Policyjny gabinet
Strona 2 z 2 • 1, 2
AutorWiadomość
First topic message reminder :
Lokal zamknięty
Podchodzicie do drzwi wejściowych i dostrzegacie panującą wewnątrz pustkę. Dopiero po chwili odszukujecie spojrzeniem brzydki napis spisany w pośpiechu zamknięte. Domyślacie się, że wojna musiała zmusić właścicieli do wycofania się z prowadzenia biznesu. I kto wie? Może również ucieczki?
Policyjny gabinet
Jest to duże prostokątne pomieszczenie ozdobione pożółkłą, zapewne kiedyś białą tapetą, a także zagracone rzędem drewnianych biurek; biurek zasypanych papierami tak bardzo, iż chwilami wydaje się to niemożliwe. Naprzeciw drzwi wejściowych znajduje się ogromne okno, z którego widać kościół oraz park, a pod ścianą stoją ciężkie szafy uginające się pod masą dokumentów.
Jednak jest także druga część tego pomieszczenia, oddzielona od gabinetu niewielką gipsową ścianką. Jest to część kuchenna, gdzie tutejsi policjanci mogą spędzić swoją przerwę, posilając się odgrzewanymi w kuchence mikrofalowej obiadami tudzież po prostu wypić kawę. Zwykle słychać tu cichą muzykę sączącą się z radia stojącego na parapecie wymieszany z szumem krótkofalówek informujących o wszelkich wykroczeniach i zgłoszeniach.
Jednak jest także druga część tego pomieszczenia, oddzielona od gabinetu niewielką gipsową ścianką. Jest to część kuchenna, gdzie tutejsi policjanci mogą spędzić swoją przerwę, posilając się odgrzewanymi w kuchence mikrofalowej obiadami tudzież po prostu wypić kawę. Zwykle słychać tu cichą muzykę sączącą się z radia stojącego na parapecie wymieszany z szumem krótkofalówek informujących o wszelkich wykroczeniach i zgłoszeniach.
Podchodzicie do drzwi wejściowych i dostrzegacie panującą wewnątrz pustkę. Dopiero po chwili odszukujecie spojrzeniem brzydki napis spisany w pośpiechu zamknięte. Domyślacie się, że wojna musiała zmusić właścicieli do wycofania się z prowadzenia biznesu. I kto wie? Może również ucieczki?
Lokal został zamknięty do odwołania. Można jednak prowadzić rozgrywki mające miejsce przed budynkiem.
The member 'Keat Burroughs' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 8
'k100' : 8
Czy Keat miał racje? Gwen nie miała w swoim życiu dużych kontaktów z czarną magią. Dopiero niedawno, tam w tunelach, po raz pierwszy ktoś użył jej przeciwko niej samej. Wcześniej tylko słyszała o niej na zajęciach, ale w gruncie rzeczy nie znała przecież ani ich inkantacji, ani samego działania klątw. Nie była przekonana, czy sama magia może uczynić drugą osobę złą. Chociaż kto wie? Być może czarna magia naprawdę działała jak narkotyk, tylko była przy tym po kilkakroć gorsza. Uzależniony niszczył jedynie swoje własne życie. Czarnoksiężnik odbierał je innym bez śladu wahania.
– To może… może lepiej nie ryzykować – powiedziała cicho. – Ale… ale… chyba dobrze byłoby znać trochę teorii. Ja… to znaczy… nikt mnie nigdy o niej nie uczył. Chyba nawet nie rozpoznałabym inkantacji, gdyby… – Zawiesiła głos. Chyba nie musiała kończyć?
Słów Keata w żadnym razie nie traktowała jako przyznanie się do słabości. Po prostu rozmawiali. Prywatnie. A prywatna rozmowa taką powinna zostać. To nie były łatwe dylematy i Gwen sama zdawała sobie z tego sprawę. Sama czuła, że chyba – mimo wszystko – sumienie po prostu nie pozwoliłoby jej w tej chwili po czarną magię sięgnąć. Wszak jeśli Bóg faktycznie istniał i jeśli naprawdę czegoś zabraniał ludziom to właśnie
Przytaknęła.
– To było okropne wydarzenie. – I wcale nie tylko przez jego finał. Gwen nie czuła się na nim najlepiej. – Och, naprawdę? Jasne, dam znać. I przyjdę, tylko… tylko nie chciałabym się wpraszać – przyznała.
Lekki ton Keata jakimś cudem dodał jej odrobiny otuchy, dlatego podążyła za mężczyzną bez większego wahania. Raz kozie śmierć, czyż nie?
– Mathieu Rosiera spotkałam najpierw w bibliotece… a potem przypadkiem w lokalu na Pokątnej – wyjaśniła. – A ten drugi… z drugim przypadkiem zamknęli nas na chwilę w galerii. Był bardzo… dystyngowany. I elegancki. I zachowywał się, jakby świat należał do niego – powiedziała, przypominając sobie tamto spotkanie. Choć bogato odziany i wyraźnie inteligentny mężczyzna powinien wzbudzać raczej jej zachwyt niż dystans, Gwen nie potrafiła czuć do tego człowieka nadmiaru sympatii.
I wtem ją także szarpnęło; pojawiła się razem z Keatem w obcym pomieszczeniu. No, przynajmniej przez chwilę obcym, bo wystarczyło, by Gwen spojrzała za okno i zaczęła sobie stopniowo przypominać to miejsce. Była już tutaj. Lata temu.
– To Londyn – odparła, przełykając głośno ślinę. Och, na Merlina! To ostatnie miejsce, w którym powinni się teraz znaleźć. – Byłam tu kiedyś… ale wtedy nie było tu tak pusto. Ojciec mnie tu zabrał… gdy szedł zgłaszać kradzież – powiedziała, rozglądając się wokół. Gabinet, w którym powinien siedzieć policjant i przyjmować właśnie kolejne zgłoszenie, był zupełnie opustoszały. Nieprzyjemny. Martwy.
Gwen wzdrygnęła się, czując jak oczy wilgotnieją jej niebezpiecznie. Nie. Nie mogła sobie na to pozwolić.
– Ja spróbuję – powiedziała półszeptem, gdy zaklęcie Keata okazało się fiaskiem: – Homenum Revelio!
– To może… może lepiej nie ryzykować – powiedziała cicho. – Ale… ale… chyba dobrze byłoby znać trochę teorii. Ja… to znaczy… nikt mnie nigdy o niej nie uczył. Chyba nawet nie rozpoznałabym inkantacji, gdyby… – Zawiesiła głos. Chyba nie musiała kończyć?
Słów Keata w żadnym razie nie traktowała jako przyznanie się do słabości. Po prostu rozmawiali. Prywatnie. A prywatna rozmowa taką powinna zostać. To nie były łatwe dylematy i Gwen sama zdawała sobie z tego sprawę. Sama czuła, że chyba – mimo wszystko – sumienie po prostu nie pozwoliłoby jej w tej chwili po czarną magię sięgnąć. Wszak jeśli Bóg faktycznie istniał i jeśli naprawdę czegoś zabraniał ludziom to właśnie
Przytaknęła.
– To było okropne wydarzenie. – I wcale nie tylko przez jego finał. Gwen nie czuła się na nim najlepiej. – Och, naprawdę? Jasne, dam znać. I przyjdę, tylko… tylko nie chciałabym się wpraszać – przyznała.
Lekki ton Keata jakimś cudem dodał jej odrobiny otuchy, dlatego podążyła za mężczyzną bez większego wahania. Raz kozie śmierć, czyż nie?
– Mathieu Rosiera spotkałam najpierw w bibliotece… a potem przypadkiem w lokalu na Pokątnej – wyjaśniła. – A ten drugi… z drugim przypadkiem zamknęli nas na chwilę w galerii. Był bardzo… dystyngowany. I elegancki. I zachowywał się, jakby świat należał do niego – powiedziała, przypominając sobie tamto spotkanie. Choć bogato odziany i wyraźnie inteligentny mężczyzna powinien wzbudzać raczej jej zachwyt niż dystans, Gwen nie potrafiła czuć do tego człowieka nadmiaru sympatii.
I wtem ją także szarpnęło; pojawiła się razem z Keatem w obcym pomieszczeniu. No, przynajmniej przez chwilę obcym, bo wystarczyło, by Gwen spojrzała za okno i zaczęła sobie stopniowo przypominać to miejsce. Była już tutaj. Lata temu.
– To Londyn – odparła, przełykając głośno ślinę. Och, na Merlina! To ostatnie miejsce, w którym powinni się teraz znaleźć. – Byłam tu kiedyś… ale wtedy nie było tu tak pusto. Ojciec mnie tu zabrał… gdy szedł zgłaszać kradzież – powiedziała, rozglądając się wokół. Gabinet, w którym powinien siedzieć policjant i przyjmować właśnie kolejne zgłoszenie, był zupełnie opustoszały. Nieprzyjemny. Martwy.
Gwen wzdrygnęła się, czując jak oczy wilgotnieją jej niebezpiecznie. Nie. Nie mogła sobie na to pozwolić.
– Ja spróbuję – powiedziała półszeptem, gdy zaklęcie Keata okazało się fiaskiem: – Homenum Revelio!
But I would lay my armor down if you said you’d rather
love than fight
love than fight
The member 'Gwendolyn Grey' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 25
'k100' : 25
Podchodzicie do drzwi wejściowych i dostrzegacie panującą wewnątrz pustkę. Dopiero po chwili odszukujecie spojrzeniem brzydki napis spisany w pośpiechu zamknięte. Domyślacie się, że wojna musiała zmusić właścicieli do wycofania się z prowadzenia biznesu. I kto wie? Może również ucieczki?
Lokal został zamknięty do odwołania. Można jednak prowadzić rozgrywki mające miejsce przed budynkiem.
Strona 2 z 2 • 1, 2
Policyjny gabinet
Szybka odpowiedź