Pracownia zielarska
Strona 3 z 3 • 1, 2, 3
AutorWiadomość
First topic message reminder :
Cave Inimicum,
Mała Twierdza,
Zawierucha,
Nierusz,
Nigdziebądź,
Lepkie Ręce,
Pracownia
Pracownia zielarska - opis już wkrótce
Mała Twierdza,
Zawierucha,
Nierusz,
Nigdziebądź,
Lepkie Ręce,
Ostatnio zmieniony przez Aurora Sprout dnia 19.04.22 22:42, w całości zmieniany 1 raz
Aurora Sprout
Zawód : Uzdrowiciel
Wiek : 26
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
And if you don't like me, as I do you;
I understand.
Because who would really choose a daisy,
in a field of roses?
I understand.
Because who would really choose a daisy,
in a field of roses?
OPCM : 6
UROKI : 0
ALCHEMIA : 19 +3
UZDRAWIANIE : 10 +5
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Castor Sprout' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 98
--------------------------------
#2 'k6' : 1, 6, 2
--------------------------------
#3 'k6' : 6, 6
#1 'k100' : 98
--------------------------------
#2 'k6' : 1, 6, 2
--------------------------------
#3 'k6' : 6, 6
7 stycznia 1958
Rzeczywistość, roztrzaskana brutalnie na mikroskopijne kawałki przed dwoma dniami powoli dochodziła do jaźni Castora. Właściwie nie spodziewał się, że chłopcy opuszczą mury więzienia. Co dopiero, że zrobią to tak szybko. List otrzymany od Finley niósł jednak za sobą coś znacznie gorszego, o czym Sprout w pierwszej panice nie pomyślał. Snując czarne scenariusze, za najgorsze uznawał to, że chłopcy na wolność nie wyjdą. Dopiero słysząc o tym, co Finnie w łagodnych słowach nazwała "złą sytuacją", o odcięciu ręki akrobacie, poczuł znajomy ścisk w żołądku.
Nie, Finnie. Źle to dopiero może być.
Czuł na sobie nie tylko obowiązek, ale realną chęć pomocy. Dziwnym zrządzeniem losu ten młody chłopak prawie został jego szwagrem i choć nie mieli wielu okazji do nawiązania głębszej znajomości, czuł się za niego odpowiedzialny. Dziwne było to uczucie, podszyte szczerą troską o człowieka bliskiego jego... dziewczynie? Ukochanej? Osobie, o którą martwił się prawdziwie i której dobro w mgnieniu oka postawiłby nad swoim. Sama napisała, że nie miała nikogo innego, komu mogłaby zaufać z tym zadaniem, a on — wykształcony alchemik — musiał sprostać zadaniu.
Eliksir odtworzenia miał niezwykłą moc. Po odpaleniu ognia pod złotym kociołkiem Castor poświęcił chwilę na studiowanie dołączonych do listu ingrediencji. Fiolka krwi powinna wystarczyć na odtworzenie włosy, blond włosy przewiązane czerwoną wstążką... uśmiechnąłby się na ten gest, jakoś niewinnie dziewczęcy w swej naturze, gdyby wciąż nie czuł obrzydzenia okrucieństwem świata i tej podłej niemocy.
Przecież gdyby nie pełnia mógłby zrobić zdecydowanie więcej.
Nie było jednak czasu na roztrząsanie tematu.
Woda w kociołku rozpoczynała dochodzić do odpowiedniej temperatury, gdy na blacie roboczym stukały kolejne pojemniki z ingrediencjami. Obok popiołu feniksa, gąsienic, fiolki krwi oraz kosmyku blond włosów znalazło się także miejsce na kwiaty akacji, z których dwa zostały ostrożnie posiekane, trzy kolejne zaś wrzucone do kociołka w całości, jako pierwsze ze składników. W następnej kolejności sięgnął po pięć gąsienic, które trafiły do kociołka w całości. Odmierzył także odpowiednią porcję mirry, pamiętając o mieszaniu wywaru za każdym razem, gdy wlewał połowę miarki. Po dwóch i pół miarki uznał, że tyle powinno z powodzeniem wystarczyć, dlatego też przystąpił do dodania włosa Marceliusa, wcześniej pozbawiając go objęć czerwonej wstążki, którą schował tymczasowo do kieszeni z zamiarem zwrócenia właścicielce. Dopiero po tym przystąpił do ostrożnego odmierzania popiołu feniksa. Był w pełni świadomy tego, jak bardzo rzadka była to ingrediencja i — co bardziej godne podziwu — jak trudno było ją zdobyć w poszarpanym wojną świecie. Nie chciał przeznaczyć jej na zmarnowanie, nie gdy tyle osób pokładało w nim nadzieję. Po dodaniu popiołu zamieszał zawartość kociołka dwukrotnie, następnie zaś dodając ostatnią z roślinnych ingrediencji w postaci wodnej gwiazdy. Pozwolił wywarowi zagotować się jeszcze przez dwanaście minut, po czym przystąpił do dodania ostatniego składnika — odtworzył ostrożnie fiolkę z krwią, po czym całą jej zawartość wlał do kociołka. Dopiero po tym wymieszał miksturę ostatni raz, chcąc upewnić się, czy wszystko poszło zgodnie z planem. Jeżeli tak, będzie musiał jak najszybciej napisać list do Finley.
| Tworzę eliksir odtworzenia (ST50) +27 (3 ingrediencje roślinne, 2 zwierzęce)
serce: popiół feniksa
ingrediencje roślinne: kwiaty akacji, mirra, wodna gwiazda
ingrediencje zwierzęce: gąsienice
włos i krew Marcela przekazana tutaj
Zniecierpliwieni teraźniejszością, wrogowie przeszłości, pozbawieni przyszłości, przypominaliśmy tych, którym sprawiedliwość lub nienawiść ludzka każe żyć za kratami. |
Oliver Summers
Zawód : Twórca talizmanów, właściciel sklepu "Bursztynowy Świerzop"
Wiek : 24
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Kawaler
❝ Weariness is a kind of madness.
And there are times when
the only feeling I have
is one of mad revolt. ❞
And there are times when
the only feeling I have
is one of mad revolt. ❞
OPCM : 11
UROKI : 0
ALCHEMIA : 31+10
UZDRAWIANIE : 11+1
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 6
SPRAWNOŚĆ : 4
Genetyka : Wilkołak
Zakon Feniksa
The member 'Castor Sprout' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 55
'k100' : 55
Eliksir cechował się charakterystycznym zapachem formaliny. Była to pierwsza cecha, którą zauważył, ponieważ to węch — dzięki klątwie likantropii — był jego najczulszym zmysłem. Uśmiechnął się więc do siebie, gdy rozpoznał zapach, choć nie wydawał mu się on przyjemny. Po zajrzeniu do kociołka potwierdził swoje przypuszczenia. Był gęsty i co ważniejsze bezbarwny, dlatego warzenie eliksiru uznał za udane. Ostrożnie przelał zawartość kociołka do odpowiednio dużego naczynia, w którym ręka Marcela mogła spokojnie się odtwarzać. Następnie przystąpił do pisania listu do Finley, w którym poinformował ją o ich pierwszym sukcesie. Ich, wspólnym, bowiem bez podarowanych dobrodusznie ingrediencji nie dałby sobie z tym rady, nawet pomimo własnych, wciąż rozwijających się umiejętności.
Zdrowe ryby płyną pod prąd, Finnie — pomyślał, obracając w palcach czerwoną wstążkę. Znał kiedyś kogoś, kto również ukochał sobie ten kolor. Ale to dawno temu.
Kiedyś. W innym życiu.
Irys wyczekiwał na zakończenie pisania listu niecierpliwie, dlatego też Castor pospieszył się i przekazał sowie wszystko, co powinna zanieść do Londynu. Choć nienawidził tego miejsca z całego serca, były tam takie drobne promyki nadziei. A ostatnimi czasy nadzieja pachniała dla niego ogniem, dymem z ogniska i czasami tylko siarką.
| z/t
Zdrowe ryby płyną pod prąd, Finnie — pomyślał, obracając w palcach czerwoną wstążkę. Znał kiedyś kogoś, kto również ukochał sobie ten kolor. Ale to dawno temu.
Kiedyś. W innym życiu.
Irys wyczekiwał na zakończenie pisania listu niecierpliwie, dlatego też Castor pospieszył się i przekazał sowie wszystko, co powinna zanieść do Londynu. Choć nienawidził tego miejsca z całego serca, były tam takie drobne promyki nadziei. A ostatnimi czasy nadzieja pachniała dla niego ogniem, dymem z ogniska i czasami tylko siarką.
| z/t
Zniecierpliwieni teraźniejszością, wrogowie przeszłości, pozbawieni przyszłości, przypominaliśmy tych, którym sprawiedliwość lub nienawiść ludzka każe żyć za kratami. |
Oliver Summers
Zawód : Twórca talizmanów, właściciel sklepu "Bursztynowy Świerzop"
Wiek : 24
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Kawaler
❝ Weariness is a kind of madness.
And there are times when
the only feeling I have
is one of mad revolt. ❞
And there are times when
the only feeling I have
is one of mad revolt. ❞
OPCM : 11
UROKI : 0
ALCHEMIA : 31+10
UZDRAWIANIE : 11+1
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 6
SPRAWNOŚĆ : 4
Genetyka : Wilkołak
Zakon Feniksa
17 stycznia 1958
Życie toczyło się swoim chaotycznym rytem dalej, nie czekając na nikogo. Wizyta u Beckettów i spotkanie odbyte z szeregiem naukowo uzdolnionych osób pozwoliło mu na krótkie odnalezienie stabilności w świecie, który stabilności sumiennie mu odmawiał. Dodatkowo wcześniejszy przypadek Trixie przypomniał mu o tym, jak ważne było zapewnienie sobie odpowiedniej dozy szczęścia oraz bezpieczeństwa. Prostym tokiem skojarzeń powrócił do stworzonych na początku miesiąca, a wciąż niewysłanych talizmanów. Smutne były przedmioty, które czekały na swych właścicieli, dlatego bezpośrednio po powrocie na Wrzosowisko, zamknął się Castor w pracowni, by dopełnić swych zawodowych obowiązków.
Sięgnął po jeden z pergaminów, który zazwyczaj służył mu do sporządzania notatek w trakcie tworzenia. Wierzył bowiem, że impuls twórczy może pojawić się w każdym momencie, a zazwyczaj tym, w którym nie spodziewał się go wcale. Tym razem jednak zamoczył pióro w atramencie i skreślił kilka zdań o udanej próbie twórczej, konieczności noszenia talizmanu możliwie jak najdłużej przy sobie oraz tym, że jego moc może nie być odczuwalna w pierwszej chwili od założenia. Na dobrą sprawę nigdy nie przejawiały takich właściwości. Podkreślił także wagę cierpliwości — magiczny przedmiot potrzebował bowiem czasu, by w pełni pokazać swój potencjał. Na sam koniec przypominał, że w razie pytań lub chęci zaopatrzenia się w kolejny talizman pozostaje do dyspozycji. Przed zaadresowaniem koperty i przekazaniem jej Irysowi sięgnął jeszcze po ostatnią rzecz, którą dołączył do listu, a był to niewielki suszony kwiat białego dzwonka symbolizujący oczywiście wdzięczność.
Gdy list został wysłany, przeszedł płynnie do ponownego zakasania rękawów. Dzisiejszego dnia miał przed sobą kolejne ważne zadanie. Talizman, który stworzył dla Michaela w formie wisiora... Castor miał wrażenie, że mógł nie działać tak, jak powinien. Przed podróżą do Devon otrzymał jednak przemiły w odbiorze i bardzo oszczędny w przekazie list od Asbjorna, który zawierał wyjątkowo dużo surowców oraz... dosłowny zapis słów, które wypowiedział w ciemnozielonej szopie prawie dokładnie dwa miesiące wcześniej. Musiał pamiętać, aby i jemu odpowiednio podziękować.
Pragnął wyciągnąć wnioski z popełnionych wcześniej błędów. Tym razem przystąpił więc do pracy bez wsparcia w postaci kadzidła, chcąc zachować zupełnie świeży i czysty umysł. Odpalił ogień pod kociołkiem i w trakcie jego nagrzewania podszedł pod półkę z surowcami gotowymi do użycia. złoto, będące jedną z ingrediencji koniecznych do poprawnego stworzenia runy szczególnej krwi, stało na widoku, bowiem od rozpieczętowania listu z Little Kingshill wiedział, że właśnie je przyjdzie mu zużyć w pierwszej kolejności. Dłużej musiał się jednak zastanowić nad doborem drugiej bazy. Obawiał się, że wcześniejsze użycie twardego meteorytu mogło być tym, co przeważyło na nie do końca pożądanym działaniu talizmanu. Zacisnął wargi, próbując dojrzeć wzrokiem coś, co uzna za odpowiednie dopełnienie złota. I wtedy, jakby rażony piorunem, sięgnął po chrom.
Przyglądał się porcji z zaciekawieniem nowicjusza; nie tak, jakby widział ją kilkadziesiąt razy w samym tym tygodniu, bo przecież tak właśnie było. Jednak półformalne spotkanie naukowców obudziło w nim jeszcze większą wrażliwość na wykonywane rzemiosło. Obracany ostrożnie chrom wyłapywał światło, dla laika podobny mógł być przecież do srebra, jemu zdecydowanie bardziej kojarzył się z księżycem. Księżycem—Ojcem, równie kochanym, gdzieś na skraju wilkołaczej jaźni, co nienawidzonym każdą komórką ludzkiego ciała. Tak. Chrom będzie idealny.
I to właśnie chrom trafił do kociołka jako pierwszy. Dopiero po odczekaniu trzech minut Castor odmierzył ostrożnie porcję złota, wydawało mu się, że odpowiednią, by tym razem bazy stopiły się w odpowiednich proporcjach i czasie. Raz jeszcze wyregulował ogień pod kociołkiem, nie chcąc, by przez zbyt szybkie roztopienie któraś z baz straciła swoje właściwości.
Nie czekał długo z dodaniem odczynnika, znów wybierając do tej roli wyciąg z tojadu. Uncja powinna z powodzeniem wystarczyć, przynajmniej na to wskazywały wcześniejsze obserwacje. W następnej kolejności przeszedł do intensywnego tak jak przy wcześniejszej próbie, mieszania. Dwadzieścia razy w prawo, trzy razy zygzakiem od lewej do prawej, jeden raz przy samych ściankach. Wygaszenie kociołka i pozwolenie wywarowi stężeć stanowiło idealny moment na przejście do następnego etapu pracy.
Tym razem zdecydował się na formę pierścienia. Ponownie, można powiedzieć, że do znudzenia, lecz pierścienie były w jego subtelnym odczuciu, najlepszą formą do noszenia przez ludzi, którzy musieli być aktywni. Ponadto dłonie Michaela znał niemal tak dobrze, jak własne. Z pamięci mógł więc ustawić formę tak, by przybrała rozmiar odpowiedni do noszenia na serdecznym palcu. Przez moment zamyślił się, próbując wyobrazić sobie dłoń przyjaciela ozdobioną w ten właśnie sposób. Byłoby mu chyba... niezwykle miło, gdyby Michael zechciał jednak nosić ten pierścień, nawet gdyby nie przejawiał żadnej magicznej mocy. Z tym że sam nigdy w życiu nie byłby w stanie czegoś takiego zaproponować, absolutnie zdewastowany swą ewentualną niekompetencją.
Wypadając z krainy marzeń i myśli, sięgnął raz jeszcze na półkę, na której spoczywała podarowana przez Finley róża piaskowa. Dołączył do niej oczywiście dumortieryt, który brał udział także we wcześniejszej próbie stworzenia talizmanu. Gdy oba serca zostały przygotowane do wykorzystania, Castor przystąpił do ostrożnego przelewania zawartości kociołka do formy. Następnie, przy pomocy złotych szczypiec umieścił w nim dumortieryt, zatapiając go w mieszance baz i odczynnika. Dopiero na to umieszczona została róża piaskowa. Castor uśmiechnął się sam do siebie, przechodząc płynnie, bez większych nerwów do kreślenia runy. Nie robił tego przecież pierwszy raz, a dziś nie będzie robił po raz ostatni.
Bowiem po odpowiednim nakreśleniu runy odsunął formę ze stygnącym talizmanem na krawędź stołu roboczego i przystąpił do ponownego szykowania swojej przestrzeni roboczej. Wyczyścił złoty kociołek z pozostałości po wcześniejszym rzemiośle, posegregował notatki oraz wziął głębszy wdech. Przed nim stało bowiem zadanie, z którym nie miał jeszcze okazji się zmierzyć.
O runie natchnionego twórcy tylko słyszał. Nie miał jeszcze okazji jej stworzyć, bowiem co do zasady było to pewnego rodzaju ukoronowanie pracy twórcy talizmanów, przynajmniej w jego odczuciu. Takich talizmanów nie zamawiało się u konkurencyjnego rzemieślnika, musiały one powstać z głębi serca oraz czystych intencji, których Castorowi oczywiście nie brakowało. Inaczej sprawa miała się z surowcami. Celestyn i korund były wyjątkowo trudno dostępne, nie było się nawet czemu dziwić. Jednakże tam, gdzie problem, zawsze znajdowała się metoda. W tym przypadku oznaczało to odnalezienie korundu na własną rękę, kwestię celestynu pozostawiając poniekąd losowi, a właściwie dobrodziejstwu wujka Steviego, który sprezentował mu brakującą ingrediencję jako jeden z wielu prezentów, nie szczędząc przy tym pochwał, które Castora wprowadzały w równie mocny zachwyt co zakłopotanie. Chciał przecież sprostać stawianym przed nim wyzwaniom, ostatnie próby tworzenia powiodły się, wiatr układał się pięknie pod skrzydłami twórcy.
A co jeżeli wzniesie się za wysoko i runie w przepaść z wysokości własnej pychy.
Nie, nie mógł o tym teraz myśleć.
Nie gdy ponownie rozgrzał kociołek i zabrał się do pracy. Celestyn miał prześliczną barwę, którą Castor uważał za jasnoniebieską, choć pewnie ktoś z lepszym wyczuciem kolorów, a na pewno jakaś kobieta, nazwałaby jakoś lepiej, ładniej, składniej. I to właśnie on trafił do kociołka jako pierwszy, by nabrać odpowiedniej temperatury i rozpocząć proces topnienia, gdy Castor, kolejny raz tknięty przeczuciem sięgnął po kolejną bazę w postaci szkła. Pomimo jego kruchości, młody Sprout bardzo lubił z nim pracować i wydawało mu się, że idealnie będzie uzupełniał i tak jasną barwę celestynu. Po dodaniu drugiej z baz do kociołka przyszedł jednak czas na dobór odpowiedniego odczynnika. I znów stanął blondyn przed problemem, problemem, którego zazwyczaj nie miał przy tworzeniu dla kogoś innego. Czy zawsze tak będzie? Wybierając odpowiednie surowce na użytek osoby trzeciej, także kierował się intuicją i odczuciami, dlaczego więc przy próbie tworzenia dla siebie się wahał? Kto miał znać go lepiej niż on sam? A może to właśnie chciał przekazać mu talizman? Że prowadził swe życie nieco na oślep i potrzebował czasu, by naprawdę pomyśleć nad tym, co chciał osiągnąć? Choć myślał nad dodaniem do swego talizmanu wyciągu z tojadu, jak w przypadku talizmanu Michaela, jego dłoń drgnęła ostatecznie w kierunku ektoplazmy.
Przestań żyć duchami przeszłości, Cas. Żyć trzeba tu i teraz.
Z tą właśnie myślą odmierzył stosowną dawkę odczynnika, by następnie ostrożnie dodać go do masy złożonej z celestynu i szkła. Przystąpił do mieszania, wykonując jedynie siedem ruchów. Wszystkie w ruchu zgodnym z ruchem wskazówek zegara, jednakże promień koła, które zataczał, był niezwykle mały, bowiem skupiał się przede wszystkim na środku kociołka. Reszta składników poruszona miała zostać poniekąd ubocznie, przez siłę, którą wkładał w sam proces mieszania niewielkiej części.
Zabieg ten wydawał się udany, co dało Castorowi możliwość wyłączenia ognia pod kominkiem oraz kolejnym zajęciem się przygotowaniem formy. Dla siebie wybrał wisior w kształcie łezki. Przelał zawartość kociołka do formy, następnie chwytając raz jeszcze złote szczypce, by pośrodku umieścić przygotowany wcześniej korund. Na całe szczęście nie miał absolutnie żadnego kłopotu z wyborem drugiego serca. Oczywistym było, że nic nie kojarzyło się ogólnie z Castorem Sproutem jak suszone kwiaty, które dodawał do wszystkich niemal listów. Fioletowy kwiat wierzby trójpęcikowej jako symbol odwagi, której zawsze mu brakowało. Jasne kwiaty bylicy pospolitej jako symbol szczęścia, którego odrobiną również by nie pogardził. Na sam koniec umieszczony w talizmanie został malutki kwiatek morwy białej, symbolu mądrości.
Po wszystkim Castor raz jeszcze przystąpił do kreślenia runy. Robił to ostrożnie, jak mu się wydawało, z wyczuciem. Miał nadzieję, że przynajmniej jeden ze stworzonych dziś talizmanów przejawiać będzie odpowiednie właściwości.
| 1) przekazuję runę wiecznej czystości Philippie Moss
2) tworzę talizman runa szczególnej krwi (genetyka: wilkołak) ST75 +27
a) rzucam k100 na powodzenie talizmanu
b) rzucam 2k6-2 na wartość X
c) rzucam 1k3 na wartość Y
3) tworzę talizman runa natchnionego twórcy ST75 +27
a) rzucam k100 na powodzenie talizmanu
b) rzucam 2k6 na wartość X
1533 słów, z/t
Zniecierpliwieni teraźniejszością, wrogowie przeszłości, pozbawieni przyszłości, przypominaliśmy tych, którym sprawiedliwość lub nienawiść ludzka każe żyć za kratami. |
Oliver Summers
Zawód : Twórca talizmanów, właściciel sklepu "Bursztynowy Świerzop"
Wiek : 24
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Kawaler
❝ Weariness is a kind of madness.
And there are times when
the only feeling I have
is one of mad revolt. ❞
And there are times when
the only feeling I have
is one of mad revolt. ❞
OPCM : 11
UROKI : 0
ALCHEMIA : 31+10
UZDRAWIANIE : 11+1
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 6
SPRAWNOŚĆ : 4
Genetyka : Wilkołak
Zakon Feniksa
The member 'Castor Sprout' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 4
--------------------------------
#2 'k6' : 3, 4
--------------------------------
#3 'k3' : 3
--------------------------------
#4 'k100' : 29
--------------------------------
#5 'k6' : 5, 1
#1 'k100' : 4
--------------------------------
#2 'k6' : 3, 4
--------------------------------
#3 'k3' : 3
--------------------------------
#4 'k100' : 29
--------------------------------
#5 'k6' : 5, 1
3 stycznia 1958
Obudził się jeszcze przed świtem. Potrzebował trochę czasu na przygotowanie się do wyprawy do Puddlemere, na umówione spotkanie z lordem Macmillan. Po wypiciu filiżanki wrzątku, co w czasach bez stałego dostępu do herbaty stanowiło dla niego odpowiedni zamiennik ciepłego naparu w porze śniadaniowej, przypomniał sobie jeszcze o pewnym zobowiązaniu, które pozostało mu po pracy w dniu wczorajszym. Zjawienie się w pracowni zielarskiej, gdzie odpoczywały przygotowane wcześniej talizmany, zostało więc inkorporowane do planu na spędzenie wczesnego poranka.
Po wstępnym przyjrzeniu się błyskotkom okazało się, że wszystkie przetrwały noc nienaruszone. Przed wyjściem miał jeszcze odrobinę czasu, by zająć się wysyłką, do czego przystąpił w chwili, gdy forma ustąpiła pod naciskiem jego rąk, wypuszczając pierścionek.
Pani M. twierdziła, że mogłaby zjawić się w umówionym miejscu po osobisty odbiór talizmanu, lecz Castor wiedział, że osoby jej pokroju — niechętnie dzielące swą tożsamością przy jednoczesnym powoływaniu się na wspólnych znajomych i wspieranie tej samej sprawy — niekoniecznie miały czas pojawiać się w jakimś miejscu na specjalne zaproszenie tego czy owego rzemieślnika. Postanowił więc zadziałać trochę wbrew wcześniejszym ustaleniom, lecz z pewnością na korzyść i z szacunkiem do czasu swej klientki.
Krzesło odpuściło z delikatnym skrzypnięciem, a niedługo później cierpliwie przyjęło na siebie ciężar Sprouta. Ozdobna papeteria — jasnobeżowy pergamin zdobny w malunki przedstawiający polne kwiaty, skupione zwłaszcza przy prawym dolnym rogu — prędko pokryła się ostrożnie kreślonymi przez Castora literami.
"Szanowna Pani M.,
mam nadzieję, że list mój zastanie Panią w dobrym zdrowiu, a tak prędkie słowo płynące z mojej strony upewni w przekonaniu, że mym usługom można zaufać..."
W następnych słowach przeszedł do tłumaczenia, a raczej przypomnienia podstawowych kwestii z zakresu posługiwania się talizmanami. Pierścionki były, w jego mniemaniu, szczególnie przyjemną formą jego stworzenia — odpowiednio dopasowane nie zsuwały się niespodziewanie, a gdyby ich właścicielowi groziło niebezpieczeństwo, mniejsze były szanse na zgubienie go w terenie. Oczywiście miały również swe wady — przy mocniejszych uderzeniach mogły się pokruszyć, ale talizmany co do zasady nie stanowiły broni, a swego rodzaju wspomożenie naturalnego potencjału magicznego zamkniętego w czarodzieju.
Po skończeniu kreślenia listu i podpisaniu się chwycił przygotowany wcześniej jutowy woreczek, w którym ostrożnie umieścił pierścionek. Raz jeszcze przyjrzał mu się z nieukrywanym zadowoleniem — pióro memortka wyglądało naprawdę dobrze i stanowiło chyba pierwszą oznakę, że w Sproucie wreszcie budzi się zmysł estetyczny. Oby i pani M. się podobało. Bardzo na to liczył.
Przekazał list z pakunkiem Irysowi, wcześniej podsuwając sowie jeden z jego ulubionych smakołyków, tak na drogę i zapowiedź kolejnych kursów. Te jednak poczekają do jego powrotu z Kornwalii.
| z/t
Zniecierpliwieni teraźniejszością, wrogowie przeszłości, pozbawieni przyszłości, przypominaliśmy tych, którym sprawiedliwość lub nienawiść ludzka każe żyć za kratami. |
Oliver Summers
Zawód : Twórca talizmanów, właściciel sklepu "Bursztynowy Świerzop"
Wiek : 24
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Kawaler
❝ Weariness is a kind of madness.
And there are times when
the only feeling I have
is one of mad revolt. ❞
And there are times when
the only feeling I have
is one of mad revolt. ❞
OPCM : 11
UROKI : 0
ALCHEMIA : 31+10
UZDRAWIANIE : 11+1
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 6
SPRAWNOŚĆ : 4
Genetyka : Wilkołak
Zakon Feniksa
Strona 3 z 3 • 1, 2, 3
Pracownia zielarska
Szybka odpowiedź