Wydarzenia


Ekipa forum
Łazienka
AutorWiadomość
Łazienka [odnośnik]16.02.21 3:45
First topic message reminder :

Łazienka

Jedyna na cały dom, umiejscowiona na piętrze pomiędzy pokojem Steviego a sypialnią Trixie. To średniej wielkości pomieszczenie o starych, ale zawsze czystych kafelkach i dużej wannie, wokół której można zaciągnąć nieprzezroczystą, szarawą zasłonę. Nad umywalką wisi przyozdobione zasuszonym bluszczem lustro, a na białej szafce w kącie ułożone są świeże ręczniki pachnące konwaliami. Merlin jeden raczy wiedzieć po co stoi tam też tyle krzeseł.


and the lust for life
keeps us alive, 'cause we're the masters of our own fate, we're the captains of our own souls, there's no way for us to come away, 'cause boy we're gold, boy we're gold.
Trixie Beckett
Trixie Beckett
Zawód : krawcowa, gospodyni w Warsztacie
Wiek : 23
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
I'll ignite the sun just like the spring has come.
flames come alive.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9401-trixie-beckett#285649 https://www.morsmordre.net/t9405-stevie#285909 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f318-dolina-godryka-warsztat https://www.morsmordre.net/t9407-skrytka-bankowa-nr-2175#285917 https://www.morsmordre.net/t9406-trixie-beckett#285911

Re: Łazienka [odnośnik]22.02.22 1:31
Iluzja, to tylko iluzja. Wierzył mu, ślepo i naiwnie — dlaczego by nie? Pomimo rozszalałego w sercu niepokoju, był jego bratem, nie okłamałby go przecież. Dźwięki przelatujących zaklęć, krzyki, szczekanie psów. Próbował sobie to wyjaśnić, przetłumaczyć do rozsądku, ale będąc całkowicie ślepym, kompletnie nie panując nad sytuacją nie był w stanie uspokoić własnych nerwów i to w sytuacji, kiedy wszystko co chwilę toczyło się źle. Buty przylepione do podłoża uniemożliwiały im ucieczkę, ale rozsznurował je, gotów do wysunięcia stóp z jedynych butów jakie na dobrą sprawę posiadał. Znoszonych, czasem przemakających. Jeśli tego miał wymagać Thomas, nie będzie przecież ubolewał nad butami, nawet jeśli prędko za nimi zatęskni na mokrym, zimnym śniegu. Nie stać go było na nowe.
— Jasne, wszystko gra— wyrzucił z siebie cicho, próbując włożyć w brzmienie swojego głosu nieco beztroski — a jednak był ślepy jak kret, zmarznięty. Czuł, że miał rozerwaną nogawkę, przez którą świszczał mu wiatr, do tego wokół panowało istne piekło, a nie mógł niczego zobaczyć. Wyobraźnia podsuwała mu najróżniejsze obrazy, ale próbował wmówić i jemu i sobie, że było w porządku, mogli iść dalej. Nie widział, co brat zamierzał, nie wiedział, czy kojarzył nawet wypowiadaną przez niego inkantację. Kiedy jednak rozłupał kamień...
Wszystko wróciło do normy.
A więc naprawdę miały magiczne właściwości? Naprawdę zadziałało? Wzrok mu powrócił, ciemność rozgoniła się — na moment oślepiła go jasność śniegu, choć przecież było już ciemno. Odznaczał się w mroku i świetle ulicznych lamp. I chociaż buty odkleiły się od podłoża, zaklęcia przestały latać nad ich głowami, wciąż słyszeli te głosy. Ten męski głos. Czy to był właściciel? Sąsiad? Sąsiad. Sąsiedzi. Była ich trójka, co najmniej. Padły dwa imiona. Spojrzał z przestrachem na brata. Chciał się wykazać odwagą, udowodnić mu, że mogą iść dalej, wejść do domu i ukryć się przed nimi, ale tak naprawdę nie wiedział, co czaiło się w środku, a oni stracili element zaskoczenia. Zostali odsłonięci, a właściwie, zdradziły ich pułapki, z którymi nie do końca dali sobie radę. Czy mogli ich wydać policji? Czy tu, w Dolinie, osądzą ich sami? Zimny dreszcz przebiegł mu po plecach. Dramatyczna, koszmarna wizja schwytania zamajaczyła mu w głowie. Widmo małej, ciasnej i zimnej celi sparaliżowało go na chwilę i odmalowało się w jego ciemnych oczach przeļłyskiem paniki. Pokręcił tylko głową, nie powiedział nic. Zerwał się biegiem, przyciągając palce pod siebie, by nie zgubić po drodze jedynych butów, nisko na nogach z twarzą wciąż osłoniętą. Kiedy ruszał pociągnął brata za ramię, ale nie obejrzał się za nim, serce łomotało mu w piersi, oddech przyspieszył. Ruszył w kierunku ogrodzenia, na które wspiął się, myśląc tylko o butach, by ich nie zgubić po drodze, by mu nie spadły z nóg. Musieli uciekać. Oddalić się. ten dom był twierdzą nie do zdobycia.

| nieobecka



ay, Romale, ay, Chavale
Djelem, djelem, lungone dromensa
maladilem baxtale Romensa
James Doe
James Doe
Zawód : grajek, złodziejaszek
Wiek : 19
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Żonaty
Duchy świata, cyganie,
złodzieje serc,
tańczcie kiedy konie,
wybijają kopytami rytm.

OPCM : 0
UROKI : 0 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 12 +6
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 35
SPRAWNOŚĆ : 15
Genetyka : Czarodziej
 little unsteady
Sojusznik Zakonu Feniksa
Sojusznik Zakonu Feniksa
https://www.morsmordre.net/t9296-james-doe https://www.morsmordre.net/t9307-leonora https://www.morsmordre.net/t12378-jimmy-doe#381080 https://www.morsmordre.net/f153-city-of-london-chancery-lane-13-21 https://www.morsmordre.net/t9776-skrytka-bankowa-nr-404 https://www.morsmordre.net/t9322-james-doe
Re: Łazienka [odnośnik]22.02.22 15:29
Wszystko nagle ustało, ale to nie oznaczało, że Thomas uspokoił się w choć najmniejszym stopniu, tym bardziej mając lepszy pogląd na sytuację - niemalże dosłowny, kiedy również odzyskał wzrok. Skrzywił się na lekki ból, kiedy próbował wychwycić kształty wzorkiem, który dopiero co odzyskał. Nie było to niczym przyjemnym - jednocześnie nie było to niczym nowym dla niego. Może już się uspokoił nawet nieco? Że jego wzrok wrócił, że nie było tak jak wtedy w Tower...
Czy ci ludzie byli iluzją? Nie był pewny do końca, ale wiedział, że jeśli ktoś miałby sobie poradzić w potencjalnym starciu i jakoś się wybronić, może nawet bez większego użycia siły to był to on, a nie James. Zresztą, nie pozwoliłby mu nawet na to, żeby tutaj znów został! Musiał znaleźć sposób jak zapewnić bratu skuteczną ucieczkę...
Zacisnął dłoń na różdżce, czując jak młodszy go pociągnął. Nie oponował, oboje wiedzieli że przyszedł czas, aby uciekali - najlepiej przez płot i najlepiej w ciszy. Nie mogli przecież zwracać na siebie uwagi, nie w tym momencie...
Ale co jeśli mężczyźni ich dostrzegą?
Uśmiechnął się do brata uspokajająco, kiedy zobaczył jego przerażone spojrzenie. Zdecydował się go uspokoić prostymi gestami, pierw wzruszenie ramionami jakby chciał powiedzieć "trudno, chyba nam nie wyszło", a zaraz po tym targnął głową jakby chciał mu dać znać, że czas na nich i na ucieczkę. Musieli uciec...
Wszystko przestało działać nagle - wszystkie pułapki, wszystkie wystrzały zaklęć, a on nie do końca był pewny przyczyny, ale nie musiał o tym informować Jamesks. Musiał się zachowywać jakby wszystko było bardziej niż zamierzone, przynajmniej jeden z nich powinien zachować spokój.
Załapał pewnie różdżkę, kiedy znaleźli się na czworaka przy płocie.
Kameleon przywołał w myślach inkantacje, zaraz wykonując odpowiedni ruch w kierunku brata, po tym już chowając różdżkę z nadzieją, że niczego tym razem nie sknocił. Dopiero po tym, czekając na młodszego żeby przeskoczył na drugą stronę, sam podjął się przejścia przez płot.


Łazienka - Page 3 EbVqBwL
Thomas Doe
Thomas Doe
Zawód : Złodziej, grajek
Wiek : 21
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Things didn't go exactly as planned
but I'm not dead so it's a win
OPCM : 5
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 12 +5
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 20
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarodziej
Łazienka - Page 3 AGJxEk6
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9764-thomas-doe?nid=5#297075 https://www.morsmordre.net/t9998-buleczka?highlight=Bu%C5%82eczka https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f358-doki-pont-street-13-7 https://www.morsmordre.net/t9797-skrytka-bankowa-nr-2234 https://www.morsmordre.net/t9798-thomas-doe#297380
Re: Łazienka [odnośnik]22.02.22 15:29
The member 'Thomas Doe' has done the following action : Rzut kością


#1 'k100' : 9

--------------------------------

#2 'k8' : 5, 8, 5, 2
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Łazienka - Page 3 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Łazienka [odnośnik]27.02.22 13:21
Bracia podjęli decyzję o ucieczce, zareagowali szybko, pomimo zdenerwowania i wpływu zabezpieczeń, które do niedawna wirowały wokół nich przerażającym chaosem. James pomknął w stronę ogrodzenia jako pierwszy, kilka razy zachwiał się gwałtownie na śliskim od śniegu podłożu, a rozsznurowane buty utrudniały zgrabne poruszanie się. Bez wątpienia nie poruszał się tak cicho, jak mógłby w dopasowanym obuwiu. Dopadł jednak do kamiennego murku, otaczającego z boku posiadłość Beckettów. W ślad za nim pomknął Thomas, próbując jeszcze ukryć towarzysza przed wzrokiem nieznanych ludzi, krążących wokół budynku. Niestety, zaklęcie nie powiodło się, James nie stał się mniej widoczny - dalej jednak zarówno jego, jak i Thomasa, spowijał półmrok, a szybka reakcja pozwoliła uciec sprzed budynku w bok, w dodatkowo zacienione miejsce przy ogrodzeniu. Nie zatrzymali się tam długo, zaryzykowali szybką ucieczkę dalej - dzięki posiadaniu młodego, wyćwiczonego ciała chłopcy bez problemu wspięli się na kamienne słupki i spadli po drugiej ich stronie, bez gracji, ale skutecznie. Znaleźli się w wąskiej alejce pomiędzy ogrodzeniem Beckettów a ścianą jakiegoś budynku po drugiej stronie. Alejka wiodła od głównej ulicy w prawo, gdy Doe'owie zerknęli w lewo, widzieli, że alejka prowadziła dalej, lecz szybko zakręcała, nie wiedzieli więc, gdzie może prowadzić. Naprzeciwko siebie mieli natomiast wysoką choć podniszczoną ceglaną ścianę budynku, z małymi okienkami około dwóch metrów nad ziemią; młodzieńcy mogli podejrzewać, że jest to szopa, stodoła lub pomieszczenie gospodarcze.
Ich podejrzenia potwierdziły się już po sekundzie; po prawej stronie, w prześwicie alejki, pojawił się wysoki cień.
- Są tutaj, od strony szopy Starego Johna! - krzyknął wysoki, brodaty mężczyzna. Stał z boku ogrodzenia, kilkadziesiąt stóp od miejsca, w którym wylądowali Doe'owie, widocznie zszokowany, że złodzieje znaleźli się w linii jego wzroku. Z tej odległości chłopcy mogli dostrzec tylko niezwykle rudą brodę, zasłaniającą większą część twarzy człowieka. Blokował on ścieżkę prowadzącą ku głównej drodze.
- Co? Na galopujące gargulce, musimy szybko... - dobiegł bardziej zdyszany głos zza ogrodzenia, zza pleców Thomasa i Jamesa; widocznie drugi z sąsiadów bądź mieszkańców domu radził sobie nieco gorzej z nadążaniem za intruzami, biegł ciężko i głośno dyszał, lecz za moment miał znaleźć się tuż przy ogrodzeniu. Trzeciego głosu na razie nie było słychać w nocnej przestrzeni.

Czas na odpis: 29.02 14:00.
Tym razem to MG przeprasza za nieobecność, w ramach wynagrodzenia oczekiwania macie w tej kolejce +15 do rzutów.

ST ucieczki przed pogonią - 65.

Do rzutu dolicza się wartość statystyki zwinności x2.

rzuty mg na zauważenie uciekinierów


Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Łazienka - Page 3 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Łazienka [odnośnik]04.03.22 11:41
Kiedy upadł po drugiej stronie ogrodzenia, pozostał kilka sekund w skulonej pozycji, by szybko związać buty. Mocno, Nie dbając jednak o to, czy uda mu się zrobić to elegancko. Ważne, by powstał supeł, później będzie martwił się tym, jak je zdjąć. Słyszał z daleka męskie głosy. Przed sobą mieli tylko ścianę, musieli biec alejką. Nie było czasu do stracenia.
- Szybko - rzucił do brata po angielsku; jeśli tu ktoś mógł ich usłyszeć, to obcy język ich zdradzi. Ruszył przed siebie, alejką w prawo, starając się uciec przed poszukującymi ich sąsiadami.

| ja z telefonu, przepraszam



ay, Romale, ay, Chavale
Djelem, djelem, lungone dromensa
maladilem baxtale Romensa
James Doe
James Doe
Zawód : grajek, złodziejaszek
Wiek : 19
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Żonaty
Duchy świata, cyganie,
złodzieje serc,
tańczcie kiedy konie,
wybijają kopytami rytm.

OPCM : 0
UROKI : 0 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 12 +6
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 35
SPRAWNOŚĆ : 15
Genetyka : Czarodziej
 little unsteady
Sojusznik Zakonu Feniksa
Sojusznik Zakonu Feniksa
https://www.morsmordre.net/t9296-james-doe https://www.morsmordre.net/t9307-leonora https://www.morsmordre.net/t12378-jimmy-doe#381080 https://www.morsmordre.net/f153-city-of-london-chancery-lane-13-21 https://www.morsmordre.net/t9776-skrytka-bankowa-nr-404 https://www.morsmordre.net/t9322-james-doe
Re: Łazienka [odnośnik]04.03.22 11:41
The member 'James Doe' has done the following action : Rzut kością


'k100' : 60
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Łazienka - Page 3 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Łazienka [odnośnik]04.03.22 14:32
Nie był zadowolony, że jego zaklęcie się nie powiodło, ale był wdzięczny, że bratu udało się przeskoczyć przez ogrodzenie. Sam zrobił dokładnie to samo, a słysząc głosy zagryzł wargę. Musieli działać szybko, jak najszybciej. Uciekać, gdziekolwiek i jakkolwiek, w tym momencie żałując, że wciąż nie opanował sztuki teleportacji łącznej. Może powinien się na tym skupić? Następnym razem mogło być to przydatne, gdyby z bratem znów wybrali się na podobną wyprawę - a na pewno dla Jamesa, bo w końcu wiedział jak może zakończyć nieudana teleportacja. Zwykła czy z pasażerem - rozszczepienie było ogromnym ryzykiem, ale nawet jeśli to byłby w stanie je podjąć, gdyby tylko wiedział, że James byłby bezpieczny.
Kucnął, chcąc również poprawić wiązanie swoich butów, na wszelki wypadek. Zerknął również w stronę, z której dobiegł pierwszy męski głos.
Mieli problem, ogromny. Szlag! Powinni lepiej sprawdzić tę okolicę, a przynajmniej jeśli nie okolicę to przygotować się jakimiś zaklęciami, jak chociażby tym cholernym kameleonem, który jak na złość nie chciał teraz mu wyjść.
Musiał się nauczyć innych form ucieczek, takich w których nie dbał tylko o siebie, ale i o osoby w jego towarzystwie. Powinien już się nauczyć, po tym co się wtedy wydarzyło... Ale czy próbował w ogóle wtedy uciec, końcem lutego nad Lune? Nie był w stanie powiedzieć, nie pamiętał nic z tamtych wydarzeń, ale wydawało mu się naturalne, że powinien wtedy próbować uciec. W końcu zawsze uciekał.
Ale teraz nawet myślał zostawić brata samego.
- Biegnij - odpowiedział do brata, chcąc puścić go przodem - na wszelki wypadek, gdyby coś się stało i musiał jeszcze zareagować. Dopiero po chwili puścił się biegiem za Jamesem, trzymając się niedaleko i podążając za każdym skrętem. Musieli zwiększyć dystans, spróbować się gdzieś zaszyć, tak żeby mężczyźni ich nie znaleźli - a przynajmniej, żeby zgubili trop i szlak po nich. Na razie nie musieli ustalać, gdzie dokładnie biec, bo wystarczyło biec przed siebie, czy raczej tam gdzie pozwalała im ścieżka i mury.


Łazienka - Page 3 EbVqBwL
Thomas Doe
Thomas Doe
Zawód : Złodziej, grajek
Wiek : 21
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Things didn't go exactly as planned
but I'm not dead so it's a win
OPCM : 5
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 12 +5
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 20
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarodziej
Łazienka - Page 3 AGJxEk6
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9764-thomas-doe?nid=5#297075 https://www.morsmordre.net/t9998-buleczka?highlight=Bu%C5%82eczka https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f358-doki-pont-street-13-7 https://www.morsmordre.net/t9797-skrytka-bankowa-nr-2234 https://www.morsmordre.net/t9798-thomas-doe#297380
Re: Łazienka [odnośnik]04.03.22 14:32
The member 'Thomas Doe' has done the following action : Rzut kością


'k100' : 2
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Łazienka - Page 3 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Łazienka [odnośnik]14.03.22 13:52
James nie czekał nawet sekundy – gdy tylko odzyskał równowagę po przekroczeniu ogrodzenia, pomknął w prawo, nie dając goniącym go nieznajomym szansy ani na pochwycenie go, ani nawet na poważne przyjrzenie się rzezimieszkowi. Młodzieniec pognał szybko, zwinnie, umiejętnie przeskakując nad kałużami i śliskimi kamieniami, nie przeszkadzało mu ani zimno ani wiatr. Szybko skręcił za róg, a jego oczom ukazała się kolejna odnoga wąskiej ścieżki, wijąca się pomiędzy tylnymi zabudowaniami wsi. Stare szopy, garaże i warsztaty, za nimi pola nieużytków, dalej – las okalający zabudowania. James wiedział, że mógł swobodnie uciec za granice miasteczka – o ile postanowiłby zostawić za sobą Thomasa.
Już w ciągu kilkunastu pierwszych kroków mógł zorientować się, że brat nie nadąża za tempem ucieczki. Odgłosy uderzeń butów o rozmokły śnieg oddalały się, znikał też szybszy oddech bruneta. Thomas wystartował nieco później, poślizgnął się na rozmrożonej kępie trawy, potem, pechowo, potknął się o wystający gzyms ogrodzenia, a każdy z tych drobiazgów spowolnił go na tyle, by brodaty mężczyzna zdołał znaleźć się tuż przy nim, chwytając Thomasa mocno za ramię.
- Stój, gówniarzu! – krzyknął głosem drżącym z wściekłości i zmęczenia, poszarpując chłopaka za materiał ubrania, stawiając go do pionu i przekręcając go w swoją stronę, cały czas zaskakująco umiejętnie i nieco boleśnie przytrzymując Thomasa za bark, by ten nie uciekł ani nie wykonał żadnego gwałtownego ruchu. – Co tam robiłeś, parszywcu? Kim jesteś? Gdzie masz różdżkę?
- Tamten drugi chyba zwiał…ja nie mogę, ledwo dycham, co to za czasy, żeby trzeba było po nocach ścigać przestępców…. – dotarło do uszu Thomasa, a gdy zerknął w bok, mógł zobaczyć zwalistą sylwetkę grubszego mężczyzny, któremu udało się przedostać na ścieżkę pomiędzy budynkami. Podszedł do brodacza i chłopaka, trzymając się za serce i ocierając czoło. Tuż za nim, w świetle uliczki, pojawiła się kolejna sylwetka, a w dwóch oknach pobliskich domów zapaliło się światło, wydłużając cienie ogrodzenia,
- Ty, Philip, to nie chłopak od Dawsonów? – mruknął grubszy mężczyzna, gdy tylko złapał oddech, po czym, zbliżył się tuż do twarzy Thomasa, tak, że praktycznie stykali się nosami. Doe poczuł powiew nieświeżego, ciepłego, zdyszanego oddechu na swoim policzku.
- Nie, tamten jest jakiś większy – sprostował szybko brodacz. – Co z nim robimy? Wołamy Johna czy…no, wiesz kogo? – zniżył głos do szeptu, dalej trzymając Thomasa kurczowo za prawe ramię, by uniemożliwić mu zrobienie jakiejś głupoty. Trzecia męska sylwetka zbliżała się zza pleców Philipa, grubasa i pechowego złodziejaszka. Na razie: nadchodziła bez słowa.

Czas na odpis: do 16.02 do 14.00.
James, możesz swobodnie uciec z uliczki i opuścić wątek bez konsekwencji. Masz też możliwość zawrócenia do Thomasa.




Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Łazienka - Page 3 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Łazienka [odnośnik]16.03.22 11:09
Czuł jak się potyka, jak nie nadąża, ale widział uciekającego brata. Dobrze, tak było dobrze - nie przeszkadzało mu to wcale, jeśli miało to znaczyć, że kupi czas dla ucieczki brata. Sam da sobie radę - jakoś. Ci ludzie byli zaspani wciąż, tak mu się przynajmniej wydawało, że byli.
Czuł odrobinę stresu, tylko minimalnie. Czy wyglądał jak złodziej? W zwykłej kurtce, bez konkretnie zakrytej twarzy, ale z rozciętą dłonią - nie był pewny czy to cokolwiek da...
- On ucieka! - zawołał zaraz z pewnością, zupełnie jakby to nie on był jednym ze złodziejów. - Ktoś się chyba stąd deportował, słyszałem ten trzask taki, a drugi miał nóż, trzeba ich złapać! Powinni być wciąż niedaleko! - zaraz dodał, odsuwając się nieco, kiedy poczuł śmierdzący i zdyszany oddech. Cóż, nigdy by nie przeżył ani przetrwał, gdyby był w kondycji tego typa - ale całe szczęście nie był.
Nie walczył jednak z ramieniem, które go trzymało, próbując odzyskać równowagę i stanąć na własnych stopach. Nie starał się jednak rękami sięgnąć do kieszeni czy gdziekolwiek innych. Trzymał je grzecznie na widoku, wiedząc doskonale, że to nie była pora ani miejsce, żeby próbować sztuczek. Przynajmniej nie tych, które angażowały fizyczny atak - ale zawsze mógł utkać jakąś bajeczkę.
- Nie jestem od Dawsonów, byłem dzisiaj o Sproutów, bo mnie Castor poprosił o pomoc w domu. No wiecie, nie ma go teraz, a ja czasem odwiedzam szkolnych kolegów, do Cattermolów też wpadam i byłem w okolicy. List dostałem, żebym w okolicy jak będę to do wpadł do Sproutów, pomógł im w kilku naprawach, drewna jeszcze dorąbał, bo zima się kończy, ale jednak wciąż tak ciepło nie ma - zaczął się tłumaczyć, utrzymując swój oddech spokojny. Wiedział, że Castor nie mieszkał już w domu od kilku miesięcy - jeśli byli to sąsiedzi, mogli przecież się o tym wiedzieć, że syna Sproutów nie było w domu od dłuższego czasu. - Zeszło mi trochę, więc zostałem na noc, żeby nie wracać po ciemku do domu, bo wciąż to jest wojna jednak, niebezpiecznie się włóczyć no i usłyszałem jakieś hałasy teraz tutaj od Beckettów, to poszedłem sprawdzić. No i jak tutaj wyszedłem to ten jeden mnie zaatakował nożem! - zawołał, unosząc rękę z raną, której się nabawił od przeskakiwania przez płot, ale liczył na to, że sama krew na niej potwierdzi to, że napastnik miał nóż. - Ktoś się też deportował... jakieś takie trzaski były! Im dłużej tutaj stoimy, tym dalej uciekają! Jakiś rudawy ten chłopak był, znacznie niższy ode mnie, przynajmniej ten jeden... Ale dokładnie mu się nie zdążyłem przyjrzeć, twarz miał zasłoniętą całą... Było ich tylko dwóch?? Czy więcej? Beckettów w domu nie ma? Cholera, trzeba ich zawiadomić! Dobrze, że pan Beckett dom zabezpieczył... - mówił dalej z pewnością i bez większego lęku. Wydawał się być zmartwiony, jego brwi wyraźnie były ściągnięte w dół, usta się krzywiły jakby był zmartwiony i nie do końca wiedział jak zareagować w tym momencie. Musiał poczekać na odpowiedni moment...
- Pan mnie zna, widziałem pana, od Kerstin kupuje pan jajka na straganie! Przecież jej pomagałem na straganie, bywam tutaj w Dolinie. Nie mieszkam, ale dużo znajomych i przyjaciół tu mam, często wizytuję - dodał chcąc poprzeć swoją wersję zdarzeń, pokazać że przecież nie mógł być tym złym.

| Kłamstwo II.


Łazienka - Page 3 EbVqBwL
Thomas Doe
Thomas Doe
Zawód : Złodziej, grajek
Wiek : 21
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Things didn't go exactly as planned
but I'm not dead so it's a win
OPCM : 5
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 12 +5
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 20
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarodziej
Łazienka - Page 3 AGJxEk6
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9764-thomas-doe?nid=5#297075 https://www.morsmordre.net/t9998-buleczka?highlight=Bu%C5%82eczka https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f358-doki-pont-street-13-7 https://www.morsmordre.net/t9797-skrytka-bankowa-nr-2234 https://www.morsmordre.net/t9798-thomas-doe#297380
Re: Łazienka [odnośnik]16.03.22 12:20
Serce biło jak szalone, krew szumiała w głowie, ale musiał zachować rezon, zdrowy rozsądek. Wzrokiem przeszukiwał w ciemności miejsca, w które mogliby wskoczyć, gdzie się ukryć. Chociaż niedojadami, często głodowali, byli wciąż młodzi i szybcy, a ci mężczyźni, którzy ich gonili dawali się mieć już swoje lata. Znał ryzyko, wiedział, że tak się to może skończyć, szczególnie po tym, co usłyszał od Thomasa. Dom był otoczony pułapkami. Sądził, że musiało tam być coś cennego — nie zastanawiał się nad tożsamością właściciela. Budynek był ładny, zadbany. Ludzie, którzy tu mieszkali może i mieli pieniądze, ale z pewnością mieli jedzenie, może coś na sprzedaż. Potrzebowali tego, a wojna rządziła się swoimi prawami. Mogli albo ukraść albo umrzeć, szczególnie teraz, kiedy było coraz gorzej. Sheila odmawiała sobie jedzenia z powodu tego bydlaka, Eve, jadła tyle co nic. Szczęśliwie wspólnie byli zorganizować jedzenie dla nich wszystkich, ale musieli gospodarować nim oszczędnie. Nie czuł żadnych wyrzutów sumienia. Nie, dopóki nie musiał zastanawiać się w jakiej sytuacji znajdowali się mieszkańcy tego domu. Czy byli wśród tych mężczyzn, którzy ich gonili?
Zaraz... Ich, gdzie był Thomas?
Zatrzymał się, oglądając za siebie, choć z sercem w gardle. Wiedział, że każdy postój będzie działał na ich niekorzyść, musieli uciekać. Ale brata nie było nigdzie. Co on, kurwa, znowu wymyślił? Chyba nie został tam po to, żeby go ratować, kretyn? Znowu? Znowu to samo, Tommy? Znowu musiał się wrócić po niego? Dlaczego nie mógł po prostu uciekać jak zwykle? Patrzył w ciemną przestrzeń za sobą, niecierpliwie wyczekując brata. Liczył, że go zobaczy w końcu, ale Thomas nie nadbiegał. Zaklął w myślach, zaciskając zęby i ruszył z powrotem, ostrożnie i powoli, docierając do rogu ulicy, by ostrożnie się za nią wychylić. Próbował zobaczyć to, co się działo w miejscu, z kto®ego obaj wystartowali, zobaczyć, czy go mają, co z nim robią. Nie miał jednak wątpliwości, co do tego, że był potrzebny, więc oparł się plecami o mur, a później kucnął, by dobrze i porządnie zasznurować buty. Było mokro, a to wymagało otwartych oczu — ślady mogły zostać wszędzie, podobnie jak każdy chust wody mógł przyciągnąć jego uwagę. Nim jednak ruszył się zza rogu wyprostował i sięgnął do torby po fiolkę z eliksirem, który dostał jeszcze od Steffena. Wtedy mu się nie przydała, ale dziś musiała. Odkorkował ją zębami, nie wyrzucając zatyczki i wypił całą, wierząc — mu na słowo przecież, był fatalny z eliksirów — że to, co się w niej znajdowało to był prawdziwy eliksir kameleona i pozwoli mu zlać się z otoczeniem. Wypił do ostatniej kropli, a później zatkał i z powrotem włożył do kieszeni. Kto wie, na co mogła mu się przydać jeszcze pusta.

| wypijam kameleona



ay, Romale, ay, Chavale
Djelem, djelem, lungone dromensa
maladilem baxtale Romensa
James Doe
James Doe
Zawód : grajek, złodziejaszek
Wiek : 19
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Żonaty
Duchy świata, cyganie,
złodzieje serc,
tańczcie kiedy konie,
wybijają kopytami rytm.

OPCM : 0
UROKI : 0 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 12 +6
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 35
SPRAWNOŚĆ : 15
Genetyka : Czarodziej
 little unsteady
Sojusznik Zakonu Feniksa
Sojusznik Zakonu Feniksa
https://www.morsmordre.net/t9296-james-doe https://www.morsmordre.net/t9307-leonora https://www.morsmordre.net/t12378-jimmy-doe#381080 https://www.morsmordre.net/f153-city-of-london-chancery-lane-13-21 https://www.morsmordre.net/t9776-skrytka-bankowa-nr-404 https://www.morsmordre.net/t9322-james-doe
Re: Łazienka [odnośnik]20.03.22 11:16
Intensywne próby uzasadnienia swego przebywania na terenie należącym do Beckettów nie wydawało się przekonywać żadnego z dwójki mężczyzn. Ten, który ciągle trzymał ramię chłopaka, zmarszczył tylko brwi, grubszy zaś wytrzeszczył oczy, jakby z trudem próbował pojąć gadaninę przyłapanego niemalże na gorącym uczynku rozrabiaki. Nazwisko Sproutów nie wywołało zamierzonego wrażenia, każdy, kto mieszkał na tym terenie kojarzył znaną zielarską rodzinę. Grubas westchnął i uniósł różdżkę, oświetlając twarz Doe'a.
- Taaaak, usłyszałeś hałasy z tych kilkudziesięciu jardów i przypadkiem żeś tu uciekał z tym drugim złodziejem. Niech skonam, należysz do magicznej policji, gówniarzu, że tak szybko reagujesz na podejrzane dźwięki? - mruknął brodacz; obserwował działania cieni tej dwójki zbyt długo, by dać się nabrać na to szyte grubymi nićmi wyjaśnienie. Uścisk na ramieniu Thomasa jednak trochę zelżał, jakby czarodziej zorientował się, że nie ma do czynienia z jakimś prawdziwie złowrogim atakiem. - Trzasku to wyście narobili uruchamiając te wszystkie zabezpieczenia. Myślałeś, że nie zauważymy, jak nam pod oknami błyska? - dorzucił jeszcze, wyraźnie zirytowany, przyglądając się uważnie twarzy Thomasa, wyłaniającej się z półmroku dzięki łunie światła z różdżki towarzysza. - Ty, ja go faktycznie znam, to nie ten Cygan co się tu czasem kręcił? - spytał grubasa, który zacmokał z niezadowoleniem i zmęczeniem, kiwając głową. Jeśli mężczyźni mieli jakieś wątpliwości co do uznania historyjki chłopaka za fałszywą, to połączenie go, choćby przesadne, z cieszącymi się złą reputacją Romami przekreśliło szansę na uwierzenie w opowieść. - Kto ich tam wie, oni jedne i to samo nasienie, ciemne diabły - mruknął grubas, podpierając się pod boki. - Weźmy go do Johna, Phil i chodźmy spać, na galopujące gargulce, ja już w kapciach byłem, żona mi żyć nie da - dodał jednak, wyraźnie zniecierpliwiony, odwracając się przez ramię. - Hej, Carl, mamy jednego złodziejaszka, gówniarz jeszcze, zabieramy go do Johna - powiedział do nadchodzącego, poważnego i bardzo szczupłego czarodzieja. Wkrótce i on znalazł się w słabym świetle różdżki. Wydawał się najbardziej rozbudzony z całej trójki, najmniej zdyszany i najmniej przejęty całą sytuacją. Oceniającym spojrzeniem przemknął po Thomasie, jasne oczy na dłużej zatrzymały się na tych ciemnych, a intensywny wzrok wydawał się dziwnie przeszywający.
- Dobra decyzja, nie ma co dzieciaka zgłaszać do pieprzonych morderców, John się nim zajmie, robotę będzie miał - powiedział brodacz, ciągnąc za sobą Thomasa. Wysoki i chudy mag złapał go z drugiej strony, zadziwiająco mocno, poza tym - wbił różdżkę w bok Doe. - Oddaj różdżkę, synu. Za próbę złodziejstwa powinni odciąć ci rękę, my będziemy łagodniejsi, ale swoje musisz odpracować - powiedział cicho, poważnie, karcąco, ale z pewnym smutkiem, wyprowadzając szybko Thomasa z bocznej uliczki razem z brodaczem i zamykającym tyły grubasem.

James pozostał niezauważony, wtopiony w tło; mógł widzieć trzy sylwetki opuszczające boczną alejkę - i podążyć dyskretnie za całą grupą.


James, jeśli podejmiesz taką decyzję, możesz podążyć za Thomasem i trójką czarodziejów, by zobaczyć, gdzie został zabrany Thomas i podjąć kolejne akcje. Możesz też opuścić wioskę i wątek.

Na odpis masz czas do 22.03 do 12.00.

Thomas, zostałeś zabrany do nieznanego miejsca. Odebrano ci różdżkę i przekazano, że zostajesz zamknięty na 2 dni w przydomowym chlewiku starego Johna, który musisz posprzątać. Wrzucono cię do środka drewnianego budynku i zamknęto drzwi zaklęciami, uprzednio obdarowując połajanką na temat dzisiejszej młodzieży, Cyganów i złodziejstwa. Znajdowałeś się w półmroku, było przyjemnie ciepło, a wokół rozlegały się chrumknięcia i mlaśnięcia świnek różnej maści i rozmiaru. Po kilku minutach przez małe zakratowane okienko wrzucono ci prawdziwe rarytasy: świeżo wypieczony bochenek chleba i manierkę z wodą.

Pod ścianką bocznego boksu, w którym harcowały nieco ubłocone warchlaczki, stała miotła, szufla, łopatka i inne przedmioty potrzebne do uporządkowania chlewika.

Na odpis masz czas do 22.03 do 12:00 - możesz też po prostu opisać proces sprzątania chlewika lub podjęte akcje do 25.03 w jednym poście (brak wymogu słów), wtedy MG podsumuje Twoje działania.



Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Łazienka - Page 3 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Łazienka [odnośnik]24.03.22 13:03
Kiedy opuścił wzrok spostrzegł, że jego ciało zlewa się z otoczeniem. Kolory na dłoni, potarganej kurtce bledną, podobnie jak rozdarte spodnie, mokre buty. Wszystko wtopiło się w tło i choć każdy jego ruch mógł być wciąż widoczny dla wprawnego oka, ostrożność mogła zapewnić mu nieprawdopodobną przewagę. Przełknął ślinę, gotów na to, by go ocalić. Musiał go ochronić, był jego bratem. Nie potrafił go zostawić, porzucić. Zacisnął zęby, a palce mocno na różdżce i po chwili wahania wyszedł zza rogu, trzymając się w cieniu i idąc wzdłuż budynków, a później ogrodzenia, zmierzał w bezpiecznej odległości od ludzi, starając się nie stracić ich z oczu. Prowadzili go dokądś, ale nie wiedział, co zamierzają. Próbował sobie przypomnieć jakieś zaklęcia, który pomogłyby mu szybko i łatwo ich pokonać, ale nic nie spływało na niego, żadne olśnienie, eureka. Pustka. Miał w głowie pustkę. Instynktownie zwykle korzystał z własnej siły nóg, przebiegłości, ale dziś żeby go uwolnić potrzebował czegoś więcej. Więcej niż tylko refleksu.
Opuścili boczną alejkę. Powoli stawiał kroki z różdżką wyciągniętą przed siebie, pilnując by nie stanąć w żadnej kałuży i nie zdradzać się ze swoją obecnością. A kiedy przystanęli na moment przed jakimś budynkiem też się zatrzymał. Wepchnęli go tam. Co to było? Sala tortur? Wiejska cela dla oprychów? Przełknął ślinę, czekając. Czekał, aż go zostawią. Nie był zbyt dobry w tym, więc gdy tylko w pierwszej chwili zniknęli z zasięgu wzroku od razu ruszył w tamtym kierunku. Skręcił w ostatniej chwili, prawie ślizgając się na śliskiej drodze, kiedy pojawił się jeden z nich, z jakąś miską. Złapał równowagę i kucnął na ziemi nieruchomo. Jeśli miał pozostać niewidoczny, musiał zastygnąć niczym kamienny posąg, zmniejszając szansę na dostrzeżenie dziwacznego ruchu. Nie był pewien, co mu przynieśli. Był jednak pewien tego, że kiedy znalazł się tuż pod ścianą poczuł paskudny odór obornika. Trzymali tam zwłoki? Rozkładały się? Serce podskoczyło mu do gardła. Oparty plecami o budynek wziął kilka głębszych wdechów. Usłyszał ich głosy ze środka. Sprzątanie? Co? Co oni bredzili?
Przez ramię, gdy się obejrzał dostrzegł po skosie okienko. Nieco uchylone, stare. Wysoko osadzone, ale z tej strony pod nim znajdowały się jakieś beczki. Wspiął się po nich i ostrożnie wychylił się, by zobaczyć co znajdowało się w roku. Jakież było jego zdziwienie, gdy zorientował się, że zamiast sali tortur z rolniczymi narzędziami zbrodni wewnątrz był zwykły chlew. Obserwował jak przynieśli mu jedzenie, zostawili w środku, by wszystko wysprzątał. A co jeśli to pułapka? Jeśli zrobią mu krzywdę po wszystkim? Ale jaki to miało sens?
Zastygł, kiedy wyszli, zobaczył ich na dworze, rozmawiali. Nie wydawali się kłamać, nie planowali mu zrobi nic złego. Czy to miała być nauczka? Czy tym razem miało się skończyć na grożeniu palcem? Spojrzał znów przez okno na Thomasa, marszcząc brwi. Przez chwilę chciał otworzyć okno, pomóc mu się wydostać. Zaraz potem pomyślał, że powinien mu dać znać, że żyje i wszystko z nim w porządku. A w końcu zrozumiał, że nie.
Pełen wątpliwości zeskoczył ze skrzyń na ziemię. Zerknął jeszcze na okienko szopy, a później przeskoczył ogrodzenie, by znaleźć się znów na ulicy. Ruszył do domu, wkradł się do środka jeszcze pod wpływem eliksiru, a kiedy przestał działać, wrócił z ogrodu do środka, jak gdyby nigdy nic. Jak gdyby cały zaś tam się gdzieś kręcił.

| zt



ay, Romale, ay, Chavale
Djelem, djelem, lungone dromensa
maladilem baxtale Romensa
James Doe
James Doe
Zawód : grajek, złodziejaszek
Wiek : 19
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Żonaty
Duchy świata, cyganie,
złodzieje serc,
tańczcie kiedy konie,
wybijają kopytami rytm.

OPCM : 0
UROKI : 0 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 12 +6
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 35
SPRAWNOŚĆ : 15
Genetyka : Czarodziej
 little unsteady
Sojusznik Zakonu Feniksa
Sojusznik Zakonu Feniksa
https://www.morsmordre.net/t9296-james-doe https://www.morsmordre.net/t9307-leonora https://www.morsmordre.net/t12378-jimmy-doe#381080 https://www.morsmordre.net/f153-city-of-london-chancery-lane-13-21 https://www.morsmordre.net/t9776-skrytka-bankowa-nr-404 https://www.morsmordre.net/t9322-james-doe
Re: Łazienka [odnośnik]25.03.22 18:28
Uśmiechał się, próbując działać na swoim własnym uroku osobistym, który wyraźnie w tym momencie niewiele mu pomagał. Jedynie przez moment nieco spanikował, co dało się zobaczyć na jego twarzy - ale nie stawiał się, nie walczył i nie podejmował się próby ucieczki. Tak było łatwiej i bezpieczniej dla Jamesa, mógł mieć czas na ucieczkę z powrotem do domu. A on jakoś sobie poradzi.
Co prawda jeszcze nie do końca był pewny w jaki sposób - ale w jakiś na pewno.
- Mogę zawsze powiedzieć, że to pewnego rodzaju... eee... doświadczenie? Młody jestem, biegam szybko - chociaż wcale się tym nie popisałem, przeszło mu przez myśli, ale i tak uśmiechał się niewinnie, nieco zakłopotany jakby chciał jeszcze przekonać mężczyzn o tym, że co złego to nie był on. W końcu rzeczywiście nie miał zamiaru nikogo skrzywdzić! Nie był taki...
Nie był, prawda? Sam musiał to sobie powtarzać, a mimo to za każdym razem uderzało w niego wspomnienie z przesłuchania - tego co mówił, o co został oskarżony i to, czego tak naprawdę nie pamiętał już. Nie miał pojęcia co miało wtedy miejsce.
Czy mógł specjalnie się dzisiaj sabotować? Tą całą ucieczką? Próbował znaleźć kłopoty? Nie, na pewno nie - na pewno nie próbował sprowadzić sam na siebie kłopotów. Może po prostu gdyby zaczął uciekać zaraz za bratem, udałoby mu się uciec, ale jednak tak się nie stało. Został tutaj, dlaczego? Przecież zawsze potrafił uciekać przed podobnymi sytuacjami, przed podobnymi ludźmi!
Nie miał siły uciekać?
Spiął się nieco na te słowa o mordercach, ale wcale nie podniósł głosu. Nie reagował na Cyganów, na to że z nimi są same problemy - przecież słyszał to od małego. Nic się nie zmieniło, zawsze miał być tym gorszym. Ludzie im nie ufali, wiedział o tym przecież. I dobrze, nie powinni - nie powinni ufać jemu. Nawet jeśli on sam miał jakieś dziwne szczęście, które go prześladowało. Nawet teraz za nim podążało - nie miał skończyć o tych morderców, a u jakiegoś Johna, chociaż to imię wcale nie budziło w nim pozytywnych wspomnień. Skrzywił się nieco, ale dał się prowadzić.
Dlaczego nie sięgał po różdżkę? Powinien przecież to zrobić - powinien się stąd wydostać, może próbować teleportować, może próbować ich zaatakować, ale nie był w stanie. Nie powinien się bronić, nie powinien podejmować działania, bo kiedy próbował, ktoś zawsze na tym cierpiał.
Skrzywił się, czując jak coś mu wbija się w bok i zaraz niechętnie sięgnął do swojej różdżki, oddając ją potulnie, pozwalając się prowadzić.
Nie reagował na te prawienie. Ile razy się tego nasłyszał? Że nic z niego nie będzie, że jest zwykłym złodziejem i szkodnikiem - był, był jeszcze gorszy niż te słowa i wiedział przecież o tym! Nienawidził tego słuchać, ale nie chciał im o tym mówić tak wprost - nie chciał im dać tej dziwnej satysfakcji, którą mogliby odczuwać, gdyby pokazał po swojej mimice, że w jakikolwiek sposób go poruszyli.
Wepchnięty w mrok, nie do końca zrozumiał, gdzie się znajduje - przynajmniej przez pierwsze kilka sekund, bo dźwięki chrumknięć jak i towarzyszący zapach szybko go uświadomiły w tej kwestii.
Westchnął cicho, prowizorycznie próbując otworzyć drzwi, kiedy tylko przestał słyszeć głosy zza nich. Nie poskutkowało to niczym, więc zrezygnowany przysiadł, sięgając niepewnie dłonią do jednego z warchlaków, aby go pogłaskać. Cóż, świnie to nie konie - mogły zrobić krzywdę, ale nie aż taką. Zresztą, większość świnek stanowczo była teraz nieco bardziej zaspana, zbudzona jedynie hałasami i jego pojawieniem się tutaj.
Spojrzał zaskoczony na chleb i manierkę z wodą, nie spodziewając się podobnego traktowana. Westchnął jednak, zastanawiając się czy powinien próbować uciekać czy może zabrać się rzeczywiście do pracy - w końcu nie pierwszy raz stało przed nim podobne zadanie sprzątania chlewu.
Odczekał nieco do rana, aby mieć nieco lepsze światło, chociaż wcale nie był w stanie zmrużyć na dłużej oczu. Chociaż może świnki, które zainteresowane nim, próbowały go zaczepiać chociaż minimalnie pomagały ukoić te wspomnienia koszmarów? To w jaki sposób się czuł od początku miesiąca, to jak bardzo nie miał siły na podejmowanie jakiejkolwiek decyzji. Wszystko co robił, robił przecież źle.
Po dwóch godzinach drzemki, rzeczywiście zabrał się do pracy - szczególnie, ze było nieco jaśniej w chlewie. Świnki stanowczo nie pomagały Thomasowi w jego zadaniu, ale jednak może nawet zaczynał się przyzwyczajać do zwierząt? Zawsze je lubił, zawsze próbował je łapać i się z nimi zaprzyjaźniać, ale za dzieciaka nie miał co do nich tyle szczęścia - stanowczo często go coś gryzło, kopało i uciekało od niego, nie było chętne do zabaw czy pozwolenia, aby je pogłaskał. I choć lubił zwierzęta, nauczył się pewnego rodzaju ostrożności względem nich.
Sprzątając między warchlakami jednak nie miał takiego problemu. Te zaczepnie próbowały się z nim bawić i przeszkadzać mu w pracy, i co z tego że przez to schodziło mu dłużej na pracy? Tak naprawdę, jeśli dostał świeży chleb i wodę, opcja wysprzątania chlewu wcale nie wydawała się taka zła. W końcu zawsze mógł zostać pobity, zabity, wrzucony gdzieś do wody...
Wzdrygnął się na tę ostatnią myśl, kiedy to wspomnienia chłodu i topienia się do niego wróciły. Nie chciał o tym myśleć, nie powinien. To było jedyne co pamiętał, uczucie dławienia się lodowatą wodą, kiedy znaleziono go na brzegu. Powinni mu wtedy pozwolić tam zdechnąć.
Nawet nie zauważył jak łzy napłynęły mu do oczu ze złości. Powinien wtedy zdechnąć, nie powinien wracać do domu. Znów sprowadził kłopoty na Jamesa! Co jeśli złapaliby ich obu? Co gdyby im się tak nie poszczęściło, gdyby oboje zostali złapani? On miał szczęście, tak zwyczajnie się za nim ciągnęło - i to zupełnie niezasłużone. Dlaczego nie mógł go oddać komukolwiek innemu? Żeby ktoś zrobił z nim cokolwiek lepszego niż on teraz? Może ktokolwiek by wtedy przeżył? Te dzieciaki, o których mówił podczas przesłuchania...
Miał stanowczo za dużo czasu na myślenie podczas pracy, choć wcale się nie obijał. Wydawało się, że im intensywniejsze myśli i poczucie winy w nim rosło, tym szybciej przerzucał gnój i rozsypywał świeżą słomę dla warchlaków i innych świnek. Może sami powinni sobie takie sprawić do domu Bathildy?
- Dobra, Plumka posuń się - rzucił do jednego młodego, który najbardziej upodobał sobie kręcenie się wokół jego lewej nogi. Skoro miał spędzić trochę czasu ze świniakami równie dobrze mógł już im nadać imiona!
- Boczek, nie wolno tak, zostaw Salceson! - zaraz się oburzył, widząc jak dwa inne prosiaczki wyraźnie się kłócą. Westchnął jednak, zaraz znów przerzucając kolejne błoto i łajno na odpowiednią kupkę. Upewniał się, że wszystko na pewno było czyste, że przykładał się do tego. Taka praca dawała mu szansę na upuszczenie nieco emocji, które się w nim kumulowały - znajdywał jakiekolwiek ujście dla nich. Złość i smutek, poczucie winy, zawiść, chęci krzyczenia - to wszystko się gromadziło przez czas, w którym sprzątał, jednocześnie nie eksplodowało, kiedy mógł skupić się na korzystaniu z łopaty.
Zmęczenie przejmowało powoli nad nim górę, ale może to i dobrze? Im bardziej był zmęczony tym myśli były mniej natrętne. Może to właśnie było sposobem na to, aby w końcu się wyciszyć? Zdrzemnąć w domu bez koszmarów, o ile w ogóle go wypuszczą stąd do domu?
Nie zastanawiał się nad tym, kiedy ktoś przyjdzie otworzyć drzwi, a wydawało mu się, że już od kilku dobrych godzin słońce było dość wysoko. Zostawiliby go tutaj na śmierć, na karmę dla świnek? Raczej wątpił.
Kucnął na moment do Salcesonu, kiedy ten uwalił się przy jego stopach, oczekując wyraźnie drapania. Kiedy jednak zajął się jednym warchlakiem, zaraz przyszły do niego dwa kolejne, również domagając się uwagi.


Łazienka - Page 3 EbVqBwL
Thomas Doe
Thomas Doe
Zawód : Złodziej, grajek
Wiek : 21
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Things didn't go exactly as planned
but I'm not dead so it's a win
OPCM : 5
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 12 +5
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 20
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarodziej
Łazienka - Page 3 AGJxEk6
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9764-thomas-doe?nid=5#297075 https://www.morsmordre.net/t9998-buleczka?highlight=Bu%C5%82eczka https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f358-doki-pont-street-13-7 https://www.morsmordre.net/t9797-skrytka-bankowa-nr-2234 https://www.morsmordre.net/t9798-thomas-doe#297380
Re: Łazienka [odnośnik]26.03.22 19:47
Stary John zazwyczaj wstawał równo z brzaskiem - i nie inaczej było kolejnego dnia, gdy wystawił chude nogi spod ciepłej pierzyny jeszcze zanim kury zaczęły piać. Wiedział, że na terenie jego gospodarstwa znajduje się nieproszony gość, członkowie straży sąsiedzkiej, patrolującej Dolinę Godryka, donieśli mu o tym, co się działo i za jego zgodą umieścili złodziejaszka tam, gdzie się najlepiej nadawał - do chlewu, ze świniami. Nie, żeby John uważał te zwierzęta za durne, raczej chciwe, głodne oraz skupione na prymitywnych instynktach. Te coraz częściej brały górę wśród ludzi, zwłaszcza młodzieży, gubiącej się w wojennej rzeczywistości. John nie miał dla tych łapserdaków dobrego słowa, sam wychował siódemkę dzieci i dałby sobie uciąć obydwie ręce, że żadne z nich nie skalało się kradzieżą, a wiedli przecież życie trudne i w cieniu niesprzyjającej fortuny. Mimo swych ostrych poglądów, John nie potrafiłby donieść na złodzieja - nie do rządów, które mordowały i niszczyły; na własne oczy widział okrucieństwo, do jakiego zdolni byli przedstawiciele reżimu śmierdzącego Malfoya, oddanie więc czyhającego na dom Beckettów, dobrych i solidnych sąsiadów, rzezimieszka w ręce magicznej policji nie wchodziło w grę. Z tego, co opowiedział mu Philip, przyłapujący Cygana na gorącym uczynku, mieli do czynienia z ledwie dzieciakiem, wygadanym do szaleństwa, jak to Cygany miały w zwyczaju; mleko ledwie spod nosa wytarł, a już zbaczał na złą drogę. Im dłużej o tym myślał, tym bardziej przychylał się do prośby Felka, grubego alchemika, by potraktować dzieciaka jakimś mocnym Commotio, lecz przecież nie zniżą się do poziomu bestialskich oprychów z rządowymi przypinkami.
W przypadku Thomasa za nauczkę miał wystarczyć czas spędzony w dość przykrych węchowo okolicznościach przyrody oraz niepewność swego losu, bowiem John ruszył w stronę drewnianych drzwi chlewika dopiero późnym wieczorem kolejnego dnia. Doe mógł z daleka usłyszeć utyskiwanie oraz ciężkie kroki.
- No i co, namyśliłeś się, złodziejaszku? Już się nie połakomisz na czyjeś dobro? - zaskrzeczał Stary John, a do kanonady posapywań dołączył brzdęk kluczy i skrzypienie drzwi. - Chuligan i rozrabiaka, ot co, cygańskie nasienie niczego dobrego na te ziemię nie sprowadziło - kontynuował tyradę rosły, ale wiekowy czarodziej, przesłaniający drzwi, na progu których przystanął, podpierając się pod boki. Nagłe światło, buchające z trzymanej przez niego latarenki, oślepiło Thomasa, John widział jednak dokładnie całe wnętrze szopy. Czyste, schludne, dzieciak naprawdę się postarał; sam sprzątacz nie wyglądał już tak dobrze, przesiąkł zapachem chlewika na dobre, a woń ta miała pozostać z nim przez najbliższe dwa tygodnie mimo kąpieli i zaklęć. - Chociaż sprzątać potrafisz - burknął, spoglądając z góry na Thomasa, otoczonego zainteresowanymi kompanem prosiakami. - Masz szczęście, żeśmy dobrzy ludzie są. Ale nie licz na naszą łaskę, niech no my cię tu kiedyś albo twoich innych pobratymców zobaczymy, to wylądujecie w prawdziwym więzieniu - jego głos spoważniał, zhardział, spoglądał ze zmarszczonymi brwiami na Doe. - Ruszaj się, łobuziaku, wytrzyj mleko spod nosa i do matki wróć, nie dokładaj jej zgryzot, parszywcu - zagrzmiał potępiająco, po czym wyciągnął z kieszeni dwie rózdżki, swoją i tą, należącą do Thomasa. Rzucił ją w jego kierunku, własną trzymał w pogotowiu, nie unosił jej jednak, a w jasnych oczach błyszczała zarówno pogarda i złość, jak i pewna absurdalna w tym kontekście troska. - Tylko prosto do domu drałuj, czy tam do wozu, nie wiem, gdzie wy tam sie tułacie - przestrzegł, obserwując uważnie odchodzącego chłopaka, gotów zareagować w każdej chwili, liczył jednak, że rzezimieszek weźmie sobie do serca reprymendę oraz prawie dwie doby zamknięcia w chlewiku i pójdzie do domu - i po rozum do głowy.

Jeśli Thomas nie reaguje na Starego Johna w inwazyjny sposób, MG nie kontynuuje rozgrywki. Thomas może opuścić lokację.

MG dziękuje za rozgrywkę!
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Łazienka - Page 3 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Strona 3 z 4 Previous  1, 2, 3, 4  Next

Łazienka
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach