Wydarzenia


Ekipa forum
Piwnica Zaginionych
AutorWiadomość
Piwnica Zaginionych [odnośnik]16.07.19 21:32
First topic message reminder :

Piwnica Zaginionych

Piwnica Zaginionych to kamienne, podziemne pomieszczenie, znajdujące się bezpośrednio poniżej Big Bena – sławnej londyńskiej wieży zegarowej, zniszczonej w czasie wywołanej anomaliami burzy. Przepołowiona błyskawicą budowla, mimo ustabilizowania się magii, nie została wyremontowana, dla wielu Brytyjczyków stanowiąc namacalny symbol tego, że nie wszystkie szkody zniknęły wraz z ustaniem anomalii – a los setek czarodziejów i mugoli, którzy w ostatnich miesiącach przepadli bez śladu, wciąż pozostawał tajemnicą. Nic więc dziwnego, że Piwnica powstała właśnie tutaj, skryta przed wzrokiem większości, odwiedzana głównie przez tych, którzy na skutek magicznych wyładowań utracili najwięcej.
Dostanie się do podziemnego pomieszczenia możliwe jest tylko wtedy, gdy tarcze zegara wskazują pełną godzinę. Przejście, schowane za kamienną płytą, otwiera się jedynie na minutę, ale jeżeli komuś uda się przez nie przejść, zaprowadzi go prosto na kręte, strome schody, kończące się poziom niżej, w szerokiej sali na planie kwadratu, oświetlonej miękkim światłem dziesiątek dryfujących pod sufitem lampionów – z których każdy zapalono ku pamięci jednej osoby, zaginionej i dotąd nieodnalezionej. Zaczarowane lampiony, przyniesione tu przez krewnych i przyjaciół zaginionych, mają symbolizować nadal tlącą się nadzieję na ich bezpieczny powrót: gasną dopiero wtedy, gdy niezaprzeczalnym faktem stanie się ich śmierć.
Wszystkie cztery ściany piwnicy, wysokie na zaledwie dwa metry, całe obwieszone są ruchomymi fotografiami, listami i drobnymi pamiątkami; kamienna posadzka tuż pod nimi przykryta jest z kolei wiązankami świeżych i ususzonych kwiatów, wypełniających przestrzeń charakterystycznym zapachem. Czarodzieje zbierają się wokół nich mniejszymi grupkami, ściszonymi głosami wspominając swoich bliskich i dzieląc się wieściami; inni po prostu przechadzają się między lampionami, co – ze względu na nisko zawieszony strop – wymaga odrobiny ostrożności.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Piwnica Zaginionych - Page 2 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Piwnica Zaginionych [odnośnik]05.02.21 0:26
Przemieniony w kłąb czarnego dymu Drew mógł bez trudu śledzić dziewczynę przez całą drogę, a później wniknąć zaraz za nią do wnętrza Big Bena. Kiedy zmaterializował się na szczycie schodów, dziewczyna schodziła ostrożnie po stromych, krętych stopniach w dół. Rzuciwszy zaklęcie bezbłędnie uniemożliwił opuszczenie jej tego miejsca, ale niczego nie świadoma Vance dalej po cichu, powoli zmierzała w dół. Idąc za nią Śmierciożerca dotarł do komnaty, której sufit rozświetlony był miękkim, przyjemnym światłem wielobarwnych lampionów. Wokół niego, na ścianach rozwieszone były fotografie, listy i notatki osób zaginionych, lecz nie to zwróciło jego uwagę najpierw — były to skrzypiące łóżka, przypominające więzienne prycze, rozstawione po całej małej piwnicy. Na nich leżeli czarodzieje. Wyglądali mizernie, przypominali chorych, byli też ranni, co mógł stwierdzić po bandażach owiniętych wokół rąk, nóg, głów. W kącie siedziały gromadki ludzi, w tym małych dzieci, które cicho bawiły się szmacianymi lalkami. Wszyscy byli brudni, zmarznięci, ale nie wystraszeni. Na widok schodzącej dziewczyni wielu z nich się rozpromieniło i ruszyło w jej kierunku.
— Wzięłam ze sobą trochę chleba i suszonego mięsa, powinno starczyć na kilka najbliższych dni — powiedziała Vance miłym dla ucha głosem, kierując się do jednej z kobiet i wyciągając z torby pakunek owinięty w szary papier. Zaraz potem zdjęła z ramienia torbę, wyciągnęła z niej to, co zapakowała przed wyjściem, a później sięgnęła po różdżkę i usiadła na skraju łóżka — tyłem do Drew. — Jak się pan dziś czuje? Trochę lepiej?
— Kiedy będziemy mogli opuścić to miejsce?— spytał mężczyzna, patrząc na nią spod wpół otwartych powiek.
— W Londynie wciąż nie jest bezpiecznie. Nie wiem. Póki co, to jedyne miejsce, w którym możecie się ukryć — odpowiedziała, po czym przyłożyła różdżkę do skroni czarodzieja i wzięła głęboki wdech, a potem zaczęła szeptać uzdrowicielskie inkantację, których Drew nie rozpoznawał, ale które słyszał już w swoim życiu.
— Jeśli stąd ktokolwiek wyjdzie znajdą nas tu. Przyjdą i zamordują!— powiedział inny mężczyzna, podnosząc się z pryczy.
— Psy Malfoya i tak są już wszędzie — splunął na ziemię kolejny. — Niech go buchorożec ruchał, gnida cholera. Pewnie gdy tylko wyściubimy nos na zewnątrz zaraz nas wypatrzą. Widziałem, co tam się dzieje. Patrole są wszędzie, nie ma możliwości, byśmy wymknęli się z Londynu. Teleportacja nie działa.
— Dobrze, że panienka Vance się nami opiekuje — odezwała się kobieta, podchodząc do Margaux.— Gdyby nie ty, umarlibyśmy tam. Albo schwytaliby nas i wtrącili do Tower. Pomogłaś nam się ukryć i... wciąż nam pomagasz. Nie słuchaj ich, jesteśmy ci naprawdę wdzięczni — dotknęła delikatnie jej ramienia, ale szybko się odsunęła, nie chcąc jej przeszkadzać.  
Wszystko wskazywało na to, że miejsce do którego trafił było tymczasowym szpitalem lub kryjówką uciekinierów z Londynu. Mogli być mugolami, ale z pewnością niektórzy byli też czarodziejami, którzy zdecydowanie uciekali przed władzą.

| Na odpis masz 72h. W poście możesz podjąć maksymalnie 3 akcje. Możesz do tego wykorzystać szafkę lub dokonać wszystkich rzutów w tym samym poście.

Działające zaklęcia:
Kameleon 2/3
Incarcerare
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Piwnica Zaginionych - Page 2 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Piwnica Zaginionych [odnośnik]08.02.21 15:46
To co zobaczył, kiedy wolno przemierzył strome schody, wprawiło go w wyjątkowe zdziwienie. Nie przypuszczałby, że śledzenie dziewczyny zaprowadzi go w sam środek swego rodzaju szpitala, w którym z pewnością nie znajdowali się czarodzieje czystej krwi. Po cóż mieliby się ukrywać w równie fatalnych warunkach? Zacisnął dłonie w pięści zdając sobie sprawę, że Zakon Feniksa mógł mieć więcej podobnych miejsc i właśnie w ten sposób gromadzić siły od środka. W końcu nie we wszystkich kryjówkach musieli być ranni.
Wędrował wzrokiem od jednej twarzy do drugiej pragnąc oszacować ilość osób w pomieszczeniu oraz czy jakakolwiek była mu znajoma. Padające słowa tylko utwierdziły go w przekonaniu, że bratali się z pieprzonym Longbottomem i liczyli na szybki transport w bezpieczne miejsce. Czyżby to właśnie takowym była „Oaza”? Uśmiechnął się kpiąco na wspomnienie mordu – no cóż, nie mylił się, ich godziny były już policzone.
Zignorował fotografie, nie zatrzymał też wzroku na lampionach, albowiem najważniejszym dla niego było znaleźć jak najlepsze wyjście z sytuacji. Mógł zabić wszystkich; mężczyzn, kobiety, dzieci i tym samym pozbyć się parszywych szlamolubów oraz mugoli, jednakże nie brzmiało to iście satysfakcjonująco. Do głowy przyszła mu myśl, aby wykorzystać to propagandowo i wtem zacisnął nieco mocniej wężowe drewno w dłoni. Imperio wypowiedział w swej głowie celując różdżką wprost w plecy Margaux. Dużo ryzykował, ale nie wyobrażał sobie iść na łatwiznę.
Zaraz po tym przemieścił się kilka kroków w prawą stronę i skupił się na kolejnej niewerbalnej inkantacji. Pragnął uciszyć ich wszystkich, utrudnić ewentualną próbę podjęcia walki zaklęciem Concordia. Zdawał sobie sprawę, że długo już niepozostanie w ukryciu, dlatego spróbował wyczarować sztylety, jednakże po raz pierwszy dzisiejszego dnia magia odmówiła mu posłuszeństwa. Wiedział, gdzie popełnił błąd, jednakże na jego poprawę było już za późno.




The eye sees only what the mind is prepared to comprehend
Drew Macnair
Drew Macnair
Zawód : Namiestnik hrabstwa Suffolk, fascynat nakładania klątw
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Zaręczony
Dan­ger is a beauti­ful thing when it is pur­po­seful­ly sou­ght out.
OPCM : 40
UROKI : 2 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5 +4
CZARNA MAGIA : 60 +7
ZWINNOŚĆ : 4
SPRAWNOŚĆ : 15 +3
Genetyka : Metamorfomag

Śmierciożercy
Śmierciożercy
https://www.morsmordre.net/t6211-drew-macnair https://www.morsmordre.net/t4416-avari https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f445-suffolk-dunwich-przekleta-warownia https://www.morsmordre.net/t4418-skrytka-bankowa-nr-1139 https://www.morsmordre.net/t4417-drew-macnair
Re: Piwnica Zaginionych [odnośnik]25.02.21 23:31
Drew uważnie obserwował z ukrycia wszystkich zgromadzonych. Udało mu się doliczyć 14 osób na prowizorycznych łóżkach i materacach, raczej niezdolnych do walki, 5 osób chodzących, choć zabiedzonych, trójkę dzieci i śledzoną Vance. Żadnej z osób nie mógł skojarzyć z jakimś konkretnym wydarzeniem, ale nie potrafił oszacować z takiej odległości, czy żadnej z nich aby na pewno nigdy nie spotkał — jeśli tak, mogła to być przypadkowo napotkana osoba, mijana na Pokątnej, potrącona w sklepie lub dostrzeżona przy barze.
Klątwa wymierzona w jasnowłosą czarownicę sama w sobie była wyjątkowo trudna i wymagał olbrzymiej wiedzy, precyzji, a także doświadczenia. Rzucenie jej w sposób utrudniający jej rozpoznanie było dodatkową trudnością, ale Macnair podołał postawionemu przez siebie wyzwaniu. Czarnomagiczny urok pomknął w kierunku kobiety. Wiązka zaklęcia przykuła uwagę zgromadzonych w piwnicy ludzi.
— Ktoś tu jest! — krzyknęła jedna z kobiet, która jako pierwsza dostrzegła zaklęcie. Wskazała palcem w stronę, z której leciała wiązka, ale nie była w stanie dokładnie określić miejsca, w którym powstała. Vance odwróciła się za siebie, gotowa by zareagować, ale nieprzygotowana na atak od strony pleców nie zdążyła sięgnąć po tarczę. Zaklęcie ugodziło w nią, wiążąc jej wolę z wolą Drew, lecz poza tym nie czyniąc jej żadnej szkody i nie wzbudzając w niej żadnych podejrzeń. Wszyscy ludzie ożywili się nagle, w piwnicy zapanował gwar. Ci, którzy byli w stanie wstać z łóżek zrobili to. Matki zawołały swoje dzieci do siebie. Niektórzy wyciągnęli różdżki drżącymi dłońmi, celując nimi to do kąta to w stronę schodów, jednocześnie starając do nich zbliżyć, ani na chwilę nie odwracając się plecami. Pojedyncze egzemplarze Proroka Codziennego upadły na ziemię.
W tym czasie Drew wykorzystał kolejną szanse, by na wszystkich sprowadzić absolutną ciszę. Słowa, hałasy, głosy umilkły nagle, gdy jego kolejne zaklęcie zalało pomieszczenie. Ukrywający się ludzie popatrzyli po sobie z przerażeniem. Vance, zerwana na równe nogi zaciskała różdżkę przed sobą, gotowa do działania, pełna werwy i motywacji do tego, by przeszkodzić osobie, która postanowiła na nich napaść. Nie zamierzała poddać się łatwo.
Nikt nie był w stanie się odezwać. I wtedy też, osoby poruszające się o własnych siłach ruszyły w kierunku schodów, by uciec z pułapki. Niestety, blokada nałożona wcześniej przez czarnoksiężnika uniemożliwiła im wyjście z piwnicy.

| Mistrz Gry nie kontynuuje rozgrywki. Przez wzgląd na fakt, że rozgrywka rozpoczęła się w minionym miesiącu fabularnym piwnica zaginionych nie może zostać zniszczona. Jeśli Drew podejmie takie działania, należy uznać, że zostanie odratowana, a z czasem, po wielu dniach ponownie zaczną pojawiać się w niej pojedynczy ludzie.

Margaux Vance znajduje się pod Twoją kontrolą, wykonuje Twoje polecenia. Nie może zdradzić tajemnic, w których posiadanie weszła przed rzuceniem klątwy. Posiada statystyki: OPCM: 19, leczenie: 33, zwinność: 3, sprawność 2.

Działające zaklęcia:
Kameleon 3/3
Incarcerare
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Piwnica Zaginionych - Page 2 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Piwnica Zaginionych [odnośnik]29.03.21 18:02
Ilość zgromadzonych nie budziła optymizmu, jednakże ich stan zdrowia daleki był od pełnej gotowości do walki. Wychudzenie i odwodnienie było widać na pierwszy rzut oka, co podkreślała bijąca, z brudnych twarzy, radość na ochłapy przyniesione przez Vance. Robiła to od dawna? Opiekowała się zbiegami w tym parszywym miejscu, pod okiem strażników z Ministerstwa, właściwie w samym centrum stolicy. Dlaczego nikt tego nie zauważył? Jakim cudem udało jej się równie długo pozostać w cieniu? Może z kimś współpracowała? Im dłużej się nad tym zastanawiał tym więcej nasuwało mu się pytań. Być może istniało kilka podobnych kryjówek, a ona pozostawała w mieście tylko po to, aby nad nimi czuwać. Plugawy czar nie był w stanie przynieść mu żadnych odpowiedzi, wiedza kobiety pozostawała tajemnicą i szczerze wątpił, żeby nawet tortury rozwiązały jej język. Zakon Feniksa przyzwyczaił go do swej charakterności, do wojów, którym nieznany był strach i tchórzostwo. Wiedział, że nie tylko Tonks gotów była oddać swe życie i udać się do grobu wraz ze swymi tajemnicami. W takich chwilach żałował, że w ich szeregach nie było wprawnego legilimenty, czarodzieja będącego w stanie zlustrować każdy zakątek umysłu. Rzecz jasna ponownie mógł zwrócić się do Rain, zapłacić i liczyć na korzyści, lecz nie ufał jej w żaden sposób. Nie była jednym z nich, nie nosiła na swych barkach brzemienia Rycerza Walpurgii, a więc nie miał pewności, czy po wydarzeniach z Azkabanu ponownie zdecyduje się na współpracę. Musiał podjąć decyzję, uczynić co słuszne tu i teraz.
Zapanował gwar. Drew zdawał sobie sprawę, że promień czaru będzie widoczny, dlatego zaraz po tym rzucił kolejny zapewniający ciszę – właśnie o to mu chodziło. Pragnął, aby każdy usłyszał wypowiadane przez niego słowa, zależało mu, żeby poznali prawdę o tym kto skazał ich na taki los, a w końcu trafił tutaj tylko i wyłącznie dzięki Vance. Ponadto czarować niewerbalnie było o wiele trudniej, musieliby wykazać się godnym podziwu kunsztem, szczególnie w takim stanie.
Ciężko było mu wywnioskować ile jeszcze będzie działał eliksir, ale mimo to postanowił ponownie wykorzystać przewagę. Skierowawszy wężowe drewno na mężczyznę, który wydawał mu się z nich najgroźniejszy, wypowiedział pewnym tonem śmiercionośną inkantację, a zaraz po tym pokwapił się o kolejną, tym razem petryfikującą w parszywca od buchorożca. Dwa ciała gruchnęły o ziemię, w tym jedno z pustym, martwym wzrokiem. -Brawo Vance, zdałaś egzamin. Odkupiłaś swe winy- zaczął pragnąc zasiać ziarno niepewności wśród zgromadzonych. -Pozbaw różdżki tylu, ilu zdołasz- rozkazał bez skrupułów, wciąż zmieniając swe położenie. Mogli go zaatakować, z pewnością się do tego przymierzali, jednakże nie zamierzał niczego ułatwiać. Część zdecydowała się uciec do zablokowanego wyjścia – to dobrze, rozproszenie działało na jego korzyść.
-Nie atakuj mnie i broń się, kiedy będzie taka potrzeba. Nie zdradzaj mojej pozycji- dodał zatrzymując się tuż obok dziewczyny, na której ramieniu zacisnął dłoń. -Naprawdę sądziliście, że przetrwacie tu zimę? Żywiliście nadzieję, że panienka Vance was uwolni?- zaśmiał się pod nosem wykonując kilka kroków w kierunku ściany. Ignorował płaczące dzieci skrywające się za kobietami, różdżkę pozostawił w gotowości. -Może oczekiwaliście na wybuch rewolucji? Jesteście głupcami. Każdy pragnie uchronić własną skórę, każdego coś złamie. Margaux kupiła sobie wolność za stosunkowo niewielką cenę- uśmiechnął się szeroko, a jego oczy rozbłysnęły, choć nikt nie mógł tego widzieć. -Za cenę waszego życia- wypowiedział odpuszczając ironię kosztem satysfakcji, która biła z jego głosu i ugodził zaklęciem petryfikującym jeszcze jednego czarodzieja. Zaraz po tym eliksir przestał działać.
-Zabij ich wszystkich, poza spetryfikowanymi- rzucił w kierunku dziewczyny, widząc jak zebrani wymierzyli w jego kierunku różdżki i wypowiedzieli w myślach nieznane mu inkantacje. On sam zamienił się w kłąb czarnego dymu pragnąc uniknąć pierwszej lawiny promieni i okrążywszy piwnicę ponownie zmaterializował się nieopodal nowego sojusznika, ale znacznie bliżej ściany, aby uniknąć czarów od strony pleców. Błyski zaklęć rozświetlały komnatę, wymiana zaklęć trwała w najlepsze i choć płynnie odpierał ataki oraz sam je wykonywał to w końcu popełnił błąd. Pędzące noże trafiły wprost w jego lewą rękę raniąc ją właściwie na całej jej długości. Krew trysnęła z ran na moment pozbawiając go równowagi. Upadł na jedno kolano i mimowolnie zacisnął dłoń, w której trzymał różdżkę, na najdłuższym rozcięciu. Łapczywie zaczerpnął powietrza i dźwignął się na nogi, by w ostatniej chwili uniknąć kolejnego promienia – najwyraźniej nie docenił wroga, jakiemu pragnienie przetrwania dodało woli walki. Nie znał Vance, nie wiedział jakimi umiejętnościami władała, jednakże wirujące wokół jej sylwetki noże nasuwały mu myśl, iż tradycyjna ofensywa była poza jej zasięgiem. W ten sposób pozbywała się tych niezdolnych do walki, wciśniętych w ściany z nadzieją, iż ta uchroni ich przed nieuniknionym. Zdecydował się na swą własną iluzję, potrzebował wsparcia. Z pięciu skorych do walki pozostało dwóch, których pokonanie z pomocą wspomagającego czaru wydawało się znacznie prostsze. Nie wypowiedział morderczej inkantacji, wybrał te mniej wymagające, aczkolwiek równie plugawe i potworne. Zdwojona siła miała ich powalić na posadzkę i po kilku próbach właśnie tak się stało.
Oddychał ciężko, krew nieustannie wypływała ze świeżych ran, którymi wkrótce miała zająć się Vance. Wpierw wolał upewnić się, iż polecenie zostało wypełnione. Nie zamierzał oszczędzić żadnej kobiety, mężczyzny czy dziecka, poza tymi których umysły spętał tuż przed walką. Zakonniczka sprawnie zebrała dostępne w tym miejscu różdżki, dzięki czemu nawet jeśli wyrwaliby się z zaklęcia petryfikującego, to nie mieliby żadnego atutu. Ruszył wzdłuż komnaty obracając butem leżące ciała; patrzył na ich twarze, z uśmiechem wodził po martwych oczach. -Upewnij się, że nikt nie przeżył- rozkazał mając w pamięci pomoc medyczną, której udzieliła kobiecie. Musiała mieć o tym jakieś pojęcia, a w końcu mu takowego brakowało.
Pozostawiając zadanie w rękach dziewczyny zdjął czar z jednego mężczyzny, który momentalnie dźwignął się z podłogi i wykonał kilka kroków w tył, a zaraz po tym uczynił to samo z kolejnym.
-Znajcie mą litość. Wcale nie jestem głodny kolejnych śmierci- zaczął chwytając z jutowego woreczka kawałek suchego mięsa, jakie przyniosła Vance i ugryzł je z wyraźną ironią. -Przed wami bardzo ważne zadanie- kontynuował przechadzając się pomiędzy ciałami. Zatrzymał się przy jednym, którego twarz zakrywały bujne, blond włosy i nachyliwszy się przesunął je wolną dłonią.
-Ładniutka buźka, taka szkoda- rzucił z udanym smutkiem, po czym wyprostował się i powrócił do nich wzrokiem. -Uciekajcie, ostrzeżcie innych, równie plugawych co wy, o tym jak kończy się ukrywanie. Jaki los czeka wszystkich sprzeciwiających się Ministrowi Magii, knujących i planujących ataki. Nie ma tutaj dla was miejsca, nie znajdziecie więcej sojuszników- wygiął wargi w szerokim uśmiechu, po czym krótkim Finite ściągnął barierę blokującą wyjście. Celowo pozostawił drugie z zaklęć – nie chciał wrzawy, krzyków, mieli znaleźć tych, co zapragnęliby im pomóc. Nie miał pewności, czy byli w stanie dotrzeć poza granice Londynu i z pewnością nigdy nie przyjdzie mu się tego dowiedzieć, ale szczerze liczył, że wola życia była równie wielka, co wola walki. - Nieście wieść jak Zakon Feniksa oddał wasze rodziny, waszych przyjaciół, synów, córki i żony w ręce władzy- zwieńczył znacznie głośniejszym tonem, kiedy oprowadzał ich wzrokiem.
Uzyskując zapewnienie, że wszyscy znajdujący się w komnacie byli martwi, podszedł do Margaux i ułożył ranną dłoń na jej policzku, a różdżkę wbił w okolicy piersi. -Dobrze się dziś spisałaś- wyszeptał do jej ucha, aby zaraz po tym wypowiedzieć zaklęcie niewybaczalne. Nie była już mu potrzebna.
Pozostawiając wszystko za sobą zmienił się w kłąb czarnej mgły i opuścił piwnicę zaginionych licząc, że kolejni, którzy tutaj trafią będą mogli na własne oczy przekonać się, jak kończą zdrajcy.

/zt




The eye sees only what the mind is prepared to comprehend
Drew Macnair
Drew Macnair
Zawód : Namiestnik hrabstwa Suffolk, fascynat nakładania klątw
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Zaręczony
Dan­ger is a beauti­ful thing when it is pur­po­seful­ly sou­ght out.
OPCM : 40
UROKI : 2 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5 +4
CZARNA MAGIA : 60 +7
ZWINNOŚĆ : 4
SPRAWNOŚĆ : 15 +3
Genetyka : Metamorfomag

Śmierciożercy
Śmierciożercy
https://www.morsmordre.net/t6211-drew-macnair https://www.morsmordre.net/t4416-avari https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f445-suffolk-dunwich-przekleta-warownia https://www.morsmordre.net/t4418-skrytka-bankowa-nr-1139 https://www.morsmordre.net/t4417-drew-macnair

Strona 2 z 2 Previous  1, 2

Piwnica Zaginionych
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach