Wydarzenia


Ekipa forum
Piwnice
AutorWiadomość
Piwnice [odnośnik]20.04.20 10:44

Piwnice

★★
Z odchodzącego od sali głównej korytarza dostać się można nie tylko do podstawowych pomieszczeń użytkowych, pokoju szumnie nazywanego gabinetem właścicieli, ale również do piwnic. Znajdujące się w podłodze zejście skrywane jest przez dwuskrzydłowe, zabezpieczone łańcuchem drzwiczki, które skrzypią niemiłosiernie przy każdej próbie otwarcia. W dół prowadzą nierówne, złożone z kilkunastu stopni schodki, o które nikomu nie chce się odpowiednio zadbać – tak samo zresztą jak i o cały rozciągający się pod lokalem labirynt. Miejsca tam nie brakuje ani na beczułki z alkoholem, ani na skrzynie, kufry czy inne przedmioty, które postanowiono tam przechować; część z nich musi należeć jeszcze do poprzedniego właściciela Mantykory. Kamienne mury są powyszczerbiane, zakurzone, co krok natknąć się można na powiewające przy podmuchach niewiadomego pochodzenia pajęczyny, panuje tam bałagan, lecz najważniejszym jest, że przestrzeń została podzielona na liczne pomieszczenia – również na tyle duże, by można w nich było pomieścić od kilku do kilkunastu osób.
[bylobrzydkobedzieladnie]


Ostatnio zmieniony przez Mistrz gry dnia 25.03.22 19:49, w całości zmieniany 1 raz
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Piwnice Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Piwnice [odnośnik]25.06.20 11:48
Wielu rzeczy spodziewała się, widząc w liście słowo "niespodzianka", jednakże obecność innych przypadkowych czarodziejów, którzy zostali najwyraźniej tak jak ona wytypowani do nowicjatu, była tą najmniej pożądaną. Nie zamierzała udawać, że na tym etapie może sobie jeszcze pozwolić na okazywanie niechęci każdemu, kogo napotka - po utracie pracy zrobiła się potulniejsza, częściej łapała się za słówka i przygryzała język, bo nie chciała odstraszyć od siebie jedynych pacjentów, którzy zapewniali jej minimalny przychód. Tylko z tego powodu powstrzymała jakiekolwiek wyrazy frustracji, w bardzo wymowny sposób patrząc jedynie na Drew. Spodziewała się - nie, nie spodziewała, miała nadzieję - że jeżeli już kogoś dziś spotka, to będzie to czarodziej potężny, który miałby jej coś do zaoferowania. Zamiast tego towarzyszyła im Blythe, uzdrowicielka, którą kojarzyła wyłącznie z imienia, bowiem pracowały na innych oddziałach i nie często miały okazję rozmawiać (Po prawdzie, jeżeli nie wymagał tego przypadek pacjenta, Elvira z rzadka rozmawiała z kimkolwiek w tym przeklętym szpitalu). Ona byłaby jeszcze do zniesienia, ale nie miała najbledszego pojęcia, co robi tutaj ten dzieciak, którego ostatnim razem spotkała w kawiarni i przepędziła stamtąd kilkoma ciętymi słowami, po których uciekł z podkulonym ogonem. Słysząc jego niepewne tłumaczenia, Elvira nie mogła już powstrzymać ironicznego uniesienia brwi. Co też Drew myślał, zapraszając tutaj tego łamagę?
Wzięła przykład z Blythe i nie marnowała czasu na rozmowy. Nie znała historii, która kryła się za inicjacją tej dwójki i nie miała pewności, czy jest sens nawiązywać z nimi kontakt. Z całą pewnością nie musiała wysilać się i próbować udowadniać im swoich umiejętności, dopóki nie była absolutnie pewna, że są tego warci.
Dzieciakowi widocznie przeszkadzał wybór miejsca, ale Elvira uznawała to za elektryzującą podróż w rejony, które do tej pory pozostawały poza jej generalnym zasięgiem. Z każdą wyprawą na Nokturn czuła się tu coraz pewniej. Być może chodziło o towarzystwo, być może nie, nie okazała jednak lęku nawet wtedy, gdy miejscem docelowym okazała się być zawilgocona piwnica. Kto nie ryzykował, ten nic w życiu nie osiągał, a Elvira wiedziała, że im szybciej odbije się od dna, tym lepiej.


you cannot burn away what has always been
aflame
Elvira Multon
Elvira Multon
Zawód : Uzdrowicielka, koronerka, fascynatka anatomii
Wiek : 29 lat
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
Once you cross the line,
will you be satisfied?
OPCM : 9 +1
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 28 +2
TRANSMUTACJA : 15 +6
CZARNA MAGIA : 17
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 6
Genetyka : Czarownica
unsteady
Rycerze Walpurgii
Rycerze Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t6546-elvira-multon https://www.morsmordre.net/t6581-kim https://www.morsmordre.net/t12162-elvira-multon#374517 https://www.morsmordre.net/f416-worcestershire-evesham-dom-nad-rzeka-avon https://www.morsmordre.net/t6632-skrytka-bankowa-nr-1656 https://www.morsmordre.net/t6583-elvira-multon
Re: Piwnice [odnośnik]26.06.20 19:01
Dudley spojrzał na Drew zdziwiony. Jaką randkę! Jak pan Burroughs mógł coś takiego mu proponować, wiedząc, że jest zainteresowany jego własną siostrą? Dziwny był z niego brat, zaiste dziwny. Szczególnie, że Dudley nie potrafił dostrzec szczególnego podobieństwa między nim a Frances. Co prawda, mieli jakby podobne podbródki, ale poza tym… Frances poruszała się i mówiła zupełnie inaczej. Była elegancka i inteligentna. Drew coraz mocniej kojarzył się chłopakowi z portem i chaosem, jakimiś niekoniecznie legalnymi sprawkami… a to już się Sheridanowi nie podobało! Rzecz jasna, rozumiał, że różnego typu fortele były istotne w tak trudnych czasach (w końcu ten cały Zakon Feniksa też ich często oszukiwał!!!), ale były Ślizgon naprawdę zaczynał czuć się coraz gorzej w towarzystwie Drew. Rzecz jasna, nie miał zamiaru o tym mówić ani jemu, ani Frances. Prawdziwy mężczyzna w końcu zostawia takie przemyślenia dla samego siebie.
Ruszył za Drew, starając się ignorować obecność panny Multon. Nie wychodziło mu to najlepiej, bo chcąc nie chcąc, kątem oka regularnie na nią zerkał, bojąc się, czy uzdrowicielka nie podłoży mu nogi albo nie powie czegoś nieprzyjemnego. Na jego szczęście, kobieta postanowiła milczeć, a Sheridan poszedł w jej ślady, przynajmniej na czas wycieczki po Alei Śmiertelnego Nokturna. Choć niby wiedział, że pod okiem Drew nic mu nie grozi, to i tak nie potrafił odegnać od siebie lęku. To nie było dobre miejsce. Atmosfera na ulicy nie była przyjemna, a Sheridan nie był w stanie powstrzymać dreszczy.
W końcu dotarli do karczmy. Dudley zerknął na szyld, naprawdę nie mając ochoty wchodzić do środka. Nie mogli tego załatwić u niego w mieszkaniu? Naprawdę? Czemu akurat TO miejsce było takie kluczowe? Na Merlina, cóż ten Burroughs sobie myślał? Czego od niego chciał? Albo inaczej: czego chciał od niego i jednocześnie tych dwóch kobiet? Jednej nie znał, ale druga była niewątpliwie niestabilna psychicznie. Po co mu taka rozwydrzona uzdrowicielka, która nie rozumie, czym jest dobre wychowanie?
Eee… którędy? – spytał, gdy już przekroczyli próg Karczmy, czekając aż Drew zaprowadzi ich w odpowiednie miejsce.


.. kiedy idę popływać, nie lubię się torturować, wchodząc do zimnej wody stopniowo. Nurkuję od razu i jest to paskudny skok, ale po nim cała reszta to pestka.

Dudley Sheridan
Dudley Sheridan
Zawód : Młodszy archiwista i genealog ds. rejestracji w MM
Wiek : 20 lat
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Nie masz obowiązków wobec nikogo z wyjątkiem siebie.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Piwnice EdI3Em4
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7817-dudley-sheridan-w-budowie https://www.morsmordre.net/t7936-barberus#226451 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f103-pokatna-87-4 https://www.morsmordre.net/t7938-skrytka-nr-1880#226453 https://www.morsmordre.net/t7937-dudley-sheridan#226452
Re: Piwnice [odnośnik]27.06.20 1:34
Widziała wymowne spojrzenie, jakie spoczęło na niej, ale odpowiedziała na nie jedynie lekkim uniesieniem brwi w niemym pytaniu, którego nie zdecydowała się wypowiedzieć. Nie zdziwiłaby się, gdyby nawet otwarcie przyznał, że wątpił w nią i to, że pojawi się tutaj. Ich ostatnia rozmowa z całym swoim przebiegiem, nie dawała przecież zbyt solidnej podstawy, iż potrafiła porzucić swoją neutralność i była tego całkowicie świadoma. Jednak mogła to zrobić, może po części musiała i chciała, widząc co dzieje się na około i mając w pamięci wymianę zdań, która utwierdziła ją w poczuciu, że czas podejmować konkretne decyzje. Odwracanie wzroku nie miało już szansy się udawać, przynajmniej w jej przypadku, więc teraz wystarczyło zapomnieć o błędnych wartościach i przyswoić nowe. Z tego powodu stała teraz obok obserwując oboje i nie gdybając za bardzo po co. Najwyraźniej trzeba było jeszcze poczekać, aby dowiedzieć się czegokolwiek więcej.
Zastanawiała się, kto jeszcze miał się zjawić, skoro dalej tkwili w cieniu budynku i niestety szybko się dowiedziała, co wzbudziło mieszane odczucia. Gdzie towarzystwo Multon przyjmowała zdecydowanie obojętnie i wątpiła, aby ta mogła znaleźć się tu przez przypadek, tak chłopak, który do nich dołączył, dziwnie odstawał. Wyglądał, jakby się zgubił i potrzebował podpowiedzi jak wrócić do domu. Dlatego nie ukryła całkowicie zdziwienia, gdy z jego słów wynikało, że właśnie tutaj powinien być.
Nie mogła pozbyć się wrażenia, że robi się dziwnie.
Wejście na Nokturn stopniowo budziło coraz mniej obaw, gdy częściej niż kiedykolwiek musiała z jakichś powodów zapuszczać się w te rejony. Mimo że nigdy nie poruszała się sama po okolicy, wiedziała dobrze, że najlepszym co można było zrobić to jak najszybciej zniknąć z ulicy. Jedna z kilku rzeczy, którą miała okazję przyswoić i to przez człowieka, który teraz prowadził ich do Mantykory.
Przekraczając próg, przesunęła spojrzeniem po wnętrzu, które nie było aż tak obce, jak może powinno. Zerknęła krótko na chłopaka, gdy ten jakby mniej pewnie znalazł się wewnątrz karczmy, nie skupiła jednak na nim uwagi na dłużej niż ten moment.
Podążyła za pozostałymi, zostawiając za plecami główną salę, która była jedyną częścią lokalu, jaką widziała wcześniej. Zejście do piwnicy wzbudziło specyficzny dyskomfort, który zwalczyła na tyle szybko, aby nie rozpraszał za długo.



Chodź, pocałuję cię tam, gdzie się kończysz i zaczynasz. Chodź, pocałuję cię w czoło, w duszę. Pocałuję cię w twoje serce. Na dzień dobry. Na dobranoc. Na zawsze. Na nigdy. Na teraz. Na kiedyś.

Belvina Blythe
Belvina Blythe
Zawód : Uzdrowicielka na urazach pozaklęciowych, prywatny uzdrowiciel
Wiek : 27 lat
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
Nasze miejsce jest tutaj
W nocy
Bez nikogo
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7692-belvina-blythe https://www.morsmordre.net/t7734-senu https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f447-kent-obrzeza-swanley-cobble-cottage https://www.morsmordre.net/t8111-skrytka-bankowa-nr-1850#231862 https://www.morsmordre.net/t7735-belvina-blythe
Re: Piwnice [odnośnik]29.06.20 16:32
Posyłając sowy nie zastanawiał się czy trójka czarodziejów mogła się kiedykolwiek wcześniej spotkać, bowiem nie miało to dla niego żadnego znaczenia jeśli pragnęli przysłużyć się sprawie. Chodziło tylko i wyłącznie o wspólny cel, przy którym prywatne awersje, problemy i zatargi należało zostawić za sobą. Musieli się zmobilizować, zacisnąć zęby i zrozumieć, że każda osoba działająca na rzecz Rycerzy Walpurgii zasłużyła na zaufanie – chociażby te powierzchowne – bowiem nikt nie wziął się w tej grupie przypadkiem.
Macnair nie znał ich osobiście na tyle dobrze, aby bez skrupułów polecić ich na spotkaniu i zapewnić o właściwych poglądach oraz chęciach.  Mówić można było wiele, kłamać i mamić bez mrugnięcia okiem, dlatego wpierw wolał – jako typowy obserwator – zobaczyć ich w akcji, w trakcie której tylko wprawiony aktor mógłby zachować dobrą minę do złej gry.
Szybko i bez żadnych przeszkód przyszło im przeprawić się przez Śmiertelny Nokturn, by finalnie przekroczyć progi Karczmy Pod Mantykorą. Przywitawszy się skinieniem głowy z barmanem nie zatrzymywał się ani na moment, bowiem nie przyszli tu w rozrywkowym celu.  Uczynił to dopiero, gdy minęli długi korytarz i znaleźli się nad dwuskrzydłowymi drzwiczkami prowadzącymi do piwnic. Pociągnąwszy za metalową rączkę otworzył wpierw jedną, a następnie drugą część starając się przy tym zignorować paskudne skrzypienie i gestem zaprosił do środka. -Uważajcie na schodach- rzucił chcąc wejść jako ostatni i zamknąć przejście.
Smród wilgoci uderzył w jego nozdrza, gdy pokonał ostatnie ze stromych, nagryzionych zębem czasu stopni. Zazwyczaj zmuszony był skorzystać z magii, aby móc cokolwiek zobaczyć w labiryncie ciemnych korytarzy, jednakże dziś, zważywszy na okoliczności, drogę oświetlały lewitujące świece. Nie chciał, aby ktokolwiek  zgubił się i przypadkiem przekroczył progi nieodpowiedniego pomieszczenia – a o to nie było szczególnie trudno zważywszy na ich ilość – lub potknął się o kufer czy wpadł na beczkę z piwem.
-Jesteśmy na miejscu- zakomunikował, kiedy już znaleźli się przed odpowiednim pomieszczeniem. Chwyciwszy za klamkę starych, drewnianych drzwi otworzył je, a następnie wszedł do środka z wyraźnym zadowoleniem malującym się na twarzy. -Wybaczcie, że musieliście tyle czekać- rzucił przenosząc swe spojrzenie na dwóch mężczyzn, którzy zasiadali na fotelach przy niewielkim stoliku po lewej stronie od wejścia. -Roger był grzeczny?- spytał próbując odnaleźć wzrokiem swoją maskotkę, którą finalnie dostrzegł po drugiej stronie pokoju wciśniętą w sam róg. Czyżby Ramsey postanowił posłać go do kąta?
-Oto czarodzieje, o których wam wspominałem. Belvina, Elvira oraz Dudley- wskazał po kolei przybyłe osoby. Nie zamierzał przedstawiać Mulcibera oraz Zacharego, jeśli będą chcieli uczynią to sami. Cieszył się, że odpowiedzieli na jego list i tym samym zgodzili się uczestniczyć w małym spotkaniu, na którym to nowi sojusznicy będą mieli okazję wykazać się swymi umiejętnościami. Nie znał się na magii leczniczej, która była rzekomo atutem dwóch kobiet, więc obecność lorda Shafiqa była nieoceniona.
-Chcielibyśmy, abyście pokazali nam na co was stać- powiedział ruszając w kierunku Rogera. -Wasze zadanie jest proste – wykończcie go, a potem postawcie na nogi. Mugolak, którego tu widzicie jest naprawdę grzeczny i chętny do przysłużenia się sprawie- wyjaśnił krótko nie zamierzając w żaden sposób rozwodzić się nad prawdziwym celem ćwiczeń. -Roger stań tutaj- wskazał głową środek przeciwległej do nich ściany -i nie ruszaj się.
Kiedy mężczyzna posłusznie wykonał rozkaz szatyn cofnął się do popleczników Lorda Voldemorta, a następnie chwycił za piersiówkę, z której upił łyk. -Dudley może zaczniesz?- spytał.

| Roger - 100/100 PŻ




The eye sees only what the mind is prepared to comprehend


Ostatnio zmieniony przez Drew Macnair dnia 30.06.20 11:46, w całości zmieniany 1 raz
Drew Macnair
Drew Macnair
Zawód : Namiestnik hrabstwa Suffolk, fascynat nakładania klątw
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Zaręczony
Dan­ger is a beauti­ful thing when it is pur­po­seful­ly sou­ght out.
OPCM : 40
UROKI : 2 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5 +4
CZARNA MAGIA : 60 +7
ZWINNOŚĆ : 4
SPRAWNOŚĆ : 15 +3
Genetyka : Metamorfomag

Śmierciożercy
Śmierciożercy
https://www.morsmordre.net/t6211-drew-macnair https://www.morsmordre.net/t4416-avari https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f445-suffolk-dunwich-przekleta-warownia https://www.morsmordre.net/t4418-skrytka-bankowa-nr-1139 https://www.morsmordre.net/t4417-drew-macnair
Re: Piwnice [odnośnik]29.06.20 22:58
Zupełnie inaczej wyobrażał sobie zaproszenie do Mantykory, które Macnair obiecał mu jakiś czas temu. Wciąż miał w pamięci tamten list – a dla dowodu zachował go w jednym z atlasów – obiecujący rozrywkę, ugoszczenie w murach tego przybytku. Znał go jednak zbyt krótko, aby trafnie ocenić motywy nim kierujące i musiał zawierzyć jedynie cichej, niewypowiedzianej głośno obietnicy. Czymkolwiek miało być spotkanie zorganizowane przez Drew, zamierzał bawić tak dobrze, jak pozwalały na to okoliczności.
Przyzwyczajony do znacznie lepszych warunków, nie omieszkał ofiarować grymasu pełnego podejrzeń, gdy trafił do wyjątkowo dobrze oświetlonej piwnicy. Zaraz jednak z powrotem przybrał obojętny wyraz i podążył tam, gdzie go zaprowadzono. W palcach obracał różdżkę, zajmując jeden z podniszczonych foteli. Abaję zwyczajowo przewiesił przez oparcie, zastanawiając się, czy nie wyglądał w tym otoczeniu niemal groteskowo. Na szczęście ciemny granat spodni, kaftanu dawały mu tę odrobinę komfortu, pozwalając nieco zespolić się z brudnym otoczeniem. Potrzebował dłuższej chwili, aby względnie wygodnie usiąść i wyciągnąć zza poły kaftanu piersiówkę od lady Nott, pamiątkę wyjątkowo udanego, noworocznego Sabatu. Niewielki łyk lotosowego wina rozlał się ciepłą słodyczą w ustach, umilając czas oczekiwania, który poświęcił tak znajomemu oglądaniu własnych pierścieni oraz sygnetów; różdżkę odłożył na stolik, na tyle blisko, żeby łatwo sięgnąć po nią, gdyby zaszła taka konieczność.
Czas oczekiwania na przybycie Drew umilał sobie wpatrywaniem się w podniszczone, piwniczne mury. Uzupełniał je małymi łykami z piersiówki, nie zamierzając dotrzeć do stanu, w którym nie panowałby nad sobą ani – co gorsza – publicznie byłby zapamiętany jako bywalec lokalu upijający się do nieprzytomności. Trzeźwy umysł miał pozostać nieskalany wpływem alkoholu, wszak to w jego rękach leżało ocenienie stanu sprowadzonego mugola oraz wypadków, które zostaną mu sprezentowane. Na mężczyznę nie spoglądał, widząc w nim jedynie kukiełkę podległą woli, posłuszną także jemu. Nie miał jednak dla niego zadania, którym mógłby go uraczyć nim nadejdzie godzina próby. Pusty wyraz twarzy dawał mu nikłe poczucie wyższości. Chciał widzieć strach czający się w spojrzeniu, z którego upływało życie, którego nie zamierzał dzisiaj ratować. Pozostawał jedynie obserwatorem oraz sędzią mającym wydać wyrok wspólnie ze Śmierciożercami.
Powrót Macnaira skwitował uprzejmym skinieniem głowy posłanym jedynie ku niemu. Trójkę sprowadzonych czarodziejów obdarzył przelotnym spojrzeniem, uświadamiając sobie, że obie czarownice zdarzało mu się spotkać pośród szpitalnych korytarzy. Mężczyznę widział pierwszy raz na oczy. Na stwierdzenie postawionego przed nimi zadania wykonał niewielki, nieokreślony ruch ręką, nieco niedbale z brakiem wyraźnego zainteresowania. Mimo to czujnie śledził to, co zostało powiedziane i zamierzał bacznie przyglądać się temu, co miało zostać uczynione.




Once you cross the line
Zachary Shafiq
Zachary Shafiq
Zawód : Ordynator oddziału zatruć eliksiralnych i roślinnych, Wielki Wezyr rodu
Wiek : 26
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
I am an outsider
I don't care about

the in-crowd
OPCM : 21 +1
UROKI : 4 +2
ALCHEMIA : 8
UZDRAWIANIE : 26 +5
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 5
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarodziej
Piwnice MaPFNWM
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5831-zachary-shafiq#137692 https://www.morsmordre.net/t5852-ammun#138411 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f145-wyspa-man-siedziba-rodu-shafiq https://www.morsmordre.net/t5866-skrytka-bankowa-nr-1444#138736 https://www.morsmordre.net/t5865-zachary-shafiq#138732
Re: Piwnice [odnośnik]30.06.20 11:21
List od Macnaira wydawał się dość enigmatyczny, ale nie musiał rozpisywać się o powodach, dla których zaprosił go na spotkanie i to właśnie tutaj. Uwierzył w jego zapewnienie, że nie pożałuje swojej wizyty, dlatego też zjawił się w umówionej porze w karczmie. Krótkie spotkanie wprowadzające, nim Macnair zniknął, pozostawiając ich w ciemnej piwnicy, rozjaśniło mu pogląd na dzisiejszą sprawę. Musiał przyznać, że nie mógł się doczekać widowiska. Mniej z powodu mężczyzny, który tkwił tam już, licząc, na to, że dwaj czarodzieje, którzy się zjawili mu pomogą, bardziej przez wzgląd na chęć poznania nowych sojuszników; wybranych przez Drew. Chciał wiedzieć, co nim kierowało, co mieli w sobie, co potrafili, co wiedzieli i czego pragnęli. To ostatnie wydawało mu się najistotniejsze. To potrzeby najczęściej definiowały ludzkie wybory, mniej etyka, mniej normy.
Kiedy drzwi do piwnicy otworzyły się, razem z Zacharym siedział już w naznaczonym czasem fotelu, ssając w ustach kolejną cytrynową landrynkę. Stęchnięte powietrze ciemnej piwnicy zdążyło już nasiąknąć kwaskowatym aromatem. Ciemna, połyskująca różdżka leżała mu na kolanach. Jej koniec skierowany był w stronę kurczącego się w kącie mugolaka. Prezentował się jak zwykle, w czerni, która idealnie komponowała się z otoczeniem. Zawsze ubrany, jak na pogrzeb, w końcu trudno było przewidzieć, kiedy przyjdzie mu witać śmierć przychodzącą po innych.
— Wszystkie moje pociechy są grzeczne — odpowiedział z niemałym entuzjazmem Drew, łamiąc tym swój codzienny, obojętny wizerunek. Wręcz przeciwnie. Powitał całą czwórkę z niegasnącym uśmiechem, a szare, zimne i bezwzględne oczy połyskiwały w migotliwym blasku świec. — No, no, kogo my tu mamy? — Przyjrzał się uważnie młodemu mężczyźnie, który nijak nie wpadł mu w oko, nie miał w sobie też nic wyróżniającego. Ale jeśli miał zapał i umiejętności, mógł być doskonałym wyborem. Zatrzymał spojrzenie na dwóch kobietach. Wśród Rycerzy Walpurgii niewiele było wojowniczek. Wyglądały na drobne, delikatne, ale wierzył, że będzie miło zaskoczony.— Belvina, Elvira i Dudley. Czym zajmujecie się na co dzień?— Przekrzywił głowę, a landrynkę przeniósł z prawego policzka na lewy. — Mam nadzieję, że nie będziecie mieć nic przeciwko, jeśli w międzyczasie będę pytać o to i o tamto?— spytał niewinnie, splatając ze sobą palce dłoni, które umieścił po profesorsku na udzie. Chciał sprawdzić ich podzielność uwagi, kiedy zajęci będą Rogerem. Mugolak nie miał różdżki, powinien być łatwym celem. — Byłoby zabawniej, gdybyś pozwolił mu robić uniki — mruknął do Drew z niezadowoleniem, licząc, że skaczący na boki jak królik mężczyzna, próbujący umknąć przed wiązkami zaklęć przysporzy im dodatkowej rozrywki.



pan unosi brew, pan apetyt ma
na krew
Ramsey Mulciber
Ramsey Mulciber
Zawód : Niewymowny, namiestnik Warwickshire
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Żonaty
My name is Death
and the end is here
OPCM : 40
UROKI : 20 +5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 60 +7
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 5 +3
Genetyka : Jasnowidz
Piwnice 966c10c89e0184b0eef076dce7f1f36cfb5daf71
Śmierciożercy
Śmierciożercy
https://www.morsmordre.net/t2225-ramsey-mulciber https://www.morsmordre.net/t2290-ursus#34823 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f440-warwickshire-warwick-niedzwiedzia-jama https://www.morsmordre.net/t2922-skrytka-bankowa-nr-624#47539 https://www.morsmordre.net/t2326-ramsey-mulciber
Re: Piwnice [odnośnik]01.07.20 18:12
Sama wycieczka po Nokturnie nie podobała się szczególnie Sheridanowi, dlatego gdy zejście do piwnicy jedynie pogorszyło jego nastrój. Jego mina wyraźnie sugerowała, że młodzikowi wcale nie podoba się sytuacja, w której się znalazł. Wilgotna, nieprzyjemna piwnica była co najwyżej dobrym miejscem by przesiąknąć zapachem zgnilizny. Och, naprawdę, jego mieszkanie byłoby znacznie lepszym wyborem. Sheridan wolał miejsca suche i eleganckie, najlepiej takie, w których nie brakowało książek. Aż strach pomyśleć, jak w takim miejscu jak to zachowywałyby się wieloletnie, stare księgi albo zabytkowe pergaminy, czy cenne artefakty. Skoro to nie było dobre miejsce dla takich przedmiotów to i on do niego nie pasował.
Sama atmosfera spotkania sprawiała, że Dudley poczuł na plecach dreszcze. Drew w tym otoczeniu wydał mu się jakiś taki… mroczny i nieprzyjemny? Zerknął zaniepokojony w stronę Rogera, starając się jednocześnie słuchać tego, co brat Frances ma do powiedzenia. Miał jednak coraz gorsze przeczucia, co do tego człowieka. Im lepiej go poznawał, tym bardziej nieprzyjemny mu się wydawał. Z jednej strony wiedział, że brat tak wspaniałej osoby, jak Frances nie może być nikim złym, z drugiej jednak intuicja podpowiadała mu niekoniecznie przyjemne rzeczy na temat pana Bottoughsa.
Yyyy… dzień dobry – wydukał do wszystkich zebranych, starając się przyjrzeć nowym mężczyznom. – Ja… ten… Dudley Sheridn jestem, pracuje przy rejestracji różdżek – wyjaśnił, kierując swoje słowa do wszystkich zebranych, mimo że zerkał nieco niepewnie w stronę Ramsey’a.
Słysząc jednak, czego ma dokonać, zerknął niepewnie na Drew, na początku nie rozumiejąc, o co ten go prosi. Przekrzywił delikatnie głowę, próbując przeanalizować sytuacje, która nagle wydała mu się kompletnie absurdalna. Brat jego ukochanej Frances zabiera go do jakiejś piwnicy na Nokturnie, w towarzystwie dwóch kobiet, z czego jedna jest zdecydowanie nieprzyjemną uzdrowicielką. Niewiele im mówi, a gdy już zaczyna to przedstawia ich dwóm nieznajomym. Tego milczącego nie oceniał, ale w Mulciberze coś zdecydowanie mu się nie podobało. O jakie uniki mu chodziło? O jakie pociechy?
Jeśli… jeśli to mugolak to natychmiast powinna tu zostać wezwana policja! – powiedział po chwili milczenia, nawet nie wyciągając różdżki. – Osoby bez rejestracji nie mają prawa poruszać się po Londynie, po Nokturnie także! Musimy pójść go zgłosić! Przecież ten człowiek nie m prawa tu być, stanowi zagrożenie! I… i… roznosi choroby! To trzeba zgłosić, tak wyglądają procedury. Panie Burroughs, ja przecież panu już pokazałem, co potrafię, nie? A ten człowiek nie ma różdżki, ja się nie będę pojedynkował w takiej sytuacji! No i jeszcze czymś się zarażę – wyjaśnił, cofając się o krok, nie chcąc zbliżać się do człowieka bezprawnie przebywającego w Londynie.
Choć zaczynał dość niepewnie to na końcu wiedział już, co czego cała jego wypowiedź zmierza. Poza tym do głowy przyszedł mu pomysł, dla którego mężczyzna zabrał go do tej całej śmierdzącej piwnicy. Może chciał sprawdzić, czy nawet w obliczu presji Sheridan będzie praworządnym człowiekiem, godnym przebywania z jego siostrą? Tak, tak, to na pewno było to.


.. kiedy idę popływać, nie lubię się torturować, wchodząc do zimnej wody stopniowo. Nurkuję od razu i jest to paskudny skok, ale po nim cała reszta to pestka.

Dudley Sheridan
Dudley Sheridan
Zawód : Młodszy archiwista i genealog ds. rejestracji w MM
Wiek : 20 lat
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Nie masz obowiązków wobec nikogo z wyjątkiem siebie.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Piwnice EdI3Em4
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7817-dudley-sheridan-w-budowie https://www.morsmordre.net/t7936-barberus#226451 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f103-pokatna-87-4 https://www.morsmordre.net/t7938-skrytka-nr-1880#226453 https://www.morsmordre.net/t7937-dudley-sheridan#226452
Re: Piwnice [odnośnik]01.07.20 19:00
Spotkanie nabierało tempa. Gdy już zaakceptowała w duchu obecność dzieciaka i milczącej uzdrowicielki, nie mogła się wszak spodziewać aż takiej wyjątkowości w oczach Drew (i pluła sobie w brodę, że choć przez chwilę pozwoliła sobie na to, by poczuć się wybraną przez mężczyznę), powróciły podniecająca ekscytacja i upojenie tajemnicą, które odczuwała przez cały dzień aż do umówionej godziny. Tym razem nie miała zamiaru dać się udobruchać obietnicami, przerzuciła się na tryb analityczny, tak jak to lata temu nauczyła się robić nad dogorywającymi czarodziejami. Była zniecierpliwiona, chciała wiedzieć, do czego wszystko zmierza, jaką postawią przed nią próbę - bo była już pewna, że będzie to próba.
Widok dwóch obcych czarodziei był równocześnie budujący i gorzki - miała nadzieję na choć jedną potężną wiedźmę, zamiast tego stanęła twarzą w twarz z uzdrowicielem, którego nie znała może zbyt dobrze, ale instynktownie odnosiła się do niego z ostrożnością. Nie miała pojęcia, którzy z nich stanęli przeciwko niej, gdy ordynator zechciał wyrzucić ją z pracy, wszystkie umowy i rozmowy wewnątrz oddziałów były objęte tajemnicą. Drugiego z nich widziała pierwszy raz w życiu, ale to on ich przywitał, więc poświęciła mu więcej uwagi. Wydał jej się tak arogancki, jak Drew, a może nawet bardziej, ale nie skomentowała tego. Lepka atmosfera piwnicy, wymizerowany mugolak i głosy odbijające się od pustych ścian upewniały, że czas na docinki skończył się już na schodach.
W pierwszym momencie nie wiedziała, jak zareagować na polecenie. Spostrzegawczość zawodowa sprawiła, że natychmiast dostrzegła ślady uroku - bezwolny mugolak musiał pozostawać pod czarem. Oczekiwano od nich ataku, tortur, toteż słabiutki głos etyki społecznej w duszy Elviry uniósł się przyuczonym oburzeniem, w które po dłuższym zastanowieniu - musiała przyznać - nie do końca wierzyła. Dłonie jej się spociły, z trudem przełknęła ślinę, błękitne oczy rozwarła szeroko, na pograniczu niedowierzania i złości. A może jednak, może serce biło jej tak prędko z innego powodu? Czy nie marzyła od dawna o tym, by wypróbować zaklęcia, których dopiero się uczyła? Czy nie jeden raz stojąc nad nieprzytomnym pacjentem bez szans na powrót do zdrowia myślała o tym, jak bardzo jest bezużyteczny, jak mógłby się przysłużyć nauce, gdyby tylko wykorzystać jego żywe wciąż ciało? Czym się różnił bezwolny mugolak od nieprzytomnego ciała? I tak już przecież nie myślał. Może nawet nie czuł.
- Jestem uzdrowicielem. Pracowałam w Mungu, ale od niedawna zatrudnia mnie lady Selwyn - Odpowiedziała krótko, sięgając ręką do kieszeni, łapiąc za rękojeść różdżki, ale jeszcze jej nie wyciągając.
Pierwszy miał się zaprezentować Dudley, a jego reakcja nie różniła się bardzo od wyobrażeń Elviry. Poza tym - pan Burroughs? Czy to było prawdziwe nazwisko Drew? Słysząc histeryczne wyjaśnienie niemocy, Elvira nie mogła powstrzymać wysokiego chichotu, który w znacznym stopniu wyrwał jej się z powodu nagromadzonych od wielu godzin nerwów.
- Czymś się zarazisz - powtórzyła ironicznie, na kilka chwil stając się raz jeszcze tą złośliwą panną, która przepędziła go z ogródka kawiarni na Pokątnej. - A ktoś ci go kazał dotykać? - Strzepnęła rękawy szaty i wyciągnęła własną różdżkę. - Magia ofensywna... - jest mi nowa, chciała przyznać, ale słowa utknęły jej w gardle. Wiedziała, że znacznie lepiej niż z atakiem, poradziłaby sobie z poskładaniem. Jeżeli jednak miała szansę wypróbować zaklęcia, o których niedawno z takim zapałem czytała... - Planta Doleto - Wypowiedziała na tyle pewnie, na ile była w stanie, zainteresowana swoją pierwszą próbą w czarach ofensywnych.


you cannot burn away what has always been
aflame
Elvira Multon
Elvira Multon
Zawód : Uzdrowicielka, koronerka, fascynatka anatomii
Wiek : 29 lat
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
Once you cross the line,
will you be satisfied?
OPCM : 9 +1
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 28 +2
TRANSMUTACJA : 15 +6
CZARNA MAGIA : 17
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 6
Genetyka : Czarownica
unsteady
Rycerze Walpurgii
Rycerze Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t6546-elvira-multon https://www.morsmordre.net/t6581-kim https://www.morsmordre.net/t12162-elvira-multon#374517 https://www.morsmordre.net/f416-worcestershire-evesham-dom-nad-rzeka-avon https://www.morsmordre.net/t6632-skrytka-bankowa-nr-1656 https://www.morsmordre.net/t6583-elvira-multon
Re: Piwnice [odnośnik]01.07.20 19:00
The member 'Elvira Multon' has done the following action : Rzut kością


'k100' : 57
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Piwnice Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Piwnice [odnośnik]04.07.20 1:16
Przestała analizować to, co się dzieje, wyuczona latami cierpliwość doszła do głosu, gdy odpowiedzi względem rozwoju sytuacji nie nadchodziły. Czekała na konkrety, dusząc w sobie naturalną ciekawość, która kiedyś musiała wpędzić ją w kłopoty, ale liczyła, że dziś nie będzie właśnie ten moment. Miała nadzieję, że nie zetknie się z czymś, co naruszy opanowanie i wzbudzi chęć wycofania się.
Względnie obojętnie podchodziła do piwnicy, w jakiej się znaleźli, ignorując unoszący się w powietrzu zapach wilgoci. Nieprzyjemny dodatek większości piwnic.
Spojrzała z uwagą na dwóch mężczyzn, którzy najwyraźniej czekali na nich, nie zauważając w pierwszej chwili jeszcze jednej osoby. Pierwszego kojarzyła ze szpitala, była praktycznie pewna, że minęła go nie raz na korytarzu, gdy z różnych powodów odwiedzała inny oddział, lecz w tej chwili nie potrafiła sprecyzować który, ani tym bardziej jak nazywa się ów czarodziej. Najpewniej gdzieś i kiedyś musiała usłyszeć jego nazwisko, ale popadło w zapomnienie, nie będąc dla niej istotną kwestią. Drugi z nich wzbudził niezrozumiały niepokój, którego nijak nie próbowała zdefiniować. Spotykała przeróżne osoby na swojej drodze, ale takich jak on z czystego rozsądku unikała, domyślając się, że nie zwiastują niczego dobrego.
Polecenie, jakie padło od strony Drew, skutecznie odwróciło jej uwagę. Wiedziała, że może spodziewać się wielu rzeczy, całej gamy pomysłów, których nie przewidziałaby, lecz to, co usłyszała chyba przeszło jej oczekiwania. Była prawie pewna, że nie jest samotna w zaskoczeniu, sądząc po chwilowej ciszy i braku reakcji ze strony dwójki, która była w tym samym położeniu. Nie spodobało jej się to, co mieli zrobić najpierw, lecz rozsądek zwalczał skutecznie przekonania, które czas najwyższy było stłumić. Nie zwykła wyrządzać komukolwiek krzywdy, a leczyć rany zadane przez innych. Jednak najwyraźniej dotarła do momentu, gdy miało stać się odwrotnie, co tylko uświadomiło jej, że poświęcając cały swój czas na magię leczniczą i wszystko, co związane z magomedycyną, miała mocne braki w magii ofensywnej. Nie przydawało jej się to jakoś przesadnie, wiec poza kilkoma zaklęciami, nie miała większych umiejętności w tym zakresie.
- Pracuję w Mungu, jestem uzdrowicielką na urazach pozaklęciowych – odpowiedziała na rzucone pytanie, a na kolejne reagując praktycznie odruchowo jedynie delikatnym wzruszeniem ramion. Jej codzienność skupiała się wokół podzielności uwagi, czasami we wręcz skrajnych warunkach, gdy nie raz pewne sytuacje lubiły wymykać się spod kontroli uzdrowicieli i przysparzać niepotrzebnych problemów.
Obserwowała i słuchała z lekkim zdziwieniem tego, co właśnie sprezentował nieznajomy jej dotąd chłopak. Pierwsze wrażenie, jakie miała względem niego, teraz się wzmogło, gdy dziwnie odstawał od reszty. W przeciwieństwie do Multon darowała sobie komentarz, nie widząc potrzeby, aby jakoś reagować na to, co właśnie się działo.
Spojrzała na Elvirę, gdy ta chętniej sięgnęła po różdżkę. Samej nadal miała mieszane odczucia do tego co powinna zrobić, ale w końcu również zamknęła palce na różdżce. Ohia nie była drewnem idealnym w urokach, podobnie jak rdzeń, jednak jeśli nie zawiodły jej parę miesięcy temu w defensywie, to może i tutaj coś uda się zdziałać. Zamierzała rzucić zaklęcie, jedno z niewielu, które kiedykolwiek miała okazję poznać oraz lata wcześniej stosować w zdecydowanie innych okolicznościach.
- Lancea – wykonała odpowiedni ruch, wypowiadając inkantację z tym samym spokojem i pewnością, z jakim sięgała po magię leczniczą, chociaż pewność w tym przypadku była tylko pozorna.



Chodź, pocałuję cię tam, gdzie się kończysz i zaczynasz. Chodź, pocałuję cię w czoło, w duszę. Pocałuję cię w twoje serce. Na dzień dobry. Na dobranoc. Na zawsze. Na nigdy. Na teraz. Na kiedyś.

Belvina Blythe
Belvina Blythe
Zawód : Uzdrowicielka na urazach pozaklęciowych, prywatny uzdrowiciel
Wiek : 27 lat
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
Nasze miejsce jest tutaj
W nocy
Bez nikogo
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7692-belvina-blythe https://www.morsmordre.net/t7734-senu https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f447-kent-obrzeza-swanley-cobble-cottage https://www.morsmordre.net/t8111-skrytka-bankowa-nr-1850#231862 https://www.morsmordre.net/t7735-belvina-blythe
Re: Piwnice [odnośnik]04.07.20 1:16
The member 'Belvina Blythe' has done the following action : Rzut kością


'k100' : 63
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Piwnice Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Piwnice [odnośnik]13.07.20 12:37
Spojrzał uważnie na młodzika, który spośród całej trójki wyglądał na najbardziej zagubionego. Nie przypominał kogoś, kto mógłby stanąć do walki po stronie Lorda Voldemorta, ale może Macnair zamierzał go miło zaskoczyć. Uśmiechnął się pogodnie do niego. Był chłopcem, który wciąż miał pod nosem mleko matki. Ale dobrze było kształtować młode umysły wcześnie, wskazując im właściwy kierunek od samego początku. Nie mogli wymagać od niego, że będzie tak samo oddany ideom, w które wierzyli, jak oni. Sam Macnair potrzebował do tego czasu i określonych bodźców. On był wychowany w taki sposób, a później kroczył u boku Czarnego Pana. Jeśli nikt mu nigdy nie pokazał, jak powinien wyglądać świat, zrobią to oni.
— Nie ma powodów do stresu — zaczął, kierując swoje słowa do młodzieńca. Powoli podniósł się z fotela i ruszył ku niemu. Był nieco od niego niższy, niewiele. — Drew zapewne nie wyjaśnił ci wszystkiego. Rozumiem, że możesz czuć się nieco zagubiony. Pozwól więc, że ci wyjaśnię. — Stanął przy nim i tak jak on, ustawił się przodem do Rogera. — Jak słusznie zauważyłeś, tacy jak Roger nie mają prawa tu być. Tak stanowi prawo ustanowione przez naszego wspaniałego ministra, Cronosa Malfoya. Ale to my jesteśmy prawem.– Uśmiechnął się szerzej i spojrzał na Dudleya. — Rycerze Walpurgii. Lord Voldemort. Kiedy trzeba, egzekwujemy je. Tak jak teraz.— Nonszalanckim ruchem dłoni wskazał na mugolaka i zaprosił Dudleya do wykonania zadania. —  Choroby należy leczyć, zarazę należy tępić. Masz więc wybór, Sheridan. Zlikwidować to, co niebezpieczne albo pozwolić, by to zlikwidowało ciebie.— Głos miał dźwięczny, inny od tego, który na codzień zdawał się monotonny, suchy i pozbawiony emocji. Teraz wcielał się w kogoś innego; kogoś, kto miał pchnąć młodzika do przodu.
Zaraz potem spojrzał na czarownicę, która jako pierwsza przyznała, że jest uzdrowicielką. Blondynkę o przenikliwym, niepokojącym spojrzeniu. Skinął jej głową, cofając się dwa kroki, by dać i Dudleyowi nieco miejsca na działanie. Rzuciła zaklęcie, a stojący przed nimi Roger nie poruszył się ani o cal. Jęknął za to przeraźliwie, kiedy podeszwy jego stop zapłonęły. Wyraźnie odczuł ból, grymas wykrzywił jego twarz. Sekundę później świetlista włócznia uderzyła o niego z impetem. Mugola rażony siłą przewrócił się na ziemię, próbując przy tym zamortyzować upadek. Niestety, na nic się to nie zdało. Ściany piwnicy lekko zadrżały.
— Imponujące — mruknął, splatając ręce na piersi i cofnął się jeszcze, by oprzeć plecami o ścianę. — Jak się czujecie?— spytał, zerkając na nich z tyłu. Był ciekaw, co czują, stojąc naprzeciw mugolaka, kogoś bezbronnego, jednocześnie muszącego wywoływać w nich obrzydzenie.

| Roger 50/80 (10 oparzenia), (20 tłuczone); Elvira, Dudley, Belvina, możecie pisać, Drew nadrobi <3



pan unosi brew, pan apetyt ma
na krew
Ramsey Mulciber
Ramsey Mulciber
Zawód : Niewymowny, namiestnik Warwickshire
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Żonaty
My name is Death
and the end is here
OPCM : 40
UROKI : 20 +5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 60 +7
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 5 +3
Genetyka : Jasnowidz
Piwnice 966c10c89e0184b0eef076dce7f1f36cfb5daf71
Śmierciożercy
Śmierciożercy
https://www.morsmordre.net/t2225-ramsey-mulciber https://www.morsmordre.net/t2290-ursus#34823 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f440-warwickshire-warwick-niedzwiedzia-jama https://www.morsmordre.net/t2922-skrytka-bankowa-nr-624#47539 https://www.morsmordre.net/t2326-ramsey-mulciber
Re: Piwnice [odnośnik]14.07.20 21:19
Nie potrafił do końca zrozumieć motywów, które kierowały Macnairem w doborze towarzystwa. Jeśli dostrzegał w nich potencjał, nie był tym, który miałby to kwestionować. Jego obecność z resztą sprowadzała się do wydania chłodnego osądu, nie zawierania przyjaźni. Mimo to obudziło się w nim poczucie zażenowania, gdy młodzieniec nazwiskiem Sheridan wykazał jawne oznaki zdenerwowania, stresu. Nie wiedział, jakie było źródło stresu. Posiadał jednak wiedzę i umiejętności mogące zaradzić temu w ciągu paru sekund, lecz nie zamierzał po nie sięgać. Na razie poświęcał swoją uwagę temu, co czarodziej mówił, jaką postawę w całej sytuacji przyjmował i dlaczego zwlekał z zadaniem ciosu mającego jego pierwszym krokiem ku wyplenieniu brudów.
Profilaktyka jest bardzo ważna, jeśli nasze porządki mają być skuteczne — stwierdził, rozglądając się po piwnicy, by ostatecznie utkwić spojrzenie w Dudleyu. W żaden sposób nie świdrował go wzrokiem, nie próbował przejrzeć na wskroś. Obserwował, śledząc zmiany mające być wynikiem słów Mulcibera. Nie sądził, by padły głucho i bez odpowiedzi. Uświadamiał go w sposób dla Zachary'ego unikalny, wyjątkowo niecodzienny, jakby przedstawiał wizję czystego świata po opuszczeniu tego miejsca. On sam był gotów w to uwierzyć, gdyby tkwił w tej sprawie tak krótko. Mając jednak doświadczenie w wojnie, w której brał udział, nie potrzebował niemal pocieszających słów. Zastanawiał się za to, w co Ramsey grał, przybierając taką postawę i do czego miała ona finalnie doprowadzić.
Spojrzał także w kierunku Macnaira, chcąc wychwycić jego wzrok, oczekując niemego znaku, że wiedział, że miał świadomość tego, na co się porwał. Odmowa wykonania polecenia mogła skończyć się drugą krwawą rzeźnią. W to nie wątpił, wystarczyło przecież, by opierał się i nie brał na barki własnego losu. Jeśli znalazł się tutaj, w świętym przekonaniu Shafiqa, był tym, który zamierzał uczynić świat lepszym; a przynajmniej spróbować, jeżeli tylko miał w sobie dość odwagi.
Możesz zająć jego miejsce. Jestem pewien, że Roger chętnie skorzysta z okazji, aby się odwdzięczyć — zasugerował jeszcze dość cicho, sięgając nieco po proste, zwykle przekonujące słowa. Sugestia była silna, w zasadzie żadna. Krótkimi słowami, nie tak kwiecistymi jak Ramseya, chciał nieco uzmysłowić mu, co stałoby się w sytuacji odwrotnej, tak innej od tej tutaj. Jeśli zamierzał posłuchać, mógł być bezpieczny. Otrzymywał szansę, którą zadawał się odrzucać w przeciwieństwie do czarownic. Kojarząc je ze szpitalnych murów, spodziewał się przeciwnej reakcji. Omiótł spojrzeniem blondynkę, gdy powtarzała słowa, lekko przytakując całej wypowiedzi. Siedząc niezmiennie w fotelu nie był to ruch ani wygodny, ani szczególnie zauważalny – nawykł do sygnalizowania wzrokiem, kierując go na drugą z czarownic. Błysk światła wydobyty z jej różdżki na moment zmusił go do zmrużenia oczu. Gdy ponownie je otworzył, patrzył już na Rogera, ofiarę zaklęć rzuconych przez te, które umiłowały sobie sztukę uzdrawiania.




Once you cross the line
Zachary Shafiq
Zachary Shafiq
Zawód : Ordynator oddziału zatruć eliksiralnych i roślinnych, Wielki Wezyr rodu
Wiek : 26
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
I am an outsider
I don't care about

the in-crowd
OPCM : 21 +1
UROKI : 4 +2
ALCHEMIA : 8
UZDRAWIANIE : 26 +5
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 5
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarodziej
Piwnice MaPFNWM
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5831-zachary-shafiq#137692 https://www.morsmordre.net/t5852-ammun#138411 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f145-wyspa-man-siedziba-rodu-shafiq https://www.morsmordre.net/t5866-skrytka-bankowa-nr-1444#138736 https://www.morsmordre.net/t5865-zachary-shafiq#138732
Re: Piwnice [odnośnik]15.07.20 21:42
Przyjął postawę Ramseya bez większego zaskoczenia, bowiem nie znał równie dobrego aktora, a przede wszystkim wybornego kłamcy. Nietypowy entuzjazm był zapewne elementem jego gry, w której na próżno można było szukać podekscytowania, choć z pewnością domyślał się, że nie zaprosił go jedynie na drinka. Zachary niezmienne pozostawał poważny i uprzejmy w swych gestach, co całkiem nieźle rokowało w kwestii miejsca spotkania. W końcu nietrudno było zgadnąć, że lord – na co dzień spędzający czas w znacznie wygodniejszych i elegantszych pomieszczeniach – nie czuł się nader komfortowo w paskudnej piwnicy i na dodatek z mugolakiem u boku. -Nie śmiałbym w to wątpić.- skinął głową z ironicznym uśmiechem. Nie musieli wracać daleko pamięcią, aby odszukać ostatnią sytuację, kiedy to Śmierciożerca podporządkował sobie wolę obcej kobiety pod własne rozkazy, a mężczyznę zmienił w lojalnego inferiusa.
Słuchał skromnych wypowiedzi, lecz o wiele bardziej skupiał się na emocjach bijących z ich twarzy, a także towarzyszących temu gestach. Widział podenerwowanie, stres, a także niepewność, lecz wszystkie te negatywne emocje były okraszone ekscytacją – przynajmniej do pewnego momentu.
Przypuszczał, że zadanie nie zostanie przyjęte z nader wielkim entuzjazmem i prawdopodobnie spotka się z odmową przez jedno z trójki, jednakże co do samej osoby znacznie się pomylił. Dudley nie był dla niego przykładem czarodzieja pewnego własnych możliwości, cechującego się wyjątkową odwagą i równie istotnym brakiem przejawów nędznej litości, lecz posiadał w sobie ikrę, która przypadła mu do gustu. Już podczas wspólnego pojedynku udowodnił, że magia ofensywna jak i defensywna nie była mu obca, a nawet potrafiła napsuć krwi szatynowi, co było im potrzebne na polu prawdziwej walki. Pracował w Ministerstwie stojąc na straży właściwego prowadzenia rejestru, dzięki czemu mieliby pewność, że nikt nie ma możliwości w żaden sposób wpłynąć na innych pracowników tudzież wprowadzać tam swoich zaufanych ludzi. Jasno opowiadał o swych ściśle ukierunkowanych poglądach, w których szlamy były zarazą i doceniał oczyszczenie Londynu z wszędobylskiego paskudztwa. Uważał go za cenny nabytek, lecz wciąż pozostawało wiele wątpliwości, które szybko zdążyły się potwierdzić. -Sheridan sądziłem, że w tym pomieszczeniu dwie osoby nie mają jaj, ale jednak nie ma ich tylko jedna- westchnął przeciągle, po czym upił kolejny łyk trunku z piersiówki. Nie był w stanie ukryć ironicznego uśmiechu oraz wymownych spojrzeń w kierunku Ramseya oraz Zacharego, którzy z pewnością pomyśleli, że szatyn po prostu robił sobie z nich żarty. Mimo nietypowego podejścia Dudley wciąż mógł przysłużyć się sprawie, jednak – co udowodnił – nie był gotów na bezpośredni pojedynek z wrogiem, a co gorsza mógłby mieć problem z wykonywaniem rozkazów, które… nie będą zgodne z procedurami. Większej głupoty nie słyszał dawno. Może winą był brak świadomości odnośnie pozycji Rycerzy Walpurgii? -Frances będzie zawiedziona- dodał z fałszywym żalem w głosie, po czym przeniósł wzrok na Ramseya rozpoczynającego krótki, acz treściwy wywód. Cóż miał rację, szatyn nie zdradził zbyt wiele.
-Twoja pomoc jest jak zawsze nieoceniona przyjacielu.- rzucił z typowym dla siebie wyrazem twarzy, gdy tylko Mulciber zachęcił Dudleya do podjęcia próby zaatakowania Rogera. Momentalnie jego uszu doszła wypowiadana inkantacja, dlatego obrócił głowę w kierunku obiektu doświadczalnego i uśmiechnął się wyraźnie, kiedy mugolak wykrzywił się z bólu. Nie wiedział jednak co wstrząsnęło nim bardziej – uczucie płonących stóp, czy świetlista lanca uderzająca w niego z niemałym impetem.
-No, no.- rzucił klaszcząc w dłonie. -Roger i ja jesteśmy wzruszeni.- zakpił zerkając wpierw na Elvirę, której kiwnął głową z uznaniem, po czym na dłużej skupił wzrok na Belvinie. Nie sądził, że będzie gotowa wykonać polecenie, ale jak widać wzięła sobie ich ostatnią rozmowę do serca.
Wsłuchując się w słowa Zacharego uniósł nieznacznie brew, po czym upił trunku z wyraźnym zaciekawieniem. Czy Dudley będzie do tego zdolny? -Pamiętaj tylko, że niekoniecznie będzie chętny, aby cię uleczyć.- skwitował rozkładając ręce w fałszywym geście bezradności.
Nie chcąc przedłużać ich małego spotkania – w końcu miało ono konkretny cel, który mijał się w stu procentach z moralizowaniem i budowaniem motywacji – chwycił z kieszeni krótki sztylet, a następnie ruszył w kierunku Rogera wystawiając w jego kierunku dłoń. -Jeśli Dudley nie uraczy cię zaklęciem, który zada Ci ból, poderżnij sobie gardło.- rzucił z uśmiechem, po czym poklepał go po ramieniu. Słysząc pytanie Ramseya odwrócił się w kierunku zebranej trójki będąc ciekaw ich odpowiedzi.




The eye sees only what the mind is prepared to comprehend
Drew Macnair
Drew Macnair
Zawód : Namiestnik hrabstwa Suffolk, fascynat nakładania klątw
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Zaręczony
Dan­ger is a beauti­ful thing when it is pur­po­seful­ly sou­ght out.
OPCM : 40
UROKI : 2 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5 +4
CZARNA MAGIA : 60 +7
ZWINNOŚĆ : 4
SPRAWNOŚĆ : 15 +3
Genetyka : Metamorfomag

Śmierciożercy
Śmierciożercy
https://www.morsmordre.net/t6211-drew-macnair https://www.morsmordre.net/t4416-avari https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f445-suffolk-dunwich-przekleta-warownia https://www.morsmordre.net/t4418-skrytka-bankowa-nr-1139 https://www.morsmordre.net/t4417-drew-macnair

Strona 1 z 2 1, 2  Next

Piwnice
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach