskać odpowiednie składniki do mikstur oraz prowadzonych badań. W Norfolk nigdy wcześniej nie była, nie mając wiele okazji do zwiedzania ojczystego kraju, zaprzyjaźniony zielarz poradził jej jednak, by tam szukać składników. I nie kłamał, gdyż brzegi Wensum były wyjątkowo łaskawe.
Szaroniebieskie spojrzenie powiodło po zebranych dziś roślinach, a uśmiech zadowolenia zamajaczył na malinowych wargach. Znalazła wszystko, czego potrzebowała do wypełniania zlecenia. A to oznaczało, że mogła wracać do swojego niewielkiego domku w Surrey. Ostrożnie ruszyła wyznaczoną wcześniej ścieżką, uważając, aby ciernie krzaków nie zahaczyły przypadkiem granatowej sukienki. Ostatnim czego chciała, to dziura w nowym materiale, zmuszająca do dodatkowych wydatków.
Ostrożnie z lasku niedaleko kamiennego mostku. Mogłaby tu i teraz deportować, chciała jednak na własne oczy zauważyć ponoć sielski krajobraz widziany z mostu. Niespiesznie więc, w towarzystwie delikatnego stukotu pantofelków, przemierzała kolejne kawałki dróżki. Widziała cel swojej drogi, na który wjeżdżał właśnie zaprzężony w dwa dorodne aetoany wóz. Myśli alchemiczki powędrowały w kierunku znajomej, która niegdyś uczyła jej dosiadania tych pięknych istot. I ona, jak wiele innych osób które przewinęły się przez życie eterycznej panny Burroughs, zniknęła, nie pozostawiając po sobie słowa. Obserwowała, jak wóz wzbija się w powietrze ukazując nieznaną jej czarownicę, powoli wchodząc na most. Jakiś dziwny przedmiot przetoczył się gdzieś, niedaleko jasnych pantofelków wypuszczając z siebie ciemny dym. Zbyt szybko, by Frances miała okazję zauważyć etykietę bądź domyślić się z czym ma do czynienia.
Czerń wypełniła otoczenie, jakoby słońce ustąpiło nocy pozwalając jej nadejść wcześniej. Niewielkie drobinki przeplatające jej sieć zdawały się przypominać gwiazdy. Blondynka doskonale znała tajniki astronomii. Tajemnice gwiazd były jej potrzebne do przyrządzania zaawansowanych mikstur oraz pracy nad nowymi recepturami. I mimo iż zjawisku daleko było do prawdziwości, delikatny uśmiech zamajaczył na jej ustach, gdy odnalazło piękno dziwnej sytuacji.
W pewnym momencie poczuła, jak jej ciało uderza o coś stosunkowo miękkiego. Ostrożnie przekręciła się w powietrzu, by ujrzeć twarz widzianej wcześniej czarownicy.
- Przepraszam… - Zaczęła, posyłając jej delikatny uśmiech. - Wiesz może, co się wydarzyło? Czy Tobie również wydaje się, że unosimy się w powietrzu? - Dwie istotne kwestie, jakie trzeba było ustalić. Analityczny umysł dziewczęcia sam wskoczył na obroty, próbując dojść do jakiegoś rozwiązania. Czarny materiał jej sukienki również powędrował ku górze, odsłaniając okryte haftowanymi pończoszkami nogi. Delikatny rumieniec pojawił się na jej twarzy, gdy poprawiła materiał przekręcając się odrobinę na bok, aby ten więcej nie próbował obnażać jej ciała.



Sometimes like a tree in flower,
Sometimes like a white daffadowndilly, small and slender like. Hard as di'monds, soft as moonlight. Warm as sunlight, cold as frost in the stars. Proud and far-off as a snow-mountain, and as merry as any lass I ever saw with daisies in her hair in springtime.
Frances Wroński
Frances Wroński
Zawód : Alchemiczka
Wiek : 21
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Zamężna
Even darkness must pass. A new day will come. And when the sun shines, it'll shine out the clearer.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7986-frances-burroughs https://www.morsmordre.net/t8010-poczta-frances#228801 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f254-surrey-okolice-redhill-szafirowe-wzgorze https://www.morsmordre.net/t8011-skrytka-bankowa-nr-1937#228805 https://www.morsmordre.net/t8012-frances-burroughs#228806
Re: Most na Wensum [odnośnik]01.10.20 2:18
We mgle ciemnych oparów próbowała odnaleźć ucieczkę. Tą ciężko było odnaleźć, gdy buty odbiły się od powierzchni ziemi, nie znajdując w niej bezpieczeństwa. Jedynie przezornym ruchem, ocaliła spódnicę, która falbaniście uniosła się, dając porwać się chwili. Ciemność osaczyła ją dookoła, a racjonalny umysł próbował odnaleźć ucieczkę. Z czymże miała do czynienia? Czy to jakaś magiczna mikstura? Iluzja? Gęsta mgła unosiła ją wyżej i wyżej, otulając mrokami nocnego nieba, rozświetlonego gwiazdami. Próbowała się uratować. Dziko szamocząc się pośród fałszywych ciał niebieskich, nie odnalazła ucieczki. Jedynie bezwiednie szamotanie się w pustce. Wzrok skupił się, wyszukując anomalii. Nie było przed tym żadnej innej ucieczki. Chciała chwycić za różdżkę, ale ta płynnie wysunęła się z kieszeni. Zdołała ją pochwycić, czubkami palców zaciskając na jej wąskim obwodzie.
Wtem gdzieś w niedalekiej oddali od gwiezdnych świateł odbiły się refleksy blond kosmyków. Obserwowała je czujnie, dopóty nieznajoma sylwetka nie zbliżyła się do niej. Stąd łatwiej było zaobserwować symetryczne rysy kolejnej damy w opałach. Potem dźwięk jej głosu, nienamacalny pośród nocnych przestworzy doszedł do uszu uzdrowicielki. Lekka pociecha w samotności dryfowania pośród gwiazd. Czy kobieta była mugolką przechadzającą się leśnymi ścieżkami czy czarownicą, która mogła być świadoma ich sytuacji.
Próbowała to powstrzymać. Ich ciała jednak bezwiednie spotkały się w ciemnicy. Te dzikoszmacące się uzdrowicielki i te nieznanej jej kobiety - Przepraszam - odpowiedziała na jej słowa niemalże machinalnie, jakby rzeczywiście zderzyły się gdzieś w korytarzach Munga. Tak jednak nie było. Dziś w groteskowym szaleństwie spotkały się - zdradziecki magomedyk i alchemiczka. - Oh, nie wydaję mi się, jestem tego bardzo pewna - stwierdziła, próbując odnaleźć równowagę ich spódnicę żyły jednak własnym życiem, odsłaniając skrawki ciała, których nie powinien oglądać nikt poza nimi. Szaleństwo - Musi być na to jakaś metoda! - zadeklarowała pewnie - To musi być jakaś alchemiczna mikstura - powiedziała. Jej wiedza nie sięgała w głąb podstaw alchemii, ale zaryzykowała tym stwierdzeniem. - Być może Ascendio nam pomoże - zaproponowała i gotowa była sama rzucić zaklęcie, gdyby nie magnoliowe drewno, które sprytnie uciekało między palcami. Nie była w stanie wycelować różdżką w dół, ale być może ta czarownicy mogła im pomóc. Jeśli kobieta była mugolką jej słowa mogły brzmieć jedynie barwą szaleństwa, jednak czarownica powinna być świadoma istnienia tego zaklęcia.



what we have become but a mess of flesh and emotion - naked on all counts

my dearest friend


Roselyn Wright
Roselyn Wright
Zawód : Uzdrowiciel w leśnej lecznicy
Wiek : 31
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
the healer has the
b l o o d i e s t
hands.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
when will enough be enough?
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t6412-roselyn-wright https://www.morsmordre.net/t6516-furia#166169 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f415-szkocja-highlands-knieja https://www.morsmordre.net/t6553-skrytka-bankowa-nr-1612#167244 https://www.morsmordre.net/t6551-r-wright#282514
Re: Most na Wensum [odnośnik]04.10.20 20:03
Zawstydzenie fruwającą sukienką, nad którą ciężko było zapanować mijało, gdy zauważyła iż również jej towarzyszka niedoli posiadała problem z zapanowaniem nad materiałem spódnicy. Szaroniebieskie spojrzenie uważnie rozejrzało się po mroku oraz udających gwiazdy, migoczących drobinkach w poszukiwaniu innych osób, również uwięzionych w kosmicznej mgle. Zdawało się jednak, że tkwiły tu same. Ciche westchnienie wyrwało się z malinowych ust, gdy kobieta potwierdziła jej przypuszczenia. Chwilę później kąciki ust uniosły się ku górze w delikatnym uśmiechu, gdy dziewczyna wyraziła chęci zaradzenia czegoś na ich sytuację.
- Och, nie wydaje mi się, aby to była mikstura. Doskonale bym ją znała. - Odpowiedziała, wzruszając delikatnie ramionami. W magicznym świecie nie było wielu mikstur, o których istnieniu panna Burroughs nie miałaby pojęcia. Chęć osiągnięcia wielkich czynów oraz osiągnięcia najwyższego wtajemniczenia w dziedzinie alchemii sprawiała, że skrupulatnie powiększała wiedzę. Zwłaszcza teraz, gdy udało jej się uzyskać praktyki u jednego ze znamienitszych profesorów.
- Twoja różdżka nam ucieka. - Zaalarmowała, próbując złapać drewno które umknęło i jej palcom. Odruchowo szaroniebieskie spojrzenie powędrowało w kierunku koszyczka z ingrediencjami… Który również lewitował nad ziemią, co jakiś czas uwalniając ze środka niewielkie fragmenty zerwanych przez nią roślinek. Delikatna dłoń alchemiczki wyciągnęła się w kierunku ciemnowłosej dziewczyny, a sama panna Burroughs przesunęła się w jej  kierunku chcąc ułatwić jej złapanie jej dłoni w nieważkości. - Daj rękę, spróbujemy. - Poleciła, posyłając jej ciepły uśmiech. Smukłe palce zacisnęły się mocno na dłoni towarzyszącej jej kobiety. Frances wyciągnęła z kieszeni różdżkę i na niej mocno zaciskając szczupłe palce. Nie chciała utracić bukowego drewna w skutek zaburzeń grawitacji. Knykcie pobielały, gdy dziewczyna z trudem wycelowała z ziemię.
- Ascendio! - Wypowiedziała inkantację. Różdżka pociągnęła je ku ziemi, pannie Burroughs udało się postawić jasne pantofelki na brukowanym moście. Zadowolenie nie trwało jednak długo, gdyż kiedy zaklęcie przestało działać, alchemiczka ponownie uniosła się w powietrze. Z westchnieniem zrezygnowania puściła dłoń dziewczyny, po czym wsunęła różdżkę za koronkę pończoszki, uważając to miejsce za najbezpieczniejsze, jeśli nie chciała później szukać jej po chaszczach.
- To gaz, dobrze widziałam? Jeśli tak, za jakiś czas powinien zniknąć w powietrzu i nas uwolnić. - Wysnuła teorię z wyraźnym zamyśleniem widocznym na twarzy. Alchemiczna wiedza zdawała się przydawać. Frances przyjrzała się towarzyszącej jej czarownicy, próbując wybadać jej podejście do sytuacji. - W zasadzie to niezwykle zjawisko. Widzisz, doświadczamy nieważkości, którą najbliżej można znaleźć w wielkim kosmosie. To trochę tak, jakbyśmy nagle znalazły się nagle ponad dziewięćdziesiąt kilometrów wyżej. - Wyjaśniła z delikatnym uśmiechem. Dziwne uczucie powoli zaczynało przypadać jej do gustu. Nie raz czytała o podobnych zjawiskach, których żaden czarodziej do tej pory nie mógł doświadczyć.


Sometimes like a tree in flower,
Sometimes like a white daffadowndilly, small and slender like. Hard as di'monds, soft as moonlight. Warm as sunlight, cold as frost in the stars. Proud and far-off as a snow-mountain, and as merry as any lass I ever saw with daisies in her hair in springtime.
Frances Wroński
Frances Wroński
Zawód : Alchemiczka
Wiek : 21
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Zamężna
Even darkness must pass. A new day will come. And when the sun shines, it'll shine out the clearer.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7986-frances-burroughs https://www.morsmordre.net/t8010-poczta-frances#228801 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f254-surrey-okolice-redhill-szafirowe-wzgorze https://www.morsmordre.net/t8011-skrytka-bankowa-nr-1937#228805 https://www.morsmordre.net/t8012-frances-burroughs#228806

Strona 15 z 17 Previous  1 ... 9 ... 14, 15, 16, 17  Next

Most na Wensum
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach