Baza wypadowa
Strona 2 z 2 • 1, 2
AutorWiadomość
First topic message reminder :
Baza wypadowa
Oprócz roztaczania opieki nad żyjącymi w rezerwacie smokami, Peak District organizuje również wyprawy w teren: wyłapując wałęsające się na wolności okazy lub odratowując te, które próbowano nielegalnie przemycić przez brytyjską granicę. A ponieważ przywiezienie żywego smoka wprost do siedziby administracji mogłoby wywołać popłoch wśród pracowników, to bazę wypadową dla grupy smoczych łowców umiejscowiono właśnie tutaj: w kamiennym budynku oddalonym nieco od głównych zabudowań, otoczonym przez owalne ogrodzenie i zestaw zaklęć ochronnych. We wnętrzu, magicznie powiększonym i zabezpieczonym, składowany jest potrzebny na wyjazdach ekwipunek, można tu więc znaleźć dosłownie wszystko: od czarodziejskich namiotów, przez specjalne klatki dla smoków, wzmocnione uprzęże, sprzęt wspinaczkowy, aż po eliksiry i podstawowe środki magomedyczne.
Można by się spodziewać, że poza okresami wypraw budynek stoi opuszczony, ale nic bardziej mylnego; wygodne umiejscowienie z dala od oczu kierownictwa i przepiękna, roztaczająca się ze wzniesienia panorama, sprawiają, że za kamiennym murem na co dzień kwitnie życie towarzyskie. Pracownicy rezerwatu lubią spotykać się tutaj na przysłowiowym papierosie i jeść drugie śniadanie na świeżym powietrzu, a chociaż hazard jest oficjalnie zakazany, to przy stole konferencyjnym stojącym na środku głównego pomieszczenia smoczy opiekunowie gromadzą się regularnie, żeby wśród sprzeczek i przechwałek rozegrać partię pokera.
Można by się spodziewać, że poza okresami wypraw budynek stoi opuszczony, ale nic bardziej mylnego; wygodne umiejscowienie z dala od oczu kierownictwa i przepiękna, roztaczająca się ze wzniesienia panorama, sprawiają, że za kamiennym murem na co dzień kwitnie życie towarzyskie. Pracownicy rezerwatu lubią spotykać się tutaj na przysłowiowym papierosie i jeść drugie śniadanie na świeżym powietrzu, a chociaż hazard jest oficjalnie zakazany, to przy stole konferencyjnym stojącym na środku głównego pomieszczenia smoczy opiekunowie gromadzą się regularnie, żeby wśród sprzeczek i przechwałek rozegrać partię pokera.
Somewhere deep in the dark
A howling beast hears us talk
A howling beast hears us talk
Spodziewał się, że Volans będzie go już oczekiwał w bazie wypadowej. Po raz pierwszy od cholernie długiego czasu naprawdę się spóźnił; a wszystko to przez nowe wyzwania i zamęt, jaki wprowadziły do jego domu sprawy z przeprowadzką Celine. Jakoś tak łatwiej było pilnować czasu, gdy nie miał pod swoją pieczą młodej dziewczyny, dla której chciał wszystko zostawić w miarę czyste i zalać herbatę przed wyjściem do pracy. Jak w ogóle miał reagować, gdy widział ile pracy sama Celine wnosi do chaty na rozdrożu, zajmując się porządkami, o których dotąd chyba nawet szczególnie nie myślał?
Wbiegł do bazy zdyszany i nieco zarumieniony, ale w pełni gotowy do misji, o której zdążył już przeczytać w pospiesznie nabazgranym liście. Nielegalne jaja smoka, cholera jasna. W czasach społecznego niepokoju przemytnicy i bandyci rozplenili się jak grzyby po deszczu, wszędzie można też było natrafić na oszustów i nigdy tak naprawdę nie miało się pewności czy złapią na miejscu nielegalną wylęgarnie smoków w domowym kominku, czy może zwyczajnego rzezimieszka, który najpierw brał pieniądze za strusie jaja pomalowane farbami, a potem przepadał bez wieści.
- Wybacz, Volans, powinienem być wcześniej. Odpuszczę sobie kawę, szykujmy się od razu. Wiesz coś więcej o tym człowieku? Możemy się spodziewać gwałtownego oporu? - Uśmiechnął się do przyjaciela, chwytając swoją skórzaną torbę i miotłę, a potem upinając na paskach część z potrzebnych akcesoriów.
Choć widział, że po urlopie Volans wrócił bardziej zmęczony, poszarzały i przybity, nie znał w pełni powodów, dla których tak się zmienił. Wszystko mógł właściwie zrzucić na wojnę, bo wiedział wszak z gazet i nie tylko, że jego rodzina była czynnie zaangażowana w walki. Czy sam Volans również? Jak dotąd nie odważyli się o tym porozmawiać. Mimo tak wielu bliskich przyjaźni i nieskalanej opinii, Elric nie był jednym z nich, nie był zaufanym człowiekiem. Gdyby jednak wiedział o tym co Volans widział i jakich nabawił się blizn - być może czułby większy niepokój niż tego słonecznego, mglistego ranka.
- Jak tam się czujesz po powrocie? Odpocząłeś trochę? - spytał szczerze, choć przeczucie mówiło mu, że gdyby Volans odpoczął, jego oczy nie wyglądałyby tak jak wyglądały teraz.
This is my
home
and you can't
frighten me
frighten me
Elric Lovegood
Zawód : Smokolog
Wiek : 31
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
A potem świat
znowu zaczął istnieć
ale istniał zupełnie inaczej
znowu zaczął istnieć
ale istniał zupełnie inaczej
OPCM : 12 +3
UROKI : 8 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 15
Genetyka : Jasnowidz
Sojusznik Zakonu Feniksa
Czekał już wystarczająco długo na powrót do swojego życia, do codziennej rutyny i do pracy, że mógł poczekać jeszcze chwilę. Zwłaszcza na swojego kolegę po fachu, który ostatecznie zdyszany wbiegł do środka tego budynku. Najważniejsze, że dotarł i niedługo będą mogli niebawem wyruszyć rozwiązać ten problem i odzyskać nielegalnie trzymane smocze jaja. O ile to faktycznie była prawda. Tak czy inaczej musieli to sprawdzić.
— Nic się nie stało, Elricu. Możemy kawę zabrać ze sobą, powinien być tutaj jakiś termos. Tyle, co dowiedziałem się u źródła. Zakładając, że te informacje są prawdziwe to ten czarodziej zajmuje się przemytem, nielegalnym posiadaniem niebezpiecznych i magicznych stworzeń oraz handlem nimi. Smoki wpisują się w tę kategorię. Jeśli to prawda to raczej nie będzie skłonny oddać po dobroci swojego towaru. Może też mieć wspólników. Powinniśmy się go spodziewać oporu — Odpowiedział spokojnie przyjacielowi na te przeprosiny i słowa usprawiedliwienia swojego spóźnienia, również uśmiechając się do czarodzieja. Mogli zabrać kawę ze sobą. Jego zdaniem powinni to zrobić. Przekazując swojemu towarzyszowi stosowne informacje o sytuacji, którą musieli się zająć po opuszczeniu bazy wypadowej.
Przymusowy, miesięczny urlop był konieczny aby wyleczyć się i odzyskać siły tak bardzo jak to możliwe. Ale prawda była taka, że bardzo trudno było mu wytrzymać w czterech ścianach.
— Całkiem dobrze, staram się nie forsować. Minie jeszcze trochę czasu zanim wrócę do rutynowej aktywności i wszystkich obowiązków. Zapewniam cię jednak, że w razie konieczności będę w stanie walczyć z każdym czarodziejem, którego dzisiaj spotkamy. O to się nie martw. Nie mogłem wytrzymać w czterech ścianach. Nie tak bardzo jak chciałem wypocząć — Odrzekł całkowicie szczerze, dopakowując ostatnie rzeczy, które mogą przydać się im podczas wypełniania od tego zadania. Pozwoliło mu to odwrócić wzrok, ukryć wyostrzone rysy twarzy. Potrzebował zapewnić go o tym, że nie zawiedzie. Ale najbardziej to potrzebował utwierdzić się w tym przekonaniu. Doceniał cały ten czas spędzony w gronie bliskich. Wszyscy oni o niego zadbali. Jednak z pewnymi rzeczami musiał sobie sam poradzić.
— A co u ciebie? — Zapytał dla ciągłości dyskusji, okazując jednak szczere zainteresowanie.[bylobrzydkobedzieladnie]
— Nic się nie stało, Elricu. Możemy kawę zabrać ze sobą, powinien być tutaj jakiś termos. Tyle, co dowiedziałem się u źródła. Zakładając, że te informacje są prawdziwe to ten czarodziej zajmuje się przemytem, nielegalnym posiadaniem niebezpiecznych i magicznych stworzeń oraz handlem nimi. Smoki wpisują się w tę kategorię. Jeśli to prawda to raczej nie będzie skłonny oddać po dobroci swojego towaru. Może też mieć wspólników. Powinniśmy się go spodziewać oporu — Odpowiedział spokojnie przyjacielowi na te przeprosiny i słowa usprawiedliwienia swojego spóźnienia, również uśmiechając się do czarodzieja. Mogli zabrać kawę ze sobą. Jego zdaniem powinni to zrobić. Przekazując swojemu towarzyszowi stosowne informacje o sytuacji, którą musieli się zająć po opuszczeniu bazy wypadowej.
Przymusowy, miesięczny urlop był konieczny aby wyleczyć się i odzyskać siły tak bardzo jak to możliwe. Ale prawda była taka, że bardzo trudno było mu wytrzymać w czterech ścianach.
— Całkiem dobrze, staram się nie forsować. Minie jeszcze trochę czasu zanim wrócę do rutynowej aktywności i wszystkich obowiązków. Zapewniam cię jednak, że w razie konieczności będę w stanie walczyć z każdym czarodziejem, którego dzisiaj spotkamy. O to się nie martw. Nie mogłem wytrzymać w czterech ścianach. Nie tak bardzo jak chciałem wypocząć — Odrzekł całkowicie szczerze, dopakowując ostatnie rzeczy, które mogą przydać się im podczas wypełniania od tego zadania. Pozwoliło mu to odwrócić wzrok, ukryć wyostrzone rysy twarzy. Potrzebował zapewnić go o tym, że nie zawiedzie. Ale najbardziej to potrzebował utwierdzić się w tym przekonaniu. Doceniał cały ten czas spędzony w gronie bliskich. Wszyscy oni o niego zadbali. Jednak z pewnymi rzeczami musiał sobie sam poradzić.
— A co u ciebie? — Zapytał dla ciągłości dyskusji, okazując jednak szczere zainteresowanie.[bylobrzydkobedzieladnie]
Volans Moore
Zawód : Smokolog
Wiek : 32
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Kawaler
Oh I still can remember a time when it wasn't like this
Before the world became enslaved
Can we all go back to the time when we were not like this
Can we even be saved?
Before the world became enslaved
Can we all go back to the time when we were not like this
Can we even be saved?
OPCM : 19 +3
UROKI : 15 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 8
SPRAWNOŚĆ : 7
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
Trzeba było Volansowi przyznać, że spokój nie opuszczał go nawet wówczas, gdy miał prawo epatować złością i zniecierpliwieniem. W tej sytuacji chciałoby się aż wypytać go o więcej szczegółów z urlopu, o te cienie pod oczami i trudny do skrycia smutek w spojrzeniu, niemniej jednak Elric szybko wykalkulował sobie, że byłoby to pewnie głupie w tak przyjemny ranek zwiastujący cholernie ważne zadanie. Przyjdzie im jeszcze czas porozmawiać swobodnie, może wieczorem, przy miodzie, gdy wszystko już pójdzie po ich myśli. Mógł przynajmniej mieć taką nadzieję.
- A ktoś już ją zaparzył? Nie chcę ograbiać innych pracowników z drogocennego napoju. W tych czasach za kawę można by zabić - rzucił lekko, nie zastanawiając się zbytnio nad tym, czy taki żart jest na miejscu i czy nie okaże się nazbyt dotkliwy. Elric nie był naiwny, ale nie należał też do tych, którzy szybko ulegają ciężkiej atmosferze. Zwłaszcza dziś chwilowy powrót do normalności był dla wielu na wagę złota. - Czyli nie mamy pewności, że jest tam smok? To nam trochę komplikuje sprawę, wiesz o tym. Dużo ciężej się wychodzi na akcję, gdy trzeba się spodziewać wszystkiego - mruknął niezadowolony, zlewając parujący napój do termosu wprost z blaszanego dzbanka.
Miał już do czynienia z nielegalnymi hodowlami zmodyfikowanych akromantul i dało mu to do myślenia. Zbiry w trakcie wojny robiły się bezczelne, pozwalały sobie na więcej i miało to nieprzewidziane konsekwencje.
- Jesteś pewien, że dasz sobie radę? Cholera wie, ilu ich będzie... - nie chciał dodawać, że mogli natknąć się na domorosłych amatorów czarnej magii; to rozumiało się samo przez się. Nie funkcjonowało już normalne biuro aurorów, policja łapała kogo chce, zwykle ludzi, którzy wcale na to nie zasłużyli. Nie obawiał się stawać do pojedynku, w tym kontekście był wręcz nieco lekkomyślny, ale nie chciał forsować Volansa na moment po urlopie zdrowotnym. - Trzeba będzie zostawić raport, na wypadek, gdybyśmy nie wrócili do wieczora. Chłopcy przyślą posiłki, chociaż mam nadzieję, że nie będzie trzeba - Rozciągnął ramiona i pierwszy rzucił się w kierunku wyjścia, gdzie pod zadaszeniem czekały na nich miotły. - Powiedziałbym, że u mnie po staremu, ale wiesz, od niedawna nie mieszkam już sam, a to chyba duża zmiana. Siostra się do mnie wprowadziła, tymczasowo, bo potrzebowała miejsca. - Nie rozwijał się jakoś bardzo i szczędził Volansowi szczegółów, liczył jednak, że przyjaciel zrozumie, iż nie jest to kwestia nieufności. Z zachęcającym uśmiechem przerzucił nogę przez miotłę. - Gotowy?
- A ktoś już ją zaparzył? Nie chcę ograbiać innych pracowników z drogocennego napoju. W tych czasach za kawę można by zabić - rzucił lekko, nie zastanawiając się zbytnio nad tym, czy taki żart jest na miejscu i czy nie okaże się nazbyt dotkliwy. Elric nie był naiwny, ale nie należał też do tych, którzy szybko ulegają ciężkiej atmosferze. Zwłaszcza dziś chwilowy powrót do normalności był dla wielu na wagę złota. - Czyli nie mamy pewności, że jest tam smok? To nam trochę komplikuje sprawę, wiesz o tym. Dużo ciężej się wychodzi na akcję, gdy trzeba się spodziewać wszystkiego - mruknął niezadowolony, zlewając parujący napój do termosu wprost z blaszanego dzbanka.
Miał już do czynienia z nielegalnymi hodowlami zmodyfikowanych akromantul i dało mu to do myślenia. Zbiry w trakcie wojny robiły się bezczelne, pozwalały sobie na więcej i miało to nieprzewidziane konsekwencje.
- Jesteś pewien, że dasz sobie radę? Cholera wie, ilu ich będzie... - nie chciał dodawać, że mogli natknąć się na domorosłych amatorów czarnej magii; to rozumiało się samo przez się. Nie funkcjonowało już normalne biuro aurorów, policja łapała kogo chce, zwykle ludzi, którzy wcale na to nie zasłużyli. Nie obawiał się stawać do pojedynku, w tym kontekście był wręcz nieco lekkomyślny, ale nie chciał forsować Volansa na moment po urlopie zdrowotnym. - Trzeba będzie zostawić raport, na wypadek, gdybyśmy nie wrócili do wieczora. Chłopcy przyślą posiłki, chociaż mam nadzieję, że nie będzie trzeba - Rozciągnął ramiona i pierwszy rzucił się w kierunku wyjścia, gdzie pod zadaszeniem czekały na nich miotły. - Powiedziałbym, że u mnie po staremu, ale wiesz, od niedawna nie mieszkam już sam, a to chyba duża zmiana. Siostra się do mnie wprowadziła, tymczasowo, bo potrzebowała miejsca. - Nie rozwijał się jakoś bardzo i szczędził Volansowi szczegółów, liczył jednak, że przyjaciel zrozumie, iż nie jest to kwestia nieufności. Z zachęcającym uśmiechem przerzucił nogę przez miotłę. - Gotowy?
This is my
home
and you can't
frighten me
frighten me
Elric Lovegood
Zawód : Smokolog
Wiek : 31
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
A potem świat
znowu zaczął istnieć
ale istniał zupełnie inaczej
znowu zaczął istnieć
ale istniał zupełnie inaczej
OPCM : 12 +3
UROKI : 8 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 15
Genetyka : Jasnowidz
Sojusznik Zakonu Feniksa
Strona 2 z 2 • 1, 2
Baza wypadowa
Szybka odpowiedź