Wydarzenia


Ekipa forum
Schron na szczycie
AutorWiadomość
Schron na szczycie [odnośnik]04.05.19 23:54

Schron na szczycie

Ponieważ pogoda w okolicach górskiego szczytu bywa wyjątkowo kapryśna, a Ben Nevis okresowo nawiedzają trudne do przewidzenia śnieżyce, na płaskim wierzchołku wzniesienia wybudowano schron. Prosty, niewielki, o nierównomiernych kamiennych ścianach, stanowi doskonałe schronienie przed niską temperaturą i śnieżnymi burzami, a pechowym wędrowcom pozwala na przeczekanie najgorszej nawałnicy bądź dotrwanie do świtu - zwłaszcza, odkąd przebywanie po zmroku na przekształconym przez anomalie terenie równoznaczne jest z proszeniem się o śmierć.
Wnętrze schronu nie jest duże, zmieści się w nim maksymalnie sześć osób; oprócz dwóch podłużnych ławeczek znajduje się tam palenisko oraz niewielki zapas wody i niepsującej się żywności, uzupełniany głównie przez samych podróżników, którzy akurat nie znajdują się w nagłej potrzebie.
Wychodząc rano z kryjówki, warto zachować szczególną ostrożność i najpierw porządnie się rozejrzeć, bo jest to również miejsce, w którym lubią gromadzić się okoliczne trolle, urządzając między sobą głośne walki na maczugi; niosące się echem uderzenia są przez mieszkających u podnóży góry mugoli często mylone z grzmotami nadchodzącej burzy.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Schron na szczycie Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Schron na szczycie [odnośnik]29.07.19 15:39
| 20 XII 1956
#5 Czkawka teleportacyjna

Niezręczna rozmowa z Ollivanderem została - na szczęście - przerwana przez ponownie tego dnia czknięcie. Znowu zakręciło jej się w głowie, znowu poczuła jak żołądek podchodzi jej do gardła i znowu poczuła charakterystyczne szarpnięcie w okolicach brzucha. Kiedy bez sił opadła na chłodne, ale suche deski, przez jakiś czas nawet nie wstawała. Gdy otworzyła oczy, miała wrażenie, że oślepła - w pomieszczeniu, w którym się znajdowała, było przeraźliwie ciemno. Jednak wyglądało na to, że jest sama. Na szczęście. Po omacku zaczęła krążyć po pokoju, zanim wzrok zaczął jej się przyzwyczajać do ciemności. Nagle dostrzegła zarys paleniska - podeszła do niego, licząc na to, że znajdzie chociaż zapałki. Znalazła. Tuż obok znajdował się zapas wody i puszka z fasolą. Zanim przejechała zapałką po drasce, upiła solidny łyk wody. Te podróże były wykańczające, a dodatkowy stres związany z faktem, że nie miała zielonego pojęcia, gdzie się znajdowała, nie pomagał. Spróbowała rozpalić palenisko; na szczęście tuż obok znajdował się pokaźny stosik gałązek i kawałków drewna. Gdy tylko rozpaliła palenisko, podeszła do okna, za którym szalała okropna śnieżyca. Dobrze, że tym razem teleportowało ją do jakiegoś ciepłego pomieszczenia, a nie do kolejnej zaspy, przez którą byłaby jeszcze bardziej mokra. Rozejrzała się po gołych ścianach niewielkiego pokoiku, w jakim się znalazła. Pomieszczenie przypominało schron - palenisko oraz zapasy wody i jedzenia mówiły same za siebie. Westchnęła ciężko. Miała to szczęście, że tym razem nie musiała tłumaczyć się przed zgrają czarodziejów, co wydarzyło się tego wieczora i dlaczego zakłócała ich spokój; gdyby nie upierdliwe anomalie, nie wpadłaby na koleżankę siostry, na dziewczynę z portu, na czekoladową księżniczkę i wytwórcę różdżek. Nie byłaby teraz tutaj - sama. Dałaby sobie rękę uciąć, że w promieniu dziesięciu kilometrów nie znajdował się żaden człowiek. Na dodatek za oknem szalała śnieżyca i nie miała najmniejszego zamiaru wychodzić poza schron, mimo że drzwi na pewno nie były zamknięte na kłódkę. Siedziała zrezygnowana przy palenisku, zastanawiając się, czy zostanie tu na zawsze, czy może jednak ktoś - a raczej coś - się nad nią zlituje i pozwoli wrócić do domu za pomocą kolejnego czknięcia, kichnięcia, potknięcia, spadnięcia... czegokolwiek?
Arabella D. Figg
Arabella D. Figg
Zawód : weterynarz
Wiek : 25
Czystość krwi : Charłak
Stan cywilny : Panna
Chwytaj chwile nieuchwytne
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Charłak
Chwytaj chwile nieuchwytne.
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7534-arabella-doreen-figg#208458 https://www.morsmordre.net/t7561-listy-do-arabelli#209465 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f246-szkocja-newton-steward-bargaly-dom-nad-palnure-burn https://www.morsmordre.net/t7566-skrytka-bankowa-nr-1835#209479 https://www.morsmordre.net/t7567-a-figg#209492
Re: Schron na szczycie [odnośnik]29.07.19 23:41
[20.12]

Im dłużej przedzierał się przez śnieżną zamieć, tym bardziej zapominał po co tak właściwie przybył w to zapomniane przez Merlina miejsce, gdzie - jak mu się mocno wydawało - śnieg padał jeszcze mocniej niżeli w innych częściach Wielkiej Brytanii. I mógłby bawić się w szukanie wyjaśnienia, dlaczego anomalia pogodowa upodobała sobie Szkocję, ale po co? Nie przeszło mu to nawet przez myśl, kiedy czuł, a raczej przestawał czuć palce u rąk i stóp. Doskonale wiedział jakie licho go tu przygnało, ale pozwolił sobie pomstowanie na swoją nieocenioną przełożoną zostawić na później. Teraz jego kroki zmierzały w stronę schronu znajdującego się na samym szczycie, czyli w połowie drogi do miejsca docelowego - do cywilizacji. Anomalia nigdy nie utrudniała mu życia bardziej niż teraz - pogoda nie dawała możliwości z korzystania z latających mioteł, a te związane z czarami czyniła z teleportacji bilet w jedną stronę na tamten świat. Dlatego wolał jednak zmusić swoje przemoczone stopy do dalszego marszu przez zaspy. Nigdy nie sądził, że jego oczy zaświecą się najczystszą radością, kiedy ujrzy zbudowany z kamienia schron, niezbyt duży budynek, który chociaż na chwilę miał go ochronić przed porywistym wiatrem i płatkami śniegu wpadającymi do oczu. Gdy pchnął drzwi, musiał wyglądać jak chodzący potwór śnieżny; od samego czubka głowy po krańce butów był oblepiony śniegiem. Mnóstwo białych drobinek zabłąkało się w gęstej brodzie. W pierwszej chwili, gdy mocował się z wiatrem przy zamykaniu drzwi, nie zorientował się, że ktoś jeszcze postanowił schronić się przed zamiecią właśnie tutaj. Otrzepał się, ściągając czapkę. Dopiero wtedy wzrokiem przebiegł po ograniczonej przestrzeni i jego usta wygięły się w szeroki uśmiech, kiedy spojrzenie napotkało znajomą twarz. Nie bardzo miał pojęcie co Marcella mogłaby tu robić, niemniej jednak cieszył się, że zbieg okoliczności postanowił ich w tych dziwnych okolicznościach.
- Marcella, na Merlina, dobrze cię widzieć, ale u licha co ty robisz tu w taką pogodę? - wypalił, nieświadomy tego, że to nie z Marcy przyszło mu się teraz spotkać. Podszedł bliżej, gdy otrząsnął się z nadmiaru śniegu. Lgnął do ciepłego paleniska, chcąc rozgrzać zmarznięte dłonie, stopy, twarz... właściwie wszystko.
Gabriel X. Tonks
Gabriel X. Tonks
Zawód : zagubiony w wojennej zawierusze
Wiek : 30
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Kawaler
I've got a message that you can't ignore
Maybe I'm just not the man I was before
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t6145-gabriel-tonks https://www.morsmordre.net/t6193-gabrysiowe-listy https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f177-wybrzeze-exmoor-somerset-wrzosowa-przystan https://www.morsmordre.net/t6795-skrytka-bankowa-nr-1529 https://www.morsmordre.net/t6194-gabriel-tonks
Re: Schron na szczycie [odnośnik]30.07.19 15:29
Klęczała zrezygnowana przy palenisku, zastanawiając się, kiedy ktoś kiedykolwiek naprawi te anomalie. Na co dzień nie przeszkadzały jej aż nadto; w końcu mogła poczuć się jak czarownica, kiedy nagle obok niej zaczynało fruwać serduszko z papieru albo lampka nocna. Żałowała tylko, że nie czuła tej magii wewnątrz siebie. Wiedziała, że jest sprawczynią wszystkich dziwnych przypadków dookoła niej, ale żaden z czarów nie był świadomy. Czuła się jak małe dziecko, które dopiero co zaczynało odkrywać w sobie magię. Skierowała swoje błękitne oczy w płomienie - języki ognia coraz szybciej i chętniej pochłaniały kolejne gałązki, które dodawała co jakiś czas. Zastanawiała się, na jak długo wystarczy jej opału? A co jeśli czkawka teleportacyjna odpuściła właśnie w tym momencie i Arabella zostanie w tym schronie na bardzo długi czas? Cóż, jeśli magia tym razem zostawi ją w potrzebie, będzie musiała opuścić schron i znaleźć najbliższe miasteczko - miała tylko nadzieję na to, że śnieżyca za oknem nieco się uspokoi, zanim wyruszy w drogę. Nagle ktoś otworzył drzwi prowadzące do schronu i zamarła - wcale nie z powodu szalejącego wiatru i śniegu, który dostał się do środka. Co jeśli ta chatka należała do kogoś i po prostu wtargnęła do jego mieszkania? Co jeśli ta osoba nie miała dobrych zamiarów? Och. Jednak wyglądało na to, że podróżnik nie zauważył jej w pierwszym momencie. Dopiero kiedy się rozebrał i omiótł wzrokiem pomieszczenie, spojrzał na nią z zaskoczeniem, a zaraz... z radością? Ach. No tak. Czego innego mogła się spodziewać? Jej siostra była powszechnie znana wszędzie. Nawet na samym szczycie góry, w samym środku śnieżycy, w jakiejś zapomnianej przez Boga chatce. Marcella, na Merlina, dobrze cię widzieć... Miała wrażenie, że w czarodziejskim świecie nie posiadała tożsamości. Wszyscy widzieli w niej jej siostrę. Powinna rozważyć powrót do Aberlour. Kiedy nieznajomy - dla niej - mężczyzna przysiadł obok niej, nauczona poprzednim doświadczeniem z Ollivanderem, nawet nie usiłowała kłamać, skoro tak kiepsko jej to wychodziło. - Dlaczego wszyscy biorą mnie za siostrę? - spytała żałośnie i momentalnie przygryzła wargę. Tego, co działo się później, nie była w stanie już kontrolować; w oczach stanęły jej łzy, policzki zarumieniły się beznadziejnie, a ramionami wstrząsnął szloch. To było już trzecie spotkanie tego dnia, podczas którego nieznajome dla niej osoby zwracały się do niej imieniem siostry. To nie była skradziona tożsamość. To był brak tożsamości.
Arabella D. Figg
Arabella D. Figg
Zawód : weterynarz
Wiek : 25
Czystość krwi : Charłak
Stan cywilny : Panna
Chwytaj chwile nieuchwytne
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Charłak
Chwytaj chwile nieuchwytne.
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7534-arabella-doreen-figg#208458 https://www.morsmordre.net/t7561-listy-do-arabelli#209465 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f246-szkocja-newton-steward-bargaly-dom-nad-palnure-burn https://www.morsmordre.net/t7566-skrytka-bankowa-nr-1835#209479 https://www.morsmordre.net/t7567-a-figg#209492
Re: Schron na szczycie [odnośnik]31.07.19 1:03
Anomalie dawały się we znaki dosłownie wszystkim. Gabriel, chociaż nie miał nic przeciwko mugolskim rozwiązaniom i sam często je stosował, nawet wtedy, gdy używanie różdżki nie wiązało się z ryzykiem wylądowania w Świętym Mungu, to naprawdę tęsknił za teleportacją, która była zwyczajnie szybsza i praktyczniejsza niżeli na przykład komunikacja miejska, z której i tak korzystał chętniej. Szczególnie teraz, kiedy poruszanie się na miotle w ogóle nie wchodziło w grę. Niestety, nie w każdym miejscu w Wielkiej Brytanii można znaleźć stację kolejową, czy przystanek autobusowy, a to już znacznie pogarszało sprawę. Wchodząc do schronu liczył się z tym, że po dłuższej bądź krótszej chwili będzie musiał stąd wyjść, zostawić za sobą całe ciepło i udać się w dalszą wędrówkę bo nic nie zabierze go magicznie z miejsca, w którym się obecnie znajdował. Nie wracał myślami do szalejącej za oknem śnieżycy. Rozkoszował się ciepłem, które powoli rozchodziło się przyjemnie po jego ciele. Towarzystwo - jak mu się na początku wydawało - Marcelli, naprawdę mu odpowiadało. Co prawda nie miał pojęcia co mogłaby tu robić, niemniej jednak nigdy nie lubił siedzieć w ciszy. Nic dziwnego, że reakcja Nie-Marcelli zbiła go dosyć mocno z pantałyku i sprawiła, że ciarki zażenowania swoim zachowaniem przeszły wzdłuż jego kręgosłupa. W momencie poczuł się naprawdę zmieszany, przecież jego intencją wcale nie miało być doprowadzenie kobiety do łez. - W-wybacz. Arabella, prawda? - zwrócił się do niej nieco niepewnym tonem głosu i nawet w jego tonie można było usłyszeć ten nieporadny uśmiech formujący się na jego twarzy. - Jesteście naprawdę podobne, nie chciałem sprawić ci przykrości - i chociaż nie miał najmniejszego powodu, aby uważać, że osoba, z którą rozmawia nie jest Marcellą to w pewnym sensie czuł się winny. Faktycznie, wiedział, że miała siostrę bliźniaczkę, ale ten fakt uleciał na chwilę z jego pamięci, kiedy zauważył kobietę łudząco do niej podobną, która ogrzewała się przy palenisku. I chociaż nie wiedział czy powinien oto pytać to aurorska przezorność wzięła nad nim górę. - Jak się tu znalazłaś?
Gabriel X. Tonks
Gabriel X. Tonks
Zawód : zagubiony w wojennej zawierusze
Wiek : 30
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Kawaler
I've got a message that you can't ignore
Maybe I'm just not the man I was before
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t6145-gabriel-tonks https://www.morsmordre.net/t6193-gabrysiowe-listy https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f177-wybrzeze-exmoor-somerset-wrzosowa-przystan https://www.morsmordre.net/t6795-skrytka-bankowa-nr-1529 https://www.morsmordre.net/t6194-gabriel-tonks
Re: Schron na szczycie [odnośnik]31.07.19 6:05
Pamiętała, że jako mała dziewczynka marzyła o nauce teleportacji, aby móc przemieszczać się z miejsca na miejsce za pomocą zaledwie jednej myśli. Jednak teraz, gdy wiedziała, z czym wiąże się ten rodzaj podróżowania - z mdłościami, szarpaniem w brzuchu i zawrotami głowy - pragnęła, aby anomalie się skończyły i mogła wsiąść w swojego starego, poczciwego garbusa i cieszyć się, że to ona ma władzę w tym pojeździe, gdy naciska pedał gazu lub hamulca. Zastanawiała się, czy każdy czarodziej znosił to w ten sposób; czy może była to kwestia przyzwyczajenia? Nie wiedziała. Przyglądała się teraz nieznajomemu z nieprzeniknioną miną; kilka łez ciągle lśniło na jej policzkach w blasku płomieni, kiedy uczucie rozpaczy przemieniło się w zaskoczenie. - Znasz moje imię? - spytała podejrzliwie i uniosła do góry jedną brew. O takim wyjściu z sytuacji nawet nie myślała; w jej mniemaniu bardziej prawdopodobne było to, że nieznajomy stwierdzi, iż Marcella sobie z nim pogrywa albo ma rozdwojenie jaźni. Zaskoczył ją i przez dłuższą chwilę nie wiedziała, co powiedzieć. Otarła łzy z policzków i westchnęła ciężko. Teraz to ona była zażenowana swoim wybuchem. - To ja przepraszam, nie powinnam się tak unosić - stwierdziła, po czym rozpięła dwa pierwsze guziki swojego płaszcza. Siedziała tak blisko ognia, że powoli zaczynało robić się jej gorąco. Kiedy czarodziej spytał, jak się tu znalazła, zaśmiała się. - Na pewno nie przyszłam tu na piechotę... - zaczęła, znowu unosząc do góry jedną brew. Sądząc po ośnieżonym ubraniu mężczyzny, musiał iść bardzo długo w tej zamieci. - A jeśli chodzi o odpowiedź na twoje pytanie, jak myślisz? Jak taki beznadziejny charłak jak ja mógł znaleźć się w takim miejscu jak to? - tutaj wykonała zamaszysty ruch dłonią, pokazując mu całe pomieszczenie. Odpowiedź była prosta i miała nadzieję, że ją znał. Przyjrzała mu się ukradkiem; blask ognia oświetlał jego twarz, skrytą za bujną brodą, a w błękitnych oczach odbijał się pomarańczowy płomień. Kurczę, jak Marcella poznawała tych wszystkich przystojniaków? No tak - pewnie roiło się od nich w Hogwarcie. Przygryzła wargę i aby odpędzić zakazane myśli, zwróciła wzrok w kierunku oszronionego okna. - Lepiej powiedz, jak ty się tu znalazłeś - rzekła po chwili, nawet na niego nie patrząc. Wystarczyło kilka zdań, aby zaczęła swobodnie czuć się w jego towarzystwie. Jego głos budził zaufanie i... nie tylko zaufanie.
Arabella D. Figg
Arabella D. Figg
Zawód : weterynarz
Wiek : 25
Czystość krwi : Charłak
Stan cywilny : Panna
Chwytaj chwile nieuchwytne
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Charłak
Chwytaj chwile nieuchwytne.
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7534-arabella-doreen-figg#208458 https://www.morsmordre.net/t7561-listy-do-arabelli#209465 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f246-szkocja-newton-steward-bargaly-dom-nad-palnure-burn https://www.morsmordre.net/t7566-skrytka-bankowa-nr-1835#209479 https://www.morsmordre.net/t7567-a-figg#209492
Re: Schron na szczycie [odnośnik]31.07.19 12:23
Z teleportacją było trochę jak z jazdą na rowerze, tylko, że zamiast pierwszych otarć i poobijanych kolan było mdłości i w najgorszym wypadku rozszczepienia. Na szczęście Gabriel był dzieckiem dwóch światów i miał pełen dostęp zarówno do staromodnego roweru, jak i do teleportacji, której nauczył się już w szkole. Zabawne, ponieważ podczas letnich wakacji przed kursami na teleportację, po raz pierwszy ojciec wsadził go za kółko i Gabriel widział, jak pan Tonks krzywił się za każdym razem, kiedy w samochodzie rozchodził się zapach spalonego sprzęgła. Zapewne, gdyby jego myśli zeszłyby na ten tor, uśmiechnąłby się do nich z sentymentem. Co tylko przypomniałoby mu o tym, że być może powinien wsiąść w pociąg i udać się do Kornwalii, aby upewnić się, że wszystko u niego w porządku. Zdawał sobie sprawę jednak z tego, że nie powinien wystawiać go na takie niebezpieczeństwo.
- Marcella wspominała o tobie - stwierdził, starając się utrzymać uśmiech na twarzy. Pamiętał, że Figg chwaliła się swoim klonem, ale w pierwszym momencie ta informacja wypadła mu z głowy, jakby biorąc za pewnik, że to właśnie Marcy siedziała przy palenisku, próbując rozgrzać zmarznięte dłonie. - Nie ma sprawy - odparł. W końcu nie miał zamiaru obrażać się na nią za to, że - jak się mógł domyślić - niejednokrotne mylenie jej z siostrą mogło doprowadzić ją do szewskiej pasji. Szczególnie, że znajdowali się na kompletnym pustkowiu. Gdy o tym pomyślał, to naprawdę mogło być irytujące, że nawet tutaj z tysięcy przypadkowych ludzi, na których mogła trafić, pojawia się osoba, która dobrze znała jej siostrę. Beznadziejny charłak, to stwierdzenie mocno zakuło go w uszy. Poddała się kategoryzacji, którą im narzucano? Która definiowała czarodzieja według tak zwanych arystokratów? Nie powinna określać siebie w ten sposób, ale kim on był, żeby ją pouczać? Nieznajomym, spotkanym kilka chwil temu. - Czkawka teleportacyjna daje się we znaki? -mruknął, chociaż nie musiała odpowiadać na pytanie, na które znał już odpowiedź. No bo co innego miała tu robić? Jedynie on, jak dureń brodził w śniegu, z premedytacją wystawiając się na działanie śnieżnej zamieci. - Przyszedłem na piechotę... - rzucił dla rozluźnienia atmosfery, nawiązując do jej wcześniejszej wypowiedzi. - Służba nie drużba jak to mówią - dodał jako wyjaśnienie. Dopiero po chwili zorientował się, że nie miał okazji wyjawić przed Arabellą swojego imienia. - I chyba w jednej z zasp zostawiłem dobre maniery, Gabriel, miło mi poznać - przedstawił się, wyciągając w jej stronę dłoń pozbawioną już rękawicy.
Gabriel X. Tonks
Gabriel X. Tonks
Zawód : zagubiony w wojennej zawierusze
Wiek : 30
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Kawaler
I've got a message that you can't ignore
Maybe I'm just not the man I was before
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t6145-gabriel-tonks https://www.morsmordre.net/t6193-gabrysiowe-listy https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f177-wybrzeze-exmoor-somerset-wrzosowa-przystan https://www.morsmordre.net/t6795-skrytka-bankowa-nr-1529 https://www.morsmordre.net/t6194-gabriel-tonks
Re: Schron na szczycie [odnośnik]31.07.19 13:34
Uwielbiała jeździć zarówno rowerem, jak i samochodem. Może nie była najlepsza w tych obydwu czynnościach, ale też nigdy nie spowodowała żadnego wypadku lub kolizji. Do dzisiaj pamiętała niepewne miny swojego rodzeństwa i ojca, kiedy zabrała ich na pierwszą w życiu przejażdżkę samochodem - w ich rodzinie nikt nigdy przedtem nie posiadał prawa jazdy. Od dobrych siedmiu lat zaledwie parę razy namówiła ich na przejażdżkę samochodem i każdy zgodnie odpowiadał, że woli magiczne środki transportu, które były przede wszystkim szybsze i bardziej komfortowe. Cóż, nie dla Arabelli - do tej pory nienawidziła podróżować świstoklikiem, ponieważ podczas gdy Marcella lądowała miękko na błoniach przed ich domem, Arabella zwykle upadała prosto w krzaki kilka metrów dalej. Nie lubiła też teleportacji łącznej - mimo że siostra trzymała ją kurczowo za rekę, Arabella zawsze kończyła na podłodze. A teraz, gdy w końcu miała przyjemność teleportować się sama, bez nikogo... za każdym razem bała się, że znajdzie się na jakimś klifie, straci równowagę, runie do morza i zginie na miejscu. Nie była tak wytrzymała jak czarodzieje, mimo że często chciała, aby ją za taką uważano. - Pewnie same dobre rzeczy - stwierdziła Arabella, uśmiechając się pod nosem. Do tej pory myślała, że Marcella nie wspominała o niej w towarzystwie - głównie ze względów bezpieczeństwa. Najwyraźniej ten mężczyzna musiał być dla niej bliską osobą. A może... to z nim spotykała się wieczorami? Musiała z nią o tym porozmawiać przy najbliższej okazji. Zwłaszcza, że spostrzegła zaskoczenie na jego twarzy, gdy usłyszał o charłactwie. Ten fakt Marcella pominęła? A może powiedziała mu, że Arabella uczęszczała do Durmstrangu? Kurczę. Naprawdę musiała z nią porozmawiać! Może powiedziała coś więcej, a nie tylko wspomniała o imieniu siostry? Z rozmyślań wyrwało ją pytanie nieznajomego. Nawet nie musiała zastanawiać się nad odpowiedzią. - Tak, czkawka teleportacyjna to najgorsze zło, jakie mnie spotkało w tym miesiącu. Jesteś piątą osobą, jaką dzisiaj spotykam, wiesz? I trzy osoby z pięciu pomyliły mnie z Marcellą... - dodała, wzdychając ciężko. Powinna być spokojna - nikt jej nie znał, miała czystą kartę i jeśli brano ją za siostrę, była względnie bezpieczna. Jednak co miała zrobić w przypadku, gdy ktoś kazał pokazać jej różdżkę, tak jak zrobił to Ollivander w księgarni? Zaczerwieniła się na samo wspomnienie tego spotkania. O tym też musiała powiedzieć Marcelli, zanim zrobi to wytwórca różdżek. - Na piechotę? Tutaj? Czy to było koniecznie w taką pogodę? - spytała z powątpiewaniem, przyglądając się jego tajemniczej twarzy. Nie chciała być wścibska, ale... w taką pogodę? Służba nie drużba. Był policjantem? Aurorem? Pracował w ministerstwie? A może niedaleko kogoś zamordowano? Zacisnęła usta w cienką kreseczkę. Zdecydowanie miała zbyt bujną wyobraźnię. Nagle wyciągnął dłoń w jej stronę i przedstawił się; również podała mu rękę. Jego palce były lodowate, zapewne z powodu długiego czasu spędzonego na zewnątrz. Arabella przycisnęła je lekko w delikatnym uścisku. - Arabella, ale to już wiesz. Można powiedzieć, że ty znasz mnie, a ja ciebie... niekoniecznie - oznajmiła. - Jesteś kimś bliskim dla Marcelli? - spytała podejrzliwie. Kurczę, a co jeśli był jej... narzeczonym? Nie, nie mógł być. Marcella powiedziałaby jej tak ważną rzecz.
Arabella D. Figg
Arabella D. Figg
Zawód : weterynarz
Wiek : 25
Czystość krwi : Charłak
Stan cywilny : Panna
Chwytaj chwile nieuchwytne
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Charłak
Chwytaj chwile nieuchwytne.
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7534-arabella-doreen-figg#208458 https://www.morsmordre.net/t7561-listy-do-arabelli#209465 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f246-szkocja-newton-steward-bargaly-dom-nad-palnure-burn https://www.morsmordre.net/t7566-skrytka-bankowa-nr-1835#209479 https://www.morsmordre.net/t7567-a-figg#209492
Re: Schron na szczycie [odnośnik]31.07.19 14:20
Prawdę mówiąc w temacie Arabelli, Marcy nie była zbyt wylewna, ale ostatecznie ufali sobie. Pracowali dla Ministerstwa i służyli wspólnie w Zakonie. Wiedziała, że z Tonksem, jej siostra jest bezpieczna. - A czy mogłaby mówić inaczej? - rzucił, uśmiechając się przy tym zadziornie. Prawda była taka, że Marcy nigdy nie wypowiadała się źle o swojej rodzinie, jeżeli już w ogóle ich rozmowa schodziła na ten temat. W każdym razie uśmiechnął się do niej delikatnie, chciał, aby czuła się względnie bezpieczna. Różne myśli mogły urodzić się w jej głowie, a nie chciał, aby patrzyła na niego spod byka, jakby miał dla niej być zagrożeniem, a przecież coś takiego nawet nie przeszło mu przez myśl. Wręcz przeciwnie. Gdyby trzeba było, stanąłby w jej obronie, chociażby dlatego, że wiedział co by się stało, gdyby Arabelli spadł chociaż jeden włos z głowy i Marcella dorwałaby go w swoje ręce. Po co psuć tak fajną znajomość? - W takim razie dzień pełen wrażeń. Anomalie to paskudna sprawa, przez nie zacząłem ponownie jeździć metrem - mruknął z wyraźnym rozbawieniem malującym się na jego twarzy, widocznym nawet z gąszczu jego brody. - Ale to dobrze, przynajmniej większe prawdopodobieństwo, że trafiłaś na dobrych ludzi - a przynajmniej miał taką nadzieję. W końcu Marcella była funkcjonariuszką w magicznej policji i znała naprawdę spore grono osób, chociażby z Zakonu czy właśnie z Ministerstwa. Naprawdę czuł się niezręcznie, nie chciał sprawić jej w żaden sposób przykrości, ale jeżeli Marcella dbała o bezpieczeństwo siostry i jak dotąd jedynie on znał jej imię to znak, że była bezpieczna. Gabriel, będąc mugolakiem, aurorem i członkiem Zakonu, jak nikt inny wiedział z jakim zagrożeniem przychodzi im się mierzyć. - Tak, musiałem coś sprawdzić, a taka pogoda nie sprzyja lataniu na miotle. W najbliższej wiosce czeka na mnie świstoklik - odparł. Było to też pewnego rodzaju zaproszenie o ile czkawka nie zdążyłaby zabrać jej wcześniej. Chociaż wolał odstawić ją w bezpieczne miejsce osobiście. - Czy bliskim nie wiem, znamy się z pracy, mamy wspólnych znajomych - zależy co przez słowo bliski rozumiała Arabella.
Gabriel X. Tonks
Gabriel X. Tonks
Zawód : zagubiony w wojennej zawierusze
Wiek : 30
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Kawaler
I've got a message that you can't ignore
Maybe I'm just not the man I was before
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t6145-gabriel-tonks https://www.morsmordre.net/t6193-gabrysiowe-listy https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f177-wybrzeze-exmoor-somerset-wrzosowa-przystan https://www.morsmordre.net/t6795-skrytka-bankowa-nr-1529 https://www.morsmordre.net/t6194-gabriel-tonks
Re: Schron na szczycie [odnośnik]31.07.19 17:08
Na jej ustach również pojawił się zadziorny uśmiech. Miała wrażenie, że gdyby spotkała się z Gabrielem w innych okolicznościach, nie mieliby problemu z dogadaniem się i zostaliby przyjaciółmi - pod tym względem, jak można było wywnioskować, także były bardzo podobne z siostrą. Dobrze, że nie uczęszczały razem do Hogwartu, bo wieloletnią przyjaźń i więź bliźniaczek mógłby zepsuć byle chłopak, który spodobałby się im obu. - To już musisz odkryć sam - powiedziała, po czym puściła mu perskie oczko. Była zaskoczona swoim zachowaniem - przez ostatnie kilka godzin, jakie spędziła poza domem, czuła całą gamę emocji, a ona nadal miała siłę na to, aby... flirtować! Chociaż nie wiedziała, z jakim skutkiem. W ciszy wysłuchała słów mężczyzny o anomaliach; śmiechem skwitowała wzmiankę o metrze. Przez ostatnie pół roku nawet czarodzieje musieli sobie jakoś radzić, z powodu anomalii, przez które byli zmuszeni wybierać mugolskie środki transportu. Nie wiedziała, czy to było dla nich komfortowe rozwiązanie - na co dzień przecież podróżowali samotnie lub w parach, a zatłoczone metro wydawało się być czymś odrażającym. Czarodzieje o szlachetnej krwi prędzej wybraliby siedzenie w domu niż przejażdżkę metrem, była tego niemalże pewna. A co do dobrych ludzi... - Nie wątpię - odparła. Była przekonana, że miała dzisiaj ogromne szczęście, nie licząc żałosnego spotkania z Ollivanderem, które zapewne będzie wspominać do końca swojego życia. Więcej wstydu najadła się tylko w mugolskiej szkole, kiedy miała problemy z arytmetyką i nauczyciel napisał jej imię i nazwisko na tablicy, aby reszta uczniów zapewne wiedziała, kto jest największym idiotą arytmetycznym w klasie. Kiedy usłyszała, że w sąsiedniej wiosce czekał na Gabriela świstoklik, rozpromieniła się. - To fantastycznie, mogę zabrać się z tobą? Sama raczej nie trafię stąd do domu. Swoją drogą nie wiem nawet, gdzie jestem... - mruknęła pod nosem. Znowu rzuciła mu przelotne spojrzenie - naprawdę budził w niej olbrzymie zaufanie! Czuła się przy nim bezpieczna i odnosiła wrażenie, że jest w dobrych rękach. - A więc jesteś magicznym policjantem albo kimś w rodzaju aurora? - kontynuowała temat Arabella. Odkąd Gabriel pojawił się na horyzoncie, stres zniknął. Mogłaby siedzieć w tym schronie bez końca, rozmawiając beztrosko i wpatrywać się w wesoło potrzaskujący ogień. Los jednak chciał inaczej - znowu poczuła, że zbiera jej się na mdłości. - Daj znać, czy dotarłeś bezpiecznie - palnęła bez namysłu, a chwilę później po raz piąty tego dnia czknęła,  poczuła szarpnięcie i zniknęła z trzaskiem, zostawiając Gabriela samego w schronie na szczycie Ben Nevis. Gdy poczuła znajomy zapach cynamonowych ciasteczek, już wiedziała, gdzie się znalazła. W domu! W końcu trafiła do domu. Musiała tylko okrążyć ogród i załomotać głośno do drzwi posiadłości, aby ktoś ją wpuścił.
Zaledwie pół godziny później leżała na łóżku Marcelli i opowiadała jej wszystkie przeżycia z dzisiejszego dnia - już wykąpana, sucha i pachnąca. Dobrze być w domu.

[zt]
Arabella D. Figg
Arabella D. Figg
Zawód : weterynarz
Wiek : 25
Czystość krwi : Charłak
Stan cywilny : Panna
Chwytaj chwile nieuchwytne
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Charłak
Chwytaj chwile nieuchwytne.
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7534-arabella-doreen-figg#208458 https://www.morsmordre.net/t7561-listy-do-arabelli#209465 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f246-szkocja-newton-steward-bargaly-dom-nad-palnure-burn https://www.morsmordre.net/t7566-skrytka-bankowa-nr-1835#209479 https://www.morsmordre.net/t7567-a-figg#209492
Re: Schron na szczycie [odnośnik]25.08.20 12:22
kai & jayden - teoria panmagiczna13 sierpnia
Nie powiedział nic, gdy Kai zaoferował mu swoje towarzystwo oraz doświadczenie w poszukiwaniu meteorytów. Jayden wiedział doskonale, że poradziłby sobie w pojedynkę, ale nie był całkowicie pozbawiony zdrowego rozsądku - wyprawa na najwyższy szczyt Wielkiej Brytanii może i nie była wyczynem, gdy istniały świstokliki oraz teleportacja, ale mimo wszystko ośnieżone tereny bywały zwodnicze. Niejeden już śmiałek ginął bez śladu na stokach, a Vane nie mógł sobie na to pozwolić. Musiał spojrzeć szerzej i uważniej. Nie mógł popełniać błędów, dlatego kompania była rozsądnym wyborem. Zresztą po wydarzeniach z odejściem Pomony, pojawieniem się trójki synów wydawało mu się, że zgromadzeni tamtego dnia czarodzieje zawiązali milczący pakt, w którym chcieli na zmianę pilnować samotnego ojca, jakby miał zrobić jakąś głupotę. Nie wiedział tego na pewno, ale tak się zachowywali i nieco go to drażniło, jednak nie wypowiadał się o tym na głos. Przecież wiedział doskonale, że nie mógł się potknąć czy ryzykować, mając tak wielki dar i obowiązek równocześnie. Cassian, Samuel, Arden - teraz to na nich musiał się skupić i dla nich żyć, a reszta - z jego złamanym sercem na czele - nie miała znaczenia. Znał na to sposób i szukał wyjścia w odsunięciu od siebie tych emocji, które zaburzały mu funkcjonowanie, dlatego w każdej wolnej chwili oczyszczał swój umysł i powracał do nauk, które potrafiły go uspokoić. Otrzeźwić. Pamiętał ból legilimencji podczas treningów i wyrywane siłą wspomnienia. I nieważne czy były zawstydzające, prywatne czy bolesne - wszystkie można było wyciągnąć bez żadnego problemu, jeśli miało się odpowiednią wiedzę. Dlatego też Jayden chciał rozszerzać swoją barierę ochronną, umacniać ją - nie tylko pod względem możliwych zaklęć lecących w jego kierunku, lecz również i własnej psychicznej siły. Niezależności.
Nie inaczej było i tej nocy, gdy przyczajeni z Kaiem w schronie na szczycie Ben Navis, czekali na ranek. W nocy słyszeli głośne uderzenia, czuli wstrząsy, doświadczali praktycznie bombardowania przez deszcz meteorytów. I jak Clearwater w pewnym momencie chyba przysnął, Vane skupiał się na ogrodzeniu się od aktualnego momentu. Nawet nie miał pojęcia, czy jego towarzysz cokolwiek do niego mówił, czy się poruszał przez noc - to wszystko przypominało medytację, która zabierała ducha w inne miejsce. Niedostępne dla innych. To właśnie podczas tych milczących godzin, gdy z zewnątrz dobiegały uderzenia niczym kolejnych bombard padających jedna za drugą, astronom uspokajał się, analizował i planował. Początkowo nie wiedział, czy w ogóle był w stanie prowadzić dalej projekt, nie umiejąc odnaleźć się w nowej, trudnej rzeczywistości, jednak wystarczyło, że wrócił mu zdrowy rozsądek i zdolność trzeźwego myślenia. Zdecydował się kontynuować badania z uwagi na ich istotę i na możliwość ucieczki w pracę. Nie chciał uciekać od dzieci, ale od faktu tego, co się wydarzyło. Nie mógł dopuścić również do zmarnowania pracy tak wielu rąk, a list od Rinehearta jedynie go w tym umocnił. Nie był sam w tym wszystkim i miał obowiązki. Nie nauka dla nauki, lecz nauka dla ludzkości. Powinien był o tym pamiętać, wszak były to jego własne słowa, a to oznaczało, że świat nie kończył się na nim. Jego życie było niekończącym się spłacaniem ludzkości długu, który był jej winny. Dlatego działał dalej i nie zamierzał spowalniać - chciał wymagać od siebie więcej i dawać więcej. Musiał pogodzić się z faktem, że Pomona była przeszłością i chociaż ktoś jej szukał, jego zadanie było inne, aniżeli skupianie się nad tym, co się z nią działo. Czy ją kochał? Oczywiście, że tak. Wciąż to się w nim tliło, ale nie oznaczało to, że znów by jej zaufał. - Przejaśnia się - powiedział jedynie, nie wiedząc, ile czasu trwał w swoim zawieszeniu, lecz zgodnie z jego obliczeniami, świtało. A on nie chciał już myśleć o żonie. Byłej żonie? To wszystko było dla niego za wiele, dlatego otworzył drzwi schronu i wyszedł na zewnątrz. Ostrożnie, bo słyszał coś o bijących się na szczycie trollach, jednak nie dostrzegł żadnego. Vane spojrzał przez ramię na swojego towarzysza, który jeszcze gramolił się z posłania, ale nie zamierzał dawać mu forów. Pogoda była dobra, idealna wręcz, a oni musieli rozprostować zastane kości i iść szukać odłamków kosmosu.


Maybe that’s what he is about. Not winning, but failing and getting back up. Knowing he’ll fail, fail a thousand times,
BUT STILL DON'T GIVE UP
Jayden Vane
Jayden Vane
Zawód : astronom, profesor, publicysta, badacz, erudyta, ojciec
Wiek : 32
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowiec
Sometimes the truth
Isn’t good enough.
Sometimes people deserve more.
Sometimes people deserve
To have their f a i t h rewarded.
OPCM : -
UROKI : -
ALCHEMIA : -
UZDRAWIANIE : -
TRANSMUTACJA : -
CZARNA MAGIA : -
ZWINNOŚĆ : -
SPRAWNOŚĆ : -
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4372-jayden-vane#93818 https://www.morsmordre.net/t4452-poczta-jaydena#95108 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f113-irlandia-killarney-national-park-theach-fael https://www.morsmordre.net/t4454-skrytka-bankowa-nr-1135#95111 https://www.morsmordre.net/t4453-jayden-vane
Re: Schron na szczycie [odnośnik]27.08.20 23:58
Nie zastanawiał się mocno nad propozycją, którą wysunął Jaydenowi. Wierzył, że akurat w temacie meteorytów był niezrównanym poszukiwaczem. Przynajmniej - w teorii. Dosłownie. Nie miał prawa się mierzyć z wiedzą, jaką posiadał profesorek. W tej materii - bił Clearwatera na głowę. To jednak co mógł zaoferować, to własne doświadczenie w wyprawach poszukiwawczych. A ta powiązana z badaniami, w które i tak zdążył się zaangażować, mogła stanowić cenne doświadczenie. Było też coś więcej w obecności, jaką zaproponował. Ostatnie wydarzenia przekręciły życie Vane'a i jego dzieci o 180 stopni. Kai przyznał tez sobie pewne niepisane prawo do odpowiedzialności (przynajmniej częściowej) za... za bycie przyjacielem. I ojcem chrzestnym małego Ardena.
Podobał mu się wybór na miejsce ich wędrówki. Ben Nevis  odwiedzał nie pierwszy raz, ale nigdy nie pojawiał się w tym samym zakątku, na nowo poznając górzyste, pełne magii tereny. Jeszcze nim dotarli na miejsce i wskazany szczyt, udało mu się zlokalizować okolicę i wstępnie przygotować teren do obozowania - przynajmniej na noc. Te - nie tylko z plotek nosiły miano niebezpiecznych. Okolica kryła w sobie całkiem pokaźny zasób istot, których spotykanie nie miało należeć do przyjemnych. Sprawdził wiec bytność stworzeń, które nawiedzały tereny, na których pojawić się mieli dziś. I chociaż nie zarejestrował trolli, wolał zadbać o odpowiednie środki bezpieczeństwa. A to - pozwalało i jemu oderwać myśli od rzeczy, osób i wydarzeń, które mąciły mu zmysły.
Noc spadających gwiazd - taką nazwę słyszał wcześniej, ale to Jayden wyjaśnił ich błędność i rzeczywisty wydźwięk faktów astronomicznych. Kai znał podstawy, które pomagały mu odnaleźć dzięki mapie nieba - właściwą drogę. Szczególnie na morzu były pomocne, a widok - niezapomniany. Ale mapa nieba kryła w sobie o wiele więcej tajemnic, o których łowca mógł tylko rysować w wyobrażeniach. Dziś jednak, gdy słyszał i czuł liczne wstrząsy, czujnie rejestrował całość przedsięwzięcia. Od czasu do czasu pozwalał sobie nawet na rekonesans - zabezpieczenia, zabezpieczeniami, ale ufał instynktowi, różdżce i własnym spostrzeżeniom. W tym samym czasie, profesor wydawał się pogrążony w dziwnej, albo nieznanej Kaiowi medytacji (naukowej?). Skupiał się na swoim zadaniu, starając się nie rozpraszać profesora w jego  działaniach.
Gwiezdne bombardowanie po raz pierwszy doświadczał z tak bliska. Clearwater uczestniczył w wielu wyprawach poszukiwawczych, ale mnogość ingrediencji sprawiała, że musiał być przygotowany na rozmaite warunki. Nigdy jednak do tej pory nie szukał bezpośrednio odłamków meteorytowych. Zdarzało mu się zdobywać pochodne elementy w bardzo różnych formach, ale wyglądało na to, że dziś mieli postarać się o coś bardziej źródłowego. Okazja była do tego niezwykła. Noc perseidów zdarzała się raz w roku (chyba).
Przysnął nad ranem, czując jak sen morzy spojrzenie i wysysa siły. I zdawało się nawet, że minęła chwila, gdy usłyszał głos Jaydena, który już krzątał się przy wyjściu - W takim razie, ruszamy - odpowiedział sennie, by wyczołgać się bez ociągania z posłania. Rzeczywiście świtało. Pospiesznie przetarł twarz chłodną wodą z naczynia, ale to rześkie powietrze rozmyło ostatnie ślady zmęczenia. Nie ociągał się z wyjściem. Mieli wiele dziś do zrobienia - Zaznaczyłem punkty, o których mi wczoraj mówiłeś - dodał, wsuwając na ramię torbę i przekładając w palcach najpierw różdżkę, potem magicznie kreśloną mapę.
Kai Clearwater
Kai Clearwater
Zawód : Łowca ingrediencji, podróżnik
Wiek : 30
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Cze­mu ty się, zła go­dzi­no,
z nie­po­trzeb­nym mie­szasz lę­kiem?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8473-kai-clearwater-budowa#246888 https://www.morsmordre.net/t8515-yippe#248176 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f182-lancashire-lancaster-17-2 https://www.morsmordre.net/t8520-skrytka-nr-2013#248322 https://www.morsmordre.net/t8516-kai-clearwater#248180
Re: Schron na szczycie [odnośnik]29.08.20 15:25
Obliczenia okazały się poprawne i bezbłędne - w końcu przygotowane jeszcze w połowie lipca nie nosiły na sobie skazy zajętego czymś innym umysłu. Zapewne byłoby trudniej powtórzyć ten proces profesorowi po spektakularnym koszu, którego doświadczył, jednak nie zatrzymywało go to w żaden sposób. Wiedział, że musiał kontynuować prace nad projektem i właśnie to zamierzał zrobić. Nie przerywał badań, dając siebie całego chłopcom oraz uczniom, którzy w pewien zafascynowany sposób patrzyli na dzieci nauczyciela. Pojawiały się pytania, ale starsi podopieczni pilnowali młodszych i ze zwykłego szacunku nie wtrącali się w sprawy swojego opiekuna. Który swoją drogą i tak już silnie się dla nich poświęcał. W tym konkretnym momencie życia musiał skupić się na przyszłości oraz najbliższych, nie mógł więc oglądać się w kółko przez ramię, sprawdzając, czy nie było za nim Pomony. Miał dosyć i chociaż chciałby mieć czas, by poszukać kobiety, by przeboleć wydarzenia, nie mógł sobie na to pozwolić. Musiał złamać własne emocje i ukryć je w najgłębszej części samego siebie. A skupienie się na czymś innym, czymś, co go fascynowało, było dobrą motywacją do kroczenia naprzód. Cieszył się - na swój sposób - że towarzyszyły mu w tym znajome twarze i wspólnie mogli pchnąć w przód to, nad czym tak usilnie pracował. Doceniał zaangażowanie Roselyn oraz Kaia, bo wiedział, że nie robili tego tylko dla niego. Potrafili dostrzec wartość w teorii Jaydena, a to sprawiało, że byli nieocenionym wsparciem. Zresztą nie tylko oni - Vincent Rineheart, człowiek, którego nigdy nie widział na oczy, wlał na nowo motywacyjnego ducha w rozbitego profesora bez wiedzy na ten temat. Nie mógł odsuwać od siebie tego, co zaczął, chociażby ze względu na idących z nim ludzi.
Dlatego też Clearwater i Vane znajdowali się na najwyższym szczycie Wielkiej Brytanii, przeczekując gradobicie pozaziemskie. Na szczęście schron był wytrzymały dzięki silnym zaklęciom ochronnym, bo gdyby nie one, ze znajdujących się we wnętrzu czarodziejów zostałaby pogrzebana żywcem miazga. - Świetnie - rzucił krótko profesor, czekając, aż Kai zrównał się z nim i wtedy spojrzał na trzymaną przez drugiego mężczyznę mapę. Zawierała kilka centralnych punktów, które wyznaczały miejsca uderzenia. Mieli do nich kawałek, jednak nie powinni byli zwlekać - śnieg wciąż sypał, a oni i tak utracili godziny od nocnego deszczu. Na szczęście Clearwater był przyzwyczajonym do fizycznych zadań czarodziejem i nie miał zostawać w tyle. - Musimy być ostrożni. Śnieg na pewno przykrył ślady po roju, ale siła uderzeń tworzy krater. Niezbyt ogromny, ale widoczny gołym okiem. W tej pogodzie może to być jednak utrudnione. I musimy uważać pod nogi. - Nie chcieli przecież wpaść w utworzony przez spadający meteoryt dół i się połamać. Nie mieli u swojego boku uzdrowiciela i mimo że jeden z nich był Jaydenowi bardzo bliski, nie zamierzał utrudniać życia przyjaciółce. Już i tak musiała się o niego martwić. O niego i o dzieci. Nie mógł pozwolić sobie na błędy również i tyczące się samej Roselyn - miała wystarczająco dużo na głowie. - Interesują nas wszystkie odłamki. Segregacji dokonam później, ale musimy wyczyścić to miejsce. I uważać na wałęsające się tu olbrzymy - mówił, chcąc przekrzyczeć świst powietrza. Nie było to jednak takie proste, gdy ostry wiatr biczował jego policzki i utrudniał widoczność. - Caelum - warknął profesor, odcinając siebie i swojego towarzysza od zamieci. Ostatnie czego chciał, to żeby jeszcze się tu zgubili lub przegapili zasypany krater.


Maybe that’s what he is about. Not winning, but failing and getting back up. Knowing he’ll fail, fail a thousand times,
BUT STILL DON'T GIVE UP
Jayden Vane
Jayden Vane
Zawód : astronom, profesor, publicysta, badacz, erudyta, ojciec
Wiek : 32
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowiec
Sometimes the truth
Isn’t good enough.
Sometimes people deserve more.
Sometimes people deserve
To have their f a i t h rewarded.
OPCM : -
UROKI : -
ALCHEMIA : -
UZDRAWIANIE : -
TRANSMUTACJA : -
CZARNA MAGIA : -
ZWINNOŚĆ : -
SPRAWNOŚĆ : -
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4372-jayden-vane#93818 https://www.morsmordre.net/t4452-poczta-jaydena#95108 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f113-irlandia-killarney-national-park-theach-fael https://www.morsmordre.net/t4454-skrytka-bankowa-nr-1135#95111 https://www.morsmordre.net/t4453-jayden-vane
Re: Schron na szczycie [odnośnik]01.09.20 0:19
Sama wędrówka, chociaż nie należała do długich, miała niemal wszystkie, znajome mu wyznaczniki badawczej wyprawy. A bywał na kilku. Zazwyczaj w rożnej formie uczestnictwa. Pierwszy raz za to brał udział w tak niecodziennym widowisku. I wydarzeniu. W końcu - gwiazdy widział na mapach nieba - tych rysowanych w górze i kreślonych ludzką ręką, wskazujących drogę i opowiadające historie spoza czasu. A z tego co mówił czasem Jayden - i spoza przestrzeni, chociaż perspektywa wydawała się Clearwaterowi mocno abstrakcyjna. Badania i wysunięta przez profesorka koncepcja, zakładała jednak nie tylko wiedzę z dziedziny astronomii. Magia - we wszystkich swych żywotnych odsłonach, miała zostać sprawdzona. A wiec świat fauny, flory, nie wyłączając pierwiastka ludzkiego.
Być może nie umiał zafascynować się konceptem, który najbardziej interesował Jaydena i źródło jego dociekań. A jednak Kai odnajdował w powierzonym zadaniu pewnej przyjemności. Ciekawość tym bardziej podsycana, gdy zaczął rozumieć analogię magicznego źródła u wybranych stworzeń - z hipogryfami na czele. Zgodnie  z tym, o czym pisał w listach z naukowcem, doszukał się interesujących powiązań, które sam - bardziej praktycznie - byłby skłonny sprawdzić. Podobne działania i sama współpraca, pozwalały też na rozszerzenie ingrediencyjnej perspektywy zleceń. Istniały składniki zależne od okoliczności, wpływających na ich moc. Tak w temacie eliksirów, użytku różdżkarskiego, talizmanów czy w końcu świstoklików. Spektrum zastosowań był na tyle szeroki, że dobranie odpowiedniego elementu było dla specjalisty koniecznością. Niektóre składniki same z siebie stanowiły o mocy, a było wiele odbijających moc w pryzmacie innych zależności. Dziwne, pasja potrafiła być zaraźliwa. I pomagała oczyścić myśli z gnijących cieni przeszłości.
Poranne powietrze było mocno orzeźwiające. Już po krótkim marszu czuł umykającą pospiesznie senność, zastępującą zwyczajowy humor.  Na trzymanej i magicznie chronionej mapie rozświetlił się jeden z oznaczonych punktów - znaczyło, że był najbliżej z pozostałych i to do niego zmierzali.  Gestem dłoni poprawił brzegi zarzuconego płaszcza, który chronić miał przez opadami - tak tymi mroźnymi, jak i deszczowymi - Ostatnio często uważam na nogi - odpowiedział tylko z uniesionym wyżej kącikiem ust, ale na potwierdzenie, że zrozumiał dyspozycję - kiwnął głową - Te kratery - zerknął na towarzysza - nie powinny być jakoś... cieplejsze? - w takim wypadku, śnieg nie zdąży tak łatwo zakryć jego widoczności. Ale nie znał się aż tak na meteorach, czy tam meteorytach i rojach. Tę wiedzę zostawiał Jaydenowi.
- Słyszałem o trollach - odezwał się po chwili, na komentarz, gdy już łatwiej było mówić, chronieni użytym zaklęciem - podobno urządzają tu sobie czasem walki z użyciem maczug - kontynuował, zaginając trzymana do tej pary mapę w palcach. Wzrok wciąż rejestrował okolicę w poszukiwaniu rzeczonych osobników. Był jednak pewien, że szybciej je usłyszy, potem zobaczy. Było jednak na tyle wcześnie, że mogli spróbować ominąć najbardziej oczywiste dla zbiegowisk miejsca - Jeśli przyjdzie nam je spotkać, najbardziej pomocny będzie Conjunctivitis - zmarszczył brwi, gdy mijali nieco bardziej rozkopaną ścieżkę, zupełnie, jakby coś ciężkiego stoczyło się tędy - Mam nadzieję, że nie urządziły sobie żadnych zawodów w nocy - nawet dla wielkich, górskich trolli skończyłoby się to mniejsza lub większa miazgą. Nie wyobrażał sobie nawet  oberwać gwiazdą. Mieli za to znaleźć ich odłamki.
Kai Clearwater
Kai Clearwater
Zawód : Łowca ingrediencji, podróżnik
Wiek : 30
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Cze­mu ty się, zła go­dzi­no,
z nie­po­trzeb­nym mie­szasz lę­kiem?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8473-kai-clearwater-budowa#246888 https://www.morsmordre.net/t8515-yippe#248176 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f182-lancashire-lancaster-17-2 https://www.morsmordre.net/t8520-skrytka-nr-2013#248322 https://www.morsmordre.net/t8516-kai-clearwater#248180
Re: Schron na szczycie [odnośnik]02.09.20 10:06
Astronomia wielu kojarzyła się z nudnymi wykresami kreślonymi przez wpatrzonych w teleskop naukowców odciętych od ludzi czy jakiejkolwiek rzeczywistości. Prawda była taka, że ta dziedzina nauki była bardziej fascynująca i okryta tajemnicą, niż ktokolwiek z laików mógł podejrzewać. Kryła w sobie zakrzywienia logiki, surrealizm i abstrakcję i nie interesowało jej to, że ludzie uważali to za niemożliwe. Nie robiła sobie nic z zasad obowiązujących na Ziemi i jakby wprost ukazywała swoją wszechwładzę nad mikroskopijnym ludkiem zamieszkującym niebieską planetę. Mającym tak wielkie mniemanie o sobie samych... Kosmos uczył pokory i Jayden nie posiadał żadnych problemów, by ten stan rzeczy zaakceptować. Wychodził naprzeciw wszelkim cudom, łaknąc rozpoznać wszelkie tajemnice z przyzwoleniem samego nieba, które mogło stanąć mu na drodze lub otworzyć odrzwia, by zajrzał dalej. Nęciło go to, by rozszerzać wiedzę o uniwersum, odkrywać i przekazać ów prawdę innym dla dobra samej ludzkości. Wszak nigdy nie dążył za prestiżem, nie szukał sławy. Jego rola i charakter były inne, dlatego też trwał przy swoich wartościach, nie zmieniając się pod wpływem presji.
Jak chociażby i teraz. Mógłby wykorzystać swoją teorię, która dopiero powstawała i przemienić ją w sensację, jednak Jayden nie chciał kontrowersji dla samego rozgłosu. Chciał dać ludzkości coś nowego; coś, co i tak było z nimi od zarania dziejów. Chciał pokazać, czym mogła być magia i jak się pojawiła między nimi. Odkryć ów niewyjaśnione, by poszło to dalej. By zainspirowało innych do zastanowienia się oraz rozwinięcia kwestii, których on nie był w stanie wyjaśnić. Czy i Kai mógł się pochylić nad tym, o czym pisali? Vane czuł się źle, że nie ukazał entuzjazmu przy pojawieniu się w przyjacielu iskierki fascynacji - gdy dostrzegł możliwe podobieństwa między magicznym a niemagicznym stworzeniem. Jednak nie był w stanie tego z siebie wykrzesać; nie, gdy musiał się mierzyć z tak drastycznymi doświadczeniami na stopie prywatnej.
- Były - przytaknął słowom Kaia, gdy ten poruszył temat kraterów. - Sęk w tym, że tak niesamowite ciepło, które spotyka się z takim chłodem, powodują entropię. Czyli dwa chaotyczne działania jedynie ją zwiększają, zwiększają chaos. Zamiast wypalenia się, walczą i powstaje coś, czego normalnie byśmy nie mogli dostrzec - skorupa zimna, a pod spodem rozgrzana skała meteorytu - wyjaśnił. Mogli więc nie zobaczyć pokrytej śniegiem warstwy. Nauka potrafiła tworzyć niesamowite rzeczy, tylko ludzie woleli tego nie dostrzegać. Sami wszak byli tworem czegoś, spoza ich pojmowania. Nie powstali z magii, jeśli teoria Jaydena miała okazać się prawdziwa. A skoro nawet by powstali, to skąd wzięli się mugole? Zbyt ważne pytania, które były zwyczajnie nie dla jego kompetencji. - Co ciekawe według teorii entropii każdy układ izolowany dąży do stanu równowagi, w którym entropia osiąga maksimum. Zakładając, że Wszechświat jako całość jest układem izolowanym, powinien on również dążyć do równowagi. Wychodząc z tych założeń, możemy hipotetycznie zakładać śmierć cieplną Wszechświata, według której Wszechświat w końcu dojdzie do równowagi termicznej i dynamicznej. W której niemożliwa będzie zamiana energii cieplnej na pracę, przez co niemożliwy będzie rozwój Wszechświata. Fascynujące... - dodał po nosem, nie łapiąc się na tym, że Kaia zapewne nie interesował ani nie ekscytował koniec świata. Zaraz jednak pojawił się temat olbrzymów i Jay przestał być naukowcem. - Nigdy z niego nie korzystałem. Pokażesz mi ruch? - poprosił, przenosząc spojrzenie na chwilę na czarodzieja obok. Akcent wyłapał ze słów towarzysza, gdy padał on na pierwszą zgłoskę, ale nigdy nie musiał walczyć z trollem. Ani z żadnym większym stworzeniem. Zaraz jednak spochmurniał. - Jeśli zniszczyły mi przedmiot badawczy, chyba zostanę mistrzem Conjunctivitisa - mruknął groźnie pod nosem, ale zaraz jego twarz nabrała łagodniejszych rysów. Praktycznie wesołych? Chociaż do całkowitego rozbawienia brakowało mu naprawdę wiele. Szli w milczeniu jakiś dłuższy moment, Vane od czasu do czasu sprawdzał podłoże, by nie wpadli w ukrytą dziurę. - To tutaj - powiedział po paru chwilach, zatrzymując się w jednym miejscu i rozglądając. - Stąd w promieniu dwudziestu metrów powinniśmy szukać. Odprysk byłby większy, ale nie w tej pogodzie. Jedynym sposobem na znalezienie ich jest roztapianie zewnętrznej warstwy śniegu, dlatego trochę się namachamy. Meteoryty są czarnymi bryłami i w żadnym razie ich nie dotykaj, jeśli nie chcesz roztopić sobie skóry. Przenoś je do torby, którą ci dałem. Gdyby coś się działo, poślij we mnie Albalis. Musimy wciąż uważać i nie przyciągać niczyjej uwagi. Ty idź w tamtą stronę, ja pójdę w tą - zawyrokował, wskazując odpowiednie kierunki.


Maybe that’s what he is about. Not winning, but failing and getting back up. Knowing he’ll fail, fail a thousand times,
BUT STILL DON'T GIVE UP
Jayden Vane
Jayden Vane
Zawód : astronom, profesor, publicysta, badacz, erudyta, ojciec
Wiek : 32
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowiec
Sometimes the truth
Isn’t good enough.
Sometimes people deserve more.
Sometimes people deserve
To have their f a i t h rewarded.
OPCM : -
UROKI : -
ALCHEMIA : -
UZDRAWIANIE : -
TRANSMUTACJA : -
CZARNA MAGIA : -
ZWINNOŚĆ : -
SPRAWNOŚĆ : -
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4372-jayden-vane#93818 https://www.morsmordre.net/t4452-poczta-jaydena#95108 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f113-irlandia-killarney-national-park-theach-fael https://www.morsmordre.net/t4454-skrytka-bankowa-nr-1135#95111 https://www.morsmordre.net/t4453-jayden-vane

Strona 1 z 4 1, 2, 3, 4  Next

Schron na szczycie
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach