Wejście
Strona 2 z 3 • 1, 2, 3
AutorWiadomość
First topic message reminder :
W tej lokacji obowiązuje bonus do rzutu kością w wysokości +5 dla Rycerzy Walpurgii i +10 dla Śmierciożerców.
Lokal zamknięty
Podchodzicie do drzwi wejściowych i dostrzegacie panującą wewnątrz pustkę. Dopiero po chwili odszukujecie spojrzeniem brzydki napis spisany w pośpiechu zamknięte. Domyślacie się, że wojna musiała zmusić właścicieli do wycofania się z prowadzenia biznesu. I kto wie? Może również ucieczki?
Wejście
Jest to duży, betonowy podjazd zwykle zatarasowany policyjnymi samochodami. Tuż obok znajduje się ławka i przystanek autobusowy, a także budka telefoniczna. Przy podjeździe w dużych ceramicznych donicach rośnie kilkanaście mniejszych i większych drzewek iglastych, zawsze zielonych i pachnących.
Wejście do budynku stanowią natomiast szerokie dębowe drzwi, a po kilku metrach wysłużony, żółty korytarz rozwidla się na prawo i lewo, prowadząc do klatki schodowej, wind oraz niezliczonych pomieszczeń, najczęściej gabinetów. Tuż po prawej stronie umiejscowiona została zaś portiernia: niewielki betonowy box oddzielony od korytarza wysoką dębową ladą. Wysłużone notesiki i gazety poobklejane są morzem karteczek, a na ścianie, tuż za strażnikiem, porozwieszano kalendarze, plakaty, półeczkę z radiem i tabliczki z wszelakimi informacjami oraz przeszkloną szafkę pełną kluczy.
Jak zawsze panuje tu tłok i hałas.
Wejście do budynku stanowią natomiast szerokie dębowe drzwi, a po kilku metrach wysłużony, żółty korytarz rozwidla się na prawo i lewo, prowadząc do klatki schodowej, wind oraz niezliczonych pomieszczeń, najczęściej gabinetów. Tuż po prawej stronie umiejscowiona została zaś portiernia: niewielki betonowy box oddzielony od korytarza wysoką dębową ladą. Wysłużone notesiki i gazety poobklejane są morzem karteczek, a na ścianie, tuż za strażnikiem, porozwieszano kalendarze, plakaty, półeczkę z radiem i tabliczki z wszelakimi informacjami oraz przeszkloną szafkę pełną kluczy.
Jak zawsze panuje tu tłok i hałas.
W tej lokacji obowiązuje bonus do rzutu kością w wysokości +5 dla Rycerzy Walpurgii i +10 dla Śmierciożerców.
Podchodzicie do drzwi wejściowych i dostrzegacie panującą wewnątrz pustkę. Dopiero po chwili odszukujecie spojrzeniem brzydki napis spisany w pośpiechu zamknięte. Domyślacie się, że wojna musiała zmusić właścicieli do wycofania się z prowadzenia biznesu. I kto wie? Może również ucieczki?
Lokal został zamknięty do odwołania. Można jednak prowadzić rozgrywki mające miejsce przed budynkiem.
The member 'Artur Longbottom' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 35
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
#1 'k100' : 35
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
Sophia nie była na szczycie w Stonehenge, ale miała okazję czytać o nim w gazecie i słyszeć opowieści. To, co się tam stało, źle wróżyło całemu czarodziejskiemu i nie tylko światu. Nie było jej tam, więc nie mogła nic zrobić, a jedynie oburzać się nad „Prorokiem codziennym”, że Voldemort się ujawnił i nie poniósł konsekwencji za swoje czyny, i że Rycerze Walpurgii poczynali sobie coraz śmielej, już nawet nie kryjąc się ze swoją działalnością i poglądami.
Miała też jednak własne problemy, w październiku dwukrotnie cudem uszła z życiem, ale te przeżycia tylko ją zahartowały i utwierdziły w przekonaniu, że podążała słuszną drogą, z której nie było odwrotu. Tamtego wieczora w starym warsztacie z Alexem, Louisem i Verą prawdopodobnie przyczynili się do uratowania okolicznych mugoli przed gnieżdżącą się tam anomalią. Misji dla Zakonu co prawda nie wykonała, bo drogę zagrodzili im czarnoksiężnicy, ale skoro przeżyła, to znaczyło, że jej misja na tym świecie jeszcze się nie skończyła.
Myślała już o nadchodzącej wyprawie do Azkabanu, w której chciała wziąć udział, ale zanim do niej dojdzie, musieli walczyć z anomaliami. Nawet jeśli nie dało się ich usunąć całkowicie, musieli przynajmniej tłumić ich moc.
- Trzy dni temu prawie umarłam, ale pomijając tę niedogodność, teraz czuję się świetnie – zapewniła z wyczuwalnym w głosie uporem. Doskwierało jej co prawda lekkie osłabienie i była bledsza niż zwykle, ale nie zamierzała mu ulegać, skoro tyle było do zrobienia. Niemal buńczucznie parła do przodu, pragnąc naprawić anomalię. – Na misji mieliśmy towarzystwo, które trochę... pomieszało nam szyki. Lekko mówiąc – dodała lakonicznie w kwestii wyjaśnienia. Nie było to byle jakie towarzystwo, podrzędny chłystek nie dałby rady połączonym siłom Sophii i Samuela. Skamander był nie tylko jednym z najzdolniejszych aurorów, ale też Gwardzistą zgłębiającym potężne moce Zakonu. – Ale skoro już jestem na chodzie, to nie zamierzam próżnować. – W końcu na spotkaniu Zakonu musiała opowiedzieć o jakimś sukcesie, a nie tylko o samych porażkach. Nie chciała współczucia i bycia postrzeganą jako słabeusz.
Ale mimo swojej hardości i uporu, i chęci udowodnienia że mimo swojego stanu sprzed kilku dni jest już jak najbardziej zdolna do pełnienia swoich obowiązków, jej zaklęcie chybiło, przelatując kilkanaście cali obok gargulca i żłobiąc dziurę w balustradzie. Być może było to spowodowane osłabieniem, a może drżeniem dłoni; od czasu wydarzeń w starym warsztacie jej ręce często cierpły w najmniej spodziewanych momentach, co było skutkiem porażenia ładunkami elektrycznymi. Artur również chybił, a gargulec urósł do takich rozmiarów, że przejście obok niego byłoby całkowicie niemożliwe dla kogokolwiek większego od myszy. Na domiar złego ożył i rzucił się na nic, nabijając im solidnych siniaków. Jego skrzeczenie mogło jednak ściągnąć niepożądane towarzystwo.
- W nogi! – mruknęła pod nosem. Dziś już na pewno tu nie wejdą, bo ministerialne służby mogły tu być lada moment zaalarmowane wrzaskami ożywionego posągu. – Musimy spróbować gdzieś indziej.
| zt. x 2
Miała też jednak własne problemy, w październiku dwukrotnie cudem uszła z życiem, ale te przeżycia tylko ją zahartowały i utwierdziły w przekonaniu, że podążała słuszną drogą, z której nie było odwrotu. Tamtego wieczora w starym warsztacie z Alexem, Louisem i Verą prawdopodobnie przyczynili się do uratowania okolicznych mugoli przed gnieżdżącą się tam anomalią. Misji dla Zakonu co prawda nie wykonała, bo drogę zagrodzili im czarnoksiężnicy, ale skoro przeżyła, to znaczyło, że jej misja na tym świecie jeszcze się nie skończyła.
Myślała już o nadchodzącej wyprawie do Azkabanu, w której chciała wziąć udział, ale zanim do niej dojdzie, musieli walczyć z anomaliami. Nawet jeśli nie dało się ich usunąć całkowicie, musieli przynajmniej tłumić ich moc.
- Trzy dni temu prawie umarłam, ale pomijając tę niedogodność, teraz czuję się świetnie – zapewniła z wyczuwalnym w głosie uporem. Doskwierało jej co prawda lekkie osłabienie i była bledsza niż zwykle, ale nie zamierzała mu ulegać, skoro tyle było do zrobienia. Niemal buńczucznie parła do przodu, pragnąc naprawić anomalię. – Na misji mieliśmy towarzystwo, które trochę... pomieszało nam szyki. Lekko mówiąc – dodała lakonicznie w kwestii wyjaśnienia. Nie było to byle jakie towarzystwo, podrzędny chłystek nie dałby rady połączonym siłom Sophii i Samuela. Skamander był nie tylko jednym z najzdolniejszych aurorów, ale też Gwardzistą zgłębiającym potężne moce Zakonu. – Ale skoro już jestem na chodzie, to nie zamierzam próżnować. – W końcu na spotkaniu Zakonu musiała opowiedzieć o jakimś sukcesie, a nie tylko o samych porażkach. Nie chciała współczucia i bycia postrzeganą jako słabeusz.
Ale mimo swojej hardości i uporu, i chęci udowodnienia że mimo swojego stanu sprzed kilku dni jest już jak najbardziej zdolna do pełnienia swoich obowiązków, jej zaklęcie chybiło, przelatując kilkanaście cali obok gargulca i żłobiąc dziurę w balustradzie. Być może było to spowodowane osłabieniem, a może drżeniem dłoni; od czasu wydarzeń w starym warsztacie jej ręce często cierpły w najmniej spodziewanych momentach, co było skutkiem porażenia ładunkami elektrycznymi. Artur również chybił, a gargulec urósł do takich rozmiarów, że przejście obok niego byłoby całkowicie niemożliwe dla kogokolwiek większego od myszy. Na domiar złego ożył i rzucił się na nic, nabijając im solidnych siniaków. Jego skrzeczenie mogło jednak ściągnąć niepożądane towarzystwo.
- W nogi! – mruknęła pod nosem. Dziś już na pewno tu nie wejdą, bo ministerialne służby mogły tu być lada moment zaalarmowane wrzaskami ożywionego posągu. – Musimy spróbować gdzieś indziej.
| zt. x 2
Never fear
shadows, for
shadows only
mean there is
a light shining
somewhere near by.
shadows, for
shadows only
mean there is
a light shining
somewhere near by.
29.10
Nie mógł przestać sobie pluć w brodę, że kolejna z jego prób uspokojenia anomalii okazała się totalnym fiaskiem. Nie tylko musieli się ewakuować, po tym jak nie udało im się obronić przed spadającymi kamieniami, ale także zostali nieźle poobijani. Całe szczęście obrażenia nie okazały się zbyt poważne i już po kilku dniach Craig mógł ponowić próbę razem z Drew.
Tym razem to Burke wybrał miejsce w którym mieli się zjawić - chociaż brzydziło go trochę, że musiał wkraczać do mugolskego przybytku. Najchętniej zostawiłby tę anomalię tam, gdzie się znajdowała, aby uprzykrzała szlamowi życie tak, jak tylko to możliwe. Anomalia pozostawała jednak anomalią, a on otrzymał zadanie aby je wyciszać. Bez marudzenia więc późnym wieczorem zjawił się na miejscu - swoim zwyczajem dotarł na miejsce pod postacią czarnej mgły, chociaż tym razem zmaterializował się nie tuż przed wejściem, a w zaułku tuż obok. Uważnie rozejrzał się, czy nikogo nie ma w pobliżu i dopiero wtedy rozpoczął pokonywanie policyjnych taśm i blokad. Całe szczęście że tuż przed wejściem do budynku wciąż stały zaparkowane, czy raczej przymusowo porzucone przez właścicieli, sporej wielkości samochody. Dawały im całkiem niezłą osłonę, dzięki której nie zostaną z miejsca zauważeni. Craig pozwolił sobie na to, aby ciche westchnięcie uciekło z jego piersi, gdy rozglądał się w oczekiwaniu na towarzysza. Durni przeklęci mugole, Burke miał nadzieję, że anomalia zabiła co najmniej kilkunastu, zanim oni łaskawie zjawili się na miejscu by zająć się problemem.
- No jesteś - mruknął na powitanie Drew, zaraz potem odwracając się w kierunku schodów, które prowadziły do wejścia. Nie trzeba było długo szukać wzrokiem, aby odnaleźć gargulca, który stanowił główną przeszkodę, gdy ktoś chciał wejść na komisariat. Burke wyciągnął z kieszeni różdżkę, gotowy na to, że ledwo postawi stopę na pierwszym schodku, kamienna rzeźba zacznie im przeszkadzać. I faktycznie, gdy tylko postąpił dwa kroki, gargulec zaczął rosnąć.
- Znaj swoje miejsce, paskudna rzeźbo - warknął, unosząc różdżkę i celując prosto w nią. - Reducto!
Nie mógł przestać sobie pluć w brodę, że kolejna z jego prób uspokojenia anomalii okazała się totalnym fiaskiem. Nie tylko musieli się ewakuować, po tym jak nie udało im się obronić przed spadającymi kamieniami, ale także zostali nieźle poobijani. Całe szczęście obrażenia nie okazały się zbyt poważne i już po kilku dniach Craig mógł ponowić próbę razem z Drew.
Tym razem to Burke wybrał miejsce w którym mieli się zjawić - chociaż brzydziło go trochę, że musiał wkraczać do mugolskego przybytku. Najchętniej zostawiłby tę anomalię tam, gdzie się znajdowała, aby uprzykrzała szlamowi życie tak, jak tylko to możliwe. Anomalia pozostawała jednak anomalią, a on otrzymał zadanie aby je wyciszać. Bez marudzenia więc późnym wieczorem zjawił się na miejscu - swoim zwyczajem dotarł na miejsce pod postacią czarnej mgły, chociaż tym razem zmaterializował się nie tuż przed wejściem, a w zaułku tuż obok. Uważnie rozejrzał się, czy nikogo nie ma w pobliżu i dopiero wtedy rozpoczął pokonywanie policyjnych taśm i blokad. Całe szczęście że tuż przed wejściem do budynku wciąż stały zaparkowane, czy raczej przymusowo porzucone przez właścicieli, sporej wielkości samochody. Dawały im całkiem niezłą osłonę, dzięki której nie zostaną z miejsca zauważeni. Craig pozwolił sobie na to, aby ciche westchnięcie uciekło z jego piersi, gdy rozglądał się w oczekiwaniu na towarzysza. Durni przeklęci mugole, Burke miał nadzieję, że anomalia zabiła co najmniej kilkunastu, zanim oni łaskawie zjawili się na miejscu by zająć się problemem.
- No jesteś - mruknął na powitanie Drew, zaraz potem odwracając się w kierunku schodów, które prowadziły do wejścia. Nie trzeba było długo szukać wzrokiem, aby odnaleźć gargulca, który stanowił główną przeszkodę, gdy ktoś chciał wejść na komisariat. Burke wyciągnął z kieszeni różdżkę, gotowy na to, że ledwo postawi stopę na pierwszym schodku, kamienna rzeźba zacznie im przeszkadzać. I faktycznie, gdy tylko postąpił dwa kroki, gargulec zaczął rosnąć.
- Znaj swoje miejsce, paskudna rzeźbo - warknął, unosząc różdżkę i celując prosto w nią. - Reducto!
monster
When I look in the mirror
I know what I see
One with the demon, one with the beast
I know what I see
One with the demon, one with the beast
The animal in me
Ostatnio zmieniony przez Craig Burke dnia 12.03.19 20:31, w całości zmieniany 3 razy
Craig Burke
Zawód : Handlarz czarnomagicznymi przedmiotami, diler opium
Wiek : 34
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
If I die today, it won’t be so bad
I can escape all the nightmares I’ve had
All of my angry and all of my sad
Gone in the blink of an eye
I can escape all the nightmares I’ve had
All of my angry and all of my sad
Gone in the blink of an eye
OPCM : 7 +1
UROKI : 13 +3
ALCHEMIA : 5
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 1
CZARNA MAGIA : 32 +3
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 15
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Craig Burke' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 35
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
#1 'k100' : 35
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
Porażka nigdy nie była łatwym elementem do zniesienia, jednakże wówczas postanowił prężniej zabrać się do pracy zamiast użalać nad niepowodzeniem. Szybko udało mu się uzyskać pełną władzę w poobijanej, wiodącej dłoni, a ranę w okolicy skroni zasklepić u lokalnego uzdrowiciela, więc gdy tylko otrzymał sowę od Burke od razu zdecydował się podjąć wyzwanie. Może w końcu tym razem przyjdzie im wrócić o własnych siłach, nie na tarczy?
Zjawiwszy się w umówionym miejscu dostrzegł Craiga, który starał się niepostrzeżenie przekroczyć magiczne zabezpieczenia mugolskiego budynku, który z zewnątrz nie przypominał mu niczego konkretnego. Nigdy nie przepadał za przybywaniem w lokalizacjach mogących sprezentować mu grono uśmiechniętych, szlamowatych mord, ale tym razem była to konieczność – musieli uspokoić szalejące źródło i tym samym przechylić szalę na swą stronę.
Upewniwszy się, że uliczka była pusta przemknął pod taśmą w kierunku śmierciożercy i rozejrzał się na boki starając rozeznać w sytuacji. Każda anomalia charakteryzowała się czymś innym, a on nie zamierzał dać się ponownie zaskoczyć. -Oby teraz poszło gładziej.- rzucił na jego słowa odnośnie obecności, a następnie wychylił się zza samochodu z różdżką wyciągniętą przed siebie. Zacisnąwszy palce na wężowym drewnie liczył, że tym razem takowa go nie zawiedzie i pozwoli dotrzeć do samego sedna sprawy, by bezboleśnie je uciszyć.
Nie potrzebował nader bardzo polegać na swej spostrzegawczości, bowiem właściwie od razu na schodach ukazał im się gargulec, który z każdym krokiem znacznie przybierał rozmiaru. Próba Craiga okazała się nieudana, wiązka światła popłynęła z jego różdżki i rozmyła się w powietrzu nie przynosząc żadnego efektu, na co szatyn zacisnął mocniej wargi w wyraźnym skupieniu. Kolejny falstart zapewne znów wykluczy ich z możliwości kontynuacji misji, dlatego jedyne o czym wówczas myślał to wyraźnym promieniu zaklęcia, który miał spocząć na kamiennym gargulcu.
- Reducto.- wypowiedział wbijając wzrok w nieustannie rosnący posąg – z pewnością ułamki sekund dzieliły ich od tego, aby kompletnie zasłonił im wejście.
Zjawiwszy się w umówionym miejscu dostrzegł Craiga, który starał się niepostrzeżenie przekroczyć magiczne zabezpieczenia mugolskiego budynku, który z zewnątrz nie przypominał mu niczego konkretnego. Nigdy nie przepadał za przybywaniem w lokalizacjach mogących sprezentować mu grono uśmiechniętych, szlamowatych mord, ale tym razem była to konieczność – musieli uspokoić szalejące źródło i tym samym przechylić szalę na swą stronę.
Upewniwszy się, że uliczka była pusta przemknął pod taśmą w kierunku śmierciożercy i rozejrzał się na boki starając rozeznać w sytuacji. Każda anomalia charakteryzowała się czymś innym, a on nie zamierzał dać się ponownie zaskoczyć. -Oby teraz poszło gładziej.- rzucił na jego słowa odnośnie obecności, a następnie wychylił się zza samochodu z różdżką wyciągniętą przed siebie. Zacisnąwszy palce na wężowym drewnie liczył, że tym razem takowa go nie zawiedzie i pozwoli dotrzeć do samego sedna sprawy, by bezboleśnie je uciszyć.
Nie potrzebował nader bardzo polegać na swej spostrzegawczości, bowiem właściwie od razu na schodach ukazał im się gargulec, który z każdym krokiem znacznie przybierał rozmiaru. Próba Craiga okazała się nieudana, wiązka światła popłynęła z jego różdżki i rozmyła się w powietrzu nie przynosząc żadnego efektu, na co szatyn zacisnął mocniej wargi w wyraźnym skupieniu. Kolejny falstart zapewne znów wykluczy ich z możliwości kontynuacji misji, dlatego jedyne o czym wówczas myślał to wyraźnym promieniu zaklęcia, który miał spocząć na kamiennym gargulcu.
- Reducto.- wypowiedział wbijając wzrok w nieustannie rosnący posąg – z pewnością ułamki sekund dzieliły ich od tego, aby kompletnie zasłonił im wejście.
Drew Macnair
Zawód : Namiestnik hrabstwa Suffolk, fascynat nakładania klątw
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Zaręczony
Danger is a beautiful thing when it is purposefully sought out.
OPCM : 40
UROKI : 2 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5 +4
CZARNA MAGIA : 60 +7
ZWINNOŚĆ : 4
SPRAWNOŚĆ : 15 +3
Genetyka : Metamorfomag
Śmierciożercy
The member 'Drew Macnair' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 36
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
#1 'k100' : 36
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
Zaklęcie ponownie nie poskutkowało. Bure mógł tylko kląć pod nosem, widząc że jego magia znów go nie słucha. Warknął, potrząsając różdżką i obserwując, jak gargulec ciągle rośnie i rośnie. Nie mógł wiele zrobić, jedynie posłał swojemu towarzyszowi naglące spojrzenie. Przynajmniej jeden z nich musiał obezwładnić tę przerośniętą rzeźbę. Niestety, Burke obserwował jak zaklęcie Drew odnosi właściwie taki sam skutek jak jego własne. Wiązka zaklęcia odbiła się od twardej, kamienniej powierzchni, nie czyniąc gargulcowi absolutnie żadnej krzywdy.
- Spadam stąd - warknął, widząc, że stwór zaraz będzie przymierzać się do ataku. I tak się po chwili stało, gargulec zamachnął się, i ani Burke ani Macnair nie zdążyli uskoczyć. - Chodź! - zawołał jeszcze śmierciożerca, dźwigając się na nogi i pomagając drugiemu mężczyźnie wstać. Gdyby nie fakt, że gargulec zaczął przeraźliwie wrzeszczeć prawdopodobnie mogli by spróbować ponownie go rozwalić - niestety, zostając tutaj narażali się na to, że wkrótce zostaliby otoczeni przez funkcjonariuszy z ministerstwa. Musieli się stąd zmywać i to szybko.
zt x2
- Spadam stąd - warknął, widząc, że stwór zaraz będzie przymierzać się do ataku. I tak się po chwili stało, gargulec zamachnął się, i ani Burke ani Macnair nie zdążyli uskoczyć. - Chodź! - zawołał jeszcze śmierciożerca, dźwigając się na nogi i pomagając drugiemu mężczyźnie wstać. Gdyby nie fakt, że gargulec zaczął przeraźliwie wrzeszczeć prawdopodobnie mogli by spróbować ponownie go rozwalić - niestety, zostając tutaj narażali się na to, że wkrótce zostaliby otoczeni przez funkcjonariuszy z ministerstwa. Musieli się stąd zmywać i to szybko.
zt x2
monster
When I look in the mirror
I know what I see
One with the demon, one with the beast
I know what I see
One with the demon, one with the beast
The animal in me
Craig Burke
Zawód : Handlarz czarnomagicznymi przedmiotami, diler opium
Wiek : 34
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
If I die today, it won’t be so bad
I can escape all the nightmares I’ve had
All of my angry and all of my sad
Gone in the blink of an eye
I can escape all the nightmares I’ve had
All of my angry and all of my sad
Gone in the blink of an eye
OPCM : 7 +1
UROKI : 13 +3
ALCHEMIA : 5
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 1
CZARNA MAGIA : 32 +3
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 15
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
Jego kompan słyszał o innym miejscu, do którego mogli się przenieść i Morgoth nie zamierzał z nim dyskutować. Bez słowa skinął głową, chcąc, żeby to drugi z popleczników Lorda Voldemorta prowadził dzisiejsze naprawy anomalii. Lub przynajmniej ich starania. Wiedział, że wywierana na nich presja nie miała być w żaden sposób zniwelowana przed dobre chęci. Potrzebowali wyników i tylko to się liczyło. Doszli do władzy i mieli się jej trzymać najmocniej, jak się tylko dało. Wszak Stonehenge nie było sukcesem — było porażką. Dyplomacja zawiodła, argumenty były bez znaczenia i ludzkość wolała obrzucać się wyzwiskami i oskarżeniami, zamiast słuchać głosu rozsądku. Do czego to doszło, by szlachta niczym dzieci zabierała sobie zabawki w piaskownicy? Po miejscu szczytu nie został nawet najmniejszy kamień, zupełnie jakby historia miała potwierdzić, jak dramatyczne było to zajście.
Maska trwała na twarzy Yaxleya, gdy zdał sobie sprawę, że znaleźli się w mugolskiej części miasta. Nie odezwał się jednak. Jeśli i tu znajdowała się anomalia, to tylko ona winna ich interesować. Miotła, magiczny kompas, amulet wyciszenia i schowane w torbie eliksiry wciąż mu towarzyszyły, zapewniając o swoim wsparciu w razie problemów. Morgoth nie czuł się swobodnie, ale nikt nie miał odczuwać spokoju. Nie w tym miejscu. Nie w tych czasach. Wyciągnął różdżkę, gdy weszli do budynku i pierwszym, co rzuciło się mu w oczy, były schody z wielkim gargulcem na dole poręczy. Wystarczyło, że przekroczyli próg, gdy kamień poruszył się i zaczął rosnąć do nienaturalnych rozmiarów. Musieli się go pozbyć, by przejść dalej i móc, chociażby musnąć anomalii. Czy miało im się to udać?
- Reducto - warknął, celując w ożywiony posąg, zdając sobie sprawę, że dziedzina, której aktualnie używał, nie należała do jego najlepiej rozwiniętych. Zdecydowanie bardziej wolał sunąć między transmutacją, lecz życie nie posiadało tak lekkich wyborów. Zacisnął palce na rzeźbionym specjalnie dla niego drewnie różdżki i skupił się na zaklęciu. Anomalie potrafiły jednak również zniweczyć wiele planów. Czy teraz też miało się tak stać?
Maska trwała na twarzy Yaxleya, gdy zdał sobie sprawę, że znaleźli się w mugolskiej części miasta. Nie odezwał się jednak. Jeśli i tu znajdowała się anomalia, to tylko ona winna ich interesować. Miotła, magiczny kompas, amulet wyciszenia i schowane w torbie eliksiry wciąż mu towarzyszyły, zapewniając o swoim wsparciu w razie problemów. Morgoth nie czuł się swobodnie, ale nikt nie miał odczuwać spokoju. Nie w tym miejscu. Nie w tych czasach. Wyciągnął różdżkę, gdy weszli do budynku i pierwszym, co rzuciło się mu w oczy, były schody z wielkim gargulcem na dole poręczy. Wystarczyło, że przekroczyli próg, gdy kamień poruszył się i zaczął rosnąć do nienaturalnych rozmiarów. Musieli się go pozbyć, by przejść dalej i móc, chociażby musnąć anomalii. Czy miało im się to udać?
- Reducto - warknął, celując w ożywiony posąg, zdając sobie sprawę, że dziedzina, której aktualnie używał, nie należała do jego najlepiej rozwiniętych. Zdecydowanie bardziej wolał sunąć między transmutacją, lecz życie nie posiadało tak lekkich wyborów. Zacisnął palce na rzeźbionym specjalnie dla niego drewnie różdżki i skupił się na zaklęciu. Anomalie potrafiły jednak również zniweczyć wiele planów. Czy teraz też miało się tak stać?
- stuff:
- Maska Śmierciożercy, miotła amulet wyciszenia, magiczny kompas, Eliksir wiggenowy (2 porcje, stat. 35, moc +5)
Mikstura otępienia (2 porcje, stat. 35)
Maść z gwiazdy wodnej (2 porcje, stat. 35)
Felix Felicis (1 porcja, stat. 36, uwarzony 19.08)
eliksir ochrony (1 porcja, stat. 40, moc +15)
Czuwający strażnik (1 porcja, stat. 20)
eliksir Garota (1 porcja, stat. 40, moc +5)
mikstura buchorożca (1 porcje, stat. 40, moc +5)
antidotum na niepowszechne trucizny (1 porcja, stat. 40, moc +20)
They call him The Young Wolf. They say he can turn into a wolf himself when he wants. They say he can not be killed.
Morgoth Yaxley
Zawód : a gentleman is simply a patient wolf, buduję sobie balet trolli
Wiek : 22
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Thus he came alone to Angband's gates, and he sounded his horn, and smote once more upon the brazen doors, and challenged Morgoth to come forth to single combat. And Morgoth came.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
The member 'Morgoth Yaxley' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 98
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
#1 'k100' : 98
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
16.12
Burke był wściekły. W poprzednich miesiącach nie mógł się poszczycić sukcesami w kwestii naprawiania anomalii. Magia co rusz odmawiała mu posłuszeństwa, szczególnie teraz, kiedy nad Anglią zawisła ta nienaturalna, szalejąca burza. Niemalże każde zaklęcie kończyło się fiaskiem. Craig zaczynał się poważnie zastanawiać, czy to nie była przypadkiem wina jego różdżki - po wydostaniu się z Azkabanu musiał oczywiście kupić nową. Czasami Burke miał wrażenie, że to wszystko jej wina, że jednak przeklęty Ollivander nie dobrał jej odpowiednio. Nawet jeśli leżała mu w dłoni doskonale, wciąż miał wrażenie, że to nie było przedłużenie jego ręki. Nie tak, jak to wcześniej miało miejsce z jego jakarandową różdżką z rdzeniem z rogu garboroga.
Był wściekły, ale swoją złość trzymał głęboko zamkniętą. Nie pozwalał jej ujrzeć światła dziennego - tylko jego oczy lśniły odrobinę lodowatym gniewem. Więc oczywiście, że postanowił ponownie zmierzyć się z gargulcem. Z jego informacji wynikało, że nikt nie zdołał jeszcze ogarnąć tego miejsca, dlatego pokierował Morgotha dokładnie tutaj. Liczył na rewanż z przeklętą, kamienną rzeźbą, która dwa miesiące temu tak poważnie poturbowała i jego, i Macnaira. Zanim postawili pierwsze kroki na kamiennych schodach, Burke zmierzył spojrzeniem upierdliwą, brzydką jak noc rzeźbę. Tym razem nie miał zamiaru dać tak łatwo za wygraną. I trochę żałował, że to Morgoth jako pierwszy rzucił zaklęcie - i że okazało się z miejsca udane. Chciał się odegrać na gargulcu, ale okazja przepadła. Sprawne reducto roztrzaskało kamień w drobny mak.
Burke zerknął na Morgotha, jedynie lekkim skinieniem głowy doceniając jego zaklęcie. Nie musieli się poklepywać po ramionach za sukcesy, nie po to tu przyszli. Craig wspiął się dalej jako pierwszy, już stąd czuł niespokojną magię kłębiącą się na komisariacie. Zanim wszedł do środka, zajrzał przez szklane okna - ale nie zauważył niczego specjalnego. Biurka, szafki, pełno mugolskiego śmiecia. Mężczyzna upewnił się, że na pewno jego maska spoczywa bezpiecznie na twarzy, obejrzał się przez prawe ramię na Morgotha, a następnie pchnął drzwi by wkroczyć do środka. Do roboty.
Itemki:
Burke był wściekły. W poprzednich miesiącach nie mógł się poszczycić sukcesami w kwestii naprawiania anomalii. Magia co rusz odmawiała mu posłuszeństwa, szczególnie teraz, kiedy nad Anglią zawisła ta nienaturalna, szalejąca burza. Niemalże każde zaklęcie kończyło się fiaskiem. Craig zaczynał się poważnie zastanawiać, czy to nie była przypadkiem wina jego różdżki - po wydostaniu się z Azkabanu musiał oczywiście kupić nową. Czasami Burke miał wrażenie, że to wszystko jej wina, że jednak przeklęty Ollivander nie dobrał jej odpowiednio. Nawet jeśli leżała mu w dłoni doskonale, wciąż miał wrażenie, że to nie było przedłużenie jego ręki. Nie tak, jak to wcześniej miało miejsce z jego jakarandową różdżką z rdzeniem z rogu garboroga.
Był wściekły, ale swoją złość trzymał głęboko zamkniętą. Nie pozwalał jej ujrzeć światła dziennego - tylko jego oczy lśniły odrobinę lodowatym gniewem. Więc oczywiście, że postanowił ponownie zmierzyć się z gargulcem. Z jego informacji wynikało, że nikt nie zdołał jeszcze ogarnąć tego miejsca, dlatego pokierował Morgotha dokładnie tutaj. Liczył na rewanż z przeklętą, kamienną rzeźbą, która dwa miesiące temu tak poważnie poturbowała i jego, i Macnaira. Zanim postawili pierwsze kroki na kamiennych schodach, Burke zmierzył spojrzeniem upierdliwą, brzydką jak noc rzeźbę. Tym razem nie miał zamiaru dać tak łatwo za wygraną. I trochę żałował, że to Morgoth jako pierwszy rzucił zaklęcie - i że okazało się z miejsca udane. Chciał się odegrać na gargulcu, ale okazja przepadła. Sprawne reducto roztrzaskało kamień w drobny mak.
Burke zerknął na Morgotha, jedynie lekkim skinieniem głowy doceniając jego zaklęcie. Nie musieli się poklepywać po ramionach za sukcesy, nie po to tu przyszli. Craig wspiął się dalej jako pierwszy, już stąd czuł niespokojną magię kłębiącą się na komisariacie. Zanim wszedł do środka, zajrzał przez szklane okna - ale nie zauważył niczego specjalnego. Biurka, szafki, pełno mugolskiego śmiecia. Mężczyzna upewnił się, że na pewno jego maska spoczywa bezpiecznie na twarzy, obejrzał się przez prawe ramię na Morgotha, a następnie pchnął drzwi by wkroczyć do środka. Do roboty.
Itemki:
- Spoiler:
- różdżka, maska śmierciożercy (na twarzy), antidotum na niepowszechne trucizny (1 porcja, stat. 32), eliksir ochrony (1 porcje, stat. 21), eliksir kociego wzroku (1 porcja, stat. 21), eliksir euforii (1 porcja, stat. 32), eliksir uspokajający (1 porcja, stat. 32), fluoryt, pazur gryfa w bursztynie
monster
When I look in the mirror
I know what I see
One with the demon, one with the beast
I know what I see
One with the demon, one with the beast
The animal in me
Craig Burke
Zawód : Handlarz czarnomagicznymi przedmiotami, diler opium
Wiek : 34
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
If I die today, it won’t be so bad
I can escape all the nightmares I’ve had
All of my angry and all of my sad
Gone in the blink of an eye
I can escape all the nightmares I’ve had
All of my angry and all of my sad
Gone in the blink of an eye
OPCM : 7 +1
UROKI : 13 +3
ALCHEMIA : 5
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 1
CZARNA MAGIA : 32 +3
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 15
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
Nie spodziewał się, że wejście do mugolskiego budynku będzie utrudnione, ale jak widać, mylił się. Musieli się trochę natrudzić, żeby dostać się do środka, ale gdy tylko się to udało, czekało ich dużo pracy. Od wejścia mieli zmierzyć się z poruszonymi przez anomalię schodami, jednak najwyraźniej nie mieli czego się obawiać. Reakcja młodego nestora była natychmiastowa i zaskakująca. Zaklęcie, które rzucił, było podręcznikowe w każdym calu i po chwili z wielkiego gargulca nie zostało nic ponad gromadę małych, kamiennych cząstek. Zmiażdżony w ten sposób stwór nie mógł zagrozić ich dalszej eksploracji i chociaż Morgoth poradził sobie z początkową fazą, odczuł skutki używania magii. Syknął jeszcze zanim gargulec się rozpadł, uderzając ciężko w podest. Tego się nie spodziewał, mimo że powinien był przewidzieć jakikolwiek skutek uboczny. Odetchnął ciężko, czując, jak anomalia dosłownie parzyła wnętrze jego dłoni, jednak Śmierciożerca nie wypuścił różdżki spomiędzy palców. Przerzucił ją na moment do drugiej ręki, lecz to nic nie dało. Nie mieli czasu na zbędne czekanie. Ruszył więc śladem Burke'a, przechodząc w głąb budynku dla niemagicznych i zatrzymał się dopiero wtedy, gdy poczuł rosnące napięcie czarnej magii, która przepływała przez jego ciało. Wciąż czuł jak żarząca się różdżka, wtapiała się niemalże w skórę i chociaż, że lekko drżał, uniósł ją w górę. Zamierzał naprawić tę anomalię. Bez względu na to, w jakim miejscu przyszło im się znaleźć. Potrzebowali siły, którą wytwarzały niestabilne pokłady energii — szczególnie że nie byli jedynymi, którzy polowali na złoża magii. Nie mogli polegać jedynie na przejęciu władzy w Ministerstwie Magii, bo to był jedynie drobny element układanki. Morgoth nie dostrzegał wielkiego sensu w zastąpieniu jednej marionetki drugą, jednak nie zamierzał poświęcać się tym przemyśleniom zbyt długo. Miał teraz inne zadania. Polityka miała go interesować jeszcze mocniej, lecz w innych kategoriach. I mimo że został seniorem swego rodu, nie zapomniał o dbaniu o resztę świata. Uciszanie anomalii i czerpaniu z nich siły, było jednym z nich. Wiedział, jak się to robiło — robił to już kilka razy wcześniej. Nie wiedział, jak to wyglądało z Burkiem, dlatego zdecydował się uspokajać krążącą dokoła moc w pierwszej kolejności.
|naprawiamy metodą rycerzy
|naprawiamy metodą rycerzy
They call him The Young Wolf. They say he can turn into a wolf himself when he wants. They say he can not be killed.
Morgoth Yaxley
Zawód : a gentleman is simply a patient wolf, buduję sobie balet trolli
Wiek : 22
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Thus he came alone to Angband's gates, and he sounded his horn, and smote once more upon the brazen doors, and challenged Morgoth to come forth to single combat. And Morgoth came.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
The member 'Morgoth Yaxley' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 32
'k100' : 32
Oto znajdowała się tuż przed nimi - szalejąca moc anomalii, teraz pulsująca wyraźnie w powietrzu, napierająca na nich swoją siłą, którą przyszli tu opanować. Atmosfera na komisariacie była ciężka i przytłaczająca. Burke czuł się trochę tak, jakby brodził przez niedostrzegalną dla oka mgłę, wyczuwalną jednak każdym innym zmysłem - czuł ją na skórze, nawet jej smak na języku. Może tylko mu się zdawało, może nie - nie zamierzał się specjalnie nad tym tematem zastanawiać.
Obaj weszli do budynku. Golem roztrzaskany na schodach nie stanowił już dla nich zagrożenia, wciąż jednak powinni się pospieszyć. Tym razem kamienna rzeźba co prawda nie dała rady wydać z siebie skrzekliwych, wwiercających się w uszy dźwięków, które poprzednim razem zmusiły Burke'a i Macnair'a do ucieczki. Craig i tak zamierzał się jednak pospieszyć - łoskot towarzyszący niszczeniu golema tak czy siak mógł zwrócić uwagę osób niepożądanych. Wolał nie spędzać tu zbyt wiele czasu. Ponadto - to jednak był mugolski posterunek. Burke czuł lekkie obrzydzenie na samą myśl, że magię trzeba było naprawić nawet w takim miejscu. Ale nie pisnął nawet słowem, doskonale zdając sobie sprawę z tego, że rozkaz był rozkazem. Opanowywanie magii anomalii było ich zadaniem bez względu na to, czy objawiała się ona w środku magicznego Londynu, czy też może w miejscu totalnie opanowanym przez brudny szlam.
Różdżka Morgotha odrobinę go niepokoiła, ale nie dał po sobie nic poznać. Nie jego rolą było w końcu martwienie się o drugiego śmierciożercę - tym bardziej że Yaxley najwyraźniej całkiem nieźle dawał sobie radę pomimo niedogodności. Gdy więc znaleźli odpowiednie miejsce, Burke uniósł swoją własną różdżkę i rozpoczął rzucanie właściwych inkantacji. Spływały mu z ust gładko, powoli oplątując niespokojną magię tego miejsca.
Miło było w końcu rozpocząć naprawę bez żadnych komplikacji. Pominąwszy rozgrzane hebanowe drewno w rękach Morgotha, nie dotknęła ich póki co żadna anomalia, nic nie zakłóciło ich wizyty w tym miejscu.
| 32+(30x3)=122/130
Obaj weszli do budynku. Golem roztrzaskany na schodach nie stanowił już dla nich zagrożenia, wciąż jednak powinni się pospieszyć. Tym razem kamienna rzeźba co prawda nie dała rady wydać z siebie skrzekliwych, wwiercających się w uszy dźwięków, które poprzednim razem zmusiły Burke'a i Macnair'a do ucieczki. Craig i tak zamierzał się jednak pospieszyć - łoskot towarzyszący niszczeniu golema tak czy siak mógł zwrócić uwagę osób niepożądanych. Wolał nie spędzać tu zbyt wiele czasu. Ponadto - to jednak był mugolski posterunek. Burke czuł lekkie obrzydzenie na samą myśl, że magię trzeba było naprawić nawet w takim miejscu. Ale nie pisnął nawet słowem, doskonale zdając sobie sprawę z tego, że rozkaz był rozkazem. Opanowywanie magii anomalii było ich zadaniem bez względu na to, czy objawiała się ona w środku magicznego Londynu, czy też może w miejscu totalnie opanowanym przez brudny szlam.
Różdżka Morgotha odrobinę go niepokoiła, ale nie dał po sobie nic poznać. Nie jego rolą było w końcu martwienie się o drugiego śmierciożercę - tym bardziej że Yaxley najwyraźniej całkiem nieźle dawał sobie radę pomimo niedogodności. Gdy więc znaleźli odpowiednie miejsce, Burke uniósł swoją własną różdżkę i rozpoczął rzucanie właściwych inkantacji. Spływały mu z ust gładko, powoli oplątując niespokojną magię tego miejsca.
Miło było w końcu rozpocząć naprawę bez żadnych komplikacji. Pominąwszy rozgrzane hebanowe drewno w rękach Morgotha, nie dotknęła ich póki co żadna anomalia, nic nie zakłóciło ich wizyty w tym miejscu.
| 32+(30x3)=122/130
monster
When I look in the mirror
I know what I see
One with the demon, one with the beast
I know what I see
One with the demon, one with the beast
The animal in me
Craig Burke
Zawód : Handlarz czarnomagicznymi przedmiotami, diler opium
Wiek : 34
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
If I die today, it won’t be so bad
I can escape all the nightmares I’ve had
All of my angry and all of my sad
Gone in the blink of an eye
I can escape all the nightmares I’ve had
All of my angry and all of my sad
Gone in the blink of an eye
OPCM : 7 +1
UROKI : 13 +3
ALCHEMIA : 5
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 1
CZARNA MAGIA : 32 +3
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 15
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Craig Burke' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 6
'k100' : 6
Różdżka wciąż go parzyła, lecz tym bardziej zaciskał na niej palce, zupełnie jakby motywowało go to do większej, lepszej naprawy tego miejsca. Chociaż mugolski świat od strony technicznej był dla niego zagadka, nie zamierzał poświęcać mu zbyt wiele czasu. Interesowało go to, co niemagiczni robili pomiędzy czarodziejami i czarownicami — cała reszta się nie liczyła. Miejsce, do którego trafili, było objęte kwarantanną na czas poskromienia szalejącej w jego wnętrzu anomalii i Morgoth zamierzał poskromić tę moc. Potrzebowali wzmocnienia, a jeśli niestabilność pochodziła właśnie stąd, mieli za zadanie ją uśmierzyć. Dlatego docenił fakt, że Burke zwrócił się właśnie do niego w tej sprawie. Nie dane im było jeszcze robić tego ramię w ramię. Jak się okazało, na razie szło im bardzo sprawnie. Obaj Śmierciożercy z łatwością poradzili sobie z kolejną częścią anomalii, czując, że napięcie powoli rozchodziło się pod wpływem ich zaklęć. Nie był to jednak koniec ich zmagań. Pamiętając, że znajdowali się w mugolskim budynku, Yaxley zdjął szybko maskę i schował ją wraz z różdżką do kieszeni płaszcza. Dalsze trzymanie przedmiotu sprawiało mu niewysłowiony ból. Chciał chociaż przez moment odpocząć od wiecznego, płomiennego trawienia. Dobrze zrobił, bo właśnie z jednego z korytarzy dobiegły go szumy. Ktoś się zbliżał. Zaraz pojawił się przed nimi jakiś mężczyzna w dziwnym mundurze i w zaskoczeniu zaczął patrzeć to na jednego Rycerza Walpurgii, to na drugiego.
Co wy tu robicie? Co... co tu się dzieje?
- Proszę się nie denerwować - zażądał, nadając swoim słowom pewnego brzmienia. - Jesteśmy policjantami. Szukamy dokumentów tyczących się emerytury szefa. Weszliśmy, a jeden z posągów upadł zaraz przed nami - mówił cokolwiek, pamiętając, że Burke wspominał mu o tym, że naprawiali anomalię w czymś podobnym do biura aurorów. Czy miał go przekonać? Na szczęście u jego boku znajdował się ktoś, kto rozmowami z ludźmi zajmował się na co dzień. Mógł wyłgać się z każdej sytuacji, jednak czy był potrzebny w tym momencie? Morgoth liczył na to, że strażnik im odpuści — dla własnego dobra.
| 122 + 8 + (23 x II) = 176/130
|retoryka II
Co wy tu robicie? Co... co tu się dzieje?
- Proszę się nie denerwować - zażądał, nadając swoim słowom pewnego brzmienia. - Jesteśmy policjantami. Szukamy dokumentów tyczących się emerytury szefa. Weszliśmy, a jeden z posągów upadł zaraz przed nami - mówił cokolwiek, pamiętając, że Burke wspominał mu o tym, że naprawiali anomalię w czymś podobnym do biura aurorów. Czy miał go przekonać? Na szczęście u jego boku znajdował się ktoś, kto rozmowami z ludźmi zajmował się na co dzień. Mógł wyłgać się z każdej sytuacji, jednak czy był potrzebny w tym momencie? Morgoth liczył na to, że strażnik im odpuści — dla własnego dobra.
| 122 + 8 + (23 x II) = 176/130
|retoryka II
They call him The Young Wolf. They say he can turn into a wolf himself when he wants. They say he can not be killed.
Morgoth Yaxley
Zawód : a gentleman is simply a patient wolf, buduję sobie balet trolli
Wiek : 22
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Thus he came alone to Angband's gates, and he sounded his horn, and smote once more upon the brazen doors, and challenged Morgoth to come forth to single combat. And Morgoth came.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Strona 2 z 3 • 1, 2, 3
Wejście
Szybka odpowiedź