Wydarzenia


Ekipa forum
Cela nr 2
AutorWiadomość
Cela nr 2 [odnośnik]08.04.19 18:07
First topic message reminder :

Cela nr 2


I tej celi mieszczącej się w Tower of London nikt nie nazwałby luksusową. W korytarzu jest jedną z pierwszych od wejścia i przez długi czas była bardzo nielubiana z powodu tego, jak blisko znajdowała się od zastępczej kwatery Departamentu Przestrzegania Prawa. Nie różni się od innych ciemna klitka bez okien z jednym wąskim łóżkiem i siennikiem usypanym po drugiej stronie pomieszczenia. Od posadzki bije chłód, który wnika w skórę. Kurz osadził się na wszystkich, łącznie z kratami za którymi zamyka się tych, co złamali prawo. Co jakiś czas da się dosłyszeć odgłosy wydawane przez szczury.  
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Cela nr 2 - Page 2 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Cela nr 2 [odnośnik]26.05.19 16:51
Sam Lucan również był przerażony tym, jak bardzo różniły się od siebie poszczególne rody szlacheckie. Chociaż, jeśli spojrzeć na to z szerszej perspektywy, to wcale nie było tu powodów do zdziwienia. Człowiek był istotą ułomną, a uleganie pokusom, chęć zysku i wywyższanie się nad innymi leżało w jego naturze. W pewnym sensie wszystkie czystokrwiste rody były obarczone właśnie takimi grzechami - uważając się za lepsze w porównaniu do czarodziejów, których krew była rozrzedzona. Lucan już nie raz i nie dwa zastanawiał się, jakby to było, gdyby ludzie nie spoglądali na niego głównie przez pryzmat nazwiska, które nosił. I musiał przyznać, że było to dość abstrakcyjne uczucie.
Odpowiedzi, która padła z ust Benjamina, Lucan faktycznie się nie spodziewał. Wielkolud nie jawił mu się jako ktoś, kogo interesowała polityka i historia magii. Wszystko to składało się z całej masy dat, nazwisk i praw, które trzeba było spamiętać - czyli czegoś zupełnie innego, niż to, do czego przywykli sportowcy. I byli sportowcy. Jasnowłosy westchnął cicho i zastanowił się przez chwilę. Faktycznie, i tak nie mieli nic specjalnie do roboty. Postanowił jednak skrócić swoją opowieść i przedstawić tylko najciekawsze informacje. Podejrzewał że szczegóły i tak zaraz wyleciałyby Benjaminowi z głowy, a prędzej tylko pogmatwały całą historię.
- Z tego co mi wiadomo, moja rodzina właściwie od zawsze próbowała stać na straży sprawiedliwości. Księgi w naszej rodowej bibliotece wypełnione są przykładami czarodziejów, o których mówi się, że byli moimi przodkami, a którzy zasłynęli w jakimś wielkim procesie, broniąc niesłusznie oskarżonych albo głośno oskarżając kogoś, kogo wszyscy się bali. Musiałem się uczyć ich imion i zasług na pamięć - tu lekko się skrzywił, pamiętał jak bardzo nie znosił, gdy ojciec odpytywał go z właśnie tego tematu - I owszem, mamy mocne powiązania z Wizengamotem. Zasiadaliśmy w nim jeszcze wtedy, gdy był po prostu Radą Czarodziejów. Dziś Najwyższym Magiem Wizengamotu jest moja ciotka, a jeszcze kilku Abbottów pełni funkcję sędziów. Nie można jednak powiedzieć, że "rządzimy" Wizengamotem. - zakończył, rozkładając bezradnie ręce. Prawdopodobnie nawet gdyby spróbował porozumieć się z lady Elizabeth Abbott, nawet ona nie byłaby skłonna, aby wstawić się za nim. Nie dlatego, że nie miała władzy, a raczej bez fakt, że mimo wszystko, Lucan faktycznie popełnił wykroczenie. A to była jednocześnie największa wada i zaleta lordów Somerset - często byli do bólu nieprzekupni i praworządni, nawet jeśli w grę wchodziła ich własna rodzina. Szczególnie Najwyższa Magini Wizengamotu musiała prezentować obecnie właśnie taką postawę. Jej osobie nie można było nic zarzucić. Tym bardziej teraz, kiedy organ sądowniczy któremu przewodziła był jedynym, co powstrzymywało Malfoya przed kompletnym paraliżem ministerstwa.
- Coś w ten deseń. Nestor i tak o tym wie. Powiedzmy, że obaj nie bardzo lubią dowiadywać się, że uprawiam samowolkę w kwestii napraw anomalii. - i właściwie tyle starczyło, by Benjamin mógł pojąć, czego dotyczyła cała sprawa. W czasach, kiedy panuje chaos i nasza rodzinna powinna świecić przykładem, ty próbujesz się bawić w bohatera, łamiąc przy tym prawo! - Lucan mógł przywołać z pamięci niezadowoloną twarz ojca niemalże ze wszystkimi szczegółami. Szczerze, to nie winił go wcale za tę złość. Gdyby Lucan nie należał do Zakonu Feniksa i nie wiedział tego co wie, podzielałby jego opinię. Bywały momenty, że młodszy Abbott zastanawiał się, czy nie powinien powiedzieć swojemu ojcu, o co tak naprawdę chodzi. Czy nie powinien wprowadzić go do zakonu, poprosić o pomoc. Jego rozległa wiedza dotycząca tematów prawa i nie tylko, niesamowicie rozwinięta retoryka i życiowe doświadczenie mogłyby okazać się niezwykle pomocne. Później jednak Abbott przypominał sobie, jak bardzo niebezpieczna była to zabawa. A nie chciał narażać swojej rodziny bardziej, niż było to konieczne.
- Komplementów to ty prawić nie umiesz - parsknął, zmieniając trochę pozycję, bo ramię zaczęło go boleć od ciągłego opierania się o ścianę. Potem wysłuchał krótkiej opowieści Benjamina, unosząc jedną brew - "Wydłubałeś" kraty? Mugole mają tak słabe więzienia, że można się z nich "wydłubać"? - nie miał praktycznie żadnego pojęcia o niemagicznym świecie, a ta informacja zaciekawiła go bardziej niż fakt, że Benjamin się z kimś bił. W końcu za coś musiał za te kraty trafiać.


We carry on through the stormTired soldiers in this war
Remember what we're fighting for


Lucan Abbott
Lucan Abbott
Zawód : Znawca prawa, pracownik Służb Administracyjnych Wizengamotu
Wiek : 30
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
If you can't fly, run
If you can't run, walk
If you can't walk, crawl!
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t6172-lucan-havelock-abbott https://www.morsmordre.net/t6437-loki#164163 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f204-dolina-godryka-norton-avenue-rezydencja-abbottow https://www.morsmordre.net/t6547-l-h-abbott
Re: Cela nr 2 [odnośnik]27.05.19 10:22
Benjamin wygodniej oparł głowę o zimną ścianę za plecami i zamienił się w słuch. Naprawdę miło było odsunąć od siebie niewesołe myśli o bierności – skupienie się na historii magicznego rodu było miłą odmianą od prób wyrzucenia z głowy poczucia winy a z nosa wilgotnego aromatu mchu, porastającego kratkę kanalizacyjną, straszącą z rogu celi. – Masakra – wszedł Lucanowi w słowo, gdy ten wspomniał o nauce na pamięć tych wszystkich setek nazwisk oraz przydomków. Umarłby z nudów, a lubił przecież chłonąć opowieści o własnych przodkach, szczęśliwie posiadających krótkie imiona oraz często równie lapidarne życiorysy. Może nie tak honorowe jak bronienie niewinnych, ale z pewnością pełne interesujących szczegółów, pościgów, burd, alkoholu i miotlarskich akrobacji. Zagwizdał jednak pod nosem, krewni w Wizengamocie kojarzyli mu się jednoznacznie z wielkimi wpływami, chociaż do niedawna oceniał sąd raczej z roli potencjalnego rzezimieszka niż zasiadającego na ławach adwokata. – To kiepsko, stary. Powinni być z ciebie dumni, że narażasz tyłek, podczas gdy ich pośladki odpoczywają sobie na ciepłych fotelach – skomentował, nieco oburzony takim podejściem do prób naprawy świata. Do licha, Lucan walczył, podejmował ryzyko, troszczył się o sprawiedliwość. Owszem, na ulicach a nie na ministerialnych korytarzach, ale Wright śmiał twierdzić, że takie działania przynosiły bardziej widoczne skutki niż spisywanie dekretów albo innych tego typu sądowych papierzysk.
Westchnął ciężko, słysząc powątpiewanie w umiejętność prawienia komplementów – naprawdę się starał, był szczery, nie zamierzał udawać, że wychował się na jakimś eleganckim dworze, gdzie nauczono by go wyjątkowej uprzejmości oraz biegłości w celebrowaniu pozytywnych przymiotów swych kompanów. – Moim zdaniem to było wspaniałe pochlebstwo – burknął tylko, odrobinę urażony. Wyprostował przed sobą nogi na prawie całą szerokość celi, w ogóle nie przejmując się tym, że jego spodnie będą nadawać się do wyrzucenia. Wilgoć i brud od razu przylepiły się do szorstkiego materiału, ale Ben nie mógł długo przebywać w skulonej pozycji. Głównie dlatego nie znosił więzienia, było tam zazwyczaj pieruńsko ciasno. – No, kraty są wpuszczane w ziemię, nie są zabezpieczone tak jak tutaj – no a na pewno nie magią. Miałem klucze do kufra, więc dłubałem i dłubałem, a że siłę mam niezłą, to w końcu je wysunąłem – odpowiedział już bardziej entuzjastycznie, przypominając sobie tamte długie dni, zakrwawione palce, połamane paznokcie i triumfalne wydostanie się z prowizorycznej celi na zapomnianym posterunku. – To było pudło na krańcu świata, chyba umieszczone w starej karczmie… Właściwie nie było tam tak najgorzej, ale jedzenie było podłe, a towarzystwo jeszcze gorsze – stwierdził z nostalgią, wpatrując się w brudny sufit tak, jakby mógł spojrzeć w niebo i podziękować sile wyższej za tak budujące doświadczenia.


Make my messes matter, make this chaos count.
Benjamin Wright
Benjamin Wright
Zawód : eks-gwiazda quidditcha
Wiek : 34
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
I wanna run against the world that's turning
I'd movе so fast that I'd outpace the dawn
OPCM : 37 +7
UROKI : 34
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 17
SPRAWNOŚĆ : 43
Genetyka : Czarodziej
Cela nr 2 - Page 2 Frank-castle-punisher
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t656-benjamin-wright https://www.morsmordre.net/t683-smok#2087 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f203-kornwalia-sennen https://www.morsmordre.net/t4339-skrytka-bankowa-nr-178#92647 https://www.morsmordre.net/t1416-jaimie-wright
Re: Cela nr 2 [odnośnik]07.06.19 10:36
- Teraz jestem nawet szczęśliwy, kiedy mogę przywołać imię i zasługi konkretnego przodka. Nawet jeśli nie korzystam z tej wiedzy zbyt często. Ale wtedy to faktycznie była masakra. - użył tego samego określenia co Wright. Mimo wszystko był z owych przodków dumny, z każdego jednego. I po cichu liczył, że być może i on odznaczy się czymś, dzięki czemu jego potomkowie będą recytowali jego imię z dumą. Póki co niespecjalnie się na to zapowiadało, z powodu tych wszystkich wpadek z anomaliami, ale wszystko się jeszcze przecież mogło zmienić.
- Nie mogę ich zupełnie za to winić - wzruszył ramionami. Jego rodzina była mocno specyficzna, ale to byli dobrzy ludzie, którzy walczyli z terrorem Voldemorta na swój sposób. W końcu to dzięki nim, a w szczególności dzięki ciotce Elizabeth, biuro aurorów nie zostało rozwiązane. Lucan wiedział, że swoimi działaniami także dąży do przywrócenia równowagi i ukarania winnych. Jednocześnie jednak takie wpadki jak ta, sprawiały, że oficjalne, ministerialne wysiłki jego rodziny mogły być brane mniej na poważnie. Przez swoją nieudolność był plamą na imieniu Abbottów. Mocno się tym martwił, jednak nie zamierzał rezygnować z pomagania zakonowi.
- Jak chcesz, to możemy poćwiczyć pochlebstwa, następnym razem lepiej ci pójdzie - i tak w końcu nie mieli niczego lepszego do roboty. A wywyższenie kogoś nad szczura naprawdę nie było zbyt wielkim zaszczytem. Ben musiał zrozumieć.
- Wrzucili cię do tak słabo zabezpieczonej celi i nawet nie zabrali ci ostrych przedmiotów? - zdziwił się jeszcze bardziej. Oczywiście cieszył się, że Benjamin w końcu dał radę uciec i mógł być dziś tu gdzie był, ale musiał przyznać, że był mocno zszokowany i jednocześnie zawiedziony tym, co słyszał. Jako człowiek blisko powiązany z sądownictwem zawsze liczył na to, że skazani lądowali w celach, z których nie mieli szans uciec. Po cichu miał tylko nadzieję, że łatwość z jaką Benjaminowi przyszło zbiec była faktycznie winą tego, że pierwotnie budynek ten służył do innych celów. I że jednak mugole bardziej się starali w kwestii swoich więzień. - Trochę cię nie docenili - zauważył, tym razem już jednak z lekkim uśmiechem. Mimo wszystko i tak był pod wrażeniem, jak można było pozostawić tak rosłego byka jak Benjamin samego sobie, zabrawszy mu tylko patyk.


We carry on through the stormTired soldiers in this war
Remember what we're fighting for


Lucan Abbott
Lucan Abbott
Zawód : Znawca prawa, pracownik Służb Administracyjnych Wizengamotu
Wiek : 30
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
If you can't fly, run
If you can't run, walk
If you can't walk, crawl!
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t6172-lucan-havelock-abbott https://www.morsmordre.net/t6437-loki#164163 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f204-dolina-godryka-norton-avenue-rezydencja-abbottow https://www.morsmordre.net/t6547-l-h-abbott
Re: Cela nr 2 [odnośnik]08.06.19 10:05
Uniósł wysoko jedną brew, w niedowierzaniu, nigdy bowiem nie połączyłby słowa szczęśliwy z wymienianiem skomplikowanych powiązań na swym drzewie genealogicznym. Arystokraci posiadali jednak przeróżne fetysze, zupełnie niezrozumiałe dla prostego chłopaka z Kornwalii, który owszem, kochał swych dziadków, ale wolał wyskoczyć z nimi na kubełek ognistej whisky niż czytać o nich w grubych podręcznikach. Inna sprawa, że nazwisko Wrightów rzadko pojawiało się na kartach historii, pomijając słynnego Bowmana Wrighta, ciosającego w swych wielkich dłoniach pierwszy znicz. O tak, takie opowiastki mógł chętnie śledzić, uwielbiał przecież czytać o Quidditchu, ale wątpił, by szanowany ród Abbottów właśnie tym chwalił się w swych rocznikach spisanych złotymi zgłoskami.
- Daj spokój, stary, zasługujesz na brawa a nie na gnicie ze szczurami, żeby nie wkurzyć jakiegoś swojego wujaszka - kontynuował, ignorując dość uległe wzruszenie ramion Lucana. Szacunek wobec przodków, wpajany arystokratom od najmłodszych lat, przynosił krwawe żniwo: ściekające czerwienią z nadgarstków kolejnego pokolenia, zastraszonego i hodowanego w pozbawionym powodów lęku przed opinią ojców czy dziadków. Benjamin przesadzał w swej krytyce, miał jednak o najwyższym stanie jak najgorszą opinię, którą beztrosko dzielił się z innymi. Machnął w końcu ręką, mógłby perorować na ten temat przez najbliższe godziny, a pewnie siedzącemu z nim szlachcicowi uschłyby w końcu uszy. Ewentualnie obraziłby się na gbura-Wrighta śmiertelnie, a przecież nie o to brodaczowi chodziło. - Szkoda gadać - mruknął tylko pod nosem spuszczonym chwilowo na kwintę. Co nie trwało długo, propozycja podszkolenia w prawieniu pochlebstw wywolała zduszone parsknięcie śmiechem. - Chyba ty do mnie możesz na lekcje przyjść, brachu. Panienki uwielbiają moje komplementy - puścił do niego oczko, przekonany o własnej wspaniałości. Zachwyt ten był odrobinę na wyrost, tak samo jak dumne wspominanie o ucieczce z źle zabezpieczonego, zapomnianego przez Merlina i ludzi posterunku na krańcu wschodnioeuropejskiego świata: co nie zmieniało upartości, z jaką Jaimie chwalił się podobnymi zdolnościami.
Zimno zaczęło promieniować nieprzyjemnie przez materiał spodni, podniósł się więc z wilgotnej podłogi i otrzepał materiał. - To był zwykły klucz, nie sądzili, że mam tyle krzepy - znów zarechotał cicho, rozglądając się dookoła. Prycza była zakazana, ale cóż; zdjął z niej zwinięte, zapchlone koce i rzucił je na ziemię, w kąt, który wyglądał na najmniej mokry. Umościł sobie tam legowisko i rozłożył się na ziemi, zamierzając przespać jak najwięcej czasu z trzydniowego aresztu: miał nadzieję, że Lucan wiedział, co mówił, i nie zostaną tutaj zatrzaśnięci na całe wieki.

| ztx2


Make my messes matter, make this chaos count.
Benjamin Wright
Benjamin Wright
Zawód : eks-gwiazda quidditcha
Wiek : 34
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
I wanna run against the world that's turning
I'd movе so fast that I'd outpace the dawn
OPCM : 37 +7
UROKI : 34
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 17
SPRAWNOŚĆ : 43
Genetyka : Czarodziej
Cela nr 2 - Page 2 Frank-castle-punisher
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t656-benjamin-wright https://www.morsmordre.net/t683-smok#2087 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f203-kornwalia-sennen https://www.morsmordre.net/t4339-skrytka-bankowa-nr-178#92647 https://www.morsmordre.net/t1416-jaimie-wright
Re: Cela nr 2 [odnośnik]25.06.19 18:21
| 21.11, stąd

Nie tak wyobrażał sobie ten wieczór. Wyprawa do Big Bena zdawała się wariactwem, lecz przecież podołali temu zadaniu - zarówno dotarli na szczyt zrujnowanej wieży, jak i dzielnie stawili czoła sercu znajdującej się tam anomalii. Problemy zaczęły się dopiero wraz z chwilą pojawienia się policjantów. Caelan wciąż pamiętał tracącego władzę nad miotłą, a w końcu spadającego z niej lorda, któremu nie miał jak pomóc; widok ten mroził krew w żyłach, zaś grozy dodawała nie tylko wizja nieuchronnego spotkania z ziemią, ale i wciąż szalejąca nad nimi burza. Los chciał, że niewiele później i on runął w dół w akompaniamencie siarczystych przekleństw i grzmotów. Niewiele pamiętał z samego upadku - czy funkcjonariusze zareagowali w porę, zamortyzowali chwilę uderzenia? Nie miał pojęcia, wolał tak jednak nie myśleć; niczego im nie zawdzięczał. Przetrzymywali go tu siłą, do czego nie mieli najmniejszego prawa.
Spacerował w tę i z powrotem tuż przy kratach, jak gdyby mogło to cokolwiek zmienić. Stale wyginał usta w paskudnym grymasie niechęci - już dawno nie był w Tower, przez co zapomniał o wszędobylskim kurzu, przejmującym chłodzie i odzywających się co chwila szczurach. Po dłuższym czasie zaklął pod nosem i gwałtownie przystanął, mając widoczne problemy z zapanowaniem nad narastającą z każdą sekundą złością. Nie tak wyobrażał sobie tę naprawę anomalii, choć przecież powinien liczyć się z ryzykiem, że w końcu zostaną schwytani. Ile mogli ich tu trzymać? Wierzył, że nieudolni stróże prawa nie mieli żadnych dowodów, nie mogli ich z niczym powiązać, toteż nie obawiał się ani o Rycerzy, ani o swą działalność przemytniczą. Chciał jednak jak najszybciej wyrwać się zza krat i wrócić do siebie - lub spróbować z kolejnym miejscem splugawionym przez niekontrolowaną czarną magię.
- Jak myślisz, czy ktoś już wie, że się tutaj znaleźliśmy? - zapytał cicho, w jego głosie stale pobrzmiewało wyraźne napięcie. Zaciskał palce na kratach, zastanawiając się, czy dałby radę je wygiąć jedynie siłą swych mięśni. Zerknął przez ramię ku towarzyszącemu mu Eddardowi; domyślał się, że taka wizyta w Tower mogła stanowić kolejną skazę na nieposzlakowanej, przynajmniej do czasów Stonehenge, opinii lorda, o ile informacja ta dotrze do gazet. Z drugiej jednak strony... Nottowie z pewnością rozpętają piekło na ziemi, gdy tylko dotrze do nich informacja o zatrzymaniu jednego ze swoich. Łudził się, że może przy okazji wydostaną i jego, choć wolał się zbytnio nie przywiązywać do tego konceptu.
- Powinni pozwolić nam na wysłanie sowy - dodał cierpko. Gdyby tylko mógł skontaktować się ze swą załogą lub Caley, sprawa wyglądałaby zupełnie inaczej.



paint me as a villain
Caelan Goyle
Caelan Goyle
Zawód : Zarządca portu, kapitan statku
Wiek : 32
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Żonaty
I must go down to the sea again, to the lonely sea and the sky.

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5834-caelan-goyle https://www.morsmordre.net/t5945-ethelinda https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f174-dzielnica-portowa-high-timber-street-8-5 https://www.morsmordre.net/t6368-skrytka-bankowa-nr-1403#161394 https://www.morsmordre.net/t5874-caelan-goyle#138874
Re: Cela nr 2 [odnośnik]27.06.19 14:20
[21/11]

Nie tak miało to wyglądać... Mieli wrócić do domu w akompaniamencie cichego triumfu, o którym co prawda niewolno było im wspomnieć. A teraz, co? Już sam fakt, że funkcjonariusze okazali się na tyle niekompetentni i zgarnęli ich, a przede wszystkim jego, wydawał się odrażający. Rozejrzał się po obskurnej celi, w której teraz siedzieli. Jeszcze czuł skutki upadku z wysokości. Ledwie wsiadł na miotłę i runął w dół, a przecież wszystko tak dobrze im szło. Moc ustępowała pod wpływem ich różdżek, a wcześniej dokonali niemalże niemożliwego, wspinając się po zrujnowanych schodach wieży. I na co to wszystko? Na nic. Siedzieli w ciemnej, brudnej celi, gdzie stałymi bywalcami były szczury i inne okropne stworzenia.
Nie powinno go tu być i nie dlatego, że był lordem. Nie mógł pozwolić sobie na takie wpadki, szczególnie nie po tym czego dopuścił się jego brat podczas szczytu. Owszem, swój pobyt w Tower mógł zasłonić służbą dla Czarnego Pana i Cronus, który dzięki niemu zdobył władzę powinien przymknąć na to oko, ale czuł, że Malfoyowie uczepią się każdego uchybienia z jego strony, aby ewentualne zaręczyny zerwać. I o ile nie chodziło o wyjątkowe przywiązanie Eddarda do młodziutkiej lad, co o sytuację polityczną Nottów na arenie brytyjskiej dyplomacji. Nie mogli zanotować tak okropnego spadku. Pogorszenie stosunków zarówno z Malfoyami jak i z Carrowami było niedopuszczalne. I chociaż z każdą sekundą spędzoną w Tower jego gniew narastał to ograniczył się do siedzenia na wąskim łóżkiem, stojącym pod jedną ze ścian. Popiskiwanie szczurów doprowadzało go do szału i naprawdę żałował, że nie miał przy sobie różdżki.
- Mam nadzieję, to wszystko to zwyczajny nonsens - stwierdził dobitnie. Jedyne na co miał ochotę w tej chwili to wsunięcie między wargi papierosa, ale i to nie było mu dane. Zerknął w stronę towarzyszącego mu Goyle'a. Czy pociągnąłby go za sobą, gdyby tylko udało mu się wyjść z więzienia wcześniej? Z pewnością. Oczywiście nie z powodu sympatii, łączyły ich jedynie dwie nieudane próby naprawi niestabilnej mocy, ale tak jak Eddard był Czarnym Panem, a jak wiadomo w jego oczach każdy był równy o ile wykonywał jego rozkazy. - Może boją się, że zrobimy im krzywdę piórem do pisania - powiedział z rozbawieniem, odchylając się nieco do tyłu.
Eddard Nott
Eddard Nott
Zawód : quia nominor leo
Wiek : 30
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
So crawl on my belly 'til the sun goes down
I'll never wear your broken crown
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t6094-eddard-nott https://www.morsmordre.net/t6134-icarus https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f236-nottinghamshire-ashfield-manor https://www.morsmordre.net/t6135-eddard-nott
Re: Cela nr 2 [odnośnik]30.06.19 16:19
Z jego piersi wyrwało się mimowolne westchnienie; mógł się wściekać, mógł złorzeczyć policjantom, którzy ich tu doprowadzili, lecz wiedział, że to nic nie zmieni. Musieli odsiedzieć w Tower ile trzeba, przy okazji odmawiając składania jakichkolwiek zeznań. Jednak jak długo miało to potrwać? Wciąż zaciskał dłonie na więżących ich kratach i robił to tak mocno, że aż pobielały mu od tego knykcie. Po chwili zwolnił uścisk, wodząc wzrokiem po pustym korytarzu; dobiegały do niego dźwięki rozmów, nie potrafił jednak rozróżnić poszczególnych słów. Pojękiwania z celi obok zwyczajnie ignorował.
- Możliwe, lecz odmawiając nam prawa do sowy nie unikną rychłego końca tej błazenady. Niedługo ktoś dowie się, że nas tu zamknięto - burknął. A przynajmniej miał taką nadzieję. Byli w o tyle dobrej sytuacji, że obecny minister magii stał po ich stronie; służby porządkowe nie mogły robić im większych nieprzyjemności, o ile same nie chciały narobić sobie kłopotów. Powoli odsunął się od krat, by następnie odwrócić się w stronę arystokraty i spojrzeć na niego badawczo; jak na kogoś, kto nie tak dawno runął z kilkudziesięciu jardów, wyglądał dość dobrze. Brakowało mu poważniejszych urazów, nie skarżył się również na nic, co mogłoby umknąć spojrzeniu. Czy to znaczy, że zajęli się nimi magomedycy? Czy coś zamortyzowało upadek? Wspomnienia dotyczące chwili zderzenia były mgliste, niewyraźne, a w końcu urywały się.
- Pamiętasz może zderzenie z ziemią? - zapytał spokojniej, powoli odzyskując charakterystyczną obojętność. Wciąż jednak nie podobała mu się ich obecna sytuacja. Skrzywił się, gdy kilka metrów od niego przebiegł szczur; gdyby tylko miał przy sobie swoją różdżkę... Bez niej czuł się niezwykle nieswojo, choć nie kompletnie bezbronny. - Nie pamiętam, w jaki sposób nas zatrzymali. Albo czy widzieli nas uzdrowiciele - dodał gwoli wyjaśnienia. Chociaż tyle mógł zrobić, zaspokoić swoją ciekawość, porozmawiać chwilę z lordem, który postanowił ruszyć z nim na naprawdę anomalii, a z którym nie miał do tej pory wiele do czynienia.



paint me as a villain
Caelan Goyle
Caelan Goyle
Zawód : Zarządca portu, kapitan statku
Wiek : 32
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Żonaty
I must go down to the sea again, to the lonely sea and the sky.

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5834-caelan-goyle https://www.morsmordre.net/t5945-ethelinda https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f174-dzielnica-portowa-high-timber-street-8-5 https://www.morsmordre.net/t6368-skrytka-bankowa-nr-1403#161394 https://www.morsmordre.net/t5874-caelan-goyle#138874
Re: Cela nr 2 [odnośnik]29.07.19 19:32
Nie tylko Goyle miał ochotę niewybrednym słownictwem zniżyć do parteru funkcjonariuszy policji magicznej, którzy pojawili się na miejscu i zawlekli ich w to ohydne miejsce, ale wiedział, że to do niczego nie doprowadzi, a wkrótce ich niefortunna pomyłka - bo tak należało nazywać osadzenie ich w tym miejscu - zostanie ukarana z najwyższą surowością. A przynajmniej ta myśl pozwalała uwięzić narastające uczucie złości jedynie w czarnych tęczówkach. I chociaż wyglądał na niezwykle opanowanego, siedząc na jedynej pryczy w celi to w rzeczywistości jego zmysły drażniło wszystko; od nieprzyjemnego zapachu zaczynając na cichym popiskiwaniu szczura w rogu celi kończąc. Chciał wrócić do swoich komnat w Ashfield Manor, chciał znowu zanurzyć się w szmaragdzie lasu otaczającego dwór, nawet jeżeli na dworze pogoda nie sprzyjała takim wyprawom.
- To jedynie kwestia czasu. To wszystko pokazuje jak bardzo niekompetentne są organy ścigania w tym momencie - wycedził, wypluwając te słowa z najwyższą pogardą dla tych, którzy siebie samych zwali stróżami prawa. Niech więc go strzegą, niech szukają niedobitków po rebelii Grindelwalda, a porządnych czarodziei zostawią w spokoju. Złość na chwilę zaćmiła jego umysł - zupełnie zapomniał o tym, jakoby miało mu coś dolegać. A przecież po upadku z wysokości powinien spodziewać się chociażby obolałych oczywistych części ciała. Tymczasem czuł się całkiem dobrze, jak na kogoś kto właśnie został osadzony w Tower. Widocznie podczas, gdy on dryfował w ciemności, magomedycy doprowadzili go do porządku. Pytanie dlaczego już wtedy nikt nie zorientował się jak brzmi jego nazwisko i jakie konsekwencje będzie niosło ze sobą zamknięcie go w Tower chociażby na chwilę, na godzinę. A co dopiero na dobę i więcej. Nie miał zamiaru lamentować - nie był tym typem człowieka, ale nie omieszkał okazać swojego niezadowolenia.
- Nie pamiętam nic, ocknąłem się tu - stwierdził, krzywiąc się przy tym nieznacznie. Po zadanym pytaniu wnioskował, że i Goyle nie pamięta zbyt dobrze ich ostatnich chwil podczas naprawy nieszczęsnej anomalii w Big Benie. - Ale musieli nas widzieć, przecież wyszedłbym bez szwanku z takiego upadku...
Eddard Nott
Eddard Nott
Zawód : quia nominor leo
Wiek : 30
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
So crawl on my belly 'til the sun goes down
I'll never wear your broken crown
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t6094-eddard-nott https://www.morsmordre.net/t6134-icarus https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f236-nottinghamshire-ashfield-manor https://www.morsmordre.net/t6135-eddard-nott
Re: Cela nr 2 [odnośnik]13.10.19 11:42
Kiwał krótko głową, gdy towarzyszący mu lord zdecydował się przemówić; a więc byli w takiej samej sytuacji, żaden z nich niczego nie pamiętał, nie miał pewności, jak wyglądało ich pojmowanie albo kto i jak długo się nimi zajmował. Żeglarz nie zamierzał jednak narzekać, że po upadku z takiej wysokości zobaczyli go medycy - nie chciał nawet zastanawiać się nad tym, co i jak bardzo miał obolałe zaraz po spotkaniu się z podłożem. - Racja, ktoś musiał się nami zająć - przyznał beznamiętnie, znów spoglądając w kierunku zaśniedziałych krat. Zdawało mu się, że dosłyszał śmiechy pilnujących ich strażników, co wywołało na jego twarzy szpetny grymas złości. Niech poczekają jeszcze godzinę, dwie, a przestanie im być tak wesoło. Niech tylko ich bliscy dowiedzą się o uwięzieniu przedstawiciela arystokracji, lorda Notta, i towarzyszącego mu, powszechnie szanowanego kapitana statku handlowego w Tower, napiszą kilka listów i wykorzystają odpowiednie znajomości.
- Organy ścigania zawsze były niekompetentne - dodał po chwili, mówiąc nie tylko z doświadczenia, wszak od wielu lat trudnił się przemytem, ale i bazując na tym, co widział w stosunku do innych czarodziejów. Nie uważał, by ktokolwiek, kto miałby choć odrobinę oleju w głowie, mógłby chcieć zostać policjantem. Wszelkie spotkania z przedstawicielami Brygady Uderzeniowej, jak lubili o sobie mówić, by dodać w ten sposób odrobinę powagi do wykonywanej pracy, tylko potwierdzały jego hipotezę. - Nie potrafiliby złapać odpowiedniego czarodzieja, nawet gdyby ten przyszedł do nich i dobrowolnie oddał się w ich ręce - burknął, odwracając się plecami do korytarza, który prowadził do kolejnych cel. Mimowolnie spojrzał ku twarzy towarzysza, plecy opierając o twarde, niezbyt wygodne kraty. Oddałby wiele za papierosa, jeśli nie skręta z diablim zielem, by ukoić skołatane nerwy. Nie wątpił, że w końcu zostaną zwolnieni i będą mogli wrócić do swoich zajęć, obowiązków, może nawet ruszyć na naprawę kolejnej anomalii - nie lubił jednak marnować czasu. Każda kolejna chwila spędzona w tej zapyziałej celi oddalała ich od wypełnienia woli Czarnego Pana.



paint me as a villain
Caelan Goyle
Caelan Goyle
Zawód : Zarządca portu, kapitan statku
Wiek : 32
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Żonaty
I must go down to the sea again, to the lonely sea and the sky.

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5834-caelan-goyle https://www.morsmordre.net/t5945-ethelinda https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f174-dzielnica-portowa-high-timber-street-8-5 https://www.morsmordre.net/t6368-skrytka-bankowa-nr-1403#161394 https://www.morsmordre.net/t5874-caelan-goyle#138874
Re: Cela nr 2 [odnośnik]04.11.19 0:55
Gdyby miał doszukiwać się jakichkolwiek pozytywów w zetknięciu z obecną jednostką porządkową to byłoby to prawdopodobnie udzielenie pomocy magomedyka. Teraz potrzebował jedynie skrawku pergaminu, pióra oraz atramentu, aby skontaktować się z odpowiednimi osobami, które zakończą tę forsę i wyciągną go z tej zatęchłej nory. Eddard nie należał do lordów, którzy nie mogli znieść pobytu w otoczeniu o nieco niższym standardzie niżeli dworskie salony, wszakże wiele czasu spędził w norweskich jaskiniach czy labiryntach egipskich piramid, ale moment, w którym bez żadnego celu siedział w przesiąkniętym brudem i wilgocią miejscu za kratami, to nie omieszkał zasygnalizować swojego usprawiedliwionego oburzenia. - Jeszcze tego by brakowało - burknął pod nosem. Nie chciałby być w ich skórze, gdyby wyszedł z Tower obolały z obrażeniami. I znowu, nigdy nie był delikatnym paniczykiem, który rzadko wyściubia nos z rodowej posiadłości, ale chodziło o brak szacunku jaki pokazywali, taktując w tej sposób osobę szlachetnie urodzoną.
- Wkrótce się to zmieni i wątpię aby wtedy zanosili się śmiechem tak chętnie - odparł, podnosząc na chwilę spojrzenie w stronę Goyle'a. Wiedzieli, że prędzej czy później nastąpią zmiany i odpowiednie osobistości zajmą odpowiednie stanowiska. Marzył o tym, aby opuścić to miejsce, a przez swoje gardło przelać dojrzałą, ognistą, która może nie w sposób fizyczny, ale mentalny zmyłaby z niego brud tego miejsca i w jakiś sposób przysłoniłaby smak kolejnej porażki, który obecnie rozchodził się w jego ustach. Czy Goyle też to czuł? Ostatnio często przychodziło im razem odrzucać skutki magii, która nie chciała ugiąć się pod wpływem ich działań. Zapewne minie trochę czasu nim przestanie wracać do tego epizodu, analizując co sprawiło, że tym razem nie odnieśli zwycięstwa, którego przecież tak łaknął. Czy to przewrotność nieujarzmionej, rozjuszonej magii? A może to w jego działaniach tkwił problem? Może jego myśli były jedynie pozornie spokojne, tak naprawdę trawione przez wiele, niezrozumiałych emocji. - Banda nieudaczników - niemalże splunął tymi słowami na brudną, kamienną posadzkę. Mówił o nich, czy funkcjonariuszach? Chociaż miał na myśli tych drugich to nie ma co ukrywać, Goyle i Nott też nie okryli się sławą.
Eddard Nott
Eddard Nott
Zawód : quia nominor leo
Wiek : 30
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
So crawl on my belly 'til the sun goes down
I'll never wear your broken crown
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t6094-eddard-nott https://www.morsmordre.net/t6134-icarus https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f236-nottinghamshire-ashfield-manor https://www.morsmordre.net/t6135-eddard-nott
Re: Cela nr 2 [odnośnik]28.11.19 16:49
Może w innych okolicznościach rozmawiałoby im się płynniej, a Caelan nie byłby takim zagniewanym gburem, lecz zamknięcie w brudnej, zatęchłej celi tylko potęgowało jego wady. Pojmanie przez czarodziejską policję boleśnie uwypuklało ich klęskę, nie mieli się czym pochwalić, ani teraz, ani wcześniej; kolejne skupisko anomalii pozostawało rozedrgane i nieokiełznane - a przynajmniej do czasu, aż nie zajmą się nim silniejsi Rycerze... lub przedstawiciele Zakonu Feniksa. Każda minuta, którą spędzał w niewoli, uwierała go nie tylko z powodu urażonej dumy, ale również ze względów czysto pragmatycznych. Mógł zajmować się teraz księgami rachunkowymi, odpisywaniem na zalegające w szufladzie listy czy poszukiwaniem nowego kuka.
Gdy Eddard wspomniał o zmianach, żeglarz mimowolnie podchwycił jego spojrzenie. Nie darzył organów ścigania sympatią, z tego też powodu nie wierzył, by te kiedykolwiek miały zasłużyć sobie na jego szacunek - jednak arystokrata niewątpliwie miał rację, nadchodziły zmiany, a wraz ze zmianami odpowiedniejsi ludzie i na takich stanowiskach. Kto wie, może już nigdy więcej nie będzie musiał przejmować się ewentualnymi kontrolami w dokach? Albo wszędobylskimi aurorami, którzy tylko czekali na ich najmniejsze potknięcie? Westchnął głośno, boleśnie, ponownie odrywając plecy od krat i odwracając się do nich twarzą. Chciałby zobaczyć za nimi kogoś, kogokolwiek - zapewne odczułby ulgę, gdyby mógł naubliżać jednemu ze strażników - nikt jednak nie pojawił się, nikt też nie nadchodził. Nie licząc popiskujących cicho szczurów byli sami. - Niewątpliwie - odpowiedział tylko cicho, nie mając pewności, o kim dokładnie mówi wyraźnie wzburzony lord Nott. O policji, o nich, a może tylko o nim. Nie był zadowolony z tego, jak potoczyły się ich wspólne próby naprawy anomalii, nie był zadowolony z faktu, że coś ciągle mu przeszkadzało, odczuwał to jednak raczej jako rozczarowanie niż palącą złość. Tę zarezerwowaną miał dla wybuchających co jakiś czas śmiechem pracowników Tower. - Oby jednak zmieniło się to prędzej niż później, na wypadek gdybyśmy mieli trafić tutaj ponownie - dodał po chwili, a jego usta wygięły się w krzywym i pozbawionym wesołości uśmiechu. Zacisnął palce na zaśniedziałych kratach, przysunął do nich twarz i rozejrzał się to w prawo, to w lewo... Nic. Ciągle nic.



paint me as a villain
Caelan Goyle
Caelan Goyle
Zawód : Zarządca portu, kapitan statku
Wiek : 32
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Żonaty
I must go down to the sea again, to the lonely sea and the sky.

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5834-caelan-goyle https://www.morsmordre.net/t5945-ethelinda https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f174-dzielnica-portowa-high-timber-street-8-5 https://www.morsmordre.net/t6368-skrytka-bankowa-nr-1403#161394 https://www.morsmordre.net/t5874-caelan-goyle#138874
Re: Cela nr 2 [odnośnik]09.01.20 23:38
Dzisiaj mogli pozwolić sobie na rozpamiętywanie swojej porażki, ale jutro nie będzie na to czasu. Musieli znowu zacząć działać, ponieważ w innym wypadku nie uda im się dokonać zmian, o których przed chwilą sam wspomniał. Wszakże one nie dokonają się zupełnie same, a odpowiedni ludzie o określonych umiejętnościach kierowani umiejętnie przez jednego człowieka mogli zdziałać wiele i sprawić, że ten zdegenerowany świat odrodzi się na nowo, według prawa, które właśnie oni mieli tu ustanowić. Jednakże aby to zrobić nie mogli rozpamiętywać porażek, a sięgać po kolejne cele. Naprawdę wierzył, że jedynie takie podejście uratuje ich przed zgubą i pozwoli na zmobilizowanie się całkowicie przeciwko tym zdrajcom, zwących się Zakonem. Zwyczajna kurtuazja i dobre wychowanie nie pozwalało mu wypowiedzieć przymiotników, które przychodziły do lordowskiej głowy, kiedy myślał o tej bandzie wyrzutków. Czy to do nich po pomoc pobiegnie jego pożal się Merlinie? Zapewne tak. Jednakże nie chciał o tym myśleć, właściwie to nie powinno go w ogóle obchodzić. A jednak wbrew temu co sądził to ciągle do tego wracał. Może dlatego siedział w milczeniu, a jego twarz wykręcał grymas niezadowolenia i złości. Na szczęście te mógł też tłumaczyć wydarzeniami dnia dzisiejszego i pobytem w tym miejscu, w którym ktoś o jego pozycji znajdować się nie powinien. - Oby, bo jeszcze raz usłyszę tych pozbawionych rozumu idiotów i Merlin jeden wie co zrobię -  burknął pod nosem. Naprawdę przydałby się teraz papieros i szklanka bursztynowego płynu, który pozwoliłby mu zapomnieć chociaż na chwilę o całym świecie. - Zapaliłbym - dodał po chwili, podnosząc się z miejsca. Podszedł do krat, na których zacisnął długie, blade palce, a czoło oparł o jeden z chłodnych prętów. Wypuścił zirytowany nadmiar powietrza z płuc. Może tym razem ktoś pojawi się w odmętach ciemności korytarza i poinformuje ich, że to wszystko to jakaś godna pożałowania pomyłka i za chwilę będzie mógł skierować swoje kroki w najbliższe miejsce gdzie serwują mocniejsze napitki.
Eddard Nott
Eddard Nott
Zawód : quia nominor leo
Wiek : 30
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
So crawl on my belly 'til the sun goes down
I'll never wear your broken crown
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t6094-eddard-nott https://www.morsmordre.net/t6134-icarus https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f236-nottinghamshire-ashfield-manor https://www.morsmordre.net/t6135-eddard-nott
Re: Cela nr 2 [odnośnik]10.01.20 18:41
Kolejne minuty dłużyły się w nieskończoność; z oddali dobiegły ich rezonujące echem śmiechy, z bliska - piski przemykających zapuszczonymi korytarzami tower szczury. To było po prostu... oburzające. Owszem, Caelan doskonale zdawał sobie sprawę z faktu, że zatrzymano ich na terenie odgrodzonym przez pracowników Ministerstwa, zakwalifikowanym jako niebezpieczny i nieodpowiedni dla obywateli... Lecz przecież to był ich wybór, żeby się tam pojawić, ryzykować swoim zdrowiem i życiem. Czy zasługiwali na to, by gnić w zapyziałej, przemarzniętej celi? Szczerze wierzył, że ich zniewolenie nie może trwać długo. Głównie ze względu na towarzysza; ród Nottów z pewnością nie chciałby, by jeden z nich, dobrze urodzony i stawiany za wzór lord spędził w Tower więcej czasu niż powinien. Ani żeby informacja o jego zwinięciu dotarła do opinii publicznej.
Odetchnął głęboko, po czym wypuścił powietrze z cichym świstem, opierając czoło o lodowato zimne pręty, przymykając zmęczone powieki. Bezczynność odbierała mu siły, potęgowała poczucie beznadziei i uwierające jego godność rozczarowanie - to nie był pierwszy raz, kiedy zawiódł, do naprawiania anomalii podchodził kilkukrotnie, jednak z nie najlepszym skutkiem. Był na tyle zdeterminowany, by wspomóc sprawę, że aż wypłynął z Rookwood na otwarte wody - choć przecież wszyscy wiedzieli, że kobieta na pokładzie przynosi pecha. Straszliwego i nieuniknionego pecha. Westchnął, niechętnie przyznając przed sobą samym, że musiał popracować nad swymi umiejętnościami, poćwiczyć odsuwanie emocji na bok, by w przyszłości, również tej najbliższej, poradzić sobie z zadaniem lepiej.
- Ja też - przyznał, z niezadowoleniem przypominając sobie o tytoniu, który mu odebrali, a który z lubością skręciłby teraz w papierosa. Pewnie i tak zamókł od tego wszędobylskiego deszczu.
Nie wiedział, ile jeszcze czasu minęło - godzina? pięć? - nim korytarzem poniosły się kroki, do tego kroki, które ewidentnie zbliżały się w ich kierunku. Siedział na chłodnym podłożu, nie mogąc spać, nie mogąc przestać myśleć o kolejnym niepowodzeniu i czekał. A w końcu doczekał się; przy kratach stanęło dwóch strażników o dziwnych, zmieszanych wyrazach twarzy. - Wychodzicie - powiedział wyższy, o rudych włosach, powoli rozprawiając się z magicznymi zabezpieczeniami. Marynarz nie czekał, aż zmienią zdanie; posłał lordowi porozumiewawcze spojrzenie, skinął mu nieznacznie głową i zebrał się z podłogi, następnie idąc we wskazanym przez pracowników Tower kierunku z zamiarem odzyskania odebranych mu wcześniej przedmiotów.

| zt



paint me as a villain
Caelan Goyle
Caelan Goyle
Zawód : Zarządca portu, kapitan statku
Wiek : 32
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Żonaty
I must go down to the sea again, to the lonely sea and the sky.

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5834-caelan-goyle https://www.morsmordre.net/t5945-ethelinda https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f174-dzielnica-portowa-high-timber-street-8-5 https://www.morsmordre.net/t6368-skrytka-bankowa-nr-1403#161394 https://www.morsmordre.net/t5874-caelan-goyle#138874
Re: Cela nr 2 [odnośnik]16.01.20 14:01
Oddałby wszystko za smak tytoniu, rozchodzący się po jamie ustnej. Tak wyraźny i ostry, a jednak dający ukojenie i pozwalający na oczyszczenie myśli. A to właśnie tego potrzebował, nowego, świeżego startu, który pozwoliłby mu na zapomnienie o porażkach ostatnich miesięcy. Musiał obiecać sobie, że to był ostatni raz, kiedy stracił kontrolę nad swoim życiem. Nie mógł pozwolić słabości na przejęcie sterów, wszakże był lwem, dumnym drapieżnikiem, który nie cofa się i nie daje sobą manipulować potulnym owcom. Nie zmieni przeszłości, nie przemówi już do rozsądku starszego brata, mógł jedynie pogodzić się z jego idiotyczną decyzją i zająć własne stanowisko wobec niej. A palące uczucie rodzące się w jego klatce piersiowej? Ono mogło posłużyć jako oręże, którym utoruje sobie drogę na szczyt, budulcem, który umocni jego pozycję i ostatecznie pozwoli stworzyć nowego lorda Nott, przejmującego zarówno przywileje, jak i obowiązki bycia oficjalnie najstarszym synem swego ojca.
Niezależnie od tego ile czasu spędzili w celi, pozycja Eddarda się nie zmieniła. Przełożył ręce przez kraty, splatając je po drugiej stronie. Ramiona oparł o poprzeczny pręt i lekko pochylony stał, obserwując nieruchomą przestrzeń rozciągającą się przed jego oczami. Myśli galopowały tak szybko, że nie był w stanie złapać żadnej z nich. A może nie było ich wcale? W każdym razie w tym momencie przypominał posąg, jedną z greckich rzeźb, której oblicze uwiecznione w kamieniu pozostawało niezmienne. Zdawać się mogło, że twarz arystokraty również nie wyraża zbyt wiele. Poruszył się dopiero wtedy, gdy w głębi spowitego czernią korytarza zamajaczyło słabe światło i czyjeś zdecydowane kroki rozniosły się echem, odbijając się od kamiennych ścian. Zmarszczył brwi i wyprostował się, poprawiając materiał czarnego płaszcza. Byli wolni. - Na reszcie - burknął pod nosem. Spojrzenie jego czarnych oczu powędrowało w stronę Goyle'a. Skinął mu delikatnie głową i udał się po rzeczy, które zabrano mu podczas przeszukania. A gdy już dzierżył różdżkę w swojej dłoni naprawdę musiał się powstrzymywać przed rzuceniem zaklęcia wyciszającego w stronę czarodziejów, którzy raczyli ich swym rechotem przez cały pobyt tutaj.

/zt
Eddard Nott
Eddard Nott
Zawód : quia nominor leo
Wiek : 30
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
So crawl on my belly 'til the sun goes down
I'll never wear your broken crown
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t6094-eddard-nott https://www.morsmordre.net/t6134-icarus https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f236-nottinghamshire-ashfield-manor https://www.morsmordre.net/t6135-eddard-nott
Re: Cela nr 2 [odnośnik]06.04.21 19:34
2.10

Lewa ręka promieniała tępym bólem, choć przecież uderzył się tylko raz, zanim złapali go policjanci. Za to z całej siły. Nie podejrzewał, że miał w sobie tyle siły. Dochodził do siebie w domu, żałując, że nie ma przy sobie nikogo poza Panią Sallow. Po raz pierwszy od dawna trzymał kuguchara na kolanach tak kurczowo, choć kotka wcale nie była zachwycona tym pokazem czułości i wyrwała się przy pierwszej sposobności. Może powinien jednak mieć psa, znaczy psidwaka, politykowi nie wypadało mieć psa. Nie pozwoliłby mu się zabić, czy coś.
Cornelius Sallow przeżył w życiu wiele rzeczy - zarówno samemu, jak i dzięki wglądowi w nieskończone przygody i życiorysy innych osób. Nigdy w życiu nie przeżył jednak własnych myśli samobójczych. Ani po śmierci Solasa, ani po zerwaniu z Deirdre, ani po tym jak Layla powiedziała mu tyle przykrych i niesprawiedliwych słów. Znał to uczucie, znał je z cudzych głów, ale... ale to nie miało sensu. Czyżby zareagował tak wiadomość o jej śmierci? Ale dlaczego dopiero teraz? Obraz wyprutych jelit prześladował go odkąd zbyt pochopnie wlazł do głowy Marceliusa, ale do wczoraj nie chciał się na nich powiesić. Czyżby tamta durna dziewucha miała myśli samobójcze, czyżby je przejął? Nie, to niemożliwe. Legilimentował zbyt wiele osób, nie dało się nic przejąć, nie od nieznajomych. Tylko z Laylą i Dei i Marceliusem było niezręcznie, trudno nie zatracić własnej tożsamości wśród tych najbliższych. Nie, Celine Lovegood mu kazała - a on nie rozumiał, nie rozumiał, nie rozumiał dlaczego się tak czuł. Nie znosił czuć się słaby, nie znosił nie rozumieć. Najchętniej by kogoś o to zapytał, ale kogo? Nie mógł się tak po prostu przyznać, to upokarzające.
Najprościej było się czymś zająć, poszukać odpowiedzi w Ministerstwie, jakichkolwiek. Zgłosi komendantowi policji chęć zapoznania się z Rejestrem, ale w sumie nie, nie mógł czekać tak długo. Jeszcze oszaleje.
Może tam znajdzie Celine Lovegood, dowie się o niej czegoś więcej. Miała zarejestrowaną różdżkę? Kiedy?! A może znała magię bezróżdżkową, jakkolwiek nieprawdopodobne by to nie było?!
Uśmiechnął się promiennie do jednej z pań w Komisji Rejestracji, wypytał, co nowego. Kilka komplementów, zapewnienie jak ważna jest ich praca, promienny uśmiech przywdziany na twarz niczym żelazna maska, kobieta była zachwycona. Tak zachwycona, że z dumą napomknęła Sallowowi o tym, jak surowo karane są oszustwa, o aresztach dla przykładu, ostatnio kogoś kto podawał się za gwiazdę cyrku... (Plotki wśród takich pań urastały do dziwnych rozmiarów, Sallow już to wiedział).
Och, kogo? Niech pani opowie coś więcej.
O ile cokolwiek mogło odsunąć od niego myśli o Celine Lovegood i własnej śmierci, to było właśnie to podejrzenie - lodowate, otrzeźwiające, wzbudzające w Corneliusie większą panikę niż chciałby przyznać. A, jak zwykle gdy był spanikowany, działał chłodno. Zadaniowo. Uśmiechnął się jeszcze szerzej, wydobywając z urzędniczki "takie dziwne imię, jakby rzymskie" i nazwisko Carrington, a zanim rozdzierający serce ból zerwał mu uśmiech z twarzy, zdążył pożegnać się pośpiesznie. Wzywały go obowiązki.
Zrzucił wszystkie obowiązki na swojego stażystę i w kapturze naciągniętym na głowę udał się do Tower, gdzie strategicznie wypatrzył strażnika, który wyglądał na człowieka, którego dało się przekonać do wielu rzeczy. Zawsze nosił przy sobie gotówkę, na szczęście, ale autorytet chyba wystarczy. Cornelius nie zapamięta zresztą nawet, co dokładnie powiedział mężczyźnie i na co się powołał, piękne słowa leciały z jego ust same, gdy w głowie kotłowała się tylko jedna myśl.
Myśl, którą zwerbalizował w końcu, gdy pojawił się przed celą numer dwa, sam. Gdzieś w kącie popiskiwał cicho jakiś szczur, a Cornelius zsunął z głowy kaptur, omiótł więźnia przenikliwym spojrzeniem i strategicznie przeciął ciszę lodowatym tonem, nie kryjąc już nawet (wreszcie!) rozpierającej go wściekłości, pobrzmiewającej zimno w każdej głosce.
-A nie mówiłem...?

mam ze sobą pieniądze i jeszcze czekam na list, w którym komendant pozwoli mi chodzić gdzie chcę, ale sprawa jest p i l n a
Cornelius Sallow
Cornelius Sallow
Zawód : Szef Biura Informacji, propagandzista
Wiek : 44
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Żonaty
niech nie opuszcza ciebie twoja siostra Pogarda

OPCM : 8 +3
UROKI : 38 +8
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 1 +3
ZWINNOŚĆ : 2
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarodziej
Cela nr 2 - Page 2 Tumblr_p5310i9EoI1v05izqo1_500
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8992-cornelius-sallow https://www.morsmordre.net/t9022-gaius https://www.morsmordre.net/t12143-cornelius-sallow#373480 https://www.morsmordre.net/f146-chelsea-mallord-street-31 https://www.morsmordre.net/t9021-skrytka-bankowa-nr-2119#271390 https://www.morsmordre.net/t9123-cornelius-sallow#275155

Strona 2 z 3 Previous  1, 2, 3  Next

Cela nr 2
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach