Wydarzenia


Ekipa forum
Beamish Town
AutorWiadomość
Beamish Town [odnośnik]12.04.21 10:09
First topic message reminder :

Beamish Town

Beamish to niewielkie kolonialne miasteczko położone na zachodnim wybrzeżu Durham, które ponoć skrywa wielką rodową tajemnicę rodu Burke, powiązaną z opuszczoną posiadłością Beamish Hall. Nad miejscowością wznoszą się Góry Pennińskie przyciągające amatorów górskich wspinaczek i pomimo tego, że posiadłość rodowa przeniesiona została do Durham Castle to miasteczko nadal dobrze prosperuje. Beamish nie ma regularnej zabudowy, a domostwa są porozrzucane w pewnym oddaleniu od siebie, jednak w samym centrum znajduje się ogromny plac z fontanną oraz straganami i małym ratuszem zamieszkiwanym przez burmistrza. Nie brakuje takich przybytków jak apteka czy też gospoda, w której każdego wieczora gromadzą się mieszkańcy dzieląc się opowieściami z całego dnia.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Beamish Town - Page 2 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Beamish Town [odnośnik]25.04.21 15:03
|28 października 1957


W starej księdze, w której zapisywano wszystkie wydarzenia w Beamish Town zanotowano ręką burmistrza Woodbrige:

“Dnia 28 października 1957 roku prosto z Durham Castle, z polecenia lorda Xaviera Burke i lady Primrose Burke przywieziono materiały budowlane na odnowienie starej ochronki. Mieszkańcy miasteczka podzielili się pracami aby w dniach wolnych od deszczu odnowić budynek. Tego samego dnia przybyła również lady Primrose Burke aby spotkać się z burmistrzem oraz omówić działanie ochronki.”

Z pełnym zaangażowaniem i uporem lady Burke oddała się swojej misji. Cała  uwagę na razie zajmowało Beamish Town choć wiedziała doskonale, że należy zwrócić się ku innym miasteczkom i wioskom, które były rozsypane po hrabstwie Durham. Tego dnia pogoda była idealna na przejażdżkę do burmistrza Woodbrige, więc skoro świt Primrose wyruszyła ze stajni w stronę wschodniego wybrzeża. Mgła została rozpędzona przez promienie słoneczne, które odbijały się na tafli wody iskrząc się niczym małe diamenty. W powietrzu czuć już było zapach zimy, a noce stawały się coraz mroźniejsze. To był ostatni moment aby wyremontować ochronkę i zapewnić dzieciom byt w okresie zimowym. Miała wiele pytań do burmistrza, ale również niespodziankę, gdyż w kuchni w Durham od paru dni służba uwijała się w jak w ukropie aby spakować i przygotować jedzenie dla dzieci w ochronce. Mieszkańcy Durham Castle nie narzekali na brak żywności, wręcz można było stwierdzić, że nie przejadają tego co mieszczą ich spiżarnie, mogli więc swobodnie podzielić się tym co posiadali. Zwłaszcza w trakcie trwania wojny, gdy o zapasy było coraz trudniej, a zima w Durham nigdy nie należała do łagodnych.
Służąca poinformowała, że burmistrz wraz z żoną są przy ochronce więc nie zwlekając udała się w tamto miejsce słysząc z daleka odgłosy ciężkiej pracy. Po chwili jej oczom ukazała się grupa ludzi, która cięła drewno, montowała okna, wymieniała drzwi. Kobiety przygotowały poczęstunek dla pracujących, a dzieci kręciły się wokół dorosłych bardziej przeszkadzając niż pomagając, ale nikt nie miał serca ich odganiać. Lady Burke zatrzymała się nie chcąc przeszkadzać, zdawała sobie sprawę, że jej pojawienie się może onieśmielić mieszkańców. Dostrzegł ją jednak burmistrz Woodbrige, który od razu podszedł do Primrose.
-Moja lady - ukłonił się przed kobietą poprawiając podwinięte mankiety koszuli na czas prac budowlanych.
-Widzę, że praca idzie pełną parą. - Zauważyła Primrose wskazując na budowniczych, którzy gdy tylko zorientowali się kto właśnie przybył pokłonili się w pas.
-Naturalnie, dach już jest prawie naprawiony, a w środku ściany zostały przemalowane. - Odparł burmistrz i dumnie wypiął pierś do przodu. - Moja szanowna małżonka wraz z innymi kobietami szyje kapy na łóżeczka i poduszki. Myślę, że jak pogoda nam dopisze to do końca miesiąca zdążymy ze wszystkim.
-Bardzo mnie to cieszy, burmistrzu.
-Nie dalibyśmy rady gdyby lord Burke nie przysłał swojego człowieka, który nam powiedział co należy dokładnie zrobić. - Zapewnił mężczyzna i zachęcił Primrose aby podeszła bliżej. Ta skorzystała z tego zaproszenia i pozwoliła sobie na znalezienie się obok ochronki, ale na tyle daleko aby nie przeszkadzać w pracach jakie właśnie się toczyły.
-Poinformuję Ministerstwo Magii, że mieszkańcy Beamish aktywnie działają, a lord Burke nie omieszka zapewne wysłać takich wieści do Rycerzy Walpurgii, zależy nam na bezpieczeństwie mieszkańców. - Primrose przywdziała jeden ze swoich uprzejmych uśmiechów, jakie zdążyła wyćwiczyć przed lustrem. Nie był przez to ani odrobinę sztuczny.
-Jesteśmy ogromnie wdzięczni za wsparcie jakie jest nam zapewnione, lady Burke. Mówię to w imieniu swoim oraz wszystkich mieszkańców Beamish. - Zapewnił gorliwie burmistrz Woodbrige, a Primrose miała szczerą nadzieję, że tak właśnie było. Wraz z braćmi chciała aby Durham było ostoją dla myśli jaka im przyświecała, aby każdy czarodziej zamieszkujący te ziemie wiedział, że jest tutaj bezpieczny oraz może swobodnie korzystać ze swojej magii bez obawy o bycie oskarżonym i niezrozumianym przez mugoli. Nigdzie nie było świata idealnego, ale oni dążyli do ideału, jednak przede wszystkim do spokoju i braku obaw o swoje życie.
-Czy znaleziona została na stałe opiekunka? - Zapytała młoda czarownica, a jej rozmówca pokiwał głową z ochotą.
-Siostry Valley, Cathy oraz Luiza zaoferowały swoje usługi. Nie tylko będa zajmować się ochronką ale również dawać pierwsze lekcje magiczne nim dzieci trafią do Hogwartu. - Burmistrz mówił z pełną dumą w głosie, widziała jego zaangażowanie oraz chęć zmian i poprawy życia ludzi, którzy pod jego opieką. Uśmiechnęła się do niego szczerze, nie potrafiła inaczej, ponieważ był dobrym człowiekiem. Widziała to w jego słowach, gestach i czynach.
-Proszę powiedzieć jaka ma być ich pensja, a środki zostaną przekazane - dodała Primrose, a widząc zaskoczenie na twarzy burmistrza mówiła dalej. - Ponadto, sierotom należy pomóc. Wyprawka do Hogwartu nie należy do najtańszych rzeczy więc stworzymy w Gringocie fundusz dla dzieci, aby w dniu, w którym otrzymają list z Hogwartu nie musiały się wstydzić lub też martwić skąd wezmą środki na zakupy.
-Lady Burke to zbyt wiele… - zaczął Woodbrige, ale Prim uciszyła go uniesioną dłonią do góry i pokręciła głową, a delikatny uśmiech nie schodził z jej twarzy.
-Nie, chociaż tyle możemy zrobić. Te dzieci straciły rodziców w wyniku wojny, ich ojcowie oraz matki zginęli w walce o lepsze jutro. Nie możemy zostawić ich samym sobie. - Mieli obowiązek zająć się tymi dziećmi. Dobrze by było aby każde hrabstwo miało taką zasadę, każdy ród, który zajmował się danymi ziemiami powinien postąpić tak samo. W wojnie była ważna nie tylko siła oręża, ale również siła pióra i słowa. Przez ostatnie dni Primrose siedziała w bibliotece i czytała najróżniejsze traktaty wojenne. Części z nich do końca nie rozumiała, musiała pogłówkować aby załapać sens, ale wiele już wyniosła z lektur. Jedna z nich mówiła, że wojnę nie wygra się tylko na froncie, ale w ludzkich sercach. Społeczeństwo czarodziei musiało wierzyć w to, że Ministerstwo Magii, Czarny Pan i Rycerze Walpurgii dążą do stworzenia idealnego dla nich świata. Pomoc z ich strony w czasie wojny, w momencie trudów i zmagań było jednym z możliwości aby serca wygrać.  - Ile aktualnie jest podopiecznych ochronki, burmistrzu?
-Ośmioro sierot oraz trójka od wdowy Smiley i trójka od wdowy Cavendish. - Odpowiedział burmistrz patrząc jak ostatnie pokrycia dachowe zostały nałożone, tym samym kolejny punkt prac został odhaczony na liście do zrobienia przy ochronce.
-Jeszcze jedno, burmistrzu Woodbrige - Primrose zwróciła się bezpośrednio do mężczyzny, a ten wyprostował się jakby był na odprawie. - Z Durham Castle przyjedzie wóz z żywnością przeznaczoną dla ochronki. Na jakiś czas powinno wystarczyć, prosze upewnić się, że nic nie zostanie zmarnowane.
-Moja lady - burmistrz ukłonił się przed nią głęboko w geście szacunku i podziękowania za ten hojny gest.
-Tyle możemy zrobić, gdyby coś było jeszcze potrzebne prosze wysłać sowę. - Zapewniła ponownie to co mówili z Xavierem parę dni temu. Ponownie spojrzała na odnawiany budynek, który prezentował się znacznie lepiej niż jak wtedy kiedy tu się pojawili z kuzynem aby wybadać teren i dowiedzieć się jakie panują nastroje w Beamish Town. Patrząc na co się dzieje przed nią mogła uznać, że odnieśli mały sukces. Nikt nie zdawał się podnosić głosów przeciw Czarnemu Panu ani Ministerstwu, a z tego co mówił sam burmistrz mieszkańcy popierali działania Rycerzy Walpurgii, wręcz sami tworzyli grupy patrolujące okolicę wokół miasteczka. Zaangażowali się w działania przeciwko rebeliantom i nie raz płacili wysoką cenę za własną lojalność i oddanie. Rodzina Burke miała cel upewnić się, że to poświęcenie nie zostanie zapomniane a wręcz wynagrodzone. Xavier widział się już z wdową po starym Owenie, który zginął w trakcie pogodni za mugolakami, a jego żona nie powinna zostać sama. - Na mnie czas, prosze dać znać kiedy budynek będzie stał, wtedy też zapasy zostaną wysłane.
-Jeszcze raz dziękuję lady Burke. - Burmistrz ponownie się skłonił, a kiedy Prim się z nim pożegnała powróciła do Durham by zaraz udać się do Edgara i Xaviera z informacjami prosto z Beamish Town. Ich akcja okazała się sukcesem więc nie powinni spoczywać na laurach tylko zrobić coś więcej. W głowie Primrose już powstał pomysł koncertu charytatywnego, którego środki mogli przeznaczyć na pomoc rodzinom w Londynie i nie tylko. Aquila na pewno podchwyci temat i również wspomoże poruszając swoje kontakty. Kobiety nie walczyły na pierwszej linii frontu, nie podnosiły różdżki na niegodziwców, ale mogły walczyć i działać na innych polach, a lady Burke miała zamiar z tego korzystać pełnymi garściami. Mogły wesprzeć braci, kuzynów i ojców w ich działaniach i dążeniach, działając na tyłach, tam gdzie najwięcej było szkód.

|zt 1351 słów
|Ród Burke, ze swojego zaopatrzenia z października do ochronki oddaje: pikle, kaszankę, rema wędzonego, tuńczyka, cielęcinę świeżą, morszczuka, łososia, solę wędzoną, grzyby leśne, soczewicę, sól, szczupaka, baraninę i konfiturę owocową.



May god have mercy on my enemies
'cause I won't

Primrose Burke
Primrose Burke
Zawód : Badacz artefaktów, twórca talizmanów, Dama
Wiek : 23
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Problem wyjątków od reguł polega na ustaleniu granicy.
OPCM : 4 +1
UROKI : 1
ALCHEMIA : 29 +2
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 6 +2
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarownica
Beamish Town - Page 2 6676d8394b45cf2e9a26ee757b7eaa37
Rycerze Walpurgii
Rycerze Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t8864-primrose-burke https://www.morsmordre.net/t8880-listy-do-primrose-burke https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f76-durham-durham-castle https://www.morsmordre.net/t9143-skrytka-bankowa-nr-2090#276327 https://www.morsmordre.net/t8894-primrose-e-burke
Re: Beamish Town [odnośnik]14.07.21 23:36
|16.11.1957

To były bardzo pracowite dni. Tygodnie. Zlecenie, które dostałam od Edgara Burke kompletnie rozjebalo mi harmonogram i plany na najbliższy czas, ale byłam gotowa na takie poświęcenie. W końcu, oprócz ciężkiego worka monet, mogłam zdobyć jeszcze inne ważne rzeczy: odpowiednią reputację wśród miejscowej szlachty, którzy jako jedyni w tym chorym kraju mieli odpowiedni zapas pieniędzy, wiedzę o geografii kraju - przełożenia znaków na mapie na rzeczywistość była kluczowa w mojej pracy, no i, oczywiście, rozrywkę.
Do zadania podeszłam z pełnym profesjonalizmem. Najpierw podzieliłam obszar badanego hrabstwa na mniejsze części, później ułożyłam je w kolejności do sprawdzenia według różnych kryteriów, wśród których chyba najważniejszymi było rodzaj terenu (wiadomo, że lasy i inne takie przeszukuje się trudniej), ilość miast i miasteczek oraz sąsiedztwo z magicznymi miejscami. Miałam szczęście, że w Durham nie ma jakiś pojebanych przedwiecznych puszcz, ciągnących się po horyzont, tylko jakieś drobne połacie leśne. I wrzosowiska. A na płaskim terenie mugolom trudniej się ukryć.
Pamiętam, jak długo ukrywali się ci pierdoleni partyzanci w naszym lesie. Nikt nigdy nie wiedział, gdzie mają nory - pojawiali się i znikali jak cienie. Nawet wioskowi nie mieli pojęcia nawet, w jakiej części lasu mieli bazę, chociaż współpracowali z nimi bardzo mocno.
Cóż. Nasz mały domek w lesie też miał być bezpieczny, idealnie schowany przed obcymi i do tego po sam dach obłożony magicznymi pułapkami oraz zaklęciami ukrywającymi. I co? I gówno. Wyśledzili, zabili. Także i tym razem, byłam pewna, że uda mi się znaleźć tych, co jeszcze próbowali się ukrywać.
I miałam rację.
Zajęło mi to sporo czasu, ale się udało. A teraz mogłam się delektować ciepłem pokoju i chłodem odrobinę lepszego miejscowego piwa. Lokal, w którym się zatrzymałam, nie urywał dupy, ale jak na wojenne warunki był w porządku. Nie było sensu się spieszyć z powrotem do Londynu, miałam w okolicy jeszcze inne sprawy do załatwienia.
Ale najpierw muszę dokończyć pracę.
Rozkładam na stole pergamin i leniwie kreślę koordynaty odnalezionych przeze mnie miejsc z drobnymi wskazówkami, co do jego charakteru i osób, które tam się schroniły. W końcu były to ważne dane dla mojego zleceniodawcy. Byłoby… dość głupio, gdyby uznali, że zrobią tam czystki, a natknęliby się na uzbrojonych po zęby mugoli, czy ogromną połać leśną z różnymi nieprzyjemnymi pułapkami typu wnyki, wilcze doły i inne mniej lub bardziej kreatywne zabezpieczenia.
Ogień przyjemnie trzaska w kominku, a zimne piwo, lekko kwaśne, bo nic lepszego tutaj chyba nie mają, chłodzi język.
Pierwsze miejsce, jakie odnalazłam podczas poszukiwań, to opuszczona skład amunicji. Tego miejsca nie było nawet na mugolskiej mapie - jak każdego o charakterze wojskowym. Stare, jeszcze z czasów wojny. Dobrze położone - blisko woda, bo bez tego w ogóle żyć się nie da i parę porzuconych małych miasteczek - idealnie miejsce do zdobycia jedzenia, pozostawionego przez mieszkańców. Skapnęłam się, że coś jest nie tak, kiedy robiłam postój i sama uznałam, że udam się na szabry. Wtedy też zauważyłam, że ze sklepowych półek poznikały konserwy, zostawiając po sobie niezakurzone okrągłe ślady. Zniknęło ich wiele, zbyt wiele, aby mogła się nimi pożywić jedna albo dwie osoby. No i unieść taki ciężar - to też był problem. Nie było żadnych śladów pojazdów, więc ktoś musiał zabrać je o własnych siłach. Jedzenie na bank miało trafić do większej grupy ludzi.
Dlatego powoli zaczęłam szukać miejsca, które mogło być ich kryjówką. Musiało być gdzieś w okolicy, ponieważ marsz z ciężkim ładunkiem był bardzo męczący i niebezpieczny. Przejście większą grupą, również było ryzykowne - mogli z łatwością zostać zauważeni. Ostatecznie wyliczyłam obszary, które należało przeszukać, stawiając porzucony sklep w centrum. Tak naprawdę szukanie kogoś bądź czegokolwiek to wyliczenia, strategia. Byłam sama i nie mogłam sobie pozwolić na bezsensowne miotanie się po hrabstwie.
W końcu odnalazłam ten skład. Z bezpiecznej odległości obserwowałam, jak to wygląda, ilu jest tam ludzi. Mieli uzbrojonych wartowników. Dwa razy widziałam również, jak różni ludzie wracali z „ekspedycji”, niosąc prowiant w ciężkich plecakach. Samo miejsce było ogromne. Chociaż u nas w ZSRR są większe. Ale nie ma co porównywać angielskiego pipidówka z prawdziwą potęgą kraju, który rozjebał elegancko Nazioli.
Dzięki obserwacjom udało mi się mniej więcej określić co ile mają zmiany, ilu ich tam siedzi, jakie mniej więcej mają uzbrojenie. Z tym ostatnim mam problem, bo aż tak dobrze się na tym nie znam. Cóż. Może kiedyś kupie karabin. Stary dobry, a nawet w pewnym sensie rodzinny AK-47. Tylko niech mi kurwa ktoś pokaże, co z tym robić i jak to obsługiwać. Wtedy wybiorę się na strzelnice... o ile nie rozjebią tu wszystkiego do tego czasu.
Od kolejnego łyka piwa, trzeciego już tego wieczoru, zaczyna mi się lekko kręcić w głowie. Zarwane noce, minimum jedzenia - to wszystko wychodzi, daje o sobie znać. Ale to nic. Lubię być w takim stanie - kiedy rzeczywistość się rozjeżdża i odpływa.
O drugim miejscu dowiedziałam się, robiąc przerwę w pubie. Jacyś ludzie napierdalali coś o tym, że któregoś z ich sąsiadów znaleziono, przywiązanego do drzewa dziwnym ostrym drutem. Na dodatek, ktoś złamał mu różdżkę, a ostry koniec wbił w oko. Nie wiedziałam, ile w tym było prawdy, a ile pijackiego pierdolenia, ale miejscowi byli dość przestraszeni. Jeszcze ktoś ukradł umarlakowi buty. Kradzież butów była wręcz znakiem rozpoznawczym znanych mi partyzantów z przeszłości. Więc w tamtym momencie coś mnie tknęło.
Zasadniczo nie lubię gadać z ludźmi, ale oni byli pijani, ja lekko wstawiona i jakoś poszło z górki. Okazało się, że ta sprawa była dość świeża, chociaż już wcześniej okoliczni mieszkańcy raportowali, że słyszeli plotki, jakoby w okolicznej magicznej wsi również ktoś zaginął.
Ginęły również zwierzęta.
Zastanawiałam się, czy nie są to jakieś kombinacje miejscowej szlachty, żeby zastraszyć ciemnych ludzi, ale kiedy zabrano mnie na miejsce, gdzie były zwłoki, zauważyłam znajome ślady dziur jak po serii z mugolskiej broni. Ludzie bali się ruszać zwłok, bo nie rozumieli, na co właściwie patrzą, bali się również możliwej pułapki. Durne to było, ale pomocne. Mogłam się zastanawiać, czy aby typek nie umarł od magii, ale widziałam w swoim życiu najróżniejsze zaklęcia, ale efekty żadnego z nich nie wyglądały w taki sposób. Mugolska broń zawsze pozostawia charakterystyczne ślady.
Musieli być blisko.
Parę dni poświęciłam na rozmowach z miejscowymi. Szło ciężko i chujowo, bo nie każdy z nich chciał współpracować. Szczególnie z osobą taką jak ja… ale każdy okruch, każda plotka mogła się przydać.
Naniosłem na mapę wszystkie punkty, wykluczając magiczne lokacje, których, o dziwo, było w tej części hrabstwa wiele. I takim sposobem znalazłam porzucone gospodarstwo. Tamta grupa mugoli ciekawie przemyślała swoją kryjówkę - prawię na widoku. Pewnie, gdyby nie poszli się mścić na wieśniakach, to tak nikt by ich nie znalazł. Ale musieli. Te kurwy zawsze muszą przelewać krew.
Piwo kończy się za szybko, ale nie mam już chęci poganiać karczmarzy, żeby mi dolali. Przyjemne otępienie zwiastuję dobry sen, ale i ciężki poranek.
Poranek, kiedy znalazłam trzecie miejsce, również do przyjemnych nie należał. Zarwałam nockę, próbując porządnie przeszukać na miotle wrzosowiska, wypatrując podejrzanych świateł i dymu. Piździło cholerną mżawką tak, że nad ranem całe moje ubranie można było wyciskać, napełniając wodą i potem nieduże wiadro. Ślady wyraźnie wskazywały, że jacyś mugole ukrywają się w tych okolicach, ale za cholerę nie mogłam złapać właściwego śladu, który doprowadziłby mnie w dobrą stronę, zawężając tym samym teren poszukiwań. Zrobiłam sobie postój koło starego rozebranego kościoła z cmentarzem. Wszystko wyglądało na zapuszczone… oprócz dwóch całkiem świeżych mogił - ziemia jeszcze nie zdążyła oklapnąć. Były tam też wbite proste drewniane krzyże. Całość nie wyglądała specjalnie magicznie, chociaż w swoim życiu poznałam paru takich wierzących.
Ale te religijne wygibasy były bliższe mugolom. I to był dobry trop. W końcu transport zwłok bez pojazdu nie był rzeczą łatwą. Czyli musieli być gdzieś obok. Mój wybór padł na sporą jak na te okolice połać lasu - taka wyspa zieleni wśród wrzosowisk.
Ja pierdole, jak się namęczyłam. Chuje obstawili pułapkami cały las, tak, że gdyby nie pomoc magii, władowałabym się we wnyki, które ułatwiłyby mi nogę. A na drugą protezę to mnie jeszcze nie stać. Ale udało mi się ich podpatrzeć. Nieduża wioska skitrany w lesie ludzi. Ten widok sprawił, że wszystko się we mnie zagotowało. Powróciły obrazy z przeszłości, widok krwi na śniegu i puste oczy umierającego Rusłana. Musiałam szybko się wycofać, bo czułam zbliżający się atak paniki, i ukryć się tu - w tej karczmie.
Trzy miejsca. To wystarczy.
Muszę odsapnąć. Odespać.
Kiedy Ej Ty opuściła mój pokój, niosąc list do Edgara, w końcu poczułam ulgę, jaką czuję zawsze po solidnie wykonanej robocie.
Ale pozostawała jeszcze jedna rzecz do zrobienia - wysłanie pewnej ciekawej paczki pewnemu jegomościowi. Przebieram się w proste chłopięce szmaty, zmieniam kolor włosów na ciemny brąz i niepostrzeżenie opuściłam karczmę. Anonimowe sowy należy wysłać w sposób anonimowy. Szczególnie jeśli w ślicznej paczuszce leży wycięty ze znalezionego przy drzewie postrzelonego trupa rozkładający się, śmierdzący jęzor.

/zt


Zlata Raskolnikova
Zlata Raskolnikova
Zawód : Komornik i najemniczka po godzinach
Wiek : 37
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Wdowa
Wisi mi kto wisi na latarni
A kto o nią się opiera
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Półgoblin
Beamish Town - Page 2 Dc3d643ba14e88a20a9fb3c0c669eeb2
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9153-zlata-raskolnikova#276833 https://www.morsmordre.net/t9433-sowa-bez-imienia#286806 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net https://www.morsmordre.net/t9434-skrytka-numer-2143#286811 https://www.morsmordre.net/t9432-zlata-raskolnikova#286793
Re: Beamish Town [odnośnik]29.03.22 22:51
15.03

- Primrose, przypomnij mi jeszcze raz po co właściwie tu jesteśmy... - poprosił cicho, idąc za kuzynką. Pogoda może i sprzyjała spacerom, jak na marzec, dzień był całkiem miły i nawet słoneczny. Wciąż było zimno, ale przynajmniej porywisty wiatr nie targał ich za ubrania i włosy. Craig nie do końca rozumiał dlaczego kuzynka uparła się, aby wyciągnąć go z domu i przegonić akurat po Beamish Town. To znaczy... rozumiał dlaczego, co jednak niekoniecznie równało się temu, że zgadzał się z jej argumentami. To fakt, że mniej więcej od połowy stycznia bardzo niechętnie opuszczał mury Durham, miał jednak ku temu dobre powody... Poza tym, w międzyczasie odbył jedną podróż dorożką. To chyba wystarczyło, prawda?
Zrozumiałby jeszcze, gdyby Primrose zaproponowała mu przechadzkę po ogrodach ich zamczyska. No, nawet po wąskich, ale jakże znajomych i swojskich uliczkach miasteczka Durham. Beamish Town nie było może co prawda wybitnie daleko, a oni oczywiście nie pokonali tej odległości na nogach, co jednak nadal nie tłumaczyło, dlaczego kuzynka postanowiła że celem ich podróży będzie właśnie ta mieścina. Dobrze, że nie proponowała mu wycieczki do Londynu, wtedy z całą pewnością musiałby odmówić.
- Naprawdę nie mogłaś mi opowiedzieć wszystkiego przy kominku i filiżance herbaty? - dopytał jeszcze, wyraźnie nie w nastroju. Rekonwalescencja, składająca się na jakiś tydzień, gdy nawet nie opuszczał łóżka, a przez pozostałe miesiące spędził niemal w całości w wygodnym i swojskim, acz ponurym bastionie jakim było Durham, miała także negatywny wpływ na jego ciało. Craig schudł, ale utracił także masę mięśniową. Nie dla niego były długie marsze, podczas ich spaceru zdążył już złapać lekką zadyszkę. Ręka wciąż była wrażliwa, chociaż Craig od kilku dni nie nosił jej na temblaku. Nosił ją jednak blisko ciała, uważając by nie podrażnić ledwo zaleczonej skóry ukrytej pod warstwami odzieży.
Oczywiście, nie dało się zapomnieć o tym, że ich zamek był od pewnego czasu bardzo cichy i jeszcze bardziej ponury niż zwykle. Przytłaczającą atmosferę czuł każdy z mieszkańców i nie zapowiadało się na to, aby zmiany nastąpiły zbyt prędko - nieistotne, jak piękna pogoda panowała by na zewnątrz lub jak szybko i bezproblemowo Craig dochodziłby od siebie. Podejrzewał, że to także zaważyło na decyzji Primrose - krótka przerwa od cichego zamczyska pogrążonego w żałobie, chwila oddechu, ucieczki. Mimo wszystko, mężczyzna nadal uważał, że mogli wybrać nieco dogodniejsze miejsce do rozmowy.

Opętanie


monster
When I look in the mirror
I know what I see
One with the demon, one with the beast
The animal in me


Ostatnio zmieniony przez Craig Burke dnia 29.03.22 22:53, w całości zmieniany 1 raz
Craig Burke
Craig Burke
Zawód : Handlarz czarnomagicznymi przedmiotami, diler opium
Wiek : 34
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
If I die today, it won’t be so bad
I can escape all the nightmares I’ve had
All of my angry and all of my sad
Gone in the blink of an eye
OPCM : 7 +1
UROKI : 13 +3
ALCHEMIA : 5
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 1
CZARNA MAGIA : 32 +3
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 15
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3810-craig-maddox-burke https://www.morsmordre.net/t3814-blanche#70697 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f76-durham-durham-castle https://www.morsmordre.net/t6332-skrytka-bankowa-nr-965#159559 https://www.morsmordre.net/t3842-craigowe#71823
Re: Beamish Town [odnośnik]29.03.22 22:51
The member 'Craig Burke' has done the following action : Rzut kością


'k100' : 77
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Beamish Town - Page 2 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Beamish Town [odnośnik]30.03.22 12:57
Cienie kładły się od jakiegoś czasu w Durham, nie tylko na jego posępnych murach, ale również na jego mieszkańcach. Brak Charlotty wciąż był mocno odczuwalny, a Primrose czasami wydawało się, że widzi jej postać przy oknie w salonie gdzie lubiła przystawać patrząc na rozległe ogrody. Wiedziała jednak, że nie może pogrążyć się w całkowitej żałobie. Burke zawsze trzymali się razem i niezależnie od sytuacji nie porzucali członka rodziny. To co się wydarzyło w życiu Craiga było dla nich wszystkim zaskoczeniem. Rana na przedramieniu świadczyła o wielkim bólu i to nie fizycznym. Mężczyzna zaszył się w swojej komnacie i odmawiał większych interakcji z rodziną. Nie jadł i chudł w oczach. Primrose nie miała w zwyczaju zadawać zbyt dużo pytań, wkraczała do akcji gdy czuła, że należy coś zrobić.
Nie inaczej było i tym razem kiedy oznajmiła kuzynowi, że koniecznie muszą udać się Beamish Town i zajść do miejscowej gospody. Pragnęła wyciągnąć go z zamczyska, zmusić do ruchu, sprawić żeby zmienił otoczenie.
-Jesteśmy tu po to abyś rozprostował nogi. - Odparła całkowicie nie zrażona jego ponurą miną. Była Burke takie spojrzenia były jej codziennością, gdyby miała się nimi przejmować nigdy niczego by nie zrobiła. Szła z kuzynem pod ramię pilnując aby za bardzo się nie przemęczał, choć słyszała w jego oddechu, że powoli zbliża się do swoich limitów. -W Beamish Town podają najlepsze piwo. - Zwróciła się do kuzyna, bo przecież miasteczko miało paru lokalnych browarników. Może powinna pomyśleć o większym browarze aby zwiększyć dochody? Odrzuciła na chwilę tę myśl, bo nie na tym miała się dziś skupiać. Craig nie był w humorze i wyraźnie dawał to po sobie znać, ale mimo to uległ jej namowom i teraz kroczył w stronę rzeczonej gospody, od której miło przyjemnym ciepłem. Po przekroczeniu progu przybytku przywitał ich subtelny zapach pieczonego pieczywa w ziołach. Nie było jeszcze wielu gości, bowiem godzina była dość wczesna. Na widok lorda i lady Burke właściciel zerwał się z miejsca kłaniając w pas swoim dobrodziejom. Następnie wskazał im miejsce tuż przy kominku aby mogli się rozgrzać i na spokojnie zdecydować co chcą aby im podano. Mężczyzna stanąłby dosłownie na rzęsach aby zrobić to czego sobie życzą. Primrose z pomocą kuzyna zdjęła płaszcz podbity ciemnym lisem i zajęła miejsce. Ubrana w czerń przełamaną szarością prezentowała się niezwykle dojrzale. Jeszcze okresem letnim zdawała się być młodą, czarownicą, która nie przejmowała się problemami otoczenia. W przeciągu paru miesięcy zmieniła podejście do wielu spraw, jakby przeżyła w tym czasie kolejnych pięć lat. -Skorzystaj z wolnego i tego miejsca. - Zachęciła kuzyna sama spoglądając na to co gospoda ma do zaoferowania. - Potrzebowałam też się wyrwać. Badania nad rytuałem z jakim miałam do czynienia w przytułku, są bardzo czasochłonne. Musiałam odświeżyć głowę. - Inna sprawa, że musiała też zebrać myśli po ostatnim spotkaniu z Mathieu Rosierem. Czy właściwie odczytała jego słowa i zachowanie? Wciąż zachodziła w głowę, co się wydarzyło w Smoczych Ogrodach.



May god have mercy on my enemies
'cause I won't

Primrose Burke
Primrose Burke
Zawód : Badacz artefaktów, twórca talizmanów, Dama
Wiek : 23
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Problem wyjątków od reguł polega na ustaleniu granicy.
OPCM : 4 +1
UROKI : 1
ALCHEMIA : 29 +2
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 6 +2
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarownica
Beamish Town - Page 2 6676d8394b45cf2e9a26ee757b7eaa37
Rycerze Walpurgii
Rycerze Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t8864-primrose-burke https://www.morsmordre.net/t8880-listy-do-primrose-burke https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f76-durham-durham-castle https://www.morsmordre.net/t9143-skrytka-bankowa-nr-2090#276327 https://www.morsmordre.net/t8894-primrose-e-burke
Re: Beamish Town [odnośnik]04.04.22 1:29
Docenienie jej pomocy przychodziło mu nad wyraz trudno. Parokrotnie musiał powstrzymywać się aby nie uraczyć jej jakimiś kąśliwymi uwagami. Nie zasługiwała na to, to przede wszystkim. Ostatnią rzeczą, której pragnął, było urażenie jej uczuć. Nie jej winą były z resztą wszystkie ostatnie nieszczęścia - zarówno te które spotykały ich rodzinę, jak i te, które dotyczyły jego osobiście. Fakt, że wciąż był rozdrażniony, także nie. Nikt nie lubił jednak, aby zawracać mu głowę w momentach, gdy nastrój wybitnie nie dopisywał - a lordowie Durham już w szczególności. Craigowi cisnęło się więc na usta kilka ripost... w porę przypominał sobie jednak, że Primrose pragnie mu jedynie pomóc. Nie odpowiedział jej zatem, że nogi rozprostować mógłby podczas spaceru w ogrodzie, ani też że od piwa wolałby szklankę ognistej albo któreś z win leżakujących w wiekowych butelkach w piwnicach pod zamkiem. Wybrał ciszę - ona także potrafiła ranić, czasem nawet bardziej niż słowa, ale Craig wiedział że kuzynka nie odbierze jego milczenia jako obrazy.
Po przekroczeniu drzwi tawerny faktycznie poczuł się odrobinę lepiej - lokal wystrojem nie wpasowywał się może w osobiste gusta Craiga, był jednak całkiem przytulny. Zachowanie karczmarza przyjął jako coś zupełnie normalnego. Oddał mężczyźnie odzienia wierzchnie należące do niego i Primrose, właściwie nawet na niego nie spoglądając. Wiedząc, że wybierają się w miejsce publiczne, gdzie mogą być widziani przez mieszkańców tutejszych ziem, Burke postarał się dziś o to, aby przedstawiać sobą obraz godny lorda. Wprawne oko łatwo wychwyciłoby co prawda wszystkie drobne nieprawidłowości w jego sylwetce - ubranie przestało na nim idealnie leżeć kiedy schudł, a lekkich cieni pod oczami nie dało się całkowicie zamaskować - ale i tak dziś wyglądał dużo lepiej, niż w ciągu ostatnich tygodni. Wyprostował się na fotelu, przyjmując najwygodniejszą pozycję i wyciągnął zza pazuchy papierośnicę. Po chwili wąska, siwa strużka dymu pofrunęła ku sufitowi, a pierś mężczyzny uniosła się w głęboki westchnięciu.
- Masz rację - odezwał się po chwili ciszy. Zapomniał czasem najprostsze kwestie - należało zrobić sobie przerwę. Odsunąć się, odetchnąć, zmienić otoczenie, przespać się. Craig sądził, że to właśnie robi, zaszywając się w zamku - z dala od Wywerny i Nokturnu. Z dala od spraw Czarnego Pana i rycerzy. Dziś jednak to jego własna sypialna cuchnęła żalem, gniewem, porażką i bezsilnością. Skrywanie się w jej ścianach mu nie pomagało. Tym bardziej gdy mury Durham przesiąkły także rozpaczą spowodowaną śmiercią Charlotty.
Osobiście może nie wybrałby akurat tawerny w Beamish Town... ale właściwie było to miejsce dobre jak każde inne. - Skorzystajmy, skoro już tu jesteśmy - nie pamiętał, kiedy ostatni raz raczył się trunkiem z Beamish, zamierzał iść więc za radą Primrose i skosztować wytwarzanego tutaj piwa. Karczmarz zapisywał wszystko w niewielkim notesiku, czekając niemal w napięciu, co postanowi zamówić Primrose.
- Chcesz mi opowiedzieć więcej o tych badaniach?


monster
When I look in the mirror
I know what I see
One with the demon, one with the beast
The animal in me
Craig Burke
Craig Burke
Zawód : Handlarz czarnomagicznymi przedmiotami, diler opium
Wiek : 34
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
If I die today, it won’t be so bad
I can escape all the nightmares I’ve had
All of my angry and all of my sad
Gone in the blink of an eye
OPCM : 7 +1
UROKI : 13 +3
ALCHEMIA : 5
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 1
CZARNA MAGIA : 32 +3
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 15
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3810-craig-maddox-burke https://www.morsmordre.net/t3814-blanche#70697 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f76-durham-durham-castle https://www.morsmordre.net/t6332-skrytka-bankowa-nr-965#159559 https://www.morsmordre.net/t3842-craigowe#71823
Re: Beamish Town [odnośnik]06.04.22 11:32
Doskonale wiedziała, że mogli zostać w Durham. Przejść się do miasteczka u stóp zamku, a nie gnać do miejsca, które kiedyś szczyciło się bliskością Beamish Hall, byłej rodowej siedziby. Teraz jej ruiny majaczyły w tle przypominając, że ród Burke skrywa wiele sekretów, nawet przed własnymi potomkami. Te stare mury kusiły ją. Od jakiegoś czasu zajmowała się ich badaniem, ale przerwała swoją pracę na rzecz pilniejszych spraw. Nadal jednak w tyle głowy miała plan aby odkryć tajemnice byłej posiadłości, odgrzebać echa i wspomnienia przodków, którzy bacznie obserwowali młodą Burke ze swych ciężkich ram w głównym holu Durham Castle. Milczący i uważni, ale w tym swoim chłodzie wspierający obecnych lordów tych ponurych ziem.
Wkraczając do gospody widziała po minie kuzyna, tej sekundzie kiedy na chwilę zmienił wyraz twarzy, że jej działania zaczynają odnosić sukces. Właściciel zaś uwijał się wokół nich dostarczając zamówione kufle piwa i przekąski do tego, takie na jakie mógł sobie pozwolić w czasie wojny. Ludzie z Durham nie mogli narzekać na całkowitą biedę, choć lekko nie było. Primrose zbierała od jakiegoś czasu raporty o mniejszych dostawach, napadach na nie czy braku pewnych towarów.
Przedstawiła je Edgarowi ale wciąż się zastanawiała jak można pomóc inaczej społeczności, za którą byli odpowiedzialni.
Usiadła na przeciwko kuzyna i spojrzała w płomienie kominka.
-To stare zapisy runiczne. - Odezwała się po chwili milczenia, w tracie której zbierała myśli. -Należące do tych, kiedy jeszcze nie znaliśmy lepszych rodzajów budowania zabezpieczeń. Trudniejszych do wykrycia. - Przesnioła szarozielone spojrzenie na Craiga. -Stara magia - Czuła, że musi być w tym coś więcej. Jeżeli demony, które zaatakowały w Locus parę miesięcy temu należały do podobnego rodzaju magii działo się w ich otoczeniu coś więcej, coś czego do końca jeszcze nie rozumieli. -Ktoś umiejętnie aktywował zabezpieczenie. Było skomplikowane. Po pierwsze… zagłuszało inną magię. Utrudniało rzucanie zaklęć medycznych co sprawiało, że ludzie w ochronce wolniej dochodzili do zdrowia. Miało też wpływ na sam budynek, który ciągle się psuł niezależnie od ilości napraw. Poza tym… panowała tam dziwna atmosfera. Wiecznego lęku i zniechęcenia. Ludzie zdawali się przygaszeni. Zrzucałam to na karb tego co się dzieje, ale kiedy Rigelowi udało się ściągnąć efekt rytuału od razu stało się jaśniej. - W tym momencie właściciel gospody przyszedł kuflami pełnego piwa i zaraz się odsunął nie chcąc zabierać przestrzeni państwu. Każdy kolejny gość, który przychodził był skierowany w inną stronę, tak aby nie siedzieć zbyt blisko nich. -Ponadto… byli tam ukrywani mugole albo ktoś kto wspiera rebelię. - I ten fakt mocno ją niepokoił. Skoro pod ich nosem były na tyle sprytne i odważne osoby, to kto jeszcze mógł działać podobnie i korzystać ze starych zabezpieczeń, na które nie zwracali uwagi.



May god have mercy on my enemies
'cause I won't

Primrose Burke
Primrose Burke
Zawód : Badacz artefaktów, twórca talizmanów, Dama
Wiek : 23
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Problem wyjątków od reguł polega na ustaleniu granicy.
OPCM : 4 +1
UROKI : 1
ALCHEMIA : 29 +2
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 6 +2
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarownica
Beamish Town - Page 2 6676d8394b45cf2e9a26ee757b7eaa37
Rycerze Walpurgii
Rycerze Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t8864-primrose-burke https://www.morsmordre.net/t8880-listy-do-primrose-burke https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f76-durham-durham-castle https://www.morsmordre.net/t9143-skrytka-bankowa-nr-2090#276327 https://www.morsmordre.net/t8894-primrose-e-burke
Re: Beamish Town [odnośnik]07.04.22 13:50
Chwycił w dłoń rączkę ciężkiego kufla, upijając gorzkiego piwa. Zdecydowanie wolał mocniejsze alkohole, ale ten także nie był zły. Wysłuchał jej słów w ciszy. Wszystko to co mówiła, brzmiało potencjalnie niebezpiecznie. Cała ta sprawa z prastarą magią była z resztą czymś, co wzbudzało w nim potencjalną niechęć. To fakt, że zawdzięczał zaklętemu w sobie duchowi życie, nadal jednak nie darzył go szczególną sympatią. Cernunnos pozostawał jednak w uśpieniu już od miesięcy, Craig zaczął się nawet zastanawiać, czy demon sam nie stracił życia tamtej feralnej nocy w Wywernie. Nie miałoby to jednak żadnego sensu, takie poświęcenie nie pasowało do prastarego, mściwego i złośliwego ducha wojny. Poza tym, wciąż obecne były inne, mniej dokuczliwe sygnały, że rogacz nadal okupuje jestestwo mężczyzny. Jeśli więc Primrose mierzyła się z czymś równie niebezpiecznym... cóż, dość powiedzieć że Craigowi średnio się to podobało. Nie musiał jednak mówić na głos Primrose, aby była ostrożna. Doskonale wiedziała, jak zachowywać się podczas prowadzenia tego typu badań. Fakt, że już odnieśli pewne pozytywne rezultaty w rozbrajaniu zabezpieczeń, tylko o tym świadczył. Mimo wszystko Craig i tak czuł obawy, niczym uparty cierń w boku. Bał się o każdego członka rodziny, który zaangażowany był w pomoc rycerzom. Bał się tego, co może się im przytrafić. Na jakie demony jeszcze mogą się natknąć. Był przerażony, gdy przypominał sobie to, co przydarzyło się przeklętemu Blackowi...
- Prastare zabezpieczenia w przytułku? - zmarszczył brwi. Pierwszy wniosek, który mu się nasuwał, to taki że rebelianci aktywowali zabezpieczenia, gdy uznali że nie mogą dłużej korzystać z tej lokacji, pragnąc utrudnić wrogowi przejęcie jej. Musiałby poznać więcej szczegółów, aby zweryfikować tę teorię, ale wyglądało na to, że Primrose również na to wpadła. Rebelia nie raz i nie dwa pokazała, że są wśród nich ludzie, którzy znają się na magii, również tej starej i potężnej. Owszem, większość z nich była tępymi wieśniakami - Craig do tej pory z pewnym rozczuleniem wspominał choćby akcję na Connaught Square, gdzie przeciwko całemu tłumowi rycerzy stawiła się jedna zakonniczka - ale nawet jeden geniusz w ich szeregach mógł zdziałać wiele szkód. Zaciekawiła go też kwestia samego przytułku. Czy budynek miał kiedyś służyć innym, wyższym celom i zaklęcia po prostu przetrwały? Jeśli tak, co dokładnie się tam znajdowało? - Udało wam się wszystko rozbroić? - dopytał dla pewności.
Rozważając te kwestie złapał się jednak na pewnej gafie, którą popełnił. Primrose chciała odświeżyć głowę, uciec na moment od badań, tymczasem kuzyn począł wypytywać ją o szczegóły. Nie był to w żadnym razie dobry sposób na odpoczynek - Przepraszam, męczę cię pytaniami, a przecież pragnęłaś na moment od tego uciec. - odezwał się prędko. Odruchowo zapragnął przejąć inicjatywę, postarać się o komfort psychiczny kuzynki, nawet jeśli to ona wyszła z propozycją wycieczki poza zamek aby zadbać o jego samopoczucie. Troska o jej osobę była jednak najwyraźniej silniejsza niż odrętwienie, w którym tkwił od ostatnich dni. - Chyba że właśnie to ci pomaga, w takim razie proszę, kontynuuj.


monster
When I look in the mirror
I know what I see
One with the demon, one with the beast
The animal in me
Craig Burke
Craig Burke
Zawód : Handlarz czarnomagicznymi przedmiotami, diler opium
Wiek : 34
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
If I die today, it won’t be so bad
I can escape all the nightmares I’ve had
All of my angry and all of my sad
Gone in the blink of an eye
OPCM : 7 +1
UROKI : 13 +3
ALCHEMIA : 5
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 1
CZARNA MAGIA : 32 +3
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 15
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3810-craig-maddox-burke https://www.morsmordre.net/t3814-blanche#70697 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f76-durham-durham-castle https://www.morsmordre.net/t6332-skrytka-bankowa-nr-965#159559 https://www.morsmordre.net/t3842-craigowe#71823
Re: Beamish Town [odnośnik]08.04.22 10:45
Piwo nie należało do ulubionych trunków lady Burke, zdecydowanie preferowała inne smaki, ale nie znaczyło to, że gardziła chmielowym napojem. Ujęła ciężki kufel w dłoń upijając drobny łyk. Gorzki posmak rozlał się po gardle, acz nie wykrzywił ust kobiety. Było w nim coś przyjemnego i odmiennego, a przecież właśnie tego szukała wyciągając kuzyna poza Durham.
Przytułek, a dokładniej stare zabezpieczenia przypominały jej to z czym zmagał się kuzyn i sądziła, że musi być w tym wszystkim coś więcej. Czy możliwe, że nieopatrznie uruchomili coś, obudzili jakąś prastarą magię, nad którą nie byli wstanie zapanować? Miała nadzieję, że nim nadejdzie ostateczny koniec uda im się dojść do sedna. Na razie jednak błądziła niczym dziecko we mgle łapiąc w garść pojedyncze informacje, które nie przedstawiały spójnej całości.
-Wykorzystane zostały runy, ich zapis, kształt i forma wskazują na magię, która wymagała czegoś więcej niż inkantacji. Mam zamiar udać się tam ponownie i dokładnie zbadać piwnice. - Odpowiedziała odstawiając kufel na blat stolika. Spojrzała w płomienie kominka. -Udało się nam, ale nie wiem czy ktoś znów ich nie uaktywni. Mam swoje podejrzenia, ale brak mi twardych dowodów. - Zmarszczyła delikatnie brwi wyraźnie się nad czymś zastanawiając. Wiedziała, że nie mogła udać się tam ponownie sama, potrzebowała wsparcia kogoś zaufanego, kogoś kto będzie patrzył na jej plecy i czuwał aby nic się nie wydarzyło kiedy ona rozpocznie dokładne badania. Obawiała się, że w przytułku jest ktoś kto wspiera rebelię, im szybciej znajdą rzeczoną osobę tym większa szansa, że w Warwick się uspokoi i będą mogli zaprowadzić tam dobrobyt, który tak bardzo ludziom był potrzebny.
-Nie przepraszaj, to pomaga mi zebrać myśli, skupić się na jednym… choć nie jest to łatwe. - Uśmiechnęła się nieznacznie do Craiga. Każde z nich zmagało się ze swoimi problemami, choć te jej nie mieściły się w skali tych, z którymi mierzył się kuzyn. Jednak jedna rzecz ją męczyła, a zawsze na opinii kuzyna jej zależało więc myśl, która kołatała się w głowie lady Burke w końcu została z niej wyrzucona. Starym zwyczajem, który znali ci co należeli do rodziny, wypowiedziała nagle. -Co sądzisz o lordzie Mathieu Rosier?





May god have mercy on my enemies
'cause I won't

Primrose Burke
Primrose Burke
Zawód : Badacz artefaktów, twórca talizmanów, Dama
Wiek : 23
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Problem wyjątków od reguł polega na ustaleniu granicy.
OPCM : 4 +1
UROKI : 1
ALCHEMIA : 29 +2
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 6 +2
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarownica
Beamish Town - Page 2 6676d8394b45cf2e9a26ee757b7eaa37
Rycerze Walpurgii
Rycerze Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t8864-primrose-burke https://www.morsmordre.net/t8880-listy-do-primrose-burke https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f76-durham-durham-castle https://www.morsmordre.net/t9143-skrytka-bankowa-nr-2090#276327 https://www.morsmordre.net/t8894-primrose-e-burke
Re: Beamish Town [odnośnik]08.04.22 11:22
Wciąż nie był w idealnej formie - ba, daleko mu było obecnie do tego - ale był w razie potrzeby gotowy aby udać się z Primrose na miejsce. Nie był pewny co prawda, na ile właściwie byłby użyteczny na miejscu, jako że ostatnio mocno wyszedł z wprawy. Tego typu badania z resztą nie były nigdy stricte jego działką, to Prim właśnie zawsze ciągnęło do tego typu badań. Nie zaoferował więc swojej pomocy na głos, ale pochylił się w fotelu aby ująć delikatnie dłoń kuzynki. Jeśli będzie potrzebowała aby ktoś udał się z nią na miejsce, był gotów jej pomóc. Niezależnie od tego, w jakiej formie by go tam potrzebowała. Drugiego badacza, ochroniarza, nawet zwyczajnego towarzystwa. Zawsze gotów był nadstawić swoje ucho i poświęcić jej pełnię uwagi. Z doświadczenia wiedział, że powtarzanie faktów na głos i tłumaczenie komuś innemu wszystkich zagadnień od początku, pomagało wyplątać się czasem z najbardziej skomplikowanej sprawy, naprostować ją porządnie. Dostrzec fakty, które były oczywiste, nawet jeśli wcześniej skrywały się za głęboką siecią domysłów. Układanka od razu stawała się prostsza po takiej burzy mózgów. - Na pewno to rozgryziesz - pocieszył ją krótko. Primrose była jedną z najmądrzejszych osób, które Craig znał i wierzył w nią bezgranicznie.
- Mathieu Rosier? - słysząc to nazwisko, mężczyzna obniżył kufel piwa, który właśnie miał podnieść do ust. Posłał także kuzynce uważne spojrzenie. Czemu wymieniała akurat jego? Craig nie był świadom tego, jakie miejsca kobieta odwiedzała w ostatnich tygodniach, będąc całkowicie skupionym na sobie i dochodzeniu do dawnej formy, stąd też nazwisko Rosiera wywołało w nim pewną konsternację. Średnio znał akurat tego przedstawiciela rodu panów Kent. Nieco bliższe - acz było to i tak spore nadużycie - relacje łączyły go z Tristanem, jako że obaj dzielili tę samą krew Crouchów. O Mathieu więcej mógłby powiedzieć chociażby Xavier, z tego co Craig pamiętał, młodszego z braci Burke oraz Rosiera łączyła całkiem zażyła przyjaźń. - Ciężko mi cokolwiek o nim powiedzieć. Może tylko tyle, że jest oddany sprawie, unika skandali. W roli lorda sprawdza się doskonale - zawsze dostojny, nieco wyniosły, acz ta cecha charakteryzowała chyba wszystkich noszących nazwisko Rosier. - Jeśli jednak pytasz o to jakim jest człowiekiem, nie potrafię ci odpowiedzieć. Bardzo słabo znam go prywatnie - dodał, upijając w końcu swojego piwa. Łącząca ich relacja była zdecydowanie neutralna - Dlaczego o niego pytasz? - chyba miał przeczucie, ale wolał aby kuzynka sama wypowiedziała je na głos.


monster
When I look in the mirror
I know what I see
One with the demon, one with the beast
The animal in me
Craig Burke
Craig Burke
Zawód : Handlarz czarnomagicznymi przedmiotami, diler opium
Wiek : 34
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
If I die today, it won’t be so bad
I can escape all the nightmares I’ve had
All of my angry and all of my sad
Gone in the blink of an eye
OPCM : 7 +1
UROKI : 13 +3
ALCHEMIA : 5
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 1
CZARNA MAGIA : 32 +3
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 15
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3810-craig-maddox-burke https://www.morsmordre.net/t3814-blanche#70697 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f76-durham-durham-castle https://www.morsmordre.net/t6332-skrytka-bankowa-nr-965#159559 https://www.morsmordre.net/t3842-craigowe#71823
Re: Beamish Town [odnośnik]08.04.22 11:54

Prosty acz pełen wsparcia gest ze strony kuzyna niósł ze sobą więcej obietnic niż tysiąc słów. Tak to już z nimi było, że nie mówili wiele, choć gdy już włączali się do dyskusji to potrafili mówić wiele. Edgar był chodzącym tego przykładem, jako jeden z rodu, który wypowiadał najmniej słów, ale gdy już się zdecydował to miały one wydźwięk niezwykle silny i mocny. Mając czarodzieja za swoimi plecami mogła czuć się bardzo bezpiecznie i pewna, że nic jej nie grozi. Uścisnęła jego dłoń w odpowiedzi, krótka wymiana gestów i spojrzeń, która stanowiła całą rozmowę, ale jakże owocną.
Zdawała sobie sprawę, że zadane w ten sposób pytanie od razu będzie rodzić kolejne, ale przecież taka forma była lepsza niż gdyby miała kręcić się wokół tematu niczym kot wokół włóczki. Sedno sprawy warto było postawić od razu.
Lord Rosier był przyjacielem Xaviera i było wręcz dla kobiety oczywiste, że brat Craiga będzie robił wszystko aby przedstawić czarodzieja w jak najlepszym świetle. Wolała usłyszeć opinie od kogoś z kim nie był tak związany. Z kimś, z kim działał w słusznej sprawie, kto mógł go widzieć w innych okolicznościach niż przy kieliszku czegoś mocniejszego.
-Być może… choć mogę się mylić… - Westchnęła zrezygnowana. Primrose nie była typem, który szybko się wzrusza i ulega romantycznym wizjom. To Evandra miała więcej wyczucia, potrafiła wyłapywać te drobne sugestie rzucane między wierszami. Na pewno z nią również poruszy ten temat. -Istnieje możliwość, że lord Rosier… rozpatruje moją osobę jako przyszłą żonę? - Uniosła kufel z piwem do góry. -Nie jestem tego pewna. Nie wyraził tego wprost, ale z tego co zrozumiałam, tak właśnie może być.
Nie wiedziała co o tym wszystkim myśleć i czy przypadkiem ich ostatniej rozmowy nie nadinterpretowała. Nie pierwszy raz pomyliła się co do intencji tego człowieka. Nie chciała ponownie się sparzyć, a po całej sytuacji z Aresem byłam podwójnie ostrożna co do wszelkich deklaracji ze strony mężczyzn. Cieszyła się, że zaręczyny zostały zerwane i nie musiała wiązać się z rodem Carrow. Istniała duża szansa, że będzie wiecznie nieszczęśliwa u boku człowieka, który nie miał w sobie odwagi, niezłomnego ducha i wizji przyszłości. Sandal Castle mógł okazać się więzieniem dla lady Burke, a małżeństwo istniałoby jedynie na papierze, gdzie małżonkowie staliby się dla siebie całkowicie obcymi.



May god have mercy on my enemies
'cause I won't

Primrose Burke
Primrose Burke
Zawód : Badacz artefaktów, twórca talizmanów, Dama
Wiek : 23
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Problem wyjątków od reguł polega na ustaleniu granicy.
OPCM : 4 +1
UROKI : 1
ALCHEMIA : 29 +2
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 6 +2
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarownica
Beamish Town - Page 2 6676d8394b45cf2e9a26ee757b7eaa37
Rycerze Walpurgii
Rycerze Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t8864-primrose-burke https://www.morsmordre.net/t8880-listy-do-primrose-burke https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f76-durham-durham-castle https://www.morsmordre.net/t9143-skrytka-bankowa-nr-2090#276327 https://www.morsmordre.net/t8894-primrose-e-burke
Re: Beamish Town [odnośnik]08.04.22 12:27
Szczerze mówiąc, Craig wmawiał sobie i wszystkim wokół, że miał o Mathieu dość neutralne zdanie, ale prawda była taka, że spoglądał na młodszego z Rosierów z pewną minimalną, aczkolwiek definitywnie obecną niechęcią. Nie była to wina samego lorda z Kent - a przynajmniej nie świadomie - a raczej ogólnych okoliczności, które od pewnego czasu otaczały samego Burke'a. Wydarzenia, które nie tak dawno dotknęły Craiga, a które tak dotkliwie go osłabiły, sprawiły że wyrobił w sobie taką właśnie niechęć do wszystkiego, co związane było z tą sprawą. Wliczały się w to także bardzo konkretne osoby. Tym samym, mimo że de facto Mathieu niczym mu nie zawinił, Burke wykazywał się mocną rezerwą na myśl o jego osobie. To dlatego też, słysząc słowa kuzynki, Craig nie wykazał się szczególnym optymizmem. Spojrzał na Primrose uważniej, gdy powoli zdradzała mu swoje myśli oraz ogólniki dotyczące zachowania wspomnianego lorda. Czy byłby samolubny, z góry odradzając jej podejmowanie jakichkolwiek kroków w celu ewentualnego połączenia ich dwójki węzłem małżeńskim? Prawdopodobnie. Craig był jednak doskonale świadom, że jego pragnienie ochrony najbliższych mu osób czasami zakrawało wręcz o przesadę. Tak samo nerwowo reagował na ślub swojej własnej siostry, nie chcąc jej oddawać komuś obcemu i uznając jej przeprowadzkę za krzywdzącą. Bo kto lepiej ochroniłby Burke'a niż jego najbliżsi krewni oraz mury Durham? Był doskonale świadom jak irracjonalnie to brzmi, stąd też zachowywał swoje odczucia w tej kwestii dla siebie. Teraz zaś musiał się skupić faktycznie na Primrose. Więc Mathieu Rosier prawdopodobnie próbował podejmować kroki mające na celu pojęcie Primrose Burke za żonę.
- Poznałaś go już chyba lepiej niż ja. Wydaje się być obowiązkowy, oddany, odważny... - wszystkie te epitety dotyczyły jednak jego działalności wśród rycerzy, czy więc Mathieu był taki sam w życiu prywatnym? Czy pozwoli Primrose być sobą, czy będzie ją traktować dobrze i będzie jej wierny? - Nie skontaktował się jeszcze z Edgarem? - dopytał się nagle, patrząc na kuzynkę uważnie. Szczerze mówiąc, pochwalał takie zachowanie. Im lepiej para mogła poznać się przed oficjalnymi zaręczynami, tym większa szansa że uniknie się porażki jaką był Ares Carrow. To właściwie była największa obawa Craiga, którą dzielił z kuzynką. Byle nie powtórzyć sytuacji sprzed kilku miesięcy. - Chciałabyś, abym porozmawiał z Mathieu na ten temat? - mógł się w końcu upewnić co chodzi mu po głowie. Nie byłoby to nic dziwnego. A bardzo chętnie by się upewnił - tym bardziej gdy nagle przypomniało mu się, że przecież lorda tego często widywano w towarzystwie lady Carrow. O co zatem tu chodziło? Wszystko to wydało mu się nagle nieco podejrzane.


monster
When I look in the mirror
I know what I see
One with the demon, one with the beast
The animal in me
Craig Burke
Craig Burke
Zawód : Handlarz czarnomagicznymi przedmiotami, diler opium
Wiek : 34
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
If I die today, it won’t be so bad
I can escape all the nightmares I’ve had
All of my angry and all of my sad
Gone in the blink of an eye
OPCM : 7 +1
UROKI : 13 +3
ALCHEMIA : 5
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 1
CZARNA MAGIA : 32 +3
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 15
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3810-craig-maddox-burke https://www.morsmordre.net/t3814-blanche#70697 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f76-durham-durham-castle https://www.morsmordre.net/t6332-skrytka-bankowa-nr-965#159559 https://www.morsmordre.net/t3842-craigowe#71823
Re: Beamish Town [odnośnik]08.04.22 13:42
Nie dało się zaprzeczyć, ale lady Burke poznała lepiej Mathieu. Wszystko zaczęło się od lekcji czarnej magii, a potem ich znajomość miała swoje ostre zakręty, wypłaszczenia i liczne drogi pod górkę. Ze zwykłej salonowej znajomości ku przyjaźni, poprzez niezrozumienie aż zatrzymali się w miejsc, którego młoda czarownica do końca nie rozumiała. Nie wiedziała co sama ma myśleć o tym wszystkim.
Małżeństwo było czymś oczywistym dla kobiety wychowanej w świecie arystokratycznym. Od samego początku wiedziała, że pewnego dnia zostanie czyjąś żoną i nie buntowała się przeciwko temu. Jedyne na czym zależało lady Burke było to aby przyszły małżonek szanował ją i nie traktował jedynie jako gwarant dobrego i korzystnego układu.
Bardzo chciała aby rody szlacheckie patrzyły na kwestie małżeństwa trochę inaczej niż jedynie jak na sojusz pomiędzy mężczyznami, w którym kobieta nic nie znaczy. Opuszczenie murów Durham jawiło się jej wydarzeniem ciężkim i smutnym, ale jednocześnie takim, które nadejdzie, do którego jest przygotowywana od najmłodszych lat.
Burke byli rodziną zżytą więc miała pewność, że niezależnie jak daleko będzie od domu to rodzina zawsze będzie blisko niej, gotowa ruszyć z pomocą na jeden sygnał.
-Nic mi na ten temat nie wiadomo. - Edgar na pewno szybko siostrze nie zdradzi, że zjawił się ktoś kto stara się o jej rękę. Nie miał w zwyczaju dzielić skóry na niedźwiedziu, raczej dążył do tego aby wszystko ustalić i potwierdzić nim szedł z tym dalej do członków rodziny. Zakładała, że po sytuacji z Carrowem tym bardziej starał się podchodzić do kwestii jej ożenku ostrożniej. -Mathieu jest Rosierem. - Nie potrafiła inaczej tego ująć. Lordowie Kentu mieli w sobie coś co onieśmielało, sprawiało, że chciało się wyglądać przy nich wręcz idealnie, a Primrose swoim wyglądem daleko odbiegał od ideału. Nie tylko wyglądem ale również poglądami czy też chęcią do zmieniania środowiska, pchania go ku przyszłości. Czy taka rodzina chciałaby mieć w swoich szeregach kobietę, o której kiedyś mogą krążyć plotki, że jest wywrotowcem? Tą, która burzy święty porządek rzeczy?
Otworzyła szerzej oczy.
-Na Merlina nie! - Zawołała od razu prawie krztusząc się swoim piwem. -To tylko moje domysły, które mogą okazać się całkowicie błędne.
Dopiero by było, gdyby kuzyn poszedł do lorda Rosiera, a ten wielce zdumiony i zaskoczony odebrał rozmowę, z które wynika, że lady Burke opacznie zrozumiała jego intencje, chociażby deklaracji wiecznej przyjaźni ale nic ponad to. -Jeżeli nie jestem w błędzie to pewnie za jakiś czas się o tym dowiemy, a jeżeli jestem… to lepiej nie robić zamieszania. - Chyba by się spaliła ze wstydu i unikała Kent przez dłuższy czas albo upewniała się, że akurat Mathieu Rosier jest poza posiadłością rodową.
Uśmiechnęła się, mimo to, z wdzięcznością do kuzyna, który na każdym kroku okazywał jej wsparcie.

|zt x 2



May god have mercy on my enemies
'cause I won't

Primrose Burke
Primrose Burke
Zawód : Badacz artefaktów, twórca talizmanów, Dama
Wiek : 23
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Problem wyjątków od reguł polega na ustaleniu granicy.
OPCM : 4 +1
UROKI : 1
ALCHEMIA : 29 +2
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 6 +2
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarownica
Beamish Town - Page 2 6676d8394b45cf2e9a26ee757b7eaa37
Rycerze Walpurgii
Rycerze Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t8864-primrose-burke https://www.morsmordre.net/t8880-listy-do-primrose-burke https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f76-durham-durham-castle https://www.morsmordre.net/t9143-skrytka-bankowa-nr-2090#276327 https://www.morsmordre.net/t8894-primrose-e-burke
Re: Beamish Town [odnośnik]31.01.23 21:19
Kłucie w palcach mi powiada, że tu złego coś się skrada...
Chociaż Beamish Town było jednym z miasteczek, które uchroniło się przed falą mających miejsce pod koniec czerwca zamieszek, to pozorny spokój związany z zawieszeniem broni nie trwał długo – w tym samym dniu, w którym nad Wyspami Brytyjskimi zawisła tajemnicza kometa, w mieścinie doszło do serii trudnych do wytłumaczenia zdarzeń. Najpierw z Gór Penińskich zeszła gęsta, mlecznobiała mgła, która wylała się na brukowane uliczki, przylepiając się do domów i otulając szczelnie rosnące pomiędzy nimi drzewa, a także: ograniczając widoczność praktycznie do zera. Początkowo mieszkańcy spodziewali się, że opary – jak zwykle – podniosą się i rozproszą wraz z upływem dnia, ale ciężkie i nieruchome, pozostawały niewzruszone na podmuchy wiejącego od gór wiatru czy letnie, ogrzewające powietrze słońce. Ruchliwe niegdyś uliczki praktycznie opustoszały, a nieliczni mieszkańcy przemykali nimi w pośpiechu, nie chcąc zbyt długo przebywać wśród chłodnej, mokrej mgły; mężczyźni gromadzący się wieczorami w przepełnionej gospodzie zgodnie twierdzili, że w oparach czaiło się coś złego – kilkoro z nich zarzekało się, że widzieli kryjące się w nich, cieniste istoty, przygarbione, rogate, człekopodobne sylwetki z lśniącymi oczami i długimi szponami, którymi przesuwały po ścianach domów i bruku, pozostawiając za sobą czarne, lśniące, przypominające smołę smugi.

Niedługo później ziemia w Beamish Town zadrżała – lekkie, ale wyczuwalne wstrząsy zagrzechotały oknami we framugach i postrącały naczynia z półek. Do miasteczka dotarły wieści o potężnych fragmentach skał, które osunęły się z klifów do morza, odsłaniając zaklętą grotę. Część mieszkańców, wierząc, że nie mogło skrywać się w niej nic dobrego, zabroniła swoim pociechom zbliżać się do wybrzeża; nie zabrakło jednak ciekawskich, którzy udali się tam od razu, wracając z kieszeniami wypchanymi dziwnymi, czarnymi kryształkami. Jakie było ich przeznaczenie – nie wiedział nikt, a po kilku dniach snujące się wśród czarodziejów historie ucichły. Na krótko.

Zaledwie tydzień po pojawieniu się na niebie komety, w jednej ze starych, czarodziejskich rodzin, doszło do tragedii: mężczyzna, do tej pory cieszący się nieposzlakowaną opinią, zaatakował swoją żonę i dwójkę nastoletnich dzieci, co przyciągnęło czekające tylko na tę okazję cienie. Przedostawszy się do środka, rozszarpały wszystkich domowników, a widok, jaki po sobie zostawiły, był tak makabryczny, że sąsiadka, która ich znalazła, potrzebowała natychmiastowej pomocy uzdrowiciela. Niedługo później pojedynczy mieszkańcy miasteczka zaczęli zapadać na coś, co zaczęto nazywać Chorobą Szaleńca – czarodzieje i czarownice, niezależnie od wieku, tracili zmysły. Trawieni niemożliwą do ukojenia gorączką, nie spali, przestawali rozpoznawać swoich krewnych i komunikować się z otoczeniem; zamknięci w swoim świecie, zwracali się do głosów, których zdawał się nie słyszeć nikt poza nimi. Wypowiadane przez nich nieskładne zdania wieściły koniec świata i jego nieuchronność, zapowiadały nadejście wiecznej ciemności. Coś, jakaś nieokreślona, niewidzialna moc, ciągnęła ich w stronę wybrzeża – niepowstrzymani, wpadali we wzburzone fale, prawdopodobnie próbując się dostać do odsłoniętej przez trzęsienie ziemi jaskini. Mieszkańcy, wspólnie uznawszy, że padli ofiarą klątwy, oraz że była to klątwa zaraźliwa, odizolowali ofiary, zamykając ich w budynku ratusza. Obłożony zaklęciami, stał się zupełnie odcięty od reszty miasteczka, a rzadko przechodzący obok ludzie spoglądali na niego z niepokojem. Wszyscy zdawali się czekać, nikt jednak nie wiedział: na co, ani czy odgrodzenie się od zaklętych czarodziejów rzeczywiście zapewniało im bezpieczeństwo. Wieści o tych wydarzeniach zaczęły się nieść dalej, razem z niewysłuchanymi póki co prośbami o pomoc.

Sytuacja ma miejsce pomiędzy 3 a 10 lipca, datę wątku lub wątków można wybrać dowolnie. Do wydarzenia może odnieść się dowolna postać lub postacie, która posiada fabularne uzasadnienie przebywania w Durham, nic jednak nie stoi na przeszkodzie, by do rozgrywki dołączyły również inne postacie, które drogą fabularną uzyskają odpowiednią wiedzę. Po napisaniu pierwszych postów w wątku (w tym temacie lub w innym, dowolnym) fakt ten należy zgłosić w temacie z wydarzeniem oraz zaczekać na post mistrza gry, który zarysuje sytuację.

Mistrz gry nie prowadzi rozgrywki, ale się nią opiekuje i może zainterweniować w trakcie (na prośbę graczy - lub jeśli uzna to za potrzebne). Wątek nie zagraża życiu i zdrowiu biorących w nim udział postaci, może jednak zmienić rangę na skutek podjętych przez nie działań.

Wszelkie pytania lub wątpliwości należy kierować do Williama.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Beamish Town - Page 2 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Beamish Town [odnośnik]21.02.23 13:48
|5.07.1958

Droga Elviro,
Potrzebuję Twojej pomocy. Przedziwna sytuacja miała miejsce w Beamish Town, potrzebuję pomocy osoby, która posiada odpowiednią wiedzę medyczną i może zweryfikować czy to co trawi mieszkańców to choroba, którą może zająć się uzdrowiciel...

Szanowny panie Mulciber,
Zwracam się z prośbą o pomoc. W miasteczku na ziemiach hrabstwa Durham doszło do incydentów, które wzbudzają mój niepokój. Pan, jako osoba o niezwykle ostrym umyśle, może mi pomóc spróbować rozwikłać zagadkę, która spędza sen z moich powiek…


Listy opuściły mury Zamku Durham kiedy lady Burke przeglądała doniesienia od zarządców miasteczek i wiosek. Te zaś były bardzo niepokojące. Nie mogła tego zostawić i czekać, aż sprawa sama się rozwiąże. Nie mogła zostawić mieszkańców samych sobie, ale miała świadomość, że potrzebuje wsparcia osób, które mogą spojrzeć na całość z innej perspektywy. Doniesienia o przedziwnej mgle, w której czaiły się cienie, bardzo przypominało jej to o czym mówił Rigel, czarne kamienie zaś to o czym wspominała Elvira kiedy zjawiła się z wizytą w posiadłości rodu Burke. Czy to był jedynie zbieg okoliczności, ciężko jeszcze to stwierdzić, ale na pewno nie miała zamiaru tego ignorować. Informacje o zamknięciu ludzi w ratuszu sprawił, że nie mogła dłużej zwlekać. Należało działać i to niezwłocznie.
Poprosiła o spotkanie z Elvirą Multon oraz Ramseyem Mulciberem, aby wraz z nią przyjrzeli się sytuacji w Beamish Town. Liczyła, że pomogą jej choć trochę zrozumieć co się właśnie dzieje w Durham i jak temu zapobiec. W głowie kotłowała się myśl, że mogą miec coś z tym wspólnego rzeczone kamienie, że te mają moc mieszania w głowach, ale jak to odbija się na zdrowiu tych ludzi, czy jest to trwałe działanie? Wiele pytań, a praktycznie żadnych odpowiedzi, same domysły.
Na domiar tego, upał dawał się we znaki i nie pozwalał w spokoju zebrać myśli. Ubrana w jedwabną, zwiewną suknię w kolorze pudrowego różu, zjawiła się niedaleko ratusza. Twarz chroniła przed słońcem kapeluszem z szerokim rondem, podobnie dłonie obleczone w jasne rękawiczki. Zdawało się, że ziemia wręcz parzy przez cienką podeszwę skórzanych pantofelków.
Obejrzała się na Elvirę oraz Ramseya.
-Dziękuję za przybycie. - Zwróciła się do dwójki, która pojawiła się na miejscu spotkania. Wskazała na ratusz. -W tym miejscu znajdują się wszyscy objęci Chorobą Szaleńca. Niezależnie od wieku i płci, chorych trawi gorączka, nie śpią, przestają rozpoznawać swoich bliskich, a ostatecznie kierują się w stronę wybrzeża i spadają z klifów. Poza tym mieliśmy do czynienia z cieniami, które rozszarpały domowników i to po tym incydencie rozpoczęła się ta dziwna choroba. Nie wiem niestety skąd się wzięło jej źródło. - Potoczyła zmartwionym wzrokiem po murach ratusza. Sprawa ta mocno ją trapiła i czuła się bezsilna nie mogąc nic temu zaradzić, a znalezienie prostego rozwiązania nie nadchodziło.



May god have mercy on my enemies
'cause I won't

Primrose Burke
Primrose Burke
Zawód : Badacz artefaktów, twórca talizmanów, Dama
Wiek : 23
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Problem wyjątków od reguł polega na ustaleniu granicy.
OPCM : 4 +1
UROKI : 1
ALCHEMIA : 29 +2
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 6 +2
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarownica
Beamish Town - Page 2 6676d8394b45cf2e9a26ee757b7eaa37
Rycerze Walpurgii
Rycerze Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t8864-primrose-burke https://www.morsmordre.net/t8880-listy-do-primrose-burke https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f76-durham-durham-castle https://www.morsmordre.net/t9143-skrytka-bankowa-nr-2090#276327 https://www.morsmordre.net/t8894-primrose-e-burke

Strona 2 z 5 Previous  1, 2, 3, 4, 5  Next

Beamish Town
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach