Wydarzenia


Ekipa forum
Błękitny Salon
AutorWiadomość
Błękitny Salon [odnośnik]16.04.19 17:30

Błękitny Salon

Błękitny Salon drastycznie różni się od Winnego Salonu zarówno pod kątem kolorystyki, jak i pod względem atmosfery. To miejsce, z oknami wychodzącymi na południe, jest zwykle jasne i ciepłe - pomimo chłodnych barw wystroju. Przy ścianach znajdują się wygodne fotele i kanapy, a stolik przy oknie pozwala na pisanie korespondencji lub rysowanie.
Błękitny Salon jest idealnym pokojem na przyjmowanie gości, czy poranną kawę lub herbatę. Z uwagi na piękne dekoracje i obrazy, jest ulubionym miejscem dam z rodu Carrow, które często spotykają się tu ze sobą nawzajem, albo zapraszają tu swoje znajome.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Błękitny Salon Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Błękitny Salon [odnośnik]17.04.19 23:07
13.11?


Trzynaście zgłosek nie zawsze łatwo było osiągnąć, ale Isabelle ambitnie trzymała się tradycji literatury francuskiej. Od bardzo dawna nie miała w dłoni pióra i nie pisała poezji - właściwie odkąd poznała Percy’ego. Wraz z nim z jej życia zniknęła potrzeba romantycznych uniesień, które zapewniały jej wiersze. Cała ich znajomość była romantycznym uniesieniem…z nieszczęśliwym zakończeniem.
Po powrocie z Londynu i wróżbach Esther nie mogła znaleźć dla siebie miejsca ani zajęcia. Była zbyt rozproszona i niespokojna aby móc skupić się na warzeniu eliksirów, które - choć skutecznie odpędzały przygnębiające myśli - wymagały przecież uwagi. Poezja wymagała zupełnie innego rodzaju energii. Kreatywnej i nieskrępowanej. Wiersze Isabelle bywały tak osobiste, że od czasów Beauxbatons (gdzie pisanie różnych form literackich było czasem zadawane uczniem) nikomu nie pokazywała swoich dzieł i chowała je do zamykanej na klucz szuflady. Chociaż znała się głównie na prozie, a jej poezja była amatorska, to i tak lubiła od czasu do czasu ułożyć wiersz dla siebie samej.
Wyjęła z niej jeden z wierszy, które napisała tuż po poznaniu Percy’ego - optymistyczny i pełny pasji, powstały jeszcze zanim Percival zaczął zajmować jej tyle czasu, że zapomniała o pisaniu. Przebiegła go szybko wzrokiem i uśmiechnęła się do siebie. Teraz już wiedziała, że z Percivala żaden poeta, ale wtedy bardzo romantyzowała sobie postać przyszłego narzeczonego.
Rozbawiona, wyrecytowała wiersz przed lustrem. Robiła tak czasem przy zamkniętych drzwiach, aby sprawdzić, czy rymy dobrze brzmią. Nigdy nie deklamowałaby jednak przed drugą osobą:
-Podobnie na twe serce, o poeto młody!

Namiętność często groźne wzburza niepogody,

Lecz gdy podniesiesz bardon, ona bez twej szkody

Ucieka w zapomnienia pogrążyć się toni
I nieśmiertelne pieśni za sobą uroni,

Z których wieki uplotą ozdobę twych skroni.

Westchnęła ciężko. Jej małżeństwo nie było niezniszczalne, tak jak sobie wymarzyła. Zamrugała szybko, aby odpędzić napływające do oczu łzy wzruszenia. Wiersz i zapadająca noc przywołały jedne z najmilszych wspomnień związane z Percivalem.
Była w salonie sama, a drzwi były zamknięte. Pewna prywatności, chwyciła więc za pióro i pisała, powtarzając każde słowo na głos, aby wpaść w rytm:
-Na roz­rzu­co­nych po­dusz­kach z raj­skich, ja­waj­skich ba­ti­ków
umie­ram słod­ko, bez żalu, umie­ram ci­cho bez krzy­ku.
Wy­cią­gam ręce ku To­bie, w Two­ją naj­słod­szą stro­nę
i czu­ję na rę­kach gwiaz­dy ni­sko nad nami zwie­szo­ne...


Stal hartuje się w ogniu


Isabelle Carrow
Isabelle Carrow
Zawód : Alchemiczka, szlachcianka
Wiek : 25
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Wdowa
Stal hartuje się w ogniu
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
 xyz
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7146-isabelle-carrow https://www.morsmordre.net/t7207-listy-isabelle https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f52-west-yorkshire-wakefield-sandal-castle https://www.morsmordre.net/t7206-skrytka-bankowa-nr-1757 https://www.morsmordre.net/t7256-isabelle-carrow#195434
Re: Błękitny Salon [odnośnik]18.04.19 19:29
Trzynaście dni już trwała ta przeklęta burza. Lorraine miała serdecznie dość tego ciągłego deszczu, błyskawic, grzmotów uderzanych o ziemię piorunów. Kiedyś z zachwytem spoglądała na gwałtowność tego zjawiska, ale teraz tęskniła po prostu za zwykłym deszczem i delikatnymi promieniami słońca. Ciężko jej było nawet wytłumaczyć ów pogodę dzieciom. Bo już i tak działo się przecież wystarczająco dużo. Zganianie wszystkiego na anomalie było proste i w pewnym stopniu prawdziwe, ale jednak niewystarczające. Szczerze marzyła o tym by chociaż pogoda dała im trochę wytchnienia. Pozwoliła się nacieszyć ostatnimi chwilami jesieni i przygotować się na nadchodzącą zimę, która na pewno nie miała należeć do najprostszych. To były proste marzenia i raczej nie po drodze było ich spełnienie. W końcu dopóki nie uporają się z anomaliami to miało być tylko gorzej. Kto wie? Może to już wcale nie tak długo? W ostatnim czasie używanie magii było jeszcze bardziej niebezpieczne. W końcu nikt nie chciał ściągać na siebie gniewu burzy.
Dzisiejszego dnia Lorraine postanowiła trochę pokombinować z ozdobami świątecznymi. Odkąd opuścili swoją posiadłość i wprowadzili się do domu Prewettów, Lorraine czuła się jak gość, a nie domownik. W swoim domu nie czułaby skrępowania idąc do kuchni by swoją nieporadnością spalić parę garnków. Tutaj każdy się jej przyglądał, analizował to co robiła, brał pod włos jej słowa i stawiał jej szlacheckie urodzenie na piedestale. Odzwyczaiła się od takiego traktowania. W końcu wcześniej byli po prostu rodziną. Bez tego wszystkiego.
Właśnie ozdabiała jeden z plecionych wianków czerwonym brokatem kiedy zaczął ją swędzieć nos. Nie mogąc się powstrzymać zaczęła się drapać zapominając, że przecież jej ręce są całe ubabrane w brokacie. To chyba tylko pogorszyło sprawę bo nie mogąc się już dłużej powstrzymywać po prostu kichnęła. Nie byłoby w tym nic dziwnego gdyby nie fakt, że chwile później nie znajdowała się już w swojej pracowni siedząc wygodnie na fotelu, a w całkowicie innym pomieszczeniu. Wzrok blondynki od razu zatrzymał się na siedzącej niedaleko znanej jej szlachciance. W głowie utkwiły jej wypowiedziane przez kobietę przez chwile słowa i aż się przestraszyła. Co to ma być? Wiersze o śmierci? A tak w ogóle co ona tutaj robiła? - Isabelle? - zaskoczona otworzyła szerzej oczy. - Co to za czary… - skwitowała kompletnie nie rozumiejąc co się właśnie wydarzyło.


nie zgłębi umysł - dobrze wiemczemuż dobro w nas przeplata się ze złem? czemuż miast wiecznego dnia - noc między dniem a dniem?
Lorraine Prewett
Lorraine Prewett
Zawód : znawca prawa & działacz na rzecz magicznych zwierząt
Wiek : 29
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
"Każdy zabija kiedyś to, co kocha -
Chcę, aby wszyscy tę prawdę poznali.
Jeden to lepkim pochlebstwem uczyni.
Inny - spojrzeniem, co jak piołun pali.
Tchórz się posłuży wtedy pocałunkiem,
Człowiek odważny - ostrzem zimnej stali"
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Jasnowidz

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4343-lorraine-prewett https://www.morsmordre.net/t4553-rosca#97075 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f77-weymouth-siedziba-rodu-prewett https://www.morsmordre.net/t4910-skrytka-bankowa-nr-1115#106844 https://www.morsmordre.net/t4554-lorraine-prewett#97077
Re: Błękitny Salon [odnośnik]18.04.19 22:18
Isabelle nabrała nastroju i weny do napisania erotyku o wspomnieniach z małżeńskiej sypialni - wiersz trafi bezpiecznie do zamykanej na klucz szuflady w sypialni, a ona będzie się nim cieszyć na starość. W końcu nie miała już nigdy zaznać rozkoszy małżeństwa. Nie wiedziała, czemu takie rzeczy jej w głowie w ósmym miesiącu ciąży, ale kobieca psychika to w końcu zagadka.
Pisząc z zapałem, była pewna bezpieczeństwa i prywatnośći w murach własnego zamku, w zamkniętym salonie. Inaczej nie pozwoliłaby sobie czytać wiersza na głos, ani wpaść w trans poetyckiej weny. Nie spodziewała się tutaj absolutnie niczyjej obecności, więc kobiecy głos wyrwał ją z zamyślenia nagle i brutalnie. Podskoczyła i odwróciła się gwałtownie, upuszczając pergamin z wierszem. Kto śmiał tu wchodzić i jakim cudem znalazł się tu tak szybko i bezszelestnie?!
Otworzyła szeroko oczy, widząc jedną z kuzynek Percivala. Nie była nigdy z Lorraine tak blisko jak choćby z Elise czy Ophelią, lady Prewett była w końcu spokrewniona z matką Percy'ego i żyła w posiadłości swojego męża. Niemniej, kojarzyły się z wesela, a wcześniej z sabatów.
Nie rozumiała, jakim cudem Lorraine miałaby się znaleźć w jej salonie, w Sandal Castle. Chociaż obie damy darzyły się neutralną uprzejmością, Carrowowie byli skłóceni z Prewettami i ani ojciec Belle ani mąż Lorraine nie pochwaliilby tej wizyty. Zszokowana, otworzyła usta i przez chwilę nie mogła znaleźć słów odpowiedzi. W końcu zmarszczyła brwi, a na jej policzki wpełzł rumieniec gniewu i bezbrzeżnego wstydu. Ile z jej poezji zdołała usłyszeć pani Prewett?!
-Lorraine? Co tu robisz? Nie powinno cię tu być! - wykrzyknęła, rozglądając się na boki. Czy służba usłyszała jej wejście i czemu ją wpuścili?
-Jak się tu znalazłaś? - wbiła w blondynkę nieco oskarżycielskie spojrzenie, postanawiając sobie, że rozmówi się z winnym niedopilnowania bezpieczeństwa zamku. Co, jeśli zamiast Lorraine, wpuszczono by tu wrogów Percy'ego, kimkolwiek nie byli?
Oskarżeniem o wtargnięcie do zamku chciała wpędzić Lorraine w popłoch i odwrócić uwagę od własnych zajęć. Poezja była jej dobrze strzeżoną tajemnicą, która nie mogła wyjść poza mury jej domu.


Stal hartuje się w ogniu


Isabelle Carrow
Isabelle Carrow
Zawód : Alchemiczka, szlachcianka
Wiek : 25
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Wdowa
Stal hartuje się w ogniu
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
 xyz
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7146-isabelle-carrow https://www.morsmordre.net/t7207-listy-isabelle https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f52-west-yorkshire-wakefield-sandal-castle https://www.morsmordre.net/t7206-skrytka-bankowa-nr-1757 https://www.morsmordre.net/t7256-isabelle-carrow#195434
Re: Błękitny Salon [odnośnik]23.04.19 19:53
Lorraine nie wiedziała co się wydarzyło i dlaczego nagle znalazła się  w salonie byłej żony Perciego. W ogóle nawet nie myślała o tym co wydarzyło się na szczycie. Oczywiście, że przejęła się sytuacją Percivala i tym, że postanowił wyrzec się nazwiska i zostawić swoją ciężarną żonę na pastwę losu. Nie miała pojęcia czym było to spowodowane. Nie wiedziała dlaczego postanowił zrobić taki krok, ale czuła, że gdyby nie było w tym jakiegoś bardzo ważnego powodu to nigdy nie posunąłby się do takiej rzeczy. Jakoś ciężko było jej po prostu uwierzyć, że stała za tym jakaś błahostka, ale skąd Lorraine mogła to wiedzieć skoro już od dawna ze sobą nie rozmawiali.
Przygotowywanie świątecznych ozdób pochłonęło ją na tyle, że właściwie myślami nie była aktualnie obecna w żadnym konkretnym miejscu, a jednak czkawka teleportacyjna przeniosła ją właśnie w to miejsce. Prosto do żony swojego kuzyna i to w momencie w najgorszym z możliwych. Nic dziwnego, że szlachcianka spoglądała na nią z zaskoczeniem. Nic dziwnego, że w jej oczach można było dostrzec złość i wrogość. Nigdy nie były ze sobą nadzwyczaj blisko, a teraz Lorraine wpadła na moment, w którym kobieta oddała się tak intymnej sprawie jaką jest pisanie wierszy. - Na Merlina – zaczęła mrużąc delikatnie oczy nie potrafiąc znaleźć wytłumaczenia dla własnego zachowania. - To naprawdę przepiękny wiersz lady – dodała chcąc trochę naprostować swoją obecność w salonie, ale także przełamać lody, które szczerze mówiąc wydają się być po prostu nie do przełamania. - Wybacz mi proszę swoją obecność tutaj, Is. Naprawdę nie wiem co się wydarzyło. To chyba teleportacyjna czkawka bo jeszcze chwile temu siedziałam w swoim salonie dekorując świąteczne wieńce, a teraz… - przerwała spoglądając na wciąż oblepione brokatem dłonie i schowała je za plecami. Teraz to dopiero było Prewettównej wstyd. Już wiedziała co siedząca przy stole szlachcianka sobie o niej pomyśli. Nie dość, że wpada w takim momencie to jeszcze pobrudzona i z opowieścią na ustach o swoich domowych zajęciach. Chociaż chyba teraz obie miały parę rzeczy do ukrycia. - Wyglądasz kwitnąco – zauważyła zgodnie z prawdą. Nie widziały się w końcu tyle czasu, a ciąża zawsze była dla kobiety pięknym czasem. Dla Isabelle na pewno trudnym, ale też pięknym.


nie zgłębi umysł - dobrze wiemczemuż dobro w nas przeplata się ze złem? czemuż miast wiecznego dnia - noc między dniem a dniem?
Lorraine Prewett
Lorraine Prewett
Zawód : znawca prawa & działacz na rzecz magicznych zwierząt
Wiek : 29
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
"Każdy zabija kiedyś to, co kocha -
Chcę, aby wszyscy tę prawdę poznali.
Jeden to lepkim pochlebstwem uczyni.
Inny - spojrzeniem, co jak piołun pali.
Tchórz się posłuży wtedy pocałunkiem,
Człowiek odważny - ostrzem zimnej stali"
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Jasnowidz

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4343-lorraine-prewett https://www.morsmordre.net/t4553-rosca#97075 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f77-weymouth-siedziba-rodu-prewett https://www.morsmordre.net/t4910-skrytka-bankowa-nr-1115#106844 https://www.morsmordre.net/t4554-lorraine-prewett#97077
Re: Błękitny Salon [odnośnik]24.04.19 19:51
Isabelle rozchyliła lekko usta (bo szlachciankom nie powinna jawnie opadać szczęka), z dezorientacją przysłuchując się tłumaczeniu Lorraine. Dopiero teraz dostrzegła brokat na dłoniach szlachcianki oraz jej nieco domowy wygląd - pani Prewett nosiła się jak zawsze elegancko, ale z pewnością nie wyglądała na kogoś, kto celowo wybrał się w wizytę do byłej żony kuzyna. Nawet niezapowiedzianą.
Jej rumieniec tylko się pogłębił na komplement Lorraine o jej wierszu. Wolałaby, żeby kuzynka Percy'ego udawała, że go nie słyszała i zapomniała o jego istnieniu. Trzymała swoje upodobanie do poezji w tajemnicy - uznawała, że nie wypadało jej pisać wierszy, jeśli nie robiła tego doskonale. Jednak nawet, jeśli pani Prewett doceniała jej amatorski warsztat, to damie nie wypadało pisać erotyków o zdrajcy krwi! Głęboko zawstydzona Isabelle miała szczerą nadzieję, że Lorraine nie zdążyła usłyszeć całego kontekstu.
Najchętniej skłamałaby, że wiersz nie jest jej, ale blondynka zastała ją przecież z piórem, a palce miała poplamione atramentem. Nerwowo splotła ręce za siebie - obie arystokratki zdawały się teraz zawstydzone swoimi domowymi i prywatnymi zajęciami, nosząc na zwykle porcelanowych dłoniach bluźniercze ślady aktywności. Przynajmniej Lorraine dekorowała dom dla swojej rodziny, zaś Isabelle oddawała się egoistycznej rozrywce przeznaczonej dla zamkniętej szuflady.
-Ja...tłumaczę tylko francuskie wiersze, ale dziękuję. - skłamała Belle połowicznie. Umiała kłamać całkiem nieźle i to na poczekaniu, ale na jej biurku nie było żadnych francuskich książek, więc miała nadzieję, że Lorraine przełknie kiepską wymówkę z grzeczności zamiast wnikać dalej.
Pani Prewett była spełnioną żoną i matką dzieci, która na pewno nie oddawała się po nocach tęsknej poezji. Isabelle nie zdążyła jej poznać na tyle, aby się z nią zaprzyjaźnić, więc co najwyżej mogła jej zazdrościć szczęścia rodzinnego - zwłaszcza ze swojego obecnego położenia. Dopiero, gdy zauważyła, że arystokratka jest równie zawstydzona jak ona, jej mina złagodniała nieco. Wstyd i przestrach ustąpiły miejsca zdumieniu i...zdrowemu rozsądkowi.
-Ja...wybacz, Lorraine, nie spodziewałam się tu nikogo. Ale...tak mi przykro, te anomalie naprawdę wymykają się spod kontroli! - teleportacyjna czkawka zawsze bywała irytująca, a co dopiero w obliczu sytuacji, w której nie działała teleportacja.
Isabelle zmieszała się, znajdując w sobie współczucie dla niespodziewanego gościa. Powinna być lepszą gospodynią.
-Obawiam się, że o tej porze i w tą pogodę nie masz jak wrócić do domu. Spędź u nas noc, a rano pomogę ci z transportem powrotnym. - zaproponowała. Tego wymagała przyzwoitość i etykieta, ale już zaczęła się martwić, jak wytłumaczy to ojcu. Lorraine była kuzynką Percy'ego, ale samych Carrowów i Prewettów dzieliła wrogość.
Komplement pominęła słabym uśmiechem. Nie wydawała się sobie kwitnąca - ostatnie przejścia i choroba na pewno sprawiły, że była bledsza i smutniejsza niż szczęśliwe kobiety w ciąży.


Stal hartuje się w ogniu


Isabelle Carrow
Isabelle Carrow
Zawód : Alchemiczka, szlachcianka
Wiek : 25
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Wdowa
Stal hartuje się w ogniu
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
 xyz
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7146-isabelle-carrow https://www.morsmordre.net/t7207-listy-isabelle https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f52-west-yorkshire-wakefield-sandal-castle https://www.morsmordre.net/t7206-skrytka-bankowa-nr-1757 https://www.morsmordre.net/t7256-isabelle-carrow#195434
Re: Błękitny Salon [odnośnik]30.04.19 15:09
Lorraine nigdy nie była w podobnej sytuacji. Anomalie ostatnio nie dawały za wygrana i pogodzenie się z ich obecnością było po prostu niemożliwe. Spoglądając z niepewnością na szlachciankę zaczęła się zastanawiać co powinna zrobić. Etykieta nie wspominała o tym jak powinni się zachowywać ludzie przenoszeni teleportacyjną czkawką w środku nocy do obcej posiadłości. I choć posiadłość była jej obca to już sama szlachcianka nie. Prewett nie widziała się z Percym już bardzo długo. Wśród szlachetnie urodzonych taki stan rzeczy był normalnością i nie trzeba było się tym aż nadto przejmować. Szlacheckie rody były duże. Ludzie często nawet zapominali o łączących ich rodzinnych relacjach i Lorraine wcale się temu nie dziwiła. Abbottowie podchodzili do taki spraw bardzo rygorystycznie, ale blondynka podejrzewała, że większość rodzin wcale nie zastanawia się nad ciągłymi rodzinnymi relacjami. Te po prostu są i gdzieś tam przy okazji warto o nich pamiętać. Jedynie przy okazji.
Szlachcianka mogła sobie tylko wyobrazić jak trudne dla Carrow musiało być dostosowanie się do tej szalonej sytuacji. Właściwie nawet nie szalonej a po prostu tragicznej. Gdyby miała sama się w niej postawić to prawdopodobnie nie byłaby w stanie. Lorraine nie dopytywała już więcej i naturę czytanych wierszy. Sama doskonale znała te pochodzące z Francji. Spędziła tam w końcu wiele lat swojego życia kiedy to rodzice oddzielili ją od brata wysyłając ich do różnych szkół. Nie w jej kwestii leżało ocenianie zachowań. Każdy miał prawo do odrobiny prywatności i odrobiny intymności we własnym domu. Ta sytuacja była krępująca dla obu kobiet i chyba nic nie mogły na to już poradzić.
Blondynka uśmiechnęła się delikatnie na słowa kobiety. - Nawet nie wiesz kiedy może Cię to spotkać. W życiu Merlina nie spodziewałabym się, że w sytuacji, kiedy od tak dawna nie działała teleportacja mogę trafić na tak szalona anomalie. - prawdą jest, że wszystkie anomalie były szalone, ale Lorraine nauczyła się już jakoś z nimi żyć. Tym bardziej, że bardzo możliwe iż niedługo uda im się całkowicie ich pozbyć. Czy życie naprawdę mogło znowu wrócić do swojego starego biegu? Czy magia znowu miała być bezpieczna czy to jedynie marzenie, które raczej nigdy się nie spełnią? Tego nie mogła wiedzieć. Jedynie podejrzewać.
Blondynka nie chciała robić problemów lady swoją obecnością. Wiedziała jednak, że nikt teraz nie będzie w stanie dotrzeć po nią z posiadłości. - A kominek? - zapytała z ciekawością. - Niektóre wciąż działają - dodała. W końcu relacje miedzy ich rodami byku napięte i Lorraine nie chciała aby Isa miała przez jej anomalie jakiekolwiek problemy. Dodatkowo była jak wizja przeszłości. Przywoływała wspomnienia, które niekoniecznie chciałaby być przywołane. - Czy mogłabym wysłać sowę? Muszę poinformować Archiego, zniknęłam tak nagle, że na pewno będzie się martwić. - dodała jeszcze. Bo z drugiej strony co mógł sobie pomyśleć? Nagle zniknęła z ich salonu. Nic nie powiedziała, o żadnej podróży nie wspominała. To było coś czego nawet ona nie potrafiła logicznie wytłumaczyć. Świat oszalał. - Jak twoje samopoczucie Is? - zapytała naprawdę ciekawa tego jak to wszystko znosiła. Widocznie mówienie porzuconej kobiecie, że wyglada kwitnąco nie mogło pomóc.


nie zgłębi umysł - dobrze wiemczemuż dobro w nas przeplata się ze złem? czemuż miast wiecznego dnia - noc między dniem a dniem?
Lorraine Prewett
Lorraine Prewett
Zawód : znawca prawa & działacz na rzecz magicznych zwierząt
Wiek : 29
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
"Każdy zabija kiedyś to, co kocha -
Chcę, aby wszyscy tę prawdę poznali.
Jeden to lepkim pochlebstwem uczyni.
Inny - spojrzeniem, co jak piołun pali.
Tchórz się posłuży wtedy pocałunkiem,
Człowiek odważny - ostrzem zimnej stali"
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Jasnowidz

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4343-lorraine-prewett https://www.morsmordre.net/t4553-rosca#97075 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f77-weymouth-siedziba-rodu-prewett https://www.morsmordre.net/t4910-skrytka-bankowa-nr-1115#106844 https://www.morsmordre.net/t4554-lorraine-prewett#97077
Re: Błękitny Salon [odnośnik]05.05.19 8:35
Samej Isabelle nie dotknęła nigdy tak poważna teleportacyjna czkawka. We Francji przeniosła się kiedyś niechcący do sąsiedniego ogrodu, a jako nastolatka zgubiła się w lesie po przypadkowej teleportacji do innej części lasu. No i kiedyś wymknęła się z okropnie nudnego sabatu, używając czkawki jako wymówki. To wszystko było jednak łatwe do opanowania i wyjaśnienia. Nie to, co teleportowanie się do cudzego prywatnego salonu w trakcie czyjejś osobistej czynności. W dodatku do zamku należącego do rodziny, z którą nie łączy kogoś rodowa przyjaźń, a rodowe niesnanki. I w trakcie szalających anomalii! Uświadomiwszy sobie sytuację Lorraine, spoglądała na nią z coraz większym współczuciem, które przejmowało już przewagę nad osobistym zmieszaniem Belle. To w końcu dla nich obojga krępująca sytuacja, ale dla pani Prewett - nieporównywalnie bardziej stresująca.
Isabelle i tak podziwiała ją za znalezienie w sobie spokoju i przywołanie na twarz uśmiechu.
-Dla mnie to też zdumiewające. Znaczy, zdziwiłabym się gdyby ktoś kiedykolwiek pojawił się w moim salonie, ale teraz zaskoczyłaś mnie jeszcze bardziej, bo byłam przekonana, że teleportacja nie działa! - przyznała, a w jej oczach rozbłysła naukowa ciekawość. Zajmowała się alchemią, a nie nauką teoretyczną i anomaliami, ale będzie musiała spytać o to wszystko ojca przy śniadaniu. Przynajmniej będą mieli ciekawy temat do rozmowy. Czy ktokolwiek wie już, że działa teleportacyjna czkawka, czy Lorraine odkryła to jako pierwsza?
Przypomniawszy sobie o ojcu, stropiła się jednak lekko. Nie wiedziała, czy będzie zachwycony niespodziewanym gościem.
-Ostatnio nie używam kominków ze względów ostrożności... - wyjaśniła przepraszającym tonem, kładąc dłonie na brzuchu. W ciąży nie chciała ryzykować podróży przy niestabilnej sieci Fiuu, nawet jeśli mężczyźni z rodu Carrow ustabilizowali już niektóre kominki. Sęk w tym, że nie pamiętała które!
-...dlatego nie jestem pewna czy i które kominki nadal działają. Nie interesowałam się nimi od wyjazdu do Francji, będę musiała spytać ojca. Przepraszam za kłopot, Lorraine, ale wygląda na to, że będziesz musiała spędzić tu noc. Tata już śpi, lepiej zająć go tym dopiero rano... - lord Carrow nie będzie tym wszystkim zachwycony, ale zaspany lord Carrow byłby wściekły.
-Ale oczywiście, że możesz wysłać sowę! - zapewniła gorliwie. -Chodźmy razem do sowiarni, wskażę ci która jest najszybsza i najsilniejsza. W końcu ta pogoda to dla nich pewne wyzwanie. A po drodze poproszę skrzaty domowe o przygotowanie ci komnaty gościnnej. - zaproponowała. Wyczuwała, że lady Prewett chyba nie chce spędzić tu nocy, ale wygląda na to, że nie miały innego wyjścia. To było bezpieczniejsze niż próba samotnego powrotu w burzę.
Uśmiechnęła się smutno do samej siebie na wspomnienie Archibalda. Percy też zapewniał, że się o nią martwi, ale coraz mniej mu wierzyła. Martwił się o mugoli i o kogoś innego w swoim życiu, ona zapewne była w tym łańcuchu na ostatnim miejscu. Albo niedługo spadnie na ostatnie, jak już urodzi zdrowe dziecko.
-Znoszę ciążę całkiem dobrze, pomimo...stresu. - przygryzła lekko wargi, niepewna czy zachować fason, czy kłamać i trzymać fasadę, tak jak przy całym świecie. Świecie, który zapewniał ją fałszywie, że wygląda kwitnąco i któremu odpowiadała, że wszystko w porządku.
Nic nie było w porządku.
-Mam nadzieję, że dziecko urodzi się zdrowe, nieobarczone chorobami. Nie chciałabym skazywać go na taki los i...nigdy nie będę miała już innych, to maleństwo będzie całym moim życiem. - zwierzyła się. Lorraine nie była jej przyjaciółką, nigdy nie były blisko, ale dziwna sytuacja skłaniała do szczerości. Chyba już przełamały lody, pomimo niefortunnego początku spotkania.
-Jeśli można spytać...jak znosiłaś własną ciążę? Też bałaś się o dzieci? - dodała nieśmiało.


Stal hartuje się w ogniu


Isabelle Carrow
Isabelle Carrow
Zawód : Alchemiczka, szlachcianka
Wiek : 25
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Wdowa
Stal hartuje się w ogniu
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
 xyz
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7146-isabelle-carrow https://www.morsmordre.net/t7207-listy-isabelle https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f52-west-yorkshire-wakefield-sandal-castle https://www.morsmordre.net/t7206-skrytka-bankowa-nr-1757 https://www.morsmordre.net/t7256-isabelle-carrow#195434
Re: Błękitny Salon [odnośnik]20.05.19 10:27
To spotkanie było szaleństwem, którego żadna ze szlachcianek nie mogła przewidzieć, a jednak może finalnie było w stanie przynieść coś dobrego? Nie wyobrażała sobie znaleźć się w podobnej sytuacji. Kiedy poznała Archibalda ten był zaręczony z inną kobietą i nawet przez myśl jej nie przeszło związywanie się z nim. Prewett bardzo szybko zerwał ów zaręczyny stawiając Lorraine na piedestale i wtedy wiedziała, że ryzykując całą swoją reputacje i reputacje swojej rodziny musiał być jej pewny. Pewny tego, że chce spędzić z nią resztę życia. Nie wiedziała nawet co musiałoby się nagle wydarzyć, żeby ten postanowił ją zostawić? To było po prostu niemożliwe. Wszystko zaczynało się i kończyło na szczerości. Gdy jej brakowało to można było walczyć, próbować, stawiać opór, ale to i tak daremna praca. Czy na kłamstwie można było zbudować cokolwiek? Miała szczerą nadzieje, że nie choć wiele szlacheckich małżeństw pokazywało, że prawdą jest to w co pragnie się wierzyć. Nic innego. - Rozumiem i naprawdę dziękuje za gościnę. Zważając na ostatnie wydarzenia wiem, że może być to źle odbierane. - blondynka była teraz żoną nestora. Nocowanie w posiadłości rodziny, z którą ma się niekoniecznie dobre stosunki także i w jej przynależność w pewnym stopniu godziło, ale w końcu były dorosłymi ludźmi i przede wszystkim mądrymi kobietami. Wiedziały jak się zachować w takich sytuacjach i że nie na wszystko tak naprawdę miały wpływ. Nikt ustalając sojusze nie ułożył regulaminu dotyczącego kontaktów czy walki z uporczywymi anomaliami. Lorraine potrafiła sobie wyobrazić minę Archibalda w momencie otrzymania sowy i wiedziała, że zanim ta doleci na miejsce jej mąż postawi już wszystkich na nogi by ją odnaleźć, ale jednak miała nadzieje, że obejdzie się bez szalonych decyzji. No cóż… zachowanie zdrowego rozsądku w czasie wojny było bardzo trudne. - Ten kto wierzy w przekorność losu powie, że tak po prostu miało być – dodała chcąc przełamać bardzo silnie skute lody i uśmiechnęła się do kobiety delikatnie już nie komentując czytanej przez nią na głos poezji. Czy dziwiła się tęsknocie? Temu, że myślami ciągle biegła do mężczyzny, którego jeszcze niedawno nazywała swoim mężem? Wcale się nie dziwiła. - Ile dzieci byś nie miała to każde będzie całym twoim życiem, Is. Miłość do dziecka jest bezwarunkowa i uwierz mi, że nie istnieje nic silniejszego. - odparła robiąc krok w stronę kobiety i spoglądając na nią z troską. - Stres na pewno nie służy chociaż obawiam się, że ciężko jest ci go uniknąć w takiej sytuacji. Wierzę jednak, że dla własnego i przede wszystkim dla dziecka dobra będziesz z nim walczyć. Z chorobami także da się poradzić, uwierz mi wiem z własnego doświadczenia. - dodała. To doświadczenie nie było najlepszym w jej życiu. Kiedy dowiedziała się o chorobie córki coś w niej pękło. Chciała dla swoich dzieci wszystkiego co najlepsze i choroba nie wpisywała się w ten idealny obrazek, a jednak musiała jakoś z tym żyć. Wiedziała, że musi zrobić wszystko by ułatwić życie Miriam. - Podczas pierwszej ciąży byłam przerażona. To było zaraz po ślubie i mówiąc szczerze bałam się o każdy stawiany przez siebie krok by czasem nie sprawić dziecku bólu lub swoją własną narwaną naturą czegoś nie spowodować. W ciąży z Edwinem byłam spokojniejsza i silniejsza chociaż strach nigdy nie mija. To instynkt macierzyński, z którym nie można walczyć. - uśmiechnęła się delikatnie chcąc uspokoić szlachciankę. Może tego właśnie potrzebowała? Kogoś kto już przez to przeszedł? Kogoś kto może jakoś pomóc?


nie zgłębi umysł - dobrze wiemczemuż dobro w nas przeplata się ze złem? czemuż miast wiecznego dnia - noc między dniem a dniem?
Lorraine Prewett
Lorraine Prewett
Zawód : znawca prawa & działacz na rzecz magicznych zwierząt
Wiek : 29
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
"Każdy zabija kiedyś to, co kocha -
Chcę, aby wszyscy tę prawdę poznali.
Jeden to lepkim pochlebstwem uczyni.
Inny - spojrzeniem, co jak piołun pali.
Tchórz się posłuży wtedy pocałunkiem,
Człowiek odważny - ostrzem zimnej stali"
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Jasnowidz

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4343-lorraine-prewett https://www.morsmordre.net/t4553-rosca#97075 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f77-weymouth-siedziba-rodu-prewett https://www.morsmordre.net/t4910-skrytka-bankowa-nr-1115#106844 https://www.morsmordre.net/t4554-lorraine-prewett#97077
Re: Błękitny Salon [odnośnik]18.07.19 1:31
-Nie ma za co. - Isabelle uśmiechnęła się delikatnie, choć nie była w pełni przekonana do tych słów. Było za co, bo nestor Carrowów może mieć spore obiekcje co do obecności tutaj lady Prewett. Żony wrogiego nestora. Belle liczyła jednak, że wyjaśni mu nieporozumienie, a poza tym nie mogłaby zostawić kobiety bez gościny. Lorraine była damą, szlachcianką i kuzynką Percivala. Isabelle nie mogła jej winić za poglądy polityczno-rodowe lorda Prewetta. Ten przynajmniej był spełna rozumu, podczas gdy Percy chyba oszalał. I żadna dama nie zasługiwała na porzucenie podczas okropnej burzy. Gościna i wysłanie sowy do Archibalda to najmniej, co Belle mogła zaoferować.
Lorraine zaoferowała jej z kolei dobre słowo. I mądrość, której Isabelle tak bardzo teraz potrzebowała.
Odwzajemniła jeszcze szerszy uśmiech i zamrugała prędko, gwałtownie wzruszona troską. Nie chciała się tutaj rozkleić, a już bardzo mało brakowało. Lody stopniały, a ona poczuła się nie jak szlachcianka, lecz jak zagubiona i porzucona żona, oraz niepewna siebie matka. Przygryzła wargę i wbiła spojrzenie w Lorraine, chciwie chłonąc jej słowa i doświadczenie. Wydawała się być szczęśliwą mężatką, miała dwójkę ślicznych dzieci... Isabelle nie znała jej dobrze i nie miała pojęcia o prawdziwych stosunkach w jej rodzinie, ale zazdrościła jej samej fasady kochającego domu. Bo jako lady Carrow, mogła obserwować tylko fasady wzniesione przez ród Prewettów, poruszając się w świecie lodowatej i bezlitosnej dyplomacji. Momenty szczerości, takie jak te, bywały tylko wyjątkiem od reguły.
-Dziękuję. - szepnęła. Potrzebowała wiary w to, że się ułoży. Zapewnień, że miłość do dziecka będzie bezwarunkowa. Codziennie lękała się, czy będzie potrafiła je pokochać. Przychodziło w końcu na świat jako dziecko zdrajcy i bękart, a zawsze marzyła o wychowywaniu małego szlachcica. Chciała je kochać, ale czy pamięć o Percym nie będzie zbyt bolesna?
Słysząc o strachu Lorraine, podniosła na nią zaskoczone spojrzenie.
-Nawet ty się bałaś? Zawsze wydawałaś się taka...spokojna. - uśmiechnęła się z lekkim zażenowaniem. Widać bardzo powierzchownie oceniła Lorraine i była jej dziwnie wdzięczna za szczerość. -Myślałam, że tylko ja się boję, że wszyscy inni bardziej cieszą się błogosławionym stanem... - przyznała.
Chętnie porozmawiałaby z Lorraine dłużej, ale nagle usłyszała kroki pod drzwiami sowiarni.
-Wyjaśnię to wszystko domownikom, jak najdyskretniej. A ciebie zostawię, żebyś mogła w spokoju napisać do męża i rodziny. Skrzat domowy odprowadzi cię do komnat gościnnych. - zdecydowała szybko, przypominając sobie, że to nie czas i miejsce na rozmowy od serca. A szkoda. Chętnie porozmawiałaby dłużej o macierzyństwie zamiast tłumaczyć służbie, by nie zwracali przesadnej uwagi na niespodziewanego gościa.
-Dobranoc, Lorraine. I...to ja dziękuję. Liczę, że przed twoim wyjazdem zjemy jeszcze razem śniadanie. - lady Prewett z pewnością czuła się onieśmielona całą sytuacją i Isabelle nie winiłaby jej za pragnienie jak najszybszego powrotu do domu. Miała jednak nadzieję, że nie wyjedzie bez pożegnania.

/zt


Stal hartuje się w ogniu


Isabelle Carrow
Isabelle Carrow
Zawód : Alchemiczka, szlachcianka
Wiek : 25
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Wdowa
Stal hartuje się w ogniu
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
 xyz
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7146-isabelle-carrow https://www.morsmordre.net/t7207-listy-isabelle https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f52-west-yorkshire-wakefield-sandal-castle https://www.morsmordre.net/t7206-skrytka-bankowa-nr-1757 https://www.morsmordre.net/t7256-isabelle-carrow#195434
Re: Błękitny Salon [odnośnik]09.08.19 10:41
Lorraine uważała, że najgorsze co może spotkać kobietę to brak wiary w siebie. Rozrastająca się niepewność stawiała na szali nie tylko poczucie własnej wartości, ale także dawała przyzwolenie na to by świat właśnie tak kobiety widział. Słabe, niepewne własnego miejsca w świecie, nawet w pewnym stopniu ograniczone. Wśród szlachetnie urodzonych normalne było przedstawianie się w jak najlepszy świetle. Bez względu na to co działo się za drzwiami posiadłości. Dla ludzi obraz ten miał być idealny, a maska, którą szlachcianki nauczyły się nakładać w nieskazitelnym stanie. To była sztuka, którą pojąć mógł tak naprawdę tylko ten kto ją praktykował. Lorraine nie musiała udawać szczęścia, choć uśmiech na jej ustach nie zawsze był szczery. Blondynka była jednakże pewna swoich decyzji, swojej rodziny, a przede wszystkim samej siebie. Na tyle na ile w obecnych czasach było to możliwe.
Szlachcianka chciałaby móc powiedzieć coś co zmieni trochę myślenie lady Carrow. W ostatnim czasie jej życie dalekie było od spokojnego, a przecież to właśnie spokoju kobieta w ciąży potrzebuje najbardziej. Rozumiała wątpliwości, współczuła spojrzeń ludzi, którzy nie potrafili postawić się w jej sytuacji zrzucając wszystkie winy na barki tej młodej kobiety. – Obiecuje ci z ręką na sercu, że nie ma kobiety, która w takich sytuacjach się nie boi. Nie znam się na tych wszystkich mechanizmach, ale wiem, że wszyscy jesteśmy tylko ludźmi bez względu na to skąd pochodzimy i jakie przekonania mamy. Może gdyby wszyscy zaczęli głośno o swoich obawach mówić zamiast skrywać je głęboko w sobie to te nie byłyby owiane tajemnicą, a przeszłyby do porządku dziennego. – odparła ze wzruszeniem ramion. Prawdopodobnie to dalekosiężne plany, ale z drugiej strony czy było coś złego w tym by liczyć na nową i lepszą przyszłość. Lorraine bardzo chciałaby właśnie takiej przyszłości dla swoich dzieci i właściwie dla całego nowego pokolenia. W taki sposób właśnie zacierają się podziały. Oni mogli już tego nie doświadczyć, ale za kilka lat mogłoby to być coś co pomoże wyrwać się z sideł tradycji i stagnacji.
Blondynka uśmiechnęła się w odpowiedzi do Is. – Naprawdę przepraszam jeszcze raz za kłopot. Nie spodziewałam się takiej szalonej przygody,  ale z drugiej strony cieszę się, że mogłyśmy zamienić ze sobą choć te parę słów. Wierze, że na tym nie poprzestaniemy. – dodała jeszcze zanim drzwi zamknęły się za szlachcianką. Kiedy ta zniknęła, Lorraine uniosła pióra zastanawiając się jak najprościej ująć w słowach tak daleką podróż. Magia zaskakiwała ostatnio jeszcze bardziej.

z.t


nie zgłębi umysł - dobrze wiemczemuż dobro w nas przeplata się ze złem? czemuż miast wiecznego dnia - noc między dniem a dniem?
Lorraine Prewett
Lorraine Prewett
Zawód : znawca prawa & działacz na rzecz magicznych zwierząt
Wiek : 29
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
"Każdy zabija kiedyś to, co kocha -
Chcę, aby wszyscy tę prawdę poznali.
Jeden to lepkim pochlebstwem uczyni.
Inny - spojrzeniem, co jak piołun pali.
Tchórz się posłuży wtedy pocałunkiem,
Człowiek odważny - ostrzem zimnej stali"
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Jasnowidz

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4343-lorraine-prewett https://www.morsmordre.net/t4553-rosca#97075 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f77-weymouth-siedziba-rodu-prewett https://www.morsmordre.net/t4910-skrytka-bankowa-nr-1115#106844 https://www.morsmordre.net/t4554-lorraine-prewett#97077
Re: Błękitny Salon [odnośnik]07.07.20 0:52
24.06

Isabelle nerwowo kręciła się po salonie, oczekując swojego gościa. Regularnie sprowadzała do zamku zaufanych dostawców ingrediencji alchemicznych, zwłaszcza w okresie anomalii... Teraz wyprawy do Londynu też były dość uciążliwe (któż chciałby ciągle patrzeć na opustoszałe ulice i dołujące plakaty!), miała więc doskonałą wymówkę aby zaprosić do siebie znajomego handlarza. Pannę Chang poznała przy okazji swoich wizyt na Pokątnej - lady Carrow, jak na bezgraniczną fankę alchemii przystało, nie ograniczała się tylko do jednego sklepiku, a znała na pamięć asortyment wszystkich. Zawsze była też uprzejma dla sprzedawców, wiedząc, że dobre kontakty i okazjonalne napiwki potrafią otworzyć drogę do najrzadszych ingrediencji.
Dziś zaś czekała na ingrediencję, o której do tej pory nigdy w życiu nie słyszała. Oczy otworzył jej dopiero najnowszy numer "Czarownicy", a gdy zasięgnęła języka wśród znajomych szlachcianek, okazało się, że unikatowy krem może dostarczyć jej właśnie panna Chang.
Belle nakazała skrzatom zaparzyć zieloną herbatę i ustawić na stole ciasteczka, sięgnęła po jedno z niewytłumaczalnego stresu i znów zrobiła rundkę wkoło salonu, nie mogąc usiedzieć na miejscu. Dlaczego właściwie była taka... nieswoja? Miała pełne prawo zamówić ten krem, to podobno ostatni krzyk mody.
To podobno daje prawdziwe rezultaty.
To podobno nic złego.
A jednak, czuła jakiś ciężar na sercu - i to wcale niepowiązany z wysoką ceną ani dziwnymi moralnymi implikacjami pozyskiwania cennej interwencji. Ciężar pojawił się, gdy Belle przeczytała artykuł "Czarownicy" po raz drugi i powoli zaczęła zdawać sobie sprawę, że skoro specyfik działa, to krew mugolek musi mieć magiczne właściwości.
Czy to znaczy, że i mugolki noszą w sobie śladowe ilości magii? I to nie tylko w czasie anomalii?
Czy to może znaczyć, że jakaś mugolka zaczarowała jej męża?
Odkąd Percival wyznał jej, że zawsze kochał kogoś innego, Belle nadal nie poukładała sobie świata po tej rewelacji. Ba, możliwe, że były, wydziedziczony mąż skruszył tym wyznaniem - oraz późniejszym, upartym milczeniem - jakąś cząstkę psychiki porzuconej szlachcianki. Lady Carrow nie znosiła zagadek i nie miała zamiaru spocząć, dopóki nie znajdzie logicznego wyjaśnienia dla podłości ojca swojego dziecka, a krew mugolskich dziewic była nowym tropem.
Drzwi otworzyły się, skrzat wprowadził gościa do salonu. Belle szybko wygładziła suknię i przybrała szeroki uśmiech na swoją bladziutką buzię.
-Witam w progach Sandal Castle. Proszę się częstować... - wskazała gestem na stoliczek z ciasteczkami i filiżankami, do których skrzat już nalewał herbaty. -... i opowiedzieć mi więcej o moim... zamówieniu. Bardzo, bardzo dziękuję, że pofatygowała się panna aż tutaj!


Stal hartuje się w ogniu


Isabelle Carrow
Isabelle Carrow
Zawód : Alchemiczka, szlachcianka
Wiek : 25
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Wdowa
Stal hartuje się w ogniu
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
 xyz
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7146-isabelle-carrow https://www.morsmordre.net/t7207-listy-isabelle https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f52-west-yorkshire-wakefield-sandal-castle https://www.morsmordre.net/t7206-skrytka-bankowa-nr-1757 https://www.morsmordre.net/t7256-isabelle-carrow#195434
Re: Błękitny Salon [odnośnik]07.07.20 1:17
Do tej pory nigdy wcześniej nie miała okazji postawić stopy na włościach Carrowów. Dość ogólnikowych informacji dostarczały oń księgi traktujące o znamienitych rodach i czasopisma, na których łamach od czasu do czasu przyszło im gościć, szczególnie po pamiętnym szczycie w Stonehenge, który prawdziwą rewolucją wywrócił do góry nogami życie młodej i, jak zakładała, szczęśliwej mężatki spodziewającej się potomka. Z Isabelle znały się z ulicy Pokątnej i wielu jej alchemicznych sklepików. W jednym z takowych pracowała przed laty, by później otworzyć własną praktykę i pracować na swój rachunek, pod własne dyktando, handlując ingrediencją, z jaką niewiele wspólnego pragnęli mieć inni dostawcy. Szczerze powiedziawszy - zdziwiła ją sowa spisana szlachetną dłonią lady Carrow, do niedawna jeszcze Nott. Co tak piękna kobieta potrzebowała zatuszować, czego się pozbyć, że sięgnęła akurat po krew mugolskich dziewic? Czy wyobrażała sobie, że preparat oszlifuje jej urodę tak bardzo, że marnotrawny mąż znów stanie w progach komnat, wyzna miłość, przeprosi za błędy? Podobne przemyślenia przemknęły przez głowę Wren gdy dotarła na miejsce, szybko odrzuciła je jednak w niepamięć. Nie miała w zwyczaju wtrącać się w sprawunki i motywacje swoich zleceniodawców, nigdy, przenigdy. To, co dla nich miała, to dyskrecja, wysoka jakość i niezawodność nawet pomimo niesprzyjających okoliczności wojny.
- Jest pani niezwykle życzliwa, lady Carrow - odparła kulturalnie, głosem przyjemnym dla ucha, miękkim i ciepłym. Zaprowadzona gestem gospodyni pozwoliła sobie zająć miejsce na przestronnej, błękitnej kanapie, która łagodnie zapadła się pod jej ciężarem. Czy wszystkie meble w arystokratycznych willach były tak wygodne? Ile razy miała okazję odwiedzić któryś z dworków, każda wizyta pozostawiała w niej niedosyt wszechogarniającego przepychu i piękna, a jej własne posłanie okazywało się jeszcze twardsze niż pamiętała.
- To dla mnie przyjemność, móc dostarczyć lady pierwszą próbkę własnoręcznie niż za pomocą sowy. Dzięki temu łatwiej też będzie mi odpowiedzieć na wszystkie pytania. - Gdy skrzat bezdźwięcznie wypełnił herbatą prześliczne, porcelanowe filiżanki, Wren pozwoliła sobie na uprzejmy uśmiech i sięgnęła do torby. Z jej wnętrza wyciągnęła czarne, drewniane puzderko zdobione żłobionym ornamentem. - Ponieważ, jak rozumiem, nie miała lady do czynienia z tym specyfikiem nigdy wcześniej, pozwoliłam sobie skorzystać z mojego najbardziej sprawdzonego źródła. Kosmetyk pochodzi od młodziutkiej panny o nieskazitelnej twarzy, bladej cerze, uroczo różowych polikach. Nie ma w niej krztyny niedoskonałości, zapewniam. Żadnego śladu po nastoletnich problemach z cerą, ani jednej zmarszczki, jej skóra w dotyku przypomina jedwab. Ten sam efekt powinna lady otrzymać już po pierwszej aplikacji. - Wyjaśniła, skutecznie unikając użycia słowa krew. Zdenerwowanie jakim emanowała szlachcianka dawało jej klarowny obraz sytuacji; winna traktować to jak każde inne mazidło przeznaczone do dbania o urodę, jedynie dużo bardziej skuteczniejsze, cenniejsze, przesycone pięknem odebranym wprost z żywego organizmu. Z uwagą spojrzała na Isabelle, jednocześnie częstując się miętową herbatą. Nawet ona smakowała lepiej niż te, które zwykła pijać u siebie czarownica.
Wren Chang
Wren Chang
Zawód : handlarz krwią
Wiek : 25
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
tell her i wasn't scared.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8598-wren-chang#252999 https://www.morsmordre.net/t8601-yue#253113 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f252-pokatna-56-2 https://www.morsmordre.net/t8602-skrytka-bankowa-nr-2037#253118 https://www.morsmordre.net/t8603-wren-chang#253121
Re: Błękitny Salon [odnośnik]09.07.20 1:44
Omiotła pannę Chang - zadbaną, czystokrwistą i kulturalną - ciepłym spojrzeniem. Może i niektóre szlachcianki prawie nigdy nie spoufalały się z ludźmi poniżej swojego stanu... lecz Belle miała łagodną naturę i szczerze wierzyła, że uprzejmość okazywana niższym stanom nic nie kosztuje, a popłaca. Czasami bywała naiwną idealistką i wierzyła nawet, że sprytni obrotni sprzedawcy ingrediencji załatwią jej każdy, najrzadszy składnik, bo cenią relację, jaką z nimi zbudowała. Tak naprawdę, cenili pieniądze, ale w to nie chciała wnikać. Od myślenia o galeonach bolała ją głowa, zwłaszcza, odkąd próbowała odkładać na przyszłość swojego synka - owładnięta paranoją, że Carrowom może się  kiedyś odechcieć łożyć na utrzymanie dziecka wydziedziczonego zdrajcy, bękarta. Na szczęście, to papa płacił za jej ingrediencje i to on dał jej pieniądze na "rzadki krem", którego tak pilnie potrzebowała.
Usiadła naprzeciwko Wren, splatając dłonie na podołku. Usiłowała powstrzymać się od nerwowego skubania haftu na swej kosztownej sukni. Paskudny nawyk, który tylko dokładał pracy szwaczkom w Sandal Castle.
-Zdaję sobie sprawę, że podróż do Yorkshire to trochę zachodu... Szczególnie odczułam to podczas anomalii, mam nadzieję, że obecnie wszystko przebiega... gładko. - uśmiechnęła się wyrozumiale, niczym dobra pani, która docenia wysiłek sfatygowanego sługi. Szczerze mówiąc, była też ciekawa, jak obecnie poruszają się zwykli ludzie po Londynie - jej samej nikt nie sprawiał problemów, ale widziała przecież wszechobecne patrole milicji, a i blokada teleportacji wydawała się mocno uciążliwa.
Upiła łyczka herbaty, ale przytomnie odłożyła filiżankę, zanim Wren zaczęła rozwodzić się nad urodą swojego... źródła. Zanim jej dłonie znów zaczęły zdradziecko drżeć. Splotła je na podołku jeszcze mocniej.
-Rozumiem... - uśmiech nieco zbladł, choć Belle nadal starała się utrzymać go na twarzy. Umiejętność nieokazywania własnych emocji była wszak podstawą obycia każdej młodej damy. Szczególnie takiej chorej na klątwę Ondyny, takiej, którą stres mógł zabić. Dlatego, starając się nie stresować ani nie myśleć o swoim wiarołomnym mężu w objęciach jakiejś biuściatej mugolki, odezwała się jak najspokojniej:
-Jestem ciekawa... - wdech, kontroluj oddech, Belle. -...źródła efektywności tego kremu. Nie panienki konkretnego źródła, tylko całego założenia, będącego u podstaw pozyskiwania tych... ingrediencji. - przechyliła lekko głowę, spoglądając na Wren przenikliwie.
-Dlaczego nie wystarcza nam nasza własna krew, czarodziejska? - zapytała, nie precyzując, czy chodzi jej o krew już płynącą w jej żyłach, czy też o krew pozyskiwaną z innych, ugh, czarownic. Nie powinna zresztą kwestionować wartości własnej krwi, błękitna krew była przecież najdoskonalsza. Tyle, że niosła ze sobą ryzyko chorób genetycznych, częstsze niż u zwykłych ludzi. Belle nie była ślepa, widziała ile jej kuzynek choruje, a ile innych koleżanek z Beauxbatons cieszy się pełnią zdrowia. -Czy efektywność kremu znaczy, że w mugolkach jest coś... specjalnego? - drążyła, a uśmiech po raz pierwszy znikł z jej twarzy, usteczka wygięły się w nieco pogardliwy grymas.


Stal hartuje się w ogniu


Isabelle Carrow
Isabelle Carrow
Zawód : Alchemiczka, szlachcianka
Wiek : 25
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Wdowa
Stal hartuje się w ogniu
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
 xyz
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7146-isabelle-carrow https://www.morsmordre.net/t7207-listy-isabelle https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f52-west-yorkshire-wakefield-sandal-castle https://www.morsmordre.net/t7206-skrytka-bankowa-nr-1757 https://www.morsmordre.net/t7256-isabelle-carrow#195434
Re: Błękitny Salon [odnośnik]09.07.20 20:36
Powiadają, że szczur wślizgnie się wszędzie. Jeżeli nie po to by rozpętać plagę, to po to, by dostarczyć zamawiany towar - choć Wren raczej uniosłaby się dumą na dźwięk podobnego przyrównania jej osoby do gryzonia o niezbyt wyszukanej renomie. To jednak robiła. Wykorzystywała każdą dziurę dostatecznie dużą na pomieszczenie ciała, niektóre tworzyła sama, gdzie indziej po prostu współpracowała z organami prawa kontrolującymi jej wyprawy, różdżkę, czasem miotłę. W lataniu nie była zbyt biegła, jednak praktyki w Hogwarcie nauczyły jak utrzymać się na jej powierzchni na tyle, by nie przydzwonić w ziemię za następnym zakrętem, jak dobierać prędkość i wysokość lotu przy konkretnych warunkach atmosferycznych. Dróg było pełno dla chcącego. Inni, którzy rezygnowali z podejmowania ryzyka, najwyraźniej nie kierowali się rzeczywistą potrzebą.
- Podróże zawsze przebiegają gładko, gdy zmierza się do ważnego celu, lady Carrow. Proszę się nie martwić - odparła łagodnie, do celu o odpowiedniej renomie i prestiżu jakie zapewniało szlachetne nazwisko, gloryfikowane narodzenie. Patrole nie śmiałyby jej zatrzymać, opóźnić wizyty w dworze rodziny Carrow, nie pragnęły przecież narazić się na niepotrzebne problemy wynikające z niedopilnowanego terminu, zaprzepaszczonej, nieudanej wizyty. Było to wygodne.
Z reakcją pełną niepewności i przelęknienia nie spotkała się po raz pierwszy. Wiele z młodych szlachcianek, szczególnie tych, które kontaktowały się z nią na własną rękę, czasem potajemnie, w sekrecie, nie było do końca pewnych rozsądku swej decyzji, pomyślności przedsięwzięcia. W jej gestii było ukojenie ich nerwów. Dlatego też tak bardzo ucieszyła ją wojna i możliwość spotkania Isabelle twarzą w twarz: rozmowa wyjaśniała więcej niż suchość słów naskrobanych atramentem na pergaminie.
Kolejne słowa skutkowały nieznacznym uniesieniem brwi czarownicy - nieczęsto miała okazję dywagować na podobne tematy ze szlachetnie urodzonymi damami zainteresowanymi głównie pięknem swego odbicia w lustrze i niczym poza tym. Cóż za odmiana. Z uwagą wysłuchała Isabelle, poczekała, aż dama zamilknie w oczekiwaniu odpowiedzi, po czym spokojnie upiła kolejny łyk herbaty.
- A dlaczego w ogóle powinna nam wystarczać, lady Carrow? Proszę spojrzeć na to w ten sposób. Dlaczego mamy sięgać po kanibalizm i konsumować siebie nawzajem, gdy do dyspozycji dano nam bydło rolne? - Słowa zakrawały o żart, jednak ich sens pozostawał jak najbardziej logiczny. - Krew to najsilniejszy z płynów. Mugolki nie posiadają w sobie nic więcej poza urodą i młodością, która aż z nich kipi, która przesyca każdą cząsteczkę ich krwi. Czy słyszała lady o historii czarownicy z przełomu szesnastego i siedemnastego wieku, hrabinie Elizabeth Bathory? - Ciemne oczy błysnęły ciekawością; jeżeli Isabelle tak bardzo intrygował temat, może zgłębiła jego historię przed ich spotkaniem. Jeżeli nie, Wren była gotowa streścić najważniejsze jej elementy, tak, by zaspokoić głód informacji emanujący od kobiety siedzącej naprzeciwko.



it was a desert on the moon when we arrived. gathering all of my tears, heartbreak and sighs, jade made a potion ignite and turned the night into a radiant city of light.
Wren Chang
Wren Chang
Zawód : handlarz krwią
Wiek : 25
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
tell her i wasn't scared.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8598-wren-chang#252999 https://www.morsmordre.net/t8601-yue#253113 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f252-pokatna-56-2 https://www.morsmordre.net/t8602-skrytka-bankowa-nr-2037#253118 https://www.morsmordre.net/t8603-wren-chang#253121

Strona 1 z 2 1, 2  Next

Błękitny Salon
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach