Gabinet na tyłach sklepu
Strona 2 z 4 • 1, 2, 3, 4
AutorWiadomość
First topic message reminder :
★★★ [bylobrzydkobedzieladnie]
Gabinet na tyłach sklepu
Na tyłach sklepu, tuż obok zaplecza, znajduje się niewielkie pomieszczenie zwane gabinetem. To tutaj trzymane są wszystkie księgi rachunkowe, chowane są pod kluczem najcenniejsze artefakty lub te wykonane na specjalne zamówienie. Pomieszczenie, jak reszta sklepu, charakteryzuje się ponurą aurą co jest pogłębiane przez ozdoby w postaci wypchanego kruka, czaszek schowanych pod szklanymi kopułami oraz ciężkimi kotarami przy oknie przez które do środka dostaje się cienka smuga światła. Jednak utrzymane jest w czystości więc nie uświadczysz tu kurzu czy pajęczyn. Pod ścianą znajduje się biurko z krzesłem, na małym stoliczku czeka czajnik z herbatą i metalowe pudełeczko z łakociami. Rzekłbyś, normalny gabinet właścicieli sklepu, gdyby nie ten obraz przedstawiający kobietę w czerni, zdaje się czy wodzi za tobą oczami?
Ostatnio zmieniony przez Mistrz gry dnia 25.03.22 19:46, w całości zmieniany 1 raz
Edgar nie do końca podzielał entuzjazm Xaviera w kwestii czasu. Ani na ich dzisiejszą rozmowę, ani na zaplanowanie reszty czystek. Czuł, że czeka go wiele nieprzespanych nocy, żeby mieć absolutną pewność, że przygotował nadchodzące wydarzenie najlepiej jak się da, a pewnie i tak będzie odczuwał niedosyt. Już teraz odnosił wrażenie, że ze wszystkim się nie wyrobi – każdego dnia na jego parapecie mogła pojawić się sowa z wiadomościami od półgoblinki, a przygotowanie do czystek wciąż były w powijakach. Żałował, że wykazał się taką dumą i naiwnością, nie zleciwszy przygotowań komuś innemu. Nie mógł mieć pewności, że zaniki pamięci kiedykolwiek miną – teoretycznie teraz też mógł mieć wątpliwości, ale tym razem czuł, że jest inaczej.
– Po co ci on? – Rzucił niby z zainteresowaniem, choć myślami był już bardziej przy mapie hrabstwa niż przy młodym Rosjaninie, który miał stanąć dzisiaj przed szansą zasilenia ich szeregów. Wypił łyk piwa, stukając spokojnie opuszkami palców o szkło. Wysłuchał uważnie słów kuzyna, ale po chwili zaczął kręcić głową. To już wiedział.
– Mugole nie są w stanie zrobić nam większej krzywdy, ale na pewno będą mieć przewagę liczebną. Kilku lub nawet kilkunastoosobowe zespoły uderzające są koniecznością. To, czy kilku mugoli oszczędzimy, jest już kwestią drugorzędną. Dopóki nie znajdziemy się w tamtych miejscach, nie będziemy mieć pewności naprzeciwko komu stajemy. Nie da się tego zaplanować do końca, zawsze zostanie jakaś niewiadoma – wiedział, że nie uda im się zdobyć wszystkich informacji na temat ich kryjówek, a nawet jeżeli, mogą się one szybko zdezaktualizować. Ktoś może im donieść o planach i pomóc w ucieczce, albo wręcz przeciwnie, ktoś może do nich dołączyć, by pomóc w ewentualnej walce, lub po prostu będzie się tam ukrywać większa liczba mugoli niż mówi raport. – Dlatego musimy zorganizować ludzi, Xavierze. Więcej ludzi do pomocy. Mieszkańców Durham, którzy zechcą wesprzeć naszą sprawę, choć pewnie nie za darmo... – zastanowił się, wyjmując z szuflady kilka kawałków pergaminu. Będzie musiał rozesłać dzisiaj wiele listów z rozkazami i prośbami o pomoc. Tylko co zaoferować tym ludziom w zamian? Czy obietnica spokojnego życia w czarodziejskiej chwale nie powinna być wystarczająca? – To wciąż za mało – mruknął niezadowolony, otwierając niedużą drewnianą skrzyneczkę, w której leżały magiczne papierosy.
Zużywam tytoń słabej jakości
– Po co ci on? – Rzucił niby z zainteresowaniem, choć myślami był już bardziej przy mapie hrabstwa niż przy młodym Rosjaninie, który miał stanąć dzisiaj przed szansą zasilenia ich szeregów. Wypił łyk piwa, stukając spokojnie opuszkami palców o szkło. Wysłuchał uważnie słów kuzyna, ale po chwili zaczął kręcić głową. To już wiedział.
– Mugole nie są w stanie zrobić nam większej krzywdy, ale na pewno będą mieć przewagę liczebną. Kilku lub nawet kilkunastoosobowe zespoły uderzające są koniecznością. To, czy kilku mugoli oszczędzimy, jest już kwestią drugorzędną. Dopóki nie znajdziemy się w tamtych miejscach, nie będziemy mieć pewności naprzeciwko komu stajemy. Nie da się tego zaplanować do końca, zawsze zostanie jakaś niewiadoma – wiedział, że nie uda im się zdobyć wszystkich informacji na temat ich kryjówek, a nawet jeżeli, mogą się one szybko zdezaktualizować. Ktoś może im donieść o planach i pomóc w ucieczce, albo wręcz przeciwnie, ktoś może do nich dołączyć, by pomóc w ewentualnej walce, lub po prostu będzie się tam ukrywać większa liczba mugoli niż mówi raport. – Dlatego musimy zorganizować ludzi, Xavierze. Więcej ludzi do pomocy. Mieszkańców Durham, którzy zechcą wesprzeć naszą sprawę, choć pewnie nie za darmo... – zastanowił się, wyjmując z szuflady kilka kawałków pergaminu. Będzie musiał rozesłać dzisiaj wiele listów z rozkazami i prośbami o pomoc. Tylko co zaoferować tym ludziom w zamian? Czy obietnica spokojnego życia w czarodziejskiej chwale nie powinna być wystarczająca? – To wciąż za mało – mruknął niezadowolony, otwierając niedużą drewnianą skrzyneczkę, w której leżały magiczne papierosy.
Zużywam tytoń słabej jakości
We build castles with our fears and sleep in them like
kings and queens
kings and queens
Edgar Burke
Zawód : nestor, B&B, łamacz klątw
Wiek : 35
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Gdybym był babą, rozpłakałbym się rzewnie nad swym losem, ale jestem Burkiem, więc trzymam fason.
OPCM : 25 +5
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 5
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 30 +1
ZWINNOŚĆ : 2
SPRAWNOŚĆ : 9
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
Xavier przez dłuższą chwilę milczał wpatrzony w mapę. Analizował w głowie, gdzie swojego czasu na pewno było dość spore zbiegowisko mugoli. Zdawał sobie sprawę, że skoro Edgar wspomina o kilku lokacjach, znaczy to, że ktoś już ich szuka. Nie pytał kto i za ile, wiedział doskonale, że kuzyn z pewnością najął kogoś o odpowiednich kwalifikacjach do tej roboty.
Słysząc pytanie o młodego Kalashikova, na moment przeniósł spojrzenie na niego.
- To rozmowa na inny dzień. Nie pali się, wprowadzę cię wkrótce. - powiedział spokojnie, na razie odsyłając temat Palarni na dalszy plan.
Teraz mieli zdecydowanie ważniejszy temat do omówienia. Wymagał on dokładnego zaplanowania, przemyślenia i dobrania ludzi. Jeden błąd i wszystko mogło zakończyć się fiaskiem, a na to nie mogli sobie pozwolić. Ba, nawet nie brali czegoś takiego pod uwagę.
- Zgadza się, niestety nie ważne jakbyśmy się przygotowali, zawsze może nas coś zaskoczyć. Jeśli chodzi o ludzi, na pewno nie będziemy potrzebować tylko wojowników, ludzi żądnych "krwi", ale też medyków. Sam wspomniałeś o tych ich całych pukawkach, Merlin jeden wie, co jeszcze mogą mieć. - pokiwał głową po czym upił trochę piwa z butelki, a szkło po chwili odstawił na blat biurka.
Przez moment patrzył jeszcze na mapę, coś analizując w głowie.
- Byłem kilka dni temu z Prim w Beamish Town, przesłaliśmy im trochę pieniędzy na odbudowę ochronki i sierocińca. Ludzie z tamtych stron są zdecydowanie z nami, sami ostatnio próbowali uniemożliwić ucieczkę mugolom i ich zwolennikom. Zginął wtedy porządny człowiek, któremu notabene też zawdzięczam życie... - pokiwał lekko głową - Myślę, że gdybyśmy się do nich zwrócili o pomoc, to z chęcią by do nas dołączyli. Nie pałają sympatią do mugoli i zdrajców. - dodał, po czym wyciągnął z wewnętrznej kieszeni marynarki swój notes.
Przewertował kilka stron i przeczytał coś na jednej z nich.
- Mam kilku dłużników w kilku miejscach, do nich również mógłbym się zgłosić. Wiem, że są antymugolscy, więc myślę, że również mogli by się przysłużyć naszej sprawie, a nawet zrobiliby to z chęcią. - pokiwał głową ze spokojem.
Zerknął w kierunku pudełka z papierosami, ale w porę się opanował. Palił bardzo rzadko, ale zdarzało się. Nikt jednak o tym nie wiedział, nawet jego żona. No od dwóch dni wiedziała też mała Oriana, która nakryła go w szklarni, ale to był ich mały sekret.
Słysząc pytanie o młodego Kalashikova, na moment przeniósł spojrzenie na niego.
- To rozmowa na inny dzień. Nie pali się, wprowadzę cię wkrótce. - powiedział spokojnie, na razie odsyłając temat Palarni na dalszy plan.
Teraz mieli zdecydowanie ważniejszy temat do omówienia. Wymagał on dokładnego zaplanowania, przemyślenia i dobrania ludzi. Jeden błąd i wszystko mogło zakończyć się fiaskiem, a na to nie mogli sobie pozwolić. Ba, nawet nie brali czegoś takiego pod uwagę.
- Zgadza się, niestety nie ważne jakbyśmy się przygotowali, zawsze może nas coś zaskoczyć. Jeśli chodzi o ludzi, na pewno nie będziemy potrzebować tylko wojowników, ludzi żądnych "krwi", ale też medyków. Sam wspomniałeś o tych ich całych pukawkach, Merlin jeden wie, co jeszcze mogą mieć. - pokiwał głową po czym upił trochę piwa z butelki, a szkło po chwili odstawił na blat biurka.
Przez moment patrzył jeszcze na mapę, coś analizując w głowie.
- Byłem kilka dni temu z Prim w Beamish Town, przesłaliśmy im trochę pieniędzy na odbudowę ochronki i sierocińca. Ludzie z tamtych stron są zdecydowanie z nami, sami ostatnio próbowali uniemożliwić ucieczkę mugolom i ich zwolennikom. Zginął wtedy porządny człowiek, któremu notabene też zawdzięczam życie... - pokiwał lekko głową - Myślę, że gdybyśmy się do nich zwrócili o pomoc, to z chęcią by do nas dołączyli. Nie pałają sympatią do mugoli i zdrajców. - dodał, po czym wyciągnął z wewnętrznej kieszeni marynarki swój notes.
Przewertował kilka stron i przeczytał coś na jednej z nich.
- Mam kilku dłużników w kilku miejscach, do nich również mógłbym się zgłosić. Wiem, że są antymugolscy, więc myślę, że również mogli by się przysłużyć naszej sprawie, a nawet zrobiliby to z chęcią. - pokiwał głową ze spokojem.
Zerknął w kierunku pudełka z papierosami, ale w porę się opanował. Palił bardzo rzadko, ale zdarzało się. Nikt jednak o tym nie wiedział, nawet jego żona. No od dwóch dni wiedziała też mała Oriana, która nakryła go w szklarni, ale to był ich mały sekret.
Xavier Burke
Zawód : artefakciarz, gospodarz Palarni Opium
Wiek : 30
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Wdowiec
I know what you are doing in the dark, I know what your greatest desires are
OPCM : 10 +2
UROKI : 11 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 18 +2
ZWINNOŚĆ : 8
SPRAWNOŚĆ : 11
Genetyka : Czarodziej
Rycerze Walpurgii
Edgar machnął ręką na wspomnienie Kałasznikowa – Xavier miał rację, to nie był moment na rozmowę o młodym Rosjaninie, szczególnie, że jeszcze nawet nie wiedzieli co sobą reprezentuje. Samo polecenie z ust goblinki nie było wystarczające, nie zwykli zatrudniać pracowników przez wzgląd na dobre słowo. Prowadzili szczególny typ biznesu i nie mogli sobie pozwolić na wprowadzenie do sklepu losowych ludzi, to musiał być ktoś sensowny, kto przez nieuwagę nie wysadzi tego miejsca.
– Myślisz, że ich pukawki są aż tak groźne, żebyśmy potrzebowali medyków? – Uniósł pytająco brew, bo nie chciało mu się wierzyć, żeby mugolska technologia była aż tak zaawansowana. Co prawda pamiętał wybuch mugolskiej wojny, przypominał sobie głośne wybuchy i niepokojące bombardowania nad Londynem, ale magia była w stanie sobie z nimi poradzić. A mugole chowający się jak robaki gdzieś po Durham z pewnością nie mieli dostępu do tych skomplikowanych maszyn, metalowych ptaków, głośnych pocisków. – Z tego co wiem będzie wśród nas uzdrowicielka. Poza tym mamy w Durham zapas eliksirów, a w razie kryzysu zawsze możemy wezwać Perseusa – odparł, chcąc uspokoić wątpliwości Xaviera. Co prawda ich kuzyn specjalizował się w magipsychiatrii, ale na pewno nauczono go pierwszej pomocy, a przez wzgląd na bliskie pokrewieństwo na pewno nie odmówi wsparcia, Edgar był tego pewny.
Kiedy Xavier zaczął opowiadać o swojej wyprawie do Baemish Town, Edgar zaciągnął się magicznym papierosem i momentalnie wykrzywił się zniesmaczony, wyciągając go z ust. – Co to za świństwo... – mruknął, zaglądają do kuferka, ale podejrzewał, że wszystkie papierosy wykonano z tego samego tytoniu. Westchnął cicho, bo nie pozostało mu nic innego, jak jednak spalić tego papierosa, choć smak tytoniu zdecydowanie zmniejszał tę przyjemność.
– Doskonale – skwitował jego historię. – Jak się nazywał ten człowiek? – Być może mogli wykorzystać jego śmierć, śmierć odważnego czarodzieja z rąk bestialskich mugoli, który w dodatku poświęcił się dla ratowania lorda Durham, do swoich celów. Wygładził kawałek pergaminu, sięgając po eleganckie pióro. – I jak to zawdzięczasz mu życie, dlaczego nic o tym nie wiem – spojrzał na niego wyczekująco, nawet nie chcąc myśleć o tym, że być może wiedział, ale od razu o tym zapomniał.
– Świetnie, w takim razie jeszcze dziś wyślij do nich sowę – zarządził, zapisując sobie notatkę. – Zastanawiałem się czy nie napisać do magicznej policji, niech Malfoy też się dołoży, w końcu zarządza tym krajem – mruknął nieco zniecierpliwiony, bo choć było go stać na wynajęcie ludzi, nie zamierzał wszystkiego organizować za pieniądze hrabstwa, skoro była to część ogólnokrajowej propagandy. Wypalił do końca papierosa i zabrał się za drugiego pączka, żeby zagryźć smak wyjątkowo gorzkiego tytoniu.
– Myślisz, że ich pukawki są aż tak groźne, żebyśmy potrzebowali medyków? – Uniósł pytająco brew, bo nie chciało mu się wierzyć, żeby mugolska technologia była aż tak zaawansowana. Co prawda pamiętał wybuch mugolskiej wojny, przypominał sobie głośne wybuchy i niepokojące bombardowania nad Londynem, ale magia była w stanie sobie z nimi poradzić. A mugole chowający się jak robaki gdzieś po Durham z pewnością nie mieli dostępu do tych skomplikowanych maszyn, metalowych ptaków, głośnych pocisków. – Z tego co wiem będzie wśród nas uzdrowicielka. Poza tym mamy w Durham zapas eliksirów, a w razie kryzysu zawsze możemy wezwać Perseusa – odparł, chcąc uspokoić wątpliwości Xaviera. Co prawda ich kuzyn specjalizował się w magipsychiatrii, ale na pewno nauczono go pierwszej pomocy, a przez wzgląd na bliskie pokrewieństwo na pewno nie odmówi wsparcia, Edgar był tego pewny.
Kiedy Xavier zaczął opowiadać o swojej wyprawie do Baemish Town, Edgar zaciągnął się magicznym papierosem i momentalnie wykrzywił się zniesmaczony, wyciągając go z ust. – Co to za świństwo... – mruknął, zaglądają do kuferka, ale podejrzewał, że wszystkie papierosy wykonano z tego samego tytoniu. Westchnął cicho, bo nie pozostało mu nic innego, jak jednak spalić tego papierosa, choć smak tytoniu zdecydowanie zmniejszał tę przyjemność.
– Doskonale – skwitował jego historię. – Jak się nazywał ten człowiek? – Być może mogli wykorzystać jego śmierć, śmierć odważnego czarodzieja z rąk bestialskich mugoli, który w dodatku poświęcił się dla ratowania lorda Durham, do swoich celów. Wygładził kawałek pergaminu, sięgając po eleganckie pióro. – I jak to zawdzięczasz mu życie, dlaczego nic o tym nie wiem – spojrzał na niego wyczekująco, nawet nie chcąc myśleć o tym, że być może wiedział, ale od razu o tym zapomniał.
– Świetnie, w takim razie jeszcze dziś wyślij do nich sowę – zarządził, zapisując sobie notatkę. – Zastanawiałem się czy nie napisać do magicznej policji, niech Malfoy też się dołoży, w końcu zarządza tym krajem – mruknął nieco zniecierpliwiony, bo choć było go stać na wynajęcie ludzi, nie zamierzał wszystkiego organizować za pieniądze hrabstwa, skoro była to część ogólnokrajowej propagandy. Wypalił do końca papierosa i zabrał się za drugiego pączka, żeby zagryźć smak wyjątkowo gorzkiego tytoniu.
We build castles with our fears and sleep in them like
kings and queens
kings and queens
Edgar Burke
Zawód : nestor, B&B, łamacz klątw
Wiek : 35
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Gdybym był babą, rozpłakałbym się rzewnie nad swym losem, ale jestem Burkiem, więc trzymam fason.
OPCM : 25 +5
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 5
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 30 +1
ZWINNOŚĆ : 2
SPRAWNOŚĆ : 9
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
- Wiesz jak ja zawsze uważam, przezorny, zawsze ubezpieczony. To tylko mugole, ale z doświadczenia wiemy, że przyparci do muru potrafią sięgać po różne rozwiązania. - powiedział kręcąc głową na słowa kuzyna.
Oczywiście, że traktował ich na gorszy sort, jak nie ludzi, ale nie zmieniało to faktu, że nie lubił kiedy coś go zaskakiwało. Był planistą i musiał mieć wszystko zaplanowane tak, by mało co mogło go zaskoczyć. Zerknął na Edgara kiedy ten wspomniał, że będa mieli ze sobą uzdrowicielkę i lekko odetchnął z ulgą. Nie zaszkodzi mieć wśród swoich kogoś biegłego w magii leczniczej. Owszem, Perseusz mógł im pomóc, jednak chyba mimo wszystko bardziej po akcji, aby sprawdzić ich stan psychiczny. Nie negował umiejętności kuzyna, ale mimo wszystko jego specjalizacja była zdeka inna niżby ewentualnie potrzebowali.
Słysząc komentarz na temat papierosów, jedynie uśmiechnął się lekko, ciesząc się, że jednak się skusił się na papierosa. Mimo wszystko wolał trochę lepszej jakości tytoń, jeśli już w ogóle.
- Stary Owen, pracował w porcie w Beamish. - pokiwał lekko głową - Zapewniłem jego chorej żonie wsparcie ze swojej strony finansowe i materialne. - dodał, a po chwili mimowolnie zaśmiał się cicho pod nosem - A bo to dawno było. Byłem młokosem, może sześć lat miałem. Byłem z ojcem w Beamish, jak był sztorm i zmyła mnie w porcie wielka fala, Stary Owen złapał mnie za fraki w ostatnim momencie, bo by mnie zmyło do morza. - opowiedział w skrócie na pytanie kuzyna.
Nie opowiadał tej historii raczej, bo nie było się czym chwalić. Był głupim dzieciakiem wtedy, który chciał zobaczyć sztorm i nie przemyślał totalnie żadnych konsekwencji swojego czynu.
- W każdym razie w Beamish mamy poparcie. Myślę też, że zbliżający się wielkimi krokami koncert, który organizujemy z Prim, też możemy wykorzystać na naszą korzyść. Co prawda będzie tam szlachta, ale Malfoy też dostał zaproszenie. - pokiwał lekko głową i zamyślił się na moment - Zdecydowanie policja powinna wziąć w tym udział, w końcu to ich obowiązek aby chronić czarodziejką społeczność. - dodał dopijając do końca swoje piwo - Listy wyślę do nich niezwłocznie po tym jak tu skończymy, możesz być tego pewny.
Oczywiście, że traktował ich na gorszy sort, jak nie ludzi, ale nie zmieniało to faktu, że nie lubił kiedy coś go zaskakiwało. Był planistą i musiał mieć wszystko zaplanowane tak, by mało co mogło go zaskoczyć. Zerknął na Edgara kiedy ten wspomniał, że będa mieli ze sobą uzdrowicielkę i lekko odetchnął z ulgą. Nie zaszkodzi mieć wśród swoich kogoś biegłego w magii leczniczej. Owszem, Perseusz mógł im pomóc, jednak chyba mimo wszystko bardziej po akcji, aby sprawdzić ich stan psychiczny. Nie negował umiejętności kuzyna, ale mimo wszystko jego specjalizacja była zdeka inna niżby ewentualnie potrzebowali.
Słysząc komentarz na temat papierosów, jedynie uśmiechnął się lekko, ciesząc się, że jednak się skusił się na papierosa. Mimo wszystko wolał trochę lepszej jakości tytoń, jeśli już w ogóle.
- Stary Owen, pracował w porcie w Beamish. - pokiwał lekko głową - Zapewniłem jego chorej żonie wsparcie ze swojej strony finansowe i materialne. - dodał, a po chwili mimowolnie zaśmiał się cicho pod nosem - A bo to dawno było. Byłem młokosem, może sześć lat miałem. Byłem z ojcem w Beamish, jak był sztorm i zmyła mnie w porcie wielka fala, Stary Owen złapał mnie za fraki w ostatnim momencie, bo by mnie zmyło do morza. - opowiedział w skrócie na pytanie kuzyna.
Nie opowiadał tej historii raczej, bo nie było się czym chwalić. Był głupim dzieciakiem wtedy, który chciał zobaczyć sztorm i nie przemyślał totalnie żadnych konsekwencji swojego czynu.
- W każdym razie w Beamish mamy poparcie. Myślę też, że zbliżający się wielkimi krokami koncert, który organizujemy z Prim, też możemy wykorzystać na naszą korzyść. Co prawda będzie tam szlachta, ale Malfoy też dostał zaproszenie. - pokiwał lekko głową i zamyślił się na moment - Zdecydowanie policja powinna wziąć w tym udział, w końcu to ich obowiązek aby chronić czarodziejką społeczność. - dodał dopijając do końca swoje piwo - Listy wyślę do nich niezwłocznie po tym jak tu skończymy, możesz być tego pewny.
Xavier Burke
Zawód : artefakciarz, gospodarz Palarni Opium
Wiek : 30
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Wdowiec
I know what you are doing in the dark, I know what your greatest desires are
OPCM : 10 +2
UROKI : 11 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 18 +2
ZWINNOŚĆ : 8
SPRAWNOŚĆ : 11
Genetyka : Czarodziej
Rycerze Walpurgii
Cień zawodu przemknął przez twarz Edgara, kiedy usłyszał całość historii o starym Owenie. Westchnął cicho, przekreślając coś w swoich krótkich notatkach. – Myślałem, że mówisz o jakiejś świeżej historii – mruknął, choć po chwili doszedł do wniosku, że tę historię i tak da się wykorzystać. Będzie musiał o tym jeszcze z kimś pomówić, najlepiej z kimś, kto lepiej znał się na pospolitych ludziach. – Ale dobrze zrobiłeś, oferując im wsparcie – dodał, unosząc wzrok na kuzyna. Wcześniej nie musiał tak się przejmować swoją reputacją, dlatego to wciąż były dla niego nowe i nie do końca odkryte tereny dyplomacji, ale zaczynał czuć się w tym całym nestorowaniu coraz pewniej. – I co, wtedy nauczyłeś się pływać? – Podpytał, biorąc kolejny łyk piwa, a choć historia brzmiała dość dramatycznie, Edgara raczej rozbawiła, kiedy wyobraźnia podsunęła mu przerażoną twarz sześcioletniego kuzyna. Możliwe, że jego dziecięca pamięć wszystko wyolbrzymiła i groziło mu jedynie zmoczenie przez niedużą falę, tego pewnie już mieli się nigdy nie dowiedzieć.
– Malfoy? Idealnie – stwierdził, dopisując jego nazwisko do swoich notatek. Koncert charytatywny powinien być doskonałym momentem do wszelkich dysput, o ile jego pamięć będzie tego dnia łaskawa, choć na razie czuł się wyśmienicie.
– Dobrze, w takim razie napiszę do ministerstwa i spróbuję uzyskać ich poparcie – jeszcze nie był pewny co zrobi w przypadku odmowy, ale na pewno o niej nie zapomni. – Do tego wesprze nas kilku zaufanych, zdolnych czarodziejów – Rycerzy i Śmierciożerców, śmietanka towarzyska. – Ty napisz do swoich – jeżeli wszystko dobrze pójdzie, ludzi powinna być wystarczająca ilość. W tym momencie Edgar nawet nie liczył na jakieś szczególne umiejętności – tak naprawdę samo posługiwanie się magią powinno być wystarczające, żeby postraszyć nierozeznanych mugoli.
– To byłoby na tyle – skwitował, ostatni raz spoglądając na mapę Durham. – Informuj mnie na bieżąco o odpowiedziach. Spotkamy się jutro o tej samej porze i omówimy dalszy plan – zadecydował, zwijając pergamin w ciasny rulonik, który wrzucił z powrotem do szuflady. Miał nadzieję, że nic nie stanie im na przeszkodzie – byli zbyt blisko osiągnięcia celu. – O, przy okazji opowiesz mi o tym rusku – stwierdził, dopijając piwo do końca.
– Malfoy? Idealnie – stwierdził, dopisując jego nazwisko do swoich notatek. Koncert charytatywny powinien być doskonałym momentem do wszelkich dysput, o ile jego pamięć będzie tego dnia łaskawa, choć na razie czuł się wyśmienicie.
– Dobrze, w takim razie napiszę do ministerstwa i spróbuję uzyskać ich poparcie – jeszcze nie był pewny co zrobi w przypadku odmowy, ale na pewno o niej nie zapomni. – Do tego wesprze nas kilku zaufanych, zdolnych czarodziejów – Rycerzy i Śmierciożerców, śmietanka towarzyska. – Ty napisz do swoich – jeżeli wszystko dobrze pójdzie, ludzi powinna być wystarczająca ilość. W tym momencie Edgar nawet nie liczył na jakieś szczególne umiejętności – tak naprawdę samo posługiwanie się magią powinno być wystarczające, żeby postraszyć nierozeznanych mugoli.
– To byłoby na tyle – skwitował, ostatni raz spoglądając na mapę Durham. – Informuj mnie na bieżąco o odpowiedziach. Spotkamy się jutro o tej samej porze i omówimy dalszy plan – zadecydował, zwijając pergamin w ciasny rulonik, który wrzucił z powrotem do szuflady. Miał nadzieję, że nic nie stanie im na przeszkodzie – byli zbyt blisko osiągnięcia celu. – O, przy okazji opowiesz mi o tym rusku – stwierdził, dopijając piwo do końca.
We build castles with our fears and sleep in them like
kings and queens
kings and queens
Edgar Burke
Zawód : nestor, B&B, łamacz klątw
Wiek : 35
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Gdybym był babą, rozpłakałbym się rzewnie nad swym losem, ale jestem Burkiem, więc trzymam fason.
OPCM : 25 +5
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 5
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 30 +1
ZWINNOŚĆ : 2
SPRAWNOŚĆ : 9
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
- Nie, to historia stara jak świat. - pokiwał lekko głową - Ale wydaje mi się, że udzielenie pomocy wdowie, po Starym Owenie było dobrym posunięciem. Zyskaliśmy dużo w oczach mieszkańców miasteczka, a też ludzie też wiedzą, że mogą na nas liczyć. - odparł spokojnie opierając się jedną ręką o blat biurka.
Na spokojnie dopił swoje piwo, po czym sięgnął po jeszcze jednego pączka, który leżał na stole.
- Nie, potrzebowałem jeszcze dwóch lat by nauczyć się pływać. Wystarczyło, że Craig raz wepchnął mnie do jeziora...musiałem się po prostu dostosować. - powiedział jakoś tak mimowolnie rozbawiony.
Czasami chciał, żeby cała ta przygoda okazała się tylko głupim wytworem jego wyobraźni. Niestety miała ona miejsce i Xavier do dzisiaj pamiętał to przerażenie, które go opanowała, kiedy potężna fala porwała go ze sobą, a woda wdarła się do jego płuc kiedy znalazł się pod nią. O dziwo to wydarzenie wcale nie nauczyło go tego, że nie należy się zbliżać do sztormu. Choć nie był wytrawnym żeglarzem, to kiedy pływam na swoich wyprawach, zawsze uwielbiał wyjść na pokład podczas burzy. Zdecydowanie coś mu się wtedy przestawiło pod kopułą.
- Tak, minister na koncercie zorganizowanym aby wesprzeć społeczeństwo to był pomysł Prim. Pokaże to pospólstwu, że nam zależy. - pokiwał głową dojadając pączka i strzepał lukier z brody. - Naturalnie, zaraz usiądę do tych listów, możesz być pewny. Im więcej osób tym lepiej. Z pewnością w kręgach Rycerzy jest wiele uzdolnionych czarodziejów. - dodał ze spokojem.
Dopił piwo do końca, a butelkę wyrzucił do śmietnika. Zerknął jeszcze na chwilę na mapę, po czym już skupił wzrok na kuzynie.
- Dobrze, jutro o tej samej godzinie. Myślę, że powinienem już mieć kilka odpowiedzi do tej pory. - pokiwał głową ze spokojem wymalowanym na twarzy - No o ile będzie o czym opowiadać. Mam zamiar go przemaglować porządnie. Nie będę zatrudniał kogoś kto się totalnie nie będzie nadawał do tej roboty. - odparł spokojnie kiwając głową. - Dobra to idę na dół. Widzimy się jutro, dzięki za pączka. Miłego dnia Edgarze. - dodał, poklepał kuzyna po ramieniu, po czym wyszedł z gabinetu i skierował się na dół.
2x zt
Na spokojnie dopił swoje piwo, po czym sięgnął po jeszcze jednego pączka, który leżał na stole.
- Nie, potrzebowałem jeszcze dwóch lat by nauczyć się pływać. Wystarczyło, że Craig raz wepchnął mnie do jeziora...musiałem się po prostu dostosować. - powiedział jakoś tak mimowolnie rozbawiony.
Czasami chciał, żeby cała ta przygoda okazała się tylko głupim wytworem jego wyobraźni. Niestety miała ona miejsce i Xavier do dzisiaj pamiętał to przerażenie, które go opanowała, kiedy potężna fala porwała go ze sobą, a woda wdarła się do jego płuc kiedy znalazł się pod nią. O dziwo to wydarzenie wcale nie nauczyło go tego, że nie należy się zbliżać do sztormu. Choć nie był wytrawnym żeglarzem, to kiedy pływam na swoich wyprawach, zawsze uwielbiał wyjść na pokład podczas burzy. Zdecydowanie coś mu się wtedy przestawiło pod kopułą.
- Tak, minister na koncercie zorganizowanym aby wesprzeć społeczeństwo to był pomysł Prim. Pokaże to pospólstwu, że nam zależy. - pokiwał głową dojadając pączka i strzepał lukier z brody. - Naturalnie, zaraz usiądę do tych listów, możesz być pewny. Im więcej osób tym lepiej. Z pewnością w kręgach Rycerzy jest wiele uzdolnionych czarodziejów. - dodał ze spokojem.
Dopił piwo do końca, a butelkę wyrzucił do śmietnika. Zerknął jeszcze na chwilę na mapę, po czym już skupił wzrok na kuzynie.
- Dobrze, jutro o tej samej godzinie. Myślę, że powinienem już mieć kilka odpowiedzi do tej pory. - pokiwał głową ze spokojem wymalowanym na twarzy - No o ile będzie o czym opowiadać. Mam zamiar go przemaglować porządnie. Nie będę zatrudniał kogoś kto się totalnie nie będzie nadawał do tej roboty. - odparł spokojnie kiwając głową. - Dobra to idę na dół. Widzimy się jutro, dzięki za pączka. Miłego dnia Edgarze. - dodał, poklepał kuzyna po ramieniu, po czym wyszedł z gabinetu i skierował się na dół.
2x zt
Xavier Burke
Zawód : artefakciarz, gospodarz Palarni Opium
Wiek : 30
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Wdowiec
I know what you are doing in the dark, I know what your greatest desires are
OPCM : 10 +2
UROKI : 11 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 18 +2
ZWINNOŚĆ : 8
SPRAWNOŚĆ : 11
Genetyka : Czarodziej
Rycerze Walpurgii
|14.01.1958
Tego dnia postanowiła popracować w sklepie, ponieważ przyszła nowa dostawa składników na talizmany więc chciała je przy okazji przejrzeć, a szukała konkretnych do zamówienia jakie miała zamiar zrealizować dla Silke Multon. Runa nieskończonej liczby wymagała nie tylko mokaitu i cynku, który dostarczyła jej klientka, ale również niklu, krzemienia i żywicy cisu. Otworzyła pakunek i wyciągnęła na biurko wszystkie przedmioty jakie były w środku, kiedy w końcu znalazła to czego potrzebowała zabrała się do pracy. Musiała pracować w gabinecie, ponieważ kuzyn potrzebował pracowni do swoich badań, a ona nie potrzebowała być tym razem właśnie tam.
Wcześniej przygotowany kociołek postawiła nad palnikiem i powoli tenże odpaliła, żeby kociołek się nagrzewał. Następnie sięgnęła po notatki związane z talizmanem, który miała wykonać. Miała być to szpila, która nie przypomina nic morskiego, a zawiera w sobie elementy, które jawnie kojarzyły się z marynistyką. Jednak już na spotkaniu z klientką powstał szkic wyrobu więc nie musiała się niczym martwić. Przygotowany wcześniej odlew już leżał na stoliku gotowy do tego aby pokryć go mieszanką, która miała powstać w kociołku, a ozdobny koszyczek wstawić serce talizmanu.
Podwinęła rękawy do pracy i sprawdziła temperaturę w kociołku, a kiedy upewniła się, że jest prawidłowa wrzuciła grudkę cynku, następnie zaś w odpowiednich proporcjach nikiel i żywicę cisa, która jako odczynnik odpowiednio zadziałała na owe składniki sprawiając, że po chwili połączyły się w płynną, ale dość gęstą zawiesinę. Dopiero po chwili, gdy upewniła się, że zawiesina się nie rozwarstwiła ani nie przylgnęła do dna kociołka powoli wygaszała pod nim płomień. Ujęła szczypcami kulkę z mokaitu i drugą takiej samej wielkości z krzemienia, obydwie zanurzając w zawiesinie. Odczekała dokładnie pięć minut i wyjęła je odstawiając na wcześniej przygotowaną tacę. Teraz należało odczekać aż zawiesina stwardnieje na obydwu kamieniach, dopiero wtedy powoli i z wielką pieczołowitością schowała obydwa kamienie do ozdobnego koszyka w szpili i nagrzawszy metal zalepiła go zamykając koszyczek, tak że kamienie nie miały szans się wysypać z jego wnętrza.
Ostatnie co jej zostało to napisanie runy, która zapieczętowała talizman ostatecznie nadając mu mocy.
|Tworzę talizman runa nieskończonej liczby, ST 70 (+26 z eliksirów), do rzutu k100 podczas tworzenia świstoklików dodawany jest bonus +X, gdzie X =2k6
Tego dnia postanowiła popracować w sklepie, ponieważ przyszła nowa dostawa składników na talizmany więc chciała je przy okazji przejrzeć, a szukała konkretnych do zamówienia jakie miała zamiar zrealizować dla Silke Multon. Runa nieskończonej liczby wymagała nie tylko mokaitu i cynku, który dostarczyła jej klientka, ale również niklu, krzemienia i żywicy cisu. Otworzyła pakunek i wyciągnęła na biurko wszystkie przedmioty jakie były w środku, kiedy w końcu znalazła to czego potrzebowała zabrała się do pracy. Musiała pracować w gabinecie, ponieważ kuzyn potrzebował pracowni do swoich badań, a ona nie potrzebowała być tym razem właśnie tam.
Wcześniej przygotowany kociołek postawiła nad palnikiem i powoli tenże odpaliła, żeby kociołek się nagrzewał. Następnie sięgnęła po notatki związane z talizmanem, który miała wykonać. Miała być to szpila, która nie przypomina nic morskiego, a zawiera w sobie elementy, które jawnie kojarzyły się z marynistyką. Jednak już na spotkaniu z klientką powstał szkic wyrobu więc nie musiała się niczym martwić. Przygotowany wcześniej odlew już leżał na stoliku gotowy do tego aby pokryć go mieszanką, która miała powstać w kociołku, a ozdobny koszyczek wstawić serce talizmanu.
Podwinęła rękawy do pracy i sprawdziła temperaturę w kociołku, a kiedy upewniła się, że jest prawidłowa wrzuciła grudkę cynku, następnie zaś w odpowiednich proporcjach nikiel i żywicę cisa, która jako odczynnik odpowiednio zadziałała na owe składniki sprawiając, że po chwili połączyły się w płynną, ale dość gęstą zawiesinę. Dopiero po chwili, gdy upewniła się, że zawiesina się nie rozwarstwiła ani nie przylgnęła do dna kociołka powoli wygaszała pod nim płomień. Ujęła szczypcami kulkę z mokaitu i drugą takiej samej wielkości z krzemienia, obydwie zanurzając w zawiesinie. Odczekała dokładnie pięć minut i wyjęła je odstawiając na wcześniej przygotowaną tacę. Teraz należało odczekać aż zawiesina stwardnieje na obydwu kamieniach, dopiero wtedy powoli i z wielką pieczołowitością schowała obydwa kamienie do ozdobnego koszyka w szpili i nagrzawszy metal zalepiła go zamykając koszyczek, tak że kamienie nie miały szans się wysypać z jego wnętrza.
Ostatnie co jej zostało to napisanie runy, która zapieczętowała talizman ostatecznie nadając mu mocy.
|Tworzę talizman runa nieskończonej liczby, ST 70 (+26 z eliksirów), do rzutu k100 podczas tworzenia świstoklików dodawany jest bonus +X, gdzie X =2k6
May god have mercy on my enemies
'cause I won't
'cause I won't
Primrose Burke
Zawód : Badacz artefaktów, twórca talizmanów, Dama
Wiek : 23
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Problem wyjątków od reguł polega na ustaleniu granicy.
OPCM : 4 +1
UROKI : 1
ALCHEMIA : 29 +2
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 6 +2
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarownica
Rycerze Walpurgii
The member 'Primrose Burke' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 56
--------------------------------
#2 'k6' : 4, 6
#1 'k100' : 56
--------------------------------
#2 'k6' : 4, 6
|15.01.1958
Zawsze gdy chodziło o stworzenie talizmanu dla kogoś ze środowiska generowało u Primrose większy stres. Nie chciała aby pokładane w niej zaufanie zostało nadszarpnięte przez brak kompetencji z jej strony.
Trzymając list do Odetty spojrzała na szpile do włosów, które jej przesłała. Była to tak piękna i misterna robota, ze nie chciała ich przetapiać. Uznała, że zrobi dokładnie to samo co przy zamówieniu złożonym przez Tristana; zachowa kształt i charakter ozdoby aby nie straciła na uroku. Przez chwilę siedziała przy stole i oglądała dokładnie budowę szpili uznając, że tam gdzie jest wnętrze kwiatu oraz jego płatki przymocuje halit oraz szkło, a złotem odpowiednio je umocni i przytwierdzi do samej szpili. Rodonit zaś połączy ze szkłem i z pomocą arszeniku sprawi, że będzie bardziej plastyczny. Tak jak postanowiła, tak zaczęła wdrażać plan w życie. Z pomocą pęsety i ognia oddzieliła ozdobne kamienie, które wcześniej stanowiły oprawę dla szpilki. Następnie do wcześniej rozgrzanego kociołka wrzuciła bryłkę złota pozwalając aby ta powoli zaczęła się roztapiać. Po jakimś czasie dorzuciła wcześniej rozdrobnione szkło, rodonit i dosypała arszeniku; z kociołka uniósł się gęsty dym więc Primrose zamieszała w jego wnętrzu i zmniejszyła ogień pod naczyniem. Powoli wszystkie składniki zaczęły się ze sobą mieszać, a szkło nadawało wszystkiemu plastyczności, co znaczyło, że czarownica mogła zabrać się za bardziej precyzyjną pracę. Odlała małe porcje do kamiennej miseczki i z pomocą pędzla i innych narzędzi zaczęła formować dodatkowe płatki kwiatów i liści, na który mocowała kawałki halitu. Musiała przy tym skupić się jak najmocniej, ponieważ ozdoby miały być stabilne i jednocześnie dawać do czego talizman był stworzony, a Odetta zamówiła runę otwartego umysłu, która nie należała do najłatwiejszych w wykonaniu; wręcz lady Burke trudnościami porównywała ją do runy kwitnącego życia czy też szczególnej krwi. Zmarszczyła lekko brwi kiedy pędzelek się osunął tam gdzie nie trzeba, ale szybko zareagowała i po chwili mogła cieszyć oko dobrze wykonaną pracą. Jeszcze tylko parę płatków i talizman był gotowy, pozostało napisać odpowiednią runę, która wzmocni jego działanie. Przez chwilę dumała nim wybrała, tą którą uważała za właściwą zarówno dla tego wyrobu jak i dla samej Odetty.
|Wykonuję talizman Runa otwartego umysłu, ST 75 (+26 eliksiry), postać otrzymuje +X na wszystkie rzuty k100 związane z wiedzą, gdzie X = 2k6-2
Zawsze gdy chodziło o stworzenie talizmanu dla kogoś ze środowiska generowało u Primrose większy stres. Nie chciała aby pokładane w niej zaufanie zostało nadszarpnięte przez brak kompetencji z jej strony.
Trzymając list do Odetty spojrzała na szpile do włosów, które jej przesłała. Była to tak piękna i misterna robota, ze nie chciała ich przetapiać. Uznała, że zrobi dokładnie to samo co przy zamówieniu złożonym przez Tristana; zachowa kształt i charakter ozdoby aby nie straciła na uroku. Przez chwilę siedziała przy stole i oglądała dokładnie budowę szpili uznając, że tam gdzie jest wnętrze kwiatu oraz jego płatki przymocuje halit oraz szkło, a złotem odpowiednio je umocni i przytwierdzi do samej szpili. Rodonit zaś połączy ze szkłem i z pomocą arszeniku sprawi, że będzie bardziej plastyczny. Tak jak postanowiła, tak zaczęła wdrażać plan w życie. Z pomocą pęsety i ognia oddzieliła ozdobne kamienie, które wcześniej stanowiły oprawę dla szpilki. Następnie do wcześniej rozgrzanego kociołka wrzuciła bryłkę złota pozwalając aby ta powoli zaczęła się roztapiać. Po jakimś czasie dorzuciła wcześniej rozdrobnione szkło, rodonit i dosypała arszeniku; z kociołka uniósł się gęsty dym więc Primrose zamieszała w jego wnętrzu i zmniejszyła ogień pod naczyniem. Powoli wszystkie składniki zaczęły się ze sobą mieszać, a szkło nadawało wszystkiemu plastyczności, co znaczyło, że czarownica mogła zabrać się za bardziej precyzyjną pracę. Odlała małe porcje do kamiennej miseczki i z pomocą pędzla i innych narzędzi zaczęła formować dodatkowe płatki kwiatów i liści, na który mocowała kawałki halitu. Musiała przy tym skupić się jak najmocniej, ponieważ ozdoby miały być stabilne i jednocześnie dawać do czego talizman był stworzony, a Odetta zamówiła runę otwartego umysłu, która nie należała do najłatwiejszych w wykonaniu; wręcz lady Burke trudnościami porównywała ją do runy kwitnącego życia czy też szczególnej krwi. Zmarszczyła lekko brwi kiedy pędzelek się osunął tam gdzie nie trzeba, ale szybko zareagowała i po chwili mogła cieszyć oko dobrze wykonaną pracą. Jeszcze tylko parę płatków i talizman był gotowy, pozostało napisać odpowiednią runę, która wzmocni jego działanie. Przez chwilę dumała nim wybrała, tą którą uważała za właściwą zarówno dla tego wyrobu jak i dla samej Odetty.
|Wykonuję talizman Runa otwartego umysłu, ST 75 (+26 eliksiry), postać otrzymuje +X na wszystkie rzuty k100 związane z wiedzą, gdzie X = 2k6-2
May god have mercy on my enemies
'cause I won't
'cause I won't
Primrose Burke
Zawód : Badacz artefaktów, twórca talizmanów, Dama
Wiek : 23
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Problem wyjątków od reguł polega na ustaleniu granicy.
OPCM : 4 +1
UROKI : 1
ALCHEMIA : 29 +2
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 6 +2
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarownica
Rycerze Walpurgii
The member 'Primrose Burke' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 85
--------------------------------
#2 'k6' : 6, 6
#1 'k100' : 85
--------------------------------
#2 'k6' : 6, 6
|16.01.1958
Obydwa talizmany wyszły wręcz idealnie z czego lady Burke była bardzo zadowolona. Uznała, że w tworzeniu szpil do włosów stała się bardzo dobra, nie było co ukrywać, z każdym kolejnym zamówieniem jej umiejętności wzrastały a ona sama dostrzegała u siebie pewniejszą rękę i rozwój, gdzie nie korzystała tak często z odlewów, tylko sama zaczynała tworzyć formy nie korzystając ciągle z pomocy zaufanego złotnika. Zgłaszała się do niego tylko w momentach krytycznych, kiedy nie wiedziała jak daną ozdobę wykonać.
Teraz nie pozostało jej nic innego jak wysłać zamówienia do klientek. Na początek spakowała szpilkę do włosów dla Silke Multon opakowując w jedwabny woreczek z grawerunkiem B&B, a ten schowała do pudełka i dołożyła wizytówkę sklepu oraz podziękowania za skorzystanie z ich usług. Opakowała pudełko w brązowy papier i zaadresowała bezpośrednio do klientki.
Następnie podobnie uczyniła z zamówieniem dla Odetty Parkinson, ale oprócz wizytówki i jedwabnego woreczka pozwoliła sobie na nakreślenie kilku słów do czarownicy.
“Droga Odetto,
Zgodnie z Twoją prośbą stworzyłam dla ciebie talizman Runa otwartego umysłu. Starałam się zachować kształt szpilki, którą mi przesłałaś. Uznałam, że jest na tyle piękna, że wielką stratą by było całkowicie ją przetopić. Pozwoliłam sobie na drobne zmiany, dodanie paru płatków, listków oraz oczywiście umocowanie odpowiednich kamieni by talizman spełniał swoje zadanie.
Halit oczyszcza świadomość i sny, przywraca połączenie z energią źródła. Jest w formie wnętrza kwiatów i płatków niektórych z nich. Bądź ostrożna, bowiem to bardzo kruchy kryształ. Został wzmocniony szkłem i rodonitem, więc nie powinno mu się stać, ale i tak zalecam ostrożność.
Żywię nadzieję, że będzie ci dobrze służył.
Pozdrawiam,
Primrose Burke.”
Tak napisany eleganckim pismem list zamieściła w pudełeczku nim zapakowała je w brązowy papier i owinęła sznurkiem. Następnie przywołała jednego z pracowników sklepu i wręczyła mu obydwie paczuszki polecając aby natychmiast zaniósł je pod wskazane adresy. Miały trafić bezpośrednio do rąk własnych.
|Przekazuję Runę Nieskończonej Liczby dla Silke Multon oraz Runę Otwartego Umysłu dla Odetty Parkinson
Obydwa talizmany wyszły wręcz idealnie z czego lady Burke była bardzo zadowolona. Uznała, że w tworzeniu szpil do włosów stała się bardzo dobra, nie było co ukrywać, z każdym kolejnym zamówieniem jej umiejętności wzrastały a ona sama dostrzegała u siebie pewniejszą rękę i rozwój, gdzie nie korzystała tak często z odlewów, tylko sama zaczynała tworzyć formy nie korzystając ciągle z pomocy zaufanego złotnika. Zgłaszała się do niego tylko w momentach krytycznych, kiedy nie wiedziała jak daną ozdobę wykonać.
Teraz nie pozostało jej nic innego jak wysłać zamówienia do klientek. Na początek spakowała szpilkę do włosów dla Silke Multon opakowując w jedwabny woreczek z grawerunkiem B&B, a ten schowała do pudełka i dołożyła wizytówkę sklepu oraz podziękowania za skorzystanie z ich usług. Opakowała pudełko w brązowy papier i zaadresowała bezpośrednio do klientki.
Następnie podobnie uczyniła z zamówieniem dla Odetty Parkinson, ale oprócz wizytówki i jedwabnego woreczka pozwoliła sobie na nakreślenie kilku słów do czarownicy.
“Droga Odetto,
Zgodnie z Twoją prośbą stworzyłam dla ciebie talizman Runa otwartego umysłu. Starałam się zachować kształt szpilki, którą mi przesłałaś. Uznałam, że jest na tyle piękna, że wielką stratą by było całkowicie ją przetopić. Pozwoliłam sobie na drobne zmiany, dodanie paru płatków, listków oraz oczywiście umocowanie odpowiednich kamieni by talizman spełniał swoje zadanie.
Halit oczyszcza świadomość i sny, przywraca połączenie z energią źródła. Jest w formie wnętrza kwiatów i płatków niektórych z nich. Bądź ostrożna, bowiem to bardzo kruchy kryształ. Został wzmocniony szkłem i rodonitem, więc nie powinno mu się stać, ale i tak zalecam ostrożność.
Żywię nadzieję, że będzie ci dobrze służył.
Pozdrawiam,
Primrose Burke.”
Tak napisany eleganckim pismem list zamieściła w pudełeczku nim zapakowała je w brązowy papier i owinęła sznurkiem. Następnie przywołała jednego z pracowników sklepu i wręczyła mu obydwie paczuszki polecając aby natychmiast zaniósł je pod wskazane adresy. Miały trafić bezpośrednio do rąk własnych.
|Przekazuję Runę Nieskończonej Liczby dla Silke Multon oraz Runę Otwartego Umysłu dla Odetty Parkinson
May god have mercy on my enemies
'cause I won't
'cause I won't
Primrose Burke
Zawód : Badacz artefaktów, twórca talizmanów, Dama
Wiek : 23
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Problem wyjątków od reguł polega na ustaleniu granicy.
OPCM : 4 +1
UROKI : 1
ALCHEMIA : 29 +2
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 6 +2
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarownica
Rycerze Walpurgii
|16.01.1958
Od kilku dni pracowała właśnie w tym miejscu. Ponownie chciała podjąć się stworzenia Runy Krwi Trolla dla Tatiany Dolohov, miała być to bransoleta w kształcie węża, wijąca się wokół nadgarstka i jednocześnie nie zahaczająca o ubranie. Miała przylegać do ciała niczym druga skóra.
Kiedy znalazła się w gabinecie odłożyła na bok notatki by przygotować stanowisko swojej pracy. Wyciągnęła niezbędne składniki, złoty kociołek, palnik oraz narzędzia. Przygotowała również stworzoną wcześniej bransoletę, a to właśnie w oczy węża i jego łuski chciała zmieścić odpowiednie kamienie tworzące talizman. Rozłożyła notatki i podwijając rękawy koszuli rozpaliła palik by ustawić nad nim złoty kociołek. Najpierw musiała stopić miedź i żelazo więc odpowiednie bryłki znalazły się w kociołku. Przez chwilę sprawdzała temperaturę czy przypadkiem nie jest za wysoka lub za niska. Zbyt wolne lub zbyt szybkie przetapianie się substancji mogło już na samym wstępie zniszczyć całą pracę. Zamieszała ostrożnie gęstą zawiesinę za pomocą złotej łyżeczki, która nie zniszczy swoją strukturą masy powstałej na dnie kociołka. Zmniejszyła teraz ogień aby utrzymać odpowiednią konsystencję ale nie przegrzać połączenia żelazna z miedzią. Skupiła się teraz na lapis lazuli oraz granacie. Ułożyła obydwa kamienie na szklanej tace i sięgnęła po flakonik z krwią mandragory, której chciała użyć do rozpuszczenia surowców, a dokładniej ich skruszenia. Zerknęła na notatki by sprawdzić proporcje i następnie otworzyła flakonik. Aromat jaki się wydobył drażnił w nos, za pierwszym razem cały obiad podjechał jej do gardła. Teraz była już przyzwyczajona. Nie minęła dłuższa chwila jak struktura obydwu kamieni zaczęła pękać, teraz wystarczyło sięgnąć po młoteczek i je rozbić. Pyłek przesypała do kociołka zwiększając pod nim ogień. Pilnowała z zegarkiem w ręku czasu podgrzewanie i wyłączyła palnik. Ponownie zamieszała dokładnie i nabrała do pipety substancji, którą ostrożnie wlewała w wyżłobione miejsca na bransolecie. Odczekała chwilę i nakreśliła odpowiednią runę, by następnie odstawić talizman do ostygnięcia. Nie mogła w tym samym czasie robić innego, mogłoby to źle wpłynąć na moc tego, który właśnie ostygł. Nie pozostało jej nic innego jak powrócić następnego dnia i sprawdzić czy talizman wyszedł.
|tworzę runę krwi trolla dla Tatiany, st 75, 1k3 -1 na regenerację X pż na turę, poziom III znajomości run, eliksiry +26
Od kilku dni pracowała właśnie w tym miejscu. Ponownie chciała podjąć się stworzenia Runy Krwi Trolla dla Tatiany Dolohov, miała być to bransoleta w kształcie węża, wijąca się wokół nadgarstka i jednocześnie nie zahaczająca o ubranie. Miała przylegać do ciała niczym druga skóra.
Kiedy znalazła się w gabinecie odłożyła na bok notatki by przygotować stanowisko swojej pracy. Wyciągnęła niezbędne składniki, złoty kociołek, palnik oraz narzędzia. Przygotowała również stworzoną wcześniej bransoletę, a to właśnie w oczy węża i jego łuski chciała zmieścić odpowiednie kamienie tworzące talizman. Rozłożyła notatki i podwijając rękawy koszuli rozpaliła palik by ustawić nad nim złoty kociołek. Najpierw musiała stopić miedź i żelazo więc odpowiednie bryłki znalazły się w kociołku. Przez chwilę sprawdzała temperaturę czy przypadkiem nie jest za wysoka lub za niska. Zbyt wolne lub zbyt szybkie przetapianie się substancji mogło już na samym wstępie zniszczyć całą pracę. Zamieszała ostrożnie gęstą zawiesinę za pomocą złotej łyżeczki, która nie zniszczy swoją strukturą masy powstałej na dnie kociołka. Zmniejszyła teraz ogień aby utrzymać odpowiednią konsystencję ale nie przegrzać połączenia żelazna z miedzią. Skupiła się teraz na lapis lazuli oraz granacie. Ułożyła obydwa kamienie na szklanej tace i sięgnęła po flakonik z krwią mandragory, której chciała użyć do rozpuszczenia surowców, a dokładniej ich skruszenia. Zerknęła na notatki by sprawdzić proporcje i następnie otworzyła flakonik. Aromat jaki się wydobył drażnił w nos, za pierwszym razem cały obiad podjechał jej do gardła. Teraz była już przyzwyczajona. Nie minęła dłuższa chwila jak struktura obydwu kamieni zaczęła pękać, teraz wystarczyło sięgnąć po młoteczek i je rozbić. Pyłek przesypała do kociołka zwiększając pod nim ogień. Pilnowała z zegarkiem w ręku czasu podgrzewanie i wyłączyła palnik. Ponownie zamieszała dokładnie i nabrała do pipety substancji, którą ostrożnie wlewała w wyżłobione miejsca na bransolecie. Odczekała chwilę i nakreśliła odpowiednią runę, by następnie odstawić talizman do ostygnięcia. Nie mogła w tym samym czasie robić innego, mogłoby to źle wpłynąć na moc tego, który właśnie ostygł. Nie pozostało jej nic innego jak powrócić następnego dnia i sprawdzić czy talizman wyszedł.
|tworzę runę krwi trolla dla Tatiany, st 75, 1k3 -1 na regenerację X pż na turę, poziom III znajomości run, eliksiry +26
May god have mercy on my enemies
'cause I won't
'cause I won't
Primrose Burke
Zawód : Badacz artefaktów, twórca talizmanów, Dama
Wiek : 23
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Problem wyjątków od reguł polega na ustaleniu granicy.
OPCM : 4 +1
UROKI : 1
ALCHEMIA : 29 +2
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 6 +2
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarownica
Rycerze Walpurgii
The member 'Primrose Burke' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 92
--------------------------------
#2 'k3' : 2
#1 'k100' : 92
--------------------------------
#2 'k3' : 2
|17.01.1958
“Szanowna Panno Dolohov,
Zgodnie z zamówieniem przekazuję na pani ręce kolejny talizman Runę Krwi Trolla, w formie bransolety, jaki Pani zamówiła ponad tydzień temu.
Mam nadzieję, że spełni Pani oczekiwania oraz będzie dobrze służył. Polecam raz na jakiś czas zostawić go na noc w świetle księżyca aby wzmocnić działanie runy, która spaja wszystkie składniki amuletu. Czyścić zaś lnianą lub jedwabną ściereczką aby nie porysować bransolety.
Z wyrazami szacunku
Lady Primrose E. Burke”
Zakończyła pisanie notatki dla Tatiany i odczekała chwilę aż atrament wyschnie na papeterii, na której widniał herb rodu Burke. Następnie złożyła go pieczołowicie i wsunęła do koperty. Teraz należało spakować odpowiednio sam talizman. Bransoletę włożyła do jedwabnego woreczka z grawerunkiem jej inicjałów, a ten do wyłożonego materiałem pudełeczka, na wierzchu ułożyła wcześniej napisaną notatkę i dołożyła wizytówkę sklepu Borgina & Burke. Zamknęła dokładnie pudełko i pieczołowicie owinęła je w brązowy, pakowy papier, który następnie przewiązała sznurkiem. Na wierzchu napisała adres Tatiany. Tak zapakowane zamówienie przekazała na ręce pracownika sklepu polecając mu aby niezwłocznie zaniósł pakunek pod wskazany adres i był ostrożny. Teoretycznie mogła wysłać wszystko sową ale bała się uszkodzenia, talizmany potrafiły być kruche, a poza tym w dobie wojny ktoś mógłby go przejąć i klienta nie otrzymałaby swojego zamówienia, co źle wpłynęłoby na jej opinię. Primrose starała się wyrobić i wykazać, chciała zaistnieć jako jeden z bardziej znamienitych twórców talizmanów, takich, do których idzie się wiedząc, że ten nigdy nie zawiedzie. Oczywiście, tworzenie amuletów było sztuką, a każdy wykonany amulet był jedyny w swoim rodzaju, nigdy nie było dwóch takich samych, a sama Prim dopasowywała wygląd talizmanu pod klienta. Postawiła na biżuteryjność wyrobów, na to aby nie tylko chroniły ale również stanowiły ozdobę dla tego kto je nosi. Dzięki temu też nie rzucały się w oczy i wróg nie celował bezpośrednio w talizman aby go zniszczyć. Odhaczyła w notatniku, że kolejne zamówienie zrealizował na czas i dopełniła swoich obowiązków.
Mogła teraz skupić się na doczytaniu wielce ciekawego artykułu odnośnie pewnych minerałów z Afryki.
|Przekazuję Tatianie Dolohov talizman: Runa Krwi Trolla, na regenerację 1 pż na turę
“Szanowna Panno Dolohov,
Zgodnie z zamówieniem przekazuję na pani ręce kolejny talizman Runę Krwi Trolla, w formie bransolety, jaki Pani zamówiła ponad tydzień temu.
Mam nadzieję, że spełni Pani oczekiwania oraz będzie dobrze służył. Polecam raz na jakiś czas zostawić go na noc w świetle księżyca aby wzmocnić działanie runy, która spaja wszystkie składniki amuletu. Czyścić zaś lnianą lub jedwabną ściereczką aby nie porysować bransolety.
Z wyrazami szacunku
Lady Primrose E. Burke”
Zakończyła pisanie notatki dla Tatiany i odczekała chwilę aż atrament wyschnie na papeterii, na której widniał herb rodu Burke. Następnie złożyła go pieczołowicie i wsunęła do koperty. Teraz należało spakować odpowiednio sam talizman. Bransoletę włożyła do jedwabnego woreczka z grawerunkiem jej inicjałów, a ten do wyłożonego materiałem pudełeczka, na wierzchu ułożyła wcześniej napisaną notatkę i dołożyła wizytówkę sklepu Borgina & Burke. Zamknęła dokładnie pudełko i pieczołowicie owinęła je w brązowy, pakowy papier, który następnie przewiązała sznurkiem. Na wierzchu napisała adres Tatiany. Tak zapakowane zamówienie przekazała na ręce pracownika sklepu polecając mu aby niezwłocznie zaniósł pakunek pod wskazany adres i był ostrożny. Teoretycznie mogła wysłać wszystko sową ale bała się uszkodzenia, talizmany potrafiły być kruche, a poza tym w dobie wojny ktoś mógłby go przejąć i klienta nie otrzymałaby swojego zamówienia, co źle wpłynęłoby na jej opinię. Primrose starała się wyrobić i wykazać, chciała zaistnieć jako jeden z bardziej znamienitych twórców talizmanów, takich, do których idzie się wiedząc, że ten nigdy nie zawiedzie. Oczywiście, tworzenie amuletów było sztuką, a każdy wykonany amulet był jedyny w swoim rodzaju, nigdy nie było dwóch takich samych, a sama Prim dopasowywała wygląd talizmanu pod klienta. Postawiła na biżuteryjność wyrobów, na to aby nie tylko chroniły ale również stanowiły ozdobę dla tego kto je nosi. Dzięki temu też nie rzucały się w oczy i wróg nie celował bezpośrednio w talizman aby go zniszczyć. Odhaczyła w notatniku, że kolejne zamówienie zrealizował na czas i dopełniła swoich obowiązków.
Mogła teraz skupić się na doczytaniu wielce ciekawego artykułu odnośnie pewnych minerałów z Afryki.
|Przekazuję Tatianie Dolohov talizman: Runa Krwi Trolla, na regenerację 1 pż na turę
May god have mercy on my enemies
'cause I won't
'cause I won't
Primrose Burke
Zawód : Badacz artefaktów, twórca talizmanów, Dama
Wiek : 23
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Problem wyjątków od reguł polega na ustaleniu granicy.
OPCM : 4 +1
UROKI : 1
ALCHEMIA : 29 +2
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 6 +2
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarownica
Rycerze Walpurgii
|18.01.1958
Siedziała w gabinecie na tyłach sklepu i czytała dokładnie na temat Runy dziesiątej muzy, o której jakiś czas temu rozmawiała z Fantine Rosier, a rozmowa ta zainspirowała ją do podjęcia próby stworzenia owego talizmanu. Sprawi tym samym Róży prezent i miłą niespodziankę, a jednocześnie podszkoli swoje umiejętności. Każdy powód aby ulepszać swoją praktykę był na wagę złota, a jak mogła to poświęcała nauce każdą wolną chwilę. Miała ambicje, marzenia i pragnienia; wiedziała, że te konkretne spełni, a inne ponownie zamknęła w szafie mrzonek obiecując sobie, że już nigdy więcej ich nie otworzy. Dostała nauczkę, nie chciała jej przeżywać jeszcze raz.
Odsunęła się od biurka, na którym miała prowizoryczną pracownię na czas kiedy pracownię zajmowali kuzyni, mocno pochłonięci ostatnimi artefaktami, które do nich przybyły. Z wielką chęcią sama by się nimi zajęła, ale miała zbyt wiele obowiązków przy talizmanach by teraz zajmować się artefaktami.
Sięgnęła po labradoryt, który był jednym z piękniejszych kamieni. Nie tak szlachetny jak rubin czy szafir, ale jego dwukoloryt zachwycał. Swoją niezwykłą barwę zawdzięcza temu, że jest mieszanką dwóch minerałów – albitu i anortytu. Labradoryt, który trzymała w dłoni był kamieniem ciemnoszarym z metalicznym odcieniem ognistego pomarańcza. Z racji, że należał do dość kruchych kamieni postanowiła go nagrzać, a następnie poddać obróbce w zimnej wodzie, dzięki temu szybko pękł i mogła go rozdrobnić na mniejsze kawałki. Następnie do kociołka wrzuciła grudkę cynku, która się szybko roztopiła, od razu dodała do niego labradoryt, a następnie rozkruszone szkło, które było jednym z jej ulubionych składników to talizmanów biżuteryjnych i wymagających formowania, potem poszło srebro i żywica cisu. Kiedy upewniła się, że mieszanka ma odpowiednią konsystencję przelała ją ostrożnie do wcześniej przygotowanego wzoru w kształcie smoka, a dokładniej miał być to pierścień w kształcie smoka, który swą głową i skrzydłem obejmuje palec, na którym się znajduje. Miał taki układ, że jego użytkowniczka swobodnie mogła regulować wielkość biżuterii.
Po odczekaniu odpowiedniego czasu otworzyła formę, a pierścień w odcieniach czerwieni i pomarańcza, mieniąc się srebrem opadł na blat stołu. Czarownica sięgnęła po różdżkę by nakreślić odpowiednią runę wewnątrz wyrobu.
|Tworzę talizman Runa Dziesiątej Muzy, ST 65, postać otrzymuje +X na wszystkie rzuty k100 biegłości związanych ze sztuką, gdzie X =2k6, + 26 eliksiry
Siedziała w gabinecie na tyłach sklepu i czytała dokładnie na temat Runy dziesiątej muzy, o której jakiś czas temu rozmawiała z Fantine Rosier, a rozmowa ta zainspirowała ją do podjęcia próby stworzenia owego talizmanu. Sprawi tym samym Róży prezent i miłą niespodziankę, a jednocześnie podszkoli swoje umiejętności. Każdy powód aby ulepszać swoją praktykę był na wagę złota, a jak mogła to poświęcała nauce każdą wolną chwilę. Miała ambicje, marzenia i pragnienia; wiedziała, że te konkretne spełni, a inne ponownie zamknęła w szafie mrzonek obiecując sobie, że już nigdy więcej ich nie otworzy. Dostała nauczkę, nie chciała jej przeżywać jeszcze raz.
Odsunęła się od biurka, na którym miała prowizoryczną pracownię na czas kiedy pracownię zajmowali kuzyni, mocno pochłonięci ostatnimi artefaktami, które do nich przybyły. Z wielką chęcią sama by się nimi zajęła, ale miała zbyt wiele obowiązków przy talizmanach by teraz zajmować się artefaktami.
Sięgnęła po labradoryt, który był jednym z piękniejszych kamieni. Nie tak szlachetny jak rubin czy szafir, ale jego dwukoloryt zachwycał. Swoją niezwykłą barwę zawdzięcza temu, że jest mieszanką dwóch minerałów – albitu i anortytu. Labradoryt, który trzymała w dłoni był kamieniem ciemnoszarym z metalicznym odcieniem ognistego pomarańcza. Z racji, że należał do dość kruchych kamieni postanowiła go nagrzać, a następnie poddać obróbce w zimnej wodzie, dzięki temu szybko pękł i mogła go rozdrobnić na mniejsze kawałki. Następnie do kociołka wrzuciła grudkę cynku, która się szybko roztopiła, od razu dodała do niego labradoryt, a następnie rozkruszone szkło, które było jednym z jej ulubionych składników to talizmanów biżuteryjnych i wymagających formowania, potem poszło srebro i żywica cisu. Kiedy upewniła się, że mieszanka ma odpowiednią konsystencję przelała ją ostrożnie do wcześniej przygotowanego wzoru w kształcie smoka, a dokładniej miał być to pierścień w kształcie smoka, który swą głową i skrzydłem obejmuje palec, na którym się znajduje. Miał taki układ, że jego użytkowniczka swobodnie mogła regulować wielkość biżuterii.
Po odczekaniu odpowiedniego czasu otworzyła formę, a pierścień w odcieniach czerwieni i pomarańcza, mieniąc się srebrem opadł na blat stołu. Czarownica sięgnęła po różdżkę by nakreślić odpowiednią runę wewnątrz wyrobu.
|Tworzę talizman Runa Dziesiątej Muzy, ST 65, postać otrzymuje +X na wszystkie rzuty k100 biegłości związanych ze sztuką, gdzie X =2k6, + 26 eliksiry
May god have mercy on my enemies
'cause I won't
'cause I won't
Primrose Burke
Zawód : Badacz artefaktów, twórca talizmanów, Dama
Wiek : 23
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Problem wyjątków od reguł polega na ustaleniu granicy.
OPCM : 4 +1
UROKI : 1
ALCHEMIA : 29 +2
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 6 +2
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarownica
Rycerze Walpurgii
Strona 2 z 4 • 1, 2, 3, 4
Gabinet na tyłach sklepu
Szybka odpowiedź