Wydarzenia


Ekipa forum
Connaught Square
AutorWiadomość
Connaught Square [odnośnik]13.02.20 20:18
First topic message reminder :

Connaught Square

To na tym placu znajdującym się w centralnym Londynie przez przeszło 500 lat dokonywano publicznych egzekucji na wrogach państwa, zdrajcach i niewinnych. Szubienicy, która stanowiła główne narzędzie władzy, już nie ma, a plac stanowi tylko ślad na mapie turystycznej, ale wciąż wysłany jest brukiem i obsadzony liczną zielenią, dzięki czemu wielu mieszkańców Londynu wybiera go jako miejsce dla licznych spacerów. Wieczorami, gdy w latarniach zapala się jasne światło, na uliczkach można dostrzec ducha włoskiej tancerki, Marii Taglioni, która Connaught Square niegdyś nazywała swoim domem. Po okolicy krąży plotka, że jest ona tylko iluzją wyczarowaną przez jej zdolnego, angielskiego kochanka.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Connaught Square - Page 17 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Connaught Square [odnośnik]24.09.20 18:40
Obejrzałam się za siebie, a krzyki, które słyszałam z tłumu, mroziły krew w żyłach.
Ktoś, kto próbował wszcząć bunt - zdaje się, że jakaś kobieta - najpewniej miał za chwilę dołączyć do pozostałych skazańców na podeście. Zatrzymałam się na chwilę, jeszcze raz spoglądając w tamtym kierunku, z niedowierzaniem i głębokim niesmakiem. Nie mieszałam się w politykę, choć nie podobała mi się obecna władza. Tak samo jak poprzednia. I jeszcze wcześniejsza. Wiedziałam, że nie mam na nią wpływu, że ci, którzy pociągali za sznurki, najpewniej robili to od stuleci, przekazując pałeczkę na ręce swoich dziedziców. Ludzie na stołkach zmieniali się, ale niezadowolenie zawsze pozostawało takie samo - kolejne sprzeniewierzania się wydawały mi się więc naiwne. Najwyraźniej jednak taki musiał być porządek świata. Zawsze ktoś ginął głupią śmiercią w imię idei.
Zawsze był też ktoś, kto stał na uboczu z obojętnością.
Swój niesmak mogłam schować do kieszeni, być może nie różniłam się wiele od tych, którzy skandowali o śmierci. Nie byłam uczciwą obywatelką, nie miałam czystego sumienia - czy miałam więc prawo oceniać?
Obraz ściętych głów zapewne miał na długo ze mną pozostać, być może z czasem przynieść refleksję - ale nie teraz. Teraz chciałam już tylko opuścić te igrzyska.

Idę dwie kratki w górę, chcę opuścić plac.
Jade Sykes
Jade Sykes
Zawód : łamaczka klątw
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa

her attitude kinda savage
but her heart is gold

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7327-jade-sykes https://www.morsmordre.net/t7337-carnelian#200427 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f266-lancashire-abbeystead-peregrine-hill https://www.morsmordre.net/t7338-skrytka-bankowa-nr-1785#200430 https://www.morsmordre.net/t8674-jade-sykes#256273
Re: Connaught Square [odnośnik]24.09.20 19:14
W końcu go dojrzała. Nieopodal arystokratów, na podeście, gdzie ujrzeć go się spodziewała, kierowanego w dół schodów prowadzących do bezpiecznego zejścia z podwyższenia przewidzianego dla gości honorowych. Odetchnęła - wiedząc, że Claude wciąż był w jednym kawałku. Że nie stratował go gdzieś pochłonięty wcześniejszą chęcią opuszczenia placu tłum gapiów - bo teraz został jej niemal tylko on; z tą świadomością pozwoliła sobie obejrzeć się przez ramię, naturalnie ciekawa co też stanie się z pochwyconą buntowniczką. Piąta egzekucja? Czy może wcześniejsze tortury w zimnej celi pod czujnym okiem pozbawionego litości dementora, szatkujące umysł przesłuchanie? Swobodny widok przysłaniali jej kłębiący się wokół kobiety ludzie, a także wywołany przez zamaskowaną kobietę olbrzym, który dopadł już celu. Głuchy, twardy dźwięk dochodzący z tamtego miejsca mógł wskazywać na to, że złamał jej miotłę; niewielka strata, jedynie boska interwencja samego Merlina mogłaby teraz pomóc jej wyswobodzić się z rąk przeznaczenia. I nieznanego mężczyzny. O jednego rebelianta mniej.
Gdzieś obok rozgrywały się łzawe sceny pomiędzy poddenerwowanymi niewiastami a postronnymi obserwatorami zajścia - nadzorowane przez funkcjonariusza, Wren nie zwracała jednak na nie uwagi. Przyświecał jej jeden cel, wydostanie się z placu, zanim w jego granicach pojawią się pozostali spragnieni widowiskowej śmierci Zakonnicy - o ile w ogóle zdawali sobie sprawę z heroicznego poświęcenia ich towarzyszki. Czarownica ruszyła zatem przed siebie, wzdłuż ścieżki, którą wcześniej na podest egzekucyjny doprowadzono skazańców, raz po raz rozglądając się dookoła w poszukiwaniu potencjalnego zagrożenia i ponownie oglądając się przez ramię, licząc, że w ten sposób zarejestruje przynajmniej część wydarzeń związanych z pochwyconą Justine Tonks. Magia wciąż zdawała się zawodzić, zaciśnięta wokół drewna kasztanowca dłoń nie uniosła się zatem jeszcze ku górze - pole antymagiczne, silne i nieustępliwe, musiało działać, a to powodowało, że cały czas czuła się tu nieswojo. Na tyle nieswojo, by zdecydować o porzuceniu bliższej zamieszaniu pozycji, z której spoglądać na rozwój wydarzeń mogła właściwie bez większych problemów. Bez słowa przecisnęła się zatem wśród zaaferowanych gapiów, sukcesywnie, krok po kroku, pragnąc finalnie wydostać się z placu.

| poruszam się do góry na lewy skos i rzucam na spostrzegawczość (II, bonus +30)



it was a desert on the moon when we arrived. gathering all of my tears, heartbreak and sighs, jade made a potion ignite and turned the night into a radiant city of light.
Wren Chang
Wren Chang
Zawód : handlarz krwią
Wiek : 25
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
tell her i wasn't scared.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8598-wren-chang#252999 https://www.morsmordre.net/t8601-yue#253113 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f252-pokatna-56-2 https://www.morsmordre.net/t8602-skrytka-bankowa-nr-2037#253118 https://www.morsmordre.net/t8603-wren-chang#253121
Re: Connaught Square [odnośnik]24.09.20 19:14
The member 'Wren Chang' has done the following action : Rzut kością


'k100' : 92
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Connaught Square - Page 17 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Connaught Square [odnośnik]24.09.20 21:40
Powinna spodziewać się, że w takim zagęszczeniu ludzi jej sztucznie wywołana awantura nie przejdzie bez echa. W zamiarze miała jedynie zwrócić uwagę funkcjonariusza, pogrążyć przypadkowego, zupełnie jej obojętnego mężczyznę, może obrzydzić go ludziom stojącym wokół - nieistotne, najważniejsze były dla Elviry jej cele, a obecnie pragnęła dostać się bliżej miejsca, w którym doszło do nieudanego ataku terrorystycznego. Nie sądziła, by poza potępieńczymi spojrzeniami miało wydarzyć się coś jeszcze, zwłaszcza, że policjant był przecież blisko i szybko opanował sytuację. A jednak musiała zadziałać solidarność macicy - nieświadoma przekrętu czarownica zdecydowała się przyjść z pomocą damie w opresji. A mówią, że to mężczyźni są rycerscy...
Gdy funkcjonariusz zareagował, wskazując między nich różdżkę, Elvira z pokorą uniosła dłonie i pochyliła głowę, aby blond pukle częściowo zakryły jej zarumienioną twarz. Te różowe plamy wywołane zostały przez następujące krótko po sobie złość i podniecenie, ale nikt przecież nie mógłby się domyśleć, że to wcale nie dziewczęce pąsy.
- Dziękuję! Jest pan bohaterem - gruchnęła nieco piskliwie, gdyż nie potrafiła tak zmodulować głosu, by naprawdę brzmieć jak zachwycona dziewica. Samo wyobrażenie płaszczenia się przed czarodziejem w poszukiwaniu pomocy sprawiało, że nabierała chęci zwrócić śniadanie.
Plan zrealizowała, przypadkowy nieszczęśnik musiał ustąpić jej miejsca. To jednak nie był koniec. Okrzyki jasno wskazywały, że znajduje się coraz bliżej centrum wydarzeń, ale wciąż miała przed sobą grupkę czarodziei, którzy zasłaniali jej widok i odbierali pole do manewru. Najchętniej by się obok nich przepchnęła, ale przyjaznych sobie jednostek nie wypadało nagradzać przemocą.
Rozbudzona ognistą atmosferą na placu, bezwstydnie pochyliła się do kobiety, która wcześniej przyszła jej z odsieczą i lekkim tonem szepnęła jej do ucha:
- Ty też jesteś moją bohaterką.
Posłała kobiecie krzywy uśmiech. Na więcej nie miała czasu. Olbrzym zaryczał, bruk pod ich nogami zdawał się trząść z powodu jego potężnych nóg uderzających o ziemię. Z niewielkiej odległości dobiegły do nich krzyki. Śmierć szlamie.
Ledwie powstrzymała impuls, by w tym kierunku pobiec. Zamiast tego ostrożnie oparła dłonie na ramionach dwóch kobiet, sygnalizując im milcząco, by umożliwiły jej przejście.
Dość miała pasywności.

Dwie kratki prawo-dół, obok miejsca, gdzie na razie stoi Cillian


you cannot burn away what has always been
aflame
Elvira Multon
Elvira Multon
Zawód : Uzdrowicielka, koronerka, fascynatka anatomii
Wiek : 29 lat
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
Once you cross the line,
will you be satisfied?
OPCM : 9 +1
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 28 +2
TRANSMUTACJA : 15 +6
CZARNA MAGIA : 17
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 6
Genetyka : Czarownica
unsteady
Rycerze Walpurgii
Rycerze Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t6546-elvira-multon https://www.morsmordre.net/t6581-kim https://www.morsmordre.net/t12162-elvira-multon#374517 https://www.morsmordre.net/f416-worcestershire-evesham-dom-nad-rzeka-avon https://www.morsmordre.net/t6632-skrytka-bankowa-nr-1656 https://www.morsmordre.net/t6583-elvira-multon
Re: Connaught Square [odnośnik]25.09.20 12:28
Deirdre przystanęła na szczycie schodów podestu, chcąc zostać tam, skąd miała najlepszy widok ponad tłumem, mogąc dokładnie przyjrzeć się sytuacji na froncie. Ignorowała lepką krew przesiąkającą coraz wyżej po chłonnym materiale sukni, nie zerkała też ani strachliwie ani pożądliwie na leżące tuż za nią głowy. Poniekąd żałowała, że uwaga tłumu skupiła się na wprowadzającej zamęt szlamie, a nie na tym pięknym widowisku – teatrze sprawiedliwości. Oczywiście nieudany zamach terrorystyczny również doskonale wpisywał się w propagandowe założenia egzekucji, ale Mericourt nie przepadała za niespodziankami. Wolała podążać za przygotowanym rzetelnie planem, surowo przestrzegając każdego podpunktu. Życie uczyło ją jednak elastyczności, traktowała więc ten dzień jako kolejne wyzwanie i lekcję. – Proszę o spokój, sytuacja jest już opanowana. Rozumiem jednak waszą złość, wszyscy ją czujemy, bowiem znów popleczniczka tchórzliwego Harolda zaatakowała zwykłych obywateli, spluwając przy tym na pamięć o ofiarach zbrodniarzy – wygłosiła jeszcze raz, ze spokojem i powagą, niewzruszona, znów stojąca naprzeciw tłumu, pozwalając głosowi nabrać pod koniec nieco żałobnego smutku. Później zaś znów skupiła spojrzenie na zamieszaniu, choć lustrzana maska nie mogła zdradzić, gdzie tak naprawdę spoglądała, a skryta w rękawie peleryny różdżka gwarantowała szybką reakcję. Miała nadzieję, że zgromadzonym wokół Tonks Rycerzom Walpurgii uda się ją sprawnie unieruchomić, nie wszczynając przy tym magicznych zamieszek. Wolała, by nikt postronny nie oberwał czarnomagiczną klątwą, nie daj Merlinie pomykającą w stronę loży honorowej, na szczęście powoli pustoszejącej. Uwaga skośnookiej na moment pomknęła znów w tamtą stronę; a więc Rosier został, by przypilnować sytuacji lub dalej napawać się zwycięstwem sprawiedliwości nad marnymi przestępcami. Chciałaby wiedzieć, jakie myśli krążą w jego głowie – i mieć nadzieję, że zdradzi jej je za kilka godzin w Białej Willi –ale rozum podpowiadał, że to raczej niemożliwe. Mimo to poczuła się pewniej z jego obecnością niedaleko, sama zaś powróciła do czujnego obserwowania otoczenia Tonks, gotowa w każdej chwili przyjść z ewentualną pomocą. Niezależnie, czy ta miała stać się celnym zaklęciem wymierzonym z wysokiego podestu, czy też odpowiednim przemówieniem, kiedy już wywloką szlamę za włosy na środek placu, by pokazać wściekłemu tłumowi, kto odpowiada za ich nieszczęście.


there was an orchid as beautiful as the
seven deadly sins
Deirdre Mericourt
Deirdre Mericourt
Zawód : namiestniczka Londynu, metresa nestora
Wiek : 28
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
one more time for my taste
I'll lick your wounds
I'll lay you down

OPCM : 45 +3
UROKI : 4
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 60 +8
ZWINNOŚĆ : 21
SPRAWNOŚĆ : 8
Genetyka : Czarownica
we still got the taste dancing on our tongues
Śmierciożercy
Śmierciożercy
https://www.morsmordre.net/t1037-deirdre-tsagairt https://www.morsmordre.net/t1043-moira#6174 https://www.morsmordre.net/t12147-deirdre-mericourt https://www.morsmordre.net/f217-kent-wyspa-sheppey-biala-willa https://www.morsmordre.net/t4825-skrytka-bankowa-nr-301#103486 https://www.morsmordre.net/t1190-deirdre-tsagairt
Re: Connaught Square [odnośnik]25.09.20 22:55
Zbliżający się olbrzym sprawił, że serce zabiło mu jeszcze szybciej i silniej; wolał nie wyobrażać sobie, co to bydle mogłoby z nimi zrobić, gdyby tylko postanowiło zamachnąć się, zacisnąć palce nie tylko na poszukiwanej czarownicy, ale i na nim. Ziemia niemalże drżała od jego ciężkich, głośnych kroków. Goyle nie mógł się jednak rozpraszać – siłował się z drobną, lecz niezwykle zdeterminowaną kobietą, by w końcu oddzielić ją od miotły, gwałtownie postawić na ziemi. Nie spodziewał się, że zaprzestanie walki, podda się bez stawiania oporu. Musiała wiedzieć, co będzie dalej, gdy zabiorą ją na przesłuchanie. Bo przecież zabijanie tutaj, na miejscu – choć spełniłoby wolę żądnego krwi tłumu – nie miałoby najmniejszego sensu. Potrzebowali informacji, wspomnień, wszystkiego, co mogliby od niej wyciągnąć.
Przyzwany bliżej sojusznik spróbował schwytać terrorystkę akurat w chwili, gdy spadała już w jego ramiona. Głuchy trzask potoczył się po okolicy, miotła rozpadła się na dwoje. Ludzie pchali się, szarpali, krzyczeli nienawistnie – Goyle nie winił ich, lecz głupcy znacznie utrudniali powstrzymanie Tonks przed ucieczką. – Odsunąć się – ryknął na tyle głośno, na ile był w stanie, widząc i czując, że szarpią za jej ubranie, że znajdują się zbyt blisko. Zaparł się, by nie stracić równowagi, jak i stojący za nim czarodzieje. Mimo to zachwiał się niebezpiecznie, co sprawiło, że wykrzywił usta w paskudnym grymasie złości. Z całych sił próbował utrzymać się na nogach, dalej przyciskając do siebie drobną czarownicę, nie tylko po to, by nie uciekła, ale i po to, by rozszalały tłum nie zdołał wyrwać jej z jego ramion. Gdyby upadli, pewnie zostaliby zdeptani. – Wy – warknął w kierunku znajdujących się najbliżej funkcjonariuszy, próbując zwrócić na siebie ich uwagę – chociaż zdawało się, że wszyscy i tak spoglądają już ku nim. – Musimy ją skuć i stąd wyprowadzić – dodał rozkazująco, stanowczo, pewnie. Chciał odwrócić się plecami do cywili, szukając pomocy w stojących obok Macnairze i Rookwood, a następnie zacząć przemieszać się w kierunku wyjścia z placu. Liczył na to, że towarzysze i policja rozgonią tłum.

| nie jestem pewna, czy muszę rzucać na utrzymanie się na nogach albo na trzymanie Tonks, więc rzucę + jeśli nic nie pokrzyżuje mi planów, to chciałabym iść w kratkę w dolne prawo, torując sobie drogę plecami



paint me as a villain
Caelan Goyle
Caelan Goyle
Zawód : Zarządca portu, kapitan statku
Wiek : 32
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Żonaty
I must go down to the sea again, to the lonely sea and the sky.

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5834-caelan-goyle https://www.morsmordre.net/t5945-ethelinda https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f174-dzielnica-portowa-high-timber-street-8-5 https://www.morsmordre.net/t6368-skrytka-bankowa-nr-1403#161394 https://www.morsmordre.net/t5874-caelan-goyle#138874
Re: Connaught Square [odnośnik]25.09.20 22:55
The member 'Caelan Goyle' has done the following action : Rzut kością


'k100' : 55
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Connaught Square - Page 17 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Connaught Square [odnośnik]26.09.20 10:17
Zamroczyło go. Nie wiedział czy to na skutek niezwykle udanego rzutu, przed którego śmiercionośnymi konsekwencjami uratowało szlamę jedynie szczęście, czy też ilości krążącego alkoholu we krwi. Nie wypił tyle, aby jego umysł płatał mu figle – w końcu zawsze wszystkim powtarzał, że o wiele łatwiej było mu się po kilku głębszych skupić i działać, czego dowodem była chociażby sytuacja sprzed chwili – a mimo to na moment go odcięło. Zastygł wpatrując się w Goyla, który złapał swą księżniczkę i dopiero kiedy jego uszu doszły niezwykle głośne kroki oraz ryk ocknął się… w ostatnim momencie uskakując przed cielskiem olbrzyma. Bez większego wysiłku ten z łoskotem złamał miotłę – aż szkoda, że nie był to kark Tonks – po czym przymierzył się do wyprowadzenia kolejnego ciosu. Calean zdawał się radzić z utrzymaniem jej w uścisku, co nie zmieniało faktu, że patrol powinien już dawno ją skuć. Liczył, że nie dojdzie na placu do samosądu tudzież żaden z Rycerzy nie wyrwie się ze śmiercionośnym zaklęciem, gdyż Justine była skarbnicą wiedzy odnośnie Zakonu Feniksa. Jeśli nie przygotowała się odpowiednio do samobójczej misji, nie wymazała kluczowych wspomnień – choć zważywszy na przemówienie miał szereg wątpliwości odnośnie jej rozwagi – nie wymieszała obrazów w swej głowie, nie ukryła lokalizacji szczurów, to mieli ich na wyciągnięcie ręki. Wystarczyło doprowadzić ją do celi, skuć, obstawić loch najlepszymi ludźmi i zacząć działać.
Tłum zaczął nienawistnie krzyczeć i przepychać się, na co szatyn warknął pod nosem. Wiedział, że łaknęli krwi – tym bardziej po niezwykle celnych wypowiedziach Deirdre –jednakże przynajmniej w osądzie Macnaira nie mogli im teraz takiego widowiska zapewnić. -Przyjacielu postaraj się obrócić, musimy ją przeszukać i upewnić się, że nic nie kombinuje- rzucił wbijając spojrzenie w plecy Goyla, dla którego mogło być to wyzwaniem, jednakże liczył, że mu się powiedzie. Kątem oka dostrzegł znajdujący się na ziemi – kawałek od stóp Caleana oraz szlamy – odłamek szkła, po który bez większego zastanowienia schylił się i podniósł zaciskając ostrożnie w dłoni.
-Spokój! Zostajecie tutaj, pozwólcie im pracować- warknął w kierunku znajdujących się tuż obok niego mieszkańców, którzy nieustannie darli mu się do ucha.




The eye sees only what the mind is prepared to comprehend
Drew Macnair
Drew Macnair
Zawód : Namiestnik hrabstwa Suffolk, fascynat nakładania klątw
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Zaręczony
Dan­ger is a beauti­ful thing when it is pur­po­seful­ly sou­ght out.
OPCM : 40
UROKI : 2 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5 +4
CZARNA MAGIA : 60 +7
ZWINNOŚĆ : 4
SPRAWNOŚĆ : 15 +3
Genetyka : Metamorfomag

Śmierciożercy
Śmierciożercy
https://www.morsmordre.net/t6211-drew-macnair https://www.morsmordre.net/t4416-avari https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f445-suffolk-dunwich-przekleta-warownia https://www.morsmordre.net/t4418-skrytka-bankowa-nr-1139 https://www.morsmordre.net/t4417-drew-macnair
Re: Connaught Square [odnośnik]26.09.20 12:30
Rozglądał się po twarzach zgromadzonych na placu ludzi, obserwując cały kalejdoskop targających nimi emocji - od przejęcia, przez ciekawość, po nienawiść i strach - ale choć poświęcił na to dłuższą chwilę, nie zauważył niczego, co wzbudziłoby jego podejrzenia. Być może buntowniczka naprawdę działała sama, nie mając na celu niczego więcej niż wywołanie chaosu i zamieszania - i nie przeszkadzała jej cena, którą miała za to zapłacić. Najwyższa, ostateczna; nagłe poruszenie w już i tak wzburzonym tłumie zmusiło Theodore'a do ponownego skupienia uwagi na centralnym punkcie rozgrywających się na Connaught Square wydarzeń - odwrócił się, odnajdując spojrzeniem rebeliantkę akurat na czas, by zaobserwować jej upadek z miotły oraz to, co stało się potem: złapanie jej przez Caelana, nadejście potężnego olbrzyma, falę krzyków, która uniosła się ponad gęstniejącym zbiegowiskiem, pierścieniem ciał, z każdą chwilą zacieśniającym się coraz bardziej zarówno wokół samej czarownicy, jak i tych, którzy próbowali ją wyprowadzić. Theodore nie miał złudzeń co do tego, że wrzeszczący ludzie, wściekli i skupieni wyłącznie na natychmiastowym wymierzeniu sprawiedliwości, niedługo przestaną zwracać uwagę na cokolwiek innego - a chociaż publiczne i zbiorowe zamordowanie buntowniczki nie wywołałoby u niego współczucia ani żalu, to podejrzewał, że Rycerze Walpurgii mogli mieć wobec niej inne plany. Jako poszukiwany członek Zakonu Feniksa była przede wszystkim źródłem informacji - informacji, które mogły lada moment zostać brutalnie zgniecione razem z jej wiotkim, szamoczącym się ciałem. - Zaczekaj - odezwał się, zwracając się do Lyanny; wypuścił jej nadgarstek spomiędzy palców, prawdopodobnie i tak trzymał go dłużej niż było to konieczne - tłum, wcześniej grożący im rozdzieleniem i stratowaniem, skupił się gdzieś indziej - po czym zrobił krok do przodu, bliżej żądnego krwi zbiorowiska. Zdawał sobie sprawę, że nie miał autorytetu, by kazać im się rozejść - był dla nich nikim, anonimową twarzą pośród dziesiątek innych; zresztą - płynące w ich stronę rozkazy zdawały się do nich nie docierać, dlatego zdecydował się przemówić do nich za pomocą czegoś innego, czegoś, co dostrzegł wcześniej w ich rysach: strachu. To nim musiał nasączyć następne słowa, stanowcze, ale napięte, podszyte obawą, lękiem. - Odsuńcie się! - krzyknął, kładąc dłoń na ramieniu najbliższego czarodzieja, żeby zwrócić na siebie uwagę jego i innych, zagradzających drogę Goyle'owi i pozostałym. Nie chciał brzmieć, jakby wydawał rozkaz, nie miał na sobie munduru ani budzącej grozę maski, sylaby ubrał więc w emocje świadczące o tym, że było to przede wszystkim ostrzeżenie - te same starał się odcisnąć na własnej twarzy, wykrzywiając wargi w wyrazie przestrachu i obrzydzenia, czyli tych emocji, które mogły skłonić resztę do zrobienia przynajmniej kroku w tył. Ze swojej pozycji nie widział zbyt dokładnie, zaledwie fragmenty przesuwających się szybko obrazów - mignięcie krwi? - ale przecież w tamtym momencie żaden z usiłujących wyszarpnąć kobietę z uścisku Caelana czarodziejów nie myślał racjonalnie ani nie analizował na chłodno sytuacji. - Spójrzcie na nią! - Wskazał palcem na Tonks, bez względu na to, czy udało mu się dostrzec spływającą po jej brodzie strużkę krwi, czy też nie; tak czy inaczej, po swoim wcześniejszym występie, wydawała się szalona. - Może być czymś zarażona! Zakon Feniksa musiał przysłać ją, żeby przeniosła to na nas! - Nawet specjalnie by go to nie zdziwiło, nie musiał więc wkładać wiele wysiłku, by ułożyć w głowie podobny scenariusz - i na krótką chwilę zmusić samego siebie do uwierzenia, że był prawdziwy. Ich przekonywać nie musiał, wystarczyłoby zasianie wątpliwości, wlewał więc we własne słowa tyle przekonania, na ile tylko mógł się zdobyć, licząc na to, że dotrze przynajmniej do kilku, a później już wszystko rozniesie się samo jak zaraza, przed którą właśnie przestrzegał: powtórzone kilkakrotnie kłamstwo stawało się prawdą. - Nie dotykajcie jej, odsuńcie się i pozwólcie działać tym, którzy są przygotowani do obchodzenia się z nimi - mówił dalej, w ostatnie słowa wlewając całe pokłady odrazy, którą chował do szlam: tych, którzy od lat stanowili zagrożenie dla czarodziejskiego świata. Może nie dosłownie takie, o jakim właśnie mówił, ale to nie miało znaczenia - ich istnienie samo w sobie było wiszącą nad czarodziejami groźbą, i tę groźbę chciał im pokazać, przemycając ją pomiędzy głoskami, w wyrazie twarzy, przesiąkniętych obrzydzeniem gestach - licząc na to, że zmusi w ten sposób tłum do zapewnienia Rycerzom Walpurgii przestrzeni do działania. O to, że jego słowa dotrą też do nich samych, zbytnio się nie martwił - wierzył, że bez trudu zorientują się, co tak naprawdę starał się osiągnąć.

| przesuwam się o jedną kratkę w prawo-dół (a później jeszcze jedną w prawo, o ile kłamstwo nie jest akcją) i próbuję pokłamać trochę


it's a small crime
and i've got no excuse
Theodore Wilkes
Theodore Wilkes
Zawód : wiedźmi strażnik; podróżnik; przemytnik
Wiek : 30
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler

count my cards
watch them fall
blood on a marble wall

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag

Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t8204-theodore-wilkes https://www.morsmordre.net/t8449-aurora https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f164-old-woolwich-road-55 https://www.morsmordre.net/t8383-skrytka-bankowa-nr-1979#243577 https://www.morsmordre.net/t8450-theodore-wilkes
Re: Connaught Square [odnośnik]26.09.20 13:00
Tłum wokół nich był tak gęsty, że zaraz zabraknie im wszystkim powietrza - Sigrun nie mogła oprzeć się takiemu wrażeniu, kiedy z każdej strony otaczali ich obcy ludzie. Jedynie przeszkadzali, zamiast pomóc. Do tego przed nimi stanął olbrzym, wielki jak góra i silny jak smok, wściekły i biorący rozkazy Śmierciożerczyni bardzo dosłownie. Zaraz nas stratuje, przemknęło jej przez myśl, skupiła się jednak na tym, by w pierwszej kolejności chwycić różdżkę szlamy, która spadała w dół, wprost w ramiona Caelana. Nie oglądała się na niego, wiedziała, że Goyle sobie poradzi, krzepy mu nie brakowało, a drobna, niska szlama nie miała z nim szans bez różdżki. Pole antymagiczne lada chwila miało przestać działać, a ona musiała zostać bez możliwości używania magii - wiedzieli już, że była przebiegła. Sigrun zacisnęła palce na obcym drewnie, nie spodziewając się, że poczuje takie ciepło. Obca różdżka w jej dłoni zaczęła się rozgrzewać i boleśnie parzyć na tyle mocno, że odruchowo wypuściła ją na bruk. Nie pozostawiła jej tam jednak. Butem kopnęła różdżkę Tonks za siebie, w stronę podestu, jak najdalej od szlamy. Nikt różdżki nie podniesie, skoro coś ją chroniło.
Tłum był i tak bardziej zainteresowany Tonks, napierał na nich i próbował ją rozszarpać, rozrywając szatę i atakując na wszelkie możliwe sposoby. Właściwie nie dziwiła się tej złości. Słowa Deirdre podsyciły w widzach egzekucji nienawiść do rebeliantów, a próba wysadzenia placu w powietrze słowa te potwierdziła - Zakon Feniksa był niebezpieczny i szalony.
Za większe zagrożenie Sigrun uznała jednak wściekłego olbrzyma, który złamał miotłę jak zapałkę. Musiała nad nim zapanować. Ona go tu sprowadziła i miała nadzieję, że nadal będzie słuchał wydawanych przez nią rozkazów.
- Olbrzymie! Stój, nie ruszaj się! Mamy ją - zawołała tak głośno, jak tylko potrafiła, aby jej głos przebrzmiał ponad głosami innych. - Zatrzymaj się - rozkazała, unosząc ręce, by także i w ten sposób nakazać mu pozostanie w miejscu. Jeszcze krok, a staranuje Goyle'a z Tonks. On może by i to przeżył, ale zanim zginie szlama, powinni byli ją przesłuchać.


She's lost control
again
Sigrun Rookwood
Sigrun Rookwood
Zawód : dowódca grupy łowców wilkołaków
Wiek : 30
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
I am not
ruined
I am

r u i n a t i o n
OPCM : 35 +2
UROKI : 4 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5
CZARNA MAGIA : 47 +5
ZWINNOŚĆ : 18
SPRAWNOŚĆ : 19
Genetyka : Metamorfomag
i n s a n e
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t5310-sigrun-rookwood https://www.morsmordre.net/t5379-astrid#121534 https://www.morsmordre.net/t12476-sigrun-rookwood https://www.morsmordre.net/f100-harrogate-skala https://www.morsmordre.net/t5380-skrytka-bankowa-nr-1330#121543 https://www.morsmordre.net/t5381-sigrun-n-rookwood#121544
Re: Connaught Square [odnośnik]26.09.20 13:51
I Lyanna zastanawiała się nad tym, co kryło się za pojawieniem się szlamy. Czy naprawdę była tak głupia, by pojawić się tu samotnie, czy może skrywała jakiegoś asa w rękawie? Na przykład miała na celu odwrócić uwagę od innego miejsca? Miała niskie mniemanie o szlamach i całym Zakonie Feniksa, ale nie zapominała też o tym, że ci szlamolubi potrafili czasem wykazać się sprytem. I że mieli niesamowitą zdolność do wychodzenia cało z różnych sytuacji. Ale tym razem anomalie nie miały już pomóc Justine Tonks uciec z rąk rycerzy, jak stało się to tamtego dnia podczas pojedynku w jednym z siedlisk zaburzonej magii.
Zdziwiła się gdy okazało się, że Theodore i Wren się znali. Ale tak na dobrą sprawę nie wiedziała prawie nic o życiu byłego ukochanego po rozstaniu. Mogło się okazać, że Wren nie była ich jedyną wspólną znajomą. Zabini obiecała sobie w duchu, że kiedy ponownie spotka się z handlarką krwią, spróbuje pociągnąć ją za język. Choć po majowym spotkaniu wmawiała sobie, że nie obchodzi jej, co robi Theo, w głębi duszy ją to interesowało. Dobrze byłoby wiedzieć, co robił i kogo znał z ludzi przewijających się w jej życiu. Także ze zwykłej przezorności. Tak wolała myśleć, że to przezorność, niezbędny środek ostrożności mający uchronić ją przed kolejnym zranieniem.
Skinęła głową Alphardowi, który także ją rozpoznał. Zdziwiła się jedynie, że stał tu, w tłumie, a nie w loży honorowej z sobie podobnymi. Może nie chciał przyciągać uwagi. W każdym razie im więcej rycerzy na placu, tym lepiej dla nich, a tym gorzej dla szlamy Tonks. Przesuwając się za Theo oddaliła się jednak od Blacka i Wren, przemieszczali się ku ścieżce, którą wcześniej byli prowadzeni zdrajcy.
Tym, co w całym zajściu wydawało się dobre, było to, że szlama z Zakonu pokazała się zgromadzonym tu czarodziejom jako niebezpieczna furiatka ciskająca groźnymi zaklęciami, pragnąca zaburzyć spokój, a także poranić wielu obywateli Londynu, do czego niewątpliwie by doszło, gdyby Bombarda się udała. To mogło pomóc im w budowaniu wizerunku Zakonu Feniksa jako organizacji szkodliwej, niebezpiecznej i niosącej zamęt, tak by czarodzieje to w nich widzieli zagrożenie dla pokoju i wierzyli, że bezpieczeństwo mogą im zapewnić tylko Rycerze Walpurgii.
Szlama zniknęła z jej oczu, spadając prosto w ramiona rycerzy oraz ludzi spragnionych jej brudnej krwi. Jej losy wydawały się przesądzone, zwłaszcza gdy obok nich pojawił się jeszcze olbrzym. Wydawało się niemożliwe, by mogła uciec, ale Zabini patrzyła w tamtą stronę, próbując coś dostrzec. Chciała zobaczyć, co spotka szlamę. Chciała, by brudna krew polała się, tym samym eliminując jedną z jednostek, które mieszały im szyki, a która była społecznie jeszcze bardziej szkodliwa niż ci, którzy dziś zostali straceni. Theo nagle puścił ją, także przesuwając się w tamtą stronę; najwyraźniej miał jakiś pomysł na okiełznanie chaosu, który rozpętał się wokół szlamy. Ludzi było tam wystarczająco dużo, by Lyanna nie miała ochoty pchać się bliżej, olbrzym i kilku rycerzy wystarczą, by obezwładnić Tonks, której miotła została z trzaskiem złamana, a więc ta droga ucieczki już dla niej nie istniała. Ograniczyła się do obserwowania, ale była w gotowości, by zareagować na ewentualne polecenia ze strony śmierciożerców. Różdżkę miała pod ręką, gotowa jej użyć, gdy zajdzie taka konieczność i gdy magia wróci, co powinno się wkrótce wydarzyć, zaklęcie tłumiące ją nie trwało nigdy długo.
Lyanna Zabini
Lyanna Zabini
Zawód : łamaczka klątw i zaklinaczka
Wiek : 26
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5959-lyanna-zabini https://www.morsmordre.net/t5962-ceres https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f276-okolice-guildford-samotnia-nad-rzeka-wey https://www.morsmordre.net/t5963-skrytka-bankowa-nr-1488 https://www.morsmordre.net/t5964-lyanna-zabini
Re: Connaught Square [odnośnik]26.09.20 17:39
Nie było czasu, żeby rozprawiać nad tym, co zrobiła nie tak, albo czy mogła zrobić coś lepiej. Pewnie mogła, tylko teraz, nie miało to już żadnego znaczenia. Mogła się bardziej przygotować, albo nie pozwolić, żeby złość wzięła w niej górę. Ale nie potrafiła, kiedy zobaczyła Rodrica, którego jedyną winą było odbicie tłuczka w funkcjonariusza Magicznej Policji. Za to, właśnie za to, postanowili go zabić. Była praktycznie przekonana, że jeśli i ją złapią, spotka ją to samo. Trochę odwleczone w czasie, bo posiadała zbyt wiele informacji, by stracili ją od razu. Przynajmniej tak sądziła. Ale na razie, jeszcze, nic nie było pewne. Nic nie zostało powiedziane. Wiedziała dokładnie jak długo trwa pole antymagiczne, biała magia przestawała skrywać przed nią jakiekolwiek tajemnice, musiała tylko jakoś dotrwać do tego momentu. I uczepiła się tej myśli najmocniej jak mogła, ale wszystko, dosłownie wszystko poszło nie tak. Mimo, że zaciskała dwa palce na różdżce, wiedząc, że to jej jedyna droga, ta wymsknęła się z jej dłoni. Palce powoli odwijały się od trzonka miotły by w końcu siła, z jaką ją ciągnięto zadziałała na jej niekorzyść. Nie mogła spaść gorzej. Wiedziała na własne oczy siłę, jaką posiadał Calean, który zacisnął wokół niej ramiona. Oddychała przez nos, naciskając zębami na szkło. Jego część potoczyła się na bruk, reszta pękła, raniąc język, podniebienie i wargi. Skrzywiła się lekko, czując jak serce łomocze jej w piersi. Jeszcze chwila. Musiała działać. Niebieskie tęczówki na chwilę zawisły na stojącej obok sylwetce, mierząc spojrzeniem maskę i próbując zgrać ją z głosem. Wydawał się znajomy.
Głosy ludzi zlewały się w jeden, nic dla niej nie znaczył, ręce, które próbowały do niej dosięgnąć, koszula, która zaczynała zmieniać się w szmaty i olbrzym który gnał w ich stronę nadal. Skrzywiła się, kiedy wielka łapa olbrzyma rozbiła na wiór miotłę, którą zrobiła dla niej Hannah. Jej części bezwładnie poleciały na ziemię. Jej wzrok poszukiwał różdżki, gdzieś musiała się tu znajdować. Szkło nadal raniło jej podniebienie, krew spływała nie tylko po brodzie, ale i do przełyku. Czekała na okazję. Moment, chwilę. I wracała do zajęć z Brendanem, który mówił też o tym jak działać, kiedyś przeciwnik miał większą siłę. Jak przechylić szalę na własną stronę. Wiedziała, że jako kobieta, nie może całkowicie liczyć na własną siłę. Wręcz przeciwnie, tej miała o wiele mniej. Zaczęła się szarpać, sprawdziła jak wiele ma ruchu rąk, uniosła je, przejeżdżając paznokciami po ramionach którymi otaczał ją Goyle, napinając całe ciało. Pamiętała to, czego się nauczyła więc kiedy otoczenie zafalowało poprzez olbrzyma i zachwiał się też on, gwałtownie spróbowała rozstawiła nogi, chcąc znaleźć się niżej, opaść bardziej na kolana, wykorzystać sytuację. Odchyliła trochę biodra, robiąc sobie miejsce.  A później zamachnęła się prawą ręką chcąc trafić silnym ciosem - łokciem, ręką, czymkolwiek -  w okolice krocza. To tam celowała, wiedząc dokładnie, że najbardziej czułe miejsce mężczyzny, może być jedynym, które pomoże jej się uwolnić.

| silny cios w krocze|śledzionę/próbuję się wyrwać, odskoczyć - próbuję techniki samoobrony chwyty od tyłu czy jakoś tak w sensie, o to mi chodzi mniej więcej i chciałabym zostać na poziomie schylenia poniżej metra, gdyby jakimś cudem się udało
+ proszę o informacje, czy rozpoznałam Sig po głosie, spotkaliśmy się już nie raz i słyszałyśmy nie raz nie też



The Devil whispered in my ear, you are not strong enough to withstand the Storm. Today I whispered in the Devil's ear,
I am the Storm.
Justine Tonks
Justine Tonks
Zawód : auror, rebeliant
Wiek : 29
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Panna
The gods will always smile on brave women.
Like the valkyries, those furies who men fear and desire.
OPCM : 58 +2
UROKI : 36 +6
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 7 +3
TRANSMUTACJA : 6
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 15
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Metamorfomag
Connaught Square - Page 17 1
Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t3583-justine-just-tonks https://www.morsmordre.net/t3653-baron#66389 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f437-lancashire-forest-of-bowland-stocks-reservoir-gajowka https://www.morsmordre.net/t4284-skrytka-bankowa-nr-914#89080 https://www.morsmordre.net/t3701p15-just-tonks
Re: Connaught Square [odnośnik]26.09.20 17:39
The member 'Justine Tonks' has done the following action : Rzut kością


'k100' : 56
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Connaught Square - Page 17 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Connaught Square [odnośnik]26.09.20 17:40
Przezwyciężając jedną przeszkodę w postaci złowrogiego funkcjonariusza, miał nadzieję, iż kolejna nie pokrzyżuje powstającego w głowie, dobrze przemyślanego planu. Tłum pozostawiony za jego plecami przepychał się siłowo, szukając wolnej przestrzeni, powietrza, odrobiny swobody. Wydawało mu się, że robi si coraz bardziej upalnie, nieprzyjemnie. Męczył się bez nazbyt wzmożonego wysiłku. Nadal czuł napierającą siłę, która nieoczekiwanie popychała do przodu. Wpadał na obce jednostki, deptał stopy, ocierał o wilgotną skóra. Zawierał niechciany, nieprzyjemny kontakt. Marszczył brwi złowrogo chcąc odstraszyć od siebie rozpędzonych wizytatorów. W trosce o głogową różdżkę, schował ją do kieszeni, unikając zniszczenia, kolejnej prowokacji. Był zdenerwowany, trochę nieskoordynowany, rozchwiany. Nie powinien wzbudzać podejrzeń, dążył do całkowitego opuszczenia krwawego, obrzydzającego placu. Gromkie głosy wydarte z ludzkich gardeł, nakazywały niespodziewany obrót. Przekręcił głowę licząc, że ujrzy epicentrum akcji, odpowiednie sylwetki, jedną z nich. Co się tam działo? Gdzie była Tonks? Kiedy magia zacznie działać na nowo? Wydawało mu się, że słyszy wyzwiska, obraźliwe określenia skierowane ku przedstawicielom krwi mugolskiej. Nie dopuszczał do siebie faktu, iż mogła zostać złapana. Była przecież silna, pomysłowa i sprytna. Uciekała z nie jednych opresji mając na siebie ogrom bolesnych ran. Tak musiało być i tym razem! Zaklęcie, które posłał w stronę podestu powinno odwrócić uwagę. Bał się, a jednocześnie nienawidził bierności, niemożności ratunku. Mógł jedynie czekać. Westchnął ciężko idąc przed siebie. Nie spodziewał się kamiennej ściany, nieprzerwanego muru okalających plac budynków. Stracił orientację, musiał się wycofać, podążać wzdłuż ściany, dostać się do głównej ulicy. Opuścił głowę i lekko zgarbił plecy. Poruszał się szybko, do przodu, starając nie wyróżniać od pozostałych, nie robić żadnych, gwałtownych ruchów. W oddali widział kolejne sylwetki pobudzonych funkcjonariuszy. Nie miał ochoty na powtarzalne starcie. Musiał się wylegitymować, odejść na bezpieczną odległość. Nie prowokować. Czekać na rozwój sytuacji, aby natychmiastowo podjąć odpowiednie kroki. Jeśli była w niebezpieczeństwie, nie była w stanie się wyswobodzić, sam nie da sobie rady. Będzie potrzebował wsparcia.

| Poruszam się o dwa pola do przodu mapa, chcę opuścić plac.

| zt

[bylobrzydkobedzieladnie]



My biggest fear is that eventually you will see me, that way I will see
myself


Ostatnio zmieniony przez Vincent Rineheart dnia 18.01.21 18:07, w całości zmieniany 2 razy
Vincent Rineheart
Vincent Rineheart
Zawód : łamacz klątw, zielarz, dostawca roślinnych ingrediencji, rebeliant
Wiek : 32
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Za czyim słowem podążył tak czule, że się odważył na tę
podróż groźną, rzucił wyzwanie wzburzonemu morzu?
OPCM : 30
UROKI : 31 +6
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0 +2
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 6 +3
Genetyka : Czarodziej

Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t7723-vincent-rineheart https://www.morsmordre.net/t7772-elidor#215947 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f310-irlandia-wschodnie-przedmiescia-bray-akacjowa-ostoja https://www.morsmordre.net/t7773-skrytka-bankowa-nr-1857#215948 https://www.morsmordre.net/t7776-vincent-rineheart#216049
Re: Connaught Square [odnośnik]26.09.20 17:55
-Ale czy ściana nie zawali się na nas, jeśli ktoś znowu ciśnie Bombardą? - pisnęła pobladła Isabelle, nie chcąc kwestionować planu pana Claude'a, ale podświadomie bojąc się o swoje życie. -Czy oni chcieli nas zabić? Dlaczego nas? Ja mam dziecko! - mamrotała, bo ilekroć się bała i złościła, tylekroć coraz więcej paplała. Oddychała coraz szybciej, a na jej policzkach pojawiły się niezdrowe rumieńce. Francis mógł wiedzieć o jej chorobie i o tym, że stres źle działał na wątłe zdrowie Isabelle. A dawno się tak nie stresowała, dawno nie czuła się tak niebezpiecznie. Nigdy w życiu nie znalazła się w tak chaotycznej sytuacji (nie pojawiła się wszak na szczycie w Stonehenge), otoczona plebsem i szaleńcami, widząca na własne oczy śmierć i słysząca niebezpieczne inkantacje. Nie śmiała oglądać się za siebie i przekonać się, czy olbrzym i zebrani pochwycili już tą terrorystkę. Była w stanie myśleć tylko o tym, że ktoś chciał ich, ją, zaatakować w Londynie, w bezpiecznym sercu Anglii. I że jej były mąż, niegdyś ukochana osoba, popierał najwyraźniej ideały tych szaleńców. Już w Stonehenge wystąpił przeciw arystokracji słowem, ale terroryści zaatakowali tam zebranych trzęsieniem ziemi. A teraz... teraz nie miała pojęcia co robił Percival, ale kilka miesięcy temu wydawał się tak bardzo pewny swoich ideałów. Czy to te same ideały, które pchnęły napastników do zakłócenia spokoju na egzekucji?
Nic nie rozumiała, nie mogła nawet zdradzić pełni swojego poruszenia. Przejrzała dziś na oczy względem buntowników i chciało jej się płakać.


dwie kratki prawo-góra


Stal hartuje się w ogniu


Isabelle Carrow
Isabelle Carrow
Zawód : Alchemiczka, szlachcianka
Wiek : 25
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Wdowa
Stal hartuje się w ogniu
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
 xyz
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7146-isabelle-carrow https://www.morsmordre.net/t7207-listy-isabelle https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f52-west-yorkshire-wakefield-sandal-castle https://www.morsmordre.net/t7206-skrytka-bankowa-nr-1757 https://www.morsmordre.net/t7256-isabelle-carrow#195434

Strona 17 z 31 Previous  1 ... 10 ... 16, 17, 18 ... 24 ... 31  Next

Connaught Square
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach