Morsmordre :: Reszta świata :: Inne miejsca :: Świstokliki :: Zakończone podróże
Myre, Norwegia - misja poboczna
Strona 1 z 2 • 1, 2
AutorWiadomość
I show not your face but your heart's desire
Czuł się jak w domu. Związany krwią z najbardziej konserwatywnym i upartym w swej ksenofobii rodem, w Norwegii, pośród gwaru obcej, śpiewnej mowy, oddychał podejrzanie lekko i mimo ciążącej na nim odpowiedzialności, prostował się śmiało, jakby przyszło mu zrzucić z ramion ogromny ciężar. Tak zresztą było odkąd tylko pamiętał: niepewny grunt, śnieg chrzęszczący pod stopami i nieprawdopodobny spektakl świateł czynił go pozbawionym trosk młodzieniaszkiem, wyrywającym się od despotycznego ojca i przez kilka miesięcy żyjącego po swojemu. Źle zrobił, że pozwolił nostalgii wziąć się we władanie, lecz niewiele mógł na to poradzić - im starszy, tym bardziej sentymentalny się stawał. Mimo tego potrafił zachować skupienie i odseparować część emocji, odpowiedzialnych za ten prosty zachwyt. Nie przyjechał na wakacje, cel wyprawy pozostawał jasny. Zakon Feniksa nie próżnował, jeśli ich wyprzedzali, to jedynie o włos, a przecież chcieli ich głowy mieć na talerzu. Spętanie udręczonych dusz jeszcze nie tak dawno brzmiało kompletnie abstrakcyjnie, jak z zabobonnego podręcznika do nekromancji, ale Czarny Pan pokazał im przecież swoją potęgę i odsłonił część mocy; Magnus wierzył, że z tym szczególnym błogosławieństwem, uda im się wykonać ten rozkaz.
Zerknął sponad swego ramienia na Burke'a idącego tuż za nim. Milczeli oboje podczas tej wędrówki, do czego Magnus poczuł Craiga odpowiednio wcześniej. Surowy klimat nie sprzyjał pogawędkom, tracenie energii na czcze rozmowy było głupotą. Potrzebowali siły, ciepła, szli już kilka godzin, mieli mało czasu do zapadnięcia całkowitego zmroku. Noc polarna skąpiła światła, rewanżując się krajobrazami, co dla nich okazało się walutą bez żadnej wartości. Nie przerywając marszu, Rowle poprawił szatę obszytą futrem, na powrót spinając jej poły srebrną klamrą. Porywisty wiatr smagał go w plecy, chłoszcząc niemiłosiernie i sprawiając wrażenie, jakby pogoda się na nich uwzięła. Pocieszał się, że mogli trafić gorzej, a wiatr dąć z drugiej strony, sypiąc im w twarze śniegiem, ot, tak, na dobry początek, zwiastując przy tym piętrzące się przed nimi trudności. Różdżki już reagowały na niebezpieczeństwo, mimo grubych, skórzanych rękawic, Rowle wyczuł drżenie swojej, a także dziwne rozgrzanie powierzchni drewna - próbowała go ostrzec?
-Tędy - mruknął, ledwo łapiąc równowagę po wyjątkowo silnym uderzeniu wiatru, zachwiał się i lekko poślizgnął na zbitym śniegu, w ostatniej chwili łapiąc równowagę. Wślizgnął się w szczelinę w klifie, trzymając przed sobą wyciągniętą różdżkę.
-Magicus extremos - szepnął, na wszelki wypadek postanawiając napełnić Craiga dodatkową porcją energii. Wzmocnienie magii mogło przesądzić o ich być albo nie być, krocząc w ciemnościach pieczary, Magnus wyraźnie słyszał własne serce tłukące mu się w piersi. Nie wiedział, czego może się spodziewać, a niepewność wzmagała lęk.
-Słyszysz to? - spytał cicho, przystając nagle i nasłuchując. To, co jeszcze przed chwilą zdawało mu się odgłosami niedalekiego morza, fal rozbijających się o skały, nagle przybrało na melodyjności, nabrało kształtu oraz sensu. Z szumu wyłoniło się znaczenie, wyraźnie rozpoznawał charakterystyczny akcent, a także słowa, przeradzające się w chóralny śpiew - śpiewają historie o Askeladdenie. To jego musimy przyzwać - zwrócił się do Burke'a, sam mógł posłużyć co najwyżej za tłumacza. Nie sądził, że znajomość norweskiego folkloru okaże się przydatna na służbie Czarnego Pana - obiecał sobie, że po powrocie do kraju powróci do gruntownych lektur.
Zerknął sponad swego ramienia na Burke'a idącego tuż za nim. Milczeli oboje podczas tej wędrówki, do czego Magnus poczuł Craiga odpowiednio wcześniej. Surowy klimat nie sprzyjał pogawędkom, tracenie energii na czcze rozmowy było głupotą. Potrzebowali siły, ciepła, szli już kilka godzin, mieli mało czasu do zapadnięcia całkowitego zmroku. Noc polarna skąpiła światła, rewanżując się krajobrazami, co dla nich okazało się walutą bez żadnej wartości. Nie przerywając marszu, Rowle poprawił szatę obszytą futrem, na powrót spinając jej poły srebrną klamrą. Porywisty wiatr smagał go w plecy, chłoszcząc niemiłosiernie i sprawiając wrażenie, jakby pogoda się na nich uwzięła. Pocieszał się, że mogli trafić gorzej, a wiatr dąć z drugiej strony, sypiąc im w twarze śniegiem, ot, tak, na dobry początek, zwiastując przy tym piętrzące się przed nimi trudności. Różdżki już reagowały na niebezpieczeństwo, mimo grubych, skórzanych rękawic, Rowle wyczuł drżenie swojej, a także dziwne rozgrzanie powierzchni drewna - próbowała go ostrzec?
-Tędy - mruknął, ledwo łapiąc równowagę po wyjątkowo silnym uderzeniu wiatru, zachwiał się i lekko poślizgnął na zbitym śniegu, w ostatniej chwili łapiąc równowagę. Wślizgnął się w szczelinę w klifie, trzymając przed sobą wyciągniętą różdżkę.
-Magicus extremos - szepnął, na wszelki wypadek postanawiając napełnić Craiga dodatkową porcją energii. Wzmocnienie magii mogło przesądzić o ich być albo nie być, krocząc w ciemnościach pieczary, Magnus wyraźnie słyszał własne serce tłukące mu się w piersi. Nie wiedział, czego może się spodziewać, a niepewność wzmagała lęk.
-Słyszysz to? - spytał cicho, przystając nagle i nasłuchując. To, co jeszcze przed chwilą zdawało mu się odgłosami niedalekiego morza, fal rozbijających się o skały, nagle przybrało na melodyjności, nabrało kształtu oraz sensu. Z szumu wyłoniło się znaczenie, wyraźnie rozpoznawał charakterystyczny akcent, a także słowa, przeradzające się w chóralny śpiew - śpiewają historie o Askeladdenie. To jego musimy przyzwać - zwrócił się do Burke'a, sam mógł posłużyć co najwyżej za tłumacza. Nie sądził, że znajomość norweskiego folkloru okaże się przydatna na służbie Czarnego Pana - obiecał sobie, że po powrocie do kraju powróci do gruntownych lektur.
Magnus Rowle
Zawód : reporter Walczącego Maga
Wiek : 35
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
O mój słodki Salazarze, o mój słodki
Powiedz mi, że warto
Że przejdziemy przez to wszystko gładko
Będzie wiosna dla mych dzieci przez kolejne tysiąc lat
Powiedz mi, że warto
Że przejdziemy przez to wszystko gładko
Będzie wiosna dla mych dzieci przez kolejne tysiąc lat
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Magnus Rowle' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 77
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
#1 'k100' : 77
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
Nie czuł się zbyt dobrze. Wycieczka na daleką północ okazała się tak nieprzyjemna, jak mógł się spodziewać. Nie potrafił odnaleźć radości, w jakiej rozsmakował się Rowle. Choć zwykle Burke lubił zwiedzać nowe, nieznane krainy, preferował raczej miejsca nieco bardziej gościnne. Poza tym, w cieszeniu się podróżą poza granice Wielkiej Brytanii jednak przeszkadzała mu świadomość tego, jak istotne zadanie spoczywało na ich barkach, a także wizja długiego marszu, który musieli najpierw odbyć. Pomimo grubego odzienia podszytego futrem, Craig prędko zdążył porządnie zmarznąć, a także się zmęczyć. Przemożne zimno, przemieniające oddech w ledwie siwą, zwiewną mgiełkę, z pewnością było jednym najgorszych uciążliwości tej wędrówki. Największą zgrozą napełniało śmierciożercę jednak wycie wiatru, szalejącego pośród klifów. Podmuchy, które głównie utrudniały zachowanie balansu na śliskim podłożu, napełniały myśli Craiga głębokim niepokojem - nie z powodu ryzyka upadku, a przez upiorność dźwięków, które aż wwiercały się w czaszkę. Burke nie mógł powstrzymać się od rozglądania się co chwilę na boki. Niewiele mógł poradzić na to, że jego umysł mimowolnie cofał się do chwil spędzonych w mrocznej, lodowatej celi Azkabanu. Ten dźwięk, ten skowyt wichury szalejącej za murami celi wrył mu się w pamięć tak dobrze, że pamiętał go po dziś dzień. Nawet cudowne widoki, które mógł dostrzec w oddali, nie potrafiły uspokoić jego nerwów... Lada moment spodziewał się, że niebo zaroi się od dementorów.
Wcale nie poczuł się lepiej, kiedy finalnie odnaleźli otwór w klifie, do którego zmierzali. Jego różdżka również postanowiła nagle rozgrzać się, zupełnie jakby pragnęła ostrzec go o niebezpieczeństwach czyhających w mroku. Dobrze, znaczyło to tyle, że była gotowa do działania - przynajmniej taką Burke miał nadzieję. Gdy znaleźli się już w jaskini, pozwolił sobie zsunąć z głowy kaptur, a osiadły na nim śnieg natychmiast opadł na ziemię. Burke wysunął przed siebie różdżkę, tak samo jak towarzysz gotów w każdej chwili odeprzeć ewentualne niebezpieczeństwo. Drżał lekko, zarówno z zimna jak i z powodu głębokiego niepokoju, który osiadł mu na piersi i nie chciał go opuścić. Grota wydawała mu się równie nieprzyjazna co wietrzne, mroźne pustkowie na zewnątrz. Na szczęście Burke poczuł się odrobinę lepiej, gdy zaklęcie Magnusa napełniło go magiczną siłą. Niestety, on sam znał sztukę obrony przed czarną magią zbyt słabo, by móc się tak odwdzięczyć. Lepiej więc było zabrać się do roboty, jeśli nie chcieli zostawać w tym miejscu dłużej niż to konieczne.
- Lumos Maxima - rozkazał. Im głębiej szli, tym mniej światła z zewnątrz wpadało do groty, a Burke musiał być w stanie bardzo dokładnie określić miejsce w którym należało przyzwać niespokojną duszę - a także widzieć znaki, których zamierzał użyć.
- Słyszę. - odpowiedział cicho. Niepokojące i niezrozumiałe szepty rozbrzmiały w jego uszach kiedy tylko przekroczyli próg jaskini, jednak z każdym krokiem zdawały się być coraz głośniejsze i wyraźniejsze. Nadal oczywiście nie potrafił zrozumieć ani słowa, dlatego też zerknął pytająco na Magnusa. - Co dokładnie śpiewają? - postanowił dopytać. Jemu nordyckie opowieści były niestety obce, stąd też zdać musiał się w całości na Magnusa. Jednocześnie posuwał się wciąż wgłąb jaskini, aż do momentu, gdy był pewien, że odnalazł właściwe miejsce. Szepty były tutaj znacznie głośniejsze, a jego różdżka rozgrzała się mocniej niż do tej pory.
Wcale nie poczuł się lepiej, kiedy finalnie odnaleźli otwór w klifie, do którego zmierzali. Jego różdżka również postanowiła nagle rozgrzać się, zupełnie jakby pragnęła ostrzec go o niebezpieczeństwach czyhających w mroku. Dobrze, znaczyło to tyle, że była gotowa do działania - przynajmniej taką Burke miał nadzieję. Gdy znaleźli się już w jaskini, pozwolił sobie zsunąć z głowy kaptur, a osiadły na nim śnieg natychmiast opadł na ziemię. Burke wysunął przed siebie różdżkę, tak samo jak towarzysz gotów w każdej chwili odeprzeć ewentualne niebezpieczeństwo. Drżał lekko, zarówno z zimna jak i z powodu głębokiego niepokoju, który osiadł mu na piersi i nie chciał go opuścić. Grota wydawała mu się równie nieprzyjazna co wietrzne, mroźne pustkowie na zewnątrz. Na szczęście Burke poczuł się odrobinę lepiej, gdy zaklęcie Magnusa napełniło go magiczną siłą. Niestety, on sam znał sztukę obrony przed czarną magią zbyt słabo, by móc się tak odwdzięczyć. Lepiej więc było zabrać się do roboty, jeśli nie chcieli zostawać w tym miejscu dłużej niż to konieczne.
- Lumos Maxima - rozkazał. Im głębiej szli, tym mniej światła z zewnątrz wpadało do groty, a Burke musiał być w stanie bardzo dokładnie określić miejsce w którym należało przyzwać niespokojną duszę - a także widzieć znaki, których zamierzał użyć.
- Słyszę. - odpowiedział cicho. Niepokojące i niezrozumiałe szepty rozbrzmiały w jego uszach kiedy tylko przekroczyli próg jaskini, jednak z każdym krokiem zdawały się być coraz głośniejsze i wyraźniejsze. Nadal oczywiście nie potrafił zrozumieć ani słowa, dlatego też zerknął pytająco na Magnusa. - Co dokładnie śpiewają? - postanowił dopytać. Jemu nordyckie opowieści były niestety obce, stąd też zdać musiał się w całości na Magnusa. Jednocześnie posuwał się wciąż wgłąb jaskini, aż do momentu, gdy był pewien, że odnalazł właściwe miejsce. Szepty były tutaj znacznie głośniejsze, a jego różdżka rozgrzała się mocniej niż do tej pory.
monster
When I look in the mirror
I know what I see
One with the demon, one with the beast
I know what I see
One with the demon, one with the beast
The animal in me
Craig Burke
Zawód : Handlarz czarnomagicznymi przedmiotami, diler opium
Wiek : 34
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
If I die today, it won’t be so bad
I can escape all the nightmares I’ve had
All of my angry and all of my sad
Gone in the blink of an eye
I can escape all the nightmares I’ve had
All of my angry and all of my sad
Gone in the blink of an eye
OPCM : 7 +1
UROKI : 13 +3
ALCHEMIA : 5
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 1
CZARNA MAGIA : 32 +3
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 15
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Craig Burke' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 9
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
#1 'k100' : 9
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
Zaśpiewy zwielokrotnione echem jaskini uderzyły w Rowle'a przytomnością pełną oczekiwań i spięciem mięśni. Przed sobą widział niewiele, ot, na długość własnego nosa, a i to wyłącznie dzięki krótkiemu błyskowi zaklęcia, jakie tchnęło w Craiga część jego własnej mocy - pozostałe zmysły nie były jednak bierne i przejęły część obowiązków otumanionych oczu. Nawet przez ubranie, przez kilka grubych warstw czuł specyficzną wilgoć skał, podkręcaną charakterystycznym zapachem. Mech, woda, słone powietrze przywiane tu znad morza w nieustannej cyrkulacji z tutejszym, nieco piwnicznym, kamienie. Tak kojarzył mu się Durmstrang, szkolne błonia zwłaszcza późną jesienią niosły ze sobą podobną mieszaninę woni ciągnącej się od podwodnych jaskiń. Miarowe uderzenia kropel rzeźbiących śliską posadzkę, drążących tunele, kujących stalaktyty w towarzyszeniu chóru zgodnych głosów rozwijało przed nimi wcale oczywistą ścieżkę - wystarczyło wsłuchać się w melodię, Rowle był pewny, że naturalnie powędrowałby wprost do źródła rytmu. Nieludzkiego.
Tonacja była zbyt czysta, niezłamana zniekształceniami jaskini, nienadszarpnięta przez wodne szmery, ani nawet krzyki ptaków, docierające go wcześniej raz po raz. Drżąca, lecz potężna, natchniona, głosy nie pochodziły stąd - musieli uważać.
-Lumos - mruknął, wyciągając przed siebie różdżkę, by nieco rozjaśnić im drogę. Znaleźli się w impasie, dostrzegał dookoła wyłącznie lite ściany, gdzieniegdzie biegły tunele jednak stanowczo zbyt małe, by pomieścić dorosłego czarodzieja, a nawet dziecko.
-Powtarzają legendy. Opowieści, o najmłodszym synu, który został bohaterem. Nigdy niedoceniany, zawsze lekceważony, najpierw przez rodziców, później przez braci, na koniec przez swych antagonistów - streścił zapętlający się w sensie śpiew, tubalne głosy huczały kolejnymi opowiastkami, z których każda kończyła się chwałą i szczęśliwym, dostatnim żywotem młodocianego bohatera.
-Askeladden jest znany z różnych podań: jako ten, który podstępem pokonał trolla i zapewnił rodzinie godne życie, a także jako wybawiciel królestwa i przykładny władca oraz dobry mąż dla królewskiej córki. Zawsze stawiany jako wzór: dobry, skromny, cnotliwy, a przy tym sprytny, odważny i zaradny. To pieśni o czynach. Sławią go i chwalą, jako narodowego bohatera - opowiedział szerzej, badając dłonią fakturę najbliższej skały.
-Wiesz, jak go przywołać? - spytał, poszukując w półmroku twarzy Craiga. Wychudłe oblicze wciąż nosiło znamiona pobytu w Azkabanie, jego oczy błyszczały w ciemności, lecz błyszczały niezdrowo. Nigdy go o to nie pytał, nie pytał nikogo, bo sam również powinien się tam znaleźć, zobaczyć i przeżyć to, co pozostali Śmierciożercy. Może wygrał absencją, lecz zawsze pchał się pod koniec różdżki. Ryzyko niosło zysk, wierzył w to święcie, unosząc różdżkę, by oświetlić nagie ściany jaskini.
Tonacja była zbyt czysta, niezłamana zniekształceniami jaskini, nienadszarpnięta przez wodne szmery, ani nawet krzyki ptaków, docierające go wcześniej raz po raz. Drżąca, lecz potężna, natchniona, głosy nie pochodziły stąd - musieli uważać.
-Lumos - mruknął, wyciągając przed siebie różdżkę, by nieco rozjaśnić im drogę. Znaleźli się w impasie, dostrzegał dookoła wyłącznie lite ściany, gdzieniegdzie biegły tunele jednak stanowczo zbyt małe, by pomieścić dorosłego czarodzieja, a nawet dziecko.
-Powtarzają legendy. Opowieści, o najmłodszym synu, który został bohaterem. Nigdy niedoceniany, zawsze lekceważony, najpierw przez rodziców, później przez braci, na koniec przez swych antagonistów - streścił zapętlający się w sensie śpiew, tubalne głosy huczały kolejnymi opowiastkami, z których każda kończyła się chwałą i szczęśliwym, dostatnim żywotem młodocianego bohatera.
-Askeladden jest znany z różnych podań: jako ten, który podstępem pokonał trolla i zapewnił rodzinie godne życie, a także jako wybawiciel królestwa i przykładny władca oraz dobry mąż dla królewskiej córki. Zawsze stawiany jako wzór: dobry, skromny, cnotliwy, a przy tym sprytny, odważny i zaradny. To pieśni o czynach. Sławią go i chwalą, jako narodowego bohatera - opowiedział szerzej, badając dłonią fakturę najbliższej skały.
-Wiesz, jak go przywołać? - spytał, poszukując w półmroku twarzy Craiga. Wychudłe oblicze wciąż nosiło znamiona pobytu w Azkabanie, jego oczy błyszczały w ciemności, lecz błyszczały niezdrowo. Nigdy go o to nie pytał, nie pytał nikogo, bo sam również powinien się tam znaleźć, zobaczyć i przeżyć to, co pozostali Śmierciożercy. Może wygrał absencją, lecz zawsze pchał się pod koniec różdżki. Ryzyko niosło zysk, wierzył w to święcie, unosząc różdżkę, by oświetlić nagie ściany jaskini.
Magnus Rowle
Zawód : reporter Walczącego Maga
Wiek : 35
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
O mój słodki Salazarze, o mój słodki
Powiedz mi, że warto
Że przejdziemy przez to wszystko gładko
Będzie wiosna dla mych dzieci przez kolejne tysiąc lat
Powiedz mi, że warto
Że przejdziemy przez to wszystko gładko
Będzie wiosna dla mych dzieci przez kolejne tysiąc lat
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Magnus Rowle' has done the following action : Rzut kością
'Anomalie - CZ' :
'Anomalie - CZ' :
Spojrzał na swoją różdżkę co najmniej zirytowany faktem, że ta postanowiła się go nie słuchać. Doskonale wiedział, że mógł spróbować rzucić prostszą odmianę tego zaklęcia, czuł jednak, że różdżka będzie mu wkrótce potrzebna. Zerknął więc tylko na Rowle'a, kiedy to on postanowił oświetlić im drogę. Chciał załatwić sprawę jak najszybciej, ciemna i ciasna jaskinia sprawiała, że zaczynał się z każdą chwilą nieco bardziej dusić - a przynajmniej takie miał wrażenie.
- A więc przyśpiewka o bohaterze, który powstał z popiołów - zastanowił się na głos, chociaż słowa skierował raczej do siebie. To nie mogło być bez znaczenia. Czemu głosy upatrzyły sobie akurat tę legendę? Jeśli dusza, którą mieli zamiar przywołać trafiła najpierw do Azkabanu, na pewno nie mogła należeć do kogoś o szlachetnym sercu. Do tego więzienia trafiali tacy jak on sam - zbrodniarze zbrukani mrokiem, mordercy, gwałciciele i zdrajcy. Chociaż biorąc pod uwagę chorobę, która toczyła ich społeczeństwo, trafić tam mógł także człowiek zupełnie niewinny, wrobiony w zbrodnię popełnioną przez kogoś zupełnie innego. Czy to takiej duszy poszukiwali? Czy może jednak imię Askeladdena o którym tak chwalebnie powtarzano w pieśni miało być swego rodzaju torturą, której zadaniem było przypominać, jak niegodnie żył człowiek, którego zjawę mieli przywołać i ujarzmić?
- Runy - odpowiedział dość zdawkowo. Runy były jednocześnie dość prymitywnym, ale także bardzo skomplikowanym narzędziem. Nie dało się bez ich znajomości tworzyć oraz zdejmować klątw. Można było nimi także blokować i otwierać zamki oraz pętać duchy, upewniając się tym samym, że nigdy nie opuszczą one miejsca swojego zgonu. W tym przypadku było odrobinę inaczej, dusza, którą Burke musiał wezwać, nie została stracona właśnie tutaj. Trafiła do tej groty wśród szczątków dementora. Niemniej, nie robiło to specjalnej różnicy. Wezwanie ducha wciąż pozostawało po prostu wezwaniem. Dlatego też Craig skinął ręką na Magnusa, prosząc go tym samym by poświecił mu różdżką bliżej. Musiał bardzo dokładnie określić miejsce które należało naznaczyć runą - a gdy już upewnił się, że odnalazł właściwe, przyklęknął, wyciągając spośród połów płaszcza kredę. Przed wyruszeniem w tę szaloną podróż poświęcił sporo czasu na przypomnienie sobie całego alfabetu. Dlatego gdy już pochylił się nad upatrzonym przez siebie fragmentem skały, jego ręka popłynęła niemal sama, świadomie wyrysowując na chropowatym podłożu odpowiednią runę. - Tiwaz! - gdy tylko postawił ostatnią kreskę, wypowiedział jej nazwę głośno, tonem rozkazującym i nieznoszącym sprzeciwu.
- A więc przyśpiewka o bohaterze, który powstał z popiołów - zastanowił się na głos, chociaż słowa skierował raczej do siebie. To nie mogło być bez znaczenia. Czemu głosy upatrzyły sobie akurat tę legendę? Jeśli dusza, którą mieli zamiar przywołać trafiła najpierw do Azkabanu, na pewno nie mogła należeć do kogoś o szlachetnym sercu. Do tego więzienia trafiali tacy jak on sam - zbrodniarze zbrukani mrokiem, mordercy, gwałciciele i zdrajcy. Chociaż biorąc pod uwagę chorobę, która toczyła ich społeczeństwo, trafić tam mógł także człowiek zupełnie niewinny, wrobiony w zbrodnię popełnioną przez kogoś zupełnie innego. Czy to takiej duszy poszukiwali? Czy może jednak imię Askeladdena o którym tak chwalebnie powtarzano w pieśni miało być swego rodzaju torturą, której zadaniem było przypominać, jak niegodnie żył człowiek, którego zjawę mieli przywołać i ujarzmić?
- Runy - odpowiedział dość zdawkowo. Runy były jednocześnie dość prymitywnym, ale także bardzo skomplikowanym narzędziem. Nie dało się bez ich znajomości tworzyć oraz zdejmować klątw. Można było nimi także blokować i otwierać zamki oraz pętać duchy, upewniając się tym samym, że nigdy nie opuszczą one miejsca swojego zgonu. W tym przypadku było odrobinę inaczej, dusza, którą Burke musiał wezwać, nie została stracona właśnie tutaj. Trafiła do tej groty wśród szczątków dementora. Niemniej, nie robiło to specjalnej różnicy. Wezwanie ducha wciąż pozostawało po prostu wezwaniem. Dlatego też Craig skinął ręką na Magnusa, prosząc go tym samym by poświecił mu różdżką bliżej. Musiał bardzo dokładnie określić miejsce które należało naznaczyć runą - a gdy już upewnił się, że odnalazł właściwe, przyklęknął, wyciągając spośród połów płaszcza kredę. Przed wyruszeniem w tę szaloną podróż poświęcił sporo czasu na przypomnienie sobie całego alfabetu. Dlatego gdy już pochylił się nad upatrzonym przez siebie fragmentem skały, jego ręka popłynęła niemal sama, świadomie wyrysowując na chropowatym podłożu odpowiednią runę. - Tiwaz! - gdy tylko postawił ostatnią kreskę, wypowiedział jej nazwę głośno, tonem rozkazującym i nieznoszącym sprzeciwu.
monster
When I look in the mirror
I know what I see
One with the demon, one with the beast
I know what I see
One with the demon, one with the beast
The animal in me
Craig Burke
Zawód : Handlarz czarnomagicznymi przedmiotami, diler opium
Wiek : 34
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
If I die today, it won’t be so bad
I can escape all the nightmares I’ve had
All of my angry and all of my sad
Gone in the blink of an eye
I can escape all the nightmares I’ve had
All of my angry and all of my sad
Gone in the blink of an eye
OPCM : 7 +1
UROKI : 13 +3
ALCHEMIA : 5
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 1
CZARNA MAGIA : 32 +3
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 15
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
-To coś więcej, niż przyśpiewka - sprostował ostro, ostrzej, niż zamierzał, odwracając się przez ramię. Blask z różdżki padł na oblicze Magnusa, które majacząc w słabym świetle przypominała czaszkę. Ściągnięte brwi, zaciśnięte usta i srogi wyraz twarzy zdolny mrozić krew, lecz przecież Burke nie był tchórzem. I nie musiał się go obawiać - Skandynawskie legendy są znacznie żywsze niż nasza mitologia. Przy bogactwie nordyckich wierzeń, właściwie nieistniejąca. Niemądrze lekceważyć pierwotną magię, często równie silną, jak moc drzemiąca w naszych różdżkach - mruknął, mimowolnie wystukując stopą równy, pełen werwy rytm. Drzemał w nim potencjał, kryły się bębny obleczone skórą, wybijające miarową melodię oraz smukłe rogi, brzmiące burzą oraz szkwałem miotającym potężnymi okrętami. Skandowane słowa puchły szlachetnością, honorem oraz dumą; Rowle czuł narastające emocje, powracające potężnym kołem refrenu, zapętalającym historię w jeden pochwalny pean. Grzmiący nieprzerwanie, odzywający się głosem jaskiń oraz morza, zgranego w harmonijnej dychotomii z niewidzialnymi śpiewakami. Natura triumfowała podwójnie, kształtując w jedność moce najbardziej pożądane a zarazem szanowane przez Magnusa: nieokiełznaną przyrodę wraz z duchem, hardym, zaklętym w czasie i dobrym momencie.
Odsunął się nieco, pozostawiając Craigowi przestrzeń i w skupieniu przypatrując się jego poczynaniom. Kawałki kredy między palcami, pewne ruchy, jakimi oczyszczał ścianę ze zbędnych pyłów, krótkie pociągnięcia nadgarstkiem, bez śladów wahania nad swoimi gestami i prosty znak wyłaniający się spod palców. Wraz z nałożeniem runy i jej aktywacją, ściana zaczęła jarzyć się dziwacznym, zimnym światłem, które po chwili wygasło, wypluwając jednak smutną, szarą pozostałość. Ponura mara wyglądała jak duch, lecz nim nie była - widziadło posiadało ciało ni to fizyczne, ni to niematerialne i nie przypominała Magnusowi żadnej istoty, z jaką dotąd się zetknął. W pierwszym odruchu rzucił w zjawę zaklęciem, które jednak ześlizgnęło się po niej i nie pozostawiło po sobie żadnego śladu. Prócz rozdrażnienia widma chłopca, który wrzasnął głucho i zaczął iść w ich stronę, odmawiając ponury różaniec.
- Gunnar ze sztyletem w bebechach, Ingmar bez oczu, Hugon w trzech częściach, Lugos poćwiartowany własnym mieczem, Mikkel bez języka w gębie, Otto, co sam się zjadał - bełkotał młodzieniec, strzelając wkoło błędnym wzrokiem.
-Zatrzymaj się, Askeladdenie - zażądał Rowle, trzymając różdżkę w spoconej dłoni. Na chłopca nie działały żadne zaklęcia, jeśli tylko zechciałbym ich skrzywdzić, byliby bez szans.
-Ralf nadziany na pal, Sigmund z uciętymi uszami, Torsten z zaszytymi ustami - zjawa beznamiętnie kontynuowała swą litanię, nie obdarzając go najmniejszą uwagą.
-Nie odpowiadasz za te czyny. Przypomnij sobie, co zrobiłeś i czego dokonałeś. To o tobie śpiewają pieśni i twoje wyczyny są ozdobą uczt jarlów, tak jak przygody Odyna. Dla swoich jesteś bohaterem - rzekł prędko, cofając się powoli. Przestrzeni było mało, czuł za plecami chłodną skałę, a zjawa nie wyglądała na obłaskawioną; wciąż rzucała się wściekle, a jej mglista poświata kurzyła się u stóp, jakby zaraz miała rozpętać olbrzymią burzę.
Odsunął się nieco, pozostawiając Craigowi przestrzeń i w skupieniu przypatrując się jego poczynaniom. Kawałki kredy między palcami, pewne ruchy, jakimi oczyszczał ścianę ze zbędnych pyłów, krótkie pociągnięcia nadgarstkiem, bez śladów wahania nad swoimi gestami i prosty znak wyłaniający się spod palców. Wraz z nałożeniem runy i jej aktywacją, ściana zaczęła jarzyć się dziwacznym, zimnym światłem, które po chwili wygasło, wypluwając jednak smutną, szarą pozostałość. Ponura mara wyglądała jak duch, lecz nim nie była - widziadło posiadało ciało ni to fizyczne, ni to niematerialne i nie przypominała Magnusowi żadnej istoty, z jaką dotąd się zetknął. W pierwszym odruchu rzucił w zjawę zaklęciem, które jednak ześlizgnęło się po niej i nie pozostawiło po sobie żadnego śladu. Prócz rozdrażnienia widma chłopca, który wrzasnął głucho i zaczął iść w ich stronę, odmawiając ponury różaniec.
- Gunnar ze sztyletem w bebechach, Ingmar bez oczu, Hugon w trzech częściach, Lugos poćwiartowany własnym mieczem, Mikkel bez języka w gębie, Otto, co sam się zjadał - bełkotał młodzieniec, strzelając wkoło błędnym wzrokiem.
-Zatrzymaj się, Askeladdenie - zażądał Rowle, trzymając różdżkę w spoconej dłoni. Na chłopca nie działały żadne zaklęcia, jeśli tylko zechciałbym ich skrzywdzić, byliby bez szans.
-Ralf nadziany na pal, Sigmund z uciętymi uszami, Torsten z zaszytymi ustami - zjawa beznamiętnie kontynuowała swą litanię, nie obdarzając go najmniejszą uwagą.
-Nie odpowiadasz za te czyny. Przypomnij sobie, co zrobiłeś i czego dokonałeś. To o tobie śpiewają pieśni i twoje wyczyny są ozdobą uczt jarlów, tak jak przygody Odyna. Dla swoich jesteś bohaterem - rzekł prędko, cofając się powoli. Przestrzeni było mało, czuł za plecami chłodną skałę, a zjawa nie wyglądała na obłaskawioną; wciąż rzucała się wściekle, a jej mglista poświata kurzyła się u stóp, jakby zaraz miała rozpętać olbrzymią burzę.
Magnus Rowle
Zawód : reporter Walczącego Maga
Wiek : 35
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
O mój słodki Salazarze, o mój słodki
Powiedz mi, że warto
Że przejdziemy przez to wszystko gładko
Będzie wiosna dla mych dzieci przez kolejne tysiąc lat
Powiedz mi, że warto
Że przejdziemy przez to wszystko gładko
Będzie wiosna dla mych dzieci przez kolejne tysiąc lat
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
Burke obrzucił Magnusa uważniejszym spojrzeniem, słysząc naganę w jego głosie. Być może jego słowa brzmiały lekceważąco, gdyż nie znał wagi legend, z którymi tak dobrze obeznany był Rowle. Niewiele mógł na to poradzić. Nie przemawiała do niego podniosła chwila wydarzenia, które właśnie miało miejsce, nie czuł jedności z legendą wyśpiewywaną przez upiorny chór ani nawet nie odczuwał dumy z faktu, że dotarł w miejsce tak przesiąknięte norweską mitologią. Grota przepełniała go raczej niepokojem, nieznane głosy rozchodzące się z każdej strony i odbijające echem od ścian sprawiały, że włos jeżył mu się na karku. Być może w nieco innych okolicznościach potrafiłby dostrzec przerażające piękno chwili, a także miejsca, które odnaleźli - szczególnie zważywszy na fakt, że w jego żyłach krążyła krew plemion pochodzących właśnie z tych okolic. Czy jego przodkowie wieki temu dobijali do wybrzeży Nortrumbii właśnie z taką pieśnią na ustach? Czy swoim śpiewem, rytmicznym waleniem w bębny i chóralnymi okrzykami sprawiali, że ziemia drżała, a ich wrogów zalewał zimny pot? Gdy ta myśl przemknęła przez jego głowę, poczuł się nagle jakoś pewniej. Jakby nagle grota stała się... odrobinkę mniej wroga. Nie zdążył się jednak nacieszyć tym niewielkim uniesieniem - wrażenie to dość prędko umknęło - dokładnie w tej samej chwili, kiedy runa zadziałała, przywołując przed ich oczy postać. Sylwetkę tak posępną i jednocześnie tak wściekłą, że jej wykrzywiona nienawiścią twarz wyglądała niczym u zwierzęcia. Jeśli pominąć lata szkolne, Craig nie miał zbyt wiele do czynienia z duchami, nie czuł się więc komfortowo w ich towarzystwie - Askeladden wywoływał w nim jednak prawdziwy niepokój. Burke cofnął się odruchowo kilka kroków, nie zdążył jednak uciec wściekłości chłopca. Siła, która odparła bez trudu zaklęcie Magnusa, naparła również na jego ciało. Craig zachwiał się wyraźnie, próbując utrzymać równowagę, ledwo ustał na nogach. Zaraz potem uniósł rękę, dając jednoznaczny znak, aby jego towarzysz zaprzestał ataku.
- Ja spróbuję - syknął cicho do Magnusa, jednocześnie będąc w niewielkim szoku - rozumiał to, co zjawa mówiła. Pojął także, że zaklęciami nie byli w stanie nic zdziałać. Najrozsądniejszym sposobem będzie nakłonienie ducha do współpracy, a to rozwiązać można było poprzez rozmowę. Teraz tylko musiał w pełni zrozumieć to, co wcześniej chciał mu przekazać Magnus - Askeladden to coś więcej niż tylko postać z legend czy baśni. Zjawę należało potraktować jako prawdziwą personifikację mitu... a następnie przekonać go o wszystkich zasługach, których dokonał.
- Askeladdenie! - podniósł głos, pragnąc zagłuszyć listę imion wymienianych przez ducha - a prawdopodobnie stanowiących wszystkie jego ofiary - Bądź pozdrowiony, Pogromco trolli, Wybawicielu królestwa! Powstały z popiołów, niedoceniany przez najbliższych królu, władco zielonej krainy! Odeślij w zapomnienie czyny, które uczyniłeś swoim wrogom - sami zgotowali sobie taki los, drwiąc z ciebie i podważając twoją wartość - nie miał pojęcia kogo zjawa mogła aż tak brutalnie potraktować, miał zamiar jednak powiązać legendy z plecionymi przez ducha bredniami. Niech ci wszyscy, którzy zlekceważyli Askeladdena staną się jego ofiarami. Ta bajka musiała mieć pozytywne zakończenie.
- Chwalimy twoje imię, twoją mądrość, spryt, odwagę i przebiegłość. Otrząśnij się z marazmu, który opadł na twój umysł. Pieśni, które dziś śpiewamy, a które oddają cześć twojemu imieniu, głoszą o królu i bohaterze mądrym, cnotliwym a także sprawiedliwym. Czy nie słyszysz, jak cię wołają? Odpowiedz im! - pieśni opowiadające o dokonaniach Askeladdena wciąż rozbrzmiewały w jaskini, Burke miał nadzieję, że zjawa skoncentruje uwagę właśnie na treści słów rozbrzmiewającej w jego ojczystym języku. Wiedział, że kiedy to do niego dotrze, szaleństwo opuści młodocianego, przeklętego króla.
- Odpowiedz swoim poddanym, Askeladdenie!
- Ja spróbuję - syknął cicho do Magnusa, jednocześnie będąc w niewielkim szoku - rozumiał to, co zjawa mówiła. Pojął także, że zaklęciami nie byli w stanie nic zdziałać. Najrozsądniejszym sposobem będzie nakłonienie ducha do współpracy, a to rozwiązać można było poprzez rozmowę. Teraz tylko musiał w pełni zrozumieć to, co wcześniej chciał mu przekazać Magnus - Askeladden to coś więcej niż tylko postać z legend czy baśni. Zjawę należało potraktować jako prawdziwą personifikację mitu... a następnie przekonać go o wszystkich zasługach, których dokonał.
- Askeladdenie! - podniósł głos, pragnąc zagłuszyć listę imion wymienianych przez ducha - a prawdopodobnie stanowiących wszystkie jego ofiary - Bądź pozdrowiony, Pogromco trolli, Wybawicielu królestwa! Powstały z popiołów, niedoceniany przez najbliższych królu, władco zielonej krainy! Odeślij w zapomnienie czyny, które uczyniłeś swoim wrogom - sami zgotowali sobie taki los, drwiąc z ciebie i podważając twoją wartość - nie miał pojęcia kogo zjawa mogła aż tak brutalnie potraktować, miał zamiar jednak powiązać legendy z plecionymi przez ducha bredniami. Niech ci wszyscy, którzy zlekceważyli Askeladdena staną się jego ofiarami. Ta bajka musiała mieć pozytywne zakończenie.
- Chwalimy twoje imię, twoją mądrość, spryt, odwagę i przebiegłość. Otrząśnij się z marazmu, który opadł na twój umysł. Pieśni, które dziś śpiewamy, a które oddają cześć twojemu imieniu, głoszą o królu i bohaterze mądrym, cnotliwym a także sprawiedliwym. Czy nie słyszysz, jak cię wołają? Odpowiedz im! - pieśni opowiadające o dokonaniach Askeladdena wciąż rozbrzmiewały w jaskini, Burke miał nadzieję, że zjawa skoncentruje uwagę właśnie na treści słów rozbrzmiewającej w jego ojczystym języku. Wiedział, że kiedy to do niego dotrze, szaleństwo opuści młodocianego, przeklętego króla.
- Odpowiedz swoim poddanym, Askeladdenie!
monster
When I look in the mirror
I know what I see
One with the demon, one with the beast
I know what I see
One with the demon, one with the beast
The animal in me
Craig Burke
Zawód : Handlarz czarnomagicznymi przedmiotami, diler opium
Wiek : 34
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
If I die today, it won’t be so bad
I can escape all the nightmares I’ve had
All of my angry and all of my sad
Gone in the blink of an eye
I can escape all the nightmares I’ve had
All of my angry and all of my sad
Gone in the blink of an eye
OPCM : 7 +1
UROKI : 13 +3
ALCHEMIA : 5
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 1
CZARNA MAGIA : 32 +3
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 15
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
|lecimy z wysoką mocą, jolo
Ściany jaskini zadrgały, z zewnątrz dobiegło go wycie wiatru, a i morze dało o sobie znać, w jakiś rozpaczliwy sposób rozbijając się o klify, co wewnątrz pieczary odczuwał jako gwałtowne drżenie. Podłoże, sklepienie, trzęsło się wszystko, jakby właśnie nadchodziła apokalipsa, a na jej czele jeździć, którego sami przecież wywołali z niebytu. Widziało mizerne, mające coś wspólnego z człowiekiem i duchem, wypadkowa najgorszych wad obleczonych w półmaterialną postać. Wyglądał jak utkany z szarych popiołów po spalonych wioskach, a młodzieńczą twarz wykrzywiał straszliwy uśmiech. Pełen cierpienia i okrucieństwa jednocześnie, jakby każdy z uczynków odbijał się na wątłym ciałku, popychając je coraz niżej w piekielne czeluści. Magnus zamarł, dosłownie zastygł w oczekiwaniu na gwałtowny wstrząs, wybuch magicznej mocy, może kamienie osuwające się na nich z wysokiego sklepienia, lecz nic takiego się nie stało, a zjawa pozostała na miejscu. Spokojna, uważna, wyraźnie rozproszona pochlebstwami wygłaszanymi przez Burke'a. Rowle aż gwizdnął przez zęby, fakty wyjęte z nordyckich przypowieści obleczone w największe fanfaronady, jakie kiedykolwiek słyszał. Pyszne, napuszone, okrągłe, musiały trafić do chłopca, wyraźnie tracącego mordercze zamęty. Przestał się ciskać, miotać i mruczeć ponurą listę swych domniemanych ofiar - zamilkł jak zaklęty, łypiąc spode łba to na Craiga, to na Magnusa. Kryzys został zażegnany na chwilę, lecz Rowle nie ufał młodzieńcowi, który mierzył ich rozbieganym wzrokiem i bujał się na stopach, jakby rozważał jeszcze opcję wyrwania ich wnętrzności i przyozdobienia nimi wejścia do jaskini. Zyskali na czasie, który teraz przeciekał przez palce; wziął głęboki oddech i postąpił naprzód, unosząc przed siebie różdżkę. Skupienie magii wymagało koncentracji i stalowych nerwów, nie powinien się rozpraszać. Chóralny śpiew słabł, jakby uwięzione w ścianach dusze wyczuwały, co się święci i próbowały ukryć swą obecność. Magnus powtarzał zaś w myślach zasłyszaną melodię, niestrudzenie wybijał jej rytm i usiłował nagiąć swą magię do zniewolenia istot, przeliczanych później na realną siłę. Konieczną, by słowom Czarnego Pana stało się zadość.
Ściany jaskini zadrgały, z zewnątrz dobiegło go wycie wiatru, a i morze dało o sobie znać, w jakiś rozpaczliwy sposób rozbijając się o klify, co wewnątrz pieczary odczuwał jako gwałtowne drżenie. Podłoże, sklepienie, trzęsło się wszystko, jakby właśnie nadchodziła apokalipsa, a na jej czele jeździć, którego sami przecież wywołali z niebytu. Widziało mizerne, mające coś wspólnego z człowiekiem i duchem, wypadkowa najgorszych wad obleczonych w półmaterialną postać. Wyglądał jak utkany z szarych popiołów po spalonych wioskach, a młodzieńczą twarz wykrzywiał straszliwy uśmiech. Pełen cierpienia i okrucieństwa jednocześnie, jakby każdy z uczynków odbijał się na wątłym ciałku, popychając je coraz niżej w piekielne czeluści. Magnus zamarł, dosłownie zastygł w oczekiwaniu na gwałtowny wstrząs, wybuch magicznej mocy, może kamienie osuwające się na nich z wysokiego sklepienia, lecz nic takiego się nie stało, a zjawa pozostała na miejscu. Spokojna, uważna, wyraźnie rozproszona pochlebstwami wygłaszanymi przez Burke'a. Rowle aż gwizdnął przez zęby, fakty wyjęte z nordyckich przypowieści obleczone w największe fanfaronady, jakie kiedykolwiek słyszał. Pyszne, napuszone, okrągłe, musiały trafić do chłopca, wyraźnie tracącego mordercze zamęty. Przestał się ciskać, miotać i mruczeć ponurą listę swych domniemanych ofiar - zamilkł jak zaklęty, łypiąc spode łba to na Craiga, to na Magnusa. Kryzys został zażegnany na chwilę, lecz Rowle nie ufał młodzieńcowi, który mierzył ich rozbieganym wzrokiem i bujał się na stopach, jakby rozważał jeszcze opcję wyrwania ich wnętrzności i przyozdobienia nimi wejścia do jaskini. Zyskali na czasie, który teraz przeciekał przez palce; wziął głęboki oddech i postąpił naprzód, unosząc przed siebie różdżkę. Skupienie magii wymagało koncentracji i stalowych nerwów, nie powinien się rozpraszać. Chóralny śpiew słabł, jakby uwięzione w ścianach dusze wyczuwały, co się święci i próbowały ukryć swą obecność. Magnus powtarzał zaś w myślach zasłyszaną melodię, niestrudzenie wybijał jej rytm i usiłował nagiąć swą magię do zniewolenia istot, przeliczanych później na realną siłę. Konieczną, by słowom Czarnego Pana stało się zadość.
Magnus Rowle
Zawód : reporter Walczącego Maga
Wiek : 35
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
O mój słodki Salazarze, o mój słodki
Powiedz mi, że warto
Że przejdziemy przez to wszystko gładko
Będzie wiosna dla mych dzieci przez kolejne tysiąc lat
Powiedz mi, że warto
Że przejdziemy przez to wszystko gładko
Będzie wiosna dla mych dzieci przez kolejne tysiąc lat
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Magnus Rowle' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 90
'k100' : 90
Wysoka siła!
Magnusowy Magicus 3/3 tura | +10
Przez kilka chwil miał wrażenie, że jego słowa nic nie dają. Jaskinia drżała w posadach, wiatr dął i szarpał klifami, jakby próbował wyrwać skały umiejscowione nad ich głowami. Burke miał wrażenie, że ich otoczenie postanowiło agresywnie odzwierciedlić nastój ducha. Wyglądało na to, że zjawa szaleje tak samo, jeśli nie bardziej - jej oczy błyszczały jak u obłąkańca, zęby szczerzyły się, zwiastując ból i cierpienie. Burke wierzył, że chłopak mógł popełnić wszystkie te czyny, o których tak chętnie opowiadał i że to właśnie one doprowadziły go na skraj szaleństwa. Napięcie rosło, budowało się niczym wysoka fala, jednak zamiast opaść z impetem, aby zmiażdżyć intruzów, który wtargnęli do jaskini, do miejsca spoczynku dementora, moc magiczna opadła bardzo powoli, niemal niezauważalnie. Jak się okazało, nawet potępieńcze dusze morderców były łase na pochlebstwa. Choć Burke był niemal pewien, że gdyby za tymi komplementami nie stała chociaż szczątkowa znajomość mitu o Askeladdenie, zjawa rozwścieczyłaby się jeszcze bardziej. Czcze gadanie jeszcze nikomu nie wyszło na dobre.
Zmianę dało się wyczuć w powietrzu niemal natychmiast. Gdy tylko Magnus skończył wypowiadać inkantację i opuścił różdżkę, atmosfera miejsca stała się wyraźnie lżejsza. Wcześniej łypiąca na nich zjawa wydała z siebie ostatni ryk przepełniony gniewem, jej ciało jednak niemal natychmiast zaczęło blaknąć. Moc dusz krążących wokół Askeladdena, a także szczątków dementora została ujarzmiona. Obłęd zjawy już im nie zagrażał. Śpiew ucichł, pozostawiając ich w kompletnej ciszy, przerywanej tylko odgłosami zamieci śnieżnej szalejącej na zewnątrz oraz gniewem morskich fal, rozbijających się o klify. To był jednoznaczny sygnał, że należało przejść do ostatniej fazy ich misji. Burke skinął Rowle'owi głową z uznaniem, po czym uniósł swoją własną różdżkę. Zamknął oczy, odszukując magię spętaną zaklęciami Magnusa. Sięgnął wewnątrz siebie po najpotężniejszą z sił, okrutną, gwałtowną, tajemniczą czarną magię, skupiając się na utkaniu bariery wokół miejsca, które całym sercem tak znienawidził. - Protego Kletva!
Magnusowy Magicus 3/3 tura | +10
Przez kilka chwil miał wrażenie, że jego słowa nic nie dają. Jaskinia drżała w posadach, wiatr dął i szarpał klifami, jakby próbował wyrwać skały umiejscowione nad ich głowami. Burke miał wrażenie, że ich otoczenie postanowiło agresywnie odzwierciedlić nastój ducha. Wyglądało na to, że zjawa szaleje tak samo, jeśli nie bardziej - jej oczy błyszczały jak u obłąkańca, zęby szczerzyły się, zwiastując ból i cierpienie. Burke wierzył, że chłopak mógł popełnić wszystkie te czyny, o których tak chętnie opowiadał i że to właśnie one doprowadziły go na skraj szaleństwa. Napięcie rosło, budowało się niczym wysoka fala, jednak zamiast opaść z impetem, aby zmiażdżyć intruzów, który wtargnęli do jaskini, do miejsca spoczynku dementora, moc magiczna opadła bardzo powoli, niemal niezauważalnie. Jak się okazało, nawet potępieńcze dusze morderców były łase na pochlebstwa. Choć Burke był niemal pewien, że gdyby za tymi komplementami nie stała chociaż szczątkowa znajomość mitu o Askeladdenie, zjawa rozwścieczyłaby się jeszcze bardziej. Czcze gadanie jeszcze nikomu nie wyszło na dobre.
Zmianę dało się wyczuć w powietrzu niemal natychmiast. Gdy tylko Magnus skończył wypowiadać inkantację i opuścił różdżkę, atmosfera miejsca stała się wyraźnie lżejsza. Wcześniej łypiąca na nich zjawa wydała z siebie ostatni ryk przepełniony gniewem, jej ciało jednak niemal natychmiast zaczęło blaknąć. Moc dusz krążących wokół Askeladdena, a także szczątków dementora została ujarzmiona. Obłęd zjawy już im nie zagrażał. Śpiew ucichł, pozostawiając ich w kompletnej ciszy, przerywanej tylko odgłosami zamieci śnieżnej szalejącej na zewnątrz oraz gniewem morskich fal, rozbijających się o klify. To był jednoznaczny sygnał, że należało przejść do ostatniej fazy ich misji. Burke skinął Rowle'owi głową z uznaniem, po czym uniósł swoją własną różdżkę. Zamknął oczy, odszukując magię spętaną zaklęciami Magnusa. Sięgnął wewnątrz siebie po najpotężniejszą z sił, okrutną, gwałtowną, tajemniczą czarną magię, skupiając się na utkaniu bariery wokół miejsca, które całym sercem tak znienawidził. - Protego Kletva!
monster
When I look in the mirror
I know what I see
One with the demon, one with the beast
I know what I see
One with the demon, one with the beast
The animal in me
Craig Burke
Zawód : Handlarz czarnomagicznymi przedmiotami, diler opium
Wiek : 34
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
If I die today, it won’t be so bad
I can escape all the nightmares I’ve had
All of my angry and all of my sad
Gone in the blink of an eye
I can escape all the nightmares I’ve had
All of my angry and all of my sad
Gone in the blink of an eye
OPCM : 7 +1
UROKI : 13 +3
ALCHEMIA : 5
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 1
CZARNA MAGIA : 32 +3
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 15
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Craig Burke' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 55
'k100' : 55
Koniec różdżki rozjarzył się łagodnym światłem, które pomknęło w stronę chłopca i tym razem bez przeszkód wniknęło w jego wnętrze, ogniskując na nim swoją moc. Tubalne głosy najpierw zmieniły się w szmer, którego słów nie sposób było pojąć, później przekształciły się w niezrozumiałe, pozbawione sensu szepty, by na koniec ucichnąć zupełnie i wsiąknąć w zjawę, scalić się z nią i związać dusze z magią Magnusa. Pochwycił je, wyraźnie odczuł wypływającą z niego energię, która jednak powracała do niego falami; zdołał wykorzystać ich siłę i obrócić ją na swą korzyść. Było ich wiele, jeśli się nie mylił, sprowadził właściwie każdą zagubioną duszyczkę, jęczącą między skałami jaskini. Spojrzał porozumiewawczo na Craiga, dokonał tego, więc i on mógł już działać i popisać się swymi umiejętnościami. Zadanie było niezwykle delikatne, mało subtelny Magnus nie zdziwiłby się, gdyby coś w tym spieprzył, dlatego pozostawił to estetyczne wykończenie w rękach Burke'a. Ochronna tarcza otaczająca Azkaban musiała okazać się silna, mocna, wytrzymała. Wystarczająca, by powstrzymać szalonych Zakonników, którzy mimo skrajnej ignorancji, byli przecież dobrymi żołnierzami. Godnymi przeciwnikami, z którymi należało się liczyć, jeśli tylko chciało się dłużej pożyć. Zaklęcie Craiga aspirowało do tych idealnie udanych, błękitne wstęgi dobywające się z jego różdżki jaśniały, rozpływając się w powietrzu - znalazły kontrapunkty na wyspie, gdzie dawniej piętrzył się Azkaban, a obecnie straszyły jego ruiny. Wykonali swoje zadanie, spisali się dobrze.
-Zbierajmy się stąd - rzucił, ostentacyjnie następując na poszarzałe prochy, wszystko, co zostało z potępionego młodzieńca. Wyjął zza pazuchy kieszonkowy zegarek i zmarszczył brwi, patrząc na tarczę - mamy nieco ponad kwadrans, zanim zrobi się tak ciemno, że lumos maxima oświetli nam co najwyżej czubki nosów - rzucił, nasuwając na głowę obszyty futrem kaptur, tak jak myślał, kiedy wyszli z jaskini, padał śnieg.
-Najbliższa czarodziejska osada jest dwie mile stąd. Tam powinien już czekać świstoklik - zapłacił temu człowiekowi znacznie więcej, niż było to warte, żeby przygotował wszystko na ich powrót, ale przynajmniej zadbał o dogodną drogę komunikacji. Nielegalne świstokliki tropiono i piętnowano prawie jak handlarzy Śnieżką, a im zależało przecież tak na wygodzie, jak i na dyskrecji.
-Zbierajmy się stąd - rzucił, ostentacyjnie następując na poszarzałe prochy, wszystko, co zostało z potępionego młodzieńca. Wyjął zza pazuchy kieszonkowy zegarek i zmarszczył brwi, patrząc na tarczę - mamy nieco ponad kwadrans, zanim zrobi się tak ciemno, że lumos maxima oświetli nam co najwyżej czubki nosów - rzucił, nasuwając na głowę obszyty futrem kaptur, tak jak myślał, kiedy wyszli z jaskini, padał śnieg.
-Najbliższa czarodziejska osada jest dwie mile stąd. Tam powinien już czekać świstoklik - zapłacił temu człowiekowi znacznie więcej, niż było to warte, żeby przygotował wszystko na ich powrót, ale przynajmniej zadbał o dogodną drogę komunikacji. Nielegalne świstokliki tropiono i piętnowano prawie jak handlarzy Śnieżką, a im zależało przecież tak na wygodzie, jak i na dyskrecji.
Magnus Rowle
Zawód : reporter Walczącego Maga
Wiek : 35
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
O mój słodki Salazarze, o mój słodki
Powiedz mi, że warto
Że przejdziemy przez to wszystko gładko
Będzie wiosna dla mych dzieci przez kolejne tysiąc lat
Powiedz mi, że warto
Że przejdziemy przez to wszystko gładko
Będzie wiosna dla mych dzieci przez kolejne tysiąc lat
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
Strona 1 z 2 • 1, 2
Myre, Norwegia - misja poboczna
Szybka odpowiedź
Morsmordre :: Reszta świata :: Inne miejsca :: Świstokliki :: Zakończone podróże