Wydarzenia


Ekipa forum
Zatopieni chłopcy
AutorWiadomość
Zatopieni chłopcy [odnośnik]12.07.19 1:15

Zatopieni chłopcy

Legenda głosi, że to właśnie oni jako pierwsi przybyli na wyspę, gdy mugole pomału ją wyludniali i przy pomocy czarnej magii wygonili resztę. Podobno chcieli stworzyć drugą dzielnicę Śmiertelnego Nokturnu, której mieli zostać niepodzielnymi władcami. Mieli, bowiem aurorzy nie zamierzali pozwolić, by w Londynie powstało kolejne siedlisko czarnoksiężników. W pamiętnej bitwie, w której poległo pięciu pracowników ministerstwa, wszyscy czarnoksiężnicy zostali zamienieni w drewniane lalki, które po dziś dzień stoją w wodach otaczających wyspę. Tak głosi legenda. Faktem jest, że od figurek bije niepokojąca aura magiczna, która sprawia, że wszyscy wolą trzymać się od nich na bezpieczną odległość. Co oczywiście sprawia, że najbliższa im okolica stała się miejscem wymiany informacji - pozwala uniknąć przypadkowych świadków, którzy sami z siebie się w nią nie zapuszczą.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Zatopieni chłopcy Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Zatopieni chłopcy [odnośnik]05.10.19 20:43
2 marca

Zatopione kieliszki, a w nich zatopione dusze, zatopieni chłopcy i niezatapialne dziewczęta. Tak brzmiałyby porozrywane skrawki podśpiewywanej piosenki unoszącej się ponad zapijaczoną aurą tamtego klubu. Lokal zasypiał, a one dwie jako ostatnie wyginały się na parkiecie w rozmywających się oparach potu, przyciągając senne, pobłądzone oczy przypadkowych mężczyzn. Dobrze było ten jeden raz nie wodzić podejrzanym wzrokiem wokoło, nie stać na straży wzburzonych głosów i wreszcie porzucić rolę kapitana tej alkoholowej łódeczki. Dobrze jej było z Belviną, bez drapiących polików i w dotyku nienapastliwym, a nawet pożądanym, zwyczajnie niegroźnym. Kobiecym. Zbyt wielu mężczyzn wokoło. Szukała ciasnego przesmyku, tej upragnionej drogi ucieczki, która pozwoliłaby jej wzgardzić męską postacią, wyszaleć się u boku zaufanej duszy. Tej nocy świat miał dwie królowe i żadnego króla. Uczciwy układ.
Gdy prawie o poranku zatrzaśnięto przed nimi drzwi klubu, rozpoczęła się niełatwa wędrówka. Wysokie buty, mróz drapiący niedokładnie skryte w płaszczach ciała i długa droga do domu. Zwodziły ich przeszkody podrzucane przez ten miły, błogi stan alkoholowego upojenia. Phils miała dobry humor, ochoczo rzuciła się w drogę, co jakiś czas kręcąc się gdzieś, zaczepiając spojrzeniem mijane detale i chyba też nie do końca wiedząc, którędy powinny pójść. Może do niej, do doków i tam kontynuować wspólne świętowanie? Ale co właściwie świętowały? Nie bardzo chciała się nad tym zastanawiać. Tak naprawdę to niezbyt często pozwalała sobie na alkohol. Jej praca zniechęcała do picia, a wszelkich takich lokalów unikała jak ognia. Problem w tym, że… lubiła tańczyć. Wręcz uwielbiała! Jeden szybki drink, a potem już ciągnęła Belvinę do kłębowiska kołyszących się ciał. We dwie mogły trzymać się razem i wcale nie potrzebowały dodatkowego towarzystwa, chociaż i takie pewnie dość szybko się ono przyczepiło. Gdy już zdołała zabić to potworne uczucie bycia w pracy (choć przecież to nie to miejsce), to mogła oddać się słodkiemu zapomnieniu. Zadziałało.
Trudno stwierdzić, jakim cudem dostały się na tę wyspę. Może zabłądziły. Szły razem, rozpogodzone, wciąż rozpalane przez moc tych kolorowych drinków. Zimna, opuszczona wyspa w normalnych warunkach mogłaby wydawać się straszliwym miejscem. Phils była tutaj wiele razy, ale chyba nigdy o tak parszywej porze. Roześmiana odważnie stawia kroki, a jej twarz dawno już nie zdradzała tak czystej radości. Łykała mocno to lodowate powietrze, podglądała rozgwieżdżone niebo i tak okręciła się, lądując w obrzydliwym bajorku w towarzystwie słodkich chłopców w pięknych mundurach. Znała legendy o tym miejscu.
– Psidwacza mać! Belvina!!! Tonę! – wołała, nie mając pojęcia, jak to się stało, że wylądowała w tym stawie. Czuła na sobie samcze spojrzenie zastygłych w mule figur. Po uda brodziła jednak w okropnie zimnej wodzie, orientując się, że zapada się w tym grząskim dnie coraz mocniej. – Wyciągnij mnie stąd. Jasna cholera! Oni na mnie patrzą – wyła spanikowana. Może w trzeźwości podeszłaby do sprawy rozsądkowo i natychmiast podjęłaby odpowiednie działania, ale teraz nie umiała zrobić niczego. Niczego poza wyrzuceniem w granatowe sufity najpodlejszych przekleństw. Przecież nie była niezdarą, nie wpadała w środku zimy do obrzydliwej, cuchnącej wody. Zacisnęła usta, dławiąc kolejny złowieszczy krzyk. W ciemnościach poszukiwała swojej bohaterki. Przeżywała swój mały kataklizm, a alkohol zaczął błyskawicznie z niej wyparowywać. W myśli spisywała na straty sukienkę i buty. Wolała sobie nie wyobrażać, co leżało na dnie tej sadzawki. Zbiornik wciągał ją łapczywie w swoje niepewne odmęty, a drewniane twarze miały być ostatnimi, które ujrzy. Czuła na ramieniu słodką pieszczotę śmierci.
Może jednak zatapialne?
Philippa Moss
Philippa Moss
Zawód : barmanka w "Parszywym Pasażerze", matka niuchaczy
Wiek : 27
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
Śmierć będzie ostatnim wrogiem, który zostanie zniszczony.
OPCM : 10 +1
UROKI : 22 +6
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 17
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarodziej
Czego pragniesz?
Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t7532-philippa-moss https://www.morsmordre.net/t7541-listy-do-philippy https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f26-doki-pont-street-13-5 https://www.morsmordre.net/t7539-skrytka-nr-1834 https://www.morsmordre.net/t7542-phillipa-moss
Re: Zatopieni chłopcy [odnośnik]03.11.19 18:10
Uwielbiała dni takie jak te, a raczej wieczory, gdy wychodziła i nie kierowała swoich kroków do szpitala ani w żadne inne miejsce związane z pracą. Kiedy za towarzystwo miała przyjaciółkę, a nie pacjentów, którzy po długim czasie stawali się uciążliwi. Te godziny, gdy mogła zmienić priorytety, były maksymalnie wykorzystywane, bo nigdy nie było pewności, kiedy następnym razem obie będą mogły sobie na to pozwolić. We dwie zwracały uwagę otoczenia, skupiały na sobie męskie spojrzenia czasami przesadnie napastliwe, lecz za dobrze bawiły się w swoim towarzystwie, aby wypuścić pomiędzy siebie jakiegokolwiek mężczyznę. Nie potrzebowały kogoś, kto będzie przeszkadzał w dobrej zabawie, mając inne cele niż One.
Nie zdziwiła się, gdy znów przywitał ich poranek, a raczej jego wczesna faza, kiedy właściciel lokalu pożegnał je chcąc zamknąć miejsce, w którym zabawiły całą noc. To była prawie tradycja, że bawiąc się świetnie nie zauważały upływu godzin. Równie normalne było, że w końcu trafiały gdzieś gdzie nie powinny się znaleźć. Isle of Dogs. Nie była wcześniej w tym miejscu, nie bardzo kojarzyła nawet gdzie są, ale chyba ufała Philippie na tyle, aby iść koło niej i nie przejmować się niczym. Po części za tą o wiele większą odwagę odpowiadał też alkohol krążący w żyłach. Otuliła się mocniej materiałem płaszcza, wzdrygając się od chłodnego wiatru, który wdzierał się pod materiał i muskał nagą skórę. Nienawidziła zimna, ale pora roku była jak była, trzeba było się liczyć, że nad ranem nie będzie dodatnich temperatur.
Zapomniała jednak o tych niedogodnościach, gdy tak po prostu radość przyjaciółki w niewytłumaczalny sposób przeszła na nią. Śmiała się razem z nią, idąc dalej i błądząc wzrokiem po otoczeniu, lecz nie skupiając się na niczym konkretnym. Nie zamierzała martwić się czymkolwiek, dlatego w pierwszej chwili, gdy Moss wpadła w bajoro, Belvina roześmiała się z tego, co przydarzyło się dziewczynie.
Dopiero po paru sekundach dotarła do niej powaga sytuacji. Nie uśmiechało jej się wchodzić tam, gdzie utknęła Philippa, lecz jakie miała wyjście?
Podeszła szybko, łapiąc przyjaciółkę za rękę.
- Nie krzycz tak – syknęła tylko, mając wrażenie, że cały alkohol wyparował z jej organizmu. Odpowiednia dawka adrenaliny zmusiła ją do trzeźwego działania. Zerknęła z niepokojem na grząski teren, widząc, jak jej buty zapadają się lekko. Próbowała znaleźć oparcie w podłożu, by móc wyciągnąć Philippę nim ta zanurzy się głębiej w mule.
- Phili, spróbuj przesunąć się bliżej i nie szamocz się, błagam – złapała ją również za druga dłoń, próbując powoli, ale sukcesywnie wyciągnąć dziewczynę. Wbrew rozsądkowi spojrzała w kierunku figur znajdujących się nieco dalej, czując już po chwili, jak jej tętno przyspiesza z powodu strachu. Poczucie oślizgłego wzroku było na tyle wyraźne, że nie dziwiła się panice, w jaką wpadła Moss przed momentem.



Chodź, pocałuję cię tam, gdzie się kończysz i zaczynasz. Chodź, pocałuję cię w czoło, w duszę. Pocałuję cię w twoje serce. Na dzień dobry. Na dobranoc. Na zawsze. Na nigdy. Na teraz. Na kiedyś.

Belvina Blythe
Belvina Blythe
Zawód : Uzdrowicielka na urazach pozaklęciowych, prywatny uzdrowiciel
Wiek : 27 lat
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
Nasze miejsce jest tutaj
W nocy
Bez nikogo
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7692-belvina-blythe https://www.morsmordre.net/t7734-senu https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f447-kent-obrzeza-swanley-cobble-cottage https://www.morsmordre.net/t8111-skrytka-bankowa-nr-1850#231862 https://www.morsmordre.net/t7735-belvina-blythe
Re: Zatopieni chłopcy [odnośnik]03.11.19 22:16
Wydawało się, że w tym półmroku śmiech Belviny wykrzywiał drewniane buzie zatopionych chłopców, zarażając je tym szyderczym grymasem. Philippie natomiast wcale do śmiechu nie było, kiedy już po uda brodziła w gównie, czując, że z minuty na minutę ów gnój coraz mocniej wyniszcza jej ciało. Co za pech. Towarzystwo trochę drętwe, zwodniczy testosteron, który wyparował setki lat temu. Znikąd pomocy. Musiały sobie poradzić z tym same. Jedynym ratunkiem była postać pijanej towarzyszki i, uwierzcie, Philippa w nią wcale nie wątpiła, ale okoliczności aż błagały o dynamiczne tempo. Tymczasem tą chyba zatkało.
– Bardzo zabawne, Bel – mruknęła chłodno, posyłając jej wredne spojrzenie. Nerwowy ruch ciała sprawił, ze zatonęła w bajorze jeszcze głębiej, więc chwilę później Blythe usłyszała kolejny przeraźliwy wrzask. Za chwilę topielcy wstaną z martwych wybudzeni ze swojego słodkiego snu. – To jest straszne. Fuj, będę śmierdzieć – mówiła spanikowana i trzęsło ją straszliwie. Gdy jednak do jej biodra dopłynął chłopiec, podskoczyła nagle, prawie wydostając się z gnojowej sadzawki.
Niby nie bała się takich pierdół, świat malowanych kukiełek opanowała w sierocińcu. Głupie dzieciaki lubiły straszyć, a pojedyncze zabawki wyglądały wyjątkowo upiornie. Śniły jej się potem po nocach i moczyła łóżko. Później zakradała się do pokoju Bojczuka i budziła go lub układała się obok. On jej zawsze bronił. Był taki śmiały i bojowy. Przy nim nikt się z niej nie śmiał. Niemniej teraz go nie było i musiała radzić sobie sama. Na szczęście Belvina już ku niej zmierzała, ryzykując, że i jej boska kreacja zostanie splugawiona. To dopiero poświęcenie.
Chwyciła mocno jej dłoń. Najpierw jedną dość łapczywie i nerwowo, potem drugą wilgotną od cuchnącej wody. Zaciśnięte palce ślizgały się, a jakoś po chwili udało im się nieco ustabilizować ten chwyt. Phils jednak miała wyraźny problem z podniesieniem nogi z grząskiego podłoża i zrobieniem kroku w jej stronę. Kapelusz żołnierzyka co jakiś czas ocierał się o jej plecy. To wcale nie było przyjemne doznanie. Lubiła mundury, ale ten typ nie wyglądał zachęcająco. – Nie mogę wyciągnąć nogi – zakomunikowała zmartwiona, wcześniej jeszcze raz upewniając się, że faktycznie tak jest. – Topię się… Ciągnij mocniej – powiedziała, łapiąc głębszy wdech. – Nie chcę umrzeć jak śmierdząca, portowa topielica uwiedziona przez kłodę – lamentowała. Czarne scenariusze kolorował na czarno obecny w jej krwi alkohol. Ta sytuacja była wyjątkowo podła, a pijackie emocje nie sprzyjały całkowitej koncentracji. – Ratuj mnie, Blythe! – rzuciła rozgorączkowana.
Nagle jednak straciła równowagę i mogła pociągnąć za sobą przyjaciółkę. Oby nie utknęły tam obydwie! Nie zanosiło się, by jakiś umięśniony byczek-bohater akurat wybrał się na spacer przed świtem do tej zapomnianej wysepki. W kobietach siła! Szkoda tylko, że zablokowane kończyny odmawiały jej posłuszeństwa, a nieprzyjemna atmosfera wokół tylko dodatkowo ją nakręcała. Nie, w tych warunkach totalnie nie potrafiła zachować spokoju, ale przecież nie była głupiutką panienką. Nie z takiego bajora już wychodziła.
– Przygotuj się, idę –
zakomunikowała bojowo, podejmując kolejną próbę wydostania się. Tym razem przez głos przemknęła dziarska nuta, atak paniki ustępował. Musiało się udać, bo w innym wypadku albo tu zginie albo do lata nie uda jej się zmyć z siebie tego smrodu.
Philippa Moss
Philippa Moss
Zawód : barmanka w "Parszywym Pasażerze", matka niuchaczy
Wiek : 27
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
Śmierć będzie ostatnim wrogiem, który zostanie zniszczony.
OPCM : 10 +1
UROKI : 22 +6
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 17
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarodziej
Czego pragniesz?
Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t7532-philippa-moss https://www.morsmordre.net/t7541-listy-do-philippy https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f26-doki-pont-street-13-5 https://www.morsmordre.net/t7539-skrytka-nr-1834 https://www.morsmordre.net/t7542-phillipa-moss
Re: Zatopieni chłopcy [odnośnik]23.11.19 20:25
Oczywiście, że ją zatkało, gdy przyjaciółka wpakowała się w bagno i sukcesywnie dążyła do tego, aby się w nim utopić. Po całonocnej zabawie raczej nikt nie jest w stanie bez zawahania się ruszyć na pomoc, a zwłaszcza, gdy strój tak jak teraz, nie był zbyt odpowiedni do brodzenia w grząskim terenie. Na całe szczęście dla Philippy, Belvina lubiła ją i ceniła za bardzo, aby teraz z boku przyglądać się i czekać na rozwój sytuacji.
- Śmierdzieć? Naprawdę tylko tym się przejmujesz? - burknęła, zamykając wpierw jedną dłoń towarzyszki w uścisku i próbując ją wyciągnąć, ale to naprawdę nie było takie łatwe. Starała się ignorować wszelkie obrzydliwości, które były na około. Nie była głupiutką dziewuszką, która reagowała piskiem na wszystko i brzydziła się najzwyklejszych rzeczy. Była przecież uzdrowicielką, sama praca uodporniła ją na wiele. Teraz jednak, lamenty Moss, nie poprawiały sytuacji, a oślizgłe spojrzenie zatopionych chłopców, które próbowała podsunąć jej wyobraźnia, sprawiały, że czuła jak oddech staje się płytszy i szybszy ze strachu. Nie chciała mieć przyjaciółki na sumieniu, ale też nie zamierzała utopić się razem z nią i zostać tutaj na nie wiadomo ile, nim ktoś je znajdzie.
- Cicho! Phili, przestań panikować! - prawie krzyknęła na nią, samej też próbując uspokoić się i nie poddać emocją, ale to wcale nie było łatwe. Alkohol zdążył nieco wyparować albo chociaż został stłumiony przez adrenalinę, niestety dawał pole do popisu bardziej instynktownym reakcją.
Kiedy niespodziewanie Moss straciła równowagę, faktycznie, prawie wciągnęła ją w bajoro. Na całe szczęście Bel puściła przyjaciółkę dość szybko, aby zapaść się tylko trochę w niepewnym gruncie. Zerknęła z niechęcią na wodę, która zachłannie wpijała się w materiał sukienki, gdy pochłonięcie butów już jej nie wystarczyło.
Jeszcze raz złapała dziewczynę za ręce i tym razem z większym uporem pociągnęła ją w swoją stronę, cofnęła się o krok, gdy wspólnymi siłami zaczęły w końcu przemieszczać się w tym dobrym kierunku.
- Uda nam się! - była tego pewna i miała nadzieje, że nic już nie pokrzyżuje ich planu. Miała pewność, że szybko nie zawędruje w tę ponurą okolicę i nie odwiedzi nawet za dnia tych panów w wodzie.
Belvina Blythe
Belvina Blythe
Zawód : Uzdrowicielka na urazach pozaklęciowych, prywatny uzdrowiciel
Wiek : 27 lat
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
Nasze miejsce jest tutaj
W nocy
Bez nikogo
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7692-belvina-blythe https://www.morsmordre.net/t7734-senu https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f447-kent-obrzeza-swanley-cobble-cottage https://www.morsmordre.net/t8111-skrytka-bankowa-nr-1850#231862 https://www.morsmordre.net/t7735-belvina-blythe
Re: Zatopieni chłopcy [odnośnik]01.12.19 12:49
Phils przecież dawno temu oswoiła się ze smrodem, więc skąd tak histeryczne reakcje na to niewielkie bajoro wypełnione stuletnim błotkiem? Zdziwione burknięcie Belviny chyba ją otrzeźwiło. Syf jak syf. Równie dobrze jakiś pijaczek w tawernie mógłby wypluć na nią zawartość swojego żołądka. Jedno i drugie wydawało się obrzydliwe, ale to nie pierwszy i nie ostatni raz. Jednak swobodnie rozpływający się w jej krwi alkohol kąsał kobiecą duszę, wywołując jakieś przesadne reakcje. A może wydawało jej się, że to jakieś destrukcyjne jeziorko, wstrętna pułapka, z której nigdy się nie wydostanie. Nagle zachciało jej się śmiać, ale przełknęła szybko ten odruch i rzuciła uzdrowicielce intensywne spojrzenie. – Masz rację, nie przejmuję. Zróbmy to tylko szybko – wydusiła, unosząc dłonie w górę, jakby chociaż one mogły się uratować przed wiecznym odorem. To najpewniej oznaczało kąpiel w pomidorach lub przygotowanie jakiejś specjalnej mikstury zmazującej potworne zapachy z ciała przeleżałego zbyt długo w gnoju. – Ktokolwiek ich tutaj wrzucił, nie był normalny – wspomniała, zerkając przelotnie na gibające się lekko kolorowe rzeźby. Może to efekt jakiegoś kiepskiego żartu, zbyt szalonego wieczoru. – A może to faktycznie zaklęci żołnierze? – mówiła, starając się dzięki temu odciągnąć myśli od grząskiego podłoża, w które zapadała się coraz mocniej. Milcząco też żegnała swoje genialne buty i sukienkę. Miała ich trochę, nie zamierzała się wieszać z powodu tej straty, ale i tak – nie takiego zakończenia nocy pragnęła. Fiksujące emocje były w tym wszystkim trudniejsze od faktycznego smrodu i dość niepewnej pozycji ciała.
Jak mocny łańcuch, jak nierozerwane sznury splecione z dwóch dusz scaliły się ich dłonie, rozpoczynając nierówną walkę z omenami tej Psiej Wyspy. Phils pchnęła kolano w kierunku Bell, wykorzystując moc jej mięśni. Gęste, ciężkie bajoro nie było ich sojusznikiem, ale Moss nie poddawała się. Drewniany bohater znów musnął swoim kapeluszem kawałek jej ciała, ale udawała, że wcale tego nie poczuła i tak udało jej się krok za krokiem zbliżyć do Belviny, choć były to ruchy ociężałe, lepkie i wyzbywające odurzony organizm z każdego ledwo pochwyconego oddechu. – Jeszcze… jeszcze trochę, Bel – mówiła z wysiłkiem, łapiąc powietrze mocno w płuca. Napięta do granic możliwości – a nawet ponad zwykłe siły – sylwetka stawiała skuteczny opór wobec brudnej, brunatnej konsystencji. Moss czuła, jak z każdym krokiem trzeźwieje, w mig uleciały wszelkie opary ostatniego szaleństwa. Do tej pory lubiła zaglądać do opuszczonego zakątka przemysłowego. Czasem węszyła perłę na śmietnisku, czasem było to dobre miejsce dla nie takich dobrych spotkań. Obdrapane ściany chowały wiele sekretów, wilgotne doły chowały zaś chłopców, którym nie chciała pozwolić już na żaden dotyk.
Zbliżające się do brzegu ciało odsłaniało kolejne wilgotne skrawki pomarszczonego ubrania. Już niewiele brakowało. Chłodny wiatr zderzał się z ich postaciami, poszukując miłego ciepła. Moss jednak czuła w kościach chłód i nie marzyła już o niczym. Niczym prócz kilkugodzinnej kąpieli. Tak wreszcie stanęła na dwóch nogach, odciskając się swoimi zdewastowanymi obcasami w błotnym podłożu. Zamrugała, a chwilę później padła kolanami na piaszczysty kawałek. – O Merlinie – mruknęła, łapiąc szybko oddech. Odwróciła głowę, dostrzegając przerażające malowane oczy rzeźb. – Chyba liczyli na lepkie sam na sam z nami – stwierdziła, odzyskując wolność, odzyskując garść dobrego nastroju. Uśmiechnęła się Belviny. To jej bohaterka.
Philippa Moss
Philippa Moss
Zawód : barmanka w "Parszywym Pasażerze", matka niuchaczy
Wiek : 27
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
Śmierć będzie ostatnim wrogiem, który zostanie zniszczony.
OPCM : 10 +1
UROKI : 22 +6
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 17
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarodziej
Czego pragniesz?
Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t7532-philippa-moss https://www.morsmordre.net/t7541-listy-do-philippy https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f26-doki-pont-street-13-5 https://www.morsmordre.net/t7539-skrytka-nr-1834 https://www.morsmordre.net/t7542-phillipa-moss
Re: Zatopieni chłopcy [odnośnik]12.12.19 20:56
Ostatnie czego spodziewała się po przyjaciółce to fakt, że tak bardzo przejmie się nieprzyjemną wonią, która bez wątpienia osiadała na ubraniach oraz skórze. Wiedziała przecież, gdzie ta pracowała, a to bez wątpienia podnosiło granicę tolerancji na zapach utrzymujący się wokół. Jej słowa najwyraźniej dotarły do dziewczyny, bo już po chwili usłyszała zaprzeczenie i zdecydowanie, aby uwolnić się z bajora. Nie chciała nawet myśleć, jak ciężko byłoby wyciągnąć stąd Moss, gdyby wpadła w totalną panikę i nie zamierzała nawet odrobinę współpracować.
- Jak najszybciej – poprawiła ją, naprawdę chcąc już stąd iść. Wieczór był świetny, noc była świetna, a poranek okazał się co najmniej pechowy dla obu. Nigdy nie przypuszczałaby, że o tej godzinie przyjdzie jej walczyć o życie Philippy, aby ta nie została na zawsze z drewnianymi chłopcami.
Próbując wyciągnąć z wody przyjaciółkę, mimowolnie spoglądała ponad jej ramieniem na figury. Miała wrażenie, że Ci naprawdę się gapią. Prawie fizycznie czuła prześlizgujące się spojrzenia i pierwszy raz od dawna czuła się nieswojo na myśl, że ktoś ją obserwuje... że obserwują ją mężczyźni. Naprawdę starała się nie dać emocją, bo ostatnie czego teraz potrzebowały to kolejny atak paniki którejkolwiek.
- Moss przestań o nich mówić – poprosiła, gdy nie mogła się skupić na czymkolwiek poza tymi niepokojącymi towarzyszami, zatopionymi w bajorze. Instynkt samozachowawczy podpowiadał, aby zostawić to wszystko, porzucić przyjaciółkę i uciec, nim ich niespodziewani kompanii postanowią wyciągnąć po obie ręce i wciągnąć pod wodę. Rozwinięta wyobraźnia, naprawdę podpowiadała taką możliwość.
Odetchnęła cicho, starając się przywrócić spokój i zacząć myśleć rzeczowo, skupiając się na jednym celu. Zwykle było łatwiej, ale teraz była skora zgonić ten fakt na alkohol.
Krok za krokiem, nieprzerwany wysiłek, gdy bagniste podłoże nie ułatwiało niczego. Czuła się zmęczona, oddech uciekał powoli, a tlen jedynie na krótko wypełniał płuca.
Mimo wszystko nie zamierzała się poddawać, kiedy pojawiły się pierwsze postępy, a wraz z nimi nadzieja, że obie wyjdą.
Kiedy w końcu się udało, a Philippa raptownie pokonała ostatnie centymetry, Bel straciła równowagę i klapnęła na tyłek. Nie przejmowała się sukienką, spisując ją na straty z chwilą, gdy pierwsze centymetry materiału nasiąknęły obrzydliwą wodą. Puściła dziewczynę i wsparła się rękoma za plecami, odpoczywając po zaciekłej walce o wolność Moss.
Uniosła wzrok, gdy niespodziewanie Phili odzyskała dobry humor.
- Typowi faceci – zaśmiała się nieco nerwowo. Przenosząc zaraz spojrzenie znów na upiornych chłopców i ciesząc się, że są tak daleko od nich.- Nie sądzisz, że są jednymi z najbardziej namolnych? Jakby nie potrafili przyjąć odmowy, że żadna z nas nie chce poznać ich bliżej – dodała z rozbawieniem.
Belvina Blythe
Belvina Blythe
Zawód : Uzdrowicielka na urazach pozaklęciowych, prywatny uzdrowiciel
Wiek : 27 lat
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
Nasze miejsce jest tutaj
W nocy
Bez nikogo
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7692-belvina-blythe https://www.morsmordre.net/t7734-senu https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f447-kent-obrzeza-swanley-cobble-cottage https://www.morsmordre.net/t8111-skrytka-bankowa-nr-1850#231862 https://www.morsmordre.net/t7735-belvina-blythe
Re: Zatopieni chłopcy [odnośnik]15.12.19 13:44
Drapiące skórę nierówności ziemi przyniosły olbrzymią ulgę. Szorstkość podłoża otulała jej wymęczone takim wielkim wojażem ciało. Może gdyby była trzeźwa, gdyby nie wracała z długiej nocy obfitującej w nieskończone balety, to mogłaby poradzić sobie z tymi malowanymi kłodami jakoś sprawniej. To potknięcie doprowadziło do połamania zwinnego ciała tancerki, do pogwałcenia jej wielkiej zaradności. Przez tę chwilę, gdy pływała w szarych odmętach napoleońskiego bajora, czuła, jakby ktoś wepchnął ją w nieskończoną przepaść, jakby leciała, zatapiała się w największym syfie tego miasta. Merlin jeden wiedział, co chowało się w tym mule, jak wiele istnień pochłonęły ruchome piaski. Dziwne, że chłopięce oczka wciąż drażniły kolorami, że kapelusze żołnierskie dalej wystawały, dzielnie trwając na ostatniej warcie – aż do końca świata.
Dla Blythe i Moss koniec jednak nie nadszedł. Zgrabnie wysunęły się ze sztywnych ramion wymalowanych gałęzi, nie poddając się ich otumaniającym czarom. Być może sprzyjały im mrugające wysoko gwiazdy, być może gdzieś pod nisko osadzonymi pomostami przemykały syrenie zjawy, niosąc im moc, chroniąc przed zaklętą, ale jaką zachłanną(!), męskością.
Gromadziły powietrze, kładąc się na rozmokłej ziemi. Adrenalina ustępowała uczuciu niemożliwej do opisania błogości. Ciało odzyskało wolność, choć miną długie godziny, nim zostanie zmyty ostatni ślad tego przykrego epizodu.
Philippa przetarła dłonią czoło, ściągając z niego przy okazji wilgotne kosmyki włosów. Wypuściła głośno powietrze z ust i popatrzyła na Belvinę. – Rany, Bel, może jesteśmy już tak pijane, że to wszystko nam się tylko śni? – podpytała. Poszukiwała w jej spojrzeniu dowodu na to, że całe zdarzenie tak naprawdę się nie dzieje. – Jak mogłam być tak niezdarna – dodała, kręcąc głową i przy okazji karcąc sama siebie. Wydawało się, że przez tę noc zdołały się wytańczyć za wszystkie czasy, a jednak noga zrobiła o jeden ruch za dużo i tak wylądowała w niekoniecznie pożądanym towarzystwie. Jak dobrze, że przyjaciółka była przy niej. Faktycznie jednak zaskoczenie i rozżalenie mijało, ustępując miejsce przyjemnemu rozbawieniu. Może właśnie należało w ten sposób potraktować całe zajście. Jako niebyłe, jako drobny, śmieszny epizod, który później będą mogły opowiadać w większym gronie na którejś imprezie, trochę przekoloryzowany, a trochę prawdziwy – tak samo jak i prawdziwe były te kukły tonące w akwenie.
– Naprawdę nie masz ochoty na żadnego z nich? – zapytała, wstając jednak z tych kolan. Wcześniejsze emocje wygrzewały ciało, ale teraz, po chwili czuła, że zaraz zamarznie w tym całkowicie przemokniętym wcieleniu. Powinny się powoli zbierać. Wyciągnęła dłonie w stronę dziewczyny, by pomóc jej wstać z tego błota. – Może jakoś się z tym pogodzą… Ale kto wie? Może ostatecznie byliby przyjemniejsi od tych durniów z klubu – parsknęła, przywołując wspomnienie innych natrętów. – Ech, Bel, oni wszyscy są tacy niedojrzali, wiesz? Każdy by chciał nas zagarnąć w swoje łapska, jak pieprzoną zdobycz. Nawet te martwe kłody – podzieliła się nagle refleksją. Może to ten stan, lekko podsycona przez alkohol dusza po nagłym wyrzucie rozmaitych emocji zaczęła się zastanawiać. Tym bardziej, że pod dachem tawerny co dnia obserwowała barwny kalejdoskop męskości. Nie chodziło jej o powagę, bo przy niej mogłaby umrzeć, nim zdążyłaby na dobre takiego typa rozpracować. W sumie nie do końca była pewna, skąd nagle pojawiła się ta myśl, skoro sama rzadko kiedy podchodziła na serio do tego typu relacji. Nie potrzebowała wianuszków przyrzeczeń.
Gdy ruszyły w stronę doków, popatrzyła na Belvinę, zastanawiając się, czy ona wie, czy ma jakaś wielką mądrość, czy zna odpowiedzi na pytania rzucane przez nią.
Czy jednak sama Philippa nie była właśnie taką zdobywczynią? Czy nie działa w myśl zarzutu stawianego przez siebie?
Pewne pytanie nieznośnie obijało się o jej duszę, bo... czego ty właściwie chcesz, Phils?
Philippa Moss
Philippa Moss
Zawód : barmanka w "Parszywym Pasażerze", matka niuchaczy
Wiek : 27
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
Śmierć będzie ostatnim wrogiem, który zostanie zniszczony.
OPCM : 10 +1
UROKI : 22 +6
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 17
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarodziej
Czego pragniesz?
Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t7532-philippa-moss https://www.morsmordre.net/t7541-listy-do-philippy https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f26-doki-pont-street-13-5 https://www.morsmordre.net/t7539-skrytka-nr-1834 https://www.morsmordre.net/t7542-phillipa-moss
Re: Zatopieni chłopcy [odnośnik]02.01.20 23:21
Moment, gdy tak raptownie usiadła na ziemi, wcale nie przyniósł ze sobą negatywnych odczuć, a jedynie pewną ulgę oraz spokój. Udało się. Obie wyszły z tego i jedynie co mogły zrobić to za dzień lub dwa zacząć śmiać się z tej specyficznej przygody. Co prawda ich niezdarność zasługiwała na pełną dezaprobatę i w innych warunkach nie miała racji bytu, ale dziś można było im to wybaczyć. Całonocna zabawa oraz alkohol zrobiły swoje i wyraźnie wydłużyły walkę o wydostanie się z bajora.
Wsparta z tyłu rękoma, spoglądała przez dłuższa chwile w niebo, czując stopniowo narastające rozbawienie z tego, co działo się przez kilka długich minut, wydających się wiecznością, gdy wraz z przyjaciółką grzęzła w śmierdzącej wodzie. Nie wierzyła, że to naprawdę się działo i jakiego musiały mieć pecha, aby do czegoś takiego doszło... żeby przytrafiło się to akurat Im.
Spojrzała na Moss, kiedy tylko dziewczyna odezwała się.
- Wątpię, abyśmy były w aż takim upojeniu – niemal się zaśmiała, ale dźwięk ten ugrzązł jej w gardle, gdy zerknęła mimowolnie na malowane figury.- To byłby jeden z największych koszmarów, jaki mógłby nam się przyśnić – dodała, uciekając wzrokiem na przyjaciółkę. Nadal nie mogła pozbyć się wrażenie, że Ci się na nie gapią. Noc nie sprzyjała obserwowaniu tych paru sylwetek, nawet jeśli nie opuszczało jej rozbawienie tym, co się wydarzyło. To, co się tu działo, bez wątpienia było historią dobrą na spotkania w większym gronie, gdzie można było pochwalić się tak ciężką walką o życie. Odpowiednio opowiedzianą oczywiście.
Usiadła prosto, wycierając dłonie w sukienkę, która już i tak była mocno ubrudzona.
- Zdecydowanie nie mam ochoty – zapewniła z lekkim uśmiechem.- Nie są w moim typie pod żadnym względem – dodała pogodnie.
Złapała ją za dłonie, korzystając z pomocy zaoferowanej gestem. Stając pewnie na nogach, poprawiła materiał, który wcześniej nienagannie leżał na jej ciele, lecz po zmoczeniu wyglądał o wiele gorzej.
- Miejmy nadzieje, że pogodzą się z odrzuceniem i nigdy nie wyciągną rąk po Nas – mimowolnie skrzywiła się, wypowiadając te słowa. Nie miała ochoty spotkać się z nimi więcej, a na pewno nie nocą, gdy wydawali się tak przerażający.- Wątpię, aby byli przyjemniejsi. Wyglądając raczej na takich, co z tymi durniami mogliby uścisnąć sobie dłonie – zaśmiała się cicho, bo w końcu rozmawiały o kukłach tkwiących w wodzie. W obecnej chwili ta wymiana zdań jednak nie wydawała się aż tak bardzo absurdalna, jak mogła w innych okolicznościach.
Nie spodziewane słowa, jakie padły ze strony przyjaciółki, na moment zepchnęły Bel w zamyślenie. Czy wszyscy tacy byli? Pewnie nie, ale zdecydowana większość nie wyłamywała się ze schematu niedojrzałych albo to One trafiały na takich przeważnie. Może ich sposób bycia, właśnie takowych przyciągał? Pozwoliła sobie na dłuższą ciszę, nim zdecydowała się powiedzieć cokolwiek.
- Nie wiem co ci powiedzieć, Phili – przyznała z lekką powagą, gdy szły powoli przed siebie.- Mężczyźni już najwyraźniej tak mają, bez znaczenia ile mają lat, finalnie okazują się niedojrzali i budzą skryte rozczarowanie – dodała, wzruszając ramionami.- Może kiedyś trafisz na takiego, co wyłamie się z tego szablonu – dodała, spoglądając na nią z uśmiechem.
Belvina Blythe
Belvina Blythe
Zawód : Uzdrowicielka na urazach pozaklęciowych, prywatny uzdrowiciel
Wiek : 27 lat
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
Nasze miejsce jest tutaj
W nocy
Bez nikogo
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7692-belvina-blythe https://www.morsmordre.net/t7734-senu https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f447-kent-obrzeza-swanley-cobble-cottage https://www.morsmordre.net/t8111-skrytka-bankowa-nr-1850#231862 https://www.morsmordre.net/t7735-belvina-blythe
Re: Zatopieni chłopcy [odnośnik]04.01.20 23:46
Poziom obłocenia przekroczył wszelkie możliwe normy. W tym stanie odstraszyłyby najbardziej dziarskiego gościa, w tym stanie największa bestia podarowałaby sobie dreptanie im po piętach. Moss wierzyła, że zaraz stąd zwieją i niepojęta tułaczka wreszcie dobiegnie końca. Odkąd wyszły z lokalu, czas przedziwnie się zapętlał. Zamiast podążać do przodu, cofały się, a pożądane kamienice wciąż znajdowały się daleko przed  nimi. Przygoda? Raczej upiorna niespodzianka, choć w tym stanie przyjmowała potknięcia z dozą teatralnej frustracji i wyraźnego oszołomienia. Chłodna woda przyczyniła się do nieco bardziej trzeźwego spojrzenia, ale dopiero po odespaniu baletów Philippa będzie mogła nad tym pomyśleć. Prawdopodobnie jednak czas popędzi wtedy gwałtownie i nie będzie już momentów nostalgii, dumania nad absurdem tego wypadku.
Pogłaskała dłońmi własny strój, zbierając z niego grudki piasku, drażniąc lodowatą wilgocią i tak już zmarzniętą skórę. Przydałby się jakiś żarliwy płomień, który poradzi sobie z tym chwilowym zatrzęsieniem. Już za chwilę.
– Nigdy się nie pogodzą, Bel. Jesteśmy odlotowe. Tak łatwo nie można zapomnieć – mówiła dumnie, błyszcząc przy okazji pijacką skromnością. Cóż, w tym stanie szczególnie ceniła swoje niezawodne kształty i błyskotliwego ducha (chociaż może nieco niezdarnego tej nocy). Nie zamierzała wierzyć w to, że tak łatwo ktokolwiek mógł wyrzucić je z głowy – nawet jeśli te głowy były z drewna. – Ale miejmy ich gdzieś – dorzuciła, chcąc się już stąd jak najszybciej zbierać.
Dopiero później wzięło ją na zaskakujące,  nienaturalne dla jej charakteru przemyślenia. Winny temu według Moss był wypity w dużej ilości alkohol, który w połączeniu z adrenaliną przyprawił ją o zawroty. Plotła już całkiem bez sensu czy może rozplątany język przemycał prawdy przydeptane za dnia dość mocno w najciemniejszych zakamarkach umysłu? Rozszyfrowanie tej zagadki dziś raczej nie było możliwe. Bel mówiła poważnie, Moss chyba też, ale ktoś z boku mógłby parsknąć śmiechem, traktując ich rozważania jak pijaczą wariację o niczym.
– Do kitu – rzuciła wybitnie mądrze, podsumowując jej słowa. – Przydają się tylko do jednego. Co wcale nie oznacza, że zamierzam umniejszać oczekiwania – mówiła dalej, idąc dalej. – Wydaje im się, że to od nich zależy ten świat, ale to gówno prawda. To my. To od nas. Nie chcę żadnego z nich, Blythe. Podoba mi się to, co mam teraz. Potrafiłabyś wyobrazić sobie świecącą oczami za jakimś typem? – parsknęła, szurając lekko pokiereszowanym butem. Wychodziły już z Psiej Wyspy. Moss nie oczekiwała od przyjaciółki żadnej odpowiedzi. Wierzyła w słuszność dobierania się w parę dla chwil rozrywki, swobodnego towarzystwa, wzajemnego ofiarowania sobie przyjemności, chwili szaleństwa – i tylko w to. Uczucia mogły splądrować gwałtownie budowane przez lata konstrukcje, które czyniły ją silną. Pierwsze wspomnienie, jakie posiadała, wiązało się z okrutnym uczuciem porzucenia, przejmującą samotnością. Dziś trwała otoczona wieloma ludźmi, dbała o ważne więzi, ale nie widziała w swoim życiu miejsca na miłość. Jak bardzo piec serce mogła? Jak bardzo je niszczyła? Wolała się nie dowiadywać.


zt fluffy
Philippa Moss
Philippa Moss
Zawód : barmanka w "Parszywym Pasażerze", matka niuchaczy
Wiek : 27
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
Śmierć będzie ostatnim wrogiem, który zostanie zniszczony.
OPCM : 10 +1
UROKI : 22 +6
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 17
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarodziej
Czego pragniesz?
Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t7532-philippa-moss https://www.morsmordre.net/t7541-listy-do-philippy https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f26-doki-pont-street-13-5 https://www.morsmordre.net/t7539-skrytka-nr-1834 https://www.morsmordre.net/t7542-phillipa-moss
Re: Zatopieni chłopcy [odnośnik]19.01.20 1:34
Przywykła już, że gdy wychodzi gdzieś z Moss, nic nie jest proste i możliwe do zaplanowania. Wyjście z lokalu i prosta droga do domu? Oczywiście, ale przy każdym tylko nie z Phili. Dzisiejsze wydłużenie spaceru było możliwe do przewidzenia, lecz nie przypuszczała, że zawędrują aż na Isla of Dogs i będą musiały powalczyć o życie jednej z nich. Dziwne przygody zdecydowanie się Ich trzymały, ale Bel właśnie za ten specyficzny całokształt uwielbiała spotkania z przyjaciółką. Pozwalało jej to oderwać się od poukładanej codzienności i zachłysnąć spontanicznością, by nie brakowało jej tego do kolejnej okazji.
Skromność dziewczyny, szczerze ją rozbawiła, ale może miała rację? Były przecież na tyle świetne, że nie dało się o nich zapomnieć tak łatwo. Musiały odciskać się w męskiej pamięci, więc pewnie ich drewniani towarzysze nie byli wyjątkiem. Przebłysk trzeźwego rozsądku, najpewniej uznałby ten pomysł za absurdalny, ale póki co była w stanie, w którym zgadzała się w pełni z Moss i nie skupiała się na przesadnej pewności we własną urodę.
- Jeśli upatrzyli sobie którąś z nas, wolę, żeby jednak Ciebie – stwierdziła pół żartem, bo naprawdę nie chciała ich więcej widzieć na oczy, a przynajmniej nie w takich okolicznościach i stanie. Coraz mniej entuzjastycznie podchodziła też do własnego pomysłu, aby wrócić tu za dnia, bo drewniani panowie wzbudzali pewną niechęć i psychiczny dyskomfort swoimi niewzruszonymi sylwetkami.
Cóż pijackie przemyślenie i głębokie rozmowy nad sensem pewnych spraw, nigdy nie mogły brzmieć dobrze dla postronnego i do tego trzeźwego słuchacza. Najpewniej nawet one wspominając tę wymianę zdań za parę godzin, dojdą do wniosku, że gadały od rzeczy. Teraz natomiast traktowały to obie z dziwną powagą.
W każdej innej sytuacji najpewniej delikatnie wytknęłaby błędy w zdaniu przyjaciółki, znajdując luki w jej poglądach. Mogły być niezależne, mogły wiedzieć czego chcą od życia i sięgać po to śmiało, lecz zawsze dotrą do miejsca, gdy na drodze stanie facet, którego nie da się ominąć tak łatwo. Cholerny pan i władca, którego można jedynie wykpić, unosząc się kobiecą dumą, której Im nie brakowało. Jednak obecny świat bez wątpienia wolał brzydsza płeć i to im dał władzę, z czym Belvina nie zamierzała się pokornie godzić, wyłamując się z szablonu, który przewidziany był dla kobiet.
- Nie muszę sobie tego wyobrażać – szepnęła na tyle cicho, że nie miała pewności czy słowa dotarły do idącej obok Philippy. Co prawda, nie mówiła o tym, co działo się teraz, bo obecnie nie znalazł się żaden mężczyzna, dla którego straciłaby głowę, lecz kilka lat temu był jeden, z którego wyleczyła się w tempie ekspresowym, bojąc się konsekwencji i nie potrafiąc znieść swojej naiwności, którą w końcu dostrzegła.
Udało im się w końcu opuścić Isla of Dogs, bez innych mało przyjemnych przygód.

| zt
Belvina Blythe
Belvina Blythe
Zawód : Uzdrowicielka na urazach pozaklęciowych, prywatny uzdrowiciel
Wiek : 27 lat
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
Nasze miejsce jest tutaj
W nocy
Bez nikogo
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7692-belvina-blythe https://www.morsmordre.net/t7734-senu https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f447-kent-obrzeza-swanley-cobble-cottage https://www.morsmordre.net/t8111-skrytka-bankowa-nr-1850#231862 https://www.morsmordre.net/t7735-belvina-blythe
Re: Zatopieni chłopcy [odnośnik]29.07.20 16:40
Zatopieni chłopcy

Historię czarnoksiężników przemienionych w drewniane lalki zna każdy i większość woli omijać ponurą okolicę, która zdaje się wręcz epatować złą aurą. Co oczywiście sprawia, że stała się miejscem wymiany informacji - pozwala uniknąć przypadkowych świadków, którzy sami z siebie się w nią nie zapuszczą. Opanowanie terenu spotkań informatorów oraz nakłonienie ich do współpracy stanowi jednak priorytet dla każdego, kto chce wiedzieć, co dzieje się w Londynie i poza jego granicami. To miejsce może być istotnym punktem Londynu.



poziom II
Etap I
Postać rozpatruje wszelkie zabezpieczenia pozostawione przez poprzednią grupę (najpierw pułapki oraz klątwy, później ew. strażników pozostawionych przez przeciwną organizację). Jeżeli grupa jest pierwszą, która zdobywa dany teren, należy pominąć ten etap.


Etap II
Ścieżka pokojowa
Jest niemożliwa.

Ścieżka wojenna
Zakon Feniksa i Rycerze Walpurgii: Zatopionych chłopców można zdobyć tylko siłą. Nie będzie to takie proste. Informatorzy nie zamierzają tak po prostu oddać swojego stałego miejsca - większość z nich pozostaje obojętna na polityczne roszady i kieruje się jedynie wartością pieniądza. Macie wiedzę o następnym spotkaniu, którego przerwanie może okazać się dla was kluczowe. Pojawiając się na miejscu, natykacie się na informatora z dwójką ochroniarzy.

Walka: Postać, która napisze w wątku jako pierwsza, rzuca kością za czarodzieja A; postać, która napisze jako druga, wykonuje rzuty za czarodzieja B; postać; która napisze jako trzecia (lub pierwsza, gdy w wątku są tylko dwie postaci), wykonuje rzuty za czarodzieja C.

Czarodziej A (OPCM 15, uroki 30, żywotność 100) będzie atakował kolejno zaklęciami: Circo Igni, Deprimo, Lancea oraz bronił się zawsze wtedy, kiedy wymaga od niego tego sytuacja.
Czarodziej B (OPCM 15, transmutacja 30, żywotność 100) będzie atakował kolejno zaklęciami: Impedimenta, Crassitudo, Concitus (chyba że wszystkie postacie w wątku znajdą się pod wpływem tych zaklęć) oraz bronił się zawsze wtedy, kiedy wymaga od niego tego sytuacja.
Czarodziej C (OPCM 20, uroki 25, żywotność 90) będzie atakował kolejno zaklęciami: Caeruleusio, Deprimo, Ignitio oraz bronił się zawsze wtedy, kiedy wymaga od niego tego sytuacja.

Etap III
Aby przejść do etapu III należy odczekać 48 godzin, w trakcie których para (grupa) może zostać zaatakowana przez przeciwną organizację.

Etap IV
Postaci mają 2 tury na nałożenie zabezpieczeń, pułapek lub klątw oraz wydanie dyspozycji strażnikom należącym do organizacji.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Zatopieni chłopcy Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Zatopieni chłopcy [odnośnik]10.05.21 23:10
23 grudnia 1957

Zbliżające się Boże Narodzenie było właściwie ledwie wyczuwalne w Londynie. A może to jedynie Sigrun zwracała na to zdecydowanie mniejszą uwagę, niż dotychczas. Głównie przez to, że głowę jej zaprzątały sprawy znacznie większej wagi, istotniejsze obowiązki, po części także przez to, że głowa ta przez większość grudnia zwyczajnie pękała czarownicy z bólu. Nieszczęsna potyczka z Zakonem Feniksa w Niebieskim Lesie, na terenach Derbyshire, podległego Greengrassom, skończyła się dla Sigrun paskudną grypą. To właśnie ona, mająca źródło w wyziębieniu, przemoczeniu i śnieżycy, a nie zaklęcia wroga przykuły ją na kilka dni do łóżka. Wysoka gorączka, nieznośny ból całego ciała, gardła i głowy uniemożliwiał wykluczył ją na te parę dni - o kilka za długo. Wciąż pozostawało tak wiele do zrobienia...
Tak jak przekazała Rycerzom Walpurgii na listopadowych obradach w Białej Wywernie - Londyn stał się niemal całkowicie miejscem wolnym od szlam, brudu i rebeliantów. Niemal. Nie mogli mieć stuprocentowej pewności, że Zakon Feniksa po raz kolejny nie spróbuje dostać się do miasta. Zwłaszcza, że zdołali wedrzeć się do Tower, do samych podziemi nowego Azkabanu i wyciągnąć stamtąd Justine Tonks - w jaki sposób? To wciąż pozostawało zagadką. Sigrun była więc zdania, że należało zabezpieczyć miasto w każdy możliwy sposób.
Miała na oku Isle of Dogs, już od dłuższego czasu; w porcie roiło się od różnych mętów niegodnych zaufania, a choć z Caelanem uczynili wszystko, by kontrola tu była w jego rękach i nikt nie ośmielił mu się sprzeciwić, to Sigrun chciała mieć pewność, że nawet informacja nie dostanie się w niepożądane ręce. O Zatopionych Chłopcach plotkowano zaś, że można było dowiedzieć się tu tego i owego, że czarodzieje tu czuli się swobodni i niezależni, nie lubili kontroli. Niczyjej. To zamierzała zmienić. Wszyscy w Londynie musieli stać się podlegli Rycerzom Walpurgii.
- Miejcie oczy i uszy dookoła głowy - nakazała swoim towarzysko, gdy dopłynęły do Wyspy i stanęły na pewnym gruncie. Tego wieczoru znów towarzyszyła jej Dolohov i - poniekąd niestety - Multon, z którymi stawiła czoła Farleyowi i dwóm obcym młodzieńcom w Niebieskim Lesie. Obie wyglądały już o wiele lepiej, niż jeszcze kilka dni wcześniej. - Załatwimy co trzeba i Elvira będzie mogła wrócić do pieczenia świątecznych ciast - rzuciła kąśliwie, obracając w palcach różdżkę, lewą dłonią poprawiła zaczarowaną torbę, którą miała przewieszoną przez ramię.
Gruby, podszyty futrem płaszcz chronił ją przed zimnem, zaś wełniany, czarny szal otulał szyję i część maski śmierciożercy, która nałożyła na twarz - zjawiała się tu wszak w imieniu Czarnego Pana; częściowo skrywała też jasne włosy splecione w warkocz. Skórzane spodnie wpuściła w ciężkie buty z wysoką cholewą. Kolejne przeziębienie nie wchodziło w rachubę...
Sigrun ruszyła przodem, w stronę Zatopionych Chłopców, wtedy jednak poleciało ku niej zaklęcie, które poprzedziła wykrzyczana inkantacja: - Circo Igni.


| ekwipunek wysłany na konto MG
rzucam za czarodzieja A


She's lost control
again
Sigrun Rookwood
Sigrun Rookwood
Zawód : dowódca grupy łowców wilkołaków
Wiek : 30
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
I am not
ruined
I am

r u i n a t i o n
OPCM : 35 +2
UROKI : 4 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5
CZARNA MAGIA : 47 +5
ZWINNOŚĆ : 18
SPRAWNOŚĆ : 19
Genetyka : Metamorfomag
i n s a n e
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t5310-sigrun-rookwood https://www.morsmordre.net/t5379-astrid#121534 https://www.morsmordre.net/t12476-sigrun-rookwood https://www.morsmordre.net/f100-harrogate-skala https://www.morsmordre.net/t5380-skrytka-bankowa-nr-1330#121543 https://www.morsmordre.net/t5381-sigrun-n-rookwood#121544
Re: Zatopieni chłopcy [odnośnik]10.05.21 23:10
The member 'Sigrun Rookwood' has done the following action : Rzut kością


'k100' : 40
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Zatopieni chłopcy Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Zatopieni chłopcy [odnośnik]11.05.21 0:38
Grudzień kojarzył się z czasem odpoczynku, świątecznego urlopu i kolacji zjadanych przy świecach, gdy za oknami parapety zbierały biały puch. Miała jakieś odległe wspomnienia takich właśnie zim, głównie Hogwarckich, które opływały w rozrzewnienie, w spokój. Dla uzdrowiciela rzeczywistość była zgoła inna; to właśnie na końcówkę grudnia przypadał szczyt przypadków zaostrzeń chorób genetycznych spowodowanych emocjonalnymi sprzeczkami, idiotycznych wypadków i dziwacznych pomysłów, na które wpadali ludzie, gdy dano im zbyt wiele wolnego czasu. Myślałby kto, że skoro wkrótce przypadała jej pierwsza rocznica zwolnienia ze szpitala, ten grudzień upłynie spokojnie. Jak na złość jednak, pierwszą połowę spędziła schorowana, obolała i poparzona, smarując liczne rany maściami na oparzenia spod dłoni Cassandry, a gdy wreszcie doprowadziła się do względnego porządku, otarła się o śmierć z powodu irracjonalnych wybuchów agresji Drew.
Drew prawie ją zabił. Na samo wspomnienie bólu, strachu i poczucia zdrady miała chęć wsunąć do ust cztery papierosy na raz i zapić smak nikotyny litrami ognistej whisky. Czymkolwiek by to nie było, jakkolwiek niespecjalne się wydało, było uderzeniem w jej największy lęk. Wykrwawić się w piwnicach domu pogrzebowego, co za parszywa śmierć. Nie mogła o tym zapomnieć, a co jeszcze gorsze; zamiast nienawiści czuła wyłącznie tępy ból i zniechęcenie. Właściwie była o włos od odpisania przecząco na wezwanie Sigrun - wytłumaczeniem się w jakiś głupi sposób brakiem motywacji do podejmowania jakichkolwiek działań. Ale potem przeszło jej przez myśl, że będzie to okazja do wymęczenia się, odwrócenia własnej uwagi od naglącego dylematu.
Więc przyszła, przyszła okutana od stóp do głów w gruby, zimowy płaszcz z futrem wokół kołnierza, w czarnej czapce i wysokich butach z grubą podeszwą. Drugi raz nie zamierzała łapać grypy, zwłaszcza, że wciąż była osłabiona. Jej ramię i łydkę szpeciły kolejne blizny, których z każdym miesiącem przybywało. Jakby była czystym płótnem, na którym malarz bez pomysłu i talentu smarował swoje bohomazy. Białą doskonałością zamienioną w wojowniczkę. I nie miała już serca przyznawać sama przed sobą, że tęskni za czasami, gdy przeglądając się w lustrze mogła podziwiać odbicie starożytnej rzeźby. Wojna zmieniała wszystko. Zmieniła i ją.
Milczała, kiedy Rookwood nakazała im uwagę. Zachowywała ją od samego początku, przyglądając się wystającym z wody figurom. Na oczy nie opadał jej ani jeden kosmyk włosów, warkocza zawinęła i schowała pod czapką. Nowa różdżka spoczywała w pogotowiu w okrytej rękawiczką dłoni. Na złośliwą uwagę Sigrun jedynie przewróciła oczami, przez sekundę tylko zastanawiając się, czy powinna wrócić na święta do rodzinnego domu.
Nie, matka mnie nie pozna.
Matka nigdy mnie nie znała.
Oblizała zmarznięte usta przed wyszeptaniem ledwie słyszalnej uwagi:
- Uważaj - ale w tym samym momencie posypały się kolejne zaklęcia.
- Impedimenta!

rzucam za czarodzieja B, ekwipunek wysłany do MG


you cannot burn away what has always been
aflame
Elvira Multon
Elvira Multon
Zawód : Uzdrowicielka, koronerka, fascynatka anatomii
Wiek : 29 lat
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
Once you cross the line,
will you be satisfied?
OPCM : 9 +1
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 28 +2
TRANSMUTACJA : 15 +6
CZARNA MAGIA : 17
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 6
Genetyka : Czarownica
unsteady
Rycerze Walpurgii
Rycerze Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t6546-elvira-multon https://www.morsmordre.net/t6581-kim https://www.morsmordre.net/t12162-elvira-multon#374517 https://www.morsmordre.net/f416-worcestershire-evesham-dom-nad-rzeka-avon https://www.morsmordre.net/t6632-skrytka-bankowa-nr-1656 https://www.morsmordre.net/t6583-elvira-multon

Strona 1 z 3 1, 2, 3  Next

Zatopieni chłopcy
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach