Morsmordre :: Reszta świata :: Inne miejsca :: Szkocja :: Ben Nevis
Steall Falls
Strona 4 z 4 • 1, 2, 3, 4
AutorWiadomość
First topic message reminder :
Steall Falls
Steall Falls (a właściwie An Steall Bàn) to wysoki na 120 metrów, drugi co do wielkości wodospad w Wielkiej Brytanii, wśród szkockich czarodziejów znany głównie dzięki niezwykłej historii dotyczącej jego powstania. Górzyste tereny wokół wodospadu były kiedyś ponoć domem dla pary czarnych hebrydzkich, groźnego gatunku smoków pochodzącego właśnie ze Szkocji, a w XV wieku siejącego spustoszenie w okolicznych miasteczkach. Agresywne smoki, w naturze mające bronienie swojego terytorium, paliły mugolskie i czarodziejskie osady tak długo, aż mieszkańcy zdecydowali się zareagować. Organizowano sławne na całą okolicę smocze wyprawy nie przynosiły większych sukcesów przez ponad trzydzieści lat, aż wreszcie jednego ze smoków udało się zestrzelić: potężna bestia runęła w dół, uderzając w górskie zbocze, a spod oberwanej skały wytrysnęła woda, tworząc wodospad. Pogromcy smoka nie przeżyli - zostali spopieleni przez partnerkę czarnego hebrydzkiego, która następnie opuściła dolinę, by nigdy więcej już do niej nie powrócić. Wśród czarodziejów do dzisiaj krążą jednak legendy o smoczych jajach, porzuconych rzekomo w grocie za wodospadem - do tej pory nikt ich jednak nie odnalazł.
U podnóży wodospadu rozpościera się połać kwitnących przez cały rok kwiatów, wśród których można czasami wypatrzeć fioletowe płatki mordownika. Aby go rozpoznać, konieczne jest posiadanie biegłości zielarstwa, a w celu odnalezienia rośliny należy wykonać rzut kością k10. W przypadku posiadania biegłości zielarstwa na I lub II poziomie, postaci przysługuje jeden rzut kością, na III lub IV - dwa rzuty. Wynik (lub wyniki) należy zinterpretować zgodnie z poniższą rozpiską:
1 - odnajdujesz kwiat mordownika, możesz zgłosić się w aktualizacjach po dopisanie go do ekwipunku;
2 - 9 - nie odnajdujesz poszukiwanej rośliny, udaje ci się jedynie zebrać naręcze kwiatów; jeżeli włożysz je do wody, nie zwiędną ani nie przekwitną;
10 - kiedy schylasz się w poszukiwaniu kwiatów, z zarośli wylatuje niewielkie stadko bahanek, które dotkliwie gryzą cię w dłonie i przedramiona; tracisz 20 PŻ, a swędzące, gojące się ugryzienia będą dokuczać ci przez kolejne dwa tygodnie fabularne.
U podnóży wodospadu rozpościera się połać kwitnących przez cały rok kwiatów, wśród których można czasami wypatrzeć fioletowe płatki mordownika. Aby go rozpoznać, konieczne jest posiadanie biegłości zielarstwa, a w celu odnalezienia rośliny należy wykonać rzut kością k10. W przypadku posiadania biegłości zielarstwa na I lub II poziomie, postaci przysługuje jeden rzut kością, na III lub IV - dwa rzuty. Wynik (lub wyniki) należy zinterpretować zgodnie z poniższą rozpiską:
1 - odnajdujesz kwiat mordownika, możesz zgłosić się w aktualizacjach po dopisanie go do ekwipunku;
2 - 9 - nie odnajdujesz poszukiwanej rośliny, udaje ci się jedynie zebrać naręcze kwiatów; jeżeli włożysz je do wody, nie zwiędną ani nie przekwitną;
10 - kiedy schylasz się w poszukiwaniu kwiatów, z zarośli wylatuje niewielkie stadko bahanek, które dotkliwie gryzą cię w dłonie i przedramiona; tracisz 20 PŻ, a swędzące, gojące się ugryzienia będą dokuczać ci przez kolejne dwa tygodnie fabularne.
Lokacja zawiera kości.
Noc Oczyszczenia
Jakże potrzebowała tego rodzaju odpoczynku. Napięte od długiej ekspozycji na trudy i stres mięśnie nareszcie poczęły się rozluźniać, a słodki aromat róż, mleka i miodu cudownie wplątywał się w jasne włosy śpiewaczki, osiadając także na jasnej, nagiej skórze. Towarzystwo dopisywało, podobnie jak przyniesiony przez obsługę Zacisza Kirke poczęstunek. Nie spostrzegła nawet, w którym momencie w jej dłoń trafił pudroworóżowy drink, pamiętała tylko, że pachniał słodko, chyba bez albo z niewielką domieszką alkoholu. Aromat maślanych ciasteczek i miętowych pastylek nie zaalarmował jej w żadnym stopniu, nawet gdy uraczyła się już płynem, gdzieś pomiędzy własnymi wtrąceniami w interesującą rozmowę. Rozmowę, której nie było jej dane dokończyć, bowiem silne zawroty głowy i mdłości rozpoczęły się niemalże od razu po wypiciu tajemniczego napoju. W pierwszej chwili pomyślała, że mogłyby to być nudności, tak często towarzyszące jej w pierwszym trymestrze, lecz gdy ostre szarpnięcie sięgnęło jej pępka, spanikowała zupełnie, zaciskając mocno powieki. Nie chciała walczyć z tą siłą, czymkolwiek ona nie była, bojąc się przede wszystkim o zdrowie własnego dziecka. Gdy otworzyła oczy, od razu spojrzała w dół. Wciąż była w wodzie, jej ciepło otulało skutecznie i szczelnie ciało, zapobiegając nieprzyjemnemu wrażeniu wychłodzenia. Woda, pomimo początkowych obaw, nie barwiła się na czerwień, znaczyło to, że czymkolwiek były spowodowane wcześniejsze nieprzyjemne wrażenia, nie zagroziły one ciąży. Odruchowo, idąc za instynktem matki, objęła dłońmi lekko zarysowany ciążowy brzuch, pozwalając na powolne opadnięcie emocjom. Dopiero po jakimś czasie pozwoliła innym zmysłom dotrzeć do swej świadomości. Szum, och, szum był zdecydowanie pierwszym, co trafiło do jej uszu. Gdy obróciła się w tył dostrzegła wszak imponujących rozmiarów, choć nieznany jej wodospad. Z drugiej zaś strony oczekiwał na nią pogruchotany kataklizmami ląd, miękki ręcznik i — jak się spodziewała — jej własna różdżka, której wypatrywała najbardziej.
Powolne, niemalże rozleniwione, acz miękkie kroki zaburzały wody; charakterystyczny stukot obcasów, który towarzyszył jej zazwyczaj, wymieniony został na cichy plusk wody, raz za razem odkrywającej kolejne fragmenty kobiecego ciała. Włosy upięte w kok pozostawały niezmoczone, jedynie kilka niesfornych kosmyków nonszalanckiego upięcia wydostało się w trakcie niespodziewanej podróży spod układu porządku, teraz oblepiając plecy i ramiona śpiewaczki podobne do złotej biżuterii. Wreszcie, gdy dotarła na brzeg, schyliła się ku ręcznikowi, starannie i z wprawioną manierą oplatając nim swe ciało, skrywając przed wzrokiem te z miejsc, których widok zarezerwowany był dla miłości. Miłości, która skrywała się gdzieś w okolicy, której obecność niemalże czuła, a spotkania — wyczekiwała, jak najważniejszego momentu w całym jej życiu.
Tajemniczy szept z tyłu głowy spowodował podekscytowany wdech, przyspieszenie bicia serca. Cierpliwość nigdy nie była jej cnotą, toteż obróciła się płynnie, z nienachalną gracją w tył, lecz nim dostrzegła, do kogo należał ów głos, z góry uderzyły ją elementy męskiej garderoby. Przesiąknięte nieznajomym jeszcze zapachem, ale na pewno tym, który pozostanie w jej pamięci na dłużej, niż jeden wieczór.
— Tylko gwiazdkę? Stać cię na więcej — rzuciła zaczepnie, swym śpiewnym głosem, ściągając zakrywającą jej chwilowo widok szatę. Ta zdążyła upaść niefortunnie na jej głowę, niepozwalając w pierwszej chwili dostrzec tego, kto był jej przeznaczony. — Ale będę łaskawa, na początek gwiazdka w zupełności wystarczy — dodała, pozwalając sobie przymknąć powieki i odrzucić głowę w tył, aby wyeksponować jasną skórę na swej szyi. — Później, mój drogi, wspólnie sięgniemy po cały świat.
| szukam różdżki
tradition honor excellence
Valerie Sallow
Zawód : Celebrytka, śpiewaczka
Wiek : 30 lat
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Zamężna
sharpen your senses
and turn the knife
i know those
party games too
and turn the knife
i know those
party games too
OPCM : 5 +1
UROKI : 7 +4
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0 +3
ZWINNOŚĆ : 16 +3
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarownica
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
The member 'Valerie Sallow' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 16
'k100' : 16
Zapowiadało się na to, że wieczór przebiegnie w raczej przyjemnej atmosferze. Choć luksusy takie jak długa, leniwa i uzdrawiająca kąpiel mógł zapewnić sobie w rodowym zamku, nawet przez myśl mu nie przeszło, by z nich faktycznie skorzystać. I dopiero teraz mężczyzna zdał sobie sprawę z tego, jak bardzo jednak była mu potrzebna ta chwila relaksu. Biegając z miejsca na miejsce i załatwiając tak wiele spraw po prostu nie pozwalał sobie myśleć o słabościach własnego ciała - nie, kiedy wciąż było tak wiele do zrobienia. Dziś świat jednak będzie musiał na niego chwilę poczekać.
Burke doskonale zaznajomiony był z uczuciem towarzyszącym deportacji. Charakterystyczne szarpnięcie w okolicach trzewi było jednak zdecydowanie zaskoczeniem, tym bardziej gdy odbyło się bez jakiejkolwiek woli czy planu samego zainteresowanego. W pierwszej chwili może nawet i odczuł jakieś ukłucie paniki - no bo gdzie go właściwie niosło? I dlaczego? Odpowiedzi na te pytania okazały się jednak nie mieć zupełnie żadnego znaczenia. Bo tak naprawę wiedział. Dziwny szampan, który, jak Craig prędko się domyślił, okazał się zaczarowany, był sprawką całego tego dziwnego zdarzenia. Amortencja, to było przecież logiczne. I w tym momencie już wszystko - lub tak przynajmniej sobie wmawiał - się wyjaśniło.
Sceneria w której się znalazł była zdumiewająca. Burke przez krótką chwilę siedział nadal zanurzony po pierś w wodzie, podziwiając grzmiący przed nim wodospad. I to było zastanawiające, bo chociaż woda spadała w dół i rozpryskiwała się o taflę z rykiem, dźwięk ten był w pewien sposób przygłuszony. Nadal słyszalny, ale nie nieprzyjemny. Można byłoby spokojnie prowadzić rozmowę, a hałas ani trochę nie zagłuszałby słów. Krajobraz tracił za to trochę uroku, gdy zwróciło się uwagę na brzeg. Uschłe, poczerniałe rośliny pokryte pyłem nie zachwycały urodą. Romantyzmu okolicy dodawały jednak błyski rozsiane po trawie, migające leniwie w świetle gasnącego dnia.
Gwiazdy. No przecież!
Podziwianie widoków wydawało się jednak puste. Tak straszliwie puste gdy zdał sobie sprawę, że aby prawdziwie się zachwycić, musi odnaleźć swój ideał, swoją muzę. Wiedział, że gdzieś się kryła. Zanim wyruszył jednak na poszukiwania, skierował się ku brzegowi, gdzie odnalazł zarówno ręcznik, jak i własną różdżkę. Owinął się materiałem w pasie, a w chwilę później zaskoczony niemal potknął się, prawie znów wpadając do wody. Wszystko to w chwili gdy przy jego uchu rozległ się ciepły szept, a widok przysłoniła mu czyjaś szata. Odzienie ewidentnie nie należało do niego. Odwrócił się więc prędko, spodziewając się zastać swoją miłą - za nim nie było jednak nikogo. Ubranie stanowiło jednak niezbity dowód na to, że pani jego serca kryła się gdzieś w pobliżu, stąd rozejrzał się ponownie. I wtedy ją zobaczył.
Stojąc na brzegu, przysłonięta delikatną mgiełką rozsiewaną przez wodospad, wyglądała jak rusałka. Jego serce wiedziało. Kierowało go ku niej, pchało, bo to ona miała być dopełnieniem... tego wszystkiego. Prawdziwą gwiazdą olśniewającą swoim blaskiem każdy element na jaki spojrzała - rozbłyski wśród traw, grzmiący nad nimi wodospad no i przede wszystkim, jego samego. Zmierzając w jej stronę czuł się, jakby stąpał po chmurach, nie zaś brodził w wodzie.
- Cały świat, galaktykę, uniwersum.- odpowiedział jej lekko zachrypniętym głosem. Czułym gestem położył jedną dłoń na jej talii, drugą zaś odgarnął kosmyk jasnych włosów za ucho. Była idealna - Złożę u twoich stóp co tylko będziesz chciała. - obiecał jej, czując jak spływa na niego błogi spokój.
Znalazłam różdżke
Burke doskonale zaznajomiony był z uczuciem towarzyszącym deportacji. Charakterystyczne szarpnięcie w okolicach trzewi było jednak zdecydowanie zaskoczeniem, tym bardziej gdy odbyło się bez jakiejkolwiek woli czy planu samego zainteresowanego. W pierwszej chwili może nawet i odczuł jakieś ukłucie paniki - no bo gdzie go właściwie niosło? I dlaczego? Odpowiedzi na te pytania okazały się jednak nie mieć zupełnie żadnego znaczenia. Bo tak naprawę wiedział. Dziwny szampan, który, jak Craig prędko się domyślił, okazał się zaczarowany, był sprawką całego tego dziwnego zdarzenia. Amortencja, to było przecież logiczne. I w tym momencie już wszystko - lub tak przynajmniej sobie wmawiał - się wyjaśniło.
Sceneria w której się znalazł była zdumiewająca. Burke przez krótką chwilę siedział nadal zanurzony po pierś w wodzie, podziwiając grzmiący przed nim wodospad. I to było zastanawiające, bo chociaż woda spadała w dół i rozpryskiwała się o taflę z rykiem, dźwięk ten był w pewien sposób przygłuszony. Nadal słyszalny, ale nie nieprzyjemny. Można byłoby spokojnie prowadzić rozmowę, a hałas ani trochę nie zagłuszałby słów. Krajobraz tracił za to trochę uroku, gdy zwróciło się uwagę na brzeg. Uschłe, poczerniałe rośliny pokryte pyłem nie zachwycały urodą. Romantyzmu okolicy dodawały jednak błyski rozsiane po trawie, migające leniwie w świetle gasnącego dnia.
Gwiazdy. No przecież!
Podziwianie widoków wydawało się jednak puste. Tak straszliwie puste gdy zdał sobie sprawę, że aby prawdziwie się zachwycić, musi odnaleźć swój ideał, swoją muzę. Wiedział, że gdzieś się kryła. Zanim wyruszył jednak na poszukiwania, skierował się ku brzegowi, gdzie odnalazł zarówno ręcznik, jak i własną różdżkę. Owinął się materiałem w pasie, a w chwilę później zaskoczony niemal potknął się, prawie znów wpadając do wody. Wszystko to w chwili gdy przy jego uchu rozległ się ciepły szept, a widok przysłoniła mu czyjaś szata. Odzienie ewidentnie nie należało do niego. Odwrócił się więc prędko, spodziewając się zastać swoją miłą - za nim nie było jednak nikogo. Ubranie stanowiło jednak niezbity dowód na to, że pani jego serca kryła się gdzieś w pobliżu, stąd rozejrzał się ponownie. I wtedy ją zobaczył.
Stojąc na brzegu, przysłonięta delikatną mgiełką rozsiewaną przez wodospad, wyglądała jak rusałka. Jego serce wiedziało. Kierowało go ku niej, pchało, bo to ona miała być dopełnieniem... tego wszystkiego. Prawdziwą gwiazdą olśniewającą swoim blaskiem każdy element na jaki spojrzała - rozbłyski wśród traw, grzmiący nad nimi wodospad no i przede wszystkim, jego samego. Zmierzając w jej stronę czuł się, jakby stąpał po chmurach, nie zaś brodził w wodzie.
- Cały świat, galaktykę, uniwersum.- odpowiedział jej lekko zachrypniętym głosem. Czułym gestem położył jedną dłoń na jej talii, drugą zaś odgarnął kosmyk jasnych włosów za ucho. Była idealna - Złożę u twoich stóp co tylko będziesz chciała. - obiecał jej, czując jak spływa na niego błogi spokój.
Znalazłam różdżke
monster
When I look in the mirror
I know what I see
One with the demon, one with the beast
I know what I see
One with the demon, one with the beast
The animal in me
Craig Burke
Zawód : Handlarz czarnomagicznymi przedmiotami, diler opium
Wiek : 34
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
If I die today, it won’t be so bad
I can escape all the nightmares I’ve had
All of my angry and all of my sad
Gone in the blink of an eye
I can escape all the nightmares I’ve had
All of my angry and all of my sad
Gone in the blink of an eye
OPCM : 7 +1
UROKI : 13 +3
ALCHEMIA : 5
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 1
CZARNA MAGIA : 32 +3
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 15
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
Strona 4 z 4 • 1, 2, 3, 4
Steall Falls
Szybka odpowiedź
Morsmordre :: Reszta świata :: Inne miejsca :: Szkocja :: Ben Nevis