Wydarzenia


Ekipa forum
Bar Ponurak
AutorWiadomość
Bar Ponurak [odnośnik]12.07.19 1:50

Bar Ponurak

★★
Otworzony na piętrze starej fabryki tekstyliów chętnie przyjmuje tylko tych, którzy wiedzą, że, by do niego trafić, należy przedrzeć się przez zarośniętą drzewami halę produkcyjną i grożące zawaleniem schody. W środku jednak sam bar wygląda całkiem dobrze. Pozostawione przez mugoli przedmioty zostały dopasowane do czarodziejskich potrzeb i obecnie służą jako stoli i krzesła. Alkohol nie należy do tych z najwyższej półki, ale jest porządny i w niezwykle przystępnej cenie. Właściciel pilnuje, by na terenie baru nie dochodziło do obrotu nielegalnymi substancjami i przedmiotami. Nieposłusznych wyrzuca za drzwi, gdzie czekają na nich strome schody bez barierki. Oprócz trunków, bar słynie z najlepszych żeberek z błotoryja w całej Anglii.
[bylobrzydkobedzieladnie]


Ostatnio zmieniony przez Mistrz gry dnia 25.03.22 20:08, w całości zmieniany 1 raz
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Bar Ponurak Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Bar Ponurak [odnośnik]17.08.19 23:50
| 14 stycznia

Wyprawa do Londynu była odskocznią od rzeczywistości, w której tkwił. Rezerwat w Kent był jego miejscem, to właśnie tam spędzał większość swojego czasu i to właśnie tam robił to, co kochał. Niewiele było rzeczy, które mogły poruszyć Rosiera albo dać mu pełnię satysfakcji, a jednak praca była czymś, co sprawiało mu niewątpliwie największą przyjemność. Czasem jednak trzeba było na chwilę wyrwać się ze smoczej rzeczywistości i zajrzeć do miejsc tak niezwykłych i zaskakujących jak to, do którego udał się właśnie dzisiaj. Ta wyprawa nie była nadzwyczajną. Potrzebował kilku chwil dla siebie, przy okazji rozmowy z przyjacielem. Ten akurat zmierzał na wyprawę, dlatego miejscem ich spotkania był port. Wymiana doświadczeń i wspólnych zainteresowań była czymś zupełnie normalnym, choć w przeciwieństwie do Rosiera jego znajomy był wyjątkowo gadatliwy. Zanim wyruszył pokierował go w stronę miejsca, które jemu było doskonale znane, a Mathieu odwiedzał je po raz pierwszy. Został zaprowadzony do Baru Ponurak, gdzie postanowił zabawić chwilę, zanim wróci do swojej rzeczywistości.
Stara Fabryka nie zachęcała, takie miejsca z reguły wyglądały na opuszczone i niezbyt interesujące. Czarodzieje potrafili zdziałać cuda i niezwykle fascynująco zająć się miejscem. Dokładnie tak było z Ponurakiem. Zarośnięte drzewami wejście wyglądało wspaniale, a wystrój wnętrza… by zaskakujący. Wykorzystanie mugolskich przedmiotów było całkiem dobrym pomysłem, a dzięki temu Ponurak wyróżniał się na tle innych barów w Dokach. Dzielnica portowa naprawdę potrafiła zachwycić. Przyjaciel ostrzegł go, że nie jest to wyszukane miejsce, a serwowany alkohol nie jest „na miarę lorda”, niemniej jednak warto go spróbować. Rosier zajął jeden ze stolików, zamawiając uprzednio rozgrzewający alkohol. W środku zimy takie „przysmaki” bywały zbawienne. Wyjrzał przez okno, zanurzając usta w trunku. Słońce już dawno zaszło za horyzont, a ciemność spowiła okolice. Jego przyjaciel najpewniej właśnie odbijał od brzegu i ruszał w niezwykłą podróż. Zawsze fascynowały go wyprawy morskie i statki. Być może krew Traversów płynąca w jego żyłach była nadmiernie intensywna, a on sam nie miał okazji zaznania przyjemnego wiatru wiejącego prosto w twarz na otwartym morzu… Jednak nie ciągnęło go w tę stronę aż tak mocno, jak ciągnęło go do smoków. Zamyślił się, patrząc w stronę migających świateł gdzieś przy końcu drogi, stukał palcami o brzeg szklanki wypełnionej bursztynowym płynem, a jego wzrok stał się jakby nieobecny.



Mathieu Rosier


The last enemy
that shall be destroyed is

death
Mathieu Rosier
Mathieu Rosier
Zawód : Arystokrata, opiekun smoków
Wiek : 28
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Here’s the misery that knows no end
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
To, że milczę, nie znaczy, że nie mam nic do powiedzenia.
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7310-mathieu-rosier https://www.morsmordre.net/t7326-ehecatl https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f97-kent-dover-chateau-rose https://www.morsmordre.net/t7421-skrytka-bankowa-nr-1782#202976 https://www.morsmordre.net/t7339-mathieu-rosier
Re: Bar Ponurak [odnośnik]20.08.19 20:58
Zamknęła pracownię. W czasach wojny czarodzieje usiłowali oszukać ją na każdym kroku, a ona nie zarabiała, co było niezwykle frustrujące, zwłaszcza dla niej. Pozostali jeszcze jednak klienci, którzy do tej pory korzystali z usług Bonnarda na odległość, stawiając na kontakt przez sowę – wykorzystywała to najlepiej jak potrafiła, wyciskała z tych drobnych umów jak najwięcej soku. Miała gdzie mieszkać, lokum należało do Bonnarda, więc czynszu nikomu płacić nie musiała, ale wciąż potrzebowała jedzenia i ubrań. Teraz w dodatku, gdy Hjall mieszkał z nią pod jednym dachem, wydatki niespodziewanie wzrosły. Z myślą, że powinna była coś odłożyć znacznie wcześniej, odwiązywała list od obcej sowy. Czytając go, jej wyraz twarzy stawał się łagodniejszy, jakby dziki zwierz został oswojony przez wprawioną w tresurze rękę. Powołując się na dobra kontakty z jej mistrzem, klient chciał zaopatrzyć się w świstoklik prowadzący do oddalonego od jego domu miejsca – podał jej dokładne wytyczne na pergaminie, wypisał zgrabnym, szlachetnym pismem geograficzne odniesienie, by zakończyć cały wywód miejscem spotkania po wykonaniu zlecenia i odpowiednią kwotą, która miała ją zadowolić. Na papierze wyglądała imponująco – chwytała się chyba wszystkiego, łapczywie zaciskała palce na okazjach jak na ogonach uciekających srok. Bar „Ponurak” kojarzył jej się dobrze, bezpiecznie, rozumiała, że człowiek musiał w miejscu dotarcia świstoklika chować kochankę, więc jego anonimowość była dla niego w tej chwili priorytetem. Po całym dniu przeprawy i zaczarowaniu malutkiego, dziecięcego bucika, ubrała swój płaszcz z czarnego lisa i aportowała się przed drzwi lokalu. Okolica nie zachęcała, ale oceniać nie zamierzała – miała tylko wejść, oddać magiczny produkt i odebrać zapłatę. Tylko tyle i aż tyle.
Obcasy jej butów stukały o zimny beton, ich pojedyncze proste stęknięcia odbijały się między pustymi gałęziami zarośniętej fabryki. Palce prawej dłoni otoczyły chłodne drewno różdżki, bo instynkt podpowiadał jej, że późna pora i opuszczone tereny mugolskich budynków są dostatecznie dobrą wymówką do niespodziewanych ataków na szukających guza kobietach. Nikt jednak nie wypadł na nią zza rogu, nie próbował dźgnąć nożem ani poderżnąć gardła jednym z żądnych krwi uroków. Dotarła do baru po zbyt długiej przeprawie po pustostanie i kiedy w końcu przeszła przez próg, w pierwszej kolejności rozejrzała się po klienteli. Było zaledwie parę osób, mugolski wystrój wnętrz najwyraźniej nie zachęcał – jej również. W liście klient pisał o tym, że najprawdopodobniej będzie siedział sam. Wydawało jej się, że go znalazła. Wysoki, dobrze zbudowany, skurczony nad stolikiem, obracając w dłoni szklankę wyglądał, jakby kogoś oczekiwał. Zdecydowała się do niego podejść, po drodze rozpinając płaszcz i zdejmując rękawiczki, gdy usiadła już na krześle obok niego.
Wolne? – zapytała już po czasie, nie dając mu innego wyboru, jak tylko przyjąć jej towarzystwo. Wystarczyła zgrabna kalkulacja. – To pan szukał wysłanniczki mistrza Bonnarda, panie…?
Podpis na pergaminie był rozmazany, podobnie jak zwrot grzecznościowy i początkowy fragment, sądziła, że to przez deszcz. Sowa, która go przyniosła, wyglądała na niezbyt rozgarniętą.


we're all killers
we've all killed parts of ourselves

to survive

Yana Dolohov
Yana Dolohov
Zawód : badaczka, numerolog
Wiek : 25
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
ty mi ciągle
z dna pamięci
wypływasz jak

t o p i e l e c

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7237-yana-dolohov#194477 https://www.morsmordre.net/t7240-hieronim https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f274-smiertelny-nokturn-2 https://www.morsmordre.net/t7794-skrytka-bankowa-nr-1773#217747 https://www.morsmordre.net/t7714-yana-dolohov
Re: Bar Ponurak [odnośnik]20.08.19 23:49
Przypadkowe spotkania w przypadkowych miejscach ostatnio weszły mu w krew. Od tego w zasadzie zaczęły się wszystkie zmiany w jego dotychczasowym życiu, od przypadkowego spotkania, choć podejrzewał, że nie do końca było przypadkowe. Tym razem był zaskoczony jak los postanowił go uraczyć… Najpierw rzucił krótkie spojrzenie w kierunku, z którego nadchodziła nieznajoma kobieta, a zdecydowanie kierowała się w jego stronę. Tym jednym zerknięciem przeanalizował czy zna ją i miał okazję wcześniej poznać, jednak nic takiego nie miało miejsca. Ciemne włosy, jasna cera, uwydatnione kości policzkowe. Był tylko mężczyzną i wzrokowcem, więc nic dziwnego, że zwrócił na nią uwagę. Zapamiętałby tak uroczą kobietę, z całą pewnością. Ta właśnie kierowała się w jego stronę i usiadła przy jego stoliku, bezceremonialnie, a dopiero później spytała czy miejsce jest wolne. Na nikogo nie czekał, a dobrym towarzystwem nie gardził, więc może pięknej nieznajomej uda się go zainteresować.
- Teraz już nie… – odparł. Skoro zajęła miejsce, to właśnie zmieniło status z wolnego na zajęte. Uśmiechnął się cwanie pod nosem, dokładnie lustrując jej postawę, wygląd i starając się zapamiętać jak najwięcej. Zawsze skupiał się na szczegółach, bo to mogło okazać się przydatne w przyszłości. Zadała pytanie, a on uniósł brew ku górze w geście zdziwienia. Był tu przypadkiem, nie miał pojęcia o kogo mogłoby chodzić… A może to pretekst, żeby dosiąść się do przystojnego Lorda i porozmawiać?
- Niestety, nie szukałem nikogo, choć teraz… – zaczął, opierając się wygodniej o blat stolika. – Zastanawia mnie, co takiego ma do zaoferowania piękna wysłanniczka mistrza Bonnarda… – dodał, przesuwając po niej wzrokiem ponownie. Wydawać by się mogło, że Mathieu ocenia, jego wzrok potrafił być naprawdę krytyczny, a jednak to naturalny gest, którego nie był w stanie się pozbyć. Z drugiej jednak strony, piękna nieznajoma naprawdę go zaciekawiła. Nieczęsto zdarzają się tego typu pytania, więc miał prawo do małego zdziwienia.
- Rosier… Mathieu Rosier. – dopowiedział od razu, kiedy tylko zdał sobie sprawę, że nie do końca odpowiedział na jej pytanie, wszak chciała poznać jego imię.



Mathieu Rosier


The last enemy
that shall be destroyed is

death
Mathieu Rosier
Mathieu Rosier
Zawód : Arystokrata, opiekun smoków
Wiek : 28
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Here’s the misery that knows no end
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
To, że milczę, nie znaczy, że nie mam nic do powiedzenia.
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7310-mathieu-rosier https://www.morsmordre.net/t7326-ehecatl https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f97-kent-dover-chateau-rose https://www.morsmordre.net/t7421-skrytka-bankowa-nr-1782#202976 https://www.morsmordre.net/t7339-mathieu-rosier
Re: Bar Ponurak [odnośnik]30.08.19 20:34
Los traktował ją różnie. Przeważnie miała mu wiele do zarzucenia, blizny po ostrych pręgach jego bicza niezwykle piekły, a ten ból nie dał się zamaskować nawet pożyteczną nauką wyciąganą z każdego zdarzenia. Najmocniej odbiło się na niej spotkanie z Aspenem, rany nie chciały zasklepić się przez długi czas, szaleństwo wdzierało się do jej umysłu zatrutym strumieniem, ale jej to się oczywiście musiało przysłużyć – czarna magia utwardziła jej charakter, zalała ciało twardym kruszcem, który szlifował się z biegiem lat w pracowni Bonnarda. Dzisiaj była silniejsza, choć wciąż poddawana kolejnym próbom, nauczyła się żyć w świecie bez nienawiści do wszystkich mężczyzn chodzących po ziemi. Łatwo dostosowywała się do nowych warunków i każdą zmianę w hierarchii panowania przyjmowała z gasnącą szybko złością. Stos podobnych myśli przetoczył się pod jej ciemnymi włosami, kiedy zmierzała w stronę tego konkretnego czarodzieja, który, jak sądziła, miał być jej klientem. Spodobał jej się jego uśmiech, który posłał, w pewien sposób pociągający, zmuszający do zadbania o właściwą postawę, wyprostowaną i pewną siebie. Gdy usiadła, założyła nogę na nogę, nie przyszpilając swojej sylwetki do stolika, a prezentując zgrabne uda skryte pod szatą tuż koło niego. Komplementy działały na nią jak na każdą inną kobietę – uśmiechnęła się lekko w podzięce, uniosła brodę łagodnie na bok jak zaciekawiona kotka. Ułożyła czarne rękawiczki na stoliku.
Piękna wysłanniczka mistrza Bonnarda ma do zaoferowania wiele, ale niestety tylko swoim klientom – rzuciła dwuznacznie, podejmując ten jasny flirt jako zabawę. Jakby właśnie podarowano jej świeży, pachnący kłębek włóczki. Trauma mruczała ostrzegawczo, ale dopóki Yana miała kontrolę nad sytuacją, mogła pozwolić sobie na bardziej wyzywające ruchy. Zbyt długo siedziała z nosem w badaniach i świstoklikach, zaniedbywanie własnych potrzeb wychodziło jej teraz bokiem. Słysząc jego nazwisko, uniosła w zaciekawieniu brwi. – Lord Rosier. Jakże miło mi poznać taką osobistość – Rosierowie byli niezwykle wpływowym rodem. Każdy to wiedział. Podała mu dłoń, jasną i zgrabną, chcąc zawiązać ich nową znajomość tym prostym gestem. – Yana Dolohov, numerolog na zlecenie, badaczka i łowczyni ciekawych umysłów. Ty, lordzie Rosier, wydajesz się być nad wyraz ciekawą personą. Zajmuje mnie jednak jeden fakt – co robisz w tak nieszlacheckim miejscu? Szukasz chwili odpoczynku czy samotności nad szklaneczką ognistej? – zerknęła na jego szklankę, nie do końca pewna, jaki napój mogła skrywać. Pijała skrzacie wino, ale na reszcie alkoholi nie znała się prawie wcale.


we're all killers
we've all killed parts of ourselves

to survive

Yana Dolohov
Yana Dolohov
Zawód : badaczka, numerolog
Wiek : 25
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
ty mi ciągle
z dna pamięci
wypływasz jak

t o p i e l e c

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7237-yana-dolohov#194477 https://www.morsmordre.net/t7240-hieronim https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f274-smiertelny-nokturn-2 https://www.morsmordre.net/t7794-skrytka-bankowa-nr-1773#217747 https://www.morsmordre.net/t7714-yana-dolohov
Re: Bar Ponurak [odnośnik]01.09.19 23:42
Doświadczenia kształtowały człowieka, jego charakter i zachowania. Jedni byli skrzywdzeni bardziej, inni mniej. Sam nie zaznał w życiu cierpienia ze strony drugiej osoby, był Lordem, któremu wszystko podawano pod nos, a jako jedynak… Był traktowany wyjątkowo. Nikt nie ośmieliłby się wyrządzić mu krzywdy. W zupełnie innych kategoriach traktował rany zadane przez smoka, które były jego zdaniem powodem do dumy. Nie był tylko smokologiem, był Łowcą, który bezgranicznie wielbił te niebezpieczne stworzenia. Dla niego nie było nic przyjemniejszego niż adrenalina związana z jego działaniami. Rezerwat był jego drugim domem, nawet Corbenic Castle nie mogło się z tym równać. Był tak samo związany z miejscem Albionów, jak z Chateau Rose.
- Nic nie stoi na przeszkodzie, abym został klientem… Musiałabyś najpierw przedstawić swoją ofertę. – odparł, przesuwając wzrokiem po jej udzie. Zrobiła to celowo? Usiadła w taki sposób, aby zwrócił na to uwagę. Przekręcił głowę, wracając czekoladowymi tęczówkami do jej oczu. Lordowi nie wypadały pewne rzeczy, czy jednak ktoś byłby w stanie udowodnić mu cokolwiek w tym miejscu? Nie był święty, bliżej mu do grzesznika niż gloryfikowanej postaci z opowieści. Wolność była dla niego zadowalająca, choć musiał pamiętać o obietnicy złożonej przed kilkoma tygodniami.
Ujął jej dłoń i w iście lordowskim stylu złożył delikatny pocałunek na jej wierzchu, cały czas wpatrując ciemne tęczówki w jej oczy. Uśmiech na jego twarzy mógł być odbierany na różne sposoby, choć był przesiąknięty tajemnicą i pewnością siebie. Cały Mathieu Rosier, człowiek ciężki do rozszyfrowania.
- Moja obecność w tym miejscu to dzieło przypadku. Niemniej jednak, nie mam powodów, aby żałować. – odparł na jej słowa, a jego uśmiech stał się jeszcze bardziej cwany. Przytknął szklankę z alkoholem do ust i upił łyk. W takich miejscach nie musiał otaczać się tym swoim wyuczonym zachowaniem, rozsiewać przyjemny obraz wyjątkowego lorda, choć wprawdzie był wyjątkowy. Większość zachowywała się zupełnie inaczej niż on. – Mnie zastanawia inna kwestia. Zawsze umawiasz się na spotkania w takich miejscach? – spytał, rozglądając się. – Chyba, że lubisz… trochę wrażeń. – dodał, wpatrując się w nią z zaciekawieniem.



Mathieu Rosier


The last enemy
that shall be destroyed is

death
Mathieu Rosier
Mathieu Rosier
Zawód : Arystokrata, opiekun smoków
Wiek : 28
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Here’s the misery that knows no end
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
To, że milczę, nie znaczy, że nie mam nic do powiedzenia.
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7310-mathieu-rosier https://www.morsmordre.net/t7326-ehecatl https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f97-kent-dover-chateau-rose https://www.morsmordre.net/t7421-skrytka-bankowa-nr-1782#202976 https://www.morsmordre.net/t7339-mathieu-rosier
Re: Bar Ponurak [odnośnik]08.09.19 20:47
Nie trzeba było być geniuszem, żeby świadomość piętna odciśniętego przez smoki Rosierów była obecna w opiniach powiązanych z tym nazwiskiem. Jeden z największych rezerwatów w Wielkiej Brytanii, odgrodzony od sławnej Rumunii granicami nie tylko lądu, ale i morza, chluba wysp. A teraz miała przed sobą jednego z nich – jednego z lordów, którzy potrafili okiełznać smoki, nagiąć ich wolę do swojej woli, sprawić, by słuchały się swoich panów. Być może jego wyobrażenie w swojej głowie za bardzo koloryzowała, wręcz wyolbrzymiała, ale było to dla niej nawet wskazane, bo właśnie w ten sposób oswajała samą siebie, kontrolowała sytuację, obracając ją na swoją korzyść. Nie dominował ją swoją osobą, był szarmancki, dobrze wychowany, jego magnetyzujące spojrzenie ciemnych oczu utkwione w jej tęczówkach, gdy całował jej dłoń, sprawiało, że oddech stawał się płytszy, nozdrza rozchylały się pod wpływem emocji.
Zabieram czarodziejów do miejsc dobrze im znanych. Do miejsc, w których chcieliby schronić się na jakiś czas, uciec przed wojną albo… przed oczami zazdrosnej żony. – uśmiechnęła się łagodnie, prezentując mu z błyskiem w oku tę niewinną zagadkę. – Projektuję świstokliki na zamówienie. Pomagam też w badaniach mniej doświadczonym czarodziejom, którzy potrzebują w swoim życiu coś zmienić. Stawić czoła nudzie. – nęciła słowami przyprószonymi dwuznacznością, lawirowała pomiędzy dozwolonymi korytarzami konwenansów a granicą dobrego smaku w rozmowie z dopiero co poznanym człowiekiem. Kusił ją. Pozycją, urodą, spojrzeniem, tajemniczością w ostrożnym dobieraniu słów. Delikatnie nachyliła się nad stolikiem, odejmując dłoń dopiero, gdy sam ją puścił. – Ja również. To całkiem miła odmiana dla kogoś, kto zazwyczaj spotyka ludzi z wyblakłymi twarzami i nieciekawym spojrzeniem na otaczający ich świat. – Rosierowie byli jednym z niewielu rodów o radykalnych poglądach, które leżały w jej guście. W tych czasach rzadko już wymawiano szczerze i głośno frazesy o zdrowym, nieskażonym mugolami społeczeństwie. – To była kwestia umowy – czubkiem jej buta odnalazła jego kostkę, przesunęła nim lekko ku górze. – Pozwalam klientom mieć tyle prywatności, ile tylko potrzebują i jeśli zechcą spotkać się w bardziej ustronnym miejscu, nie mam nic przeciwko. Rozumiem, że rozważa lord kwestię współpracy?


we're all killers
we've all killed parts of ourselves

to survive

Yana Dolohov
Yana Dolohov
Zawód : badaczka, numerolog
Wiek : 25
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
ty mi ciągle
z dna pamięci
wypływasz jak

t o p i e l e c

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7237-yana-dolohov#194477 https://www.morsmordre.net/t7240-hieronim https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f274-smiertelny-nokturn-2 https://www.morsmordre.net/t7794-skrytka-bankowa-nr-1773#217747 https://www.morsmordre.net/t7714-yana-dolohov
Re: Bar Ponurak [odnośnik]09.09.19 22:57
Okiełznanie smoka było trudnym zadaniem, niewątpliwie nieosiągalnym dla wielu. Mathieu wychował się w Kent, a Rezerwat był jego drugim domem. Każdy z tamtejszych smoków był mu doskonale znany, każdemu poświęcał odpowiednią ilość uwagi. Nauki, które podjął w trakcie swego życia były bardzo cenne i tyczyły się wielu dziedzin. Zawsze na pierwszym miejscu stawiał Opiekę Nad Magicznymi Stworzeniami, jednak i w kwestii odpowiedniego wychowania również udało się utemperować jego ognisty, niepokorny charakter. Wiedział jak się zachować, a także wykorzystywał swoje umiejętności do własnych celów. Lubił trzymać rękę na pulsie, być tym dominującym elementem układanki. Rosier, choć z reguły milczący, wiedział jak oczarować słowem i grać w grę zwaną życiem tak, aby móc wygrać. Nic więc dziwnego, że Yana uległa temu hipnotyzującemu spojrzeniu, pielęgnowanej sztuce przez długie lata.
- Przed żoną jeszcze nie muszę uciekać… – odparł puszczając jej oczko. Nie krył się z tym, że nadal był kawalerem, choć jednocześnie narzeczonym. Tak samo jak nie krył się z obietnicą złożoną pięknej Isabelli. Póki co jednak wolność pozwalała rozłożyć skrzydła, a on chętnie z tego korzystał. Przyszłe małżeństwo nie było przecież więzieniem. – Świstokliki? – uniósł brew wyraźnie zaintrygowany. Czy to właśnie w tym celu Yana miała spotkać się z klientem? Aby przekazać świstoklik? Zdarzało mu się korzystać z tego środka transportu, był wygodny i szybki, choć nigdy nie interesował się procesem ich powstawania. Od razu przyszło mu na myśl, że ma przed sobą kobietę inteligentną, której wiedza w temacie jest obszerna. – To gdzie mogłabyś mnie zabrać? – spytał, nachylając się w jej stronę. Skoro już miała wspaniały środek transportu… mieli szerokie pole do popisu, choć zapewne nie to miała na myśli, powierzając mu swoją małą tajemnicę.
Drgnął lekko, czując jak przesuwa po jego kostce. Uśmiechnął się cwanie. Kokietowała go i szło jej całkiem nieźle. Nie mógł oprzeć się wrażeniu, że w ciągu tych kilku chwil sama nabrała ochoty na głębszą współpracę z Lordem Rosierem, choć pokazywała to w bardzo ciekawy, nietypowy sposób.
- Ustronne miejsca są o wiele bardziej przyjemne od publicznych… – stwierdził, przekręcając lekko głowę w bok. – Myślę, że nasza współpraca mogłaby być… bardzo ciekawa dla obu stron. Doświadczająca. – dodał jeszcze, nie spuszczając wzroku z jej tęczówek. Lubił takie gry słowne, zawsze był ciekaw jak zareaguje druga strona.



Mathieu Rosier


The last enemy
that shall be destroyed is

death
Mathieu Rosier
Mathieu Rosier
Zawód : Arystokrata, opiekun smoków
Wiek : 28
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Here’s the misery that knows no end
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
To, że milczę, nie znaczy, że nie mam nic do powiedzenia.
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7310-mathieu-rosier https://www.morsmordre.net/t7326-ehecatl https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f97-kent-dover-chateau-rose https://www.morsmordre.net/t7421-skrytka-bankowa-nr-1782#202976 https://www.morsmordre.net/t7339-mathieu-rosier
Re: Bar Ponurak [odnośnik]04.12.19 17:58
Niepohamowany głód wiedzy i gromadzenia faktów zmusił ją do zastanowienia się nad tym, czego tak naprawdę oczekiwała od tej sytuacji, od czarodzieja, z którym zdecydowała się, mimo jawnych przeszkód, podjąć flirt, intrygujący dialog. Może łaknęła zagadki, szyfru, który musiała złamać, by dowiedzieć się, czego z kolei oczekiwał od niego siedzący naprzeciwko mężczyzna; a może wręcz przeciwnie, zamknęła umysł na frykasy dla intelektualistów, a pozwoliła hormonom ciągnąć za sznurki drobnych ścięgien w dwuznacznych i nęcących ruchach. Nie było już w niej wstydu, ale dobierała starannie palce, które mogły wodzić po jej ciele. I zawsze to była jej decyzja.
Dziś postanowiła dać sobie taryfę ulgową, choć wciąż dłonie trzymała pewnie na wodzach i kontrolowała całą sytuację. Przynajmniej tak jej się zdawało. Po jego słowach, po tonie wypowiedzi i sposobie dobierania słów doszła do prostego wniosku – Rosier uwielbiał być adorowany. To ona miała mu się pokazywać, miała o sobie opowiadać i przedstawiać swoją ofertę. A on, cóż, chciał patrzeć. I słuchać. I pewnie wydawało mu się, że nic nie widziała, niczego się nie domyślała. Uśmiechnęła się kątem ust, rozpinając powoli płaszcz. Niech tak myśli, niech obserwuje. Rozchyliła poły płaszcza i odwiązała szalik, zaraz rozwiązując również jeden ze sznureczków podtrzymujących spinany ciasnym splotem gorset szaty. Oczywiście, że niczego nie odkrył, niczego nie pokazał, ale wyobraźnia mogła podpowiedzieć wiele. Zwłaszcza, kiedy wciąż nie był spięty ciasnymi granicami małżeńskiej przysięgi.
Tym pytaniem chciał mi lord zwrócić uwagę na to, bym rozwinęła temat? Nie sądziłam, że teoretyczna kwestia ich tworzenia mogłaby zaintrygować kogokolwiek spoza branży – to nie było ani ciekawe, ani możliwe do szybkiego streszczenia. Domyślała się jednak, że nie o to pytał, ale nie zamierzała zwierzać mu się ze szczegółów tego zlecenia. Ani żadnego innego. – Wszędzie, gdzie tylko dusza zapragnie. Oczywiście trzymając się pewnych granic. Przyzwoitości i Wielkiej Brytanii. Nie zwykłam prezentować klientom kątów mojego własnego mieszkania, a po nieznanym gruncie kroczyć nie przepadam. – odparła pewnie, wciąż muskając go chłodnym, uwodzicielskiej spojrzeniem srebrnych tęczówek. Nachyliła się ku stolikowi, by oprzeć brodę na otwartej dłoni, pozwalając mu wsadzić wzrok tam, gdzie zazwyczaj kobietom nie zaglądali. Niech nacieszy oczy. Pozwoliła mu na to w kwestii wyjątku. – Doświadczająca. Ciekawe. I zachęcające. A opłaci mi się?
Była ciekawa, jak zrozumie jej słowa. Chodziło jej o pieniądze czy może jakość doznań? Jej usta rozchyliły się delikatnie w uśmiechu.


we're all killers
we've all killed parts of ourselves

to survive

Yana Dolohov
Yana Dolohov
Zawód : badaczka, numerolog
Wiek : 25
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
ty mi ciągle
z dna pamięci
wypływasz jak

t o p i e l e c

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7237-yana-dolohov#194477 https://www.morsmordre.net/t7240-hieronim https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f274-smiertelny-nokturn-2 https://www.morsmordre.net/t7794-skrytka-bankowa-nr-1773#217747 https://www.morsmordre.net/t7714-yana-dolohov
Re: Bar Ponurak [odnośnik]07.12.19 18:14
W pewnym sensie Yana miała rację. Mathieu lubił obserwować i słuchać, a sam nieczęsto się otwierał. Nie miało to jednak nic wspólnego z pragnieniem adoracji jego osoby, to było mu niepotrzebne. Jak każdy mężczyzna lubił sobie popatrzeć, obserwować i zadowalać proste potrzeby. Yana nie wydawała się być znudzona sytuacją, wręcz przeciwnie, rozpięła płaszcz, dając mu mały pokaz. Chciała tego flirtu, napięcia narastającego z każdą chwilą. Nie była niewiniątkiem, które postępowało pochopnie, ona dokładnie wiedziała, co robiła. On też miał świadomość swoich czynów. A jemu to odpowiadało. Na tą kuszącą zabawę odpowiedział chętnie.
- Nigdy nie spotkałem tak pięknej kobiety, zajmującej się tworzeniem Świstoklików… – podkreślił. Tylko i wyłącznie o to mu chodziło, nie wiedział jak się je wytwarza i szczerze mówiąc… Nie leżało to w jego zainteresowaniach. Trzeba przyznać, że kobiety potrafiły być zaskakujące, tak jak w tym momencie Yana. Aż był ciekaw jak jeszcze go zaskoczy… A zapowiadało się, że nie zamierzała odpuszczać.
Mogła go zabrać wszędzie gdzie pragnął, ale w granicach rozsądku, przyzwoitości i Wielkiej Brytanii. To jednak dość ograniczony zasób miejsc. Jak spojrzeć na to z tej strony… Może Lord Rosier pragnął większej ilości wrażeń i zwiedzenia większej ilości miejsc.
- Przyzwoitość jest przereklamowana… – rzucił z lakonicznym, rozbawionym prychnięciem. Przyzwoitość to coś co ograniczało, tam samo jak rozsądek czy… Wielka Brytania. – Oczywiście, że się opłaci… Wątpisz w to? – spytał nachylając się jeszcze bardziej w jej kierunku. Przesunął wzrokiem po jej twarzy, obserwując ją dokładnie, z lekkim uśmiechem, cwanym uśmiechem. Przekręcił głowę w bok. – Pytanie tylko jak bardzo jesteś w stanie porzucić przyzwoitość i granice… Sądzę, że wtedy profity mogą być jeszcze większe. – dodał. Szczerze… nie przepadał za nie wiadomo jakimi eksperymentami, ale lubił się dobrze bawić. Mogli siedzieć tutaj i rozmawiać w pełni przyzwoicie, a mogli znaleźć ciekawsze miejsce… które z pewnością sprawiłoby im o wiele więcej przyjemności. Był ciekaw czy Yana jedynie mówiła tak kusząco czy przedłoży to również na działanie…
Poruszył się lekko, kiedy człowiek przy barze strącił szklankę, która roztrzaskała się o ziemię. Mimowolnie spojrzał na zegar stojący przy ścianie. Cholera. Był pewien, że ma więcej wolnego czasu, a ten jednak gnał nieubłaganie, bez litości. Przeniósł pociemniałe tęczówki na Yankę.
- Jeśli będziesz chciała się spotkać, napisz... Chateau Rose, Dover, Kent. - dodał tylko, podnosząc się powoli. Koniec flirtu, niestety, nie mieli czasu na więcej. Poprawił swoje odzienie i skierował się do wyjścia. Yana miała otwartą bramkę, wszystko zależało od niej.

ZT Rosier



Mathieu Rosier


The last enemy
that shall be destroyed is

death
Mathieu Rosier
Mathieu Rosier
Zawód : Arystokrata, opiekun smoków
Wiek : 28
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Here’s the misery that knows no end
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
To, że milczę, nie znaczy, że nie mam nic do powiedzenia.
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7310-mathieu-rosier https://www.morsmordre.net/t7326-ehecatl https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f97-kent-dover-chateau-rose https://www.morsmordre.net/t7421-skrytka-bankowa-nr-1782#202976 https://www.morsmordre.net/t7339-mathieu-rosier
Re: Bar Ponurak [odnośnik]26.07.20 20:25
| 19 czerwca

Rozgrzany bruk, złocista łuna wieczornego słońca, nikczemne uśmiechy. Nic nie zdradzało parszywych wnętrzności, smrodu plugawych układów, obłudnych łap; mdły klimat podduszał słabsze osobniki, pozostałe napawając niezasłużoną siłą. Wokół nieposprzątane gruzy, w powietrzu stężały zapach absolutnej niesprawiedliwości; na ulicach truposze, martwe dusze pozbawione ciał, szydercza kondensacja nieludzkiej brzydoty. Tkwił niezmiennie w zabójczej spirali monotonii, kisił się w zastanej rzeczywistości - w cichych alejkach walcząc o przetrwanie, w hałaśliwych spelunach sącząc lokalne szczyny, w czterech ścianach własnej klitki bezgłośnie wołając o pomoc. Ogólny kryzys bynajmniej go nie obchodził, niepokój nastrojów ponoć wcale nie dotyczył, choć istniał przecież w marazmie i emocjonalnym upośledzeniu, w niedosłownym paraliżu. Dość miał już sztuczek przebiegłych skurwysynów, ich pokrętnych dewiz, letargu, do którego się doprowadził. Świat schodził na psy, albo on stał się znacznie bardziej wybredny, niemniej jednak coś niekontrolowanie dokuczało. Z twarzy zniknął ten bezwstydny, cwany uśmieszek, pozę swobody zastąpiła spięta niewiadoma. Wzniosłe tytuły walały się po kawalerce, on bez zrozumienia chłonął je niczym gąbka, acz durnie i niepowściągliwie. Nosił nudne koszule, okradał puste kieszenie, coraz częściej odwiedzał speluny i skrupulatnie skręcał lolki. Być może potrzebował ucieczki, być może szukał nieznanej mu odpowiedniości, tracąc przy tym poczucie i tak już zaburzonej wartości. Rozliczał priorytety, mylił je z dobrowolną przyjemnością; zapominał o zdrowym rozsądku, o tej chorobliwej tendencji dozoru i samoświadomości. Był zagubiony, pośród tych cholernych zasad, którym podporządkował się dla większego dobra (albo mniejszego zła?), i pośród tych, narzucanych mu z góry. Wyjątkowo ponura dzisiejszość, wyjątkowo posępny Scaletta, choć z typową dla siebie staturą wyjebania. Już nie odliczał dokładnie fajeczek, nawet jeśli budżet paradoksalnie kurczył się z każdym pozyskanym miedziakiem; już nie gapił się głupawo w szybę parnego mieszkania, spędziwszy zachody w towarzystwie własnego cienia. Wyłaził między ludzi, nie na łowy, a dla tych paru kieliszków kiepskich samogonów i widoku prostackich szumowin, które niegdyś doprowadzały przecież do szału. Słuchał ich głośnych przekleństw, chujowych żartów pseudointelektualistów z drugiego kąta pubu, niekiedy nawet poznał którąś z tych nieporządnych dziewuszysk, co to próbowały dorwać się do jego niemrawej skorupy; zawsze z poczuciem anonimowości, nigdy z bezpośrednim motywem. Zawsze w podrzędnej knajpie, nigdy w kostiumie oryginalnego indywidualisty. Pomagało czy nie, jakoś chciał obyć się z ulotną chwilą, potrzebą człowieczeństwa, aspiracją spełnienia. Dziś było podobnie, nawet jeśli nie myślał o tym w szczytnych kategoriach. Przyszedł na niedobrego drinka, posłucha irytującego bajdurzenia, może nawet znajdzie się ktoś, do kogo będzie mógł gębę otworzyć. Kto wie?
Michael Scaletta
Michael Scaletta
Zawód : kradnie, co popadnie
Wiek : 25
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
i'm a lesser man, a lesser man
a lesser man than you think i am
OPCM : 4 +2
UROKI : 7 +3
ALCHEMIA : 2
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 2
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 6 +3
SPRAWNOŚĆ : 8
Genetyka : Czarodziej
 dazed and kinda lonely
Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t7515-michael-anthony-scaletta#207763 https://www.morsmordre.net/t7521-volare#208020 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f293-crimson-street-11-2 https://www.morsmordre.net/t7660-skrytka-bankowa-nr-1828#211185 https://www.morsmordre.net/t7522-m-a-scaletta#208023
Re: Bar Ponurak [odnośnik]27.07.20 12:03
Nie pasowała do tego miejsca, wystarczyło rzucić na nią okiem, by stwierdzić to z całym przekonaniem i mocą. Wyglądała zbyt czysto, zbyt niewinnie - przypominała bardziej postać wyjętą z książki niż prawdziwego człowieka z krwi i kości. Ubrana w białą suknie, której materiał poruszał się delikatnie wraz z każdym wykonanym przez nią krokiem porównać ją można było do zjawy; była zbyt nierealna.
Kiedy otworzyła drzwi pubu automatycznie wzrok siedzących najbliżej osób zwrócone został w jej stronę, machinalnie z wrodzoną gracją wygładziła włosy, starając się by jej fryzura była równie idealna, jak kontury czerwonych ust. Uniosła wyżej brodę, ignorując  natarczywe spojrzenia, a także gwizdy i zaczepne komentarze, ruszyła w kierunku baru. Dostrzegła go od razu, ciężko było wyrzucić z głowy opis mężczyzny, którym ojciec wręcz katował ją przez ostatni rok. Wyrył się on w umyśle dziewczyny niczym najgorsze ze wspomnień nawiedzające ją w najbardziej nieodpowiednim. Z drugiej strony nie ciężko było przeoczyć samotnego mężczyznę siedzącego przy barze, który popijał kolejną szklankę paskudnego trunki, który tu podwali. Kącik ust Artemis uniósł się delikatnie ku górze, sprawiając, że na jej twarzy pojawił się grymas przypominający uśmiech.
- Ciężko było cię znaleźć, Scaletta - oznajmiła siadając na stołku obok, nie zaszczycając go nawet przelotnym spojrzeniem. Jej ciepły, miły dla ucha głos zapełnił panującą w powietrzu ciszę. To co powiedziała było całkowitą prawdą, musiała pociągnąć za wiele sznurków, by w końcu znaleźć się w tym miejscu, które swoją drogą było jednym z gorszych. Przywykła do trochę innej rzeczywistości, choć nawet ta jej nie kształtowała się teraz najlepiej.
Wyciągając palce po palcu, zdjęła czarne, skórzane rękawice odkładając je na drewniany blat, posuwistym aczkolwiek delikatnym ruchem wyrównała ich materiał, wyciągając go nieco, choć nie było takiej potrzeby. Dopiero po chwili opierając brodę o zewnętrzną stronę dłoni, jakby z wyuczoną manierą, co ciężko było przeoczyć spojrzała na mężczyznę, obdarzając go uroczym uśmiechem. Wyraz konsternacji na jego twarzy sprawił, że rozwarła delikatnie czerwone usta, robiąc zdziwioną, podobną do niego minę.
- Ach… Powinnam się najpierw przestawić, prawda? - zapytała, choć nie podjęła dalszych kroków, ciekawa jego reakcji.
Gość
Anonymous
Gość
Re: Bar Ponurak [odnośnik]01.08.20 18:38
Stara fabryka tekstyliów, wokoło same parszywe, acz anonimowe typy, średniej jakości alkohol - portowa speluna jak każda inna, z tym znamiennym smrodkiem ryb i niedomytych kibli. Gdzieś w tym wszystkim on, spokojny, beznamiętny, pospolicie zwykły. Być może zdradzał tym swe zazwyczaj nieczyste zamiary, być może wyprasowana koszula i czyste spodnie wykluczały go z tej wiecznie podpitej, niezadbanej społeczności; bynajmniej jednak nie przylazł tu na łowy wśród otwartych sakiewek czy odkrytych kieszeni, bynajmniej nie wyostrzał wzroku na brzęczące miedziaki. Okoliczności temu sprzyjały, kiepski humor zachęcał tylko do finansowego pocieszenia, do zajęcia głowy natłokiem myśli i dręczącym, dobrze mu znanym stresem. Ale wcale tego nie chciał, wcale nie pragnął wymuszonej adrenaliny, wcale nie potrzebował tych zaplutych sykli. Usiadł gdzieś w kącie, dumał nad sikaczem, który zaraz zamówi u przyćpanego barmana, wyciągnął wysłużoną papierośnicę, niekiedy zerknął na barowe towarzystwo. Śmieszna to była walka z izolacją, wychodził z klitki, ale gęby do obcych nie otwierał - nie ze wstydu czy zakłopotania, a niechęci. Z chwilą, jak usadził tu swoje wybredne dupsko, zaczął kwestionować tę spontaniczną decyzję; trzeba było zostać w smętnych czterech ścianach, spalić skręta, poczytać coś angażującego, choć nieambitnego. Z drugiej strony, po co? Rutyna dobijała, Scaletta ewidentnie przeżywał kryzys; poddany monotonii, bez życiowej aspiracji czy zdefiniowanego celu coś musiał ze sobą zrobić. Podrzędny lokal to gówniany wybór, tak samo jak ten fatalny żywot złodziejaszka z doskoku. Myślał o tym czasem, żałował wyrzeczeń i ustanowionych standardów; niczego jednak nie zmienił, nieprzerwanie istniał w skrzętnie wykreowanej rzeczywistości, z wykształconą sztucznie manierą, enigmatyczną personą. Żaden z niego absolutny inteligent, a po prostu surowy okaz konsekwentności i niezdrowego pragmatyzmu. Przekonywał się o słuszności tego założenia, bezczelnie próbował wmawiać, że te realia są odpowiednie, obserwując przy tym wewnętrzną walkę serca z rozumem. O ile jeszcze w ogóle miał jakieś serce.
Wygrzebał jedną fajkę, potarł jej kraniec wierzchem dłoni, zapaliła się sama. Nudny dym, typowa gorycz, tendencyjna samotność, dzień jak każdy inny, aż rzygać się chce. Westchnął cicho, kątem oka dostrzegł pomiętą gazetę na sąsiednim stoliku; pochwycił ją bezwstydnie, oglądnąwszy optymistyczną okładkę. Na co dzień dział się pierdolnik, a to propagandowe ścierwo migało pozytywnymi zdjęciami, krzyczało durnymi nagłówkami. Miał to gdzieś, ale nie miał ochoty oglądać steku tych bzdur; odrzucił ten nonsens z powrotem, łapczywie zaciągnął się papieroskiem, a przed oczyma wyrosła mu raptem kobieta. Młoda i nieznajoma, co to wyglądała na zagubioną wśród szemranych szczurów przysypiających na barowej ladzie. Już miał biadolić coś o wskazywaniu drogi (której bynajmniej nie chciałby jej nakreślić; niechęć do arystokracji dawała się we znaki), już miał grubiańsko poinformować ją, że to zamknięta impreza (wszak istny jest z niego dowcipniś), aż tu ona zwróciła się do niego, po nazwisku, jakby go znała. Więc może nie zapamiętał tej twarzy, może coś umknęło jego uwadze? W to nie chciał wierzyć, o ładnych buziach nie zapominał, zwłaszcza panien z wyższych sfer, tych przecież nie znał zbyt wielu.
- To my się znamy? - zapytał pewnie, strącił popiół do osmalonego naczynia, patrzył na skórzane rękawiczki. Istotnie był zaskoczony, zniecierpliwienie rosło w nim z każdą chwilą, a tym samym czarne scenariusze, które zdążył już uwikłać. - Wypadałoby - odpowiedział z wyraźną niechęcią, nie bacząc na takt czy konwenanse. Właściwie to nigdy nie zaprzątał sobie nimi głowy, funkcjonował bez nadęcia, ale też ludzkiej prostolinijności; ironią było to, jak chciał wyznaczać odpowiedniości, co wypada, a co nie. Oczekiwał wyjaśnień, nie ukrywał konsternacji czy niezadowolenia. Niech paniusia spręży się nieco z wypatrywanym wywodem, albo niemiłosiernie popsuje mu humor. O ile jedno nie było konsekwencją drugiego.
Michael Scaletta
Michael Scaletta
Zawód : kradnie, co popadnie
Wiek : 25
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
i'm a lesser man, a lesser man
a lesser man than you think i am
OPCM : 4 +2
UROKI : 7 +3
ALCHEMIA : 2
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 2
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 6 +3
SPRAWNOŚĆ : 8
Genetyka : Czarodziej
 dazed and kinda lonely
Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t7515-michael-anthony-scaletta#207763 https://www.morsmordre.net/t7521-volare#208020 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f293-crimson-street-11-2 https://www.morsmordre.net/t7660-skrytka-bankowa-nr-1828#211185 https://www.morsmordre.net/t7522-m-a-scaletta#208023
Re: Bar Ponurak [odnośnik]24.09.20 10:16
Rutyna. Dla jednych była sposobem na radzenie sobie z nową rzeczywistością, czymś co dawało poczucie stabilizacji, złudną nadzieję na to, że szalejący wokół huragan za chwilę minie, natomiast dla drugich stanowiła istne piekło, wprawiała w przedwczesny stan melancholii, odbijając się na wszystkich aspektach życia. Na szczęście Artemis nie należała do żadnej z tej grupy; była naprawdę niczym postać wyjęta z książki - interesowało ją wyłącznie to, co dotyczyło jej osoby, reszta stanowiła jedynie tło historii. Od czasu do czasu wyciągała z niego pojedyncze osoby, które z jakiś powodów i tylko jej znanych pobudek uważała za potrzebne lub interesujące; częściej kierowała nią potrzeba. Lecz dziś było inaczej. Miała ochotę na chwilę rozrywki, prostej zabawy polegające na "wiem kim jesteś, ale ty nie znasz mnie". Wiedza była potężnym narzędziem, dawała poczucie władzy, od którego Artemis była wręcz uzależniona.
Zajmując swoje miejsce poprawiła materiał sukienki na ramionach, by lepiej się układał. Pozory potrafiły być bardzo mylące, w gruncie rzeczy Artemis pasowała do tego miejsca bardziej niż połowa osób je odwiedzających, choć jej wygląd wskazywać mógł na zupełnie coś innego. Wygląd w jej zawodzie był niezwykle ważny, a jeszcze ważniejsze było udawanie kogoś kim się w rzeczywistości nie jest; mogła być posłuszną niewolnicą, pyskatą arystokratką czy damą niepasującą do obskurnego baru. Zmieniała się niczym kameleon, zależnie od sytuacji.
- Ognistą - rzuciła do barmana, który choć obdarzył ją niepewnym nieco podejrzliwym spojrzeniem sięgnął po odpowiednią butelkę z bursztynowym płynem.
Milczała do czasu, aż w jej dłoniach nie znalazła się szklanka, której zawartość wypiła jednym duszkiem.
- Jeszcze raz, podwójna - alkohol przyjemnie drapał ją w gardło, pozostawiał na koniuszku języka ostry posmak, wywołał falę ciepła, która rozeszła się po ciele kobiety.
- Nie bardzo - odpowiedziała w końcu, kierując swoje spojrzenie na Michaela. Wciąż roztaczała wokół siebie tą aurę tajemniczości, chcąc nieco zirytować swojego rozmówcę. Gdyby od razu wyłożyła wszystkie karty na stół byłoby nudno.
- Art - przestawiła się używając niepełnego imienia. - Potrzebuje zatrzymać się u ciebie na kilka dni, może tygodni - dodała, przystawiając do ust szklankę z której tym razem upiła niewielki łyk.
Gość
Anonymous
Gość
Re: Bar Ponurak [odnośnik]25.10.20 23:10
Niekiedy rutyna doprowadzała do fatalnej bolączki, innym razem cieszyła, wszak nie zwiastowała żadnych nieprawidłowości. Niekiedy podjudzała do walki, innym razem pozwalała na stan błogiego spoczynku. Czysta ambiwalencja, w całej tej pokrętnej strukturze rzeczywistości, albo zaledwie indywidualnym postrzeganiu Scaletty. Jak było tym razem? Kisił się w monotonii czy z pozą cwaniaka spoglądał na świat przez różowe okulary? Chuj wie, bo znamiennie narzekał, tym samym wyrywając się ze szponów dręczącej samotności, swe miejsce odnalazłszy w śmierdzącym barze; jednocześnie też popijał podły rum ze świadomością, iż mogło być znacznie gorzej, a rząd, który domaga się skrupulatnych raportów, wciąż nie dostrzega minimalnej manipulacji faktami. Tych być może i nie miał zbyt wielu, aktywność zawodowa w półświatku nie wpychała go automatycznie w ramy obserwatora, co to gromadził wszystkie nowinki w garści. Bądź co bądź cierpiał na deficyt tychże asów w rękawie, ale dzięki temu rzeczowe streszczenia nie odbiegały znacząco od prawdy, a on mógł spać z względnym poczuciem spokoju - nie martwił się o własny tyłek, tym bardziej nie wątpił w cudzy los. Niemniej jednak nigdy nic nie pozostawało absolutną pewnością, a jego chorobliwa mania gdybania nie pozwoliła mu na naturalną stabilność. W całej tej plątaninie niesprecyzowania pragnął chyba jakiegoś nieszkodliwego odstępstwa, oderwania się od złożonej, zarazem też męczącej normalności. Czyżby zachciało mu się niespodzianek? Czyżby nieznajoma kobieta okazała się być jedną z nich?
Bezwstydnie przyglądał się wyniosłej pannie, jak gdyby pragnął przeniknąć przez jej szczupłe ciało, wprost do myśli kołatających się w umyśle. Byleby tylko dowiedzieć się, skąd kobieta zna jego nazwisko, jak zdołała je skojarzyć z anonimową staturą typka w podrzędnej spelunie. Nie pozostało mu nic innego tylko czekać cierpliwie na słówka wyjaśnień pomiędzy kolejkami Ognistej. Dotrzymywał jej tempa, bez skrępowania opróżniał kieliszeczki, w milczeniu, z zainteresowaniem i niechęcią, chcąc tylko paru niewinnych szczegółów. Aż w końcu uraczyła go, ledwie imieniem i nietypową potrzebą.
- Obawiam się, że to niemożliwe - zaczął z wyczuwalną ironią w głosie. - Nie świadczę usług hotelarskich. - Bliski był parsknięciu niekontrolowanym śmiechem, nawet jeśli sytuacja nosiła znamiona piorunującej powagi. Istny absurd, ona i jej oświadczenie.
Michael Scaletta
Michael Scaletta
Zawód : kradnie, co popadnie
Wiek : 25
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
i'm a lesser man, a lesser man
a lesser man than you think i am
OPCM : 4 +2
UROKI : 7 +3
ALCHEMIA : 2
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 2
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 6 +3
SPRAWNOŚĆ : 8
Genetyka : Czarodziej
 dazed and kinda lonely
Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t7515-michael-anthony-scaletta#207763 https://www.morsmordre.net/t7521-volare#208020 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f293-crimson-street-11-2 https://www.morsmordre.net/t7660-skrytka-bankowa-nr-1828#211185 https://www.morsmordre.net/t7522-m-a-scaletta#208023

Strona 1 z 3 1, 2, 3  Next

Bar Ponurak
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach