Pogrzeb: powóz siódmy
Strona 2 z 2 • 1, 2
AutorWiadomość
First topic message reminder :
Powóz siódmy
Droga do Krypty Blacków
Droga na stypę do La Fanstamagorii 5 X 1957
Choć wnętrze nie nęci podobnym przepychem co większość bryczek w posiadaniu rodziny Black, jest to z pewnością najprzestronniejsza i najwygodniejsza kareta, do jakiej można trafić. Rozległe kanapy obite są miękkim materiałem o florystycznym wzorze złożonym z tradycyjnych róż, czerwonych i białych; tekstura ta sięga aż do sufitu pokrytego kolejnymi klasycznymi malowidłami. Przedstawiają one sceny z magicznej historii czarodziejskiego świata, sielankowe pokoje następujące po wojnach i szeroko rozumiane czasy dobrobytu, które ukoją duszę każdej osoby zatrwożonej wiszącą nad Anglią wojną. Pod siedzeniami można odnaleźć schowki, w których przechowywane są specjalnie przygotowane podłokietniki, by ułatwić odnalezienie wygodnej pozycji.
Szafka zniknięć
[bylobrzydkobedzieladnie]
Choć wnętrze nie nęci podobnym przepychem co większość bryczek w posiadaniu rodziny Black, jest to z pewnością najprzestronniejsza i najwygodniejsza kareta, do jakiej można trafić. Rozległe kanapy obite są miękkim materiałem o florystycznym wzorze złożonym z tradycyjnych róż, czerwonych i białych; tekstura ta sięga aż do sufitu pokrytego kolejnymi klasycznymi malowidłami. Przedstawiają one sceny z magicznej historii czarodziejskiego świata, sielankowe pokoje następujące po wojnach i szeroko rozumiane czasy dobrobytu, które ukoją duszę każdej osoby zatrwożonej wiszącą nad Anglią wojną. Pod siedzeniami można odnaleźć schowki, w których przechowywane są specjalnie przygotowane podłokietniki, by ułatwić odnalezienie wygodnej pozycji.
Szafka zniknięć
[bylobrzydkobedzieladnie]
I show not your face but your heart's desire
Ostatnio zmieniony przez Ain Eingarp dnia 25.02.21 23:53, w całości zmieniany 2 razy
-Dziękuję za zrozumienie. - skinął sztywno głową do Deirdre, wyobrażając sobie, jak zaciska palce na jej łabędziej szyi.
Forsythia uśmiechała się jak idiotka, gapiąc się w okno - czy myślała, że właśnie tak uwiedzie (albo zniechęci do siebie) Mulcibera? Mógłby jej podpowiedzieć, jak skuteczniej udawać wariata. Wiele osób doprowadził do obłędu legilimencją. Ale tego nie zrobi. Jego jedynym przyjacielem w tym całym powozie był kuzyn Faustus, przychodzący mu z litościwą odsieczą.
-W domu mody Parkinson, ich obsługa jest naprawdę wyśmienita. W końcu nigdy nie dopuszczali tam czarodziejów o... nieodpowiedniej krwi. - odpowiedział Faustusowi z sympatią, pragnąc wierzyć, że wszystkie krawcowe Parkinsonów mają krew czystą jak łza.
W końcu z jedną doskonale się... bawił. Pomyślał o niej teraz, widząc jak Deirdre flirtuje z tym Mulciberem. Niech wszyscy szczezną. Wszyscy, oprócz Faustusa i mooże Forsythii.
42/100 chills, jest lepiej
Forsythia uśmiechała się jak idiotka, gapiąc się w okno - czy myślała, że właśnie tak uwiedzie (albo zniechęci do siebie) Mulcibera? Mógłby jej podpowiedzieć, jak skuteczniej udawać wariata. Wiele osób doprowadził do obłędu legilimencją. Ale tego nie zrobi. Jego jedynym przyjacielem w tym całym powozie był kuzyn Faustus, przychodzący mu z litościwą odsieczą.
-W domu mody Parkinson, ich obsługa jest naprawdę wyśmienita. W końcu nigdy nie dopuszczali tam czarodziejów o... nieodpowiedniej krwi. - odpowiedział Faustusowi z sympatią, pragnąc wierzyć, że wszystkie krawcowe Parkinsonów mają krew czystą jak łza.
W końcu z jedną doskonale się... bawił. Pomyślał o niej teraz, widząc jak Deirdre flirtuje z tym Mulciberem. Niech wszyscy szczezną. Wszyscy, oprócz Faustusa i mooże Forsythii.
42/100 chills, jest lepiej
Słowa palą,
więc pali się słowa. Nikt o treści popiołów nie pyta.
więc pali się słowa. Nikt o treści popiołów nie pyta.
Cornelius Sallow
Zawód : Szef Biura Informacji, propagandzista
Wiek : 44
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Żonaty
niech nie opuszcza ciebie twoja siostra Pogarda
OPCM : 8 +3
UROKI : 38 +8
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 1 +3
ZWINNOŚĆ : 2
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
Pojawienie się w powozie Mulcibera rozluźniło Deirdre na tyle, by uśmiech na stałe zagościł na jej twarzy. Nieprzesadny, znajdowali się w żałobnym korowodzie smutku, lecz widoczny na tyle, żeby sprowokować Corneliusa do zastanawiania się nad naturą relacji łączącej ją z Ramseyem. Potrafiła odegrać zainteresowanie bez słów, zresztą, w przypadku śmierciożercy nie musiała nawet go udawać. Intrygował ją jako badacz, czarnoksiężnik, a przede wszystkim - jeden z dwóch najbliższych sług Czarnego Pana. - Dziękuję. Starałam się strojem zrównoważyć rozpacz, jaka wypełnia mnie w związku z utratą Alpharda - odpowiedziała gładko na komplement Mulcibera. Nie ironizowała, wiedziała, że wygląda więcej niż dobrze - dostatnie życie w Białej Willi bardzo jej służyło - a rozpacz...Cóż, nie czuła właściwie nic oprócz sentymentu. Kalejdoskop wspomnień przesuwał się przed jej oczami: straciła najbliższego przyjaciela, istniał więc wakat, który mógł zostać wypełniony przez Ramseya właśnie. O ile ten już nie zajął tam wygodnego miejsca. - Po ceremonii wybierzemy się do Amortencji? - bardziej stwierdziła niż zapytała, pamiętając sugestię nakreśloną w liście Ramseya. - O ile nie będziesz miał innych planów w bardziej interesującym towarzystwie - dodała, przenosząc spojrzenie na nieco naburmuszoną Forstyhię. Dziewczyna była urodziwa, lecz duszą towarzystwa raczej nie zostanie. - Masz rację, Faustusie. Cylinder Corneliusa zapiera dech w piersiach. Chyba nawet twoja urocza córka jest pod wielkim wrażeniem - dodała leciutko, skutecznie kryjąc ironię pod uprzejmym uśmiechem. Zachowanie Forsythii faktycznie można było wyjaśnić wielką rozpaczą - gdyby nie fakt, że Deirdre doskonale znała Alpharda, mogłaby podejrzewać, że dziewczę miało z merliniej pamięci lordem płomienny romans. - Wszystko w porządku, Corneliusie? Wydajesz się zdenerwowany - dopytała jeszcze prawie troskliwie, ciągle tym samym tonem, starając się kulturalnie podtrzymać konwersację w powozie. A może - nawet odrobinę pobawić się napiętą atmosferą.
there was an orchid as beautiful as the
seven deadly sins
seven deadly sins
Deirdre Mericourt
Zawód : namiestniczka Londynu, metresa nestora
Wiek : 28
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
one more time for my taste
I'll lick your wounds
I'll lay you down
✦
I'll lick your wounds
I'll lay you down
✦
OPCM : 45 +3
UROKI : 4
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 60 +8
ZWINNOŚĆ : 21
SPRAWNOŚĆ : 8
Genetyka : Czarownica
Śmierciożercy
Nie skomentował przygany Faustusa w żaden sposób, Spojrzał na nią tylko, mniej oczekując z jej strony poprawności, a bardziej przyglądając jej się z ciekawości. Była jego latoroślą, odpowiadał za nią i jeśli już jako dorosła kobieta sprawiała mu problem wychowawczy mógł mu tylko współczuć. I, rzecz jasna, jej przyszłemu małżonkowi.
— Nic nie szkodzi, panie Crabb. Wobec smutnych trzeba wyciągnąć ręce, by nie pozwolić im utonąć — odparł lekko, odwracając na chwilę wzrok w kierunku okna, przesuwając w ustach powoli kruszący się cukierek o kwaskowatym smaku. — Żal po odejściu Alpharda wypełnia nas wszystkich— skłamał gładko, bez zająknięcia. Nie dbał o to, w gruncie rzeczy — o poprawność zachowania Forythii, ani o usilne próby doprowadzenia jej do porządku przez ojca. Nie dbał też o Blacka, choć jego uczynki zostaną zapamiętane. Wokół było tak wiele istotniejszych spraw niż ta, że szkoda było trwonić czas. Zerknął na cylinder Corneliusa z zaciekawieniem, jakby ostatki krzyk mody, zrobił na nim większe wrażenie niż deszczów pogoda za oknem. Zerknął w stronę Deirdre, zawieszając spojrzenie na jej okrytych czarnym materiałem nogach, kiwając jednak głową, na słowa, które wypowiedziała. Na moment przykrył jej odzianą w rękawiczkę dłoń swoją własną w ramach milczącego wsparcia w żałobie, choć w przeciwieństwie do niej podejrzewał ją o prawdziwy smutek w głębi serca. Pamiętał jej relacje z Alphardem, a także to, co ich łączyło.
— Oczywiście. Na tę chwilę nie mam innych planów — odpowiedział, cofając dłoń i spoglądając na nią dopiero, kiedy wspomniała o spotkaniu. Przez chwilę chciał jej coś przekazać, ale rozmyślił się i obrócił głowę, by znów wyjrzeć za okno. Jej kolejne słowa, choć nie skierowane do niego odpowiedział uśmiechem, dopiero po chwili spoglądając na Corneliusa.
— Może cukierka?— spytał, sięgając do kieszeni po papierową torebkę landrynek.
— Nic nie szkodzi, panie Crabb. Wobec smutnych trzeba wyciągnąć ręce, by nie pozwolić im utonąć — odparł lekko, odwracając na chwilę wzrok w kierunku okna, przesuwając w ustach powoli kruszący się cukierek o kwaskowatym smaku. — Żal po odejściu Alpharda wypełnia nas wszystkich— skłamał gładko, bez zająknięcia. Nie dbał o to, w gruncie rzeczy — o poprawność zachowania Forythii, ani o usilne próby doprowadzenia jej do porządku przez ojca. Nie dbał też o Blacka, choć jego uczynki zostaną zapamiętane. Wokół było tak wiele istotniejszych spraw niż ta, że szkoda było trwonić czas. Zerknął na cylinder Corneliusa z zaciekawieniem, jakby ostatki krzyk mody, zrobił na nim większe wrażenie niż deszczów pogoda za oknem. Zerknął w stronę Deirdre, zawieszając spojrzenie na jej okrytych czarnym materiałem nogach, kiwając jednak głową, na słowa, które wypowiedziała. Na moment przykrył jej odzianą w rękawiczkę dłoń swoją własną w ramach milczącego wsparcia w żałobie, choć w przeciwieństwie do niej podejrzewał ją o prawdziwy smutek w głębi serca. Pamiętał jej relacje z Alphardem, a także to, co ich łączyło.
— Oczywiście. Na tę chwilę nie mam innych planów — odpowiedział, cofając dłoń i spoglądając na nią dopiero, kiedy wspomniała o spotkaniu. Przez chwilę chciał jej coś przekazać, ale rozmyślił się i obrócił głowę, by znów wyjrzeć za okno. Jej kolejne słowa, choć nie skierowane do niego odpowiedział uśmiechem, dopiero po chwili spoglądając na Corneliusa.
— Może cukierka?— spytał, sięgając do kieszeni po papierową torebkę landrynek.
pan unosi brew, pan apetyt ma
na krew
nie jestem chill
Choć starał się zachować pokerową twarz, zmrużył lekko oczy i (zanim zdążył się opanować) posłał Deirdre pogardliwe spojrzenie.
Rozpacz po utracie Alpharda?
Z nim też spałaś?
Wymieniłaś jednego Blacka na młodszego?
No pewnie, na pewno zdradzałaś mnie z Blackiem, drugim Blackiem, Mericourt, i może Bertie Bottem za darmowe cukierki.
Lubił tamtą nową cukiernię, dopóki polityka nie zmusiła go do jej nie lubienia. A potem Bott umarł i problem rozwiązany.
Mulciberem musiała kierować jakaś męska intuicja, bo Cornelius myślał o cukierkach i oto Ramsey zaoferował mu cukierka.
-Dziękuję. - odparł grzecznie i przyjął landrynkę. Jedząc, będzie mógł wyniośle milczeć.
-Po prostu przeżywam mój szczery żal po utracie tak światłego polityka. Bardzo szanuję dokonania lorda Black w Ministerstwie. Miło mi, że mój cylinder jest trafiony, choć wolałbym nie odwracać swoim strojem uwagi od naszej głębokiej żałoby. - odparował Deirdre, zanim włożył cukierka do ust. Ale ty zniknęłaś z Ministerstwa i pewnie szanujesz tylko... nawet już nie wiem, co. Kim, do cholery, jest Mericourt? I dlaczego chodzisz z Mulciberem do Amortencji?
Choć starał się zachować pokerową twarz, zmrużył lekko oczy i (zanim zdążył się opanować) posłał Deirdre pogardliwe spojrzenie.
Rozpacz po utracie Alpharda?
Z nim też spałaś?
Wymieniłaś jednego Blacka na młodszego?
No pewnie, na pewno zdradzałaś mnie z Blackiem, drugim Blackiem, Mericourt, i może Bertie Bottem za darmowe cukierki.
Lubił tamtą nową cukiernię, dopóki polityka nie zmusiła go do jej nie lubienia. A potem Bott umarł i problem rozwiązany.
Mulciberem musiała kierować jakaś męska intuicja, bo Cornelius myślał o cukierkach i oto Ramsey zaoferował mu cukierka.
-Dziękuję. - odparł grzecznie i przyjął landrynkę. Jedząc, będzie mógł wyniośle milczeć.
-Po prostu przeżywam mój szczery żal po utracie tak światłego polityka. Bardzo szanuję dokonania lorda Black w Ministerstwie. Miło mi, że mój cylinder jest trafiony, choć wolałbym nie odwracać swoim strojem uwagi od naszej głębokiej żałoby. - odparował Deirdre, zanim włożył cukierka do ust. Ale ty zniknęłaś z Ministerstwa i pewnie szanujesz tylko... nawet już nie wiem, co. Kim, do cholery, jest Mericourt? I dlaczego chodzisz z Mulciberem do Amortencji?
Słowa palą,
więc pali się słowa. Nikt o treści popiołów nie pyta.
więc pali się słowa. Nikt o treści popiołów nie pyta.
Cornelius Sallow
Zawód : Szef Biura Informacji, propagandzista
Wiek : 44
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Żonaty
niech nie opuszcza ciebie twoja siostra Pogarda
OPCM : 8 +3
UROKI : 38 +8
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 1 +3
ZWINNOŚĆ : 2
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
Faustus postanowił zignorować córkę, dla swojego i jej dobra. Oczywiście na razie, w domu będą musieli pomówić.
Przytaknął przyjaźnie, rad że Cornelius zwraca uwagę na sprawy ważne, w końcu status krwi pracowników nie był sprawą, którą można przemilczeć.
- Ależ Corneliusie, jestem pewien, że tak szanujące się miejsce jak Dom Mody Parkinson nas pod tym względem nie zawodzi. W końcu nikt nie chce, żeby eleganckie szaty zostały zbrukane - uspokoił kuzyna.
Mogło to się jednak nie na wiele zdać, albowiem ktoś tu lubił mącić i bawić się czyimiś słabościami. Pan Crabbe w duchu przyznał, że pani Mericourt miewała podobne do niego rozrywki, choć oczywiście różnili się doborem ofiar, tego by nigdy nie zrobił Corneliusowi.
Orchidea piękna jak noc, piękna jak grzech - pomyślał, obserwując Deirdre z pozoru życzliwym wzrokiem. Po głowie chodziły mu różne myśli oraz uczucia, łącznie z rozważaniami na temat Ramsey'a. Czy był odporny na jej urok, a może właśnie owijała go sobie wokół palca? Pan Crabbe miał nadzieję, że to pierwsze, nie lubił pochopnie obdarzać szacunkiem głupców, którzy dają się omamić egzotycznej urodzie.
Przeszłość wszystkich tu zebranych niewiele w tej chwili obchodziła Faustusa, a przynajmniej nie teraz, bo nie miał powodu jej w żaden sposób wykorzystywać. Będzie jednak musiał wybadać niuanse relacji Deirdre oraz Corneliusa, nie mógł sobie pozwolić na niewiedzę. Nie, nie kiedy gra toczyła się o taką stawkę, kiedy każde słowo mogło być bronią, każda przyjaźń mogła być zdradą, a każda miłość narzędziem. Czuł się jak ryba... nie, jak krab w wodzie.
- Chętnie się poczęstuję - powiedział do pana Mulcibera i przyjął cukierka. Na 99,99% nie był zatruty, więc mógł zaryzykować. Poza tym, nie dał do tej pory Śmierciożercy powodu do wrogości, wręcz przeciwnie. A że Faustus bez wahania zgładziłbym tego kulturalnego kawalera, jeśli miałby zapewnioną jego pozycję... cóż, niech to na razie pozostanie za uprzejmym uśmiechem.
- Nie zaprzątajmy sobie głowy moją córką, drodzy państwo, dajmy jej miłosiernie chwilę na żałobę w milczeniu. Ród Blacków wiele dla niej znaczy - zapewnił Deirdre, uśmiechając się przy tym jak Śmierć, czekająca aż któryś z Trzech Braci wpadnie w jej sidła. - Corneliusie, jak zwykle masz rację, dokonania tragicznie zmarłego lorda były warte wszelkich pochwał - Faustus kolejny raz postanowił przyjść z pomocą kuzynowi, choć po prawdzie jego intencje nie były w pełni szlachetne. - Powiedz, droga pani Mericourt, dobrze go znałaś? - spytał z fałszywą troską.
Przytaknął przyjaźnie, rad że Cornelius zwraca uwagę na sprawy ważne, w końcu status krwi pracowników nie był sprawą, którą można przemilczeć.
- Ależ Corneliusie, jestem pewien, że tak szanujące się miejsce jak Dom Mody Parkinson nas pod tym względem nie zawodzi. W końcu nikt nie chce, żeby eleganckie szaty zostały zbrukane - uspokoił kuzyna.
Mogło to się jednak nie na wiele zdać, albowiem ktoś tu lubił mącić i bawić się czyimiś słabościami. Pan Crabbe w duchu przyznał, że pani Mericourt miewała podobne do niego rozrywki, choć oczywiście różnili się doborem ofiar, tego by nigdy nie zrobił Corneliusowi.
Orchidea piękna jak noc, piękna jak grzech - pomyślał, obserwując Deirdre z pozoru życzliwym wzrokiem. Po głowie chodziły mu różne myśli oraz uczucia, łącznie z rozważaniami na temat Ramsey'a. Czy był odporny na jej urok, a może właśnie owijała go sobie wokół palca? Pan Crabbe miał nadzieję, że to pierwsze, nie lubił pochopnie obdarzać szacunkiem głupców, którzy dają się omamić egzotycznej urodzie.
Przeszłość wszystkich tu zebranych niewiele w tej chwili obchodziła Faustusa, a przynajmniej nie teraz, bo nie miał powodu jej w żaden sposób wykorzystywać. Będzie jednak musiał wybadać niuanse relacji Deirdre oraz Corneliusa, nie mógł sobie pozwolić na niewiedzę. Nie, nie kiedy gra toczyła się o taką stawkę, kiedy każde słowo mogło być bronią, każda przyjaźń mogła być zdradą, a każda miłość narzędziem. Czuł się jak ryba... nie, jak krab w wodzie.
- Chętnie się poczęstuję - powiedział do pana Mulcibera i przyjął cukierka. Na 99,99% nie był zatruty, więc mógł zaryzykować. Poza tym, nie dał do tej pory Śmierciożercy powodu do wrogości, wręcz przeciwnie. A że Faustus bez wahania zgładziłbym tego kulturalnego kawalera, jeśli miałby zapewnioną jego pozycję... cóż, niech to na razie pozostanie za uprzejmym uśmiechem.
- Nie zaprzątajmy sobie głowy moją córką, drodzy państwo, dajmy jej miłosiernie chwilę na żałobę w milczeniu. Ród Blacków wiele dla niej znaczy - zapewnił Deirdre, uśmiechając się przy tym jak Śmierć, czekająca aż któryś z Trzech Braci wpadnie w jej sidła. - Corneliusie, jak zwykle masz rację, dokonania tragicznie zmarłego lorda były warte wszelkich pochwał - Faustus kolejny raz postanowił przyjść z pomocą kuzynowi, choć po prawdzie jego intencje nie były w pełni szlachetne. - Powiedz, droga pani Mericourt, dobrze go znałaś? - spytał z fałszywą troską.
I show not your face but your heart's desire
Właściwie to już słuchała ich zaledwie jednym uchem, notując informacje, które być może jej się kiedyś przydadzą, bo dalsza część konwersacji była zbędna. Chciała już tylko dojechać do tej przeklętej krypty i znaleźć się obok Aquili, a potem wrócić na nogach, choćby miało jej to zająć cały dzień. Nie chciała towarzystwa całej tej „socjety”. Odprowadzała więc wzrokiem gałęzie i krople, wracając do własnych myśli. Choć głos wuja, ewidentnie błagał się o kolejne wyśmianie, bo przecież jeszcze w wakacje tak pięknie kwakał. Może powinien zostać na stałe pingwinem?
Gdy ciężka dłoń Ramseya przykryła jej własną w przyjacielskim geście, odwróciła się do niego na sekundę, tak, że siedząc obok siebie prawie stykali się nosami, po czym skinęła lekko głową w wyrazie niewerbalnego podziękowania za wsparcie. Ironiczne czy nie, ważne, że dobrze się prezentowało. - Często razem współpracowaliście, Corneliusie? - spytała, przenosząc spojrzenie na wsuwającego landrynkę do ust Sallowa. Wątpiła, by drgająca powieka faktycznie była spowodowana atakiem żałoby, ale nie podważała przybranej maski. Zmieniła założoną na kolanie nogę na lewą, nie kłopocząc się poprawianiem rozcięcia płaszcza. - Alphard Black był moim przyjacielem- a niewiele osób zasługuje na to miano - odpowiedziała, zwracając się tym razem do Faustusa. Dziwnie było opowiadać o Alphardzie w czasie przeszłym, ale wyssana z emocji przez czarnomagiczny artefakt nie musiała nawet przesadnie starać się zachowac spokój. Trudniejsze było wyważenie tonu głosu tak, by brzmieć smutno i z szacunkiem, a nie z beznamiętną wyższością. - Miałam szczęście móc blisko współpracować z nim i z innymi politykami z rodu Blacków. Nasza relacja wykraczała jednak poza służbową. Zawsze mógł na mnie liczyć, z wzajemnością - niedługo miał stanąć na ślubnym kobiercu, nie mogłam doczekać się tego wspaniałego dnia, lecz niestety, los miał inne plany - zawiesiła głos, odwracając głowę w bok, by przyjrzeć się zalanemu deszczem Londynowi. Crescendo kropel deszczu uderzyło w dach powozu, który w końcu ruszył w ostatnią drogę; wóz nieco się zakołysał, wsparła się więc o Ramseya, w zamyśleniu przyglądając się wyścigowi kropel deszczu. Dziwny dzień, dziwna rozmowa, dziwna pustka w miejscu, w którym powinna odczuwać szczerą żałobę.
there was an orchid as beautiful as the
seven deadly sins
seven deadly sins
Deirdre Mericourt
Zawód : namiestniczka Londynu, metresa nestora
Wiek : 28
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
one more time for my taste
I'll lick your wounds
I'll lay you down
✦
I'll lick your wounds
I'll lay you down
✦
OPCM : 45 +3
UROKI : 4
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 60 +8
ZWINNOŚĆ : 21
SPRAWNOŚĆ : 8
Genetyka : Czarownica
Śmierciożercy
Strona 2 z 2 • 1, 2
Pogrzeb: powóz siódmy
Szybka odpowiedź