Wydarzenia


Ekipa forum
Connaught Square
AutorWiadomość
Connaught Square [odnośnik]13.02.20 20:18
First topic message reminder :

Connaught Square

To na tym placu znajdującym się w centralnym Londynie przez przeszło 500 lat dokonywano publicznych egzekucji na wrogach państwa, zdrajcach i niewinnych. Szubienicy, która stanowiła główne narzędzie władzy, już nie ma, a plac stanowi tylko ślad na mapie turystycznej, ale wciąż wysłany jest brukiem i obsadzony liczną zielenią, dzięki czemu wielu mieszkańców Londynu wybiera go jako miejsce dla licznych spacerów. Wieczorami, gdy w latarniach zapala się jasne światło, na uliczkach można dostrzec ducha włoskiej tancerki, Marii Taglioni, która Connaught Square niegdyś nazywała swoim domem. Po okolicy krąży plotka, że jest ona tylko iluzją wyczarowaną przez jej zdolnego, angielskiego kochanka.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Connaught Square - Page 24 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Connaught Square [odnośnik]04.07.21 13:48
Wbicie chudego palca w bok wywołało w nim odruch wygięcia się w przeciwną stronę, ucieczkę od kłucia i jednocześnie zwolnienie miejsca w drzwiach, o co zapewne jej głównie chodziło. Przepuścił ją do środka, unosząc obie brwi równie wysoko, spoglądając to na nią, to na niego, zdając sobie sprawę jeszcze zanim za jego plecami pojawił się Steffen. Wcale nie wybierali się na żaden spektakl, nie szykowali do występu. Nie była to też próba charakteryzacji — szli na Londyn, do centrum. To przypomniało mu o finale wszystkich działań, organizowanej akcji charytatywnej przez szlachetnie urodzone panny. Spojrzał na przyjaciela z podniesionymi brwiami. Szedł? Nie odezwał się od razu — ani nie zaprzeczył ani nie potwierdził, jakby sam jeszcze nie wiedział, co zrobić. Wbrew pozorom odruchowo wcale nie chciał zostać. Poszedłby tam, gdzie Marcel i bez głębszego zastanowienia stał się świadkiem lub uczestnikiem tych wszystkich zdarzeń. Co złego mogło się stać? Co mogło pójść nie tak? Nikt go nie znał, nikt go dotąd na niczym nie przyłapał, nie miał nic za uszami. Wątpił, by ten urzędnik, który go przesłuchiwał w ministerstwie był tam obecny. Anonimowość dawała złudne poczucie bezpieczeństwa.
— Pewnie. Ja bym miał nie iść? — odpowiedział w końcu. — Będzie fajnie.— Kąciki ust drgnęły mu lekko w uśmiechu. Patrzył na rzucane przez kumpla zaklęcia, jego ruch dłoni, lekki, precyzyjny, a później jak znikają po kolei. Nie zdążył mu odpowiedzieć na wszystko, Marcel pociągnął ich już w stronę ulicy. Jeśli się zatrzyma, zgubią się, nie mógł na to pozwolić. Trzymał się obok słyszał ich kroki — jego i Finnie. Jakie, kurwa, znowu? Kiedy on siedział w Tower?
— Nie mam pojęcia o czym on mówił — odpowiedział Marcelowi ze szczerym zaskoczeniem, gnając blisko niego ulicą w stronę placu. Nigdy nie dał się jeszcze złapać, przez tyle lat udawało mu się uniknąć kary — odpowiedzialności, wolał tego słowa. Na samą myśl o tym przemknął po mu plecach zimny dreszcz, ale nie da się rozproszyć. Nie teraz.
Do kamienicy skręcił za Marcelem, za jego ledwie widoczną sylwetką, odgłosami stawianych kroków gnał do góry. Kiedy zatrzymali się przy oknie, przystanął z boku, chcąc zabezpieczyć tyły, pomóc Fin, chociaż wątpił, by ona w tym jakiejkolwiek pomocy potrzebowała.
— Wyskakuj — szepnął, a zaraz po niej wspiął się na dach. Powietrze otuliło jego twarz, lekki wiatr rozwiał włosy. Dziś był bez czapki, ale może dobrze. Nic nie mogło jej zwiać. Trzymając się nisko na nogach przeszedł przez płaski dach, aż do jego końca, tam też położył się, powoli i ostrożnie, odsuwając kieszeń z zawartością, by nic jej się nie stało, pod dłonią wyczuwając miękkie ubranie przyjaciela. A może Finley? Wszystko jedno.
Uniósł głowę i rozejrzał się uważnie po placu, nie mając pojęcia o tym, że jego brat był już tam na dole. Może mógł dostrzec coś szczególnego? Coś niepokojącego? Szukał wzrokiem lady Black, lady z plakatów, które widział.


| Ekwipunek przesłany do MG



ay, Romale, ay, Chavale
Djelem, djelem, lungone dromensa
maladilem baxtale Romensa
James Doe
James Doe
Zawód : grajek, złodziejaszek
Wiek : 19
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Żonaty
Duchy świata, cyganie,
złodzieje serc,
tańczcie kiedy konie,
wybijają kopytami rytm.

OPCM : 0
UROKI : 0 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 12 +6
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 35
SPRAWNOŚĆ : 15
Genetyka : Czarodziej
 little unsteady
Sojusznik Zakonu Feniksa
Sojusznik Zakonu Feniksa
https://www.morsmordre.net/t9296-james-doe https://www.morsmordre.net/t9307-leonora https://www.morsmordre.net/t12378-jimmy-doe#381080 https://www.morsmordre.net/f153-city-of-london-chancery-lane-13-21 https://www.morsmordre.net/t9776-skrytka-bankowa-nr-404 https://www.morsmordre.net/t9322-james-doe
Re: Connaught Square [odnośnik]04.07.21 13:48
The member 'James Doe' has done the following action : Rzut kością


'k100' : 58
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Connaught Square - Page 24 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Connaught Square [odnośnik]04.07.21 15:47
Ledwo dłoń zdążyła na piersi ułożyć i ukłonić się płytko, wielki artysta przed wiwatującym tłumem, gdy do środka wpadł Steffen uniemożliwiający nawiązanie dłużej rozmowy. I była za to wdzięczna, im więcej słów by padło, tym pod większe wahanie brałaby kolejne kroki, myśli nawiedziłoby zwątpienie, a przecież nie powinno. Musiała wierzyć, że to, co robili, nie było zabawą, pstryczkiem w nos możnych, a próbą wzniesienia głosu, gdy lodowate paluchy władzy próbowały ostatniego tchu pozbawić, zaciskając się na smukłej szyi. Nie popełniali błędu, nie postępowali bezmyślnie, nawet jeśli dłonie mimowolnie zaciskały się w piąstki, tak jak uczył ją Michael, tak, jakby miała zaraz uderzyć. Obserwowała, jak Cattermole przekazuje przedmioty towarzyszom, wargi lekko wykrzywiając figlarnie, acz brew uniosła w zdziwieniu. James był w Tower? Kiedy? Co się stało?
- W razie czego, będziesz mieć mnie na sumieniu - odpowiedziała ze sztuczną pretensją w głosie, uśmiechając się zaraz łagodniej - Poradzę. Dzięki Steff - mruknęła, przymykając powieki, kiedy rzucał na nich zaklęcie. Byli przygotowani, na tyle, na ile mogli, gotowi pomknąć w niewiadomą. Pochwyciła rękę Marcela, nie chcąc zgubić żadnego z nich i pobiegła, zwinnie, sprawnie, nie zamierzając nikogo niepotrzebnie opóźniać. I krew gorąca szumiała w uszach, nie pozwalając się już wycofać. Zrobią to. Zrobią. Plac był coraz bliżej, nie zwolniła mimo to, przed wejściem nań jedynie przesuwając kojąco kciukiem po skórze dłoni akrobaty, gdy wyczuła mocniejszy ucisk na palcach. Będzie dobrze sassenach. Skręcili ku kamienicy, a cichy chód dziewczęcia, tak przez lata wypracowany, pozwolił zminimalizować hałas, jaki mogła wywołać swym szaleńczym pędem. Wolała nie pokładać pełni zaufania w zaklęciach, obrosnąć w złudne poczucie bezpieczeństwa, gdy rzekomy wróg był tak blisko. Zachować czujność. Wypuściła ze świstem powietrze i ostrożnie, by nie naruszyć peruki, ściągnęła beret, wtykając go pod płaszcz oraz szary szalik, przez co nie wyślizgnie się, kiedy będzie wspinać się na dach. Zimowe zrywy wiatru bywały różne, a porwanie nakrycia głowy w tym momencie, nie było jej szczytem marzeń. Wydała z siebie potwierdzające mruknięcie, idąc w ślady Carringtona, z odrobiną pomocy - bo nawet jeśli wspinała się nie najgorzej, a ciało pozostawało w szczytowej formie, to ze śliskim lodem nie było żartów - znalazła się na górze. Pochylona, przywróciła berecik na swoje miejsce, szary szalik naciągając mocniej na twarz. Na wszelki wypadek, dla własnego komfortu oraz spokoju wewnętrznego.
- Uważajcie na śnieg - szepnęła, bardziej dla siebie, niż dla nich. Wiedzieli, że żaden fałszywy ruch nie mógł mieć miejsca. Przemykając przez płaski dach, powolutku ułożyła się obok któregoś z nich, oczy niemal łapczywie kierując w stronę placu. Czy działo się coś specjalnego? Ile osób w kolejce już stało, by móc napełnić żołądek cierpieniem innych? I nade wszystko, gdzie był Thomas i ich wspaniała lady Black?

| ekwipunek został przesłany MG


Jak ja Cię obronię i po czyjej stronie
Stanąć mam dziś, gdy oczu wrogich sto?
Finley Jones
Finley Jones
Zawód : Tancerka Ognia
Wiek : 20 lat
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna

it's courage and fear
not courage or fear

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Connaught Square - Page 24 IYOfLg4
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9481-finley-jones https://www.morsmordre.net/t9564-finleyowe https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f351-dzielnica-portowa-arena-carringtonow-wagon-9 https://www.morsmordre.net/t9667-skrytka-nr-2188 https://www.morsmordre.net/t9568-finley-jones
Re: Connaught Square [odnośnik]04.07.21 15:47
The member 'Finley Jones' has done the following action : Rzut kością


'k100' : 26
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Connaught Square - Page 24 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Connaught Square [odnośnik]04.07.21 21:06
Było spokojnie; Perseusowi wydało się, że nawet zbyt spokojnie jak na akcję, o której od kilku tygodni było głośno w całym Londynie. Kraj pogrążył się w wojnie, dostawy żywności zostały drastycznie ucięte, zatem liczył, że na Connaught Square zjawią się tłumy, chcące skorzystać z okazji i wykarmić swoich bliskich. Czyżby jednak problem głodu wśród uboższych mieszkańców miasta nie był aż tak dotkliwy, jak sądzili członkowie socjety? Może biedota była zbyt onieśmielona, zbyt dumna, by przyjąć pomoc od brytyjskiej arystokracji? Och, ale przecież to było takie nierozsądne; Perseus był zdania, że niższe warstwy społeczne nie muszą aż tak dbać o swój honor, jak przedstawiciele szlachty. A może chodziło o coś innego; może to rodzaj politycznego protestu, albo zasadzka zaplanowana przez wroga? To wyjaśniałoby dlaczego na placu zjawiło się tak mało osób — chcieli zminimalizować straty w ludziach. Na samą myśl o ewentualnym ataku zacisnął dłoń na różdżce ukrywanej w kieszeni płaszcza. Wprawdzie sam pomysł zamachu na — bez względu na to, jak bardzo by się upierały, że jest inaczej — apolityczne damy wydawał się nawet lordowi Black co najmniej absurdalny, jednakże pracując z szaleńcami musiał być gotowy na wszelkie pogwałcenia logiki. A przecież nie od dziś było wiadomo, że każdy, kto staje po stronie szlam, nie jest w pełni zdrowy na umyśle.
Pokręcił głową z pewną dozą rozczarowania okraszoną dodatkowo cichym westchnieniem, gdy damy zeszły z podestu, by znaleźć się bliżej londyńskiej biedoty. Rozumiał motywy, jakie nimi kierowały, jednakże uważał to za zachowanie zbyt ryzykowne. Dlatego też odetchnął z ulgą, widząc znajomych Rycerzy podążających ich śladem. Początkowo chciał do nich dołączyć, w ostateczności uznał jednak, że w razie ewentualnego starcia będzie jedynie zawadzał. Zamiast tego wypatrzył nieopodal sceny Rigela i to właśnie ku niemu skierował swe kroki. — Sądziłem, że nie przyjdziesz — zwrócił się do krewniaka z łagodnym uśmiechem, gdy znalazł się nieco bliżej. Był gotów dotrzymać mu kroku, gdziekolwiek ten by się nie ruszyłNie podoba mi się to, Rigelu. — rzucił półszeptem, rozglądając się po twarzach zebranych.

| Rzut na spostrzegawczość, podchodzę do Rigela i od tej pory poruszam się obok niego.


{.............................}

Ce qu'on appelle une raison de vivre, est en
même temps une excellente raison de mourir.





Perseus Black
Perseus Black
Zawód : Magipsychiatra
Wiek : 26
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
sztandarem będę ci, tarczą,
twym srebrnym mieczem
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9827-perseus-black https://www.morsmordre.net/t9907-andromeda#299725 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f184-grimmauld-place-12 https://www.morsmordre.net/t10144-skrytka-bankowa-nr-2244#307565 https://www.morsmordre.net/t9908-perseus-black#299726
Re: Connaught Square [odnośnik]04.07.21 21:06
The member 'Perseus Black' has done the following action : Rzut kością


'k100' : 2
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Connaught Square - Page 24 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Connaught Square [odnośnik]04.07.21 22:50
Dało się wyczuć na placu ciężką atmosferę, lecz nie spodziewał się niczego innego, zwłaszcza po tym miejscu. Z jednej strony rozumiał dlaczego Aquila nie skonsultowała się z nim w tej sprawie, mógł coś doradzić w końcu był mistrzem w przekonywaniu ludzi a dobór miejsca był jednym z najważniejszych kwestii. Pewnie chciała sama wszystko załatwić, aby nikt jej nie posądzał o to że ktoś wykonał robotę za nią. W takiej sytuacji będzie musiała wyciągnąć konsekwencje i nauczyć się dzięki temu doświadczeniu, że lepiej omijać kontrowersyjne miejsca, zwłaszcza gdy walczy się o dobrą opinie.
Po słowach Aquili, która była zdziwiona ilością uczestników wywnioskował iż spodziewała się większych tłumów. On niestety nie był takim optymistą, ponieważ wiedział jak wygląda to realnie. Większość ludzi którzy tutaj przyszła była głodna. Nic ich innego nie obchodzi oprócz żywności, którą w stanie dostać. Gdy człowiek jest głodny jest w stanie wyrzucić swoją dumę i zapomnieć, że kiedyś coś takiego było.
- Nie przejmuj się tym. Jest to pierwsza, a zarazem najważniejsza taka akcja w naszym kraju. Większość obywateli nie pała do nas zaufaniem, zwłaszcza że kraj jest ogarnięty wojną. Możliwe też że wybór miejsca miał na to delikatny wpływ. - powiedział z lekkim uśmiechem spoglądając na siostrę i dając jej delikatnie do zrozumienia, iż nie było to najlepsze miejsca na rozdawanie żywności.
- Osobiście mam nadzieje, że opinia publiczna przekona się co do tej akcji, ponieważ wiążę z nią pewne plany, a co za tym idzie z tobą i innymi organizatorkami. - dodał rozglądając się po tłumie ludzi. Nie mógł się doczekać finału tego przedsięwzięcia. Był także ciekawy czy terroryści spróbują zaatakować, lub w jakiś sposób zniszczyć tą inicjatywę. Musieli być czujni. Oczywiście jakby to zrobili popełniliby jeden wielki błąd, ale po ostatniej akcji z wysłaniem do ich domu zabronionej gazety, w której były kryjówki zdrajców, Cygnus stwierdził że nie grzeszą zbytnio inteligencją.
Po chwili dołączyła do nich ich kuzynka Forsythia Crabbe.
- Forsythia. - skinął lekko głową na przywitanie kuzynki. Widział jak podeszła do Aquili i coś jej wręczyła, lecz siedział cicho i wrócił do obserwowania tłumu. Po chwili dołączył do nich Craig, z którym się przywitał krótkim uściskiem dłoni. Cieszył się że jego przyjaciel też brał udział w ochronie. Mógł być pewny, że za wszelką cenę obroni Aquile.

Podpinam się pod rzut Forki. Rzucam kością na spostrzegawczość (I)


Ostatnio zmieniony przez Cygnus Black dnia 04.07.21 22:52, w całości zmieniany 2 razy
Cygnus Black
Cygnus Black
Zawód : Pracownik Departamentu Międzynarodowej Współpracy
Wiek : 31
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
Śmierć będzie ostatnim wrogiem, który zostanie zniszczony.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
 Conquer your demons
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9221-cygnus-black https://www.morsmordre.net/t9227-canis#280549 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f184-grimmauld-place-12 https://www.morsmordre.net/t9236-skrytka-nr-2150#280921 https://www.morsmordre.net/t9228-cygnus-black#280550
Re: Connaught Square [odnośnik]04.07.21 22:50
The member 'Cygnus Black' has done the following action : Rzut kością


'k100' : 97
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Connaught Square - Page 24 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Connaught Square [odnośnik]04.07.21 23:21
Śmiesznie. Uciekasz z kraju, gdzie cały czas stoisz w kolejce, żeby pozyskać cokolwiek, i trafiasz do miejsca, gdzie znowu robisz to samo. Ja pierdole, całe życie w oczekiwaniu na coś… Ale nie szkodzi. Mam w tym praktykę. Stałam wielokrotnie na straszliwym mrozie w kolejce po chleb, mydło, czy inną kiełbasę, więc teraz cała sytuacja to zwyczajna pierdoła - trochę chłodno, ciut wilgotno. Oczywiście byłoby spokojniej, gdyby tylko ktoś właśnie nie próbował wpychać mi w kieszeń jakąś kolejną wersję miejscowej propagandy.
-Ta? No co ty? - staram się udawać zaskoczenie, bo z tą ulotką i tymi słowami już spotkałam się w ostatnich dniach. Ktoś bardzo mądry uznał, że nie ma nic lepszego do roboty, niż rozsyłać bibułę w różnie miejsca - te mniej bezpieczne również.
Zerkam na ulotkę, ale nie biorę jej do ręki.
-Czyli że co - zabijają ludzi i wsadzają do gara? - próbuję podpytać młodego i lekko skonfrontować go z faktami. - I nikt nic nie mówi i nikt nic nie wie?
Przekrzywiam głowę i rozwiązuję sznurek, utrzymujący w pozycji pionowej przyniesione przeze mnie garnki. Mam wyjebane, z czego albo kogo zrobili to jedzenie - mięso to mięso, nie ma co wybrzydzać.
-Ty uważaj z tymi papierami, żeby tamci nie zauważyli. - robię lekki ruch głową w stronę podestu i ładuję się z garami wprost pod miejscem, gdzie wydają zupę i inne dania. Nalejcie mi czego trzeba i pójdę do domu. - Bierz, co dają. - rzucam do młodego przez ramie.
Zauważam, że znane mi psy Hannibala rozpoczęły spacer w tłumie. Nie wiem, czy mnie rozpoznają. Na razie chyba mają lepsze rzeczy do roboty. Dobrze. To by było... niefortunne, gdyby zwróciły na mnie uwagę.
Czy bogacze wiedzą o czymś, o czym zgromadzeni tu nie mają pojęcia? Czy to jednak jest pułapka? Dobić w taki popieprzony sposób wygłodniałych ludzi? Nie wiem, czy to im się opłaca, ale po tych pojebach wszystko się można spodziewać. Zrobić jakąś prowokację i zwalić wszystko na jakiś pierdolonych terrorystów. Czuję nieprzyjemny skurcz w karku i mocniej zaciskam zęby na papierosie. Tak. Trzeba jak najszybciej się stąd zabrać. Rozglądam się szybko dookoła, aby zorientować się w sytuacji - tak na wszelki wypadek.

|spostrzegawczość II




Ostatnio zmieniony przez Zlata Raskolnikova dnia 05.07.21 10:14, w całości zmieniany 1 raz
Zlata Raskolnikova
Zlata Raskolnikova
Zawód : Komornik i najemniczka po godzinach
Wiek : 37
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Wdowa
Wisi mi kto wisi na latarni
A kto o nią się opiera
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Półgoblin
Connaught Square - Page 24 Dc3d643ba14e88a20a9fb3c0c669eeb2
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9153-zlata-raskolnikova#276833 https://www.morsmordre.net/t9433-sowa-bez-imienia#286806 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net https://www.morsmordre.net/t9434-skrytka-numer-2143#286811 https://www.morsmordre.net/t9432-zlata-raskolnikova#286793
Re: Connaught Square [odnośnik]04.07.21 23:21
The member 'Zlata Raskolnikova' has done the following action : Rzut kością


#1 'k100' : 99

--------------------------------

#2 'k10' : 8
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Connaught Square - Page 24 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Connaught Square [odnośnik]05.07.21 1:32
Rigel wsłuchiwał się w słowa siostry, obserwując zebranych na placu ludzi. Czuł pewien żal, że ich reakcja na przemówienie nie była specjalnie burzliwa. Tak naprawdę, to była po prostu nijaka. Black zdawał sobie jednak sprawę, że nie da się tak po prostu za jednym zamachem sprawić, że każdy mieszkaniec Londynu zaufa im bezgranicznie. Oczywiście, można by było w teorii poeksperymentować z pewnymi rodzajami magii, jednak taki sposób zdobywania poparcia wśród ludzi było oszustwem. Sztuczna miłość nigdy nie jest dobra, bo wszystko wypacza. Żeby uzyskać trwały efekt i prawdziwe zaufanie - potrzeba czasu i starań. W końcu nie wiadomo jak bardzo wśród nich panoszą się bezsensowne plotki wypisane w “Proroku Codziennym”. Wróg nie spał i aktywnie działał, czego dowodziły bolesne i bzdurne plotki o Alphardzie.
Na szczęście kroki ku zaskarbieniu sobie przychylności mieszkańców stolicy zostały już poczynione. Dalej powinno być łatwiej. Najważniejsze to nie tracić nadziei i pracować dalej.
Kiedy kobiety zeszły z podestu, aby udać się w tłum, Black przez chwilę rozważał, czy również nie podążyć za nimi, jednak zauważył, że inni z obecnych tu osób zdecydowali się na podobny ruch. Dlatego Rigel ostatecznie postanowił, że podejdzie bliżej, aby posłuchać rozmów ludzi. Może w taki sposób uda mu się zrozumieć, co ich trapi - oprócz, oczywiście, głodu.
W tym samym czasie podszedł do niego Perseus.
-Witaj, kuzynie. - uśmiechnął się lekko na powitanie. - Miałem do załatwienia parę spraw na mieście, ale przecież nie mogłem przegapić takiego wydarzenia.
Mówiąc to, podążył spojrzeniem w stronę Aquili.
-Masz na myśli brak tłumów? - odpowiedział podobnym półszeptem. - Cóż, sam nie do końca rozumiem, gdzie leży problem… ale może spróbujemy się tego dowiedzieć? Chodź. Posłuchajmy, co trapi potrzebujących.
Czarodziej poprawił miotłę przewieszoną przez ramię, po czym wskazał Perseusowi lekkim kiwnięciem głowy miejsce, gdzie stała Wren. Razem powoli ruszyli w tamtą stronę, przy okazji robiąc nieduży okrąg, aby przejść się jak najbliżej ludzi i posłuchać, o czym rozmawia lud stolicy oraz przyjrzeć się z bliska ich zmęczonym i szarym twarzom. Może ktoś potrzebuje pomocy, którą można będzie okazać na miejscu? Prawdopodobnie wśród głodujących, jest też wielu chorych.
Tak, powinni w przyszłości zająć się również i tym tematem.

|razem z Perseusem podchodzimy do Wren i stajemy tuż obok; chcę posłuchać, o czym rozmawiają biedacy (spostrzegawczość I)


HOW MUCH CAN YOU TAKE BEFORE YOU SNAP?
Rigel Black
Rigel Black
Zawód : Stażysta w Departamencie Tajemnic, naukowiec
Wiek : 24
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
Wszystko to co mam, to ta nadzieja, że życie mnie poskleja
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Wilkołak

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8887-rigel-black https://www.morsmordre.net/t9011-apt#270971 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f184-grimmauld-place-12 https://www.morsmordre.net/t9012-skrytka-bankowa-nr-2091#270977 https://www.morsmordre.net/t9026-rigel-a-black#271647
Re: Connaught Square [odnośnik]05.07.21 1:32
The member 'Rigel Black' has done the following action : Rzut kością


#1 'k100' : 15

--------------------------------

#2 'k10' : 8
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Connaught Square - Page 24 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Connaught Square [odnośnik]07.07.21 12:06
Aquila, jeszcze stojąc na podwyższeniu i rozglądając się po placu, wraz z każdą upływającą chwilą dostrzegała coraz więcej oznak dziwnej, trudnej do jednoznacznego opisania i uzasadnienia atmosfery; mieszanina różnorakich emocji, od niepokoju przez niepewność po tłumioną wrogość, zdawała się snuć pomiędzy nogami gromadzących się dookoła ludzi jak niewidzialna mgła – ponad wszystko wyglądali jednak na zmęczonych. Ich twarze zlewały jej się w jedno, pomarszczeni staruszkowie i kobiety o zapadniętych policzkach, zbyt szczupli chłopcy i owinięte zbyt szerokimi płaszczami dziewczyny, trzymające za ręce młodsze rodzeństwo; duże, wodniste oczy przesuwające się powoli dookoła, zatrzymujące – coraz częściej – na wypełnionym smakołykami wozie. Stojącej na podeście lady Black początkowo wszyscy wydawali się jednakowi, jednak po chwili jej uwagę zwrócił ruch po przeciwnej stronie placu: dwóch młodych chłopaków z kaszkietami nisko naciągniętymi na oczy podeszło do niewielkiej grupy stojących na uboczu czarodziejów; najpierw zaczepili jednego z mężczyzn, później jednak jeszcze kilka osób odwróciło się w ich stronę. Aquila rzecz jasna nie była w stanie dosłyszeć, jakie słowa padły, a widok częściowo zasłaniali jej ludzie stojący pomiędzy nią a grupą, ale widziała, jak zarówno chłopcy, jak i siedmiu, może ośmiu mieszkańców, rzuciło ostatnie spojrzenie w stronę wozów, po czym wszyscy zaczęli przemieszczać się w stronę wschodniego wyjścia z placu.
Zszedłszy z podwyższenia, Aquila znalazła się obok Cygnusa, Forsythii oraz Craiga, częściowo niknąc z oczu zgromadzonych na Connaught Square ludzi; czarodziej, który miał tego dnia dbać o jej bezpieczeństwo, podążył za nią, przystanął jednak nieco z tyłu, rozglądając się czujnie dookoła. Forsythia, wręczywszy Aquili ulotkę, odwróciła się do tyłu, rozglądając się po twarzach stojących najbliżej ludzi, żaden z mieszkańców swoim zachowaniem nie wzbudził w niej jednak większego niż dotychczas niepokoju; dostrzegła za to, że coś dziwnego działo się z Wren.
Cygnus, który również zajął się obserwowaniem tłumu, podobnie jak Aquila dostrzegł grupę ludzi opuszczających plac po południowo-wschodniej stronie; jego uwagę zwrócił również ruch w kolejce do jednego z wozów: widział, jak do jednego z mieszkańców stojących w kolejce (nie był w stanie określić jego wieku; z uwagi na niewielki wzrost wydawał mu się dzieckiem, nie miał jednak postawy i ruchów dla dzieci typowych) podchodzi młody, ubrany w znoszony płaszcz chłopiec, po czym wyciąga w jego stronę skrawek papieru. Niski czarodziej powiedział coś do chłopca, nie wziął jednak od niego pergaminu, a zamiast tego skierował się w stronę półmisków; u jego boku obijało się o siebie kilka garnków z pokrywkami. Chłopiec cofnął się o krok, ale nie podążył za czarodziejem, wpychając do kieszeni płaszcza dłonie razem z ulotką. Przez chwilę – ułamek sekundy, mrugnięcie powieką – Cygnusowi wydawało się również, że ponad ramieniem chłopca, tuż przy ścianie stojącej przy placu kamienicy, dostrzegł jakiś ruch, drgnięcie cienia rzucanego przez budynek – ale nim zdążyłby zrozumieć, na co patrzy, wrażenie się rozmyło, a sam Cygnus nie był pewien, czy nie była to przypadkiem zwyczajna gra świateł. Jego uwagę zresztą odwróciło coś innego: dziewczynka o mysich warkoczach, która wcześniej przyglądała się Aquili, musiała wyrwać się ponownie z uścisku matki, bo wysunęła się z tłumu, podchodząc do czteroosobowej, stojącej tuż pod podwyższeniem grupy. Wyminąwszy Craiga, wychyliła się zza jego nogi, jasnobłękitne, otwarte szeroko oczy znów unosząc na lady Black. Stojący za plecami arystokratki ochroniarz zareagował niemal natychmiast, robiąc krok do przodu i pochylając się, żeby odciągnąć dziecko; dziewczynka pisnęła, gdy mężczyzna chwycił ją za chude ramię.

Primrose, dostrzegając niechętne zachowanie tłumu, również zdecydowała się na zejście z podestu; z Maghnusem podążającym tuż za nią, bez trudu pokonała drogę do wozu. Chociaż na twarzy miała uśmiech, większość mieszkańców ustępowała jej z drogi, nie nawiązując z nią kontaktu wzrokowego i opuszczając wzrok w stronę bruku. Różnice pomiędzy arystokracją a zgromadzonymi na placu ludźmi trudno było zatrzeć: byli porządniej ubrani, zdrowi, przemawiali z uprzywilejowanej pozycji; większość tych, do których próbowali dotrzeć, nie przywykła do konieczności proszenia o łaskę, jeszcze do niedawna zdolna samodzielnie wyżywić siebie i swoją rodzinę. Wyciągnięte w ich stronę miski w z zupą w pierwszej chwili zawisły więc w powietrzu, ale chwilę niezręcznego zawieszenia jako pierwszy przełamał Thomas, bez zawahania sięgając po zupę. Jego pojawienie się zwróciło uwagę najbliżej strojących czarodziejów i czarownic, a głos brzmiał autentycznie, przekonująco; gdy odsunął się, zachwalając akcję, jego miejsce zajął inny czarodziej, mężczyzna w średnim wieku, biorąc miskę zupy od Primrose i kiwając jej z wdzięcznością głową, a później odchodząc na bok, żeby zjeść posiłek. Przyglądający się Thomasowi Augustus nie dostrzegł w zachowaniu młodzieńca niczego podejrzanego – chłopak utykał nieco, wydawał się mieć też braki w uzębieniu, na pierwszy rzut oka w żaden sposób nie wyróżniał się jednak spośród pozostałych mieszkańców Londynu. Nic w jego zachowaniu nie przykuło też uwagi Maghnusa, który wysunął się do przodu, żeby stanąć pomiędzy Primrose a Thomasem; znalazłszy się bliżej wozu, arystokrata usłyszał jednak dziwny pisk – a gdy spojrzał w dół, starając się ustalić jego źródło, to tuż za jednym z kół dostrzegł sporego szczura. Zwierzę rozglądało się czujnie, prawdopodobnie czekając na okazję do wspięcia się na zastawioną jedzeniem ladę, ale w pewnym momencie coś musiało je spłoszyć – bo wyrwało się do przodu, po czym – z braku lepszej kryjówki – zniknęło pod krawędzią sukni Primrose. Lady Burke poczuła, jak coś otarło się o jej kostkę, jednak tylko Maghnus zdążył dostrzec gryzonia.

Przemieszczająca się równolegle do tłumu Evandra również wydawała się budzić przede wszystkim onieśmielenie – ale gdy zatrzymała się pomiędzy Hannibalem a Elvirą, wzrok części mieszkańców podążył za nią. Obdarzona naturalnym urokiem, roztaczała wokół siebie niezwykłą aurę, a choć jej łagodne rysy i melodyjny głos nie były w stanie same w sobie zatrzeć ciążącego na ludzkich barkach niepokoju, to sprawiły, że kilka pojedynczych osób zrobiło krok do przodu, żeby jej posłuchać. Spojrzawszy po sobie, najpierw jeden, a później dwóch kolejnych czarodziejów ruszyło w stronę wozu, żeby ustawić się w kolejce po zupę.
Rozglądająca się wśród tłumu Evandra widziała w twarzach zgromadzonych ludzi to, co pozostali: dostrzegała tam nieufność, zmęczenie ciągnące w dół powieki, smutek, podejrzliwość, rezygnację; gdy przesuwała wzrok wzdłuż placu, jej uwagę zwróciło jednak coś innego – krótki błysk, odbicie światła, ruch gdzieś na wysokości drugiego piętra stojącej najbliżej kamienicy. Jeśli spojrzała w tamtym kierunku, nie dostrzegła żadnej sylwetki – ale nie miała wątpliwości co do tego, że okno budynku, który powinien być już dawno opuszczony, było uchylone.
Elvira, która przystanęła tuż obok lady Rosier, zdecydowała się na rzucenie na siebie wspomagającego zaklęcia; wyciągnięta różdżka zwróciła uwagę kilku najbliżej stojących mieszkańców, którzy rzucili jej przelęknione spojrzenie, a później wycofali się nieco do tyłu, ale magia usłuchała kobiety bezbłędnie – niemal od razu po wypowiedzeniu inkantacji poczuła, jak jej ruchy stają się płynniejsze, szybsze; była w stanie przemieszczać się znacznie szybciej.
Stojący po drugiej stronie półwili Hannibal, zachęciwszy swoje psy przysmakiem, wydał im polecenia, a te posłusznie rozbiegły się w dwóch przeciwnych kierunkach; to, czy nietypowość zapachów oznaczała dla nich to samo, co dla ich właściciela, miało się dopiero okazać. Obserwując grupę najbliżej stojących ludzi, Hannibal dostrzegł, jak jeden z psów podchodzi do drobnej, może pięcioletniej dziewczynki, która niemal od razu wyciągnęła rękę, żeby pogłaskać zwierzę po głowie. Pies najpierw trącił ją nosem w dłoń, a później zrobił krok do tyłu, przysiadł na ziemi i głośno zaszczekał, wyraźnie alarmując swojego pana. Dziewczynka, wystraszona, spróbowała się wycofać, potknęła się jednak o rozwiązane sznurowadło, po czym upadła na ziemię i zaczęła głośno płakać.

Wren, która zdecydowała się przekonać przynajmniej część ludzi do spróbowania zupy, podeszła do zbitej, stojącej na uboczu grupy; dwie czarownice w średnim wieku i mężczyzna początkowo spojrzeli na nią niechętnie, dostrzegając bez trudu, że zaledwie chwilę wcześniej stała wśród czarodziejów zaangażowanych w organizację akcji – ale na wzmiankę o chorych dzieciach na twarzy jednej z kobiet wymalowało się współczucie. Czarownica otworzyła usta, chcąc najwidoczniej odpowiedzieć na słowa Wren, nim jednak zdążyłaby się odezwać, stało się coś niespodziewanego: Wren usłyszała najpierw głośny, kojarzący się z trzepotem skrzydeł dźwięk obok swojego lewego ucha, a później w samym uchu coś wściekle jej zabrzęczało; mimo że nie widziała, skąd wziął się dźwięk, odniosła nieodparte wrażenie, że do ucha wleciał jej wyjątkowo duży owad – lub że ktoś trafił ją psotnym zaklęciem. Gwałtowne, trudne do pohamowania ukłucie paniki, utrudniało Wren podjęcie jakiegokolwiek racjonalnego działania, nie była też w stanie skupić się na padających wokół słowach; narastające, wściekłe brzęczenie, które wydawało się przesuwać głębiej, powodowało, że chciała tylko jednego: jak najszybciej wygonić z ucha owada.
Rigel oraz Perseus, którzy ruszyli w stronę stojącej w tłumie Wren, niemal od razu dostrzegli, że zwyczajne stanięcie w grupie mieszkańców i podsłuchanie ich rozmów mogło okazać się trudne: nie byli niewidzialni, a jako przedstawiciele arystokracji budzili onieśmielenie i wyraźnie odcinali się aparycją od reszty zgromadzonych na placu ludzi. Rozmowy pomiędzy pomniejszymi grupkami cichły, gdy tylko się zbliżali, żadna podejrzana, rzucona mimochodem uwaga nie dotarła więc do ich uszu. Jedynym, co zwróciło ich uwagę, było to, co działo się z samą Wren - choć jeszcze nie wiedzieli, co było nie tak, to kobieta zdecydowanie wyglądała, jakby potrzebowała ich pomocy.

Młody chłopak, który zaczepił Zlatę, wytrzeszczył na nią oczy, słysząc jej odpowiedź; w jego spojrzeniu błysnęło niedowierzanie. - Nikt nic nie wie? A tyś się ze Zmiatacza urwał? - zapytał, ale cofnął rękę i schował ulotkę do kieszeni. - Egzekucje nie są tajne. A gdzie są ciała z egzekucji? - zapytał, po czym uniósł chudą rękę do głowy i postukał się palcem wskazującym w skroń. Palce miał kościste, a paznokcie brudne, prawie czarne; wyglądające jak u kogoś, kto na co dzień pracował fizycznie. Słysząc ostrzeżenie Zlaty, chłopak nie obejrzał się za siebie, żeby sprawdzić, na kogo wskazywała - prawdopodobnie doskonale to wiedział - ale kiwnął głową, po czym wepchnął dłonie głębiej do kieszeni i wzruszył ramionami, wycofując się. Wbrew zachęcie, nie podążył za półgoblinką do stanowiska z zupą.
Zlata, wydostawszy się z najbardziej gęstego tłumu, miała doskonały widok na to, co działo się placu oraz dookoła niego: bez trudu dostrzegła płaczącą dziewczynkę oraz Primrose, która zeszła z podestu, żeby samodzielnie podać miski z zupą zgromadzonym mieszkańcom, ale jej uwagę zwróciło coś innego. W pierwszej chwili zauważyła jedynie niewyraźne zafalowanie powietrza, podobne do efektu, który tworzył się czasami w upalne dni ponad horyzontem; pogoda była jednak chłodna, a w cieniu kamienicy, pod której murem Zlata dostrzegła poruszenie, zdecydowanie nie było słońca. Jeśli podążyła spojrzeniem w tamtym kierunku, po chwili - prawdopodobnie jako jedyna - zauważyła również, że drzwi prowadzące do jednej z otaczających plac kamienic uchyliły się na krótki moment, przez parę sekund pozostały otwarte, a później równie powoli się zamknęły.

James, Marcelius i Finley przebiegli równoległą do placu ulicą niepostrzeżenie, a dzięki Marceliusowi udało im się odnaleźć wejście do jednej z otaczających plac kamienic. Budynek wyglądał na dawno opuszczony, w środku było zimno - ogrzewanie nie działało - a w powietrzu unosił się wyjątkowo nieprzyjemny zapach stęchlizny i zepsutego mięsa, ale schody na górę trzymały się stabilnie: cała trójka bez przeszkód pokonała trzy piętra, docierając wreszcie do drabiny, która wyprowadziła ich na płaski dach. Położenie się na nim na płasko nie należało do przyjemnych doznań, na dachu było mokro od padającego od czasu do czasu śniegu z deszczem, i trójka czarodziejów niemal od razu poczuła, jak przód ich ubrań staje się wilgotny - ale za to okalający kamienicę gzyms zapewniał częściową osłonę od wiatru i nieprzyjaznych spojrzeń.
Zarówno Marcelius, Finley, jak i James, bez trudu dostrzegli Thomasa - brat Jamesa stał na uboczu, tuż przy wozach, z których wydawano posiłki, i w momencie, w którym trójka czarodziejów go zauważyła, wyciągał akurat rękę w stronę jednej z arystokratek, żeby wziąć od niej talerz zupy. Wyglądał, jakby coś mówił, słowa były jednak niesłyszalne; po chwili do przodu wystąpił jeden z mężczyzn towarzyszących ciemnowłosej lady, wyraźnie celowo odgradzając ją od Thomasa i przyglądając mu się nieufnie.
Leżący na dachu czarodzieje mogli dostrzec również lady Aquilę Black - ale tylko przez chwilę, w momencie, w którym schodziła z podestu; zaraz potem otoczyli ją inni ludzie, dwóch elegancko ubranych mężczyzn i ciemnowłosa kobieta, oraz trzeci czarodziej trzymający się z tyłu, częściowo ją zasłaniając. James jako pierwszy zauważył drobną postać dziewczynki wyłaniającej się z grupy mieszkańców, żeby podejść do Aquili; reszta dostrzegła ją dopiero w momencie, w którym zareagował na nią wysoki mężczyzna, natychmiast do niej podchodząc i łapiąc ją na ramię.
Do uszu całej trójki dobiegło również ostrzegawcze szczeknięcie, a później dziecięcy płacz, który umilkł jednak, gdy na placu rozległo się coś innego.

Wygrywana na harmonijce muzyka początkowo była ledwie słyszalna, później stała się jednak głośniejsza, niosąc się z wiatrem pustą przestrzenią pomiędzy kamienicami. Piosenka była zmienna, momentami spokojna, momentami prawie skoczna, a ustalenie, skąd dobiegała, w pierwszej chwili wydało się niemożliwe: zgromadzeni na placu mieli wrażenie, że nuty wygrywane były gdzieś wysoko, dolatując do nich spomiędzy kłębiących się nad ich głowami chmur; trójce czarodziejów ukrytych na dachu z kolei wydawało się, że muzyka ma swoje źródło gdzieś pod nimi - ale ponieważ wszystkie okna znajdowały się w ściennych wnękach, sprawdzenie tego z poziomu dachu wymagałoby mocnego wychylenia się poza jego krawędź.

Melodia jest słyszalna dla wszystkich uczestników wątku (poza Wren, która doświadcza poważnych problemów ze słuchem), natomiast postaciom, które posiadają przynajmniej I poziom jakiekolwiek biegłości związanej z muzyką, melodia wydaje się znajoma. Mogą spróbować przypomnieć sobie, gdzie słyszeli ją wcześniej, taka próba wymaga jednak wsłuchania się w dźwięki i poświęcenia na to akcji.

Wren - do czasu pozbycia się problemu z uchem, nie będziesz w stanie wykonać poprawnie żadnej innej akcji, nie słyszysz też na jedno ucho, a brzęczenie uniemożliwia ci skupienie myśli. Do usunięcia tego, co blokuje twój kanał słuchowy, potrzebujesz pomocy innej postaci, posiadającej biegłość anatomii na co najmniej I poziomie.

Na Elvirę działa zaklęcie Cito Maxima (1/3 tury).

Mistrz gry przypomina, że przy wykonywaniu rzutu na spostrzegawczość, w poście powinna znaleźć się informacja o tym, co postać stara się dostrzec lub czemu się przygląda - im bardziej ten opis będzie precyzyjny, tym bardziej precyzyjna będzie interpretacja rzutu. W przypadku braku opisu mistrz gry wybierze obiekt waszej obserwacji wedle uznania.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Connaught Square - Page 24 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Connaught Square [odnośnik]07.07.21 15:06
Chociaż wszystko było zaplanowane, to przecież byłoby zbyt miło, gdyby zgodnie z owym planem poszło. O wiele mniej ludzi niż mogłaby się spodziewać, znalazło się dzisiaj na placu. Chociaż swoje wątpliwości wyraziła głośniej do Cygnusa, to nie zamierzała się poddawać. Evandra oraz Primrose czyniły to co sobie wszystkie damy założyły, zbliżały się w stronę biedoty, aby przekonać ich do siebie. Najodważniejsza Primrose już wręczała zupę biedakom, ale przygotowanego jedzenia zdawało się być o wiele za dużo względem ilości ludzi. Tłum wyglądał dziwnie, ale nie zamierzała zwracać na niego aż takiej uwagi, zbyt skupiona na celu. Uśmiechnęła się delikatnie do Craiga, który pochwalił jej przemowę. - Och, dziękuję. Oczywiście, najwyższym priorytetem jest dla mnie dokonanie celu, to jest nakarmienie tych ubogich i biednych ludzi - powiedziała z lekką pobłażliwością, poprawiają drogie czarne futro, którego sprzedaż zapewne pozwoliłaby wykarmić rodzinę taką jak ta stojąca niedaleko, przez co najmniej rok. - Rada jestem, że przyszedłeś tu dziś nas wspomóc. Primrose z pewnością jest równie wdzięczna co ja - odpowiedziała z powagą w głosie, bo chociaż obydwoje wiedzieli, że patrzył głównie na nią, to przecież nie byli zaręczeni, oficjalnie nic ich nie łączyło. Obecność Cygnusa jak zwykle dodawała otuchy, sam fakt, że wrócił ze Stanów, już wiele zmieniał. Przynajmniej był obok. - Z pewnością. Świadoma jestem, że są pewne obawy, w końcu znacznie się różnimy - już nie tylko nawet ze względu na status społeczny, ale nawet krew. Większość obywateli miała była zaledwie półkrwi, a tu przed nimi stała prawdziwa szlachta. Krew czysta bez skazy. Wtem zbliżyła się Forsythia, ukochana kuzynka, która teraz zachowywała się co najmniej osobliwie. Wcisnęła jej w dłoń kawałek papieru, na który Aquila nie zamierzała jeszcze reagować, to nie był ani czas, ani miejsce na takie rzeczy. Dopiero twardy ton, dosłowny rozkaz, jaki padł z jej ust, sprawił, że na twarzy szlachcianki pojawiło się coś więcej niż grymas. Pojawił się tam niepokój. Pytający wzrok spłynął teraz na ulotce, którą zaczęła czytać. Mina z grymasu przechodziła w szok, z szoku w gorycz, a z goryczy w złość. Naładowana stresem, napięciem i szokiem, po tym co dostrzegła, w uszach słyszała już tylko pisk. Chwilowe zaćmienie, serce stojące w gardle, ból głowy i chęć wymiotów, to wszystko sprawiało, że ciężko było się skupić. Nie drwiła z niczyjego życia, nikogo nie zabiła, a tym bardziej żaden trup nie miał nic wspólnego z tą żywnością. Spojrzała jeszcze w stronę powozu, w którym znajdowały się setki litrów zupy, ciepłych posiłków i herbaty. To wszystko na nic, bo ktoś zamierzał opowiadać bzdury? Kto w ogóle mógł to być. Przecież Cornelius Sallow miał zająć się promocją, a tymczasem jej własna kuzynka wręczyła jej ulotkę szkalującą wszystko, do czego Aquila przygotowywała się od przeszło dwóch miesięcy. Kawałek papieru zgniotła w dłoni, a sztuczny uśmiech w ciągu sekundy spłynął na jej twarz. Pokierowała go w stronę Forsythii i wyciągnęła dłoń w jej stronę. - Dziękuję, kochana - powiedziała spokojnie, wyjątkowo sztucznie i fałszywie, a tylko osoby, które znały ją bardzo dobrze, mogły wiedzieć, że ten głos trawi od środka żółć. Wściekła jak nigdy, z palcami świerzbiącymi, aby złapać za różdżkę i samodzielnie wymierzyć sprawiedliwość, komuś kto śmiał te ulotki tam porozrzucać. Ludzie opuszczali plac od wschodniej strony... Czy to wszystko było efektem tej parszywej propagandy? Zgnieciony świstek papieru wcisnęła teraz do dłoni Cygnusowi, obdarzając go sztucznym, ale wyjątkowo spokojnym uśmiechem. Nie zareagowała na to wszystko, nie zamierzała się poddawać przeciwnikom, zwłaszcza gdy tuż obok niej rozegrać się miała zupełnie nowa scenka. Zbliżyła się do nich dziewczynka o mysich warkoczykach. Ufna i młodziutka, wyraźnie zainteresowana lepszym towarzystwem. Ochroniarz jednak, a ci nie słynęli z rozumu i politycznego obeznania zareagował zbyt szybko. - To zaledwie dziecko - powiedziała do niego z wyraźnym sykiem w głosie, aby puścił ją. - Jak się nazywasz? Podoba ci się dziś tutaj - Aquila nachyliła się nieco w jej stronę i obdarzyła ją uśmiechem. Będzie doskonałym przykładem... Wyciągnęła więc w jej kierunku dłonie w rękawiczkach, usiłując zapomnieć o tym, że to biedota. - Gdzie twoja mamusia? - wydawało się, że była tam sama. Lady utrzymywała miłą minę, próbując wzbudzić zaufanie w dziewczynce. Gdzieś w tle leciała muzyka, a Black starała się wsłuchać w jej brzmienie. Nie przygotowywała na ten dzień oprawy.

Organizacyjnie: Od mg: w tej turze nie rzucamy k10.
Czas na odpis - do 10.07 do 15:00, ale jeśli ktoś wyrobi się wcześniej, to go nie pogryzę. Staramy się zamknąć wątek do 15.07!

mapka:

Od Aquili: stoję tam, gdzie stałam, próbuję wsłuchać się w muzykę i ją rozpoznać (muzyka (wiedza) na I). Staram się rozmawiać z dziewczynką (perswazja na II, kokieteria na II).



Może nic tam nie będzie. może to tylko fantazja. Potrzeba poszukiwania, która mnie wzmacnia. Potrzeba mi tego by wzrastać.
Aquila Black
Aquila Black
Zawód : badaczka historii, filantropka
Wiek : 22
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Czas znika, mija przeszłość, wiek niezwrotnie bieży,
A występków szkaradność lub cnoty przykłady,
Te obrzydłe, te święte zostawują ślady.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8834-aquila-black https://www.morsmordre.net/t8844-sunshine https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f184-grimmauld-place-12 https://www.morsmordre.net/t8846-skrytka-bankowa-nr-2087 https://www.morsmordre.net/t8845-aquila-black
Re: Connaught Square [odnośnik]07.07.21 15:53
Uśmiechnął się delikatnie, przyjaźnie, a przede wszystkim ulegle, kiedy tylko nieznany mu mężczyzna zwrócił mu uwagę, że stoi zbyt blisko szlachcianki. Na to zwyczajnie w świecie skinął głową w przepraszającym odruchu, potulnie odsuwając się od kobiety, kierując się w tłum po lewej. Zerkał na otoczenie, na to co się dzieje… Płacz dziecka? Zmarszczył brwi, nie wiedząc co miałby zrobić.
Ludzie byli wyraźnie poruszeni i niepewni, nie wiedzieli jak zareagować i sam im się nie dziwił. Ruszył między tłum, a dostrzegając dzieci, postanowił sprawdzić jak wyliczanka jego i Steffena się przyjęła.
Uniósł jedną rękę do ust, przytykając je palcem, jakby dawał im sygnał, że teraz podzieli się z nimi tajemnicą, a w drugiej ręce wciąż trzymał miskę z zupą. Kto był lepszym sojusznikiem niż dzieci, kiedy trzeba było w niewinny sposób komuś utrudnić życie?
- Raz, dwa, trzy
Czarna wiedźma patrzy…
- zaczął mówić melodyjnie, choć stanowczo nie krzyczał, kiedy nawiązywał kontakt wzrokowy z dziećmi, uśmiechając się do nich lekko, a po tym rozejrzał się, obracając w stronę podestu. Nie widzieli za dobrze stąd, co się działo, ale Thomas nie musiał się nad tym zastanawiać - jego celem było podburzenie dzieciaków, więc wystarczyło im wmówić, że coś złego miało miejsce i kto na pewno za to odpowiadał.
- w zupie z trupa
będziesz TY!
- dodał wciąż starając się mówić nieco ciszej, jakby właśnie dzielił się jakąś konspiracją, po chwili wracając spojrzeniem do dzieciaków. - Brzmi znajomo? Może Krwawa Lady zabrała się już za dzieci… - zasugerował, zaraz kręcąc lekko głową i kierując się dalej na plac, trzymając się między innymi biedakami. Spoglądał podejrzliwie to na zupę, to posyłał niepewne spojrzenia ludziom.
- Nie jestem pewny… Widziałem w tym garnku włosy… Kawałek skóry, nie wiem czy ludzki, ale… ale obawiam się… - szepnął do jednej z grupek, która chciała go wysłuchać.
Zaraz po tym jednak zatrzymał się, wychodząc bardziej na tył tłumu, kiedy tylko usłyszał melodię. Nie mógł pomylić tego instrumentu z żadnym innym - bo w końcu sam grywał właśnie na harmonijce. Melodia się zmieniała, ale nie to najbardziej przykuwało jego uwagę. Zastanawiał się czy był w stanie skojarzyć ją skądś, czy może byłby w stanie ją powtórzyć. Czy spotkał wcześniej kogoś, kto wygrywał podobne nuty, a może sam znał ją w swoim repertuarze? Może natknął się na nią w jednej ze swoich podróży? Odszukiwał ją w pamięci, bo i rzadko natykał się na muzyka, który również podzielał z nim instrument! Małe i niepozorne, łatwe do zabrania w podróż, a jednak wciąż tak niedoceniane przez wielu. Oczywiście, ze harfy czy skrzypce miały większy urok i były bardziej efektywne, ale poczuł się w głębi duszy bardzo dumny, że tajemnicza melodia pochodziła właśnie z harmonijki.

| Rozmawiam z dziećmi używając kłamstwa II i kokieterii II, a wyliczanka pochodzi stąd
Przysłuchuję się melodii mając muzykę (wiedzę) I oraz muzykę (harmonijka) II
Zaznaczyłam różem na mapce, gdzie Tomek się przemieścił, zagadując po drodze do ludzi.


Connaught Square - Page 24 EbVqBwL
Thomas Doe
Thomas Doe
Zawód : Złodziej, grajek
Wiek : 21
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Things didn't go exactly as planned
but I'm not dead so it's a win
OPCM : 5
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 12 +5
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 20
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarodziej
Connaught Square - Page 24 AGJxEk6
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9764-thomas-doe?nid=5#297075 https://www.morsmordre.net/t9998-buleczka?highlight=Bu%C5%82eczka https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f358-doki-pont-street-13-7 https://www.morsmordre.net/t9797-skrytka-bankowa-nr-2234 https://www.morsmordre.net/t9798-thomas-doe#297380

Strona 24 z 31 Previous  1 ... 13 ... 23, 24, 25 ... 27 ... 31  Next

Connaught Square
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach