Wydarzenia


Ekipa forum
Domek na drzewie
AutorWiadomość
Domek na drzewie [odnośnik]16.07.19 20:15

Domek na drzewie

Nikt naprawdę nie wie, kto wzniósł domek na drzewie na Wierzbowej Alei, pewnego dnia po prostu pojawił się pośród zielonych gałęzi jednego z najwyższych drzew - a do jego wnętrza prowadziła linowa drabinka, która sama wciąga czarodzieja na górę, jeśli wypowie się właściwe hasło: w górę! Obiekt jest chroniony przed oczami mugoli, ale dostępny dla czarodziejów. Z góry, przez okna, rozciąga się zniewalający widok na panoramę miasta, a wystrój wnętrza wcale nie jest tak surowy, jak mogłoby się wydawać - podpróchniałą drewnianą posadzkę zdobi bowiem stary wytarty dywan tkany w orientalne wzory.

Rzuć kością k100:
1-94: Nic się nie dzieje.
95+: Dywan magicznie ożywa i zabiera cię wraz z towarzystwem na szalony przelot pośród chmur. Masz nadzieję, że dywan również chroniony jest przed wzrokiem mugoli!
Lokacja zawiera kości.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Domek na drzewie Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Domek na drzewie [odnośnik]14.09.19 8:22
heath & jayden1 lutego
Nie wiedział, co dokładnie tu robił. Dlaczego nie wybrał się gdzieś w okolice Hogwartu na obserwacje? Albo chociażby niedaleko Hogsmeade? Miał wiele odpowiednich stanowisk, które nadawałyby się na to zadanie o wiele lepiej niż aktualne. Szczególnie że powierzone mu opisy pierwszej kwarty księżycowej nie były specjalnie skomplikowane; znał się na nich lepiej niż ktokolwiek mógłby przypuszczać. Dlaczego więc opuścił bezpieczne mury Szkoły Magii i Czarodziejstwa, teleportując się w okolice rodzinnego domu z myślą o starym domku na drzewie? Przecież swoich obserwacji mógł dokonać nawet wyglądając przez okno i pozwalając na to, by od czasu do czasu ktoś mu przeszkodził w prowadzeniu opisu. Jayden jednak domyślał się, dlaczego szukał jakiejś izolacji, odgrodzenia się, powrotu do dawnych czasów — chyba podświadomie chciał uciec od miejsc, które tak mocno kojarzyły mu się z jej osobą. Dlatego też wybrał znajomą okolicę, która należała tylko do niego, nie do nich. Nieważne jak bardzo okrutnie to brzmiało, ale potrzebował chwili oddechu, wylania czary goryczy, która zbierała się w nim ponad miesiąc i wolał to zrobić z daleka od ludzi. Z daleka od Hogwartu, gdzie łatwo było poczuć się wyjątkowo zagrożonym niespodziewanym towarzystwem. I nawet nie chodziło o Pomonę, ale mógł do niego wejść każdy inny nauczyciel, student, skrzat, a on nie był teraz odpowiednio nastawiony na podobne interakcje. Czuł wewnętrzną irytację i złość, które mógł zatopić w astronomii. Jednak nie było to takie proste. Nie, gdy wciąż pod czaszką dudniły mu słowa ostatniej kłótni z zielarką, która była jedynie kolejną cegłą, kolejnym ciosem po Sylwestrze w Dolinie Godryka. Ale musiał spróbować. Musiał spróbować się wyłączyć i znów poczuć kosmiczną moc zdolną wyrwać go z okowów rzeczywistego odrętwienia. Tego potrzebował — chociażby chwilowego zawieszenia i nawet pozornego bezpieczeństwa.
Miał dość tego pieprzenia. Obwiniania go o jakąś urojoną teorię spisku, samolubstwo i brak chęci życia we dwoje. Na samą myśl wbił palce mocniej w drewniane szczeble długiej drabiny, prowadzącej na szczyt drzewa, gdzie w szarościach zapadającego zmierzchu znajdował się domek. Zbity z pokręconych desek szałas, w którym wiele razy mały Vane spędzał noce, obserwując po prostu niebo. Nie wypowiedział magicznych słów, żeby drabinka sama zabrała go do celu, bo to by było zbyt proste. Już jakiś czas temu odkrył, że przy wysiłku fizycznym głowa szybciej oczyszczała się z natrętnych myśli i pozwalało to na spokój. Na jakiś czas, ale zawsze. Dlatego usilnie wędrował w górę chyba już całą wieczność, jego oddech spłycił się, ale Jayden nie przestawał. Odetchnął dopiero w momencie, w którym dotarł na samą górę i na nowo znalazł się dokładnie w tym samym miejscu, co wiele lat temu. Pamięć o tym miejscu go z jednej strony zaskakiwała, jak i wydawała się oczywista. Pamiętał wszystko - od wystającej ze wschodniej ściany deski, skrzypiących podłóg, przez zapach stęchlizny, zbutwiałego drewna, do grubego dywanu, na którym kiedyś mógł dosięgnąć chmur. Ale czy była to prawda, czy tylko złudzenie małego chłopca — Jay nie potrafił do końca stwierdzić. Wyciągnął obleczony skórą zeszyt, pióro, małe tellurium i przez chwilę wpatrywał się w ten zestaw, jakby przedmioty mały mu podać jakąś odpowiedź co teraz? Co teraz nie z obserwacjami — co teraz w ogóle? Pokręcił głową, łapiąc się na tym, że znów oddawał się irytującym myślom, więc usiadł na zdobionym dywanie, żeby to przerwać. Przejechał dłonią przez włosy, zanim zabrał się za spisywanie określonej fazy Księżyca i czując jak serce zaczynało uderzać mu miarowo, uspokajając się z każdym pociągnięciem, z każdym pozostawionym śladem atramentu na pergaminie.


Maybe that’s what he is about. Not winning, but failing and getting back up. Knowing he’ll fail, fail a thousand times,
BUT STILL DON'T GIVE UP
Jayden Vane
Jayden Vane
Zawód : astronom, profesor, publicysta, badacz, erudyta, ojciec
Wiek : 32
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowiec
Sometimes the truth
Isn’t good enough.
Sometimes people deserve more.
Sometimes people deserve
To have their f a i t h rewarded.
OPCM : -
UROKI : -
ALCHEMIA : -
UZDRAWIANIE : -
TRANSMUTACJA : -
CZARNA MAGIA : -
ZWINNOŚĆ : -
SPRAWNOŚĆ : -
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4372-jayden-vane#93818 https://www.morsmordre.net/t4452-poczta-jaydena#95108 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f113-irlandia-killarney-national-park-theach-fael https://www.morsmordre.net/t4454-skrytka-bankowa-nr-1135#95111 https://www.morsmordre.net/t4453-jayden-vane
Re: Domek na drzewie [odnośnik]04.12.19 0:09
1.02

Nic nie służyło złamanemu sercu tak dobrze, jak zapijanie trosk. Steffen wybrał się więc do baru, samotnie, aby pobyć niegrzecznym chłopcem i wypłukać z siebie gorycz po zaręczynach Isabelli. Nie usiedział tam jednak długo, przytłoczony własną samotnością. Zamiast teleportować się jak człowiek, postanowił ochłonąć i wrócić do domu pieszo, nieco chwiejnym krokiem.
Kocha, lubi, szanuje, rodzi dzieciaki Rosiera... - wyliczał sobie smętnie, a śnieg wpadał mu za kołnierz - zimny niczym tabelka z porównaniem wymagań życiowych szlachcianek oraz własnego stanu konta.
Wałęsając się trochę bez celu, napatoczył się na wielkie drzewo ze znajomym domkiem. Wlepił oczy w drabinkę i uśmiechnął się pod nosem, weselejąc nagle. Pamiętał, jak pił tutaj z Bertiem pierwsze piwo na któryś wakacjach. Jak obserwował stąd przechodniów jako szczur, albo zrzucał gałązki na niczego nieświadomych mugoli.
-W góóóóórę! - zakomenderował śpiewnie, wieszając się drabinki niczym akrobata. Dzięki zaklęciu, szybko został wciągnięty na górę. Roześmiany, opadł na miękki dywan i zorientował się, że nie jest sam!
-Oo....bry fieczór... - wybełkotał ze zdziwieniem, usiłując skupić wzrok na twarzy nieznajomego. A nie, znajomego!
-...panie psorze! - wykrztusił, zaskoczony i rozbawiony. Nie brał nigdy zaawansowanej astronomii, ale kojarzył profesora Vane'a ze szkolnych korytarzy. Pytanie tylko, czy on kojarzył jego.
-Byłem w Gryffindorze jak pan zaczynał pracę! - pochwalił się, tak jakby miało to wyjaśnić więcej niż jego personalia. -Co pan tu robi, nie jest pan za...hik!...stary na domki dla dzieci? Ale fffajnie! - roześmiał się nagle, rozbawiony tym wszystkim. Nie wiedział nawet, że pan Vane przybył tutaj aby uciec przed uczniami, czy też byłymi uczniami.
-Sz..pokojnie, żartuję. Też lubię ten domek, piłem tu pierfsze pifffo. - pochwalił się. Oparł się o ścianę, podciągnął kolana pod brodę i wyluzował, najwyraźniej nie mając zamiaru prędko opuścić tego domku z dziecięcych marzeń. Nawet towarzystwo zdawało się mu odpowiadać.


intellectual, journalist
little spy

Steffen Cattermole
Steffen Cattermole
Zawód : młodszy specjalista od klątw i zabezpieczeń w Gringottcie, po godzinach reporter dla "Czarownicy"
Wiek : 23
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Żonaty
I like to go to places uninvited
OPCM : 30 +7
UROKI : 5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 35 +4
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 16
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7358-steffen-cattermole https://www.morsmordre.net/t7438-szczury-nie-potrzebuja-sow#203253 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f127-dolina-godryka-szczurza-jama https://www.morsmordre.net/t7471-skrytka-bankowa-nr-1777#204954 https://www.morsmordre.net/t7439-steffen-cattermole?highlight=steffen
Re: Domek na drzewie [odnośnik]04.12.19 0:09
The member 'Steffen Cattermole' has done the following action : Rzut kością


'k100' : 54
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Domek na drzewie Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Domek na drzewie [odnośnik]23.12.19 12:01
Nie spodziewał się towarzystwa i nie zamierzał równocześnie przygotować się na żadne z nich. Nie po to przecież wybrał taką porę i takie miejsce, żeby musieć się użerać z kimś obok. Na razie trwał jeszcze w błogiej nieświadomości kolejnych momentów, próbując czerpać z zawieszenia i chłodu nocy rozciągających się dokoła. Potrzebował tego. Potrzebował bliskości nieba tak, jak to wyglądało kiedyś. Bo kiedyś było wszystko takie proste... On z tym swoim wiecznym szczęściem i uśmiechem przylepionym do twarzy, niezauważający większych problemów czy wrogości, która działa się każdego dnia. Nie. Nie był ślepy, lecz nie dostrzegał wszystkiego. Jak potoczyłyby się jego losy, gdyby wtedy zrzucił klapki z oczu? Gdybanie było stratą czasu, jednak Jayden nie mógł przestać myśleć o tym wszystkim, co się wydarzyło. Czy naprawdę potrzeba było śmierci bliskich osób, żeby przejrzał? Jakim był więc człowiekiem, skoro potrzebował takiej brutalności do wybudzenia się z amoku, w którym się znajdował? Jak to o nim świadczyło? Nie. Nie po to się tam pojawił. Miał o tym nie myśleć i nie pozwalać sobie na odbieganie myślami zbyt daleko od aktualnego stanu rzeczy. Od tego dlaczego zjawił się tu i teraz. Jay nie chciał myśleć, że gdyby nie wydarzenia ostatniego czasu, nie szukałby takiego odosobnienia, ale i tak tego nie chciał poruszać.
Pomimo nocy księżyc świecił silnie i astronom nie potrzebował innego oświetlenia, dlatego towarzyszyły mu odgłosy pisania piórem po papierze. Nic więc dziwnego, że obecność drugiej osoby była łatwo wyczuwana. Słysząc poruszenie za plecami, sięgnął do wewnętrznej kieszeni płaszcza, żeby złapać różdżkę i, chociaż nie chciał jej używać, był gotowy, żeby to zrobić. Grudniowe zamieszki wyczuliły go dość silnie, zapisując się w ciele czarodzieja pod postacią wielu małych, praktycznie niewidocznych blizn i miały mu przypominać o porażce, której nie chciał powtarzać. Gdyby nie ona, ludzie by nie ucierpieli i była to tylko i wyłącznie jego wina. Zmarszczył brwi, widząc wtaczającego się chłopaka, ale milczał tak długo, aż ten nie zobaczył, że nie był sam. - Pracuję. A przynajmniej staram się - odparł Jayden po dłuższej chwili ciszy, czując się jeszcze gorzej niż wcześniej. Niedane było mu pozostać w pojedynkę, prawda? Wszędzie musieli go znajdować ludzie. I to ludzie, którzy go znali, bo jak się okazało, młody czarodziej znał go aż za dobrze. Vane niepostrzeżenie schował różdżkę w rękawie płaszcza i zaczął kontynuować to, co zostało mu przerwane. Miał nadzieję, że pozostanie między nimi cisza, ale mylił się. Sięgnął po technikę wyciszenia umysłu, którą wykorzystywał podczas oklumencji, chcąc oderwać się od tego, co działo się w domku. Od zdecydowanie pijanego, dawnego ucznia, który raczej nie zamierzał zmieniać miejsca swojego bytowania ani tym bardziej milczeć przez resztę nocy. Jayden liczył na to, że może też chłopak zaśnie i pozwoli mu kontynuować obserwacje. - Znam to miejsce z dzieciństwa - odparł spokojnie pomimo nuty wewnętrznej irytacji. I nie chodziło o jego nowego towarzysza, lecz o wszystko.


Maybe that’s what he is about. Not winning, but failing and getting back up. Knowing he’ll fail, fail a thousand times,
BUT STILL DON'T GIVE UP
Jayden Vane
Jayden Vane
Zawód : astronom, profesor, publicysta, badacz, erudyta, ojciec
Wiek : 32
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowiec
Sometimes the truth
Isn’t good enough.
Sometimes people deserve more.
Sometimes people deserve
To have their f a i t h rewarded.
OPCM : -
UROKI : -
ALCHEMIA : -
UZDRAWIANIE : -
TRANSMUTACJA : -
CZARNA MAGIA : -
ZWINNOŚĆ : -
SPRAWNOŚĆ : -
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4372-jayden-vane#93818 https://www.morsmordre.net/t4452-poczta-jaydena#95108 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f113-irlandia-killarney-national-park-theach-fael https://www.morsmordre.net/t4454-skrytka-bankowa-nr-1135#95111 https://www.morsmordre.net/t4453-jayden-vane
Re: Domek na drzewie [odnośnik]23.12.19 12:01
The member 'Jayden Vane' has done the following action : Rzut kością


'k100' : 1
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Domek na drzewie Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Domek na drzewie [odnośnik]02.02.20 0:28
-Ojej, pan psor… pracuje naffet po nocach! - zdziwił się Steffen, spoglądając na Jaydena z mieszaniną współczucia i podziwu. -Ocenia pan psor zadania domowe? - dociekał, zastanawiając się, czy praca profesora Hogwartu naprawdę jest tak ciężka. Może był w młodości niesprawiedliwy dla nudnych w swoim mniemaniu wykładowców, a drętwość ich zajęć wynikała z chronicznego zmęczenia!
-To takie smutne! - wykrzyknął nagle, poruszony empatią dla profesorskiego grona. W wielkich oczach błysnęły łzy współczucia i najchętniej uściskałby Jaydena, ale nie był jeszcze na tyle pijany by tulić kogoś niezadowolonego ze swojej obecności.
Był jednak zbyt pijany, by pojąć aluzję i grzecznie ewakuować się z domku. Nie był zresztą pewien, czy teleportacja albo dalsze spacery są wskazane w jego podchmielonym stanie. Może powinien spędzić noc tutaj, pod gwiazdami? Samotnie (no, prawie) na łonie natury? Ciekawe, czy gwiazdy też potrafią płakać i mieć złamane serca?
- Ciekawe, czy gwiazdy też potrafią płakać i mieć złamane serca? - od razu zwerbalizował własne myśli i zerknął pytająco na Jaydena. -Jak pan myśli, panie psorze? - aż pożałował, że nigdy nie wziął zaawansowanej astronomii!
-Ooo, wychował się psor tutaj, w Londynie? Ja w małym miasteczku, tam nikt nie zauważa, że mam rodzinę nieczystej krwi… tutaj pewnie by nas wszystkich pozabijali… - mruknął Steffen, sennie opierając się o ścianę i wpatrując się w gwiazdy z posępną miną. Tak naprawdę, jego rodzina mieszkała w tym samym miasteczku od zarania dziejów, jeszcze zanim Grindelwald i zwolennicy Czarnego Pana zaczęli manifestować otwartą wrogość wobec mugoli. Ale był przekonany, że są tam bezpieczniejsi, niż w owładniętym przemocą Londynie. Wybił mamie z głowy pomysł odwiedzania go w stolicy, przekonany, że powinna zostać w domu, wśród ludzi, których nie owładnęła jeszcze epidemia nietolerancji.
-Tutaj to wszystkich biją, potwory zaręczają się z niewinnymi dziewczynami, palą lodziarnie i cukiernie… hola, halo, a ja czytałem o panu w Proroku! Pan jest bohaterem?! - wyszeptał konspiracyjnie Steff, bo w końcu czytanie Proroka było teraz konspiracyjne. Wbił w Jaydena zachwycone spojrzenie, znajdując sobie właśnie nowego idola.


intellectual, journalist
little spy

Steffen Cattermole
Steffen Cattermole
Zawód : młodszy specjalista od klątw i zabezpieczeń w Gringottcie, po godzinach reporter dla "Czarownicy"
Wiek : 23
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Żonaty
I like to go to places uninvited
OPCM : 30 +7
UROKI : 5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 35 +4
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 16
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7358-steffen-cattermole https://www.morsmordre.net/t7438-szczury-nie-potrzebuja-sow#203253 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f127-dolina-godryka-szczurza-jama https://www.morsmordre.net/t7471-skrytka-bankowa-nr-1777#204954 https://www.morsmordre.net/t7439-steffen-cattermole?highlight=steffen
Re: Domek na drzewie [odnośnik]09.02.20 19:10
Ciekawe, czy gwiazdy też potrafią płakać i mieć złamane serca?
Będąc świadkami tego spotkania na pewno by mogły zapłakać, szczególnie że Jayden szukał samotności, a spotkał się z czymś, co było kompletnym jej przeciwieństwem. Lub właściwie z kimś. Jednak dostrzegając swój kompletny brak szczęścia, nie mógł się temu dziwić. Postanowił się zatem skupić na pracy, równocześnie starając się jakoś złagodzić całe podekscytowanie, które kierowało, zdecydowanie zbyt pijanym, młodym czarodziejem. Vane nie znał go. Być może mijali się kiedyś na szkolnych korytarzach, ale aktualnie profesor nie miał głowy do ludzi. Zagłębiał się w swoich notatkach oraz ustawieniu przyrządów mających pomóc mu w pomiarach. Nie dało się jednak zignorować faktu obecności drugiej osoby, chociaż astronom bardzo się starał. - Nie. Badam fazę księżyca - odpowiedział pokrótce po dłuższym milczeniu. - Potrzymaj to - poprosił, odwracając się i podając chłopakowi lunetę. Wydawała się być niesamowicie istotna i była, jednak nie w tym aktualnym momencie obserwacji. Jayden chciał jednak czymś zająć swojego młodego towarzysza. - Londyn nie jest... Nie jest takim miejscem. - Nie powiedział jednak nic więcej, bo uważał, że wszędzie było równie niebezpiecznie. To, że miasto, w którym się wychował, toczyła gorączka, było dla niego wyjątkowo bolesne, ale ta choroba rozlewała się na całą Wielką Brytanię. Coś aż go zmroziło na samo wspomnienie artykułu w Proroku Codziennym, ale przez moment nic nie mówił. Nie mógł nawet zapisać słowa w swoich notatkach, jednak w końcu musiał się przełamać. Nieważne jak bardzo pogardzał tamtejszymi pismami, które równocześnie doprowadziły do tego, że znajdował się w takim stanie, w jakim był aktualnie. - Bohaterów kreują ludzie, by odgonić swoje strachy. To nie bohaterowie wygrywają, a wynoszą ich ci, którzy boją się zobaczyć, ilu poległo, by to osiągnąć. Pamiętasz mnie. A czy pamiętasz nazwiska tych, którzy tamtej nocy odeszli? - To nie był przytyk. Jayden pytał się naprawdę, bo wielu wolało właśnie w ten sposób wspominać zamieszki na Pokątnej. Ludzie uwielbiali walkę dobra ze złem, ale zapominali o kosztach oraz ofiarach. Vane pokręcił głową, chcąc wyrzucić z głowy tamte wspomnienia i skupił się ponownie na świecącym jasno księżycu. Musiał znaleźć w nim spokój, chociażby na parę chwil.


Maybe that’s what he is about. Not winning, but failing and getting back up. Knowing he’ll fail, fail a thousand times,
BUT STILL DON'T GIVE UP
Jayden Vane
Jayden Vane
Zawód : astronom, profesor, publicysta, badacz, erudyta, ojciec
Wiek : 32
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowiec
Sometimes the truth
Isn’t good enough.
Sometimes people deserve more.
Sometimes people deserve
To have their f a i t h rewarded.
OPCM : -
UROKI : -
ALCHEMIA : -
UZDRAWIANIE : -
TRANSMUTACJA : -
CZARNA MAGIA : -
ZWINNOŚĆ : -
SPRAWNOŚĆ : -
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4372-jayden-vane#93818 https://www.morsmordre.net/t4452-poczta-jaydena#95108 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f113-irlandia-killarney-national-park-theach-fael https://www.morsmordre.net/t4454-skrytka-bankowa-nr-1135#95111 https://www.morsmordre.net/t4453-jayden-vane
Re: Domek na drzewie [odnośnik]10.02.20 19:53
Steffen zasmuciłby się trochę, wiedząc, że profesor Vane wcale go nie rozpoznaje. Był w szkole niepozorny i przywykł do tego, ale to przykre, kryć się w cieniu bardziej charakterystycznych uczniów - ciekawe, czy Jayden skojarzyłby Botta w jego nowej cukierni?
Na razie był jednak zbyt pijany, by zastanawiać się, czy profesor go pamięta. Wystarczyło, że on pamiętał jego!
-Jasne! - wziął lunetę, ucieszony poważnym obowiązkiem i natychmiast przytknął ją do oka.
-Ciemność, widzę ciemność! Gdzie fszyystkie gwiazdy? - zmartwił się. -Oooch, tam rusza się coś... fffielkiego! - dodał usłużnie, mając nadzieję, że profesor Vane zinterpretuje to jako czarną dziurę, mknącą w ich kierunku.
W istocie skierował po prostu lunetę nie na niebo, a na drzewo, na którym siedzieli. Zaniepokoiły go powiewające na wietrze liście, gigantyczne w powiększeniu.
-Oo, to jakieś badania nad filko...wiwiwilko... wilkołakami? - zaciekawił się, bo właśnie z tymi stworzeniami kojarzyły mu się fazy księżyca.
Potem z entuzjazmem pokiwał głową, wcale nie dostrzegając przytyku ani goryczy w głosie profesora.
-Straciliśmy właścicielkę cukierni i jeszcze jakiś... gapiów. Ale byłoby o wiele więcej ofiar, gdyby nie pan! - uświadomił profesorowi, no bo kto by się nie cieszył z tytułu bohatera? Alkohol osłabił jego zdolność empatii na tyle, by nie zauważył markotnej miny Jaydena.
-A wie pan, że teraz otworzyli nową cukiernię i jak ktoś wejdzie tam, a jest mugolakiem, to rzeźba zamieni go w świnię? - roześmiał się nagle, przypominając sobie o nowym lokalu na Pokątnej. -To trochę przerażajoonce, a trochę fffascynujące, no bo to zaawansowane zaklęcie z zakresu transmutacji, mogłoby nie wyjść i zmienić kogoś w... nosorożca na przykład! A widział kiedyś profesor jednorożca? Proffffesorowie mają wstęp do Zakazanego Lasu? - dopytywał, bo alkohol pobudził jego umysł do pracy na szybszych obrotach. Steffen, w doskonałym humorze i z lunetą przy oku, przeskakiwał płynnie z jednego tematu do drugiego, rad z towarzystwa wykształconego bohatera, który był dziwnie lakoniczny, ale i tak mógł mieć odpowiedzi na wszystkie jego pytania!


intellectual, journalist
little spy

Steffen Cattermole
Steffen Cattermole
Zawód : młodszy specjalista od klątw i zabezpieczeń w Gringottcie, po godzinach reporter dla "Czarownicy"
Wiek : 23
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Żonaty
I like to go to places uninvited
OPCM : 30 +7
UROKI : 5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 35 +4
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 16
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7358-steffen-cattermole https://www.morsmordre.net/t7438-szczury-nie-potrzebuja-sow#203253 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f127-dolina-godryka-szczurza-jama https://www.morsmordre.net/t7471-skrytka-bankowa-nr-1777#204954 https://www.morsmordre.net/t7439-steffen-cattermole?highlight=steffen
Re: Domek na drzewie [odnośnik]10.02.20 20:18
Nie był w stanie poznawać wszystkich swoich uczniów. Tych, którzy uczęszczali na jego zajęcia łatwiej było mu rozpoznać, lecz nie było możliwości, żeby znał każdego. Steffen być może przewinął się kiedyś przez jego salę zajęciową, jednak Vane nie zamierzał poświęcać temu ani chwili. Jego myśli błąkały się po różnych sferach i teraz ponad wszystko chciał móc wyłuszczyć ze swoich wcześniejszych zapisków, najcenniejsze wiadomości. Nie zwracał uwagi na szalejącego, pijanego czarodzieja, bo przecież nic innego z nim zrobić nie mógł. I nie zamierzał, bo nie mógł mu wlepić szlabanu za takie zachowanie. Słysząc pytanie, zaprzeczył, nie podnosząc nawet głowy znad tellurium. - Nie. Wilkołaki to nie moja działka - odpowiedział krótko, chociaż równocześnie powrócił wspomnieniami do spotkania z pewną kobietą, która chciała z nim podjąć współpracę na tym podłożu. Szkoda, że nigdy się do niego nie odezwała... Na dobrą sprawę nie wiedział nawet, gdzie się znajdowała, ani jak brzmiało jej pełne nazwisko. - Obserwuję fazę, żeby zrozumieć orbitę Księżyca. Chcę dokładnie określić jego cykle. Gwiazdowy, czyli ten względem gwiazd. Synodyczny — względem Słońca. Tropikalny — względem danego południka niebieskiego. Anomalistyczny — względem perygeum. I smoczy - wymieniał bardziej, żeby samego siebie zająć i żeby chłopak siedzący obok milczał jeszcze kilka chwil dłużej. Najwyraźniej na nic się to nie zdało i Jayden musiał się mierzyć z kolejnym wylewem słów, ale przez kilka wdechów nie reagował. Po prostu emocje się w nim wzbierały, a nie chciał naskoczyć na kompletnie pijanego dzieciaka, który nawet nic z tego nie rozumiał. Nie odpowiedział już, skupiając się na zapisywaniu obliczeń i przesuwając od czasu do czasu tellurium. To go uspokajało — zadanie, astronomia, obserwacje, praca mózgu i byłoby jeszcze lepiej, gdyby nie miał towarzystwa. Każdy chyba niósł swoje brzemię, a dzisiejszej nocy jego był właśnie Steffen. - Widziałem - odparł połowicznie, ale nie wspomniał nic o Zakazanym Lesie, żeby jeszcze nie zachęcić młodego czarodzieja. Zamiast tego wstał i przejął od niego lunetę, jednym zaklęciem każąc jej zatańczyć przed sobą i ustawić się we właściwej pozycji. - Idealnie - wymruczał pod nosem, przykładając oko do okularu i dostrzegając idealny obraz.


Maybe that’s what he is about. Not winning, but failing and getting back up. Knowing he’ll fail, fail a thousand times,
BUT STILL DON'T GIVE UP
Jayden Vane
Jayden Vane
Zawód : astronom, profesor, publicysta, badacz, erudyta, ojciec
Wiek : 32
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowiec
Sometimes the truth
Isn’t good enough.
Sometimes people deserve more.
Sometimes people deserve
To have their f a i t h rewarded.
OPCM : -
UROKI : -
ALCHEMIA : -
UZDRAWIANIE : -
TRANSMUTACJA : -
CZARNA MAGIA : -
ZWINNOŚĆ : -
SPRAWNOŚĆ : -
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4372-jayden-vane#93818 https://www.morsmordre.net/t4452-poczta-jaydena#95108 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f113-irlandia-killarney-national-park-theach-fael https://www.morsmordre.net/t4454-skrytka-bankowa-nr-1135#95111 https://www.morsmordre.net/t4453-jayden-vane
Re: Domek na drzewie [odnośnik]11.02.20 20:29
Steffen był na tyle wstawiony, że mógłby nawet pokornie przyjąć szlaban… albo pomylić Jaydena z Mathieu Rosier i wyzwać go na honorowy pojedynek. Faktycznie, najlepiej było przyjąć dyplomatyczne podejście i zostawić go w spokoju. Vane był dobrym pedagogoiem.
-To… księżyc może być odpowiedzialny za anomalie? - zdziwił się, po swojemu pojmując wyjaśnienie faz, a może cykli, księżyca. -Ha, podobno smoki są hodowane przez…. Szumowiny! Na pana miejscu zająłbym się tymi innymi… fazami! A co to jest perygeum? - paplał, w swoim mniemaniu zadając elokwentne pytania i udzielając równie wspaniałych rad, choć tak naprawdę nie znał się przecież zupełnie na księżycu i był zbyt pijany, by zrozumieć wywód cierpliwego profesora.
-A gdzie widział pan profesor jednorożce? Czy to prawda, że widzą je tylko dziewi… prawi… ehem…uhhh!!! - rozkaszlał się nerwowo i zalał płomiennym rumieńcem, mając nadzieję, że pan profesor nie zrozumiał jego zbyt pośpiesznie wypaplanego stwierdzenio-pytania. -…czy był pan profesor bardzo młody, gdy widział pan jednorożca? - z nieskrywaną dumą (odnośnie swojego obycia towarzyskiego i zrozumienia dla konwenansów etykiety) sformułował pytanie bardziej dyplomatycznie. Marzył, by zobaczyć kiedyś jednorożca, więc musiał się pośpieszyć i zrobić to zanim znajdzie sobie pierwszą dziewczynę. Na razie był w końcu niewinny jak lliija.
-Ooch, czyli pomogłem? I co, jest tam czarna dziura? - wybuchł entuzjastycznie, słysząc satysfakcję Jaydena z działania lunety. Wlepił wzrok w niebo i zmarszczył brwi, bo dziury nie było widać gołym okiem. Ale w końcu była czarna, więc to chyba normalne, co nie? 
Czując narastającą senność, podciągnął kolana pod brodę, licząc, że profesor Vane ocali ich przed kolizją z jakąś płaczącą gwiazdą. Robiło się chłodno i zaczynał nieco drżeć na całym ciele, ale alkohol uniemożliwiał mu domyślenie się, że wybrał się na miasto w za cienkim płaszczu. I że nie powinien spędzać nocy w domku na drzewie, bo - w odróżnieniu od pracującego profesora - nie był na to przygotowany, kończąc swoją noc nieprzemyślanie i spontanicznie.


intellectual, journalist
little spy

Steffen Cattermole
Steffen Cattermole
Zawód : młodszy specjalista od klątw i zabezpieczeń w Gringottcie, po godzinach reporter dla "Czarownicy"
Wiek : 23
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Żonaty
I like to go to places uninvited
OPCM : 30 +7
UROKI : 5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 35 +4
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 16
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7358-steffen-cattermole https://www.morsmordre.net/t7438-szczury-nie-potrzebuja-sow#203253 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f127-dolina-godryka-szczurza-jama https://www.morsmordre.net/t7471-skrytka-bankowa-nr-1777#204954 https://www.morsmordre.net/t7439-steffen-cattermole?highlight=steffen
Re: Domek na drzewie [odnośnik]11.02.20 21:32
Zmarszczył brwi, nie rozumiejąc, co miał na myśli ów młody jegomość, ale nie rozbudzał jeszcze bardziej jego wyraźnie pobudzonej już wyobraźni. Nie chciał się użerać z alkoholizującym się młodzieńcem. Sam upił się tylko raz i nie było to zbyt spektakularne. Ciągle kręciło mu się w głowie, a towarzystwo Cyrusa w ogóle nie pomagało — obaj paplali bez sensu i do niczego nie doszli. Ani do tego jak rozmawiać z kobietami, ani tym bardziej co zrobić, gdy są na ciebie złe. Po raz kolejny Jayden zatęsknił za przyjacielem, ale nie mógł go sprowadzić. Miał ważne badania w Stanach Zjednoczonych i raczej tak szybko nie zamierzał wracać. Niestety...
- Perygeum to najbliższy punkt Ziemi, który znajduje się na orbicie Księżyca. Może też dotyczyć innych obiektów, ale ogólnikowo chodzi o naszego satelitę. W tym przypadku chodzi o Lunę - wyjaśnił, wskazując końcem pióra wiszący na niebie księżyc. Oświetlał ich dość mocno, przez co było widać wypieki na twarzy jego towarzysza. Vane westchnął ciężko na kolejne pytanie, ale czego mógł się spodziewać? Teraz zresztą był i tak w takim stanie, że nie mógł się nawet zawstydzić czy zmieszać. W złości to wszystko było zupełnie inaczej odbierane. Przywoływało wspomnienia, które doprowadziły do tego, co było teraz. - Mamy rezerwaty jednorożców, jeśli cię to interesuje - odparł, nie chcąc już tłumaczyć, co się działo, gdy Jayden widział jednego z nich. W Zakazanym Lesie można było je spotkać tak naprawdę każdej nocy, lecz odkąd zaczęto na nie polować, płoszyły się jeszcze łatwiej niż poprzednio. Centaury też wydawały się paskudnie poruszone, a przez anomalie ich stada się przerzedziły. Było to smutne i Vane nie czuł się na siłach nawet odwiedzić pogrążonych w żałobie przyjaciół. Antares nie wychodził na błonia, nie czekał na astronoma, a on również nie wychodził poza granice zamku. Nie, od kiedy wszystko się posypało i w sercu niósł jedynie ból. Patrząc przez lunetę, poprawiał jeszcze parę razy okulary, ale gdy przestał, niemal podskoczył w momencie wybuchu ekscytacji drugiego czarodzieja. Westchnął ciężko, obracając się do winnego, ale widząc, że skulił się w sobie, złagodniał. To wyglądało... Cudacznie. Niczym pięciolatek, którym trzeba było się zająć. Astronom odetchnął i zsunął z ramion płaszcz, wyciągając uprzednio wszystkie rzeczy z kieszeni i pakując je do torby. - Tobie bardziej się przyda - wyjaśnił pokrótce, narzucając na plecy chłopaka ubranie. I tak powoli się zbierał, dlatego też nie zależało mu na wierzchniej odzieży. W przeciwieństwie do dzieciaka akurat nie marzł. To była naprawdę... Ciekawa noc, chociaż z obliczeń jako takich nic nie wyszło. Cóż. Przynajmniej nie myślał o tym cierpieniu przez jakąś dłuższą chwilę. Zostawiając przysypiającego chłopaka na domku na drzewie, uśmiechnął się blado pod nosem i, zanim zniknął, wyczarował kilka ciepłych świetlików, by ociepliły miejsce dla pijaczyny.

|zt


Maybe that’s what he is about. Not winning, but failing and getting back up. Knowing he’ll fail, fail a thousand times,
BUT STILL DON'T GIVE UP
Jayden Vane
Jayden Vane
Zawód : astronom, profesor, publicysta, badacz, erudyta, ojciec
Wiek : 32
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowiec
Sometimes the truth
Isn’t good enough.
Sometimes people deserve more.
Sometimes people deserve
To have their f a i t h rewarded.
OPCM : -
UROKI : -
ALCHEMIA : -
UZDRAWIANIE : -
TRANSMUTACJA : -
CZARNA MAGIA : -
ZWINNOŚĆ : -
SPRAWNOŚĆ : -
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4372-jayden-vane#93818 https://www.morsmordre.net/t4452-poczta-jaydena#95108 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f113-irlandia-killarney-national-park-theach-fael https://www.morsmordre.net/t4454-skrytka-bankowa-nr-1135#95111 https://www.morsmordre.net/t4453-jayden-vane
Re: Domek na drzewie [odnośnik]29.02.20 4:53
Steffen marzył o tym, by porozmawiać z kimś zaufanym o tym, jak postępować z kobietami. Albo raczej, jak o kobietach zapomnieć.
Znów widział Isabellę pod swoimi oczami,
znów zasnąć nie mógł, owładnięty marzeniami...
Domek na drzewie był azylem, a rozmowa o perygeum, cokolwiek to było, pomagała oderwać myśli od posępnych wyobrażeń o zbliżającym się ślubie panny Selwyn-niedługo-Rosier. Szkoda tylko, że profesor był nieco zbyt trzeźwy. Steffen nie spodziewał się, że nauczyciel z Hogwartu zechce pić z takim smarkaczem, ale nie miał pojęcia, że Vane upił się w życiu tylko raz. Cattermole był od niego o prawie dekadę młodszy i wcale nie uważał się za imprezowicza, ale najwyraźniej miał więcej doświadczenia z konsumpcją alkoholu! Niesamowite - szkoda tylko, że nigdy się o tym nie dowie.
-Ale pan jest mądry... - ziewnął, słuchając o Lunie. Niewiele rozumiał, ale wywody Jaydena były przyjemnie usypiające.
Na moment pozwolił profesorowi pracować, zaburzając jego skupienie tylko gwałtownym pytaniem o czarnej dziurze. Ojej. Spojrzał na Jaydena niczym smutny szczeniak, ale na szczęście mężczyzna nie miał mu chyba za złe zakłóceń w pracy. Bardzo fajny ten profesor, taki... ojcowski! Steffen aż pożałował, że nigdy nie zapisał się na zajęcia z astronomii. Może nauczyłby się tam pisać wiersze, używając oryginalniejszych porównań niż "twoje oczy są jak gwiazdy na niebie?" Ciekawe, czy pan Vane powiedział kiedyś jakiejś dziewczynie, że wygląda jak pery...cośtam...geum?
-Ojej, dziękuję! Oddam panu w Hogwarcie! - z wdzięcznością skulił się pod płaszczem, spoglądając na Jaydena jak na bohatera, którym w końcu był. Gwiezdny bohater z lodziarni...
-Dobranoc... - wymamrotał, bo oczy już mu się zamykały. Powiódł jeszcze za Jaydenem półprzytomnym spojrzeniem, a potem ze zdumieniem skonkludował, że gwiazdy (nie zauważył, że to swietliki) spadły z nieba, specjalnie dla niego. Przez chwilę próbował jedną złapać (czy mógłbym wysłać Isabelli gwiazdę sowią pocztą?) ale uparcie mu się wymykała, widać alkohol osłabił mu koordynację dłoni. Westchnął więc ciężko i zapadł wreszcie w zaskakująco błogi sen o księżycu. Rano obudził się nieco zziębnięty, ale - dzięki opiece Jaydena - chyba się nie przeziębi!

/zt :pwease:


intellectual, journalist
little spy

Steffen Cattermole
Steffen Cattermole
Zawód : młodszy specjalista od klątw i zabezpieczeń w Gringottcie, po godzinach reporter dla "Czarownicy"
Wiek : 23
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Żonaty
I like to go to places uninvited
OPCM : 30 +7
UROKI : 5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 35 +4
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 16
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7358-steffen-cattermole https://www.morsmordre.net/t7438-szczury-nie-potrzebuja-sow#203253 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f127-dolina-godryka-szczurza-jama https://www.morsmordre.net/t7471-skrytka-bankowa-nr-1777#204954 https://www.morsmordre.net/t7439-steffen-cattermole?highlight=steffen
Re: Domek na drzewie [odnośnik]23.03.20 19:17
5 maja 1957 roku

Ciepłe, wiosenne powietrze przynosiło ukojenie, jakże potrzebne w ostatnich, ciężkich tygodniach.
Panna Burroughs nigdy nie była tą, która interesowałaby się polityką co skutkowało tym, że nie pojmowała w pełni co miało miejsce na początku kwietnia. Teraz jednak, ta długa, pełna miotanych wszędzie wiązek zaklęć noc wydawała się być jedynie mglistym wspomnieniem. Również to, co było po tej nocy w pamięci blondynki zdawało się być rozmyte, a wyrywki pamięci zdawały się zlepiać w jeden, dziwny ciąg. Długie godziny spędzone w szpitalu, mieszały się z jeszcze dłuższymi godzinami spędzonymi nad starymi, pachnącymi kurzem podręcznikami. Gdzieniegdzie przebłyskiwały uśmiechy, rozgwiażdżone niebo widziane z balkonów wieży astronomicznej z towarzyszącym im zapachem świeżo parzonej herbaty.
Przez te wszystkie lata młoda alchemiczka rozwinęła w sobie umiejętność odcinania się do tego, co ją otacza, by móc skupić się na tym, co było najważniejsze - pracy, schorowanej matce oraz opiece nad młodszym rodzeństwem, w czasie gdy jej starszy brat, jak zwykle pozostawił ich samych sobie. Tylko w ten sposób, zamykając się w swojej bańce potrafiła trzymać się na powierzchni, by nie utonąć pod balastem obowiązków i przykrych wspomnień.
Dzisiejszy dzień należał do tych, których panna Burroughs nie mogła się doczekać. Praca, nawet gdy była pasją, nieprzyjemnie dłużyła się sprawiając, że blondynka nie potrafiła znaleźć sobie miejsca w ciemnej pracowni. Niecierpliwość zaczęła narastać w momencie, gdy opuściła szpitalne mury. W drodze na spotkanie próbowała przypomnieć sobie, ile czasu minęło od ich ostatniego spotkania, a gdy nie była w stanie przypomnieć sobie dokładnej daty, ukuło ją poczucie winy. Czuła się źle z faktem, że zaniedbała pannę Figg w natłoku obowiązków oraz nauki, pozwalającej jej teraz kroczyć ścieżką naukowych odkryć.
-W górę! - Wyrwało się z jej ust, gdy niewielkie obcasiki jasnych pantofelków stuknęły o stopnie drewnianej drabinki, prowadzącej do niewielkiego domku na drzewie, który od wielu lat robił za ich miejsce spotkań. Nie wiedziała, kto go wybudował ani kiedy, panna Burroughs czuła jednak sentyment w stosunku niewielkiego, ogólnodostępnego domku na drzewie oraz wielu rozmów, jakie w nim odbyły.
Z ulgą odkryła, że domek jest pusty, co oznaczało, że będą mogły spokojnie porozmawiać, nie musząc dzielić niewielkiej przestrzeni z innymi czarodziejami.
-Chłoszczyść. - Wypowiedziała, machając jasną różdżką, by oczyścić domek z kurzu oraz zabrudzeń. A gdy to było gotowe, rozsiadła się na starym, wytartym dywanie by z torebki wyjąć zaczarowany zestaw do herbaty. Ostrożnie nalała wody do czajniczka, by ten uczynił swoją magię. A gdy z szyjki metalowego czajniczka zaczeła unosić się para, w wejściu do domku Frances ujrzała znajomą kasztanową czuprynę. I gdy tylko dziewczyna weszła do domku, eteryczna blondynka owinęła ramiona wokół szyi panny Figg, przyciągając ją do siebie.
- Och, jak dawno Cię nie widziałam! - Rzuciła, jeszcze przez chwilę nie wypuszczając dziewczyny ze swoich objęć.


Sometimes like a tree in flower,
Sometimes like a white daffadowndilly, small and slender like. Hard as di'monds, soft as moonlight. Warm as sunlight, cold as frost in the stars. Proud and far-off as a snow-mountain, and as merry as any lass I ever saw with daisies in her hair in springtime.
Frances Wroński
Frances Wroński
Zawód : Alchemiczka
Wiek : 21
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Zamężna
Even darkness must pass. A new day will come. And when the sun shines, it'll shine out the clearer.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7986-frances-burroughs https://www.morsmordre.net/t8010-poczta-frances#228801 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f254-surrey-okolice-redhill-szafirowe-wzgorze https://www.morsmordre.net/t8011-skrytka-bankowa-nr-1937#228805 https://www.morsmordre.net/t8012-frances-burroughs#228806
Re: Domek na drzewie [odnośnik]23.03.20 22:04
Wychodząc z butiku zwróciła twarz w stronę słońca. Grzała się przez chwilę w cieple ciesząc z tego małego daru jakim była dobra pogoda. Przynajmniej to się dzisiaj Anglii udało. Gdy ta dziwna myśl pojawiła się w jej głowie nie mogła się powstrzymać od lekkiego uśmiechu. Czyżby jakimś dziwnym trafem nagle zbliżyła się do bycia filozofem? Miejmy nadzieję, że nie bo to dopiero byłoby straszne. Ruszyła przed siebie spokojnym krokiem i gdy już opuściła Pokątną praktycznie popędziła ulicami Londynu. Szyld madame Malkin znikł z horyzontu i od razu wracała do swego radosnego na w pół obłąkanego na w pół buntowniczego oblicza. Wszystkie problemy i troski związane z wydarzeniami ostatnich miesięcy zostały w tych czterech ścianach. Pracując z ludźmi trudno było nie rozmawiać o tym co się działo i można było nawet udawać, że się jest zajętym czymś bardziej istotnym ale zaraz ktoś pytał o opinię. A czy to, że panna Figg potwierdzi, że sytuacja jest…nader problematyczna, cokolwiek zmieni? No właśnie, więc czas najwyższy porzucić te zbędne spekulacje. Jutro nie umiera nigdy a dobro przybywa małymi porcjami.
Gdy już znalazła się w pobliżu starego domku na drzewie praktycznie skakała z radości. Obecność Frances była czymś co w tej chwili było Audrey szczególnie potrzebne. Młoda alchemiczka choć może nie zdawała sobie sprawę miała bardzo uspokajający wpływ na pannę Figg. Może miało to związek z miłością do roślin, którą obie dzieliły, może było związane z ich wspólną przeszłością z czasów Hogwartu a może chodziło po prostu o to, że przy Frances można było zapomnieć o tym co dzieje się za oknem. Miło było mieć towarzystwo do ignorowania pewnych kwestii.
Audrey położyła w końcu dłoń na drabinie i wspięła się na pierwszy stopień. - W górę! - wykrzyknęła wesoło i nucąc pod nosem starą piosenkę z dzieciństwa poszybowała w stronę domku. W duchu trochę ganiła się za do magiczne lenistwo, przecież sama z łatwością wspięła by się na górę no ale cóż. Weszła do środka nawet nie myśląc o tym, że mogłaby tam zastać kogoś innego oprócz Frances. Gdy poczuła na sobie jej ramiona bez wahania odwzajemniła uścisk. - Wiem, wiem! To dorosłe życie jest strasznie pochłaniające - zaśmiała się pod nosem. Faktycznie od ich ostatniego spotkania minęło już sporo czasu ale Audrey nie miała o to najmniejszych pretensji. Kilkanaście tygodni spędzonych na szkoleniu na uzdrowiciela wystarczyło, by dobrze zapamiętać jak trudna i zobowiązująca jest praca w świętym Mungu. - Też się cieszę, że cię widzę - dodała niemal od razu choć przecież to było oczywiste.
Gość
Anonymous
Gość

Strona 1 z 5 1, 2, 3, 4, 5  Next

Domek na drzewie
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach