Archiwum
Strona 1 z 3 • 1, 2, 3
AutorWiadomość
Archiwum
Każda ze ścian pomieszczenia jest obłożona od podłogi po sufit rzędami regałów o metalowych szufladach. Są one nieznacznie szersze niż wyższe tak, by przechowywana w nich dokumentacja mogła leżeć swobodnie w poprzek. Z każdej teczki wystają różnego koloru zakładki pomagając zachować względną systematyzację wszystkiego co znajdowało lub miało dopiero znaleźć się w pomieszczeniu. Regały są zaklęte tak, by szuflady wyciągały się na całą dostępną im szerokość pomieszczenia. Sufit zaś rozjaśnia się błękitnym, letnim niebem dając odpowiednio silne światło do studiowania kartotek oraz przeciwdziała myślom samobójczym. W rogu pomieszczenia znajdują się dwa składane krzesła, kałamarz z atramentem i pióro gotowe do użytku.
| 10.11
Ilość zebranych tu dokumentów potrafiła przytłoczyć. Niezliczone sprawy, tysiące historii ludzkich dramatów, podzielone i zaklasyfikowane. Dawały poczucie kontroli nad rzeczywistością, tu wszystko miało być ogarnięte. Tylko ostatnio świat nie był ani trochę ogarnięty.
Lord Voldemort zatriumfował, zmieniając Szczyt w jakąś okrutną farsę. Arturowi nadal zdarzało się słyszeć krzyki, widział hordy dementorów oświetlane jedynie przez błyskawice. Czarna Różdżka, jedno z Insygniów Śmierci, w połączeniu z jego mocą czyniła z Czarnego Pana najpotężniejszego czarnoksiężnika w dziejach. Bezprawnie odwołany minister, stryj Harold Longbottom, nie mógł go nawet zadrapać. Jeden z największych mistrzów obrony przed czarną magią, doświadczony auror, niezwykle niebezpieczny człowiek, który w godzinie kryzysu był ich nadzieją na lepsze jutro. Jego patronus był potężny, Artur nigdy wcześniej nie widział takiego blasku.
Ten człowiek jednak nie mógł przeciwstawić się Voldemortowi.
Zakon Feniksa się nie poddawał, takie zachowanie nie leżało w jego naturze. Nadal działali, nadal szukali rozwiązania. Nikt nie był doskonały, więc Tom Riddle musiał mieć jakieś słabości, jakieś pęknięcia w monumencie swojej potęgi. Trzeba było je odnaleźć i wykorzystać. Tylko robiło się coraz trudniej...
Istnienie aurorów wisiało na włosku, nowy rząd, będący marionetką Czarnego Pana, od razu zaczął wprowadzać wyniszczające zmiany. Za zasłoną wspaniałomyślności, przecież odbudowywali ministerstwo, chcieli pomóc. Niektórzy wierzyli w te kłamstwa, ale na szczęście nie wszyscy. Zwolennicy Voldemorta prawie rozwiązali biura aurorów, lecz zostali powstrzymani przez Wizengamot. Na razie.
Aurorzy zostali skierowano do wyłapywania ostatnich zwolenników Grindelwalda oraz innych, mniej znaczących spraw. Słudzy Czarnego Pana stali się bezkarni, drwiąc z prawa.
Artur miał za zadanie zająć się czymś uciążliwym, trzeba było uporządkować akta. Praca żmudna, ale mogła okazać się ważna, o czym chyba nie pomyśleli wrogowie. Tu ukryte były informacje, które można było wykorzystać lub zniszczyć, aby oni nie mogli.
Usłyszał znajome kroki, zerkając w kierunku wejścia.
- Panie Rineheart - przywitał z szacunkiem dawnego mentora.
Ilość zebranych tu dokumentów potrafiła przytłoczyć. Niezliczone sprawy, tysiące historii ludzkich dramatów, podzielone i zaklasyfikowane. Dawały poczucie kontroli nad rzeczywistością, tu wszystko miało być ogarnięte. Tylko ostatnio świat nie był ani trochę ogarnięty.
Lord Voldemort zatriumfował, zmieniając Szczyt w jakąś okrutną farsę. Arturowi nadal zdarzało się słyszeć krzyki, widział hordy dementorów oświetlane jedynie przez błyskawice. Czarna Różdżka, jedno z Insygniów Śmierci, w połączeniu z jego mocą czyniła z Czarnego Pana najpotężniejszego czarnoksiężnika w dziejach. Bezprawnie odwołany minister, stryj Harold Longbottom, nie mógł go nawet zadrapać. Jeden z największych mistrzów obrony przed czarną magią, doświadczony auror, niezwykle niebezpieczny człowiek, który w godzinie kryzysu był ich nadzieją na lepsze jutro. Jego patronus był potężny, Artur nigdy wcześniej nie widział takiego blasku.
Ten człowiek jednak nie mógł przeciwstawić się Voldemortowi.
Zakon Feniksa się nie poddawał, takie zachowanie nie leżało w jego naturze. Nadal działali, nadal szukali rozwiązania. Nikt nie był doskonały, więc Tom Riddle musiał mieć jakieś słabości, jakieś pęknięcia w monumencie swojej potęgi. Trzeba było je odnaleźć i wykorzystać. Tylko robiło się coraz trudniej...
Istnienie aurorów wisiało na włosku, nowy rząd, będący marionetką Czarnego Pana, od razu zaczął wprowadzać wyniszczające zmiany. Za zasłoną wspaniałomyślności, przecież odbudowywali ministerstwo, chcieli pomóc. Niektórzy wierzyli w te kłamstwa, ale na szczęście nie wszyscy. Zwolennicy Voldemorta prawie rozwiązali biura aurorów, lecz zostali powstrzymani przez Wizengamot. Na razie.
Aurorzy zostali skierowano do wyłapywania ostatnich zwolenników Grindelwalda oraz innych, mniej znaczących spraw. Słudzy Czarnego Pana stali się bezkarni, drwiąc z prawa.
Artur miał za zadanie zająć się czymś uciążliwym, trzeba było uporządkować akta. Praca żmudna, ale mogła okazać się ważna, o czym chyba nie pomyśleli wrogowie. Tu ukryte były informacje, które można było wykorzystać lub zniszczyć, aby oni nie mogli.
Usłyszał znajome kroki, zerkając w kierunku wejścia.
- Panie Rineheart - przywitał z szacunkiem dawnego mentora.
Artur Longbottom
Zawód : Rebeliant
Wiek : 27
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Wdowiec
Tylko w milczeniu słowo,
tylko w ciemności światło,
tylko w umieraniu życie:
na pustym niebie
jasny jest lot sokoła
tylko w ciemności światło,
tylko w umieraniu życie:
na pustym niebie
jasny jest lot sokoła
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Coraz większą frustrację odczuwał i to z każdym dniem, kiedy naciski władzy stawały się jeszcze bardzie uporczywe. Niełatwo było robić dobrą minę do złej gry, choć Rineheart to akurat zwyczajowo zbijał usta w wąską kreskę i marszczył brwi. Czasem dla odmiany się krzywił. I odrobinę rzadziej krzyczał, choć coraz mniej cierpliwości miał do kursantów i aurorów świeżo po kursie. Od każdego wymagał wiele, nigdy nie zadowalając się bylejakością. Bycie aurorem nie powinno być traktowane jako zawód, gdy tak naprawdę było powołaniem. Niekiedy odnosił wrażenie, że mało kto poza nim myśli w podobny sposób. Oddajesz się tej robocie cały albo spieprzaj. Dla niego sprawa była bardzo prosta.
Na powitanie odpowiedział niezbyt prawym skinieniem głowy, nie mają zbytnio ochoty na bawienie się w bardziej przyjazne powitania. Taki już po prostu był i nie zamierzał tego zmieniać, nawet gdyby wszyscy, jak jeden mąż, zarzucili mu bycie ostatnim chamem i gburem. Oficjalne gadki zostawiał osobom bardziej z nimi obytymi. Zdecydowanie bardziej od słów wolał czyny. I chyba właśnie dlatego chodził od dłuższego czasu coraz bardziej zirytowany. Był aurorem, jednak zakazywano mu działać. Szkolony był, aby wyłapywać wszystkie zwyrodnialców a nie tylko tych wybranych, co nie są na rękę obecnej władzy. Zwolennicy Grindelwalda byli plagą, a poplecznicy Voldemorta już darem od niebios? Psidwacza mać!
– Tylko mi nie mów, że ciebie też zesłali do archiwum – burknął pod nosem ciężko, z wyczuwalną goryczą. Z jednej strony wydawało mu się to najgorszym przekleństwem, ale z drugiej, po spotkaniu z Bones i Haroldem Longbottomem, powinno to im być nawet na rękę. Mieli zebrać jak najwięcej informacji, odnaleźć i zabezpieczyć w miarę możliwości przynajmniej te najbardziej obciążające dowody, aby nie zostały przypadkiem zgubione. Ostatnimi czasy zbyt wiele dowodów spotkał właśnie taki los. A argumentowane to było przeniesieniem archiwum z powrotem do Ministerstwa Magii z zatęchłych cel Tower of London, które na kilka miesięcy przekształciły się w tymczasową bazę informacyjną.
Skoro wrogowie sami wkładali im do rąk broń, nie powinni narzekać. Mimo to stosy akt skryte w tysiącach szuflad budziły w nim jakiś niesmak. Biurokracja będąca matką papierologii od początku służby mocno go odrzucała.
– Czego masz szukać? – przeszedł tym pytaniem od razu do konkretów. – I co chcesz znaleźć? – kolejne rzucił już ciszej, dobrze wiedząc, że zostanie zrozumiany. Obaj pamiętali wytyczne Bones.
Na powitanie odpowiedział niezbyt prawym skinieniem głowy, nie mają zbytnio ochoty na bawienie się w bardziej przyjazne powitania. Taki już po prostu był i nie zamierzał tego zmieniać, nawet gdyby wszyscy, jak jeden mąż, zarzucili mu bycie ostatnim chamem i gburem. Oficjalne gadki zostawiał osobom bardziej z nimi obytymi. Zdecydowanie bardziej od słów wolał czyny. I chyba właśnie dlatego chodził od dłuższego czasu coraz bardziej zirytowany. Był aurorem, jednak zakazywano mu działać. Szkolony był, aby wyłapywać wszystkie zwyrodnialców a nie tylko tych wybranych, co nie są na rękę obecnej władzy. Zwolennicy Grindelwalda byli plagą, a poplecznicy Voldemorta już darem od niebios? Psidwacza mać!
– Tylko mi nie mów, że ciebie też zesłali do archiwum – burknął pod nosem ciężko, z wyczuwalną goryczą. Z jednej strony wydawało mu się to najgorszym przekleństwem, ale z drugiej, po spotkaniu z Bones i Haroldem Longbottomem, powinno to im być nawet na rękę. Mieli zebrać jak najwięcej informacji, odnaleźć i zabezpieczyć w miarę możliwości przynajmniej te najbardziej obciążające dowody, aby nie zostały przypadkiem zgubione. Ostatnimi czasy zbyt wiele dowodów spotkał właśnie taki los. A argumentowane to było przeniesieniem archiwum z powrotem do Ministerstwa Magii z zatęchłych cel Tower of London, które na kilka miesięcy przekształciły się w tymczasową bazę informacyjną.
Skoro wrogowie sami wkładali im do rąk broń, nie powinni narzekać. Mimo to stosy akt skryte w tysiącach szuflad budziły w nim jakiś niesmak. Biurokracja będąca matką papierologii od początku służby mocno go odrzucała.
– Czego masz szukać? – przeszedł tym pytaniem od razu do konkretów. – I co chcesz znaleźć? – kolejne rzucił już ciszej, dobrze wiedząc, że zostanie zrozumiany. Obaj pamiętali wytyczne Bones.
We can make it out alive under cover of the night; Trees are burning, ravens fly, smoke is filling up the sky,
WE ARE RUNNING OUT OF TIME
Kieran Rineheart
Zawód : Rebeliant, auror
Wiek : 54
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Wdowiec
I pochwalam tajń życia w pieśni
i w milczeniu,
Pogodny mądrym smutkiem
i wprawny w cierpieniu.
i w milczeniu,
Pogodny mądrym smutkiem
i wprawny w cierpieniu.
OPCM : 40 +5
UROKI : 30 +5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 1
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 20 +3
Genetyka : Czarodziej
Zakon Feniksa
Artur Longbottom nie miał za złe takiego powitania ze strony Kierana. Stary auror był najzwyczajniej w świecie takim typem człowieka, nienawykłym do bawienia się w uprzejmości. W takim prostym podejściu było coś odprężającego, zwłaszcza dla kogoś przez większość życia tkwiącego w jakiś grach szlacheckich rodów. Pan Rineheart był pod pewnymi względami prosty jak budowa tłuczka... i chwała mu za to!
- Taki już los ostatnich sprawiedliwych - stwierdził Longbottom trochę sentencjonalnie, pozwalając sobie na bezczelny, ale też nieco zrezygnowany uśmiech.
Posłał jednak wymowne spojrzenie, obaj wiedzieli jaka okazja im się nadarzyła. Już sobie wyobrażał, że jakiś głupiec zapatrzony w Czarnego Pana pomyślał, że taka praca upokorzy problematycznych aurorów, pokazując im, gdzie teraz ich miejsce. Niedoczekanie, trafili na złych ludzi. Pozornie mogli sprawiać wrażenie podporządkowanych, ale w środku pozostawali nieugięci, wierni własnym ideałom i powołaniu.
- Zwykłe katalogowanie, trzeba dodać odpowiednie zakładki, posortować akta na potencjalnie przydatne i sprawy już bez znaczenie oraz tym podobne bzdety. Chcą pokazać, gdzie nasze miejsce - powiedział swobodnie, ale ze słyszalną stanowczością w głosie. Nie miał zamiaru się podporządkować, dać złamać. Mógł pracować w archiwach, ale doskonale wiedział, co tak naprawdę się liczyło. - Wszystko, co może okazać się pomocne - dodał znacznie ciszej. - Pomocne informacje mogą czaić się wszędzie, nawet w pozornie błahych sprawach. Na szczęście liczą, że i tak spędzimy tu wiele godzin. Mam nadzieję znaleźć jakiś wzorzec w sprawach zaginięć, którym oni mogą się kierować. Nie dają mi spokoju - szeptał dalej. - Co panu mówili? - zainteresował się, rozważając nad taktyką obecnych władz. - Ktoś pomógł, żebyśmy akurat my się tu znaleźli? - zapytał cicho, nie kryjąc nuty podejrzliwości. Bones i były Minister Magii mogli jeszcze mieć wpływ na krążące tu rozkazy, może zaaranżowali całą sytuację, żeby dać możliwość swoim agentom? Powinni raczej o czymś takim poinformować, ale z drugiej strony, taka tajemniczość pasowała do obecnego obrazu stryja.
- Taki już los ostatnich sprawiedliwych - stwierdził Longbottom trochę sentencjonalnie, pozwalając sobie na bezczelny, ale też nieco zrezygnowany uśmiech.
Posłał jednak wymowne spojrzenie, obaj wiedzieli jaka okazja im się nadarzyła. Już sobie wyobrażał, że jakiś głupiec zapatrzony w Czarnego Pana pomyślał, że taka praca upokorzy problematycznych aurorów, pokazując im, gdzie teraz ich miejsce. Niedoczekanie, trafili na złych ludzi. Pozornie mogli sprawiać wrażenie podporządkowanych, ale w środku pozostawali nieugięci, wierni własnym ideałom i powołaniu.
- Zwykłe katalogowanie, trzeba dodać odpowiednie zakładki, posortować akta na potencjalnie przydatne i sprawy już bez znaczenie oraz tym podobne bzdety. Chcą pokazać, gdzie nasze miejsce - powiedział swobodnie, ale ze słyszalną stanowczością w głosie. Nie miał zamiaru się podporządkować, dać złamać. Mógł pracować w archiwach, ale doskonale wiedział, co tak naprawdę się liczyło. - Wszystko, co może okazać się pomocne - dodał znacznie ciszej. - Pomocne informacje mogą czaić się wszędzie, nawet w pozornie błahych sprawach. Na szczęście liczą, że i tak spędzimy tu wiele godzin. Mam nadzieję znaleźć jakiś wzorzec w sprawach zaginięć, którym oni mogą się kierować. Nie dają mi spokoju - szeptał dalej. - Co panu mówili? - zainteresował się, rozważając nad taktyką obecnych władz. - Ktoś pomógł, żebyśmy akurat my się tu znaleźli? - zapytał cicho, nie kryjąc nuty podejrzliwości. Bones i były Minister Magii mogli jeszcze mieć wpływ na krążące tu rozkazy, może zaaranżowali całą sytuację, żeby dać możliwość swoim agentom? Powinni raczej o czymś takim poinformować, ale z drugiej strony, taka tajemniczość pasowała do obecnego obrazu stryja.
Artur Longbottom
Zawód : Rebeliant
Wiek : 27
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Wdowiec
Tylko w milczeniu słowo,
tylko w ciemności światło,
tylko w umieraniu życie:
na pustym niebie
jasny jest lot sokoła
tylko w ciemności światło,
tylko w umieraniu życie:
na pustym niebie
jasny jest lot sokoła
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Los ostatnich sprawiedliwych – powtórzył w myślach z jakąś goryczą, lecz dzięki temu uruchamiając własne pokłady nadziei, które wciąż pozostawały wielkie na przekór ponurej rzeczywistości. Władza znów znalazła się w rękach ludzi żądnych krwi niewinnych, którzy łatwo odnajdywali kryterium do selekcji dla swoich przyszłych ofiar. Reżim będzie rósł w siłę, co do tego nie miał najmniejszych wątpliwości. Powinni utrącić łeb bestii, nim będzie już na to za późno, jednak to wcale nie było proste. Aurorów ograniczało prawo, Zakon z kolei, choć działał poza prawem, nie miał wystarczająco siły i środków. Czasem wydawało mu się, że prowadzą tylko działania obronne. Bones teraz zorganizowała ruch oporu wewnątrz Departamentu Przestrzegania Prawa Czarodziejów, lecz to wciąż okazywało się niewystarczające. Wspomniani ostatni sprawiedliwi jak na razie tracili stanowiska, znikali bez wieści, a w najgorszym wypadku ginęli w męczarniach. Nawet przez chwilę nie zapominał, ze polowanie na obalonego Ministra Magii wciąż trwało, ale Artur mógł być tego świadomym jeszcze bardziej, wszak posiadłość Longbottomów uparcie była obserwowana. Szumowiny śmiały okrzyknąć zasłużonego czarodzieja zdrajcą, właśnie takich czasów się doczekali.
– Sam chcę poszperać po niektórych aktach nieco bardziej wnikliwie – rzucił mrukliwie, następnie wszedł głębiej między regały, chcąc tym samym zapewnić im większą prywatę, a więc i swobodę w wymianie myśli. I tak musieli mieć baczenie na to, co mówią i w jaki sposób. Musieli bawić się w niedopowiedzenia i dwuznaczności, co jednak irytowało takiego człowieka, jak Kieran – z natury bezpośredniego i konkretnego. Długie lata pracy nauczyły go jednak ostrożności, więc i niektóre z myśli nauczył się zachowywać dla siebie. – I przede wszystkim je zabezpieczyć – już podczas tajnego spotkania z Bones i byłym Ministrem przedyskutowali tę kwestię. Musieli działać z głową i nie dać się złapać.
– Tylko mnie tutaj oddelegowali przez starszego aurora Hopkirka – wyjaśnił pokrótce okoliczności swojego przybycia do archiwum. Dostał polecenie od starszego stopniem, więc się dostosował. Nie miał zresztą inne opcji, niesubordynacja w ostatnich dwóch tygodniach stała się niezwykle rygorystycznie karana. Wszystko przez panoszących się po całym Ministerstwie ludzi Malfoya. – To możliwe – rzucił jeszcze w stronę Artura.
Kieran zbliżył się wreszcie do jednego z regałów i otworzył jedną z szuflad, aby wyciągnąć dwie grube teczki. Zaczął je szybko przeglądać, uważnie śledząc spojrzeniem zdjęcia i raporty.
– Sam chcę poszperać po niektórych aktach nieco bardziej wnikliwie – rzucił mrukliwie, następnie wszedł głębiej między regały, chcąc tym samym zapewnić im większą prywatę, a więc i swobodę w wymianie myśli. I tak musieli mieć baczenie na to, co mówią i w jaki sposób. Musieli bawić się w niedopowiedzenia i dwuznaczności, co jednak irytowało takiego człowieka, jak Kieran – z natury bezpośredniego i konkretnego. Długie lata pracy nauczyły go jednak ostrożności, więc i niektóre z myśli nauczył się zachowywać dla siebie. – I przede wszystkim je zabezpieczyć – już podczas tajnego spotkania z Bones i byłym Ministrem przedyskutowali tę kwestię. Musieli działać z głową i nie dać się złapać.
– Tylko mnie tutaj oddelegowali przez starszego aurora Hopkirka – wyjaśnił pokrótce okoliczności swojego przybycia do archiwum. Dostał polecenie od starszego stopniem, więc się dostosował. Nie miał zresztą inne opcji, niesubordynacja w ostatnich dwóch tygodniach stała się niezwykle rygorystycznie karana. Wszystko przez panoszących się po całym Ministerstwie ludzi Malfoya. – To możliwe – rzucił jeszcze w stronę Artura.
Kieran zbliżył się wreszcie do jednego z regałów i otworzył jedną z szuflad, aby wyciągnąć dwie grube teczki. Zaczął je szybko przeglądać, uważnie śledząc spojrzeniem zdjęcia i raporty.
We can make it out alive under cover of the night; Trees are burning, ravens fly, smoke is filling up the sky,
WE ARE RUNNING OUT OF TIME
Kieran Rineheart
Zawód : Rebeliant, auror
Wiek : 54
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Wdowiec
I pochwalam tajń życia w pieśni
i w milczeniu,
Pogodny mądrym smutkiem
i wprawny w cierpieniu.
i w milczeniu,
Pogodny mądrym smutkiem
i wprawny w cierpieniu.
OPCM : 40 +5
UROKI : 30 +5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 1
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 20 +3
Genetyka : Czarodziej
Zakon Feniksa
Taki już był ich los, kolejny raz rację miał profesor Allbus Dumbledore. Trudno było kroczyć słuszną ścieżką, zwłaszcza teraz, gdy wydawało się, że większość sprzysięgła się przeciw dobru. Zakon Feniksa toczył walkę na nierównych zasadach, zupełnie irracjonalnie dalej dążąc do nikłej szansy powodzenia.
Artur stwierdził, że jednak jest przykładnym Gryfonem, a przynajmniej uosabia jakoś cechy doceniane przez Godryka Gryffindora. Gdyby był bardziej "krukonowaty", kierował się rozumem, nie przystałby na tak samobójczą misję. Przecież był szlachcicem, a ci w skrzywionym świecie Czarnego Pana mieli zajmować wyjątkowe miejsce. Cóż, może to i prawda, może więcej by zyskał, gdyby przeszedł na ich stronę, ale przecież w życiu nie można patrzyć tylko i wyłącznie na opłacalność, prawda?
Longbottom kiwnął ze zrozumieniem głową. Musieli uważać, nawet jeśli pozornie byli sami. Nie wiadomo jakie środki wybrali przeciwnicy, mający przecież teraz znacznie większe zasoby. Każdy krok, nawet w tym archiwum, powinien być ostrożny.
- To tak jak mnie - przyznał, przypominając sobie wyprane z emocji polecenie Hopkirka.
Musieli grać w ich grę. Oczywiście mogli unieść się dumą, bezsensownie stawiając opór, ale tak naprawdę jako aurorzy mieli większe możliwości, lepiej mogli przysłużyć się sprawie. Oficjalnie nie mogli ścigać zwolenników lorda Voldemorta, ale nadal pozostawały uprawnienia i zasoby, z których byli w stanie skorzystać w razie potrzeby.
Zagłębili się bardziej między regały, co dało im nieco więcej prywatności. Artur też wybrał sobie dwie teczki i zaczął wprawnym ruchem je przeglądać, szukając kluczowych słów oraz sformułowań. Przez chwilę słychać było tylko szelest kartek, przywodząc na myśl jakąś bibliotekę. Tak, zdecydowanie wolałby być w jakiejś bibliotece i czytać o historii upadku lorda Voldemorta. Longbottom na moment przerwał, nasłuchując czy na pewno są sami.
- Wie pan co było najdziwniejszym odkryciem na Szczycie? - szepnął w kierunku Kierana. - Ja Go znałem, z Hogwartu. Najśmieszniejsze, że jakoś mnie to bardzo nie zdziwiło, taka rola pasowała do niego - podzielił się przemyśleniem, ciekaw co o tym sądzi stary auror.
Artur stwierdził, że jednak jest przykładnym Gryfonem, a przynajmniej uosabia jakoś cechy doceniane przez Godryka Gryffindora. Gdyby był bardziej "krukonowaty", kierował się rozumem, nie przystałby na tak samobójczą misję. Przecież był szlachcicem, a ci w skrzywionym świecie Czarnego Pana mieli zajmować wyjątkowe miejsce. Cóż, może to i prawda, może więcej by zyskał, gdyby przeszedł na ich stronę, ale przecież w życiu nie można patrzyć tylko i wyłącznie na opłacalność, prawda?
Longbottom kiwnął ze zrozumieniem głową. Musieli uważać, nawet jeśli pozornie byli sami. Nie wiadomo jakie środki wybrali przeciwnicy, mający przecież teraz znacznie większe zasoby. Każdy krok, nawet w tym archiwum, powinien być ostrożny.
- To tak jak mnie - przyznał, przypominając sobie wyprane z emocji polecenie Hopkirka.
Musieli grać w ich grę. Oczywiście mogli unieść się dumą, bezsensownie stawiając opór, ale tak naprawdę jako aurorzy mieli większe możliwości, lepiej mogli przysłużyć się sprawie. Oficjalnie nie mogli ścigać zwolenników lorda Voldemorta, ale nadal pozostawały uprawnienia i zasoby, z których byli w stanie skorzystać w razie potrzeby.
Zagłębili się bardziej między regały, co dało im nieco więcej prywatności. Artur też wybrał sobie dwie teczki i zaczął wprawnym ruchem je przeglądać, szukając kluczowych słów oraz sformułowań. Przez chwilę słychać było tylko szelest kartek, przywodząc na myśl jakąś bibliotekę. Tak, zdecydowanie wolałby być w jakiejś bibliotece i czytać o historii upadku lorda Voldemorta. Longbottom na moment przerwał, nasłuchując czy na pewno są sami.
- Wie pan co było najdziwniejszym odkryciem na Szczycie? - szepnął w kierunku Kierana. - Ja Go znałem, z Hogwartu. Najśmieszniejsze, że jakoś mnie to bardzo nie zdziwiło, taka rola pasowała do niego - podzielił się przemyśleniem, ciekaw co o tym sądzi stary auror.
Artur Longbottom
Zawód : Rebeliant
Wiek : 27
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Wdowiec
Tylko w milczeniu słowo,
tylko w ciemności światło,
tylko w umieraniu życie:
na pustym niebie
jasny jest lot sokoła
tylko w ciemności światło,
tylko w umieraniu życie:
na pustym niebie
jasny jest lot sokoła
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Możliwe, że Hopkirk był we wszystko wtajemniczony i posłał ich do archiwum świadomie. Ufał starszemu aurorowi, był to jego dobry druh, któremu nie bez powodu przypadło wiele zasług. Szanowana persona w Biurze Aurorów. Ale nie widział go wtedy na wzgórzu podczas tajemnie zorganizowanego spotkania przez Bones. Może z jakichś powodów polecono mu się nie wychylać?
Szukali poszlak w milczeniu, przeglądając kolejne akta, próbując pomiędzy raportami z ostatnich miesięcy dostrzec jakiś głębszy sens, niewidoczny na pierwszy rzut oka. Obaj próbowali dojrzeć sieć powiązań. Gdy Artur wspomniał jedynak o szczycie, Kieran na chwilę całą swą uwagę przerzucił tylko na to jedno wydarzenie.
– Niby nikt nie rodzi się zły, ale… – urwał wypowiedź, nie będąc do końca pewnym, jak właściwie sformułować własną myśl. Niekoniecznie wierzył w przeznaczenie, wróżby w większości przypadków były tak naprawdę biadoleniem spragnionych galeonów oszustów. – Czasem niektórzy uparcie dążą do tego, aby wypełnić swój los. Czasem widać, co się w nich czai – dodał po krótkiej chwili namysłu, niechętnie operując mistycznym pojęciem. Spotkał już jednak na swej drodze ludzie, na których wystarczyło ledwie spojrzeć, aby przewidzieć, czy ma się do czynienia z potworem. I wcale nie chodziło o prezencję, powierzchowność właściwie często mogła zmylić, zwyrodnialców zdradzały oczy. – Musi być cholernie przekonujący, skoro konserwatywna szlachta zwróciła się ku niemu. Już wcześniej wiedzieliśmy, że jest potężny. Teraz ma wszystkie atuty , wpływy szlachty, legalną władzę i służby Ministerstwa do dyspozycji. Chyba tylko nasz departament jeszcze stawia opór.
Gardził całym tym Voldemortem, u którego najwidoczniej doszło do pomieszania zmysłów od tego całego korzystania z czarnej magii, jednak czarnoksiężnik posiadł naprawdę ogromną moc, co udowodnił pojedynek z Rogersem. Doświadczony Szef Biura Aurorów poległ w walce właśnie z tym samozwańczym lordem. Od tamtej pory wszelkie nokturnowe kontakty zamarły. Sporo się tam nadal działo, o tym Kieran był po prostu przekonany. Jeśli Rycerze Walpurgii gdzieś się ze sobą zmawiali, to na pewno właśnie tam, gdzieś na Ulicy Śmiertelnego Nokturnu.
– Gdybyś gdzieś natknął się na nazwisko Mulciber, daj mi znać – poprosił Longbottoma, nawet przy tej okazji zejścia do archiwum nie zapominając o swojej prywatnej krucjacie przeciwko człowiekowi, w którego oczach już w latach szkolnych dostrzegł mrok.
Szukali poszlak w milczeniu, przeglądając kolejne akta, próbując pomiędzy raportami z ostatnich miesięcy dostrzec jakiś głębszy sens, niewidoczny na pierwszy rzut oka. Obaj próbowali dojrzeć sieć powiązań. Gdy Artur wspomniał jedynak o szczycie, Kieran na chwilę całą swą uwagę przerzucił tylko na to jedno wydarzenie.
– Niby nikt nie rodzi się zły, ale… – urwał wypowiedź, nie będąc do końca pewnym, jak właściwie sformułować własną myśl. Niekoniecznie wierzył w przeznaczenie, wróżby w większości przypadków były tak naprawdę biadoleniem spragnionych galeonów oszustów. – Czasem niektórzy uparcie dążą do tego, aby wypełnić swój los. Czasem widać, co się w nich czai – dodał po krótkiej chwili namysłu, niechętnie operując mistycznym pojęciem. Spotkał już jednak na swej drodze ludzie, na których wystarczyło ledwie spojrzeć, aby przewidzieć, czy ma się do czynienia z potworem. I wcale nie chodziło o prezencję, powierzchowność właściwie często mogła zmylić, zwyrodnialców zdradzały oczy. – Musi być cholernie przekonujący, skoro konserwatywna szlachta zwróciła się ku niemu. Już wcześniej wiedzieliśmy, że jest potężny. Teraz ma wszystkie atuty , wpływy szlachty, legalną władzę i służby Ministerstwa do dyspozycji. Chyba tylko nasz departament jeszcze stawia opór.
Gardził całym tym Voldemortem, u którego najwidoczniej doszło do pomieszania zmysłów od tego całego korzystania z czarnej magii, jednak czarnoksiężnik posiadł naprawdę ogromną moc, co udowodnił pojedynek z Rogersem. Doświadczony Szef Biura Aurorów poległ w walce właśnie z tym samozwańczym lordem. Od tamtej pory wszelkie nokturnowe kontakty zamarły. Sporo się tam nadal działo, o tym Kieran był po prostu przekonany. Jeśli Rycerze Walpurgii gdzieś się ze sobą zmawiali, to na pewno właśnie tam, gdzieś na Ulicy Śmiertelnego Nokturnu.
– Gdybyś gdzieś natknął się na nazwisko Mulciber, daj mi znać – poprosił Longbottoma, nawet przy tej okazji zejścia do archiwum nie zapominając o swojej prywatnej krucjacie przeciwko człowiekowi, w którego oczach już w latach szkolnych dostrzegł mrok.
We can make it out alive under cover of the night; Trees are burning, ravens fly, smoke is filling up the sky,
WE ARE RUNNING OUT OF TIME
Kieran Rineheart
Zawód : Rebeliant, auror
Wiek : 54
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Wdowiec
I pochwalam tajń życia w pieśni
i w milczeniu,
Pogodny mądrym smutkiem
i wprawny w cierpieniu.
i w milczeniu,
Pogodny mądrym smutkiem
i wprawny w cierpieniu.
OPCM : 40 +5
UROKI : 30 +5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 1
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 20 +3
Genetyka : Czarodziej
Zakon Feniksa
Trzeba było być ostrożnym, bowiem to mogły być tylko i wyłącznie mgliste przypuszczenia lub dziwny przejaw nadziei, równie dobrze Hopkirk mógł ich wydać, jeśliby cokolwiek wiedział. Nie zdziwiłby się, gdyby niektórych agentów zataili przed resztą, ba, pochwalał taką rozwagę, ale sami też nie powinni niepotrzebnie się wychylać.
- Nie wiem, jakoś nigdy nie lubiłem tej myśli, że coś nam jest przeznaczone, z góry ustalone. To takie... - zastanawiał się nad dobrym określeniem. - ... krępujące, odbierające wolność? - rzucił niepewnie. - Może coś w tym być - stwierdził po chwili. - Ciekawe co się z nim działo po zakończeniu Hogwartu, co doprowadziło go na tę drogę - rozmyślał na głos. - Zawsze był, to w nim było właściwie straszne. Zawsze potrafił sobie zjednywać ludzi, gładkimi słówkami wkupić się w łaski. Był ulubieńcem nauczycieli, chyba tylko profesor Dumbledore podchodził do niego z rezerwom. On mógł czuć, że czai się w nim coś złego - wyznał. - Dobrze to rozegrał, jeszcze teraz jego zwolennicy mówią, że on nikogo na szczycie nie zaatakował, tylko się bronił przed napastnikami. To z byłego Ministra robią terrorystę i agresora - stwierdził z zaskakującym brakiem oburzenia. Właściwie czuł nawet coś na kształt szacunku dla strategii lorda Voldemorta, który zdawał się dobrze balansować pokazy potęgi, terror i dyplomację. Był niebezpiecznym przeciwnikiem, nawet bez Czarnej Różdżki. - Ciekawe na jak długo... - dodał sceptycznie, jeśli nic się nie zmieni, to nawet departament mu ulegnie, pozbędzie się problematycznych jednostek i zastąpi nowymi, wiernymi nowej władzy.
Myśli Artura powędrowały podobnym torem co Kierana. Też rozważał niezaprzeczalną potęgę Voldemorta, właściwie żaden czarodziej nie mógł się mu przeciwstawić pojedynczo w normalnej walce.
Longbottom zmierzył wzrokiem dawnego mentora, przypominając sobie jedno z nazwisk wymienionych przy byłym Ministrze Magii podczas ich tajnego spotkania.
- Dobrze - odparł krótko, ale nie mógł się powstrzymać przed pytaniem, w końcu z tych wszystkich nazwisk wspominał teraz tylko o tym jednym... całe szczęście, że nie o Deirdre. - Jest on szczególnie niebezpieczny? - zaczął, licząc, że może doświadczony auror powie coś więcej.
- Nie wiem, jakoś nigdy nie lubiłem tej myśli, że coś nam jest przeznaczone, z góry ustalone. To takie... - zastanawiał się nad dobrym określeniem. - ... krępujące, odbierające wolność? - rzucił niepewnie. - Może coś w tym być - stwierdził po chwili. - Ciekawe co się z nim działo po zakończeniu Hogwartu, co doprowadziło go na tę drogę - rozmyślał na głos. - Zawsze był, to w nim było właściwie straszne. Zawsze potrafił sobie zjednywać ludzi, gładkimi słówkami wkupić się w łaski. Był ulubieńcem nauczycieli, chyba tylko profesor Dumbledore podchodził do niego z rezerwom. On mógł czuć, że czai się w nim coś złego - wyznał. - Dobrze to rozegrał, jeszcze teraz jego zwolennicy mówią, że on nikogo na szczycie nie zaatakował, tylko się bronił przed napastnikami. To z byłego Ministra robią terrorystę i agresora - stwierdził z zaskakującym brakiem oburzenia. Właściwie czuł nawet coś na kształt szacunku dla strategii lorda Voldemorta, który zdawał się dobrze balansować pokazy potęgi, terror i dyplomację. Był niebezpiecznym przeciwnikiem, nawet bez Czarnej Różdżki. - Ciekawe na jak długo... - dodał sceptycznie, jeśli nic się nie zmieni, to nawet departament mu ulegnie, pozbędzie się problematycznych jednostek i zastąpi nowymi, wiernymi nowej władzy.
Myśli Artura powędrowały podobnym torem co Kierana. Też rozważał niezaprzeczalną potęgę Voldemorta, właściwie żaden czarodziej nie mógł się mu przeciwstawić pojedynczo w normalnej walce.
Longbottom zmierzył wzrokiem dawnego mentora, przypominając sobie jedno z nazwisk wymienionych przy byłym Ministrze Magii podczas ich tajnego spotkania.
- Dobrze - odparł krótko, ale nie mógł się powstrzymać przed pytaniem, w końcu z tych wszystkich nazwisk wspominał teraz tylko o tym jednym... całe szczęście, że nie o Deirdre. - Jest on szczególnie niebezpieczny? - zaczął, licząc, że może doświadczony auror powie coś więcej.
Artur Longbottom
Zawód : Rebeliant
Wiek : 27
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Wdowiec
Tylko w milczeniu słowo,
tylko w ciemności światło,
tylko w umieraniu życie:
na pustym niebie
jasny jest lot sokoła
tylko w ciemności światło,
tylko w umieraniu życie:
na pustym niebie
jasny jest lot sokoła
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Starał się skupiać na przeglądaniu akt, jednak całkiem chętnie kontynuował też rozmowę, ciesząc się z umiejętności dzielenia swojej uwagi po równo na różne czynności w jednym czasie. Zainteresowanie postacią Voldemorta było jak najbardziej naturalne. Uważnie słuchał słów młodszego aurora.
– Na przeznaczenie wszelkie winny zrzucają ludzie niekompetentni, którzy nie chcą wziąć własnego życia w swoje ręce – przyznał rację Arturowi, choć sam przecież poruszył w rozmowie rolę losu na czyjś żywot. Czasem jednak zdarzały się od tej zasady wyjątki. W niektórych ludziach po prostu było coś takiego… Ciężko właściwie to nazwać, lecz spotkanie ich na swojej drodze po prostu przynosiło jakieś nieprzyjemne przeczucie.
– Był wśród tych, którzy spalili Ministerstwo Magii – to już powinno być jednoznaczną odpowiedzią na zadane przez Artura pytanie. – Tortury nie są mu obce, tak jak zabijanie bez mrugnięcia okiem – wspomniał zresztą o tej kreaturze podczas wrześniowego spotkania Zakonu, niechętnie powracając do swojej największej porażki z przeszłości. – Dwadzieścia siedem lat temu został skazany na uwięzienie w Tower za torturowanie mugoli i nadużycie uprawnień amnezjatora, ale nie udało mu się udowodnić parania się czarną magią – wciąż nie pogodził się z własnymi błędami dokonanymi w trakcie śledztwa. Gdyby tylko wykazał się większą cierpliwością, złapałby Mulcibera na gorącym uczynku i wszystkim udowodnił, jak bardzo zdegenerowaną kanalią się stał. Sędziowie Wizengamotu ujrzeliby wówczas, że nie ma już dla niego jakiekolwiek szansy na poprawę i ostatecznie oskarżony zostałby skazany na Azkaban, gdzie oczekiwałby na pocałunek dementora. W taki sposób niechlubny błąd z młodości nie powróciłby do niego po tak wielu latach w cielesnej postaci. Tylko że nie miał wcale do czynienia z człowiekiem, lecz potworem. – W nim też zawsze kryło się coś nieprzyjemnego. Nie głosił nienawiści, ale to jego spojrzenie pełne wyższości i ledwo tajonego obrzydzenia.
Ze złości zamknął z hukiem jedną z szuflad. Myślenie o tym zwyrodnialcy zawsze podnosiło mu ciśnienie. Tak było od zawsze i o ile w czasach szkolnych na samym początku nie potrafił zrozumieć, skąd to uczucie się bierze, to teraz miał wiele powodów, aby oślizgłego drania nienawidzić. Ale od początku był do niego uprzedzony. Dlaczego? Przez różnice w wychowaniu i w sposobie bycia?
Chwycił za kolejną teczkę, otwierając ją zamaszyście, poprzez dynamiczny gest wyrzucając z siebie odrobinę irytacji, którą sam w sobie rozbudził, podchodząc zbyt emocjonalnie do dyskusji.
– Dużo masz jeszcze do przejrzenia?
– Na przeznaczenie wszelkie winny zrzucają ludzie niekompetentni, którzy nie chcą wziąć własnego życia w swoje ręce – przyznał rację Arturowi, choć sam przecież poruszył w rozmowie rolę losu na czyjś żywot. Czasem jednak zdarzały się od tej zasady wyjątki. W niektórych ludziach po prostu było coś takiego… Ciężko właściwie to nazwać, lecz spotkanie ich na swojej drodze po prostu przynosiło jakieś nieprzyjemne przeczucie.
– Był wśród tych, którzy spalili Ministerstwo Magii – to już powinno być jednoznaczną odpowiedzią na zadane przez Artura pytanie. – Tortury nie są mu obce, tak jak zabijanie bez mrugnięcia okiem – wspomniał zresztą o tej kreaturze podczas wrześniowego spotkania Zakonu, niechętnie powracając do swojej największej porażki z przeszłości. – Dwadzieścia siedem lat temu został skazany na uwięzienie w Tower za torturowanie mugoli i nadużycie uprawnień amnezjatora, ale nie udało mu się udowodnić parania się czarną magią – wciąż nie pogodził się z własnymi błędami dokonanymi w trakcie śledztwa. Gdyby tylko wykazał się większą cierpliwością, złapałby Mulcibera na gorącym uczynku i wszystkim udowodnił, jak bardzo zdegenerowaną kanalią się stał. Sędziowie Wizengamotu ujrzeliby wówczas, że nie ma już dla niego jakiekolwiek szansy na poprawę i ostatecznie oskarżony zostałby skazany na Azkaban, gdzie oczekiwałby na pocałunek dementora. W taki sposób niechlubny błąd z młodości nie powróciłby do niego po tak wielu latach w cielesnej postaci. Tylko że nie miał wcale do czynienia z człowiekiem, lecz potworem. – W nim też zawsze kryło się coś nieprzyjemnego. Nie głosił nienawiści, ale to jego spojrzenie pełne wyższości i ledwo tajonego obrzydzenia.
Ze złości zamknął z hukiem jedną z szuflad. Myślenie o tym zwyrodnialcy zawsze podnosiło mu ciśnienie. Tak było od zawsze i o ile w czasach szkolnych na samym początku nie potrafił zrozumieć, skąd to uczucie się bierze, to teraz miał wiele powodów, aby oślizgłego drania nienawidzić. Ale od początku był do niego uprzedzony. Dlaczego? Przez różnice w wychowaniu i w sposobie bycia?
Chwycił za kolejną teczkę, otwierając ją zamaszyście, poprzez dynamiczny gest wyrzucając z siebie odrobinę irytacji, którą sam w sobie rozbudził, podchodząc zbyt emocjonalnie do dyskusji.
– Dużo masz jeszcze do przejrzenia?
We can make it out alive under cover of the night; Trees are burning, ravens fly, smoke is filling up the sky,
WE ARE RUNNING OUT OF TIME
Kieran Rineheart
Zawód : Rebeliant, auror
Wiek : 54
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Wdowiec
I pochwalam tajń życia w pieśni
i w milczeniu,
Pogodny mądrym smutkiem
i wprawny w cierpieniu.
i w milczeniu,
Pogodny mądrym smutkiem
i wprawny w cierpieniu.
OPCM : 40 +5
UROKI : 30 +5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 1
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 20 +3
Genetyka : Czarodziej
Zakon Feniksa
Przerzucał kolejne strony, nie odrywając od nich wzroku, ale nadal słuchał z uwagą Kierana. W pewnym sensie cieszył się, że to z nim ma to niewdzięczne zadanie, z doświadczonym aurorem zawsze można było konkretnie pogadać. Bywał opryskliwy, to fakt, ale Artur już wolał takich ludzi niż ciągle kluczących, unikających prawdy. Poza ty, najzwyczajniej w świecie zdążył już się do Kierana przyzwyczaić.
- Tak, święte słowa. Ogólnie ludzie osiągnęli już mistrzostwo w sztuce usprawiedliwiania się - przyznał, przywołując na twarzy krzywy uśmiech. - Gdy On upadnie, to od razu jak chorągiewki najwierniejsi zwolennicy będą się zasłaniać Imperiusem. - Artur świadomie użył słowa "gdy", zupełnie jakby ich zwycięstwo miało być pewne. Sam może nie miał takiego przekonania, ale z drugiej strony sądził, że nie było większego sensu w kwestionowaniu. Obaj aurorzy zrobią swoje tak czy siak, kwestia powodzenia miała drugorzędne znaczenie, no bo jak tu pozostać biernym?
Longbottom przeczuwał osobiste pobudki Kierana, ale o to wolał nie dopytywać, szanując prywatność dawnego mentora. Cicho liczył na coś więcej, jednak widocznie nie był to dobry moment na zwierzanie się.
- Najgorszy typ, z wierzchu może wydawać się porządny, ale w środku zepsuty do szpiku kości - skwitował, zauważając jak podobny był w istocie do swego pana, lorda Voldemorta. Widoczne na najwierniejsze sługi Czarny Pan przyciągał podobnych sobie. - Gdzie widziano go ostatnio? Jakie ma mocne strony, specjalizuje się w czarnej magii? - zapytał konkretnie, bez przysłowiowego "owijania w bawełnę".
Mimowolnie zamrugał, gdy Kieran z hukiem zamknął jedną z szuflad. Tak, zdecydowanie to sprawa osobista. Tu już pewnie nawet nie chodziło o atak na Ministerstwo Magii, mógł sobie "wybrać" wiele innych osób. Zapewne to sprawa sprzed lat, może Mulciber skrzywdził kogoś bliskiego Rineheartowi lub przez niedopatrzenia starszego aurora pozostał na wolności.
- Jeszcze trochę, ale powoli kończę - wyjaśnił, szukając wzrokiem jakiegoś ściennego zegara. W takich miejscach łatwo było stracić poczucie czasu.
- Tak, święte słowa. Ogólnie ludzie osiągnęli już mistrzostwo w sztuce usprawiedliwiania się - przyznał, przywołując na twarzy krzywy uśmiech. - Gdy On upadnie, to od razu jak chorągiewki najwierniejsi zwolennicy będą się zasłaniać Imperiusem. - Artur świadomie użył słowa "gdy", zupełnie jakby ich zwycięstwo miało być pewne. Sam może nie miał takiego przekonania, ale z drugiej strony sądził, że nie było większego sensu w kwestionowaniu. Obaj aurorzy zrobią swoje tak czy siak, kwestia powodzenia miała drugorzędne znaczenie, no bo jak tu pozostać biernym?
Longbottom przeczuwał osobiste pobudki Kierana, ale o to wolał nie dopytywać, szanując prywatność dawnego mentora. Cicho liczył na coś więcej, jednak widocznie nie był to dobry moment na zwierzanie się.
- Najgorszy typ, z wierzchu może wydawać się porządny, ale w środku zepsuty do szpiku kości - skwitował, zauważając jak podobny był w istocie do swego pana, lorda Voldemorta. Widoczne na najwierniejsze sługi Czarny Pan przyciągał podobnych sobie. - Gdzie widziano go ostatnio? Jakie ma mocne strony, specjalizuje się w czarnej magii? - zapytał konkretnie, bez przysłowiowego "owijania w bawełnę".
Mimowolnie zamrugał, gdy Kieran z hukiem zamknął jedną z szuflad. Tak, zdecydowanie to sprawa osobista. Tu już pewnie nawet nie chodziło o atak na Ministerstwo Magii, mógł sobie "wybrać" wiele innych osób. Zapewne to sprawa sprzed lat, może Mulciber skrzywdził kogoś bliskiego Rineheartowi lub przez niedopatrzenia starszego aurora pozostał na wolności.
- Jeszcze trochę, ale powoli kończę - wyjaśnił, szukając wzrokiem jakiegoś ściennego zegara. W takich miejscach łatwo było stracić poczucie czasu.
Artur Longbottom
Zawód : Rebeliant
Wiek : 27
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Wdowiec
Tylko w milczeniu słowo,
tylko w ciemności światło,
tylko w umieraniu życie:
na pustym niebie
jasny jest lot sokoła
tylko w ciemności światło,
tylko w umieraniu życie:
na pustym niebie
jasny jest lot sokoła
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Artur Longbottom przez chwilę próbował sobie przypomnieć twarz mężczyzny, o którym myślał. Pamięć bywała zawodna, młody auror musiał jednak zrozumieć swoją pomyłkę.
| Artur Longbottom nie rozpoznał wizerunku Voldemorta podczas wydarzenia na Stonehenge, o czym przypominał post Czarnego Pana. Mistrz Gry przestrzega przed niestosowaniem się do treści postów i zasad obowiązujących na forum; MG nie kontynuuuje rozgrywki.
| Artur Longbottom nie rozpoznał wizerunku Voldemorta podczas wydarzenia na Stonehenge, o czym przypominał post Czarnego Pana. Mistrz Gry przestrzega przed niestosowaniem się do treści postów i zasad obowiązujących na forum; MG nie kontynuuuje rozgrywki.
Czy niektórzy z popleczników Grindelwalda nie zasłaniali się Imperiusem zaraz po jego zniknięciu? Gdy minęło kilka tygodni i przestało się zanosić na to, że czarnoksiężnik powróci, do Ministerstwa zaczęły zgłaszać się osoby oskarżone o dokonanie pomniejszych przestępstw, które wierzyły, że podobne wymówki rzeczywiście oczyszczą ich ze wszystkich zarzutów. Problem leżał w tym, że ciężko był udowodnić fałsz w takim przypadku i nawet przeszukanie wspomnień takiej osoby z pomocą myślodsiewni było problematyczne, bo legilimencja pozostawała jednak przez wiążące Wielką Brytanię umowy międzynarodowe nielegalnym narzędziem. Kieran rzecz jasna nie dowierzał podobnym usprawiedliwieniom nigdy, jednak trafiali się naiwni, ale przede wszystkim przekupni urzędnicy, którzy chętnie tak absurdalne tłumaczenia akceptowali. Właśnie dlatego o uzdrowienie politycznej sytuacji było trudno, ponieważ Ministerstwo składało się w głównej mierze z ludzi, a tych cechują w pierwszej kolejności ich słabości. Każdy chce być bardziej szanowany, piastować lepsze stanowisko i mieć więcej galeonów w skrytce oraz sakiewce.
Przekonanie o zwycięstwie nastrajało pozytywnie walczących, mimo to Kieran pozostawał bardziej sceptyczny wobec wizji przyszłego tryumfu. Wierzył, że Zakon nigdy nie złoży broni, jednak już teraz był pewien tego, iż nie obędzie się bez krwawej ofiary. Ile żyć będą musieli poświęcić, aby odzyskać spokój i dać wszystkim równe szanse na godne życie w czarodziejskim świecie? Istniała jeszcze jedna prawda o ludziach. Każdy chce zmienić świat, ale nikt nie chce umierać. Na polu walki ostatnią rzeczą jakiej trzeba, to szaleni samobójcy, jednak czasem zachodzi konieczność poświęcenia się dla dobra sprawy. To było niezwykłe trudne, kiedy miało się bliskich, których za wszelką cenę chciało się chronić.
– Walczył w klubie pojedynków i raczej kręcił się wokół anomalii – oznajmił Arturowi, przypominając sobie ostatni ranking, gdzie na pewno widniało nazwisko tej szelmy. Co do tego kręcenia się przy anomaliach nie był do końca pewien, wydawało mu się, że na ostatnim spotkaniu imię Mulcibera padło, gdy omawiali zagrożenia płynące ze starć w miejscach, gdzie magia była najmniej stabilna. – Rzuca potężne czarnomagiczne inkantacje bez mrugnięcia okiem i większego wysiłku, więc nie można go lekceważyć, to pewne. To tylko moje podejrzenie, ale może być wysoko w hierarchii – dedukował przede wszystkim na podstawie wspomnienia, które dobrowolnie ukazał garstce ludzi Alexander w mieszkaniu Foxa.
Kiedy zapoznał się z postępem prac autora, złapał za kilka teczek, po czym zamknął jedną z szuflad już z cichszym trzaskiem niż poprzednio.
– Ja już mam to, czego potrzebowałem.
Po tych słowach skierował się do wyjścia. Pewne materiały musiał jednak przejrzeć przy biurku, żeby dostrzec istotne szczegóły.
| z tematu
Przekonanie o zwycięstwie nastrajało pozytywnie walczących, mimo to Kieran pozostawał bardziej sceptyczny wobec wizji przyszłego tryumfu. Wierzył, że Zakon nigdy nie złoży broni, jednak już teraz był pewien tego, iż nie obędzie się bez krwawej ofiary. Ile żyć będą musieli poświęcić, aby odzyskać spokój i dać wszystkim równe szanse na godne życie w czarodziejskim świecie? Istniała jeszcze jedna prawda o ludziach. Każdy chce zmienić świat, ale nikt nie chce umierać. Na polu walki ostatnią rzeczą jakiej trzeba, to szaleni samobójcy, jednak czasem zachodzi konieczność poświęcenia się dla dobra sprawy. To było niezwykłe trudne, kiedy miało się bliskich, których za wszelką cenę chciało się chronić.
– Walczył w klubie pojedynków i raczej kręcił się wokół anomalii – oznajmił Arturowi, przypominając sobie ostatni ranking, gdzie na pewno widniało nazwisko tej szelmy. Co do tego kręcenia się przy anomaliach nie był do końca pewien, wydawało mu się, że na ostatnim spotkaniu imię Mulcibera padło, gdy omawiali zagrożenia płynące ze starć w miejscach, gdzie magia była najmniej stabilna. – Rzuca potężne czarnomagiczne inkantacje bez mrugnięcia okiem i większego wysiłku, więc nie można go lekceważyć, to pewne. To tylko moje podejrzenie, ale może być wysoko w hierarchii – dedukował przede wszystkim na podstawie wspomnienia, które dobrowolnie ukazał garstce ludzi Alexander w mieszkaniu Foxa.
Kiedy zapoznał się z postępem prac autora, złapał za kilka teczek, po czym zamknął jedną z szuflad już z cichszym trzaskiem niż poprzednio.
– Ja już mam to, czego potrzebowałem.
Po tych słowach skierował się do wyjścia. Pewne materiały musiał jednak przejrzeć przy biurku, żeby dostrzec istotne szczegóły.
| z tematu
We can make it out alive under cover of the night; Trees are burning, ravens fly, smoke is filling up the sky,
WE ARE RUNNING OUT OF TIME
Kieran Rineheart
Zawód : Rebeliant, auror
Wiek : 54
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Wdowiec
I pochwalam tajń życia w pieśni
i w milczeniu,
Pogodny mądrym smutkiem
i wprawny w cierpieniu.
i w milczeniu,
Pogodny mądrym smutkiem
i wprawny w cierpieniu.
OPCM : 40 +5
UROKI : 30 +5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 1
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 20 +3
Genetyka : Czarodziej
Zakon Feniksa
Czarnoksiężnikom zawsze towarzyszył odór kłamstwa. Wpajane mi od dziecka ideały starożytnego rodu Longbottomów aż czerwieniały na samą myśl o tak zuchwałym łgarstwie, ale ta część mnie bardziej spokojna i wyważona dostrzegała w tym prostym rozwiązaniu cwane rozwiązanie. Trzeba przyznać, że od wieków zawsze trudno było weryfikować wcześniejsze użycie klątwy Imperius, bowiem ta po swoim niebezpiecznym działaniu nie pozostawiała niepodważalnego śladu. Ba, byłbym nawet zdziwiony, gdyby czarnoksiężnicy nie korzystali z tak łatwego wytrychu, w końcu robienie czegoś jak najmniejszym kosztem, bez względu na konsekwencje, leżało w ich naturze.
- Zadziwia mnie, że ludzie tego typu mają czelność pokazywać się w Klubie Pojedynków - szepnąłem bardziej do siebie. Drwili z prawa, nawet osoby, które były poszukiwane, zupełnie jakby pochodzenie dawało im nietykalność. W istocie jednak coś w tym było, dziwnym trafem ci ze szlachetnych rodów mogli sobie na znacznie więcej pozwolić. - Będę na niego uważał, jeśli się czegoś dowiem... wiem do kogo się zgłosić - zapewniłem. Już więcej nie naciskałem, szanując prywatność Kierana. Wierzyłem, że przekazał mi co powinienem wiedzieć, nie należał do ludzi, którzy zatajają prawdę dla własnych celów.
Wróciłem do przerzucania dokumentów, niestety nie dostrzegając przydatnego wzorca. Papier chciwie skrywał swoje tajemnice, maskując je w morzu typowych dla biurokracji informacji. Odfiltrowanie tego, tym bardziej, żeby nadal wyglądało na "pracę w zakresie moich obowiązków" może trochę zająć.
Zerknąłem na Kierana, który swoim zwyczajem pożegnał się bez pożegnania.
- Ja tu jeszcze trochę zostanę. Jeśli nie wrócę, możesz przejąc moje biurko - zażartowałem bez większego entuzjazmu, mimowolnie przechodząc na "Ty".
Charakterystyczne kroki zaczęły się oddalać, pozostawiając mnie z szelestem papieru. Strona za stroną, przekopywałem się przez kolejne opowieści. O zbrodni, krzywdzie i śmierci. Każda z nich mogła być w innych okolicznościach zajmującą historią, ale teraz to wszystko zostało sprowadzone do suchych, bezosobowych faktów. Tym właśnie jesteśmy?
| zt
- Zadziwia mnie, że ludzie tego typu mają czelność pokazywać się w Klubie Pojedynków - szepnąłem bardziej do siebie. Drwili z prawa, nawet osoby, które były poszukiwane, zupełnie jakby pochodzenie dawało im nietykalność. W istocie jednak coś w tym było, dziwnym trafem ci ze szlachetnych rodów mogli sobie na znacznie więcej pozwolić. - Będę na niego uważał, jeśli się czegoś dowiem... wiem do kogo się zgłosić - zapewniłem. Już więcej nie naciskałem, szanując prywatność Kierana. Wierzyłem, że przekazał mi co powinienem wiedzieć, nie należał do ludzi, którzy zatajają prawdę dla własnych celów.
Wróciłem do przerzucania dokumentów, niestety nie dostrzegając przydatnego wzorca. Papier chciwie skrywał swoje tajemnice, maskując je w morzu typowych dla biurokracji informacji. Odfiltrowanie tego, tym bardziej, żeby nadal wyglądało na "pracę w zakresie moich obowiązków" może trochę zająć.
Zerknąłem na Kierana, który swoim zwyczajem pożegnał się bez pożegnania.
- Ja tu jeszcze trochę zostanę. Jeśli nie wrócę, możesz przejąc moje biurko - zażartowałem bez większego entuzjazmu, mimowolnie przechodząc na "Ty".
Charakterystyczne kroki zaczęły się oddalać, pozostawiając mnie z szelestem papieru. Strona za stroną, przekopywałem się przez kolejne opowieści. O zbrodni, krzywdzie i śmierci. Każda z nich mogła być w innych okolicznościach zajmującą historią, ale teraz to wszystko zostało sprowadzone do suchych, bezosobowych faktów. Tym właśnie jesteśmy?
| zt
Artur Longbottom
Zawód : Rebeliant
Wiek : 27
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Wdowiec
Tylko w milczeniu słowo,
tylko w ciemności światło,
tylko w umieraniu życie:
na pustym niebie
jasny jest lot sokoła
tylko w ciemności światło,
tylko w umieraniu życie:
na pustym niebie
jasny jest lot sokoła
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
|1 marca
Pierwszy dzień marca nie był tak inny od ostatniego dnia lutego - chłód w dalszym ciągu zmuszał do narzucania na grzbiet ciężkiej zimowej szaty, skryte pod śniegiem oblodzone chodniki czyhały na nieostrożnie postawiony krok, a do okien w dalszym ciągu przyssane były lodowe płaskorzeźby ze ściętej mrozem wilgoci. Atmosfera w Ministerstwie była w dalszym ciągu co najmniej ciężka i odczuwało się ją jeszcze przed wejściem do nowo wzniesionego gmachu budynku. Chociaż może były to osobiste odczucia aurora związane nie tylko z ponurą świadomością tego kto piastuje w tym budynku stanowisko Ministra, jak do tego doszło oraz wszystkie tego konsekwencje, które falą rozlewały się po kolejnych departamentach, lecz również wiedzą o tym, kto piastował stanowisko Głównodowodzącego i to jak szybko odsunięto na bok wspomnienie poprzedniego. Myśl o Bones nawiedzała go regularnie budząc pewne wątpliwości, nadzieje - mniej lub bardziej naiwne oraz lojalność. To ta dziś miała popchnąć go dalej niż poza sztywne ramy własnych myśli.
Po tym jak wrócił z terenowych działań nie udał się jednak bezpośrednio do szatni w której zmieniłby odzienie na bardziej biurowe, mniej praktyczne, lecz za to bardziej reprezentatywne uznając, że dzisiejsza zmiana poza ścianami Biura Aurorów nie dobiegła jeszcze dla niego końca. Pozostał w prostej ciemnej szacie na wierzchniej części której śniegowa wilgoć odcinała się ciemniejszym odcieniem. Przy pasie znajdowały się niewykorzystane eliksiry do kamuflażu - eliksir kameleona i kociego kroku oraz ochronny - smoczej łzy. Wszystkie posiadane talizmany iskały go mocą. Kaptur był odrzucony do tyłu. Śnieg z ciężkich, skórzanych butów o wysokiej cholewie opadł odmókł jeszcze w windzie. Ciepło budynku zarumieniło zziębniętą skórę na polikach i nosie. Przemierzając korytarzem, a potem znajdując się już w biurze dał sobie chwilę by odtajać. Zerknął na sekretarkę chcąc ocenić jej humor i zawczasu dopatrzeć się czy w jej wyglądzie zaszła jakaś subtelna zmiana wiedząc, że być może zauważenie tej pozwoli mu załatwić jego sprawę szybciej, bardziej priorytetowo. Musiał dobrać się do zarchiwizowanych dokumentów i wiedział, że ona znacznie sprawniej się w nich poruszała, a ponadto posiadała również aktualne na obecnie trwający miesiąc grafiki.
- Hej - zaznaczył swą obecność, powitał się po tym jak do niej podszedł - Mogę mieć do ciebie małą prośbę...? - zaczął chcąc kupić nieco uwagi.
|spostrzegawczość #teheplz
Pierwszy dzień marca nie był tak inny od ostatniego dnia lutego - chłód w dalszym ciągu zmuszał do narzucania na grzbiet ciężkiej zimowej szaty, skryte pod śniegiem oblodzone chodniki czyhały na nieostrożnie postawiony krok, a do okien w dalszym ciągu przyssane były lodowe płaskorzeźby ze ściętej mrozem wilgoci. Atmosfera w Ministerstwie była w dalszym ciągu co najmniej ciężka i odczuwało się ją jeszcze przed wejściem do nowo wzniesionego gmachu budynku. Chociaż może były to osobiste odczucia aurora związane nie tylko z ponurą świadomością tego kto piastuje w tym budynku stanowisko Ministra, jak do tego doszło oraz wszystkie tego konsekwencje, które falą rozlewały się po kolejnych departamentach, lecz również wiedzą o tym, kto piastował stanowisko Głównodowodzącego i to jak szybko odsunięto na bok wspomnienie poprzedniego. Myśl o Bones nawiedzała go regularnie budząc pewne wątpliwości, nadzieje - mniej lub bardziej naiwne oraz lojalność. To ta dziś miała popchnąć go dalej niż poza sztywne ramy własnych myśli.
Po tym jak wrócił z terenowych działań nie udał się jednak bezpośrednio do szatni w której zmieniłby odzienie na bardziej biurowe, mniej praktyczne, lecz za to bardziej reprezentatywne uznając, że dzisiejsza zmiana poza ścianami Biura Aurorów nie dobiegła jeszcze dla niego końca. Pozostał w prostej ciemnej szacie na wierzchniej części której śniegowa wilgoć odcinała się ciemniejszym odcieniem. Przy pasie znajdowały się niewykorzystane eliksiry do kamuflażu - eliksir kameleona i kociego kroku oraz ochronny - smoczej łzy. Wszystkie posiadane talizmany iskały go mocą. Kaptur był odrzucony do tyłu. Śnieg z ciężkich, skórzanych butów o wysokiej cholewie opadł odmókł jeszcze w windzie. Ciepło budynku zarumieniło zziębniętą skórę na polikach i nosie. Przemierzając korytarzem, a potem znajdując się już w biurze dał sobie chwilę by odtajać. Zerknął na sekretarkę chcąc ocenić jej humor i zawczasu dopatrzeć się czy w jej wyglądzie zaszła jakaś subtelna zmiana wiedząc, że być może zauważenie tej pozwoli mu załatwić jego sprawę szybciej, bardziej priorytetowo. Musiał dobrać się do zarchiwizowanych dokumentów i wiedział, że ona znacznie sprawniej się w nich poruszała, a ponadto posiadała również aktualne na obecnie trwający miesiąc grafiki.
- Hej - zaznaczył swą obecność, powitał się po tym jak do niej podszedł - Mogę mieć do ciebie małą prośbę...? - zaczął chcąc kupić nieco uwagi.
|spostrzegawczość #teheplz
Find your wings
The member 'Anthony Skamander' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 78
'k100' : 78
Strona 1 z 3 • 1, 2, 3
Archiwum
Szybka odpowiedź