XI - J. Tonks vs J. Wright
Strona 2 z 4 • 1, 2, 3, 4
AutorWiadomość
First topic message reminder :
Arena Pojedynków
Justine Tonks vs Joseph Wright 19.11.1956 r.
Wartość żywotności Justine: 240
Wartość żywotności Josepha: 234
Wartość żywotności Justine: 240
żywotność | zabronione | kara | wartość |
81-90% | brak | -5 | 194 - 216 |
71-80% | brak | -10 | 170 - 193 |
61-70% | brak | -15 | 146 - 169 |
51-60% | potężne ciosy w walce wręcz | -20 | 122 - 145 |
41-50% | silne ciosy w walce wręcz | -30 | 98 - 121 |
31-40% | kontratak, blokowanie ciosów w walce wręcz | -40 | 74 - 97 |
21-30% | uniki, legilimencja, zaklęcia z ST > 90 | -50 | 50 - 73 |
≤ 20% | teleportacja (nawet po ustaniu zagrożenia), oklumencja, metamorfomagia, animagia, odskoki w walce wręcz | -60 | ≤ 49 |
10 PŻ | Postać odczuwa skrajne wycieńczenie i musi natychmiast otrzymać pomoc uzdrowiciela, inaczej wkrótce będzie nieprzytomna (3 tury). | -70 | 1 - 10 |
0 | Utrata przytomności |
Wartość żywotności Josepha: 234
żywotność | zabronione | kara | wartość |
81-90% | brak | -5 | 189 - 210 |
71-80% | brak | -10 | 166 - 188 |
61-70% | brak | -15 | 142 - 165 |
51-60% | potężne ciosy w walce wręcz | -20 | 119 - 141 |
41-50% | silne ciosy w walce wręcz | -30 | 95 - 118 |
31-40% | kontratak, blokowanie ciosów w walce wręcz | -40 | 72 - 94 |
21-30% | uniki, legilimencja, zaklęcia z ST > 90 | -50 | 49 - 71 |
≤ 20% | teleportacja (nawet po ustaniu zagrożenia), oklumencja, metamorfomagia, animagia, odskoki w walce wręcz | -60 | ≤ 48 |
10 PŻ | Postać odczuwa skrajne wycieńczenie i musi natychmiast otrzymać pomoc uzdrowiciela, inaczej wkrótce będzie nieprzytomna (3 tury). | -70 | 1 - 10 |
0 | Utrata przytomności |
I show not your face but your heart's desire
Just bez najmniejszych problemów uchroniła się przed jego... "atakami". I dobrze, bo nawet nie chciał jej w tej chwili pokonać, nie chciał walczyć... Chciał się dowiedzieć co się, u licha, stało jego przyjaciółce.
Tym bardziej zaskoczyła go jej odpowiedź. Najpierw zaskoczyła, potem zirytowała i... zabolała. Tak trochę - jakby mu właśnie wbiła szpilkę... bardzo precyzyjnie prosto w serce.
Wbił w Just swój marsowy wzrok. Taki sam, kiedy Ben próbował mu wciskać jakieś kity i łagodzić sytuację, choć sam nie miał twarzy, a ich siostra oka!
Owszem, czasami bardzo łatwo było go podejść i wodzić za nos... ale nie był AŻ TAK tępy! Za kogo oni go mieli, co?
- Protego Horribilis! - warknął, starając się wciąż utrzymać emocje na wodzy (choć w tym nigdy nie był mistrzem), kiedy ekstremalnie mocne zaklęcie pomknęło w jego stronę.
Tym bardziej zaskoczyła go jej odpowiedź. Najpierw zaskoczyła, potem zirytowała i... zabolała. Tak trochę - jakby mu właśnie wbiła szpilkę... bardzo precyzyjnie prosto w serce.
Wbił w Just swój marsowy wzrok. Taki sam, kiedy Ben próbował mu wciskać jakieś kity i łagodzić sytuację, choć sam nie miał twarzy, a ich siostra oka!
Owszem, czasami bardzo łatwo było go podejść i wodzić za nos... ale nie był AŻ TAK tępy! Za kogo oni go mieli, co?
- Protego Horribilis! - warknął, starając się wciąż utrzymać emocje na wodzy (choć w tym nigdy nie był mistrzem), kiedy ekstremalnie mocne zaklęcie pomknęło w jego stronę.
Beat back those Bludgers, boys,
and chuck that Quaffle here
No team can ever best the best of Puddlemere!
No team can ever best the best of Puddlemere!
Joseph Wright
Zawód : Bezrobotny
Wiek : 28 lat
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
What if I'm far from home?
Oh, brother I will hear you call.
What if I lose it all?
Oh, sister I will help you out!
Oh, if the sky comes falling down, for you, there’s nothing in this world I wouldn’t do.
Oh, brother I will hear you call.
What if I lose it all?
Oh, sister I will help you out!
Oh, if the sky comes falling down, for you, there’s nothing in this world I wouldn’t do.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Joseph Wright' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 57
'k100' : 57
206/234 (-5)
Jego tarcza nawet nie zdążyła się utworzyć jak należy, kiedy uderzył w niego mrożący krew w żyłach (i to dosłownie) strumień powietrza. Aż mu zaparło na moment dech. Na nieszczęście Just TYLKO na moment. Złapał haust powietrza zaraz potem, a jego marsowe, przeszywające spojrzenie nie zmieniło się ani o jotę. To nie wróżyło niczego dobrego.
- Nie masz... NOGI, Just! - powiedział to głośno (może nawet troszkę zbyt) i wyraźnie, bo chyba do niej samej to nie dotarło. A jeśli tak, to czuł się w obowiązku, jako przyjaciel, żeby ją uświadomić.
- NOGI! - powtórzył, wyrzucając przy tym ręce do góry. - To nie jest... NIC! - naprawdę starał się tam nie krzyczeć, ale jednak podniósł głos w kilku momentach. To było po prostu silniejsze od niego.
- Jak to się W OGÓLE mogło stać?! Przecież ty nie jesteś... Jesteś? Pełnoprawnym aurorem czy coś? Zresztą... znam aurorów! Fox jest aurorem! Sam jest aurorem! Jackie jest aurorem! - wyliczał coraz głośniej z nutą... tak jakby... szaleństwa? Paniki? Nie, no przecież, Joe by...
- ONI WSZYSCY MAJĄ NOGI W KOMPLECIE! - dobra, teraz chyba faktycznie zwrócił na siebie uwagę wszystkich wokół. - Więc jak to się stało, że ty nie?! - wyrzucił z siebie wreszcie. - Aeris! - warknął zaraz potem, żeby nie było, że nie czaruje. - I WCALE NIE DAJĘ CI FORÓW!
No dobra, tutaj już mógł być spokojniejszy, ale po prostu jak ją widział... Jak widział uroczą, uśmiechniętą Just, mądrą Just, wesołą i dobrą, a potem patrzył na jej nogę... Jakim zwyrodnialcem trzeba być, żeby zrobić coś takiego?! Nie! Nie było opcji! Takich ludzi nie ma na świecie. To musiał być jakiś tragiczny w skutkach wypadek - innego wytłumaczenia nie było.
Jego tarcza nawet nie zdążyła się utworzyć jak należy, kiedy uderzył w niego mrożący krew w żyłach (i to dosłownie) strumień powietrza. Aż mu zaparło na moment dech. Na nieszczęście Just TYLKO na moment. Złapał haust powietrza zaraz potem, a jego marsowe, przeszywające spojrzenie nie zmieniło się ani o jotę. To nie wróżyło niczego dobrego.
- Nie masz... NOGI, Just! - powiedział to głośno (może nawet troszkę zbyt) i wyraźnie, bo chyba do niej samej to nie dotarło. A jeśli tak, to czuł się w obowiązku, jako przyjaciel, żeby ją uświadomić.
- NOGI! - powtórzył, wyrzucając przy tym ręce do góry. - To nie jest... NIC! - naprawdę starał się tam nie krzyczeć, ale jednak podniósł głos w kilku momentach. To było po prostu silniejsze od niego.
- Jak to się W OGÓLE mogło stać?! Przecież ty nie jesteś... Jesteś? Pełnoprawnym aurorem czy coś? Zresztą... znam aurorów! Fox jest aurorem! Sam jest aurorem! Jackie jest aurorem! - wyliczał coraz głośniej z nutą... tak jakby... szaleństwa? Paniki? Nie, no przecież, Joe by...
- ONI WSZYSCY MAJĄ NOGI W KOMPLECIE! - dobra, teraz chyba faktycznie zwrócił na siebie uwagę wszystkich wokół. - Więc jak to się stało, że ty nie?! - wyrzucił z siebie wreszcie. - Aeris! - warknął zaraz potem, żeby nie było, że nie czaruje. - I WCALE NIE DAJĘ CI FORÓW!
No dobra, tutaj już mógł być spokojniejszy, ale po prostu jak ją widział... Jak widział uroczą, uśmiechniętą Just, mądrą Just, wesołą i dobrą, a potem patrzył na jej nogę... Jakim zwyrodnialcem trzeba być, żeby zrobić coś takiego?! Nie! Nie było opcji! Takich ludzi nie ma na świecie. To musiał być jakiś tragiczny w skutkach wypadek - innego wytłumaczenia nie było.
Beat back those Bludgers, boys,
and chuck that Quaffle here
No team can ever best the best of Puddlemere!
No team can ever best the best of Puddlemere!
Joseph Wright
Zawód : Bezrobotny
Wiek : 28 lat
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
What if I'm far from home?
Oh, brother I will hear you call.
What if I lose it all?
Oh, sister I will help you out!
Oh, if the sky comes falling down, for you, there’s nothing in this world I wouldn’t do.
Oh, brother I will hear you call.
What if I lose it all?
Oh, sister I will help you out!
Oh, if the sky comes falling down, for you, there’s nothing in this world I wouldn’t do.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Joseph Wright' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 50
'k100' : 50
- jeszcze obrażenia za +100 (2x5)
Obserwowała go z maską zewnętrznego spokoju, choć jej wnętrze rwało się do tego, by wyznać mu prawdę. Nie mogła, zresztą - ona nie była w stanie mu pomóc. Przekrzywiła lekko głowę obserwując się jak podnosi się na nogi. On - w przeciwieństwie do niej - nadal miał dwie. Otworzyła usta, żeby coś powiedzieć. Ale zamknęła je. Przeszkadzała jej ta mina, ale nie była w stanie nic na nią poradzić.
- Urodziłam się w piątek trzynastego kwietnia Joe, szczęście nie jest mi przyjacielem. - odpowiedziała wzdychając lekko i wzruszając ramionami. Do tego była mugolakiem - a to nie był dobry czas dla ludzi o jej statusie krwi. I gdyby wiedział, co przeszli wymienieni aurorzy. Zastanawiała się, czy nie wspomnieć o Brendanie, który nie miał prawej ręki i jakoś sobie radził. Ale zdecydowała, że lepiej go nie drażnić bardziej.
- Zgubiłam ją. - spróbowała znów zażartować, trochę wątpiąc, że Joe nabierze się na ten żart. - To naprawdę nic, za chwilę dostanę nową. - zapewniła go jeszcze, choć wcale nie miała na to stuprocentowej pewności. Pamiętała słowa, które skreślił do niej Weasley. Uśmieszek pojawił się na jej ustach, gdy warknięcie wydobyło się z jego ust wraz z urokiem. Minęło ją. - I dobrze, nie miałabym satysfakcji wygrywając walkowerem! - odpowiedziała licząc odrobinę, że rywalizacja pozwoli mu zapomnieć na trochę o całej sprawie. - Aeris. - wypowiedziała jednaki czar kierując w jego stronę różdżkę.
Obserwowała go z maską zewnętrznego spokoju, choć jej wnętrze rwało się do tego, by wyznać mu prawdę. Nie mogła, zresztą - ona nie była w stanie mu pomóc. Przekrzywiła lekko głowę obserwując się jak podnosi się na nogi. On - w przeciwieństwie do niej - nadal miał dwie. Otworzyła usta, żeby coś powiedzieć. Ale zamknęła je. Przeszkadzała jej ta mina, ale nie była w stanie nic na nią poradzić.
- Urodziłam się w piątek trzynastego kwietnia Joe, szczęście nie jest mi przyjacielem. - odpowiedziała wzdychając lekko i wzruszając ramionami. Do tego była mugolakiem - a to nie był dobry czas dla ludzi o jej statusie krwi. I gdyby wiedział, co przeszli wymienieni aurorzy. Zastanawiała się, czy nie wspomnieć o Brendanie, który nie miał prawej ręki i jakoś sobie radził. Ale zdecydowała, że lepiej go nie drażnić bardziej.
- Zgubiłam ją. - spróbowała znów zażartować, trochę wątpiąc, że Joe nabierze się na ten żart. - To naprawdę nic, za chwilę dostanę nową. - zapewniła go jeszcze, choć wcale nie miała na to stuprocentowej pewności. Pamiętała słowa, które skreślił do niej Weasley. Uśmieszek pojawił się na jej ustach, gdy warknięcie wydobyło się z jego ust wraz z urokiem. Minęło ją. - I dobrze, nie miałabym satysfakcji wygrywając walkowerem! - odpowiedziała licząc odrobinę, że rywalizacja pozwoli mu zapomnieć na trochę o całej sprawie. - Aeris. - wypowiedziała jednaki czar kierując w jego stronę różdżkę.
The Devil whispered in my ear, you are not strong enough to withstand the Storm. Today I whispered in the Devil's ear,
I am the Storm.
Justine Tonks
Zawód : auror, rebeliant
Wiek : 29
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Panna
The gods will always smile on brave women.
Like the valkyries, those furies who men fear and desire.
Like the valkyries, those furies who men fear and desire.
OPCM : 58 +2
UROKI : 36 +6
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 7 +3
TRANSMUTACJA : 6
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 15
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Metamorfomag
Zakon Feniksa
The member 'Justine Tonks' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 95
'k100' : 95
Udało się, urok powędrował z jej różdżki prosto w jego kierunku. Potężny, czuła moc czaru. Ale nie zamierzała odpuszczać, skoro Joe postanowił walczyć po drodze ubolewając nad brakiem jednej z jej kończyn.
- Lamino! - wybrała, kierując w jego stronę różdżkę raz jeszcze.
- Lamino! - wybrała, kierując w jego stronę różdżkę raz jeszcze.
The Devil whispered in my ear, you are not strong enough to withstand the Storm. Today I whispered in the Devil's ear,
I am the Storm.
Justine Tonks
Zawód : auror, rebeliant
Wiek : 29
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Panna
The gods will always smile on brave women.
Like the valkyries, those furies who men fear and desire.
Like the valkyries, those furies who men fear and desire.
OPCM : 58 +2
UROKI : 36 +6
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 7 +3
TRANSMUTACJA : 6
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 15
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Metamorfomag
Zakon Feniksa
The member 'Justine Tonks' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 90
'k100' : 90
nawet 3x5, dzięki, że przypominasz!
191/234 (-5)
Zmarszczył brwi jeszcze bardziej. Ewidentnie nie o takie wytłumaczenie mu chodziło, jak zapewne sama się domyślała. Tłumaczenie, że straciła nogę przez brak szczęścia, który był jej pisany przez dzień urodzin?
Owszem, Joe był przesądny... ale nie aż tak. I to tylko coraz bardziej zaczynało mu przypominać tą sytuację ze swoim rodzeństwem.
Gdyby straciła nogę w jakimś wypadku, to pewnie by powiedziała, prawda? Po co miałaby się bawić w dopisywanie sobie historyjek o braku szczęścia, bo trzynasty kwietnia, albo... że ją zgubiła?
Nie, Joe zamiast się roześmiać, skrzywił się tylko.
Hannah bez oka, Ben ze zmasakrowaną twarzą... czy to możliwe, że tamten szaleniec chcąc dopaść jego brata zaatakował też... Just?
Lodowaty dreszcz przebiegł mu po plecach i to wcale nie z powodu odmrożeń, których się przed chwilą nabawił, ani nawet na widok pędzącego w niego zaklęcia, a zaraz po nim kolejnego. Gdyby nie to, że w tej chwili wciąż się skupiał na poszkodowanej osobie panny Tonks, byłby z pewnością pod wrażeniem jej umiejętności. Takich zaklęć to on jeszcze na oczy nie widział w całym swoim życiu. Gorzej, że musiał się przed nimi bronić.
- Protego Horribilis! - spróbował, choć... nie, do końca nie wierzył, że uda mu się obronić przed tą wichurą i lecącą zaraz za nią chmarą noży. Czas się żegnać z życiem.
191/234 (-5)
Zmarszczył brwi jeszcze bardziej. Ewidentnie nie o takie wytłumaczenie mu chodziło, jak zapewne sama się domyślała. Tłumaczenie, że straciła nogę przez brak szczęścia, który był jej pisany przez dzień urodzin?
Owszem, Joe był przesądny... ale nie aż tak. I to tylko coraz bardziej zaczynało mu przypominać tą sytuację ze swoim rodzeństwem.
Gdyby straciła nogę w jakimś wypadku, to pewnie by powiedziała, prawda? Po co miałaby się bawić w dopisywanie sobie historyjek o braku szczęścia, bo trzynasty kwietnia, albo... że ją zgubiła?
Nie, Joe zamiast się roześmiać, skrzywił się tylko.
Hannah bez oka, Ben ze zmasakrowaną twarzą... czy to możliwe, że tamten szaleniec chcąc dopaść jego brata zaatakował też... Just?
Lodowaty dreszcz przebiegł mu po plecach i to wcale nie z powodu odmrożeń, których się przed chwilą nabawił, ani nawet na widok pędzącego w niego zaklęcia, a zaraz po nim kolejnego. Gdyby nie to, że w tej chwili wciąż się skupiał na poszkodowanej osobie panny Tonks, byłby z pewnością pod wrażeniem jej umiejętności. Takich zaklęć to on jeszcze na oczy nie widział w całym swoim życiu. Gorzej, że musiał się przed nimi bronić.
- Protego Horribilis! - spróbował, choć... nie, do końca nie wierzył, że uda mu się obronić przed tą wichurą i lecącą zaraz za nią chmarą noży. Czas się żegnać z życiem.
Beat back those Bludgers, boys,
and chuck that Quaffle here
No team can ever best the best of Puddlemere!
No team can ever best the best of Puddlemere!
Joseph Wright
Zawód : Bezrobotny
Wiek : 28 lat
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
What if I'm far from home?
Oh, brother I will hear you call.
What if I lose it all?
Oh, sister I will help you out!
Oh, if the sky comes falling down, for you, there’s nothing in this world I wouldn’t do.
Oh, brother I will hear you call.
What if I lose it all?
Oh, sister I will help you out!
Oh, if the sky comes falling down, for you, there’s nothing in this world I wouldn’t do.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Joseph Wright' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 34
'k100' : 34
87/234 (-40)
Tornado. To było chyba tornado, które zdmuchnęło zarówno Josepha, jak i jego śmieszną tarczę niczym pył z areny. Szczerze mówiąc Wright chyba na chwilę stracił przytomność, bo nie do końca zarejestrował ile razy przekoziołkował w tył, nim wreszcie ostatecznie uderzył o ziemię, ani w którym dokładnie momencie ugodziły go te przeklęte sztylety. Leżał ogłuszony, wszystko wokół wirowało, a on zastanawiał się gdzie tak właściwie leży, czemu boisko do quidditcha jest zadaszone i dlaczego, na litość wszystkich bogów tego sportu, klatka piersiowa i brzuch bolą go tak niemiłosiernie.
Poruszył ręką, jakby na próbę. OK, nie była złamana. Druga również, dobrze. Powoli zaczął się podnosić do siadu. Obraz się wyostrzał, ostatnie wydarzenia do niego wracały...
Spojrzał w dół, czego momentalnie pożałował. Po jaką cholerę ubierał jasną koszulę na pojedynek? No kretyn, no. Nie dość, że wyglądała jak sito... to jeszcze sito szkarłatne od krwi, ale żeby się jeszcze poddawać? A gdzie tam.
Podniósł się, oblizał zaschnięte wargi i zakręcił młynka różdżką.
- Nie chcesz, to nie będę pytał już o nic więcej, nie wrócę do tematu, słowo - podniósł na nią wzrok poważny jak nigdy. Nie, nawet nie skomentował tego jak go pięknie załatwiła i to zaledwie kilkoma zaklęciami.
- Odpowiedz mi na ostatnie pytanie i nie będę już drążył - tak, powstrzyma się, chociaż wcale nie sprawi, że przestanie się o nią martwić... ani chcieć znaleźć winowajcę stanu Just, ale to już mniejsza o to. Musiał wiedzieć jedno:
- Czy to sprawka szlachcica? - zapytał wpatrując się w nią uważnie, jakby nie chciał, żeby umknął mu choć jeden niuans, jej grymas, zmarszczka, mrugnięcie okiem. Musiał to wiedzieć. Nie rzucał nazwiskami, bo to z pewnością nie miejsce do tego... zresztą ta jedna informacja była mu w zupełności wystarczająca.
- Incendio - mruknął jeszcze tylko do różdżki celując w Just.
Tornado. To było chyba tornado, które zdmuchnęło zarówno Josepha, jak i jego śmieszną tarczę niczym pył z areny. Szczerze mówiąc Wright chyba na chwilę stracił przytomność, bo nie do końca zarejestrował ile razy przekoziołkował w tył, nim wreszcie ostatecznie uderzył o ziemię, ani w którym dokładnie momencie ugodziły go te przeklęte sztylety. Leżał ogłuszony, wszystko wokół wirowało, a on zastanawiał się gdzie tak właściwie leży, czemu boisko do quidditcha jest zadaszone i dlaczego, na litość wszystkich bogów tego sportu, klatka piersiowa i brzuch bolą go tak niemiłosiernie.
Poruszył ręką, jakby na próbę. OK, nie była złamana. Druga również, dobrze. Powoli zaczął się podnosić do siadu. Obraz się wyostrzał, ostatnie wydarzenia do niego wracały...
Spojrzał w dół, czego momentalnie pożałował. Po jaką cholerę ubierał jasną koszulę na pojedynek? No kretyn, no. Nie dość, że wyglądała jak sito... to jeszcze sito szkarłatne od krwi, ale żeby się jeszcze poddawać? A gdzie tam.
Podniósł się, oblizał zaschnięte wargi i zakręcił młynka różdżką.
- Nie chcesz, to nie będę pytał już o nic więcej, nie wrócę do tematu, słowo - podniósł na nią wzrok poważny jak nigdy. Nie, nawet nie skomentował tego jak go pięknie załatwiła i to zaledwie kilkoma zaklęciami.
- Odpowiedz mi na ostatnie pytanie i nie będę już drążył - tak, powstrzyma się, chociaż wcale nie sprawi, że przestanie się o nią martwić... ani chcieć znaleźć winowajcę stanu Just, ale to już mniejsza o to. Musiał wiedzieć jedno:
- Czy to sprawka szlachcica? - zapytał wpatrując się w nią uważnie, jakby nie chciał, żeby umknął mu choć jeden niuans, jej grymas, zmarszczka, mrugnięcie okiem. Musiał to wiedzieć. Nie rzucał nazwiskami, bo to z pewnością nie miejsce do tego... zresztą ta jedna informacja była mu w zupełności wystarczająca.
- Incendio - mruknął jeszcze tylko do różdżki celując w Just.
Beat back those Bludgers, boys,
and chuck that Quaffle here
No team can ever best the best of Puddlemere!
No team can ever best the best of Puddlemere!
Joseph Wright
Zawód : Bezrobotny
Wiek : 28 lat
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
What if I'm far from home?
Oh, brother I will hear you call.
What if I lose it all?
Oh, sister I will help you out!
Oh, if the sky comes falling down, for you, there’s nothing in this world I wouldn’t do.
Oh, brother I will hear you call.
What if I lose it all?
Oh, sister I will help you out!
Oh, if the sky comes falling down, for you, there’s nothing in this world I wouldn’t do.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Joseph Wright' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 57
'k100' : 57
Nie odpowiadało jej to. Fakt, że musi przed nim zatajać prawdę. A wybitnym kłamcą nie była nigdy, choć z czasem zaczynało jej to wychodzić coraz lepiej. Prawda była też taka, że nie przeszkadzał jej brak nogi. Może czuła się przez to mniej kobieco, ale przecież postanowiła zostać wojownikiem. A lekka i powabna też nigdy nie była.
Miała chwilowe szczęście, że Joe nie był w stanie mówić, zepchnięty do obrony przed dwoma silnymi atakami. Ale jednocześnie czuła wewnętrzny spór wybierając lamino. Pocieszała się tym, że są na arenie, a zaraz obok znajdują się uzdrowiciele.
Widziała, jak zaklęcia przebijają się przed tarczą. Wstrzymała oddech, zaciskając lewą dłoń w pięść. Czym innym było rzucanie zaklęć w kierunku Rookwood - zwłaszcza podczas walki. Czym innym w przyjaciela. Ale Joe musiał też zrozumieć, że po ich świecie chodzą czarodzieje, którzy potrafią rzucać potężniejsze czary od niej. I o wiele bardziej plugawe.
Powoli rozprostowała palce lewej dłoni, słuchając padających z jego ust słów. Próbowała pozostawić twarz nieprzeniknioną, jednak w oczach świeciły się ślady winy.
- Nie. - odpowiedziała spokojnie, nie kłamiąc. Ty, razem nie musiała stosować wybiegów. Tym razem nie była to sprawka szlachcica. Ale nie rozumiała, co za znaczenie miała ta konkretna informacja. - Nie podobam ci się bez nogi? - próbowała zażartować raz jeszcze, wiedząc, że stąpa po cienkim lodzie. Urok Wrighta poleciał obok niej.
- Deserpes. - wypowiedziała kierując w jego stronę różdżkę.
Miała chwilowe szczęście, że Joe nie był w stanie mówić, zepchnięty do obrony przed dwoma silnymi atakami. Ale jednocześnie czuła wewnętrzny spór wybierając lamino. Pocieszała się tym, że są na arenie, a zaraz obok znajdują się uzdrowiciele.
Widziała, jak zaklęcia przebijają się przed tarczą. Wstrzymała oddech, zaciskając lewą dłoń w pięść. Czym innym było rzucanie zaklęć w kierunku Rookwood - zwłaszcza podczas walki. Czym innym w przyjaciela. Ale Joe musiał też zrozumieć, że po ich świecie chodzą czarodzieje, którzy potrafią rzucać potężniejsze czary od niej. I o wiele bardziej plugawe.
Powoli rozprostowała palce lewej dłoni, słuchając padających z jego ust słów. Próbowała pozostawić twarz nieprzeniknioną, jednak w oczach świeciły się ślady winy.
- Nie. - odpowiedziała spokojnie, nie kłamiąc. Ty, razem nie musiała stosować wybiegów. Tym razem nie była to sprawka szlachcica. Ale nie rozumiała, co za znaczenie miała ta konkretna informacja. - Nie podobam ci się bez nogi? - próbowała zażartować raz jeszcze, wiedząc, że stąpa po cienkim lodzie. Urok Wrighta poleciał obok niej.
- Deserpes. - wypowiedziała kierując w jego stronę różdżkę.
The Devil whispered in my ear, you are not strong enough to withstand the Storm. Today I whispered in the Devil's ear,
I am the Storm.
Justine Tonks
Zawód : auror, rebeliant
Wiek : 29
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Panna
The gods will always smile on brave women.
Like the valkyries, those furies who men fear and desire.
Like the valkyries, those furies who men fear and desire.
OPCM : 58 +2
UROKI : 36 +6
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 7 +3
TRANSMUTACJA : 6
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 15
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Metamorfomag
Zakon Feniksa
The member 'Justine Tonks' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 97
'k100' : 97
Udało się, urok pomknął w kierunku mężczyzny, a ona mogła teraz spróbować zdobyć kilka punktów za styl. We wcześniejszej walce chciała wygrać. Pokazać Rookwood, że wtedy górowała nad nią nie dzięki umiejętnością. I osiągnęła to w kilku ruchach.
- Pullus
- Pullus
The Devil whispered in my ear, you are not strong enough to withstand the Storm. Today I whispered in the Devil's ear,
I am the Storm.
Justine Tonks
Zawód : auror, rebeliant
Wiek : 29
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Panna
The gods will always smile on brave women.
Like the valkyries, those furies who men fear and desire.
Like the valkyries, those furies who men fear and desire.
OPCM : 58 +2
UROKI : 36 +6
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 7 +3
TRANSMUTACJA : 6
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 15
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Metamorfomag
Zakon Feniksa
Strona 2 z 4 • 1, 2, 3, 4
XI - J. Tonks vs J. Wright
Szybka odpowiedź