Wydarzenia


Ekipa forum
Salon
AutorWiadomość
Salon [odnośnik]17.07.19 23:18

Salon


Przytulny salon z kominkiem i dwoma wygodnymi fotelami. Michael często czyta tu książki, a jeszcze częściej samotnie gapi się w zimny kominek. Znajduje się tutaj przejście do sypialni, wyjście na werandę i największe w chatce okno. Babciny dywan nadaje pomieszczeniu charakteru.



Can I not save one
from the pitiless wave?

Michael Tonks
Michael Tonks
Zawód : Starszy auror, rebeliant
Wiek : 35
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Żonaty
You want it darker
We kill the flame
OPCM : 43 +4
UROKI : 34 +5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 20
Genetyka : Wilkołak
Salon 7f6edca3a6f0f363d163c63d8a811d78
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7124-michael-tonks https://www.morsmordre.net/t7131-do-michaela https://www.morsmordre.net/t12118-michael-tonks#373099 https://www.morsmordre.net/f177-wybrzeze-exmoor-somerset-wrzosowa-przystan https://www.morsmordre.net/t7132-skrytka-bankowa-nr-1759#189352 https://www.morsmordre.net/t7130-michael-tonks
Re: Salon [odnośnik]17.07.19 23:30
28.12

Zamiast w łóżku, Michael przysnął na kanapie. Był wyczerpany po nocy w celi, po wydarzeniach na Pokątnej. Nie musiał zrywać się dziś wcześniej, nic się nie stanie jeśli pojawi się w pracy przed południem. Zniecierpliwiony, przewrócił się na drugi bok. Nie miał zamiaru zrywać się z łóżka kanapy przedwcześnie. Zacisnął mocno powieki, usiłując zmusić się do snu, ale rozpraszał go deszcz, bębniący o okno.
Otworzył na moment oczy i przez opary senności dotarło do niego, że nie obudził go tyle deszcz, co blask. Przez ostatnie dwa miesiące tak przywykł do ciemnych chmur, deszczu, śniegu i szarości, że przez chwilę nie rozumiał, na co patrzy. Dopiero po kilkunastu sekundach dotarło do niego, że za oknem widać przejaśnione niebo. Tak, jakby szalejąca od kilku miesięcy nawałnica miała się wreszcie skończyć.
Ale przecież w okna nadal bębnił deszcz.
Niemożliwe? To musiał być bardzo dziwny sen. Sen o świecie, w którym ustała czarnomagiczna nawałnica, a dojazdy do pracy stały się uproszczone.
Czas śnić nadal, ale sen nie nadchodził. Blask coraz bardziej rozbudzał Michaela, aż Tonks uszczypnął się lekko w ramię i gwałtownie wstał z kanapy. Otworzył okno. Otrzeźwiony podmuchem zimnego powietrza, uświadomił sobie, że wcale nie śpi. Zafascynowany, spoglądał na niebo. Chmury rozrzedzały się i jaśniały i choć nadal padał deszcz zmieszany z gradem, to były to zupełnie inne opady niż w trakcie ostatnich tygodni. Dziwnie jasne, lepsze. Tonks nie umiał tego nazwać, ale jego intuicja już od dawna lękała się czarnomagicznej ulewy. Te krople deszczu i lodu były z kolei dziwnie piękne i uspokajające, jakby nasycone białą magią. Nawet wilk w jego wnętrzu wydawał się dziwnie spokojny, choć zwykle irytowałoby go nagłe wstanie z łóżka. Michaela ogarnęła dziwna nadzieja - na lepszą pogode, na dobry dzień, na lepszy świat.
Odruchowo wyciągnął dłoń, chcąc dotknąć niezwykłego zjawiska i przekonać się, że na pewno jest realne. Poczuł na skórze lód, a potem rozszerzył ze zdumienia oczy, obserwując jak ten formuje się w kryształ. Stał chwilę osłupiały, a potem ostrożnie schował znalezisko do kieszeni na piersi, w koszuli piżamy.

/zt



Can I not save one
from the pitiless wave?

Michael Tonks
Michael Tonks
Zawód : Starszy auror, rebeliant
Wiek : 35
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Żonaty
You want it darker
We kill the flame
OPCM : 43 +4
UROKI : 34 +5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 20
Genetyka : Wilkołak
Salon 7f6edca3a6f0f363d163c63d8a811d78
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7124-michael-tonks https://www.morsmordre.net/t7131-do-michaela https://www.morsmordre.net/t12118-michael-tonks#373099 https://www.morsmordre.net/f177-wybrzeze-exmoor-somerset-wrzosowa-przystan https://www.morsmordre.net/t7132-skrytka-bankowa-nr-1759#189352 https://www.morsmordre.net/t7130-michael-tonks
Re: Salon [odnośnik]08.03.20 20:44
20 kwietnia
Musiała się zmienić. Całkowicie, nie tylko swoją twarz, ale i nauczyć się nowych nawyków, pamiętać o tym, żeby nie pomieszczać jedynych z drugimi, a co najważniejsze - jakieś posiadać. Nie posiadania żadnych było zwyczajnie podejrzliwe. Każdy coś miał. Coś, co go wyróżniało, sprawiało, że był sobą. Tworzyło go. Justine nagminnie zakładała włosy za ucho, nawet, jeśli jasne kosmyki były spięte. Dłoń i tak wędrowała w znajomym odruchu którego musiała się oduczyć i robiła to sumiennie każdego dnia, hamując chęć podniesienia dłoni. Musiała się dobrze przygotować do wejścia na Nokturn i ostatnie miesiące właśnie to robiła. Od czasu uzyska przez Kierana dokumentów wiele chwil spędzała na zastanawianiu się nad tym, czy powinna skorzystać z całkowicie nowej jednostki czy posłużyć się tą, już istniejącą. Nie spodziewała się jednak, że w momencie gdy ona sama rozpocznie przygotowania, ledwie dwa miesiące później, jej dylemat sam się rozwiąże. O ile tak można było nazwa masowe ludobójstwo, które doprowadziło do odłączenia się Biura Aurorów od Ministerstwa Malfoya. To była dobra droga, jedyna droga. Zamykała jednak przed nią pewne drzwi. Szczęśliwie dla niej samej, Kieran zdążył zebrać wcześniej potrzebne jej dokumenty. Obracała w dłoniach dokumenty opisujące wygląd zaginionej kobiety. Daisy Mulpepper była koronerem. Mieszkała na Nokturnie - dokładniej w mieszkaniu znajdującym się nad apteką. Włosy w lśniącym brązie, ciemne dostatecznie, by można było uznać je za czarne. Wyższa jedynie o kilka centymetrów od niej i niewiele lżejsza. Największym wyzwaniem miało być jednak zmienienie koloru oczu. Kilka tygodni temu udało jej się znaleźć informacje w bibliotece na ten temat. Źródła mówiły, że owszem, jest to możliwe, jednak dokonać tego jest w stanie naprawdę niewielu posiadających gen podobny do niej. By być do tego zdolnym, należało rozwinąć swoją umiejętność dokładnie i na poziom, po który sięgało naprawdę niewielu czarodziejów. Justine pielęgnowała swój gen już w czasach szkolnych. Dlatego też udało jej się osiągnąć poziom wysoki - jednak nie była pewna tego, czy dostatecznie. Dlatego od kilku tygodni ćwiczyła przemiany. W żadnej jednak, nie udało jej się zmienić koloru tęczówek. Dzisiaj znów siedziała w niewielkim salonie Michaela w którym ustawiła wysokie lustro. Zabrała od Kerstin spódnicę, do tego koszulę - zdecydowanie większą i męską, którą w nią wcisnęła. Nogi wsunęła w botki. Stojąc przed lustrem nabrała powietrza skupiając się na zmianie, trzymając w dłoni przesłane przez Kierana zdjęcie kobiety. Musiała wspiąć się na wyżyny własnych umiejętności. Potrzebowała zmienić głos, tęczówki i te dwie były zdecydowanie najwyżej. Dlatego najpierw skupiła się na rysach twarzy patrząc na zdjęcie próbując upodobnić siebie do niej. Pomyślała o urośnięciu trochę i zaokrągleniu ciała odpowiednio, jak zakładała że wygląda pod ubraniami, które miała na zdjęciu. Najmocniej skupiając się jednak na głosie i tęczówkach. Te musiały być praktycznie czarne.

| Celuję w 111-120 -> Zmienia się również kolor tęczówek. + wszystkie poniżej (+22 gen)



The Devil whispered in my ear, you are not strong enough to withstand the Storm. Today I whispered in the Devil's ear,
I am the Storm.
Justine Tonks
Justine Tonks
Zawód : auror, rebeliant
Wiek : 29
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Panna
The gods will always smile on brave women.
Like the valkyries, those furies who men fear and desire.
OPCM : 58 +2
UROKI : 36 +6
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 7 +3
TRANSMUTACJA : 6
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 15
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Metamorfomag
Salon 1
Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t3583-justine-just-tonks https://www.morsmordre.net/t3653-baron#66389 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f437-lancashire-forest-of-bowland-stocks-reservoir-gajowka https://www.morsmordre.net/t4284-skrytka-bankowa-nr-914#89080 https://www.morsmordre.net/t3701p15-just-tonks
Re: Salon [odnośnik]08.03.20 20:44
The member 'Justine Tonks' has done the following action : Rzut kością


'k100' : 92
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Salon Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Salon [odnośnik]08.03.20 23:12
Przymknęła powieki, czując, jak jej ciało się zmienia. Było to dziwne uczucie, kiedy kości przesuwały się, skóra zwężała czy też - zależnie od potrzeb - rozszerzała. Pierwsze jej przemiany były całkowicie nieświadome. Pozbawione jakiejkolwiek kontroli, to one miały władzę nad nią, nie ona nad nimi. Dlatego zaczyła o tym czytać już w szkole. Próbując zawładnąć nad własną umiejętnością, którą otrzymała w spadku. I potrafiła to bardzo dobrze, choć przez wiele długich lat miała problem z włosami, które zmieniały się, gdy targały nią jakieś mocniejsze emocje. Teraz jednak, kiedy zrozumiała już dlaczego - znalazła powód którym było wyparte wspomnienia - uzyskała kontrolę całkowitą. Ale nigdy nie sądziła, że to, czego się dowiedziała z bardziej zagłębiająych ten temat książek będzie dla niej osiągalne w takim wieku. Pilnowała jednak, by jej umiejętność nie zardzewiała, korzystała z niej w różnych okolicznościach. Teraz też zamierzała to zrobić. Uchyliła powieki, unosząc dłoń, by dotknąć kosmyków, które zmieniły całkowicie strukturę. Niesforne, ciemne, prawie czarne włosy zawijały się zupełnie niekontrolowanie wokół jej głowy. Nos odrobinę szerszy, jednak uroczo zadzierający się do góry. Usta zdecydowanie pełniejsze, nie cieńkie, jakie nosiła na codzień. Oczy dłuższe niż szersze, mniejsze, bardziej egzotyczne z tęczówkami w kolorze ciemnego brązu, który w półmroku zdawał się prawie czarny. Inaczej układające się brwi i kości policzkowe. Podeszła do lustra uważnie przyglądając się samej sobie. Dłoń pomknęła do góry, przesuwając się po piegach, które rozsiała na nosie i policzkach. Wędrowała wzrokiem od zdjęcia do odbicia sprawdzając, czy coś jeszcze należy poprawić. Czy coś jeszcze nie jest idealne i bez skazy. Była wyższa, może niewiele, ale nadal czuła się inaczej. Musiała sprawić, by ta skóra stała się jej - dzisiaj stał przed nią pierwszy test. Opuściła rękawy, zapinając je na nadgarstkach, ukrywając blizny z próby, chociaż jedna, wewnątrz lewej dłoni nie była możliwa do ukrycia. Odsunęła się kilka kroków, postanawiając sięgnąć po czerwone czółenka na niewielkim obcasie. Granatowa spódnica opinała jej talię opadając opadając wdzięcznie do kostek. Sięgnęła po czerwoną szminkę, którą pociągnęła usta. Tuszem przeciągnęła po rzęsach sprawdzając czy osiągnęła zamierzony efekt. Cofnęła się, obracając wokół własnej osi, uważnie lustrując swoje odbicie w lustrze. Miała nadzieję, że to wystarczy. Sięgnęła po płaszcz, który zakupiła. Zupełnie nowy, w kolorze ciemnego granatu, który wydawał się niemal czarnym. Zawiązała pas wokół talii, na ramieniu zawieszając czerwoną, pasującą do butów torebkę na ramieniu. Różdżkę wcisnęła w kieszeń płaszcza. Przemaszerowała po pokoju kilka razy, zmieniając swój standardowy, mocny krok na inny, bardziej sunący, płynny, zarzucając przy tym odrobinę biodrami. W końcu sięgnęła po eliksir, który leżał na stoliku wsadzając go do torebki, przejrzała jeszcze raz dokumenty które też schowała i ruszyła.
Krok pierwszy - zarejestrować różdżkę.

| idę do MM, wizerunek Daisy



The Devil whispered in my ear, you are not strong enough to withstand the Storm. Today I whispered in the Devil's ear,
I am the Storm.
Justine Tonks
Justine Tonks
Zawód : auror, rebeliant
Wiek : 29
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Panna
The gods will always smile on brave women.
Like the valkyries, those furies who men fear and desire.
OPCM : 58 +2
UROKI : 36 +6
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 7 +3
TRANSMUTACJA : 6
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 15
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Metamorfomag
Salon 1
Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t3583-justine-just-tonks https://www.morsmordre.net/t3653-baron#66389 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f437-lancashire-forest-of-bowland-stocks-reservoir-gajowka https://www.morsmordre.net/t4284-skrytka-bankowa-nr-914#89080 https://www.morsmordre.net/t3701p15-just-tonks
Re: Salon [odnośnik]13.03.20 15:38
12.04

Powrót do Mickleham po długich miesiącach nieobecności był dla Kerstin zarówno najlepszą jak i najgorszą rzeczą, którą potrafiła sobie wyobrazić. Znajome samotne domostwo, drewniane schody, przykurzony ganek, widoki i zapachy skojarzone z rodziną, z troską, z dobrem - tęskniła do czegoś równie znajomego, gdy siedziała odizolowana w Kornwalii. Poznawczy dysonans atakował często i znienacka, wielokrotnie przypominał o tym, że rzeczywistość jej młodości przepadła bezpowrotnie, przez co za każdym razem kończyła zapłakana, roztrzęsiona jakby dopiero co to do niej dotarło. Dużo czasu musiało minąć, aby pozbierała się na tyle, by zastąpić lęk znacznie bardziej produktywną niecierpliwością. Ta szaleńcza determinacja aby wrócić do prawdziwego życia zdołała zaskoczyć nawet ją samą. Z natury Kerstin cechowała się raczej spokojną ostrożnością, była flegmatyczna, ale skrupulatna, nie dawała się ponosić namiętnościom, lecz za wszystko zabierała w takim tempie, który wydawał się najbardziej adekwatny - nawet jeżeli musiała ograniczyć pośpiech do ślimaczego minimum. Wszystko to były cechy dobrej pielęgniarki. Nagła podróż i skok na najgłębsze wody w ogóle się z nią nie pokrywały, wiedziała więc, że rodzina będzie zaskoczona, tym bardziej, że nie odważyła się nawet zapowiedzieć w obawie przed ostrzeżeniami, którym mogłaby ulec i wrócić do apatii.
Było coś elektryzującego w zachowaniu nieszablonowym, zaskakującym - cieszyła ją myśl, że być może po raz pierwszy w życiu odważyła się na nieprzewidywalność w słusznej sprawie. Pod dreszczem emocji kryły się też jednak olbrzymie pokłady wątpliwości narastających w miarę pokonywanych mil. Wstydliwość, zażenowanie, lęk przed narażeniem się na śmieszność. Darzyła rodzeństwo miłością, ufała im jak nikomu innemu (i tęskniła), ale czy w obecnej sytuacji mogłaby ich winić, jeżeli widok najmłodszej, niemagicznej siostry by ich rozzłościł? Chcieli dla niej jak najlepiej, a ona chciała jak najlepiej dla nich, cóż jednak począć z różnicą perspektyw? To prawda, Kerstin rzadko szukała okazji do tego, by znaleźć się w samym centrum wydarzeń, ale wciąż była Tonksem i nie było takiej rzeczy, której nie zrobiłaby dla swojej rodziny.
Wytarła gorące, spocone dłonie w wewnętrzną część brązowego płaszczyka, a potem raz jeszcze schwyciła walizkę. Jedną, bo przecież nie spodziewała się narzekać w domu na braki dopóki nie dowiedziała się - godzinę czy dwie temu - że wjechać do stolicy zwyczajnie się już nie dało. Głowa ją od tego wszystkie bolała i nie do końca jeszcze wierzyła (bo i z jakiego powodu by miała, to tak idiotyczne), a dom Mike'a był jej ostatnią szansą. Jeżeli nie zastanie nikogo tutaj... nawet nie chciała o tym myśleć. Zestresowana ponad miarę pokonała niewielką odległość po skrzypiących stopniach, a potem zapukała szybko i mocno, zanim znów zdążyłaby dopaść ją niepewność.
Później mogła jedynie czekać, znacznie szczuplejsza i bledsza niż przed miesiącami, z włosami oklapłymi, ale wciąż złotymi i chyba tylko ubrana niezmiennie w spódnicę skromną, czystą i wykrochmaloną.


So for a while things were cold, they were scared down in their holes
Kerstin Tonks
Kerstin Tonks
Zawód : Pielęgniarka
Wiek : 25 lat
Czystość krwi : Charłak
Stan cywilny : Panna
wszystko wali się
a ja nie mogę biec
może ten deszcz udaje łzę
OPCM : 0
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 3
Genetyka : Charłak
longing
Niemagiczni
Niemagiczni
https://www.morsmordre.net/t8101-kerstin-tonks https://www.morsmordre.net/t8192-parapetowa-skrzynka-pocztowa#235933 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f177-wybrzeze-exmoor-somerset-wrzosowa-przystan https://www.morsmordre.net/t8799-skrytka-bankowa-nr-1965#261717 https://www.morsmordre.net/t8213-kerstin-tonks
Re: Salon [odnośnik]15.03.20 2:27
12.04

Na kilka dni przed pełnią starał się izolować od ludzi, wiedząc, że nie może ufać swojemu temperamentowi. Oszczędzając urlop na dni samej pełni i późniejszego zmęczenia, do marca chodził normalnie do pracy, ale prosił Rinehearta o zadania do wykonania w pojedynkę. Zazwyczaj spokojny, przed przemianą stawał się dziwnie rozchwiany emocjonalnie, łatwo się irytując, dramatyzując, i powarkując zjadliwymi uwagami do zbyt wścibskich współpracowników lub zbyt powolnych pieszych w Londynie.
Teraz, oczywiście, wszystko się zmieniło. Biuro Aurorów już nie istniało, Londyn kojarzył się ze wspomnieniem pożogi i mugolskich krzyków, a jego chatka po raz pierwszy od dawna nie była pusta. Nieco martwił się, jak jego przedpełniowe nastroje wpłyną na Just, Gabriela i Vincenta, ale... wszystko było w porządku. Naprawdę w porządku.
Kuchnia wreszcie służyła do gotowania, a nie tylko parzenia herbaty. Gdy nudził go podręcznik do numerologii, miał do kogo otworzyć usta. Każdej nocy zasypiał ze świadomością, że brat i siostra są tutaj, są bezpieczni. A wysiłki Harolda Longbottoma sprawiały, że zabierali pracę do domu, jeśli akurat nie było w pobliżu Vincenta - co akurat bardzo mu odpowiadało, bo miał w sobie naturę pracoholika. Rineheart spędzał dzisiaj cały dzień na czymś związanym ze swoją pracą i wyszedł o świcie, więc przy śniadaniu omówili Tonksowie kwestię organizacji zapotrzebowania dla Oazy, gdzie udał się teraz Gabriel. Teraz Michael siedział w fotelu z podręcznikiem do numerologii, gorliwie dokształcając się z zakresu rozstawiania pułapek. Just była chyba w kuchni albo w spiżarni - znała się na zielarstwie lepiej od Mike'a, więc ten zachęcił siostrę do przejrzenia jego skromnego i nieco chaotycznego zapasu składników alchemicznych. Może znajdzie się wśród nich coś przydatnego?
Przedpołudnie mijało całkiem spokojnie - choć nocami Michael wciąż walczył z koszmarami, to za dnia uspokajała go świadomość, że jego domek stoi bezpiecznie w środku lasu. Że Kerstin i ojciec są w Kornwalii, z dala od tego wszystkiego.
Aż rozległo się pukanie do drzwi. Mike zmarszczył lekko brwi - Gabriel ani Vincent by nie pukali. Nie spodziewał się nikogo konkretnego, ale pamiętał, że siostra ma przecież swoich znajomych.
-Just, chyba mamy gościa! - rzucił w stronę kuchni, tonem na pozór neutralnym, ale ostrzegawczym. Nie wiedząc, kto może czekać za drzwiami, zacisnął mocno dłoń na różdżce. Od kilku tygodni nieustannie tkwił w stanie czujności, gotowy do walki.
Uchylił drzwi, gotów do ewentualnego rzucenia Petryfikusa i...
...rozdziawił usta i rozszerzył oczy, odruchowo otwierając drzwi szerzej.
-Kerstin?! - wyjąkał, zupełnie zdezorientowany. Zamrugał, jakby chcąc upewnić się, że jest prawdziwa. Że nie jest wytworem jego fantazji i zmartwień, że nie zaleje się zaraz krwią, tak jak w jego koszmarach.
Wyciągnął rękę i chwycił siostrę za ramię, może nieco zbyt stanowczo. Wciągnął ją do domu, tak jakby w lesie czaiły się niebezpieczeństwa, choć przecież na ogół było tu pusto i bezpiecznie. Czuł pod palcami nieco zbyt wystające kości (schudła...?) i materiał płaszcza, jasne kosmyki musnęły jego dłoń.
Naprawdę tu była. Tutaj, zaledwie kilkadziesiąt od Londynu. Cofnął się i zatrzasnął drzwi, wpatrując się w siostrę z mieszaniną dezorientacji i gniewu. Nie dała mu znać - czy też Justine i Gabriel raczyli nie uprzedzić go o jej powrocie?
-Co tu robisz? - warknął, a jego nieco podniesiony głos musiał dotrzeć do uszu Just.

Dopiero po kilku sekundach dotarło do niego, że chyba powinien przytulić Kerstin, ale nie, nie był w stanie. Miała być w Kornwalii - bezpieczna, jak najdalej stąd. Nie tutaj. Merlinie, co by się stało, gdyby zamiast do jego chatki udała się do dawnego mieszkania Gabriela, do Londynu?!



Can I not save one
from the pitiless wave?

Michael Tonks
Michael Tonks
Zawód : Starszy auror, rebeliant
Wiek : 35
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Żonaty
You want it darker
We kill the flame
OPCM : 43 +4
UROKI : 34 +5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 20
Genetyka : Wilkołak
Salon 7f6edca3a6f0f363d163c63d8a811d78
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7124-michael-tonks https://www.morsmordre.net/t7131-do-michaela https://www.morsmordre.net/t12118-michael-tonks#373099 https://www.morsmordre.net/f177-wybrzeze-exmoor-somerset-wrzosowa-przystan https://www.morsmordre.net/t7132-skrytka-bankowa-nr-1759#189352 https://www.morsmordre.net/t7130-michael-tonks
Re: Salon [odnośnik]15.03.20 20:26
Musiała coś robić. Zajmować swoje ręce i ciało. Sprawiać, by myśli skupiały się na podejmowanym działaniu. Była zmęczona myśleniem i rozmyślaniem nad tym, co powinni zrobić i jakie działania podjąć. I nie chodziło o to, zmierzające do odzyskania Londynu, ale o problemy, które mieli w samym zakonie. Ludzie nie słuchali, brakowało szacunku i zrozumienia. Czasem odnosiła wrażenie, że niewielu z nich wiedziało ile tak naprawdę poświęcił każdy z Gwardzistów. Zupełnie, jakby nie słyszeli słów wypowiadanych przez Bathildę. Nie zmieniało to jednak tego, że nie działali dobrze, musieli ufać sobie wzajemnie i wierzyć w to, że podejmowane przez nich decyzje są najlepsze. Nie zaś poddawać ich pod wątpliwość, czy znów otwarcie się im sprzeciwiać. Nie umiała jednak temu zaradzić. Mogła tylko robić to, co do niej należało. I, zgodnie ze słowami Skamandera, zacząć wymagać, zamiast prosić. Zajmowała się przejrzeniem szafek Michaela - a raczej ich zawartości. I może nie tyle co przeglądaniem, a wyciągnięciem wszystkiego rozkładając to na stole. Segregowała rzeczy i wyrzucała te, które właściwie nie były do niczego potrzebne, albo te, które nie były do użytku zdatne. I tak w koszu wylądowało coś, co kiedyś musiało być patelnią, teraz jednak pozbawione rączki przypominało bardziej talerzo podobne coś. Alarmujący o przybyszu głos Michaela sprawił że wytarła dłonie w spodnie, wyciągając z kieszeni różdżkę. Nie spodziewała się nikogo. Stanęła kawałek dalej, z tyłu, uważnie obserwując twarz wyłaniającą się zza drzwi. Na widok siostry jej brwi powędrowały do góry, oddając zdziwienie, które Michael wypowiedział na głos. Co tu robiła? Właśnie teraz w momencie w którym najbezpieczniejsze było dla niej pozostanie w Kornwalii razem z ciocią Ro, wujkiem i ojcem. Stała z boku obserwując jak brat wciąga ją bez delikatności do środka domu. Nie mogła mu się dziwić. Sama zrobiłaby tak samo. Rozmowa w progu nie należała teraz do najrozsądniejszy. Badawczym spojrzeniem przesuwała po sylwetce siostry marszcząc lekko nos. Czy prawdziwie była właśnie nią? Czy może ktoś dowiedział się o niej i postanowił wykorzystać to, by dobrać się do nich. Tylko…. No tak, mogli uzyskać adres Michaela, jeśli znajdował sie w jego dokumentacji w Ministerstwie Magii.
- Veritas Claro. - wypowiedziała więc, nie poddając się emocją. Chęcią uściśnięcia siostry za którą tęskniła w ostatnim czasie. Musieli być ostrożni i uważni. Zaklęcie zadziałało, poczuła jak magia rozgrzała jej różdżkę, ale widok Kerstin nie zmienił się. To była ona. Tutaj. Prawdziwa z krwi i kości. Wsadziła różdżkę do kieszeni podchodząc bliżej.
- To dobre pytanie. - zgodziła się ze swoim bratem. Spojrzała na niego, zaraz przesuwając wzrok na blondynkę. Uniosła dłoń, by zacisnąć ją na jej ramieniu i przytulić lekko.  - Ściągnij płaszcz, Kerrie. Zrobię ci herbaty. - zadecydowała, odwracając się na pięcie. - Ty też chcesz? - zapytała brata. Nie było sensu rozmawiać na stojąco, skoro żadne z nich w najbliższym czasie nigdzie się nie wybierało.



The Devil whispered in my ear, you are not strong enough to withstand the Storm. Today I whispered in the Devil's ear,
I am the Storm.
Justine Tonks
Justine Tonks
Zawód : auror, rebeliant
Wiek : 29
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Panna
The gods will always smile on brave women.
Like the valkyries, those furies who men fear and desire.
OPCM : 58 +2
UROKI : 36 +6
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 7 +3
TRANSMUTACJA : 6
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 15
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Metamorfomag
Salon 1
Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t3583-justine-just-tonks https://www.morsmordre.net/t3653-baron#66389 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f437-lancashire-forest-of-bowland-stocks-reservoir-gajowka https://www.morsmordre.net/t4284-skrytka-bankowa-nr-914#89080 https://www.morsmordre.net/t3701p15-just-tonks
Re: Salon [odnośnik]16.03.20 15:08
W czasie kilkunastu sekund oczekiwania serce Kerstin zdołało rozpędzić się nieprawdopodobnie, tak, że odczuła tętnienie już nie tylko za żebrami, ale też na szyi, ramionach i w uszach. Indukowana stresem tachykardia nie opuszczała dziewczyny aż do końca, do momentu, gdy ktoś nareszcie ostrożnie rozchylił drzwi. Wtedy widok brata - zmęczonego, nawet sfrustrowanego, ale tak pięknie żywego - sprawił, że puls na ułamek chwili zdał się zaniknąć. Było to oczywiście jedynie wrażenie, iluzja uwagi, przestała bowiem zwracać uwagę na swe wewnętrzne rozchwianie i momentalnie nabrała ochoty, aby puścić walizkę i schwytać Michaela w mocny siostrzany uścisk. To nie tak, że naprawdę wierzyła, by którekolwiek z nich mogło być już martwe, lecz przecież co innego ufać, a co innego zobaczyć.
Była przygotowana na zaskoczenie brata, ale już nie tak bardzo na jego szorstkie obejście. Aż rozchyliła usta z oburzenia, kiedy schwycił ją nagle i wciągnął do środka. Miała szczupłe ramiona i to bolało.
Gdy zadał jej pytanie w pierwszej chwili na usta cisnęły się Kerstin przeprosiny. Wstyd powrócił z całą mocą i nieomal sięgnęła po najbardziej skuteczny w jej mniemaniu środek na uniknięcie konfrontacji. Okazanie skruchy bywało najlepszym wyjściem, nawet jeżeli miała rację - zwłaszcza jeżeli miała rację, ale wiedziała, że nie wygra, na przykład gdy podjęła działanie bez zalecenia lekarza. Potrzebowała momentu, aby przypomnieć sobie, że nie jest w pracy ani na ulicy, tylko w domu i że Mike - choć dużo starszy - nie miał prawa jej tak traktować.
- Opowiem ci jak się uspokoisz - odparła przytłumionym głosem. Ostatnim czego chciała to żeby witali się krzykami. - I również cieszę się, że cię widzę - dodała z niewielkim śladem urazy.
Niedługo później przyszła również Justine i serce Kerstin raz jeszcze zatrzepotało. Siostra nie wyglądała dobrze. Właściwie przy każdym ich kolejnym spotkaniu zdawała się coraz bardziej zapadnięta w sobie. Kerstin przylgnęła do tej myli, gdyż przypominała ona o tym, że cały ten powrót nie był jedną wielką głupotą.
Zadrżała dostrzegalnie, słysząc zaklęcie. Dłonią mimowolnie próbowała odszukać klamkę, ale nim zdążyła musnąć palcami metal, inkantacja dobiegła końca i nic się wydarzyło. Nawet przez moment nie przyszło Kerstin do głowy, że rodzeństwo może uznać ją za wyrafinowaną pułapkę. Ulga w oczach Just spotęgowała uczucie zażenowania. Być może jednak powinna się zapowiedzieć, lecz teraz nie było już niczego do żałowania. Choć zarówno Mike jak i Justine wydawali się niezadowoleni, sam ich widok zdołał poprawić jej humor.
- Dziękuję, Just. Dobrze cię znów zobaczyć - pozwoliła się przytulić, niepewnie, gdyż wciąż nie była przekonana, czy po ich ostatnim spotkaniu nie powstała między nimi zbyt wielka wyrwa. Kerstin powiedziała wtedy tak wiele niewłaściwych rzeczy, że nawet nie wiedziała jak ma się teraz wytłumaczyć. - Londyn jest zamknięty, martwiłam się o was - wypowiedziała wreszcie rzecz najbardziej ciążącą na sercu, a wraz z nią wyciekło również kilka łez. Otarła je prędko wierzchem dłoni - Przepraszam - rzuciła pośpiesznie i tym razem bezwiednie.
Nie chciała dawać im kolejnego powodu do uznania, że nie powinna tutaj zostać.


So for a while things were cold, they were scared down in their holes
Kerstin Tonks
Kerstin Tonks
Zawód : Pielęgniarka
Wiek : 25 lat
Czystość krwi : Charłak
Stan cywilny : Panna
wszystko wali się
a ja nie mogę biec
może ten deszcz udaje łzę
OPCM : 0
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 3
Genetyka : Charłak
longing
Niemagiczni
Niemagiczni
https://www.morsmordre.net/t8101-kerstin-tonks https://www.morsmordre.net/t8192-parapetowa-skrzynka-pocztowa#235933 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f177-wybrzeze-exmoor-somerset-wrzosowa-przystan https://www.morsmordre.net/t8799-skrytka-bankowa-nr-1965#261717 https://www.morsmordre.net/t8213-kerstin-tonks
Re: Salon [odnośnik]17.03.20 2:16
Od końca marca / zawsze ugryzienia nie radził sobie z własnymi emocjami, zwłaszcza względem rodziny. Chciałby po prostu przytulić Kerstin, a ona na szczęście zareagowała za niego. Jej spokój łagodził jego rozchwiane nerwy, tak jak podczas ciemnych i ciężkich miesięcy z początków jego likantropii. Cofnęła się, ale on nadal czuł ciepło jej uścisku i zapach wykrochmalonej spódnicy. Nie widział siostry odkąd wyjechała do Kornwalii i tęsknił. Chociaż wymieniali listy tradycyjną, mugolską pocztą, to nie mógł w nich przecież zawrzeć prawdy o swoim codziennym życiu. Magia była tematem tabu, a własnych zmagań się wstydził. Nie mógł oprzeć się wrażeniu, że jego listy są suche i że wcale nie pomagają Kerstin i ojcu radzić sobie z rozłąką, a jedynie ją pogłębiają.
Ale... żeby wracała tutaj bez uprzedzenia? Nie mógł, nie chciał być spokojny, nie teraz. Gdy powrócił do Anglii po ugryzieniu wilkołaka, korciło go by izolować się od rodziny z powodu własnego lęku i egoizmu; wpuszczenie Kerrie do swojej bańki było więc zasadne (zwłaszcza, że nie znała ogromu przerażających legend o wilkołakach). A teraz... teraz chodziło o nich wszystkich. Wspólnie postanowili, że w Kornwalii jest najbezpieczniej, a tymczasem Kerstin łamała rodzinne ustalenia, bez zapowiedzi. Zrobiło mu się gorąco z tłumionej złości, bo zmartwienie okazywał właśnie gniewem.
Co miał jej powiedzieć, że wolałby jej nie widzieć, że wolałby otrzymać list z Kornwalii? Nie znalazł właściwych słów, więc tylko spojrzał na Kerrie spode łba jak obrażony chłopiec, choć nie pamiętała go nawet jako obrażalskiego chłopca. Zawsze był duży i rozsądny.
Tym razem rozsądna była Justine. Wciągnął gwałtownie powietrze, gdy rzuciła Veritas Claro - jak mógł o tym nie pomyśleć? Spoglądał pomiędzy siostrami, zatrzymując porozumiewawcze spojrzenie na Just. Sądząc po jej reakcji, Kerstin była prawdziwa, na szczęście. Nagle poczuł się przytłoczony ogromem uczuć, jakimi darzył najmłodszą siostrę - tą, która w jego opinii była z nich wszystkich najbardziej bezbronna i narażona na niebezpieczeństwa. Pomimo złości i niedowierzania, wpuścił Kerrie do domu od razu, nieostrożnie, nawet nie myśląc o pułapkach.
Ucieszyło go, że Justine podziela jego troskę i jest w stanie wyrazić ją bardziej dyplomatycznie. Herbata brzmiała jak zawieszenie broni, zwłaszcza, że Just pijała raczej kawę - to jemu napój bez kofeiny (no, albo z mniejszą jej ilością) pomagał się uspokoić.
-Też się napiję, dzięki. - mruknął do Just, krzyżując ramiona na torsie. Wstyd, tęsknota, ulga i złość mieszały się w nim w mieszankę wybuchową - a przed pełnią odczuwał emocje mniej racjonalnie, bardziej instynktownie. Wdech-wydech.
-Kerstin, zawsze dobrze cię widzieć... - zaczął powoli... -...ale nie, gdy Londyn jest zamknięty dla mugoli i mugolaków, gdy w stolicy, a nawet poza nią, można w każdej chwili zginąć. Kornwalia jest teraz najbezpieczniejsza. - dodał z brutalną szczerością, chociaż na koniec głos mu się nieco załamał. Prawdę mówiąc, wcale nie był pewny, czy w Kornwalii nadal jest bezpiecznie. Chciał poruszyć z Gabrielem i Just temat wywozu Kerrie i ojca za granicę, ale... dni były ostatnio za krótkie, organizacja Oazy i prac dla Zakonu czasochłonna, jakoś... nie było okazji.
Zwiesił głowę i ruszył do kuchni, wskazując Kerrie gestem najwygodniejsze krzesło. Rozejrzał się w poszukiwaniu jakiś chusteczek, bo mała zaraz tu się rozpłacze...
...zaraz, gdzie są chusteczki? Ostatnio widział je na parapecie, a kiedyś chyba w lodówce (miejsce nieoczywiste, ale tam by je znalazł), czy Just znowu wszystko poprzestawiała?
Bezradnie klapnął na krzesło obok siostry, świetny z niego gospodarz. Kerrie umiała przynajmniej przepraszać, a jemu głos wiązł w gardle.
-Jesteśmy cail i zdrowi, Gabriel też. Teraz mieszkamy wszyscy tutaj, do Londynu... nie wchodzimy. - wyjaśnił, czując ciężar własnych kłamstw, bo przecież planował już wyprawę do Londynu z Percivalem.



Can I not save one
from the pitiless wave?

Michael Tonks
Michael Tonks
Zawód : Starszy auror, rebeliant
Wiek : 35
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Żonaty
You want it darker
We kill the flame
OPCM : 43 +4
UROKI : 34 +5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 20
Genetyka : Wilkołak
Salon 7f6edca3a6f0f363d163c63d8a811d78
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7124-michael-tonks https://www.morsmordre.net/t7131-do-michaela https://www.morsmordre.net/t12118-michael-tonks#373099 https://www.morsmordre.net/f177-wybrzeze-exmoor-somerset-wrzosowa-przystan https://www.morsmordre.net/t7132-skrytka-bankowa-nr-1759#189352 https://www.morsmordre.net/t7130-michael-tonks
Re: Salon [odnośnik]17.03.20 2:49
- Wybacz, że cię przestraszyłem. - powiedziała kierując swoje kroki w stronę kuchni. Zerknęła przez plecy na siostrę i uniosła na kilka sekund kącik ust w przepraszającym geście. Nie chciała, jednak nie musiała to sprawdzić. Może powinna bardziej ufać. Ale teraz nie potrafiła już całkowicie. Zresztą, nie mogła sobie na to pozwolić - nie, kiedy trwała wojna. Wyczuła jednak pod dłońmi spięcie siostry. Niepotrzebne. Emocje często sprawiały, że ludzie ranili się słowami. Ona została zraniona nie raz, sama z pewnością nie pozostała dłużna. Ale była w stanie przyjąć ciosy siostry, jeśli to miało zagwarantować jej bezpieczeństwo. Trudno było powiedzieć, ale jakoś nie do końca wierzyła, że to będzie permanentny stan. Była Tonksem, córką mugola i czarownicy jak pozostała trójka. Jej los poskąpił zdolności, podczas gdy Just obdarował podwójnie - nie tylko umiejętnościami magicznymi, ale i rzadką genetyką, którą odziedziczyła po babce. Czuła się w jakiś sposób winna tego, że dostała tak dużo, podczas gdy los nie dał jej siostrze niczego. Nie mogła jednak tego zmienić. W czasach pokoju Kerstin mogła wieść normalne życie, ale teraz, podczas aktywności którym się poddwali jej obecność sprawiała, że była jeszcze bardziej narażona.
Weszła do kuchni wstawiając wodę, pozwalając by najpierw wypowiedział się Michael, sama zaś zastanawiała się jednocześnie skupiając na przygotowaniu herbaty. Wyciągając kubki i ściągając ze stołu wyciągnięte na niego rzeczy. Przerzuciła je na blat niedaleko. Milczała zastanawiając się nad wszystkim. Nad tym ile powinna wiedzieć ich siostra. Czy miała jakiś plan. Dlaczego właściwie zjawiła się właśnie dzisiaj najpierw próbując swych sił w Londynie - czy mugolskie media nie podawały o tym? Może cały świat nie wiedział jeszcze jak wyglądała sytuacja. Zamyśliła się, milknąc na czas w którym gotowała się woda. Zalała kubku wrzątkiem, który miał zadbać o to by herbata ukazała wszystkie swoje walory. Nie sięgała już po kawę. Postawiła je przed nimi.
- Chodźmy do salonu, tam jest wygodniej a tu nadal trwa rewolucja. - stwierdziła i znów nie czekając ruszyła jako pierwsza wiedząc? a może bardziej przeczuwając, że pozostała dwójka ruszy za nią. Z lekkim westchnieniem usiadła na jednym z foteli. Oplotła dłońmi kubek, jednak zaraz zrezygnowała z tego - ten był jednak zbyt ciepły jak na jej upodobania. Uniosła wzrok na brata, a później przesunęła go na siostrę.
- W czarodziejskim świecie trwa wojna, Kerstin. - jasne tęczówki na dłużej zawiły na jej siostrze, której nie widziała od tak wielu miesięcy. Podciągnęła nogę na fotel odkładając kubek na ziemię. - Ministerstwo przejęli ludzie, którzy uważają że tacy jak my, ukradli magię a ta wcale im się nie należy. Sądzą też że czarodzieje nie powinni ukrywać się, czy korzyć przed niemagicznymi. - wytłumaczyła ze spokojem. Może brutalna prawda nakłoni ją do powrotu do miejsca w którym była daleka. W którym zło mogło jej nie sięgnąć. Nie wracała do dawnych słów które zawisły między nimi ostatnio - teraz nie miały znaczenia. - Londyn jest zamknięty i uwierz mi, nie jest miejscem w którym ktokolwiek chciałby teraz przebywać. Jego ulice spłynęły krwią niewinnych osób. - przeniosła wzrok spoglądając na Michaela. Wzrokiem przekazując mu, że ich siostra miała prawo wiedzieć, co się działo. Zwłaszcza że nie bezpośrednio swoim działaniem narażali też ją. Rycerze Walpurgii byli łotrami którzy atakowali tych najsłabszych. Tęczówki znów przesunęły się na Kerstin.
- Twoja kolej. - powiedziała do siostry, która obiecała odpowiedzieć na pierwsze z zadanych pytań przez Michaela. Tak, oczekiwała odpowiedzi - zwłaszcza, że obiecała ją im dać.



The Devil whispered in my ear, you are not strong enough to withstand the Storm. Today I whispered in the Devil's ear,
I am the Storm.
Justine Tonks
Justine Tonks
Zawód : auror, rebeliant
Wiek : 29
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Panna
The gods will always smile on brave women.
Like the valkyries, those furies who men fear and desire.
OPCM : 58 +2
UROKI : 36 +6
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 7 +3
TRANSMUTACJA : 6
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 15
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Metamorfomag
Salon 1
Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t3583-justine-just-tonks https://www.morsmordre.net/t3653-baron#66389 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f437-lancashire-forest-of-bowland-stocks-reservoir-gajowka https://www.morsmordre.net/t4284-skrytka-bankowa-nr-914#89080 https://www.morsmordre.net/t3701p15-just-tonks
Re: Salon [odnośnik]18.03.20 13:03
Było coś nadzwyczaj nieprzyjemnego w przekonaniu, że najbliżsi mają zupełne prawo się na ciebie gniewać przy jednoczesnej świadomości niezmiennego postanowienia. Nie zamierzała się teraz wycofywać, zbyt daleko zaszła - zorganizowanie podróży kosztowało ją wiele nerwów i czuła mdłości na samą myśl, że miałaby nagle wrócić do punktu wyjścia. Znów dniami i nocami rozważać, dopowiadać sobie rzeczy, których nie chciano jej zdradzać, drżącymi palcami rozrywać listy, a na ich treść zerkać jednym okiem. I tak dostawała ich ostatnio coraz mniej. Nie winiła Just i braci za to, że nie mieli dłużej czasu ich regularnie wysyłać, miała więc nadzieję, że również oni z czasem przestaną winić ją za to, że chciała im towarzyszyć.
Kerstin zależało na tym, by jak najszybciej rozeznać się w tym nowym świecie, w ich świecie, więc przez dłuższy czas jedynie słuchała, uśmiechając się niemrawo na grzeczności, przysiadając na skraju krzeseł i wykręcając kostki w dłoniach. Jej milczenie wynikało częściowo z grzeczności, przede wszystkim jednak brakowało jej właściwych słów. W jaki sposób mogłaby odpowiedzieć na to, co uczyniono z Londynem? Jak się odnieść do wspomnień okrucieństwa? Nie czuła szoku ani nawet oburzenia, wiedziała już doskonale, że rzeczywistość czarodziejska stała się przez ostatnie lata okrutna, że żyli między nimi ludzie bezlitośni i żądni krwi. Kerstin zaniemówiła przede wszystkim z powodu ściskającego gardło smutku, gdyż słowa Just i Mike'a wskazywały na to, że świat nie staje się lepszy lecz gorszy, a oni byli tak zmęczeni, rozbici... bała się pytać, przez co musieli w tym czasie przechodzić.
Przenieśli się do salonu, a Kerstin nadal pozostawała cicha i zamyślona. Milczała tyle ile mogła, aż w końcu Just wywołała ją do odpowiedzi.
- To jest... - nabierała powietrza tak długo, jakby nie oddychała przez ponad minutę. - Nieprawdopodobne. Cieszę się, że jesteście cali, ale ci nie wierzę, Mike. Nie wierzę w to, że się ukrywacie - popatrzyła uważnie najpierw na brata, a potem na siostrę. Przez kilka sekund utrzymywała z Just wymowny kontakt wzrokowy, opuszczając wreszcie wstydliwie głowę. Nie chciała od samego początku wywoływać ich do zwierzeń, ale ze wszystkich niewiarygodnych rzeczy wizja Just, Mike'a i Gabriela ukrywających się z dala od niebezpieczeństwa była najbardziej bez sensu. Szlag, nawet ona, nawet Kerstin nie potrafiła długo pozostawać w azylu.
Temat ten okazał się najtrudniejszy do poruszenia, jakby przeczuwała, że rodzeństwo może uznać jej wyjaśnienie za niewystarczające. Schwyciła mocniej kubek i uniosła go do twarzy, tak, że częściowo zasłaniał usta. Gorąco jej nie przeszkadzało.
- Moja historia nie jest długa, w Kornwalii nie stało się nic złego. - zaczęła; im bardziej się stresowała tym łagodniejszy stawał się jej głos - Wróciłam, ponieważ przeczułam, że sytuacja się nie poprawia i nie dawałam sobie dłużej rady z izolacją. Chcę zostać z wami i pomóc wam na tyle, na ile będę mogła. Przydać się do czegoś. Walczyć w słusznej sprawie, a nie ukrywać jak tchórz.
Nie dodała najważniejszej rzeczy - lęku przed tym, że zginą daleko od siebie i nie będą mieli okazji choćby porozmawiać przed śmiercią. Myślała o tym właściwie przez całą drogę, ale teraz, gdy zobaczyła ich żywych i zdenerwowanych, uznała takie zwierzenie za nazbyt dramatyczne.
- Tata się ze mną zgodził - dodała w marnej próbie usprawiedliwienia, choć na policzki już wpełznął jej różowy rumieniec.
Nie okłamała go, a jedynie przekonała, że Just, Michael i Gabriel naprawdę jej tutaj potrzebują.


So for a while things were cold, they were scared down in their holes
Kerstin Tonks
Kerstin Tonks
Zawód : Pielęgniarka
Wiek : 25 lat
Czystość krwi : Charłak
Stan cywilny : Panna
wszystko wali się
a ja nie mogę biec
może ten deszcz udaje łzę
OPCM : 0
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 3
Genetyka : Charłak
longing
Niemagiczni
Niemagiczni
https://www.morsmordre.net/t8101-kerstin-tonks https://www.morsmordre.net/t8192-parapetowa-skrzynka-pocztowa#235933 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f177-wybrzeze-exmoor-somerset-wrzosowa-przystan https://www.morsmordre.net/t8799-skrytka-bankowa-nr-1965#261717 https://www.morsmordre.net/t8213-kerstin-tonks
Re: Salon [odnośnik]18.03.20 19:10
-Dzięki, Just. - mruknął, oplatając gorący kubek palcami. Dziękował nie tylko za herbatę - był wdzięczny, że siostra jest przy nim w tym trudnym momencie odsyłania najmłodszej Tonks do domu. Niestety, właśnie tak wyobrażał sobie dalszy przebieg tego spotkania. Kerstin była charłakiem i mugolakiem (lub, jak ktoś wolał, mugolem - dla ludzi Ministerstwa to prawie żadna różnica), nie mogła się bronić i była teraz na celowniku wrogów mugoli i wrogów Zakonu. Cała trójka Tonksów narażała ją swoją działalnością i obecnością - Mickleham było za blisko Londynu, a ona była bezpieczniejsza daleko od nich. Opadł na fotel, gorączkowo zastanawiając się jak dyplomatycznie przedstawić jej całą sytuację. Może Just ma jakiś pomysł, jak odprawić siostrę z własnego domu? Była uparta, a zarazem delikatna. Już teraz patrzyła na nich z mieszaniną strachu i wyrzutu, a on nie wiedział, jak ma znieść tą całą sytuację. Zwłascza, że przybyła akurat w najtrudniejszej dla niego porze miesiąca, gdy emocje uniemożliwiały mu racjonalne myślenie, a krzywo postawiona filiżanka potrafiła wytrącić go z równowagi.
Kubek herbaty zadrżał mu w dłoniach, gdy Kerstin obrzuciła go przenikliwym spojrzeniem i zgadła (zgadła? a może po prostu zbyt dobrze ich znała?), że nie siedzą tutaj bezczynnie.
-Kerstin, my... - spojrzał bezradnie na Just. To ona była Gwardzistką, a on sam żył w niewiedzy długie miesiące. Jeśli chciała cokolwiek powiedzieć Kerstin to jej decyzja, nie jego. Sam uważał, że bezpieczniej, jeśli mała Tonks nie będzie nic wiedzieć, ale zarazem nie umiałby jej okłamać. Zdecydował się więc na bezpieczną półprawdę, wiedząc, że Justine albo uzupełni jego opowieść albo pozostanie w sferze niedomówień.
-...gdy ktoś z naszych znajomych potrzebuje pomocy, nie siedzimy bezczynnie, pomagamy im dostać się w bezpieczne miejsca... takie jak Kornwalia. - wyjaśnił ogólnikowo, spoglądając na Kerstin z naciskiem. Przecież... wiedziała chyba, że nie odesłali jej i ojca złośliwie, że tam naprawdę było najbezpieczniej?
Drgnął lekko, gdy wspomniała o walce. Odruchowo spojrzał z naciskiem na Justine, a potem otrząsnął się, pośpiesznie upił łyk herbaty i wbił wzrok w podłogę, jak zbity pies. W słowach i uporze Kerstin dźwięczał przecież on sam, Michael. Wcielony do Zakonu najpóźniej, a teraz odnajdujący w walce jedyny sens i jedyną ostoję podczas tego całego chaosu. Tak jak najmłodsza siostra, też był wyrzutkiem czarodziejskiego świata - ona od urodzenia, on od czasów ugryzienia. A walka u boku rodzeństwa i innych Zakonników pomagała mu zapomnieć o własnej odmienności i znaleźć iskrę nadziei w egzystencji, która inaczej byłaby jałowa.
Ale ja jestem aurorem, jestem mężczyzną, jestem starszy i umiem się bronić. Kerstin jest pielęgniarką, mogłaby robić o wiele więcej dobrego pomagając mugolom, towarzysząc ojcu... - zmagał się ze sobą, nie mając odwagi podnieść oczu na żadną z sióstr. Milczał długo i odezwał się dopiero, gdy Kerstin wspomniała ojca.
-Jak... jak się ma tata?



Can I not save one
from the pitiless wave?

Michael Tonks
Michael Tonks
Zawód : Starszy auror, rebeliant
Wiek : 35
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Żonaty
You want it darker
We kill the flame
OPCM : 43 +4
UROKI : 34 +5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 20
Genetyka : Wilkołak
Salon 7f6edca3a6f0f363d163c63d8a811d78
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7124-michael-tonks https://www.morsmordre.net/t7131-do-michaela https://www.morsmordre.net/t12118-michael-tonks#373099 https://www.morsmordre.net/f177-wybrzeze-exmoor-somerset-wrzosowa-przystan https://www.morsmordre.net/t7132-skrytka-bankowa-nr-1759#189352 https://www.morsmordre.net/t7130-michael-tonks
Re: Salon [odnośnik]09.04.20 4:08
Ostatnie, czego spodziewała się w tym czasie, to powrót jej siostry na dzień przed jej urodzinami. Ale życie chyba miało już to do siebie, że lubiło zaskakiwać. Czasem w mało ujmujący sposób.
Złapała spojrzenie brata, kiedy wypowiadał w jej stronę podziękowania. Skinęła mu lekko głową. Oboje zdawali sobie sprawę, że rozmowa, która właśnie była przed nimi nie miała należeć do najprostszych. Kerrie, poza brakiem zdolności magicznych, tak naprawdę nie różniła się bardzo od reszty Tonksów. Pewna swoich przekonań, odważna, mądra i dobra. Obserwowała siostrę ze spokojem - czego nie można było powiedzieć o Michaelu. Zerknęła na niego kontrolnie, przesuwając znów wzrok siostrę. Badawczo, dokładnie, przesuwając wzrok po sylwetce najmłodszej Tonksówny. Nie spojrzała na brata, kiedy wypuścił już spokojniejsze słowa. Sama odezwała się po nim, nie komentując ich w żaden sposób. Uniosła kubek, by samej napić się herbaty. Uniosła lekko brew na pierwsze słowa wypowiedziane przez Kerstin, a potem zerknęła w stronę Michaela. Nie skomentowała jednak jej słów w żaden sposób. Jeszcze nie. Nie, kiedy teraz przychodziła kolej na nią, żeby się wytłumaczyć. Bo musiała ułożyć sobie już jakieś słowa w czasie podróży. Zdania, które miały ich przekonać. Odłożyła kubek na bok, podnosząc się na chwilę, żeby wsunąć nogę na fotel i usiąść na niej. Zapadła się wygodniej w fotelu, przerzucając drugą z nóg przez jego oparcie. Baczne, błękitne spojrzenie niezmiennie wisiało na siostrze. Zerknęła na Michaela, kiedy się odezwał czując, jak jego wzrok zawiesza się na niej. Wyczytała z niego bezradność, niewerbalny przekaz, że nie bardzo wie co i jak powinni zrobić. Prawda była taka, że Justine też nie wiedziała. Kiedy Michael zamilkł westchnęła przeciągle.
- Nie umiesz walczyć, Kerrie. - odpowiedziała jej ze spokojem, unosząc zaraz dłoń, żeby powstrzymać ją, gdyby chciała odezwać się ponownie. - Tak, ten argument można zbić tym, że walczyć można na wiele sposób. - opuściła rękę. Niebieskie tęczówki wpatrywały się w siostrę z uwagą. Nie byli już dziećmi. I choć zawsze żałowała, że Kerstin jak oni, nie mogła odkryć Hogwartu i magii, tak teraz musieli spojrzeć realnie na pomysł, który właśnie im przedstawiała. - To magiczna wojna. Walczymy przy użyciu magii. Rany od zaklęć, leczymy zaklęciami. Mamy wrogów. My, jesteśmy wszystkim tym, czego nienawidzą i co chcą wyplenić. - jej słowa nie były lekkie. Uderzały w to, co zawsze oddzielało ją od nich. - A ty, jesteś łatwym celem. - nie przebierała w słowach, chociaż już teraz miałaby dla niej propozycję. Wiedziała, że Alex otwiera lecznicę i że ma tem też być Louis. Czy jednak w ogóle powinna rozważać pozwolenie, żeby Kerstin została w Anglii? - To nie są ludzie, którzy mają honor. Żeby zranić nas, sięgną po Ciebie. Co wtedy zrobisz? - zapytała stawiając przed nią pytanie. Bezlitosne, wiedziała, że też w jakiś sposób okrutne.
Ostatnie ze słów, zdań które wypowiedziała sprawiło, że zaśmiała się opierając głowę o oparcie fotela. Pokręciła nią lekko.
- Daj spokój, Ker. Tata się nie zgodził. Namówiłaś go. Akurat ty tate przekonasz do wszystkiego. Jesteś jego oczkiem w głowie. - trudno było go winić za to. Miała swój urok i trudno było jej go odmówić. Zwłaszcza wielkim, błękitnym ślepiom i łagodnej, szczerej twarzy. Do kolekcji dołączał fakt, że była najmłodsza, a dyscyplina i większe wymagania od pociech złagodniały wraz z każdym kolejnym, które przecierało ścieżki. - W Kornwalii jesteś bezpieczna. Jeśli chcesz tu zostać przekonaj nas. Z nami nie pójdzie ci tak łatwo jak z tatą. - zastrzegła od razu zakładając dłonie na piersi.



The Devil whispered in my ear, you are not strong enough to withstand the Storm. Today I whispered in the Devil's ear,
I am the Storm.
Justine Tonks
Justine Tonks
Zawód : auror, rebeliant
Wiek : 29
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Panna
The gods will always smile on brave women.
Like the valkyries, those furies who men fear and desire.
OPCM : 58 +2
UROKI : 36 +6
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 7 +3
TRANSMUTACJA : 6
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 15
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Metamorfomag
Salon 1
Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t3583-justine-just-tonks https://www.morsmordre.net/t3653-baron#66389 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f437-lancashire-forest-of-bowland-stocks-reservoir-gajowka https://www.morsmordre.net/t4284-skrytka-bankowa-nr-914#89080 https://www.morsmordre.net/t3701p15-just-tonks
Re: Salon [odnośnik]13.04.20 14:20
Herbata była smaczna, nieco mniej znajoma niż we wspomnieniach, bo przecież nie byli już w rodzinnym domu i nie robiła ich ta sama osoba, ale wzbudzała podobne uczucie spokoju. Kerstin starała się rozluźnić i z czasem zaczęło jej to wychodzić. Usiadła mniej krzywo, nie trzymała łokci tak sztywno przy tułowiu i wygodniej oparła głowę. Może to fakt, że rodzeństwo nie wyrzuciło jej od razu, że mieli czas na dłuższą rozmowę i nie złapała ich akurat w środku jakichś niezwykle ważnych obowiązków. A przynajmniej nie wszystkich. Brakowało Gabriela, Kerstin nie była pewna, czy dzięki temu rozmawia jej się łatwiej, czy trudniej. Ufała bratu, nie poddawała więc w wątpliwość jego słów, ale wolałaby na własne oczy zobaczyć go zdrowego.
Przede wszystkim jednak pomału zrzucała z siebie ten kostium więźnia złapanego na gorącym uczynku. Jeżeli chciała ich przekonać, nie mogła dłużej grać przestraszonej najmłodszej, która zawsze ucieka przed naganą. Pora wziąć sprawy w swoje ręce i pokazać, że jest z nimi na równi, nawet jeżeli na prawach magii mogło zdawać się inaczej. Zauważyła aluzję w głosie Michaela i zmrużyła nieco oczy, by dać mu do zrozumienia, co o tym myśli. Na dłuższą metę wszystko wskazywało jednak na to, że brata będzie przekonać znacznie łatwiej niż siostrę. Oskarżenia Just były celne i trafiały w każdą wątpliwość, którą Kerstin przyniosła ze sobą razem z walizkami. Z nerwów skurczył jej się żołądek, więc odłożyła filiżankę na bok i delikatnie splątała przed sobą szczupłe palce. Nadchodził kulminacyjny moment rozmowy. Przygotowała sobie wiele różnych wersji tego, co chciała przekazać, lecz w ostateczności emocje wyrzuciły je z głowy.
Już na miejscu, siedząc w fotelu, Kerstin Tonks była w stanie skupić się wyłącznie na tym, co czuje, a czuła wiele - przede wszystkim frustrację, zawód i żal.
- U taty wszystko dobrze. Jakoś sobie radzi, ale bardzo za wami tęskni. Rzadko piszecie - odpowiedziała dość suchym tonem, a potem odchrząknęła i odwróciła się, skupiając spojrzenie na Michaelu. Skoro już ustaliła, że z bratem jest łatwiej, to jego obrała za cel, mając nadzieję, że determinacja i przenikliwe oczy nieco zmiękczą jego i tak przecież troskliwe braterskie serce. - Wiem dobrze, co potrafię, a czego nie potrafię i nie będę się zanadto narażać. Nie chcę zgrywać bohatera, tylko pomóc w granicach rozsądku. Wystarczy mi, że ulżę wam w obowiązkach i wyręczę w tym, co można zrobić bez magii. - Z nerwów niemal ugryzła się w język, policzki miała różowe, ale już nie ze wstydu, tylko ze złości. - Nie mówcie mi, że w Kornwalii jestem bezpieczniejsza niż tutaj. Jeżeli ci ludzie naprawdę zechcieliby wykorzystać mnie przeciwko wam, to myślicie, że mieliby problem, żeby mnie prędzej czy później znaleźć? Chyba to nie jest żadna tajemnica, że macie niemagiczną siostrę? - Nakręcała się i mówiła coraz szybciej. - Mnie i taty nic w Kornwalii nie chroni. Nic! Jakbyście się poczuli, gdybyście dostali list z informacją, że oboje tam zginęliśmy? Może nawet nie zabici, ale z powodu jakiegoś głupiego wypadku? No, wyobraźcie to sobie. - Nie podnosiła głosu, ale nie musiała, wszystkie zmagazynowane emocje w końcu puściły i chociaż oczy miała suche, ledwo mówiła przez drżenie. - Wyobraźcie sobie, bo ja sobie to muszę wyobrażać za każdym razem jak dostaję jakiś list od was. Zawsze trzymacie mnie z boku, nie rozumiecie, że ja też was bardzo kocham i wolę siedzieć z wami w bagnie niż do końca życia żałować tego, że czegoś nie powiedziałam, że nie było mnie z wami... - machnęła bezradnie ramionami i wstała, w końcu spojrzała na Just. - Chcesz mnie zamknąć daleko od siebie, bo jesteś moją siostrą, ale czy ty mi kiedykolwiek dałaś prawo do bycia twoją siostrą? Przestań mnie wreszcie traktować jakbym była twoim obowiązkiem, jestem dorosła i nie ty będziesz decydować o tym, kiedy podejmę ryzyko - To, co powiedziała dalej, a co przyszło jej spontanicznie do głowy, nie było uprzejmie, zupełnie nie w jej stylu, ale skoro Just sięgnęła już po argument ich "inności", Kerstin czuła potrzebę, by udowodnić, że to nie było wcale takie proste. - Wydaje wam się, że jestem na to wszystko zbyt wrażliwa i słaba, ale co wy właściwie tak naprawdę o mnie wiecie? Napatrzyłam się już na krew i na zwłoki. Uratowałam człowieka wkładając mu ręce we wnętrzności i tamując krwotok własnymi palcami. - Westchnęła z frustracji i schowała twarz w dłoniach. - Proszę, dajcie mi szansę być z wami. Poradzę sobie.
Do samego końca wkładała niewyobrażalny wysiłek w to, by się przypadkiem ze złości nie rozpłakać.


So for a while things were cold, they were scared down in their holes
Kerstin Tonks
Kerstin Tonks
Zawód : Pielęgniarka
Wiek : 25 lat
Czystość krwi : Charłak
Stan cywilny : Panna
wszystko wali się
a ja nie mogę biec
może ten deszcz udaje łzę
OPCM : 0
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 3
Genetyka : Charłak
longing
Niemagiczni
Niemagiczni
https://www.morsmordre.net/t8101-kerstin-tonks https://www.morsmordre.net/t8192-parapetowa-skrzynka-pocztowa#235933 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f177-wybrzeze-exmoor-somerset-wrzosowa-przystan https://www.morsmordre.net/t8799-skrytka-bankowa-nr-1965#261717 https://www.morsmordre.net/t8213-kerstin-tonks

Strona 1 z 2 1, 2  Next

Salon
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach