Wydarzenia


Ekipa forum
Jezioro dobrych chęci
AutorWiadomość
Jezioro dobrych chęci [odnośnik]13.02.20 19:45

Jezioro dobrych chęci

Mugolskie powiedzenie mówi, że piekło wybrukowane jest dobrymi chęciami. Jednak w przypadku Jeziora Dobrych Chęci, sprawa wygląda całkowicie inaczej. Magiczne miejsce, zaklęte przed wiekami, zgodnie z przesądami mieszkających w okolicy ludzi posiada moc zdolną dopomóc w wypełnieniu własnych zamierzeń, o ile - jak nazwa jeziora mówi - posiadają one dobre znamiona. Co, w tłumaczeniu tych, którzy z mocy jeziora skorzystali, znaczy tyle, że nie powinny one być samolubne lub też z gruntu uważane za złe. Podobno obmycie się w jeziorze w negliżu dopomoże w sprawie - o ile wierzyć innym na słowo.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Jezioro dobrych chęci Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Jezioro dobrych chęci [odnośnik]13.02.20 23:55
15.04

Londyn oszalał, ale jedno pozostało stałe w życiu Michaela - konieczność przykuwania się srebrnymi łańcuchami do drzewa co miesiąc. Wraz z otwartą wojną przeciw Zakonowi Feniksa i podziałem w Ministerstwie, pozyskiwanie tojadu i znajdowanie alchemików chętnych uwarzyć eliksir tojadowy było jeszcze trudniejsze, jeśli nie niemożliwe. Michael miał w piwnicy domu trochę zapasów, zgromadzonych za lepszych czasów, ale wolał nie tykać ich bez potrzeby. Wyglądało na to, że wiosenne pełnie będzie musiał spędzić w „tradycyjny” sposób, choć i tak krępował się łańcuchami nawet przy używaniu dla eliksiru, dla zabezpieczenia. Nie ufał przecież w pełni ani sobie ani tojadowi. Najgorsze były jednak nie łańcuchy i nie pieczenie skóry po srebrze, a poczucie utraty kontroli i zmysłów - następujące stopniowo w agonalnym bólu, choć nagłe „wyłączenie światła” byłoby bardziej miłosierne. W klątwie likantropii nie było jednak nic miłosiernego, nic pięknego ani romantycznego, nic dobrego. Choć w praktyce przekleństwo trwało tylko kilka lub kilkanaście godzin w miesiącu (a Michael z radością doczekał krótszych, wiosennych nocy), to wilkołacze widmo podążało za Tonksem codziennie - gdy chodził do pracy, gdy tęsknie myślał o kobietach, gdy przed pełnią reagował irytacją na wszystko i wszystkich, i wreszcie gdy słaniał się na nogach ze zmęczenia po przemianie, przeklinając te kilka dni słabości w chwili, gdy każdy moment był na wagę złota dla aurora i Zakonnika.
Przed zachodem słońca teleportował się nad jezioro, wpisane zresztą jako jedno z bezpiecznych miejsc w rejestrze dla wilkołaków. Rzadko kto się tutaj zapuszczał, a choć o miejscu krążyły głupie przesądy, to nikomu nie wpadnie do głowy kąpać się w negliżu w chłodną, kwietniową noc. Tonks nigdy nie spędziłby tutaj pełni w gorącym sierpniu, ale o tej porze roku miejsce wydawało się całkiem sensowne. Ruszył zresztą w niewielki las nad brzegiem jeziora, znikając całkowicie wśród drzew. Wybrał najsolidniejsze z nich, rozebrał się, złożył ubrania w kostkę w bezpiecznej odległości i starannie oplątał się srebrnymi łańcuchami, ignorując chłodne powietrze i pieczenie skóry. Więzy wpijały mu się w mięśnie, ale to dobrze - Lyall nauczył go nowych węzłów, które na pewno nie powinny puścić.
Zabezpieczył się na wszystkie możliwe sposoby - teraz pozostało czekać. Nigdy nie wiedział, czy nad ranem pozostaną z nim strzępy wspomnień i świadomości, więc z pokorą zamknął oczy, w oczekiwaniu na koszmar na jawie i dziurę w pamięci.

zgodnie z mechaniką rzucam na przemianę w pełnię (+2 do kostki z biegłości)



Can I not save one
from the pitiless wave?

Michael Tonks
Michael Tonks
Zawód : Starszy auror, rebeliant
Wiek : 35
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Żonaty
You want it darker
We kill the flame
OPCM : 43 +4
UROKI : 34 +5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 20
Genetyka : Wilkołak
Jezioro dobrych chęci 7f6edca3a6f0f363d163c63d8a811d78
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7124-michael-tonks https://www.morsmordre.net/t7131-do-michaela https://www.morsmordre.net/t12118-michael-tonks#373099 https://www.morsmordre.net/f177-wybrzeze-exmoor-somerset-wrzosowa-przystan https://www.morsmordre.net/t7132-skrytka-bankowa-nr-1759#189352 https://www.morsmordre.net/t7130-michael-tonks
Re: Jezioro dobrych chęci [odnośnik]13.02.20 23:55
The member 'Michael Tonks' has done the following action : Rzut kością


'k100' : 53
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Jezioro dobrych chęci Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Jezioro dobrych chęci [odnośnik]14.02.20 0:55
Londyn był już daleko stąd. Przez ostatnie dni głupiała w niewygodzie własnych myśli. Niewiedza rodziła niecierpliwe tornada emocji, a te ostatecznie nie pozwały jej usnąć. Nie znosiła porozrzucanych bez odpowiedzi pytań. Zgniatały ją od środka, powodując, że zbyt wiele kumulowało się ich gdzieś pod żebrami. Drżenie w końcu się nasili, nadejdzie czas eksplozji, nadejdzie czas walki. Pieprzone ulice spustoszone przez wojnę. Bojowy port ani myślał stawać grzecznie w szeregu pod czyjeś dyktando. Port był azylem, port był sam dla siebie. To, co się działo, nie mogło spotkać się z jej potulnością. W tej jednak chwili zapragnęła się wydostać z miasta, co wcale takie łatwe nie było. Potrzebowała paru przypadkowych oddechów złapanych w miejscu dalekim od podejrzanych oczek rzucających jej co alejkę groźne wyzwanie. Dość szybko skontaktowała się ze swoją koleżanką. Kiedyś razem polewały drinki, aż pewnego dnia Betty poderwała dzianego marynarza i wyjechała daleko na północ, aż do Yorku. Właśnie tam Philippa Moss znalazła się w połowie kwietnia. Daleko od…wszystkiego. Od tajemniczych wiadomości podrywających serce do chorego niepokoju, daleko od burzliwego spustoszenia, od podzielonych gęb, które myślały, że w coś wierzą, że tej wiary do czegokolwiek potrzebują. Wyjechała więc. Spakowała niuchacze, różdżkę, kilka flaszek i kupę obdartych szmat. Znalazła się gdzieś daleko od hałaśliwej rozróby. Czy pomogło?
Długie pogawędki przy czarnej kawie i owsiance pozwoliły im nadrobić ostatnie miesiące. Choć przyjemnie było się pośmiać z nędznych podbojów wąsatego kapitana, choć przyjemnie było zanucić znów ulubione szanty, to jednak pod osłoną przyjaznych spojrzeń kryło się i ta historia, która dopiero miała zostać spisana, której karty mogły zmoknąć, zatonąć w czerwonych potokach. Wymarzony spokój nie nadszedł. Snuła się od kąta do kąta, wiosenne popołudnia spędzała na spacerach po nagich, dojrzewających dopiero zielenią polach, między małymi domkami, między uśmiechniętymi mugolskimi twarzami. Nocami wierciła się na zbyt miękkim materacu, czując zbyt wielką niewygodę myśli. Przecież to wszystko jej nie obchodziło. A jednak chciała usłyszeć choćby wzmiankę o portowej rodzinie. Cisza.
Blisko poranka wypełzła z łóżka i wiedziona nagłą, dość durną potrzeba w ledwie narzuconym na nocną koszulę swetrze wymknęła się z domu przyjaciółki. Szła długo, obserwując, jak jaśnieje powoli niebo, jak chłodny wiosenny wiatr porusza ożywającą naturą. Poezja, pieprzona poezja. Owijała się mocniej wełnianym okryciem, a krok z lekkiego nagle stał się nagły, mocny, przeradzał się w bieg. Zatrzymała się dopiero na pomoście. Gdy stopy wyszły poza drewnianą granicę, popatrzyła w dół. Dziewczęce odbicie zdawało się wołać. Tak dawno nie pływała, a przecież uwielbiała czuć tę mokrą lekkość. Pomyślała o zatopionych chłopcach z psiej wyspy. A to jezioro? Nie znała żadnej legendy. Mimo to okrycie opadło. Nagie skrawki ciała zawstydziły i tak już wycofujący się księżyc. Weszła do wody. Ciało chłodziło się, delikatna tafla wpuszczała ją chętnie. Zadrżała, a na ramionach zakwitła gęsia skórka. Przeszła o krok, a później odważyła się popłynąć. Poruszające się kończyny wznosiły powabną sylwetkę ponad mułowym dnem. Gdy obróciła się na plecy, mignęło jej kilka ostatnich gwiazd. Wyszła jednak szybko, wyklinając w duchu ten durny pomysł z kwietniową kąpielą. Zabrała swoje rzeczy z pomostu i przemknęła szybko na trawę – wciąż oklapłą, w kolorze zgniłym, tak zeszłorocznym. Krople sunęły powoli w dół, a ona znikła wkrótce między kilkoma pierwszymi drzewami.
Nigdy nie pomyślałaby, że w tak spokojną noc może się zdarzyć coś więcej niż tylko dramat gryzonia połapanego przez sowie pazurki. A jednak. Stopa zamarła w połowie kroku, a dłonie ścisnęły mocniej materiał trzymanego ubrania. Stała naga pośród wiosennych drzew, a przed nią bestia. Wilkołak warczał skuty łańcuchami. Serce załomotało jej w piersi, patrzyła jednak, zamiast uciec w popłochu jak typowe, nudnawne dziewczątko. A jednak z kieszeni swetra wysunęła powoli różdżkę, obserwując wciąż, jak ślina spływa mu po brodzie, jak napina się wielkie ciało opętane przez mocną klatkę. Nie była aż tak głupia, by panoszyć się w nocy bez swojej magii. Wydawało się, że stwór był zablokowany i nijak nie mógł rzucić się na nią. Czy pamiętała, jak należało się obejść z wilkołakiem? Jasna cholera.
Philippa Moss
Philippa Moss
Zawód : barmanka w "Parszywym Pasażerze", matka niuchaczy
Wiek : 27
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
Śmierć będzie ostatnim wrogiem, który zostanie zniszczony.
OPCM : 10 +1
UROKI : 22 +6
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 17
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarodziej
Czego pragniesz?
Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t7532-philippa-moss https://www.morsmordre.net/t7541-listy-do-philippy https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f26-doki-pont-street-13-5 https://www.morsmordre.net/t7539-skrytka-nr-1834 https://www.morsmordre.net/t7542-phillipa-moss
Re: Jezioro dobrych chęci [odnośnik]14.02.20 6:29
Przemiana była... inna niż miesiąc i dwa miesiące temu. Wtedy ból rozsadzał mu czaszkę tak długo, że stopniowo pogrążał się w ciemności i budził o świcie. Po eliksirze tojadowym był z kolei sobą, obolałym i ohydnym, ale w pełni sobą.
Teraz... dryfował w jakimś stanie pomiędzy snem a jawą, Michaelem i bestią. Zamiast ciemności, w jego głowie zapadł jakby półmrok. Był strasznie głodny i poddałby się wilczemu szaleństwu na widok i zapach mięsa lub krwi, ale gdzieś w jego świadomości czaił się ludzki pierwiastek, który nakazywał mu nie wpadać w furię i czekać. Po co? Na co? Na jedzenie, czy na ustanie bólu z wbitych w futro łańcuchów? Nie wiedział, nie rozumiał - ale czekał i tylko skamlał i wył jak smutny pies, zamiast ryczeć jak bestia.
Był tu całkiem sam, nie licząc drobnych gryzoni i pohukiwania sowy. Przywiązany tak ciasno, że nawet szczura nie mógłby zjeść. Aż nagle pojawiło się przed nim coś... o znajomym zapachu, coś dużego i apetycznego. Nie skojarzył jednak od razu, że to potencjalne jedzenie - Philippa nie krwawiła, nie pachniała jak mięso. Wilcze ślepia błysnęły w ciemności, wzrok skrzyżował się z oczyma Philippy. W gardle narastał warkot, ale wilkołak nie szarpał się, jeszcze nie...

... I nagle zawył jak oparzony, szamocząc się wściekle w łańcuchach, które trzymały jednak mocno. Philippa mogła się cofnąć, rzucić do ucieczki, lub zostać wiedziona ciekawością, jeśli nie brzydziła jej najokrutniejsza przemiana w historii transmutacji. Ból i deformacje trwały w końcu i o zmroku i o świcie, a bestia cierpiała teraz równie mocno jak kilka godzin temu człowiek. Z każdym szarpnięciem, z wilkołaka opadały strzępy futra, aż pozostał ohydnym łysym kształtem w stylu łysych mugolskich kotów. Napięte mięśnie deformowały się, kurczyły, a wycie stopniowo cichło - aż w łańcuchach zawisł człowiek, wyczerpany, dyszący, ale przytomny. Głowę miał spuszczoną bezwładnie, tak jakby każdy ruch kosztował go teraz dużo siły.
Pod drzewem, kilka metrów dalej, Phil mogła dostrzec złożone w kostkę ubrania, pomiędzy którymi była ukryta różdżka. I jeszcze męskie buty.

Michael wziął głęboki wdech. Całe ciało promieniowało bólem, mięśnie paliły żywym ogniem, bodźce docierały zbyt intensywnie do zmęczonych zmysłów. Las, zimno, słońce, chciało mu się rzygać... pamiętał, pamiętał jednak, że czekał, że nikogo nie skrzywdził. Dobrze.
Pamiętał też zapach, nadal obecny w powietrzu. Zaniepokojony, poderwał znienacka głowę - i spojrzał z niekrytym przerażeniem na dziewczynę, która mogła w nim rozpoznać aurora z potańcówki, teraz bladego jak trupa, z włosami przyklejonymi do czoła. On także ją pamiętał. Smukłą talię, którą widział teraz bez sukienki. Piersi jeszcze większe, niż w wyciętym dekolcie.
Zaschło mu w gardle. To jakiś sen? Odwrócił wzrok.
Szarpnął się gwałtownie, ale ból był realny. Palcami postarał się wymacać miejsce, w którym mógł poluzować łańcuch i... nic. Szarpnął ponownie.
Coś musiało się zepsuć albo przekrzywić, gdy miotał się jako wilkołak. Nadal manewrował dłońmi, ale za nic nie mógł się rozwiązać, choć powinien - zabezpieczenia były nie do pokonania dla bestii, ale do zdjęcia z pomocą ludzkiej zręczności i intelektu.
Powrócił spojrzeniem do Philippy, na piersi Philippy, nie, na stopy Philippy, na twarz...
-Jesteś prawdziwa? - wychrypiał, ledwo mogąc zebrać myśli i wydobyć z siebie głos. Nie wiedział, czy woli być tutaj sam, czy na jej łasce, a wspomnienie potańcówki i pojedynku paliło go bolesnym niepokojem.
-...pomożesz mi? Tam... można je rozwiązać, od tyłu. Proszę... - zdołał dodać, walcząc z torsjami.



Can I not save one
from the pitiless wave?

Michael Tonks
Michael Tonks
Zawód : Starszy auror, rebeliant
Wiek : 35
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Żonaty
You want it darker
We kill the flame
OPCM : 43 +4
UROKI : 34 +5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 20
Genetyka : Wilkołak
Jezioro dobrych chęci 7f6edca3a6f0f363d163c63d8a811d78
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7124-michael-tonks https://www.morsmordre.net/t7131-do-michaela https://www.morsmordre.net/t12118-michael-tonks#373099 https://www.morsmordre.net/f177-wybrzeze-exmoor-somerset-wrzosowa-przystan https://www.morsmordre.net/t7132-skrytka-bankowa-nr-1759#189352 https://www.morsmordre.net/t7130-michael-tonks
Re: Jezioro dobrych chęci [odnośnik]19.02.20 0:31
Promieniujący księżyc zdawał się bardziej go kryć, niż faktycznie obnażać wiekuistą wilczą tajemnicę. Widziała strzępki, ruchy, mglistą ciemność okalającą niepokojące cielsko opiekuńczą peleryną. Gdyby tylko mogła obserwować bestię dłużej, gdyby tylko zdołała przemknąć po tej trawie chwilę wcześniej, być może byłaby świadkiem widoków nawet nie podłych, ale z pewnością dobitnych, tnących surowością, przesycających niemożliwą do pojęcia grozą. Mrugnęła jednak tyle razy, by wystarczyło prawdziwie spojrzeć, pojąć istotę potwora, rozpoznać, czym były kłęby poplątanych włosów, czym były powarkiwania i czym było diabelskie iskrzenie przebijające się tak bezczelnie przez głębię nieludzkich ocząt. Pod tą krwiożerczą postacią krył się człowiek, wydostawał się spomiędzy ochłapów zwierzęcia, zdejmował dzikie maski wraz z pierwszym pieczeniem pędzącego ku niebiosom poranka. Warkot przecinał świętą ciszę lasu, mknął do brzegu jeziora, a później znikał w jego półprzezroczystych odmętach. Philippa wciąż stała naga, wciąż uparcie ściskała ubranie i tylko na chwilę obróciła głowę, jakby chciała faktycznie podejrzeć tonące warczenie, jakby spodziewała ujrzeć tam ślady bestii wypełzającej z ludzkiego ciała, czmychającej daleko między wiosenne drzewa. Niezbyt chłodna noc okazała się nagle lodowatą porą. Ciało drżało naznaczone ukłuciami wiatru. Różdżka wirowała przed ni to ludzką, ni to psią postacią znajomego nieudacznika. Tylko jego widziała. Jego i te grube łańcuchy czerwonym pręgiem odznaczające się na silnym ciele. Ktoś go przywiązał? A może zrobił to sam? Wokół jednak nie umiała wypatrzeć śladów człowieczych. On z jego zwierzęcym nosem z pewnością umiałby na te pytania odpowiedzieć. Nie do końca jednak wiedziała, czy już był człowiekiem, czy wciąż jednak wilkiem. Auror, żałosny podrywacz, obdarzony głupim pojedynkowym szczęściem i…. i księżycową tajemnicą. Czy komukolwiek przyznał się? Czy może był jej niematerialną wariacją? Wycie jednak aż nazbyt realnie kąsało jej uszy. Gdy opuszczała powieki, wciąż czuła jego obecność. Gdy unosiła je znów, wydawało się, że wraz z porywem wiatru dociera do niej zapach mokrej sierści i spoconego samca. Tak, akurat to wydawało się nazbyt męskie.
Jego bezbronność uderzyła w nią dopiero po dłuższej chwili. Wciąż stała zaczarowana jednocześnie grozą jak i absurdem sytuacji, która przecież wydawała się tak prawdziwa, jak jej bose stopy prawie ślizgające się na miękkich, bladych wciąż trawach. Szarpał się, a ona patrzyła. W końcu jednak oprzytomniała i szybko narzuciła nocną sukienkę. Wilgotne ciało lepiło się chętnie do cienkiego, prześwitującego materiału. W dłoni wciąż trzymała pozostałe części stroju, ale te szybko opadły na mokrą ziemię. – Jesteś bestią – stwierdziła odważnie, ignorując jego baśniowe gierki. – Pozorujesz pogubionego chłopca o miękkim spojrzeniu, a tymczasem.. Kim jesteś? Oszukujesz świat – dopełniła słowa, niejako zadając cios, niezbyt mocny, ale w tym wyczerpaniu musiało do niego docierać wszystko inaczej. Choć goiły się rany po feralnym pojedynku, o wiele bardziej zabolało, gdy porzucił ją w tańcu. Gdzieś miała teraz ten pojedynek. – Twoi koleżkowie, aurorzy, wiedzą, czym jesteś, hmm? – podpytała, robiąc duże, ostrożne kroki w jego stronę. Uważnie przyglądała się mokremu ciału, dolinom, załamaniom, odznaczającym się mięśniom i wszystkim nieprzyzwoitym sekretom aurora Michaela. Jak to się stało, że spotkali się tak daleko od Londynu? Czy auror wciąż był aurorem? To jednak w tej chwili nie interesowało jej wcale. Podeszła bliżej, bardzo blisko. Bezpiecznie czuła się przy okalających go łańcuchach. Widok zakleszczonego w nich oprawcy dodawał jej odwagi. I bez nich jednak odważnie pomknęłaby ku niemu, byleby tylko dowiedzieć się więcej. Co czuł? Pewnie wstyd,  może ból. – Jak to jest? Ciało materializuje się, rozrywa się. Ty cierpisz? – podpytała zafascynowana. – Oczywiście, że cierpisz… – dodała bardziej do siebie niż do niego. – Z takim marnym obliczem już nie jesteś czarujący  – oświadczyła, gdy jej palec przemknął przez sam środek klatki piersiowej, zatrzymując się nisko na podbrzuszu. Zabrała jednak dłoń i zadarła głowę, by móc oczarować go zwodniczym uśmiechem. – Dlaczego mam ci pomóc? – zapytała, czując w tym wszystkim wyśmienitą okazję do drobnej zabawy. – Teraz przynajmniej nie możesz mnie tknąć, a za chwilę...  – mówiła znów z odwagą i zarazem bezczelnością, badając dłonią łańcuchy. Wyglądał nędznie, ale czy na pewno cały proces się skończył? Czy mogła przerwać jego małe, włochate piekiełko? Nie była pewna. Pociągnęła lekko za łańcuch, ale nie po to, by go zdjąć z mężczyzny. Chciała jedynie podrażnić. Bawić się tak, jak bawił się ostatnio on. Poznał ją, a ona poznała jego. Cóż, to spotkanie wydawało się niemożliwe, a jednak stał tu, nagi, cuchnący i rzeczywisty. Pod palcami czuła dotyk jego wytorturowanego ciała. Przed oczami znów ujrzała ofiarę.
Philippa Moss
Philippa Moss
Zawód : barmanka w "Parszywym Pasażerze", matka niuchaczy
Wiek : 27
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
Śmierć będzie ostatnim wrogiem, który zostanie zniszczony.
OPCM : 10 +1
UROKI : 22 +6
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 17
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarodziej
Czego pragniesz?
Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t7532-philippa-moss https://www.morsmordre.net/t7541-listy-do-philippy https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f26-doki-pont-street-13-5 https://www.morsmordre.net/t7539-skrytka-nr-1834 https://www.morsmordre.net/t7542-phillipa-moss
Re: Jezioro dobrych chęci [odnośnik]19.02.20 6:24
Dyszał ciężko, nieco zwierzęco, tak jakby zapomniał już jak oddycha się po ludzku, albo jakby każdy oddech sprawiał mu ból. Napięte mięśnie drżały z wysiłku, dręczone dodatkowo chłodnym powietrzem kwietniowego poranka. Delikatna bryza zdawała się porywistym wiatrem, smagającym nadwrażliwą skórę. Dłonie manewrowały przy łańcuchach coraz bardziej nerwowo, ale srebro tylko wrzynało się w rozpalone ciało, a pęta uparcie nie puszczały. Niemożliwe - dwa miesiące temu przywiązał się za słabo i wyrwał na wolność; a teraz najwyraźniej zaplątał więzy za mocno. Czyżby był aż tak kiepskim wilkołakiem?
Obecność Philippy wydawała się zarówno przekleństwem, jak i błogosławieństwem. W normalnej sytuacji pomęczyłby się tutaj tylko chwilę, bo znaleźliby go patrolujący okolicę brygadziści. Co pełnię miał w końcu zgłaszać Ministerstwu, gdzie przebywa, a łowcy wilkołaków nieśli pomoc zarówno przypadkowym przechodniom, jak i jemu samemu. Ale teraz nie ufał już nikomu, a już na pewno nie Ministerstwu. Wybrał miejsce, w którym jeszcze nigdy nie spędzał pełni i które nie figurowało w żadnym rejestrze. Powiedział Gabrielowi, gdzie jest i żeby poszukał go, jeśli nie wróci do domu do południa. Nie chciał jednak spędzić pełni z bratem, nie chciał przemieniać się przy nikim, za bardzo się wstydził. Tyle że, gdyby nie Philippa, byłby skazany na kilka godzin w srebrnych łańcuchach dopóki rodzeństwo nie zaniepokoi się jego spóźnieniem, a wydawało mu się, że nie wytrzyma nawet kilku minut. Dziewczyna była jego jedyną szansą.
Zaprzestał prób wyswobodzenia się i podniósł głowę, spoglądając na Philippę błagalnie. Ta jednak nie ruszała się z miejsca, tylko narzuciła na siebie sukienkę, przez którą zresztą było wszystko widać (jej twarz, skup wzrok na jej twarzy, Michael...). Dopiero wtedy bolesna niepewność ścisnęła mu serce, a w uszach zadźwięczał jęk dziewczyny, gdy na pojedynku rzucił w nią Bombardę. Czy... to o tym teraz myślała, stojąc jak wrośnięta w ziemię, ignorując błagalną prośbę?
Nie.
O czymś gorszym.
Jesteś bestią, bestią, bestią, BESTIĄ - jej słowa dźwięczały mu w głowie głośniej od od wybuchu Bombardy, zlewając się w echo z własnymi samobójczymi myślami i kompleksami, które towarzyszyły mu od ugryzienia (i z nieśmiałymi protestami odpływającego w odmęty podświadomości wilka - przecież dzisiaj byłem grzecznym, wygłodniałym chłopcem - bo faktycznie spędził przecież pełnię o wiele spokojniej niż miesiąc temu, zachowując nawet strzępy pamięci).
Wzdrygnął się, jakby go uderzyła i opuścił na powrót głowę, zaciskając mocno szczękę. Przygryzł sobie przy tym język aż do krwi, ale nie zauważył tej dodatkowej kropli w fali bólu. Złość i rozgoryczenie ścierały się w nim z rozpaczą. Zamknął powieki, pod którymi czuł irytując pieczenie, a po jego policzkach spłynęło kilka kropel potu - a może łez?
Skulił się w sobie, gdy podeszła bliżej. Nie wiedział, czy czuje się teraz zraniony, czy zagrożony. Nic o niej nie wiedział, nie znał nawet jej nazwiska. Był spętany i obnażony przy dziewczynie, która mogła być kimkolwiek - po raz pierwszy budząc się po pełni przy nieznajomej, bo przecież Lyallowi ufał, a Gwen była mugolaczką, która nie skrzywdziłaby aurora o brudnej krwi (chyba). Kim była Philippa? Znów podniósł na nią wzrok.
-Nie ma już Biura Aurorów, twój znajomy ci nie przekazał? - wychrypiał, spoglądając na nią hardo, choć płonął ze wstydu. Nie był już kimś, a czymś, nie dała mu o tym zapomnieć.
Z bliska Philippa mogła dojrzeć okrutnie zdeformowaną skórę i mięśnie na lewym barku - podłużne wyrwy po pazurach, dziury po wilczych zębach, boleśnie szarpiących niegdyś męskie ciało. Nie potrafiła określić, jak dawne były to blizny, ale na pewno nie był wilkołakiem od wczoraj.
Cierpisz?
Nie miała pojęcia, jak upokarzająca jest ta rozmowa. Jak zawsze po pełni, ogarniało go narastające osłabienie, ale resztką sił szarpnął za łańcuchy, licząc na wolność, na cud.
-Nic o tym nie wiesz. - warknął. Niczego się nawet nie domyślała, choć tak łatwo było zajrzeć z ciekawości do rejestru wilkołaków, poszukać wzrokiem znajomych. Ile było w końcu aurorów o imieniu Michael? Kto wie, może nawet jej sąsiedzi skrywają upiorne sekrety?
Wciągnał głośno powietrze, gdy przejechała palcem po jego torsie, skóra napięła się - nadwrażliwa po pełni, w końcu ciało nadal pamiętało grube futro, a nie delikatną powłokę.
-A więc przyznajesz, że byłem czarujący. - sapnął, zatrzymując wzrok na pełnych ustach, które kilka tygodni temu sama podsuwała mu do pocałunków. -Jestem też szlamą, czujesz się lepiej? Masz niezły gust. - kąciki ust zadrżały ironicznie, gdy zaczął się zastanawiać, czym Philippa brzydziłaby się bardziej, jego potwornym problemem czy brudną krwią. W normalnej sytuacji, w życiu nie przyznałby się nieznajomej do czegoś takiego i nie igrałby z urażoną dziewczyną jak z ogniem, zwłaszcza przywiązany. Ale nadal był rozkojarzony po pełni, a jego umysł nie wrócił jeszcze w pełni na tory ludzkich niuansów. Uraziła go, upokorzyła, a on właśnie jej oddał.
Otrzeźwił go zimny dotyk łańcucha, przyciśniętego do znękanego ciała. Mięśnie nadal drżały, ledwo trzymając się w pionie.
-Czy wyglądam na kogoś, kto mógłby cię tknąć? Po pełni... mogę tylko spać. - szepnął, poważniejąc. Naprawdę, nadal widziała w nim zagrożenie? Nie mógł jej za to winić. W istocie, był zupełnie bezbronny, zarówno w obliczu jej różdżki, jak i dziewczęcej siły. Obolałe ciało odmawiało mu posłuszeństwa, napięte mięśnie buntowały się. Skóra pod palcami Philippy pulsowała żywym ogniem. Pociągnięcie łańcucha była dla niej zabawą, a dla niego - fałszywą nadzieją, promieniującą nieproporcjonalnym do siły gestu bólem na całe ciało. Nogi od dawna mu dygotały, a teraz - gdy Philippa zachwiała jego balansem - wreszcie ugięły się, zbuntowały. Opadł na łańcuchy - teraz tylko one dźwigały ciężar jego ciała, które nie mogło nawet ustać na własnych nogach.
Nie pomogła mu. Powinien poprosić znowu, powinien błagać? Spojrzał w oczy Philippy, a w jego niebieskich tęczówkach po raz pierwszy pojawił się lęk.



Can I not save one
from the pitiless wave?

Michael Tonks
Michael Tonks
Zawód : Starszy auror, rebeliant
Wiek : 35
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Żonaty
You want it darker
We kill the flame
OPCM : 43 +4
UROKI : 34 +5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 20
Genetyka : Wilkołak
Jezioro dobrych chęci 7f6edca3a6f0f363d163c63d8a811d78
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7124-michael-tonks https://www.morsmordre.net/t7131-do-michaela https://www.morsmordre.net/t12118-michael-tonks#373099 https://www.morsmordre.net/f177-wybrzeze-exmoor-somerset-wrzosowa-przystan https://www.morsmordre.net/t7132-skrytka-bankowa-nr-1759#189352 https://www.morsmordre.net/t7130-michael-tonks
Re: Jezioro dobrych chęci [odnośnik]22.02.20 12:07
Niewidzialne srebrzyste noże wbijały się w jego spętaną postać. Raniła go świadomie, dobrze wiedziała, co mówi i jakie emocje wzburza w mężczyźnie i tak rozjuszonym po nocnych torturach. Rozwiązywała się jego zagadka. Tak łatwo dopisywała punkt po punkcie w jego życiowych scenariuszach. Wilk. Żadna go nie chciała. Ulokował uczucie w kobiecie, która brzydziła się nocnym przekleństwem. Jeśli nawet nie miał odwagi się przyznać, co było nie takim głupim posunięciem, to i tak żadna nie chciałaby tchórza miotającego się tak niepewnie. Nawet mając w ramionach najpiękniejszy ogień w całym Londynie, wolał uciekać, niż godzić się na tę słodycz, której nigdy jeszcze nie zaznał. Philippa tamtej nocy spoglądała na niego przychylnie. Wabiła do swej kobiecej pułapki, mając jednak w myśli intencję składającą się jedynie na soczystą przyjemność dla nich obojga. Nic niecnego poza cielesnymi igraszkami w publicznych półmrokach. Bo czy zasłużyłby na jej sypialnię?
Tej nocy nie zasłużył na nic. Czerpała namiastkę satysfakcji, widząc go tak pokiereszowanego, umęczonego przez trudy, na które wysłał go wredny los. Jak wiele czasu minęło? Spojrzenie zakleszczyło się w księżycowym okręgu – w ostatnich tak zamglonych śladach niedawnej ciemności. Zamiast szarej, błyszczącej kuli widziała jednak nieśmiało wznoszące się słońce. Pieściło jej nagie łydki, piekło jego napiętą, poczerwieniałą klatkę piersiową. Pozwoliła sobie zatrzymać na niej spojrzenie na dłużej. Obserwowała przyjemne załamania, kuszące mięśnie tak niepasujące do jasnych oczu, z których wylewała się niemoc i zmęczenie. Przygryzła usta, gdy jej dłoń wędrowała po tym brzuchu, gdy zaczepiała o łańcuchy, by zaraz znów pozostawić pieczęć kobiecych palców gdzieś w okolicy sutka. Potem uniosła brodę. Stała blisko, mogła czuć wszystkie jego zapachy. Od wilczych resztek zwierzęcości po męską, intensywną woń. Lubiła zapach rozgrzanego faceta. Zwykle obecność tej woni zwiastowała iszczące się pragnienia. Nie jednak tym razem.
Twój znajomy.
Ujrzała go od razu, kłęby irytacji przymgliły mieniącą się dotąd głębie ciemnych oczu. – To nie ma znaczenia – rzuciła jedynie, dobrze wiedząc, że nie o to pytała. Sprytnie szukał odpowiedniej odpowiedzi. Próbował ominąć niewygodę tych faktów. Krył się. No jasne, że się krył. Z takim włochatym ogonem i ohydnymi zębiskami każdy by się chował. Świat nie lubił wybryków, nawet świat czarodziejów. Odstępował od normy, budził lęki. Tak łatwo atakowało się ludzką formę dobrego chłopca. Wilkowi nikt nie ośmieliłby się stanąć na drodze. Dłoń dalej sunęła, tym razem po zroszonym potem boku, lekko chropowatym, porysowanym przez pręgi parzącego łańcucha. Czuła, jak pod skóra coś pulsowało, gdy rozjuszała go słówko po słówku. – Zdziwiłbyś się – odparła chłodno, odnajdując w tym wszystkim ten potężny punkt, to skrzyżowanie się dwóch dróg. Aurora wilka i dziewczyny sieroty. Cierpienie wyrastało z różnych historii, ale ostatecznie bolało w ten sam sposób. – Wiem, co to znaczy być wykluczonym, innym, pozostawionym samym sobie ze swoim losem – mówiła neutralnie, niewzruszona jego oburzonym tonem. W tym związaniu nie wydawał się taki groźny, ale gdyby tylko stał przed nią oblepiony wytarganym futrem… wtedy mogłoby zakłuć serce. Jednak kryła je właśnie chłodem swojej dłoni, czuła tykanie, w środku drgał dość szybko. Powiew wiatru połaskotał dziewczęcy policzek, a sukienka zablokowała się na udach, choć pragnęła pomknąć w przestrzenie wiosennego lasu. – Byłeś – odpowiedziała krótko. Wczepiła palce w jego włosy i przeczesała je niespiesznie. Potrzebował teraz. – Twoja krew nie robi na mnie wrażenia, Michaelu – odparła zaraz, być może zaskakując jego umysł. Wyraźnie zdołał wyrobić sobie o niej zdanie. Szkoda, że tak mylne. – To jest nieważne – dodała, przechodząc kawałek w bok. Popatrzyła na drzewo. Sklejało się z jego podrapanymi przez korę plecami, stało nieporuszone. – Dopisujesz wątki, które nie istnieją – zawyrokowała, wyraźnie widząc, jak starał się atakować ją, wpisywać w schemat, do którego wcale nie pasowała. Tymczasem wcale nie wbijała mu pazurów w kark. Głaskała umęczone ramiona, choć nie byłaby sobą, gdyby trochę nie prowokowała. – Do niedawna chciałam, byś mnie tknął, ale wolałeś... odpuścić – Obeszła jeszcze kawałek drzewo, a później wzięła się rozwiązanie tych łańcuchów. Drobne dłonie mierzyły się z ciężkimi więzami, ale były zręczne. Umiały znaleźć odpowiednią drogę. – Udało ci się z nią? – spytała, a krótko po jej słowach ptasie melodie zaczęły witać poranek. Coś plusnęło nad jeziorem. Był taki słaby, widziała, że tylko to srebro powstrzymywało go przed nędzną kapitulacją. W podglądanych przed chwilą oczach odnajdywała bezradność, ból, smutek. Obraz porzuconej sieroty niewiele się od tego różnił. Poluzowane łańcuchy puściły w końcu. Opadły ciężko na mokrą traw, a ona przeszła dwa kroki, by znów znaleźć się przy nim. – Co teraz zrobisz? – spytała, obserwując opadającą (najpewniej) na kolana postać. Nie mogła mu zaproponować okrycia. Nie mogła go też zabrać do domu przyjaciółki. Chyba nawet nie chciała.
Philippa Moss
Philippa Moss
Zawód : barmanka w "Parszywym Pasażerze", matka niuchaczy
Wiek : 27
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
Śmierć będzie ostatnim wrogiem, który zostanie zniszczony.
OPCM : 10 +1
UROKI : 22 +6
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 17
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarodziej
Czego pragniesz?
Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t7532-philippa-moss https://www.morsmordre.net/t7541-listy-do-philippy https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f26-doki-pont-street-13-5 https://www.morsmordre.net/t7539-skrytka-nr-1834 https://www.morsmordre.net/t7542-phillipa-moss
Re: Jezioro dobrych chęci [odnośnik]22.02.20 23:03
Oddychał nieregularnie, przytłoczony całą sytuacją, spętaniem i niemocą, oraz niekomfortową w tym kontekście bliskością kobiecego ciała. Nie mógł się nawet poruszyć, zdany na łaskę lub niełaskę Philippy, jak nowa zabawka pod jej ciekawskimi dłońmi. Błądziła palcami po jego torsie z niezdrową fascynacją, niczym Astrid podczas pierwszej wspólnej nocy, ale bez erotycznego (czyżby???) kontekstu. Było mu na przemian zimno i gorąco, ale odważnie utrzymał spojrzenie Philippy, szukając w jej ciemnych oczach odpowiedzi na temat swoich dalszych losów.
Znalazł coś innego. Nieoczekiwaną emocję. Irytację?
A więc nie był jedynym aurorem, który porzucił ją w tańcu, który ją porzucił? Uniósł lekko brwi, niepewny, czy podejrzliwa myśl była trafną obserwacją czy jeszcze jedną ze złud, podsuwanych przez jego wilczą jaźń. Czy grymas na twarzy Philippy znaczył, że nie wydałaby wyklętych pracowników służbom Ministerstwa, czy też myślała bardziej emocjonalnie, bardziej personalnie - czy postanowi odegrać się na jednym aurorze za zniewagę drugiego?
Przecież to właśnie robili, przecież sam był taki w młodości. Praca nie pozwalała na stabilizację, więc znajdowali pocieszenie w ramionach dziewcząt na potańcówkach, w przydrożnych barach, w młynach wiosek ratowanych przed czarnoksiężnikami. Spoważniał (czyżby???) ale dobrze sobie znany rys niepowagi odnajdował chociażby w Skamandrze i innych kolegach. Tylko chlubne wyjątki, takie jak Rineheart, zakładały normalne rodziny albo pozostawały wierne pamięci po swoich wdowach.
-Większość przeżyła. - zapewnił nagle, łagodniej, niepewny, czy wyczuł w powietrzu niezadane pytanie, czy tylko wyobraźnia płatała mu figle. -Nie wszyscy. - dodał ciszej, wspominając Sophię. Czy Philippa czytywała czasem Proroka? Czy to ważne, w obliczu bezlitosnego księżyca i zimnych łańcuchów? To w końcu nie miejsce na polityczne pogadanki.
Westchnął ciężko, próbując wyczytać więcej w jej ciemnych oczach. Rozumiała? Może był pochopny, niesprawiedliwy - widząc w niej tylko urażoną ślicznotkę z potańcówki, a nie prawdziwą osobę z głębią własnych zranień. A jednak, nadal wisiał bezwładnie w łańcuchach, pozostawiony jej zabawie. Nogi i ramiona paliły go żywym ogniem zmęczonych mięśni, a serce biło nienaturalnym rytmem - na zmianę ukojone i zaniepokojone bliskością chłodnej, kobiecej dłoni.
Przymknął oczy, tracąc siłę na słowny pojedynek - szlama, byłeś, czarujący, krew, nieważne, Michaelu - słowa dudniły mu w uszach, zlewając się w jednostajną melodię kobiecego głosu (tak ładnie wymawiała jego imię, tak śpiewnie), tonąc pod zadziwiająco delikatnymi dłońmi. Zacisnął zęby mocniej, gdy nieśpiesznie, łagodnie, zaczęła przeczesywać jego włosy. Nie wiedziała przecież, nie mogła, że kiedyś to uwielbiał. Że Astrid wczepiała się w jego czuprynę, gdy ukradkiem całowali się w archiwum Biura Aurorów w Oslo.
Merlinie, co jeśli nie stoi przed nim odtrącona nieznajoma, a duch kobiety, której krew miał na rękach (pazurach)?
Gdy całował Philippę, myślał o jeszcze innej, ciepłej i żywej. Ale przecież na co dzień nie mógł się pogodzić z poświęceniem tamtej, którą też przecież potraktował jak zabawkę.
-O wiele bezpieczniej jest... odpuścić. - powinien nie ulegać prowokacjom swojej współpracownicy, a teraz być może powinien zostawić w spokoju pannę Wright, choć nie znajdował w sobie siły. Philippa konfrontowała go bezlitośnie z własną słabością, z wyrzutami sumienia, ze sprawami, o których nie chciał myśleć w obliczu wojny. Czy się udało, czy coś może się udać?
-W Londynie trwa wojna, to nie czas na flirty. - odparł szorstko, ale bez przekonania. Gardło ściskała mu gula goryczy, oczy piekły. Philippa, na szczęście, przeszła za drzewo i nie ujrzała już kilku pojedynczych łez.
Nie zdążył zacząć błagać, a pomogła mu, jednak.
Westchnął z ulgą i opadł ciężko na leśną ściółkę, tłukąc sobie kolana i drapiąc dłonie. Ale to nic, nic w porównaniu ze srebrną bezsilnością. Dźwignął się na czworaka, kilka metrów dalej dostrzegał swoje ubrania, różdżkę, przezornie zabrany bukłak z wodą. Był uratowany.
-Dziękuję. Poradzę sobie. - wydyszał, dzielnie dźwigając się na drżących łokciach, choć kończyny odmawiały mu posłuszeństwa. Tylko. Kilka. Metrów. Potem będzie mógł przykryć się płaszczem, oprzeć o kolejne drzewo, zamknąć oczy...



Can I not save one
from the pitiless wave?

Michael Tonks
Michael Tonks
Zawód : Starszy auror, rebeliant
Wiek : 35
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Żonaty
You want it darker
We kill the flame
OPCM : 43 +4
UROKI : 34 +5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 20
Genetyka : Wilkołak
Jezioro dobrych chęci 7f6edca3a6f0f363d163c63d8a811d78
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7124-michael-tonks https://www.morsmordre.net/t7131-do-michaela https://www.morsmordre.net/t12118-michael-tonks#373099 https://www.morsmordre.net/f177-wybrzeze-exmoor-somerset-wrzosowa-przystan https://www.morsmordre.net/t7132-skrytka-bankowa-nr-1759#189352 https://www.morsmordre.net/t7130-michael-tonks
Re: Jezioro dobrych chęci [odnośnik]23.02.20 22:28
Tak nagle, jak głos Michaela przeciął moment ciszy, Philippa popatrzyła na niego czujnie, zdawało się, ze dolna warga lekko drgnęła. Ślad poruszenia błysnął na jej twarzy, ale zniknął, zanim ktokolwiek mógł to wychwycić. Odwróciła głowę, by móc ulokować widoki jak najdalej od niego. Powietrze nieco surowe, lodowate po nocy wtargnęło zachłannie do płuc wraz z mocniejszym wdechem. Nie wszyscy. On jednak tak. Przecież to wiedziała. Niewiele jednak w tym wszystkim było faktów, wiele kwestii przemilczanych. Mogła się domyślić, że w dobie walk, gdy ulice Londynu spływały krwią, święci bohaterowie są wyjątkowo narażeni. Żadną nowością nie był dla niej ten fakt, a jednak poświęciła drobnej emocji zbyt wiele czasu z jakiegoś powodu. Ucieczka ze stolicy wcale nie pozwoliła jej odetchnąć. Dość cierpkie wyznanie, a raczej upomnienie, mężczyzny sprawiło, że na nowo przypomniała sobie o tych, którzy wciąż tam byli. O tych, którzy mogli odejść w każdej chwili. Przecież zwykle miała to gdzieś, robiła kolejny krok, nie dbając o twarze przeszłości, szczególnie te nieobecne w przytkanym do serca albumie. Więc co?
– Dlaczego o tym mówisz? – zapytała sucho, nie odnajdując zrozumiałego połączenia. Jego wypowiedź miała cel, ale najpewniej Philippa nie chciała myśleć, jakim cudem zdołał tak to wszystko poskładać. Tak, by cokolwiek poczuła, tym samym pozwalając, by z ciasnych schowków emocji wydobyły się na zewnątrz te najmniej spodziewane. – Wiem, co się dzieje – rzuciła tylko z równą surowością, jakby chciała zdradzić mu motywację tego pytania. Przecież wydostała się nie bez powodu z ukochanych uliczek portowych. Widok marynarzy rozerwanych przez obce zastępy bojujących o bezmugolski Londyn okazał się prawdziwy, nie był złudzeniem. Zacisnęła lekko dłonie. Może nawet o wiele mocniej, niż planowała. Mógł to poczuć na własnej skórze, gdy jej place przycięły ją bezwiednie. Oprzytomniała jednak szybko, kontynuując labirynty dotyku.
Daleki od wolności nie podejmował dialogu. Krył się przed jej pewnym, kłującym spojrzeniem. Poddawał się znów? Oczywiście. Nie była na tyle bezduszna i zarazem bezmyślna, by nie wiedzieć, że był wycieńczony, podczas gdy sama dysponowała pełnią ruchu, władała nad jego spętanym ciałem. Taki związany, nagi, wilgotny wydawał się być marzeniem kobiety, ale malująca się w oku bezsilność wcale nie wróżyła soczystej zabawy. Choć przyjemnie było wodzić palcami po męskich zakamarkach, nie upatrywała w nim przekąski dla swej uciechy. Emocjonalny stan aurora odbierał zbyt wiele radości, by mogła kontynuować dłużej te wojaże. Szkoda. Los wybrał, że pokaże jej naturę Michaela w dość zwierzęcej, zaskakującej formie. Nie tego się mogła spodziewać, wijąc się wokół niego na tamtej potańcówce. Nie znała jego myśli. Fantazja podpowiadała, że wyklinał jej chętną na nieprzyjemne gierki postać, że w myśli dławił drobną szyję. Powstrzymywał tymczasem wszelkie kąśliwości, bo przecież tylko ona mogła go uwolnić. Czy nie tak było?
– Powiedz mi, Michaelu… Czy zdołałeś ujrzeć, jak wiele mogłeś zyskać? Czy zobaczyłeś mnie? – zapytała miękko, nieco namiętnie, głoski lekko przeciągała. Soczyste tony miały znów wbić szpileczkę w jego duszę. Lekko przy tym uniosła pięty, by dokładniej przyjrzeć się jego spojrzeniom. – Przeciwnie. To jest czas, kiedy to może być twój ostatni ratunek – Ostatnia rozkosz przed śmiercią, ostatni powód, by żyć. Najwyraźniej on jako służbista i pieprzony obrońca uciśnionych wierzył beznadziejnie w to, że pozostawała mu już tylko walka. Nie wydawało jej się, by tak właśnie było. Widok człapiącej się pośród traw tak bezbronnej, tak nijakiej postaci pokrzywdzonego człowieka wcale nie utwierdzał jej w przekonaniu, że sobie poradzi. Przeszła więc za nim, zdołała wyprzedzić go szybko. Wyłapała cel tej męczeńskiej podróży. – Zaczekaj – odparła szybko i przemknęła do skrytego w cieniu wiosennego drzewa zawiniątka. Odnalazła jego rzeczy. Myśli przestały być natarczywe, mogła skupić się na zadaniu. Opadła na kolana przy nim i zaczęła rozwijać znalezione materiały. – Chodź – szepnęła ciszej i rozłożonym płaszczem okryła jego ramiona. – Co zrobisz, Michaelu? – zapytała znów, spokojnie i stanowczo, ale bez szyderczej nuty. Po prostu chciała wiedzieć, czy zamierzał zamarznąć w leśnych wilgociach, czy zdołał ułożyć jakikolwiek plan. To wcale nie był pierwszy raz, dokładnie wiedział, co należało uczynić, a jednak zdawało jej się, że to niczego nie ułatwiało.
Nigdy nie była potworem, choć wielu lubiło właśnie tak o niej myśleć. Czy nie to samo mógł powiedzieć o sobie?
Philippa Moss
Philippa Moss
Zawód : barmanka w "Parszywym Pasażerze", matka niuchaczy
Wiek : 27
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
Śmierć będzie ostatnim wrogiem, który zostanie zniszczony.
OPCM : 10 +1
UROKI : 22 +6
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 17
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarodziej
Czego pragniesz?
Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t7532-philippa-moss https://www.morsmordre.net/t7541-listy-do-philippy https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f26-doki-pont-street-13-5 https://www.morsmordre.net/t7539-skrytka-nr-1834 https://www.morsmordre.net/t7542-phillipa-moss
Re: Jezioro dobrych chęci [odnośnik]24.02.20 5:29
Wzruszył ramionami na tyle, na ile pozwalały mu łańcuchy. Zauważył poruszenie (zmieszanie? irytację?) na twarzy Philippy, więc nie zamierzał o nic dopytywać ani dalej jej peszyć. Poczuł za to, że wspomnienie o zmarłych i żywych aurorach było dobrym, choć ryzykownym pomysłem.
-Pomyślałem, że chciałabyś wiedzieć. - odpowiedział dziwnie łagodnym tonem, jakby ze... współczuciem? Ale Philippie na pewno się wydawało - czego miał jej, kobiecie odważnej i niezależnej, współczuć ten przykuty do drzewa frajer?
-Podczas wojny traci się w końcu kontakt ze znajomymi. - mruknął jeszcze ciszej. Minęły już dwa tygodnie od czystki na ulicach Londynu, a on sam starał się dowiedzieć o losach swoich znajomych krwi mugolskiej, ale i tak nazwiska i przeżycia wszystkich mu umykały. A korzystał przecież z sieci kontaktów aurorów, Harolda i całego Zakonu. Co musiała czuć Philippa, barmanka szczęśliwie niewplątana w politykę, ale nie mająca za sobą całego zaplecza od zdobywania informacji?
-Dobrze, że tu przyjechałaś, z dala od tego. - szepnął w odpowiedzi na mocniejszy nacisk palców na podrażnioną skórę. Nie miał jej za złe bólu, już nie. Czy ją też nawiedzały nocami twarze tych, którzy pozostali w stolicy z własnego wyboru lub jako zimne trupy? Tych, którzy zniknęli z jej życia, z jej radaru? Czy dlatego szukała zapomnienia w zimnym jeziorze, nie mogąc spać?
Przyjrzał się jej uważniej. Zaciskała piąstki z bezsilnością starego aurora, ale była przecież młoda, taka młodziutka... czy wojna odbierała niewinność i złudzenia im wszystkim?
Westchnął ciężko, nękany własnym poczuciem winy.
-Teraz cię widzę, ale nie jako zysk, tylko jako dziewczynę, która walczy w jeziorze z bezsennością. - przyznał, dzielnie znosząc jej płomienne spojrzenie. Jego własne oczy były przygasłe, zbolałe, ale uważne. Trzeźwiejsze niż wtedy u braci Fancourt. Potańcówka była jeszcze jedną igiełką w stosie głupich, impulsywnych zachowań przed pełnią. Czy to on całował Philippę na londyńskiej ulicy, czy to wygłodniały wilk przejął wtedy kontrolę?
-Wiesz, że zdaniem miejscowych, to jezioro ma moc spełniania dobrych życzeń? Pewnie to przesądy... - szepnął nagle, bez związku. Oczy miał szklane, czoło rozpalone, głos lekko mu drżał. Potrząsnął głową, jakby speszony własnymi złudzeniami. -Przepraszam za tamte tańce. Nie wiem, czego i kogo tam szukałem. A ty... sama widzisz, że aurorzy najlepiej nadają się na znajomych, praca potrafi stępić nasze obycie społeczne. - pozwolił sobie na blady uśmiech, choć nadal, bezczelnie, utożsamiał się ze wszystkimi wygnańcami z Ministerstwa. Pomimo obiekcji dociekliwej Philippy (czy wiedzieli o jego przypadłości? Oczywiście, że tak, musieli. Bones i Rineheart sami dawali mu wolne co miesiąc), nadal miał się za profesjonalistę, nie za bestię.
Z jednej strony wierzył, że jest potworem codziennie, nie tylko w blasku księżyca, a z drugiej - wiedział, że oszaleje, jeśli dopuści do siebie tę myśl.
-Byłaś świadkiem przemiany, a nadal dajesz mi prawo do flirtów? - zażartował ponuro, choć jego serce było skute obcęgami lodu (i lęku, choć auror nie powinien czuć przerażenia). Normalni mężczyźni nie czuli gorzkiego posmaku winy, gdy wysłali kobiecie czekoladki. Prawdziwy mężczyzna całowałby Hannah nadal, gdy oblała go herbatą, a nie rzucał się do pomocy w sprzątaniu. Prawdziwy mężczyzna nie miałby pod powiekami wizji księżyca w pełni, gdy odrywał się od ciepłych ust dziewczyny w ciemnej uliczce - dałby wtedy Philippie spokój albo adorował ją świadomie, a nie zatrzymywał się w pół kroku.
Ale on był przecież w połowie mężczyzną, a w połowie leśnym stworem, sam nie wiedział kim i czym. Wiedział za to, że musi doczołgać się do ubrań i opuścić jakoś ten las - zdany na siebie, jak zawsze.
Philippa zaskoczyła go ponownie, ukazując dobre serce pod maską chłodu i figlarności. No proszę. Oboje poznali dziś swoje tajemnice. Spojrzał z wdzięcznością na tą zaskakująco empatyczną dziewczynę i wreszcie jego uśmiech nie wyglądał już jak grymas smutku.
-Dziękuję, Philippo. Ja... cóż, dla ciebie to tylko ubrania i trochę rozplątywania srebra, ale jestem od dzisiaj twoim dłużnikiem. - westchnął, nie będąc pewnym, czy to będzie wygodny dług. Ale tak należało.
Z ulgą okrył się płaszczem, zakrywając wreszcie swą nagość, wślizgując w wygodny strój Silnego Michaela. Ten Bezbronny wciąż czaił się pod ubraniem, ale musiał zniknąć, przynajmniej na chwilę.
-Miło w tym jeziorze? - uśmiechnął się łobuzersko. -Pewnie powinienem się wykąpać... a jak trochę odpocznę, będę mógł się normalnie teleportować.



Can I not save one
from the pitiless wave?

Michael Tonks
Michael Tonks
Zawód : Starszy auror, rebeliant
Wiek : 35
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Żonaty
You want it darker
We kill the flame
OPCM : 43 +4
UROKI : 34 +5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 20
Genetyka : Wilkołak
Jezioro dobrych chęci 7f6edca3a6f0f363d163c63d8a811d78
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7124-michael-tonks https://www.morsmordre.net/t7131-do-michaela https://www.morsmordre.net/t12118-michael-tonks#373099 https://www.morsmordre.net/f177-wybrzeze-exmoor-somerset-wrzosowa-przystan https://www.morsmordre.net/t7132-skrytka-bankowa-nr-1759#189352 https://www.morsmordre.net/t7130-michael-tonks
Re: Jezioro dobrych chęci [odnośnik]29.02.20 0:39
Jak na kogoś, kto świecił wilgotną nagością spętany grubymi łańcuchami na jakiś przypadkowych moczarach, gadał sporo. Właściwie to co rusz, mimo braku sił, znajdował nowe odpowiedzi, poszukiwał nowych zaczepek, byleby tylko… no właśnie, co? Jakieś takie podstępne wydawały jej się te wzmianki o życiu i śmierci aurorów. Faktycznie wspomniała coś kiedyś o swojej znajomości z jednym jemu podobnym, ale tak naprawdę niczego nie wiedział i niczego nie mógł specjalnie podejrzewać. Zresztą wcale nie było w tym żadnej ociekającej głębszą emocją historii. Był tylko człowiek, który kilka razy zdołał uratować jej tyłek, choć ta interwencja, w jakiejkolwiek formie by nie zaistniała, zawsze kończyła się ich kłótnią, wylewem wiadra dziewczęcej irytacji na srebrzystą grzywę. Nie lubiła być ratowana, kiedy wydawało jej się, że mogła sama zapanować nad sytuacją. Poprosiła tylko raz o pomoc. I chyba do dziś czuła, że ten pomysł był prędzej oznaka totalnej słabości niż naprawdę mądrą decyzją. Dziś widział w niej postać jeszcze słabszą, a przecież nie była tak krucha, tak łatwa do połamania w pierwszym lepszym zrywie mięśni.
– Bądź spokojny, umiem znaleźć moich przyjaciół – odparła chłodno, poniekąd czując jakiś taki dziwny przytyk w jego wcześniejszych słowach. To była sugestia zakamuflowana troską? Jakże mógłby jakkolwiek się nią interesować, skoro obrywał jedynie nieprzyjemnymi słówkami i ostrymi spojrzeniami. Jakże mógł, skoro stali przed sobą jak dwójka obcych – i objawione ciała nie miały nic wspólnego z oswajaniem. Nie rozumiała go. Wydawał się w tym uwiązaniu taki miękki, taki wątły, choć mięśnie nie pozwalały pomyśleć, że jest byle knypkiem. Zresztą pod palcami czuła kuszące twardości, ich moc mogła sobie wyobrażać długo, ale okoliczności zdecydowanie nie sprzyjały namiętnościom. – Wrócę tam szybko, to tylko chwila – oznajmiła ponuro, odrywając spojrzenie od jego sylwetki. Dziewczęce oczy poszukały dali, widoku horyzontu rozdzielającego nieporuszalną ziemię od rozbudzającego się nieba. Gdzieś tam daleko byli bliscy, czuła, że nic im nie jest, ale jednocześnie złościła się na ten nagły zryw. Tu wbrew pozorom wcale nie było dobrze, tu skazywała się na garść niewiedzy, nieustannie mierzyła się z potrzebą powrotu, choć spojrzenie odpoczywało od widoków kruszącej się stolicy. Natura mogła zbawiać, ale nie była na tyle silna, by zamknąć ją tu na długie miesiące. Wiedziała, że wróci. Wróci, nim ciało Michaela kolejny raz rozerwie się w wilczej pieśni.
Dobre odpowiedzi nie powinny zostać wypowiedziane. Czas wojny raczej nie sprzyjał fantazjowaniu o magicznych jeziorkach i nagich kąpielach. Wszechobecny spokój mógł jednak sprawiać, że przestawała czuć. Skąpana w lodzie skóra czerwieniała na nowo. Spod długich rzęs popatrzyła na niego lekko zawieszona, jakby zamyślona. Jak wiele mógł jeszcze wydedukować? Wcale jej się to nie podobało. – Powinieneś dziękować za moje bezsenności, ratują ci tyłek– skomentowała, gdy przyznał, że jednak nie jest byłe towarem. Powinna się obrazić czy pogratulować mu odkrycia? Niemniej gdyby jej tu nie było, gniłby wiele godzin, może dni otulony w srebrzystej klatce, skazany na wstydliwe obnażenie. Parsknęła cicho pod nosem, czując powiew rozbawienia. W tej wilczej figurze odnalazła bowiem pewien komizm. Żałosne oblicze przeradzało się w żartobliwą porażkę. Mimo swej skąpej wiedzy o tej klątwie, domyślała się, że wcale sobie takiego losu nie wybrał.
Słysząc te bajeczki o jeziorze, uniosła wysoko brew, a później zamruczała niby zaintrygowana. – Widocznie moje życzenia nie są dobre – odparła, sugerując mu, że nie nastąpiło żadne spektakularne przedstawienie. – O tak, gadasz od rzeczy, Michaelu. Społecznie pogubieni, do bólu nudni, nędzny flirt. Zmień robotę, nim nie jest za późno – rzuciła, zapominając, że przecież tam teraz w tym ministerstwie wszystko się pochrzaniło. – A może wreszcie dowiesz się, czego tak naprawdę potrzebujesz. Bo na pewno nie mnie – odrzekła odważnie, bez cienia wątpliwości. Nie była kobietą, która przyniosłaby mu zadowolenie. Cielesne na pewno, ale był za miękki, by tak po prostu nad ranem pozwolić jej odejść. To ten typ – gnany przez tak oczywiste pragnienia, a jednocześnie ich nieświadomy. Wszystkie stawiane przez siebie diagnozy przyjmowała za coś tak pewnego.– Nie boję się – rzuciła zagadkowo, gdy wspomniał o flirtach i przemianie. Zdawało się, że myślał, że to ją zniechęci, przestraszy... Tymczasem nie. Czuła się zniechęcona, owszem, ale przez jego pokrętne zachowanie a nie futerkową klatę. Oczywiście niewiele zyskiwał przy tym, wciąż bardziej tracił, ale Philippa nie widziała zbyt wielkiego zagrożenia. Pozostawał człowiekiem.
Niosła mu wsparcie, które było czymś tak drobnym, ale jednocześnie niekoniecznie mogącym zaistnieć w tak zawilej sytuacji. Łatwo było umknąć, wykpić, otoczyć go krzywymi spojrzeniami, a później po prostu odejść i zapomnieć o tym żenującym obrazku. Została, bo nie była kobietą, którą w niej ujrzał. – Jesteś nim od tamtej potańcówki – odpowiedziała z powagą, ale na końcu na te skąpane w chłodzie wargi wkradł się cień uśmiechu. Kiwnęła głową. – Sprawdź sam, może twoje życzenie nie będzie takie paskudne. Może zasłużysz na łaskęrzuciła, przejmując od niego ten żartobliwy ton. Naprawdę miał siłę na kąpiele? Nie wierzyła w te baśniowe brednie, ale ludzie lubili umilać sobie rzeczywistość.
Odeszła wkrótce, by powrócić między swoje ciepłe skrawki kołdry.


zt :pwease:
Philippa Moss
Philippa Moss
Zawód : barmanka w "Parszywym Pasażerze", matka niuchaczy
Wiek : 27
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
Śmierć będzie ostatnim wrogiem, który zostanie zniszczony.
OPCM : 10 +1
UROKI : 22 +6
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 17
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarodziej
Czego pragniesz?
Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t7532-philippa-moss https://www.morsmordre.net/t7541-listy-do-philippy https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f26-doki-pont-street-13-5 https://www.morsmordre.net/t7539-skrytka-nr-1834 https://www.morsmordre.net/t7542-phillipa-moss
Re: Jezioro dobrych chęci [odnośnik]29.02.20 6:44
Była zimna jak lód i gorąca niczym srebrne łańcuchy. Oboje dogryzali sobie wbrew zdrowemu rozsądkowi - on jak wściekły wilk, ona urażona z niezrozumiałych powodów, chowająca emocje za chłodną maską i tylko podsycająca jego ciekawość. Był spostrzegawczy, wychwycił dziwny sposób w jaki mówiła o potańcówce o swoim znajomym i dziwną irytację, z jaką zareagowała na jego wspomnienie - ale nie umiał poskładać tego w całość. Za mało wiedział, za mało widział, albo był zbyt zmęczony. Społecznie pogubieni, do bólu nudni, nędzny flirt - o kim była właściwie mowa i skąd to podejście dziewczyny do kasty wyklętych aurorów?
-Nie wracaj. - poprosił, nieco szorstko, a nieco błagalnie. Zdawała się bagatelizować czas wojny, czas krwi i pogardy. -Widziałem ulice spływające krwią, widziałem bezwzględność funkcjonariuszy. Nawet jeśli masz krew czystą jak woda i nieskalaną opinię to... nie jest bezpiecznie. - wyjaśnił, choć w głębi duszy wiedział, że Philippa go nie posłucha. Była jak płomień albo rwący nurt rzeki - niezależna i nieprzewidywalna. Może nie powinien jej ostrzegać, może tylko wzburzył w niej ducha przekory. Ale nie umiał milczeć, nie umiał nie czuć się... odpowiedzialnym. Jego miasto płonęło, a jego w nim nie było.
Zaś Philippa... nadal umiała myśleć o miłości (a może raczej miłostkach), krytykować kiepski podryw, żartować z legend o jeziorze i kpić z pełni księżyca. W głębi serca, zazdrościł jej odwagi i radości życia. Nie umiał gniewać się za kpinę, na czole wciąż czując delikatny dotyk jej palców, a na ramionach mając podany przez nią płaszcz. Gorące pulsowanie poparzonej łańcuchami skóry uspokajało się powoli, a wspomnienie czułości i dobrego serca paliło nadal, żywo.
Uśmiechnął się blado, w głębi serca mając nadzieję, że jeszcze kiedyś się spotkają i że tym razem nie zdoła jej urazić. Że nie skończy jako futro nad kominkiem jakiegoś łowcy, a ona nie zostanie zimnym trupem pod gruzami potraktowanego Bombardą budynku. Że wszystko się ułoży, kiedyś, jakoś.
-Spokojnych snów, Philippo. Kiedyś spłacę swój dług. - pożegnał się, mając nadzieję, że choć jedno z nich zmruży jeszcze dziś oczy. Gdy Philippa odeszła, sam oparł się o drzewo i przymknął na moment powieki, ale nie mógł spać. Musiał zachować czujność, musiał szybko odzyskać siły i stąd zniknąć. Odczekał, aż kończyny przestaną pulsować tępym bólem, aż zawroty głowy trochę przeminą. Potem stanął chwiejnie na nogach i ruszył w stronę jeziora. Może powinien odpoczywać dalej, może lepiej było znaleźć się w domu jak najszybciej, ale czuł się brudny, jak zawsze po przemianie. Brudny nie tylko na zewnątrz.
Zanurzył się w orzeźwiająco zimnej wodzie i położył na tafli jeziora, mając nadzieję, że chłód otrzeźwi mu głowę. Serce nadal biło zbyt nerwowo, a wspomnienia z przemiany i przebudzenia kotłowały się pod powiekami w chaotycznym rytmie.
Jesteś bestią, bestią, bestią
delikatny dotyk kobiecych dłoni na skroniach
bestią
palący łańcuch
bestią, bestią
palce błądzące po klatce piersiowej
oszukujesz świat
Choć woda w jeziorze była zimna, to krople na jego policzkach i rzęsach - gorące. Całkiem sam, pozwolił sobie na chwilę rozpaczy, rozklejenia. W domu czekało młodsze rodzeństwo, więc gdy przekroczy jego próg, przywdzieje maskę uśmiechu, zapewni ich, że wszystko w porządku.
Nie przyzna się, że cierpiałby do południa, gdyby nie znalazła go przypadkowa kobieta. Gdyby nie wykazała się dobrym sercem, choć równie dobrze mogła na niego donieść Ministerstwu. Kobieta, która równocześnie widziała w nim zagubionego człowieka i bestię.
Nie przyzna się nawet przed samym sobą, że tęsknił i żałował straconych lat. Głupich miłostek i tego, że nawet nie spróbował znaleźć nikogo, z kim mógłby spędzić życie, a nie kilka tygodni. Że już wtedy bał się miłości, a co dopiero teraz. A przecież w głębi serca marzył o czułym dotyku delikatnych dłoni, o kimś, kto zobaczy w nim nie tylko potwora albo godnego litości mugolaka, ale człowieka, mężczyznę. Zacisnął mocniej powieki, zostawiając niewypowiedziane, nieokreślone marzenie w jeziorze, razem ze łzami. Tylko woda mogła być świadkiem jego tęsknoty, bo był dumny i praktyczny, bo poczucie zmarnowanych lat nie pozwalało mu już marzyć, bo rozkleił się tylko przez pełnię i dotyk kobiecych dłoni.

/zt chlip :pwease:



Can I not save one
from the pitiless wave?

Michael Tonks
Michael Tonks
Zawód : Starszy auror, rebeliant
Wiek : 35
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Żonaty
You want it darker
We kill the flame
OPCM : 43 +4
UROKI : 34 +5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 20
Genetyka : Wilkołak
Jezioro dobrych chęci 7f6edca3a6f0f363d163c63d8a811d78
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7124-michael-tonks https://www.morsmordre.net/t7131-do-michaela https://www.morsmordre.net/t12118-michael-tonks#373099 https://www.morsmordre.net/f177-wybrzeze-exmoor-somerset-wrzosowa-przystan https://www.morsmordre.net/t7132-skrytka-bankowa-nr-1759#189352 https://www.morsmordre.net/t7130-michael-tonks
Re: Jezioro dobrych chęci [odnośnik]08.03.20 11:21
Gdzieś istniała. Ta niepojętna postać, ta dusza skąpana w zakrzepłych wspomnieniach. Nie rozdrapuj ich, proszę. Nie odbieraj jej tej wypracowanej przez lata harmonii, tej ciszy tulącej się do pachnącej lasem sierści, do niewidzialnych ramion i blasków porannego słońca. Dawno zagrzebała rozpacz, godząc się z jedynym losem, nie potrzebując już niczego prócz własnego, świętego azylu. Płomienne niegdyś tęsknoty roztapiały się w setkach minionych dni. Już na nic nie czekała.
Gdzieś istniała. Ta, dla której nigdy nie mógłby być bestią. Nie pozwoliłaby na te łzy rozmazujące się po policzkach, tamowane uczuciem lodowatej wody. Daleko stąd wysychała. A może jeszcze bliżej? Może tamtej nocy moczyła spojrzenie w tym samym księżycu, nucąc wilczą pieśń, bezwiednie sunąć paznokciami po ramieniu jak nożem. Ostro, w przeklętym znieczuleniu. Aż do tego poranka, gdy kłębek sierści leniwie przesunął się z boku na bok, zaczepiając łapą o dziewczęcą łydkę. Między strzępami zasłon witała dzień, nie przeczuwając, że kilometry mogłyby zaprowadzić ją do bólu, którego wolałaby nigdy nie ujrzeć. Nawet dziś, w pięćdziesiątym siódmym roku, gdy dwie ścieżki wędrowały w przeciwległych kierunkach. Świt wołał ją do siebie, szelest lasu pieścił wyciszone uszy, upraszając o uwagę. Zapatrzona w budzące się niebo przegapiła upływ czasu, mijające coraz szybciej chwile, które nie pozostawiały żadnego śladu. Żadnego oprócz nienaturalnego mrowienia na odsłoniętych skrawkach skóry, znikąd ten dotyk chłodnej wody, zapach mokradeł i wreszcie czyjś uśmiech zakradający się pod ciężkimi płaszczami wyobraźni. Byleby ujrzała go znów.
Gdzieś istniała. Uciekała szybko, dalej od okien, dalej od światła, od obrazów natrętnie przeciskających się przez zagrody pełne wielkich, błyszczących oczów. Przepuszczały go wolno, coraz bliżej niej, jakby był swój, niegroźny i dobry. Jakby zawsze był i nigdy nie zniknął. Ciągnął jednak za sobą szlak czerwieni, wilgotnej, pachnącej śmiercią, niemożliwej jednak do zidentyfikowania. Ona jednak wiedziała. Poznałaby go, mimo blizn, mimo wyniszczonego wilkami ciała, rozerwanej przez wielkie zębiska duszy. Mimo samotności.


zt tears


I show not your face but your heart's desire
Ain Eingarp
Ain Eingarp
Zawód : Wielość
Wiek : nieskończoność
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
I show not your face but your heart's desire.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
Jezioro dobrych chęci 3baJg9W
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f47-sowia-poczta https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/f55-mieszkania http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Jezioro dobrych chęci [odnośnik]06.07.20 20:23
19 kwietnia, godz. 13

Trzynaście gałęzi odgięła na drodze, by wreszcie znów stanąć przy brzegu magicznego jeziora. Kilka dni temu to właśnie tutaj odnalazła rannego wilkołaka, ale dziś już zdawała się o tym nie pamiętać. Wizyta w Yorku stanowiła moment oczyszczenia z myśli, które zbyt natrętnie się do niej kleiły. Tutaj chciała mieć właściwie wszystko gdzieś. Gdzieś cholernego Pasażera, wszystkich głupich chłopców z portu i pogubionych w wojennym zamieszaniu braci, o których tak bardzo się martwiła. Tu wdychała powietrze wilgotne, zielone, obce zapachom wąchanym między kruszącymi się kamienicami w dokach. Nos nie marszczył się w niesmaku, a włosy zawiewały niesione przez dość chłodne wiatry. Tu jeszcze silniej odczuwała wolność. Wmawiała sobie, że nie istnieje żaden Londyn, chociaż nie mogła zapomnieć o zbliżającym się powrocie. Nigdy nie uciekała. Nigdy nie chowała się tchórzliwie w norze jak ta mysz zagoniona przez kocura. Czy była przerażona? Czy wojna wyciskała z niej radość? Raczej nie o to chodziło, choć wygodnie było założyć, że w obliczu zamieszania z rejestracjami, wyjazdami krewnych i nerwową atmosferą pośród portowych braci właśnie ten przygnębiający nastrój zachęcił ją do nielegalnego wydostania się ze stolicy. Nic bardziej mylnego, choć może i w jakiejś mierze tak było. Nie poświęcała rozciągających się w nieskończoność godzin na poważne analizy swojej duszy. Miała to gdzieś. Podobało jej się uczucie bycia w zupełnie innym miejscu, ale wiedziała, że nie zniosłaby uroczego jeziorka przez kolejne lata. To miała być chwila, trzynaście poranków, a może nawet mniej. Trzynaście irytujących pioseneczek koguta w chwili, kiedy dopiero wkraczała w najmilszą fazę snu. Wioska, domek oddalony od głośnego życia. Żadnych niespodzianek (może oprócz nagich wilkołaków chętnych na wspólną zabawę). Z błogim, rozmiękczonym spojrzeniem wpatrywała się w spokojną, gładką taflę jeziora, które według legend, spełniało dobre pragnienia. A tak naprawdę nie różniło się jakoś szczególnie od tych wszystkich sadzawek, które widywała przez ostatnie lata. Niemniej udało jej się zaliczyć wcześniej dość przyjemną kąpiel w potwornie lodowatej wodzie. Chłód kwietniowych wieczorów nie zdołał jej zniechęcić do próbowania. Philippa lubiła testować, robić odważny krok w stronę niepewnych teorii i groźnych uśmiechów. Co mogło być dalej? Krzywda lub nic, zupełnie nic. Bajki miały moc babrania ludziom w głowach. Prawie tak samo jak kobiety.
Uśmiech dumnie rozgościł się na jej wargach. Otuliła się szczelniej dzierganą narzutką koleżanki i przeszła parę kroków, by zbadać zakątek, którego jeszcze nie widziała. Ujrzała parę kroków przed sobą kobietę skrytą między gęstą naturą. Jej spódnica tonęła w wysokich trawach. Malowała. Niebanalne zjawisko. Może też postanowiła zbadać historyjki podsycające wyobraźnię okolicznych mieszkańców? Podeszła bliżej, ale nagle poczuła pod stopą coś dziwnego. To wcale nie był kamień ani żaden wąż pełzający nerwowo między zielonymi wstążkami. Płótno? Popatrzyła w dół. Stopa zanurzona w świeżym malowidle. But ubrudzony farbami i rozerwane dzieło. Podniosła nogę, ale najwyraźniej obraz uległ zniszczeniu. Jasna cholera. Nie zamierzała się teraz tłumaczyć. Świetnie. Zerknęła na kobietę, by sprawdzić, czy ta, do niedawna odwrócona plecami, zauważyła obecność intruza. Moss nie wiedziała, że miały okazuję się już poznać, choć okoliczności pozostawiały wiele do życzenia.
- Do stu cuchnących garborogów – mruknęła wreszcie, kręcąc lekko głową. Przypadkiem zatopiłam stopę w twoim malunku – oświadczyła niby przejęta, ale w zasadzie ciężko było rozszyfrować jej odczucia. Dziewczyna nie powinna kłaść sobie obrazów na środku polany! Moss westchnęła trochę zirytowana. Teraz pewnie będzie musiała przepraszać. Rozejrzała się odruchowo wokół. Widoki niezłe, ale w życiu nie wpadłaby na to, że ktoś tutaj będzie się bawił w artystę. – Nie chciałam... ugh, zdołasz to jakoś naprawić, prawda?
Wolała nie wiedzieć, ile artyści liczą sobie za taki kawałek kolorowych kresek.


[bylobrzydkobedzieladnie]


Ostatnio zmieniony przez Philippa Moss dnia 10.07.20 18:14, w całości zmieniany 1 raz
Philippa Moss
Philippa Moss
Zawód : barmanka w "Parszywym Pasażerze", matka niuchaczy
Wiek : 27
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
Śmierć będzie ostatnim wrogiem, który zostanie zniszczony.
OPCM : 10 +1
UROKI : 22 +6
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 17
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarodziej
Czego pragniesz?
Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t7532-philippa-moss https://www.morsmordre.net/t7541-listy-do-philippy https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f26-doki-pont-street-13-5 https://www.morsmordre.net/t7539-skrytka-nr-1834 https://www.morsmordre.net/t7542-phillipa-moss

Strona 1 z 3 1, 2, 3  Next

Jezioro dobrych chęci
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach