Wydarzenia


Ekipa forum
Cela nr 2
AutorWiadomość
Cela nr 2 [odnośnik]08.04.19 18:07

Cela nr 2


I tej celi mieszczącej się w Tower of London nikt nie nazwałby luksusową. W korytarzu jest jedną z pierwszych od wejścia i przez długi czas była bardzo nielubiana z powodu tego, jak blisko znajdowała się od zastępczej kwatery Departamentu Przestrzegania Prawa. Nie różni się od innych ciemna klitka bez okien z jednym wąskim łóżkiem i siennikiem usypanym po drugiej stronie pomieszczenia. Od posadzki bije chłód, który wnika w skórę. Kurz osadził się na wszystkich, łącznie z kratami za którymi zamyka się tych, co złamali prawo. Co jakiś czas da się dosłyszeć odgłosy wydawane przez szczury.  
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Cela nr 2 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Cela nr 2 [odnośnik]09.04.19 21:43
stąd

Kiedy usłyszała kroki, chciała zmienić się w wiewiórkę. Zbyt szybko jednak jej oczom ukazał się pierwszy strażnik, nie chciała więc ryzykować - zdecydowanie wolała chwilę w Tower niż dużo poważniejsze problemy związane z nielegalną animagią. W ostatniej sekundzie Marcella chcąc ją chronić zmieniła jej wygląd. Zostały zakute i zabrane do Tower, gdzie jednak czar został z niej bez problemu zdjęty - mogła się tego spodziewać, prawda? W chwili z resztą gdy skonfiskowano jej różdżkę, udawanie kogokolwiek innego straciło cel.
Widziała że strażnicy są bardzo zaciekawieni widokiem szlachcianeczki, tym bardziej w towarzystwie policjantki. Ona sama nie mówiła więcej niż było to konieczne, a kiedy kraty zostały za nimi zatrzaśnięte, oparła się o nie lekko.
- Dziękuję za próbę.
Wiedziała, że będą z tego kłopoty. Zawsze je jakoś magicznie przyciągała. W sumie to nie koniecznie magicznie, zawsze miała pociąg do swobodnych zachowań nieodpowiednich dla takich jak ona. Dla osób za które odpowiada ktoś jeszcze. I właśnie tej wiązanej odpowiedzialności w życiu szlachcianki nienawidziła - za to co robiła, chciała odpowiadać sama, sytuacja jaka wiązała się z tym że jej zachowania wiążą się z konsekwencjami dla innych osób odpowiedzialnych za nią jakby była dzieckiem była żenująca, poniżająca, ograniczała jej swobodę i budziła bunt.
Nie wiedziała co będzie - poza skandalem rzecz jasna.
- Czuję się jak kiedy miałam naście lat i buntowałam się przeciw wszystkiemu. To na prawdę zabawne, że w więzieniu ląduję kiedy staram się dostosować. - stwierdziła, uśmiechając się pod nosem. Może nie do końca było jej do śmiechu, jednak coś w tym było. Nadal słaba z niej szlachcianka, ale hej, pozwoliła się wydać za mąż, starała się z Ulyssesem budować jakąś relację, jakkolwiek trudne by to nie było.
Z dwojga złego, nie była pewna czy nie wolałaby żeby anomalia nią sponiewierała wyczuwając, że afera będzie niemała. W końcu jednak siadła na pryczy nie mogąc nie dostrzec w tej ironicznej sytuacji ciekawego doświadczenia.
- Wygląda na to, że będziemy spały razem. - zauważyła. Rozglądała się dookoła z ciekawością, choć życie kryminalistów nigdy za szczególnie jej nie interesowało.


She sees the mirror of herself
An image she wants to sell,
To anyone willing to buy.
He steals the image in her kiss,
From her hearts apocalypse.
Julia Prewett
Julia Prewett
Zawód : Weterynarz
Wiek : 25
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
Podczłowiek i nadczłowiek są podobni w tym, że żaden z nich nie jest człowiekiem.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Zwierzęcousty
 https://68.media.tumblr.com/f4ac4a87cc99f24b4e90825593c2f7b0/tumblr_oldf5boKP91uhjffgo1_500.gif
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4231-julia-prewett https://www.morsmordre.net/t4525-poczta-julki#96302 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/t4527-skrytka-bankowa-nr-1093#96304 https://www.morsmordre.net/t4798-julia-prewett
Re: Cela nr 2 [odnośnik]11.04.19 17:19
Nie sądziła, że tak to się potoczy. Liczyła nieco na swoje znajomości, ale cóż... Sprawiedliwość powinna dosięgnąć każdego, bez wyjątku. Wiedziała, że pakuje się w różne sytuacje z racji bycia częścią Zakonu Feniksa. Mogła wybrać wspieranie z ukrycia, jednak mimo to walczyła z zakonnikami ramię w ramię. Może naiwnie myślała, że zawsze praca policjanta będzie pokrywać się z tym co ona uważała za sprawiedliwe. Podobnie było z Zakonem. Jednak w obu przypadkach pozostawała milcząca z dwóch różnych powodów - w wypadku pracy, ponieważ nie chciała jej stracić i nadal chciała pozostawać tą osobą, która zajmie się wszystkim z ukrycia z racji prowadzenia przez Longbottoma i Bones. W drugim przypadku natomiast, ponieważ szczerze wierzyła, że działania Zakonu przywrócą pokój. Pomimo wszelkich niezgodności. Można nazwać to naiwnym, ale naprawdę wierzyła.
W celi zdjęto im kajdany, uznając, że dzięki całkiem pokojowej interwencji nie stanowiły większego zagrożenia. Z resztą miał być to tylko trzydniowy areszt, który nie powinien wpłynąć w większym stopniu na ich osoby. Marcella usiadła jako pierwsza na pryczy, gdy po chwili dołączyła do niej Julia. Oparła się o chłodną, wilgotną ścianę i spojrzała na sufit, nieco zaznaczony pleśnią. Westchnęła cicho. Naprawdę irytująca sytuacja. Niedawno była po drugiej stronie barykady, a teraz sama siedziała tutaj...
- Przepraszam za to. - powiedziała, odwracając wzrok od kobiety, żeby stłumić w sobie wyrzuty sumienia. Jasne, to była ich decyzja, ale ona wyszła z propozycją rozpoczęcia tej farsy. Przynajmniej wyszły z tego bez fizycznego szwanku. Zawsze coś. - Czasami zastanawiam się czy nie przynoszę pecha. - Dodała jeszcze całkiem szczerze. Chociaż na wróżbiarstwie znała się jak na działaniu mugolskiej technologii (wcale) to była dosyć przesądną osobą. Gdy była mała spędzała całe dnie na szukaniu czterolistnej koniczyny w trawie przy domu. - Mam nadzieję, że Ci to nie przeszkadza... Po trzech dniach możemy być trochę zmęczone.
Zamyśliła się. W przeciwieństwie do Julii nigdy nie była buntowniczym dzieckiem. Może dlatego, że naprawdę nie miała przeciw czemu się bunować. Ojciec zawsze powtarzał im, że dla czarodzieja najważniejsza jest wolność. Dla czarodzieja, który był Figgiem. Może dlatego tak łatwo pozwolił Arabelli odejść do innej rodziny, gdzie mogła nauczyć się życia bez swojego daru. - Nie potrafię sobie Ciebie wyobrazić jako zbuntowanej nastolatki... A przecież byłyśmy na jednym roku! Być może byłam trochę ślepa...


nim w popiół się zmienię, będę wielkim
płomieniem
Marcella Figg
Marcella Figg
Zawód : Rebeliantka
Wiek : 26
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
porysował czas ramiona
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t6925-marcella-figg#181615 https://www.morsmordre.net/t6971-arkady#183169 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f104-szkocja-kres-w-john-o-groats https://www.morsmordre.net/t6991-skrytka-nr-1723#183527 https://www.morsmordre.net/t6972-marcella-figg#183216
Re: Cela nr 2 [odnośnik]12.04.19 1:33
Spojrzała zdziwiona na kobietę, która ją przeprosiła. Nie do końca rozumiała tę sytuację, choć wiedziała że ludzie w bardzo różny sposób reagują na nietypowe, stresowe sytuacje. I właśnie w ten sposób to odebrała. Prewett przez chwilę miała jeszcze skrupuły, dochodząc jednak do wniosku że za trzy dni i tak będzie brudna i wygnieciona, oparła się o nieprzyjemnie wilgotną ścianę i niezbyt elegancko podciągnęła nogi.
- Chciałam iść - powiedziała jej jedynie. - Niewiele mogę zrobić, a bardzo wiele chcę. - Tower to nie miejsce na rozmowy o Zakonie, nie rozwijała więc zbyt mocno swoich słów, jednak była pewna że Marcella zrozumie.
- Jeśli za trzy dni znów się odezwiesz, znów ruszę. - dodała jeszcze. - No, chyba że będę zajęta wyprowadzaniem się z dworku Ollivanderów.
Dodała. Mówiła spokojnie, w sumie to się tego spodziewała, od samego początku była Ulyssesowi solą w oku, a była pewna że w związku z dzisiejszym wydarzeniem spotkały go nieprzyjemności - lub spotkają niebawem. Musiała to zrozumieć, póki Ulysses nie wiedział nic o tym co tak właściwie robią, jednak nie żałowała swoich prób i wiedziała że ich nie zaprzestanie. Nie po to wstąpiła do Zakonu by patrzeć na szlacheckie konwenanse jako na coś bardziej istotnego niż zakonowe obowiązki. Jej obecność w działalności inaczej nie miałaby najmniejszego nawet sensu - a nie zamierzała być kulą u nogi organizacji w którą wierzyła.
- Nie będzie tak źle. Policjantka na pewno przeżyła gorsze rzeczy. Sama pracuję ze zwierzętami i przez tę burzę... cóż, przyznam że docenię ten urlop. - może nie było jej do śmiechu, wiedziała że kiedy stąd wyjdzie, czeka ją prawdziwa burza, najpierw konfrontacja z Ulyssesem, później najpewniej z Archiem. I tą drugą przejmowała się o wiele bardziej. Ale wiedziała że nic już nie poradzi na całą tę sytuację.
- Wiesz, każdy buntuje się po swojemu. Nigdy nie byłam głośna, nie lubię być w centrum uwagi. - jej bunty były duże, ale tajemne. Nauka animagii była największym, choć to był akurat pociąg do niesamowitej nauki i natury oraz możliwości jakie dawała szkolna biblioteka. Kolejnym był trolliński, który jednak wywołał prawdziwą manię na punkcie magicznych języków. Innymi były bójki czy raczej ciche przepychanki z jedną czy dwiema czystokrwistymi pannami czy nawet szlachciankami z którymi nie mogła się dogadać. Prewett zawsze miała problem z trzymaniem nerwów na wodzy, w tych czasach unikała jednak prawdziwych skandali, nawet ów "przepychanki" prowadząc magicznie i po cichu. - Jedno jest pewne, nieszczególnie zdążyłam zmądrzeć.


She sees the mirror of herself
An image she wants to sell,
To anyone willing to buy.
He steals the image in her kiss,
From her hearts apocalypse.
Julia Prewett
Julia Prewett
Zawód : Weterynarz
Wiek : 25
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
Podczłowiek i nadczłowiek są podobni w tym, że żaden z nich nie jest człowiekiem.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Zwierzęcousty
 https://68.media.tumblr.com/f4ac4a87cc99f24b4e90825593c2f7b0/tumblr_oldf5boKP91uhjffgo1_500.gif
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4231-julia-prewett https://www.morsmordre.net/t4525-poczta-julki#96302 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/t4527-skrytka-bankowa-nr-1093#96304 https://www.morsmordre.net/t4798-julia-prewett
Re: Cela nr 2 [odnośnik]12.04.19 12:07
Pokręciła lekko głową. Nadal nie przekręcała głowy w stronę towarzyszki. Było jej głupio, że ją do tego namówiła, jednak rozumiała doskonale jej motywację. Dlatego nie mogła się z nią zgodzić. - Ty mi mówisz jak bardzo na mnie polegałaś, a to ja za mocno polegałam wtedy na Tobie. - przyznała szczerze. Miały zupełnie odmienne umiejętności. Julia imponowała nimi kobiecie, transmutacja nigdy nie była jej działką, wolała zdecydowanie bardziej obronną magię, bardziej bojową. Pojedynki traktowała niekiedy jak zabawę, gdy mierzyła się ze swoimi znajomymi, a treningi sprawiały jej frajdę. Zwłaszcza te siłowe. Cóż, była przedziwną osobą, nie zaprzeczała. Doskonale wiedziała co Julia ma na myśli, ale Marc tylko westchnęła cicho. - Jest mi miło widzieć, że mam po swojej stronie takich ludzi jak Ty, Julio. - Posłała jej łagodny uśmiech. Niesamowite, że nawet osoby, które teoretycznie nie rozwijały się w kierunku bojowym również chciały pomagać. A każda różdżka przeciwko Rycerzom była na wagę złota. Prewett udowodniła już swoją przydatność nie raz, jednak jak widać to było dla niej za mało. Figg zawsze zazdrościła ludziom ambicji. Sama trochę pozwalała sobie iść z prądem, nie do końca wiedząc gdzie powinna się zaczepić. Wiedziała w czym jest dobra, ale byli lepsi. - Myślisz, że będzie aż tak źle? - spytała niepewnie. Ollivanderowie wyglądali na dosyć tolerancyjnych jak na szlachciców, nie sądziła, że może to przerodzić się w bardzo zły scenariusz. Wiedziała też, że Julia wyszła za mąż dopiero niedawno. Nie miała jednak pojęcia jakie relacje są między małżonkami. Nie miała stalego kontaktu z Julią, średnio ją znała.
- Ta, ale powiedzmy, że tutaj trochę dostaje mi się po opinii... Mam nadzieję, że mnie wlepią mi za to żadnej kary. - przyznała tylko. Właściwie jej praca nie była taka ciężka, głównie polegała na patrolowaniu ulic i ganianiu za złodziejami. Czasami trafiały się naprawdę trudne przypadki spraw. Zwłaszcza ostatnie zaginięcia ludzi... Było tego coraz więcej, w większości nawet nie dało się tego specjalnie wyjaśnić.
- Masz jakieś anegdotki z tego czasu? Jakoś musimy zabić czas... - Przechyliła głowę lekko w bok. Chciałaby posłuchać jakichś zabawnych historii, żeby nie dobijać się ciemnymi myślami. Nie chciała ciągle zajmować sobie nimi głowy. Julia zaś wyglądała jakby mogła mówić dużo o rzeczach, które sprawiają jej przyjemność. - Myślisz, że ja zdążyłam? Zawsze byłam... - Spojrzała w bok trochę zawstydzona. - Byłam z boku.


nim w popiół się zmienię, będę wielkim
płomieniem
Marcella Figg
Marcella Figg
Zawód : Rebeliantka
Wiek : 26
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
porysował czas ramiona
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t6925-marcella-figg#181615 https://www.morsmordre.net/t6971-arkady#183169 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f104-szkocja-kres-w-john-o-groats https://www.morsmordre.net/t6991-skrytka-nr-1723#183527 https://www.morsmordre.net/t6972-marcella-figg#183216
Re: Cela nr 2 [odnośnik]12.04.19 14:54
- Nie będę walczyć o to, której z nas jest milej, na szczęście nie jesteśmy na salonach. - Nawet zachichotała cicho, bo w jej głowie pojawiło się kurtuazyjne ależ nie, drogi lordzie, to mnie jest najmilej, ależ proszę uwierzyć cała przyjemność po mojej stronie, absolutnie, to niesamowita duma obcować z kimś takim jak pan. Z drugiej strony Marcellę mogła chociaż podejrzewać o szczerość tych słów. Nawet jeśli sama wciąż czuła swoje braki.
- Wiesz... może gdybym wyszła za jakiegoś Macmillana, nie byłoby z tym problemu... - stwierdziła, przechylając głowę. Gdyby miała planować tę farsę na nowo, zdecydowanie skłoniłaby się ku tej rodzinie. - ale Ollivander? Ulysses nie mógł przeżyć, że rzuciłam rogatio na tę gnidę, Rowle'a, Tower na pewno go przerośnie - zapewniła. - Nie żalę się i nie powinnać się przejąć. To ustawiane małżeństwo - dodała dla jasności, nie wchodząc w niepotrzebne szczegóły. Marcy na pewno jednak znała ideę swatek i niewątpliwie domyślała się jaką głupotą były podobne posunięcia. - Bardziej mi przykro, że brat pewnie się nieźle nasłucha. No i jak już wrócę to go obsmarują - przyznała. To, że ją nazwą w Czarownicy trollicą średnio ją obchodziło, gorzej że Archie przejmował się ludźmi i jeszcze gorzej że w swojej obecnej sytuacji musiał się nimi przejmować. Tak. O to się martwiła.
Z drugiej strony przerażała ją myśl, że Ulysses może jej nie odesłać i będą znów obcować między sobą z kolejnymi warstwami wzajemnej pogardy. Szczerze nienawidziła swojej zależności od mężczyzn.
- Mhm. Oby nie. - Zerknęła na dziewczynę. Nie mogła jej pomóc, każda z nich zmierzy się sama z konsekwencjami swoich działań. Bez żalu, bo na pewno żadna nie żałowała - ale ze zgodą, bo w końcu obie wiedziały co wyprawiają.
- Hmm? - zastanowiła się. Przymknęła lekko oczy. Było dużo drobiazgów. Czy były zabawne? Możliwe, że nie. Czy powinny się wydarzyć? Na pewno nie. - Kiedy weszłam do Hogwartu byłam pewna, że stworzę coś wyjątkowego - przyznała. - W pierwszych klasach zamiast tego kilka razy włamywałam się do sali z eliksirów. Chciałam zrobić amortencję żeby podokuczać braciom. Do dziś żałuję, że nie byłam wybitnie utalentowaną trzynastolatką. I cieszę się że częściej przyłapywał mnie starszy brat niż nauczyciele.
Oj tak. Arch nie raz ratował jej skórę. Na swój, dość szczególny sposób.
- Była też jedna dziewczyna. Ślizgonka oczywiście. Prowadziłyśmy wojnę podjazdową od pierwszej konfrontacji. Przyjaciel ze szkoły pomógł mi zaczarować jej podręcznik w taki sposób żeby robił się agresywny kiedy tylko próbowała go otworzyć. Chyba właśnie od eliksirów podręcznik. - Uśmiechnęła się pod nosem. Wojna to wojna, prawda? Prewett nie mogłaby nie odegrać się za wyrządzone wcześniej świństwo, nie ważne kto tak na prawdę zaczął ten bój.


She sees the mirror of herself
An image she wants to sell,
To anyone willing to buy.
He steals the image in her kiss,
From her hearts apocalypse.
Julia Prewett
Julia Prewett
Zawód : Weterynarz
Wiek : 25
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
Podczłowiek i nadczłowiek są podobni w tym, że żaden z nich nie jest człowiekiem.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Zwierzęcousty
 https://68.media.tumblr.com/f4ac4a87cc99f24b4e90825593c2f7b0/tumblr_oldf5boKP91uhjffgo1_500.gif
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4231-julia-prewett https://www.morsmordre.net/t4525-poczta-julki#96302 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/t4527-skrytka-bankowa-nr-1093#96304 https://www.morsmordre.net/t4798-julia-prewett
Re: Cela nr 2 [odnośnik]12.04.19 16:25
Nie była szlachcianką i nie wiedziała aż tak dużo na ten temat. Oczywiście ze względu na to, że jej rodzina kultywowała tradycje przodków w dużej mierze, musiała orientować się kto akurat gdzie siedzi i jak wygląda cała sytuacja również w wyższych sferach. Wiedziała, które rody są bardziej, a które mniej przychylne mugolom, choćby po to, by wiedzieć przy kim jak się zachować. Miała swoje poglądy, ale nie była tak głupia, by ujawniać je przy każdym i narażać się w tak pokręconym społeczeństwie, w którym miała co czynienia z różnymi ludźmi, choćby w pracy. Zaśmiała się z komentarza Julii odnośnie salonów. Różnica polegała na tym, że ona naprawdę mówiła to szczerze, bo ceniła dziewczynę za jej umiejętności, zupełnie różne od tych Marcelli. - To okropne, że musiałaś złączyć się z kimś w taki... Ustawiony sposób. - przyznała tylko. W tym przypadku jednak była idealistką, wierzyła w małżeństwo z miłości, dlatego nie potrafiła przeżyć tego, że byli ludzie zmuszani do tego wyłącznie ze względów politycznych. - Trudno jest być ciągle na językach. Czasami nawet zwykłe plotki są dobijające, a co dopiero, kiedy piszą o tym w gazetach.
Rozumiała ją bardzo dobrze. Również nie chciałaby, żeby to co teraz robiła oddziaływało na jej rodzinę. A oddziaływało i to bardzo mocno. Na szczęście nie musiała się o nich bać, bo radzili sobie pewnie lepiej niż sama Marcy. Żal jej było jedynie Arabelli, która nie mogła wrócić do swojego życia. Przynajmniej na razie.
Przyznać trzeba było, że historie kobiety wywoływały uśmiech na jej twarzy. Sama nieco żałowała, że nie miała nic takiego do opowiadania. Była grzecznym dzieciakiem, zapewne dlatego wizyta w tym miejscu wydawała się tak trudna do przeżycia dla panny Figg. Nie była przyzwyczajona do wymykania się zasadom, nawet jeśli sytuacja sprawiała, że musiała to zrobić. Tak jak teraz. W dodatku nie była specjalnie utalentowana. W szkole zaklęcia częściej jej nie wychodziły niż wychodziły. Dopiero niedawno weszła na dobre tory.
- Wiesz, że chyba o tym słyszałam? Przeklinający podręcznik na eliksirach robił furorę. - przyznała. Chyba nawet była świadkiem tego, jak pięknymi wiązankami rzucał, nawet jej brat by się nie powstydził takich wyzwisk. - Jest tyle rzeczy, których mogłabym się od Ciebie nauczyć. Kompletnie nie znam się na eliksirach!


nim w popiół się zmienię, będę wielkim
płomieniem
Marcella Figg
Marcella Figg
Zawód : Rebeliantka
Wiek : 26
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
porysował czas ramiona
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t6925-marcella-figg#181615 https://www.morsmordre.net/t6971-arkady#183169 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f104-szkocja-kres-w-john-o-groats https://www.morsmordre.net/t6991-skrytka-nr-1723#183527 https://www.morsmordre.net/t6972-marcella-figg#183216
Re: Cela nr 2 [odnośnik]12.04.19 17:36
- Wiesz, właściwie to mam dużo szczęścia przez pochodzenie, przez to że jestem Prewettem. - Zmieniła nazwisko, ale nie przestała być Prewettem, tego się nie da wykorzenić. - Właściwie nikt mnie nie zmusił. Raczej nie chciałam być problemem. Taki obowiązek każdej szlachcianki. - W wyjątkowo nieeleganckim geście wywróciła oczami. Przez chwilę nawet przeszło jej przez myśl że były przecież te momenty w których w to wszystko wierzyła. Sądziła, że ona i Ollivander mogą się dogadać, że ten związek ma jakąś rację bytu. Im dalej w las, tym więcej jednak dostawała argumentów przeciw. - Nie ma się nad czym użalać.
Trudno było jej się odnieść do wspomnienia o plotkach, bo patrzyła na nie w różny sposób. Zależy kto mówi, zależy kto w nie wierzy, co właściwie jest prawdą. Zerknęła na Figg uważnie.
Figg była dość przejęta i Prewett chyba nawet chciała jakoś ją podnieść na duchu, przyszło jej jednak do głowy tylko kilka głupich, patetycznych sloganów - dała sobie więc spokój.
- Plotki to oczywistość, która nie zniknie - wyjawiła zamiast tego inną oczywistość. Ich sprawa, jak będą się do nich odnosić, czy dawać nowe powody, czy uciekać i kreować w jakiś sposób swój wizerunek.
- Uwierz, sama znam tylko absolutne podstawy. Chciałabym się pod tym względem rozwinąć. ale... no, jest wiele rzeczy które chciałabym robić. Wszystkiego niestety się nie da. - Musiała znać podstawy, były potrzebne w jej pracy, podawała zwierzętom eliksiry i musiała wiedzieć które będą odpowiednie. - Szczególnie jeśli chodzi o walkę. Biorę udział w klubie pojedynków, ale właściwie miesiąc w miesiąc leżę na deskach.
Raz udało jej się wygrać i było to jej wielkie osiągnięcie. Bardzo trudne i zawdzięczała je wyłącznie zdolności zmniejszenia kuzyna wraz z jego zdolnościami.
- Może któregoś razu dasz mi korki, hm? - Doskonale pamiętała trening z Samem. Był dobry, jednak to było dawno, a ona potrzebowała więcej - dużo więcej, jeśli chce kiedyś na prawdę być w Zakonie przydatna.


She sees the mirror of herself
An image she wants to sell,
To anyone willing to buy.
He steals the image in her kiss,
From her hearts apocalypse.
Julia Prewett
Julia Prewett
Zawód : Weterynarz
Wiek : 25
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
Podczłowiek i nadczłowiek są podobni w tym, że żaden z nich nie jest człowiekiem.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Zwierzęcousty
 https://68.media.tumblr.com/f4ac4a87cc99f24b4e90825593c2f7b0/tumblr_oldf5boKP91uhjffgo1_500.gif
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4231-julia-prewett https://www.morsmordre.net/t4525-poczta-julki#96302 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/t4527-skrytka-bankowa-nr-1093#96304 https://www.morsmordre.net/t4798-julia-prewett
Re: Cela nr 2 [odnośnik]12.04.19 18:08
Westchnęła cicho. Wiedziała, że pewnie sam fakt, że Julia była z tego towarzystwa zupełnie zmieniał sytuację. Rozumiała pewne konwenanse, których Marcella nigdy nie zrozumie. Wychowano ją z miłością do wolności, do podejmowania własnych wyborów, co tworzyło zupełnie inne problemy niż w przypadku Julii. Musiała stawać przed wyborami i podejmować decyzje samodzielnie, a jeśli nie były odpowiednie - przyjmować na siebie w pełni ich konsekwencje. Teraz obie musiały sobie poradzić z tym, co je dotknęło. I to z winy ich decyzji. - Przepraszam, ale jest to dla mnie zupełnie niepojęte... Powinnaś poślubić kogoś, kogo będziesz kochać i szanować, spędzisz w końcu z tą osobą całe życie... I te wszystkie... Wiesz dorosłe sprawy. - Aż drgnęła. Jeśli pan Ollivander był dla niej zupełnie obcy, to musiało być naprawdę niezręczne, gdy mieli się znaleźć w intymnej sytuacji, a przecież po to właśnie wychodzi się za mąż - by założyć rodzinę.
Mogła się burzyć, ale co mieliby z tym zrobić? Marcella była tylko bardzo nisko postawioną czarownicą, która w dodatku ledwo utrzymywała się ze swojej marnej pensji. Ledwie pozwalała sobie na jakieś podstawowe magiczne przedmioty przydatne podczas codziennego życia lub śledztw. - Wiem... Ciągle się na nie natykamy, ale te Twoje mają o wiele większy rozgłos. Tym bardziej mi głupio, że tak to się potoczyło. Pewnie nie dadzą Ci spokoju naprawdę długi czas.
Uśmiechnęła się pod nosem. Ostatnio w końcu ona również ciągle leżała na deskach. Ale miała naprawdę trudnych przeciwników... Samuela, Benjamina no i... Pana Ollivandera. Westchnęła aż cicho. Najpierw kupowała u niego różdżkę, a teraz siedziała w więzieniu z jego żoną. Co za dziwna sytuacja.
- Mogłabym, ale mówiąc szczerze jestem lepsza w ćwiczeniach fizycznych. Sama często padam na deski w klubie pojedynków. Chociaż obrona idzie mi nie najgorzej. - przyznała cicho. - Wiem, że prowadzisz lecznicę... Pewnie mogłabyś opowiedzieć mi coś o magicznych stworzeniach. - poczuła, że tutaj może dowiedzieć się czegoś więcej o smokach. Wprawdzie miała już tę propozycję od Elyon, ale przez trzy dni w zamknięciu powinny mieć o czym rozmawiać.
Właściwie czas szybko minął, gdy poczuły zmęczenie i późnym wieczorem obie usnęły na jednej pryczy. Na szczęście nie miała kataru, inaczej strasznie by chrapała, ale teraz była cichutka. Miały spędzić tutaj trzy dni... Może chociaż pozwolą jej wysłać list do Constance, żeby wiedziała, czemu siostra nie wraca do domu trzy dni.
Zmęczone zupełnie zostały wypuszczone po trzech dniach aresztu i nie stanęły przed Wizengamotem, na szczęście. Jak się to potoczy dalej - to się zobaczy.

| ztx2


nim w popiół się zmienię, będę wielkim
płomieniem
Marcella Figg
Marcella Figg
Zawód : Rebeliantka
Wiek : 26
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
porysował czas ramiona
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t6925-marcella-figg#181615 https://www.morsmordre.net/t6971-arkady#183169 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f104-szkocja-kres-w-john-o-groats https://www.morsmordre.net/t6991-skrytka-nr-1723#183527 https://www.morsmordre.net/t6972-marcella-figg#183216
Re: Cela nr 2 [odnośnik]11.05.19 0:10
11.11

Właściwie nawet nie był wściekły. Spodziewał się, że im bliżej będą do Tower, tym większą będzie odczuwał irytację. Tak naprawdę jednak uczucie, które go wypełniało, bliższe było zwykłemu rozczarowaniu - rozczarowaniu sobą, nieudanymi próbami naprawy anomalii, a także faktem, że po raz kolejny już jego rodzina dowie się o szaleństwach, których on, jako lord, nie powinien się dopuszczać. Ojciec już raz dość wyraźnie dał mu do zrozumienia, co sądzi o tych wybrykach, Lucan wiedział, że z każdym podobnym przypadkiem cierpliwość starszego Abbotta była coraz bliżej wyczerpania. Szczerze, zakonnik już wolałby spędzić w Tower miesiąc - nawet biorąc pod uwagę problemy żołądkowe, które nadal nie chciały odpuścić - niż pozwolić, aby wieść o jego uwięzieniu dotarła do uszu ojca. Ale nic nie mógł zrobić, był doskonale świadom, że Gregory Abbott prawdopodobnie jest już świadom czynu swojego syna. I... raczej nie zamierzał pomóc mu we wcześniejszym opuszczeniu celi. Być może było to odrobinę nie w porządku w stosunku do Benjamina, ale Lucan nawet nie próbował wykorzystać swojego nazwiska do przekonania strażników, że muszą wypuścić ich do domu. Zwyczajnie się nie godziło.
- Przepraszam - mruknął niewesoło, siedząc na wąskim łóżku i wpatrując się w ścianę. Naprawdę liczył, że uda mu się jakoś przemówić do rozsądku tamtej mumii. Gdyby tylko dał radę, ich wysiłki tego wieczora chociaż w pewnym stopniu by się opłaciły. Nie miałby takich wyrzutów za to, że zostali tu zamknięci. Tymczasem jedyne co im teraz zostało, to gapić się w ścianę i czekać aż ktoś z góry w końcu postanowi ich wypuścić. Wiedział, że powinien wyciągnąć z tej porażki naukę i na następny raz postarać się bardziej, ale chwilowo miał na to zbyt ponury nastrój. Tym bardziej, że żołądek doskwierał mu coraz bardziej. Każdy boleśniejszy skurcz powodował lekki grymas na twarzy Abbotta.
- Biorąc pod uwagę skalę naszego wykroczenia, zakładam że posiedzimy tu... jakieś trzy dni. Przerabiałem już podobną sytuację razem ze Skamanderem. - odezwał się po jakimś czasie, podejmując jakieś próby znalezienia jaśniejszej strony ich obecnej sytuacji. Wzruszył ramionami - Zgarnęli nas wtedy z Munga.


We carry on through the stormTired soldiers in this war
Remember what we're fighting for


Lucan Abbott
Lucan Abbott
Zawód : Znawca prawa, pracownik Służb Administracyjnych Wizengamotu
Wiek : 30
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
If you can't fly, run
If you can't run, walk
If you can't walk, crawl!
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t6172-lucan-havelock-abbott https://www.morsmordre.net/t6437-loki#164163 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f204-dolina-godryka-norton-avenue-rezydencja-abbottow https://www.morsmordre.net/t6547-l-h-abbott
Re: Cela nr 2 [odnośnik]11.05.19 11:02
Kolejna porażka, kolejna utracona szansa na naprawę anomalii. Benjamin nie do końca mógł uwierzyć w to, co się stało. Nie udało im się okiełznać epicentrum czarnej magii, a ta zemściła się na nich, unieruchamiając ich aż do momentu, gdy na miejsce przybyły Służby Kontroli Magicznej, bez zadawania zbędnych pytań zakuwając ich w magiczne kajdany i doprowadzając do więzienia. Na nic zdały się rzeczowe tłumaczenia, na nic groźby i przekleństwa - właściwie te drugie, padające z ust Benjamina, odnosiły skutek przeciwny do zamierzonego, co spotkało się z jego skrajnym niedowierzaniem. Znał się przecież na kontaktach z czarodziejską policją, niejednokrotnie - podczas etapu swego największego zagubienia i niegrzecznych wybryków - zderzając się z przedstawicielami prawa w dość krytycznych sytuacjach....i jego pohukiwania oraz wulgaryzmy nigdy nie przyniosły niczego dobrego. Wright jednak nie potrafił uczyć się na błędach.
A teraz siedział na zimnej ziemi, w kącie celi, wpatrując się z niezadowoleniem w przeciwległą ścianę. - Nie radziłbym ci siadać na tej pryczy. Ten, kto spał na niej ostatnio, na pewno miał wszy albo inną wenerę. A w najlepszym przypadku - twe szlacheckie pośladki spoczywają właśnie na zaschniętych rzygowinach - poradził po przyjacielsku Lucanowi, zasiadającego na wąskim łóżku, podwieszonym na zardzewiałych łańcuchach. Znał się przecież na wystroju wnętrz cel, zarówno tych w Tower, jak i tych w mugolskich więzieniach na krańcu świata: zadziwiające, jak wiele te dwa zupełne przeciwstawne światy miały ze sobą wspólnego, jeśli chodziło o komfort więźniów. - Nie mogłeś powiedzieć, że jesteś no, tym, szlachcicem? Abbottem? - spytał po chwili, nieświadom walki wewnętrznej, toczonej w umyśle Lucana, przejętego opinią ojca na temat jego wyskoku. - Trzy dni? - jęknął Ben, opierając głowę o zimny mur i przymykając oczy. Trzy dni, trzy stracone dni, które mógł przeznaczyć na naprawę anomalii lub pomoc mugolom. Już nie chodziło o to, że na pewno złapie zapalenie pęcherza i zwróci każdy podawany tutaj, zgniły posiłek. Martwił go stracony czas. I...Percival.
- Pozwolą mi wysłać sowę? - spytał nagle, ożywiony; powinien powiadomić Notta...to znaczy, Blake'a gdzie się znajduje. Przyjaciel nie mógł zacząć go szukać na własną rękę, to było zbyt niebezpieczne; zresztą, miał pod opieką spory zwierzyniec, zdający się rozrastać z każdą ich wyprawą gdziekolwiek poza Sennen. - Psidwacza mać, pieprzone Ministerstwo - zaklął, łypiąc niechętnie zza kraty, na półmrok wąskiego korytarza, po którym echem roznosiły się pojękiwania, poharkiwania i inne odgłosy, typowe dla tego rodzaju przybytku, wypełnionego po brzegi złoczyńcami większego i mniejszego kalibru. Cóż, przynajmniej ich zakonowe tyłki nie trafiły do Azkabanu - ten miał odwiedzić dopiero za kilkanaście dni. O ile najpierw wypuszczą go z zapchlonego Tower.


Make my messes matter, make this chaos count.
Benjamin Wright
Benjamin Wright
Zawód : eks-gwiazda quidditcha
Wiek : 34
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
I wanna run against the world that's turning
I'd movе so fast that I'd outpace the dawn
OPCM : 37 +7
UROKI : 34
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 17
SPRAWNOŚĆ : 43
Genetyka : Czarodziej
Cela nr 2 Frank-castle-punisher
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t656-benjamin-wright https://www.morsmordre.net/t683-smok#2087 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f203-kornwalia-sennen https://www.morsmordre.net/t4339-skrytka-bankowa-nr-178#92647 https://www.morsmordre.net/t1416-jaimie-wright
Re: Cela nr 2 [odnośnik]14.05.19 9:56
- Wenerą się zaraża raczej w inny sposób - mruknął Lucan, ale postanowił jednak skorzystać z rady Benjamina i podniósł się z pryczy. Sam tak naprawdę wiedział, że na łóżko pewnie nie raz i nie dwa lały się przeróżne płyny ustrojowe wcześniejszych więźniów - od moczu, po wymiociny i krew. Był jednak tak przygnębiony że zwyczajnie potrzebował jakiegoś miejsca by klapnąć. A to łóżko było cóż, najbliżej.
- To... niewiele by dało - odpowiedział Wrightowi, krzywiąc się lekko i nie wchodząc w szczegóły. Na słowo by mu nie uwierzyli, wcześniejsze zwolnienie wymagało reakcji ze strony rodziny, a Lucan był pewien, że jego ojciec na pewno by takowej nie podjął. I zakazał także jego matce i żonie uczynienia czegokolwiek, by Abbott oraz jego przyjaciel zostali zwolnieni wcześniej. Może gdyby spróbować poprosić o pomoc Lorraine... Ona na pewno by zrozumiała, dlaczego Lucan i Benjamin próbowali się pchać na miejsce anomalii, w końcu sama była w Zakonie. Problem był jednak taki, że nie było jak do niej dotrzeć.
- Oficjalnie? Nie. Może, jeśli bardzo ładnie uprosiłbyś jakiegoś klawisza to by się nad tobą zlitował, ale oficjalnie jest to zabronione. - odpowiedział, tym razem opierając się o ścianę. Gdyby on mógł wysłać tę sowę, mogliby faktycznie powiadomić jego siostrę, ale Abbott wiedział jakimi mściwymi służbistami potrafią być strażnicy w Tower. Niewielka była szansa by ich przekonać, szczególnie jeśli więzień wcześniej sprawił im kłopoty podczas zamykania w celi. A cóż, dość powiedzieć, że o ich przybyciu dowiedziało się chyba całe Tower... I to głównie dzięki głośnym tłumaczeniom, przekleństwom i groźbom padającym z ust Benjamina. Nie, jeśli Lucan miał realistycznie obstawiać, ich opcje na wcześniejsze wyjście z celi były raczej bardzo niskie. Chyba że może w międzyczasie któryś by się naprawdę pochorował z powodu tego paskudnego zatrucia, które sprezentowała im przeklęta mumia. Ale Abbott chyba już wolał spędzić te trzy dni w celi. Problem był tylko taki, że nie było nawet gdzie tyłka posadzić.
- Podłoga też jest pełna syfu, Anthony mnie przed nią ostrzegał, jak tu byliśmy ostatnim razem. Próbował nawet spać na stojąco, żeby tylko uniknąć dotykania jej - poinformował swojego kompana niedoli, chcąc się jakoś zrewanżować za wcześniejszą radę Wrighta.


We carry on through the stormTired soldiers in this war
Remember what we're fighting for


Lucan Abbott
Lucan Abbott
Zawód : Znawca prawa, pracownik Służb Administracyjnych Wizengamotu
Wiek : 30
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
If you can't fly, run
If you can't run, walk
If you can't walk, crawl!
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t6172-lucan-havelock-abbott https://www.morsmordre.net/t6437-loki#164163 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f204-dolina-godryka-norton-avenue-rezydencja-abbottow https://www.morsmordre.net/t6547-l-h-abbott
Re: Cela nr 2 [odnośnik]14.05.19 17:42
Benjamin, pomimo dość niewesołej sytuacji, zarechotał głucho pod nosem na trafne spostrzeżenie Lucana dotyczące choroby wenerycznej. Co jak co, ale takie rubaszne tematy prawie nigdy nie zawodziły w poprawieniu brodaczowi humoru. - A co, wiesz z własnego doświadczenia? - spytał z czułą kpiną, jednocześnie zastanawiając się nad tym, skąd taki eleganck fircyk lubujący się w prawie i innych śmiertelnie nudnych sprawach posiada rozległą wiedzę na temat niewygodnych konsekwencji miłosnych przygód. Łypnął na niego, a orzechowe oczy zalśniły w półmroku - czyżby lord Abbott skrywał jakieś niegrzeczne sekrety? - Mi możesz powiedzieć, znam dobrą uzdrowicielkę - dodał poufale, myśląc o Cassandrze: ze smutkiem, nie dowierzał do końca w to, że zaprzyjaźniła się z tym śmierdzącym rynsztokiem Mulciberem, wierzył w jej zdrowy rozsądek; była kobietą silną i nieugiętą.
Westchnął ciężko, zarówno do swoich rozważań o podstępnej naturze czarownicy, jak i do wyznania Lucana. - Daj spokój, nie jesteście jakimiś specjalistami od prawa? Nie rządzicie tym przybytkiem?I eee...sądami? Albo czymś takim - spytał w ciemno, nie wiedząc o Abbottach właściwie nic, chociaż nienapastliwie: Lucan był przecież Zakonnikiem i jeśłi istniała szansa na szybkie uwolnienie ich z tego bajzlu, na pewno by ją wykorzystał. A więc - pozostawało im czekać, na szczęście, w doborowym towarzystwie.
Nie wrzucono ich bowiem do celi z żadnym półolbrzymem, upierdliwym goblinem lub zasikanym żulem, nie wspominając już o portowych kobietach upadłych; te były najgorsze. Wzdrygnął się, wspominając bezzębny uśmiech jednej z takowych niewiast, które namolnie afiszowały się z zwiędłymi wdziękami w pewnym mugolskim areszcie. Wspomnienia tamtego etapu życia od razu przeniosły go do osoby Percivala. Mina Jaimiego nieco zrzedła, miał jednak nadzieję, że Blake nie zamartwia się jego losem i po prostu uznał, że współlokator udał się na nieco dłuższą misję dla Zakonu Feniksa. - Nie będę się płaszczyć przed tymi żandarmami, co to, to nie - burknął: jeśli istniał jakiś kodeks honorowy wyniesiony z Śmiertelnego Nokturnu, jaki nadawał się do asymilacji i pielęgnowania, to ten mówiący o niebrataniu się ze służbami mundurowymi w więzieniach. - Pomożesz mi złapać jakiegoś szczura? - spytał już spokojniej, dumając nad tym, czy przez trzy dni zdoła wykorzystać swój talent do poskramiania smoków, by nauczyć szczura przekazywania wiadomości i podróży setki kilometrów do Sennen. Szybko doszedł do wniosku, że raczej nie - naprawdę zmądrzał przez ostatnie miesiące - i znów sposępniał, nie odwołał jednak pytania: zawsze będą mogli wykorzystać zwierzę jako przekąskę.
- Tu jest jakby luksusowo, Lucan, naprawdę, wierz mi - powiedział, poklepując brudną podłogę obok siebie - zachęcając Abbotta do dołączenia. - W porównaniu z miejscami, w których kiedyś siedziałem, to jak...to jak wasza posiadłość w porównaniu z Dziurawym Kotłem - spróbował niezbyt udanego porównania, jednocześnie zdradzając nieco mrocznych faktów ze swej dalekiej przeszłości.


Make my messes matter, make this chaos count.
Benjamin Wright
Benjamin Wright
Zawód : eks-gwiazda quidditcha
Wiek : 34
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
I wanna run against the world that's turning
I'd movе so fast that I'd outpace the dawn
OPCM : 37 +7
UROKI : 34
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 17
SPRAWNOŚĆ : 43
Genetyka : Czarodziej
Cela nr 2 Frank-castle-punisher
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t656-benjamin-wright https://www.morsmordre.net/t683-smok#2087 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f203-kornwalia-sennen https://www.morsmordre.net/t4339-skrytka-bankowa-nr-178#92647 https://www.morsmordre.net/t1416-jaimie-wright
Re: Cela nr 2 [odnośnik]15.05.19 10:44
- Z własnego doświadczenia na szczęście nie, ale szlachcice nie są tacy świętoszkowaci, na jakich się kreują - odparł wzruszając lekko ramionami. To, że był lordem, wcale nie znaczyło, że nie znał się na życiu. Nikt nie trzymał go pod kloszem. Gdy był szczeniakiem, ledwo kończącym szkołę, rodzicom zdarzało się straszyć go przerażającymi chorobami, rozkładającymi ciało od wewnątrz i które potrafiły dumnego szlachcica szybko zamienić w skamlącego psa. Poza tym, nawet Benjamin powinien wiedzieć, że czysta krew bardzo rzadko oznaczała czyste sumienie. - Ale dziękuję za troskę - na sam koniec obdarzył swojego towarzysza niedoli lekkim uśmieszkiem. Średnio się czuł gawędząc na podobne tematy właśnie w takim miejscu, ale nie dziwił się specjalnie, że ten wątek pojawił się niemal naturalnie.
Słysząc kolejne słowa Benjamina, Lucan tylko cicho westchnął. Oczywiście spodziewał się, że Wright będzie usilnie sięgać po, jak mu się zapewne zdawało, najlepszą opcję wyciągnięcia ich z tego miejsca. Niestety, Abbott musiał go rozczarować.
- Naprawdę chcesz, żebym ci zaczął teraz opowiadać dość skomplikowaną rolę, jaką moja rodzina pełni w systemie sądownictwa? - zerknął na Benjamina z dość krzywym uśmieszkiem. Mógł się założyć, że Wright zgubiłby się gdzieś po pięciu minutach wyjaśnień - Mogę im krzyczeć w twarz, że jestem ze szlachty, ale póki ktoś z mojej rodziny tego nie potwierdzi, to nic nie wskóram. A powiedzmy, że oni... nie są ostatnio zadowoleni z moich działań. - westchnął ciężko, w końcu zdradził towarzyszowi w ogromnym skrócie, czemu tak właściwie był bezsilny w kwestii wcześniejszego zwolnienia ich z celi.
Mężczyzna zagapił się w jakiś punkt na korytarzu, w myślach jeszcze raz analizując opcje ich wcześniejszego zwolnienia, ale zawsze dochodził do tego samego wniosku. Najprawdopodobniejszym scenariuszem było, że zostaną w tej celi przez kolejne trzy dni.
- A to już ja jako towarzystwo ci nie wystarczam? - zerknął na swojego kompana, nie domyślając się, co tak naprawdę chodziło mu po głowie. Po pierwsze, od razu wiedział, że wytresowanie szczura zajmie zdecydowanie więcej czasu niż tylko trzy dni - o ile w ogóle było możliwe. A po drugie... chyba nie spodziewał się, że Benjamin mógłby się zniżyć tak bardzo, aby zjeść szczura. Więziennego szczura. Na surowo.
Pokręcił głową, gdy Benjamin zaoferował mu spoczynek obok siebie, póki co jednak wolał postać. Nawet przyrównanie Tower do jego posiadłości nie sprawiło, że poczuł do więzienia większej sympatii. - Chcesz mi opowiedzieć o tych... Dziurawych Kotłach? - zerknął na Wrighta przez ramię, wyraźnie zainteresowany tematem. Nie znał przeszłości Benjamina, przynajmniej nie tę, o której nie pisali w gazetach. Oczywiście nie naciskał, ale... byłby to jakiś sposób na zabicie czasu.


We carry on through the stormTired soldiers in this war
Remember what we're fighting for


Lucan Abbott
Lucan Abbott
Zawód : Znawca prawa, pracownik Służb Administracyjnych Wizengamotu
Wiek : 30
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
If you can't fly, run
If you can't run, walk
If you can't walk, crawl!
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t6172-lucan-havelock-abbott https://www.morsmordre.net/t6437-loki#164163 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f204-dolina-godryka-norton-avenue-rezydencja-abbottow https://www.morsmordre.net/t6547-l-h-abbott
Re: Cela nr 2 [odnośnik]15.05.19 12:29
Wright mrugnął do Lucana łobuzersko; wiedział swoje i rozumiał, dlaczego Abbott nie przyznaje się do tego typu dolegliwości, spowodowanych nieprzystojącymi dżentelmenowi ekscesami na przeróżnych powierzchniach płaskich. – Wiadomo, wystarczy spojrzeć na te szumowiny. Avery, Burke, Rosier: śmierdzą na kilometr wenerą – wygłosił doskonałą, uzdrowicielską opinię, wykrzywiając zabliznowaconą twarz na samo wspomnienie tych plugawych nazwisk. Zadziwiające – i przerażające – jak różniła się między sobą arystokracja: błękitna krew płynęła zarówno w czarodziejach honorowych, utalentowanych, szanowanych, jak i w tchórzach, zdrajcach i mordercach. Można było mieć tylko nadzieję, by szlachta o rozsądnych poglądach zwiększyła swój wpływ, także polityczny, pomagając powrócić do władzy Ministrowi Magii, który nie pokłoni się prowodyrowi rzezi, tortur i szatańskich pożarów. Jaimie posmutniał, spoglądając z poziomu podłogi na wyprostowanego Lucana. – Właściwie to chętnie posłucham – odparł poważnie, ciesząc się z zaoferowanej przez Abbotta lekcji historii magii. Podejrzewał, że mężczyzna nie spodziewał się takiej odpowiedzi – tak szczerze, również Ben się jej nie spodziewał, ale na Merlina, mieli spędzić tu kilkadziesiąt godzin. Zapoznanie się z nudnymi opowieściami sprzed wieków mogło sprawić, że czas upłynie odrobinę szybciej. Tak, jak wtedy, gdy na dłużących się lekcjach transmutacji Ben z nudów przeglądał podręcznik do historii magii, dzięki czemu w jego głowie pozostało minimum wiedzy, niezbędne do zdania SUMów.
- Kłopoty rodzinne? – zagadnął, poruszając śmiesznie brwiami. Doskonale znał ciężar odpowiedzialności wynikającej z pochodzenia, rzecz jasna nie z autopsji – przyjaźnił się jednak z Malfoyem, Nottem i Ollivanderem, na przestrzeni trzech dekad będąc świadkiem ich starć z oczekiwaniami ojców i braci. – Mi możesz się wygadać. Obiecuję nie donieść twojemu nestorowi – zaoferował jowialnie swą przyjacielską pomoc, zaprzestając jednak prób przekonania Lucana do zajęcia miejsca tuż obok niego, na niezwykle niewygodnych i równie lodowatych kamieniach, jakimi wyłożono posadzkę celi.
Wywrócił oczami słysząc retoryczne pytanie o jakość towarzystwa. – No nie jesteś wymarzonym kompanem zgnicia w pierdlu, ale na pewno jesteś lepszy od szczura – odparł prostolinijnie, z jasno słyszaną wesołością – Abbott naprawdę nie był taki najgorszy, pomimo wyfiokowanych manier i całej tej szlacheckiej aury. Wydawał się tez nie osądzać, dlatego Ben przez chwilę zastanawiał się nad tym, czy nie obdarzyć go zaufaniem i nie zadeklamować mu bohaterskiej opowieści o tułaczce po europejskich bezdrożach, podczas której zwiedził każdą smoczą jaskinię, każdą zapomnianą przez Merlina karczmę i każde mugolskie więzienie. – Raz mnie zamknęli za bójkę w barze. Różdżkę wyrzucili mi na śmietnik, bo myśleli, że to jakiś kij – tydzień zajęło mi wydłubanie krat i wymknięcie się stamtąd, a kolejne dwa dni przeszukanie koszy w okolicy – podzielił się w końcu jedynie okruchem tamtej szalonej przeszłości, niemającym nic wspólnego z Dziurawym Kotłem, będącym przecież dość wygodnym przybytkiem.


Make my messes matter, make this chaos count.
Benjamin Wright
Benjamin Wright
Zawód : eks-gwiazda quidditcha
Wiek : 34
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
I wanna run against the world that's turning
I'd movе so fast that I'd outpace the dawn
OPCM : 37 +7
UROKI : 34
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 17
SPRAWNOŚĆ : 43
Genetyka : Czarodziej
Cela nr 2 Frank-castle-punisher
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t656-benjamin-wright https://www.morsmordre.net/t683-smok#2087 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f203-kornwalia-sennen https://www.morsmordre.net/t4339-skrytka-bankowa-nr-178#92647 https://www.morsmordre.net/t1416-jaimie-wright

Strona 1 z 3 1, 2, 3  Next

Cela nr 2
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach