Wejście
Wejście do budynku stanowią natomiast szerokie dębowe drzwi, a po kilku metrach wysłużony, żółty korytarz rozwidla się na prawo i lewo, prowadząc do klatki schodowej, wind oraz niezliczonych pomieszczeń, najczęściej gabinetów. Tuż po prawej stronie umiejscowiona została zaś portiernia: niewielki betonowy box oddzielony od korytarza wysoką dębową ladą. Wysłużone notesiki i gazety poobklejane są morzem karteczek, a na ścianie, tuż za strażnikiem, porozwieszano kalendarze, plakaty, półeczkę z radiem i tabliczki z wszelakimi informacjami oraz przeszkloną szafkę pełną kluczy.
Jak zawsze panuje tu tłok i hałas.
W tej lokacji obowiązuje bonus do rzutu kością w wysokości +5 dla Rycerzy Walpurgii i +10 dla Śmierciożerców.
Podchodzicie do drzwi wejściowych i dostrzegacie panującą wewnątrz pustkę. Dopiero po chwili odszukujecie spojrzeniem brzydki napis spisany w pośpiechu zamknięte. Domyślacie się, że wojna musiała zmusić właścicieli do wycofania się z prowadzenia biznesu. I kto wie? Może również ucieczki?
Raiden podkurczył ramiona, czując jak zimne powietrze przeszyło go nieprzyjemnie, wdzierając się w miejsce między kołnierzem a szyją. Nieosłonięte i podatne na tego typu dyskomforty. Odetchnął nocnym powietrzem, widząc jak obłok unosi się przed nim, by zaraz zniknąć. Dookoła wciąż żyło wieczorne życie Londynu razem z otwartymi pubami, restauracjami czy sklepami. Niektóre z nich działały do późnych godzin lub nawet dwadzieścia cztery na dobę. Co ciekawe zawsze znajdował się tam chociażby jeden klient. Samotny, zabłąkany i zupełnie przypadkowy, ale zawsze tam był. Carter stał własnie przed jednym z barów naprzeciwko komisariatu, obserwując przechodzących przed nim ludzi. Odprowadzał spojrzeniem co poniektórych, by zaraz o nich zapomnieć. Co ciekawe wiele młodych ludzi w środku tygodnia, własnie dzisiaj w środowy wieczór postanowiło się rozerwać. Raiden z chęcią wstąpiłby do baru i zamówił piwo, ale czekała go praca. I to nie samotna. Czekał na amnezjatora, który miał mu pomóc w pewnym drobnym problemie. Nie wiedział jak to się stało, ale przy pewnej sprawie, którą prowadził Rodriguez przegapiono jednego z mugolskich policjantów, który mógł być kluczowym świadkiem użycia czarów w nieodpowiednim miejscu. Mogło to skutkować wieloma konsekwencjami, jeśli takowy delikwent kręcił się po mieście bez wyczyszczonej pamięci. Oczywiście można było stwierdzić, że zwariował, ale co jeśli ktoś by zaczął węszyć lub on sam by się tym zajął? Nie. Potrzebowali mieć pewność. Jako że Rodriguez nie mógł się tym zająć, bo wylądował w Świętym Mungu, McGregor wyznaczył Raidena do tego zadania. Oczywiście nie był tym faktem zachwycony, ale kto jeśli nie on zrobiłby to najlepiej?
Umówiono go w tym miejscu razem z amnezjatorem i czekał. Jedna z dziewczyn zagadała go czy nie ma ognia. Niestety nie palił, co przyjęła z wyraźnym niezadowoleniem. Rozłożył ręce w uśmiechu i opatulił się szczelniej płaszczem. No, gdzie on jest?, ponaglił w myślach przyszłego towarzysza.
Come to talk with you again
- Najwyraźniej - odpowiedział na jego słowa i z lekkim uśmiechem wyciągnął dłoń w stronę amnezjatora, którego u przysłano. Uścisnął mu rękę, po czym od razu się przedstawił, a jego uśmiech się poszerzył. Nie był zbyt powściągliwym człowiekiem, co niektórzy mogli już zauważyć. Pan Rogers jeszcze nie, ale chwila pracy zapewne miała to zmienić. Ależ z chęcią by mu wyjaśnił, co obaj tutaj robili. A mianowicie... - Ktoś z mojego departamentu spartolił robotę, pozostawiając jednego świadka, który być może widział dokładnie osobę, którą chcemy zamknąć za bawienie się magią i robienie kłopotów z mugolami. A że dupek nie może po sobie posprzątać... - Bo dał się spetryfikować jakiemuś dzieciakowi i leży w Mungu - ...Ministerstwo Magii wysłało nas. Mamy go rozpoznać, przesłucham go,a ty zajmiesz się resztą i wrócimy do domu. To jak? Piszesz się?
Charles nie miał większego wyjścia, jednak Raiden nigdy nie był osobą, która bawiła się w ugrzecznienia. Zerknął z komisariatu na swojego towarzysza, czekając na jakąś reakcję. Zanim jednak ten zdążył cokolwiek powiedzieć dodał:
- Cieszę się, że przydzieli cię do mnie. Słyszałem, że jesteś całkiem niezły w te klocki.
Come to talk with you again
- I o to właśnie tu chodzi - rzucił do Rogersa, uśmiechając się z iskrami w oczach jakby zaraz miał wypaść z kompletnie absurdalnym pomysłem. Dał znak głową, żeby zaczęli iść w stronę komisariatu. Powoli niektórzy policjanci zaczęli wychodzić, a to znaczyło, że ich cel również. - Ano - odpowiedział krótko na pytanie amnezjatora. - Przeniosłem się na początku roku z jednostki w Chicago.
Tyle starczyło i musiało też wystarczyć Charlesowi. Nie wyglądał raczej na typa, który by się dopytywał szczegółów. Dzięki ci, Merlinie. Z gadułami też nie dało się współpracować. Oparł się ramieniem o murowaną ścianę kamienicy, która znajdowała się zaraz obok komisariatu. Poczuł jej chłód, ale była to niewielka niedogodność. Zaraz za nimi rozciągała się po prawej stronie ciemna uliczka. Idealna na chwilę rozmowy z ich świadkiem.
- Też słyszałem, że nieco zardzewiałeś, ale i tak najlepsi są ci, którym można zaufać - odparł połowicznie kontynuując jego słowa. Stał tak, by móc obserwować wyjście z komisariatu. - Jak zobaczysz czerwoną torbę to krzycz.
Była to jedyna cecha charakterystyczna jaką dostali. To i prążkowany garnitur.
Come to talk with you again
Spojrzał na niego przez chwilę i zastanawiał się, co się wydarzyło w ciągu tego ostatniego roku, że nie pracował. Ale nie było to ważne. Dostał rekomendacje, a na pytanie McKenny kim jest ów Charles V. Rogers dostał odpowiedź, że warto mu zaufać i zna się na rzeczy. A to mu wystarczało, aż za bardzo. Czasem trudno było znaleźć odpowiednią osobę do zadania, ale najwyraźniej obaj wpasowali się w sytuację i rozumieli, że bajzel który narobili inni egzekutorzy prawa najczęściej właśnie czyścili ludzie ich pokroju - zdecydowanie za dobrzy na takie posyłki, ale skuteczni. I o to w tym chodziło.
Podziękował gestem dłoni za wyciągnięte w jego
- Wolę truć się czym innym - odparł, szczerząc się na chwilę w stronę swojego towarzysza i równocześnie patrząc na grupę pijanych nastolatków po drugiej stronie ulicy. Ale oni się darli. Przez chwilę panowała między nimi cisza, którą przerwał Rogers wspomnieniem o torbie. - Dokładnie taaaaaaaaa... ką. - Raiden odwrócił się w stronę wejścia do komisariatu i szybko znalazł spojrzeniem czerwoną torbę. Zaraz jednak wypadła mu z głowy, gdy zobaczył kto ja niósł. Pierwszym co zobaczył to długie nogi, które zgrabnie poruszały się w prążkowanych rozłożystych spodniach, a następnie przeniósł spojrzenie na dopasowany płaszcz i ułożone w subtelne loki brązowe włosy. Do tego pani policjant grzeszyła urodą i to pod każdym względem. Carter czuł jak szczęka wbija mu się w ziemię, chociaż tak naprawdę dość szybko zamknął usta. Gwizdnął zanim się do nich zbliżyła na odpowiednią odległość i wstrzymał Charlesa dłonią. - Taka praca to mi się podoba - mruknął i ruszył w kierunku kobiety. Gdy był tuż przed nią, stanął w miejscu i zaczął dość przekonująco temat o ostatnich działaniach policji w rewirze Enfield. Machnął jej legitymacją szybko przed nosem, by nie mogła dojrzeć insygniów Ministerstwa Magii, twierdząc równocześnie, że ma informacje o sprawie, którą się kobieta zajmuje. Dość łatwo złapać ambitnego człowieka na haczyk, sugerując, że może się wykazać. I podziałało to w tym przypadku, aż za dobrze. Raiden wrócił z młodą policjantką do Charlesa i przedstawił ich sobie:
- To mój partner, sierżant Lincoln. Sierżancie, panna Staley.
Posłał wymowne spojrzenie Charlosowi zza pleców kobiety, wzruszając przy tym ramionami. Jego mina wciąż mówiła, że był pod wrażeniem pani policjant.
- Chcielibyśmy porozmawiać o ostatnich wydarzeniach, które przykuły pani uwagę - zaczął od razu, delikatnie przesuwając ich z dala od głównej ulicy.
Come to talk with you again
We trójkę przeszli kawałek dalej do określonego miejsca. W sumie kobieta wyglądała na zdezorientowaną, ale zarys broni po jej płaszczem można było dostrzec tylko wprawnym okiem. Uśmiechnął się pod nosem. No, tak. Jakżeby inaczej. Ambitna, piękna i zdecydowanie niebezpieczna. Gdy stanęli w cieniu uliczki, podniósł głowę, by zaobserwować czy nikt nie wyglądał przez żadne z okien, ale teren był czysty. Mogli więc zaczynać.
- Co pani tam widziała? - spytał, wpatrując się w nią intensywnie. Otworzyła usta, wahając się na chwilę. Zagryzła lekko dolną pełną wargę, a Raidenowi zrobiło się gorąco. W końcu jednak przeniosła na niego spojrzenie swoich błękitnych oczu i zaczęła opowiadać.
Come to talk with you again
z.t x2
Tu także w wyniku rozładowania magii zapanował istny chaos - moc magiczna była niestabilna, niebezpieczna. Choć za dnia Ministerstwo nie dopuszczało nikogo w pobliże okolic, w których magia szalała najbardziej, ministerialne próby zaprowadzania porządku kończyły się klęską. Nie minęło parę dni, gdy czarodzieje zaczęli zastanawiać się, czy aby na pewno Ministerstwo chce, aby magia została doprowadzona do porządku - postanowili więc wziąć to w swoje ręce.
Odkąd Ministerstwo Magii oznaczyło to miejsce jako niebezpieczne, pojawienie się w nim mogło grozić aresztowaniem przez Patrol egzekucyjny. Do czasu uspokojenia się magii nie można rozgrywać tu wątków innych niż te polegające na jej naprawie.
Mugolski komisariat został zamknięty i otoczony specjalną barierą, dotarcie do niego sprawia wam więc wiele trudności, lecz prawdziwe problemy zaczynają się tuż przed wejściem do środka. Główne, marmurowe schody, prowadzące do holu, są zdobione kamienną balustradą, której zwieńczenie stanowi posąg gargulca. Gdy tylko stawiacie kroki na pierwszym stopniu, rzeźba ożywa, zaczynają rosnąć w zastraszającym tempie, uniemożliwiając ruszenie dalej.
Wymaganie: Poprawne rzucenie zaklęcia Reducto przez jednego czarodzieja.
Niepowodzenie skutkuje dalszym rozrostem kamiennego gargulca, wkrótce osiągającygo niemożliwe do zignorowania rozmiary. Rzeźba rozkłada skrzydła oraz wyciąga szpony; obydwoje zostajecie zaatakowani przez marmurowy posąg a jego uderzenia zadają wam po 40 obrażeń (tłuczone). Gargulec donośnie skrzeczy, przyciągając uwagę patrolujących tę okolicę strażników Służb Kontroli Magicznej. Musicie uciekać.
Przed rozpoczęciem kolejnego etapu należy odczekać co najmniej 24h. W tym czasie do lokacji może przybyć kolejna (wyłącznie jedna) grupa chcąca ją przejąć, by naprawić magię na sposób inny, niż miała być naprawiona dotychczas.
Walka odbywa się zgodnie z forumową mechaniką oraz z arbitrażem mistrza gry do momentu, w którym któraś z grup zdecyduje się na ucieczkę bądź nie będzie w stanie prowadzić dalszej walki.
Wymaganie: ST ujarzmienia magii jest równe 130, a sposób obliczania otrzymanego wyniku zależny jest od wybranej metody naprawiania magii.
Uwaga - jeżeli postać posiada zerowy poziom biegłości organizacji, mnoży statystykę nie razy ½, a razy 1. Postać posiadająca pierwszy poziom biegłości mnoży razy 1½.
W metodzie neutralnej każdy gracz uzyskuje wynik o wartości k100+Z; wyniki obu graczy sumuje się i tę sumę należy przyrównać do wymaganego ST.
W metodzie Rycerzy Walpurgii każdy gracz uzyskuje wynik o wartości k100+(CM * poziom biegłości organizacji); wyniki obu graczy sumuje się i tę sumę należy przyrównać do wymaganego ST.
W metodzie Zakonu Feniksa każdy gracz uzyskuje wynik o wartości k100+(OPCM * poziom biegłości organizacji); wyniki obu graczy sumuje się i tę sumę należy przyrównać do wymaganego ST.
Kiedy wydaje się wam, że anomalia uległa względnemu uspokojeniu, tuż po schowaniu różdżek, słyszycie tupot stóp a potem w bocznych drzwiach, prowadzących spod cel, wybiega umundurowany mugolski policjant. Jest śmiertelnie blady, ma na sobie dziwaczną czapkę a w pasie kaburę z nieznaną wam bronią. - Co wy tu robicie? Co... co tu się dzieje? - wrzeszczy, spanikowany. Musicie przekonać go do tego, że znajdujcie się tutaj także z ramienia policji, by przeszukać zamknięty komisariat w celu zdobycia starych zapisów dotyczących emerytury waszego komendanta. Użycie na nim magii, w chwili, gdy anomalia jeszcze nie całkiem wygasła może zaburzyć stabilizację tego obszaru. Znając zagrożenie nie macie wyjścia, jak spróbować przemówić mu do rozumu.
Wymaganie: ST uspokojenia mugolskiego policjanta wynosi 50, do rzutu dolicza się bonus wynikający z biegłości retoryka.
W przypadku niepowodzenia policjant wpada w panikę, biorąc was za "szarlatanów" i wyciąga przed siebie dziwny przedmiot. Strzela z niego w waszą stronę, pudłuje, ale odłamki pocisku i drewnianej komody na dokumenty, przy której stoicie, trafiają w wasze ramiona. Otrzymujecie 40 obrażeń ciętych a policjant ucieka. Wiecie, że poważnie naruszyliście Kodeks Tajności i być może czeka was przesłuchanie w Ministerstwie Magii: jeśli rzucicie na kości k10 wynik mniejszy lub równy 3. Tylko w takim wypadku post należy wyjątkowo zgłosić w temacie z anomaliami, opisując go jako NIEUDANY.
Ostatnio zmieniony przez Mistrz gry dnia 14.03.19 19:33, w całości zmieniany 1 raz
Sophia opuściła Munga po leczeniu z resztek jadu gigantycznego węża najszybciej jak to było możliwe, po przyjęciu niezbędnych dawek zaleconego eliksiru. Nadal czuła się nieco osłabiona, w końcu ledwie parę dni temu była umierająca, ale umiejętności uzdrowicieli zrobiły swoje i dokonały tego, czego mimo starań nie mogli dokonać mugolscy medycy, w których ręce dostali się najpierw. Nie zamierzała odpoczywać, kiedy w kraju wciąż panoszyły się anomalie. Nie mogła pojawić się na spotkaniu Zakonu z myślą, że nic nie zrobiła, zwłaszcza po porażce na misji. Wraz z Samuelem zostali pokonani przez bardzo potężnego czarnoksiężnika, który uporał się z nimi w pojedynkę i władał bardzo silną czarną magią. Sophię wciąż zastanawiało, kto to był, bo nigdy wcześniej nie spotkała na swojej drodze kogoś równie groźnego i uzdolnionego. Podrzędni opryszkowie z Nokturnu mogli się skryć.
Po wyjściu z Munga wpadła do domu tylko po to, żeby się przebrać i wziąć kilka fiolek z eliksirami, a także miotłę, na której pod osłoną wieczoru miała zamiar polecieć na miejsce, gdzie według jej informacji znajdowała się anomalia. Jeszcze rano poprosiła zaufanego uzdrowiciela o możliwość wysłania listu do Artura, z którym już kiedyś próbowała naprawiać magię i który był jej kolegą po fachu z Biura Aurorów. Pomyślała, że byłby świetnym kompanem do wspólnego zmierzenia się z kapryśną anomalią.
Wiedziała, że była coraz silniejsza, jej magiczna moc rosła, podobnie jak doświadczenie w mierzeniu się z anomaliami. Wiedziała już, czego mniej więcej się spodziewać i była przygotowana, ale zachowywała niezbędne środki ostrożności. Z anomaliami nigdy nie było żartów, były podstępne i zanim w ogóle można było przystąpić do naprawy, często należało sobie poradzić z innymi przeszkodami stwarzanymi przez wypaczoną magię.
Leciała na miotle ostrożnie, robiąc pętle żeby się upewnić, czy nikt jej nie śledzi. Było już ciemno, bo w październiku zmrok nadchodził szybciej. W końcu jednak wylądowała w pobliżu mugolskiego komisariatu, w zaułku nieopodal zeskakując z miotły. Upewniła się, czy fiolki z miksturami oraz broszka z alabastrowym jednorożcem znajdują się bezpiecznie w wewnętrznej kieszeni, że naszyjnik z fluorytem znajduje się na szyi oraz że kaptur leży pewnie na jej ciasno związanych włosach. Pod szatą miała na sobie spodnie, gruby sweter oraz sznurowane buty z wysokimi cholewami na płaskiej podeszwie, czyli prezentowała się w podobnym wydaniu jak w pracy.
Poczekała chwilę na drugiego zakonnika, a gdy się zjawił, mogli ramię w ramię wyjść na przeciw zagrożeniu.
- Byłeś kiedyś w tego typu miejscu? Masz jakieś pojęcie o świecie mugoli, na wypadek, gdybyśmy napotkali kogoś z nich? – zapytała, upewniając się, czy Artur wiedział cokolwiek o niemagicznych służbach, do których budynku właśnie chcieli potajemnie wkroczyć. Sophia znała podstawy i miała nadzieję, że to wystarczy w razie problemów.
Budynek był odgrodzony, więc musieli się trochę nakombinować, żeby się do niego dostać, ale oboje byli sprytnymi, wyszkolonymi aurorami, więc jakoś sobie poradzili. Ostrożnie i cicho wkroczyli do środka, Sophia wciąż zakapturzona i do granic możliwości czujna. Gdy tylko postawili stopy na schodach, rzeźba gargulca stanowiąca element ozdobny nagle zaczęła rosnąć, zagradzając im drogę.
- Reducto! – wypowiedziała cicho, choć starannie Sophia, próbując pozbyć się przeszkody.
| mam przy sobie różdżkę, fluoryt, broszkę z alabastrowym jednorożcem i eliksiry: maść z gwiazdy wodnej x1, kameleon x1, eliksir niezłomności x1, smocza łza x1, marynowana narośl ze szczuroszczeta x1, czuwający strażnik x1
shadows, for
shadows only
mean there is
a light shining
somewhere near by.
#1 'k100' : 13
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
Ucieszył go list od Sophii, przyjaciółki jeszcze z czasów Hogwartu. W jego opinii była przykładem kobiety twardej, na której można polegać, a kogoś takiego teraz potrzebował. Bez wahania zgodził się z nią wyruszyć, przygotowując się jednak skrupulatnie.
Nadleciał ostrożnie już po zmroku, kryjąc się przed ciekawskim wzrokiem. Ubrany jak typowy mugol, zakładając dżinsy oraz jesienną kurtkę z kapturem, zasłaniającym jego twarz. Robiło się zimniej, bowiem październik co raz bardziej zmieniał się w mroźny listopad. Poprawił ostrożnie pas, przy którym miał zabezpieczone eliksiry.
Szybko znalazł Sophię, musiała przybyć tu przed nim.
- Wszystko dobrze? - zapytał, kierując się troską oraz bezpieczeństwem ich misji. Na jej pytanie uśmiechnął się z zadowoleniem. - Nie próżnowałem od naszej ostatniej próby z anomalią, wiem już to i owo o niemagicznym świecie. Musimy być ostrożni, nawet wieczorem w komisariacie może być kilku gliniarzy - powiedział z odrobinką dumy, w końcu mógł się czuć pewnie wśród mugoli.
Dotarcie na miejsce nie było proste, ale wspólnymi siłami z łatwością sobie poradzili. Szło im łatwo, może za łatwo, więc tym bardziej stali się czujni. Dzięki temu nie dali się zaskoczyć rosnącemu gargulcowi, który raczej ich nie chciał przepuścić.
Zaklęcie Carter chybiło, więc Artur szybko poderwał różdżkę, szepcząc zaklęcia:
- Reducto.
| edit: zapomniałem wypisać jakie dokładnie mam ze sobą eliksiry: Eliksir wiggenowy (1 porcja, stat. 29, moc = 103), Maść z wodnej gwiazdy (1 porcja, stat. 5), Eliksir kociego kroku (1 porcja, stat. 5) oraz Eliksir niezłomności (1 porcja, stat. 7)
Ostatnio zmieniony przez Artur Longbottom dnia 11.03.19 19:59, w całości zmieniany 1 raz
tylko w ciemności światło,
tylko w umieraniu życie:
na pustym niebie
jasny jest lot sokoła
Strona 1 z 3 • 1, 2, 3