Stolik nr 3
AutorWiadomość
First topic message reminder :
★★★ [bylobrzydkobedzieladnie]
Stolik nr 3
Podczas pobytu w tej sali goście nie mogą się czuć do końca samotni… i to nie ze względu na ciekawskie obrazy, które bardzo chętnie słuchają wszystkich nowości ze świata zewnętrznego i bez najmniejszych ogródek je komentują. Wszyscy czarodzieje powinni być przygotowani na zimny dreszcz lub nowego kompana przy stoliku. Duchy zamieszkałe w tej restauracji obrały sobie ją jako punkt swoich depresyjnych spacerów, przenikając przez przybrudzone ściany bez żadnego wstydu. Bardziej spostrzegawczy mogą dostrzec, ze światło świec nie jest tutaj tak jasne jak w innych częściach restauracji… czyżby to właśnie to miejsce było dopełnieniem cichej legendy o dodatkowych, niekoniecznie pożądanych, składnikach w pieczeni? Czy może wydarzyło się tutaj zupełnie coś innego?
UWAGA Aby przemieścić się po pomieszczeniach wewnątrz restauracji, należy rzucić kością opisaną jej nazwą.
1 - postać przechodzi do stolika nr 1
2 - stolik nr 2
3 - stolik nr 3
4 - wejście
5 - bar
6 - fontanna
7 - taras
8 - korytarz
Wartość zdublowana (np. wyrzucenie czwórki, podczas gdy postać znajduje się przy wejściu) upoważnia do dowolnego przemieszczenia się po wyżej wymienionych pomieszczeniach. Pierwszy post powinien zostać umieszczony przy wejściu.
W przypadku, gdy postać zgodnie z wyrzuconym rzutem powinna przenieść się do wątku, w którym znajduje się inna postać należąca do tej samej osoby (multikonto) do rzutu należy dodać jedno oczko, a następnie podążyć za powyższymi wskazówkami.
UWAGA Aby przemieścić się po pomieszczeniach wewnątrz restauracji, należy rzucić kością opisaną jej nazwą.
1 - postać przechodzi do stolika nr 1
2 - stolik nr 2
3 - stolik nr 3
4 - wejście
5 - bar
6 - fontanna
7 - taras
8 - korytarz
Wartość zdublowana (np. wyrzucenie czwórki, podczas gdy postać znajduje się przy wejściu) upoważnia do dowolnego przemieszczenia się po wyżej wymienionych pomieszczeniach. Pierwszy post powinien zostać umieszczony przy wejściu.
W przypadku, gdy postać zgodnie z wyrzuconym rzutem powinna przenieść się do wątku, w którym znajduje się inna postać należąca do tej samej osoby (multikonto) do rzutu należy dodać jedno oczko, a następnie podążyć za powyższymi wskazówkami.
Ostatnio zmieniony przez Mistrz gry dnia 25.03.22 19:58, w całości zmieniany 1 raz
Przyglądał się, jak przezroczysta dłoń unosi się ku górze, po raz kolejny w tak krótkim czasie. Smuga czarnej magii wydobyła się z czubka jego różdżki, po czym ugodziła ducha, od razu rozpoznał sukces. Udało mu się opętać zjawę, zresztą, nie spodziewał się niczego innego. W końcu co mogłoby pójść nie tak? Proste zaklęcie.
Amodeus prychnął cicho, kiedy to kobieta rozpłynęła się w powietrzu, nie protestując, jakby miała ku temu możliwość. Dyskretnie rozejrzał się dookoła, sprawdzają, czy przyciągnął niepotrzebną uwagę. Zauważył jedynie otępiałego Samaela, przyglądającego się swojej słabnącej siostrze. Zagryzł lekko dolną wargę, kiedy zobaczył jego rozdziawione usta i nieudaną próbę niesienia pomocy. Już miał zamiar trzepnąć go porządnie w gęstą czuprynę, kiedy ten łaskawie postanowił się opamiętać. Dobrze. Przecież nie mieli zbyt wielu możliwości. Prince nie nadawał się do niesienia pomocy uciemiężonym panną. Chociaż przyszło mu coś do głowy, niewiele, ale zawsze coś. Nigdy nie rzucał tego zaklęcia, jedynie czytał o nim w zakurzonych księgach. Chyba u Adalberta Wafflinga, a może to było w dziele Catullusa Spangle, mniejsza o to, później to sprawdzi. Coraz częściej zaczyna żałować, że nie zainteresował się magią uzdrawiającą, gdy miał ku temu okazję. Jednak okazała się przydatna. Mówi się trudno. Książę zamachnął się różdżką, dokładnie w tym samym momencie, co Avery. Jego głos nie drżał, może to dlatego że nie jego siostry życie było na szali. Albo to wyuczony spokój, który jest tak potrzebny do udanego rzucania czaru.
- Magicus Extremos. - wypowiedział cicho, jakby to było kolejne z tych "plugawych", czarno magicznych zaklęć, a przecież nie było. Poza tym, ustaliliśmy już, że Amodeus gdzieś ma opinię ludzi. Ot, może nie chciał rozpraszać roztrzęsionego mężczyzny, któremu siostra umierała w ramionach.
Nawet nie zwrócił uwagi na to, jak Samael zrzucił misę z podarkami od ducha. Nie zauważył też nowo przybyłej kobiety, która zajęła rozmową rudowłosego profesora. Tak, koncentracja to klucz do powodzenia.
Amodeus prychnął cicho, kiedy to kobieta rozpłynęła się w powietrzu, nie protestując, jakby miała ku temu możliwość. Dyskretnie rozejrzał się dookoła, sprawdzają, czy przyciągnął niepotrzebną uwagę. Zauważył jedynie otępiałego Samaela, przyglądającego się swojej słabnącej siostrze. Zagryzł lekko dolną wargę, kiedy zobaczył jego rozdziawione usta i nieudaną próbę niesienia pomocy. Już miał zamiar trzepnąć go porządnie w gęstą czuprynę, kiedy ten łaskawie postanowił się opamiętać. Dobrze. Przecież nie mieli zbyt wielu możliwości. Prince nie nadawał się do niesienia pomocy uciemiężonym panną. Chociaż przyszło mu coś do głowy, niewiele, ale zawsze coś. Nigdy nie rzucał tego zaklęcia, jedynie czytał o nim w zakurzonych księgach. Chyba u Adalberta Wafflinga, a może to było w dziele Catullusa Spangle, mniejsza o to, później to sprawdzi. Coraz częściej zaczyna żałować, że nie zainteresował się magią uzdrawiającą, gdy miał ku temu okazję. Jednak okazała się przydatna. Mówi się trudno. Książę zamachnął się różdżką, dokładnie w tym samym momencie, co Avery. Jego głos nie drżał, może to dlatego że nie jego siostry życie było na szali. Albo to wyuczony spokój, który jest tak potrzebny do udanego rzucania czaru.
- Magicus Extremos. - wypowiedział cicho, jakby to było kolejne z tych "plugawych", czarno magicznych zaklęć, a przecież nie było. Poza tym, ustaliliśmy już, że Amodeus gdzieś ma opinię ludzi. Ot, może nie chciał rozpraszać roztrzęsionego mężczyzny, któremu siostra umierała w ramionach.
Nawet nie zwrócił uwagi na to, jak Samael zrzucił misę z podarkami od ducha. Nie zauważył też nowo przybyłej kobiety, która zajęła rozmową rudowłosego profesora. Tak, koncentracja to klucz do powodzenia.
I'll stop time for you
The second you say you'd like me too
I just wanna give you the Loving that you're missing...
Amodeus Prince
Zawód : Pracownik u Borgina & Burke’a, teoretyk magii
Wiek : 25
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
Nie wiem, co to filozofia.
Czasem tylko mnie swędzi pod lewym skrzydełkiem duszy.
Czasem tylko mnie swędzi pod lewym skrzydełkiem duszy.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Amodeus Prince' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 28
'k100' : 28
Pojawienie się kobiety nieco go zdziwiło. I zmartwiło. Oznaczało bowiem jeszcze dłuższe oczekiwanie na możliwość zjedzenia owoców przyniesionych przez ducha. Zdążył się jedynie ukłonić się kobietom, grzecznie komplementując ich urodę i uścisnąć rękę Amodeusowi. Wielbiciel? Ciekawe, miłe i dość wątpliwe. Barty przekonał się, że połowa osób, która wychwalała jego dzieła po prostu chciała być uprzejma. Uśmiechnął się jednak i podziękował. Też chciał być uprzejmy. A potem przyszła kobieta. Skinieniem głowy przeprosił towarzystwo i zajął się cichą rozmową na błahe tematy. Nie znał czarownicy. Zadawała mu pytania odnośnie postępów swojego dziecka w transmutacji. Hereward uraczył ją kilkoma wymijającymi odpowiedziami, pochwalił pracę syna i kazał poćwiczyć mu w wakacje, jeśli chce w następnym roku porządnie zdać SUM-y. Oczywiście na sucho, bez zaklęć. Teoria też jest ważna! Potem trochę rozmowy o Horacym, pochwaliła jego wspomnienia z Proroka i przeszła do właściwego tematu. Czyli - co tak naprawdę się stało i kto zastąpi Slughorna na stanowisku profesora. Barty cierpliwie wytłumaczył, że nie on zajmuje się śledztwem, pytania te należy kierować do odpowiedniego resortu Ministerstwa Magii. Co do nowego nauczyciela, także nie on się tym zajmuje. Dyrektor nalegał, by kadra Hogwartu nie próbowała wyręczać go w jego obowiązkach. Możliwe, że zastępca wie coś więcej, ale Hereward nim nie jest i nie czuje się upoważniony, by przedstawiać stanowisko szkoły w jakiejkolwiek sprawie. Oczywiście pani nie poczuła się przekonana. Na szczęście na ratunek przybyła zjawa. Z paroma dodatkami. Dwoma nieudanymi zaklęciami Samaela, czarnomagicznym urokiem Amodeusa i kolejnym, tym razem rzuconym z gorszym efektem czarem. Czasami, gdy magia zawodzi trzeba sięgnąć po inne środki.
- Przepraszam - rzucił do kobiety, gdy tylko zobaczył, że sytuacja wcale się nie polepsza i przepchnął się bliżej Allison Avery, uroczej siostry uzdrowiciela. Po drodze zerwał z jednego ze stolików obrus, który bezceremonialnie rozdarł. Nie było czasu, żeby bawić się w porządne bandażowanie. Dziewczyna niemalże osuwała się na ziemię. Jeszcze chwila i straci przytomność. Z całej siły zawiązał pasek materiału nad raną tamując przepływ krwi. A następnie, zapewne ku zgorszeniu niektórych osób, uniósł nogę dziewczyny tak, by znalazła się ponad sercem.
- Połóżmy ją na ziemi zanim zemdleje - powiedział do dwójki mężczyzn, których nieskuteczne zaklęcia bardziej Allison zaszkodziły niż pomogły. Miał nadzieję, że jego działania przyniosą więcej pozytywnych efektów. Gdyby nie ta przeklęta czarownica szybciej zorientowałby się w sytuacji. Oby panna Avery nie przypłaciła zdrowiem tej przeklętej stypy.
- Spokojnie, Allison, nie denerwuj się. Oddychaj głęboko, nic ci nie będzie, tylko się uspokój.
Nie był uzdrowicielem. Robił to, co poleciła mu pielęgniarka w skrzydle szpitalnym, kiedy zapytał, co robić, jeśli jakiś uczeń zrobi sobie na lekcji krzywdę. Miał nadzieję, że Samael tym razem popisze się większymi zdolnościami. W końcu był jedynym uzdrowicielem w towarzystwie. Na brodę Merilna, przecież nie był byle łachudrą, znał się na tym, co robi!
- Przepraszam - rzucił do kobiety, gdy tylko zobaczył, że sytuacja wcale się nie polepsza i przepchnął się bliżej Allison Avery, uroczej siostry uzdrowiciela. Po drodze zerwał z jednego ze stolików obrus, który bezceremonialnie rozdarł. Nie było czasu, żeby bawić się w porządne bandażowanie. Dziewczyna niemalże osuwała się na ziemię. Jeszcze chwila i straci przytomność. Z całej siły zawiązał pasek materiału nad raną tamując przepływ krwi. A następnie, zapewne ku zgorszeniu niektórych osób, uniósł nogę dziewczyny tak, by znalazła się ponad sercem.
- Połóżmy ją na ziemi zanim zemdleje - powiedział do dwójki mężczyzn, których nieskuteczne zaklęcia bardziej Allison zaszkodziły niż pomogły. Miał nadzieję, że jego działania przyniosą więcej pozytywnych efektów. Gdyby nie ta przeklęta czarownica szybciej zorientowałby się w sytuacji. Oby panna Avery nie przypłaciła zdrowiem tej przeklętej stypy.
- Spokojnie, Allison, nie denerwuj się. Oddychaj głęboko, nic ci nie będzie, tylko się uspokój.
Nie był uzdrowicielem. Robił to, co poleciła mu pielęgniarka w skrzydle szpitalnym, kiedy zapytał, co robić, jeśli jakiś uczeń zrobi sobie na lekcji krzywdę. Miał nadzieję, że Samael tym razem popisze się większymi zdolnościami. W końcu był jedynym uzdrowicielem w towarzystwie. Na brodę Merilna, przecież nie był byle łachudrą, znał się na tym, co robi!
Hereward Bartius
Zawód : Profesor w Hogwarcie
Wiek : 33
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Żonaty
Na szczęście był tam las.
Na szczęście nie było drzew.
Na szczęście brzytwa pływała po wodzie.
Na szczęście nie było drzew.
Na szczęście brzytwa pływała po wodzie.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Samael wypowiedział zaklęcie po raz drugi - poszło lepiej, niż za pierwszym razem, nie wywołując negatywnych skutków, lecz wciąż nie poskutkowało na rosnący krwotok. Z frasunku o siostrę musiała drgnąć mu dłoń, Allison bladła.
Rzucając zaklęcie, strącił łokciem misę winogron podaną przez ducha. Misa roztrzaskała się na drobne kawałki, a owoce rozsypały się po posadzce, dosłownie mnożąc się w oczach gości gorzkiego przyjęcia. Wewnątrz misy niewątpliwie znajdowała się jedna, może dwie kiście, podczas gdy pojedynczych rozsypanych winogron wydały się być dziesiątki. Niektóre z nich uniosły się w powietrzu na różne wysokości, lewitując wokół stolika. Jeden z owoców, unoszący się w pobliżu, pękł; nad nim ulotniła się fioletowa mgiełka - tak doskonale doświadczeni w czarnej magii czarodzieje, jak ci, którzy zgromadzili się wokół trzeciego stolika, mogli uznać to za niepokojące zjawisko.
Kosz jabłek oraz dzban wina pozostały nietknięte.
Amodeus sięgnął po potężną magię, by spróbować pomóc kompanom; niestety zaklęcie okazało się fiaskiem.
Allison czuła, że słabnie, coraz czarniejsza ciemność niepokojąco kłębiła się przed jej oczyma. Barty zdołał przejść między rozsypanymi winogronami i opatrzyć nogę kobiety, tamując krwotok, a niemoralne uniesienie jej nogi z pewnością było rozsądnym pomysłem... idea ułożenia jej na podłodze w tym momencie wydała się już nieco mniej trafiona. Alchemiczka nie zemdlała, lecz nie jest w stanie poruszać się o własnych siłach - jest osłabiona, słabo widzi, słabo słyszy i prawdopodobnie potrzebuje szybkiej pomocy wykwalifikowanego uzdrowiciela. Nie wiadomo, na jak długo wystarczy nie do końca fachowy opatrunek Herewarda.
Winogrona: przy każdym poruszeniu się należy rzucić dodatkową kością, by sprawdzić, czy postać nadepnęła leżące lub szturchnęła lewitujące winogrono.
Rzucając zaklęcie, strącił łokciem misę winogron podaną przez ducha. Misa roztrzaskała się na drobne kawałki, a owoce rozsypały się po posadzce, dosłownie mnożąc się w oczach gości gorzkiego przyjęcia. Wewnątrz misy niewątpliwie znajdowała się jedna, może dwie kiście, podczas gdy pojedynczych rozsypanych winogron wydały się być dziesiątki. Niektóre z nich uniosły się w powietrzu na różne wysokości, lewitując wokół stolika. Jeden z owoców, unoszący się w pobliżu, pękł; nad nim ulotniła się fioletowa mgiełka - tak doskonale doświadczeni w czarnej magii czarodzieje, jak ci, którzy zgromadzili się wokół trzeciego stolika, mogli uznać to za niepokojące zjawisko.
Kosz jabłek oraz dzban wina pozostały nietknięte.
Amodeus sięgnął po potężną magię, by spróbować pomóc kompanom; niestety zaklęcie okazało się fiaskiem.
Allison czuła, że słabnie, coraz czarniejsza ciemność niepokojąco kłębiła się przed jej oczyma. Barty zdołał przejść między rozsypanymi winogronami i opatrzyć nogę kobiety, tamując krwotok, a niemoralne uniesienie jej nogi z pewnością było rozsądnym pomysłem... idea ułożenia jej na podłodze w tym momencie wydała się już nieco mniej trafiona. Alchemiczka nie zemdlała, lecz nie jest w stanie poruszać się o własnych siłach - jest osłabiona, słabo widzi, słabo słyszy i prawdopodobnie potrzebuje szybkiej pomocy wykwalifikowanego uzdrowiciela. Nie wiadomo, na jak długo wystarczy nie do końca fachowy opatrunek Herewarda.
Winogrona: przy każdym poruszeniu się należy rzucić dodatkową kością, by sprawdzić, czy postać nadepnęła leżące lub szturchnęła lewitujące winogrono.
Szalał, szalał ze złości, a w jego wnętrzu gromadziła się gorąca lawa, gotowa do wybuchu. Był niemożliwie rozsierdzony wszystkim: swoim niepowodzeniem, rozpraszającą obecnością Amodeusa, a nawet faktem, iż to Hereward zdołał udzielić Allison zaimprowizowanej pomocy. Gdzieś ulotniła się samokontrola Avery’ego, który najchętniej roztrzaskałby wszystkie stoły, obrócił w popiół całą tę przeklętą budę i rozniósł prochy plugastwa. Wielokrotnie wyobrażał sobie, jak tuli do piersi swą siostrę, lecz w tych imaginacjach zawsze była ciepła, niedostępna, odpychająca. Nie chciał jej namiastki, woskowej kukły bez funkcji życiowych. Kierowała nim prawdziwa troska, nie życzył sobie, aby Allie umierała. Teraz gotów był bić się w pierś i kląć na życie wielu, obiecywać ofiary z tysięcy ludzi, jakich mógł poświęcić w zamian za to jedno, marne, kobiece istnienie. Allison jednak balansując na granicy, prawie zapadając się w ramiona nieświadomości, stawała się dla Samaela jeszcze droższa i bliższa. Początkowo wydawało mu się, iż może zastąpić ją zwykłą ulicznicą, że włócząc po ziemi ciało prostackiej dziwki odczuje taką samą satysfakcję, lecz teraz wiedział już, że to nieprawda, że Allie na zawsze pozostanie jego namiętnością i największą, niewyleczoną obsesją. Nie widział już nic, lewitujące winogrona i fioletowa mgła unosząca się w powietrzu pozostały skryte przed jego wzrokiem. Dostrzegał jedynie swą siostrę, zawieszoną między życiem a śmiercią – i był pewny, że nigdy nie otrząśnie się już z tego, że nie zapomni wibrującego uczucia bezradności. Na oślep przepchnął się obok Prince’a i uklęknął przy Allison, chwytając jej dłoń i błagając Salazara o wstawiennictwo.
- Pontisanuis – wyszeptał, starając się skoncentrować. Nie wahał się przed przetoczeniem swojej krwi, to byłaby wręcz nagroda – jego posoka płynąca w żyłach siostry, czyż nie stanowiła więzi silniejszej od innych?
- Wezwijcie pomoc. Wyślijcie patronusa, cokolwiek – powiedział, odzyskawszy spokojny, chłodny, rzeczowy ton głosu. Nachylał się nad swoją pobladłą siostrą, nie odrywając od niej zaniepokojonego spojrzenia, licząc iż wkrótce zaklęcie jej pomoże.
yolo
1 - za zaklęcie; 2 - za wingorona
- Pontisanuis – wyszeptał, starając się skoncentrować. Nie wahał się przed przetoczeniem swojej krwi, to byłaby wręcz nagroda – jego posoka płynąca w żyłach siostry, czyż nie stanowiła więzi silniejszej od innych?
- Wezwijcie pomoc. Wyślijcie patronusa, cokolwiek – powiedział, odzyskawszy spokojny, chłodny, rzeczowy ton głosu. Nachylał się nad swoją pobladłą siostrą, nie odrywając od niej zaniepokojonego spojrzenia, licząc iż wkrótce zaklęcie jej pomoże.
yolo
1 - za zaklęcie; 2 - za wingorona
And when my heart began to bleed,
'Twas death and death indeed.
'Twas death and death indeed.
Samael Avery
Zawód : ordynator oddziału magiipsychiatrii
Wiek : 30
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczony
Szalony, niech ukocha swe samotne ściany
I nie targa łańcucha, by nie draźnić rany
I nie targa łańcucha, by nie draźnić rany
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Samael Avery' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 8
--------------------------------
#2 'k100' : 50
#1 'k100' : 8
--------------------------------
#2 'k100' : 50
Jednak mi pomagasz? Przedziwne, nawet bardziej niż kalanie się i wyklinanie niebios, by tylko pomóc osobie, którą traktujesz gorzej niż domowego skrzata. To wspomnienie warte jest zapomnienia; stanowi idealny szantaż, gdy po raz kolejny podniesiesz na mnie niewidzialny bicz, z łatwością godzący w psychikę, z trudem zlepioną w całość. Prawdopodobnie nie będzie mi dane zapamiętać ostatnich chwil, gdy osunę się w kuszącą nieświadomość. Ile to wszystko już trwa? Ile krwi wsiąka w drogocenny materiał kanapy? Liczymy je już w litrach, czy może wciąż to są niewielkie ilości, niezagrażające życiu? Choroba zawsze stanowiła moje przekleństwo, piętno, które sam mi napadałeś, a teraz patrzysz z przerażeniem, jak wyślizguję się z twoich rąk, nic nie możesz na to poradzić, choć to ty sam jesteś temu winny od samego początku do samego końca. Twoja troska, pomocne zaklęcia, które nie udają się przez zbytnie roztrzęsienie, to wszystko do mnie nie dociera, choć obraz stopniowo zaczyna się wyostrzać – mogę dostrzec twoje strapione oblicze, gdy zwracasz się do pozostałych przy stoliku. Kiedy przenoszę wzrok z twojej osoby, dostrzegam, że moja noga uniesiona jest w nienaturalnej pozycji, za którą, w normalnych okolicznościach, byłabym w stanie rzucić jakimś urokiem. Mężczyzna, którego wcześniej wzięłam za Weasleya, trzyma ją wysoko, by jeszcze bardziej utrudnić przepływ krwi przez prowizoryczną opaskę uciskową. Kto by pomyślał, że mugolskie środki okażą się o skuteczniejsze, gdy zawodzi chłodne opanowanie uzdrowciela...
Allison Avery
Zawód : Alchemik u Borgina&Burkesa, badacz
Wiek : 25
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczona
imagine that the world is made out of love. now imagine that it isn’t.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
Spodziewał się tłumu żałobników, mniej lub bardziej zasmuconych. Spodziewał się arystokratów, toczących swoje arystokratyczne gierki. Ostatecznie mógł też spodziewać się kogoś, kogo rozpacz pchnęła do przecholowania z Ognistą i wszczęcia awantury.
Nie spodziewał się... tego. Dwóch kobiet, w tym jednej -jak się zdawało -ciężko rannej, i trzech opatrujących ją, czy też osłaniających mężczyzn. No i winogron, latających i eksplodujących wśród dyskretnej woni czarnej magii.
Wypadek? Atak terrorystyczny? Nie było teraz czasu na temu podobne rozważania, później przesłucha się świadków i zbada sprawę jak należy. Skupieni wokół sofy ludzie nie wyglądali na zwaśnionych; żaden z nich nie wymagał chyba natychmiastowej pacyfikacji, jako winien incydentu.
To też zbada się później.
Na razie trzeba działać, zachowując jednakowoż spokój. Najgorszym, co możnaby teraz zrobić, byłoby rozpoczęcie miotania na oślep nieudanymi zaklęciami... Jeden z mężczyzn rozpaczliwie żądał wezwania pomocy, James jednak nie zamierzał robić nic, bez podjęcia choćby próby ustalenia, z czym ma do czynienia. Sanitariuszy nie sprowadza się na pole minowe, przynajmniej dopóki saperzy nie oczyszczą im drogi.
Poruszając się nad wyraz ostrożnie i oszczędnie, by -Boże uchowaj! -nie tknąć żadnego z podejrzanych owoców, wycelował różdżkę w jeden z nich. Wybrał taki, który leżał nieruchomo na ziemi i nie próbował uciekać -po czym spokojnym głosem wypowiedział inkantację:
-Specialis Revelio!
Nie spodziewał się... tego. Dwóch kobiet, w tym jednej -jak się zdawało -ciężko rannej, i trzech opatrujących ją, czy też osłaniających mężczyzn. No i winogron, latających i eksplodujących wśród dyskretnej woni czarnej magii.
Wypadek? Atak terrorystyczny? Nie było teraz czasu na temu podobne rozważania, później przesłucha się świadków i zbada sprawę jak należy. Skupieni wokół sofy ludzie nie wyglądali na zwaśnionych; żaden z nich nie wymagał chyba natychmiastowej pacyfikacji, jako winien incydentu.
To też zbada się później.
Na razie trzeba działać, zachowując jednakowoż spokój. Najgorszym, co możnaby teraz zrobić, byłoby rozpoczęcie miotania na oślep nieudanymi zaklęciami... Jeden z mężczyzn rozpaczliwie żądał wezwania pomocy, James jednak nie zamierzał robić nic, bez podjęcia choćby próby ustalenia, z czym ma do czynienia. Sanitariuszy nie sprowadza się na pole minowe, przynajmniej dopóki saperzy nie oczyszczą im drogi.
Poruszając się nad wyraz ostrożnie i oszczędnie, by -Boże uchowaj! -nie tknąć żadnego z podejrzanych owoców, wycelował różdżkę w jeden z nich. Wybrał taki, który leżał nieruchomo na ziemi i nie próbował uciekać -po czym spokojnym głosem wypowiedział inkantację:
-Specialis Revelio!
Gość
Gość
The member 'James William Crouch' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 29
--------------------------------
#2 'k100' : 7
#1 'k100' : 29
--------------------------------
#2 'k100' : 7
Och, tego to się nie spodziewał. Latające, mnożące się same z siebie winogrona. Widocznie, złośliwy duch miał szkaradne poczucie humoru, skoro pozostawił po sobie taką niespodziankę. Może jednak dobrze się stało, że Bartius nie poczęstował się owocem z misy. W końcu była to stypa przeznaczona Staremu Ślimakowi, a znając jego, nie chciałby, żeby ktoś odbierał mu światło fleszy nawet w dzień swego pogrzebu.
Amodeus przyglądał się z nie małym zaciekawienie, uwolnionej, fioletowawej mgiełce. Miał wielką chęć sprawdzenia, jakie właściwości posiada. Wiecie, w normalnych warunkach przeprowadziłby szereg przeróżnych eksperymentów na tej tajemniczej substancji, lecz teraz, niestety, musiał się wstrzymać ze swoimi naukowymi zapędami. Nie był sam, a nie chciał ryzykować zdrowia swoich... współtowarzyszy niedoli. Nie żeby przejmował się czy zachorują lub inne takie, o nie. Raz, była tu Allison, a raczej nie chciał, żeby stała się jej większa krzywda. Zdenerwowany Søren bywa straszny. Dwa, spowodowanie śmierci przypadkowych osób bywa kłopotliwe.
Przechylił lekko głowę w bok, kiedy usłyszał nadzwyczaj spokojny głos Samaela. O, przynajmniej ten się uspokoił. Magomedyk od siedmiu boleści, co to własnej siostry nie potrafi uratować. Ech, faceci.
Książę uniósł delikatnie różdżkę ku górze, nie zwracając uwagi na poczynania innych. Wolał się skupić na unikaniu wszędobylskich, lewitujących winogron, niż na rudego przystojniaka, co to lata z prześcieradłem czy jakiegoś pana, który skrada się w ich kierunku. Takie utrapienie. Zastanowił się przez chwilę, gdzie dokładnie powinien skierować różdżkę. Po chwili znalazł idealne miejsce. Nie przedłużając, postanowił rzucić zaklęcie, chociaż nie był pewien, jakiego efektu powinien się spodziewać. W końcu czy potencjalne zagrożenie było jakimś magicznym przedmiotem czy raczej dziwnym zaklęciem, rzuconym na owoc? Różnica spora.
- Finite Incantatem. - wymówił spokojnie inkantację.
Żegnajcie eksperymenty, aż się łezka w oku kręci, rzecz jasna w przenośni, przecież nie będzie płakał z takiego powodu. No, przynajmniej nie przy ludziach.
Amodeus przyglądał się z nie małym zaciekawienie, uwolnionej, fioletowawej mgiełce. Miał wielką chęć sprawdzenia, jakie właściwości posiada. Wiecie, w normalnych warunkach przeprowadziłby szereg przeróżnych eksperymentów na tej tajemniczej substancji, lecz teraz, niestety, musiał się wstrzymać ze swoimi naukowymi zapędami. Nie był sam, a nie chciał ryzykować zdrowia swoich... współtowarzyszy niedoli. Nie żeby przejmował się czy zachorują lub inne takie, o nie. Raz, była tu Allison, a raczej nie chciał, żeby stała się jej większa krzywda. Zdenerwowany Søren bywa straszny. Dwa, spowodowanie śmierci przypadkowych osób bywa kłopotliwe.
Przechylił lekko głowę w bok, kiedy usłyszał nadzwyczaj spokojny głos Samaela. O, przynajmniej ten się uspokoił. Magomedyk od siedmiu boleści, co to własnej siostry nie potrafi uratować. Ech, faceci.
Książę uniósł delikatnie różdżkę ku górze, nie zwracając uwagi na poczynania innych. Wolał się skupić na unikaniu wszędobylskich, lewitujących winogron, niż na rudego przystojniaka, co to lata z prześcieradłem czy jakiegoś pana, który skrada się w ich kierunku. Takie utrapienie. Zastanowił się przez chwilę, gdzie dokładnie powinien skierować różdżkę. Po chwili znalazł idealne miejsce. Nie przedłużając, postanowił rzucić zaklęcie, chociaż nie był pewien, jakiego efektu powinien się spodziewać. W końcu czy potencjalne zagrożenie było jakimś magicznym przedmiotem czy raczej dziwnym zaklęciem, rzuconym na owoc? Różnica spora.
- Finite Incantatem. - wymówił spokojnie inkantację.
Żegnajcie eksperymenty, aż się łezka w oku kręci, rzecz jasna w przenośni, przecież nie będzie płakał z takiego powodu. No, przynajmniej nie przy ludziach.
Amodeus Prince
Zawód : Pracownik u Borgina & Burke’a, teoretyk magii
Wiek : 25
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
Nie wiem, co to filozofia.
Czasem tylko mnie swędzi pod lewym skrzydełkiem duszy.
Czasem tylko mnie swędzi pod lewym skrzydełkiem duszy.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Amodeus Prince' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 52, 53
'k100' : 52, 53
Co tu się działo, to Hereward nawet nie przypuszczał, że było możliwe. Nagle, ni stąd, ni zowąd w powietrze uniosły się winogrona z misy zrzuconej przez Samaela. Gdyby to były zwykłe owoce, nic szczególnego by się nie stało. Ale one nagle zaczęły wybuchać czarną magią. Bartius nie miał wątpliwości, co oznaczała ta filetowa mgiełka. Może praktykiem w tej dziedzinie był kiepskim, ale w Durmstrangu wystarczająco dużo napatrzył się, naczytał, a nawet napróbował, by nie wiedzieć, co się dzieje. Stał więc w miejscu trzymając nogę, ładną, należy wspomnieć, Allison tak, by w dalszym ciągu zmniejszać jej upływ krwi.
Pomoc? Patronus? Nikt tu nie przejdzie. Nie dostanie się do nich, nie przez buchające czarną magią winogrona. Z resztą, wygląda na to, że ktoś wyczuł intencje Samaela. Przy stoliku pojawił się nowy mężczyzna, który jednak wolał zająć się badaniami nad winogronami niż pomocą mdlejącej kobiecie. No cóż, każdy ma swoje priorytety. Poza tym, nie było się czemu dziwić, magiczne owoce zdawały się bardziej niebezpieczne, dla wszystkich i trzeba je było usunąć z drogi, żeby ewentualny ratunek dla panny Avery miał jak przybyć. Wszyscy rzucali zaklęcia jakby w amoku, bez pomysłu, co robić. Hereward postanowił nie być gorszy.
- Inanimatus Conjurus - zaryzykował sięgając ostrożnie po różdżkę i spokojnym głosem wypowiadając formułkę. Miał nadzieję, że nikt wcześniej nie rzucił na winogrona podobnego zaklęcia. Gdyby mu się udało, mogliby bezpiecznie opuścić to przeklęte pomieszczenie. I poszedłby wreszcie coś zjeść w jakimś normalnym miejscu. Tutaj nie tknie nawet wody. Stracił apetyt na jabłka, na ciastka, na wino, a szczególnie na winogrona. Te zapewne jeszcze długo będą mu się śniły po nocach.
/pierwszy rzut za ruch przy wyciąganiu różdżki, drugi za zaklęcie, trzymajcie kciuki
Pomoc? Patronus? Nikt tu nie przejdzie. Nie dostanie się do nich, nie przez buchające czarną magią winogrona. Z resztą, wygląda na to, że ktoś wyczuł intencje Samaela. Przy stoliku pojawił się nowy mężczyzna, który jednak wolał zająć się badaniami nad winogronami niż pomocą mdlejącej kobiecie. No cóż, każdy ma swoje priorytety. Poza tym, nie było się czemu dziwić, magiczne owoce zdawały się bardziej niebezpieczne, dla wszystkich i trzeba je było usunąć z drogi, żeby ewentualny ratunek dla panny Avery miał jak przybyć. Wszyscy rzucali zaklęcia jakby w amoku, bez pomysłu, co robić. Hereward postanowił nie być gorszy.
- Inanimatus Conjurus - zaryzykował sięgając ostrożnie po różdżkę i spokojnym głosem wypowiadając formułkę. Miał nadzieję, że nikt wcześniej nie rzucił na winogrona podobnego zaklęcia. Gdyby mu się udało, mogliby bezpiecznie opuścić to przeklęte pomieszczenie. I poszedłby wreszcie coś zjeść w jakimś normalnym miejscu. Tutaj nie tknie nawet wody. Stracił apetyt na jabłka, na ciastka, na wino, a szczególnie na winogrona. Te zapewne jeszcze długo będą mu się śniły po nocach.
/pierwszy rzut za ruch przy wyciąganiu różdżki, drugi za zaklęcie, trzymajcie kciuki
Hereward Bartius
Zawód : Profesor w Hogwarcie
Wiek : 33
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Żonaty
Na szczęście był tam las.
Na szczęście nie było drzew.
Na szczęście brzytwa pływała po wodzie.
Na szczęście nie było drzew.
Na szczęście brzytwa pływała po wodzie.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
The member 'Hereward Bartius' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 46
--------------------------------
#2 'k100' : 73
#1 'k100' : 46
--------------------------------
#2 'k100' : 73
Transfuzja krwi z pewnością pomogłaby Allison, ale z pewnością o wiele bezpieczniej byłoby próbować jej dokonać w kontrolowanych warunkach szpitala św. Munga. Dokonana pośrodku restauracji, przy świadkach, w gwarze i chaosie, nie mogła przynieść oczekiwanego rezultatu nawet tak dobrze wykwalifikowanemu uzdrowicielowi, jak Samaelowi. Może omsknęła mu się różdżka, może porwały go nerwy; żyła na jego lewym ramieniu, którą usiłował przepompować siostrze, trysnęła bolesną kaskadą krwi - podobnie, jak ramię Allison, racząc krwistą fontanną twarz Herewarda. Allison bez wątpienia straciła w tym momencie przytomność i wymaga natychmiastowej pomocy. Jej ciało jest blade jak kreda. W zamieszaniu Samael nie zauważył, jak trącił ramieniem jedno z unoszących się nad stołem winogron.
James zajął się wpierw zaminowanym polem, niestety nie rozpoznając gęstości rozłożenia winogronowych bomb: rzucając zaklęcie zamachnął się różdżką na dojrzały owoc lewitujący tuż obok jego dłoni, a po zetknięciu się z drewienkiem różdżki - ów owoc wybuchnął, zionąc na aurora fioletową, zdecydowanie czarnomagiczną mgiełką o dziwnym zapachu; ledwie wziął krótki wdech oparu, a już poczuł zawrót głowy.
Amodeus z powodzeniem wypowiedział inkantację zaklęcia, a z różdżki wydobył się złoty promień; nie wiadomo, czy zaklęcie nie podziałało, ponieważ Amodeus nie wiedział, jakie zaklęcie chce przerwać, czy może rzeczywiście zaklęte były same winogrona. Przy ruchu różdżką potrącił jednak jedno z winogron, które prędko rozmyło się w powietrzu - pozornie zdawało się, że nic się nie wydarzyło.
Podobnież Hereward trącił łokciem owoc; i on rozpłynął się w powietrzu. Jego zaklęcie z impetem przedarło się przez pomieszczenie, a winogrona, najwyraźniej wyczuwając jego wolę, zaczęły, bardzo powoli, odsuwać się ku ścianom komnaty, torując przejście do stolika oraz ku wyjściu.
Samael, jeśli nie był nadto zajęty hamowaniem swojego krwotoku, jako uzdrowiciel bez trudu rozpoznał wysypkę na twarzy Amodeusa oraz Herewarda jako początki groszopryszczki...
James zajął się wpierw zaminowanym polem, niestety nie rozpoznając gęstości rozłożenia winogronowych bomb: rzucając zaklęcie zamachnął się różdżką na dojrzały owoc lewitujący tuż obok jego dłoni, a po zetknięciu się z drewienkiem różdżki - ów owoc wybuchnął, zionąc na aurora fioletową, zdecydowanie czarnomagiczną mgiełką o dziwnym zapachu; ledwie wziął krótki wdech oparu, a już poczuł zawrót głowy.
Amodeus z powodzeniem wypowiedział inkantację zaklęcia, a z różdżki wydobył się złoty promień; nie wiadomo, czy zaklęcie nie podziałało, ponieważ Amodeus nie wiedział, jakie zaklęcie chce przerwać, czy może rzeczywiście zaklęte były same winogrona. Przy ruchu różdżką potrącił jednak jedno z winogron, które prędko rozmyło się w powietrzu - pozornie zdawało się, że nic się nie wydarzyło.
Podobnież Hereward trącił łokciem owoc; i on rozpłynął się w powietrzu. Jego zaklęcie z impetem przedarło się przez pomieszczenie, a winogrona, najwyraźniej wyczuwając jego wolę, zaczęły, bardzo powoli, odsuwać się ku ścianom komnaty, torując przejście do stolika oraz ku wyjściu.
Samael, jeśli nie był nadto zajęty hamowaniem swojego krwotoku, jako uzdrowiciel bez trudu rozpoznał wysypkę na twarzy Amodeusa oraz Herewarda jako początki groszopryszczki...
Gdy nie pomagało wewnętrzne opanowanie, Avery zazwyczaj dawał upust swej złości. Na kim jednakże miałby się teraz wyładować? Na siostrze, która dogorywała w jego ramionach? Przez własną arogancję i brak poszanowania dla niego – co właśnie w tej chwili dotarło do Samaela. Widmo kobiety wymierzyło karę Allison, jakby chcąc go wyręczyć. Szlachetne, lecz nie zamierzał dziękować, bo jedynie do niego należały takie decyzje. Teraz zaś wariował z niepokoju oraz bezradności, kiedy ponownie mierzył się z utratą kogoś, na kim mu zależało. Wszystko zdawało się wirować mu przed oczami. Wspomnienia i wydarzenia teraźniejsze migały w kalejdoskopie, przenikając się wzajemnie i tworząc barwną mozaikę jego braterskiej miłości. Która nie tak winna się skończyć, ponieważ zaplanował daleko bardziej wstrząsający finał. Nawet nieoczekiwane wsparcie nie przyniosło efektów, Allison nadal była słabiutka – jeszcze chwila, a skona mu na rękach. Na nic zdała się transfuzja, kiedy i z jego ramienia buchnął strumień krwi. Metaliczny zapach pomieszał się z odorem porażki, a Avery jęknął z bólu, nic jednak nie robiąc sobie z poszarpanej żyły – nie wykrwawi się tak szybko, zaś jego siostra była tego bliska. Cofające się winogrona sprawiły, że zwrócił się na chwilę w stronę pozostałych mężczyzn, by szpetnie zakląć w myślach, rozpoznając pierwsze stadium postępującej choroby.
- Nie dotykajcie tego, to świństwo sprowadza groszopryszczkę – zawołał, nie dodając, że jeśli szybko się stąd nie wydostaną, wszyscy zostaną zarażeni – sprowadźcie uzdrowicieli – dodał, lekko łamiącym się głosem, ponownie zwracając się ku swej siostrze. Chwycił ją mocno za rękę i ponownie wycelował w nią różdżką.
- Fosilio – spróbował raz jeszcze, nie zamierzając grzebać resztek pozostałej w nim nadziei.
do trzech razy sztuka, c'nie?
1 - zaklęcie; 2 - winogrona (jeszcze trzeba kulać?)
- Nie dotykajcie tego, to świństwo sprowadza groszopryszczkę – zawołał, nie dodając, że jeśli szybko się stąd nie wydostaną, wszyscy zostaną zarażeni – sprowadźcie uzdrowicieli – dodał, lekko łamiącym się głosem, ponownie zwracając się ku swej siostrze. Chwycił ją mocno za rękę i ponownie wycelował w nią różdżką.
- Fosilio – spróbował raz jeszcze, nie zamierzając grzebać resztek pozostałej w nim nadziei.
do trzech razy sztuka, c'nie?
1 - zaklęcie; 2 - winogrona (jeszcze trzeba kulać?)
And when my heart began to bleed,
'Twas death and death indeed.
'Twas death and death indeed.
Samael Avery
Zawód : ordynator oddziału magiipsychiatrii
Wiek : 30
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczony
Szalony, niech ukocha swe samotne ściany
I nie targa łańcucha, by nie draźnić rany
I nie targa łańcucha, by nie draźnić rany
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
Stolik nr 3
Szybka odpowiedź