Wydarzenia


Ekipa forum
Opuszczony plac zabaw
AutorWiadomość
Opuszczony plac zabaw [odnośnik]10.03.12 23:23
First topic message reminder :

Opuszczony plac zabaw

Opuszczone place zabaw bywają doprawdy przygnębiającymi widokami, i ten nie stanowi wyjątku od reguły. Pomimo tego, że od końca wojny minęło już sporo czasu, przychodząc w to miejsce można nabrać wrażenia, jakby ciągle ona trwała. Nie słychać śmiechu dzieci, pojawiają się tu bardzo rzadko, częściej można tu spotkać starsze dzieciaki z biedniejszych sfer społecznych, bez przyszłości.
W rozkopanej piaskownicy leży kilka niedbale rozrzuconych foremek, jakby ktoś dopiero co się tutaj bawił, jakby ktoś w popłochu przed czymś uciekał. Tuż obok piętrzył się niski, ceglany murek, umazany czerwono-czarną farbą osiedlowych łobuzów. Barierki zardzewiałych drabinek zdawały się być nieco pokrzywione, jakby choć raz uderzono w nie z wyjątkowo imponującą siłą. Smagana wiatrem huśtawka buja się w tę i wewte, przy wtórze upiornego skrzypu. Po nieprzystrzyżonym trawniku wokół placu tańczą porozrzucane śmierci: folie, papierki.

W tej lokacji obowiązuje bonus do rzutu kością w wysokości +5 dla Rycerzy Walpurgii i +10 dla Śmierciożerców.
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Opuszczony plac zabaw - Page 11 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Opuszczony plac zabaw [odnośnik]07.03.21 21:28
Nie szukał, po prostu szedł przed siebie. Jedna prosta wymiana, którą wykonał, nie wymagała od niego skupienia, choć przyzwyczajony i tak rozglądał się po otoczeniu. Czujność była jednym z jego niezapisanych imion, tak samo, jak wścibskość, która skierowała go w stronę jednego z miejsc raczej rzadko odwiedzanych przez osoby losowe. Szukał klienteli, choć nie była to wielce nagląca potrzeba, ot zwykła nieprzyjemność kolekcjonowania coraz to większej ilości monet, które były mu potrzebne na bardzo szczytny cel. Ostatnie wydarzenia i wyznania Michaela zmusiły go do nieco większej ostrożności, a nawet i spojrzenia na cały ten przemysł. Potrzebował dowiedzieć się więcej i urzeczywistnić wizję, która ostatnio wkradała się o wiele częściej, niż ktokolwiek by pomyślał.
Zauważył zakapturzaną postać i nawet nie zakładał, któż tam siedział. Wszyscy zdawali się losowi, większość przewijała się smętnie po wyniszczonych punktach, gdzie szukali samotności, ucieczki od rzeczywistości, którą mogły zapewnić używki z jego kieszeni. Nawet nie wyciągał różdżki, choć ta oczywiście była w pogotowiu. Twarz Remiego często odstraszała, jednak liczyło się wnętrze...wnętrze jego kieszeni, po których zbunkrowane zostały różnego rodzaju substytuty płonnego szczęścia.
W trymiga zauważył białe drewno wycelowane prosto w jego kierunku. Wolnym ruchem podniósł wzrok, badając twarz, z którą przyszło mu się zmierzyć. Rozpoznawał te jasne oczy i platynowe włosy, ciężko było pomylić ją pomimo wielu minionych lat...Elvira. Podniósł górną wargę, jakby szykował się do warknięcia niczym wilk. Zaraz jednak opanował się i podniósł ręce w geście kapitulacji.
- Ej...spokojnie...mam coś lepszego. - wytłumaczył w kilku słowach, nie siląc się na sympatię, a tym bardziej specjalne anegdoty. Ślizgonka nigdy nie należała do grona lubianych przez niego rówieśników, co wcale nie oznaczało, że wiedziała, kim był. - Idealny towar na polepszenie humoru. - zaseplenił przy końcu, biorąc jej spojrzenie na wytrzymałość. Nie potrzebował tak bardzo jej pieniędzy, a jednak gdzieś w podświadomości nęciło go pytanie, kim teraz jest, co robi i dlaczego siedzi w tym odludnym miejscu...w końcu już jakiś czas temu zaczął zauważać, że nawet Ślizgoni byli ludźmi, co wcale nie oznaczało, że można wybaczyć im wszystko. Za dziecka Ślizgon zawsze pozostawał Ślizgonem, a to oznaczało pełen brak ufności.


Serce mnie bije
Dusza zapije

Żyję

Reggie Weasley
Reggie Weasley
Zawód : Prace dorywcze
Wiek : 28/29
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
... here we go again
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8733-regi-weasley https://www.morsmordre.net/t9176-poczta-uriena#278014 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f378-devon-okolice-plymouth-krecia-nora https://www.morsmordre.net/t9072-skrytka-bankowa-2069#273565 https://www.morsmordre.net/t9055-u-r-weasley#273095
Re: Opuszczony plac zabaw [odnośnik]08.03.21 20:25
Nie dostrzegła w sylwetce mężczyzny niczego znajomego. Nic dziwnego, nie miała wszak prawa przejrzeć przykrywki skrzętnie utkanej wrodzonym talentem. Brzydka, przeorana twarz wzbudzała w niej niechęć wyłącznie instynktowną, opartą o stereotypy i trudne do zaspokojenia kanony piękna. Była dość dojrzała, by wiedzieć, czego poszukuje w mężczyznach oraz kobietach, co ją zadowala, a co zaspokaja. Ten tu przypadkowy przechodzień momentalnie obrał w jej oczach łatkę pospolitego zbira. Mógł mieć wszy. Jeżeli nie pod czapką, to prawie na pewno łonowe. Obrzydliwe. Owinęła szczupłe palce ściślej wokół cieniutkiego drewna. Choć czarodziej nie sprawiał wrogiego wrażenia, uniósł nawet ręce w powszechnie rozumianym geście kapitulacji, opuścić ostrożność równie szybko w dzisiejszych czasach byłoby kardynalnym błędem. Na razie wciąż miała zamiar trzymać go na dystans, chować szczegóły twarzy pod cieniem kaptura, a metalową protezę pod materiałem rękawiczki.
W całym swym narcyzmie nie przeczuła, że nadzwyczaj jasna cera i długie, białe włosy wychodzące na ramiona mogą bez problemu powiązać ją z nazwiskiem - jeżeli tylko nieznajomy kiedyś by się już z nią zetknął.
- Coś lepszego? - powtórzyła z gramem ironii, szybko domyślając się, że mężczyzna ma na myśli nielegalne substancje. Czyżby zwykły diler szastający na lewo i prawo prochem oraz ziołami; wykorzystujący fakt, że władze skupione są na bezpieczeństwie nowego porządku, a ludzie zdesperowani? - Stój tam. Mów kim jesteś. Różdżka zarejestrowana? - zażądała bez emocji, nie siląc się na tłumaczenie, jakim prawem żąda takich informacji. Mogła to zrobić, wiedziała, że mogła; nawet nie będąc funkcjonariuszem. - Zanim zaufam włóczędze, że będzie w stanie polepszyć mi humor, muszę wiedzieć, z jakiego rynsztoku go wyciągnęli. - I tu trafiła, zarzuciła nieznaczną wskazówkę zainteresowania.
Bo to przecież nie pierwszy ani nie ostatni raz. Jaką zbrodnią było sięganie po spokój w środku zamieci? Tyle już przetrwała, tyle okazała siły, że w rzadkich chwilach wytchnienia zasługiwała na najlepsze rozrywki, jakie świat miał do zaoferowania. A było ich kilka - gorszych i lepszych od tego, co nieznajomy mógł skrywać w wewnętrznych kieszeniach starego płaszcza. Przynajmniej w oczy spoglądał jej odważnie, nie jak nieopierzony handlarz najgorszego sortu prochem. Utrzymała to spojrzenie z cieniem paskudnego uśmiechu na ustach, z lekko uniesioną brwią. Żywiąc nadzieję, że czarodziej odpowie tak, by mogła z czystym sumieniem popchnąć go na samotną ławeczkę.


you cannot burn away what has always been
aflame
Elvira Multon
Elvira Multon
Zawód : Uzdrowicielka, koronerka, fascynatka anatomii
Wiek : 29 lat
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
Once you cross the line,
will you be satisfied?
OPCM : 9 +1
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 28 +2
TRANSMUTACJA : 15 +6
CZARNA MAGIA : 17
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 6
Genetyka : Czarownica
unsteady
Rycerze Walpurgii
Rycerze Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t6546-elvira-multon https://www.morsmordre.net/t6581-kim https://www.morsmordre.net/t12162-elvira-multon#374517 https://www.morsmordre.net/f416-worcestershire-evesham-dom-nad-rzeka-avon https://www.morsmordre.net/t6632-skrytka-bankowa-nr-1656 https://www.morsmordre.net/t6583-elvira-multon
Re: Opuszczony plac zabaw [odnośnik]12.03.21 18:00
Oj znał ją, dobrze ją znał i kojarzył. Dni spędzane w Mungu pozwalały mu poznać część kadry, a w tym ploteczki, które udało się zebrać dzięki jednej z bardziej rozgadanych stażystek. Rozumiał je, nienawiść do Ślizgonów, którzy nie wyrastali, była zbyt duża, żeby móc się przemóc i wyciągnąć rękę w geście pokoju. On też nie potrafił, szczególnie kiedy trafiał tam znaleziony zbity jeszcze przed wyjazdem do Oslo. Nie zmieniła się zbyt mocno, a przynajmniej jego oczy były zbyt przyzwyczajone do widoku tego kontrastu włosów w stosunku do śmiertelnie ciemnej duszy.
- Naprawdę miałbym podchodzić i coś proponować bez zezwolenia na poruszanie się po stolicy? – rzucił retorycznie z pogłębiającą się zmarszczką między brwiami w geście niedowierzenia, nie podobał mu się ten ton, a tym bardziej ta różdżka wycelowana prosto w jego twarz. – Portowe ścieki, nic specjalnego. Remy na mnie wołają. – ukorzył się w końcu, bo przecież jak inaczej miał ją przekonać, że faktycznie ma tożsamość? Niebyło to w żadnym smaku, ale lepiej tak niż wcale. – Jeśli pomyłka, to mogę iść, nie będę przeszkadzać. – stwierdził sucho, bo przecież nie miał zamiaru tak po prostu odpuścić sobie świetnego celu. Nie był czarodziejem złośliwym, a jednak widząc jej twarzyczkę, miał ochotę oddać pałeczkę dowodzenia temu złemu, dla którego złość była jedynie wspaniałym opisem uczucia, które mocno pulsowało w skroni, a nie podejmowało decyzję i ruchy. – Ale do rynsztoku jeszcze się nie stoczyłem, chociaż i tam się bywało. – dodał po chwili refleksji, bo przecież musiał się jakoś obronić; marnie, bo marnie, ale jednak pomyślnie! - W szpitalu dalej dają te przeklęte śmieci zamiast jedzenia? - zagaił ni stąd ni zowąd, po prostu potrzebował jakoś nakierować ją, skąd się znają, nawet jeśli był pod inną twarzą, imieniem, a nawet i nazwiskiem. Wiedział, że potrzebują jakiegoś punktu zaczepnego, choć nawet o tym nie myślał, zwyczajnie działał. Jednak gdzieś w podświadomości nie miał zamiaru tracić klienteli, a dobrze wiedział, że ona mogła być w tej potencjalnej grupie degeneratów. W końcu kto o takim usposobieniu mógłby wytrzymać sam ze sobą? Na pewno była narkomanką.


Serce mnie bije
Dusza zapije

Żyję

Reggie Weasley
Reggie Weasley
Zawód : Prace dorywcze
Wiek : 28/29
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
... here we go again
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8733-regi-weasley https://www.morsmordre.net/t9176-poczta-uriena#278014 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f378-devon-okolice-plymouth-krecia-nora https://www.morsmordre.net/t9072-skrytka-bankowa-2069#273565 https://www.morsmordre.net/t9055-u-r-weasley#273095
Re: Opuszczony plac zabaw [odnośnik]15.03.21 22:10
No i nie podobasz mi się - przemknęło Elvirze przez myśl, gdy błękitne spojrzenie zawiesiło się na pomarszczonej twarzy, ciemnych bruzdach na czole, które z tej odległości zdawały się być brudne. Nie wiedziała, czego właściwie spodziewała się po obdartusie - że na polecenie przypadkowej blondynki spotkanej na placu natychmiast wylegitymuje się ze wszystkich istotnych dokumentów? Nie miała przy sobie odznaki czarodziejskiej policji, nie miała także mrocznego znaku, którym mogłaby wzbudzić respekt. Na upór mogłaby próbować podporządkować sobie chłystka, ale po co? Jaki pożytek miałaby mieć z jednego pionka, do tego najwyraźniej chętnego, aby zaoferować drobne przyjemności w postaci proszków, ziół i bibułek?
- Nie prosiłam cię o zadawanie pytań - ucięła ostro, jeszcze nie opuszczając różdżki. Na to było zbyt wcześnie, nie zaskarbił sobie jej zaufania, nawet cząstkowego. - Remy mi nic nie mówi, nie bywam w porcie. Imię, nazwisko i czystość krwi - złagodziła ton, nadając mu barwę prośby, nie rozkazu. To nie wyluzowana natura nieznajomego tak na nią wpłynęła, a zawartość jego licznych kieszeni. - Mówisz; pomyłka? - pociągnęła z zainteresowaniem.
A potem obca jadaczka wypluła z siebie następne słowa, od których Elvira poczuła, że robi jej się ciepło pod kołnierzem. Czyżby ten człowiek kojarzył ją ze szpitala? No tak, przez szpitalne łóżka i oddziały przewinęło się wszak od groma pacjentów i większości nie zdołała zapamiętać inaczej niż z ogólnego opisu choroby. Wytężyła pamięć w poszukiwaniu kogokolwiek o imieniu Remy, ale była w stanie przypomnieć sobie wyłącznie kobietę chorą na klątwę Ondyny. Nie podobało jej się, że facet ma nad nią przewagę informacji.
- Czyli wiesz - stwierdziła oczywistość, a potem ostrożnie opuściła białe drewno, chowając je do kieszeni. Płytko, tak, że w każdej chwili mogła je błyskawicznie wyciągnąć; na pewno, jeżeli dostrzeże ślad różdżki w dłoni przeciwnika. - Pochwal się wiedzą. Jak się nazywam? Kim jestem? No dalej, zaimponuj mi - wypowiedziała powoli, prawie zmysłowo, gdyby była w stanie zmusić nawykły do złośliwości głos do obniżenia się w tę parę głębszych tonów. Po prawdzie brzmiała bardziej jak surowa nauczycielka na moment przed wywołaniem uczniaka do tablicy.
Nie wróciła już na poprzednią ławeczkę, zamiast tego opadła na najbliższą huśtawkę, ignorując skrzypienie przerdzewiałych łańcuchów.


you cannot burn away what has always been
aflame
Elvira Multon
Elvira Multon
Zawód : Uzdrowicielka, koronerka, fascynatka anatomii
Wiek : 29 lat
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
Once you cross the line,
will you be satisfied?
OPCM : 9 +1
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 28 +2
TRANSMUTACJA : 15 +6
CZARNA MAGIA : 17
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 6
Genetyka : Czarownica
unsteady
Rycerze Walpurgii
Rycerze Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t6546-elvira-multon https://www.morsmordre.net/t6581-kim https://www.morsmordre.net/t12162-elvira-multon#374517 https://www.morsmordre.net/f416-worcestershire-evesham-dom-nad-rzeka-avon https://www.morsmordre.net/t6632-skrytka-bankowa-nr-1656 https://www.morsmordre.net/t6583-elvira-multon
Re: Opuszczony plac zabaw [odnośnik]22.03.21 21:43
Uśpiona czy nie, wiedział, że należało mieć się na baczności, bo przecież wpakował się w byle bagno, jakoś musiał się z niego wykaraskać. Zwykle udawało się wyłapać postaci skrajne, które nawet nie pytały, widocznie zmiana czasów sprzyjała również zmianie charakteru pracy i prowadzonych interesów; mimo to nadal się starał, niech zgnilizna jej duszy pojawi się również na twarzy. W czasach szkolnych i poza szkolnych nie byli zbyt bliskimi znajomymi, jednak jako zatwardzony Gryfon dobrze wiedział, że takie męty nie miały sobą nic dobrego do zaoferowania, zero drugich szans. Z pewnością wszystko miałoby całkiem inny obraz, gdyby nie pamiętne sprzeczki i pogłoski, które słyszał w szpitalu, nie zmieniła się ani o cal - wieczna suka, lepiej było unikać, a jednak stał tutaj przed nią, starając się uciec od radaru, który spoglądał z głębin jej tęczówek. Nie potrafił zrozumieć, dlaczego tak jej zależało na poznaniu tożsamości, pytała tak byle przechodnia, który spytał o knuta na paczkę taniego tytoniu? O cóż jej chodziło z tą wręcz milicyjną praworządnością? Nieco podejrzanym wzrokiem zlustrował jej spojrzenie, poszukując jakiejś odpowiedzi.
- Papiery rozwodowe też mam przeczytać? - spytał nieco zdenerwowany, zaraz jednak uspokajając swoją buńczuczną naturę, bo przecież głupio byłoby dawać jej powody do zwątpienia. - Po prostu Remy, półkrwi czarodziej. Ojciec zachlał się na śmierć, a matka uciekła z jakimś swoim fagasem do Ameryki. - wytłumaczył potulnie, ściągając brwi w geście zdenerwowania; kłamstwo odnośnie rodziców zawsze odciskało piętno w klatce piersiowej, jakby wyzbywał się własnego dziedzictwa, które było równie żywe co ich dwójka, a jednak z zewnątrz wyglądało to, jak złość na taki rozwój sytuacji. - Pomyłka czy nie, mogę zostawić w spokoju. - mruknął, bardziej zacharczał pod nosem, nawet nie próbując stworzyć pozorów sympatii; Remy nie musiał być przyjazną twarzą dla nieznajomych, którym ona rzekomo była. Stwarzanie pozorów z czasem zaczęło stawać się wręcz naturalne, nawet jeśli wciąż nie był w stanie pokazać tego tym, na których mu zależało.
Zauważył ruch opuszczanego drewna, a jednak spięcie w zgarbionych plecach wcale nie odpuszczało. Po chwili zorientował się, że wpakował się na jedną z większych min... co powiedzieć?
- W szpitalu mówili, że Elvira... dobrze pamiętam? - rzucił pytającym tonem, jakby oczekiwał od niej faktycznej odpowiedzi. - Nie mam ochoty imponować, to nie żaden cyrk, tylko plac zabaw. - świrusko, dobrze wiedział, że go sprawdzała, a jednak uprzedzenia wciąż brały górę. - Pracowałaś kiedyś w Mungu, pamiętam z twarzy, ale nie obchodzi mnie, co tam robiłaś, czy tam robisz. - stwierdził bez zawahania się. - Jeśli nic nie chcesz, to na mnie już pora. - normalne wycofanie, nic więcej, przecież mógł znaleźć innych klientów, skoro ta w końcu stanęła w kolejce po rozum do głowy, może nie była wcale taka stracona? Po co siedziała tutaj samotnie?


Serce mnie bije
Dusza zapije

Żyję

Reggie Weasley
Reggie Weasley
Zawód : Prace dorywcze
Wiek : 28/29
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
... here we go again
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8733-regi-weasley https://www.morsmordre.net/t9176-poczta-uriena#278014 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f378-devon-okolice-plymouth-krecia-nora https://www.morsmordre.net/t9072-skrytka-bankowa-2069#273565 https://www.morsmordre.net/t9055-u-r-weasley#273095
Re: Opuszczony plac zabaw [odnośnik]23.03.21 19:44
Była wieczną, absolutną suką i gdyby ktokolwiek pytał, nie mając dość obrazowych przykładów w czasie rzeczywistym, przyznałaby to z dumą, bez najmniejszego zawahania. W obecnych czasach tylko zimne, wyrachowane kobiety wybijały się ponad kajdany patriarchatu; tylko one mogły liczyć na bezpieczeństwo własnej różdżki i szacunek w gromadach potężnych mężczyzn. Potulne owieczki, nawet jeżeli wybitne, koniec końców lądowały na dywaniku protekcjonalnego klepania po główce. W życiu by sobie na to nie pozwoliła. Była silniejsza od nich, pewna swego. Nawet teraz, gdy świat zwalił jej się na zmęczoną głowę, gdy tylu istniało czarodziei, którzy nie chcieli widzieć jej na oczy - gdy nieuważnie zamknęła przed sobą tak wiele różnych drzwi.
- Jeżeli masz przy sobie - ironizowała, dając się ponieść chwili oraz własnym emocjom, coraz gorętszym, piętrzącym się pod chłodną maską jak lawa pod skałą wulkaniczną. Chodź do mnie i zagraj, dołącz, pokaż mi wściekłość, na jaką nie pozwoliłam sobie od tygodni. Pozwól mi poczuć się znów silną. Pozwól mi poczuć. Pozwól. - A gdybym powiedziała, że wierzę, to byś został? - Uniosła brew; w maleńkim uśmiechu nie kryło się nic prócz zjadliwego podniecenia.
Potulne unoszenie rączek i żwawe odpowiadanie na pytania zaczynało powoli uspokajać jej wewnętrznego węża. Nie chciała już kąsać, mogła wsunąć białe drewno sosnowe z powrotem do kieszeni, nawet jeżeli rękojeść pozostawała w bezpośrednim zasięgu protezy. Nie miała żadnych podstaw do tego, by wierzyć obdartusowi, ale nie miała też podstaw skazywać go na stryczek za to, że jej przeszkodził. Wizja, choć przyjemna, nie umywała się w chwili obecnej do ciekawości, jaką wzbudzała zawartość jego kieszeni. Podobno bogata.
- Perfekcyjnie - odetchnęła, nie odstępując od sarkazmu. Nawet na chwilę nie przerwała także lustrowania go spojrzeniem. Nie był od niej dużo wyższy. Może, gdyby się spięła, byłaby w stanie odepchnąć niespodziewany atak. A może nie. Coraz bardziej było jej wszystko jedno. - Nie powinno cię to obchodzić, słusznie - przytaknęła, nie dając sobą zdradzić, że szpital od długich miesięcy nie był już dla niej ani miejscem pracy ani ostoją stabilności. Teraz nie potrzebowała żadnego kontraktu, by wiedzieć, że jest w stanie zapewnić sobie byt. Miała też przyjaciół, po raz pierwszy od zawsze. O zgrozo. - A co mogę chcieć? - Przechyliła głowę, coraz bardziej znudzona zabawą w zadawanie pytań. - Konkrety, gościu. Co masz do zaoferowania, za ile. Skąd. Nie jestem pierwszą lepszą wywłoką, która daje sobie wcisnąć byle badziew. - Uśmiechnęła się, choć słowa, jedno słowo, zapiekło ją na języku jak kwaśny sok z cytryny.


you cannot burn away what has always been
aflame
Elvira Multon
Elvira Multon
Zawód : Uzdrowicielka, koronerka, fascynatka anatomii
Wiek : 29 lat
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
Once you cross the line,
will you be satisfied?
OPCM : 9 +1
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 28 +2
TRANSMUTACJA : 15 +6
CZARNA MAGIA : 17
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 6
Genetyka : Czarownica
unsteady
Rycerze Walpurgii
Rycerze Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t6546-elvira-multon https://www.morsmordre.net/t6581-kim https://www.morsmordre.net/t12162-elvira-multon#374517 https://www.morsmordre.net/f416-worcestershire-evesham-dom-nad-rzeka-avon https://www.morsmordre.net/t6632-skrytka-bankowa-nr-1656 https://www.morsmordre.net/t6583-elvira-multon
Re: Opuszczony plac zabaw [odnośnik]30.03.21 17:57
Nie potrafił zrozumieć czym były jej cienkimi nićmi szyte propozycje. Pod postacią Jeremiego, kiedy mógł spojrzeć na wszystkich i wszystko z wysokości, strasząc jeszcze swoją nieciekawą gębą bezdomnego, nabywał dodatkowego wiatru w skrzydłach, jakby wcale nie był sobą tylko kimś innym, takim, jakiego potrzebował siebie w tej konkretnej chwili. Bez wahania utwierdził swój wzrok w blondynce, nie było tu miejsca na wątpliwości nie teraz i tutaj, kiedy był na wyciągnięcie ręki od rozkapryszonej koleżanki z dawnych lat. Musiał usidlić swoją naturę Wiedźmiego Strażnika, który preferował znajdować się w cieniu, bez przymusów do rozmów i jakichkolwiek dodatkowych atrakcji w postaci przekonywania kogokolwiek do tego, kim był. W rzeczywistości nawet nie musiał zbyt wiele kłamać, w końcu sam nie wiedział jak się określić. Nie miało sensu roztrząsanie czegoś, na co nie miał w ogóle wpływu, więc skupił się na zaciśnięciu zębów i odpowiednim wejściu w rolę.
- Na pewno mam. - przewrócił w końcu oczami, nie było mu do śmiechu, w końcu jeszcze przed chwilą rozważał odejście od jasnowłosej, której wzrok tworzył jakieś poczucie niepokoju. Źle jej z oczu patrzyło i nijak nie mógł się z tego spojrzenia wykaraskać na dłużej, a jednak utrzymał je. - Zależy, co byś chciała. - odpowiedział przelotnie, myśląc o rodzajach używek, które faktycznie mógłby jej sprzedać, nie z perspektywy nierządu, który czaił się w wypowiedzianych słowach.
Chciała wiedzieć, więc mówił, wypluwał słowo za słowem, jakby bił się z myślami czy faktycznie warto i należy wdawać się w dalsze dyskusje? Przecież znał jej upór, który wierząc personelowi dwa lata temu - wcale się nie zmienił, wręcz przeciwnie. Z początku nawet było mu żal, jednak złość i zjadliwość, z jaką wylewała się na cały świat, sprawiała, że nie miał najmniejszej ochoty przebywać w jej towarzystwie dłużej, niż było to wymagane.
- Żelaznozęby, Widły, Rybka - zaczął wymieniać powoli, skupiając się na jej osobie, gotów w każdej chwili sięgnąć po różdżkę, gdyby tylko zmieniła zdanie niczym chorągiewka na wietrze. Niech gnije marnie, ale nie zabiera go ze sobą tam, gdzie nie miał zamiaru dotrzymywać towarzystwa! Sam był nieco zdziwiony własną złością, którą potęgował fakt, że faktycznie chciała coś od niego kupić. Zawsze go ściskało na myśl o tym staczającym się świecie, w którym zawsze widział światełko w tunelu - tym razem zdecydowanie nie miał skrupułów spojrzeć na nią inaczej niż pod ostrym, ciemnym kątem. - i jeszcze pył. - skończył wymieniać, nawet nie próbując przechodzić dalej, bo po cóż miał kontynuować, jeśli zaraz okaże się, że jest zwyczajnym szpiclem? Być może nawet wtedy urosłaby w jego oczach, w końcu takich degeneratów należało ścigać od początku, sam przecież to robił...
- Jeśli sypnę nazwiskami, to nic nie da, dlatego zaświadczyć o towarze może sam on. Ceny nie powalają, ale damy radę się dogadać, tylko mów co chcesz. - odezwał się w końcu nieco konkretniej, patrząc w jej twarz, choć kątami oczu łapał również jej ręce.


Serce mnie bije
Dusza zapije

Żyję

Reggie Weasley
Reggie Weasley
Zawód : Prace dorywcze
Wiek : 28/29
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
... here we go again
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8733-regi-weasley https://www.morsmordre.net/t9176-poczta-uriena#278014 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f378-devon-okolice-plymouth-krecia-nora https://www.morsmordre.net/t9072-skrytka-bankowa-2069#273565 https://www.morsmordre.net/t9055-u-r-weasley#273095
Re: Opuszczony plac zabaw [odnośnik]02.04.21 19:33
Nie wyszła dzisiaj z domu z zamiarem nabycia środków odurzających; takie okazje spadały na nią same, zazwyczaj wtedy, gdy się ich nie spodziewała, a wybitnie potrzebowała. Z uwagi na to, że Elvira nie uważała samej siebie za narkomankę, alkoholiczkę, jakiegokolwiek rodzaju degeneratkę - po prostu wolną, odważną kobietę, która wiedziała, czego potrzebuje w życiu i po nic nie obawiała się sięgać - nigdy nie dopuściłaby do sytuacji, w której nawiedziłaby opuszczone rejony Londynu z myślą znalezienia dilera. Na skrzypiącej huśtawce pośrodku zrujnowanego placu poszukiwała przede wszystkim spokoju, chwili na refleksję w ciszy i przypomnienie samej sobie, w jakim celu podejmowała się walki za ten zawszony świat pełen baranów i skurwysynów.
Los bywał przewrotny, ale bywał również łaskawy. Pod postacią najobrzydliwszej kreatury londyńskich kamienic robotniczych zesłał jej wiernie posługującego handlarza. Jaki miała lepszy moment na skorzystanie z chwili luksusu niż nadchodzące dni pełne upokorzenia i walki o dobre imię?
- Zależy, co możesz zaofiarować - zripostowała z przechyloną głową, nieco tylko ostrzej, jakby wyłapała niewypowiedzianą aluzję i uznała ją za wybitnie odrażającą. Tak jakby pozwoliła takiemu ochlejusowi dotknąć się choćby czubkiem palca u nogi. - Widły? - zwróciła uwagę niemal natychmiast, podchodząc bliżej, kroczek po kroczku, ostrożnie, z ręką niby przypadkiem opartą na pasku płaszcza nieopodal kieszeni. - Reszta nieszczególnie mnie interesuje. Nie dzisiaj. Choć kto wie, czy nasze ścieżki jeszcze kiedyś się nie skrzyżują? - zastanawiała się złowrogo.
Cały czas patrzyła mu w te mętne oczy, ani przez moment nie powątpiewając w to, że widzi go po raz pierwszy. Mimo rozwiniętej spostrzegawczości, bariera metamorfomagiczna pozostawała dla niej niemożliwa do spenetrowania. Jeżeli kiedykolwiek natknie się na swojego szkolnego znajomego, nie miała szansy powiązać go z tym dniem, z tym cuchnącym pyłem i wilgocią wieczorem.
- Myślisz, że zależy mi na nazwiskach? Nie wczuwaj się w rolę. - Skrzyżowała ramiona na piersi, uśmiechając się z politowaniem. Czy naprawdę uwierzył, że jest przedstawicielem służb publicznych? Z jednej strony powinno jej to schlebiać, z drugiej; była kimś znacznie, znacznie ważniejszym i miała w tym mieście potężniejszą władzę. - Ile za smoczy pazur? Tylko bez żartów. Najpierw ja zobaczę towar, potem zobaczysz pieniądze - Mimo niepozornego wyglądu, nie był to jej pierwszy raz w takiej sytuacji.
Nie zastanawiała się jeszcze, czy w ogóle z tego narkotyku skorzysta; żądza posiadania zakazanego owocu była jednak silniejsza, a sakiewka wybrednie pełna.


you cannot burn away what has always been
aflame
Elvira Multon
Elvira Multon
Zawód : Uzdrowicielka, koronerka, fascynatka anatomii
Wiek : 29 lat
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
Once you cross the line,
will you be satisfied?
OPCM : 9 +1
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 28 +2
TRANSMUTACJA : 15 +6
CZARNA MAGIA : 17
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 6
Genetyka : Czarownica
unsteady
Rycerze Walpurgii
Rycerze Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t6546-elvira-multon https://www.morsmordre.net/t6581-kim https://www.morsmordre.net/t12162-elvira-multon#374517 https://www.morsmordre.net/f416-worcestershire-evesham-dom-nad-rzeka-avon https://www.morsmordre.net/t6632-skrytka-bankowa-nr-1656 https://www.morsmordre.net/t6583-elvira-multon
Re: Opuszczony plac zabaw [odnośnik]12.04.21 15:49
Czasem zbyt rozweselony, a momentami zbyt poważny, jak każdy szary człowiek, który wiedział, kiedy należało przystopować i stać się czujnym. W jego mniemaniu to wymaganie sięgało o wiele głębszych powodów, do których w rzeczywistości nigdy nawet by się nie przyznał, bo w końcu kto lubi mówić, że czuje strach? Z pewnością nie gość o niepoprawnych granicach samozachowawczych, które częściej prowadzą go do rozlewów krwi niż ich braków. Była w tym pewna różnica, kiedy wołał go jakiś wewnętrzny zew i złość przytłumiana właśnie zadawanym sobie bólem fizycznym, a momenty jak ten, gdy kompletnie niepotrzebnie można było wpakować się w jeszcze większą serię niefortunnych zdarzeń. Wydawała się nieprzewidywalna i taką ją też pamiętał, a nawet tak słyszał.
Przytaknął jedynie głową, dając jej znać, że chodzi mu o jeden ze specyfików znanych jako Smoczy Pazur, przecież nie będzie powtarzać pięćset dziewięćdziesiąt razy, że faktycznie ma nie byle towar. Uważnym wzrokiem obserwował, jak podchodzi, gotów sięgnąć po różdżkę, gdyby tylko zaczęła robić coś głupiego. Bał się za ich dwójkę, choć pewnie stał na nogach, bo przecież to nie pierwszy raz, kiedy mierzył się z niespodziewanym klientem gotowym zaproponować mu kolejne spotkanie czysto biznesowe. W żadnym stopniu nie miał zamiaru spoglądać na to inaczej niż jako zwyczajne spotkanie ściągania kolejnych postaci na manowce, teraz przynajmniej był pewien, że jasnowłosa weźmie używkę dla samej siebie, a nie… poczęstuje tym kogoś innego, mimo to serce boleśnie zakuło na wspominek o Michaelu, który dostał od kogoś narkotyk… zdecydowanie należało zmonopolizować ten przebrzydły interes i sprzedawać tylko tym, których nijak nie żal. – No jasne, zwykle się szwendam po opuszczonych zaułkach. – mruknął ni to w żarcie ni powadze, jakoś tak dziwnie, cały był dziwny, a pod tym dziwactwem kryło się zmieszanie.
Podniósł jedynie brew w niemym geście politowania, podszytym śmiechem. Kącik ust na szczęście zakamuflował się gdzieś w brodzie przed wzrokiem jasnowłosej. Głupio byłoby śmiać się z jej sytuacyjnych słów, które szyte były grubymi nićmi. Wczuwał się w rolę jak niejeden! – Jedenaście galeonów i sześć sykli. – odpowiedział bez zająknięcia, mocny, dobry towar rzadko kiedy było kogokolwiek stać, dlatego nawet nie oponował przed podawaniem całkiem sporej sumki. – Wiesz jak działa? – mruknął, pytając trochę z ciekawości, a częściowo nawet ze zmartwienia, bo mimo iż był dilerem, to nie miał żadnego kamiennego serca, po prostu udostępniał narkomanom to, co potrzebne, ich decyzją było wzięcie. Choćby nieważne jak bardzo nienawidził jasnowłosej, z pewnością nie chciałby, żeby zginęła z jego rąk, bo niby dlaczego? Przecież można uratować każdą z błądzących dusz! Sięgnął do jednej z wewnętrznych, zaczarowanych kieszeni płaszcza, podając jej odmierzoną porcję widłów, niech decyduje co dalej. Wolną, prawą ręką wciąż trzymał się blisko różdżki w razie jakichkolwiek nieprawidłowości gotów sięgnąć nań i skierować koniec ku jasnowłosej.


Serce mnie bije
Dusza zapije

Żyję

Reggie Weasley
Reggie Weasley
Zawód : Prace dorywcze
Wiek : 28/29
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
... here we go again
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8733-regi-weasley https://www.morsmordre.net/t9176-poczta-uriena#278014 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f378-devon-okolice-plymouth-krecia-nora https://www.morsmordre.net/t9072-skrytka-bankowa-2069#273565 https://www.morsmordre.net/t9055-u-r-weasley#273095
Re: Opuszczony plac zabaw [odnośnik]14.04.21 15:22
Nie obawiała się, gdyż nie miała ku temu żadnej przesłanki. Wystarczyło zachować zdroworozsądkową ostrożność w towarzystwie obcego. Nie była już bezbronną uzdrowicielką skazaną na wieczne oglądanie się przez ramię, wiedziała jak użyć różdżki w innym celu niż tylko zespolenie ze sobą fragmentów potłuczonych kości. Gdyby zaszła konieczność, nie zawahałaby się nawet przez moment - sięgnęłaby po broń i wzniosła ją przeciw mężczyźnie, sięgając po najbardziej plugawe zaklęcia, jakich uczyła się przez ostatnie kilka miesięcy. Czegoś jeszcze poza naiwnością zdołała pozbyć się w roku pięćdziesiątym siódmym; skrupułów i niewielkich od samego początku podszeptów moralności. Może nie była absolutnie bezwzględna - może do tego obrazu doskonałości wciąż czekała ją długa droga. Ale nie była też tylko wężem owiniętym wokół uzdrowicielskiej laski, lecz jadowitą żmiją gotową, by pokąsać. A za cel obierała szyję i wewnętrzną część uda: wszystkie te miejsca, które obfitowały nie bólem, ale szybką i nieprzewidywalną śmiercią.
Nieprzewidywalna. To słowo określało ją całkiem dobrze, czyż nie?
- Doskonale - odparła neutralnie na jego dziwne stwierdzenie, a sama zadbała o to, by w tonie zawrzeć podejrzaną pewność, jakby ta informacja wiele jej przyniosła. W rzeczywistości nie była ani trochę klarowna, nie przywodziła na myśl niczego poza wilgotnymi rynsztokami Nokturnu i istniała więcej niż duża szansa, że nie spotkają się nigdy więcej. Trudno. Byli inni. - Jedenaście? Nie strój sobie żartów... - odparła oschle, ale sięgnęła do kieszeni płaszcza, wydobywając z niej satynowy mieszek.
Złote monety brzęczały, gdy wysypywała je na otwartą dłoń. Słabe słońce przebijające przez chmury odbijało się smutno na krawędziach galeonów, jakby potępiając błahy powód, dla którego zostały wydane. I to dziś, w czasach kryzysu. O zgrozo, ciekawość w jej przypadku potrafiła być silniejsza od głodu.
- Wiem, ale chcę usłyszeć to od ciebie - zaryzykowała nieco wyzywająco, wyginając usta w nieprzyjemny uśmiech i dokonując szybkiej wymiany. Smoczy Pazur za pieniądze, koniec, oba elementy transakcji od razu zniknęły w wewnętrznych skrytkach wierzchniego odzienia. Błękitne spojrzenie pozostawało chłodne i beznamiętne, brew ironicznie uniesiona. Wciąż jednak, jeżeli był inteligentny, mógł przejrzeć jej blef i domyśleć się, że wcale nie ma o narkotyku tak wielkiego pojęcia. Brakowało jej doświadczenia, po zakazane substancje sięgała od niedawna, wciąż nieśmiało, ostrożnie dobierając dostawców i towar.
Wysłuchała jeszcze wszystkiego, na czym jej zależało, a potem odczekała, aż mężczyzna oddali się dość, by nie obawiała się już dłużej odwrócić do niego plecami. Sama odeszła swoją drogą, nie mając celu w pozostawaniu dłużej na terenie opuszczonego placu. Przyszła tutaj pomyśleć, odeszła z nagrodą. Teraz samotna huśtawka nie była jej do niczego potrzebna.

/zt


you cannot burn away what has always been
aflame
Elvira Multon
Elvira Multon
Zawód : Uzdrowicielka, koronerka, fascynatka anatomii
Wiek : 29 lat
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
Once you cross the line,
will you be satisfied?
OPCM : 9 +1
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 28 +2
TRANSMUTACJA : 15 +6
CZARNA MAGIA : 17
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 6
Genetyka : Czarownica
unsteady
Rycerze Walpurgii
Rycerze Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t6546-elvira-multon https://www.morsmordre.net/t6581-kim https://www.morsmordre.net/t12162-elvira-multon#374517 https://www.morsmordre.net/f416-worcestershire-evesham-dom-nad-rzeka-avon https://www.morsmordre.net/t6632-skrytka-bankowa-nr-1656 https://www.morsmordre.net/t6583-elvira-multon
Re: Opuszczony plac zabaw [odnośnik]19.04.21 21:39
Nie miał zamiaru jej więcej spotykać, a tym bardziej podchodzić do nieznajomych postaci w opuszczonych miejscach. Nie wiedział, dlaczego to zrobił, co podkusiło jego umysł do zrobienia tak wielkiej głupoty, kiedy nie było nikogo w pobliżu. Wątpliwe by ktokolwiek pokusił się na podejście w przypadku jakiegokolwiek rozwoju sytuacji, a jednak umysł był spokojniejszy na bardziej znajomym terenie. Port stał się jego przystanią, choć cały Londyn oczywiście stał otworem, to pośród tych prostych ludzi zdawał się odnajdywać o wiele lepiej niż gdziekolwiek indziej. Nawet własny dom w Devon jawił się jako oddalone marzenie powrotu do tego, co nie miało już prawa bytu, bo przecież tak zepsuci czarodzieje nie powinni zarażać innych, a czuł się jak jedna wielka skaza ich rudej rodziny. Niedopasowany i niespełniający wymagań. Widok łez Neali, kiedy wspominała swojego brata i kuzyna, były czymś więcej niż słonymi śladami smutku spływającego po twarzy. Coś w piersi nieco mocniej zatłukło, jednak to nie miejsce, gdzie powinien rozważać tak ważne dla siebie momenty, musiał wydostać się z towarzystwa jasnowłosej najszybciej jak to możliwe.
Wzruszył ramionami, bo przecież to nie on ustalał takie zabawy, szczególnie że specyfik był wyjątkowy, bardzo wyjątkowy. Nie zamierzał tak po prostu oddawać go za pół darmo, wystarczy, że robił to innym, choć patrząc na jej wyniosłość, mógłby przemyśleć cenę raz jeszcze. Zamiast tego wcisnęła mu odpowiednią ilość monet, które przeliczył przy jej wyciąganiu, stąd praktycznie od razu schował je do wewnętrznej kieszeni płaszcza. Już był lżejszy o jeden z mocniejszych narkotyków. Niech ją niszczy. Mocno zaszła mu za skórę, a może po prostu gorszy dzień?
Naturalnie nie wiedziała. Znał to środowisko zbyt dobrze, żeby nie rozpoznać jasnego znaku ze strony narkomana próbującego czegoś nowego. Zwykle byli wielkimi specjalistami, którzy mogli spędzić te kilka sekund wysłuchania sposobu zażywania specyfiku, stali klienci nawet nie zadawali sobie trudu otwierania gęby, o ile nie byli na głodzie. Czasem z ludzi wychodziły nieciekawe stworzenia. Sam znał jedno z nich, choć nigdy nie przyznałby się, że to choćby mała cząstka zakłębiona również gdzieś w nim. Wypieranie nietrzeźwych momentów bywało o wiele lepsze, tym bardziej że przecież otrzymywał swoją pokutę w postaci bólu, równanie układało się dosyć dobrze. - Nie ma w tym zbyt dużej filozofii, roztapiasz i musisz jakoś doprowadzić do krwiobiegu. Pewnie masz dobre doświadczenie w jaki sposób po Mungu, więc sobie poradzisz. - mruknął dosyć złośliwie i zwięźle, bo chyba nie spodziewała się wielkiej bajeczki o tym, co i jak. Wciąż traktował narkomanię w sposób bardzo nieprzychylny, jednak było w tym o wiele więcej, niż mogło się wydawać, w końcu wciąż dzięki temu mógł utrzymywać się nieco lepiej niż byle łajza z portu.
Nie czekając na żadne pytania, a tym bardziej kolejne nieprzyjazne wzroki poprawił znoszony płaszcz i odszedł w swoją stronę, wędrując bokiem, tak by widzieć jakiekolwiek gwałtowne ruchu z jej strony. Przez całą swoją wędrówkę trzymał dłoń na różdżce w pogotowiu na choćby jedno niespodziewane... coś. Była przecież nieprzewidywalna, a przynajmniej to podpowiadała mu paranoiczna lampka w głowie.

| zt.


Serce mnie bije
Dusza zapije

Żyję

Reggie Weasley
Reggie Weasley
Zawód : Prace dorywcze
Wiek : 28/29
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
... here we go again
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8733-regi-weasley https://www.morsmordre.net/t9176-poczta-uriena#278014 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f378-devon-okolice-plymouth-krecia-nora https://www.morsmordre.net/t9072-skrytka-bankowa-2069#273565 https://www.morsmordre.net/t9055-u-r-weasley#273095

Strona 11 z 11 Previous  1, 2, 3 ... 9, 10, 11

Opuszczony plac zabaw
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach