Wydarzenia


Ekipa forum
Salon
AutorWiadomość
Salon [odnośnik]20.01.20 11:24

Salon

Serce niewielkiej kawalerki, wynajmowanej przez Frances. Pomieszczenie jest pełne doniczek z roślinami - od tych, używanych do eliksirów przez zioła aż po najróżniejsze kwiaty we wszystkich odcieniach niebieskiego. Pomarańczowa kanapa jest rozkładana i służy właścicielce za łóżko. Obok niej stoi stary fotel w renesansowym stylu w kolorze zgniłej zieleni. Naprzeciwko kanapy znajduje się stary, wielki regał, pełen najróżniejszego rodzaju ksiąg... Które można znaleźć też w innych miejscach kawalerki. Stoi tu również całkiem spora szafa, mieszcząca stroje panienki Burroughs. W całym mieszkaniu unosi się zapach ziół i kwiatów.


[bylobrzydkobedzieladnie]


Sometimes like a tree in flower,
Sometimes like a white daffadowndilly, small and slender like. Hard as di'monds, soft as moonlight. Warm as sunlight, cold as frost in the stars. Proud and far-off as a snow-mountain, and as merry as any lass I ever saw with daisies in her hair in springtime.


Ostatnio zmieniony przez Frances Burroughs dnia 27.01.20 19:42, w całości zmieniany 3 razy
Frances Wroński
Frances Wroński
Zawód : Alchemiczka
Wiek : 21
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Zamężna
Even darkness must pass. A new day will come. And when the sun shines, it'll shine out the clearer.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7986-frances-burroughs https://www.morsmordre.net/t8010-poczta-frances#228801 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f254-surrey-okolice-redhill-szafirowe-wzgorze https://www.morsmordre.net/t8011-skrytka-bankowa-nr-1937#228805 https://www.morsmordre.net/t8012-frances-burroughs#228806
Re: Salon [odnośnik]20.01.20 20:25
13.02

Trzynaście małych mugolskich sklepików odwiedzili Steffen i Bertie zanim zakupili prezenty dla dam bliskich swemu sercu. O ile Steffen poważnie wahał się nad ilustrowanym wydaniem "Romea i Julii" dla Isabelli, o tyle w końcu zdecydował się zostawić biedną pannę Selwyn w spokoju i przeżywać złamane serce w dostojnej bezczynności. Głupio mu było nie kupować niczego, gdy Bertie tak pięknie wybierał prezent dla swojej przyjaciółki/dziewczyny, więc w końcu (trzeba przyznać, w pewnym roztargnieniu) sięgnął po mugolski atlas zielarski dla Frances, zamierzając dać jej księgę jako swego rodzaju dowcip. Panna Burroughs wiedziała o roślinach znacznie więcej niż on i z pewnością więcej niż niedouczeni mugole, więc czytanie o ich stanie wiedzy z pewnością poprawi jej nastrój!
Nie miał zamiaru odwiedzać przyjaciółki w Walentynki, może (o zgrozo?!) miała jakieś romantyczne plany. Dlatego zapowiedział się na trzynastego lutego, chcąc wręczyć Frances upominek "bez okazji" i przy okazji zamówić kilka mikstur. W marcu miał wybrać się z Marcellą Figg do dalekiej Irlandii aby zdobywać jakiś artefakt dla Zakonu Feniksa i postanowił starannie przygotować się do misji.
Zapukał do mieszkania, już na klatce schodowej czując przyjemny zapach ziół i kwiatów. Gdy drzwi się otworzyły, powitał Frances promiennym uśmiechem i wyciągnął w jej kierunku pakunek przewiązany wstążeczką.
-Hej! Jak się masz? - zagaił, robiąc jedynie krótką pauzę na wstrzymanie oddechu. -Wczoraj byliśmy z Bertiem w mugolskiej dzielnicy Londynu i chodziliśmy po zupełnie niewiarygodnych sklepach, wiesz? Na przykład po domu towarowym, w którym nie było nas na nic stać. Potem wpadliśmy do całkiem przyjemnej księgarni z normalnymi cenami i tak sobie pomyślałem, że ta książka ci się spodoba, przyda do pracy, albo chociaż rozbawi! - wyjaśnił z pozorowaną pewnością siebie, ale zerkał na Frances całkiem nieśmiało. Miał nadzieję, że nie wyśmieje go za zainteresowanie mugolską botaniką!
Nawet nie podejrzewał, że w swoim roztargnieniu zabrał ze sobą z księgarni zgoła inną książkę - na kiczowatej okładce widniała para martwych kochanków, a podtytuł głosił "Romans dla ukojenia złamanych serc", bo jakiś kreatywny wydawca postanowił wydać "Romeo i Julię" w stylistyce harlequina.


intellectual, journalist
little spy

Steffen Cattermole
Steffen Cattermole
Zawód : młodszy specjalista od klątw i zabezpieczeń w Gringottcie, po godzinach reporter dla "Czarownicy"
Wiek : 23
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Żonaty
I like to go to places uninvited
OPCM : 30 +7
UROKI : 5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 35 +4
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 16
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7358-steffen-cattermole https://www.morsmordre.net/t7438-szczury-nie-potrzebuja-sow#203253 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f127-dolina-godryka-szczurza-jama https://www.morsmordre.net/t7471-skrytka-bankowa-nr-1777#204954 https://www.morsmordre.net/t7439-steffen-cattermole?highlight=steffen
Re: Salon [odnośnik]20.01.20 21:38
W zasadzie Frances nawet nie zdawała sobie sprawy, ze zbliżających się Walentynek. Jej codzienność była starannie zaplanowana i ułożona. Stałe rytuały wykonywane każdego dnia, tylko nieznacznie różniącego się od poprzedniego. W planie jej dnia, nie było miejsca na romantyczne uniesienia a raczej… Nie było nikogo, kto chciałby do tych romantycznych uniesień dochodzić wraz z panną Burroughs. Jej życie miłosne w swojej formie bardzo przypominało jej ojca - od wielu lat było martwe i zakopane kilkanaście metrów pod ziemią. Nie licząc kilku zauroczeń z których nic nie wyszło z powodu braku odwagi Frances, daleko jej było do wielkich uczuć czy heroicznych czynów w imię miłości, o jakich czasem czytała w starych, zakurzonych księgach gdy kończyły jej się bardziej ambitne księgi. Nic też więc dziwnego, że czternasty lutego był dla niej zwykłym, nic nie wyróżniającym się dniem.
Co innego, jeśli chodzi o trzynastego, na którego dawny przyjaciel zapowiedział swoją wizytę. I mimo iż nic nie zapowiadało, że kiedykolwiek się polubią, blondynka szczerze cieszyła się z tych odwiedzin. Ba! Z tej okazji, upiekła nawet świeżutkie ciasteczka, ułożone na półmisku stojącym na stole.
A gdy rozległo się pukanie do drzwi, z uśmiechem je otworzyła… By jak zawsze otworzyć usta do odpowiedzi i zamknąć je, nim zdążyła odpowiedzieć na pytanie, zarzucona świergotaniem Cattermole. Jak zawsze też, posłała mu ciepły uśmiech, gestem zapraszając go do środka i ani na chwilę nie przerywając opowieści. Dopiero wtedy przyjęła podarek, przez chwilę po prostu trzymając go w dłoniach.
- W domu towarowym? Nigdy tam nie byłam, co tam sprzedają? - Zapytała, trzepocząc rzęsami. O ile do mugolskich księgarni zdarzyło jej się wejść, głównie przez fakt że czytała książki w nadludzkim tempie… I hodowała kilka, zupełnie mugolskich kwiatków głównie przez śliczne, niebieskie płatki jakie posiadały. Frances nie mogła jednak ignorować prezentu, który wzbudził jej zainteresowanie. Ostrożnie rozplątała wstążeczkę i wyjęła książkę z papieru pakunkowego. Jedno spojrzenie na okładkę sprawiło, że dziewczyna zmarszczyła brwi, rzucając przyjacielowi trochę zaskoczone spojrzenie. Nie chcąc jednak wyjść na nieuprzejmą otworzyła książkę na przypadkowej stronie, by przejechać wzrokiem po literach i przeczytać kilka zdań… Co okazało się błędem. Bardzo dużym błędem. Panna Burroughs była czysta i niewinna niczym łza, w swej niewinności mogąc być istną ulubienicą mitycznych jednorożców. Policzki dziewczyny momentalnie oblały się piekącymi rumieńcami na barwne opisy sceny erotycznej.
- Em… No wiesz… Nie musiałeś… Dziękuję… Chyba... - Zaczęła, by głośno przełknąć ślinę i w trochę nerwowym geście poprawić blond fale. Och, jak ona powinna to rozumieć? Nie widziała żadnego związku między harlequinem, a jej pracą. A może… A może to była jakaś sugestia? Ta myśl sprawiła, że policzki ponownie zapłonęły jej czerwonymi rumieńcami a Frances pierwszy raz nie miała pojęcia, jak powinna się zachować. Na jej buzi dało się wyczytać zakłopotanie, a sama Frances przez chwilę unikała spojrzenia przyjaciela, jak i słów, zapisanych na kartach książki.


Sometimes like a tree in flower,
Sometimes like a white daffadowndilly, small and slender like. Hard as di'monds, soft as moonlight. Warm as sunlight, cold as frost in the stars. Proud and far-off as a snow-mountain, and as merry as any lass I ever saw with daisies in her hair in springtime.
Frances Wroński
Frances Wroński
Zawód : Alchemiczka
Wiek : 21
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Zamężna
Even darkness must pass. A new day will come. And when the sun shines, it'll shine out the clearer.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7986-frances-burroughs https://www.morsmordre.net/t8010-poczta-frances#228801 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f254-surrey-okolice-redhill-szafirowe-wzgorze https://www.morsmordre.net/t8011-skrytka-bankowa-nr-1937#228805 https://www.morsmordre.net/t8012-frances-burroughs#228806
Re: Salon [odnośnik]21.01.20 0:28
Rozejrzał się po uporządkowanym, ślicznym, kobiecym mieszkanku, które wydawało się o wiele przytulniejsze i mniej zagracone od jego kawalerki. Łakomie wciągnął do płuc zapach świeżych ciasteczek, zachwycony szczęściem, jakie miał w życiu - wszyscy jego bliscy przyjaciele potrafili piec! Dobrze, że sam umiał trochę gotować i w razie potrzeby mógł ugościć ich kanapkami.
-Och, chyba wszystko! - odpowiedział natychmiast, nie mogąc ukryć entuzjazmu. Jeszcze wczoraj był przygnębiony tym, że nie było go stać na nic w Harrodsie, ale dziś powrócił mu dobry humor i znów podchodził do przygody w domu towarowym z dziecięcą ciekawością i bez szarego, dorosłego pragmatyzmu. -Jest wielkości kamienicy, jeszcze większej od tej, w której ja mieszkam... Sprzedają ubrania, torebki, biżuterię, a nawet jakieś czekoladki. Ale wszystko jest strasznie drogie, nie wiem czy czarodziejskie pieniądze straciły na wartości w stosunku do mugolskich, czy po prostu trafiłem do zbyt ekskluzywnej części Londynu! - wzruszył ramionami.
Paplał dalej, aż napotkał zaskoczone spojrzenie Frances. Nie spodziewał się takiego zdziwienia na widok zwykłego atlasu roślin, więc odruchowo zerknął na okładkę i...
Pobladł śmiertelnie, a potem oblał się szkarłatnym rumieńcem. Co ewentualny prezent dla Isabelli (którego zdecydował się nie kupować) robił w rękach Frances?!
I co było tam w środku, że Frances oblała się równie mocnym rumieńcem? Dlaczego na jednej z ilustracji Romeo całował Julię jakąś...francuską techniką? Steffen rozdziawił usta, uświadamiając sobie, że to niezmiernie nietrafiony prezent- nie tylko dla Frances, ale dla każdego w ogóle, wliczając w to eleganckie szlachcianki.
-Ja... e... to miał być atlas zielarstwa... - wybąkał zanim zdołał pomyśleć, chcąc jak najprędzej wytłumaczyć tą koszmarną pomyłkę. Zaraz jednak zreflektował się i odchrząknął nerwowo. Co jeśli atlas też nie spodobałby się Frances, jeśli uznałaby go za dziwny albo nudny? To chyba niegrzeczne, przyznawać, że pomylił prezenty. Jeszcze dziewczynie zrobi się przykro!
-Ale, ehem, uznałem, że Szekspir będzie ciekawszy! Bo to Szekspir, klasyka literatury, tylko w mugolskim wydaniu, Julia i Romeo są tam mugolami i e... widzę, że dodali... ilustracje... myślałem, że to ciekawe z perspektywy antropologicznej... - plątał się, usiłując jakoś wybrnąć z tej koszmarnej niezręczności.


intellectual, journalist
little spy

Steffen Cattermole
Steffen Cattermole
Zawód : młodszy specjalista od klątw i zabezpieczeń w Gringottcie, po godzinach reporter dla "Czarownicy"
Wiek : 23
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Żonaty
I like to go to places uninvited
OPCM : 30 +7
UROKI : 5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 35 +4
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 16
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7358-steffen-cattermole https://www.morsmordre.net/t7438-szczury-nie-potrzebuja-sow#203253 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f127-dolina-godryka-szczurza-jama https://www.morsmordre.net/t7471-skrytka-bankowa-nr-1777#204954 https://www.morsmordre.net/t7439-steffen-cattermole?highlight=steffen
Re: Salon [odnośnik]21.01.20 10:06
Kobieca ręka we wnętrzu potrafiła zdziałać cuda. Frances była pewna, że odrobina dekoracji, odpowiednich tkanin i roślin potrafi sprawić, że każde pomieszczenie będzie przytulne. Blondynka dbała o dobrą atmosferę w jej mieszkanku, mającym być jej ostoją.
Uważnie słuchała jakże uroczej paplaniny przyjaciela. Jednej z tych, które kiedyś wydawały się jej męczące i niemal do zniesienia, a teraz jawiły się niczym promienie słońca, wkradające się w ponure dni pochmurnego Londynu.
- Mam wrażenie, że ostatnio wszystkie pieniądze tracą na wartości niezależnie czy są mugolskie czy czarodziejskie. - Rzuciła wzruszając ramionami. Chwilowo jednak, bardziej niż tematem domu handlowego była zainteresowana podarkiem. Czego oczywiście, chwilkę później pożałowała. Prezent wydawał się jej… Specyficzny. Frances nigdy nie uważała książki, za zły podarek zwłaszcza, że czytywała praktycznie wszystko. Od ksiąg traktujących o eliksirach czy historii, przez czarodziejskie powieści przygodowe aż po mugolską poezję. Nigdy jednak nie odważyła się, sięgnąć po tak obrazowe romanse. Burroughs przeniosła wzrok na przyjaciela dopiero, kiedy ten zaczął mówić. W międzyczasie, z książką nadal w dłoni przeszła do kuchni by wstawić wodę na herbatę. I nie było to znakiem, że nie chciała jego szukać po prostu… Musiała rozchodzić dziwne napięcie, pojawiające się w jej ciele będące połączeniem zakłopotania i niezręczności.
A gdy Steff zakończył tłumaczenia, oparła się biodrem o blat stołu. Szaroniebieskie spojrzenie zjechało na okładkę książki, by w końcu wlepić się w twarz mężczyzny.
- Z tym muszę się zgodzić, byłoby to ciekawe z perspektywy antropologicznej… Gdyby to był Szekspir, tylko jakaś Betty. - Nieśmiały, trochę zakłopotany uśmiech pojawił się na jej ustach. Powoli przyjmowała do wiadomości, że to najwidoczniej była niezręczna pomyłka, wynikająca z roztrzepania Cattermole. - Nie zaglądałeś do środka, prawda? - Pytanie zdawało się być czysto retoryczne, gdyż zanim jeszcze Steff odpowiedział, chcąc udokumentować swoją teorię, iż książka z Szekspirem nie ma nic wspólnego Frances uniosła ponownie książkę. - “Romeo ułożył się na Julii przeklinając tego, kto wymyślił ubrania. Lubieżnie wędrował ustami po ciele dziewczyny, która rozłożyła dla niego uda. Mężczyzna umościł się pomiędzy długimi, zgrabnymi nogami, a jego twardy…” Ekhem... - W miarę czytania tych kilku zdań, policzki Frances ponownie zapaliły się rumieńcami. Tematy opisywane w książce znała jedynie w teorii, nie posiadając śmiałości aby kiedykolwiek zwrócić na siebie uwagę jakiegoś chłopca. Po końcowym odchrząknięciu odłożyła książkę na stolik, nieśmiało zerkając na przyjaciela. Była ciekawa, czy zdawał sobie sprawę z tego, jaką książkę wybrał.


Sometimes like a tree in flower,
Sometimes like a white daffadowndilly, small and slender like. Hard as di'monds, soft as moonlight. Warm as sunlight, cold as frost in the stars. Proud and far-off as a snow-mountain, and as merry as any lass I ever saw with daisies in her hair in springtime.
Frances Wroński
Frances Wroński
Zawód : Alchemiczka
Wiek : 21
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Zamężna
Even darkness must pass. A new day will come. And when the sun shines, it'll shine out the clearer.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7986-frances-burroughs https://www.morsmordre.net/t8010-poczta-frances#228801 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f254-surrey-okolice-redhill-szafirowe-wzgorze https://www.morsmordre.net/t8011-skrytka-bankowa-nr-1937#228805 https://www.morsmordre.net/t8012-frances-burroughs#228806
Re: Salon [odnośnik]22.01.20 7:16
-Faktycznie, idą ciężkie czasy. - przytaknął, choć nie wiedział, na ile Frances interesowała się polityką i podejrzewał, że Keat chce ją chronić przed swoimi sprawkami. Nie wiedział jeszcze nawet, że jego przyjaciel "oficjalnie" został sojusznikiem Zakonu Feniksa, ale znał jego poglądy i wiedział, że odważny Gryfon nigdy nie patrzy na krzywdę innych bezczynnie. Ostatnio sporą złość Keata wywołało zdelegalizowanie "Proroka Codziennego" i Steff podejrzewał, że Burroughs może kierować swoją niespożytą energię właśnie ku kolportacji nielegalnej już gazety. Frances wkładała jednak wysiłek w alchemię, zdobywanie wiedzy i (chyba?) elegancką prezencję, a Steffen podejrzewał, że rozmowa o polityce zakłopotałaby ją równie mocno jak feralny harlequin.
Na szczęście temat zszedł na bezpieczną literaturę, ale okazało się, że pozycja wybrana przez Steffena nie była ani atlasem zielarskim ani klasyką literatury tylko... tylko jakąś wszetecznością!
-Umm... nie, nie zaglądałem, myślałem, że Szekspir to... no, Szekspir. - wybąkał, bo nie spodziewał się po nudnawym mistrzu literatury angielskiej żadnych nowych zaskoczeń, a książkę wziął do ręki ze względu na jej przesłanie o romantycznym mezaliansie, nie treść. Nie spodziewał się, że mugole mogą napisać własną, współczesną i lubieżną wersję "Romea i Julii." Dopiero Frances uświadomiła mu, jak bardzo się mylił.
Gdy czytała, aż rozdziawił usta i pokrył się szkarłatnym rumieńcem, od szyi aż po koniuszki uszu. Co... co to było?!
-Frances! - porwał książkę ze stolika i schował nieszczęsny tom za plecami.
-Przepraszam, prezentów się nie odbiera, ale nie... nie powinnaś tego czytać! - jęknął. Sam był w materii miłosnej równie niedoświadczony jak panna Burroughs, ale on akurat chętnie przeczyta te... mugolskie wskazówki, może nawet na głos, z Jonathanem, przy dobrym piwie. Tyle, że Frances nie wypadało! Była panienką! Co, jakby Keat się dowiedział?
-Naprawdę, nie wiedziałem, że to... coś takiego! Kupię ci prawdziwego Szekspira, obiecuję i jeszcze raz przepraszam! - tłumaczył się, coraz bardziej załopotany. Chociaż tej zimy jego myśli zaprzątała lady Selwyn, to przecież kochał się kiedyś we Frances, co nadawało całej sprawie iście tragicznego (lub tragikomicznego) wymiaru.


intellectual, journalist
little spy

Steffen Cattermole
Steffen Cattermole
Zawód : młodszy specjalista od klątw i zabezpieczeń w Gringottcie, po godzinach reporter dla "Czarownicy"
Wiek : 23
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Żonaty
I like to go to places uninvited
OPCM : 30 +7
UROKI : 5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 35 +4
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 16
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7358-steffen-cattermole https://www.morsmordre.net/t7438-szczury-nie-potrzebuja-sow#203253 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f127-dolina-godryka-szczurza-jama https://www.morsmordre.net/t7471-skrytka-bankowa-nr-1777#204954 https://www.morsmordre.net/t7439-steffen-cattermole?highlight=steffen
Re: Salon [odnośnik]22.01.20 11:48
Frances nie ciągnęła tematu, uznając go za zwyczajnie niebezpieczny. Nie chciała wiedzieć, jak wygląda sytuacja. W końcu, tak było lepiej, prawda? Nie zdawała sobie sprawy z konfliktów, problemów czy komplikacji jakie mogą wywołać, pozwalając jej pozostać w swoim świecie. Nie brać więcej trosk na zmęczone, wątłe ramiona. Frances nigdy nie była taka, jak Keat. Brakowało jej odwagi by wystąpić przed szereg, a co dopiero podejmować ryzykowne, niebezpieczne działania w imię większej idei, o której nawet nie wiedziała. Do tej pory, nigdy nie pytała brata o to, gdzie wychodzi i w jakim celu, coraz bardziej jednak rzucała jej się w oczy jego postawa. I mimo iż w głębi niepewnego serduszka pragnęłaby posiadać więcej odwagi, chociażby by szczerze z nim porozmawiać bądź podjąć akcje, przed którymi do tej pory tchórzyła, nie wiedziała w jaki sposób powinna się przełamać. Niestety, do tego nie pisali jeszcze podręczników.
Frances kiwnęła głową na słowa przyjaciela, w zasadzie wcale tym nie zaskoczona. W jej odczuciu Steff zawsze był... Roztrzepany, może trochę narwany. Pełen niezrozumiałej dla niej, lecz posiadającej swoisty urok energii. Logiczna część umysłu czarodziejki w pierwszej chwili uznała, że przytoczenie kilku linijek tekstu będzie najlepszą metodą uświadomienia błędu, z którego kiedyś zapewne będą się śmiać. Teraz jednak, gdy zauważyła jak twarz animaga przybiera odcienie szkarłatu dotarło do niej, że w tej, obecnej chwili, wcale nie był to najlepszy pomysł.  Z resztą, ona sama nie przezentowała się lepiej! Policzki nieprzyjemnie paliły ją od rumieńców, wprawiając ją w jeszcze większe zakłopotanie. Nie protestowała, gdy ten zabrał feralną książkę.
- Och, dobrze wiesz, że brakłoby mi odwagi, żeby ją przeczytać. - Rzuciła, przenosząc wzrok gdzieś na czubki czyściutki pantofelków. Znał ją. Steff miał w sobie tę właściwość która sprawiała, że Frances otwierała się troszeczkę bardziej, czując się bezpiecznie ze swoimi emocjami w jego towarzystwie. Co można uznać za zabawne, nie odczuwała podobnych rzeczy w towarzystwie Keata. W tym wszystkim nie miała jednak pojęcia o uczuciu, jakim niegdyś darzył ją przyjaciel. Co zapewne uchroniło ją, przed kolejną dawką niezręczności.
Im dłużej tak stali, tym bardziej miała poczucie, że dzisiejsze spotkanie nie idzie w dobrym kierunku. Kolejne tłumaczenia chłopaka sprawiły, że Frances zganiła się w myślach. Bo jakim gospodarzem była, skoro pozwalała swojemu gościowi tonąć w zakłopotaniu i bóg wie czym jeszcze? Panna Burroughs zawsze przywiązywała wielką wagę do prezentowania się w odpowiedni sposób, a ta sytuacja dopisywała minusy na wyimaginowanej w jej głowie liście. Nie wiele myśląc, blondynka machnęła ręką, jakby chciała odgonić od nich tę całą niezręczność.
- Zapomnijmy o tym. - Zaproponowała, robiąc kilka niewielkich kroczków w kierunku przyjaciela. - Następnym razem, mogę iść z Tobą. Ty będziesz wybierał, a ja będę sprawdzać czy autor i tytuł się zgadza. No, napijesz się czegoś? - W czasie wypowiadania nieśmiałej propozycji, w trochę nerwowym geście wygładziła koszulkę na ramionach przyjaciela. Propozycja nie była oznaką wątpliwości w zdolności Steff'a. Ot, propozycją spędzenia wspólnie czasu, może upewnienia się, że nie dojdzie już do podobnych niezręczności. Czasem nawet Frances było zapanować nad jej zapędami do planowania wszystkiego.
I już miała coś dodać, zadać jakieś pytanie które sprawiłoby, że Cattermole znów rozćwierkałby się w przyjemnej gadaninie gdy coś przykuło jej uwagę. Ostrożnie, z odrobiną nieśmiałości w ruchach Frances ułożyła dłonie na jego policzkach, marszcząc przy tym brwi. Szaroniebieskie spojrzenie uważnie przyglądało się jego twarzy, jakby czegoś w niej poszukiwała. Nie była pewna, co w buzi Steffa wzbudziło jej zainteresowanie, miała jednak wrażenie, że coś nie pasuje jej ogólnego obrazka chłopaka, jaki posiadała w głowie. Stała tak przez dłuższą chwilę, próbując cokolwiek z niego wyczytać. W końcu westchnęła, przejechała palcami po jego zarośniętym policzku by zabrać swoje ręce, które niemal od razu założyły się na jej piersi.
- Zmarniałeś, mój drogi. - Stwierdziła, nie wiedząc w jakie inne słowa ująć swoje odczucia. W zasadzie, nie była co do tych odczuć pewna. Miała cichą nadzieję, że animag rozwieje jej wątpliwości i troski, związane z jego osobą. W końcu, po tylu latach przyjaźni dziwnym byłby, gdyby nie przejmowała się tym, co dzieje się z jej przyjacielem.


Sometimes like a tree in flower,
Sometimes like a white daffadowndilly, small and slender like. Hard as di'monds, soft as moonlight. Warm as sunlight, cold as frost in the stars. Proud and far-off as a snow-mountain, and as merry as any lass I ever saw with daisies in her hair in springtime.
Frances Wroński
Frances Wroński
Zawód : Alchemiczka
Wiek : 21
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Zamężna
Even darkness must pass. A new day will come. And when the sun shines, it'll shine out the clearer.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7986-frances-burroughs https://www.morsmordre.net/t8010-poczta-frances#228801 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f254-surrey-okolice-redhill-szafirowe-wzgorze https://www.morsmordre.net/t8011-skrytka-bankowa-nr-1937#228805 https://www.morsmordre.net/t8012-frances-burroughs#228806
Re: Salon [odnośnik]22.01.20 21:04
Steffen zazwyczaj uwielbiał paplać, plotkować i drążyć przeróżne tematy (szczególnie, że Frances znała jego największy sekret i jako do niedawna jedynej mógł się jej chwalić animagicznymi przygodami), ale działalność w Zakonie zmusiła go do trzymania buzi na kłódkę jeśli chodzi o tematy polityczne. Najlepiej, jeśli dla świata pozostanie niepozornym i nieco nierozgarniętym łamaczem klątw, zainteresowanym książkami, a nie polityką. Sprawianie wrażenia zbyt zainteresowanego nieszczęściami w czarodziejskim świecie mogło skończyć się jeszcze gorzej niż niefortunny zakup książki.
Zamarł, zarumieniony, z rozgrzanymi policzkami - i przez moment spoglądał z niepokojem na Frances, równie zaróżowioną i zakłopotaną. Zastanawiał się, czy właśnie poszedł o krok za daleko w ich znajomości. Praworządna i niewinna panna Burroughs z anielską cierpliwością znosiła jego wybryki od czasów Hogwartu - odkąd jako prefekt przyłapała go wychodzącego z Działu Ksiąg Zakazanych wykazała się lojalnością wobec przyjaciela. Chociaż domyśliła się od razu jego animagii i chociaż w głębi duszy nie zgadzała się pewnie z decyzją Steffena o pozostaniu niezarejestrowanym, to wykazywała się zrozumieniem dla roztrzepanego Cattermola. Dla jego zbyt szybko wypowiadanych słów, niezdarności i roztrzepania. W zamian, Steffen zawsze traktował ją z uprzejmością i szacunkiem, nie zdradzając swych młodzieńczych uczuć i nie chcąc kłopotać nimi Frances. Czyżby teraz, gdy problem zauroczenia sam się rozwiązał (zastąpiony jeszcze bardziej tragicznym zakochaniem w pannie znacznie powyżej jego stanu), Steffen miał urazić Frances zupełnie niechcący?
To szczęście w nieszczęściu, że nie wysłał tej książki pannie Selwyn, ale spoglądanie na zawstydzoną Frances było chyba jeszcze gorsze.
Z ulgą wypuścił z płuc powietrze, gdy dziewczyna wspaniałomyślnie zaproponowała, by zapomnieli o całej sprawie.
-Dziękuję, Frances! I tak, zapomnijmy! Jutro, zupełnie niespodziewanie, bo przecież zapomnieliśmy o tym prezencie, sowa przyniesie ci prawdziwy upominek. - odetchnął, wreszcie znajdując rozwiązanie dla całej tej niezręczności. W duszy postanowił, że kupi pannie Burroughs i prawdziwe wydanie Romeo i Julii (najlepiej czarodziejskie, z ruchomymi, ale przyzwoitymi ilustracjami!) i atlas zielarski, choćby miał na to roztrwonić pół wypłaty.
-Och, albo faktycznie, lepiej idź ze mną! - przytaknął. Wtedy prezent będzie mniejszą niespodzianką, ale może to i lepiej. Uśmiechnął się blado, a potem zarumienił się znów, gdy Frances przygładzała mu koszulę i gdy ułożyła dłonie na jego policzkach. Usiłował sobie wmówić, że dla niej takie gesty są naturalne, wychowała się w końcu ze starszym bratem. Jemu taką czułość okazywała jednak tylko mama, a poza tym był młodzieńcem z rozbuchanymi hormonami i romantyczną wyobraźnią. Umknął wzrokiem, zastanawiając się, czy to jakaś nieśmiała próba flirtu z jej strony, aż Frances przełamała romantyczną atmosferę jakże opiekuńczym zarzutem.
-Eee... - wiedział, co w takiej sytuacji odpowiada się własnej mamie, ale nie przyjaciółce. -Zapracowany coś jestem ostatnio, wreszcie dają mi... poważne roboty w Ministerstwie! - wspomniał z sentymentem, jak parzył kawę dla szefa departamentu, ale doskonale wiedział, że trochę nie miał czasu jeść, bo pochłonęły go przygotowania dla ostatniej misji dla Zakonu. Zresztą, mógł czasami oszukiwać swój organizm, przemieniać się w szczura i jeść dziesięciokrotnie mniejszy obiad niż jako człowiek! Znaczy, potem czuł się strasznie zmęczony i głodny, ale działało na krótką chwilę.
-A jak ci idzie w Mungu? - czym prędzej zmienił temat.


intellectual, journalist
little spy

Steffen Cattermole
Steffen Cattermole
Zawód : młodszy specjalista od klątw i zabezpieczeń w Gringottcie, po godzinach reporter dla "Czarownicy"
Wiek : 23
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Żonaty
I like to go to places uninvited
OPCM : 30 +7
UROKI : 5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 35 +4
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 16
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7358-steffen-cattermole https://www.morsmordre.net/t7438-szczury-nie-potrzebuja-sow#203253 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f127-dolina-godryka-szczurza-jama https://www.morsmordre.net/t7471-skrytka-bankowa-nr-1777#204954 https://www.morsmordre.net/t7439-steffen-cattermole?highlight=steffen
Re: Salon [odnośnik]22.01.20 22:52
W tej całej sytuacji, Frances nawet nie zastanowiła się, jak faktycznie czuje się z tym, jakże dziwnym i trochę nieodpowiednim prezentem. Zbyt przejęta tym, co przeczytała (a dla panienki Burroughs, czytanie o takich rzeczach było nowością, nawet jeśli miało miejsce przypadkiem i przez chwilkę) nie miała okazji skupić się nad czymś innym niż niezręczność i zażenowanie. To drugie pojawiło się głównie z powodu jej braku doświadczenia i reakcją na prezent, który powinien być po prostu książką. O trochę dziwnym temacie, ale jednak książką. Frances nieraz uważała swoją niewinność za jedną z wad, w końcu w takich sytuacjach wypadała ze swojej gry, ukazując emocje, których z pewnością nie powinna. A może to nie było wcale takie złe? Nie wiedziała.
W zasadzie, gdyby o to ją zapytać, nie wiedziałaby również czemu znosiła wybryki chłopaka, potoki słów, które z początku zdawały się być męczące czy specyficzne roztrzepanie. Z czasem jednak te wszystkie cechy zaczęły tracić na uporczywości a stawać się czymś przyjemnym, można by wręcz rzec że na swój sposób przytulnym. Niezdarność przestała mieć znaczenie, a ilość wypowiadanych słów stawała się czymś, pozytywnym. Śmiało można stwierdzić, że nieśmiała Burroughs odpoczywała słuchając wywodów przyjaciela. W obecnej chwili nie była w stanie stwierdzić, czy faktycznie czuła się urażona - za bardzo skupiła się na tym, by wygonić zażenowanie za drzwi jej niewielkiej kawalerki. I jakoś zapomnieć o przeczytanych linijkach, mimo iż miała wrażenie, że będą ją prześladować przez kilka, kolejnych dni. I miejmy nadzieję, że tylko dni.
-Och, nie musisz, naprawdę… - Zaczęła, czując się trochę niezręcznie z obietnicami podarków, w końcu to nie dla nich, dalej utrzymywała kontakt z animagiem, mimo iż wiele lat minęło odkąd opuścili szkolne mury. Nie mogła jednak odmówić, skoro przyjaciel chciał naprawić swój błąd, nie pozostawało nic innego, jak mu na to pozwolić.
- Chętnie. I tak miałam w planach wybranie się w końcu na zakupy. - Nieśmiało posłała Steffo’wi delikatny uśmiech, w ramach potwierdzenia, że nie gniewa się, a wspólne zakupy w jutrzejszym dniu jak najbardziej jej pasują. W końcu i tak nie miała żadnych planów na ten dzień, a zakupy w towarzystwie przyjaciela wydawały jej się miłą odskocznią od szarej codzienności, taką na którą starczało jej odwagi.
Gesty, jakimi go obdarzała wydawały się jej… naturalne. I bardzo normalne. Do tego stopnia, że wykonywała je po części nieświadomie, nie zdając sobie sprawy z konsekwencji bądź emocji, jakie mogły wywoływać w Cattermole. Blondynka uważnie słuchała tłumaczenia mężczyzny. Z rękoma założonymi na piersi, nie odrywając spojrzenia od jego buzi, zdawała się nie być przekonana jego tłumaczeniem. Przez dłuższą chwilę, jedynie obserwowała jego twarz, by w końcu unieść kąciki ust w uprzejmym, wyuczonym uśmiechu.
- W takim razie, jutro po wizycie w księgarni zapraszam Cię na obiad. - I mimo iż jej słowa zdawały się być jedynie zaproszeniem, w głosie Frances pojawiły się charakterystyczne nuty świadczące o tym, że możliwość odmowy, nie zostanie pozytywnie przyjęta, albo chociaż rozpatrzona. - Cieszę się, że w końcu doceniają Cię w pracy, Steff… Ale nie zapominaj o swoim zdrowiu, dobrze? - Och, nie byłaby sobą, gdyby o to nie poprosiła. Podczas ich znajomości chłopak pewnie nie raz słyszał podobne słowa - kierowane do niego bądź Keata, czasem proszące o nie pakowanie się w kłopoty; połączone z niemal szczenięcym spojrzeniem szaroniebieskich oczu dokładnie tak, jak w tej chwili.
Pytanie, jakie padło z jego ust sprawiło, że Frances przywołała na usta wyuczony uśmiech, mający ukryć jej prawdziwe odczucia.
- Och, całkiem dobrze, naprawdę. - Dopiero po wypowiedzeniu tych słów, Frances przeniosła spojrzenie gdzieś, w kierunku okna. Stała tak przez chwilę, zapatrzona widok, by znów zerknąć na przyjaciela. Rozważała. Kalkulowała w głowie wszystkie za i przeciw szczerości. - Chociaż trochę inaczej, niż sobie wyobrażałam. - Dodała jeszcze, pozwalając sobie na uchylenie rąbka tajemnicy, jeśli chodzi o jej codziennie odczucia i bolączki.


Sometimes like a tree in flower,
Sometimes like a white daffadowndilly, small and slender like. Hard as di'monds, soft as moonlight. Warm as sunlight, cold as frost in the stars. Proud and far-off as a snow-mountain, and as merry as any lass I ever saw with daisies in her hair in springtime.
Frances Wroński
Frances Wroński
Zawód : Alchemiczka
Wiek : 21
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Zamężna
Even darkness must pass. A new day will come. And when the sun shines, it'll shine out the clearer.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7986-frances-burroughs https://www.morsmordre.net/t8010-poczta-frances#228801 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f254-surrey-okolice-redhill-szafirowe-wzgorze https://www.morsmordre.net/t8011-skrytka-bankowa-nr-1937#228805 https://www.morsmordre.net/t8012-frances-burroughs#228806
Re: Salon [odnośnik]24.01.20 22:51
Frances była śliczna i młoda i porządna, więc w sumie stanowiła docelową grupę takich romansideł. Była w takim wieku, by mieć romantyczne pragnienia, a zarazem była zbyt niewinna by przeżywać je w praktyce, a nie poprzez literaturę. Steffena zaskoczyła... dosłowność mugolskiego romansidła, ale nie podejrzewał nawet, że Frances nigdy nie zajrzała do podobnego romansu. Nie, żeby wyobrażał sobie pannę Burroughs w takich sytuacjach! Po prostu, jego mama czytała romanse, on czasami czytywał romanse, większość czytelniczek "Czarownicy" pisała romanse... jego praktyczne i dziennikarskie doświadczenie podpowiadało mu, że kobiety po prostu to robią. Świadomość, że Frances nie sięga po takiego rodzaju literaturę, zawstydziłaby go jeszcze bardziej - ale na szczęście oboje nie wdawali się już w szczegóły i naprędce zmienili temat.
Uśmiechnął się szeroko, z ulgą słysząc, że Frances (mimo początkowego uporu) z wdziękiem przyjęła jego chęć zrekompensowania tej całej niezręczności. W duchu obiecał sobie też, że od teraz postara się okiełznywać swoje roztargnienie przy kasie i będzie bardziej uważał na to, za co płaci. W końcu teraz będzie musiał kupić nie jeden prezent, a trzy, no i nie miał pojęcia, co zrobić z feralnym egzamplarzem erotyka "Romeo i Julia"! Może powinien podarować go Willowi? Ale czy brat potrzebował jeszcze w ogóle hmm... rozpustnej zachęty? Pewnie nie!
-Ojej, ja... dziękuję! - ucieszył się, bo gotowała nieco lepiej od niego, a przynajmniej miała na to więcej czasu. Zaproszenie wziął za zwykły gest przyjaźni i oznakę zmartwienia jego wymizerniałą sylwetką, więc uśmiechnął się pokrzepiająco.
-Nic się nie martw, Frances, jestem już dużym chłopcem! - zapewnił radośnie, starannie ukrywając prawdziwe powody swojego stresu i zmęczenia. Nie powinna się o niego niepokoić, w końcu podjął decyzję o dołączeniu do Zakonu całkiem świadomie.
Ona też coś ukrywała, znał to dziwne, zamyślone spojrzenie. Bywała też uparta i skryta, więc nie wiedział, czy uda mu się coś z niej wydusić, ale postanowił spróbować.
-Dlaczego inaczej? - dociekł, podchodząc o krok bliżej. Spojrzał na Frances łagodnie, z troską. -Wiesz... - zaczął ostrożnie. -Moje pierwsze tygodnie i miesiące w Ministerstwie były trochę rozczarowujące. Nikt nie traktuje tam nowych poważnie, wszyscy brali mnie za dzieciaka. - zwierzył się, licząc, że trochę ją ośmieli.


intellectual, journalist
little spy

Steffen Cattermole
Steffen Cattermole
Zawód : młodszy specjalista od klątw i zabezpieczeń w Gringottcie, po godzinach reporter dla "Czarownicy"
Wiek : 23
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Żonaty
I like to go to places uninvited
OPCM : 30 +7
UROKI : 5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 35 +4
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 16
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7358-steffen-cattermole https://www.morsmordre.net/t7438-szczury-nie-potrzebuja-sow#203253 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f127-dolina-godryka-szczurza-jama https://www.morsmordre.net/t7471-skrytka-bankowa-nr-1777#204954 https://www.morsmordre.net/t7439-steffen-cattermole?highlight=steffen
Re: Salon [odnośnik]25.01.20 18:07
Istniała znacząca różnica między powieścią romantyczną, pełną wielkich wyznań i długich spojrzeń, a klasycznym przykładem dosłownego, bezwstydnego erotyka. O ile romanse, chociażby takie jak klasyczny Romeo i Julia autorstwa Szekspira, a nie żadnej Betty, przyszło jej czytać tak książki zabarwione mocną dozą erotyki były jej nieznane. I gdyby Steffen poruszył dalej temat, zapewne wytłumaczyłaby mu swoje zawstydzenie, z jeszcze większymi rumieńcami, malującymi się na bladej buzi. Na szczęście temat zdawał się odpłynąć równie szybko, jak się pojawił pozostawiając jedynie niezręczne wspomnienie, które zapewne niedługo zatrze się w ich pamięci. Ona, na miejscu Steffa zapewne wcisnęłaby książkę w kąt, w którym nikt nie byłby w stanie jej znaleźć bądź oddała ją do biblioteki, oczywiście anonimowo będąc pewną, że w innym wypadku spaliłaby się ze wstydu niczym umierający feniks.
Och, nawet jeśli pojawił się w niej cień urazy, nie potrafiłaby długo jej trzymać, widząc ten charakterystyczny, szeroki uśmiech, jaki pojawił się na buzi przyjaciela. Wbrew pozorom, Frances była ciepłą osobą, nawet jeśli nie raz nie potrafiła okazywać odpowiednio uczuć czy emocji, ukrywając się za swoimi maskami. Kto wie, może pewnego dnia odważy się je wyrzucić i pokazać światu swoje prawdziwe ja? Cóż, na razie w ogóle się na to nie zanosiło.
- Nie masz za co. - Odpowiedziała machając ręką, jakby wspólny obiad naprawdę nie był czymś, na tyle wielkim by za to dziękować. Jednocześnie puściła przyjacielowi oczko, w ramach upewnienia co do niewielkości gestu. Frances skrycie nie lubiła jeść sama a nie zawsze mogła liczyć na towarzystwo matki bądź rodzeństwa. W zasadzie… Miała wrażenie, że więzy krwii wcale nie są tak silne, jak powiadają. I szybko się rozmywają, gdzieś między obowiązkami a prozą codzienności i odmiennych charakterów. Na szczęście, pozostawały inne, przyjazne istoty ratujące panienkę Burroughs przed zimnymi mackami samotności.
Ciche westchnienie wyrwało się z jej ust. Owszem, nie powinna się martwić. Ani o Steffena, ani o Keata… W zasadzie, nie powinna martwić się o nikogo. Tak byłoby prościej, nieprawdaż? W tym wszystkim nie umiała jednak powstrzymać normalnej obawy o zdrowie przyjaciela, widząc jak w ostatnim czasie zmarniał.
Ostrożnie, miękkim spojrzeniem przejechała po jego sylwetce, by w końcu delikatnie się uśmiechnąć.
- Bo Ty jesteś taki… - Na jedną, krótką chwilę zmarszyczyła brwi, szukając w głowie odpowiedniego słowa. - Taki niepozorny. - Wyjawiła określenie, kojarzące się jej z postacią animaga. - Jak morska bryza. W porcie czuć jedynie delikatny wiatr w czasie gdy na morzu może szaleć straszliwy sztorm. Rozumiesz, o co mi chodzi, mój drogi? - Brew dziewczyny uniosła się, jeszcze przez chwilę lustrując twarz Cattermole. Ona nie uważała niepozorności za coś złego, wręcz przeciwnie jawiła się ona jej niczym jedna z lepszych zalet. Niepozorni zdawali się być bezpieczniejsi, nikt nie podejrzewał ich o siłę, jaka mogła się w nich kryć.
- Do tej pory byłam pewna, że w takich placówkach liczy się wiedza oraz pomoc pacjentom. - Zaczęła ostrożnie z pewnym wahaniem w głosie. Nadal nie była pewna, czy powinna podzielić się wszystkimi rozterkami, jakie pojawiły się w jej życiu zawodowym. W końcu nieśmiało oparła głowę o ramię przyjaciela, jak często gdy potrzebowała wyrzucić z siebie pewne myśli. - Jeden z moich współpracowników uważa, że jestem gorsza tylko dlatego, że ukończyłam kurs w Ministerstwie. Nie zamawia składników, pozostawia po sobie bałagan, a ostatnio nawet próbował dorzucić do mojego eliksiru jakieś dziwne składniki. - Wyznała, zupełnie nie rozumiejąc tego zachowania. W Ravenclaw (a było ono jedyną, normalną społecznością w której się obracała) nie było takich sytuacji. Wiedza zawsze zdawała się być na pierwszym miejscu i Frances była pewna, że w takiej placówce jak Święty Mung, będzie podobnie. Cóż, może Steff pomoże jej zrozumieć punkt widzenia nielubianego kolegi z pracy?


Sometimes like a tree in flower,
Sometimes like a white daffadowndilly, small and slender like. Hard as di'monds, soft as moonlight. Warm as sunlight, cold as frost in the stars. Proud and far-off as a snow-mountain, and as merry as any lass I ever saw with daisies in her hair in springtime.
Frances Wroński
Frances Wroński
Zawód : Alchemiczka
Wiek : 21
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Zamężna
Even darkness must pass. A new day will come. And when the sun shines, it'll shine out the clearer.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7986-frances-burroughs https://www.morsmordre.net/t8010-poczta-frances#228801 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f254-surrey-okolice-redhill-szafirowe-wzgorze https://www.morsmordre.net/t8011-skrytka-bankowa-nr-1937#228805 https://www.morsmordre.net/t8012-frances-burroughs#228806
Re: Salon [odnośnik]28.01.20 19:41

Steffen jeszcze nie ochłonął po spaleniu się ze wstydu, ale gdy żar zakłopotanie ostygnie, chłopak z pewnością znajdzie wspaniałe zastosowanie dla omyłkowo kupionej książki. Albo przeczyta ją sam, z wypiekami na twarzy i butelką wina (pasowało do Szekspira jakoś lepiej niż piwo), albo zaprosi kolegów i będą na głos odczytywać co śmieszniejsze fragmenty.
Sama Frances była zaś jak woda dla jego ognia, albo raczej świeca, temperująca jego płomień. Może jej zachowawczość była dla niektórych ciężka do przebicia, może i sam lękał się kiedyś trochę tej stanowczej pani prefekt, ale przypadkowe poznanie animagicznego sekretu zbliżyło ich do siebie i pozwoliło przełamać lody.
Jego uśmiech nieco zbladł, gdy Frances nazwała go niepozornym - czy to dlatego, kobiety wciąż mają go za dobrego kolegę, przyjaciela, czasem rycerza ratującego z opałów, ale nikogo więcej? Chociaż był w swoim mniemaniu wesoły, inteligentny i nieszpetny, to nie miał w sobie zaraźliwej radości swojego rozchwytywanego przyjaciela Bertiego ani tajemniczej aury swojego brata-podrywacza. Odkąd pamiętał, Will bez wysiłku podrywał kogo chciał, a on nawet nie potrafił normalnie dziewczyny na herbatę zaprosić. Nie rozumiał, do czego zmierza panna Burroughs, ale na szczęście - tak jak doskonale umiała - szybko załagodziła drobną przykrość. Uśmiechnął się delikatnie, rozpogodzony - „morska bryza” brzmiała znacznie lepiej niż „niepozorność.”
-Rozumiem, ale… jaki sztorm, moja droga? - utrzymał na twarzy uśmiech siłą woli, usiłując zachować spokój i dowcipny ton. Czyżby Frances odczuła jakieś… przykrości z powodu obecnej sytuacji politycznej? Ale przecież nie wiedziała nic o działalności Steffa i Keata, nie lubiła ryzyka, miała stabilną pracę, a jej nazwisko było zwyczajne - nie czystokrwiste, ale mugolskie też nie. Miał szczerą nadzieję, że u niej wszystko w porządku, że jest bezpieczna i może trwać pod kloszem jak najdłużej. Nikt niepozorny nie ochroni jej przed szalejącą zawieruchą - uratować ją może tylko… ignorancja? Umknął wzrokiem, nie chcąc by dostrzegła w jego źrenicach zbyt wiele niepokoju.
-No bo to się powinno liczyć! - zapewnił dziewczynę radośnie. Byli w końcu dwójką idealistów, dlatego się przyjaźnili. Potem pozwolił jej oprzeć głowę na męskim ramieniu (och! Byłby rozpromieniony, gdyby nie zaręczyny jego najnowszej miłości i złamane serce) i w łagodnej ciszy wysłuchał jej zwierzeń, mile zaskoczony tym, że otworzyła się i wylała przed nim swoje żale.
-On ci zwyczajnie dokucza! - uświadomił Frances. Miał nadzieję, że to żaden szczeniacki podryw, tylko coś innego. -Może jest zazdrosny, bo jesteś lepsza i bardziej uporządkowana, może ma dziwne poglądy i nie uważa, że kobiety powinny być medykami, a może to jego chore poczucie humoru i sposób na witanie nowych w pracy. Ludzie robią takie wybryki, gdy chcą poczuć się lepsi, zamanifestować swoją władzę. Jeśli nie dasz mu władzy nad swoimi emocjami, a przecież wiem, że umiesz zachować pokerową twarz, to w końcu się znudzi. Nie pozwól jakiemuś… burakowi niszczyć sobie samooceny i radości z pracy! - wyjaśnił łagodnie.


intellectual, journalist
little spy

Steffen Cattermole
Steffen Cattermole
Zawód : młodszy specjalista od klątw i zabezpieczeń w Gringottcie, po godzinach reporter dla "Czarownicy"
Wiek : 23
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Żonaty
I like to go to places uninvited
OPCM : 30 +7
UROKI : 5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 35 +4
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 16
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7358-steffen-cattermole https://www.morsmordre.net/t7438-szczury-nie-potrzebuja-sow#203253 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f127-dolina-godryka-szczurza-jama https://www.morsmordre.net/t7471-skrytka-bankowa-nr-1777#204954 https://www.morsmordre.net/t7439-steffen-cattermole?highlight=steffen
Re: Salon [odnośnik]28.01.20 21:49
Frances chyba nie umiałaby odpowiedzieć, gdyby Steffen postanowił ją o to zapytać. Od zawsze była dziewczęciem nieśmiałym, bojącym się wykonać jakikolwiek krok. Z pewnością mogłaby jednak przyznać, że młodszy Cattermole odznaczał się swoistym urokiem osobistym, któremu sama w pewien sposób uległa już w dniu, gdy dowiedziała się o jego sekrecie i nie wydała nauczycielom.
Och, blondynka nie miała najmniejszej intencji, aby wywołać jakąkolwiek przykrość w sercu przyjaciela! Była pewna, że jej słowa nabiorą pokrzepiającego wydźwięku. Niepozorność potrafiła być ogromną zaletą, przynajmniej w oczach eterycznej panny Burroughs. Słysząc pytanie, przygryzła delikatnie wargę na jedną, króciutką chwilę by dobrać najlepsze słowa.
- Morska bryza i sztorm były alegorią ukrytej siły. Coś, co na dalekim morzu jest silnym sztormem, na pierwszy rzut oka, z daleka może być jedynie delikatną bryzą. - Leniwie, miękkim spojrzeniem wodziła po buzi animaga, próbując wyłapać jakiekolwiek oznaki braku zrozumienia. Zdawała sobie sprawę z tego, że czasem zdarzało jej się mówić w sposób nie do końca oczywisty, zwłaszcza gdy naczytała się starych ksiąg. - Innymi słowy, tylko wyglądasz na niepozornego. Sprawiasz wrażenie kogoś, komu nieznane jest pojęcie jakiejkolwiek siły, ale w ogólnym rozrachunku to tylko nic nieznaczące pozory… - Panna Burroughs przymrużyła szaroniebieskie oczy, by uważnie zlustrować postać przyjaciela od góry do dołu. Och, szczerze wierzyła w ukrytą siłę Cattermole. Była nawet pewna, że odznacza się o wiele większą siłą charakteru niż ona - osoba kryjąca się pod maskami i złudnymi iluzjami. Finalnie, jej wargi ułożyły się w kolejny, delikatny uśmiech a dłoń powędrowała do ciemnej czupryny, by zmierzwić ją w przyjacielskim geście. - Tak, z pewnością to tylko i wyłącznie pozory. - Wydała w końcu werdykt, który z pewnością dało się przewidzieć. Może nie należała do najlepszych przyjaciół, często przyjmując chłodną postawę i nie do końca potrafiąc okazywać swoje uczucia w tym wszystkim jednak wiedziała, kto jest dla niej ważny, a kto nie znaczy więcej od mijanej gdzieś na ulicy osoby. Steff z pewnością zaliczał się do tej pierwszej grupy, mimo iż pewnie nie zdawał sobie z tego większej sprawy.
Panna Burroughs wzięła głębszy oddech, jednocześnie wciągając do nozdrzy przyjemny zapach, kojarzony właśnie z jego osobą. Zastygła w bezruchu, ani na chwilę nie przerywając jego wypowiedzi. Chłonęła całą sytuację, jaka miała miejsce a gdy Steffen skończył mówić, przez dłuższą chwilę po prostu stała tak, z głową opartą na jego ramieniu, rozważając to, co powiedział.
- Przecież to dziecinne. - Zaczęła w końcu, delikatnie unosząc głowę, by móc objąć spojrzeniem twarz przyjaciela. - Nie wiem, co nim kieruje. Za każdym razem go zbywam i nie daje mu satysfakcji, ale jak przestawia mi słoiczki z ingrediencjami… - Ciche westchnienie wyrwało się z kobiecych ust. -... Mam po prostu ochotę go otruć. Tylko po to, aby móc w spokoju pracować. - Wyznała, a blade policzki znów przystroiły się delikatnym rumieńcem. W końcu pannie takie myśli nie przystoiły, czyż nie? Mimo to, Frances naprawdę miała ochotę pozbyć się uciążliwego pracownika, by móc ze spokojem spędzać całe dnie w półmroku i oparach eliksirów.


Sometimes like a tree in flower,
Sometimes like a white daffadowndilly, small and slender like. Hard as di'monds, soft as moonlight. Warm as sunlight, cold as frost in the stars. Proud and far-off as a snow-mountain, and as merry as any lass I ever saw with daisies in her hair in springtime.
Frances Wroński
Frances Wroński
Zawód : Alchemiczka
Wiek : 21
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Zamężna
Even darkness must pass. A new day will come. And when the sun shines, it'll shine out the clearer.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7986-frances-burroughs https://www.morsmordre.net/t8010-poczta-frances#228801 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f254-surrey-okolice-redhill-szafirowe-wzgorze https://www.morsmordre.net/t8011-skrytka-bankowa-nr-1937#228805 https://www.morsmordre.net/t8012-frances-burroughs#228806
Re: Salon [odnośnik]29.01.20 22:01
Wlepił we Frances nieco maślane spojrzenie, uśmiechając się nieśmiało na jej słowa. Morska bryza, kto by pomyślał... chyba tylko panna Burroughs była w stanie używać tak wyrafinowanych alegorii wobec jego skromnej osoby. Wyprostował się odruchowo, z dumą wypinając wątłą pierś - alegoria siły, no no! Frances nawet nie wiedziała, że poprawiła mu humor na cały tydzień.
-Ja... dziękuję, Frances. - uśmiechnął się ciepło. -Ty też jesteś trochę jak bryza, ale taka... ciepła. Albo nie wiem, może bardziej jak skała, taka spokojna ostoja. - z pewnym wysiłkiem usiłował znaleźć odpowiednie porównanie na opisanie swoich ciepłych uczuć. Chociaż uwielbiał znajdować i spisywać informacje i plotki, to jego język był przecież całkiem prozaiczny, daleki od poetyckich metafor.
Przełknął ślinę, zastygając pod badawczym spojrzeniem Frances. Była przenikliwa i bystra, jako jedyna odgadła w końcu jego szczurzy sekret - który z taką łatwością i przez tyle lat ukrywał przed Keatem, własnym bratem, oraz najlepszym przyjacielem. Czyżby i teraz coś podejrzewała? Z tajną działalnością było jednak trudniej się wydać niż z młodzieńczymi szczurzymi harcami, więc - ku jego uldze - Frances poprzestała na zmierzwieniu mu czupryny, a on sam roześmiał się nieco nerwowo.
Słuchał uważnie rozterek biednej alchemiczki, aż...
-OOOoo...och! - wybuchł z nieco przesadnym entuzjazmem na wspomnienie otrucia. W jego oczach pojawiły się wesołe chochliki, a usta wykrzywiły się w podekscytowanym uśmieszku. Był animagiem, który unikał rejestracji bo tak - wolność i zabawa liczyły się dla niego bardziej niż jakieś reguły. Nie byłby sobą, gdyby oceniał Frances za całkiem zrozumiałe pokusy podtrucia złośliwego pracownika. Ba! Właśnie podsunęła mu doskonały pomysł.
-Lepiej nikogo nie truj, bo będziesz miała problemy w pracy, ale ja...ja umiem przecież nie tylko zdejmować klątwy, w teorii bez trudu nałożyłbym też jakąś złośliwą, ale niegroźną i mało skomplikowaną! Co ty na to, żebym dodatkowo ochronił jakąś twoją własność? Niepotrzebny słoiczek, którego sama nie będziesz dotykać, ale który - dotknięty przez szpitalnego złodziejaszka - sprawi, że w jego ustach pojawią się kamienie, albo po ciele zaczną łazić wyimaginowane robale... oczywiście tylko do zachodu słońca, żeby dać mu niewinną nauczkę! - zaproponował, nakręcając się coraz bardziej. Nigdy nie miał powodu, aby kogoś przekląć, więc nie mógł się doczekać, by wypróbować swe umiejętności. Kierowała nim wręcz chorobliwa ciekawość, jak zawsze, gdy miał okazję pogłębić własną naukową pasję.


intellectual, journalist
little spy

Steffen Cattermole
Steffen Cattermole
Zawód : młodszy specjalista od klątw i zabezpieczeń w Gringottcie, po godzinach reporter dla "Czarownicy"
Wiek : 23
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Żonaty
I like to go to places uninvited
OPCM : 30 +7
UROKI : 5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 35 +4
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 16
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7358-steffen-cattermole https://www.morsmordre.net/t7438-szczury-nie-potrzebuja-sow#203253 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f127-dolina-godryka-szczurza-jama https://www.morsmordre.net/t7471-skrytka-bankowa-nr-1777#204954 https://www.morsmordre.net/t7439-steffen-cattermole?highlight=steffen
Re: Salon [odnośnik]30.01.20 0:39
Och, gdyby tylko wiedziała, jaką przyjemność sprawiają Cattermole takie komplementy, może odważyłaby się wypowiadać je częściej? Kto wie, niezbadane są kolejne losu. Jasnym jednak było, że jej buzia ponownie rozjaśniła się w szczerym uśmiechu. Ach, od dawna nie uśmiechała się tak szczerze i często, w tak niewielkim wycinku czasu. Blondynka machnęła ręką na jego podziękowania, jakby to wcale nie było nic wielkiego. W końcu, wypowiadała jedynie swoje zdanie na jego temat, a fakt, że posiadała je takie a nie inne było sprawką tylko i wyłącznie jego osoby. Delikatne rumieńce ponownie przyozdobiły jasną twarzyczkę.
- Dziękuję, mój drogi. - Odpowiedziała nieco ciszej, troszeczkę zawstydzona jakże pochlebnym określeniem. W końcu, skały były przecież silne, czyż nie? Dawały oparcie, nie poddawały się naciskom, były czymś… pewnym. A jeśli pan Cattermole uważał ją za spokojną ostoję, była w stanie nią dla niego być, jeśli tylko by tego potrzebował. Kto wie, może czaiło się w niej coś, o czym nie miała pojęcia, a co zauważał jej serdeczny przyjaciel?
Szaroniebieskie ślepia błysnęły zaciekawieniem, gdy w Steffie odzwał się znany jej entuzjazm. Och, doskonale znała ten błysk w oku! Jeszcze zanim zaczął mówić, panna Burroughs była pewna, że pod tą zmierzwioną czupryną pojawiał się iście diabelski pomysł. I mimo iż sama przez chwilą mówiła o truciu nieprzyjaznego alchemika, zdawała sobie sprawę, że między rozmowami a działaniem znajduje się naprawdę spora przepaść.
Uważnie słuchała pomysłu Steffa. Och, to było takie… Nieprzyzwoite, paskudne i kuszące zarazem. Frances sama nie poznawała myśli, jakie pojawiały się w jej głowie. Nie powinni. To było jasne. Gdyby sprawa się wydawała, oboje mogliby ściągnąć na siebie poważne problemy i… Blondynka odsunęła się trochę bardziej, by założyć ręce na piersi.
- Ależ Steffenie, nie powinniśmy! - Zaczęła, badawczym spojrzeniem jeżdżąc po jego twarzy. - Zdajesz sobie sprawę z tego, że w ciągu dnia po szpitalu kręci się cała masa ludzi? Ja nie wniosę, ani nie wyniosę od tak słoiczka, takie przedmioty rzucają się w oczy, a ty nie wejdziesz tak, żeby nikt Cię nie zauważył… To niebezpieczne! Możemy ściągnąć na siebie problemy... - Och, nie byłaby sobą, gdyby nie zaczęła protestować. Jej brak odwagi aż krzyczał, aby nie podejmować żadnych kroków. Wycofać się, jakoś znosić złośliwego kolegę i nie wychylać się, zwłaszcza z takimi rzeczami…
Z drugiej jednak strony… Blondynka przygryzła dolną wargę, a jej dłoń powędrowałą do dekoltu by palce dziewczyny zaczęły błądzić po jej obojczykach, jak zawsze, gdy głęboko się nad czymś zastanawiała. Powoli, kreśląc tylko sobie znane wzorki na swojej skórze, panna Burroughs analizowała całą sytuację i jej wszystkie możliwości. - Ale gdybym miała dyżur któregoś wieczora, drzwi do mojej pracowni pewnie nie byłyby domknięte. A późnym wieczorem, niewielkie zwierzątko miałoby wielkie szanse, żeby prześlizgnąć się niezauważonym… - Głosem ściszonym do eterycznego pół szeptu snuła teorię, która mogła się udać. W końcu wieczorami mniej osób chodzi po szpitalnych korytarzach, szanse na złapanie niewielkiego szczurka bądź niespodziewaną kontrole były równe niemal zeru… Och, czy naprawdę zamierzała to zrobić? Czy naprawdę zamierzała zgodzić się, na jakże nierozważną propozycję? Dziewczęce spojrzenie uważnie przyjrzało się każdemu szczegółowi buzi przyjaciela, jakby próbowała wyczytać z niej to, czego chciała się dowiedzieć, nie potrafiąc jednak na głos wyrazić pytania. Potrzebowała odrobiny odwagi i potwierdzenia, że przyjaciel nie opuści jej, w tym jego szalonym planie.


Sometimes like a tree in flower,
Sometimes like a white daffadowndilly, small and slender like. Hard as di'monds, soft as moonlight. Warm as sunlight, cold as frost in the stars. Proud and far-off as a snow-mountain, and as merry as any lass I ever saw with daisies in her hair in springtime.
Frances Wroński
Frances Wroński
Zawód : Alchemiczka
Wiek : 21
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Zamężna
Even darkness must pass. A new day will come. And when the sun shines, it'll shine out the clearer.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7986-frances-burroughs https://www.morsmordre.net/t8010-poczta-frances#228801 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f254-surrey-okolice-redhill-szafirowe-wzgorze https://www.morsmordre.net/t8011-skrytka-bankowa-nr-1937#228805 https://www.morsmordre.net/t8012-frances-burroughs#228806

Strona 1 z 2 1, 2  Next

Salon
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach