Wydarzenia


Ekipa forum
Most w Richmond
AutorWiadomość
Most w Richmond [odnośnik]15.03.19 20:24
First topic message reminder :

Most w Richmond

Most na obrzeżach Richmond nie jest szczególnie często uczęszczany - w przeciwieństwie do swojego zbudowanego z kamienia bliźniaka, który łączy ze sobą dwie części miejscowości leżące na przeciwległych brzegach Tamizy. Miasteczko znajduje się na przedmieściach Londynu w górnym biegu rzeki. Leżące dość blisko miasta Richmond stało się jednym z ulubionych miejsc wypoczynku angielskich królów - w rezydencji Sheanes mieszkał między innymi Henryk I czy Edward II. Znajdują się tu rozległe tereny łowieckie oraz kilka parków ulokowanych w zatokach rzeki. Okolica jest niezwykle spokojna, zamieszkana zarówno przez mugoli jak i czarodziejów, którzy uciekli na obrzeża miasta w poszukiwaniu spokoju i ciszy.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Most w Richmond - Page 2 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Most w Richmond [odnośnik]02.10.19 15:02
Nie wpadłabym na to, że ktoś mógłby posądzać mnie o próbę samobójczą. To znaczy, przyznaję się, myślałam o tym kilkakrotnie, ale za każdym razem dochodziłam do wniosku, że hej, dlaczego mam ułatwić światu sprawę? Chcą się mnie pozbyć, więc niech sami to zrobią, mięczaki. Łatwo jest mówić idź się zabij, ale samemu nie robiąc nic w tej sprawie. To odrażające, takie tchórzostwo oraz przenoszenie odpowiedzialności na drugą osobę! Powinni wziąć sprawy w swoje ręce zamiast liczyć na to, że wreszcie mi się odwidzi i skoczę z tego parszywego mostu. Niedoczekanie. Już dawno postanowiłam, że będę robić wszystkim na złość - żyć, być wrzodem na dupie, doprowadzać do obłędu. Oto moje cele na przyszłość, nikt mnie nie powstrzyma. Poza płatnym zabójcą, o ile w ogóle okaże się dobry w swoim fachu. Nie, żebym była niepokonana, to na pewno nie. Jednak odznaczam się zaciętością oraz uporem, a z tym ciężko walczyć, nawet przy znacząco zmniejszonych szansach na wygraną. Ciekawe czy użyje czarnej magii? Chyba chciałabym. Znaczy - zwykłym morderstwem zajęłaby się ta nieudolna policja pełnym patałachów, ale tym wzbogaconym o prawdziwe okrucieństwo… tak, chyba ufam auorom bardziej niż innym. Ugh, to brzmi w mojej głowie tak potwornie, tak ohydnie, że na twarz mimowolnie wstępuje grymas zniesmaczenia. Do pary ze wściekłością spowodowaną uporczywym szczekaniem nieznanego pochodzenia. Niecierpliwię się coraz mocniej, gdzie są te kundle? Próbuję rozeznać się w sytuacji; niestety zamiast rozwiązania natykam się na Steffena. Naprawdę uważa, że uwierzę w tę jego mizerną wymówkę? Cóż, może go trochę nie doceniam. Może udaje kretyna, żeby zamydlić mi oczy - wtedy w najmniej oczekiwanym momencie wyciągnie różdżkę w celu zabicia upierdliwej czarownicy. Plan banalnie prosty, jestem nieco rozczarowana, że nie pokusił się na coś więcej. Jakąś finezję, zagadkę, suspens, cokolwiek. Może drobną fabułę nim ostrze przeszyją serce? Zabawne, czy ja je w ogóle mam?
Najgorsze, że nie czuję niepokoju. Jedynie gniew wypełniający komórki, to on odpowiada za adrenalinę intensywnej reakcji. - Tak, dla mętów i zbrodniarzy. Lubisz takie klimaty, co? - pytam bezczelnie, wciąż mrużąc oczy. Czyli jednak wszystko składa się w logiczną całość. Przegapiłam te objawy uznając go za niegroźnego dzieciaka ze szkoły. Powinnam się tego domyślić - wszyscy podążający śladami wyznaczonymi przez transmutację mają wysokie ambicje, osiągną też w życiu wiele. Szlag, jak mogłam przeoczyć coś takiego? Cóż, nie poddam się tak łatwo, teraz już wiem! - Dobra, nie zgrywaj głupka, wiem, co jest grane - brnę w zaparte w moją wersję wydarzeń nie przyjmując do wiadomości, że prawda wygląda zupełnie inaczej. - Miejmy to już za sobą, atakuj - zachęcam go, wcale niepewna czy dobrze robię. Powinnam się może rzucić na niego z pazurami i zawzięcie walczyć o życie? Właściwie zmniejszam odrobinę dystans, ale następne słowa zbijają mnie z pantałyku. - Co? - pytam elokwentnie. Mrugam intensywnie, nie rozumiejąc. - Sugerujesz, że nie poradziłabym sobie? - Tak? Naprawdę? - Zapraszasz mnie gdzieś indziej czy rzucasz zasłonę dymną? I tak cię już przejrzałam. - Lecą następne zapytania, dziejące się w atmosferze napięcia oraz rozdrażnienia. Dalej gra, chociaż wyraźnie mówię mu, że to bezcelowe. Wiem kim jest i po co przyszedł. To zadziwiające jak bardzo potrafię się wkręcić w absurdalny scenariusz wykreowany we własnej głowie. Nie przyjmując innych możliwych rozwiązań do wiadomości. - Co… - mruczę zdumiona. Jaki psikus, jakie szczekające buty? Chce grać nie fair, omamiając mnie kolejnymi idiotyzmami. Co więcej, jest szybszy. Nie jestem w stanie zareagować na lecące pod nogi zaklęcie, przekonana, że to prawdziwy koniec. Mój koniec. Nie jakichś tam butów, które nadal wyglądają całkowicie zwyczajnie. Ja czuję się całkowicie zwyczajnie. Żadnego bólu, rozrywających tkanek, krwi ani duszenia. Co się dzieje? Cofam się o krok, rzeczywiście nie słysząc szczekania - jednak czy to na pewno przez to zaklęcie? Przyglądam się mężczyźnie z dużą dozą sceptycyzmu. A więc chce najpierw zdobyć moje zaufanie, potem zgładzić. Sprytne. Już mi trochę lepiej, że mimo wszystko wykazuje jakąś kreatywność, nie tylko oklepane scenariusze. - Czego chcesz? - zadaję pytanie wprost. Bo cała ta opowieść nie trzyma się kupy, wbrew moim przekonaniom. Jeśli oczekuje werbalnych podziękowań, nie dostanie ich. Ale… może jeśli mówi prawdę, to będę gotowa coś dla niego zrobić. Może. Jednak jeśli naprawdę jest tym zabójcą, to niech drży ze strachu. Zemszczę się po śmierci, będę wyjątkowo wkurwiającym duchem. To obietnica.


play with the cat

g e t s c r a t c h e d


Dahlia Meadowes
Dahlia Meadowes
Zawód : kurs wiedźmiej straży, chyba teraz wstrzymany
Wiek : 22
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
myśli moje obłąkane burzą
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7585-dahlia-meadowes https://www.morsmordre.net/t7653-serein https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f140-fleet-street-93-6 https://www.morsmordre.net/t7655-skrytka-nr-1841 https://www.morsmordre.net/t7654-dahlia-meadowes
Re: Most w Richmond [odnośnik]11.10.19 22:53
"Lubisz takie klimaty?
-Ja? - pisnął odruchowo, spoglądając na Dahlię z niemym wyrzutem, którym starał się zamaskować lęk. Bez przesady, niezarejestrowanie swoich animagicznych umiejętności nie czyniło go mętem ani zbrodniarzem! Po prostu zapomniał o pewnym głupim prawnym obowiązku, ot co! Na plecy wystąpiła mu gęsia skórka. Jego znajomość z Dahlią opierała się na uwielbieniu do transmutacji i już w szkole oboje nawzajem rozgryźli swoje cele. Znaczy, on rozgryzł jej cel i zakładał, że ona chyba rozgryzła jego. W końcu prawie każdy szanujący się mistrz transmutacji aspiruje do zostania animagiem.
Pomimo całej sympatii, którą darzył pannę Meadowes, Steffen ją zdradził. Nie pochwalił się jej swoim sukcesem, nie zaoferował pomocy w jej staraniach, nie zająknął się nawet słówkiem ani gestem. Trochę przytłoczyła go perspektywa rejestracji i braku znajomości poglądów Dahlii na tą sprawę, trochę wstydził się jeszcze wtedy swojej szczurzej postaci. W każdym razem, oboje zmierzali do celu razem, ale osobno, chodząc swoimi drogami niczym koty, których Steff tak nie lubił. Odkąd dowiedział się, że Dahlia pracuje w Wiedźmiej Straży, zastanawiał się czy już się jej udało. W końcu bycie metamorfagiem albo animagiem znacznie pomagało w rekrutacji, a Meadowes nigdy nie miała purpowo-niebieskich włosów.
Zastanawiał się też, czy Dahlia domyśla się, że jemu udało się już wiele lat temu - i czy swoim sposobem, nie milczy wymownie. A może właśnie wymownie? Czy to dlatego była na niego taka zła?
-Słuchaj, to nie tak jak myś... - zaczął, skoro wiedziała co jest grane. Zaraz potem zmarszczył jednak brwi i urwał w połowie swoje wyznanie winy.
-Co? Nie chcę cię atakować tylko ci pomóc. - wymamrotał zdezorientowany. No dobra, może nie powinien tak po prostu wyciągać różdzki na ciemnym moście, ale przecież był jej kolegą z Ministerstwa!
-Za kogo ty mnie masz? - nadął się lekko, zdziwiony.
-Poradziłabyś sobie, ale jestem łamaczem klątw i wiem, że takie psikusy są upierdliwe. Ktoś zaklął ci buty, Dahlia. - wytłumaczył cierpliwie, spoglądając wymownie na ciche już obcasy.
-Nie ja, nie myśl sobie! Po pierwsze, to szczeniackie, a po drugie, nie ściągałbym tego wtedy od razu. Takie żarty są najzabawniejsze, jak trwają kilka dni. - uśmiechnął się blado, przypominając sobie, jak kiedyś zrobił takiego psikusa koledze.
Ale tak poza tym, to był porządnym obywatelem!
-Podpadłaś komuś w Ministerstwie, Meadowes? Trochę to szczeniacki sposób na chrzczenie nowych pracowników, na Twoim miejscu bym to zgłosił, bo nie godzi się tak zaklinać kobiecych butów...ty, a może się komuś podobasz?! - uruchomił swój tryb detektywistyczny, z pasją usiłując rozwiązać zagadkę szczekających butów i nie przejmując się tym, w jakim świetle stawia to jego.
-No ale serio, po prostu chciałem spytać, czy chciałabyś iść do jakiegoś baru, ale nie tego baru, tylko jakiegokolwiek, no, a potem poszedłem za tobą tutaj, bo szczekały ci buty, a potem zobaczyłem jak stoisz na moście i się zaniepokoiłem, ale...nieważne! To, jak się masz?


intellectual, journalist
little spy

Steffen Cattermole
Steffen Cattermole
Zawód : młodszy specjalista od klątw i zabezpieczeń w Gringottcie, po godzinach reporter dla "Czarownicy"
Wiek : 23
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Żonaty
I like to go to places uninvited
OPCM : 30 +7
UROKI : 5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 35 +4
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 16
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7358-steffen-cattermole https://www.morsmordre.net/t7438-szczury-nie-potrzebuja-sow#203253 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f127-dolina-godryka-szczurza-jama https://www.morsmordre.net/t7471-skrytka-bankowa-nr-1777#204954 https://www.morsmordre.net/t7439-steffen-cattermole?highlight=steffen
Re: Most w Richmond [odnośnik]16.10.19 11:20
Czy mówię niewyraźnie? Czy widzi tutaj kogoś innego poza nami? Co go tak dziwi? Przecież sam przed chwilą mówił, że wybiera się do baru. Bary w pobliżu są dla typków spod ciemnej gwiazdy, więc wniosek nasuwa się sam - dlaczego ludzie ignorowali prawa logiki? Dlaczego nie myśleli nad tym, co mówią? Może to właśnie dlatego, że Steffen kłamie, dopiero teraz dostrzegając luki w swoich tandetnych wyjaśnieniach. Unoszę brew patrząc na niego mocno sceptycznie, bo to nie chodzi już tylko o moje wyobrażenia na temat tego, że ta pierdoła miałaby zostać wynajętym przez współpracowników zabójcą. On nie potrafi nawet udawać, że nim jest. Zaczynam coraz mocniej wątpić w moją wersję wydarzeń - co więcej, myśl, że Cattermole tak ze mną igra w celu uśpienia czujności, również wydaje się nagle irracjonalna. Wystarczy na niego spojrzeć, żeby wiedzieć, że marny z niego mistrz zbrodni. Przypomina bardziej rozgotowaną kluskę bojącą się urazić kogokolwiek; pamiętam go takiego ze szkoły, ale chyba wciąż żyłam nadzieją, że to tylko taka przykrywka, że nie znam go zbyt dobrze, bo poznawanie jest męczącym procesem. Prowadzącym do bólu oraz rozczarowań. Właściwie nie wiem jakim cudem ten człowiek jeszcze ze mną rozmawia - jak to się stało, że nie uciekł w popłochu? Wgapiam się w niego coraz dłużej i coraz intensywniej, jakby analizując mowę ciała, spojrzenie, słowa wypływające tak chaotycznie z ust, formujące obłok skondensowanej pary wodnej. Jest zimno, dopiero teraz to dostrzegam przestępując z nogi na nogę, ponownie słysząc wkurwiające ujadanie psów. Co kwituję kolejną porcją zmarszczonych ze złością brwi.
Nie myślałam o nim za wiele. O nikim nie myślę, starając się żyć swoim życiem, bo tak jest prościej. Naturalnie, że czasem uciekałam w zaciekawienie - czy udało mu się, tak jak mi? Ale potem łapałam się na bezsensowności podobnych rozważań. Nie chcę się do nikogo zbliżać, nawet w ten sposób, bo to po prostu boli. Potem niszczeje, aż znika rozerwane przez wiatr codzienności. Nie chcę. - A jak? - pytam w końcu ostro, domagając się wyjaśnień. To nie jest normalne, żeby tu być - myślę ja, szwendająca się bez celu po obrzeżach Londynu. Dlaczego tak trudno uwierzyć, że inni również lubią pałętać się po mało uczęszczanych miejscach? - Nie potrzebuję pomocy - ucinam twardo, zdecydowanie. Skąd w ogóle ten wniosek? Radzę sobie świetnie sama, jak przez całe życie. Po co wpierdalać się w moje sprawy, problemy? Co go to interesuje? Przecież nie mogę wiedzieć, że chodzi po prostu o jakieś pieprzone buty. Przynajmniej jeszcze przez kilka najbliższych sekund tkwię w tej niewiedzy, ale kiedy zagadka rozwiązuje się, a kroki nie wywołują psiej wściekłości, sprawa staje się jaśniejsza. - Za kolesia szukającego problemów - mruczę nieco stonowana, zdezorientowana tym całym spotkaniem. Nie wiem co o nim myśleć, za kogo brać go tak naprawdę. - Szczeniackie? Czyli nawet pasuje - prycham rozeźlona tym, że dalej nie wiem o co chodzi. No właśnie, po co ktoś miałby wycinać mi taki numer zamiast po prostu mnie nastraszyć albo zabić? To byłoby dużo logiczniejsze i bardziej adekwatne niż po prostu szczekające obuwie. Co za bzdura, co za dziecinada. Z drugiej strony - po co Steffen miałby najpierw zaklinać przedmiot, żeby chwilę później zdjąć z nich czar? Musiałby chcieć zdobyć moje zaufanie lub przychylność, ale nie ma ku temu żadnych powodów. W końcu nie jestem nikim ważnym ani interesującym.
W pewnym momencie mroźne powietrze przecina szczery, rozbawiony śmiech. - Raczysz żartować. Prościej byłoby wymyślić, komu nie podpadłam, bo chyba nie znalazłaby się taka osoba - stwierdzam poważnie, pomimo dość głośnego rozbawienia. Pogłębiającego się wraz z kolejną sugestią. - Nie bądź idiotą, Cattermole, podobać się komuś, co za bzdura. - Ocieram kąciki oczu, po których widać moją nagłą wesołość spowodowaną przekomicznymi wymysłami mężczyzny. To jest tak głupie, że aż zabawne. Ja, podobać się komuś… o Merlinie, co za komizm! - Co? Wolniej - odzywam się w trakcie długiego monologu, z którego wypływa tyle informacji, że z trudem nadążam za nimi z myśleniem. Godryku, dlaczego ludzie tak paplają? - Czekaj, śledziłeś mnie? - zadaję pierwsze pytanie, rozbawienie mija. - Co jest niepokojącego w staniu na moście? - Nie rozumiem tego równie mocno, co czyjekolwiek zmartwienia moją osobą. Za to celowo ignoruję ostatnie pytanie, bo co to w ogóle za odwracanie mojej uwagi? Przecież wie, że nienawidzę tych pieprzonych pogawędek o niczym. Nie wezmę w nich udziału, mowy nie ma.


play with the cat

g e t s c r a t c h e d


Dahlia Meadowes
Dahlia Meadowes
Zawód : kurs wiedźmiej straży, chyba teraz wstrzymany
Wiek : 22
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
myśli moje obłąkane burzą
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7585-dahlia-meadowes https://www.morsmordre.net/t7653-serein https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f140-fleet-street-93-6 https://www.morsmordre.net/t7655-skrytka-nr-1841 https://www.morsmordre.net/t7654-dahlia-meadowes
Re: Most w Richmond [odnośnik]08.11.19 22:16
Steffen wiedział, że Dahlia jest zamknięta w sobie i...cóż, nieco ekscentryczna. Zwykle czuł, że rozmawiała z nim z pewnej łaski (dlatego nie miał śmiałości zaprosić jej na piwo w normalny sposób, dopiero odczarowanie jej butów dodało mu animuszu) i nie sądził, aby zaprzątała sobie myśli układaniem jego charakterystyki. Ze zdumieniem przyjąłby fakt, że na zmianę uważała go za mordercę do wynajęcia i rozgotowaną kluskę. Prawdę mówiąc, nie wiedziałby, która alternatywa jest gorsza. Może kobiety wolą płatnych zabójców od klusek?
-Nie? - upewnił się, z lekkim rozczarowaniem. Jak to, nie potrzebowała pomocy? Niczyjej i tak wcale? Kto odczarowałby jej buty, gdyby nie on?
No, pewnie odczarowałaby je sama, była przecież zdolna. Ale przecież miło mieć kolegów, gotowych do koleżeńskich przysług.
-Słuchaj, ja... - podrapał się po głowie, zastanawiając się, jak to powiedzieć bez urażenia kobiecej dumy. A raczej, Dahliowej dumy. Ta dziewczyna wymykała się wszystkim schematom, a jej gniewne minki bywały intensywniejsze niż u innych kobiet. -... ja też byłem na twoim miejscu, w sensie byłem nowy w Ministerstwie. I mi też płatali psikusy i odnosili się do mnie z wyższością, i domyślam się, że ładnym - ocholeranazwałDahlięładną? Zarumienił się gwałtownie, ale mrok na moście skrył jego tajemnicę, chyba. -kobietom jest jeszcze trudniej. A potem zobaczyłem jak wychodzisz z Ministerstwa wzburzona, no i wiesz, jak chcesz pogadać, to jestem tutaj. Po paru miesiącach ludziom nudzi się to, że jesteś nowa i robi się łatwiej. Ja od pół roku nie muszę już robić kawy szefowi naszego działu, wiesz? - pochwalił się pokrzepiającą nowością.
Teraz szef działu uznał, że kofeina szkodzi, więc Steff robił mu zieloną herbatę.
Uniósł lekko brwi, bo najwyraźniej rozbawił Dahlię, choć wcale tego nie planował. Ta dziewczyna była naprawdę nieprzewidywalna.
-Oooch, przecież... - przecież wydawało mu się, że Elphie z ich domu kochał się w niej w szkole! Miał ochoczo podzielić się tą wiadomością, ale nagły przejaw męskiej solidarności kazał mu zamknąć mordę. -Przecież faktycznie masz rację, ja na przykład myślałem, że podobam się takiej jednej dziewczynie, a ona zaręczyła się z innym. - szybko zmienił temat na słowotok o własnym życiu, aby odgonić chęć wypaplania cudzych sekretów. Wdech-wydech. Uśmiechnął się do Dahlii, trochę bez przekonania, bo wspomnienie Isabelli-wkrótce-Rosier niepotrzebnie zagościło w jego złamanym sercu. Teraz naprawdę potrzebował piwa.
-No tak, nie tylko ważniaki z Wiedźmiej Straży umieją śledzić ludzi. - wzruszył ramionami z nieco zadufaną miną. Śledził, a tak! To, że zorientowała się tak późno, miło łechtało jego dumę. -A z mostów zawsze rzucają się bohaterowie romansów, no i tak mi się skojarzyło. Dopiero potem usłyszałem, że szczekają ci buty. - wzruszył ramionami, prostolinijnie wyjaśniając swoje rozumowanie.
-To jak, chcesz się teleportować do jakiegoś normalnego pubu? Stawiam! - zaoferował, bo chociaż nie stać go było na prezenty dla szlachcianek, to mógł chociaż postawić piwo koleżance ze szkoły.


intellectual, journalist
little spy

Steffen Cattermole
Steffen Cattermole
Zawód : młodszy specjalista od klątw i zabezpieczeń w Gringottcie, po godzinach reporter dla "Czarownicy"
Wiek : 23
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Żonaty
I like to go to places uninvited
OPCM : 30 +7
UROKI : 5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 35 +4
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 16
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7358-steffen-cattermole https://www.morsmordre.net/t7438-szczury-nie-potrzebuja-sow#203253 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f127-dolina-godryka-szczurza-jama https://www.morsmordre.net/t7471-skrytka-bankowa-nr-1777#204954 https://www.morsmordre.net/t7439-steffen-cattermole?highlight=steffen
Re: Most w Richmond [odnośnik]28.03.20 17:36
Nie powinien brać tego do siebie. To nie tak, że jest wyjątkowy i tylko dla niego jestem niemiła. Wręcz przeciwnie - Steffen jest jedną z tych nielicznych osób, dla których nie jestem aż tak chamska. Powinien więc być zadowolony, że nie miotam w niego ani zaklęciami, ani mięsem. Cholera, czy właśnie nie potwierdzam, że jednak jest w pewien sposób unikatowy? Ja pierdolę, muszę jeszcze bardziej uważać na swoje kontakty z innymi ludźmi. Wzbudzać więcej nienawiści, ohydy, brutalności. Wtedy dadzą mi wszyscy święty spokój, przestaną się wtrącać i przymilać, kiedy zdecydowanie nie powinni. W ogóle dlaczego to sobie robią zamiast zająć się kimś, kto chce być ich przydupasem? Słuchać o ich pieprzonych rozterkach, klepać po plecach, kiedy lamentują, gadać z nimi o bzdurach niemających żadnego sensu; od tego są tak zwani przyjaciele. Nie mam żadnego, bo nie czuję ekshibicjonistycznej potrzeby uzewnętrzniania się. Nie płaczę nikomu w rękaw, nie zagaduję na temat pogody, bo czuję się samotna. Nie miewam problemów, a jeśli jakieś się pojawiają, rozwiązuję je na własną rękę. Dzięki temu nie muszę być uzależniona od innych; najlepiej jest liczyć na siebie, każda inna jednostka cię zawiedzie. Prędzej czy później. Po co potem wygrzebywać się z bagna zdrady jak można uniknąć tarapatów od samego początku? Cóż, tak myślą tylko ludzie inteligentni, cała reszta poddaje się emocjom oraz naiwności.
On należy do tej drugiej grupy, jestem tego pewna. Widać to po tym, jak nie pojmuje, że ktoś może nie potrzebować pomocy. - Nie - potwierdzam poprzednie słowa, twardo i zdecydowanie. Nie potrzebuję żadnego ramienia do wsparcia ani cudzej chusteczki do wytarcia łez. Od dawna nie płakałam, strata czasu. Tylko słabi ludzie potrzebują cudzej siły. Ci potężni odnajdują moc w samych sobie. Czy raczej tak ja postrzegam ten popierdolony świat. Może kiedyś zrozumiem, że to prowadzi donikąd. Może kiedyś znajdę kogoś, kto odmieni moją perspektywę rozumienia.
Obstawiam jednak, że ten dzień nigdy nie nadejdzie.
Brwi wędrują jeszcze wyżej, jakby miały za moment wyskoczyć. Czasem wydaje mi się, że już nic mnie nie zadziwi, ale wtedy wystarczy taki oto tutaj jakże poważny łamacz klątw, żeby zaskoczenie wdarło się do umysłu. - Hola, powstrzymaj rumaka kowboju. Nie jestem wcale taka nowa i nikt mnie nie gnębi. Wymyśliłeś tę historię na poczekaniu? - Cóż, nie byłby pierwszym z nas dwojga, który wkręca sobie jakiś kompletnie odjechany scenariusz. Dlatego nie rzucę w niego pierwsza kamieniem. Za to udam, że jestem niewinną, a jakże. - Chyba, że… naprawdę coś wiesz na ten temat - podkreślam sugestywnie. Marszczę podejrzliwie czoło oraz brwi, przynajmniej do momentu, gdy z ust wydobywa się pogardliwe prychnięcie. Pewnie myśli, że nie usłyszałam, ale tak, dotarło do mnie, co powiedział. - Jestem czarna, nie ładna, głupku - prostuję idiotyczny komentarz padający od mężczyzny. Zaczyna mi się wydawać, że jego niewiedza jest nieograniczona. Jednak nie mówię o tym ze złością, już jakiś czas temu pogodziłam się z tym, że wyglądam jak wyglądam. To inni niech pocałują mnie w dupę, jeśli im to nie pasuje. Mam gdzieś ich opinię - czy raczej skrzętnie to sobie wmawiam. - Brawo, niedługo wręczą ci order Merlina za zasługi - mruczę ironicznie, nie omieszkując wywrócić przy tym oczami.
Męczy mnie ta rozmowa. Czego oczekujesz, koleś? Współczucia? Nie znajdziesz go tutaj. Milczę więc, nie zamierzając nawet zagłębiać się w temat zaręczy jakiejś lafiryndy z innym typkiem. To, co miałabym do powiedzenia, na pewno nie spodobałoby się mojemu rozmówcy. Na pewno broniłby jej jak lew ignorując wszelkie sensowne argumenty. Zakochanie robiło z ludzi jeszcze większych idiotów niż byli nimi na co dzień. Jałowa kłótnia. - Nie, ale robią to najlepiej - komentuję równie neutralnie, także wprawiając ramiona w ruch. O kurwa, czyżbym pochwaliła swoje biuro, którego tak nienawidzę, ze wzajemnością naturalnie? Te zaklęte buty chyba zaraziły mnie jakąś trucizną, czuję to. Alkohol chyba ją ze mnie wypędzi, co? Jednak w celu uniknięcia przesadnego entuzjazmu udaję, że się zastanawiam bardzo intensywnie nad tą propozycją. - Skoro stawiasz to chodźmy - odzywam się wreszcie zblazowanym głosem, jakby było mi wszystko jedno. Z tego tytułu zapominam nawet o zbesztaniu Cattermole’a za porównywanie mnie do bohatera romansu; zresztą, niektóre głupoty warto zbyć milczeniem, bo i tak nie zbawię świata. - Opowiesz mi coś więcej o swoich technikach śledczych. - To nie prośba, to żądanie. Przecież nie będę rozprawiać podczas spotkania o jego złamanym serduszku różowego pufka, fuj.


play with the cat

g e t s c r a t c h e d


Dahlia Meadowes
Dahlia Meadowes
Zawód : kurs wiedźmiej straży, chyba teraz wstrzymany
Wiek : 22
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
myśli moje obłąkane burzą
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7585-dahlia-meadowes https://www.morsmordre.net/t7653-serein https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f140-fleet-street-93-6 https://www.morsmordre.net/t7655-skrytka-nr-1841 https://www.morsmordre.net/t7654-dahlia-meadowes
Re: Most w Richmond [odnośnik]30.03.20 2:11
Ekstrawertyczna, choć nieśmiała dusza Steffka, nie pojmowała w pełni rezerwy Dahlii. No bo, jak można nie potrzebować innych osób? Idealistyczny Cattermole nie brał rezerwy Meadowes za cyniczną niezależność, a jedynie za represję własnych uczuć na rzecz woli przetrwania, czy czegoś. Może dlatego w głębi duszy uważał, że dziewczynę cieszy jego towarzystwo i że potrzebuje czasem wypłakać się komuś na ramieniu (choć do tego może odpowiedniejszy byłby... nieważne! Steff umiał dochowywać cudzych sekretów, wbrew pozorom, choć cielęce oczy pewnego Gryfona nie były chyba tajemnicą), jak każda inna osoba.
Zarazem nie był znowu takim naiwnym idiotą i wiedział co nieco o gnębieniu ludzi w Ministerstwie - przynajmniej na własnej skórze! Odkąd stracił ochronny parasol swojego mentora (i samego mentora, w pożarze), zrozumiał z jaką pogardą potrafią starsi łamacze klątw odnosić się do tych młodszych i wnioskował, że w wiedźmiej straży wcale nie jest lepiej.
-Dla starszych zawsze będziesz "nowa", nie oszukujmy się, oboje mamy dwadzieścia jeden lat. Nie wiem ile musimy mieć, by te gumochłony w Ministerstwie podchodziły do nas z szacunkiem! - wzruszył ramionami, marszcząc lekko brwi, bo nagle zapaliły go kwestie sprawiedliwości społecznej. -Wydaje ci się, że komuś podpadłaś, ale cokolwiek byś nie zrobiła to byś podpadła, nie ze względu na czyny, ale na wiek! Niektórzy nie lubią świeżej krwi i już. - nakreślił jakże motywacyjnie, bo naprawdę nie wierzył, by Dahlia była zdolna do jakiejś większej złośliwości. Była... specyficzna, ale to przecież nic złego, nie? A głupkiem nazywała go na pewno w jakimś specyficznym porywie zażyłości.
Jej mina na wspomnienie problemów sercowych nie zwiastowała niczego dobrego, więc Steffen szybko umknął wzrokiem i urwał temat. I on chciał zresztą dzisiaj napić się spokojnie piwa i wesoło spędzić czas z miłą znajomą (sic!) a nie roztrząsać cierpień młodego Steffena, bo to mógł robić w samotności. Z lekkim przygnębieniem już zaczął się nastawiać, że czeka go jednak samotny wieczór, bo Dahlia wcale nie wyglądała na przekonaną do wyjścia do pubu, aż...
-O, no to super! Teleportujmy się do Bagginsa! - zaproponował, bo chodzenie do promugolskich pubów nie było jeszcze żadnym przestępstwem, a Dahlia przekona się o profilu lokalu dopiero na miejscu. Nie wiedział czy te techniki śledcze to ironia czy nie, ale coś tam jej zmyśli, bo o animagii nie miał zamiaru nikomu opowiadać. Nawet jej.

/zt x 2 shame


intellectual, journalist
little spy

Steffen Cattermole
Steffen Cattermole
Zawód : młodszy specjalista od klątw i zabezpieczeń w Gringottcie, po godzinach reporter dla "Czarownicy"
Wiek : 23
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Żonaty
I like to go to places uninvited
OPCM : 30 +7
UROKI : 5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 35 +4
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 16
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7358-steffen-cattermole https://www.morsmordre.net/t7438-szczury-nie-potrzebuja-sow#203253 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f127-dolina-godryka-szczurza-jama https://www.morsmordre.net/t7471-skrytka-bankowa-nr-1777#204954 https://www.morsmordre.net/t7439-steffen-cattermole?highlight=steffen
Re: Most w Richmond [odnośnik]29.06.20 11:28
15 czerwca
Z każdym kolejnym dniem przemieszczania się pomiędzy granicami Londynu nabierała przekonania, że wojna obejmowała już nie tylko ścisłe centrum a całą stolicę, wzdłuż i wszerz, i pozostawało kwestią czasu, gdy rozniesie się na przylegające miejscowości. A może się myliła i zbytnio ulegała teoriom spiskowym krążącym po porcie? Bijąc się z myślami, czarownica pokonała dość nieobecnie odcinek od granicy, aż w końcu zboczyła z drogi, docierając na przedmieścia.
Było dość późno, szarawo i przede wszystkim podejrzanie zimno jak na czerwiec, kiedy kręcąc się wzdłuż ulicy pomiędzy ruinami czegoś, co jeszcze przed paroma dniami było domem, starała się odszukać prowadzącej w umówione miejsce dróżki a to, jak się okazywało, nie było proste w zastałym krajobrazie nędzy i rozpaczy. Wreszcie jednak, dotarła na stary, niewzbudzający zaufania most z niezadowoleniem zauważając, że była pierwsza. Nie wiedziała, która była godzina i jak długo już czekała na Ramseya w miejscu, w którym już chyba tylko diabeł mówił dobranoc, ale myśl, że być może znalazła się nie tu, gdzie powinna, wyjątkowo ją zaniepokoiła. Wprawdzie posiadała orientację w terenie, choć ta zdołała ją zawieść kilkukrotnie, udowadniając, że lata na wodzie, niż w terenie, działały tym razem na jej niekorzyść. W normalnej sytuacji by po prostu się teleportowała z powrotem do domu, ale do normalności było im w ostatnich miesiącach zdecydowanie nie po drodze. Znużona oparła się o barierkę i skierowała wzrok w dół, na płynącą pod spodem rzekę jakby z nadzieją, że dostrzeże przynajmniej w ciemnej otchłani coś godnego uwagi. Może mieniące się w resztkach światła kawałeczki nie były zwykłymi kamieniami a czymś drogocennym? Anglia pozostawała wciąż nieodkryta pod względem dobrodziejstw, na których zarabiała a wycieczka z Yaną sprzed dwóch miesięcy była tego najlepszym przykładem; nie musiała nigdzie wyjeżdżać by odnaleźć pokaźnej wielkości bursztyny – wystarczyło znaleźć odpowiednie wybrzeże i porę, żeby znaleźć się tam przed innymi.
Krótka obserwacja wody jednak nie spowodowała, że utraciła wymaganą czujność; zorientowała się, że Mulciber wreszcie dotarł na spotkanie i najpewniej stał gdzieś za nią. Zdradził go wiatr, z którego podmuchem poczuła mocną, wybijającą się cedrową nutę. Nie zdziwiłaby się, gdyby sprezentowaną przez jej siostrę.
Planujesz mnie zepchnąć? – odezwała się, lecz nie odwróciła ku niemu.


My blood is a flood of rubies, precious stones
it keeps my veins hot, the fire
found a home in me


Francesca Borgia
Francesca Borgia
Zawód : handlarz, jubiler
Wiek : 27 lat
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
I was born to run
I don't belong to anyone
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7918-francesca-federica-borgia#227478 https://www.morsmordre.net/t7977-desiderio#228059 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f107-aldermanbury-12-14 https://www.morsmordre.net/t7979-skrytka-bankowa-nr-1881#228094 https://www.morsmordre.net/t7978-f-f-borgia#228091
Re: Most w Richmond [odnośnik]29.06.20 19:05
Wielu czarodziejów nie poznawało dziś Londynu. Widziało w nim cień tego, co prezentował sobą jakiś czas temu. Mówiono, że miasto obumarło. Zniknęło z niego życie, wkroczyła na ulice śmierć, krew spływała brukiem, nie trudno było się potknąć o czyjąś głową, póki odpowiednie służby nie posprzątały ciał, po które nikt z bliskich nie wracał. Nigdy nie był specjalnym estetą, nie zastanawiał się nad tym, czy stolica była pięknym miastem. Nie doceniał jej walorów skąpanej w popołudniowym słońcu i nie narzekał, kiedy aleje całkowicie opustoszały. Dostrzegał w tym jednak sporą wygodę, ale przede wszystkim konieczność. Jeśli dziś Londyn był szary i ponury, było to wynikiem zmian, jakie musiały nastąpić w ich świecie, żeby czarodzieje mogli kroczyć ulicami miasta z dumnie uniesioną głową,, nie wstydząc się tego kim są, nie ukrywając swojego magicznego pochodzenia. To oni wiedli prym, to oni byli elitą. Płynęła w nich magia i czyniła ich wyjątkowymi. Jeśli więc krew na podeszwie komukolwiek przeszkadzała, musiał zrozumieć, że musieli się ubrudzić, by w końcu móc odetchnąć pełną piersią i nauczyć się dziś żyć w prawdziwej czystości. To oni pozbywali się brudu, szlamu, to oni tępili robactwo, wyganiali z miasta szczury, które nie miały prawa by tu żyć. I taki obrazek go cieszył, napawał dumą. Był zadowolony z kierunku, w jakim wszyscy szli. Czarny Pan spełniał złożone im obietnice powoli. Wszyscy razem dążyli do świata, o którym marzyli.
Na spotkanie z Borgią nie udał się jednak piechotą, podziwiając ostatnio szczególnie zadowalające widoki. Richmond było kawałek drogi z Pokątnej, nie nadwyrężając więc nóg wykorzystał czarnomagiczną umiejętność przemiany w kłąb czarnej mgły. Zjawił się za nią, bezszelestnie, krótką chwilę podziwiając jej zgrabną, kobiecą sylwetkę z tyłu. Wiatr zawiał zza pleców, poczuł świeżość lasu, wilgoć wody. Wtedy też się odezwała, jedynie udowadniając jak czujna była. Sięgnął do kieszeni po cytrynowe landrynki, nie spiesząc się zanadto ani z podejściem do niej ani z odpowiedzeniem na pytanie. Cisza otoczyła ich kiedy wiatr ucichł; pozostał jedynie szum wody pod nimi. Wtedy ruszył w jej stronę, przystając tuż obok, ramię w ramię. Spoglądając w tym samym kierunku, co ona.
— Wierzysz, że gdybym planował cię zepchnąć, stałbym za twoimi plecami w nadziei, że nie dostrzeżesz mojej obecności? — spytał drwiąco i uśmiechnął się. Zmarszczył brwi, nie rozumiejąc, na co się tak patrzyła. — Wypatrujesz nagich mugoli czających się gdzieś w krzakach?— Próbował ich też dojrzeć, ale nic z tego. — Nie spodziewałem się, że są aż tak wstydliwi. Wydają się raczej rozpustni— dodał z pełnym przekonaniem.



pan unosi brew, pan apetyt ma
na krew
Ramsey Mulciber
Ramsey Mulciber
Zawód : Niewymowny, namiestnik Warwickshire
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Żonaty
My name is Death
and the end is here
OPCM : 40
UROKI : 20 +5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 60 +7
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 5 +3
Genetyka : Jasnowidz
Most w Richmond - Page 2 966c10c89e0184b0eef076dce7f1f36cfb5daf71
Śmierciożercy
Śmierciożercy
https://www.morsmordre.net/t2225-ramsey-mulciber https://www.morsmordre.net/t2290-ursus#34823 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f440-warwickshire-warwick-niedzwiedzia-jama https://www.morsmordre.net/t2922-skrytka-bankowa-nr-624#47539 https://www.morsmordre.net/t2326-ramsey-mulciber
Re: Most w Richmond [odnośnik]29.06.20 20:03
Wzruszyła ramionami. Skądże mogła wiedzieć, jaka fantazja tym razem zaprzątnęła jego głowę? Te, nie tylko w tym przypadku, były polem tak szerokim i niezbadanym, że nie zdziwiłaby się już niczym, a ostatnie miesiące tylko utwierdzały Włoszkę w przekonaniu, że męska strona bywała równie nielogiczna w swoich działaniach, co damska. Oczywiście jednak zdawała sobie sprawę z tego, że gdyby rzeczywiście chciał ją zabić, to wybrałby mniej prymitywny i głupi sposób. Zresztą, nie była przekonana co do tego, czy rzeka faktycznie była płytka i nadałaby się na podobną zabawę.
Uroczy jak zwykle – podsumowała i uśmiechnęła zdawkowo, a po tym wreszcie rozprostowała plecy, z ulgą witając ciche strzyknięcie kości. – Mówisz? – rozglądnęła się wokół – wielka szkoda, myślałam, że któryś poczuje w sobie odrobinę heroizmu i się pokaże jeszcze za życia – zdziwiłaby się, gdyby spotkała na swojej drodze mugola; zdziwiłaby się jeszcze bardziej, gdyby ci wciąż zamieszkiwali tę okolicę wiedząc, co działo się wcale nie tak daleko od nich. Przecież nie mogli być aż tak głupi i niezaradni.
Zastanawiałam się, czy w tej rzece znalazłoby się coś wartościowego; Anglia ostatnio mnie zaskoczyła swoim wachlarzem kamieni. Chodzą pogłoski, że w Kornwalii można znaleźć złoto. Co prawda bardzo rzadko i z dozą ogromnego szczęścia... dla odmiany w Szkocji prościej znaleźć łupki krystaliczne, czy bursztyny, więc kto wie, może u wybrzeży tej rzeki znalazłabym krwawnik? – westchnęła rozmarzona; najlepszymi kamieniami były te, za które nie musiała płacić, ale w pozostałych przypadkach zazwyczaj zwracał się koszt z nawiązką i nie mogła na to narzekać. Nawet teraz, kiedy sprzedaż kamieni i biżuterii wzrosła, stając się głównym źródłem utrzymania. Z niewyjaśnionych powodów coraz częściej poszukiwano specjalisty obracającego się pośród minerałów, wcale nie mniej proszono o dostarczenie pyłu, który miał zostać świstoklikiem. – Prawda jest taka, że nie doceniamy tego, co mamy pod nosem, ale wolę to, niż konkurencję albo amatorów, którzy podkopują wiarygodność handlarzy – wprawdzie pozbyłaby się konkurencji równie szybko, co by się pojawiła, ale w ostatnim czasie z niezadowoleniem zauważyła, że nieco się rozleniwiła lub wszystkiemu winne były ciągłe zmiany, za którymi powoli już nie nadążała. Wreszcie odwróciła się ku Mulciberowi, opierając się bokiem o zniszczoną czasem barierkę.
Dawno się nie odzywałeś, powinnam spytać o powód? – nie miała pojęcia o jego śpiączce, ani dziecku, które jak na ironię, jakiś czas temu bawiła podczas wizyty u Cassandry. Nie wchodziła jednak z butami w niczyją prywatność, nawet bliskich osób, jeśli nie wyraziły na to ochoty.

[bylobrzydkobedzieladnie]


My blood is a flood of rubies, precious stones
it keeps my veins hot, the fire
found a home in me




Ostatnio zmieniony przez Francesca Borgia dnia 30.06.20 12:50, w całości zmieniany 3 razy
Francesca Borgia
Francesca Borgia
Zawód : handlarz, jubiler
Wiek : 27 lat
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
I was born to run
I don't belong to anyone
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7918-francesca-federica-borgia#227478 https://www.morsmordre.net/t7977-desiderio#228059 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f107-aldermanbury-12-14 https://www.morsmordre.net/t7979-skrytka-bankowa-nr-1881#228094 https://www.morsmordre.net/t7978-f-f-borgia#228091
Re: Most w Richmond [odnośnik]30.06.20 11:49
— Staram się niezmiennie — odparł lekko z uśmiechem na ustach, wpasowując się w przypisany mu komplement bez trudu. Rozejrzał się po okolicy, skupiając wzrok na obu brzegach, ale nie dostrzegł ani ruchu ani tym bardziej żadnej ludzkiej sylwetki. — Znajdujemy się na obrzeżach, mogą się tu czaić z łopatami. Nie boisz się?— zniżył ton do ponurego szeptu, w którym rozbrzmiała cicha groźba. Obrócił się bokiem, opierając łokciem o barierkę i spojrzał na nią z nonszalancją. — Samotna kobieta, na moście, z dala od Londynu. Zapobiegawczo mogliby spalić cię na stosie — mruknął ze smutkiem, ogniskując spojrzenie na jej oczach. Historię prześladowań czarownic znał, a zgłębił ją bardzo wnikliwie, kiedy poszukiwał informacji o obskurusach tworzących się wtedy na potęgę. Nie trudno mu było wyobrazić sobie pogrążonych w chaosie mugoli, którzy stanęli w obliczu wyzwania większego niż kiedykolwiek dotąd. Czarodzieje i czarownice opanowali Londyn, przepędzili ich z domów, wielu wymordowali. Jakże zabawna była to wizja. I jakże wielka ironia losu, teraz to właśnie oni, mugole, byli obiektami prześladowań. Dostawali to, na co zasłużyli już wieki temu.
— Złoto? — zdziwił się i zajął na moment landrynką w ustach, słuchając jej uważnie. — Anomalie miały coś z tym wspólnego?— zagadnął, unosząc brew. Nieszczególnie znał się na kamieniach, interesowały ko tylko konkretne. — Potrzebny mi pył księżycowy, ewentualnie sproszkowany meteoryt— do stworzenia świstoklików. Wierzył, że jeśli obraca się wśród kamieni i te ingrediencje będą dla niej nietrudne do zdobycia. Wywodziła się z kupieckiej rodziny, handel miała we krwi, posiadała znajomości zarówno w porcie, jak i w środku Anglii. Nie sądził, aby zadała sobie specjalny trud tym zleceniem.
Kiedy obróciła się bokiem, stając vis a vis niego, spoważniał nieco, wciąż jej się przyglądając. Nie przypominała swojej siostry, jej uroda była mniej oczywista, lecz wciąż pozostawała bardziej egzotyczna, gorącokrwista.
— Możesz to zdobyć dla mnie?— spytał, konkretyzując swe oczekiwania. Nie czekał jednak na potwierdzenie, z kieszeni wyciągnął mieszek monet, który jej wręczył. Nie zakładał, że mogła go zawieść, nie obawiał się więc przekazać jej wynagrodzenie w formie przedpłaty.



pan unosi brew, pan apetyt ma
na krew
Ramsey Mulciber
Ramsey Mulciber
Zawód : Niewymowny, namiestnik Warwickshire
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Żonaty
My name is Death
and the end is here
OPCM : 40
UROKI : 20 +5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 60 +7
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 5 +3
Genetyka : Jasnowidz
Most w Richmond - Page 2 966c10c89e0184b0eef076dce7f1f36cfb5daf71
Śmierciożercy
Śmierciożercy
https://www.morsmordre.net/t2225-ramsey-mulciber https://www.morsmordre.net/t2290-ursus#34823 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f440-warwickshire-warwick-niedzwiedzia-jama https://www.morsmordre.net/t2922-skrytka-bankowa-nr-624#47539 https://www.morsmordre.net/t2326-ramsey-mulciber
Re: Most w Richmond [odnośnik]30.06.20 12:49
Przetrwałam walkę z żywiołem na otwartych wodach, na który nie działają żadne zaklęcia, Ramsey, i kontrole w porcie prowadzone przez idiotów – odparła z powagą i westchnęła, zastanawiając się przez krótki moment nad jego słowami. Od kiedy została zmuszona do przemieszczania się z centrum do granicy, by po jej przekroczeniu teleportować się do Cromer, zauważyła, że stała się o wiele bardziej uważna, koncentrując się nawet na najmniejszym szmerze napotkanym na swojej drodze. Wielokrotnie jednak zastanawiała się, co by zrobiła, gdyby niemagiczny spróbował ją zaatakować; ze względów oczywistych aportacja nie wchodziła w grę, za to umiejętność rzucania zaklęć transmutacyjnych była przydatna nie tylko przy pracy z kamieniami i posiadała szereg wykwintnych możliwości, które zaczynała doceniać. – Zaklęcie kameleona potrafi zdziałać cuda, tak jak umiejętność przemiany człowieka w królika... wtedy wzbogaciłabym się na króliczych łapkach – skwitowała, wzruszając ramionami. W każdej sytuacji dostrzegała możliwość zarobku, a kto wie, może pozostałości przekazałaby na ingrediencje?
Nagłe ożywienie się Mulcibera w ogóle jej nie zaskoczyło, zareagowała bowiem podobnie, gdy usłyszała tę rewelację już jakiś czas temu i równie mocno w nią nie dowierzała. Powątpiewała co prawda w to, że anomalie miały tu znaczenie, znacznie bardziej skłaniając się ku teorii o przebiegłych szlamach skutecznie ukrywających i utrudniających innym poszukiwania. Nie było nowością, że ich ingerencja w naturę przynosiła niedobre skutki, jak choćby to, że już w ubiegłym wieku wyczerpali naturalne złoża surowców we wschodniej części własnego kraju – podczas nauki, podróży i spotkań Włoszka napotkała na wiele interesujących informacji, jak i wielu mądrych ludzi, od których czerpała wiedzę.
Tego jeszcze nie wiem, ale zamierzam się dowiedzieć – poza tym wiedziała o innych kamieniach, które prawdopodobnie mogła znaleźć w niedalekiej okolicy od Anglii, jednak porzuciła tę rozmowę, kiedy wkroczyli w interesy. – Zdajesz sobie sprawę z tego, że to nie będzie proste zadanie? Od początku kwietnia coraz ciężej zdobyć te materiały – ograniczenia ministerstwa wbrew pozorom napędzały rynek, który wcześniej traktowany po macoszemu, nagle stał się niezwykle pożądanym, a przy okazji wymuszał na niej skontaktowanie się z osobami, z którymi wolała nie mieć zbyt wiele wspólnego i tą wątpliwą przyjemność odsuwała w czasie najdłużej jak mogła. – Zrobię to, pod pewnym warunkiem – przejęła sakiewkę, obracając ją ostrożnie w szczupłej dłoni – z dodatkowej porcji powstanie jeden świstoklik na mój użytek – nie przypominała siostry i choć myślały podobnie do siebie, to młodsza wyrażała swoje myśli w sposób bezpośredni. Nie lubiła tracenia czasu i obracania się wokół tematu; dokładnie tak, jak w negocjacjach z kupcami.


My blood is a flood of rubies, precious stones
it keeps my veins hot, the fire
found a home in me


Francesca Borgia
Francesca Borgia
Zawód : handlarz, jubiler
Wiek : 27 lat
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
I was born to run
I don't belong to anyone
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7918-francesca-federica-borgia#227478 https://www.morsmordre.net/t7977-desiderio#228059 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f107-aldermanbury-12-14 https://www.morsmordre.net/t7979-skrytka-bankowa-nr-1881#228094 https://www.morsmordre.net/t7978-f-f-borgia#228091
Re: Most w Richmond [odnośnik]05.07.20 0:53
— Nie ma nic straszniejszego od roznegliżowanych mugoli z widłami — mruknął z całkowitą powagą, posyłając jej przeciągłe spojrzenie. Surowy wyraz twarzy utrzymywał się dłuższą chwilę, aż w końcu pozwolił, by zaburzył go uśmiech. Niemalże beztroski, szczerze rozbawiony. Spojrzał na wodę, która płynęła powoli, tylko gdzieniegdzie, w miejscach, gdzie wystawały kamienie ponad jej poziom, kotłowała się. Świat bez szlam był lepszy, ten problem powinien zniknąć z całej Anglii, Londyn był dopiero początkiem. — Ktoś chyba kiedyś zmienił mnie w królika — mruknął pod nosem, próbując przypomnieć sobie kto to był. Pamiętał, że zrobiła to kobieta, potrafił przywołać ze wspomnień jej twarz, posturę, ale za nic nie pamiętał imienia. Widocznie nie było szczególnie ważne, znane. — Nie polecam. Królicze futro jest w cenie. Nadaje się do obszycia kołnierza.— Znał jedną krawcową, która uszyłaby Borgii odpowiednio eleganckie i szykowne odzienie wierzchnie z królikiem w roli głównej, ale Francescę interesowało głównie złoto — może słusznie.
Z nieba posypały się magiczne kryształy o wyjątkowych właściwościach, stąd jego myśli od razu pomknęły ku podobnym magicznym zjawiskom. Nie zdziwiłby się, gdyby dotychczasowe złoża zwiększyły się lub wręcz przeciwnie, w zaskakujący sposób zniknęły, by pojawić się gdzieś indziej.
Pokiwał głową i obrócił się przodem do barierki, opierając na niej przedramiona. Wychył się nieznacznie, spoglądając w dół. Od tego miejsca dzieliło go kilka metrów do tafli wody.
— Nie udawaj, że wolisz proste zadania od ciekawych i wymagających wyzwań — mruknął, przewracając oczami. Landrynka rozpuściła się już całkiem w jego ustach, cmoknął jeszcze i oblizał wargi. Gdyby to było łatwe, poświęciłby parę chwil, by bez angażowania w to innych zająć się swoimi potrzebami. Ale miała rację, od niedawna trudniej było o podobne ingrediencje, musiał więc skorzystać z możliwości posiadanych kontaktów. Borgia obracająca się w porcie i wśród kupców wydawała się być do tego odpowiednią osobą. — Gdybyś natrafiła na trudności od strony prawa — ministerstwa, urzędników, służby podległe Malfoyowi.— powołaj się na mnie. Powiedz, że dostałaś to zlecenie od Śmierciożercy.— To powinno rozwiązać nieco problemów. Może nawet wiele ułatwi. Mieli ministerstwo w garści, nie powinni utrudniać tym, którzy wspomagali słuszną sprawę. Ingrediencje temu właśnie służyły.
Spojrzał na nią uważnie, a po jego żywych ekspresjach nie było śladu. Jego twarz zrobiła się nieskazitelna, pozbawiona zarówno zmarszczek, jak i emocji. Jasne oczy wpatrywały się w nią przez chwilę.
— Potrafisz go aktywować?



pan unosi brew, pan apetyt ma
na krew
Ramsey Mulciber
Ramsey Mulciber
Zawód : Niewymowny, namiestnik Warwickshire
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Żonaty
My name is Death
and the end is here
OPCM : 40
UROKI : 20 +5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 60 +7
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 5 +3
Genetyka : Jasnowidz
Most w Richmond - Page 2 966c10c89e0184b0eef076dce7f1f36cfb5daf71
Śmierciożercy
Śmierciożercy
https://www.morsmordre.net/t2225-ramsey-mulciber https://www.morsmordre.net/t2290-ursus#34823 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f440-warwickshire-warwick-niedzwiedzia-jama https://www.morsmordre.net/t2922-skrytka-bankowa-nr-624#47539 https://www.morsmordre.net/t2326-ramsey-mulciber
Re: Most w Richmond [odnośnik]08.07.20 23:43
Uśmiechnęła się niby dobrotliwie, jednak w jej oczach zagościł chytry błysk, w głowie zaś pomysł, który w pierwszej myśli nie posiadał zbyt wielu minusów.
W cenie powiadasz... – powtórzyła, milknąc w zamyśleniu. – Może tropienie mugoli, przemienianie ich w króliki a potem obdzieranie z futra okaże się sukcesem? W końcu, nawet szlama może się na coś przydać – zasugerowała, zapamiętując, by przedstawić swój pomysł odpowiedniej osobie. Kto wie, może futro królika faktycznie miało być kluczem do jeszcze lepszych zarobków i sposobem na przetrwanie w tych dziwnych czasach, w których przyszło im żyć a przy okazji przyczyniłaby się w pewnym stopniu w zaprowadzaniu właściwego ładu, nowego porządku?
Miał rację; nie lubiła prostych zadań i równie niechętnie przyjmowała coś, co nie wymagało wysiłku, chociaż zdarzało się, że łatwizna przyjmowała nieoczekiwany obrót, dając popalić wszystkim wokół. Jednak dla równowagi kiedy skomplikowane transakcje również nie przebiegały po jej myśli, tęskniła za czymś prostym, lecz te dawały zazwyczaj więcej satysfakcji. I adrenaliny, za którą podążała nieustannie od czasu ukończenia szkoły.
Dobrze wiesz, że nigdy nie wykorzystuję znajomości; mam inne metody – jedynie w skrajnych przypadkach, a tych było niezwykle mało odkąd pracowała w zawodzie. I chociaż na tym mogłaby urwać temat, dodała: – w tych czasach nie powołuje się na nikogo – uśmiechnęła się lekko, bo zaledwie jednym kącikiem ust, spod przymrużonych powiek zerkając na swojego towarzysza – nigdy nie wiesz na kogo trafisz; nawet te osoby, które wydawałoby się są po twojej stronie, mogą świetnie udawać... razem z pracownikami ministerstwa – wzruszyła ramionami. Och, jakaż świetna to była przykrywka – z pozoru zły i działający w słusznej sprawie, a pod fasadą kłamstw potajemnie knujący plan zniszczenia zwolenników zmian od środka. Chociaż świat z pozoru należał do mężczyzn, to one, kobiety, posiadły zdolność do patrzenia dalej, dostrzegania skutków i przyczyn, czego wciąż nie doceniano. Dla własnego dobra i bezpieczeństwa wykazywała się ograniczonym zaufaniem nawet wobec człowieka, z którym okazjonalnie dzieliła łóżko, w wątpliwość poddając również własną rodzinę.
To nie problem – odepchnęła się od barierki i wsunąwszy dłonie w kieszenie szaty, zrobiła kilka kroków dla rozruszania zastanych mięśni – moja przyjaciółka jest specjalistką od świstoklików; niestety zamknęła się w swojej pieczarze, gdzieś sześć stóp pod ziemią – aktywacja była odległym problemem, jeśli nie miała żadnej pewności, że jeden ze świstoklików w ogóle trafi do prywatnego użytku. – Zresztą, od czego mam ciebie? – dodała ciszej, z zaczepnym uśmiechem zatrzymując się ramię w ramię z Ramseyem.


My blood is a flood of rubies, precious stones
it keeps my veins hot, the fire
found a home in me


Francesca Borgia
Francesca Borgia
Zawód : handlarz, jubiler
Wiek : 27 lat
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
I was born to run
I don't belong to anyone
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7918-francesca-federica-borgia#227478 https://www.morsmordre.net/t7977-desiderio#228059 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f107-aldermanbury-12-14 https://www.morsmordre.net/t7979-skrytka-bankowa-nr-1881#228094 https://www.morsmordre.net/t7978-f-f-borgia#228091
Re: Most w Richmond [odnośnik]10.07.20 12:23
Zmarszczył brwi, spoglądając na nią. Chwilę nic nie mówił, jakby rzeczywiście rozmyślał nad jej pomysłem.
— O ile królicze futro nim pozostanie — kiepsko znał się na transmutacji, nie lubił tej dziedziny. Chociaż uważał ją za dość przydatną, nigdy nie skupiał się na niej i nie próbował zgłębiać poza Hogwartem. Pozostawała mu jedynie do przygotowywania świstoklików i to tylko tych najprostszych. Wiedział, że chcąc tworzyć lepsze i bardziej niezawodne musiałby skierować swoje myśli na inne tory. To jednak nie było mu szczególnie po drodze.
— Nie interesują mnie twoje metody. Zrób co uważasz za słuszne — Nie od wczoraj trudniła się handlem, miała zapewne swoje własne sposoby na zdobywanie tego, czego potrzebowała. Zachowywała się profesjonalnie, mógł jedynie z aprobatą pokiwać głową.
Uśmiechnął się — jeśli będzie potrzebować pomocy przy świstokliku, mogła się do niego zwrócić.
— Pytam, bo podczas tworzenia muszę wiedzieć, czy musi być aktywowany, czy działać samoczynnie — wyjaśnił. — Jest coś jeszcze— dodał po chwili, kiedy rozejrzał się dookoła.— Potrzebuję filakterium. Nie jest to jednak zwykłe naczynie. Chodzi mi o szczególny artefakt pochodzący z Grecji. Prawdopodobnie można go dostać w rejonie Zatoki Korynckiej. Czarnoksiężnicy nazywają je Sercem Dementora. Jeśli na nie trafisz, musisz zwrócić uwagę na to, czy jest prawdziwe, nie jest transmutowane na jego podobieństwo. To pojemnik kształtem przypominający ludzkie serce, podobnej wielkości, wykonany w całości z berylu. Akwamarynu konkretniej. Wieko zapina złota klamra, drobna. Widnieje na niej napis runiczny. Mówi, że wszelka dusza jest nieśmiertelna. —  Nie wiedział, czy Borgia znała się na runach choć trochę, ale ponieważ nie zamierzał ryzykować, przepisał ciąg znaków z zapisków czarnoksiężnika Valhakisa, w którym artefakt był opisywany i podał jej. Starał się uczynić to jak najdokładniej, nie znając runicznego pisma trudno mu było o inną dbałość przekazu.— Wewnątrz naczynia, nie widać nic, ale jeśli wypełnisz je ludzką krwią, wsiąknie w jego ściany  i uwidoczni runy. Wtedy będziesz wiedzieć, że to właśnie to, czego szukam. — Mówił całkowicie poważnie, patrząc jej prosto w oczy, licząc, że dobrze zrozumiała, czego tak naprawdę szuka. — Cena dla mnie nie gra roli — podkreślił; chodziło mu o przedmiot. — I chyba nie muszę zaznaczać, że zarówno sama transakcja, jak i w ogóle temat filakterium pozostaje tajemnicą?— Zależało mu na całkowitej dyskrecji. Nikt nie mógł wiedzieć, że naczyniem ktokolwiek się interesował, ani tym bardziej, że on go potrzebował. Mia mu posłużyć w Departamencie Tajemnic. Zarówno jego przeznaczenie i sekret związany z tym konkretnym, unikatowym pojemnikiem nie mogły być ujawnione. Ani Borgii, ani nikomu innemu. Dlatego na tym też zakończył swe zamówienie. Francesca nie potrzebowała niczego więcej do jego zdobycia. — Możliwe, że znajduje się gdzieś u mugoli.— Którzy nie mieli pojęcia o jego znaczeniu, zapewne traktując go jako dzieło tej swojej starożytnej sztuki, nie kojarząc go z magicznym artefaktem o wyjątkowej mocy i właściwościach, które tylko jemu mogły się przydać.



pan unosi brew, pan apetyt ma
na krew
Ramsey Mulciber
Ramsey Mulciber
Zawód : Niewymowny, namiestnik Warwickshire
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Żonaty
My name is Death
and the end is here
OPCM : 40
UROKI : 20 +5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 60 +7
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 5 +3
Genetyka : Jasnowidz
Most w Richmond - Page 2 966c10c89e0184b0eef076dce7f1f36cfb5daf71
Śmierciożercy
Śmierciożercy
https://www.morsmordre.net/t2225-ramsey-mulciber https://www.morsmordre.net/t2290-ursus#34823 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f440-warwickshire-warwick-niedzwiedzia-jama https://www.morsmordre.net/t2922-skrytka-bankowa-nr-624#47539 https://www.morsmordre.net/t2326-ramsey-mulciber
Re: Most w Richmond [odnośnik]12.07.20 20:55
Sprowadzona poniekąd na ziemię, zastanowiła się nad słowami Mulcibera. Miał rację – faktycznie zaklęcie nie było trwałe, jednak nie była pewna jak miało się to w przypadku czegoś, co w zasadzie nie żyje. Może istniał sposób na zachowanie trwałości? Może samo odebranie życia było wystarczającym utrwaleniem działania konkretnego zaklęcia?
Sprawdzę to z pewnością – uznała i wzruszyła ramionami. Nie miała oporów przed małymi eksperymentami, ani tym bardziej przed zleceniem ów eksperymentów któremuś ze swoich ludzi, jeśli nie chciała brudzić sobie akurat rąk a przy tym miała w ostatnich miesiącach niezwykle dużo czasu. Zamyślona chwilowo nad realizacją swojego planu, puściła mimo uszu następną szorstką uwagę Ramseya.
Więc niech aktywuje się samoczynnie – to wydawało się czarownicy prostszym, mniej skomplikowanym rozwiązaniem, zwłaszcza w sytuacjach kryzysowych i niebezpiecznych, a tych nie brakowało w jej życiu odkąd zagościła na dłużej w Londynie. Wprawdzie czasami czuła ciągnącą się za nią protekcję lorda Traversa, lecz i ta miała swoje granice, możliwości, i kończyła się tam, gdzie wkraczała chęć posmakowania adrenaliny, co dość dobrze ukrywała przed Haverlockiem. Myśl Włoszki zboczyła nieco z drogi – zastanawiała się, w którym momencie na jaw wyjdzie łącząca ją z Macnairem relacja. O ile nie przejmowałaby się tym, o tyle dziwaczna chęć Cilliana do podjęcia współpracy z lordem w ogóle się jej nie podobała. Swoje rozważania jednak porzuciła, gdy jej uwagę skutecznie przyciągnęło następne zlecenie.
Wiedziałam, że spotkanie z tobą będzie owocne – westchnęła rozmarzona i uśmiechając się, pozwoliła mu kontynuować. W skupieniu odnotowywała każdy istotny detal, a po wstępnym przeanalizowaniu sytuacji w tęczówkach Francesci błysnęła entuzjastyczna iskra. Nie dość, że trafiła się wprost wyśmienita okazja do opuszczenia angielskiego, depresyjnego padołu bez przeszkód, tak w dodatku okazja była nie byle jaka – była wystarczająco dużym wyzwaniem, by bez namysłu na to przystać.
Ujęła w dłoń skrawek pergaminu i przesunęła spojrzeniem po zakreślonych wyraźnie literach, żeby wkrótce ponownie zerknąć w oczy Mulcibera. Jego wskazówka, jak sprawdzić autentyczność naczynia, spowodowała jedynie lekkie drgnięcie brwi, ale nie wysiliła się na słowo komentarza; częściowo przyczyniła się do śmierci męża, z całą pewnością do śmierci niedoszłego dziecka, z którymi przynajmniej w teorii powinna łączyć ją emocjonalna więź lub co najmniej opory.
Nie znamy się od dzisiaj, Mulciber; każda transakcja pozostaje między mną a zleceniodawcą – powiedziała poważnie, o wiele profesjonalniej niż jeszcze przed chwilą – dobrze się składa; Grecy mają u mnie dług – a ona po swoje długi zawsze wracała i upewniała się, że z każdym ma czysty rachunek. Wsunęła kawałek pergaminu do sakiewki z monetami, by wreszcie dopytać o najważniejszą kwestię:
Ile mam czasu? – musiała wiedzieć, czy sytuacja była pilna, czy miała chociaż kilka dni na uporządkowanie spraw tutaj, na miejscu, i przygotowanie się do podróży. Wbrew pozornej porywczości, cechowała się dokładnością i planowaniem swoich działań; nie chciała więc ruszać do Grecji na gorąco, bez wcześniejszego przestudiowania mapy, okolic magicznych i niemagicznych wokół zatoki, zabytków, czy nawiązania kontaktu ze swoim dłużnikiem.

zt


My blood is a flood of rubies, precious stones
it keeps my veins hot, the fire
found a home in me


Francesca Borgia
Francesca Borgia
Zawód : handlarz, jubiler
Wiek : 27 lat
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
I was born to run
I don't belong to anyone
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7918-francesca-federica-borgia#227478 https://www.morsmordre.net/t7977-desiderio#228059 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f107-aldermanbury-12-14 https://www.morsmordre.net/t7979-skrytka-bankowa-nr-1881#228094 https://www.morsmordre.net/t7978-f-f-borgia#228091

Strona 2 z 5 Previous  1, 2, 3, 4, 5  Next

Most w Richmond
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach