Wydarzenia


Ekipa forum
Srebrny Staw
AutorWiadomość
Srebrny Staw [odnośnik]24.04.19 1:00
First topic message reminder :

Srebrny Staw

Nazwany Srebrnym Stawem na cześć srebrnika, który jest aktualnie jedynym mieszkańcem tego miejsca, akwen został wybudowany w pierwszej połowie listopada 1956 r. specjalnie z myślą o odłowionym morskim smoku. To rzadkie stworzenie wymaga wyjątkowych warunków i takie zostały mu zagwarantowane. Obszerny zbiornik wodny w całości zamknięty jest w zadaszonym, ale przeszklonym budynku mieszczącym się za główną siedzibą rezerwatu, wzmocnionym zaklęciami ochronnymi które nie tylko nie pozwalają smokowi przebić się przez ściany, ale nade wszystko zapewniają odpowiedni mikroklimat chroniący przed nadmiernym gorącem, ale i zapewniający optymalny dla tej bestii poziom wilgoci. Pod powierzchnią wody znajduje się rozległa jaskinia, w której stworzenie może skryć się przed swoimi opiekunami.
Choć wokół stawu wzniesiono drewniany podest, najbezpieczniejszym dla smokologów miejscem w pobliżu akwenu jest balkon ciągnący się wokół zbiornika - zaprojektowany tak, by srebrnik nie był w stanie do niego sięgnąć ani tym bardziej podjąć w tym kierunku jakichkolwiek (udanych) prób zachowań agresywnych, ale też by potencjalny obserwator w jak najmniejszym stopniu zakłócał harmonię przeważnie spokojnego stworzenia.
Na pawilon nałożone jest zaklęcie Muffliato.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Srebrny Staw - Page 2 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Srebrny Staw [odnośnik]05.06.20 23:36
Mały Macmillan chyba nie do końca wiedział gdzie się znajduje, poza tym, że był w Rezerwacie. Mathieu odrobił swoją lekcję i z racji faktu, że ich ostatnie spotkanie było niespodziewane, a mały chłopiec kojarzył mu się, postanowił dowiedzieć się więcej. Szczególnie, że miał jakieś powiązania z Isabellą. Edukacja przede wszystkim, jak to mówią. Niemniej jednak, do Chateau Rose było całkiem niedaleko, a tam mógł zagwarantować mu dosłownie wszystko, czego chłopiec tylko oczekiwał, nawet jeśli chodziło o słodycze. Skrzat zwany Prymulka na pewno będzie wiedział jak rozpieścić wymagające podniebienie dziecka.
- Tak, wszystkich. Też lubię podjadać słodycze. - puścił mu oczko uśmiechając się cwanie. Dzieci były naprawdę niesamowite, ciekawe czy dane będzie mu się kiedyś spełnić w roli ojca... To z pewnością było wyjątkowo trudne zadanie. Sam doskonale pamiętał jak mało czasu był w stanie poświęcić mu jego własny rodzic, kiedy uganiał się za smokami. Czy z nim będzie tak samo? Wolałby tego uniknąć, a przede wszystkim, trwać przy dziecku przez długi czas. - Chateau to dla mnie wyjątkowe miejsce. Zobaczysz i poznasz jego sekrety. - odparł nieco tajemniczo. Co jak co, ale dzieciaki przepadały za zagadkami i były bardzo chłonne, lubiły poznawać świat, a Mathieu miał zamiar zagwarantować wyjątkowemu chłopcu naprawdę sporo rozrywki. Skoro już wyrwał się ze szponów nudnych ciotek!
- Srebrnik to rodzaj smoka. Kiedyś zamieszkiwały morza i oceany, ale został prawie całkowicie wybity. To naprawdę wyjątkowy okaz. - wyjaśnił mu. Mógł się czegoś dowiedzieć podczas wizyty w Rezerwacie Albionów. Nie tylko te konkretne smoki znajdywały się na ich terenach, mieli też Srebrnika i Wyspiarkę. Rosier był jednak pewien, że w przyszłości zasoby powiększą się i będą mogli pochwalić się naprawdę wyjątkowymi smokami. - Wyspiarka jest jedynym okazem swego gatunku, wiesz? Została odrodzona przez anomalie. Ma purpurowe łuski i piękne szmaragdowo-kryształowe oczy. - dodał. Akurat za tym smokiem wyjątkowo przepadał. Na pewno i Heathowi przypadłby do gustu.
- Nie jest bardzo daleko, w drodze do Chateau na pewno zajrzymy do terrarium, tam jest Wyspiarka i wyklute smoki. To co? Ruszamy? - spytał, wskazując ręką dróżkę, kierującą w stronę wyjścia z Rezerwatu. Na pewno nogi mu nie odpadną od chodzenia, droga nie była aż tak długa. - Musimy się spieszyć, niedługo uczta ze słodyczy będzie gotowa. - dodał jeszcze, dla zachęty.



Mathieu Rosier


The last enemy
that shall be destroyed is

death
Mathieu Rosier
Mathieu Rosier
Zawód : Arystokrata, opiekun smoków
Wiek : 28
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Here’s the misery that knows no end
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
To, że milczę, nie znaczy, że nie mam nic do powiedzenia.
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7310-mathieu-rosier https://www.morsmordre.net/t7326-ehecatl https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f97-kent-dover-chateau-rose https://www.morsmordre.net/t7421-skrytka-bankowa-nr-1782#202976 https://www.morsmordre.net/t7339-mathieu-rosier
Re: Srebrny Staw [odnośnik]09.08.20 11:47
Och umówmy się czy pięcioletniego jeszcze chłopca obchodziłoby położenie geograficzne miejsca, w którym się znalazł? Zresztą, nawet gdyby ktoś mu powiedział, gdzie konkretnie się znajduje to i tak by mu to zbyt wiele nie powiedziało. Mały Macmillan potrafił rozpoznać na mapie Puddlemere, Londyn i wiedział, że Szkocja jest tam dużo wyżej. Na tym jak na razie jego znajomość geografii się kończyła.
Oczy zrobiły mu się wielkie jak dwa galeony, gdy Mathieu zapewnił go, że wyciągnie wszystkie słodycze jakie miał w swojej posiadłości. To dopiero. Na pewno będą tam musy-świstusy.
-O, a znasz takie śmieszne cukierki, które wybuchają? Są pyszne. Czekoladowo kokosowe, wiesz? - podzielił się z czarodziejem swoją znajomością co ciekawszych smakołyków. -O i cukrowe myszy są super, chociaż czekoladowe żaby fajniejsze- podzielił się z Mathieu swoim spostrzeżeniem.
Kolejne słowa czarodzieja sprawiły jednak, że mały Macmillan porzucił rozważania o słodkościach.
-Sekrety? – Heath miał już wizję odnajdywania zaginionych skarbów i przechodzenia tajnych korytarzy. Na pewno zapamięta ten dzień na długo. Kto wie, może będzie marudzić, że chce pójść odwiedzić wujka Mathieu.
-Uhmmm… nazywa się tak bo ma taki kolor? - do głowy przyszło mu jeszcze jedno pytanie odnośnie srebrnika. -Pewnie musi mu być smutno, skoro został sam- zmartwił się trochę tym, że niewiele ich zostało. Na szczęście nie zadał czarodziejowi pytania, dlaczego akurat ten smok został prawie wybity.
Za to szczęka mu trochę opadła, gdy Mathieu podzielił się z nim rewelacjami na temat wyspiarki. -To… takie smoki jak wyspiarka kiedyś istniały? Czy to taki nowy gatunek? - dzięki lekcjom z Gwen i rysowaniem różnych zwierzątek Heath w miarę ogarniał, że niektóre stworzenia wymarły, a niektóre są dopiero odkrywane. -Musi niesamowicie wyglądać- dodał jeszcze próbując sobie wyobrazić takiego purpurowego smoka z zielonymi oczami.
Heatha nie trzeba było bardziej zachęcać. Chociaż zdecydowanie bardziej podziałała na niego wizja zobaczenia Wyspiarki i wyklutych smoków w terrarium niż uczty ze słodyczy.
-To chodźmy! Szybko!- nie czekając złapał Mathieu za rękaw i pociągnął w stronę którą wcześniej pokazał Rosier. Mały Macmillan nigdy nie był cierpliwy, a w tym momencie gotów był nawet pobiec byle czym prędzej zobaczyć stworzenia, o których wcześniej opowiadał mu czarodziej.
Heath Macmillan
Heath Macmillan
Zawód : n/d
Wiek : 7
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
Śmierć będzie ostatnim wrogiem, który zostanie zniszczony.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t6203-heath-macmillan#151883 https://www.morsmordre.net/t6876-listy-do-heatha#179597 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f143-kornwalia-puddlemere-dwor-macmillanow https://www.morsmordre.net/t6237-heath-macmillan#216112
Re: Srebrny Staw [odnośnik]17.08.20 20:37
Zapewne będzie miał co opowiadać swoim kolegom. Nie dość, że przyszło mu zwiedzać Rezerwat, to jeszcze do tego Lord Mathieu Rosier zabierze go na prawdziwą ucztę dla małych smakoszy! Chociaż może lepiej, żeby się nie chwalił, a szczególnie w kręgach rodzinnych, bo to zapewnie nie skończyłoby się dobrze. Lepiej mieć swoje małe tajemnice i w zasadzie planował chłopca do tego namówić, tak będzie o wiele, wiele lepiej. Jeśli oczywiście zakładali, że tych tajemnic i sekretów będą mieli więcej, a mały Macmillan
- Znam wszystkie rodzaje słodyczy. I pewnie wszystkie mamy. - uśmiechnął się przy tym szelmowsko. Dla niego to całkiem fajna zabawa i z pewnością chciałby rozwinąć tą intrygującą znajomość z młodym Lordem, na pewno wyjdzie z tego coś niezwykle ciekawego i intrygującego. Bądź co bądź, małe dzieci bywały interesujące, szczególnie ich nieokiełznana magia. Wiele rzeczy mogło się zdarzyć, prawda? Był ciekaw czym Heath może go zaskoczyć.
- Tak, Srebrnik ma taki kolor, pod taflą wody jest niemal niewidoczny. A Wyspiarka wszak jest bardzo samotna, dlatego potrzebuje towarzystwa. Może kiedyś jeszcze wpadniesz do Rezerwatu i posiedzisz z nią razem ze mną? Nakarmimy ją. - zaproponował. Ciekawe czy Heath był skłonny do takiej akcji, mowa wszak o małej ucieczce i znalezieniu się tutaj, w Rezerwacie Albionów. Jeśli chciał, Mathieu mu to umożliwi. Polubił dzieciaka na tyle, że ich znajomość mogła być satysfakcjonująca dla obu stron. - Istniały kiedyś, ożyła dzięki Anomaliom i trafiła do nas. To coś niesamowitego. - dodał dla wyjaśnienia. Młody umysł był chłonny wiedzy, a Rosier mógł opowiadać o smokach dzień i noc, dlatego sie dogadywali. Oby Heath miał podobnie pozytywne odczucia wobec niego. Na to przynajmniej liczył.
Pociągnięty za rękaw ruszył za chłopcem z uśmiechem na ustach. Prawdę mówiąc nie spodziewał się takiego entuzjazmu z jego strony, ale skoro juz gnali w wyznaczonym przez siebie kierunku... Trzeba było z tego korzystać. Heath wyglądał na zadowolonego i podekscytowanego, a to naprawdę fantastyczna sprawa! Oby mogli spotkać się jeszcze i spędzić razem czas, na pewno Mathieu odzyskiwał przy nim nieco radości z życia, a to się przecież ceni!



Mathieu Rosier


The last enemy
that shall be destroyed is

death
Mathieu Rosier
Mathieu Rosier
Zawód : Arystokrata, opiekun smoków
Wiek : 28
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Here’s the misery that knows no end
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
To, że milczę, nie znaczy, że nie mam nic do powiedzenia.
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7310-mathieu-rosier https://www.morsmordre.net/t7326-ehecatl https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f97-kent-dover-chateau-rose https://www.morsmordre.net/t7421-skrytka-bankowa-nr-1782#202976 https://www.morsmordre.net/t7339-mathieu-rosier
Re: Srebrny Staw [odnośnik]25.10.20 22:07
Och, na pewno będzie miał co opowiadać. Jak nie kolegom to przynajmniej kuzynom i wszystkim tym z rodziny, którzy nieopatrznie wyrażą zainteresowanie tematem. Heath nie był typem, który potrafił dochować tajemnicy. Może gdyby był te dwa- trzy lata starszy nie byłoby z tym problemu.
Chłopiec łypnął na niego, odrywając się od uważnego lustrowania otoczenia w poszukiwaniu jeszcze jakiegoś smoka w zasięgu wzroku.
- Naprawdę wszystkie?- dopytywał. -To musi być ich więcej niż w Miodowym Królestwie!- zauważył. Gdyby był starszy pewnie nie byłby zdziwiony takim stanem rzeczy. Macmillanowie na pewno mieli w swoich piwnicach kolekcję whisky jakiej nie powstydziłyby się porządne sklepy z alkoholami. Na razie jednak Heath nie był zainteresowany tematyką wysokoprocentowych napojów. Podejrzane by było, gdyby był.
Gdy Mathieu zasugerował, że mogliby posiedzieć razem ze smokiem i do tego go nakarmić to oczy rozbłysły mu jeszcze bardziej o ile to w ogóle było jeszcze możliwe. Kto wie, może mając to w pamięci uda mu się utrzymać jęzor za zębami i nikomu nie wypaplać o jego dzisiejszej przygodzie w rezerwacie?
-Pewnie, że wpadnę! - wykrzyknął ze zdeterminowaną miną. Cóż… pewnie spróbuje kiedyś zwiać z posiadłości w Puddlemere. A może jak będzie bardzo rozmyślać nad dostaniem się do wujka Mathieu to, gdy znów będzie miał czkawkę teleportacyjną to wyląduje znów gdzieś w okolicy? Z magią nigdy nie było nic wiadomo do końca.
Mały lord słuchał z uwagą wyjaśnień Mathieu. Trzeba było przyznać, że sam chłopiec był wyjątkowo zadowolony z tej znajomości. Niewielu czarodziejów miało tyle cierpliwości do niego i jego ciągłych pytań. Gdy Heath napotykał taką osobę na swej drodze to starał się to jak najlepiej wykorzystać. No a do tego był w takim wieku, kiedy było się wyjątkowo ciekawym świata, a wiedzę wchłaniało się jak gąbka wodę. Dzisiejszy spacer razem z Rosierem był dla dzieciaka wyjątkowo pouczający. Przynajmniej jeśli chodzi o kwestię smoków.
-To tam, prawda!?- wskazał palcem na budynek, który mógł ale wcale nie musiał być terrarium do którego zmierzali.
-Kto pierwszy dobiegnie!- rzucił wyzwanie czarodziejowi i pognał co sił w nogach w stronę jak mu się wydawało terrarium o którym wcześniej opowiadał Mathieu.
Heath Macmillan
Heath Macmillan
Zawód : n/d
Wiek : 7
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
Śmierć będzie ostatnim wrogiem, który zostanie zniszczony.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t6203-heath-macmillan#151883 https://www.morsmordre.net/t6876-listy-do-heatha#179597 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f143-kornwalia-puddlemere-dwor-macmillanow https://www.morsmordre.net/t6237-heath-macmillan#216112
Re: Srebrny Staw [odnośnik]28.10.20 22:26
Ciekawe co bliscy powiedzieliby na to, że Heath odbył fantastyczną wycieczkę do Rezerwatu Albionów Czarnookich, a Lord Mathieu Rosier tak życzliwie i otwarcie go przyjął. Wiedział, że Macmillanowie są zagorzałymi przeciwnikami postępowania Rosierów i negowali je na każdym kroku, niemniej jednak, kiedy zaczną opowiadać Heathowi jaki to Mathieu z pewnością jest zły i niedobry... ciężko będzie mu uwierzyć. Do tego właśnie dążył. Wojna toczona w świecie dorosłych nie powinna dotyczyć dzieci i choć nie wątpił, że młody Lord pójdzie w ślady członków swojej rodziny... Będzie miał jasny obraz tego jak powinni postępować dorośli ludzie. Heath nie był niczemu winien, a dziecko nie powinno brać udziału w niesnaskach dorosłych.
- Pewnie tak, jak będziesz już dorosły zobaczyć, że możesz mieć wszystko czego chcesz, jak tylko trochę się postarasz. - odparł swoją niezwykłą mądrością. Wysoki status społeczny i ogromna ilość galeonów ułatwiały życie dorosłego człowieka. Standardowo, Rosier nie zamierzał go oszukiwać, skoro taki stan rzeczy istniał w rzeczywistości. Niemniej jednak, jak już się było dorosłym przychodziły też pewne rozważania - na przykład dotyczące tego czy jest to nam koniecznie do życia potrzebne. Niestety, w większości przypadków okazywało się, że były o wiele przyjemniejsze kwestie niż góra słodyczy.
- W takim razie liczę, że niedługo mnie odwiedzisz i będziemy mogli nakarmić Edreę. - dodał jeszcze z uśmiechem i zmierzwił nieco włosy na głowie Heatha. Niech wie, że Mathieu nie żartuje i dotrzymuje danego słowa. Oby miał ochotę na kolejne zwiedzanie rezerwatu w najbliższym czasie. Rosier chętnie mu pokaże jak wygląda opieka nad smokami i kto wie, może wyrośnie z niego smokolog! Co prawda to nie jego brożka kierować losem młodego Lorda, tym bardziej takiego ze skłóconego rodu. Heath z pewnością jednak miał własne zdanie i będzie robił to, co dyktowało mu sumienie.
- Tak, tam. - zaśmiał się, kiedy chłopiec urządził ekspresowo zawody i ruszył biegiem w stronę budynku. Rosier ruszył za nim, aby po chwili go dogonić. Krzepy mu nie brakowało, bądź co bądź.



Mathieu Rosier


The last enemy
that shall be destroyed is

death
Mathieu Rosier
Mathieu Rosier
Zawód : Arystokrata, opiekun smoków
Wiek : 28
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Here’s the misery that knows no end
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
To, że milczę, nie znaczy, że nie mam nic do powiedzenia.
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7310-mathieu-rosier https://www.morsmordre.net/t7326-ehecatl https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f97-kent-dover-chateau-rose https://www.morsmordre.net/t7421-skrytka-bankowa-nr-1782#202976 https://www.morsmordre.net/t7339-mathieu-rosier
Re: Srebrny Staw [odnośnik]16.01.21 10:58
Samemu Heathowi pewnie nic by nie powiedzieli, w końcu był jeszcze trochę za mały, żeby ogarnąć niektóre rzeczy, ale ich mina… mogłaby być interesująca. Takie niedowierzanie przemieszane ze strachem i cholera wie czym jeszcze.
Co zaś do przyszłości samego chłopca, ta była nadal niepewna. Chociaż jak na razie wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazywały, że młodzian na poważnie zajmie się quidditchem. Miał totalnego hopla na punkcie tej czarodziejskiej gry, a dodatkowo miał talent w lataniu na miotle. Kto wie, może nawet nie będzie zbytnio zainteresowany całą tą polityką o ile będzie mógł grać.
-Wszystko?- powtórzył za Mathieu i rozmarzył się na moment. Oczywiście, że wyobrażał sobie mieć caaaaałą kolekcję mioteł. Swoją własną oczywiście. No i znikacza. Okropnie chciałby zobaczyć znikacza na żywo, a jeszcze bardziej posiadać jakiegoś na własność. To było zdecydowanie jego ulubione zwierzątko. A zaraz po znikaczach były smoki, a potem latające konie. W sumie to Heath chyba po prostu lubił wszystkie latające stworki.
-Edrea…- powtórzył za Rosierem. -Ładnie się nazywa- pochwalił czyjś zmysł nazewniczy. Kto wie, może to sam Mathieu nadał jej imię.
-Pewnie, że odwiedzę!- oświadczył pewnym siebie tonem tak jakby to było co najmniej przesądzone. Co do samej przyszłości małego lorda, bardziej prawdopodobne było, że dzieciak zajmie się sportem, ale kto wie? Może podobnie do wujka Wrighta po przejściu na emeryturę zajmie się pracą w rezerwacie? Wszystko przed nim. Na razie nawet nie mógł mieć różdżki, a kto wie, może jakaś dziedzina magii przypadnie mu do gustu? Może okaże się, że ma wyjątkowy talent z transmutacji?
Na pewno jednak dzisiejsze popołudnie spędzone z Mathieu sprawiło, że chłopiec bardziej zainteresuje się smokami. No i na pewno będzie je wspominać jeszcze przez dłuższy czas. Taka wizyta, szczególnie nieplanowana, w rezerwacie to niemałe wydarzenie w życiu sześciolatka.
Heath ze śmiechem pobiegł przed siebie i gdy Mathieu się z nim zrównał los postanowił, że dość tego dobrego. Mały Macmillan czknął… i tyle go widzieli. Wredna czkawka teleportacyjna wróciła.

//zt
Heath Macmillan
Heath Macmillan
Zawód : n/d
Wiek : 7
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
Śmierć będzie ostatnim wrogiem, który zostanie zniszczony.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t6203-heath-macmillan#151883 https://www.morsmordre.net/t6876-listy-do-heatha#179597 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f143-kornwalia-puddlemere-dwor-macmillanow https://www.morsmordre.net/t6237-heath-macmillan#216112
Re: Srebrny Staw [odnośnik]09.04.21 22:57
| 02/12/1957

Powrót do Rezerwatu i ponowne rozpoczęcie pracy wiązało się z szeroko pojętym uczuciem ulgi. Mathieu nie przywykł do stagnacji i oszczędzania własnych sił, dlatego ostatnie miesiące były dla niego tak trudne. Miał tak wiele do zrobienia i musiał podążać drogą, której nie był pewien. Każda decyzja, którą podejmował w kwestii łowów na szlamy próbach znalezienia winnych zbliżała go do osiągnięcia celu. Robił wszystko, aby Kent było wolne od plugawych śmieci zagrażających nie tylko obywatelom popierającym Rosierów i Czarnego Pana, ale również Rezerwatowi i jego renomie na całym świecie. Mathieu był specyficznym człowiekiem i co jak co, ale nie pozwoliłby na to, aby ktokolwiek, w jakikolwiek sposób mógł doprowadzić do pogorszenia się sytuacji Rezerwatu i Albionów. Dziurawiłby go tępym drutem, raz za razem wbijając w ciało, aby widzieć cierpienie wymalowane na jego twarzy. Dlatego nie odpuszczał.
Dzień zaczął od zamówienia, a raczej rozmowy z nowym dostawcą. Landshaw go zawiódł, nie chciał nawet myśleć o mężczyźnie, który patrzył mu prosto w oczy i wciskał kity o wierności Czarnemu Panu, a knuł razem z resztą tego tałatajstwa. Dla niego był spalony i miał go na swojej nowej, całkiem ciekawej liści osób, których koniecznie musiał się pozbyć. W ostatnich tygodniach jego zaufanie czy lojalność doznały solidnego uszczerbku, dlatego zaczynał przywiązywać do tego większą wagę. Nowy dostawca był sympatycznym młodym czarodziejem czystej krwi, który przejął hodowlę po zmarłym ojcu, ten zaś zginął walcząc dla Czarnego Pana. Nie sądził, aby droga syna i ojca były rozbieżne, wyglądał mu też na takiego, który nie przepada za szlamem. Po dość długiej rozmowie przyszedł czas na przerwę, nie trwającą zbyt długo. Niespodziewany gość zjawił się w Rezerwacie. Mathieu nałożył płaszcz, początek grudnia nie był łaskawy, ale pogoda nie była znów najgorsza. Zawsze mogło być gorzej.
- Lady Eurydice Nott, witam. Co Lady tu sprowadza? – spytał na wstępie, kiedy tylko znalazł się niedaleko niej. Kolejne przypomnienie chwiejnej przeszłości. Rodzina Percivala, drogiego przyjaciela, zdrajcy, który zniknął… i nie zapowiadało się, żeby zmądrzał. Utraty bliskich ludzi były zawsze bolesne, ale i do tego szło się przyzwyczaić. Tym czasem jednak zaczął się zastanawiać co mogło sprowadzić Eurydice do Rezerwatu Albionów Czarnookich.



Mathieu Rosier


The last enemy
that shall be destroyed is

death
Mathieu Rosier
Mathieu Rosier
Zawód : Arystokrata, opiekun smoków
Wiek : 28
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Here’s the misery that knows no end
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
To, że milczę, nie znaczy, że nie mam nic do powiedzenia.
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7310-mathieu-rosier https://www.morsmordre.net/t7326-ehecatl https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f97-kent-dover-chateau-rose https://www.morsmordre.net/t7421-skrytka-bankowa-nr-1782#202976 https://www.morsmordre.net/t7339-mathieu-rosier
Re: Srebrny Staw [odnośnik]03.05.21 15:47

2 XII 1957


Rąbek jasnoniebieskiej, nie do końca znowu błękitnej spódnicy uniósł się z furkotem, kiedy obracała się wokół własnej osi z chichotem osiadłym na różanych wargach, ze skrami radości drzemiącymi w chabrowych oczach. Materiał przyjemnie układał się na wątłym ciele, srebrne zdobienia podkreślały biel skóry, delikatność rysów ślicznej buzi i być może czułaby się urażona, jak bardzo niewinnie oraz dziewczęco wyglądała, kiedy winna zdradzać sobą powagę i ujmujący profesjonalizm, gdyby nie psota pląsająca we wrażliwej duszy szlachcianki. Och, jakaż ją czekała niesamowita zabawa, iście podstępna oraz zmyślna, podczas której winna określić, czy sprawa, której się podejmie, będzie czegokolwiek warta. Co prawda nie sądziła, by oślizgłe oraz pokraczne bestie były rzeczywiście godne jej uwagi, jednak czułość, jaką darzyła swą najurokliwszą pośród kuzynek wszelakich, nakazywała poświęcić się chociaż trochę, przyjrzeć się każdej możliwości, jako że ze smutkiem musiała porzucić myśl o jakże szczytnej próbie udekorowania ulicy Śmiertelnego Nokturnu magicznym kwieciem, co by nie straszyła tak swoim okropieństwem oraz ponurością. Pani mamusia bardzo długo głaskała miękkie kosmyki młodziutkiej panienki, czule tłumacząc swemu lwiątku, iż chociaż serce jej było tak piękne jak jej uroda, a sprawa prawdziwie szlachetna, tak okrucieństwo wojny i definitywny brak smaku u biedoty nie mogły sprzyjać tak ślicznemu przedsięwzięciu, obecnie bowiem zdawała się być popularna opieka nad pokrzywdzonymi przez los i nikt ku wielkiemu utrapieniu lady Nott nie zechciałby poświęcić ni myśli tak wspaniałemu pomysłowi jej jedynej córeczki. Pamiętała, jak dolna warga zadrżała w rozpaczy, kiedy ciężar rzeczywistości przytłoczył sobą wątłe ramiona, odbierając kolejną tlącą się radość bezwzględnie, jakby bólem nie było wystarczającym opóźnione dostawy dóbr, jakie malutka dama sobie wymarzyła i na duchu podniosła ją dopiero diamentowa kolia, którą sprawił jej szanowny papo na prośbę lady mamy, w oprawie zachwycających kolczyków zakupionych dobrowolnie przez lorda Nott. Potok nielicznych kryształowych łez ustał, a pragnienie poprawienia wizerunku - oraz aromatu - jednej z podlejszych ulic uleciała równie prędko, jak myśli o tych, którzy niegdyś byli jej najbliżsi, a mimo to skryli się nieuchwytnie w meandrach pamięci. Nie znaczyło to jednak, iż problem trapiący jasnowłosą wile również rozpłynął się w powietrzu, wszak debiut zbliżał się nieuchronnie, przygotowania doń trwały w najlepsze począwszy od drogich kąpieli po lekkie posiłki, po nim zaś, gdy drobnym kroczkiem wślizgnie się w świat dorosłości, będzie musiała podjąć się upatrzonej ścieżki. Nie czuła się na tyle pewnie, by móc swe siły oraz środki zainwestować w rozwój własnych perfum, do tego musiała się skrzętniej przygotować, ugruntować swą pozycję w magicznej socjecie nim zdradzi się ze swymi talentami, dlatego też działalność charytatywna wydawała się rozsądnym oraz nad wyraz prostym wyborem, przy którym nie zmęczy się nadto. Dodatkowo przygotowywanie przyjęć brzmiało absolutnie cudownie! By jednak mogła zacząć swe plany, musiała podjąć się jakiejkolwiek sprawy, a styczność z osobami niższego pochodzenia na równi ją odpychała, jak i przyciągała. Wszak czytała tyle ekscytujących powieści dotyczących podobnych spotkań! Rezolutność niemniej nakazywała zacząć od czegoś łatwiejszego, co nie przyprawi o ból skroni i nie zmusi do większego wysiłku, a roztoczenie opieki nad magicznymi stworzeniami mogło być całkiem przyjemne, o ile te były ładne. Nie była pewna, czy smoki też takie mogły być, dlatego też należało to sprawdzić! W ukryciu, jak jakiś szpieg! Ach, aż złapała się za blade policzki ucieszona, nie mogąc uwierzyć, jak odważną była panienką, gotową tak wiele uczynić dla dobra rodziny. Lwi rycerze na pewno by ją pochwalili, a przynajmniej jeden z nich, absolutnie ujęty podobną maskaradą, jednak Eurydice zdecydowała się na ostrożność oraz dyskrecję, co jeśli wielu podchwyciłoby jej plany i jęło wysyłać prośby o wsparcie, zmuszając tym samym cienki nadgarstek do nieustannego wypisywania uprzejmej odmowy? Straszne, aż zadrżała, pozwalając poprowadzić się pokojówce do miękkiego stołeczka, nim ta jęła przeczesywać srebrne kosmyki, przygotowując swą panią do wyjścia. Musiała więc jak w opowieściach ukrywać swe zamiary, stać się bohaterką prosto z kart wyjętą, a przecież zwiedzanie rezerwatu nie mogło wzbudzać podejrzeń, zwłaszcza, iż mogła się powołać na rodzinne więzy. Z wyprzedzeniem spytała słodką Evandrę o możliwość ujrzenia majestatycznych bestii i chociaż lady doyenne przez swe liczne obowiązki nie mogła jej towarzyszyć, tak zapewniła, iż lwiątko otrzyma opiekę oraz dostatek wiedzy, której tak łaknie. Lady Rosier była doprawdy zachwycającą osobą, sprawiającą, iż drobne rączki układały się we wzruszeniu na sercu, na samo jej wspomnienie. Och, ten dzień będzie iście fantastyczny!
Oczekiwanie tliło się w niej niczym magiczny płomyk, kolorowy oraz błyszczący, pełen rosnących nadziei. Rezerwat zdawał się być cichą ostoją, któż by pomyślał, iż kryje w sobie łuskowate potwory czyhające na sukienki szlachcianek, gotowe je podstępnie osmalić? Uniosła się na pantofelkach, chcąc więcej dostrzec, nim jeden z pracowników poprowadził ją w miejsce, gdzie miała oczekiwać swego przewodnika, czerwieniąc się na widok łagodnego uśmiechu, niemal plątał się w słowach, przepraszając za kłopot. Różane wargi rozchyliły się w cichym westchnieniu, krucha dłoń otulona rękawiczką z króliczej skórki sięgnęła ku opadającym z nieba płatkom śniegu i w ten oto sposób zastał ją lord Rosier, przywołujący ją w odmętów wyobrażeń. Sarnie oczy zatrzepotały czernionymi rzęsami w zaskoczeniu, gdy chaber tęczówek zatrzymał się na męskiej sylwetce. Przechylona na bok główka w ruch wprawiła miękkie pukle włosów, z obu stron zdobionych błękitnymi wstążkami,  przez co wydawała jeszcze bardziej delikatna i  zagubiona.
- Lordzie Rosier - przywitała się cicho, zaraz śliczną buzię przyozdabiając słodyczą uśmiechu - Poproszono mnie, bym tu zaczekała sir na osobę, która gotowa jest przedstawić mi poszczególnych mieszkańców tego niezwykłego miejsca. Czyżbyście o tym nie wiedzieli? - zapytała, a dźwięczny głos zadrżał lekko, jakby nie mogła uwierzyć, po prostu nie mogła uwierzyć, iż ktoś śmiałby zapomnieć o jej wizycie. Paluszki sięgnęły ust w zatroskaniu, smutek zrosił lica i już jedna z wiernych służek gotowa była pochwycić drobne dłonie, jakby w obawie, iż pod wpływem tak rzekomo wielkiego oraz okrutnego ciosu, kruche zdrowie da osobie znać, raniąc potwornie jej ukochaną, jakże dobrą i niewinną panienkę.


Magic tumbled from her pretty lips and when she spoke the language of the universe – the stars
sighed in unison
Eurydice Nott
Eurydice Nott
Zawód : Twórca magicznych perfum
Wiek : 18 lat
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Keep your eyes on me
'til I'm the last thing you see
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Półwila

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9141-eurydice-nott https://www.morsmordre.net/t9303-hermes https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f349-nottingham-ashfield-manor https://www.morsmordre.net/t9320-skrytka-nr-2145 https://www.morsmordre.net/t9330-eurydice-nott
Re: Srebrny Staw [odnośnik]05.05.21 19:07
Natłok obowiązków w Rezerwacie czasem dawał mu w kość. To nie tylko doglądanie smoków, sprawdzanie stanu ich zdrowia, pilnowanie odpowiedniej diety, ale także te mniej wymagające czynności, jak przyjmowanie gości. Uwielbiał pracę ze smokami, ich nieprzewidywalność, ciągłe zaskakiwanie… piękne okazy wzbijające się wysoko w powietrze, te cudowne, lśniące łuski w promieniach słońca. Albiony jeszcze piękniejsze były latem, kiedy skupione promienie przesmykujące przez gęste chmury na Rezerwatem dopadały do ich białych łusek, tworząc wspaniałą gamę doznać wzrokowych. Kochał te smoki, kochał to miejsce i był z nim związany bardziej niż komukolwiek mogłoby się wydawać. Dlatego albionom poświęcał większość swojego czasu, co niestety… w ostatnim czasie było niemożliwe, przez sytuację polityczną, która nie mogła wymknąć się spod kontroli. Kiedy myślał o pozbywaniu się przeciwników politycznych, którzy tak bezkarnie, bez zająknięcia występowali przeciwko nim i szkodzili Rezerwatowi… w jego myślach przywodził się sen, który ostatnio dane było mu wyśnić. Władał światem toczonym przez wojnę, którą wygrywali dzięki upartości i własnemu zaparciu. Obstawali przy swoim. Ten sen postrzegał jako swoisty drogowskaz, w odniesieniu do tego, z czym przychodziło mu się zmierzyć. Może i nie był panem tego Rezerwatu, bo to Tristan królował zarówno tu, jak i w Chateau Rose. Ale czuł się odpowiedzialny za to miejsce, tak jak król był odpowiedzialny za swoje królestwo. We śnie podejmował decyzje twardą ręką, bez zawahania się, bez zająknięcia, wymierzając sprawiedliwość. Dokładnie to samo musiał zrobić teraz – zapanować nad sytuacją, opanować problematycznych buntowników i wymierzyć im odpowiednią karę, za wszystko co zrobili przeciwko nim, przeciwko zasadom nowego porządku, przeciwko Rezerwatowi. Ich bezmyślne działanie było zdradą, tą samą, której próbował dopuścić się mężczyzna na królu we śnie… Za to mogła być tylko jedna słuszna kara – śmierć.
Prowadził działania na wielu płaszczyznach i skupiał się w pełni na tym, aby pozbyć się problemu w postaci zdrajców. Dlatego sprawy Rezerwatu odeszły trochę na bok, a pracownik zapomniał go poinformować o zapowiedzianej wizycie Lady Nott. Ostatnim razem, kiedy dama z tego rodu wizytowała Rezerwat… było dość wcześnie po zdradzie Percivala. Najlepszego przyjaciela, druha dziecięcych lat i młodej dorosłości. Elise była piękną i uroczą młodą damą, czego nie można było odjąć Eurydice. Piękne oczy w wyjątkowym kolorze, subtelny uśmiech. Zdawał sobie sprawę, że to wyuczone doskonale gesty i działania, a każdy uśmiech miał swoje znaczenie.
- Lady Nott, proszę wybaczyć, pracownik nie poinformował mnie o Twej wizycie. Niestety, w ostatnim czasie skupiam się na sprawach związanych pośrednio z Rezerwatem, bunt zdrajców, który mógł zaszkodzić naszym niezwykłym okazom… skutecznie odciągnął moją uwagę. Smoki są dla mnie najważniejsze, Lady Nott, a dbanie o nie to działalność wielopłaszczyznowa. – powiedział całkiem poważnie, chcąc jej nakreślić sytuacje. Błędy i pomyłki się zdarzają, nie powinna mieć o to pretensji, szczególnie, że czasy były niepewne i ciężko było przewidzieć sytuacje, które mogą się zdarzyć. Wyprostował się lekko i uśmiechnął do młodej damy. – Niech sobie Lady wyobrazi, że jeden z naszych dostawców świeżego jadła dla smoków był zamieszany w spisek. Oburzające. – dodał jeszcze. Smaczki z Rezerwatu, których nie zamierzał trzymać w tajemnicy, które powinny ujrzeć światło dzienne. – Przejdźmy jednak do najważniejszych spraw, z przyjemnością przedstawię Lady naszego podopiecznego. Srebrnika morskiego, Teddrisa. Jedyny okaz w kraju, być może uda nam się go dostrzec pod srebrzystą taflą wody. – rzekł do niej, prowadząc ją bliżej zbiornika, w którym ów smok się znajdował.



Mathieu Rosier


The last enemy
that shall be destroyed is

death
Mathieu Rosier
Mathieu Rosier
Zawód : Arystokrata, opiekun smoków
Wiek : 28
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Here’s the misery that knows no end
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
To, że milczę, nie znaczy, że nie mam nic do powiedzenia.
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7310-mathieu-rosier https://www.morsmordre.net/t7326-ehecatl https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f97-kent-dover-chateau-rose https://www.morsmordre.net/t7421-skrytka-bankowa-nr-1782#202976 https://www.morsmordre.net/t7339-mathieu-rosier
Re: Srebrny Staw [odnośnik]23.05.21 17:59
Zajmowanie się rezerwatem musiało należeć do zadań wyjątkowo trudnych, już sama myśl o ilości wypełnianych dokumentów, o przemierzaniu ogromnych połaci terenu tylko po to, by upewnić się o dobrostanie oślizgłych bestii, sprawiało, iż drobne dziewczątko czuło się wyjątkowo zmęczone. Wycieńczenie własną wyobraźnią brała nad wyraz poważnie, oddając się na mięciutkim łożu ulubionym powieściom, przechadzaniu się po ślicznych ogrodach z ulubionymi kuzynkami oraz tańczeniu po marmurowej podłodze sali balowej, wyobrażając sobie, jak wielki zachwyt wzbudzi na swym debiucie, niezmiennie urokiem podbijając nawet najtwardsze serca. Dłonie służek ślizgały się po jasnej skórze, wcierając weń wonne olejki, masując wąskie ramiona, pozbywały się uparcie znużenia, chcąc chociaż trochę odciążyć swoją ukochaną panienkę, jakże malowniczo troską ujętą. Nie dziwnym więc było, iż nieco zwlekała z podjęciem cięższych obowiązków, a wiadomo, iż działalność charytatywna, to przedkładanie dobra innych istot ponad własne, potrafiło niewątpliwie odebrać wszelkie siły. Musiała więc zabrać się do tego ze świeższą główką, entuzjazmem pląsającym w chabrze tęczówek oraz pogodą ducha, gotową odebrać dech w piersi każdemu, kto tylko ośmielił się osiąść spojrzeniem nań na dłużej. Przywiązanie do najsłodszej, najłagodniejszej syreny sprowadziło ją wprost do Kent i chociaż nie widziała siebie, jako zażartą obrończynię smoczych stworów, tak po prostu nie potrafiła chociażby nie spróbować, nie podjąć się przynajmniej sprawdzenia, czy może jednak takowa kwestia nie wstrząśnie wrażliwą duszą, czy nie poruszy wnętrza, sprawiając, iż pasja niczym ogień rozleje się po wątłym ciele. Rozczarowanie więc było druzgoczące, wywołujące drżenie dolnej wargi, nerwowe splatanie to rozplatanie ze sobą smukłych paluszków, gdy została tak okrutnie potraktowana, kiedy kazano jej czekać. Jak, jak jakiejś osobie, która przywykła do czekania. Oburzenie wraz z przygnębieniem niosło się po umyśle dotąd skąpanym w promieniach słońca, odczuwana ekscytacja ulotniła się szybciej niż twarze przez pamięć wymazane i było już jej tylko okropnie, straszliwie, wstrząsająco oraz przejmująco s m u t n o. A Eurydice nie lubiła się smucić, przygnębienie w końcu nudziło, a pociąganie kształtnym noskiem męczyło po paru dniach dąsów. Rosierowie prawdziwie byli okrutni, miała chęć załkać, a przecież lady Fantine należała do tak urokliwych dam, zaś jej starsza siostra mogła tylko podziw budzić. Zanim jednak przeszła do niemego lamentowania, nim łzy na dobre zaskrzyły się w kącikach oczu zdobionych woalem długich rzęs, zjawił się lord Mathieu, gotowy podjąć się poprawienia humoru arystokratki. Nie mogłoby być przecież inaczej, bo ileż można się obrażać o dawne niesnaski, którymi mogłaby być zdrada kuzyna rok wcześniej zadana, a który przecież nie istniał wcale, albo umarł jakąś bohaterską śmiercią, bo Nottowie nie posiadali w swych szeregach jakiegoś pospolitego zdrajcy. Czy to nie brzmiało przyjemniej? Tak zapomnieć o przegniłych owocach, przecież dzięki temu lord Rosier mógłby również zignorować istnienie byłej salamandry, która wzgardziła nim i wolała porzucić bogactwo oraz dostatek, byleby z nim nie być. Pamiętała, że nawet westchnęła na te wieści przejmująco, kiedy lady Travers piskliwym głosikiem przekazywała jej najświeższe nowinki jeszcze w murach Hogwartu. I współczucie sięgnęło jej nawet, dwa ciosy wszak zadane w tak krótkim czasie, aż chyba nie mogłaby otwarcie spojrzeć lordowi Rosier w oczy przez całą godzinę, jeśli przyszłoby im się spotkać przypadkiem po tym całym kłopotliwym wydarzeniu. Jakże wstydziła się, kiedy któraś z cioteczek w listach opowiadała o Elise, która bez taktu zjawiła się na smoczych ziemiach. Lecz cóż poradzić, kuzynka była zawsze uparta w swych pragnieniach, czasem brakowało jej zrozumienia dla pewnych niekomfortowych dla niektórych okoliczności. Na szczęście ratowała ją uroda, nawet jeśli w jej żyłach nie drzemała wila krew, naturalnie przyspieszająca bicie serca każdemu, kto zerknie nań na dłużej. Euri jednak otulona w płaszczyk uprzejmości, naturalnej słodyczy oraz ślicznego wyglądu, nie musiała się martwić urażeniem kogokolwiek, wszak co było, to było, teraz zresztą była jej kolej na urazę. Ale, jako że należała do dojrzałych, wkraczających w dorosłość lady, to uznała, że zachowa się w miarę miło, aby mężczyzna stojący przed nią dogłębnie mógł poczuć, jak straszliwy błąd popełniono i że nigdy mała lwica czekać nie powinna.
- Lordzie Rosier, wasze przywiązanie do obowiązków oraz branie na barki ciężaru, jakie się z nimi wiążą, jest godne podziwu, jak mogłabym być o to zła? Lecz ten pracownik sir, och! Winniście mu zwrócić uwagę surowo, cóż to by było, gdyby zapomniał wam wspomnieć o czymś, co mogłoby mieć ogromny wpływ na sam Rezerwat? Sama myśl sprawia, iż ogarnia mnie smutek niezmierzony - odpowiedziała miękko, przejęta tak wyraźnie, iż Marie łapie z obawą drobne dłonie swej pani, jakby w obawie, że z tej troski, słabość ogarnie kruchą istotę i osunie się na zimny śnieg, gniotąc swoją ulubioną tego popołudnia sukienkę. Kolejne wieści podsunięte przez czarodzieja zmusiły sarnie oczy do zatrzepotania rzęsami w zdziwieniu. Być może, gdyby zapominalski pracownik został poinstruowany poprawnie, to pamiętałby, żeby o tym spisku wspomnieć, stwierdziła w duchu z wyższością, bo to na pewno była wina tego nieszczęsnego człowieka, pracującego ciężko by jakoś przetrwać te ciężkie czasy  -  Ach, jak strasznie - skwitowała, paluszki po policzka przykładając, chcąc ukazać szczerość swych słów. Trochę też nudne, bo jaką lady mogłoby to interesować? Ojejku, gdyby tak kogoś smok pożarł, albo któryś z opiekunów wdał się w płomienny romans, z jakąś wizytującą lady, albo którejś damie bestia podpaliła sukienkę. To były plotki warte uwagi, a nie jakieś spiski z surowym, pewnie zakrwawionym i brzydkim mięsem w tle! Nie przyznała się do swych przekonań, nie zamierzając ranić uczuć lorda, który musiał do serca brać podobne wstrętne wiadomości. Cóż za tragedia, wzdycha, pozwalając się poprowadzić lordowi Rosier - Jak udało się wam zdobyć tak wyjątkowe stworzenie? - zapytała zaciekawiona, chociaż istotniejsze pytanie tańczyło na krańcu srebrnego języka, a mianowicie czy ten cały srebrnik był ładny. Miała nadzieję, że tak, wolałaby nie pisnąć z przerażenia, jeśli okaże się szpetny.


Magic tumbled from her pretty lips and when she spoke the language of the universe – the stars
sighed in unison
Eurydice Nott
Eurydice Nott
Zawód : Twórca magicznych perfum
Wiek : 18 lat
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Keep your eyes on me
'til I'm the last thing you see
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Półwila

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9141-eurydice-nott https://www.morsmordre.net/t9303-hermes https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f349-nottingham-ashfield-manor https://www.morsmordre.net/t9320-skrytka-nr-2145 https://www.morsmordre.net/t9330-eurydice-nott
Re: Srebrny Staw [odnośnik]23.05.21 20:20
Zdrajcy bezpowrotnie wymazywani byli z kart pamięci, dobrowolnie wszak porzucali własną krew i dobrobyt z nią związany, opuszczając bliskich, którzy poświęcali im własne życie. Wielu wydawało się to oburzające z samego faktu istnienia, ale byli w stanie poznać gorycz tych czynów dopiero w momencie, w którym dotykało to bezpośrednio ich rodzinę. Kiedy brat, siostra, drogi kuzyn, z którym jeszcze tydzień wcześniej piło się herbatę, nagle przestawał istnieć, a jego obrazy znikały z zamków i pałaców, zacierając się wszelkie wspomnienia ich istnienia. Zdrada Percivala dotknęła bezpośrednio Ród Nott, w końcu był jednym z nich, ale również diametralnie odbiła się na Mathieu, którego łączyła z nim przyjaźń. Dokładnie pamiętał spotkanie w Tower of London, kiedy zupełnie niespodziewanie Rosier został złapany podczas wizyty w Słodkiej Próżności. Na szczęście jego nazwisko pomogło i dość szybko wyswobodził się z tego tragicznego miejsca. Pamiętał wyraz twarzy Persivala i to jak bardzo ukłuł go fakt, że dzielił ich tak wielki, ogromny mur. Stanęli po przeciwnych stronach, nie było między nimi już przyjaźni, ani wsparcia. Nie było już niczego, zupełnie jakby każde wspólne wspomnienie było jedynie nienaturalnym wyobrażeniem. Co zrobiłby Rosier, gdyby w tym momencie na jego drodze stanęła zdrajczyni Selwynów? Sam nie wiedział. Te osoby jednak były przeszłością, a raczej niebytem, do którego nie warto było wracać. Odtrącili rodziny, przyjaźnie i bliskich, w pogoni za własnymi marzeniami. Egoiści, myślący jedynie o sobie i swoich potrzebach.
Pojawienie się w Rezerwacie gościa było naturalne i należało dopełnić obowiązków. Mathieu do spotkania podchodził w sposób jak najbardziej otwarty, w końcu ktoś kto decydował się na przybycie do Rezerwatu Albionów lub jakichkolwiek innych smoków spodziewał się zapachu spalenizny, a nie ścieżek wysłanych różami. Był pewien, że Lady Nott w odpowiedni sposób przygotowana i nastawiona była na to, co zastanie i czego dotyczyć będą prowadzone tu rozmowy. Jak sama wielokrotnie zaznaczyła, celem jej wizyty było zapoznanie się z mieszkańcami Rezerwatu, a także z wiedzą na ich temat. Jakież inne podejście miał podjąć, jeśli nie związane z zachowaniem czy otoczeniem, w jakim żyją i bytują ich smoki. Rozległe tereny Rezerwatu można było zwiedzać godzinami, choć nie był pewien czy Lady Nott przygotowana była na taką eskapadę. Nie wszystkie damy gotowe były na wielogodzinne spacery wśród napalonych wierzchołków drzew, gdzie Ancalagona nieco poniosło w walce o dominację nad terytorium. Niemniej jednak, wybrał dla niej trzy wyjątkowe gatunki do obejrzenia, począwszy od Srebrnika, następnie Wyspiarkę Rybojadkę, a później zbliżą się do leża Zirael, stosunkowo młodej smoczycy z przedstawicieli Albionów Czarnookich, która w obawiała się brata Beliara i nie powinna podjąć ataku. Co do tego pewności oczywiście nie miał, wszak obcowali ze smokami, ale był pewien, że w razie co będzie w stanie ją obronić. Jednakże, Lady Nott z pewnością miała pełną świadomość tego, jak niebezpieczne mogą być smoki. To nie piesek, który na komendę siądzie, poda łapkę i zaszczeka. To potężne i bezpieczne stworzenie, które w ciągu sekundy pozbawi życia każdego, kto mu się nie spodoba. Niemniej jednak, dzisiaj do wypadku dojść nie powinno.
Jej odpowiedź na historię o próbie otrucia smoków, a raczej jej reakcję odebrał na przekoloryzowaną, dość nienaturalną, ale nie oceniał – ponieważ nie znał przyzwyczajeń Lady Nott i nie wiedział czy to jej naturalny sposób bycia i reagowania. Była stosunkowo młoda, nie mieli okazji poznać się na salonach czy w innych sytuacjach, stąd jego lekki dystans – jak do każdego z resztą. Mathieu po prostu starał się zachować w pełni profesjonalnie, czego wymagała od niego odpowiednia sytuacja. Był przygotowany do wszelkich działań związanych z oprowadzeniem gościa po włościach, a Lady Nott nie powinna narzekać na jego gościnę.
- Srebrnik Morski został odłowiony z powodu zagrożenia wyginięciem. Jak większość gatunków, które skazane są na wymarcie istnieją ku temu powody. Jego łuski są srebrne, stanowią piękny materiał na ozdoby. – powiedział wprost, kierując się bliżej brzegu. Srebrnik wyczuwając porę karmienia zjawił się niemal na zawołanie, świeża dostawa ryb miała zaraz wpłynąć do srebrnego jeziora, gdzie będzie stanowiła dla niego pełnowartościowe pożywienie. Wychylił ponad taflę wody majestatyczny łeb i spojrzał w ich kierunku. – Naszym celem jest ochrona nie tylko Albionów Czarnookich, których Kredowe Klify są naturalnym środowiskiem bytowania, ale również wszelkich innych gatunków, które warto utrzymać przy życiu i dać szansę kolejnym pokoleniom, aby mogły podziwiać tak piękne stworzenia. Poza Teddrisem w Rezerwacie znajduje się jeszcze jeden wyjątkowy okaz, Wyspiarka Rybojadka, która jest jedynym przedstawicielem żyjącym tego gatunku. Przejdziemy do jej terrarium w następnej kolejności. – przekazał wszelkie potrzebne informacje, chcąc dać Lady Nott dokładnie to, co było celem jej wizyty. Zapoznanie się ze smokami, z mieszkańcami tego Rezerwatu, zdobycie odrobiny wiedzy na ich temat. Przecież po to tutaj właśnie dzisiaj była, chciała poznać coś nowego, dowiedzieć się czegoś więcej. Postrzegał ją jako młodą damę spragnioną wiedzy, bo która inna wykazałaby takie zainteresowanie? Tylko taka, którą wiedza interesowała.



Mathieu Rosier


The last enemy
that shall be destroyed is

death
Mathieu Rosier
Mathieu Rosier
Zawód : Arystokrata, opiekun smoków
Wiek : 28
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Here’s the misery that knows no end
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
To, że milczę, nie znaczy, że nie mam nic do powiedzenia.
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7310-mathieu-rosier https://www.morsmordre.net/t7326-ehecatl https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f97-kent-dover-chateau-rose https://www.morsmordre.net/t7421-skrytka-bankowa-nr-1782#202976 https://www.morsmordre.net/t7339-mathieu-rosier
Re: Srebrny Staw [odnośnik]02.08.21 15:32
Przybywali, moszcząc się w czyimś istnieniu wygodnie, słodyczą słów oraz ciepłem nieustannego wsparcia grzejąc duszę, by w najmniej spodziewanym momencie te duchy, echa wstrętne porzucały wszelkie wspomnienia i tkliwości, odchodziły w swym okrucieństwie więzy zrywając boleśnie. Zapomnieć było więc łatwiej, niż trwać w tym cierpieniu odrzucenia, zadręczać się nocami, dolne powieki zraszać fioletowymi pocałunkami zmęczenia, gdy pytanie o błąd kołatało się w umyśle. A to przecież niczyja wina, nie tych, co dumnie trwali po stronie tradycji i wartości słusznych. Może po prostu to jakaś słabość, choroba z gminu wyniesiona, że tyle przegniłych gałęzi należało odciąć w tak krótkim czasie, aby majestatyczne drzewa najznamienitszych rodów nadal dzielnie oraz pięknie rosnąć mogły. Krzywda jednak została zadana, lecz uprzejmość wymagała powstrzymać cisnące się na różane wargi słówka, nie naruszać ścian przez szanownego lorda wzniesionych. Wszak była tylko gościem, ledwie kuzynką lady doyenne, nieładnie to by tak wyglądało, spoufalać się z kimś, o kim słyszano tylko co pikantniejsze ploteczki. Co za strata, ma chęć westchnąć arystokratka, Bella, bo nawet na pełne imię już nie zasługiwała, musiała być prawdziwie ślepą, żeby zrezygnować z towarzystwa tak przystojnego lorda. To nic, że trochę wydawał się gburowaty oraz milczący, to z pewnością ta aura tajemnicy, jaka go otacza, tak oddziałuje. Och, być może jakieś znacznie ciekawsze wieści od lorda Rosier uda się wyciągnąć, kiedy będą oglądać jego ulubione bestie? Podobno z lady Avery zaręczyny również zostały zerwane, czy to znak, że wypielęgnowane dłonie tamtej damy, nie zdołały ukoić tego poczucia osamotnienia czającego się w jego wnętrzu? Jak tragicznie, teraz powinna załkać dramatycznie, bo to wszystko bardzo, bardzo smutne, prawie tak smutne, jak ilość kroków, których musiała tego dnia wykonać. Zmarszczyła delikatnie brwi jasne, pozwalając prowadzić się mężczyźnie nieświadomemu, jak wielki chaos emocji weń wzbudza, wsłuchując się w przyjemny ton przez moment zapomniała, że wypowiadanych zdań też wypadałoby posłuchać.
- Został odłowiony samotnie? - chabrowe oczęta otworzyły się szeroko, trzepot rzęs odrzucił pojedyncze płatki śniegu, jakie zdołały nań osiąść i nie rozpłynąć się pod wpływem ciepła - Jak zamierzacie odbudować w takim przypadku gatunek sir? - zapytała naiwnie, przeświadczona, że żeby mieć dzieci, potrzebny jest pan lord mąż i pani lady żona. To, iż niektóre gady potrafiły zmieniać swą płeć, a nawet składać od razu zapłodnione jaja było ponad wyjątkowo bujną wyobraźnię dziewczątka - Och - opuszki palców do warg przykłada w zaskoczeniu, przyglądając się srebrnemu pyskowi, który z wody się wyłonił - Jest zaskakująco ładny - zadziwia samą siebie, bo jest coś szlachetnego w tych łuskach, jednak przerażającego również. Ach, mała lwica czuje, jak nóżki jej drżą, jednak jest dzielna, nie omdleje tutaj zaraz, przynajmniej, dopóty dopóki nie nabierze pewności, iż lord Mathieu zdoła ją pochwycić przerywając na moment swój wykład - To brzmi ekscytująco, ta rybozjadka... jadka? Proszę wybaczyć, nie znam się na ich gatunkach, lecz pasja z jaką lord mówi, sprawia, iż chce się o nich więcej wiedzieć - oświadcza z nagłym entuzjazmem, zastanawiając się jednocześnie, czy bestia w wodzie wyskoczy zaraz i zamoczy rąbek jej sukienki. Chyba by się popłakała wtedy, taki wstyd! - Wasza mądrość jest imponująca sir, jak miło wiedzieć, że zarówno czerpiecie satysfakcję ze swego zawodu, jak i ze sztuki. Czy bawiliście się dobrze na koncercie charytatywnym? - pyta, ponieważ zanudzą się oboje, jeśli non stop będą o smokach rozmawiać, a ona będzie tylko wzdychać. Była panienką o wielu talentach, nie powinna ograniczać się tylko do westchnień najsłodszych.


Magic tumbled from her pretty lips and when she spoke the language of the universe – the stars
sighed in unison
Eurydice Nott
Eurydice Nott
Zawód : Twórca magicznych perfum
Wiek : 18 lat
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Keep your eyes on me
'til I'm the last thing you see
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Półwila

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9141-eurydice-nott https://www.morsmordre.net/t9303-hermes https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f349-nottingham-ashfield-manor https://www.morsmordre.net/t9320-skrytka-nr-2145 https://www.morsmordre.net/t9330-eurydice-nott
Re: Srebrny Staw [odnośnik]08.08.21 23:09
Praca Rezerwatu dla wielu była zwyczajnie tajemnicą lub zagadką, nie mieli pojęcia na temat funkcjonowania i działania takich miejsc, które miały za zadanie służyć ochronie smoków. Albiony Czarnookie rozwijały skrzydła wysoko nad kredowymi klifami, charakterystycznym punktem Kent, jego swoistą wizytówką. Mathieu Rezerwat znał od dziecka, każdą krętą ścieżkę prowadzącą wśród różnorodnej roślinności, każdy zakręt, każdą kryjówkę. Znał dokładną lokalizację każdego leża i mógłby tam trafić nawet po ciemku, z związanymi oczami. To miejsce było jego drugim domem, bez najmniejszego zastanowienia mógł je takim właśnie nazywać. Wiedział też wszystko o jego mieszkańcach. Dla jednych była nadzieja na przyszłość, pielęgnacja kolejnych pokoleń dawała możliwość utrzymania wyjątkowego gatunku. Dla innych zaś ta nadzieja zgasła, było jej coraz mniej i szanse na to, że uda się przedłuży gatunek, wznowić linię, poprawić ich sytuację malały za każdym razem. Sama myśl, że mają do czynienia z ostatnim żyjącym smokiem danego gatunku była przytłaczająca, Mathieu nie lubił wchodzić na ten temat w rozmowach, nawet nie chciał o tym myśleć. Zawsze szukał rozwiązania i czasem łapał się na tym, że nawet i jego dosięgają myśli, że nadziei już nie ma. Być może przyszłość będzie dla nich łaskawa i da im możliwości, że będą mogli tak po prostu zacząć nad tym pracować, coś zmienić. Po to byli smokologami, aby zmieniać świat na lepsze.
- Na żadnych terenach w pobliżu nie ma samicy jego gatunku. Grupa naszych pracowników intensywnie poszukuje wzmianek o ich występowaniu, nawet poza terenami Anglii, być może w ten sposób uda się wznowić ten gatunek i sprawić, że wyginięcie nie będzie im groziło. – wyjaśnił. Praca w Rezerwacie to nie tylko karmienie smoków, pielęgnowanie ich czy oprowadzanie zwiedzających. To zadanie o wiele trudniejsze, o wiele bardziej skomplikowane i można byłoby pomyśleć, że czasem zakrawające o cud. Mathieu był świadkiem wielu cudów, wielu przypadków i dziwnych zbiegów okoliczności, dlatego wciąż nie poddał się i zawsze próbował.
- Poświęcam wiele czasu aby zgłębić wiedzę na temat danego gatunku. Niektóre z nich są zupełnie nowe, a wiedza zwarta w książkach okazuje się być jedynie strzępkiem informacji, kroplą w morzu. Każda obserwacja daje nam nowe możliwości. – odpowiedział na jej słowa. Owszem, opowiadał o smokach z pasją i robił to zawsze, był związany ze smokami, miały dla niego ogromne znaczenie w życiu. Cóż innego mógłby robić, na jaki inny temat mógłby posiadać tak obszerną wiedzę, jeśli nie właśnie na temat smoków? Alchemicy znali się na eliksirach, a smokologowie na smokach. To całkiem zasadne i sensowne.
- Koncert był bardzo zaskakujący i przyjemnym, bawiłem się doskonale. – towarzystwo na koncercie dopisało, więc i zabawa była wyjątkowo udana. Nie śmiałby narzekać, tym bardziej, że rzeczywiście pierwszy raz od długiego czasu bawił się naprawdę bardzo dobrze. – A Ty jak się bawiłaś, Lady Nott? – spytał, przekręcając głowę w bok. Zmiana tematu nie była mu do końca na rękę, ale z grzeczności nie mógł odmówić.



Mathieu Rosier


The last enemy
that shall be destroyed is

death
Mathieu Rosier
Mathieu Rosier
Zawód : Arystokrata, opiekun smoków
Wiek : 28
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Here’s the misery that knows no end
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
To, że milczę, nie znaczy, że nie mam nic do powiedzenia.
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7310-mathieu-rosier https://www.morsmordre.net/t7326-ehecatl https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f97-kent-dover-chateau-rose https://www.morsmordre.net/t7421-skrytka-bankowa-nr-1782#202976 https://www.morsmordre.net/t7339-mathieu-rosier
Re: Srebrny Staw [odnośnik]05.04.23 18:11
3 lipca

Rezerwat był dla niej ostoją - miejscem, które mimo zmieniającego się otoczenia pozostało dla niej jednakie, tożsame, poddające się obowiązującym od zawsze tu zasadą, nie zaś zmuszające ją do przystosowania do tego, w co została włożona. Czy nagle i niespodziewanie? Nie do końca, wiedziała przecież, że jej czas kurczył się nieubłagalnie. Miała zostać żoną Alpharda, a gdy ten zginął tylko żałoba odwlekała to, co naturalne. Nie była zła na Tristana za podjęcie decyzji, która musiała być podjęta - zrobiłaby to samo, chcąc zyskać na tym co sobą prezentowała możliwie jak najwięcej. Jednak, nie spodziewała się, że zasady ku którym wypływa tak mocno… ją zaszokują. Więc szybko gasnąca złość rozpalała się na nowo, kiedy bez zrozumienia odkrywała całkowicie inne zwyczaje panujące w Corbenic Castle. Niezrozumiale rozlane godziny posiłków i rozciągającą się do późnych godzin wieczornych kolacje. Do dziś pamiętała pierwszą z swych nocy na zamku, kiedy z wytrwałością oczekiwała jasnego zakończenia, którego nie otrzymała, wymawiając się troską o obcego jej człowieka - własnego męża - kiedy zegar dobijał do czwartej nad ranem, a jeden z wujów zaczynał zataczać krąg w historii opowiadającej w wojnie, od której wieczór swój zaczynał. Przeżywała miesiące niezrozumiałego cierpienia, ostoje w tej kwestii odnajdując w swojej teściowej która z zachwytem spotykała się z nią w jednakich godzinach zalewając potokiem informacji. Nie gasiło to irytacji Melisande, ale chociaż dawało początek w zjednywaniu sobie zamku. A - szczęśliwie dla niej samej - nadal miała rezerwat w którym poszukiwała oddechu i racjonalnych, znajomych, zasad.
W nim zawsze znajdowało się coś, co trzeba było zrobić, albo wykonać. Codzienna rutyna, czasem przerywana nagłymi wypadkami. Choć nie mogła udawać, że nie zauważa jak jej własne rozdrażnienie wpływa na otoczenie. Była bardziej marudna, niezadowolona z pracy pracowników - doszukując się w ich działaniach najmniejszych uchybień by móc wytknąć im popełnione błędy, jednocześnie dając upust własnej frustracji. Nie skupiała się na zajęciach i podczas rozmów ze starym dyplomatą. Drażnił ją czasem nawet fakt, że jej biodra nie opinała ulubiona rubinowa - mniej formalna niż wszystkie suknie - spódnica, a nowa obleczona grantem ciemnych wód w które została wrzucona. Nie odbierały jej wrodzonej gracji, kiedy przemierzała korytarze rodzinnego rezerwatu, ale wlewały w nią irracjonalne poczucie, że nawet tutaj przestawała pasować. Może poruszona tym, jak wszystko wymykało jej się z rąk, a może tym że nic nie pozostawało pod znajomą i ukochaną kontrolą. Praktycznie ignorowana przez męża, osiadła w miejscu jak okręt niezdolny do tego by znów wypłynąć na morze. Pozornie otrzymana wolność była samotnością, a zamiast partnera witała ją pustka. Dlatego zabijała czas w pracy. W pracy i na spotkaniach kiedy jakieś pochyliło się ku niej. Wychodziła wcześnie i wracała późno, jedynie wracając na krótką chwilę żeby posilić się - niezmiennie, zawsze o jednakiej porze wysłuchując nowych plotek, czy kolejne problemy swojej teściowej, układając usta w uprzejmy uśmiech, ratując radą, lub śmiejąc się jej śladem irytując się jedynie jeszcze bardziej - nie na nią, rzecz jasna, na niego.
Dziś właśnie wróciła po wysłuchaniu litanii na temat nie praktyczności nowego zestawu zasłon, czując jak jej dusza umiera wewnętrznie - a może unosi się by w tym czasie zająć się innymi rozważaniami i powrócić do ciała wraz z końcem tyrady. Dziękując swojej pracy, która była zawsze dobrym pretekstem by opuścić dekoratorskie obiadowe obrady ku widocznemu niezadowoleniu Casworona, który od jakiegoś czasu znajdował się w porach w których i ona odwiedzała jadalnie.
Wróciła do laboratorium zasiadając przed biurkiem na którym pojawiło się kilka notek smokologów. Czytała je, przesuwając spojrzeniem po skreślonych słowach czując opuszczające jej usta westchnienie. To jednak nie kierowało się ku zawartym na papierze zdaniom, ale całości tego, co doświadczyła ostatnio. Jej myśli nie potrafiły skupić się całkiem, kiedy rozmyślała jak dojść do punktu który ją usatysfakcjonuje. Ostatnia rozmowa z Deirdre włożyła w jej dłonie kilka kart, jednak na razie nie postanowiła w jaki sposób ich użyje.
- Diano! - uniosła głos odrobinę nie wątpiąc w to, że w pracowni obok znajdzie kobietę, niewiele młodszą od niej, która prawiła się alchemią. Była z rodziny czystokrwistej a swoją pracę dla rezerwatu zdobyła dzięki znajomościom - to niewiele ich różniło. Zaczynały w podobnym momencie, stąd szybko między nimi utworzyła się naturalna więź a wraz z biegiem lat, równie łatwa okazała się wspólna współpraca. Jasnowłosa kobieta o oczach w kolorze drzewa wysunęła się z pracowni obok wchodząc do tego, które zajmowała Melisande. Jej wargi okrasił uśmiech, który nie schodził z jej warg - głównie dlatego że ledwie przed miesiącem Diana również została mężatką. - Będziemy potrzebować pasty na oparzenia i eliksiru na rany cięte, wypisałam ilości potrzebne dla uzupełnienia naszych zapasów w magazynie smokologów. Borys przesłał notkę. - podała jej listę podnosząc się ze swojego miejsca, przesuwając się na róg biurka, na którym przerzuciła kilka zeszytów w końcu odnajdując odpowiedni. Dopiero teraz zauważając, że Diana nadal stała obok zaplatając w nerwowym geście przed sobą dłonie. - Do brzegu, moja droga. - poprosiła ją, dostrzegając cisnące na słowa usta. Wychodząc zza niewielkiego biurka, oplatając wybrany dzienniki dłońmi.
- Bo… lady Melisande, może… bo Henry przygotował dzisiaj wszystko i chciał żebym wróciła na szóstą i myślałam że się wyrobię, a z tym na pewno… - przerwała jej unosząc łagodnie dłoń do góry, przekrzywiła odrobinę głowę.
- Nie spóźnij się na kolację, Diano. Zrób ile zdążysz dziś, reszta jutro. - chociaż jeden, który wiedział jak ustalało się godziny rozpoczęcia posiłku - przemknęło przez myśl Melisande. Z trudem, ale i sukcesem dźwignęła łagodnie kącik ust ku górze patrząc jak twarz Diany zalewa radość, pozostawiając westchnienie wewnątrz siebie. - Pozdrów Henry’ego. - dodała jeszcze mijając ją. - Gdyby ktoś mnie potrzebował będę u srebrnika, przyślij do mnie Larry’ego. - rzuciła na odchodne kierując się ku jedynemu morskiemu gatunkowi w ich rezerwacie nadal znajdującego się pod czujną obserwacją. Droga przez korytarze chwilę zajmowała i choć przeważnie odnajdywała radość w zerkaniu na smoki znajdujące się na ogrodach dziś patrzyła na nie jedynie z przyzwyczajenia pochłonięta własnymi myślami. Choć pozornie nie zmieniło się wiele - poza nazwiskiem, dodatkowym obowiązkiem i miejscem zamieszkania - miała wrażenie że utknęła. Stanęła w miejscu w coraz mocniej udzielającej się jej stagnacji Manannana. Drażniły ją najmniejsze rzeczy, choć wiedziała, że nie mają nic wspólnego z tym, co kłopocze ją naprawdę. Z lekkim westchnieniem pchnęła drzwi prowadzące na pomost - krótką drogę na balkon - idealny do obserwacji na którym ustawione były krzesła. Wzięła jeszcze jeden potężny wdech otrząsając się z niepotrzebnych myśli w próbie ściągnięcia ku sobie większej koncentracji. Ta - uciekła od niej, wędrując niezmiennie w jednym i tym samym kierunku. Zasiadła w jednym z nich otwierając zabrane notatki, przesuwając spojrzeniem po wcześniej spisanych słowach, zatapiając się w nich, poddając kontemplacji. Uniosła różdżkę wprawiając w lewitowanie dziennik, wyciągnęła jedno z samopiszących piór należących do rezerwatu przenosząc ciemne spojrzenie na zbiornik wodny w cierpliwym oczekiwaniu choć nie sądziła, by srebrnik opuścił wodę przez najbliższe kilka minut. Równo o szesnastej miał wyznaczoną porę karmienia, wtedy pojawiał się na brzegu by zjeść to, co preferował najbardziej. Jego asymilacja jak na ten moment przebiegała pomyślnie, a on sam zdawał się posiadać swoje własne przyzwyczajenia. Z zamyślenia wyrwało ją krótkie chrząknięcie i jednostka obok.
- Lady Em, Diana mówiła…
- Ręce, Larry. - poprosiła przerywając mu od razu i przenosząc na niego spojrzenie. Czupryna jasnych blond włosów niezmiennie mu towarzyszyła. Uniósł dłonie, ściągając rękawice, które na nich miał pokazując jej dłonie bez prób tłumaczenia. Obejrzała je dokładnie z jednej i z drugiej strony, po czym kiwnęła krótko głową. Mimo, że minęło już sporo czasu od kiedy porzucił nawyk podchodzenia do najmłodszych smocząt bez nich, Melisande co jakiś czas upewniała się, że nie zaprzestał raz wpojonej zasady. Kiwnęła krótko głową. - Pomożesz dzisiaj przy karmieniu. - powiedziała brodą wskazując wejście dla smokologów na teren srebrnika obserwując jak twarz młodzieńca rozjaśnia się w uśmiechu pełnym niewypowiedzianego szczęścia. - Nie ociągaj się, zaraz zaczynają. - poleciła mu jeszcze rozciągając wargi w krótkim uśmiechu, patrząc jak z dziękczynnymi pokłonami szybkim krokiem zmierza we wskazanym miejscu.
Cóż... przynajmniej rezerwat pozostawał przyjemnie niezmienny.

| zt


I've heard allegations 'bout your reputation
I'll show you my shadows if you show yours
Let's get it right dear, give a good fight dear
We'll keep it all up behind
closed doors
Melisande Travers
Melisande Travers
Zawód : badacz; behawiorysta smoków; początkujący twórca świstoklików
Wiek : 26
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
I do not chase. I conquer.
You will crumble for me
like a Rome.
OPCM : 10
UROKI : 0 +3
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0 +1
TRANSMUTACJA : 10 +7
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 19
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarownica

Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t4704-melisande-rosier#100644 https://www.morsmordre.net/t5050-nulla#108518 https://www.morsmordre.net/t12140-melisande-travers https://www.morsmordre.net/f15-norfolk-corbenic-castle https://www.morsmordre.net/t5178-skrytka-bankowa-nr-1209 https://www.morsmordre.net/t5098-melisande-rosier#110615
Re: Srebrny Staw [odnośnik]20.05.24 11:47
10 września 1958 roku
O ile w Château Rose blokująca magię moc pozwala odetchnąć pełną piersią i nie zamartwiać się objawami serpentyny, tak te czasem lubią przybierać na sile poza granicami pałacu. Bywają dni, kiedy czuje się wspaniale, kiedy może swobodnie przechadzać się uliczkami w Dover i czerpać przyjemność z iluzji spokoju. Iluzji, bo przebyty przed dwoma tygodniami kataklizm zebrał suto swe żniwo, pozostawiając brytyjską ludność w zawieszeniu. Liczne pytania o przyszłość nie gasną, pojawiają się wątpliwości o zapewnienie bezpieczeństwa w obliczu katastrofy. Podjęte zostały próby odbudowy kraju — ponownie zresztą po długich miesiącach trwającej wojny. Zdawać by się mogło, że tkwią w błędnym kole, że ponowne wkładanie wysiłku w odrestaurowanie czegokolwiek mija się z celem, bo nigdy nie wiadomo, co tym razem nawiedzi kraj. Evandra nie jest wolna od tych wątpliwości, od niechęci wobec ponownego zaangażowania się w mozolną pracę, której skutków nawet nie da się dostrzec, bo te zaraz giną pod kolejnym naciskiem. Stara się nie oddawać panice, szaleństwu, ani marazmowi. Przez miasto przemyka po to, by z przyklejonym na twarz uśmiechem podnosić innych na duchu. Tym razem sama potrzebuje wsparcia.
Powolny, miarowy oddech podnosi i opuszcza klatkę piersiową młodej damy. Wypuszczane z lekkim świstem powietrze zdradza zgromadzony w niej ciężar. Blade policzki muśnięte są różem, nadającym cerze, choć namiastki zdrowego kolorytu. Poza domem, gdzie magia jej przodkiń nadal działa, wciąż czuje się piękna, czuje się sobą, w przeciwieństwie do domowych komnat, gdzie spomiędzy palców nie wydostaje się nawet iskra. Po korytarzach Château Rose przemyka ze strapioną miną i skupieniem na twarzy. Pomimo możliwości pochwalenia się doskonałym zdrowiem, nieumiejętność bycia sobą sprawia, że z wolna zatraca się w pochmurnych myślach. Promykiem nadziei okazuje się niespodziewana wieść, mimochodem rzucone nazwisko konstruktora podczas popołudniowej herbaty z burmistrzową Dover. Pospiesznie wygrzebana z otchłani pamięci postać wycofanego, acz ambitnego Krukona pozwoliła nałożyć uśmiech na twarz i ogarnąć się ciepłem beztrosko spędzonych w Hogwarcie dni. To ten sentyment powiódł półwilą dłonią, kiedy kreśliła słowa na pachnącej różami papeterii w poszukiwaniu zagubionej radości.
Skurcz podrażnia płuca, ciężki kaszel wyrzuca plamę krwi na śnieżnobiałą chusteczkę, co wiąże się z kwitnącym na kobiecej twarzy grymasem. Ból głowy towarzyszy jej praktycznie bez ustanku, podobnie z mdłościami, z którymi nauczyła się żyć. Wypite z samego rana zioła z wolna tracą na swojej leczniczej sile i jedyne, o czym teraz doyenne marzy, to kieliszek laudanum.
- Mitch - uśmiecha się szeroko na dźwięk kroków, gdy odwróciwszy się w kierunku przejścia, dostrzega znajomą sylwetkę. Nie bez trudu podnosi się z miejsca, jednocześnie wsuwając w kieszeń spódnicy poplamioną krwią chusteczkę. Ból lędźwi i kręgosłupa uniemożliwia swobodną zmianę jednej pozycji w drugą, ale stojąc na równych nogach może zaprezentować się w pełnej krasie. Delikatna, jedwabna sukienka opływa kobiecą sylwetkę, podkreślając każdą krągłość, zwłaszcza zaawansowaną ciążę. Długie rękawy zapinane są rzędem kilku obleczonych materiałem guziczków, a spod kończącej się w połowie łydki spódnicy można dostrzec pantofle na niewysokim obcasie. Na piersi przy płytkim dekolcie widnieje broszka z roślinnym motywem, idealnie korespondując z drobnymi kolczykami. Jasne włosy upięte są w niski, romantyczny kok o kilku pojedynczych kosmykach okalających twarz. Czarownica wyciąga ręce, by w powitaniu pochwycić jego dłonie. - Niech no ci się przyjrzę. Chciałam rzec, że wcale się przez te lata nie zmieniłeś, ale nie jest to prawda. Gdzie podział się ten uroczy, rozmarzony młodzieniec, którego towarzystwa tak niegdyś łaknęłam? - pozwala sobie na bezpośrednią żartobliwość, bo nie ma ochoty na sztywne konwenanse. Nie dziś, nie przy nim.



show me your thorns
and i'll show you
hands ready to
bleed
Evandra Rosier
Evandra Rosier
Zawód : Arystokratka, filantropka
Wiek : 24
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
I am blooming from the wound where I once bled.
OPCM : 0
UROKI : 4 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 16 +4
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 14
SPRAWNOŚĆ : 7
Genetyka : Półwila

Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t8762-evandra-rosier https://www.morsmordre.net/t8771-dzwoneczek#260729 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f97-kent-dover-chateau-rose https://www.morsmordre.net/t9233-skrytka-bankowa-nr-2076#280737 https://www.morsmordre.net/t8767-evandra-rosier#260654

Strona 2 z 3 Previous  1, 2, 3  Next

Srebrny Staw
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach