Wydarzenia


Ekipa forum
Przed domem
AutorWiadomość
Przed domem [odnośnik]28.02.21 15:39

Przed domem

Ko­chasz ty dom, ro­dzin­ny dom,
Co w let­nią noc, skroś srebr­nej mgły,
Szu­mem swych lip wtó­rzy twym snom,
A ci­szą swą koi twe łzy?

Ko­chasz ty dom, ten sta­ry dach,
Co pra­wi baśń o daw­nych dniach,
Omsza­łych wrót ro­dzin­ny próg,
Co wita cię z cier­nio­wych dróg?

Ko­chasz ty dom, rzeż­wią­cą woń
Sko­szo­nych traw i pło­wych zbóż,
Wil­got­nych olch i dzi­kich róż,
Co gło­gom kwiat wpla­ta­ją w skroń?

Ko­chasz ty dom, ten ciem­ny bór,
Co szu­mów swych po­tęż­ny śpiew
I du­chów jęk, i wi­chrów chór
Prze­le­wa w twą ki­pią­cą krew?

Ko­chasz ty dom, ro­dzin­ny dom,
Co wpo­śród burz, w zwąt­pie­nia dnie,
Gdy w du­szę ci ude­rzy grom,
Wspo­mnie­niem swym oca­la cię?


Cave Inimicum,
Mała Twierdza,
Zawierucha,
Nierusz,
Nigdziebądź,
Lepkie Ręce


Suddenly,
I'm not half the man I used to be.There's a shadow hangin' over me — Oh, yesterday came suddenly


Ostatnio zmieniony przez Aurora Sprout dnia 19.04.22 22:38, w całości zmieniany 3 razy
Aurora Sprout
Aurora Sprout
Zawód : Uzdrowiciel
Wiek : 26
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
And if you don't like me, as I do you;
I understand.
Because who would really choose a daisy,
in a field of roses?
OPCM : 6
UROKI : 0
ALCHEMIA : 19 +3
UZDRAWIANIE : 10 +5
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarodziej
Przed domem D836eb438dea1946dc5bb9dd21fef622
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9381-aurora-sprout?nid=102#284845 https://www.morsmordre.net/t9435-duke-owlington#286919 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f347-dolina-godryka-wrzosowisko https://www.morsmordre.net/t10010-skrytka-bankowa-2171#302538 https://www.morsmordre.net/t9438-a-sprout#328488
Re: Przed domem [odnośnik]23.06.21 22:02
2 grudnia 1957
Nogi powinny ponieść go na wrzosowisko o wiele wcześniej, niż Cillian się na to zdecydował i sprawiało to, że czuł lekki wstyd. Wciąż nie do końca pogodził się z wieloma listami, których nadawcy nie doczekali się żadnej odpowiedzi. Aurora, mimo regularnych wyjazdów, zdołała zbudować w jego sercu swój własny, przytulny kącik. I to chyba najbardziej go bolało. Jej egzystencja miała dla niego niepodważalnie wysokie znaczenie. Chciał wiedzieć co się u niej działo, ale szeregi wymówek nie pozwalały ani na otworzenie opasłej koperty zawierającej zapewne garść opowieści i zdjęć z niedawnej podróży, ani na ułożenie własnych przeżyć w słowa, które mógłby spisać na kartkach. Pisarzowi powinno przyjść to łatwiej, przynajmniej tak wszyscy sądzili. On natomiast coraz mocniej rozumiał, że było zupełnie odwrotnie. Bo tu nie chodziło tylko o to, żeby napisać list. Trzeba go było napisać, tak z sercem i umiejętnościami, których nie brakowało w historiach zapisanych na stronach jego najpopularniejszych książek. Chciał dorównywać samemu sobie, a to w obliczu ciemnych chmur zbierających się nad głową nie było takie proste. Bo Cillian nie lubił i nie potrafił pisać o smutku i rozpaczy. On pisał o miłości, o radości i cieple, o zapachach rodzinnego domu, o uśmiechu, którego nie dało się zapomnieć, o wspomnieniach rozmytych przez czas, których człowiek trzymał się jak koła ratunkowego, byle ich nie utracić, bo znaczyły dla niego więcej niż teraźniejszość. Dopiero teraz jakoś to ugryzł. Przeczytał list do Aurory może pięć razy, może dwadzieścia. Sam już nie wiedział, bo się w tych wszystkich kopertach już gubił. Miał do nadrobienia rok życia. Na szczęście na nieśmiałe poruszenie tematu odpowiedziała mu tak ciepło jak zawsze.
Dzięki Bogu.
Najwyraźniej nic jej nie było, a przynajmniej nic, co mogłoby przekreślić szansę na ich spotkanie po niezdrowo długiej rozłące. Przybył więc na miejsce spokojny, chociaż podejrzewał, że panna (a może już nie?) Sprout może go czymś dzisiaj zaskoczyć. Ostatnio pogodził się jednak z tym, że czasem przyszło człowiekowi popłakać się nad czyimś losem, nawet jeżeli mężczyźnie nie do końca wypada. Poza tym... ona by go zrozumiała. Więc mogła mu się wyżalić, jeżeli i jej ta wojna zesłała coś, o czym nie wypadało napisać na papierze, ale co na duszy ciążyło. Przybędzie, wysłucha, wyściska i pozostawi to pomiędzy nimi, jak zawsze.
Kiedy kobieta otworzyła drzwi, mogła ujrzeć swojego starego przyjaciela. Wyglądał, jakby w przybyło mu trzy razy tyle lat ile w rzeczywistości, bo na gładkiej wcześniej twarzy pojawiły się będące efektem stresu zmarszczki. Był też nieogolony, chociaż nie zarósł jeszcze na tyle, aby można tu było mówić o zapuszczeniu. Wzrok miał tak samo bystry i ciepły jak wcześniej, a ramiona niemal identycznie wątłe. Otoczył ją nimi roześmiany, przyciskając do siebie niespodziewanie w powitalnym geście.
- Rorciu! - Zaświergotał przy tym, jakby jej obecność miała być najlepszym prezentem, jaki dostał w tym roku. - Jak myśmy się dawno nie widzieli. - Trochę z jego winy, trochę nie. Ale do tego dojdą zaraz, wyspowiada jej się ze wszystkiego, tylko niech ją wpierw obejrzy z każdej strony.


no beauty shines brighter
than a good heart
Cillian Moore
Cillian Moore
Zawód : Wygnany powieściopisarz, chwyta się prac dorywczych
Wiek : 27
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Kawaler
Chodźmy nad wodę
Na Twoich kolanach zasnę
Wymyślę więcej dobrych wierszy
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Przed domem C511aabdf597b22fa48d7610e8ae258d
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9648-cillian-moore https://www.morsmordre.net/t9664-aslan#293571 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f376-irlandia-gory-derryveagh https://www.morsmordre.net/t9741-skrytka-bankowa-nr-2207#295617 https://www.morsmordre.net/t9666-cillian-moore#293577
Re: Przed domem [odnośnik]19.07.21 0:04
Poranek zaskoczył ich pierwszymi opadami śniegu, który należało usunąć z dachu. Dom na wrzosowisku miał już bowiem swoje lata. Chroniony jedynie częściowo przez porastające wokół drzewa, musiał być wspomagany magią już w co najmniej dwóch miejscach, nie było więc powodu, by dokładać mu ciężaru. To nie było też tak, że dom był zapuszczony — absolutnie nie. Zwyczajnie w okresie jesienno-zimowym nie dokonywało się większych napraw, żeby nie ryzykować, że coś może pójść z zaklęciem nie tak i zostaliby zimą bez dachu.
Ale Aurora, pomimo wszelkich ostatnich trudności nie mogła nie cieszyć się na padający śnieg. Była pierwsza na podwórzu, żeby chociaż trochę go zadeptać. Z dziecięcą radością deptać białe połacie, żeby usłyszeć charakterystyczny dla ucha trzask, gdy stopy zapadały się weń.
Ulepiła nawet niewielkiego bałwanka koło wejścia, chociaż nie miał on najmniejszych szans się utrzymać. Śnieg był zbyt świeży i zamiast sam do siebie lepił się do ubrań Aurory.
Wróciła do domu może z kwadrans przed przybyciem gościa. Zdążyła rozpalić w piecu — wilgotne drzewo strzelało w kaflowym piecu, rozsiewając wokół zapach żywicy. Aurora zwinnie przeniosła duży, żeliwny czajnik na największe fajerce i przez chwilę upajała się przydymionym zapachem roznoszącym się po kuchni. Słyszała właśnie, jak zaczyna się palić szyszka — ich trzask był charakterystyczny i momentalnie dawał intensywny zapach. Właśnie wtedy usłyszała skrzypienie śniegu, lekkie pukanie do drzwi. Znalazła się przy nich w kilku krokach, a zaraz potem rozległo się skrzypnięcie.
Twarz znajoma, chociaż tak bardzo zmęczona. Ramiona, jakby ktoś wysypał na nie cały piasek z klepsydry minionych dni.
A jednak znalazł w sobie tyle siły, by porwać ją w ramiona. W szczelny, bezpieczny uścisk, który już w sam sobie był odpowiedzią na to, co ona chciała powiedzieć. Tęsknili za sobą, a jednak musieli tak długo żyć bez siebie. Bez opowieści spisanych, zasłuchanych. Ale to nic. To wszystko nic, gdy sama zarzuciła mu ramiona na szyję, przyciągając go tak, by mogła stanąwszy na palcach, wtulić twarz w zagłębienie szyi. Oddechem badała puls, czy żył. Czy naprawdę był tuż obok.
A potem cofnęła się, ciągnąc go do środka. Do domu, gdzie zawsze było jego miejsce. Gdzie pod stołem widniał wyryty przez nich napis, w dniu ich urodzin. Gdzie kiedyś wypaliła się na stole dziurka, bo razem z ziemniakiem z ogniska, nanieśli trochę żaru. To było też jego wrzosowisko.
Dopiero wtedy złapała jego twarz w dłonie. Dopiero wtedy spojrzała mu w oczy.
- Za długo. - Orzekła, ale bez pretensji, ale ze szczerym wzruszeniem, gdy mogła wreszcie wejrzeć w szczere oczy przyjaciela. - Chodź, chodź… Zjesz coś, napijesz się… Chwilę cię nie widzę, a ty zaraz jakbyś mi wróble przyszedł płoszyć. - Czasy były ciężkie dla wszystkich, a już na pewno dla tych, którzy mieli w sobie nieco mugolskiej krwi. Aurorze to nie przeszkadzało. Nakarmiłaby go tak samo, jakby odwiedził, ją ledwie wczoraj. - Zdejmij płaszcz, rozwieszę nad piecem, to raz-dwa wyschnie. - Orzekła. Jej serce było lżejsze, że go widzi całego. Tylko chwila i zaraz znów usłyszy, co u niego. Miała nadzieję, że podwójna siódemka ich urodzin zdołała go uchronić przed zbyt wieloma nieszczęściami.


Suddenly,
I'm not half the man I used to be.There's a shadow hangin' over me — Oh, yesterday came suddenly
Aurora Sprout
Aurora Sprout
Zawód : Uzdrowiciel
Wiek : 26
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
And if you don't like me, as I do you;
I understand.
Because who would really choose a daisy,
in a field of roses?
OPCM : 6
UROKI : 0
ALCHEMIA : 19 +3
UZDRAWIANIE : 10 +5
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarodziej
Przed domem D836eb438dea1946dc5bb9dd21fef622
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9381-aurora-sprout?nid=102#284845 https://www.morsmordre.net/t9435-duke-owlington#286919 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f347-dolina-godryka-wrzosowisko https://www.morsmordre.net/t10010-skrytka-bankowa-2171#302538 https://www.morsmordre.net/t9438-a-sprout#328488
Re: Przed domem [odnośnik]20.07.21 12:50
Był zmarznięty. Do tego stopnia, że kiedy rozgrzana od pieca skóra Aurory zetknęła się z tą na jego szyi, kobieta wydała mu się być gorąca — dotyk uzdrowicielki uszczypnął go wręcz, ale nie śmiał przerwać tego uścisku. Bo tęsknił. Aurora była jak promyczek. Uważał ją za jedną z tych kobiet, które są wręcz personifikacją kwiatów. Najpiękniejszych, tych do znalezienia na łące, zrywanych tylko w ostateczności, dla najważniejszej osoby. Bo inaczej nikt by nie śmiał. Zbyt okrutnym byłoby ukrócenie ich życia bez powodu.
Przyciskając ją do siebie, zatapiając palce w jej włosach i ubraniu, Silly zdał sobie sprawę z tego, że Aurora pachniała jak wspomnienia. Wrzosowisko również, chociaż przez wzgląd na nieprzychylną temu porę roku, nie uderzyła go ta charakterystyczna, kwiatowa woń, z którą kojarzył te okolice. Szybko zdał sobie sprawę z tego, że musiał bywać tu najczęściej w wakacje. Zamiast tego pochłonęły go zapachy ziół, palącego się na palenisku pniaka i wnętrza drewnianej chaty. Istotnie — było to jego miejsce. Jedno z tych pełnych inspiracji i strzępków myśli, marzeń i (co najważniejsze) przyjaźni. Objęty jej dłońmi, wpatrując się w parę niebieskich oczu, analizował tańczące w nich zgromadzone tu barwy. Przy dobrym świetle wydawały się tak magicznie błękitne, niczym wiosenne niebo, ale teraz — przy chmurach sunących ponad ich głowami, w sztucznie oświetlonym wnętrzu, miały w sobie niemożliwą do opisania ciepłą nutę. Jego spojrzenie próbowało udźwignąć wielkie ilości pytań i troski, ale ostatecznie tym, co wybijało się ponad nie, był uśmiech. Szeroki, szczery i pełen ulgi, że są tu razem, że mogą cieszyć się swoją obecnością.
Chyba trochę dłużej niż wypada, kiedy się za kimś tęskni… — przyznał z lekkim zmieszaniem — ale nie będę kłamał — to nie są czasy mi przychylne, sama chyba rozumiesz czemu. — Była delikatna, momentami zdawała mu się być zbyt krucha na ten świat, ale to nie znaczyło, że była głupia. Wręcz przeciwnie, kojarzył ją z silnym, pełnym siły sercem. Nie musiał nawet gdybać — po prostu wiedział, że jak większość takich jak ona, wpatruje się w świat z obawą, a w niego ze zrozumieniem. Moore’a się już nie tylko w Londynie nie czytało. Moore’a się tam nie chciało widzieć, w żadnej formie, jaką przyjął na przestrzeni lat. Musiał układać swoje życie od nowa.
Mam nadzieję, że sugerujesz — nie powstrzymał szelmowskiego uśmiechu — że wyrosłem. — Chociaż nie do końca tak to brzmiało. Aż dziw brał, że przy tylu problemach zaprzątających głowę, przy tylu troskach, z którymi przychodziło się z mierzyć, wciąż żył w nim ten kompleks z młodości. Rozpamiętywanie zdecydowanie należało do mocniejszych stron jego charakteru. Zamknąwszy za sobą drzwi, ściągnął z ramion ciężki od wilgoci płaszcz, ale nad piecem rozwiesił go samodzielnie, bo nie przywykł do bycia w tym wyręczanym i czuł się tu też bardziej jak w domu niż jak gościach. Sprzeciwu nie zniósł.
Serce mi śpiewa kiedy widzę, że jesteś cała — wydusił z siebie wreszcie, pocierając dłonią zmarznięty nos — ale niech ci się jeszcze przyjrzę. Wszystkie kończyny chyba na miejscu…?
Cillian Moore
Cillian Moore
Zawód : Wygnany powieściopisarz, chwyta się prac dorywczych
Wiek : 27
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Kawaler
Chodźmy nad wodę
Na Twoich kolanach zasnę
Wymyślę więcej dobrych wierszy
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Przed domem C511aabdf597b22fa48d7610e8ae258d
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9648-cillian-moore https://www.morsmordre.net/t9664-aslan#293571 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f376-irlandia-gory-derryveagh https://www.morsmordre.net/t9741-skrytka-bankowa-nr-2207#295617 https://www.morsmordre.net/t9666-cillian-moore#293577
Re: Przed domem [odnośnik]01.08.21 0:39
Ona też tęskniła, a tęsknota ta momentami mieszała się ze strachem o jego dobro. Chciała słać z jednej strony listy, aby upewnić się, że Silly, najdroższy kochany Silly jest cały i zdrowy. Ale zaraz pojawiał się okrutny podszept, który mówił jej, że każdy wysłany list naraża go na niebezpieczeństwo. Na Pewno bowiem to nie było tak, że nie pisał bez powodu, a musiał mieć ważną przyczynę. Gryzła się więc w duchu, daremno szukając jakichś oznak tego, że jednak jest cały i zdrów. I ten znak nadszedł w postaci sowy, a wraz z nią z listem, który uspokoił jej duszę. Czy ona widziała w sobie kwiat? Jeśli już to raczej jeden z tych polnych, które depcze się, gdy zmierza się do różanego ogrodu. Ale tkwiła w jego objęciach, jakby właśnie w nich odnalazła chwilowy spokój od zawieruchy, która ponoć miała jedynie jej podobnym kołysać. A mimo wszystko dobrze było czuć, że bezpieczeństwo teraz, przynajmniej w tej chwili, roztacza się na nich dwoje.
Na Wrzosowisku wspominano o nim z dumą, bez lęku o to, że ktoś miałby ich posłyszeć. Odległość od głównej drogi dawała pewien spokój ducha, chociaż domu nie chroniły żadne zaklęcia.
Teraz, patrząc w jego oczy, czując fakturę jego odzienia, pod opuszkami miała ochotę śmiać się, jak dziecko, któremu za dobre sprawowanie los wreszcie postanowił dać najwspanialszy prezent. Jego dłonie w jej włosach i na plecach koiły niemal zupełnie żal minionych dni.
- Zdecydowanie za długo… Ale tak naprawdę za tobą Silly tęskni się, gdy tylko opuszczasz dom. Bez ciebie zawsze w nim czegoś brakuje… Więc w zasadzie, tęsknota może się jedynie nasilać. - Nie było w tym krzty przesady, bo czyje, jak czyje, ale jego towarzystwo zawsze było jej miłe. - I wciąż nie mogę pojąć, jak działa ten świat… Ciebie z głową pełną pięknych słów, jeszcze piękniejszych opowieści i dłonią zdolną przelać to na papier… - Wypuściła powietrze, prawdziwie obudzona niesprawiedliwością świata. - Dla ciebie Silly nauczę się takich zaklęć, by nikt nie śmiał nie tylko podnieść na ciebie złego spojrzenia, ale nawet krytykować twoje książki… - Aurora brzydziła się przemocą, ale gdyby przyszło jej bronić przyjaciela, użyłaby wszystkiego, co możliwe, żeby tego dokonać. Choćby miała na czyjejś głowie rozbić najlepsze talerze.
- Sugeruje to, żebyś zjadł ze mną kurczaka, którego właśnie upiekłam. I wypił herbaty. A potem lub w trakcie opowiesz mi mój drogi wszystko, co trzymało twą dłoń i nie pozwoliło pisać. Widzisz, jak niemal osiwiałam z troski? - Złapała swój własny pukiel, chociaż próżno tam szukać białych pasm. Chciała jedynie rozbawić go nieco. Ale i dać do zrozumienia, że jego nieobecność była mocno dla niej odczuwalna.
- Mam swoje kończyny Silly… Wszystkie narządy również bez zmian. Mnie nikt nie szuka… Jak na razie. - Rzeczywiście, rodzina Sprout przeważnie pozostawała na uboczu, z dala od wojennej zawieruchy. Dopiero śmierć Pomony z rąk Rycerzy zmieniła sporo. Aurora czuła się w obowiązku pomóc doprowadzić winnych przed prawdziwą sprawiedliwość. Nikt jej pomysłu nie pochwalał, ale ona się uparła, próbując dzielnie w trudnych sytuacjach, utrzymać różdżkę w dłoni.
Wciąż niemal czuła, jego ramiona wokół siebie, więc nie była do końca zdolna się na niego gniewać, ale martwiła się tym, że groziło mu niebezpieczeństwo.
- Chciałabym, żebyś mi w tym momencie przyznał się, czy jesteś ostrożny… Nie robisz głupstw jak czasem bohaterowie książek… Gdyby przyszło mi cię stracić, to… - Głos jej zadrżał, bo samo wyobrażenie sobie tego było cholernie ciężkie. - Z tobą odeszłyby uśmiechy, jakie posyłam letnim wieczorom, gdy czuje ten duszny powiew przynoszący zapach śliwek i dojrzewających jabłek. Bez ciebie woda z ulewy byłaby jedynie łzami smutku, a nie szczęścia. - Zbliżyła się do pieca, by upewnić się, że woda się grzeje, ale tak po prawdzie, to kupiła sobie kilka cennych sekund, które były niezbędne, by nie zobaczył zaszklonych oczu. Musiała mu to powiedzieć teraz. Żeby nie zapomnieć. Przy nim bowiem tak łatwo było utonąć w radości, jakby nie tylko był posłańcem szczęścia, ale sam był jego uosobieniem.


Suddenly,
I'm not half the man I used to be.There's a shadow hangin' over me — Oh, yesterday came suddenly
Aurora Sprout
Aurora Sprout
Zawód : Uzdrowiciel
Wiek : 26
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
And if you don't like me, as I do you;
I understand.
Because who would really choose a daisy,
in a field of roses?
OPCM : 6
UROKI : 0
ALCHEMIA : 19 +3
UZDRAWIANIE : 10 +5
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarodziej
Przed domem D836eb438dea1946dc5bb9dd21fef622
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9381-aurora-sprout?nid=102#284845 https://www.morsmordre.net/t9435-duke-owlington#286919 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f347-dolina-godryka-wrzosowisko https://www.morsmordre.net/t10010-skrytka-bankowa-2171#302538 https://www.morsmordre.net/t9438-a-sprout#328488
Re: Przed domem [odnośnik]04.08.21 12:08
Słodzisz mi o wiele bardziej, niż sobie na to zasłużyłem. — Powiedział to w taki sposób, aby zabrzmiało żartobliwie, ale słowa te były pozbawione fałszu — Cillian ostatnio trochę posmętniał, więc nie czuł się godny takich epitetów. Zawiódł tyle osób. Milczał o wiele dłużej, niż wypadało. Na dłuższy czas stracił ten niby nieśmiertelny i niemożliwy do pokonania zapał, z którego był znany. Poczucie winy wciąż go przytłaczało, bo jakoś łatwo wszystkim przyszło to przebaczenie chwili słabości. Jakby ich wcale nie zranił, przyjęli go do swojego życia na nowo. Gdyby go ktoś zdzielił w gębę, tak z całej siły i bez skrupułów — wtedy by może uznał, że choćby minimalną cenę za to zapłacił. Teraz czuł się obco we własnym życiu, chociaż się do tego niechętnie przyznawał, nawet przed samym sobą.
Jak na razie? Czy coś się stało? Czypotrzebujesz pomocy? Urwał ostatnie słowa, ale nietrudno było się ich domyślić. Oczekiwał wyjaśnienia. Wytłumaczenia tego drżącego głosu, uciekającego gdzieś spojrzenia. Uśmiech na jego twarzy nie raczył zniknąć, ale wyraźnie przykrył się smutkiem — brwi ściągnęły się ku sobie, oczy nieco zgasły. Ten smutek nie wyrażał jednak żalu, lecz zwyczajną, ludzką troskę, bo chodziło tu tylko o naturalne zmartwienie, jakie zagościło w sercu Cilliana na wieść o to, że w życiu Aurory mogło stać się coś strasznego.
Myślisz, że moja odpowiedź cię zadowoli? — Domyślała się już pewnie, że prędzej rozedrze jej serce. Już w samym sposobie, w jaki to powiedział, mogła odnaleźć potwierdzenie. — Jeżeli nie ja, to kto? Pragnienie oglądania waszych uśmiechów, łączy się niestety z potrzebą opowiedzenia się po słusznej sprawie. Nie to, żebyśmy jako rodzina mieli szczególny wybór... — przygryzł na moment wargę — zawsze chciałem być waszym bohaterem. Postępowanie inaczej byłoby wbrew sobie. — Nauczył się tego przez ostatni rok. Było to doświadczenie bolesne, ale wyciągnął z niego wiele istotnych wniosków, dzięki którym udało mu się ruszyć do przodu. Nie urodził się wojownikiem, daleko mu było do zawodu aurora, na próżno było doszukiwać się w jego charakterze potrzeby zadania komuś krzywdy. A jednak — działał. I nie zamierzał zaprzestać na pokrzepiających słowach, choćby i miał przypłacić to życiem. Rozwiesiwszy swój płaszcz, usiadł przy stole, wpatrując się w przyjaciółkę z zakłopotaniem. Mogła odwracać twarz, ale pomijając już nawet jego wysoką spostrzegawczość na takie odruchy, to przecież znali się od dziecka, świętowali wspólnie urodziny i wspierali się przez lata.
Mogę ci opowiedzieć, co mi sen z powiek spędzało przez rok, ale to nie będzie dobra historia, Auroro. To jedna z tych, które wspomina się później z bólem i żalem. Usiądź wpierw jeżeli chcesz ją usłyszeć, ale... — w nerwowy sposób przeczesał wilgotne od śniegu włosy — daj mi się wpierw nacieszyć twoim widokiem. Prócz tych siwych włosów prawie w ogóle się nie zmieniłaś, wiesz? Ze mnie to się dziad trochę robi — przejechał dłonią po nieogolonej twarzy — zaraz pewnie zacznę narzekać na bawiące się dzieci.
Cillian Moore
Cillian Moore
Zawód : Wygnany powieściopisarz, chwyta się prac dorywczych
Wiek : 27
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Kawaler
Chodźmy nad wodę
Na Twoich kolanach zasnę
Wymyślę więcej dobrych wierszy
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Przed domem C511aabdf597b22fa48d7610e8ae258d
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9648-cillian-moore https://www.morsmordre.net/t9664-aslan#293571 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f376-irlandia-gory-derryveagh https://www.morsmordre.net/t9741-skrytka-bankowa-nr-2207#295617 https://www.morsmordre.net/t9666-cillian-moore#293577
Re: Przed domem [odnośnik]05.08.21 17:28
Może i mu słodziła, ale prawda jest taka, że żadne gorzkie słowo nie powinno paść teraz między nimi. Nie, teraz gdy odnaleźli się po takim czasie ciszy — Gdyby mogła ona być w jakikolwiek sposób zmierzona lub policzona, z pewnością byłaby sumą łez, myśli i zerknięć na pergaminy bez odpowiedzi.
- Nie mów tak Silly… - Zganiła go w żartobliwym tonie, przyglądając się stroskana jego twarzy. - Zasługujesz na tyle samo słodkości jak nie więcej… Chyba lepsze to niż gorycz rzeczywistości? - Uśmiechnęła się, licząc, że go taką miną zarazi.
Ale niestety powiedziała o jedno, czy dwa słowa za dużo, a bystry umysł przyjaciela z miejsca wyłapał te kłopoty, z którymi może i sobie jakoś radziła, a o których nie mogła porozmawiać z Castorem. Oddaliła się od brata, co bardzo ją bolało, bo przecież zawsze z Castorem byli sobie najbliżsi. Niemniej, sama doszła do wniosku, że sprowadza na ludzi kłopoty, że sama jest problemem dla wielu ludzi. Mówi zbyt dużo, za bardzo ufa.
Dlatego teraz, teraz gdy tak bardzo potrzebowała pomocy, nie umiała o nią poprosić.
- Nic Silly. Nic takiego, zwyczajne ludzkie gadanie. - Powiedziała, próbując upewnić się, że zje z nią. Ale nie zamierzała ponownie pytać, po prostu sięgnęła po miskę i zaczęła nakładać dla niego porcję.
Nie umiała też dokładać przyjacielowi trosk, skoro sam miał ich tak wiele. I te w przeciwieństwie do tych aurorowych, nie były w żaden sposób zależne od niego. Jak bowiem można było wybrać, kogo się miało za przodków? Nie można było, a to, że w krwi Cilliana i pozostałych Moorów było sporo domieszki mugolskiej, to i co z tego? Czy to sprawiało, że byli gorszymi ludźmi? Nie. Aurora uwielbiała ich wszystkich całą duszą. I jeśli jakiś czarnoksiężnik kazałaby jej wskazać różnicę między ich pochodzeniem, to mogłaby co najwyżej, że on zna lepsze miejsca w Londynie, a na dodatek lepiej od niej potrafi to wszystko ubrać w słowa.
Ale słowa bywają bardzo giętkie, więc trzeba z nimi bardzo uważać. Ufała Cillianowi bardziej niż innym, których określała mianem przyjaciela. On był kimś więcej.
- Nie chce ładnych opowieści. Chce wiedzieć, co się dzieje… - wtedy będę odważniejsza, wtedy może nie będę się mówić o problemach..
Postawiła przed nim miskę posiłku i sobie również nałożyła, siadając po chwili obok niego.
- Silly… chce usłyszeć wszystko, co cię trapi. We dwoje łatwiej niesie się ciężar. - Wyciągnęła dłoń, żeby pogłaskać jego, przy tej jego nieogolonej twarzy. Z czułością spojrzała mu w oczy. - Ale najpierw zjedz… - Brakowało jej tego. Brakowało jej jego… - Ty mówiłeś i ja mówiłam, ale mam wrażenie, że nie zdajesz sobie sprawy z tego, że każdy twój list znam niemal na pamięć. Czytałam je w chwilach największej tęsknoty za domem. Nadal nie wierzę, że pozwoliłam ci zniknąć mi z oczu na tak długo. - Złapała za łyżkę i wsunęła pierwszą porcję do ust. Z pełnym żołądkiem świat jest zawsze odrobinę przyjemniejszy.


Suddenly,
I'm not half the man I used to be.There's a shadow hangin' over me — Oh, yesterday came suddenly
Aurora Sprout
Aurora Sprout
Zawód : Uzdrowiciel
Wiek : 26
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
And if you don't like me, as I do you;
I understand.
Because who would really choose a daisy,
in a field of roses?
OPCM : 6
UROKI : 0
ALCHEMIA : 19 +3
UZDRAWIANIE : 10 +5
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarodziej
Przed domem D836eb438dea1946dc5bb9dd21fef622
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9381-aurora-sprout?nid=102#284845 https://www.morsmordre.net/t9435-duke-owlington#286919 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f347-dolina-godryka-wrzosowisko https://www.morsmordre.net/t10010-skrytka-bankowa-2171#302538 https://www.morsmordre.net/t9438-a-sprout#328488
Re: Przed domem [odnośnik]07.08.21 9:24
Udało jej się to, chociaż kąciki ust wydawały się być nieco oporne. Wpierw był to uśmiech jakby smutny, pozbawiony entuzjazmu, ale z czasem nabierał na sile. Bo spoglądał na nią. Bo byli tu razem, po tylu miesiącach... Jak miałby się nie uśmiechać? Jak miałby nie cieszyć się z samej jej obecności, skoro przeżyli razem tyle i trwali obok siebie w przyjaźni, nawet mimo długich okresów rozłąki? I może dlatego właśnie musiał coś do tego dodać:
Wiesz, że cokolwiek by to było, możesz na mnie liczyć, prawda?
Ale nie nacisnął na nią. Nie zmusił jej do wyjawienia mu tu i teraz tego, co jej na sercu leżało, bo był szczerze przekonany, że niektóre rzeczy faktycznie musiały tak chwilę poleżeć. Dopiero później, kiedy je już człowiek przemyślał, obejrzał z każdej strony i ułożył choćby toporny plan działania, gotów był do podzielenia się tym ze światem. Poza tym czemuż miałby jej teraz zarzucać kłamstwo lub niedopowiedzenie? Czemu miałby robić coś wbrew jej intuicji? Wierzył jej bezgranicznie i przez wzgląd na to ufał, że wiedziała, co robi. Przynajmniej trochę.
Kiedy tylko postawiła przed nim jedzenie, Cillian chwycił za sztuciec. Nawet teraz nie przeszło mu przez myśl, że miał dać jej jakieś potwierdzenie tego, że jest głodny, bo to wszystko wydawało się być takie oczywiste... Czy to na pewno on był tym mądrym bratem? Na swoje usprawiedliwienie miał to, że coś innego zaprzątało mu teraz głowę. Zapowiedział już w liście, że jej opowie o tym co się u niego działo, więc to gadanie, że to straszna historia i może nie warto kijem jej tknąć nawet, to było tylko odraczanie sprawy.
W takich chwilach właśnie tęsknię za papierosami — przyznał z bólem. Widać było już wcześniej, że nie miał co zrobić z rękoma. Palił przez lata, a teraz... nie było go na to stać. Ciągle więc gniótł coś palcami, wydawał się być bardziej nerwowy — czegoś mu brakowało. — W sensie, że kiedy trzeba porozmawiać na poważnie. — A nie, że to spotkanie go przytłoczyło. Gdzieżby — cieszył się nim jak niczym innym na świecie. — Taka mała, głupia rzecz, a cieszy... — a może bardziej uspokaja? — Kiedy cię chyba jeszcze nie było w Anglii, zdenerwowałem kogoś swoją pisaniną tak mocno, że nasłał na mnie ludzi. Już wcześniej dostawałem ostrzeżenia, ale naiwnie wierzyłem, że to skończy się na napisach na księgarniach i tyle, ale pewnego wieczoru — poprawił usadowienie, jakby miało mu to ułatwić zmierzenie się z tymi słowami — powybijali w nich szyby, pozabierali książki i zrobili ognisko pod moim mieszkaniem, a później tym ogniem podpalili i je, ze mną w środku. Nie muszę chyba tłumaczyć, że było to trochę traumatyczne? Już się mnie w Londynie raczej nie czyta. Rok spędziłem u wuja, użalając się nad sobą, przez długi czas nie kontaktowałem się z kimkolwiek. Dni mijały mi jakoś tak szybko, więc zanim się obejrzałem stolica stała się zamknięta, a Billy... zakładam, że nie umknęły twoim oczom te przeklęte plakaty. Nie będę go bronić — zasłużył sobie, ale kiedy druga strona częstuje go za to listem gończym, to z tej, po której się opowiedział, należy mu się medal. Ten człowiek płacze za każdym człowiekiem, którego nie udało mu się uratować. — To brzmiało o wiele lżej, niż powinno. Bo w międzyczasie jadł. Dopiero kiedy rozmowa zahaczyła o śmierć, przełknął ślinę głośno i spochmurniał. — Przykre to trochę, że zacząłem mówić o takim cierpieniu w tak... nonszalancki sposób. — Wcześniej pochylony nad stołem, teraz oparł się o krzesło i zadarł głowę do góry. — Moje myślenie się trochę zmieniło. Ja się zmieniłem. Jeszcze rok temu kiedy wspominałem to podpalenie, nie chciałem pamiętać z niego nic, jakby wydarcie tych wspomnień miało pomóc mi radzić sobie z codziennością, a teraz... ciągle przyłapuję się na tym, że próbuję przypomnieć sobie jego twarz. Tego człowieka, który wszedł za szmalcownikami i skazał mnie na spłonięcie żywcem.
Cillian Moore
Cillian Moore
Zawód : Wygnany powieściopisarz, chwyta się prac dorywczych
Wiek : 27
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Kawaler
Chodźmy nad wodę
Na Twoich kolanach zasnę
Wymyślę więcej dobrych wierszy
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Przed domem C511aabdf597b22fa48d7610e8ae258d
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9648-cillian-moore https://www.morsmordre.net/t9664-aslan#293571 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f376-irlandia-gory-derryveagh https://www.morsmordre.net/t9741-skrytka-bankowa-nr-2207#295617 https://www.morsmordre.net/t9666-cillian-moore#293577
Re: Przed domem [odnośnik]07.08.21 17:28
Małe kroczki, to wszystko, co było potrzeba do tego, aby móc pomału pomagać mu oswoić się z tym, że tęsknota Aurory była naprawdę prawdziwa i nijak nie zamierzała okazywać mu złości, czy niezrozumienia. Ten cień uśmiechu, te drżące kąciki ust — to wszystko było znakiem, że gdzieś w środku wciąż znajduje się ten sam wesoły Silly, który kupił ją za swoje słowa. Tak, jego opowieści były swoistą ceną za wierne spojrzenie i wyczekujące myśli. Rzecz jasna nie stanowiły obowiązku, ale zawsze wychodziły jakoś naturalnie.
- Wiem… - Przyznała krótko, ale w takich chwilach nie było powodu, by się rozdrabniać. Najprostsze słowa mogły znaczyć najwięcej w prostocie wyznania. Ale czy naprawdę zdecydowałaby się teraz na to, żeby dokładać mu jeszcze swoich zmartwień? Czy naprawdę byłaby aż takim potworem? Zresztą, liczenie na niego polegało również na tym, że mogła odczekać na stosowną chwilę, żeby podzielić się swoimi troskami, a on wtedy bez zawahania otworzyłby na nią swoje ramiona. No, chyba że znów by zniknął na rok. Nie, żeby miała mu za złe — wolała mieć od niego wieści co obrót ziemi wokół słońca, niż miałby się narażać na niebezpieczeństwo i już nigdy więcej nie byłoby im dane rozmawiać. Ważne, że teraz wiedziała, że żyje i… że jest głodny. Z pewnym rozczuleniem przyglądała mu się, sama jednak również jedząc, by nie poczuł się skrępowany. Nie chciała, żeby myślał, że czyni mu jakąś łaskę, czy coś. Charakter matki, czy też babci gospodyni, gdzie wszyscy musieli być najedzeni do pełna, a może i ciut bardziej, miała we krwi.
Nie mogła pojąć, jak ludzie mogli w tak niesprawiedliwy sposób traktować innych ludzi, niezależnie od ich krwi. Jak ludzie mogli chcieć opowiedzenia się po czyjejś stronie, gdy tak naprawdę ludzkie życie powinno być wszystkim, co nadrzędne? Ale nie mówiła o tym głośno. Nie rozumiał jej nawet Castor, więc czy mogła liczyć na to, że zrozumie ją ktoś inny?
- Zaproponowałbym ci papierosa, ale niestety nie palę. Ale mam butelkę portera Starego Sue. Takie piwo. Możemy wypić po szklaneczce, jeśli masz chęć? - Wprawdzie nie była to uczta dworków szlacheckich, ale z pewnością nie brakowało im za to ciepła i miłości, której próżno szukać w niektórych posiadłościach szlachty.
Ale wraz z jego opowieścią, w jej serce wstąpił strach. Było gorzej, niż mogłaby sobie wyobrazić. Płonące stosy książek odbijające się we fragmentach potłuczonego szkła. Czy takiej przyszłości chcieli szlachcice? Zgliszczy i pogorzeliska?
Jeśli to brzmiało lżej, to Aurora bała się o każdy moment, gdy to miałoby być gorzej.
- Cillianie… Powiedziałabym, że jest mi przykro nad losem twoich książek. Ale tak naprawdę, i mam nadzieję, że to zrozumiesz, żałuje ludzi, którzy do tego się dopuścili. Ich rozum jest zaćmiony, a serca puste... - Westchnęła i posłała mu lekki uśmiech. - Bo przecież książki przyjdą kolejne, w nowych wydaniach i pięknych okładkach. A ludzi nie tak łatwo odziać w nowe okładki, a stronice ich życia zapisać na nowo. Ale nie jest to niemożliwe, prawda? - Aurora szczerze w to wierzyła. - Ale jak ty się trzymasz? Jeśli przypomnisz sobie jego twarz… Czy będziesz szukał na nim zemsty? - To rzeczywiście było trudne do wyobrażenia. Czy dawny Silly byłby do tego zdolny?
- Tylko proszę cię mój miły… nie rób niczego pochopnie. Nim cokolwiek zrobisz, napisz do mnie list i ochłoń. Jeśli po przeczytaniu go ponownie, pozostaniesz przy swej myśli, wyślij do mnie sowę. Nie powinieneś iść nigdzie sam. - Ostatecznie, urodzili się tego samego dnia. Jeśli tego będzie chciał wszechświat to i zginąć mogą jednakiego.


Suddenly,
I'm not half the man I used to be.There's a shadow hangin' over me — Oh, yesterday came suddenly
Aurora Sprout
Aurora Sprout
Zawód : Uzdrowiciel
Wiek : 26
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
And if you don't like me, as I do you;
I understand.
Because who would really choose a daisy,
in a field of roses?
OPCM : 6
UROKI : 0
ALCHEMIA : 19 +3
UZDRAWIANIE : 10 +5
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarodziej
Przed domem D836eb438dea1946dc5bb9dd21fef622
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9381-aurora-sprout?nid=102#284845 https://www.morsmordre.net/t9435-duke-owlington#286919 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f347-dolina-godryka-wrzosowisko https://www.morsmordre.net/t10010-skrytka-bankowa-2171#302538 https://www.morsmordre.net/t9438-a-sprout#328488
Re: Przed domem [odnośnik]07.08.21 22:04
Wiem?
Nie brzmiało to szczególnie przekonująco, ale nie śmiał zrobić nic więcej, niż wpleść swoje palce z jej, a następnie unieść rękę do góry i złożyć delikatny pocałunek na wierzchu bladej dłoni alchemiczki.
Wiedz i weź to sobie do serca.
Nie można było na kogoś takiego jak Cillian zrzucić niechcianego ciężaru — on żył po to, aby pomagać innym, aby podnosić ich na duchu i rozwiązywać ich problemy. Chciał służyć innym i żyć w świecie, gdzie wszyscy byli szczęśliwi. Najlepiej czuł się właśnie wtedy, kiedy otwierano przed nim duszę, kiedy mógł pochłonąć problemy innych... zapominając tym samym o własnych, ale tak już miał — nie lubił pochylać się nad sobą, kiedy na świecie wciąż było tyle do ukochania i poprawienia. I co najważniejsze — kochał bezwarunkowo. Rozumiał ją więc.
Książki to tylko przedmioty — przyznał jej otwarcie. — Masz w tym rację. Ale tym, co oni spalili, to nie były książki... oni spalili symbol. Spalili w tym ogniu i je i mnie, bo śmiałem pisać o miłości ponad podziałami. I przez to... naprawdę chcę im współczuć Auroro, ale... — zawahał się, bo to wciąż przychodziło mu z trudem — pobili mnie tak, że ledwo uszedłem z życiem. — Puścił jej dłoń, żeby przetrzeć nią spoconą twarz. Palcami, wcześniej splątanymi z jej, przeczesał włosy w sposób, który musiała znać — nie mógł tego powstrzymać, kiedy się denerwował. — Spalili te książki, bo tkwi w nich taka nienawiść, że nie potrafią pozwolić obcemu człowiekowi na chwilę szczęścia. Ten ogień, co się rozchodzi po Wyspach, to jest ogień bezsensownej nienawiści.  Kiedy jeszcze byłem w tym dołku, to też myślałem ciągle tak jak ty, że powinno się takim ludziom współczuć, że to jest tak nierzeczywiste, aby nie mieć w sobie iskry dobra, ale coraz częściej dociera do mnie, że w nich nie zostało już nic. W zeszłym miesiącu, kiedy byłem w Cromer, uratowałem z płonącego budynku ludzi, których chcieli potraktować tak jak mnie. Takich sytuacji jest więcej i... Lydia wyjechała za granicę, do ojca. Widzieli z Billym rzeczy, po których nie mogą spać. — Na moment ukrył twarz w dłoniach. — Jak miałbym napisać takich ludzi na nowo? Ludzi zdolnych do czegoś takiego? Trzeba by im chyba wyczyścić całą pamięć i nauczyć ich chodzić od początku, bo ja naprawdę nie wiem, co gdzieś w międzyczasie poszło nie tak. — Czy myślał o zemście? — Ja... nie postanowiłem jeszcze, co zrobię, kiedy sobie przypomnę. — Szczerze wątpił, aby był w stanie kogokolwiek zabić. Takie rozwiązanie nie wchodziło w grę. Ale chciałby wiedzieć, chociaż tyle. Chciałby móc zastanowić się co dalej, chciałby widzieć w koszmarach konkretną twarz, a nie dziwny, rozmazany byt. Jednocześnie ukierunkowanie duszących go emocji w stronę jednego człowieka wydawało się być przerażające.
Możemy się napić — przyjął propozycję — ale błagam, zmieńmy temat, chociaż na chwilę, bo ja jestem tym już tak zmęczony, że... — spojrzał na nią wreszcie, układając ręce na kolanach. Zdania nie dokończył. Zamiast tego przypomniał sobie, czym mógł ją zagadać, aby chociaż na chwilę oderwać się od tych duszących wspomnień. — Jest wiele lepszych rzeczy, o których mógłbym ci przy tym piwie opowiedzieć. Billy ma córeczkę. Taką małą, sześcioletnią... Ja... Zaręczyłem się, kiedy byłaś za granicą — ale to też nie był temat do końca szczęśliwy — i chętnie bym też posłuchał o tym, jak spędziłaś ten czas. Mogę ci więcej o tych gorszych rzeczach opowiedzieć, oczywiście, ale czy możemy nie robić tego dzisiaj?


no beauty shines brighter
than a good heart
Cillian Moore
Cillian Moore
Zawód : Wygnany powieściopisarz, chwyta się prac dorywczych
Wiek : 27
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Kawaler
Chodźmy nad wodę
Na Twoich kolanach zasnę
Wymyślę więcej dobrych wierszy
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Przed domem C511aabdf597b22fa48d7610e8ae258d
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9648-cillian-moore https://www.morsmordre.net/t9664-aslan#293571 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f376-irlandia-gory-derryveagh https://www.morsmordre.net/t9741-skrytka-bankowa-nr-2207#295617 https://www.morsmordre.net/t9666-cillian-moore#293577
Re: Przed domem [odnośnik]08.08.21 2:02
Może i nie brzmiało przekonująco, jednak Aurora w żadnym wypadku nie chciała go w tej kwestii zbyć. Uznała wyższość prostoty nad pięknym słowem. Obietnice, które składało się jak piętrowe łóżka, miały w sobie wiele luk, które można było potem wykorzystać przeciwko sobie nawzajem. A przecież u nich nie o to chodziło.
- Mam to w sercu zawsze. - Przyznała, zgodnie z prawdą. Czy mogła bowiem zapomnieć o tym, że nie raz i nie dwa razy każdy z Moorów, których znała, pomógł jej w jakimś momencie życia? Ot, chociażby Silly, który rozbawiał ją do łez, gdy miała nastrój podły. Tak podły, jak ludzie, którzy ją krzywdzili. Ale on wiedział, czego pragnęło blondwłose dziewczę. Jakich opowieści pragnęła słuchać.
Poczuła się nagle strasznie głupia, jednak gdy potraktowała tak lekko jego wyznanie i zrozumiała, że musi naprostować swoje słowa, by przyjaciel opacznie ich nie zrozumiał.
- Twoje książki zawsze będą dla mnie dziełem ponadczasowym. I myślę, że nie tylko dla mnie. Ale ich nie żałuje w kwestii materialnej, bo wierzę, że i one same w sobie mogły stać się symbolem niesprawiedliwości. Może ktoś dzięki temu przejrzał na oczy i zrozumiał, jak niesprawiedliwie zostałeś potraktowany. - Głos jej zdawał się pewny, do momentu aż nie usłyszała, że ktoś chciał spalić go żywcem.
Zaćmienie słońca nastąpiło wbrew wszystkim przewidywaniom. Niekontrolowany wyrzut magii, który zdarzał się zazwyczaj się dzieciom, uniósł w gwałtownym wyrzucie jej włosy, a potem zbił kilka talerzy, które ozdabiały ściany i gzyms kominka.
Błękit oczu raz po raz przecinały błyskawice blond włosów, które targane przez ułamki sekund złością, majaczyły przed twarzą Aurory.
Trwało to chwilę, raptem kilka oddechów, ale Aurora jeszcze przez chwilę siedziała nieruchomo, zbyt mocno zaciskając dłoń przyjaciela. I jej usta, zazwyczaj tak pełne, zacisnęły się w wąską linię.
- Chcieli spalić ciebie i innych żywcem? - Głos jej drżał z przejęcia, ale nie było to zwykłe, delikatne ćwierkanie, jakim zwykła przemawiać, a ton gniewny… Raz wcześniej go użyła. Wtedy gdy Ares nazwał ją wybrakowaną i zużytą. Czuła do tych ludzi jednak znacznie większą niechęć, niźli do lorda Carrow.
Aurora podziwiała teraz jego odwagę jeszcze bardziej. Ale chociaż starała się przybrać pozę wyluzowania, coś w jej głowie przeskoczyło. Nie, nie chciała uznać, że podziały są potrzebne. Potrzebna jest sprawiedliwość, którą należy wymierzyć, jeśli, ktoś zawini. A ci ludzie byli winni bez wątpienia.
Ale na prośbę przyjaciela nie poruszała już tej kwestii. W sercu podjęła decyzję, by pilnować go bardziej. Być przy nim, gdyby oprawcy chcieli sięgnąć po niego. Ona żyła jak księżniczka w tej swojej wrzosowej przystani, podczas gdy ludzie palili się w domach. Średniowiecze podobno minęło, ale jedynie w kalendarzu. W sercu niektórych wciąż panowały ciemne wieki.
Polała jednak piwa, dołożyła jedzenia. Udało jej się nawet przekonać go do uczestnictwa we wspólnym sylwestrze, nim ostatecznie się rozeszli. Chciała, żeby został. Dowiedzieć się więcej o jego narzeczonej,o innych dobrych chwilach, ale obiecał wszystko opowiedzieć przy kolejnym spotkaniu. A Aurora miała przy okazji nadzieję, że uda jej się podjąć jakieś kroki, żeby móc chronić najbliższych. Choćby miała ich wszystkich zamknąć w złotej wieży i wyrzucić klucz.


/zt x2


Suddenly,
I'm not half the man I used to be.There's a shadow hangin' over me — Oh, yesterday came suddenly
Aurora Sprout
Aurora Sprout
Zawód : Uzdrowiciel
Wiek : 26
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
And if you don't like me, as I do you;
I understand.
Because who would really choose a daisy,
in a field of roses?
OPCM : 6
UROKI : 0
ALCHEMIA : 19 +3
UZDRAWIANIE : 10 +5
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarodziej
Przed domem D836eb438dea1946dc5bb9dd21fef622
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9381-aurora-sprout?nid=102#284845 https://www.morsmordre.net/t9435-duke-owlington#286919 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f347-dolina-godryka-wrzosowisko https://www.morsmordre.net/t10010-skrytka-bankowa-2171#302538 https://www.morsmordre.net/t9438-a-sprout#328488
Re: Przed domem [odnośnik]19.08.21 19:45
11 stycznia
Przez ostatnie dni Cillian przebywał głównie w Lancashire, gdzie wraz z Rineheart i Wellers podjęli się wspólnie pracy. Dzisiaj również wyruszyłby z nimi rano w celu kontynuowania dość czasochłonnej inwentaryzacji, gdyby nie zaskoczyło go wibrowanie różdżki. Nakładanie pułapek nie było dla niego kompletną nowością, ale też nie było czymś, czym mógłby pochwalić się szczególnie długo — nawet mimo talentu do zaklęć ochronnych, prawdziwie rozwinął swoje umiejętności dopiero w ostatnich dwóch latach życia, kiedy jego bezpieczeństwo stanęło pod znakiem zapytania, a co za tym szło… nie był do takich sytuacji przyzwyczajony. Momentalnie zalała go fala gorąca, bo chociaż było to tylko ostrzeżenie i nie musiało nieść ze sobą nic przeraźliwego, to musiał wziąć pod uwagę najgorsze. Swobodna propozycja zabezpieczenia posesji przed odbywającym się na jego terenie przyjęciem noworocznym pozwoliła na uniknięcie poruszania tematu ich ostatniej rozmowy, kiedy przypadkowo zwierzyła mu się ze swoich obaw, a później próbowała uciec od tych słów i bagatelizować je. Prawdą było jednak, że był to trochę pretekst — Moore oczywiście chciał aby mogli bawić się bezpiecznie, ale też… najzwyczajniej w świecie się o nią bał. Szczególnie, że chociaż naprawdę nie chciał zarzucać jej kłamstwa, wciąż myślał o tym, że mogła się w coś wplątać.
Miała za dobre serce.
To samo mógłby powiedzieć o sobie…
Porzucił śniadanie nad którym siedzieli zmarznięci i wstał. Na pytające spojrzenia odpowiedział wprost: „ktoś wszedł w pułapkę, którą nałożyłem na dom Rorci”. Wyjaśnił, że pójdzie to sprawdzić sam, ale gdyby spóźnił się do pracy, to zdecydowanie nie był to pechowy jeż. Z jakiegoś powodu towarzyszące mu panny nie wydawały się tym żartem rozbawione… Wzruszył ramionami i przygotował się do dość dalekiej teleportacji.
Wrzosowisko traktował jako jeden ze swoich domów. Znał go bardzo dobrze, w końcu bywał tu wielokrotnie już od czasów Hogwartu. Z tego powodu postanowił podejść do niego pieszo, aby przyjrzeć się okolicy. Zwrócił uwagę na to, czy coś było z nią nie tak. Połamane krzewy? Wybita szybka? Dziwne ślady w topniejącym śniegu? Miał wrażenie, że wszystko wyglada w porządku. Przed zapukaniem do drzwi wolał jednak spróbować rzucić zaklęcie, które mogło dać mu lepszy obraz tego, co działo się w środku.
Homenum Revelio — powiedział cichutko.
Cillian Moore
Cillian Moore
Zawód : Wygnany powieściopisarz, chwyta się prac dorywczych
Wiek : 27
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Kawaler
Chodźmy nad wodę
Na Twoich kolanach zasnę
Wymyślę więcej dobrych wierszy
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Przed domem C511aabdf597b22fa48d7610e8ae258d
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9648-cillian-moore https://www.morsmordre.net/t9664-aslan#293571 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f376-irlandia-gory-derryveagh https://www.morsmordre.net/t9741-skrytka-bankowa-nr-2207#295617 https://www.morsmordre.net/t9666-cillian-moore#293577
Re: Przed domem [odnośnik]19.08.21 19:45
The member 'Cillian Moore' has done the following action : Rzut kością


'k100' : 74
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Przed domem Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Przed domem [odnośnik]20.08.21 14:10
Zjawiłeś się przed domem przyjaciół wcześnie rano. Okolica wydawała się spokojna, a raz na jakiś czas coś zaszumiało przy pobliskich drzewach, ale mogłeś bez wahania zrzucić to na poczet zimowego wiatru. Było wyjątkowo zimno, niskie styczniowe temperatury zmroziły ziemię, pozostawiając na niej warstwę śniegu. Niebo było czyste, w pobliżu zaś nie było widać żywej duszy. Rzucając czar, poczułeś, jak moc przepływa przez Twoją dłoń, a potem niewidoczna gołym okiem mgiełka rozpłynęła się po terenie wokół Ciebie. Przed sobą dostrzegłeś łuny światła w kształcie ich ciał. Na parterze domu mogłeś dostrzec dwie ludzkie postacie, na oko nieróżniące się od siebie szczególnie. Widziałeś tam również rozświetloną postać dużego czworonoga. Na piętrze domu dostrzegłeś trzy ludzkie sylwetki, wszystkie zdawały się być w pozycji leżącej. Dwie z nich po wschodniej stronie domu w pozycjach obok siebie, jedna po zachodniej. Nie byłeś w stanie rozpoznać żadnej z nich, mogąc, co najwyżej podejrzewać kim są, jeśli znałeś rozkład pokojów w domu, a także jego domowników.

Na odpis masz 48h.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Przed domem Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Przed domem [odnośnik]22.08.21 4:07
Cillian doceniał tę scenerię. Wrzosowisko było piękne o każdej porze roku, ale zima miała swój urok. Nie była tak piękna i pełna ciepłych barw jak jesień, ale wywoływała w nim podobne, pozytywne emocje. Lubił śnieg chrupiący pod podeszwami butów, z zapartym tchem podziwiał wzory pojedynczych jego płatków, nie bał się też zimna (między innymi dlatego, że coraz mniej bał się ognia i trzaskające w kominku drewno bardziej go uspokajało niż wytrącało z równowagi). Okolice chatki były piękne i… takie jakimi je pamiętał. Był tu przecież trochę ponad tydzień temu. Wszystko wydawało się być na swoim miejscu. Żadnych śladów potyczki, żadnych krzyków, szczekania, ani nawet uniesionego głosu. Cillian czuł się trochę, jakby wpadł do Sproutów w odwiedziny i nieco go to rozbawiło, ale nie mógł aż tak wątpić w swoje umiejętności, aby nie uwierzyć w charakterystyczne wibrowanie różdżki. Ktoś niechciany w tym miejscu musiał wejść w pułapkę, nie było innej opcji — założył ją po to, żeby wiedzieć i wiedział. Po prostu ten wiecznie szelmowski uśmiech skutecznie przykrywał szczątki nieśmiałości i robił to tak dobrze, że sam o nich zapominał. Pojawiały się w takich sytuacjach. Było rano i zimno, w dodatku zaklęcie, którym ich bezczelnie podejrzał, utwierdziło go w przekonaniu, że większość Sproutów spała smacznie w swoich łóżkach. Nagłe odwiedziny o siódmej rano wyrwą ich pewnie ze snów, a przecież mama Aurory była wciąż chora (…przynajmniej tak mu się wydawało).
Znał ten dom dobrze, ale nie musiał się nad tym szczególnie zastanawiać — nie potrzebował do niczego rozpoznania leżących sylwetek. Chciał wiedzieć głównie to, czy w środku nie dział się jakiś chaos. Albo czy ktoś nie stoi przy oknie, nie skrada się gdzieś niepostrzeżenie. Niczego takiego nie dostrzegł. Cokolwiek się tu działo, odpowiedź musiały mieć dwie stojące na parterze osoby.
Nie słyszał szczekania psa. Nie widział żadnej dramatycznej sceny walki. Wzruszywszy ramionami najzwyczajniej w świecie zapukał do drzwi. Palce wciąż zaciskał na różdżce.
Cillian Moore
Cillian Moore
Zawód : Wygnany powieściopisarz, chwyta się prac dorywczych
Wiek : 27
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Kawaler
Chodźmy nad wodę
Na Twoich kolanach zasnę
Wymyślę więcej dobrych wierszy
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Przed domem C511aabdf597b22fa48d7610e8ae258d
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9648-cillian-moore https://www.morsmordre.net/t9664-aslan#293571 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f376-irlandia-gory-derryveagh https://www.morsmordre.net/t9741-skrytka-bankowa-nr-2207#295617 https://www.morsmordre.net/t9666-cillian-moore#293577

Strona 1 z 2 1, 2  Next

Przed domem
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach