Wydarzenia


Ekipa forum
Dróżka przed domem - Wrzosy i Wybrzeże
AutorWiadomość
Dróżka przed domem - Wrzosy i Wybrzeże [odnośnik]21.04.20 1:50
First topic message reminder :

Przed domem


Do domu dochodzi się dróżką biegnącą wzdłuż wybrzeża. Latem kwitną tutaj wrzosy i polne kwiaty, a o każdej porze roku czuć morską bryzą.



Can I not save one
from the pitiless wave?

Michael Tonks
Michael Tonks
Zawód : Starszy auror, rebeliant
Wiek : 35
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Żonaty
You want it darker
We kill the flame
OPCM : 43 +4
UROKI : 34 +5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 20
Genetyka : Wilkołak
Dróżka przed domem - Wrzosy i Wybrzeże - Page 5 7f6edca3a6f0f363d163c63d8a811d78
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7124-michael-tonks https://www.morsmordre.net/t7131-do-michaela https://www.morsmordre.net/t12118-michael-tonks#373099 https://www.morsmordre.net/f177-wybrzeze-exmoor-somerset-wrzosowa-przystan https://www.morsmordre.net/t7132-skrytka-bankowa-nr-1759#189352 https://www.morsmordre.net/t7130-michael-tonks

Re: Dróżka przed domem - Wrzosy i Wybrzeże [odnośnik]29.05.21 14:27
Kiwnął głową na słowa, by się odsunąć. Beckett nie miał najmniejszego zamiaru wnikać w to czy to miejsce faktycznie ma na sobie jakieś magiczne zapieczenia, czy faktycznie chodziło o wygodę towarzysza. Nie rozumiał on jednak wiele w temacie ludzi starszych od niego, którzy wychowali się w innych czasach. Nie zamierzał wdawać się w tę dyskusję, chociaż Tonks nie był już dzieciakiem, to nie miał rodziny, stabilności. Życie poświęcił walce... - Wie pan, panie Tonks... Mój ojciec był oficerem. Mugolskim. Nie było go kilka lat przez wojnę, a gdy już wrócił miał w oczach strach i coś takiego... - przez chwilę spojrzał mocniej na Michaela, przez sekundę zawieszając się na jego spojówkach. Coś dzikiego, coś niezrozumiałego. - Stres, jaki tam przeżył, wybuchy... To była nerwica frontowa, wie pan? - kontynuował, wciąż przyglądając się oczom Michaela. - Minęły 3, może 4 lata, a on pojechał w kolejną wojnę - nie chciał tłumaczyć tej puenty, bo z historii nie płynął żaden morał. - Będę musiał coś zrobić i wiem, że będzie to niebezpieczne - powiedział cicho, lecz wydawał się być gdzieś daleko od tego tematu, teraz musiał zająć się świstoklikiem. Im bliżej morza byli, tym zimniej się robiło, a mroźny wiatr czerwienił mu palce. Dalej jednak trzymał w nich różdżkę. - Świetny - powiedział tylko, biorąc od mężczyzny metalowe koło od łańcucha i przyjrzał mu się dokladnie w poszukiwaniu magii. Nie dostrzegl jednak nic, przedmiot wydawał się być istotnie dobrą bazą na świstoklik. - Zostałem poproszony - to w ogóle było dobre słowo? - o udanie się w kilka miejsc na terenach, które nie są nam najbardziej przyjazne. Chyba będę potrzebować pomocy, panie Tonks[/b] - uśmiechnął się blado. Nie powiedział nic więcej, doskonale zresztą zrozumiałby, gdyby mężczyzna odmówił. W końcu każdy miał swoje problemy. Ostatecznie Stevie mógłby udać się tam samodzielnie, ale ryzyko, jakie przez to by podjął, przechodziło jego wyobrażenie. Przecież jakby umarł, to Trixie by go zabiła. Wziął głęboki wdech i ponownie otworzył ampułkę z księżycowym pyłem. Ingrediencje nie leżały na ulicy, każda była bardzo cenna, a ostatnie czego Beckett chciał to je zmarnować. - Przy tworzeniu tych zmyślnych bestyjek zjadłem zęby. Wie pan, że w trakcie aktywacji świstoklików i mocnego skupienia, pył, z którego jest stworzony, zachowuje się tak jak tabletka musująca w wodzie? Przynajmniej są takie teorie, ja nigdy nie miałem aż tak wprawnego oka, by to dostrzec - przesypał metalowe koło od łańcucha księżycowym pyłem i wypuścił głośno powietrze, wskazując na przedmiot różdżką. - Portus - wypowiedział inkantację, licząc, że tym razem się uda.

świstoklik typ I, z księżycowego pyłu, metalowe koło od łańcucha, st: 40 (- T = 20)


Am I going crazy? Would I even know? Am I right back where I started forty years ago?
Wanna guess the ending? If it ever does... I swear to God that all I've ever wanted was
A little bit of everything, all of the time, a bit of everything, all of the time
Apathy's a tragedy, and boredom is a crime. I'm finished playing, and I'm staying inside.
Stevie Beckett
Stevie Beckett
Zawód : twórca świstoklików, wynalazca
Wiek : 57
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Wdowiec
The blues ain't nothing but a good man feelin' bad.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9282-stevie-beckett https://www.morsmordre.net/t9293-einstein https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f318-dolina-godryka-warsztat https://www.morsmordre.net/t9294-skrytka-bankowa-nr-2137 https://www.morsmordre.net/t9295-stevie-beckett
Re: Dróżka przed domem - Wrzosy i Wybrzeże [odnośnik]29.05.21 14:27
The member 'Stevie Beckett' has done the following action : Rzut kością


'k100' : 97
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Dróżka przed domem - Wrzosy i Wybrzeże - Page 5 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Dróżka przed domem - Wrzosy i Wybrzeże [odnośnik]16.06.21 21:54
Nie uniknął spojrzenia pana Becketta, choć w pierwszym odruchu trochę go korciło. Może i był dorosłym mężczyzną, aurorem, ale od najmłodszych lat wpajano mu poszanowanie autorytetów. Profesorów w Hogwarcie, szkoleniowców i szefów w Biurze Aurorów, a wreszcie własnego ojca, choć pan Tonks wydawał się z tego grona najłagodniejszy.
Stevie w jakiś sposób mu go przypominał.
Aż dziwnie było myśleć o ojcu pana Becketta, przypomnieć sobie, że i on był kiedyś małym chłopcem.
Wzrok aurora był teraz poważny, nieco mniej dziki, tak jakby Tonks doprowadził siebie samego do porządku - ale blondyn przygryzł lekko wnętrze policzka i zacisnął mocniej szczękę. Rozumiał, co starszy mężczyzna chce przekazać. Pamiętał przecież, co Stevie wczoraj widział. Co samemu doskonale rozumiał, w przeciwieństwie do Aurory.
-Co się stało z pana ojcem po kolejnej wojnie...? - wychrypiał, trochę wbrew sobie - bo chyba nie chciał wiedzieć. Ale chyba musiał wiedzieć.
-I... jak objawiała się ta nerwica...? - dopytał bardzo, bardzo niechętnie, wreszcie odwracając wzrok. Miał nadzieję, że nie wygląda na nadmiernie zawstydzonego, niczym chłopak przyłapany na gorącym uczynku.
Przynajmniej wiadomość o jakimś niebezpieczeństwie pomogła mu uwolnić się od natrętnych, niechcianych i bardzo ponurych myśli. Lubił myśleć zadaniowo.
-Hm? Przecież może pan liczyć na moją... naszą pomoc. - przypomniał Steviemu z łagodnym uśmiechem, mając na myśli siebie, swoją rodzinę, Zakon. Stevie wyjaśnił o co chodzi, a Tonks bez wahania skinął głową. -Proszę tylko powiedzieć gdzie i kiedy.
-Naprawdę? - zapytał z zaciekawieniem, słysząc o musującym pyle. Uśmiechnął się promienniej, przypominając sobie mugolskie napoje musujące z dzieciństwa. Ciekawe, czy Stevie też je pamiętał?
Tak dawno nie pił nic takiego...
...ani w ogóle nic dobrego...
Ignorując głód, wpatrzył się w świstoklik, usiłując się przekonać, czy samemu dostrzeże jak zachowuje się ten pył. Zawsze miał w końcu wprawne oko.
Niestety, nie zauważył nic szczególnego, ale za to świstoklik wyglądał na...
-...Udało się? - upewnił się ostrożnie. To wyładowanie magii wyglądało na potężne! Mike miał nadzieję, że to dobry znak.




Can I not save one
from the pitiless wave?

Michael Tonks
Michael Tonks
Zawód : Starszy auror, rebeliant
Wiek : 35
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Żonaty
You want it darker
We kill the flame
OPCM : 43 +4
UROKI : 34 +5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 20
Genetyka : Wilkołak
Dróżka przed domem - Wrzosy i Wybrzeże - Page 5 7f6edca3a6f0f363d163c63d8a811d78
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7124-michael-tonks https://www.morsmordre.net/t7131-do-michaela https://www.morsmordre.net/t12118-michael-tonks#373099 https://www.morsmordre.net/f177-wybrzeze-exmoor-somerset-wrzosowa-przystan https://www.morsmordre.net/t7132-skrytka-bankowa-nr-1759#189352 https://www.morsmordre.net/t7130-michael-tonks
Re: Dróżka przed domem - Wrzosy i Wybrzeże [odnośnik]17.06.21 14:24
Chociaż pytania były trudne, to nie zamierzał unikać odpowiedzi. Zawsze robił dobry uśmiech do złej gry, czy jak to tam się mówiło. Ojca pamiętał dobrze, bo i dzieciństwo miał nad wyraz szczęśliwe i liczył, że takie też zapewnił Trixie, chociaż szkoda było się łudzić. Mógł poświęcić jej więcej czasu. Taka była prawda. Tyle że on... Po prostu go nie miał. - Został na niej - Stevie uśmiechnął się blado, wspominając, czas gdy przyszedł telegram. On, jako młodzieniec, wtedy ledwo 18-letni, i tak czuł jak świat mu się wali. Chociaż ojca potrafiło nie być długie miesiące, a potem on wyjeżdżał do szkoły, to jednak to dzięki niemu w ogóle zjawił się na świecie. Tylko czy ten świat można było jeszcze nazywać swoim domem? Beckett nie pochmurniał, wpatrywał się bez zawahania w oczy aurora, po czym wzruszył ramionami. - Czasem myślę, że tego chciał - podrapał się po bujnym wąsie, wysnuwając teorie. - Tak bardzo znienawidził wojnę, że aż ją pokochał i zginął w jej ramionach - był pracowitym człowiekiem, tak samo zresztą jak wszyscy Beckettowie. Zginął od postrzału z mugolskiej broni, jak twierdził jego kapitan. - Zdarzało się, że nie myślał logicznie, a wie pan... To był człowiek praktyki. Mało sypiał, większość nocy spędzał na ganku w fotelu, wpatrując się gdzieś dalej, wie pan... Czasem nawet unosił się gniewem i to takim, jakiego wcześniej bym się po nim nie spodziewał - Stevie nie był lekarzem i nie diagnozował własnego ojca, jednak miejscowy doktor miał jasną diagnozę. Nerwica frontowa zjadła umysł starego Becketta.
Numerolog tylko kiwnął głową w podziękowaniu, gdy Michael zgodził się pomóc. Nie lubił o to prosić, ale czasy były, jakie były. Musieli sobie nawzajem pomagać. Tak jak Stevie tworzył świstokliki dla zakonników, tak samo oni chronili go w terenie. Nie był jednak niedojdą, potrafił to i owo, swoje lata zresztą miał. Czasem tylko zastanawiał się, jak bardzo przypomina własnego ojca. Czy on także chce zginąć w objęciach wojny? - Podobno. Badania są utrudnione w tym zakresie, zwłaszcza teraz. Przyjmuje się też teorie, jakoby pył miał wtapiać się w przedmiot, ale według mnie to bzdury. Po co miałby to robić? To tylko pył, one nie topnieją - rozmyślał, gdy świstoklik był już gotowy. Oczywiście wszystko zależało też od konkretnego pyłu, konkretnego przedmiotu, konkretnego czasu tworzenia. Świat zajmowały liczby, ale policzenie wszystkiego było niemalże niemożliwe. Nawet potężne liczydła nie nadążały. - Tak - Beckett uśmiechnął się szerzej, podnosząc gotowy świstoklik i wręczając obydwa Tonksowi. - Niech panu służą, proszę pamiętać o prawidłowej aktywacji. To zajmuje chwile. I absolutnie nie wolno puszczać ich w locie. Rozszczepi się pan, albo spadnie nie wiadomo gdzie... - wskazał na biały klawisz fortepianowy - Ten konkretny może przenieść do pięciu osób jednocześnie. Prowadzi na plac główny w Dolinie Godryka. Może wyprowadzić pana za magicznej przestrzeni... To jest... To jest takiej obciążonej zaklęciami i zabezpieczeniami. Z kolei ten - wskazał na przed chwilą zrobiony świstoklik z kółka od łańcucha - zadziała na dwie osoby, tylko pomiędzy miejscami bez zabezpieczeń. Jest słabszy. Na pana miejscu nie używałbym ani tego ani tego poza Anglią. Wie pan doskonale, jak oni potrafią śledzić każdy ruch... - gdy wszystko było gotowe, a Tonks na pewno zrozumiał, z czym się to je, Stevie kiwnął jeszcze głową i na chwilę zatrzymał na nim swoje spojrzenie, wsiadając na rower, aby wyruszyć do domu. Droga nie była daleka, ale wystarczająco męcząca dla starego czarodzieja. - To ładne miejsce - wskazał brodą na wybrzeże. - Oby kiedyś cały nasz kraj był tak spokojny - zimny wiatr dobiegł jego karku, gdy próbował rozruszać rower siłą własnych mięśni. - Bywaj! - odkrzyknął jeszcze i pomknął w las.

zt, przekazuje Michaelowi:
świstoklik typ I, ze srebrnego gwiezdnego pyłu, biały klawisz fortepianowy oraz świstoklik typ I, z księżycowego pyłu, metalowe koło od łańcucha



Am I going crazy? Would I even know? Am I right back where I started forty years ago?
Wanna guess the ending? If it ever does... I swear to God that all I've ever wanted was
A little bit of everything, all of the time, a bit of everything, all of the time
Apathy's a tragedy, and boredom is a crime. I'm finished playing, and I'm staying inside.
Stevie Beckett
Stevie Beckett
Zawód : twórca świstoklików, wynalazca
Wiek : 57
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Wdowiec
The blues ain't nothing but a good man feelin' bad.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9282-stevie-beckett https://www.morsmordre.net/t9293-einstein https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f318-dolina-godryka-warsztat https://www.morsmordre.net/t9294-skrytka-bankowa-nr-2137 https://www.morsmordre.net/t9295-stevie-beckett
Re: Dróżka przed domem - Wrzosy i Wybrzeże [odnośnik]17.06.21 15:51
-Przykro mi. - wymamrotał Michael wyświechtaną formułkę, tak w końcu należało, ale przecież naprawdę było mu przykro. Z mimowolną ciekawością spoglądał w oczy pana Becketta, ale - ku własnemu zaskoczeniu - nie widział w nich bólu ani żałoby.
Tak, jakby pogodził się ze stratą, albo... jakby wspominał teraz te dobre chwile z ojcem, a nie jego śmierć? Mike nie wiedział, nie mógł wiedzieć, ale spojrzenie mężczyzny było dziwnie pogodne i jasne, a aurora tym bardziej szarpnęło coś w sercu.
Wybrał śmierć, ale jego syn nadal dobrze go wspomina.
Kto wspomni kiedyś mnie...?

Pewnie nikt.
Nie chciał o tym myśleć, miał już nigdy o tym nie myśleć. O straconych szansach na założenie rodziny, które spłynęły wraz z jego krwią po norweskim śniegu i przepadły na zawsze. Tamte nadzieje, marzenia, to już przecież przeszłość. Hipokryzja, bo jeszcze pięć lat temu chciał się przecież dobrze bawić i skupić na pracy, a żal dopadł go dopiero wtedy, gdy pewne drzwi zamknęły się za nim bezpowrotnie.
Trudno było jednak nie myśleć o przeszłości, gdy w opowieści Steviego słyszał własną przyszłość. Drgnął mimowolnie. Wiedział, że nie powinien. Nie powinien tak myśleć. Nie można było walczyć skutecznie, jeśli przed sobą widziało się jedynie śmierć i pustkę. Każdy potrzebował nadziei, powrót Just przywrócił mu trochę nadziei, ale czasem...
...czasem było tak cholernie trudno.
Szczególnie, że opowieść skończyła się na teraźniejszości.
-A teraz umie pan rozpoznać ten gniew, prawda? - dopowiedział tylko szeptem, już chyba rozumiejąc, dlaczego Beckett mu o tym wszystkim mówi.
Reszta historii nie wymagała komentarza, nie znalazł na nią słów.
Wiedział - obydwoje wiedzieli - jak bardzo był wściekły, gdy rzucał w tamtego rabusia Lamino. Może kilka lat temu oprzytomniałby, uznał, że złodziej nie zasługuje na taką śmierć. Może.
Może podobny gniew już nie wróci, ale Michael podskórnie czuł, że to nie takie proste. Byłby wdzięczny za jeden dzień bez złości, choćby dzisiaj.
-Był dobrym ojcem... mimo wszystko? - wykrztusił, nie oczekując już odpowiedzi. Kochał go pan, mimo wszystko?
Odruchowo obejrzał się za ramię, w stronę drzew, za którymi biegła ścieżka do domu. Między które uciekł, gdy omal nie przemienił się przy Kerstin.
Niektórych zbyt trudno czasem kochać.
Wyraźnie zamyślony, spróbował skupić się na dalszych wyjaśnieniach pana Becketta, w duchu wdzięczny za zmianę tematu. Potrafił obsługiwać świstokliki, ale dawno nikt nie przypomniał mu o podstawach bezpieczeństwa - dobrze wiedzieć, o takich rzeczach należy przypominać. W ferworze walki nie było przecież czasu na logikę.
-Serdecznie dziękuję. I... proszę to przyjąć. Znalazłem go w tamtą noc białego deszczu, wydaje się w jakiś sposób powiązany z magią świstoklików, pan na pewno zrozumie ten kryształ lepiej. - w duchu cieszył się, że usługi Steviego nie są kosztowne dla Zakonników, ale nie chciał zostawiać go z niczym. Wyszperał w kieszeni biały kryształ - niegdyś biały, po kilku miesiącach zdawał się zmienić barwę i stwardnieć - i wręczył go Steviemu.
-Do widzenia!


przekazuję Steviemu biały kryształ, zt



Can I not save one
from the pitiless wave?

Michael Tonks
Michael Tonks
Zawód : Starszy auror, rebeliant
Wiek : 35
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Żonaty
You want it darker
We kill the flame
OPCM : 43 +4
UROKI : 34 +5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 20
Genetyka : Wilkołak
Dróżka przed domem - Wrzosy i Wybrzeże - Page 5 7f6edca3a6f0f363d163c63d8a811d78
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7124-michael-tonks https://www.morsmordre.net/t7131-do-michaela https://www.morsmordre.net/t12118-michael-tonks#373099 https://www.morsmordre.net/f177-wybrzeze-exmoor-somerset-wrzosowa-przystan https://www.morsmordre.net/t7132-skrytka-bankowa-nr-1759#189352 https://www.morsmordre.net/t7130-michael-tonks
Re: Dróżka przed domem - Wrzosy i Wybrzeże [odnośnik]06.07.21 18:34
08.10

Cała spociła się przy pracach ogrodowych, choć wydawało się, że początkiem chłodnego października w bliskiej odległości od wybrzeża nie jest to wcale możliwe. Mogłaby przebrać się z przylepionej do pleców sukienki w żółte grochy, zdjąć pończochy zielone od trawy i umorusany ziemią fartuch, ale dla tego celu musiałaby wstać i dojść do domu, a miała kawałek i chyba jej się nie opłacało. Nie bez powodu założyła ogródek tak daleko od murów, nie chciała, by ktokolwiek jej w tych pracach przeszkadzał, no i po kilku nieudanych próbach stworzenia warzywnika za tarasem doszła do wniosku, że bliska obecność magii i potężnych zaklęć zwyczajnie roślinom szkodzi. Czy była to prawda, to jeden Bóg wiedział, bo Justine wypoczywała i nie miała zamiaru kłopotać siostry sprawami tak błahymi, a Michaela, czy Gabriela to strach było pytać, bo wiedzieli o ogrodnictwie mniej więcej tyle ile Kerstin o walczeniu z czarnoksiężnikami. Czyli trochę teorii, ale nie dość, żeby nasionko do dołka wsypać.
Miała po tacie kilka starych książek z sypiącymi się okładkami i pożółkłymi stronicami, ale im mocniej się w nie wczytywała, tym mniej rozumiała dlaczego nic nie chce jej zakiełkować. Wiadomo, że zimą to ogórek ani pomidor nie wyrośnie, ale coś tam powinno już zamajaczyć, a przynajmniej tak sądziła, każdego dnia klękając w ziemi i przyciskając do niej policzek, żeby dojrzeć, czy cokolwiek nad tę glebę wystaje.
Nie wystawało.
Nawoziła i spulchniała ziemię tym, co miała pod ręką - resztkami kompostu i kuwetą kota, no bo skąd w Dolinie Godryka miała teraz wytrzasnąć nawóz z prawdziwego zdarzenia? Podlewała wodą własnoręcznie przynoszoną, słodką, a nie słoną, bo tyle to się mogła sama na chłopski rozum domyśleć, nawet gdyby nie było jak byk napisane, że słone szkodzi. Istniały niby testy na określenie stopnia kwasowości gleby i tego, co w niej może urosnąć, a co nie, ale Kerstin na nic to było sprawdzać, bo i tak miała jedynie te ziarna, jakie miała i kupiła, nic więcej już raczej nie dostanie w październiku.
Doszło do tego, że liczyć mogła już tylko na pomoc kogoś bardziej doświadczonego od niej - i tym kimś był przemiły pan Grey, który dawniej zaopiekował się nią po nagłym zniknięciu Gwen. Michael twierdził, że Herbert nie stanowi zagrożenia, więc na wrzosowisko kawałek od domu mogła go ściągnąć. Tutaj miała zagrodzone za wysoką skałą poletko przeoranej ziemi z piaskowymi ścieżkami między grządkami. Pod kamienną ścianą stały narzędzia, wiaderka, grabki i konewki. Kerstin natomiast, w mokrej chuście na głowie i z grubymi rękawicami czarnymi od gleby, rozglądała się wokół, by złapać wzrokiem przybysza. Już przecież słyszała kroki, więc musiała zawołać, bo miejsce nie było wcale takie oczywiste.
- Panie Grey! Panie Grey! - pomachała wysoko rękami, żeby obwieścić, gdzie stoi.
[bylobrzydkobedzieladnie]


So for a while things were cold, they were scared down in their holes
Kerstin Tonks
Kerstin Tonks
Zawód : Pielęgniarka
Wiek : 25 lat
Czystość krwi : Charłak
Stan cywilny : Panna
wszystko wali się
a ja nie mogę biec
może ten deszcz udaje łzę
OPCM : 0
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 3
Genetyka : Charłak
longing
Niemagiczni
Niemagiczni
https://www.morsmordre.net/t8101-kerstin-tonks https://www.morsmordre.net/t8192-parapetowa-skrzynka-pocztowa#235933 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f177-wybrzeze-exmoor-somerset-wrzosowa-przystan https://www.morsmordre.net/t8799-skrytka-bankowa-nr-1965#261717 https://www.morsmordre.net/t8213-kerstin-tonks
Re: Dróżka przed domem - Wrzosy i Wybrzeże [odnośnik]08.07.21 14:06
List od Kerstin Tonks mocno go zaskoczył; żył w przekonaniu, że dziewczynę wystraszyli swoim zachowaniem z bratem. Stało się jednak inaczej, bo oto prosiła go o pomoc ze swoimi grządkami. Oni sami mogli się pochwalić dość sporym ogródkiem warzywnym i pokaźną szklarnią więc raczej znali się na tym jak zajmować się tego typu roślinami. Ubrany w tweedowe spodnie, golf i kurtkę z przewieszoną torbą przez ramię udał się we wskazane miejsce. Rozejrzał się po okolicy, bo już fakt, gdzie znajdował się ogródek miał duże znaczenie dla wzrostu roślin. Uniósł nieznacznie brwi widząc, że panna Tonks wybrała stanowisko dość srogie dla warzyw. Wybrzeże, silne wiatry, sól morska niesiona przez bryzę mogła szkodzić roślinom i nie zachęcać ich do wzrostu.
Dostrzegł z oddali machającą w jego stronę Kerstin więc od razu udał się w jej kierunku.
-Panna Tonks. Miło panią zobaczyć. – Odezwał się na powitanie podchodząc bliżej by nie musieć do niej krzyczeć. Od razu potoczył wzrokiem po grządkach, jak są zabezpieczone by mniej więcej orientować się w tym z czym miał się mierzyć tego dnia. –Widzę, że stworzyłaś tutaj niezły ogródek. – Zauważył wskazując na narzędzia ogrodnicze pod skalną ścianą oraz piaskowe ścieżki. Musiał przyznać, że przygotowanie prezentowało się bardzo dobrze. Problem zatem musiał leżeć gdzie indziej. Kerstin nie opisała mu dokładnie w czym rzecz, więc musiał się dowiedzieć teraz gdzie leżało podłoże problemu. Widząc jak blondyna umorusana jest w ziemi wskazał wolną połać przestrzeni i wyciągnął z torby koc. –Może na chwilę usiądziemy i dokładnie mi opiszesz gdzie jest problem? – Zachęcił gestem aby Kerstin usiadła razem z nim. –Co dokładnie chcesz uprawiać?
To była ważna kwestia, bo parę roślin wymagało specjalnego traktowania jeżeli miały wyrosnąć, a patrząc na dokładnie przekopane grządki to miejsce nadawało się na ogórki, rzepę, marchewki, buraki, ale pomidory nie miałyby tu dobrego klimatu. One musiały rosnąć w szklarni albo w bardzo dobrze osłoniętym miejscu gdzie wiatr z nad morza nie targałby łodygami. Uprawa warzyw nie była aż tak trudna, ale na pewno wymagała cierpliwości.


Zły pomysł?Nie ma czegoś takiego jak zły pomysł, tylko złe wykonanie go


Herbert Grey
Herbert Grey
Zawód : Botanik, podróżnik, awanturnik
Wiek : 29
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Podróżowanie to nie jest coś, do czego się nadajesz. To coś, co robisz. Jak oddychanie
OPCM : 18 +2
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 2 +1
TRANSMUTACJA : 15 +2
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarodziej

Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t9088-herbert-grey https://www.morsmordre.net/t9097-awanturnik https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f179-dorset-bockhampton-greengrove-farm https://www.morsmordre.net/t10001-skrytka-bankowa-nr-2134#302368 https://www.morsmordre.net/t9106-herbert-grey#274578
Re: Dróżka przed domem - Wrzosy i Wybrzeże [odnośnik]10.07.21 17:38
Nie wpadła na to, że miejsce, które wybrała, mogło nie być najlepiej dostosowane do zamiarów ogrodniczych, ponieważ nie bardzo wyobrażała sobie, gdzie mogłaby z tym dalej zawędrować. Koło domu nie było możliwości, ponieważ całą przestrzeń tylnej zagródki zajmował wybieg dla kurek, z przodu ciągle jej ktoś po tych grządkach deptał, poza tym jeśli by naprawdę chciała mieć zaraz pod ścianą warzywa, to nikt by jej nawet pomóc nie mógł, bo by domu nie zobaczył - przecież schowali go pod zaklęciem, a sama pana Greya by tam nie wprowadziła. Zastanawiała się niby, żeby w las bardziej podejść, ale obawiała się, że wtedy do wszystkiego dobiorą się zwierzęta.
Lekko nie było, ale naprawdę chciała wyhodować choć trochę pomidorów, ogórków, z parę kępek sałaty!
- Witam, panie Grey, pana również miło zobaczyć! - zawołała pogodnie.
Widać było, że czuje się znacznie lżej niż podczas ich ostatniego spotkania; nic dziwnego, w końcu w sierpniu Justine wciąż pozostawała uwięziona przez zbrodniarzy. Poza tym, Kerry była wtedy sama na ich farmie i nie miała jeszcze potwierdzenia od Michaela, że może braciom Grey zaufać. Teraz rozmawiali na jej terenie, blisko domu, do którego mogłaby uciec tak, żeby Herbert tego nawet nie zauważył. Ta pewność siebie dodawała jej rumieńców, uśmiechu i łagodności.
- A dziękuję, chętnie usiądę. Przepraszam, że ja tak dzisiaj bez żadnych ciastek, bez kompotu, ale powoli nie ma z czego. Herbatę na suszu mam tylko w butelce, jakby chciał się pan napić. - Wyciągnęła z płóciennej torby szklaną butlę z porządną zakrętką z drucikiem. Nie wzięła filiżanek, jej błąd, ale do pracy nie przychodziło się przyszykowanym jak na piknik.
- No więc próbuję tutaj posadzić sałatę masłową, pomidora i ogórka zwykłego siewnego, w oddaleniu od siebie, bo widać, że grządki zrobiłam, żeby nie musiały się cisnąć. Przekopałam, ziemia jest żyzna, podlewam regularnie, wszystko zasiewam... ale nawet nie kiełkuje - Westchnęła i opadła na koc, podwijając pod siebie nogi i ocierając pot z czoła. Nawet nie zauważyła, że przypadkiem rozmazała sobie nad brwią smugę kurzu. - Wiem, że nie mogę oczekiwać, że to wszystko tak od razu wystrzeli, zwłaszcza, że zima idzie, ale coś chyba już powinno być widać, a mam wrażenie, że te nasiona ze mną nie współpracują nic a nic. A od miesiąca próbuję. Mam tych nasion jeszcze na próbę, mogę pokazać. - Miała saszetki pod ręką w torbie, więc mogła wszystkie wysypać Herbertowi na kolano, żeby im się przyjrzał. Na każdej saszetce własnoręcznie wydziergała kształty, kolejno pomidora, ogórka i sałaty.


So for a while things were cold, they were scared down in their holes
Kerstin Tonks
Kerstin Tonks
Zawód : Pielęgniarka
Wiek : 25 lat
Czystość krwi : Charłak
Stan cywilny : Panna
wszystko wali się
a ja nie mogę biec
może ten deszcz udaje łzę
OPCM : 0
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 3
Genetyka : Charłak
longing
Niemagiczni
Niemagiczni
https://www.morsmordre.net/t8101-kerstin-tonks https://www.morsmordre.net/t8192-parapetowa-skrzynka-pocztowa#235933 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f177-wybrzeze-exmoor-somerset-wrzosowa-przystan https://www.morsmordre.net/t8799-skrytka-bankowa-nr-1965#261717 https://www.morsmordre.net/t8213-kerstin-tonks
Re: Dróżka przed domem - Wrzosy i Wybrzeże [odnośnik]12.07.21 12:21
nie chciało mu się pić, a opijać kobiety nie miał zamiaru. Nie raz o zwykły chleb było trudno. Kiedy siedzieli nie tylko słuchał czarownicy, ale również obserwował otoczenie, starał się zorientować czy grządki mają naturalną ochronę w postaci skał i drzew czy może należy takowe postawić.
Następnie wstał z koca i podszedł do grządek by wziąć w dłoń grudę ziemi i rozprowadzić ją między palcami. Powąchał glebę i strzepnął ją ponownie do grządek. Ziemia była dobrze przekopana, nawodniona również, ale brakowało mu nawozu i to nie takiego drogiego z pyłu bazaltowego jaki ona z Halbertem kupowali jakiś czas temu w porcie.
-Pomidorów tutaj możesz nie wyhodować, zbyt chłodny klimat. Od morza wieje silny wiatr i bryza. Pomidory potrzebują spokoju. – Zauważył wskazując wybrzeże. –Ogórki i sałata, marchewki czy pietruszka nie powinny mieć problemu, ale należy grządki bardziej osłoni. Zbudować im coś w rodzaju osłony. Kamienie i drzewa robią już sporo, jednak to za mało aby warzywa rosły w spokoju. Dlatego zwykle uprawy robi się w dolinach.
Spojrzał znacząco na Kerstin wskazując jej, że porwała się ambitnie na trudne warunki. Nie było to jednak coś czemu Grey nie mógł zaradzić.
-Nie potrzeba wiele. Wystarczy trochę drewna, nawet nazbieranego w lesie i możemy stworzyć w miarę stabilną konstrukcję. – Sam udał się między drzewa aby zebrać parę większych gałęzie, które zaczął łamać na kolanie, a z torby, którą przyniósł ze sobą wyciągnął nożyk i sznurek. –Pomożesz mi. – Podał sznurek i nożyk Kerstin, - Poucinaj sznurki długości pół metra. – Wydał jej polecenie i wrócił do łamania gałęzi, by następnie ułożyć je w całkiem pokaźny stos. Sięgnął po jedną z małych łopatek, która wokół grządek zaczął wykopywać nieduże dołki. Po chwili wokół nich zaczęła wyrastać osłonka, która chronić miała od nieprzyjaznej bryzy znad morza. –Z czego robisz kompost? – Zapytał mężczyzna przyjmując do Kerstin sznurek, aby połączyć ze sobą gałęzie. –Masz coś w stylu kompostownika, do którego możesz wrzucać obierki, trawę, ziemię aby dżdżownice mogły pracować?
Dobry kompost potrafił zdziałać cuda, a warzywa rosły jak szalone.


Zły pomysł?Nie ma czegoś takiego jak zły pomysł, tylko złe wykonanie go


Herbert Grey
Herbert Grey
Zawód : Botanik, podróżnik, awanturnik
Wiek : 29
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Podróżowanie to nie jest coś, do czego się nadajesz. To coś, co robisz. Jak oddychanie
OPCM : 18 +2
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 2 +1
TRANSMUTACJA : 15 +2
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarodziej

Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t9088-herbert-grey https://www.morsmordre.net/t9097-awanturnik https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f179-dorset-bockhampton-greengrove-farm https://www.morsmordre.net/t10001-skrytka-bankowa-nr-2134#302368 https://www.morsmordre.net/t9106-herbert-grey#274578
Re: Dróżka przed domem - Wrzosy i Wybrzeże [odnośnik]13.07.21 20:42
Ukryła rozczarowanie, gdy pan Herbert odmówił spróbowania jej herbaty z suszu. Była całkiem dumna z tego, jak udaje jej się przygotować coś z niczego i dalej podawać rodzinie dobre smakołyki na stół, no ale zmuszać do picia przecież nie zamierzała. Sama upiła niewielki łyk, może dwa, bo od biegania z motyką porządnie się spociła, a potem schowała butelkę z powrotem do torby. Obserwowała z uwagą jak mężczyzna ogląda grządki, podnosi grudkę ziemi, wącha ją (tutaj zarumieniła się leciutko, bo pamiętała dokładnie, czego ostatnio użyła jako nawozu), a potem odwraca się do niej z zamyśleniem. Czekała z zapartym tchem i brodą opartą na kolanach, tak jakby zaraz mentor miał wystawić jej ocenę za przygotowane zadanie.
Grey był przecież ogrodnikiem z wielkim doświadczeniem, jego zdanie bardzo się dla Kerstin liczyło. Posmutniała na wieść o tym, że pomidorów nie zasadzi; niby się tego trochę spodziewała, ale miała nadzieję, że jak nabije im potem pale to będą silne i je oplotą. Nasion marchewki nie miała, pietruszki też, a bardzo by się przydały do zup.
- Będę musiała postarać się o nasiona marchwi, pietruszki, kalarepy... na razie ciężko mi było dostać te, które mam - stwierdziła ponuro, ale nie marudząc, bo wiedziała, że niczyja wina, że mieszkają w takim a nie innym miejscu. Od razu się zaczęła zastanawiać, jak osłonić te swoje biedne warzywa przed bryzą z morza. Przez większość tygodni cieszyła się bardzo z tego, że na plażę jest blisko, ale z muszelek i piachu nie przygotuje rodzinie obiadu, a łowić ryb nie za bardzo potrafiła; nie na morzu, gdzie trzeba było najpierw wypłynąć i nie daj Bóg utonąć. - Och, będziemy robić to teraz?
Właściwie mogła poprosić o pomoc Michaela czy Gabriela, ale skoro pan Herbert chciał, to jej się nie paliło, żeby iść po braci, którzy pewnie próbowaliby przy robocie machać różdżkami i skazili jej grządki. Herbert robił to tak, jak ona rozumiała i potrafiła - po mugolsku, więc zaczęła ochoczo ucinać kawałki sznura o długości na oko metra, a potem pomagała w wiązaniu gałęziastego płotu.
- To się na pewno utrzyma? - Na najbardziej stabilny ten płot nie wyglądał, ale może to był dopiero wstęp, może i tak musiała go potem usztywnić deskami na własną rękę. - Hmmm, no mamy kompostownik, ale dużo tego kompostu się nie tworzy, nie mamy farmy ani pól, nie zawsze jest z czego... - Ucięła kolejny kawałek sznurka, zawiązała kolejną pętelkę. - Ale w Dolinie słyszałam, że nawozi się też, no... nawozem. - Przygryzła usta. - A ja mam kota, więc trochę osypałam resztkami z kuwety. To chyba nie szkodzi? - Spojrzała do góry na twarz pana Herberta.


So for a while things were cold, they were scared down in their holes
Kerstin Tonks
Kerstin Tonks
Zawód : Pielęgniarka
Wiek : 25 lat
Czystość krwi : Charłak
Stan cywilny : Panna
wszystko wali się
a ja nie mogę biec
może ten deszcz udaje łzę
OPCM : 0
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 3
Genetyka : Charłak
longing
Niemagiczni
Niemagiczni
https://www.morsmordre.net/t8101-kerstin-tonks https://www.morsmordre.net/t8192-parapetowa-skrzynka-pocztowa#235933 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f177-wybrzeze-exmoor-somerset-wrzosowa-przystan https://www.morsmordre.net/t8799-skrytka-bankowa-nr-1965#261717 https://www.morsmordre.net/t8213-kerstin-tonks
Re: Dróżka przed domem - Wrzosy i Wybrzeże [odnośnik]14.07.21 19:55
Zerknął na Kerstin słysząc, że nie posiadała takich nasion, on niestety nie przemyślał sprawy i też niczego ze sobą nie zabrał. Przeczesał dłonią włosy jak zawsze kiedy się nad czymś mocno zastanawiał.
-Zobaczę czy my nie mamy trochę nasion na stanie. Niczego nie obiecuję, ale sprawdzę. - Odezwał się po chwili bo być może będzie w stanie pomóc kobiecie.-Co do pomidorów, może warto pomyśleć o posadzeniu ich w donicach w domu? Stworzyć im tam warunki, a w międzyczasie postawić małą szklarnię na przyszłość. - Zasugerował plan działania tworząc dalej podstawy do płotu, który miał osłonić grządki przed złowieszczym wiatrem. Przyjmował od Kerstin kolejne kawałki sznurka by tym samym budować dalsze elementy osłony. Był półkrwi, jego ojciec był mugolem więc nauczył syna niektóre rzeczy robić manualnie, a sam Herb czasami wolał coś zrobić bez użycia różdżki czy magii. Zwyczajnie tak było przyjemniej, zaś w opiece nad roślinami to było ważne, aby robić rzeczy dłońmi, samemu bez użycia czarów. Dopiero wtedy człowiek rozumiał istotę roślin, ich siłę i piękno. -To tylko przygotowanie i rozwiązanie tymczasowe. - Wskazał na płot, który się tworzył. -Powiększe go magicznie, ale przydałyby się solidne deski i gwoździe. O to jednak będziesz musiała zatroszczyć się już później. - Przeszedł dalej aby powielić działania przy grządkach. Miały dobre przygotowanie, Kerstin całkiem nieźle spulchniła ziemię. Gorzej było z nawozem. Spojrzał z lekkim niedowierzaniem na blondynkę unosząc do góry brwi, a w kącikach ust pojawił się ciężki do zdefiniowania uśmiech.
-Kociej kuwety? - Zapytał mając nadzieję, że jednak mu się przesłyszało. Jednak szczerość w spojrzeniu jakie napotkał utwierdziło go, że kobieta mówiła prawdę i nie żartowała sobie z niego. -No to mamy problem.
Otrzepał dłonie z ziemi i powoli wstał.
-Kerstin, są różne rodzaje nawozu odzwierzęcego. - Zaczął powoli chcąc zachować powagę chociaż realnie miał ochotę parsknąć śmiechem. -Do nawożenia używamy tego od zwierząt roślinożernych, takich jak chociażby konie. Kot jest zwierzęciem mięsożernym i to co masz w kuwecie nie ma żadnych właściwości użyźniających glebę.
Mając teraz tą informację mógł śmiało założyć, że to mogło mieć wpływ na wzrost roślin, a raczej ich całkowity brak.
-Nie rób tego więcej, dobrze? - Nie ma to jak ogórki i marchewka z siśków kota, życzę smacznego, pomyślał Herbert rozbawiony tym co usłyszał, ale nie chciał zniechęcać kobiety czy ją krępować więc ukrył swoje rozbawienie stawiając kolejny płotek.


Zły pomysł?Nie ma czegoś takiego jak zły pomysł, tylko złe wykonanie go


Herbert Grey
Herbert Grey
Zawód : Botanik, podróżnik, awanturnik
Wiek : 29
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Podróżowanie to nie jest coś, do czego się nadajesz. To coś, co robisz. Jak oddychanie
OPCM : 18 +2
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 2 +1
TRANSMUTACJA : 15 +2
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarodziej

Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t9088-herbert-grey https://www.morsmordre.net/t9097-awanturnik https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f179-dorset-bockhampton-greengrove-farm https://www.morsmordre.net/t10001-skrytka-bankowa-nr-2134#302368 https://www.morsmordre.net/t9106-herbert-grey#274578
Re: Dróżka przed domem - Wrzosy i Wybrzeże [odnośnik]20.07.21 18:05
Nie oczekiwała od pana Greya takiego gestu dobrej woli, po prostu wyrażała myśli głośno na głos, tłumacząc przy tym, dlaczego nie wpadła na to, by zasadzić coś innego, mniej wybrednego. A jej myśli mimowolnie pomknęły już w kierunku targów w Dolinie Godryka i znajomych właścicieli ogródków. Zanim zdążyłaby na dobre ten problem rozważyć, rozwiązanie zostało jej podarowane na wyciągniętej dłoni.
- Och, to niesamowicie miłe z pana strony! - powiedziała z uśmiechem, dziarsko podpierając pięści na zaokrąglonych biodrach. - Jeśli pan nie znajdzie, to się też nic nie stanie, popytam, poszukam, a nuż uda mi się jeszcze gdzieś dostać, na wymianę za ubrania na przykład, bo sama trochę szyję. - Dotąd za ubrania preferowała brać pieniądze albo włóczkę i materiały, ale przecież nic się nie stanie, jak raz zrezygnuje.
Pracowali wspólnie nad płotem. Poza obcinaniem kawałków sznurka Kerstin chciała pomóc więcej, więc przytrzymywała co słabsze witki, kiedy Herbert je wiązał albo próbowała mocniej wbić je w ziemię przy pomocy wątłych ramion. I tak nabrała siły odkąd wyprowadzili się do Exmoor, tyle roboty koło domu, ile miała tutaj, nie miała chyba przez całe życie. Ostatecznie, wcześniej mieszkała w Londynie...
Pokręciła głową i wyrwała się z rozmyślań. To było bezcelowe.
- Myśli pan, że pomidory urosną w domu? Musiałabym jakoś je chronić przed kotem... - wymamrotała do siebie, ocierając chusteczką pot z karku. - Z płotem na pewno pomogą mi bracia. A przynajmniej mam zamiar ich do roboty zagonić. - Uśmiechnęła się znacząco.
Uśmiech jednakowoż zrzedł jej minutę później, gdy usłyszała szczerą prawdę na temat swojego sposobu użyźniania gleby. Coś tam jej już świtało w tyle głowy, że może ten nawóz jakoś wpływa niedobrze na te warzywa, ale innego nie miała, poza tym nie znała się na ogrodnictwie, przynajmniej jeszcze nie, bo przecież w praktyce się nauczy, prawda?
- O rany... - Skrzyżowała ramiona na piersi, pochylając głowę ze wstydem. Próbowała tym samym ukryć widoczne zaczerwienienie policzków. - W ogóle o tym nie pomyślałam, a to przecież takie logiczne. Głupio mi teraz. Ale nie zniszczyłam ziemi całkiem, prawda, da się to jeszcze naprawić? - Zimno jej się robiło na samą myśl, że mogłaby całkiem zmarnować dobre nasiona.


So for a while things were cold, they were scared down in their holes
Kerstin Tonks
Kerstin Tonks
Zawód : Pielęgniarka
Wiek : 25 lat
Czystość krwi : Charłak
Stan cywilny : Panna
wszystko wali się
a ja nie mogę biec
może ten deszcz udaje łzę
OPCM : 0
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 3
Genetyka : Charłak
longing
Niemagiczni
Niemagiczni
https://www.morsmordre.net/t8101-kerstin-tonks https://www.morsmordre.net/t8192-parapetowa-skrzynka-pocztowa#235933 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f177-wybrzeze-exmoor-somerset-wrzosowa-przystan https://www.morsmordre.net/t8799-skrytka-bankowa-nr-1965#261717 https://www.morsmordre.net/t8213-kerstin-tonks
Re: Dróżka przed domem - Wrzosy i Wybrzeże [odnośnik]21.07.21 21:14
Miał nadzieję, że kociego nawozu nie było dużo i dało się to zneutralizować dobrej jakości ziemią. Parsknął cicho śmiechem, bo nie mógł już wytrzymać. Szczere zmartwienie wymalowane na twarzy Kerstin oraz jej wstyd sprawił, że nie był wstanie dłużej zachować powagi.
-Damy radę tym się zająć. - Odpowiedział nadal rozbawiony serdecznie i pokręcił głową. -Tylko koniec z nawozem z odchodów kota - Zastrzegł od razu starając się zachować powagę, ale kąciki ust mu drżały. Przyjął od niej pomoc i stawiając kolejny płotek odpowiedział na kolejne pytania blondynki. -Uprawa pomidorów nie jest trudna i poradzi sobie z nią nawet średnio doświadczony ogrodnik. Wystarczy tylko wybrać odpowiednie odmiany, posadzić w żyznej ziemi i troskliwie pielęgnować. - Puścił oczko do Kerstin. - Z tego co zauważyłem troski tobie nie brakuje. Sznurek. Przytrzymaj tutaj, o właśnie tak. - Przewiązał sprawnie i mocno kolejny element tymczasowej osłonki dla grządek. -Musimy zebrać więcej drewna. - Skinął głową na Kerstin aby ruszyła za nim na zbieranie kolejnych gałęzi, które mogli przerobić na płot. -Musisz wybrać najbardziej nasłonecznioną część domu, zwłaszcza w okresie zimowym. Potem w maju można je wystawić na zewnątrz. Tylko pomidory wymagają stałej opieki. Podwiązywanie, podlewanie, a czasami i zapytanie. - Tu spojrzał uważnie i kontrolnie na Kerstin czy w tym momencie się nie wycofa uznając, że hodowla pomidorów nie jest najlepszym pomysłem. -Młode rośliny sadzimy do dużych doniczek w żyznym i przepuszczalnym podłożu. - Kontynuował mówienie i zbieranie gałęzi, a kiedy uznał, że jest ich wystarczająco wrócili do grządek i dalszej pracy, a Herbert tłumaczył dalej cierpliwie i spokojnie. -Dodatkowo w dnie doniczki muszą być duże otwory odpływowe, aby woda nie zalegała. Podlewanie pomidorów w doniczkach jest bardzo ważne! Niestety podłoże w doniczkach szybko przesycha, a wraz z nim rośliny cierpią na niedobór wody. Gorzej rosną, więdną i są ogólnie osłabione, a tym samym narażone na atak szkodników i chorób.Rośliny podlewamy regularnie i obficie, tak aby podłoże w doniczce nigdy nie przeschło. Rośliny nie mogą jednak stać w wodzie, gdyż prowadzi to do gnicia ich korzeni oraz pękania owoców. Podlewanie powinno być obfite, tak aby z otworów odpływowych w dnie doniczek wypłynęła woda. - Powoli kończyli tworzyć płotek, w dwie osoby szło to znacznie szybciej, z zwłaszcza wtedy kiedy nie skupiał się na manualnej pracy tylko na przekazywaniu wiedzy. -Jak mówię za szybko to mów, czasami wpadam w monolog. - Uśmiechnął się jednym kącikiem ust do Kerstin i zawiązał ostatni supeł.-Gotowe. To na jakiś czas powinno zdać egzamin, ale im szybciej postawisz osłony z prawdziwego zdarzenia tym lepiej.
Płotki nie były najpiękniejsze, ale sięgały mu do pasa i były w miarę stabilne, przez jakiś czas ta prowizorka powinna przetrwać, a z własnego doświadczenia wiedział, że prowizorka przetrzymuje lata i do dzisiaj nikt nie potrafił wyjaśnić jak to było w ogóle możliwe.


Zły pomysł?Nie ma czegoś takiego jak zły pomysł, tylko złe wykonanie go


Herbert Grey
Herbert Grey
Zawód : Botanik, podróżnik, awanturnik
Wiek : 29
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Podróżowanie to nie jest coś, do czego się nadajesz. To coś, co robisz. Jak oddychanie
OPCM : 18 +2
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 2 +1
TRANSMUTACJA : 15 +2
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarodziej

Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t9088-herbert-grey https://www.morsmordre.net/t9097-awanturnik https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f179-dorset-bockhampton-greengrove-farm https://www.morsmordre.net/t10001-skrytka-bankowa-nr-2134#302368 https://www.morsmordre.net/t9106-herbert-grey#274578
Re: Dróżka przed domem - Wrzosy i Wybrzeże [odnośnik]26.07.21 14:15
Czy pan Grey się z niej naśmiewał? Słysząc cichy chichot nie mogła się powstrzymać przed marudnym skrzyżowaniem ramion i wstydliwym opuszczeniem głowy. Policzki paliły ją żywym wstydem, a w uszach szumiało, ale jakoś zdołała wyrwać się z tej chwili samoudręki i zrozumieć, że w gruncie rzeczy... to było śmieszne. Popełniła znaczącą pomyłkę, fakt, ale nic więcej zrobić nie mogła jak pośmiać się z tego razem z Herbertem i wyciągnąć naukę. Uśmiechnęła się więc nieśmiało, jeszcze dość ostrożnie, choć ciepło znikało już pomału z twarzy i zaczęło miast tego gnieździć się w okolicy lewego podżebrza. Przyjemny był ten męski śmiech, kojarzył się z bezpieczeństwem. Może nie brzmiał tak nisko, głęboko i swojsko jak inny, który miała okazję słuchać, ale wciąż.
- Nigdy więcej nawozu z kupy - zgodziła się, ruszając ramionami, żeby przewietrzyć trochę spocone okolice pach. - Czyli jak zrobię kompostownik i będę wrzucać do niego resztki jedzenia, trawę, nadgniłe warzywa... to będzie w porządku? - Wiele tego nie będzie, zwłaszcza, że w takiej biedzie ze wszystkiego starała się zrobić użytek, no ale dla własnego ogródka mogła się poświęcić i postarać.
Wysłuchała dokładnie wszystkiego, co pan Grey miał do powiedzenia na temat pomidorów, a potem dokładnie to przemyślała, bez większego skupienia przytrzymując sznurek tam, gdzie pokazał.
- Spróbuję z tymi pomidorami, o tyle rzeczy się już w tym domu troszczę, że kolejne życie do opieki chyba nie zrobi mi większej różnicy. Postaram się zrobić, jak pan mówi, a jak nie wyjdzie, to się skontaktujemy, może tak być, że mój dom się nie nadaje... - Umyślnie nie zerkała w stronę budynku, którego Herbert nie miał prawa widzieć. Mimowolnie zastanawiała się też jak na maleńką hodowlę pomidorów zareagują Tom, Michael i Gabriel. Czy będą w stanie powstrzymać swoje niszczycielskie zapędy? - Nie, nie, wszystko jest w porządku, zrozumiałam - zapewniła. - Trzeba podlewać dużo, ale nie za dużo i tak żeby woda wyciekała, ale nie gniła. Balans, harmonia. Homeostaza - Poklepała z zadowoleniem ostatnią część prowizorycznego płotka i zebrała się z ziemi, otrzepując sukienkę i ogrodniczy fartuch. - No proszę, rzeczywiście tak nie wieje. - Ściągnęła rękawiczki i sięgnęła do głębokiej kieszeni, z której zaraz wyciągnęła niewielką, naddartą troszkę sakiewkę. - Dziękuję panu bardzo za pomoc, panie Grey, jest pan niesamowity. Wiele nie mam, ale dam, musimy sobie pomagać wzajemnie, a nie że pan przyjdzie i nic z tego mieć nie będzie - Jeżeli Herbert miał zamiar stawiać opór, musiał przygotować się na oślą upartość najmłodszej Tonksówny. Czy chciał, czy nie chciał, nie opuści Exmoor, dopóki woreczka z knutami nie weźmie.
Obojgu im się to wszak opłacało.

/zt <3


So for a while things were cold, they were scared down in their holes
Kerstin Tonks
Kerstin Tonks
Zawód : Pielęgniarka
Wiek : 25 lat
Czystość krwi : Charłak
Stan cywilny : Panna
wszystko wali się
a ja nie mogę biec
może ten deszcz udaje łzę
OPCM : 0
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 3
Genetyka : Charłak
longing
Niemagiczni
Niemagiczni
https://www.morsmordre.net/t8101-kerstin-tonks https://www.morsmordre.net/t8192-parapetowa-skrzynka-pocztowa#235933 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f177-wybrzeze-exmoor-somerset-wrzosowa-przystan https://www.morsmordre.net/t8799-skrytka-bankowa-nr-1965#261717 https://www.morsmordre.net/t8213-kerstin-tonks
Re: Dróżka przed domem - Wrzosy i Wybrzeże [odnośnik]28.07.21 11:32
Lubił swoją pracę, czasami wolał rośliny od ludzi bo przysparzały mniej problemów. Przywykł zresztą do życia w samotności, co nie oznacza, że był osobą samotną. Podróże odbywał najczęściej sam, czasami w towarzystwie lokalnego przewodnika. Od kiedy zjawił się w Anglii i postanowił zostać widywał się częściej z ludźmi, przebywał wśród nich i zaczynał się przyzwyczajać do ich stałej obecności wokół. Gdy już miał dość uciekał do szklarni i zaszywał się tam na parę godzin aby odetchnąć i nabrać dystansu. Z każdym jednak dniem uświadamiał sobie, że powrót do poprzedniego życia może nie być już możliwy. Świat za bardzo się zmieniał i nikt nie wiedział jak bardzo to wpłynie na ich życie.
-Tak, trawy, resztki owoców, obierki. Wszystko to stanowić będzie dobry kompostownik. Najlepiej przeznaczyć do tego skrzynię. Wyspać na dnie ziemię, do tego nasz przyszły kompost i przysypać trawą oraz ziemią. Dać możliwość owadom popracować i przerobić to na użyźnienie. – Praca pozwalała mu zebrać myśli, skupić się na tym co jest tu i teraz. W czasie wojny tym bardziej powinni sobie pomagać i być dla siebie wsparciem dlatego na samym początku nie chciał przyjąć pieniędzy. Nie do rodziny Michaela i Justine, ale Kerstin była nieugięta. Wręcz uparta niczym osioł, prawie tak samo jak każdy Tonks, którego spotkał na swojej drodze. W końcu przyjął tych parę sykli, ale obiecał zobaczyć czy nie jakiś nasion, które mógłby podrzucić Kerstin to jej ogródka warzywnego. Następnie pożegnał się i udał w swoją stronę, czyli do Greengrove Farm. Szklarnia wymagała poprawek bo rury nawadniające przeciekały, a przed zimą należało się nimi zająć. Poza tym odnalazł stare mapy ojca z czasów wojny i chciał je przeanalizować, był przekonany, że trasy aliantów mogą nie być znane terrorystom. Nie korzystali oni z wiedzy mugoli i to mógłby być ich as w rękawie. Mugole mieli to do siebie, że byli sprytni. Nie mając magii musieli radzić sobie w innych sposób więc byli bardziej kreatywni niż czarodzieje, którym czasami nie chciało się pociąć sznurka skoro mieli od tego zaklęcie. A to właśnie takie drobne rzeczy spajały ludzi, sprawiały że przebywali ze sobą i rozmawiali. Sprawiało to też, że w ich oczach stawali się bardziej ludzcy.

|zt x 2


Zły pomysł?Nie ma czegoś takiego jak zły pomysł, tylko złe wykonanie go


Herbert Grey
Herbert Grey
Zawód : Botanik, podróżnik, awanturnik
Wiek : 29
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Podróżowanie to nie jest coś, do czego się nadajesz. To coś, co robisz. Jak oddychanie
OPCM : 18 +2
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 2 +1
TRANSMUTACJA : 15 +2
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarodziej

Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t9088-herbert-grey https://www.morsmordre.net/t9097-awanturnik https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f179-dorset-bockhampton-greengrove-farm https://www.morsmordre.net/t10001-skrytka-bankowa-nr-2134#302368 https://www.morsmordre.net/t9106-herbert-grey#274578

Strona 5 z 6 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6  Next

Dróżka przed domem - Wrzosy i Wybrzeże
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach