Wydarzenia


Ekipa forum
Ruiny w zagajniku, Skirza
AutorWiadomość
Ruiny w zagajniku, Skirza [odnośnik]15.10.18 0:55
First topic message reminder :

Ruiny w zagajniku

W samym sercu niewielkiego zagajnika, znajdującego się na terenach wioski rybackiej Skirza w północnej części Szkocji, znajdują się ruiny jeszcze do niedawna zamieszkałe przez jasnowidza. Mury ukryte są na skutek zaklęcia Fideliusa i tylko okoliczna, starsza zielarka wie jak odnaleźć dobytek zmarłego w samotności mężczyzny. Reszta mieszkańców uznała go za szaleńca, kiedy to jawnie opowiadał o swej umiejętności modyfikacji przyszłości podczas własnych wizji.

[bylobrzydkobedzieladnie]
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Ruiny w zagajniku, Skirza - Page 2 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Ruiny w zagajniku, Skirza [odnośnik]01.03.20 19:39
Oddzielenie Londynu i stworzenie z niego sfery wolnej od mugoli oraz ich krewnych było wielkim krokiem. Niebezpiecznym krokiem, który nie prowadził do niczego innego, a stworzenia bazy dla popleczników usunięcia nieczystej krwi. Nie była to jedynie zachcianka czy próba ochrony czarodziejów, jak utrzymywał w swoich zapewnieniach Minister Magii, a otwarta militarna akcja. Która nie tylko tyczyła się magicznych obywateli, lecz również tych, którzy do tego świata nie należeli. Rodzice dość skrupulatnie przedstawili mu całą wizję jak wyglądała tak naprawdę cała czysta z końca marca oraz konsekwencje po niej nastające. Całe szczęście czystokrwiści państwo Vane nie musieli się niczego obawiać, lecz nie opuścili miasta. Ojciec Jaydena był uzdrowicielem, dość znanym i poważanym, ale kategorycznie odmówił opuszczenia domu — nie, gdy tak wiele ludzi ukrywało się wciąż w mieście i potrzebowało pomocy. Jego żona została u boku męża, co niesamowicie rozwścieczyło astronoma, bo nie chciał, żeby się narażali. Żeby wkręcali się w coś, z czego ciężko było się wydostać. Sam nie mógł się nawet zbliżyć do Londynu, a jedynie mógł się kręcić wokół niczym zwierzę w klatce. Nie mógł nic zrobić.
- Wszyscy są bezpieczni - odparł krótko na pytanie aurora, wiedząc, że zarówno Michael jak i on sam znali się dość krótko i nauczeni doświadczeniem raczej nie zamierzali zarzucać się wzajemnie prywatnymi szczegółami. Zresztą pomimo ogólnego wrażenia, które na sobie zrobili, a które równało się z odpowiedzialnymi, raczej rozsądnymi ludźmi, nie zamierzali sobie od razu ufać. Jayden nie był już dużym chłopcem, a mężczyzną z żoną i nadchodzącym dzieckiem — to, co leżało na jego barkach nie było już tylko jego indywidualnym życiem. Do tego sam temat rodziców był drażliwy i wciąż nie potrafił się z nim pogodzić. Skąd taki pomysł? - Nie mogę pokładać całej swojej siły w różdżce. - Nie musiał dodawać dlaczego. Nie posiadał umiejętności magii bezróżdżkowej, a nikt nie wiedział, co miało się wydarzyć. Zabrać różdżkę drugiemu czarodziejowi nie było aż tak trudno, jak się mogło wydawać, bo były one tylko przedmiotami. Nie były przytwierdzone do ciała. Odpowiedzialność, która spoczęła na jego barkach rosła z każdym dniem i nie zamierzał się tłumaczyć przed Tonksem ze swojej motywacji. - Chcesz się wycofać? - spytał, patrząc uważnie na mężczyznę.


Maybe that’s what he is about. Not winning, but failing and getting back up. Knowing he’ll fail, fail a thousand times,
BUT STILL DON'T GIVE UP
Jayden Vane
Jayden Vane
Zawód : astronom, profesor, publicysta, badacz, erudyta, ojciec
Wiek : 32
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowiec
Sometimes the truth
Isn’t good enough.
Sometimes people deserve more.
Sometimes people deserve
To have their f a i t h rewarded.
OPCM : -
UROKI : -
ALCHEMIA : -
UZDRAWIANIE : -
TRANSMUTACJA : -
CZARNA MAGIA : -
ZWINNOŚĆ : -
SPRAWNOŚĆ : -
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4372-jayden-vane#93818 https://www.morsmordre.net/t4452-poczta-jaydena#95108 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f113-irlandia-killarney-national-park-theach-fael https://www.morsmordre.net/t4454-skrytka-bankowa-nr-1135#95111 https://www.morsmordre.net/t4453-jayden-vane
Re: Ruiny w zagajniku, Skirza [odnośnik]04.03.20 22:40
Nie drążył tematu, mając w sobie trochę taktu (wbrew pozorom, bo praca w Departamencie Przestrzegania Prawa potrafiła nauczyć... nadmiernej bezpośredniości). Pamiętał, że jest tu jako kolega i potencjalny trener Jaydena, że Vane nie jest poszkodowanym na przesłuchaniu. Wiedział, że w tych czasach ulga mieszała się w ludziach z drażliwością, że bezpieczeństwo członków rodziny wcale nie było pewne, a bezsilność dobijająca. Sam oponował przeciwko powrotowi Kerstin z Kornwalii, z trudem przyjmując do wiadomości, że jego malutka siostra jest już dorosła.
Skinął głową, z krótką ulgą. Każda bezpieczna dusza była na wagę złota, bo ci poszkodowani i umarli wciąż nawiedzali go w koszmarach. Rzucenie się na akcję ratowania Londynu - w wojnie, której nie można było wygrać - tuż po wyjściu z magipsychiatrycznego oddziału Munga nie było może najrozsądniejsze, ale od kiedy Tonksem kierowały rozsądek i troska o siebie samego?
Był wilkołakiem, na świecie byłoby bezpieczniej bez niego. Dobre uczynki to jedyne, czym może zrekompensować swój każdy oddech.
Nawet, jeśli dobrym uczynkiem miałoby być obicie twarzy panu astronomowi. Oby szybko podpapał uniki - pomyślał Tonks, mierząc Jaydena wzrokiem. Uśmiechnął się blado.
-Cóż, walki na pięści łatwiej się nauczyć niż magii bezróżdżkowej. - skwitował, rozprostowując palce. -Oczywiście, że nie chcę się wycofać. W którymś treningu to ja muszę być górą. - odparł szybko, chcąc nieco sprowokować Vane'a do czujności, zagrać na jego męskiej ambicji. W istocie wcale nie był pewien, jak mu pójdzie, choć Jayden nie musiał tego wiedzieć. Dawno nie bił się z nikim tak naprawdę i wciąż pracował nad powrotem do formy sprzed czasów ugryzienia. Przynajmniej wybrali na trening sprzyjający dzień - pełnia będzie za pięć dni. Nie był jeszcze drażliwy jak niektóre kobiety co miesiąc, ale wilcza agresja zaczynała buzować mu pod skórą. Oby Jaydenowi nie wpadło do głowy umawiać się na kolejny sparing po piętnastym kwietnia - przez tydzień po pełni, Mike leżał w łóżku i z trudem motywował się do wstania z łóżka.
Co innego teraz. Adrenalina przyjemnie uderzyła mu do mózgu, gdy wydał komendę.
-Spróbuj skontrować! - i wymierzył Jaydenowi wyważony cios w udo.



idziemy do szafki



Can I not save one
from the pitiless wave?

Michael Tonks
Michael Tonks
Zawód : Starszy auror, rebeliant
Wiek : 35
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Żonaty
You want it darker
We kill the flame
OPCM : 43 +4
UROKI : 34 +5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 20
Genetyka : Wilkołak
Ruiny w zagajniku, Skirza - Page 2 7f6edca3a6f0f363d163c63d8a811d78
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7124-michael-tonks https://www.morsmordre.net/t7131-do-michaela https://www.morsmordre.net/t12118-michael-tonks#373099 https://www.morsmordre.net/f177-wybrzeze-exmoor-somerset-wrzosowa-przystan https://www.morsmordre.net/t7132-skrytka-bankowa-nr-1759#189352 https://www.morsmordre.net/t7130-michael-tonks
Re: Ruiny w zagajniku, Skirza [odnośnik]04.03.20 22:40
The member 'Michael Tonks' has done the following action : Rzut kością


'k100' : 30
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Ruiny w zagajniku, Skirza - Page 2 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Ruiny w zagajniku, Skirza [odnośnik]17.03.20 10:48
Zarówno Michael jak i Jayden nieśli w sobie usposobienie zwierząt. Duchowych przewodników oraz niechcianych klątw. Pomimo że astronom nigdy nie czuł sierści na swym karku, a auror tego nienawidził, łączyła ich solidarność ku wyjącym do księżyca stworzeniom. I mimo że również i to w irracjonalny sposób dzieliło dwójkę czarodziejów, Tonks po zrozumieniu motywacji swojego towarzysza, nie wątpiłby w motywację, którą posiadał Vane. Obaj robili wszystko, byle tylko ochronić swoich bliskich. Byli gotowi podejmować się niekonwencjonalnych metod, by zapewnić bezpieczeństwo ukochanym osobom, bo bez tego nie mogliby mówić o spokoju ducha. Jayden dostrzegał po sobie, że odkąd tylko zaczęła się jego droga do poznawania rzeczywistości w jej prawdziwych barwach, każdego dnia się zmieniał. Ulegał transformacjom, które nie zawsze kontrolował, lecz równocześnie nie oznaczało to żalu i tęsknotą za dawnym sobą. Przecież gdyby nie cały ból, który w niego uderzył i nie zrównał z ziemią wcześniejszej wersji profesora, nie byłby tym, kim był aktualnie. Nie posiadałby własnego domu z czekającą weń żoną oraz przyjaciółmi polegającymi na jego decyzjach. Wraz ze wzrostem liczby bliskich osób znajdujących się pod opieką Jaydena, szła w górę odpowiedzialność opadająca na jego barki i równocześnie zmuszająca go do podjęcia odpowiednich działań. Pomona, Maeve oraz Roselyn ufały mu — bez tego nie znalazłyby się w Irlandii nad brzegiem Upper Lake. Bez zaufania, solidarności i odpowiedzialności nie można było mówić o jakichkolwiek relacjach przetrwalnikowych. Bez nich nie można było mieć odwagi. Nie można było być człowiekiem, a przecież w tych czasach właśnie to się liczyło — by nie zatracić się zupełnie w ślepocie dążenia do zniszczenia drugiej strony i nie utracić własnego człowieczeństwa. Zaufanie, solidarność i odpowiedzialność były trzema filarami, które stanowiły cały grunt pod bytowanie ludzkie. W tym aktualnym momencie trzęsły się pod stopami walczących czarodziejów, grożąc zawaleniem. Nie troszczyli się o nie w żadnym aspekcie, dążąc jedynie ku własnym ambicjom i porzucając równocześnie to, co niegdyś ich spajało oraz czyniło silnymi. Jayden jako wyznawca starych ideałów nie mógł się odnaleźć we współczesnym świecie konfliktów. Nie rozumiał go po prostu, ale nie oznaczało to równocześnie, że zamierzał się odcinać. Walki i gwałty na ludzkiej naturze nie dotykały jedynie wybranych — ironicznie nie stykały się głównie z odpowiedzialnymi za podłożenie ognia. Paliły na swojej drodze wszystko i wszystkich niezależnie od zaangażowania. To zależało od niego, jak miał się zachować, widząc łunę pożaru na horyzoncie. Co człowiek czynił, musiał on uważać za swoją odpowiedzialność, musiał przyjmować odpowiedzialność za wszystko w czym brał udział, do czego przyczyniał się całym swoim życiem. Postępując inaczej, Jayden sprzeniewierzyłby się sam siebie, doskonale wiedząc, że powstrzymując się przed odpowiedzią, zdemoralizowałby wszystko w co wierzył. Zrzucanie z ludzi odpowiedzialności za ich czyny, przyzwyczajanie ich do tej myśli było tylko i wyłącznie budowaniem, rozwijaniem psychiki niewolniczej. Nie mogli sobie na to pozwolić. Nie mogli pozwolić zamknąć się w schematach bycia jedynie pionkami w czyjejś grze wynaturzenia.
Dlatego właśnie poprosił Michaela o pomoc i chciał poszerzyć swoją wiedzę w myśl, że odpowiedzialność oznaczała równocześnie radzenie sobie ze skutkami zaniechania. Jayden nie zamierzał jednak się wzbraniać się przed wyjściem poza strefę własnego komfortu, żeby być w stanie ochronić to, co było dla niego ważne. A jeśli w tym momencie oznaczało to siłę i dokładność, z jakimi wyprowadzał ciosy, przykładał się do tego najlepiej jak umiał. Uderzenie było na tyle odpowiednie, że gdy tylko pięść Vane'a spotkała się z twarzą Tonksa, dało się poczuć silny nacisk, a później usłyszeć syknięcie aurora. - Nie sądziłem, że i tym razem dasz mi fory. - Astronom odezwał się w końcu, posyłając swojemu przeciwnikowi spojrzenie oraz lekki uśmiech — mówiące, że balansował na granicy prawdziwości, a także pewnego zadowolenia. Nie spodziewał się, że i ten pojedynek będzie w stanie wygrać z masywniejszym i bardziej od siebie doświadczonym czarodziejem. Rozprostował zaciśniętą wciąż pięść, a następnie wyciągnął rękę w stronę Michaela. - Dobry z ciebie nauczyciel.


Maybe that’s what he is about. Not winning, but failing and getting back up. Knowing he’ll fail, fail a thousand times,
BUT STILL DON'T GIVE UP
Jayden Vane
Jayden Vane
Zawód : astronom, profesor, publicysta, badacz, erudyta, ojciec
Wiek : 32
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowiec
Sometimes the truth
Isn’t good enough.
Sometimes people deserve more.
Sometimes people deserve
To have their f a i t h rewarded.
OPCM : -
UROKI : -
ALCHEMIA : -
UZDRAWIANIE : -
TRANSMUTACJA : -
CZARNA MAGIA : -
ZWINNOŚĆ : -
SPRAWNOŚĆ : -
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4372-jayden-vane#93818 https://www.morsmordre.net/t4452-poczta-jaydena#95108 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f113-irlandia-killarney-national-park-theach-fael https://www.morsmordre.net/t4454-skrytka-bankowa-nr-1135#95111 https://www.morsmordre.net/t4453-jayden-vane
Re: Ruiny w zagajniku, Skirza [odnośnik]21.03.20 5:52
Kwietniowa wojna obudziła w nich obojgu poczucie bezsilności, a zarazem konieczność działania. Vane miał teraz rodzinę do chronienia, o przyjaciółkach-współlokatorach nie wspominając. Tonks zazdrościł mu przekonania, że walka wręcz może mu pomóc, ale nie zamierzał wyprowadzać go z błędu. Jemu samemu robienie za nauczyciela pomogło oderwać myśli od obecnych zmartwień, choć sam starał się przede wszystkim rozwinąć własne zdolności magiczne. Osłabiony klątwą likantropii, przez ostatni rok pracował nad poprawą kondycji i odbudową utraconej formy fizycznej. Przekonany o własnej wytrzymałości, zaangażował się w aktywną działalność dla Zakonu Feniksa, pod koniec marca ruszył do ratowniczej akcji i... został powalony czarnomagiczną mgłą w pierwszych minutach starcia. Nie pomogła mu kondycja, ani motywacja, ani nawet doświadczenie - a wspomnienie tej bezsilności na zmianę całkowicie go obezwładniało, a na zmianę napawało motywacją do dalszej walki i do podszkolenia umiejętności z zakresu obrony przed czarną magią, albo i nawet do nauki oklumencji. W przeciwieństwie Jaydena, balansował na chwiejnej granicy między człowieczeństwem a ślepą walką. Nigdy w życiu nie był zaangażowany politycznie, ale obecna wojna przebudziła w nim nowy fanatyzm, oddanie celowi, Haroldowi, Zakonowi. Kwietniowa czystka na mugolach odczłowieczyła zaś zupełnie wrogów w oczach Michaela - skoro oni byli w stanie zabijać niewinnych, to on nie miał zamiaru mieć dla nich żadnej litości. Tym bardziej, że od dawna zmagał się ze swoją drugą, dziką naturą, która żyła instynktem i agresją. A obecne koszmary były tylko pożywką dla głodnego wilka.
Dzisiejszy dzień był jednak powiewem normalności. Okazją do bezinteresownej pomocy, przyjacielskiego sparingu, uśmiechu i żartów. Uśmiechnął się szeroko, widząc jak zadowolony jest z siebie pan profesor i obiecując sobie, że jeszcze kiedyś go pokona. Miał nadzieję, że okazji do sparingu będzie jeszcze wiele.
-To z ciebie dobry uczeń. - pochwalił Vane'a, milczeniem zbywając żart o dawaniu forów. Jayden przecież widział, że po prostu poszło mu lepiej - wygrał walkę uczciwie.
-Gratuluję! - Uścisnął mu rękę.
-A skoro o nauce mowa... - zaczął, nagle nieco niepewnie. Alternatywą było jednak proszenie o pomoc młodszej siostry, co było jeszcze bardziej żenujące. -Zabrałem tu świstoklik, tylko... nie za bardzo umiem go uruchomić. Czytałem podręcznik numerologii, który to objaśnia, ale może... ty umiałbyś objaśnić to jakoś mniej sucho? - wyjął z kieszeni ołówek, jeden ze świstoklików Just - nienastrojony jednak jeszcze na jego dom.



Can I not save one
from the pitiless wave?

Michael Tonks
Michael Tonks
Zawód : Starszy auror, rebeliant
Wiek : 35
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Żonaty
You want it darker
We kill the flame
OPCM : 43 +4
UROKI : 34 +5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 20
Genetyka : Wilkołak
Ruiny w zagajniku, Skirza - Page 2 7f6edca3a6f0f363d163c63d8a811d78
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7124-michael-tonks https://www.morsmordre.net/t7131-do-michaela https://www.morsmordre.net/t12118-michael-tonks#373099 https://www.morsmordre.net/f177-wybrzeze-exmoor-somerset-wrzosowa-przystan https://www.morsmordre.net/t7132-skrytka-bankowa-nr-1759#189352 https://www.morsmordre.net/t7130-michael-tonks
Re: Ruiny w zagajniku, Skirza [odnośnik]24.03.20 11:02
Powstrzymywanie się od działania, nierobienie nic też było wyborem. Jako mężczyźni, jako ludzie i jako czarodzieje mający przekonanie, że byli w stanie coś zmienić lub przynajmniej ochronić najbliższych powinni nieść w sobie świadomość, że nie było rzeczy gorszej od zaniechania. Pozostawanie w ruchu oznaczało myślenie, a gdy przestawało się myśleć, ginęło się. Vane'owie nigdy nie mieli wśród swoich przodków żołnierzy, zachowując wszak względną neutralność, ale nigdy nie odsunęli się od poszerzania spektrum wiedzy oraz percepcji. To było ich tarczą oraz atakiem, gdy wymagała tego sytuacja — przykładami byli świetni teoretykowie zaklęć noszący ów nazwisko, uzdrowiciele czy zielarze umiejący ratować oraz niszczyć. Jayden nie posiadał talentu ani do magii leczniczej, zielarstwa czy nie zajmował się określoną dziedziną czarów — czy oznaczało to jednak, że miał czekać? Że miał wierzyć w to, że samo machanie różdżką miało w jakikolwiek sposób pomóc? Co po świetnej teorii, jeśli ręka pozostawała wiotka? Co po wiedzy, jeśli tarcza nie dawała rady silnemu naporowi? Co jeśli w wytrzymałości tkwił słaby punkt? Nie. Miał swoje twarde przeświadczenie, które nie zamierzało się łamać pod niczym naporem. Jayden miał zbyt wiele do stracenia, żeby pozwolić na to, by jego własne zaślepienie i krótkowzroczność pochłonęły to, o co chciał walczyć. Dlatego Michael mógł na niego patrzeć z pobłażaniem — cokolwiek by robił, jakimkolwiek nie byłby autorytetem, nie mógł w żaden sposób zmienić postanowień profesora. Tylko lub profesora.
Nie istniało coś takiego jak zwyczajne zaniechanie. Jak brak przydatności. Być może Vane ani tym bardziej Tonks nie byli tego świadomi, ale astronom znajdował się już wcześniej w położeniu, w którym teraz tkwił stojący przed nim auror. Kiedyś też był zawieszony między ślepym oddaniem oraz władzą, a tym co oznaczało bycie człowiekiem, musząc dodatkowo zmierzyć się z tymi, których uważał za przyjaciół. Dokonał jednak innego wyboru — nie poszedł za większością, wyraźnie oddzielając się od tych, którym zawierzył i którzy w nim mieli oparcie. Wciąż mogli mieć, ale i oni zadecydowali po swojemu. Dlatego oddanie Jayden zakończyło się wraz ze zderzeniem się z murem fanatyzmu oraz całkowitym zamazaniem się granic między dobrem a złem. Nie dał się omotać opowieściami o chronieniu niewinnych, o byciu bohaterami w trwającym konflikcie, o tym, że tylko w ten sposób będzie mógł ochronić bliskich. Stało się dokładnie czego się obowiał - że do zaniechania rozprzestrzeniania się dobra, wystarczył egoizm ludzi, którzy uważali się za zbawicieli. Jak mieli więc być w stanie powstrzymać zło? Żeby móc to zrobić, potrzebowali pełnego zrozumienia, a żeby je osiągnąć musieli przejść poprzez pełnie przebaczenia. W myśl, że wszystko zrozumieć, to wszystko przebaczyć. Stając się tymi, których ślubowali powstrzymać nie ratowali innych, a zatracali siebie oraz to, o co walczyli. Ale co mogło być trudniejsze od wyjścia poza swoje emocje i stanięcie twarzą w twarz z prawdą oraz przebaczeniem? Michaelowi brakowało zrozumienia i dlatego dał się temu pochłonąć — czy słusznie, czy nie, przyszłość miała ich obu zweryfikować.
Na razie pozostawali zawieszeni w aktualnej chwili, nieświadomi różnic, które w sobie nieśli. Nieświadomość wszak niekiedy bywała błogosławieństwem. Słysząc prośbę mężczyzny, Jayden uniósł brwi, ale zanim odpowiedział, dał znać ruchem dłoni, by Tonks ruszył za nim i po chwili obaj siedzieli oparci o mury dawnego domu, starając się złapać oddech oraz odpocząć po krótkiej walce. - Czytałeś? Jaki? I cokolwiek zrozumiałeś? - zaśmiał się Vane, przypominając sobie, że chociaż był naukowcem, daleko było mu do tęgich umysłów. Jaki posiadała chociażby jego kuzynka. - Tak naprawdę najważniejsze jest zrozumienie samego procesu działania świstoklika - zaczął jednak po krótkiej przerwie na odsapnięcie. Nie spodziewał się, że będzie jeszcze kogoś uczył takich rzeczy. A na pewno nie w takim momencie, gdy cudem uniknął stłuczenia na kwaśne jabłko z rąk aurora. - Skoro czytałeś podręcznik to wiesz, że istotą pracy z nauką jest zrozumienie samej etymologii, czyli pochodzenia wyrazu. Na tym opiera się cała reszta. Tutaj jest to samo. Numero i logia. Pierwsza część słowa to numerus z łaciny, jak można się domyśleć oznacza liczbę, zaś druga - lógos z greki oznacza naukę, wiedzę. Numerologia jest zatem nauką o liczbach. Przeniesienie jej na świstoklik opiera się więc na obliczeniach między punktem A do punktu B. To tak jakbyś miał mapę i narysował linię prostą, a później obliczył odległość, biorąc pod uwagę szerokość i długość georgraficzną. Nadążasz? - urwał na chwilę, patrząc na Tonksa. Do aktywacji potrzebowali całej wiedzy, a nie jedynie skrawka, dlatego zrobił ten przydługawy wstęp.


Maybe that’s what he is about. Not winning, but failing and getting back up. Knowing he’ll fail, fail a thousand times,
BUT STILL DON'T GIVE UP
Jayden Vane
Jayden Vane
Zawód : astronom, profesor, publicysta, badacz, erudyta, ojciec
Wiek : 32
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowiec
Sometimes the truth
Isn’t good enough.
Sometimes people deserve more.
Sometimes people deserve
To have their f a i t h rewarded.
OPCM : -
UROKI : -
ALCHEMIA : -
UZDRAWIANIE : -
TRANSMUTACJA : -
CZARNA MAGIA : -
ZWINNOŚĆ : -
SPRAWNOŚĆ : -
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4372-jayden-vane#93818 https://www.morsmordre.net/t4452-poczta-jaydena#95108 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f113-irlandia-killarney-national-park-theach-fael https://www.morsmordre.net/t4454-skrytka-bankowa-nr-1135#95111 https://www.morsmordre.net/t4453-jayden-vane
Re: Ruiny w zagajniku, Skirza [odnośnik]25.03.20 19:45
Michael patrzył na Jaydena z uznaniem nad wiedzą oraz przyswajaniem wiedzy profesora. Nie dość, że Vane był specjalistą w swojej dziedzinie, to dotychczas odnosił sukcesy również w Klubie Pojedynków, sparingach, czy nauce walki na pięści. Tonks wiedział, że w Zakonie potrzebni byli im nie tylko wojownicy, ale też specjaliści; że naukowcy będą tworzyć barierę nad Oazą, a przydać może się nawet wiedza z zakresu astronomii. Milczał jednak, choć nie miał pojęcia (podobnie jak sam Jayden...) o przeszłości Vane'a w organizacji i o jego podejściu do działań Zakonu, do odporności psychicznej w obliczu fanatyzmu. Milczał nie tylko dlatego, że był w szeregach organizacji zbyt krótko i nie do niego należała decyzja o pozyskiwaniu sojuszników. Milczał głównie dlatego, że na palcu Vane'a lśniła teraz obrączka, a Tonks uważał, że wezwanie do walki dotyczy ludzi, którzy nie mają nic do stracenia. Nie młodych mężów.
Sam dopiero udał się na pierwsze spotkanie Zakonu, sam zmagał się na razie nie z ideałami, a z poczuciem porażki po swojej pierwszej misji dla organizacji. Nie zdążył zastanowić się nad szerszą perspektywą - a może nie chciał? Nieświadomość faktycznie była błogosławieństwem.
Przez całe życie usiłował odsunąć na bok swoje mugolskie pochodzenie, nie angażować się politycznie, przebaczać znajomym z Ministerstwa za dowcipy o szlamach, zasymilować się. Teraz nie miał już wyboru, a poczucie krzywd (swoich, swojej rodziny, mugoli) rozbrzmiewało w nim z niebezpieczną intensywnością.
Roześmiał się znowu, nie zdając sobie nawet sprawy, że przy tym treningu i nauce uśmiechał się częściej niż w ciągu ostatnich dwóch tygodni.
-Czytałem i... przyznam szczerze, potem łatwiej było mi zasnąć. - zażartował, choć numerologia okazała się pod tym kątem zaskakująco przydatna. Na przemian zmagał się z bezsennością i koszmarami, usypiający podręcznik był darem od losu.
Rozszerzył lekko oczy, uśmiechając się z nagłą satysfakcją.
-Chodzi o odległość na mapie! - wypalił ignorancko. -Nie wiem, podszedłem do tematu zbyt ambitnie i myślałem, że muszę zrozumieć naturę samego zaklęcia na świstokliku. Ale fizyczną odległość łatwiej mi sobie wyobrazić niż obliczenia i zaklęcia jakiegoś numerologa. - nie potrzebował w końcu robić świstoklików, chciał tylko je uruchamiać. -Nadążam. - zapewnił. -Mam sobie jakoś wyobrazić tą odległość, gdy będę aktywował świstoklik? I czy nakładanie pułapek też wiąże się z obliczeniami na temat... no właśnie, czego? - dopytał, rozszerzając nagle (oby nie zbyt nagle) temat. O il niedawne misje w terenie uświadomiły mu, że obciachowo ratować świat bez świstoklika, to miał też w swojej nauce szerszy cel: numerologia otworzy mu również drzwi do nakładania bardziej skomplikowanych zabezpieczeń, pozwoli ochronić dom i najbliższych.



Can I not save one
from the pitiless wave?

Michael Tonks
Michael Tonks
Zawód : Starszy auror, rebeliant
Wiek : 35
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Żonaty
You want it darker
We kill the flame
OPCM : 43 +4
UROKI : 34 +5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 20
Genetyka : Wilkołak
Ruiny w zagajniku, Skirza - Page 2 7f6edca3a6f0f363d163c63d8a811d78
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7124-michael-tonks https://www.morsmordre.net/t7131-do-michaela https://www.morsmordre.net/t12118-michael-tonks#373099 https://www.morsmordre.net/f177-wybrzeze-exmoor-somerset-wrzosowa-przystan https://www.morsmordre.net/t7132-skrytka-bankowa-nr-1759#189352 https://www.morsmordre.net/t7130-michael-tonks
Re: Ruiny w zagajniku, Skirza [odnośnik]31.03.20 0:14
Nigdy nie plasował się na stanowisku kogoś, kto odnosił sukcesy. Wręcz przeciwnie — to porażki uwypuklały się w jego życiu i równocześnie motywowały do zmian, podjęcia kolejnych kroków, by już nigdy nie dopuścić do podobnego zagapienia. Żeby nigdy nikt nie musiał przeżywać tego, co się wydarzyło na nowo. Żeby kładąc się spać, miał świadomość trwania wciąż przy dobru, co nie było wcale takie proste w odróżnieniu od zła. Widział zniszczenie i cierpienie, gdy zawodził. Widział twarze bliżej sobie nieznane i te ukochane w momentach, gdy nie starczało mu siły. Gdy nie był wystarczająco dobry. Gdy patrzył tylko na swój wewnętrzny gniew, kierując się tym, co uważał za słuszne. Owszem, był kiedyś tam, gdzie stał aktualnie Michael i chociaż nie mogli o tym wiedzieć, odczuwali te same emocje i karmili się tym samym żalem, rozgoryczeniem. Poczuciem winy. Wyszkolony auror i wierzący w odkupienie profesor. Obaj oddani swoim bliskim. Obaj nazywający siebie ludźmi. Tonks tracił rodzinę, współtowarzyszy broni. Jayden stracił uczniów, przyjaciół, a o mało, przez swoje zaślepienie, nie stracił kogoś, kto miał nadać jego życiu nowy tor. Wojna nie pytała, czy było się młodym mężem i ojcem, czy otwartym i chętnym do walki kawalerem, któremu zdawało się, że nie miał nic do stracenia. Dlaczego więc ci drudzy mieli mieć większe prawo do obrony tego, w co wierzyli? Dlatego mogli znajdować się w tym samym miejscu, ale nie byli podobni. Vane spytany ponownie o Zakon Feniksa nie odpowiedziałby tak samo jak za pierwszym. Śledził to, co działo się na arenie politycznej i żadna z aktualnie działających bojówek nie była w stanie przekonać go do swoich racji. Widział dwie skrajne, a równocześnie niesamowicie podobne do siebie strony konfliktu — żadna z nich nie potrafiła podjąć się działania, które odróżniałoby ją od drugiej. Ile ludzi jeszcze miało umrzeć przez to wszystko? I kto miał decydować o tym, kto miał żyć lub ginąć? Nie... Nie zamierzał wybierać. Nie chciał wybierać, stojąc twardo po swojej stronie. Po stronie własnych zasad. Chciał wierzyć w to, że uczył się na swoich błędach, ale nie mógł sam siebie osądzić w tej kwestii; jedynie inni ludzie mogli to zrobić.
Uśmiechnął się pod nosem, słuchając słów siedzącego obok mężczyzny. - I bardzo dobrze do tego podszedłeś, ale nawet i specjaliści mają problem ze zrozumieniem całej natury nauki, którą się zajmują. To wszystko rozwija się tak szybko... A równocześnie niesie w sobie wiele tajemnic z przeszłości. Nam starcza jedynie prosty zalążek. Dlatego łatwo wyobrazić sobie mapę - przyznał, skinąwszy głową i przytakując temu, co powiedział Tonks. - Jeśli będzie ci prościej, możesz to zrobić. Sęk w tym, że najistotniejsze jest ułożenie sobie ów zaklęcia oraz momentu aktywacji w myślach. Chaos podczas próby jest najgorszy, bo nie jest porządkiem. A numerologia lubi porządek. No. W przypadku świstoklików. - Urwał, zastanawiając się, czy jego tłumaczenie miało się okazać w ogóle w jakikolwiek sposób pomocne, bo on rozumiał i wiedział, o czym mówił. Co innego wyjaśnianie tematu dzieciom, a co innego dorosłemu mężczyźnie. Zaraz jednak ściągnął brwi, gdy usłyszał dalszą część wypowiedzi swojego towarzysza. - Pułapek? Wiem, że są różne metody. Lepiej skup się na świstokliku. - Musieli kończyć. Pomona miała na pewno na niego czekać, a nie chciał, żeby się przesadnie zamartwiała. Na pewno nie w momencie, w którym nie powinna. To jednak milczenie wybrzmiało między dwójką czarodziejów przy pożegnaniu, a trzask teleportacji rozdzielił ich i pozostawił ze znamionami odbytego treningu.

|zt


Maybe that’s what he is about. Not winning, but failing and getting back up. Knowing he’ll fail, fail a thousand times,
BUT STILL DON'T GIVE UP
Jayden Vane
Jayden Vane
Zawód : astronom, profesor, publicysta, badacz, erudyta, ojciec
Wiek : 32
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowiec
Sometimes the truth
Isn’t good enough.
Sometimes people deserve more.
Sometimes people deserve
To have their f a i t h rewarded.
OPCM : -
UROKI : -
ALCHEMIA : -
UZDRAWIANIE : -
TRANSMUTACJA : -
CZARNA MAGIA : -
ZWINNOŚĆ : -
SPRAWNOŚĆ : -
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4372-jayden-vane#93818 https://www.morsmordre.net/t4452-poczta-jaydena#95108 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f113-irlandia-killarney-national-park-theach-fael https://www.morsmordre.net/t4454-skrytka-bankowa-nr-1135#95111 https://www.morsmordre.net/t4453-jayden-vane
Re: Ruiny w zagajniku, Skirza [odnośnik]01.04.20 7:51
Na spotkaniu Zakonu Feniksa Tonks usłyszał, że "wszyscy" czarodzieje wybrali już stronę konfliktu, że przekonywanie do siebie szarych czarodziejów jest właściwie bezcelowe, a fałszywa reputacja głoszona przez "Walczącego Maga" nie może im zaszkodzić - przynajmniej nie w oczach tych, którzy się liczą. Michael nie miał wyboru, jego strona wybrała się sama - ludzie Ministerstwa zabili jego matkę, zabijali mugolaków z którymi dzielił status krwi, Rycerze bez wahania zabiliby jego rodzeństwo. Był aurorem, był mężczyzną i starszym bratem, musiał i chciał odpowiedzieć na ogień ogniem, więc jego strona wybrała się sama. A jednak, dostrzegał istnienie porządnych czarodziejów jak Vane, którzy chcieli po prostu chronić własne rodziny, którzy nie musieli czuć się zagrożeni z uwagi na mugolskie korzenie, którzy może i nigdy nie wesprą Zakonu w walce, ale nie powinni, nie mogli uznawać organizacji za zbrodniczą, zrównywać ich z Rycerzami. Irytowało go, że niektórzy członkowie organizacji zdawali zmiatać się istnienie tysięcy takich Vane'ów pod dywan, ale jako młodszy stażem i nieco zaślepiony żądzą zemsty Zakonnik nie miał siły z nimi dyskutować. A może powinien.
Te myśli kotłowały się jednak tylko gdzieś w podświadomości Tonksa. Świadomie skupiał całą uwagę na wyjaśnieniach Vane'a, wiedząc, że będą mu potrzebne gdy wieczorem zasiądzie w domu z podręcznikiem i sam spróbuje uruchomić świstoklik. A jeśli to mu się uda to droga do nakładania pułapek będzie już coraz prostsza.
-Porządek. - powtórzył, kiwając głową. Może zadanie ułatwi mu rozrysowanie sobie map i ścieżek, zanim skonstruuje je we własnej głowie w zaklęcie? A może po prostu powinien oczyścić swe myśli, uspokoić emocje, zdławić eliksirem depresyjne koszmary. Spróbuje wszystkiego - szybkie podróże oraz bezpieczeństwo własnego domu i innych lokacji miały teraz priorytet, więc nudna numerologia nie może mu stać na przeszkodzie.
-Masz jakieś sposoby na okiełznanie chaosu? - upewnił się, a potem posłuchał dalszego miniwykładu profesora - aż oboje musieli zbierać się do domów. Teleportował się do Mickleham, licząc, że następnym razem będzie mógł już użyć świstoklika.

/zt :angel:



Can I not save one
from the pitiless wave?

Michael Tonks
Michael Tonks
Zawód : Starszy auror, rebeliant
Wiek : 35
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Żonaty
You want it darker
We kill the flame
OPCM : 43 +4
UROKI : 34 +5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 20
Genetyka : Wilkołak
Ruiny w zagajniku, Skirza - Page 2 7f6edca3a6f0f363d163c63d8a811d78
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7124-michael-tonks https://www.morsmordre.net/t7131-do-michaela https://www.morsmordre.net/t12118-michael-tonks#373099 https://www.morsmordre.net/f177-wybrzeze-exmoor-somerset-wrzosowa-przystan https://www.morsmordre.net/t7132-skrytka-bankowa-nr-1759#189352 https://www.morsmordre.net/t7130-michael-tonks
Re: Ruiny w zagajniku, Skirza [odnośnik]16.03.21 13:01
| 14.10?

Noc powoli chyliła się ku końcowi, a stare, zrujnowane domostwo które wybrała sobie na kryjówkę dla makabrycznego uczynku, pogrążone były w ciszy. Przed przystąpieniem do czynu zabezpieczyła to miejsce zaklęciami, by nikt niepowołany niczego nie zobaczył ani nie usłyszał, była ostrożna, zwłaszcza że pierwszy raz robiła to sama. Ale jako silna i niezależna czarownica nie potrzebowała przecież pomocy, zwłaszcza że jej ofiarami były dwie młode mugolskie gąski, które schwytała wieczorem. Podstępem, udając zagubioną w obcych stronach namówiła je, żeby pokazały jej drogę; dzięki prześlicznej twarzy okolonej grzywą bujnych loków sprawiała całkowicie niewinne i niegroźne wrażenie, wiedziała jak z owego uroku korzystać, żeby wciągnąć ofiary w pułapkę. Kiedy młode mugolki się tego nie spodziewały, obie zostały szybko i sprawnie spetryfikowane, a następnie przeniesione do wcześniej znalezionych w lesie ruin odpowiednim zaklęciem. Zabini nie miała dość sił, żeby dźwigać je własnoręcznie, zwłaszcza że jej ręka wiodąca wciąż trochę niedomagała po misji w podziemiach Gringotta, i to pomimo przestrzegania zaleceń uzdrowicielskich. Poza tym od tego miała różdżkę, by nią sobie pomóc, przynajmniej z początku, bo późniejszego aktu wolała dokonać bez użycia magii, tak, jak kilka miesięcy temu pokazała jej to Wren. Za pomocą zaklęcia levicorpus zawiesiła obie ofiary do góry nogami w powietrzu i odarła je z ubrań, by cenna krew nie zatrzymała się na nich, a w całości spłynęła do mis, które Zabini ustawiła pod nimi chwilę później. Zdawała sobie sprawę, że mimo niemożności ruchu obie dziewczyny są świadome, w ich oczach widziała strach i przerażenie. Zabini jednak i tak była łaskawa, nie planowała się nad nimi znęcać, co z pewnością wielu innych rycerzy chętnie by uczyniło. Ale ona miała inny cel, pragnęła zdobyć krew, w której mogłaby się wykąpać, by znów przeżyć to samo fascynujące doznanie co w lipcu. Liczyła też na to, że krwawa kąpiel pomoże sprawić, by blizna od miecza na barku przestała wyglądać tak paskudnie.
Po tym, jak była świadkiem śmierci byłego ukochanego i niemal każdej nocy w koszmarach przeżywała ten moment od nowa, jeszcze bardziej się znieczuliła. W jej oczach nie było wahania, gdy zbliżyła się do pierwszej z dziewcząt z prostym sztyletem w dłoni. Najtrudniej było zabić pierwszy raz, kolejne przychodziły już łatwiej - a ona przecież ten pierwszy miała już za sobą. Przypominając sobie, co pokazała jej niegdyś Wren, szybkim ruchem rozcięła jej tętnicę szyjną. Jak się jednak okazało, naśladowanie tego nie było tak proste, jak się wydawało. Lyanna nie miała jeszcze niezbędnej wprawy i nie zdążyła zareagować, kiedy krew z rozciętego naczynia trysnęła na jej ubrania, obficie obryzgując ją krwią. Czym prędzej się odsunęła, pozwalając by krew dziewczyny spływała do misy. Po chwili poderżnęła też gardło drugiej, a krew obu początkowo spływała do mis szybko, później kapiąc coraz wolniej. W międzyczasie dziewczęta w ciszy wyzionęły ducha, ich wcześniej wystraszone oczy stały się puste i martwe, twarze były zalane krwią, podobnie jak włosy. Zanim cała krew opuściła ich ciała minęło parę godzin, podczas których Zabini w ciszy czekała, oddając się rozmyślaniom i czuwając, ale wciąż wydawało się spokojnie, poza tym, że w którymś momencie usłyszała głośne krakanie i odruchowo rozejrzała się, ale nie dostrzegła żadnego ptaszyska. Od czasu Gringotta często w różnych momentach słyszała krakanie, ale to najprawdopodobniej istniało tylko w jej głowie. Martwy Theo i krakanie wrony, to prześladowało ją najczęściej odkąd wyszła z tamtych podziemi.
Przelała krew do szklanych butli i schłodziła je zaklęciem. Mogła je zabrać później, przed samym opuszczeniem okolicy, a najpierw musiała wyjść stąd i poszukać odpowiedniego miejsca do ukrycia zwłok. Musiała je schować nim wstanie świt, bo choć okolica była raczej słabo zaludniona, niedaleko stąd była wioska, gdzie mieszkali głównie mugole, ale również czarodzieje, a nie chciała by ktoś zobaczył ją lewitującą przez las dwa nagie ciała. Przezornie najpierw postanowiła poszukać miejsca bez ciał, by później tylko szybko je przetransportować, gdy już jakieś wybierze, w odpowiednim oddaleniu od jakichkolwiek ścieżek. Opuściła ruiny, gdzie pozostawiła schłodzoną i ukrytą krew, a także ciała, już opuszczone na ziemię i prowizorycznie przykryte resztkami ubrań i ruszyła przed siebie rozglądając się. W dłoni trzymała różdżkę, tak na wszelki wypadek, bo nigdy nie wiadomo, kogo mogła napotkać. Wciąż było ciemno, ale niebo na wschodzie zauważalnie jaśniało, więc musiała się spieszyć.
Lyanna Zabini
Lyanna Zabini
Zawód : łamaczka klątw i zaklinaczka
Wiek : 26
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5959-lyanna-zabini https://www.morsmordre.net/t5962-ceres https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f276-okolice-guildford-samotnia-nad-rzeka-wey https://www.morsmordre.net/t5963-skrytka-bankowa-nr-1488 https://www.morsmordre.net/t5964-lyanna-zabini
Re: Ruiny w zagajniku, Skirza [odnośnik]09.04.21 17:10
Noc, choć nierzadko ofiarowywała piękno gwiazd oraz lekkość bytu, to skrywała w sobie także wiele okrucieństwa. Stanowiąc idealną kryjówkę dla zła, gdy mrok zasnuwał szczelną kurtyną najgorsze zbrodnie. Ostatnimi czasy niebezpieczeństwo stawało się coraz wyraźniejsze, zuchwalsze i bardziej realne niż kiedykolwiek wcześniej - mimo to strach nie osiadł jeszcze na naiwnej duszy Eunice. Niezmiennie udawała, że przerażająca rzeczywistość nie istnieje, spychała rozsądek na coraz dalszy plan, całkowicie wbrew analitycznemu umysłowi. Znów poddała się uczuciowym zawirowaniom, niepomna na rozsądek i zdrową dawkę logiki; sprzeciwiając się tym samym życia w strachu. W czasach szkolnych była dumną wychowanką Ravenclawu, ale ostatnio coraz częściej łapała się nieoczywistych jak dla niej gryfońskich cech, z łatwością przekraczając granice. Dzisiejszy wieczór nie różnił się od tych pozostałych, gdy sfrustrowana bezczynnością postanowiła, że czas odmienić swój los. Niewyobrażalnie nudny, zamknięty w solidnych murach Grove Street, gdzie każde życzenie stawało się faktem. Żadnego wyzwania ani radości, szczególnie w tak stresującym czasie. Greengrass powinna zachować się rozważniej, z ostrożnością stawiać nawet najlżejsze kroki, z rozmysłem planować dnie, a jednak. Impulsywność zwyciężyła ponownie, wylewając się na świat zewnętrzny szczególną lekkomyślnością. Przecież, co złego mogło się wydarzyć?
Korzystanie z daru otrzymanego w spadku po przodkach stawało się poniekąd drugą naturą. Czymś oczywistym, gdy wymagała od siebie anonimowości. Wystarczyło mocno skupić się na własnym wyglądzie w celu rozpoczęcia procesu transformacji. Kim zapragnęła być dzisiejszej nocy? Uwielbiała zadawać sobie to pytanie, z lubością odrzucając prawdę. Samą siebie. Rodzina wyrażała niezadowolenie ze swej latorośli, matka przypominała o ułomnościach na każdym kroku, ciężko wręcz wziąć oddech bez wdzierającego się do serca poczucia beznadziei - tak łatwo mogła tego uniknąć. Zapominając o rodowych obowiązkach, ciężarach spoczywających na drobnych barkach. Nie, już nie była bezbronną, pogardzaną Nice; dziś stała się kimś całkowicie innym. Może bez rodowodu, krwi dziesiątek magicznych pokoleń płynących w żyłach, bez złota w skarbcu oraz tabunu służby, ale poczuła się wreszcie lżej. Niemal wolna. Z łatwością zmieniła rysy twarzy nadając im pełności; blade policzki pokryły złociste piegi sięgające także nosa, włosy pojaśniały do pszenicznego blondu układając się w zgrabne fale. Brwi pojaśniały, usta zwiększyły objętość, tak samo jak ciało: dotąd przeciętnej postury nabrało wyraźnych, kobiecych krągłości, zamkniętych jeszcze w niższym niż dotąd wzroście. Głos stał się niższy, choć nadal maźnięty łagodną, ciemną nutą - jedynie oczy pozostawiła te same. Ciekawskie, zdradzające podekscytowanie. Nie były ani odrobinę charakterystyczne, jedynie naprawdę bliskie osoby mogłyby rozpoznać za nimi ich właścicielkę i to musieliby wytężyć przy tym wzrok.
Niestety, wraz z zakończeniem transformacji ubrania przestały pasować. Drogi materiał przywierał do pełniejszego ciała sprawiając wrażenie, jakby w każdym momencie miał pęknąć w szwach, natomiast rękawy zwisały bezładnie z krótszych rąk. Tak samo rąbki sukni szwendały się bezlitośnie po panelach przypominając o zmianie atrybutów ciała. - Szybko, Maddie, pożycz mi swoje ubrania! - rzuciła z pośpiechem do służki i przyjaciółki w jednym. Całe szczęście, że kobieta miała podobną figurę. Co więcej, przeciętnej jakości stroje nie rzucałyby się tak w oczy jak przesadzone jedwabie, tiule i muśliny.
Dzięki temu bez problemu spotkała się ze znajomymi w Szkocji, w jednym z tamtejszych lokali. Tym nielicznym nienaznaczonym wojną, otwartym dla niesprawiającej kłopotu klienteli. Tańczyła jakby jutra miała nie być, ponieważ cóż, rzeczywiście mogło nigdy nie nadejść. Wbrew dobremu osądowi, przecież Eunice nie potrafiła ruszać się do tych wszystkich wyzwalających energię wygibasów - jedyne znane kroki to te należące do balowych, niespotykanych w codziennym, pozbawionym blichtru świecie. Nieważne, ta noc należała do uroczej, niezdarnej Daisy, którą panowie otaczali opiekuńczym ramieniem prowadzącym na parkiet. Możliwe nawet, że Greengrassówna nauczyła się czegoś więcej niż zanurzanie się w bezdennej czarze wstydu i zażenowania brakiem umiejętności.
Postanowiła wrócić dopiero nad ranem, z uciechą oddalając się od klubu, zamierzając zaczerpnąć świeżego powietrza przed teleportacją do Derbyshire. Pomimo zmęczenia krążącego w żyłach oraz pulsujących mięśniach, dziarsko kroczyła przed siebie, ociężale stąpając po chłodnej trawie. Właśnie wdrapała się na niewielkie wzniesienie, z którego dostrzegła kobiecą sylwetkę. Z tej odległości nie widziała za wiele, ale ubrania nieznajomej wyglądały na brudne. Proszę, niech to będzie błoto, modliła się w duchu Nice. - Wszystko w porządku? Potrzebna pani pomoc? - spytała nieśmiało blondynka, odruchowo jedną dłonią dotykając drewna różdżki, na razie schowanego w rękawie sukni. Merlinie, ta wojna sprawiała, że każdy jawił się jako zagrożenie.


don't deny your fire my dear, just be who you are andburn

Eunice Greengrass
Eunice Greengrass
Zawód : smokolog
Wiek : 25
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
i need space
i need air
i need empty fields round me
and legs pounding along roads
and sleep
and animal existence
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7748-eunice-greengrass https://www.morsmordre.net/t7847-zmijozab https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f105-derby-grove-street-12-siedziba-greengrassow https://www.morsmordre.net/t7858-skrytka-nr-1856 https://www.morsmordre.net/t7857-eunice-greengrass
Re: Ruiny w zagajniku, Skirza [odnośnik]28.04.21 12:19
Naprawdę liczyła na to, że nikogo nie spotka, a na pewno że nie spotka żadnego czarodzieja. Z mugolami mogłaby sobie łatwiej poradzić, z czarodziejami mogło być różnie – zwłaszcza gdyby napotkane osoby były liczniejsze. Ona była sama, zazwyczaj lubiła samotność, i także dzisiaj w akcie upuszczania krwi mugolek nikt jej nie towarzyszył. Nie potrzebowała przecież niczyjej asysty, skoro już mniej więcej wiedziała, co robić, a z panną Chang od dłuższego czasu nie miała kontaktu. Nikt nie zakłócał tego wyjątkowego momentu, w którym życiodajna posoka upływała z unieruchomionych ciał do podstawionych pod nimi mis.
Ale potem ciał należało się pozbyć i byłoby głupotą zabierać je ze sobą od razu, bez sprawdzenia, czy teren w okolicy jest bezpieczny i pusty. Miała zamiar znaleźć miejsce, sprawdzić je, wydrążyć zaklęciem dół, a następnie przelewitować do niego oba ciała. Później, zabrawszy butle ze schłodzoną krwią, miała zniknąć z tej okolicy, i krewni ofiar będą mogli jedynie zastanawiać się, co stało się z tymi dziewczętami.
Lyanna nie zawsze miała taką obsesję na punkcie urody, dopiero gdy przekroczyła dwudziesty szósty rok życia (uważany przez wielu jako wiek już staropanieński) uświadomiła sobie, że młodzieńcze piękno może za kilka lat przeminąć, i że należy zadbać o to, by utrzymać je jak najdłużej, a wieści o cudownych właściwościach kąpieli w krwi bardzo ją zaintrygowały. Chciała być piękna dla samej siebie, nie zaś po to, by przyciągnąć do siebie mężczyznę; nie interesowały jej związki i nie potrzebowała niczyjej opieki. A jedyny, którego kiedykolwiek kochała, i tak był już martwy.
Powietrze pachniało jesienią, było świeższe niż w Londynie i okolicach, a trawa uginająca się pod obcasami czarnych butów z wysokimi cholewami była mokra. Idąc przed siebie rozglądała się dookoła i nasłuchiwała, po jakimś czasie uświadamiając sobie, że okolica nie jest tak pusta, jak myślała. Dobrze, że postąpiła tak ostrożnie i opuściła kryjówkę bez ciał. Źle, że nie oczyściła przodu szaty z krwi, ale może na czarnym materiale nie będzie tego widać, zwłaszcza że panował półmrok. Ale jej spostrzegawczy wzrok dostrzegł inną sylwetkę, wyglądającą jakby nadchodziła od strony pobliskiej wioski. Nie wiedziała, kim była owa osoba, czy była czarownicą, czy może mugolką. Ciało Zabini od razu się spięło, dłoń instynktownie zacisnęła się na trzonku skrywanej w kieszeni różdżki, by w razie zapowiedzi problemów szybko zaatakować. Ale może na razie nie było to konieczne? Może sytuację dało rozwiązać się po dobroci? Jeśli nieznajoma nie będzie zbyt mocno dociekać i wcinać się w sprawy Zabini, mogła odejść stąd w jednym kawałku, nieświadoma tego, że właśnie spotkała na swojej drodze czarownicę skalaną złem, która tej nocy zabiła dwie niewinne dziewczyny, by móc wykąpać się w ich krwi.
Lyanna starała się wyglądać jak najbardziej niewinnie i nieszkodliwie, zupełnie jakby wcale nie miała na koncie tak odrażającej przewiny. Jej twarz bez makijażu, i zmęczona nocą bez snu, nie wyglądała ani trochę groźnie. Błękitne spojrzenie zlustrowało wzrokiem nieznajomą, która mogła być każdym. Pewne było tylko to, że Zabini nie mogła dopasować tej twarzy do żadnej sobie znanej, co nie było dziwne, skoro na co dzień mieszkała na drugim końcu kraju i w Szkocji bywała dość rzadko, głównie wtedy, gdy zaprowadzały ją tu sprawy zawodowe. Albo, jak dzisiaj, polowanie na młode mugolki.
- Tak, wszystko w porządku – odparła, starając się by jej głos zabrzmiał jak najbardziej normalnie i spokojnie. Nie mogła dać po sobie poznać, jak bardzo nie na rękę jest jej to spotkanie. – Właśnie wracałam do domu, trochę zgubiłam się w tym lesie, ale wreszcie udało mi się z niego wydostać – skłamała, zerkając przez ramię na nieodległy lasek, w którym były też skryte ruiny, ale stąd nie było ich już widać, zasłaniały je drzewa. Kłamstwo było jednak wymyślone na poczekaniu, spontanicznie. Wcześniej nie przygotowała się na ewentualność, że może napotkać jakąś dociekliwą pannicę.
Lyanna Zabini
Lyanna Zabini
Zawód : łamaczka klątw i zaklinaczka
Wiek : 26
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5959-lyanna-zabini https://www.morsmordre.net/t5962-ceres https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f276-okolice-guildford-samotnia-nad-rzeka-wey https://www.morsmordre.net/t5963-skrytka-bankowa-nr-1488 https://www.morsmordre.net/t5964-lyanna-zabini

Strona 2 z 2 Previous  1, 2

Ruiny w zagajniku, Skirza
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach