Wydarzenia


Ekipa forum
Poddasze, pokój gościnny
AutorWiadomość
Poddasze, pokój gościnny [odnośnik]09.10.20 19:00

Poddasze, pokój gościnny

Niewielkiego metrażu pomieszczenie znajdujące się jeszcze pół poziomu wyżej niż poddasze zagospodarowane pod kątem składzików. Prowadzi do niego jedna droga - przez klapę w suficie w salonie Wren. Jego przeznaczenie to pokój gościnny, raczej ubogi i skromny, ale przytulny: umiejscowienie bezpośrednio pod skosem dachu wykluczyło możliwość ustawienia tam wysokiego łóżka, toteż jego funkcję pełni puchata mata wyłożona pościelą. Na małym krześle można ułożyć ubrania, a na stojącym obok niskim stole wszelkiego rodzaju inne przedmioty. Dwie doniczki wiszą na skosie ścian, wypełniają je zielone rośliny o opadających w dół gałęziach usłanych drobnymi listkami. Ze względu na wędrujące w górę ogrzewanie w tym miejscu kamienicy jest zdecydowanie najcieplej. Pomóc może uchylenie niedużego okna z widokiem na ulicę Pokątną - ale trzeba liczyć się z dobiegającą z jej strony wrzawą, niezależnie od godziny.



it was a desert on the moon when we arrived. gathering all of my tears, heartbreak and sighs, jade made a potion ignite and turned the night into a radiant city of light.
Wren Chang
Wren Chang
Zawód : handlarz krwią
Wiek : 25
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
tell her i wasn't scared.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8598-wren-chang#252999 https://www.morsmordre.net/t8601-yue#253113 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f252-pokatna-56-2 https://www.morsmordre.net/t8602-skrytka-bankowa-nr-2037#253118 https://www.morsmordre.net/t8603-wren-chang#253121
Re: Poddasze, pokój gościnny [odnośnik]09.10.20 22:39
| przychodzimy z ZOO

- Nie wiem, nie zdążyłem przejrzeć wszystkich dokumentów. - Odpowiedział na wzmiankę o ojcu. Jeszcze wiele papierów pozostało do przejrzenia i miał nadzieję, że pewnego dnia Daniel mu w tym pomoże. Pewnych tematów nie powinno się jednak poruszać w miejscu publicznym, takim jak londyńskie ZOO.
Wsłuchiwał się w jej słowa, jedynie kręcąc łbem z dziwnym śladem rozbawienia, gdy wspomniała o jego psie. Wiedziała, jak to jest wychowywać psa z podobnym charakterem do jego Otto. I pewnie posiadała pojęcie, jak czasem ciężko przeskoczyć pewne fakty… Jednocześnie był pewien, że kot nigdy nie zająłby w jego sercu miejsca podobnego psu, jakiego posiadał.
Zielone ślepia obróciły się, gdy Wren wspomniała o narkotykach. Pewny, że patrole nie siliłyby się na przeszukiwanie jego kieszeni.
- Potrzebuję. - Odpowiedział jedynie, unosząc delikatnie ramiona ku górze. Nie miał zamiaru tłumaczyć tego w tym momencie, ani przyznawać się do szalonej imprezy, jaka miała miejsce po tym, gdy ta postanowiła go zostawić.
Ciężkie westchnienie wyrwało się z jego piersi, nie protestował jednak z przyjemnością wędrując w kierunku wyjścia z ZOO. Znajome ściany wydawały mu się odpowiednie, na dokończenie wspólnego wieczoru.
Uliczki miasta przebyli sprawnie, bez większych problemów czy napotykania patroli. Do mieszkania Wren wszedł niczym do siebie, wpierw witając się z oczekującym właścicielki psem. Następnie ściągnął ciężkie buty, odpiął guziki mankietów podwijając rękawy koszuli oraz rozpinając kilka pierwszych guzików pod szyją. Swoboda, na jaką mógł pozwolić sobie jedynie w jej towarzystwie, w którymś z ich mieszkań.
Zielone ślepia spojrzały na nią podejrzliwe, gdy ta wskazała mu drogę na poddasze. Wszedł jednak po schodkach, by omieść spojrzeniem pokój gościnny. W ostatniej chwili uchylił się przed doniczką, która niebezpiecznie kołysała się koło jego głowy.
- To Twoja nowa sypialnia? - Spytał, unosząc z zaciekawieniem brew ku górze. Nie podejrzewał, że mieszkanie Chang posiada jeszcze jakieś pomieszczenia. Rozejrzał się uważnie po detalach, wyszukując wszystkich przydatnych przedmiotów oraz dróg wyjścia z dziwnego nawyku wyrobionego przez długie lata. Bez większego skrępowania usiadł na materacu pełniącym funkcję łóżka, po czym jak gdyby nigdy nic, złapał Wren za nadgarstek, aby pociągnąć ją ku sobie. Szerokie ramiona pochwyciły dziewczynę, by zamknąć ją w swoim uścisku. Dłonie szmalcownika powędrowały po zgrabnych łydkach w górę, aby zatrzymać się na jej udach, z lubością błądząc po nich palcami.
- Nie zwykłem nosić przy sobie takich rzeczy. Chcę przekupić tym jednego gościa, żeby zbierał dla mnie informacje. - Mruknął czując, że prawdopodobnie będzie oczekiwała wyjaśnień. A skoro one już padły, mógł zając się przyjemniejszymi rzeczami. Jego dłoń powędrowała wyżej. Przebiegł palcami po bieliźnie dziewczyny, by zatrzymać się gdzieś, w okolicy jej pasa. Materiał sukienki przeszkadzał mu w ulubionej ostatnio czynności.
Friedrich oparł podbródek o czubek jej głowy, mocniej owijając ręką wątłe ciało. W takich momentach nie żałował spontanicznej decyzji ciesząc się, że dziewczyna należała do niego. Pomruk zadowolenia wyrwał się z jego piersi.


Getadelt wird wer schmerzen kennt Vom Feuer das die haut verbrennt Ich werf ein licht In mein Gesicht Ein heißer Schrei Feuer frei!.

Friedrich Schmidt
Friedrich Schmidt
Zawód : Szmalcownik
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
Weil der Meister uns gesandt Verkünden wir den Untergang.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8774-friedrich-schmidt#261043 https://www.morsmordre.net/t8782-listy-do-friedrich-a#261285 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f294-smiertelny-nokturn-10 https://www.morsmordre.net/t8784-skrytka-bankowa-nr-2079#261288 https://www.morsmordre.net/t8785-friedrich-schmidt#261289
Re: Poddasze, pokój gościnny [odnośnik]09.10.20 23:27
Wejście do pokoju gościnnego wbrew pozorom wcale nie było zakamuflowane. Klapa w suficie otwierała się za pomocą prostego zaklęcia, w dół spuszczając dość stromą drabinkę wiodącą na najwyższy poziom poddasza, ciepłego i dziś przytulnego, rozświetlonego blaskiem zimnych świec. Dopiero niedawno Wren z tą przestrzenią poczyniła jakikolwiek porządek, doprowadzając ją do względnej prezencji - wcześniej służyło za dodatkowy składzik, miejsce awaryjne, w którym zamierzała ulokować wyprowadzone z drewnianego boksu skrzynie. Zamieszkujący jej rupieciarnię ghul stwarzał coraz więcej problemów. Czasem wydawał się po prostu drapać w ściany opasłych kufrów, niszcząc przy tym wszystko, co odnalazł na swojej drodze; owijał się drogimi, pamiątkowymi materiałami, stroił w pozłacane repliki biżuterii jej przodków, a tego Chang tolerować nie zamierzała. Przedmioty te znalazły jednak swoje bezpieczne miejsce na dnie szaf, pomniejszone, wypełniały niezagospodarowane dotąd szuflady; jedynie kilka z orientalnych materiałów wisiało jeszcze na niewielkich rozmiarów wieszaku umiejscowionym naprzeciwko łózka, tuż za otworem prowadzącym do pokoju. Wciąż rozmyślała co z nimi począć.
- Nie moja, czyjaś - odparła beztrosko. - Zbyt często przyszło mi słuchać waszych narzekań, kiedy musicie spać na kanapie. Ty, odwiedzające mnie przyjaciółki, nikomu z was nie podoba się komfort wersalki, więc niech wam będzie. Zrobiłam to dla was - cóż za poświęcenie, cóż za społecznictwo, chciałoby się rzec. Wren uśmiechnęła się lekko, zaklęciem wzniecając chłodne płomienie rozstawionych dokoła świeczek. Sufit wisiał nisko, zbyt nisko, by po pomieszczeniu przechadzać się bez zgarbionych pleców, ona natomiast decydowała się po prostu chodzić na kolanach; wyglądało to może trochę niezgrabnie, pokracznie, ale pozostawało najbezpieczniejszą opcją. Podejrzewała, że to samo będzie musiał zrobić Friedrich. Był od niej zdecydowanie wyższy, a do tego poddasze zdecydowanie nie było przygotowane. Gdy zapłonęły już wszystkie knoty, ruszyła w jego stronę; szmalcownik siedział już na materacu, czekał na nią, powitał gorącymi dłońmi eksplorującymi znajome ciało. Westchnęła więc w zadowoleniu, przylgnęła do niego, raz jeszcze dłonią odszukując woreczek grzybów, przez który tak szybko zrezygnowali z obejrzenia całego zoo. A przecież nie dotarli nawet do małp. - Dziwne dajecie sobie prezenty - skomentowała w szczerym niezrozumieniu. Gdyby ktoś oczekiwał jej kooperacji, musiałby zaoferować cenę o wiele bardziej atrakcyjną od porcji nielegalnej używki. Podobnych na Nokturnie pewnie było na pęczki. - Tęgoskór jaki? Ma zęby? - nie była pewna, czy dobrze zapamiętała jego wcześniejsze wyjaśnienie; dwa blade palce zanurzyły się w materiale torebeczki i ujęły jedną porcję zasuszonego narkotyku. Niezdrowe podniecenie rozkazało, by wsunęła go sobie między wargi, spojrzeniem odnajdując natomiast zielone oczy Friedricha - i połknęła go, tego przeklętego, halucynogennego grzyba, mając jedynie nadzieję, że nikt tej nocy nie połamie sobie nóg próbując zejść z drabiny do prawidłowej części salonu. A potem uczyniła to samo - tym razem oferując narkotyk Schmidtowi, z ręką ułożoną wokół jego szyi, z ciałem usadzonym na jego kolanach, oplatając go nogami. Jutro pewnie przeklnie go do dziesiątego pokolenia. Ale dziś - dziś będą bawić się dobrze. - Połknij, nie oszukuj - przestrzegła go przezornie. - Brałeś to już wcześniej? Halucynacje będą silne? - Jej własne doświadczenie z narkotykami bazowało wyłącznie na wydarzeniach związanych w szeroki sposób z Bojczukiem, niepewność rozbrzmiewająca w głosie była zatem całkiem uzasadniona; czarownica odsunęła się od niego po chwili i wciąż jeszcze ostrożnie, przytomnie, przesunęła się na podłodze do zawieszonych nieopodal otwartej klapy szat, ściągając z wieszaka jedną z nich.



it was a desert on the moon when we arrived. gathering all of my tears, heartbreak and sighs, jade made a potion ignite and turned the night into a radiant city of light.
Wren Chang
Wren Chang
Zawód : handlarz krwią
Wiek : 25
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
tell her i wasn't scared.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8598-wren-chang#252999 https://www.morsmordre.net/t8601-yue#253113 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f252-pokatna-56-2 https://www.morsmordre.net/t8602-skrytka-bankowa-nr-2037#253118 https://www.morsmordre.net/t8603-wren-chang#253121
Re: Poddasze, pokój gościnny [odnośnik]10.10.20 0:18
Usta szmalcownika ułożyły się w niewielki uśmiech, gdy usłyszał jej słowa.
- Jaka wspaniałomyślność. - Rzucił z odrobiną przyjaznej złośliwości w głosie. Nie do końca wierzył, w jej motywację. Nie pasowało mu to do niej, nie miał jednak większego zamiaru, aby wdawać się w dyskusję w tej kwestii ani rzucać kąśliwymi komentarzami dotyczącymi przyjaciółek. W tym momencie miał o wiele ciekawsze rzeczy do robienia, jak chociażby wodzenie palcami po jasnej skórze. Skrył ją w swoich ramionach, z zaciekawieniem unosząc brew ku górze, gdy ta zaczęła przeszukiwać jego kieszenie. I miał jedynie nadzieję, że do głowy nie wpadnie jej głupi pomysł aby ich spróbować.
- Każdy ma inną cenę. Co dla jednego jest niczym, dla innego potrafi być złotem. - Mruknął, wzruszając ramionami. Zbierał informacje od dawna. Nie raz przyszło mu słyszeć najróżniejsze ceny, za odpowiednie informacje. Nie raz chodziło o przysługę, nie raz halucynogennego grzyba, a innymi razy o czekoladę.
-Żelaznozęby. Przed zerwaniem gryzą w palce. - Wyjaśnił spokojnie, uważnie obserwując jej osobę. Ciężkie westchnienie wyrwało się z jego ust, gdy zauważył jak dziewczyna wyjmuje jednego z grzybów, by wsunąć go sobie do ust. Pięknie. Pozostawało mieć nadzieję, że nie zareaguje w zły sposób, a on nie będzie musiał ganiać jej po całym Londynie… Bądź trzymać ciemnych włosów, gdy jej żołądek się zbuntuje. - To Twój pomysł, nie mój. I przypomnę ci to jutro. - Mruknął odrobinę karcącym tonem. Przez chwilę wahał się przed połknięciem niewielkiego grzybka finalnie jednak pozwolił jej wsunąć jedną sztukę do ust. Przegryzł suszoną roślinę, by finalnie ją przełknąć. A jeśli ich wątroby nie wytrzymają, przynajmniej będą na jednym oddziale.
- Raz. Dużo zależy od organizmu, my wtedy… Ech, było ciekawie. - W krótkich słowach opisał spotkanie z uzdrowicielką, nie odnajdując innych słów na wieczór spędzony w Białej Wywernie. Nie rozwlekał tematu, nie chcąc jej opowiadać o tamtym wieczorze.
Pomruk niezadowolenia wyrwał się z jego ust, gdy dziewczyna zsunęła się z jego kolan. Sam Schmidt przekręcił się i ułożył na boku, podpierając łeb silną dłonią. Zielone spojrzenie wodziło za jej sylwetką niebezpiecznie zbliżającą się do klapy będącej wejściem na poddasze.
- Co będziesz robić? - Spytał, układając się odrobinę wygodniej. Rozluźnienie powoli rozpoczęło rozlewać się po jego spiętych mięśniach. Czuł, jak powoli napięcie spowodowane dzisiejszym dniem odpływa w niepamięć, jak umysł spokojnie zaczyna się oczyszczać z możliwych, dręczących go myśli. Kilka chwil później poczuł również przypływ dobrego humoru. Usta mężczyzny ułożyły się w błogi uśmiech, a spojrzenie błysnęło dziwnym rozbawieniem.
Pozostawało czekać na to, co przyniesie im narkotyk, oraz jakie wizje przyjdzie mu widzieć. I miał nadzieję, że nie będzie to nic, co zburzyłoby przyjemne odpłynięcie w pozytywne sfery emocji.


Getadelt wird wer schmerzen kennt Vom Feuer das die haut verbrennt Ich werf ein licht In mein Gesicht Ein heißer Schrei Feuer frei!.

Friedrich Schmidt
Friedrich Schmidt
Zawód : Szmalcownik
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
Weil der Meister uns gesandt Verkünden wir den Untergang.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8774-friedrich-schmidt#261043 https://www.morsmordre.net/t8782-listy-do-friedrich-a#261285 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f294-smiertelny-nokturn-10 https://www.morsmordre.net/t8784-skrytka-bankowa-nr-2079#261288 https://www.morsmordre.net/t8785-friedrich-schmidt#261289
Re: Poddasze, pokój gościnny [odnośnik]10.10.20 0:48
Teoretycznie miał rację. Czego innego wymagać będzie żebrak, czego innego dumny lord dzierżący laskę wysadzaną najdroższymi diamentami. Dlatego też dyplomatycznie nie wdała się w dyskusję - a może bardziej dlatego, że lwią część uwagi przykuła lakonicznie wysnuta przez niego opowieść. Wyjawił niewiele, może tyle samo pamiętał, ale skoro twierdził, że wieczór był ciekawy, jakieś jego ostatki musiały pozostać w objęciach wspomnień. Wren zmarszczyła brwi; na odwrót było już za późno, grzyb wędrował w dół przełyku do żołądka, gdzie rozkwitnąć miał feerią nieskładnych, zagmatwanych barw. Czekała na to. Na utracenie kontroli podobne zielonej wróżce, na uczucie odlepienia od swojej fizycznej formy, wzniesienie się ponad nią. Ale najpierw mieli między sobą niezałatwione sprawy.
- Wy? Czyli kto? - spytała z ciekawością, gotowa zaserwować mu pełen niezadowolenia wykład na wypadek gdyby do narkotykowego półświatka decydował się zaprosić Daniela. Wroński, zapatrzony w starszego brata niczym w specyficzny obrazek, z pewnością by nie odmówił. Nie teraz, gdy odnalazł rodzinę, jedną, jedyną, która skora była akceptować go takim, jaki jest. - Co wtedy widziałeś, pamiętasz? Opowiedz mi. Skoro o poranku będziesz w stanie wypomnieć mi te żelaznozębne tęgoskóry, na pewno coś zostało w głowie - zdecydowała, nie było już odwrotu. Samodzielnie wprowadził się tego dnia pośród deski hebanowego konfesjonału, zmuszony do zwierzeń. Grzechy plamiły duszę, niewypowiedziane wyznania ciążyły na czystym sumieniu, a ona była głodna ich wszystkich. Choćby tylko po to, by znów zapałać złością. Obtoczyć się płomieniem, rzucić się mu do gardła, zarzucić, że miał ją za nikogo, nawet jeśli w ten sposób leczył, słodki Merlinie, złamane serce. To przecież żadne wytłumaczenie. To, że teoretycznie nie byli wówczas razem - też nie.
Ruchy stawały się wolniejsze. Otępiałe. Kolory przybrały na sile, światło świec błysnęło wdzięcznie, a ona po chwili poczuła się lekka; zaciśnięta na materiale dłoń mrowiła tak zabawnie, sprawiała, że na ustach pojawiał się mimowolny uśmiech, bo wszystko było dobrze. Świat był dobry, ich świat, ten wieczór, który mogli razem dzielić. Niemal przezroczysty, bladopurpurowy materiał szaty znaczyły wyszywane złotą nicią chryzantemy. Opadające z nich płatki róż przeradzały się natomiast w dumne ptaki o długich ogonach szybujące pośród tekstylnych przestworzy; Wren przechyliła głowę na dźwięk jego pytania, wolną ręką chwytając za poły sukienki i unosząc ją ku górze. Zdejmowała ją - nieporadnie, zaplątała się w granatowym materiale, czując, jak wszystko wokół kołysze się przyjemnie. Chyba widziała przy tym swój oddech. Tak jak w zimie zamieniał się w mleczną parę, tak teraz opuszczał jej usta w ten sam sposób, sprawiał, że zmarszczyła lekko brwi. To chyba nie było normalne.
- Będę się ubierać. Przebierać. Nie, ubierać - oznajmiła niezbyt rezolutnie; dobór odpowiedniego słowa wydawał się nagle tak diabelnie trudny, przewyższający jej możliwości, głoski mieszały się ze sobą w zabawną kakofonię dźwięków i w gruncie rzeczy nie była już pewna, czy cokolwiek wydobyło się z jej gardła. Oprócz nieuzasadnionego niczym parsknięcia śmiechem; lekko drżące ręce nasunęły na jej ramiona głębokie rękawy starej szaty, odsłaniając widoczną pod jej przejrzystym materiałem białą bieliznę. - Tu jest najcieplej. W całej kamienicy, najcieplej, chociaż świece są zimne, jest mi ciepło - wytłumaczyła mu dokładnie i udała się w drogę powrotną - ale to było trudne. Chwiała się na czworakach, miała wrażenie, że wszystko przed jej oczyma wiruje. Zlewa się w jedność pozbawioną granic, masy i sensu.

Jakie halucynki wejdą Friedowi?
k1 - zaczyna ci się wydawać, że jesteś na polowaniu z Danielem, tropicie wielką bestię, jesteście już o włos od oddania strzału z czarodziejskiej kuszy. Widzisz jak skrada się do ciebie, gotowa skoczyć ci do gardła, rozszarpać twojego brata, walcz!
k2 - masz wrażenie, że za plecami Wren pojawia się jej sąsiad, rugając was za zbyt głośne zachowanie. Postaraj się przekonać staruszka, że to nieporozumienie, bo tak naprawdę jesteś pod wpływem silencio i nie możesz wydać z siebie żadnego dźwięku
k3 - zamiast poddasza widzisz przed sobą ulubioną, wiedeńską ulicę po zmroku, słyszysz jej charakterystyczne odgłosy, czujesz znajome ciepło, nostalgię, ulgę, bo tęskniłeś



it was a desert on the moon when we arrived. gathering all of my tears, heartbreak and sighs, jade made a potion ignite and turned the night into a radiant city of light.
Wren Chang
Wren Chang
Zawód : handlarz krwią
Wiek : 25
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
tell her i wasn't scared.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8598-wren-chang#252999 https://www.morsmordre.net/t8601-yue#253113 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f252-pokatna-56-2 https://www.morsmordre.net/t8602-skrytka-bankowa-nr-2037#253118 https://www.morsmordre.net/t8603-wren-chang#253121
Re: Poddasze, pokój gościnny [odnośnik]10.10.20 0:48
The member 'Wren Chang' has done the following action : Rzut kością


'k3' : 3
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Poddasze, pokój gościnny Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Poddasze, pokój gościnny [odnośnik]10.10.20 1:48
Uniósł z zainteresowaniem brew ku górze, gdy usłyszał pytanie, jakie padło z jej ust. Przymknął na chwilę ślepia, zastanawiając się nad odpowiedzią.
- Ja i jedna znajoma. - Odpowiedział, wzruszając ramieniem. Zapewne gdyby w tamtym dniu napatoczył mu się Daniel, wieczór zakończyłby się w zupełnie inny sposób, pewnie przepełniony mocnym alkoholem oraz przemocą. Kto wie, do czego było zdolnych dwóch Schmidtów pod wpływem. Machnął ręką, jakby sytuacja nie była warta wspominania. - Było nam strasznie gorąco, krzesła zamieniały się w ruchome piaski… Więcej nie pamiętam, mieszaliśmy je z Ognistą. - Odpowiedział, z prychnięciem rozbawienia na ustach. Odpowiadał jedynie na to, co pytała, nie wtrącając kolejnych informacji. Nie były one potrzebne, śmiało jednak mógł stwierdzić, że łączenie alkoholu z halucynacjami nie było dobrym pomysłem. Nie dał jej powodu aby zapłonąć, nie robiąc tamtego wieczora nic, co mogłoby przyprawić ją o złość.
Obserwował, oddając się w ramiona lekkości oraz rozluźnienia. Pomruk zadowolenia wydobył się z jego ust, gdy Wren pozbyła się sukienki. Czy to możliwe, że przybyło jej materiału? Nie ważne, nie istotne gdy głowa przyjemnie pozbywała się zmartwień.
Parsknął szczerym śmiechem, gdy dziwny układ słów wydobył się z jej ust. - Jesteś urocza. Jak mały matagot. - Mruknął komplementem, jakie rzadko uciekały z jego ust. Czy jednak dało się nie rozczulić, widząc nieporadne próby zmiany odzienia oraz równie słodkie układanie słów? Nie czuł jeszcze ciepła, powiązanego z pomieszczeniem, co zapewne niedługo się zmieni. Poddasze przyjemnie bujało się w jego oczach, ukojenie zasiało się w umyśle, a gdy zauważył, jak dziewczyna skrada się w jego kierunku, mężczyzna wyciągnął dłonie w jej kierunku.
- Chodź do mnie, kotku. - Mruknął, wyciągając w jej kierunku dłonie, mające problem z utrzymaniem jednej pozycji. Czekał, delikatnie bujając się w rytm bliżej nieokreślonej melodii.
Zielone spojrzenie przeniosło się na chwilę wyżej, a twarz mężczyzny przybrała wyraz zaskoczenia. Melodia zaczęła nabierać odpowiedniej barwy. Doskonale znanej, zapamiętanej w wielu wieczorów spędzonych w ojczyźnie. Widział ją. Widział znajome szarawe budynki przewijane czerwonymi dachówkami. Widział kolorowe szyldy. Lodziarnia Hansa. Piekarnia. Monopolowy. Garnitury… Bar Schwarzenberg, Schmidt przesunął się trochę, w swojej wyobraźni przekraczając próg znanego baru. Te same, ciemnoczerwone ściany. Te same stoły. Stary, wytarty bar przy którym stał ten sam Bruno, jakiego widywał przez lata. Odwrócił się, by spojrzeć na ulicę. Znaną. Rodzinną, widywaną każdego, kolejnego dnia.
- Rote Lippen soll man küssen, denn zum Küssen sind sie da… - Nucił pod nosem wesołą, doskonale znaną melodyjkę graną każdego piątku, gdy kawalerowie prosili panny do tańca, próbując skraść pocałunek słodkich usteczek. - Rote Lippen sind dem siebten Himmel ja so nah! - I on był teraz w siódmym niebie.
Tęsknił. Nawet nie zdawał sobie sprawy z tego, jak bardzo brakowało mu rodzinnego miasta. Zielone oczy zaszkliły się. Im dłużej patrzył na znajome wnętrze, doskonale znane szyldy oraz witryny tym tęsknił coraz mocniej. - So rote Lippen… soll man küssen… Tag und Nacht... - Głos mężczyzny począł się łamać pod wpływem tęsknoty, a po policzkach spłynęły łzy. Nie zwykł płakać. Nie uronił łzy po śmierci ojca, ostatni raz płacząc jako małe dziecko pod opieką nieńki. Teraz jednak tęsknota przepełniała jego serce powodując na nim pęknięcia. Płakał w tęsknocie za ojczyzną, za znajomymi uliczkami, powietrzem pełnym dymu oraz specyficzną wiedeńską atmosferą. Jednocześnie przeklinając decyzję dotyczącą przyjechania do Anglii.


Co zobaczy Wren?
1. Masz wrażenie, że Friedrich powoli zamienia się w kamień. Stopniowo, kawałek po kawałku, by w końcu zastygnąć w bezruchu. W tym wszystkim nie zauważasz, że i Twoje nogi zamieniły się w kamień.
2. Masz wrażenie, że podłoga zamienia się w chmurkę, na której dryfujesz przez niebo.
3. Zamiast poddasza widzisz wykończącą chińskimi zdobieniami salę tronową. Twoje ciało zdobią piękne szaty, a Ty jesteś wielką cesarzową, szykującą się do przemówienia przed poddanymi.

Rzut

Piosenka


Getadelt wird wer schmerzen kennt Vom Feuer das die haut verbrennt Ich werf ein licht In mein Gesicht Ein heißer Schrei Feuer frei!.

Friedrich Schmidt
Friedrich Schmidt
Zawód : Szmalcownik
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
Weil der Meister uns gesandt Verkünden wir den Untergang.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8774-friedrich-schmidt#261043 https://www.morsmordre.net/t8782-listy-do-friedrich-a#261285 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f294-smiertelny-nokturn-10 https://www.morsmordre.net/t8784-skrytka-bankowa-nr-2079#261288 https://www.morsmordre.net/t8785-friedrich-schmidt#261289
Re: Poddasze, pokój gościnny [odnośnik]10.10.20 2:21
Jego głos dobiegał jakby z oddali. Z odległego kontynentu, choć widziała go przed sobą, dalej na tym samym materacu, rozleniwionego i zadowolonego, wyciągającego w jej kierunku umięśnione ręce. Nazywał ją matagotem, kotem, nęcił, zachęcał, by do niego podeszła - i Merlin świadkiem, że próbowała, ale podłoga przypominała morze pod okrętem Haverlocka Traversa, zdradliwe, rozkołysane. Ciemne brwi zmarszczyły się mocniej, gdy fale wspomnień rzuciły nią niebezpiecznie, sprawiły, że uderzyła łokciem o stojące nieopodal krzesło. Piekący ból wyrwał z jej ust niezadowolony syk, ten jednak zdawał się być rozwarstwioną melodią, dziwną, nienależącą do niej - to wszystko było dziś tak dziwne. Wren czuła, że kręci się jej w głowie. Coraz mocniej, mocniej, aż przestała rozróżniać przed sobą sylwetkę Friedricha podśpiewującą nieznaną jej melodię. Jakiś hymn zrodzony z niezrozumiałego języka, najpierw szczęśliwy, później coraz bardziej żałosny, zawodzący niczym rozżalona szyszymora. Ale ona nie miała czasu mu pomóc. Poddani czekali, a eunuch nie przygotował jeszcze przemówienia, jakie winna przed nimi wygłosić. Jak w takich okolicznościach mogła zachować spokój, zająć się słabym cesarzem, który upajał się słonym smakiem własnych łez? Myślała za wszystkich, pewnego dnia niechybnie wyrosną jej cztery głowy - a może już wyrosły? Dłoń profilaktycznie pomknęła do szyi, przystrzyżone paznokcie przesunęły się po skórze, ale nie mogła odnaleźć dodatkowej kończyny; to dobrze i niedobrze, może takowa byłaby w stanie naprędce przygotować to diabelne przemówienie.
- Jīn wan yīqiè dōu xià dìyù - jęknęła przejęta, niezadowolona, przelękniona; w sali tronowej nie mogła pozostać w nieskończoność, należało prędzej czy później przekroczyć rozłożony przed jej stopami czerwony dywan i wychylić głowę za masywne, czerwone wrota, by stanąć przed spragnionymi widoku cesarzowej wasalami. A ona nie była na to gotowa. Kompletnie! Nawet szaty rozwiązywały się jej w pasie, ta przeklęta wstęga nie chciała stworzyć reprezentacyjnej kokardy na jej plecach, pończochy zsuwały się w dół nóg, odsłaniając coraz to więcej bladej skóry. I Wren wiedziała, co musi zrobić. Co począć, by ciążąca na królewskiej rodzinie klątwa odeszła w niepamięć. Nieporadnym ruchem wgramoliła się na Friedricha, przycisnęła biodra do jego bioder, zmuszając, by ten przewrócił się na plecy - a potem zacisnęła ręce na jego szyi. Chciała go udusić, musiała, śmiała się przy tym radośnie, zachwycona z odnalezionej pośród cierni drogi. Tak, teraz wszystko będzie w porządku, wszystko się powiedzie! - Niech żyje dynastia - zawołała w czystej ekstazie, dopóki coś wilgotnego spływającego na jej dłoń nie rozproszyło uwagi. Czarne oczy, nieprzytomne, nie rejestrowały tęsknoty jego łez. Nie rozumiały jej. Gdzieś w zaciemnionych teraz odmętach umysłu rozumiała ich fakt, ale nie dostrzegała, wciąż chwiejąc się w swej pozycji, oddychając też głęboko, trochę zbyt głęboko. - Nie płacz. Przecież będę dobrą królową... - wytknęła całkiem w swym mniemaniu logicznie. Dla narodu lepiej będzie, jeśli na tronie zasiądzie silna jednostka. Zdolna wskazać państwu nowy kierunek. Po cóż rozdrabniać się na dwóch monarchów, skoro jeden z nich był tak słaby? - Dam sobie radę - zapewniła go solennie, przekonana, że niepewnością losów nadchodzących dziejów tak właśnie się przejął. Dłonie natomiast nie odpuściły - wciąż dusiły go uparcie, zawzięcie, jakby od tego zależał wszelki jej dobrobyt. - Przestań, nie mam czasu, mam go tak mało, już dość - musiał wydać z siebie ten ostatni oddech, a eunuch musiał nadejść z przygotowaną przemową, nie było innego rozwiązania. - Niech umrze dziś cesarz - zawołała raz jeszcze, słysząc za plecami wiwaty i pełne zachwytu okrzyki jej poddanych. A to znaczyło, że miała rację. Była nieomylna, śladami Wu Zetian podążając wiernie.

今晚一切都下地狱, jīn wan yīqiè dōu xià dìyù - wszystko pójdzie dziś do piekła.

Jakie halucynki wejdą Friedowi?
k1 - jesteś przekonany, że dusi cię twój ojciec. Chce uczynić z ciebie silnego mężczyznę, w ten sposób pokazuje sobie i tobie, że jesteś w stanie wytrzymać wszystko - ale ty przestałeś być już jego wiernym synem, pierwszy raz w życiu czujesz, że możesz agresji odpowiedzieć agresją
k2 - to wcale nie dłonie zaciskają się na twojej szyi, ale kolorowy, piękny widłowąż. Podziwiasz go przez chwilę, jednak zdajesz sobie sprawę z tego, że zwierzę w końcu odetnie ci dopływ tlenu, a do tego dopuścić nie możesz, mimo tego, że nad nim dostrzegasz w oddali latające po niebie inne widłowęże, które już na ciebie czekają
k3 - przypominasz sobie twoją młodzieńczą miłość, Grete, która zabawiła się twoim sercem i porzuciła dla twojego bliskiego przyjaciela, Aloisa; dusi cię naprzemiennie z nim, jest tak piękna, jak w dniu, w którym widziałeś ją po raz ostatni



it was a desert on the moon when we arrived. gathering all of my tears, heartbreak and sighs, jade made a potion ignite and turned the night into a radiant city of light.
Wren Chang
Wren Chang
Zawód : handlarz krwią
Wiek : 25
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
tell her i wasn't scared.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8598-wren-chang#252999 https://www.morsmordre.net/t8601-yue#253113 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f252-pokatna-56-2 https://www.morsmordre.net/t8602-skrytka-bankowa-nr-2037#253118 https://www.morsmordre.net/t8603-wren-chang#253121
Re: Poddasze, pokój gościnny [odnośnik]10.10.20 2:21
The member 'Wren Chang' has done the following action : Rzut kością


'k3' : 1
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Poddasze, pokój gościnny Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Poddasze, pokój gościnny [odnośnik]10.10.20 3:25
Tkwił pośród znajomej uliczki. Wodził zaszklonym spojrzeniem po znajomych witrynach, znanych wystawach, widział znajome twarze te przyjemne oraz te, których dało się wystraszyć. Był w domu. Utęsknionym miejscu gdzie znajdowało się męskie serce. Mógłby przysiąc, że czuje zapach dymu który nieprzyjemnie drapie w gardło, świeżo parzoną kawę oraz charakterystyczny dźwięk otwierania butelki ulubionego piwa.
Nieobecne spojrzenie utkwiło w twarzy Wren, gdy wsunęła mu się na kolana. Co ona tutaj robiła? Nie mogło jej tu być, nie z pewnością nie. Nie pochodziła z jego stron, w tym widoku będąc kimś obcym, nie przyjemnie nie pasującym do widzianej sytuacji. W zaskoczeniu pozwolił przewrócić się na plecy, w pierwszej chwili sądząc, że zwyczajnie inicjuje zbliżenie. Chwilę później jej palce zacisnęły się na jego szyi. Mięśnie austriaka spięły się automatycznie, w geście nad którym nie panował.
- Co Ty pleciesz, Wren? - Mruknął, nie rozumiejąc ani jednego słowa, jakie padało z jej ust. Coś było nie tak. Jaki cesarz? Jaka królowa? Nie taki powinien być skutek zażycia tego narkotyku. Wizje powinny być przyjemne, poprawiające humor oraz pozwalające się odprężyć. Czyżby to był zły zjazd? Powietrza w jego płucach było mniej, silne ramiona chybiły, by za drugim razem zacisnąć się na jej dłoniach, próbując oderwać je od swojej szyi. Przymknął na chwilę oczy… Nie widział już Wren. Widział inne dłonie. Męskie. Zdecydowane, by dać mu odpowiednią nauczkę. Głos narzeczonej począł zanikać. Rozmywać się w przestrzeni zastąpiony innym głosem. Głosem, który poznałby wszędzie.
- Ich werde dich ermorden! - Wysyczał, ogarnięty wściekłością. Złość wykrzywiła jego rysy, a mięśnie, zareagowały odruchowo. Już nie był dzieckiem. Ojciec nigdy wcześniej go nie uderzył, tym samym przegapiając najlepsze lata na znęcanie się oraz wychowywanie go. Dłonie zacisnęły się mocniej na tych, odbierających mu dopływ tlenu, boleśnie wbijając palce w szorstką skórę.
Nie.
Siłą oderwał je od swojego gardła oba nadgarstki z niezwykłą łatwością obejmując jedną dłonią. Górował. Doskonale wiedział, że sobie poradzi. Mordował przecież nie raz. Był to dla niego chleb powszedni. Szarpnął się. W bok, przewalając cały ciężar swojego ciała na ojca. Był cięższy, nie było to trudne. Jego przed ramię od razu powędrowało na przedramię Hugo, dociskając szyję do ziemi. Palce uparcie nie chciały puścić. Uderzył pięścią w jego brzuch. Stary Schmidt zdawał się zwijać z bólu. A to było jego szansą.
- du wirst mich dafür bezahlen, papa. - Wysyczał. Wściekłe spojrzenie powędrowało po otoczeniu, które zdawało się bujać odrobinę mniej. Przesunął się tak, by jego kolano spoczywało nad krtanią ojca, gotowe w każdej chwili go zadusić. Sięgnął jakiejś chusty, zwisającej z krzesła po czym siłą unieruchomił ręce ojca, związując je ze sobą szarfą. Nie zamorduje go ot tak. O nie. Miał o wiele lepszy, piękniejszy plan. Wstał chwiejnym krokiem, łapiąc za koniec szarfy. Przeciągnął staruszka po podłodze, wyciągnął ręce. Spróbował raz, drugi, trzeci, w końcu udało mu się przełożyć szarfę przez wijącą się w obie strony belkę. Pociągnął. Mocno, unosząc tors Hugo nad ziemię, po czym zawiązał kolejny supeł na jego dłoniach. Przerobi go na pieprzony worek pełen połamanych kości oraz krwi. Szaleństwo przemknęło przez jego twarz. Musiał go dobić, choćby sam miał połamać ręce. Nie zasługiwał nawet na zwykłą lanceę. I już miał unieść dłoń, wymierzyć cios prosto w paskudną twarz ojca… Gdy jego umysł doświadczył niewielkiego przebłysku świadomości. Zatrzymał się, zdezorientowanym spojrzeniem wodząc po pokoju. Nie było ojca. Zamiast tego podwieszona leżała Wren. Schmidt wypuścił powietrze z płuc. Ziemia poczęła się poruszać, oparł więc na kolanach.
Paskudne świństwo. - było ostatnią trzeźwą myślą, przed kolejną wizją.

Co zobaczy Wren?
1. Znajdujesz się w pozbawionej okien, zimnej celi. Nie wiesz, czemu Cię pojmano i próbujesz dowiedzieć się tego od strażnika, jednocześnie prosząc o okrycie marynarką.
2. Masz wrażenie, że zamykasz się w kokonie. Owinięta ciepłym, miękkim materiałem oczekujesz momentu, by przeobrazić się w pięknego motyla, finalnie nie mogąc wydostać się z kokonu.
3. Myślisz, że jesteś syrenką złapaną przez biednego marynarza. Próbujesz go uwieść, aby nie sprzedał cię podłym piratom.


Getadelt wird wer schmerzen kennt Vom Feuer das die haut verbrennt Ich werf ein licht In mein Gesicht Ein heißer Schrei Feuer frei!.



Ostatnio zmieniony przez Friedrich Schmidt dnia 10.10.20 3:25, w całości zmieniany 1 raz
Friedrich Schmidt
Friedrich Schmidt
Zawód : Szmalcownik
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
Weil der Meister uns gesandt Verkünden wir den Untergang.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8774-friedrich-schmidt#261043 https://www.morsmordre.net/t8782-listy-do-friedrich-a#261285 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f294-smiertelny-nokturn-10 https://www.morsmordre.net/t8784-skrytka-bankowa-nr-2079#261288 https://www.morsmordre.net/t8785-friedrich-schmidt#261289
Re: Poddasze, pokój gościnny [odnośnik]10.10.20 3:25
The member 'Friedrich Schmidt' has done the following action : Rzut kością


'k3' : 3
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Poddasze, pokój gościnny Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Poddasze, pokój gościnny [odnośnik]10.10.20 3:58
Cesarz nie chciał odejść. Podjął walkę, ostatnią, heroiczną, owinięty rybackimi sieciami, gdzieś za nim spoczywał natomiast harpun. Dwa harpuny, może więcej, zaostrzone, groźne, łypiące na nią oczyma zrodzonymi z zimnego metalu. Pojmał jej ręce, odsunął od swojego gardła, zamknął w silnym uścisku jednej dłoni, zbyt dużej, by miała szansę z nią konkurować; potęgą cesarzowej był przecież jej umysł, spryt, nie fizyczna kondycja, nie siła. Nie wiedziała nawet kiedy przewrócił ją na materacu, ale świat zawirował raptownie. Robił to kilka razy, miotał się przed jej oczyma, ze złotej sali tronowej nie pozostało nic, te piękne ornamenty przeistoczyły się w fale pragnące zatopić ją wśród chłodu nieprzejednanej wody. Ale czy to nie był jej żywioł? Dlaczego teraz działał przeciwko niej, konspirował z tym mężczyzną, wściekłym, unieruchamiającym ją całym sobą, uderzającym w nieprzygotowany na atak bólu brzuch? Fizyczne cierpienie pojawiło się z opóźnieniem; uderzenie najpierw zarejestrował otępiały mózg, wyduszając z niej ślady jakiegokolwiek powietrza. Zastygła w bezgłośnym krzyku, na moment zbyt spętana spotęgowanym przez halucynacje przerażeniem, dopiero później zaś zginając się wpół; bolało, bolało okropnie, wydzierało z jej gardła salwę głośnego kaszlu. Ale i na tym nie mogła skupić się za długo. Świat szarpał się w ramach gdy Friedrich ciągnął ją przez poddasze, przewiązywał wstęgę jej własnej szaty pomiędzy nadgarstkami i podwieszał ją pod skośnym sufitem jak rybę złapaną na hak, głuchy na pojękiwania, na nieskładne prośby, na półsłówka, którym los odmówił logiki; wiedziała, że wyłowił ją z wody, nie wiedziała jednak dlaczego. Była przecież pięknym stworzeniem - po co zatem ją bił, chciał katować, wyrwać z błękitnego królestwa, którego głębiny stanowiły jej dom? Czerwone z fizycznego obciążenia policzki zapiekły, nie była w stanie utrzymać prosto głowy, ale wszystko w jej ciele podpowiadało, że musiała go do siebie przekonać. Kiedy ją pozna, zrozumie, że nie warto jej krzywdzić. Ani sprzedawać piratom. Chwiała się, drżała, próbowała pocierać dłonią o dłoń, by wyswobodzić się z więzów, ale to na nic.
- Zaczekaj, miły, zaśpiewam ci, zaczekaj - prosiła w gorączce, głosem bardziej już ochrypłym od poruszonej działaniem Schmidta krtani, lekkim ruchem wypchnęła w jego kierunku biodra zwieńczone ogonem o opalizujących łuskach; wszelką siłą starała się odwrócić uwagę od promieniującego od brzucha płomienia. Trawił ją od środka, obezwładniał bardziej niż kajdany stworzone z miękkiego aksamitu. - Zabiorę cię do innego świata jednym pocałunkiem, podejdź do mnie, wypu... - wypuść, chciała powiedzieć, ale organizm zaniemógł. Nie tolerowała narkotyku zbyt dobrze, halucynacje były zbyt silne, zbyt przekonujące, nie tak radosne i odprężające, jak zapewniać o tym mogli handlarze z Nokturnu. Przeszywanym dreszczami ciałem targnęła konwulsja, Wren zwymiotowała na podłogę, tym samym kończąc wszelkie obietnice pocałunku mającego wyswobodzić ją z kłopotu; zawroty głowy odezwały się donośniej niż wcześniej, zanim zorientowała się co się dzieje zwymiotowała ponownie, wyzbywając się z żołądka przeklętego tęgoskóra. Coś w jej świadomości poddało się, przestało namawiać, by spróbowała przekonać żeglarza syrenim wdziękiem, położyło kres marzeniom cesarzowej władającej potężną nacją; opadła z sił i wszelkiego entuzjazmu, podtrzymywana w górze wyłącznie więzami uwitymi przez szmalcownika, który najwidoczniej i teraz zachowywał przydatne w pracy umiejętności tworzenia węzłów; głowa o zmierzwionych, kruczych włosach oparła się czołem o jedną z uniesionych rąk, podczas gdy czarownica próbowała uspokoić oddech. Uspokoić cały swój organizm. Świat dalej falował przed jej oczyma a ona kaszlała, podłoga zdawała się nie mieć racji bytu, blask zimnych świec tworzył wymyślne, świetliste wzory na drewnianym tle. Ona zaś chciała tylko na moment się położyć.

Jakie halucynki wejdą Friedowi?
k1 - widząc unieruchomionego ojca uspokajasz się, cieszysz swoim triumfem, możesz podziwiać pochwyconą zwierzynę - najprawdopodobniej najważniejszą w twoim życiu. Ta świadomość cię odpręża. Znów masz wyśmienity humor
k2 - tęgoskór na moment zwala cię z nóg, opadasz na materac i znów widzisz przed sobą austriackie widoki, które uspokajają napędzony złością umysł. Czujesz spokój, może znajdujesz się teraz w jednym ze znajomych lasów twojej przeszłości, wdychasz w nozdrza ten charakterystyczny zapach przepastnej, zielonej wolności?
k3 - słyszysz jak ojciec przeprasza cię za wszystko, co złego ci zrobił. Możesz uznać to za kłamstwo, ale jego słowa brzmią na szczere, płynące z serca, którego nie znałeś


[bylobrzydkobedzieladnie]



it was a desert on the moon when we arrived. gathering all of my tears, heartbreak and sighs, jade made a potion ignite and turned the night into a radiant city of light.


Ostatnio zmieniony przez Wren Chang dnia 10.10.20 4:04, w całości zmieniany 2 razy
Wren Chang
Wren Chang
Zawód : handlarz krwią
Wiek : 25
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
tell her i wasn't scared.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8598-wren-chang#252999 https://www.morsmordre.net/t8601-yue#253113 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f252-pokatna-56-2 https://www.morsmordre.net/t8602-skrytka-bankowa-nr-2037#253118 https://www.morsmordre.net/t8603-wren-chang#253121
Re: Poddasze, pokój gościnny [odnośnik]10.10.20 3:58
The member 'Wren Chang' has done the following action : Rzut kością


'k3' : 2
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Poddasze, pokój gościnny Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Poddasze, pokój gościnny [odnośnik]10.10.20 23:46
Chciał odpowiedzieć. Chciał podejść do niej, rozwiązać więzy i złączyć usta w pocałunku. Pokój jednak zaczął się rozmywać. Ściany odpływały w dal, zamieniając się w drzewa otaczające polanę, na której zwykli biwakować. Zapach świeżych, sosnowych igieł uderzył w jego nozdrza. Słyszał śpiew ptaków, szum strumienia oraz wiatr buszujący między liśćmi. Spokój zaczął wracać do spiętego złością umysłu. Tak przyjemnie. Ciche westchnienie wyrwało się z jego ust. Opadł plecami na zieloną, soczystą trawę wyciągając twarz w kierunku jednego z promieni słońca, jakie przebijały się przez gęste listowie. Pomruk zadowolenia wyrwał się z jego ust. A gdyby tak przymknąć oczy? Na jedną, krótką chwilkę? Nie, nie mógł. Coś gdzieś z tyłu głowy krzyczało wręcz, aby wstał. Podniósł się z miękkiej trawy, by załatwić coś, niesamowicie ważnego. Ale to mogło poczekać, czyż nie? Tylko pięć, króciutkich minutek… Zmęczony organizm domagał się chwili odpoczynku, zwłaszcza tutaj, w tym jakże przyjemnym otoczeniu austriackiego lasu.
Nie wiedział, ile przyszło mu spać. Gdy otworzył oczy czuł nieprzyjemny ból gdzieś w trzewiach, a świeczki nie zdążyły jeszcze się wypalić. Może minęło pięć minut? A może pół godziny? Pierwszym co do niego dotarło był ostry zapach wymiocin, wzbudzający jego podejrzliwość. Głowa była ciężka, uniósł się jednak na łokciach, a strach momentalnie nawiedził jego ciało. Czy on… Czy przypadkiem w końcu ją zamordował? Mężczyzna nabrał powietrza do płuc, krzywiąc się z powodu zapachu. Sięgnął po różdżkę, chcąc uporać się z bałaganem. - Evanesco. Chłoszczyść. - Wypowiedział zaklęcia, oczyszczając podłogę oraz szatę dziewczyny z wymiocin. Scheiß! Mężczyzna wziął głęboki oddech. Potrzebował chwili, aby zmusić się, do podejścia do dziewczyny, próbując odnaleźć w pamięci bieg wydarzeń. Nie wyglądała dobrze, a kolejna porcja zwykłego, czystego strachu uderzyła do jego organizmu. Wiedział, że kiedyś nadejdzie ten dzień, gdy spalą się w swoim ogniu. Był jednak pewien, że ten dzień będzie miał miejsce ku kresu ich dni.
Drżącymi dłońmi rozplątał więzy, które spętały jej dłonie. Ostrożnie osunął się na podłogę, by ująć wiotkie ciało dziewczyny w silne ramiona. Objął ją mocno, jej głowę układając w zgięciu łokcia, by przypadkiem nie opadła nieprzyjemnie.
- Wren… - Zaczął, jego głos zdawał się jednak słaby, w gardle rozlegała się nieprzyjemna suchość. Odchrząknął, uważnie obserwując jej twarz w poszukiwaniu jakichkolwiek oznak życia. - Wren. - Powiedział głośno, potrząsając dłonią wątłe ramię. Miał nadzieję, że jedynie spała; że nie przyjdzie mu grzebać narzeczonej, nim zobaczy ją na ślubnym kobiercu, zapewne cały wieczór wieńcząc kolejną kłótnią. Zielone spojrzenie wyszukiwało w jej ciele wskazówek, które mogłyby podpowiedzieć mu przebieg wieczoru. Pieprzone grzybki! Wiedział, że to był zły pomysł! Jak zwykle jednak, miała gdzieś jego słowa.
- Wren! Obudź się, Wren. Nic Ci nie jest? - Ponowił próbę wybudzenia dziewczyny, potrząsając ją mocniej. Kolejna porcja stresu napłynęła do jego ciała, a szerokie ramiona owinęły się mocniej wokół jej niewielkiego ciała. Oddech zatrzymał się w piersi, a mężczyzna przeklinał, że nie ma chociażby najmniejszego pojęcia o anatomii bądź magii leczniczej. Mięśnie zatrzęsły się delikatnie, a zielone tęczówki zaszkliły, mimo iż nie chciał do tego dopuścić.


Getadelt wird wer schmerzen kennt Vom Feuer das die haut verbrennt Ich werf ein licht In mein Gesicht Ein heißer Schrei Feuer frei!.

Friedrich Schmidt
Friedrich Schmidt
Zawód : Szmalcownik
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
Weil der Meister uns gesandt Verkünden wir den Untergang.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8774-friedrich-schmidt#261043 https://www.morsmordre.net/t8782-listy-do-friedrich-a#261285 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f294-smiertelny-nokturn-10 https://www.morsmordre.net/t8784-skrytka-bankowa-nr-2079#261288 https://www.morsmordre.net/t8785-friedrich-schmidt#261289
Re: Poddasze, pokój gościnny [odnośnik]11.10.20 0:11
Spał, ona też spała - a może po prostu straciła przytomność, gdzieś na granicy obrzydliwego letargu i rozedrganej gorączką świadomości; ciężki oddech uciekał spomiędzy warg, czuła w swojej głowie, że świat wciąż kołysze się dookoła niej niczym prom mknącego między falami statku, ale drżące ręce podtrzymywała związana na beli szarfa, nie pozwalała jej zatonąć. Głowa o zaczerwienionej twarzy wciąż opierała się o jedno z wyciągniętych ramion, odnajdując niewielkie pocieszenie w oferowanej przezeń stabilności, ale mogło być gorzej. Coś w jej żołądku wciąż przewracało się okrutnie, wirowało, tańczyło w rytm melodii, do której poruszał się świat, nie miała jednak czym już wymiotować, więc nie zrobiła tego po raz trzeci: po prostu zastygła we względnym bezruchu, pozwalając setce zimnych dreszczy przebiec po ciele, podczas gdy Friedrich poddał się ostatniej fali działania tęgoskóra o wiele lepiej przyjętego przez jego organizm. Trudno się dziwić - jego wytrzymałość była niepomiernie wręcz większa, kondycja sprawniejsza, szczytem głupoty było wzięcie narkotyku przez Wren; wcześniejsza złość musiała otępić umysł, zachęcić do podjęcia ślepego ryzyka, a teraz miała za swoje.
Spali oboje, nie wiedziała jak długo, ale w końcu z objęć koszmaru postępującego za koszmarem wydobyło ją ciepło chwytających jej ciało dłoni, wyswobodzonych nadgarstków i ulgi, jaką przyniosła jej możliwość opuszczenia obolałych już kończyn. Pomimo ciepła ulatującego aż pod sam sufit, było jej zimno; trzęsła się w jego objęciach, powoli otwierając oczy, świadomością wędrując do nawołującego ją głosu. Twarz Schmidta była dla niej rozmyta, niezbyt wyraźna, rozpoznawała raczej jej kształty niż jakikolwiek szczegół - uniosła też niemal bezwładną dłoń, gładząc delikatnie odnaleziony tam policzek. Czuła jego zdenerwowanie, czuła strach, a przecież nie umierała. Jeszcze nie.
- Wszystko dobrze... - zapewniła go głosem słabym, drżącym, wciąż wyczerpanym; Pokątnej nie przecięły jeszcze pierwsze promienie wschodzącego słońca, do świtu wciąż mieli dużo czasu, wystarczająco, by wypocząć. - Jestem tylko trochę zmęczona - ręka nie wytrzymała zbyt długo, opadła zatem powoli do jej boku, a czarownica pozwoliła sobie na powrót przymknąć powieki. Chciała spać - skryć się pod grubą pierzyną i zatonąć w oferowanym przez nią komforcie, mieć wokół siebie jego ramiona kojące wszelkie zawirowania myśli i świata. - I chyba nie lubię grzybów... - dodała jeszcze półszeptem, mimo wycieńczenia naznaczonym odrobiną rozbawienia. To raczej nie tak miało wyglądać. Narkotyki zwykle zapewniały dobry nastrój, przyjemne rozluźnienie, nie zaś wizje, które mogły doprowadzić ich na skraj szaleństwa. Idealnym tego dowodem był czerwono-purpurowy ślad rozkwitający w okolicach jej brzucha, tam, gdzie wcześniej uderzył w oszałamiającej furii, myśląc, że przed oczyma stanął jego ojciec.
Czarownica wydała z siebie pomruk bólu przeplatanego fatygą, gdy podniosła się z objęć Schmidta i o własnych siłach dopełzła do przygotowanego materacu. Opadła na niego już z pełnym ulgi westchnieniem; wsunęła się pod kołdrę, choć to nie odegnało jeszcze dreszczy, wolną dłonią klepiąc miejsce obok siebie. On też musiał odpocząć. Pozwolić ciału przetrawić resztki halucynogennej substancji, uspokoić się do reszty po jej dość nieprzewidzianym działaniu. I spali - razem, aż do rana, kiedy głodnym szczeknięciem powitał ich z salonu rozbudzony Yuan; Wren obudziła się w stosunkowo lepszym stanie, choć głowa bolała ją niemiłosiernie, podobnie też brzuch, lecz raczej przez rozkwitającego na skórze siniaka niż przez cokolwiek innego. Z leniwym, zmęczonym westchnieniem spojrzała w bok, poszukując przymrużonymi oczyma twarzy Friedricha.



it was a desert on the moon when we arrived. gathering all of my tears, heartbreak and sighs, jade made a potion ignite and turned the night into a radiant city of light.
Wren Chang
Wren Chang
Zawód : handlarz krwią
Wiek : 25
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
tell her i wasn't scared.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8598-wren-chang#252999 https://www.morsmordre.net/t8601-yue#253113 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f252-pokatna-56-2 https://www.morsmordre.net/t8602-skrytka-bankowa-nr-2037#253118 https://www.morsmordre.net/t8603-wren-chang#253121

Strona 1 z 2 1, 2  Next

Poddasze, pokój gościnny
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach