Sala odpraw
Strona 5 z 5 • 1, 2, 3, 4, 5
AutorWiadomość
First topic message reminder :
Sala odpraw
Jedna z sal konferencyjnych wchłonięta przez Biuro Aurorów i przekształcona na jego potrzeby w salę odpraw. To w tym miejscu dzienna zmiana przekazuje pałeczkę nocnej, a nad wszystkim przeważnie czuwa Głównodowodzący Biura lub ktoś przez niego do tej roli wyznaczony zapoznając wszystkich z najważniejszymi informacjami, odkryciami i rozkazami.
Po wejściu do sali od razu rzuca się w oczy jej najlepiej oświetlona ściana wypełniona ruchomymi zdjęciami najbardziej poszukiwanych w tym momencie twarzy mających przeważnie na sumieniu coś naprawdę okropnego, mapą Anglii z naniesionymi różnego rodzaju znacznikami zwracającymi każdego dnia uwagę na coś innego, notki z informacjami do zapamiętania lub też pozostawionymi po fachu podpowiedziami do spraw dla jednego agenta przez drugiego, wzory formularzy i innymi takimi. Długi konferencyjny stół stojący niegdyś wzdłuż sali przestawiony został w poprzek, tak, że stanowi linię rozdzielająca informacyjną ścianę od rzędów krzeseł ustawionych w jej głębi. Na jego blacie rozsypane są przeważnie różnego rodzaju akta spraw wydawanych podczas odpraw, to tu można również próbować szukać tych zagubionych, wyniesionych z archiwum które dziwnym sposobem same z siebie do niego nie wróciły. Z popielniczek rozstawionych tu i ówdzie przesypuje się nadmiar popiołu. Nie trudno też znaleźć stary kubek z kwitnącą kawą.
Poza czasem odpraw sala służy pracownikom do omawiania między sobą spraw wymagających większej współpracy oraz chowania się w czasie przerw przed biurowym chaosem.
Po wejściu do sali od razu rzuca się w oczy jej najlepiej oświetlona ściana wypełniona ruchomymi zdjęciami najbardziej poszukiwanych w tym momencie twarzy mających przeważnie na sumieniu coś naprawdę okropnego, mapą Anglii z naniesionymi różnego rodzaju znacznikami zwracającymi każdego dnia uwagę na coś innego, notki z informacjami do zapamiętania lub też pozostawionymi po fachu podpowiedziami do spraw dla jednego agenta przez drugiego, wzory formularzy i innymi takimi. Długi konferencyjny stół stojący niegdyś wzdłuż sali przestawiony został w poprzek, tak, że stanowi linię rozdzielająca informacyjną ścianę od rzędów krzeseł ustawionych w jej głębi. Na jego blacie rozsypane są przeważnie różnego rodzaju akta spraw wydawanych podczas odpraw, to tu można również próbować szukać tych zagubionych, wyniesionych z archiwum które dziwnym sposobem same z siebie do niego nie wróciły. Z popielniczek rozstawionych tu i ówdzie przesypuje się nadmiar popiołu. Nie trudno też znaleźć stary kubek z kwitnącą kawą.
Poza czasem odpraw sala służy pracownikom do omawiania między sobą spraw wymagających większej współpracy oraz chowania się w czasie przerw przed biurowym chaosem.
The member 'Michael Tonks' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 40
'k100' : 40
Ze spokojem słuchała wypowiadanych przez Kierana słów nie ingerując dalej w powstały w jakiś sposób plan. Na ten moment wiedziała jakie jest jej zadanie. Skinęła głową młodemu chłopakowi, kiedy wypowiedział w jej stronę podziękowania. Schowała eliksir z powrotem do torby przewieszając ją sobie przez ramie. Odebrała od niego jedno z lusterek i wcisnęła do kieszeni płaszcza. Na kilka chwil krzyżując wzrok z Kieranem. Wzrok prześlizgnął się po zegarze na ścianie w sali. Zmarszczyła lekko brwi, niepewna tego, co zostaną na zewnątrz. Musieli przeciwdziałać panice i zatrzymywać tych, którzy będą siłą przeganiać mugoli. Nie wiedzieli, kogo spotkają. Musieli być gotowi, że mogą stanąć naprzeciw kogoś znajomego. Kogoś, kto postanowił stanąć po drugiej stronie. Dzisiejsza noc, miała być ciężka i nieść ze sobą wiele niewiadomych.
- Gdybyście potrzebowali pomocy uzdrowiciela, skontaktujcie się z Alexandrem Farleyem. - ona była w stanie pomóc, ale miała priorytet na inne działanie tej nocy. Wiedziała, że Alexander zawiadomiony stawi się. - Powołajcie się na mnie. - Większość z nich należała do Zakonu, dlatego mówiąc to, patrzyła na młodego chłopaka, potem zerkając na Maeve.
Zmiana, była dobrym pomysłem, uniknięcie rozpoznania - zwłaszcza, że pomiędzy Rycerzami Walpurgii stała się dość popularna, mogła przynieść korzyści. Jeśli Rycerze dzisiaj też wyszli na ulicę istniało prawdopodobieństwo, że na siebie wpadną. Możliwe, że obrali konkretne cele. Tego dało się uniknąć, kiedy nie byli w stanie dostrzec w niej tego, kogo szukali. Dlatego wzięła wdech w płuca, przymykając powieki i wydymając lekko usta. To nie musiała być duża zmiana. Jednak konkretna na tyle, żeby nie dało jej się powiązać z nią - nie w ciemności na pierwszy rzut oka. Dlatego zdecydowała, jedynie rozciągnąć się bardziej w górę - była znana z niskiego wzrostu. Urośnięcie jednak na wysokość rozłożonej dłoni, sprawiało, że wpadało w przeciętną średnią - no prawie. Druga sprawa, włosy. Chciała, żeby stały się dłuższe, niż nosiła zazwyczaj i ciemne, w barwie kasztana. Znajdująca się na nadgarstku wstążka miała zaraz ją obwiązać. Trochę dłuższy nos i mniejsze czoło, bardziej wydajne usta. Żadna konkretna twarz, kompletnie zwyczajna, trudna do zapamiętania. Wizualizowała obraz, licząc na skuteczność własnej przemiany.
| 51-60 Upodobnienie sylwetki do innej konkretnej osoby (maks. różnica <5 cm wzrostu i <5 kg wagi) lub przybranie innego kształtu nieskonkretyzowanej osoby, różniącej się o maks 10 cm wzrostu i maks 10 kg wagi.
- Gdybyście potrzebowali pomocy uzdrowiciela, skontaktujcie się z Alexandrem Farleyem. - ona była w stanie pomóc, ale miała priorytet na inne działanie tej nocy. Wiedziała, że Alexander zawiadomiony stawi się. - Powołajcie się na mnie. - Większość z nich należała do Zakonu, dlatego mówiąc to, patrzyła na młodego chłopaka, potem zerkając na Maeve.
Zmiana, była dobrym pomysłem, uniknięcie rozpoznania - zwłaszcza, że pomiędzy Rycerzami Walpurgii stała się dość popularna, mogła przynieść korzyści. Jeśli Rycerze dzisiaj też wyszli na ulicę istniało prawdopodobieństwo, że na siebie wpadną. Możliwe, że obrali konkretne cele. Tego dało się uniknąć, kiedy nie byli w stanie dostrzec w niej tego, kogo szukali. Dlatego wzięła wdech w płuca, przymykając powieki i wydymając lekko usta. To nie musiała być duża zmiana. Jednak konkretna na tyle, żeby nie dało jej się powiązać z nią - nie w ciemności na pierwszy rzut oka. Dlatego zdecydowała, jedynie rozciągnąć się bardziej w górę - była znana z niskiego wzrostu. Urośnięcie jednak na wysokość rozłożonej dłoni, sprawiało, że wpadało w przeciętną średnią - no prawie. Druga sprawa, włosy. Chciała, żeby stały się dłuższe, niż nosiła zazwyczaj i ciemne, w barwie kasztana. Znajdująca się na nadgarstku wstążka miała zaraz ją obwiązać. Trochę dłuższy nos i mniejsze czoło, bardziej wydajne usta. Żadna konkretna twarz, kompletnie zwyczajna, trudna do zapamiętania. Wizualizowała obraz, licząc na skuteczność własnej przemiany.
| 51-60 Upodobnienie sylwetki do innej konkretnej osoby (maks. różnica <5 cm wzrostu i <5 kg wagi) lub przybranie innego kształtu nieskonkretyzowanej osoby, różniącej się o maks 10 cm wzrostu i maks 10 kg wagi.
- Ekwipunek:
- różdżka, czerwony kryształ, pazur gryfa zatopiony w bursztynie, czarna perła, broszka z alabastrowym jednorożcem(+10 przeciwko zaklęciom z zakresu czarnej magii), magiczną torbę, w niej miotłę i eliksiry:
1. - Wieczny Płomień (1 porcje, stat. 20) [od Cyrusa]
2. - Eliksir wiggenowy (1 porcje, stat. 35, moc +5)
3. - Wywar ze sproszkowanego srebra i dyptamu (1 porcja, stat. 28, 124 oczka)
4. - Eliksir znieczulający (1 porcja, stat. 28)
5. - Marynowana narośl ze szczuroszczeta (1 porcja, stat. 26, 107 oczek)
6. - Antidotum podstawowe (1 porcja, stat. 20, 115 oczek)
7 - Smocza Łza (1 porcje, stat. 40, moc +15)
8-9. - wywar ze sproszkowanego srebra i dyptamu stat. 40, moc +20 - 2 porcje
lusterko dwukierunkowe - Kieran
The Devil whispered in my ear, you are not strong enough to withstand the Storm. Today I whispered in the Devil's ear,
I am the Storm.
Justine Tonks
Zawód : auror, rebeliant
Wiek : 29
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Panna
The gods will always smile on brave women.
Like the valkyries, those furies who men fear and desire.
Like the valkyries, those furies who men fear and desire.
OPCM : 58 +2
UROKI : 36 +6
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 7 +3
TRANSMUTACJA : 6
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 15
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Metamorfomag
Zakon Feniksa
The member 'Justine Tonks' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 54
'k100' : 54
Przemiany Justine i Maeve zakończyły się sukcesem, zaklęcie rzucone przez Kierana zadziałało, wzmacniając wszystkich jego sprzymierzeńców. Marcella rzuciła zaklęcie patronusa* świetlista sylwetka wysłuchała jej i pomknęła by przekazać otrzymaną wiadomość.
Informacje zostały przekazane. Tak samo jak wytyczne. Pracownicy Departamentu, którzy zdecydowali się sprzeciwić obecnej władzy przygotowywali się w sali odpraw do wyruszenia na ulice Londynu nie będąc pewnym, czego dokładnie się spodziewać. Wiedzieli jednak, co jest ich priorytetem. Nadchodząca noc miała być długa, a Londyn miał zobaczyć coś, co miało pozostać w jego historii już na zawsze. Drzwi do sali odpraw otworzyły się a do środka pomieszczenie wszedł Szef Departamentu Przestrzegania Prawa, za nim, kroczył mężczyzna, mogliście go kojarzyć - Edwin Carter - pracował jako auror od wielu lat. Cadmus rozejrzał się po sali. Wysłuchał krótko podziału jaki nakazał Kieran. Milczał chwilę. Jego wzrok spoczął na Jackie.
- Reinheart ze mną i Carterem. Obstawimy Westminister. Tonks - jego spojrzenie przesunęło się na Gabriela, by przesunąć po otoczeniu, zerknął na Justine i Maeve, przesunął spojrzeniem po Randallu, Elphinstonie i Marcelli, zatrzymując je na Michaelu. - Dołącz do jego grupy. - polecił. Wszedł do sali nie zamykając za sobą drzwi. Było jasne, że nie miało to już znaczenia. - Mam świstokliki, jednak nie jest ich wiele, niech ludzie korzystają z mioteł jeśli potrafią latać. Używajcie ich w ostateczności. Teleportacja może okazać się nieskuteczna, może nawet niebezpieczna - niech jej unikają. Malfoy zaczął już stawiać bariery wokół Londynu, możliwe że ukończy je za chwilę, możliwe, że zajmie mu to dłużej. - mówiąc to, zatrzymywał się po kolei przy stworzonych wcześniej grupach. W dłonie Kierana, Michaela wetknął po trzy knuty. Zatrzymał się przed zmienionymi Justine i Maeve zerkając to na jedną, to na drugą, ale nie potrafiąc podjąć zdania wetknął je w końcu w dłonie wiedźmiej strażniczki. Cofnął się do wejścia w którym odwrócił się i spojrzał na grupę znajdującą się wewnątrz. - Dzisiaj wszyscy musieliśmy podjąć decyzję. Dzisiaj wszyscy spróbujemy też ocalić tyle istnień ile tylko się da. Dziękuję za wasze poświęcenie. Do zobaczenia - w jego słowach była trudna do określenia moc. Oraz ciche polecenie, by przeżyć i jak powiedział, spotkać się z nim ponownie. Po swoich słowach siknął głową na Jackie i opuścił pomieszczenie. To był jasny znak, że trzeba wyruszać.
Kieran, Elphie i Randall zaczynają tutaj
Michael, Gabriel i Marcella zaczynają tutaj
Maeve i Justine zaczynają tutaj
Kaelie i Lucan zaczynają tutaj
każdy w pierwszym poście w temacie powinien jeszcze raz wkleić swój ekwipunek
Justine, Maeve - w dopisek pod postem w wyznaczonym miejscu wklejcie też opis przybranego wyglądu.
pierwsza tura magicusa rzucona przez Kierana trwa od tego posta - o tym też proszę wspomnieć w nowej lokacji wklejając link do tego posta
każda z grup posiada 3 świstokliki, niewykorzystane nie przechodzą na użytek graczy
posty nie powinny zakreślać sytuacji, ani niczego zakładać.
na napisanie posta w lokacji macie 48h - czas ten na odpis funkcjonuje przez cały okres gry z MG chyba że ten postanowi inaczej
*Marcella, sama kostka nie tworzy zaklęcia patronusa, żeby je rzucić należy sięgnąć po(opisać) najszczęśliwsze wspomnienie. Mistrz Gry postanowił zaakceptować tym razem brak. Pamiętaj jednak o tym na przyszłość.
Informacje zostały przekazane. Tak samo jak wytyczne. Pracownicy Departamentu, którzy zdecydowali się sprzeciwić obecnej władzy przygotowywali się w sali odpraw do wyruszenia na ulice Londynu nie będąc pewnym, czego dokładnie się spodziewać. Wiedzieli jednak, co jest ich priorytetem. Nadchodząca noc miała być długa, a Londyn miał zobaczyć coś, co miało pozostać w jego historii już na zawsze. Drzwi do sali odpraw otworzyły się a do środka pomieszczenie wszedł Szef Departamentu Przestrzegania Prawa, za nim, kroczył mężczyzna, mogliście go kojarzyć - Edwin Carter - pracował jako auror od wielu lat. Cadmus rozejrzał się po sali. Wysłuchał krótko podziału jaki nakazał Kieran. Milczał chwilę. Jego wzrok spoczął na Jackie.
- Reinheart ze mną i Carterem. Obstawimy Westminister. Tonks - jego spojrzenie przesunęło się na Gabriela, by przesunąć po otoczeniu, zerknął na Justine i Maeve, przesunął spojrzeniem po Randallu, Elphinstonie i Marcelli, zatrzymując je na Michaelu. - Dołącz do jego grupy. - polecił. Wszedł do sali nie zamykając za sobą drzwi. Było jasne, że nie miało to już znaczenia. - Mam świstokliki, jednak nie jest ich wiele, niech ludzie korzystają z mioteł jeśli potrafią latać. Używajcie ich w ostateczności. Teleportacja może okazać się nieskuteczna, może nawet niebezpieczna - niech jej unikają. Malfoy zaczął już stawiać bariery wokół Londynu, możliwe że ukończy je za chwilę, możliwe, że zajmie mu to dłużej. - mówiąc to, zatrzymywał się po kolei przy stworzonych wcześniej grupach. W dłonie Kierana, Michaela wetknął po trzy knuty. Zatrzymał się przed zmienionymi Justine i Maeve zerkając to na jedną, to na drugą, ale nie potrafiąc podjąć zdania wetknął je w końcu w dłonie wiedźmiej strażniczki. Cofnął się do wejścia w którym odwrócił się i spojrzał na grupę znajdującą się wewnątrz. - Dzisiaj wszyscy musieliśmy podjąć decyzję. Dzisiaj wszyscy spróbujemy też ocalić tyle istnień ile tylko się da. Dziękuję za wasze poświęcenie. Do zobaczenia - w jego słowach była trudna do określenia moc. Oraz ciche polecenie, by przeżyć i jak powiedział, spotkać się z nim ponownie. Po swoich słowach siknął głową na Jackie i opuścił pomieszczenie. To był jasny znak, że trzeba wyruszać.
Kieran, Elphie i Randall zaczynają tutaj
Michael, Gabriel i Marcella zaczynają tutaj
Maeve i Justine zaczynają tutaj
Kaelie i Lucan zaczynają tutaj
każdy w pierwszym poście w temacie powinien jeszcze raz wkleić swój ekwipunek
Justine, Maeve - w dopisek pod postem w wyznaczonym miejscu wklejcie też opis przybranego wyglądu.
pierwsza tura magicusa rzucona przez Kierana trwa od tego posta - o tym też proszę wspomnieć w nowej lokacji wklejając link do tego posta
każda z grup posiada 3 świstokliki, niewykorzystane nie przechodzą na użytek graczy
posty nie powinny zakreślać sytuacji, ani niczego zakładać.
na napisanie posta w lokacji macie 48h - czas ten na odpis funkcjonuje przez cały okres gry z MG chyba że ten postanowi inaczej
*Marcella, sama kostka nie tworzy zaklęcia patronusa, żeby je rzucić należy sięgnąć po(opisać) najszczęśliwsze wspomnienie. Mistrz Gry postanowił zaakceptować tym razem brak. Pamiętaj jednak o tym na przyszłość.
Posłał wszystkim krótkie spojrzenie nim wyszedł z sali. Przebił się jeszcze w stronę Lupina przekazując mu jedno z lusterek. Potem? Westchnął jedynie, nie chcąc żegnać się z wszystkimi, a jednocześnie w głowie mając to, że drugiej takiej okazji nie będzie. Wyrzucił pesymistyczne myśli z głowy i po prostu ruszył w ślad za Michaelem i Marcellą
/oddaję jedno lusterko Randallowi i tym samym uciekam z tematu
/oddaję jedno lusterko Randallowi i tym samym uciekam z tematu
Gabriel X. Tonks
Zawód : zagubiony w wojennej zawierusze
Wiek : 30
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Kawaler
I've got a message that you can't ignore
Maybe I'm just not the man I was before
Maybe I'm just not the man I was before
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
- Słyszałaś co powiedziała Marcella? Jest ktoś, kto zna się na mugolach i może nam pomóc - odwarknął Kaelie zdecydowanie mocniej niż zamierzał. Tej nocy musieli zrobić wszystko - dosłownie wszystko - aby ucierpiała jak najmniejsza liczba ludzi. Abbott, jeszcze przed kilkoma minutami zupełnie załamany, czuł nagły przypływ sił. Kiedy miał przed sobą jasno określony cel, czuł się zdecydowanie lepiej, był gotowy do działania. Mężczyzna spojrzał jeszcze raz na Marcellę, dostrzegając w jej oczach to zdenerwowanie, ten stres. Nie wiedział, kim miała być owa istotna osoba, ale nie mogła być kimś zwyczajnym. Nietrudno było odgadnąć, że musiał być to ktoś bliski pannie Figg.
- Zrobię wszystko, żeby ją chronić, jeśli zajdzie taka potrzeba - obiecał jej. Sytuacja z Gabrielem nie miała prawa się już nigdy więcej powtórzyć.
Gdy do sali weszły kolejne osoby, Lucan wysłuchał ich uważnie. Otrzymane świstokliki ukrył w kieszeni, następnie dając znać Kaelie. Pora była ruszać.
zt x2 z Kaelie
- Zrobię wszystko, żeby ją chronić, jeśli zajdzie taka potrzeba - obiecał jej. Sytuacja z Gabrielem nie miała prawa się już nigdy więcej powtórzyć.
Gdy do sali weszły kolejne osoby, Lucan wysłuchał ich uważnie. Otrzymane świstokliki ukrył w kieszeni, następnie dając znać Kaelie. Pora była ruszać.
zt x2 z Kaelie
We carry on through the stormTired soldiers in this war
Remember what we're fighting for
Remember what we're fighting for
Lucan Abbott
Zawód : Znawca prawa, pracownik Służb Administracyjnych Wizengamotu
Wiek : 30
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
If you can't fly, run
If you can't run, walk
If you can't walk, crawl!
If you can't run, walk
If you can't walk, crawl!
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
| 7 maja
Wciąż ciężko było mu z myślą, że oto wrócił do do rodzimej Anglii. Na stałe. Przynajmniej w pewnym zakresie. Nie czuł się jednak związany ściśle z miejscem, które wcale nie witało go z otwartymi ramionami. Wojna. Czy to możliwe, żeby aż tyle zmieniło się podczas jego nieobecności? Czuł też dziwny zgrzyt w umyśle na myśl dzikiego ustroju, który aktualnie zapanował. Nie tylko ze względu na idiotyczną ideologię czystości krwi, ale sam fakt opustoszenia czarodziejskiego Londynu. czy władza miała świadomość, że pozbywając się tak wielu "nieczystych", traciła także cenne źródło zarobkowe? Sklepy pustoszały, znikały mniejsze i większe rzemieślnicze skupiska. Kto niby chciałby żyć pod pańskim butem uprzywilejowanej szlachty? Ludzie znikali, albo uciekali sami. Ciekawe kiedy wszystko runie? I być może było w tym odrobinę osobistego egoizmu, ale zdecydował się wykorzystać sytuację. Dobry dostawca, czy też łowca ingrediencji powinien być w cenie. I jeśli miało wypalić, potrzebował legalności. Nie mówiąc o tym, że uszu dotarła go o spotkaniu, za którym swędziały go pięści. Dla świętego spokoju, potrzebował rejestracji swojej różdżki.
Przekroczył próg Ministerstwa swobodnie, gdzieś po drodze posyłając uśmiech przechodzącej - jak się domyślał - urzędniczce. Nieco zrzedła mu mina, gdy dostrzegł spory tłumek osób czekających już w kolejce. Westchnął cicho, wsuwając nieco wygodniej pakiet dokumentów pod pachę. Nigdy nie lubił biurokracji, umykał przed papierkową odpowiedzialnością, jak tylko mógł. Zawsze kojarzyły mu się z nudą i stagnacją i trochę ciężko było mu zrozumieć, że ktokolwiek z własnej woli pisał się na podobne warunki pracy. Cóż, każdy odpowiadał za siebie. No, prawie każdy.
Zdążył zagadać kilka osób, nim dotarła jego kolej złożenia odpowiednich dokumentów. Już na wstępie zlustrował siedzącą za okienkiem kobietę, ostatecznie obdarzając ją jednym ze swoich uśmiechów. Urzędniczka, chociaż zdawała się nieco starsza od niego, tylko przez kilka pierwszych chwil zachowała powagę, mrugając pospiesznie zza okularów i w końcu, uśmiechając się lekko. Przełamał pierwszy mur, ale i tak nie zakończył rejestracji tak szybko, jak sobie to planował. Biurokracja, wciąż była biurokracją, ale po odpowiedzeniu na kilka nudnych pytań i podpisaniu kilku świstków - w końcu był wolny i z tym samym uśmiechem, opuścił siedlisko druczków.
| zt
Wciąż ciężko było mu z myślą, że oto wrócił do do rodzimej Anglii. Na stałe. Przynajmniej w pewnym zakresie. Nie czuł się jednak związany ściśle z miejscem, które wcale nie witało go z otwartymi ramionami. Wojna. Czy to możliwe, żeby aż tyle zmieniło się podczas jego nieobecności? Czuł też dziwny zgrzyt w umyśle na myśl dzikiego ustroju, który aktualnie zapanował. Nie tylko ze względu na idiotyczną ideologię czystości krwi, ale sam fakt opustoszenia czarodziejskiego Londynu. czy władza miała świadomość, że pozbywając się tak wielu "nieczystych", traciła także cenne źródło zarobkowe? Sklepy pustoszały, znikały mniejsze i większe rzemieślnicze skupiska. Kto niby chciałby żyć pod pańskim butem uprzywilejowanej szlachty? Ludzie znikali, albo uciekali sami. Ciekawe kiedy wszystko runie? I być może było w tym odrobinę osobistego egoizmu, ale zdecydował się wykorzystać sytuację. Dobry dostawca, czy też łowca ingrediencji powinien być w cenie. I jeśli miało wypalić, potrzebował legalności. Nie mówiąc o tym, że uszu dotarła go o spotkaniu, za którym swędziały go pięści. Dla świętego spokoju, potrzebował rejestracji swojej różdżki.
Przekroczył próg Ministerstwa swobodnie, gdzieś po drodze posyłając uśmiech przechodzącej - jak się domyślał - urzędniczce. Nieco zrzedła mu mina, gdy dostrzegł spory tłumek osób czekających już w kolejce. Westchnął cicho, wsuwając nieco wygodniej pakiet dokumentów pod pachę. Nigdy nie lubił biurokracji, umykał przed papierkową odpowiedzialnością, jak tylko mógł. Zawsze kojarzyły mu się z nudą i stagnacją i trochę ciężko było mu zrozumieć, że ktokolwiek z własnej woli pisał się na podobne warunki pracy. Cóż, każdy odpowiadał za siebie. No, prawie każdy.
Zdążył zagadać kilka osób, nim dotarła jego kolej złożenia odpowiednich dokumentów. Już na wstępie zlustrował siedzącą za okienkiem kobietę, ostatecznie obdarzając ją jednym ze swoich uśmiechów. Urzędniczka, chociaż zdawała się nieco starsza od niego, tylko przez kilka pierwszych chwil zachowała powagę, mrugając pospiesznie zza okularów i w końcu, uśmiechając się lekko. Przełamał pierwszy mur, ale i tak nie zakończył rejestracji tak szybko, jak sobie to planował. Biurokracja, wciąż była biurokracją, ale po odpowiedzeniu na kilka nudnych pytań i podpisaniu kilku świstków - w końcu był wolny i z tym samym uśmiechem, opuścił siedlisko druczków.
| zt
Kai Clearwater
Zawód : Łowca ingrediencji, podróżnik
Wiek : 30
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Czemu ty się, zła godzino,
z niepotrzebnym mieszasz lękiem?
z niepotrzebnym mieszasz lękiem?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
| 15 maja, stąd; przemiana w zakresie 80-71
Wciąż nie była pewna, czy to najlepszy pomysł, czy nie wystawia się właśnie na niebezpieczeństwo - jednak w kółko powtarzała sobie, że musi uzyskać swobodny dostęp do Londynu, by móc nie tylko kontynuować śledztwo w sprawie śmierci Caleba, ale i nieść pomoc potrzebującym. Dlatego też, kiedy tylko dokonała już przemiany niemalże całego ciała - nie porywała się na zmianę koloru oczu, z podporządkowaniu swej woli strun głosowych w końcu zrezygnowała - zajęła się doborem odpowiedniego na tę okazję stroju, wyćwiczeniu pewnych gestów, którymi miała odznaczać się jej przykrywka, Emer Gauntier. Sama rejestracja różdżki nie powinna zająć wiele czasu, a przynajmniej w teorii - nie wiedziała jednak, jak długie były kolejki, albo na ile wszystko wydłużała skomplikowana i jakże niedoskonała papierologia, dlatego wolała być przygotowana na najgorsze.
Nim jeszcze dostała się do gmachu Ministerstwa jednym z ogólnodostępnych wejść, wypiła porcję wężowych ust, którą dostała od Charlene. Następnie niepostrzeżenie, dbając o zachowanie swobodnej postawy, wyrzuciła opróżnioną fiolkę do najbliższego śmietnika, wpierw chowając ją w paczce po papierosach; wolała dmuchać na zimne, choć nie sądziła, by ktokolwiek miał się jej szczególnie uważnie przyglądać. Wyglądała odpowiednio - ubrana w eleganckie szaty, z wyniosłą, nieco znudzoną miną, dumnie zadartym podbródkiem. Cała ta rejestracja była poniżej jej godności, godności panny Gauntier, lecz przecież musiała dopełnić formalności, by móc bez przeszkód poruszać się po Londynie, do którego zamierzała się sprowadzić. Teraz, gdy w końcu został on oczyszczony ze szlam i niemagicznych.
Z bijącym szybciej sercem udała się na poziom II, gdzie do niedawna pracowała, a gdzie teraz, w dawnym Biurze Aurorów, ulokowano komisję. Pozornie obojętnym wzrokiem wodziła od jednej twarzy do drugiej, szukając odpowiednich druczków i miejsca, w którym kończyła się kolejka, tak naprawdę - próbując ocenić powagę sytuacji. Nie mogła się wycofać, nie po tym, jak wypiła eliksir. Mimo to nieznacznie pobladła na widok zrozpaczonych czy wyprowadzanych przez funkcjonariuszy czarodziejów; musiała się pilnować, jeśli nie chciała skończyć jak oni.
Nie wiedziała, ile czasu minęło, nim dotarła do jednego z okienek. Śmiało, lecz nie zbyt śmiało, zasiadła na skrzypiącym, rozchybotanym krześle, uśmiechając się przy tym grzecznie, zakładając nogę na nogę i poprawiając materiał założonej na tę okazję sukienki. Nie zwlekała z wypełnieniem odpowiedniego formularza, dbając przy tym o to, by pisać inaczej niż zwykle - mniej schludnie, niedbale. Była oszczędna w słowach, w końcu nie przyszła tutaj rozmawiać, a złożyć odpowiednie dokumenty, dać zarejestrować sobie różdżkę, a później - ruszyć na poszukiwanie odpowiedniego lokum, najlepiej gdzieś w centrum oczyszczonego miasta. Miała nadzieję, że pan urzędnik to zrozumie; wszak ile takich przypadków musiał dziennie obsługiwać? W kieszeni marynarki miała jeszcze jedną małą fiolkę ze smoczą łzą, wolała jednak wierzyć, że nie będzie musiała robić z niej użytku.
| mam przy sobie różdżkę i smoczą łzę (1 porcja, stat. 40, moc +15)
ST 50 + 10 (postać jest półkrwi (żadne z rodziców nie jest krwi mugolskiej)) + 20 (postać porzuciła pracę w Ministerstwie Magii po 10 X 1956) = 80
kłamstwo na poziomie II (+30), do tego wypite wężowe usta (1 porcja, stat. 40)
Wciąż nie była pewna, czy to najlepszy pomysł, czy nie wystawia się właśnie na niebezpieczeństwo - jednak w kółko powtarzała sobie, że musi uzyskać swobodny dostęp do Londynu, by móc nie tylko kontynuować śledztwo w sprawie śmierci Caleba, ale i nieść pomoc potrzebującym. Dlatego też, kiedy tylko dokonała już przemiany niemalże całego ciała - nie porywała się na zmianę koloru oczu, z podporządkowaniu swej woli strun głosowych w końcu zrezygnowała - zajęła się doborem odpowiedniego na tę okazję stroju, wyćwiczeniu pewnych gestów, którymi miała odznaczać się jej przykrywka, Emer Gauntier. Sama rejestracja różdżki nie powinna zająć wiele czasu, a przynajmniej w teorii - nie wiedziała jednak, jak długie były kolejki, albo na ile wszystko wydłużała skomplikowana i jakże niedoskonała papierologia, dlatego wolała być przygotowana na najgorsze.
Nim jeszcze dostała się do gmachu Ministerstwa jednym z ogólnodostępnych wejść, wypiła porcję wężowych ust, którą dostała od Charlene. Następnie niepostrzeżenie, dbając o zachowanie swobodnej postawy, wyrzuciła opróżnioną fiolkę do najbliższego śmietnika, wpierw chowając ją w paczce po papierosach; wolała dmuchać na zimne, choć nie sądziła, by ktokolwiek miał się jej szczególnie uważnie przyglądać. Wyglądała odpowiednio - ubrana w eleganckie szaty, z wyniosłą, nieco znudzoną miną, dumnie zadartym podbródkiem. Cała ta rejestracja była poniżej jej godności, godności panny Gauntier, lecz przecież musiała dopełnić formalności, by móc bez przeszkód poruszać się po Londynie, do którego zamierzała się sprowadzić. Teraz, gdy w końcu został on oczyszczony ze szlam i niemagicznych.
Z bijącym szybciej sercem udała się na poziom II, gdzie do niedawna pracowała, a gdzie teraz, w dawnym Biurze Aurorów, ulokowano komisję. Pozornie obojętnym wzrokiem wodziła od jednej twarzy do drugiej, szukając odpowiednich druczków i miejsca, w którym kończyła się kolejka, tak naprawdę - próbując ocenić powagę sytuacji. Nie mogła się wycofać, nie po tym, jak wypiła eliksir. Mimo to nieznacznie pobladła na widok zrozpaczonych czy wyprowadzanych przez funkcjonariuszy czarodziejów; musiała się pilnować, jeśli nie chciała skończyć jak oni.
Nie wiedziała, ile czasu minęło, nim dotarła do jednego z okienek. Śmiało, lecz nie zbyt śmiało, zasiadła na skrzypiącym, rozchybotanym krześle, uśmiechając się przy tym grzecznie, zakładając nogę na nogę i poprawiając materiał założonej na tę okazję sukienki. Nie zwlekała z wypełnieniem odpowiedniego formularza, dbając przy tym o to, by pisać inaczej niż zwykle - mniej schludnie, niedbale. Była oszczędna w słowach, w końcu nie przyszła tutaj rozmawiać, a złożyć odpowiednie dokumenty, dać zarejestrować sobie różdżkę, a później - ruszyć na poszukiwanie odpowiedniego lokum, najlepiej gdzieś w centrum oczyszczonego miasta. Miała nadzieję, że pan urzędnik to zrozumie; wszak ile takich przypadków musiał dziennie obsługiwać? W kieszeni marynarki miała jeszcze jedną małą fiolkę ze smoczą łzą, wolała jednak wierzyć, że nie będzie musiała robić z niej użytku.
| mam przy sobie różdżkę i smoczą łzę (1 porcja, stat. 40, moc +15)
ST 50 + 10 (postać jest półkrwi (żadne z rodziców nie jest krwi mugolskiej)) + 20 (postać porzuciła pracę w Ministerstwie Magii po 10 X 1956) = 80
kłamstwo na poziomie II (+30), do tego wypite wężowe usta (1 porcja, stat. 40)
Maeve Clearwater
Zawód : Rebeliant, wywiadowca
Wiek : 28
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
The moments of peace that we find sometimes, they aren't anything but warfare, thinly disguised.
OPCM : 22+1
UROKI : 32+4
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 8
SPRAWNOŚĆ : 8
Genetyka : Metamorfomag
Sojusznik Zakonu Feniksa
The member 'Maeve Clearwater' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 56
'k100' : 56
Strona 5 z 5 • 1, 2, 3, 4, 5
Sala odpraw
Szybka odpowiedź