Wydarzenia


Ekipa forum
Kuchnia
AutorWiadomość
Kuchnia [odnośnik]02.06.21 19:02
First topic message reminder :

Kuchnia

Kuchnia mieściła się na parterze, zaraz obok wejścia do domostwa będąc sercem całego budynku. To tutaj rodzina Greyów spędzała najwięcej czasu razem, to tutaj unosił się zapach pieczonych jabłek z cynamonem oraz pasztecików dyniowych pieczonych przez Hattie. Pomieszczenie posiadało na środku długi stół, na którym zawsze stały jakieś smakołyki. Pod ścianami ustawiono witrynki oraz komody z talerzami oraz kubkami aby zawsze były pod ręką. Drewniany strop nosił ślady użytkowania przez poprzednie pokolenia a podwieszone pod nim zioła tworzyły przytulną atmosferę, która zachęcała do wypicia herbaty.


Zły pomysł?Nie ma czegoś takiego jak zły pomysł, tylko złe wykonanie go


Herbert Grey
Herbert Grey
Zawód : Botanik, podróżnik, awanturnik
Wiek : 29
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Podróżowanie to nie jest coś, do czego się nadajesz. To coś, co robisz. Jak oddychanie
OPCM : 18 +2
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 2 +1
TRANSMUTACJA : 15 +2
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarodziej

Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t9088-herbert-grey https://www.morsmordre.net/t9097-awanturnik https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f179-dorset-bockhampton-greengrove-farm https://www.morsmordre.net/t10001-skrytka-bankowa-nr-2134#302368 https://www.morsmordre.net/t9106-herbert-grey#274578

Re: Kuchnia [odnośnik]30.12.22 10:53
Prosty posiłek jakim było śniadanie, przynosiło wiele radości i spokoju, o jakim nie wiedział, że jest jeszcze możliwy do osiągnięcia. Teraz jednak cieszył się nim z Florence, a ciche rozmowa wypełniła wnętrze kuchni sprawiając, że wszystko wydawało się prostsze. Prozaiczna czynność, a tak bardzo ostatnio zaniedbywana.
-Chodźmy. - Zgodził się bez wahania w głosie uśmiechając się przy tym szeroko. Był łazikiem, potrafił na spacerach spędzać długie godziny, a teraz mógł ten czas współdzielić z Florką. Miał swoje utarte ścieżki, którymi często wędrował, a w trakcie nich przyglądał się roślinności notował w pamięci to jak się rozwijają. Obserwował zwierzęta więc zawsze miał ze sobą lornetkę i aparat fotograficzny. Jeżeli mógł choć na dłużej przy sobie zatrzymać czarownicę, to nie miał zamiaru się wahać. Zaraz po skończonym posiłku zebrał naczynia i zabrał się za ubieranie butów. Świat nie zawali się jak przez jeden dzień nie będzie poświęcał swojego czasu na jego ratowanie.
-Jedno jest daleko stąd, wymaga dwudniowego wyjścia. - Odparł, ponieważ znał piękne miejsce, ale oddalone bardzo do Greengrove Farm. Zamyślił się na chwilę. -Wiem, gdzie mogę cię zaprowadzić. - Nie chciał jej nadwyrężać, wiedział, że długie spacery nie są wskazane przy osłabieniu, a sam przecież jeszcze nie był okazem zdrowia. Cienie miały zostawić na jego ciele już na zawsze blizny, nigdy nie miały zniknąć. Zresztą nie tylko u niego. Wielu będzie miało ślady po nierównej walce, pamiątki wojny oraz przedziwnej mocy, którą ktoś obudził. -Może uda się nam zobaczyć Memortka i natkniemy się na Szpiczaki. - Powiedział jeszcze chcąc odsunąć od siebie myśli o cieniach. Chciał spędzić przyjemnie czas, bez oglądania się przez ramię, w chwili beztroski i zmartwień. Nie wiedział co przyniesie przyszłość więc chciał się cieszyć tym co właśnie mieli. Założył lornetkę na szyję i skierował się w stronę tylnego wyjścia na podwórze, skąd furtką mogli udać się wprost do lasu. -Gotowa? - Upewnił się, że Florka ubrała się na spacer, po czym wyszli na zewnątrz.

|zt dla Herba


Zły pomysł?Nie ma czegoś takiego jak zły pomysł, tylko złe wykonanie go


Herbert Grey
Herbert Grey
Zawód : Botanik, podróżnik, awanturnik
Wiek : 29
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Podróżowanie to nie jest coś, do czego się nadajesz. To coś, co robisz. Jak oddychanie
OPCM : 18 +2
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 2 +1
TRANSMUTACJA : 15 +2
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarodziej

Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t9088-herbert-grey https://www.morsmordre.net/t9097-awanturnik https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f179-dorset-bockhampton-greengrove-farm https://www.morsmordre.net/t10001-skrytka-bankowa-nr-2134#302368 https://www.morsmordre.net/t9106-herbert-grey#274578
Re: Kuchnia [odnośnik]14.02.23 0:02
W pierwszej chwili niemal przeraziła się, kiedy Herbert wspomniał o marszu przez dwa dni. Nie o taki spacer w końcu jej chodziło, ale szybko pojęła, że była to raczej obietnica tego, co będą mogli zobaczyć kiedyś, w nieco dalszej przyszłości. Właściwie taka wycieczka nie brzmiała nawet źle, chociaż Florence nie była absolutnie przyzwyczajona do aż dalekich wycieczek. Przez całe swoje życie była wygodnickim mieszczuchem, który pod ręką miał wszystko, czego tylko mogła sobie zamarzyć - wystarczyło przejść się parę kroków i odwiedzić najbliższy sklep. Oaza z początku mocno przypominała pomieszkiwanie na wsi, odjąć niestety cały ten malowniczy klimat przez mocno ograniczone i coraz bardziej kurczące się zapasy - a potem robiło się już tylko ciężej i ciężej. I chociaż Florence przywykła już do ciężkie pracy, maszerowanie gdzieś przez dłuższy czas zwyczajnie wydawało jej się potwornie męczące. I nowe. I może nawet trochę straszne, bo czy nie wiązało się to w końcu ze spaniem w lesie, gdzieś w namiocie lub pod gołym niebem? Wiedziała, że dla Herberta to nie pierwszyzna, że w dżungli właśnie tak spędzał całe miesiące. Ale jednak czuła się nagle nieco poruszona myślą, że i ona miałaby dokonać takiego czynu. Greya czekało więc i takie zadanie - nieco bardziej oswoić pannę Fortescue z biwakowaniem i nocowaniem na łonie natury.
- Prowadź zatem - uśmiechnęła się, gdy już ruszali do wyjścia. Ufała mu, wiedziała że nawet w dziczy była z nim bezpieczna. Jak widać oboje potrzebowali takiego wyjścia, które miało im pomóc uspokoić własne emocje i odnaleźć chwilę wytchnienia.
Mimo że był kwiecień, temperatura wciąż nie należała do najwyższych, stąd też kobieta opatuliła się szczelniej płaszczem, w którym przyszła. Dokładnie owinęła także wokół szyi wystrzępiony i znoszony szal - pomimo wyraźnych śladów użytkowania, ten jeden element garderoby był jej szczególnie bliski. Był jedną z niewielu rzeczy, które udało jej się zabrać z mieszkania na Pokątnej. Nawet jeśli całkowicie by się postrzępił, ona pewnie nadal by go nosiła. Nawet jeśli Grey by się z niej śmiał.
- Gotowa - potwierdziła, pozwalając aby porwała ich natura.

zt


What is my life?
Am I doing this right?
I just realized that I might

Not know what the hell is going on!

Florence Fortescue
Florence Fortescue
Zawód : Bezrobotna
Wiek : 27
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
If you can't see anything beautiful about yourself...
Get a better mirror
Look a little closer
Stare a little longer
OPCM : 5 +2
UROKI : 4 +3
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 10
TRANSMUTACJA : 6
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 2
SPRAWNOŚĆ : 3
Genetyka : Czarownica
Kuchnia - Page 3 Tumblr_p0ebmcr3Ki1wbxqk4o1_540
Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t3964-florence-fortescue https://www.morsmordre.net/t3969-hiacynt#76587 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f278-pokatna-5-2 https://www.morsmordre.net/t3970-florence-fortescue#76622
Re: Kuchnia [odnośnik]04.10.23 21:56
->Przychodzimy stąd

Kuzynka zdawała się zagubiona nadal, choć ledwo ją odnalazł i to czystym przypadkiem. Gdyby nie ten dzień, gdyby nie to, że uznał iż wyjdzie na spacer, mógłby nigdy jej nie spotkać. Koleje losu były czasami zadziwiające. W Gwen był lęk, dobrze ukryty ale jednak znaczący swoją obecność uściskiem dłoni, drżeniem głosu, w szklistości oczu kiedy zdradzieckie łzy zdradzały wzruszenie. Nie mógł pozwolić, aby teraz się oddaliła. Nie w takim stanie. Objął ją ramieniem mocno.
-Wracajmy do domu. - Greengrove postawione przez wiele pokoleń Greyów teraz stanowiło enklawę. Miejsce ucieczki, ostoję, gdzie wojna jeszcze tak nie dotarła. Słysząc wahanie uznał, że teleportacja będzie bezpieczniejsza. W cichym trzasku zniknęli na stadionie, by znaleźć się tuż przed budynkiem. Ten chował się w cieniu drzew, wtapiał się tło jedną ścianą obrośniętą bluszczem. Wkroczył na ganek i otworzył drzwi do środka, czekając aż czarownica do niego dołączy. Wnętrze jak zawsze przywitało zapachem ziół oraz drewna. W kuchni piętrzył się stos talerzy i garnków, zdradzając tym samym, że ostatnio gospodarze nie mieli zbyt wiele czasu na sprzątanie. Herbert jednak szybkim gestem różdżki sprawił, że zaraz znalazły się w zlewie, a woda i gąbka same rozpoczęły mycie. -Usiądź. - Zachęcił ją gestem dłoni, aby zajęła miejsce przy długim stole, a sam podszedł do kuchenki, aby wstawić zupę na ogień. Bulion na kościach wołowych i suszonej cielęcinie z warzywami oraz kasza gryczana z pokrojonymi warzywami i mięsem z bulionu, były istną ucztą w czasach wojny. A teraz, kiedy mieli zawieszenie broni, udawało się zdobyć coś lepszego. Ogródek warzywny dostarczał im więcej plonów niż innym, więc pomimo tego, że było ciężko, nie mógł narzekać na skrajną biedę.
Nie minęło wiele czasu jak po kuchni zaczął unosić się zapach ciepłego posiłku. Herbert napełnił dwie miski zupy i postawił je na stole. W tym czasie w drugim garnku podgrzewała się kasza. Nie pospieszał kuzynki, musiała się najeść, nabrać sił i chęci do mówienia. Miała mieć jedynie pewność, że nie jest sama, ani nie musi się niczego obawiać z jego strony. -Na górze mam wolny pokój. Możesz go zająć. W spiżarni mamy całkiem sporo zapasów. Dom obłożony jest licznymi zabezpieczeniami. - Powiedział po krótce kiedy sam zaspokoił pierwszy głód.


Zły pomysł?Nie ma czegoś takiego jak zły pomysł, tylko złe wykonanie go


Herbert Grey
Herbert Grey
Zawód : Botanik, podróżnik, awanturnik
Wiek : 29
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Podróżowanie to nie jest coś, do czego się nadajesz. To coś, co robisz. Jak oddychanie
OPCM : 18 +2
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 2 +1
TRANSMUTACJA : 15 +2
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarodziej

Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t9088-herbert-grey https://www.morsmordre.net/t9097-awanturnik https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f179-dorset-bockhampton-greengrove-farm https://www.morsmordre.net/t10001-skrytka-bankowa-nr-2134#302368 https://www.morsmordre.net/t9106-herbert-grey#274578
Re: Kuchnia [odnośnik]04.10.23 22:42
To nigdy nie był jej dom; słabo znała Greengrove Farm i choć wnętrza wyglądały przytulnie, czuła się obca i zagubiona, jakby wcale nie powinna tu być. Nie, żeby czuła, że gdzieś indziej byłoby lepiej. W Londynie miała mieszkanie, ale to było przed rozpoczęciem otwartego konfliktu. U Macmillanów pracowała i mieszkała, czując się u nich bezpiecznie, ale traktowała dwór jako przejściowe lokum, licząc na uspokojenie się sytuacji. O matce, która prawdopodobnie wciąż mieszkała we Francji, Gwen wolała nawet nie myśleć.
Trudno było się dziwić, że w tej konkretnej chwili czuła się niepasującym do nikogo i niczego wyrzutkiem.
Po ściągnięciu płaszcza usiadła z boku i przyglądała się, jak Herbert przygotowuje zupę. We wnętrzu kuchni zapachniało, a Gwen zaburczało w brzuchu. To nie powinno być na odwrót? To ona powinna wziąć się do pracy i zająć się posiłkiem. Kuzyn jednak zdawał się radzić sobie całkiem dobrze i wcale nie prosił o pomoc, a jej brakowało pewności, by po prostu wkroczyć, zakasać rękawy i zabrać się za gotowanie. Chociaż, prawdę mówiąc, nie było go też wiele – w końcu posiłek był w większości przygotowany.
Gdy pojawił się przed nią ciepły talerz, zjadła w milczeniu, starając się nie śpieszyć zbyt mocno. Od dawna jednak nie miała nic tak dobrego w ustach. Michael, choć zamieszkiwał Londyn, miał jednak zdecydowanie uboższą spiżarkę, niż żyjący na uboczu Herbert.
W końcu to kuzyn przerwał milczenie. Gwen zmieszała się trochę po raz kolejny:
Nie… nie będziesz mieć nic przeciwko? – upewniła się. – Ja… na pewno będę mogła jakoś ci pomóc na farmie. Nie znam się za bardzo, ale kiedyś karmiłam kury – powiedziała, wspominając wakacje sprzed lat.
Nie dało się jednak ukryć, że była wychowana w mieście, przez rodzinę, która z grządkami i krowami nie miała zbyt wiele wspólnego. Praca w oazie trochę ją tego nauczyła, ale przecież nawet kozą nie opiekowała się samodzielnie. W okolicy zawsze był ktoś bardziej doświadczony. Gwen mogła poszczycić się dość dużą wiedzą teoretyczną o zwierzętach, bo teorię zgłębiała, szykując się do tworzenia swoich prac, ale to wcale nie wiązało się z jakąś szczególną praktyką.
A… a tak właściwie… co się działo u ciebie ostatnio? Wszystko… w porządku? Na ile teraz może być w porządku…
Herbert żył i chyba wcale nie głodował, ale nie widziała przecież jego brata. Farma wydawała się dość opustoszała, a Gwen dochodziła do coraz silniejszych wniosków, że woli wiedzieć, niż żyć w niepewności, co stało się z innymi.
Nie dało się też ukryć, że rozmowa o Herbercie i jego życiu pozwalała jej jeszcze na chwilę odciągnąć konieczność opowiadania o sobie. Doskonale wiedziała, że kuzyn ma prawo wiedzieć o tym, co się jej przydarzyło, ale to wcale nie oznaczało, że miała ochotę opowiadać o tym wszystkim po raz kolejny.


But I would lay my armor down if you said you’d rather
love than fight
Gwendolyn Grey
Gwendolyn Grey
Zawód : malarka
Wiek : 22
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Panna
I cry a lot, but I am so productive; it's an art.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
They are the hunters, we are the foxes
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5715-gwendolyn-grey-budowa https://www.morsmordre.net/t5762-varda https://www.morsmordre.net/t12139-gwendolyn-grey#373392 https://www.morsmordre.net/f179-dorset-bockhampton-greengrove-farm https://www.morsmordre.net/t5764-skrytka-bankowa-nr-1412#135988 https://www.morsmordre.net/t5763-g-grey#374042
Re: Kuchnia [odnośnik]05.10.23 23:48
Nie było ważne, czy była tu częstym gościem czy też nie. Należała do Greyów i mogła zawsze znaleźć tu swoje miejsce. Oczywistością było dla niego, że mogła tu zamieszkać, że mogła pozwolić sobie na złapanie oddechu i odpoczynek oraz zrzucenie wszelkich trosk. Nie miał też zamiaru zatrzymywać jej siłą, ponieważ to była jej decyzja, czy tu zostanie. On sam nie pogardziłby towarzystwem, zwłaszcza teraz kiedy samotność mocniej go przytłaczała. Dlatego też chętnie podał wcześniej ugotowany posiłek i sam skorzystał z tego, że wszystko jest ciepłe.
-Nie, nie będę miał. - Pokręcił głową uśmiechając się przy tym ciepło do kuzynki. -Jesteś tu zawsze mile widziana i miejsca nigdy ci nie odmówię. - Zapewnił ją jeszcze zastanawiając się, co takiego ją spotkało, że nie była pewna słów jakie wypowiadał. Wątpiąca w prawdziwe intencje, w szczerość myśli. Kiedyś, kiedy nie było wojny, łatwiej wierzyło się w dobre intencje, teraz… Teraz wielu doszukiwało się w nich podstępu. -Kur nie mamy, ale dużo grządek i całą szklarnia. Jeżeli będziesz chciała pomóc, nie krępuj się. - Nie hodowali zwierząt, choć już parę razy ten pomysł przeszedł mu przez myśl. Posiadanie zwierząt, zwłaszcza w czasie wojny, mogło okazać się przydatne kiedy wszystkiego brakowało. Nie miał zamiaru nagle stać się rancherem, ale posiadanie paru kur, może kozy albo owiec, mogło stanowić dla nich pożytek. Musiał to przemyśleć skoro już było lato i należało zacząć się szykować na jesień. Pytanie sprawiło, że zamyślił się na chwilę. Na pewno kuzynka dostrzegła, że w domu jest cicho. Brakuje głosów jego brata i matki.
-Matka przeniosła się na jakiś czas do Doliny Godryka, do swojego brata. Potrzebowali jej tam. - A ona miał pewność, że matka jest bezpieczna. Za kazdym razem kiedy wychodził na misje z ramienia Zakonu obawiał się czy nic się jej nie stanie podczas jego nieobecności. -Hal, też często tam bywa i pomaga. - Brat nie chciał, aż tak bardzo się angażować. Nie winił go za to. Wojna była brudna i zostawiała na każdym z nich ślad. -Ale zapewne niedługo go spotkasz. Pojawia się w domu. - Widząc, że pierwsza porcja jedzenia została pochłonięta przez kobietę, zebrał naczynia i zaniósł do zlewu. Następnie zaś nałożył kaszę z warzywami i mięsem, a do tego postawił czarne ale jakie wygrzebał ze spiżarni. Rozlał trunek do dwóch wysokich szklanek. Poczuł jak sam zgłodniał po pracy więc tym bardziej cieszył się posiłkiem. -U mnie zaś, już w porządku. Mam pracę, działam, nie mogę narzekać na brak zajęcia. - Szklarnia wymagała całej opieki, tak samo jak jego mała hodowla tojadowa. Poza tym, przyjmował drobne prace u Prewettów oraz Abbottów. Mógł liczyć na ich wsparcie, a ci płacili za jego umiejętności.

|Z zaopatrzenia wykorzystuję kaszę gryczaną, czarne ale, suszoną cielęcinę i kości wołowe


Zły pomysł?Nie ma czegoś takiego jak zły pomysł, tylko złe wykonanie go


Herbert Grey
Herbert Grey
Zawód : Botanik, podróżnik, awanturnik
Wiek : 29
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Podróżowanie to nie jest coś, do czego się nadajesz. To coś, co robisz. Jak oddychanie
OPCM : 18 +2
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 2 +1
TRANSMUTACJA : 15 +2
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarodziej

Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t9088-herbert-grey https://www.morsmordre.net/t9097-awanturnik https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f179-dorset-bockhampton-greengrove-farm https://www.morsmordre.net/t10001-skrytka-bankowa-nr-2134#302368 https://www.morsmordre.net/t9106-herbert-grey#274578
Re: Kuchnia [odnośnik]06.10.23 8:38
Słysząc słowa Herberta, uśmiechnęła się niepewnie. Skończywszy jedzenie, oparła się jednym ramieniem o stół.
Dziękuję – powiedziała, spoglądając na kuzyna. Szybko jednak spuściła wzrok, spoglądając na swoją wciąż poharataną dłoń. Na Merlina, od jak dawna nie miała w dłoni pędzla?
Oczywiście nie miała zamiaru siedzieć na głowie Herberta i nic nie robić, zwłaszcza że przynajmniej na początku raczej nie będzie miała jak wesprzeć go finansowo. Nie sądziła, aby Macmillanowie po takim czasie znów dali jej prace, a przynajmniej nie od razu, a w czasie wojny raczej nie było zbyt wielu chętnych na zakup obrazów. Będzie musiała też spróbować skontaktować się ze Steffenem, aby dowiedzieć się, czy wciąż może pomagać w ilustrowaniu pisma. Pewnie już dawno znaleźli kogoś na jej zastępstwo…
Pomogę. Tylko ja… no, nie bardzo się na tym znam – przyznała. – Znam podstawy zielarstwa, to się przydaje przy malowaniu, ale Herbert, jestem z Londynu. – Nigdy nie myślała głębiej o prowadzeniu własnego domu i ogródka (bo trudno tak nazwać naiwne marzonki), ale teraz poczuła, że jednak czuje się z tym trochę głupio.
Pokiwała głową. Farma wydawała jej się całkiem bezpiecznym miejscem, ale jednak była nieco oddalona od cywilizacji; kobiecie w pewnym wieku na pewno łatwiej było w zawsze pełnej życia Dolinie Godryka.
Działasz? Z zakonnikami? – spytała.
Z racji swojego pochodzenia, Herbert nie miał chyba innej możliwości: musiał wspierać Zakon. Nie pamiętała jednak, aby bardziej się angażował, nigdy też nie współpracowali w tym względzie. Przez ostatni rok mogło się jednej wiele zmienić i mógł zaangażować się zdecydowanie bardziej. Gwen nie miałaby nic przeciwko, gdyby nie fakt, że nie miała wcale dużej rodziny, a akcje wiązały się w pewnym ryzykiem. Nic dziwnego, że poczuła ukłucie niepokoju.
Wiedzą… wiedzą kim jesteś? – dopytała, mając na myśli obecną władze w Londynie; dobrze wiedziała, ile nerwów przynosił Kerstin list gończy za Justine. I nie tylko list gończy. Starsza z sióstr Tonks była czasem chyba równie odważna, co głupia. – Co się w ogóle działo, Herbert? Michael, mój… mój kolega, z Londynu, pomógł mi i powiedział o zawieszeniu broni, ale on chyba nie jest najbardziej obeznany – wyjaśniła, dopiero po fakcie orientując się, że skoro zaczęła temat, Herbert może jej teraz nie odpuścić i dopytać, czemu nie wiedziała o tak ważnych wydarzeniach, jak zawieszenie broni.


But I would lay my armor down if you said you’d rather
love than fight
Gwendolyn Grey
Gwendolyn Grey
Zawód : malarka
Wiek : 22
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Panna
I cry a lot, but I am so productive; it's an art.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
They are the hunters, we are the foxes
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5715-gwendolyn-grey-budowa https://www.morsmordre.net/t5762-varda https://www.morsmordre.net/t12139-gwendolyn-grey#373392 https://www.morsmordre.net/f179-dorset-bockhampton-greengrove-farm https://www.morsmordre.net/t5764-skrytka-bankowa-nr-1412#135988 https://www.morsmordre.net/t5763-g-grey#374042
Re: Kuchnia [odnośnik]06.10.23 10:53
Nie oczekiwał, że będzie wirtuozem grządek, ale mimo wszystko rozbawiła go swoimi obawami oraz tym, że sądziła iż zagoni ją do ciężkich robót. Pokręcił jedynie głową uśmiechając się szeroko. Przeżuł kęs kaszy oraz popił piwem.
-Przecież wiem, nie wpuszczę cię do szklarni w obawie, że połową roślin zaraz się zatrujesz. - A medykiem nie był. Znał podstawy leczenia, które ułatwiły mu życie w Amazonii, kiedy mógł liczyć tylko na siebie i swoją wiedzę. Trzeba przyznać, że opatrzenie powierzchownych ran sprawiało, że łatwiej było mu przetrwać w otoczeniu, które takim jak on, nie sprzyjało. Biały człowiek przechodził istne katusze w lasach tropikalnych. -Dodatkowa para rąk zawsze jednak się przyda. Za domem rosną jabłonie, a grządki wymagają opieki. Czasami trzeba przejść się po lesie i zobaczyć czy paśniki są w dobrym stanie. - To ostatnie robił dla ojca, dla jego pamięci. Pan Grey jako leśnik miał obowiązek zajmować się zwierzętami. Dbał o to, aby zimą niczego im nie brakowało, szukał pułapek myśliwych i je rozbrajał. Był w pełni oddany swojej pracy. Wiedział jak opatrzyć ranną sarnę czy sowę. Kiedy jego własna miała przetrącone skrzydło bez problemu je nastawił, miał rękę do zwierząt. Cichy, trochę skryty pan Grey odżywał kiedy mógł zająć się swoją pracą. -A jak znasz podstawy zielarstwa też mi się przydasz przy kadzidłach. - W tych ostatnich nie był mistrzem, ale zaczynał je poznawać rozumiejąc jak istotne mogą być w ich walce. Powinien był to skojarzyć dużo wcześniej, gdyż już Indianie pokazali mu ich moc.
Spojrzał uważnie na kuzynkę i przez chwilę wahał się z odpowiedzią. Nie dlatego, że jej nie ufał, ale dlatego, że nie chciał nikogo narażać. Z drugiej strony, pamiętał jak sama się angażowała nim tajemniczo zniknęła. Spoważniał, a całe rozbawienie wcześniejszą rozmową rozmyło się wraz z tym pytaniem
-Jestem jednym z nich. - Odpowiedział po chwili milczenia.-Aktualnie zajmuję się Ptasim Radiem i staram się pomóc tam gdzie moje umiejętności mogą być przydatne. - Imał się każdego zdania, bo uważał, że jest ich za mało, aby marudzić i narzekać, choć i tak uważał, że Zakon jest rozproszony i brakuje mu struktur. Longbottom był już liderem, ale brakowało kogoś kto byłby jego głosem, gdy on sam przebywał w ukryciu. -Nie, nie wiedzą. Nie rzucam się, aż tak w oczy. - Przynajmniej się starał działać bardziej z ukrycia, mniej inwazyjnie choć przecież w paru walkach brał udział gdzie nabawił się blizn na brzuchu i klatce piersiowej. Westchnął kiedy znów zapytała, a to rodziło jego wątpliwości.
-Trwa wojna, niech nie zwiedzie cię zawieszenie broni. Jest tymczasowe, na okres świętowania. Nikt nie wie co się wydarzy kiedy festiwale się zakończą. - Zdecydował się na odpowiedź nim sam zada pytania, które kotłowały się w jego głowie od momentu jak ją zobaczył.-Wydarzyło się wiele dziwnych rzeczy. Trzęsienie ziemi w Oazie, wielu ludzi ucierpiało. Pomagaliśmy im zaraz po tych wydarzeniach. Oaza jest przepełniona, to miejsce nie nadaje się do dalszego mieszkania. - Relacjonował ostatnie zdarzenia.-Dzieje się coś dziwnego. Kometa na niebie, nie wiem czym jest i co zwiastuje, ale wygląda groźnie. Po ziemi panoszą się cienie, cieniste istoty, które chyba przywołuje magia, zdaje się, że ta silniejsza, ale to tylko moje spostrzeżenia. - Przeczesał dłonią ciemne włosy, a potem potarł policzek z dwudniowym zarostem. -Nie wiem co się dzieje dokładnie, ale staram się pomagać jak mogę. - Utkwił uważne spojrzenie niebieskich oczu w kuzynce. -To chyba czas, abym ja zadał pytanie, Gwen. - Ujął jej dłoń, zaciskając na niej palce. -Co się z tobą, do cholery, działo?


Zły pomysł?Nie ma czegoś takiego jak zły pomysł, tylko złe wykonanie go


Herbert Grey
Herbert Grey
Zawód : Botanik, podróżnik, awanturnik
Wiek : 29
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Podróżowanie to nie jest coś, do czego się nadajesz. To coś, co robisz. Jak oddychanie
OPCM : 18 +2
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 2 +1
TRANSMUTACJA : 15 +2
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarodziej

Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t9088-herbert-grey https://www.morsmordre.net/t9097-awanturnik https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f179-dorset-bockhampton-greengrove-farm https://www.morsmordre.net/t10001-skrytka-bankowa-nr-2134#302368 https://www.morsmordre.net/t9106-herbert-grey#274578
Re: Kuchnia [odnośnik]06.10.23 12:32
Gdyby była w innym nastroju, mogłaby uznać, że przecież się nie zatruje, nie ma zamiaru tych roślin jeść, a naprawdę chodziła przecież do Hogwartu i pamięta podstawy zielarstwa, jednak w tej chwili jedynie skinęła głową, powstrzymując się przed bawieniem się łyżką pozostawioną w pustym talerzu.
Spróbuje pomóc – obiecała ponownie, doskonale wiedząc, że i tak nie zdoła zbyt długo wysiedzieć. Ile była u Michaela? Kilka dni? A i tak nie potrafiła wytrzymać spokojnie w jego kawalerce. Choć być może spowodowane to było wyjątkowo ciasną przestrzenią i faktem, że siedziała na głowie wcale nie aż tak bliskiego znajomego. Nie, żeby go nie lubiła, Scaletta był oczytany, pomocny i całkiem mądry, nawet jeśli czasem trochę cichy, ale jednak na pewno była dla niego sporym ciężarem. – Nigdy ich nie robiłam, ale mogę spróbować. Zdecydowanie lepiej wychodziło mi warzenie.
Przeszli jednak do poważniejszych tematów, które sprawiły, że nieco pobudzona już Gwen znów przygasła, z pełną powagę wsłuchując się w słowa kuzyna. Spoglądała na niego zaniepokojonymi oczami, dziękując w duszy aniołowi, który na pewno musiał pilnować Greyów – nie była w stanie inaczej wyjaśnić tego, że wszyscy byli żywi i zdrowi.
Ptasie Radio? To jakiś Prorok Codzienny, tylko jako radio? – upewniła się. Nie słyszała wcześniej tej nazwy. – To dobrze. Lepiej… lepiej się zbytnio nie wychylać.
Jeśli oczywiście ktoś przypadkiem dowiedziałby się o tożsamości Herberta, jakoś by sobie pewnie z tym poradzili, ale przynajmniej kuzynowi nie groziło na razie aż takie niebezpieczeństwo.
Trzęsienie? W Oazie? – spytała przestraszona. – Ktoś zginął? Tam była też moja koza… Jest mniej ważna, ale… – Gwen wyraźnie się zmartwiła. Czy ktokolwiek dokarmiał jej podopieczną? Miała nadzieję, że tak. – Herbert, to wszystko naprawdę nie brzmi dobrze. Nie zwróciłam uwagi na kometę, będziesz mi musiał pokazać ją w nocy. A cienie… silniejsza magia? W sensie ta… zakazana? Na Merlina…
A potem Herbert zadał pytanie jej. I nie mogła uniknąć odpowiedzi.
To nie oznaczało, że nie próbowała. W pierwszej chwili odwróciła wzrok, wcale nie chcąc się w to wgłębiać i mówić o tym po raz kolejny. W końcu jednak wzięła głęboki oddech, spojrzała kuzynowi w oczy i zaczęła mówić:
To… to właściwie… nie wiem, jak to tak wyszło, Herbert. A właściwie wiem, ale… Ech, w każdym razie, postaram się krótko: zeszłego roku, wiesz, niedługo po tym, jak się widzieliśmy ostatnio, pomagałam rodzinie, która utknęła niedaleko granicy z Northumberland. Utknęła… nie chcieli zostawić domu, chociaż mogli. Byliśmy tam ze dwa razy. I przyszedł do mnie list, że potrzebują pilnie pomocy. Nikt nie miał czasu, więc wzięłam, co trzeba… Tylko nie spodziewałam się, że w lesie, w którym się pojawiłam, będzie obława. Schowałam świstoklik i próbowałam się schować, ale w międzyczasie coś zrobiłam sobie w nogę, chyba skręciłam kostkę i nie mogłam iść. Chyba… nie wiem, straciłam przytomność? Nie pamiętam, co działo się potem, ale obudziłam się w jakimś prowizorycznym domu. – Gwen mówiła coraz szybciej, jakby chciała mieć to po prostu z głowy. – Ukrywała się tam niemagiczna rodzina. Zauważyli moją różdżkę i gdzieś ją schowali, ale zajęli się mną… na ile mogli. Tylko w okolicy było niebezpiecznie, wychodzenie było trudne, a oni nie chcieli oddać mi różdżki. Próbowałam jej szukać, ale wiesz, nie chciałam… nie chciałam narazić ich zaufania. Pomagałam im, ale cały czas byli nieufni. Nie mieliśmy prawie kontaktu ze światem, ale oni… byli całkiem zaradni, wiesz? Dopiero niedawno, na początku sierpnia, zauważyliśmy, że w okolicy zrobiło się ciszej. Najwyraźniej zawieszenie broni w końcu tam dotarło. Albo po prostu byliśmy zbyt przewrażliwieni? No i… postanowili, że odejdą. W nocy. Nie mam pojęcia, gdzie, ale wzięli większość zapasów zostawili mi różdżkę. Nie wiedziałam, czy mogę się teleportować, więc odszukałam świstoklik, ale po takim czasie chyba coś się z nim stało i wylądowałam w Londynie. Tam pomógł mi… pomaga mi Michael Scaletta, mój znajomy.
Wzięła głęboki oddech, nerwowo bawiąc się palcami i spoglądając na Herberta niepewnym wzrokiem. Chyba nie była gotowa teraz na przyjęcie krytyki. Nie powinna przecież wybierać się w takie miejsca zupełnie sama, ale skoro tyle rzeczy wcześniej jej się udawało… Cóż, założyła, że i tym razem się uda.


But I would lay my armor down if you said you’d rather
love than fight
Gwendolyn Grey
Gwendolyn Grey
Zawód : malarka
Wiek : 22
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Panna
I cry a lot, but I am so productive; it's an art.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
They are the hunters, we are the foxes
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5715-gwendolyn-grey-budowa https://www.morsmordre.net/t5762-varda https://www.morsmordre.net/t12139-gwendolyn-grey#373392 https://www.morsmordre.net/f179-dorset-bockhampton-greengrove-farm https://www.morsmordre.net/t5764-skrytka-bankowa-nr-1412#135988 https://www.morsmordre.net/t5763-g-grey#374042
Re: Kuchnia [odnośnik]12.10.23 18:33
Nie oczekiwał, że kuzynka nagle zacznie wszystkim się zajmować, ale nie chciał odwodzić jej od pomysłu pomocy. Rozumiał potrzebę bycia częścią domostwa i przynależności oraz wdzięczności, a na pewno tak chciała mu podziękować za okazane wsparcie. Nie miał zamiaru jej od tego odwodzić, zdając sobie sprawę, że sam postąpiłby podobnie. Wydawało się, że kobieta żyła w całkowitym odcięciu od świata. Nie wiedziała o cieniach, nie wiedziała o tym co się dzieje w kraju. Tym bardziej go zastanawiało, coś z nią działo, gdzie przebywała.
-Ptasie radio, to stacja radiowa, która nadaje informacje oraz audycje związane z działaniami Zakonu, ale również obala propagandę, która wycieka z każdego konta. - Pociągnął solidny łyk ale. -Pomagam tam jak mogę, choć radiowcem nie jestem, ale znam się trochę na mugolskim sprzęcie. Tu wyklikałem, tam nacisnąłem i zaczęło działać. Nie było to jakieś trudne. - Opowiadał ze spokojem i trochę rozbawieniem w głosie na wspomnienie niespodziewanej audycji z Nealą. Ta rudowłosa dziewczyna miała w sobie moc, którą mogła porwać innych. Ujął Gwen za dłoń w geście wsparcia widząc jej strach. -Było trochę poszkodowanych i rannych, ale udało się pomóc mieszkańcom Oazy. Zwierzętom też. - Coś mu światło, że miała kozę oraz psa, ale nie widział tego drugiego obok niej. Czy zaginął? A może przekazała komuś pod opiekę. Będzie musiał zapytać o to później. -Gwen… nie trzeba szukać daleko, ona cały czas jest na niebie. - Wskazał kometę przez okno. Na dziennym niebie nie była, aż tak widoczna, ale jednak nie dało się jej nie zauważyć. Teraz poważnie się zmartwił sytuacją kuzynki. Musiała jednak wiedzieć o tym co się dzieje, gdyż kto wie co przyniesie kolejny dzień. -Cienie, to cieniste istoty, tak wyglądają. Praktycznie żadne zaklęcia nie mają na nie wpływu. Czasami da się je unieruchomić, ale zaraz szybko przełamują ich działanie. Potrafią zranić, odebrać życie. Nie wiemy skąd się wzięły, czy ktoś je kontroluje, ale są niebezpieczne. - Nosił sam blizny na ciele po spotkaniu z tymi tworami. Jak mu się zdawało, utkanymi z czarnej magii, albo czegoś bardzo podobnego. Był botanikiem, nie zaś aurorem, a zdawało się, że nawet ci do końca nie wiedzieli z czym mają do czynienia.
Słuchał z pełnym napięciem wyjaśnień kobiety. Z kolejnym zdaniem historia ta stawała się coraz bardziej mniej rzeczywista. Była przetrzymywana, odebrali jej różdżkę i nie pozwolili odejść. Odebrali jej wolność, a ta jeszcze ich tłumaczyła. Pokręcił z lekkim niedowierzaniem głową.
-Gwen, trzymali cię wbrew twojej woli. Nie rozumiesz. Tkwiłaś z rodziną, która nie pozwalała na kontakt z kimś bliskim. - Cud, że jeszcze żyła. Z tak naiwnym podejściem mogła szybko stracić życie. Chwała za to, że mugole nie wpadli na pomysł zabicia jej, tylko jednak pomogli i w dziwny, pokręcony sposób uznali, że ją zatrzymają. Czy liczyli, że jej życie kupi im wolność? Być może przywiązali się do niej i tylko dlatego jeszcze siedziała przed nim w kuchni. Chyba nie zdawała sobie sprawy jak wielkie miała szczęście. Nie chciał teraz jej krytykować, bowiem sam nie zawsze działał racjonalnie. Widział też strach i zdenerwowanie w jej spojrzeniu. Jak się kuli sama w sobie. -Najważniejsze, że jesteś cała i zdrowa. - Dodał ostatecznie uznając, że nie czas na prawienie morałów. -Potrzebujesz wypoczynku. Na górze możesz wziąć gorącą kąpiel, a ja przygotuję pokój. Trzeba coś zrobić z tym ubiorem, bo wyglądasz jak strach na wróble. Czy gdzieś masz swoje rzeczy? Należy się po nie udać? I pamiętam, że miałaś psa…


Zły pomysł?Nie ma czegoś takiego jak zły pomysł, tylko złe wykonanie go


Herbert Grey
Herbert Grey
Zawód : Botanik, podróżnik, awanturnik
Wiek : 29
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Podróżowanie to nie jest coś, do czego się nadajesz. To coś, co robisz. Jak oddychanie
OPCM : 18 +2
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 2 +1
TRANSMUTACJA : 15 +2
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarodziej

Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t9088-herbert-grey https://www.morsmordre.net/t9097-awanturnik https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f179-dorset-bockhampton-greengrove-farm https://www.morsmordre.net/t10001-skrytka-bankowa-nr-2134#302368 https://www.morsmordre.net/t9106-herbert-grey#274578
Re: Kuchnia [odnośnik]12.10.23 21:03
Pokiwała głową na znak, że rozumie. Jako artystka wizualna, nie znała się na radiu jako takim, ale w domu rodzinnym zawsze takie urządzenie przecież było i same audycje, czy możliwość puszczania muzyki wydawały się Gwen czymś całkiem ciekawym. Być może nie marzyła o tym, by znaleźć się po drugiej stronie, ale na pewno nie miałaby nic przeciwko temu, aby spróbować i zobaczyć, jak to wygląda.
Używają mugolskiego sprzętu? Nie ma spięć przy… no wiesz, magii? – Przekrzywiła delikatnie głowę.
Słowa Herberta co do Oazy trochę uspokoiły pannę Grey. Być może Grecie nic nie było… Tak właściwie, ciekawe co stało się z Charlene? Z tego co wiedziała, młoda alchemiczka właśnie tam mieszkała po ucieczce z miasta. Będzie musiała to sprawdzić.
Zmarszczyła brwi. W trakcie swojej nieobecności niezbyt często miała okazję zaglądać w niebo; las skutecznie to utrudniał. W Londynie wysokie budynki ukrywały część nieboskłonu i zdecydowanie nie było to coś, na co zwracała uwagę. Dopiero teraz, gdy Herbert wskazał jej kometę, Gwen zorientowała się, że naprawdę na nieboskłonie jest coś, czego być tam nie powinno. W szkole uwielbiała zajęcia z astronomii i do dziś dobrze pamiętała przecież mapę nieba, a takiego obiektu naprawdę nie dało się przeoczyć, gdy już człowiek zwrócił na niego uwagę.
Och – wyrwało się z ust rudowłosej. – To… ona się jakoś nazywa? Większość komet regularnie powraca, wiemy, kiedy się pojawiają, więc ta… była zapowiedziana? – Zmarszczyła brwi, spoglądając na Herberta. Biorąc pod uwagę jego słowa, wcale nie była tego aż taka pewna.
Opisywane przez kuzyna cienie zdecydowanie były czymś, co brzmiało jak twór czarnej magii. Co oni sobie jeszcze wymyślą? Masowe mordy na niewinnych, tortury, porwania, wygnanie z Londynu większości jego mieszkańców, a teraz jeszcze to? Na Merlina…
Zakon… zakon ma jakieś pomysły, jak sobie z nimi poradzić? – Nie była naukowcem, nie miała specjalistycznej wiedzy. Mogła pomagać w wielu rzeczach, ale obawiała się, że coś takiego było zupełnie poza jej zasięgiem. Chyba że miałaby komuś trzymać księgę. W Zakonie nie brakowało jednak utalentowanych i ktoś na pewno zajął się już tą sprawą.
Wzięła głęboki oddech, nim odpowiedziała Herbertowi na zarzut.
Tkwiłam z rodziną, która tak samo jak ja jest o f i a r ą tej wojny – powiedziała mocniejszym tonem, niż się spodziewała. – Od czarodziejów w spotkało ich tylko zło, jak mieli się zachować? Dać mi różdżkę, żebym spróbowała ich pozabijać jednym słowem? Albo, żeby wydarzyła się jakaś anomalia, która wywaliłaby wszystkich w powietrze? Zabrali mi różdżkę, ale nie trzymali mnie siłą. Jeśli chciałam, mogłabym sobie pójść. Prosto w łapy szmalcowników. To byłby wyborny pomysł – skończyła nieco ironicznym tonem. Ponownie wzięła głęboki oddech, przymykając oczy: – Przepraszam, Herbert, to był trudny czas. Ale uwierz, że wszyscy robiliśmy najlepsze, co mogliśmy w tej sytuacji.
Nie miała zamiaru winić ofiar za ich czyny. To mogło prowadzić tylko do większych zbrodni.
Kąpiel byłaby super – powiedziała łagodnie. – Powinny być w posiadłości Macmillanów, jeśli ich nie wyrzucili. Razem z psem i sową. A Greta powinna być w Oazie, jeśli nic jej się nie stało.


But I would lay my armor down if you said you’d rather
love than fight
Gwendolyn Grey
Gwendolyn Grey
Zawód : malarka
Wiek : 22
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Panna
I cry a lot, but I am so productive; it's an art.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
They are the hunters, we are the foxes
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5715-gwendolyn-grey-budowa https://www.morsmordre.net/t5762-varda https://www.morsmordre.net/t12139-gwendolyn-grey#373392 https://www.morsmordre.net/f179-dorset-bockhampton-greengrove-farm https://www.morsmordre.net/t5764-skrytka-bankowa-nr-1412#135988 https://www.morsmordre.net/t5763-g-grey#374042
Re: Kuchnia [odnośnik]17.10.23 12:51
-Sprzęt został tak skonstruowany, że magia nie przeszkadza. - Widział jak wiele pracy włożono w to, aby radio działało, zresztą Dolina Godryka to nie Hogwart, w którym absolutnie nic mugolskiego nie mogło działać. Wiedział, że zaprzęgnięta do tego została transmutacja i numerologia, aby wszystko działało. Zresztą podobnie zbudował z bratem szklarnię. Połączyli mugolskie rozwiązania z magicznymi i choć czasami zawodziły, tak jednak ostatecznie się sprawdzały. Zerknął teraz na kometę pijąc przy tym z ale. Pokręcił głową.
-Nie słyszałem o tym, aby miała jakąś nazwę, ale też nie interesowałem się tym aż tak bardzo. - Prawda była taka, że ignorował kometę, choć nie mógł całkowicie nie zauważyć jej wpływu na zwierzęta i rośliny. Coś wisiało w powietrzu, jednak był za cienki w uszach, aby zająć się tym tematem. Był botanikiem, a nie astronomem, nie znał się na tym co się dzieje wśród gwiazd. Czasami drażnił go brak informacji, ale nic z tym nie mógł zrobić więc skupiał się na tym na co mógł choć trochę zaradzić. -Niestety nic nie wiem, ale zapewne jest ktoś kto bada temat. - Przynajmniej chciał w to wierzyć. Oburzenie kuzynki przyjął ze spokojem, choć na chwilę marszczył brwi kiedy słyszał jak ich broni. Już miał zareagować, ale ostatecznie się powstrzymał. Jeszcze tego brakowało, aby zaczynali kłótnię kiedy ledwo się odnaleźli. Odchrząknął, aby zebrać myśli, po czym zebrał puste talerze, by zająć czymś donie. -Skorzystaj z mojej sowy, aby wysłać do nich list. Na pewno rzeczy oddadzą. Dla wszystkich znajdzie się miejsce. - Choć nadal uważał, że kozy to szkodniki, które zjedzą wszystko co napotkają na swojej drodze, tak nie będzie jej wyganiał. Jedynie należało zbudować odpowiednią zagrodę. Nawet wiedział do kogo udać się po pomoc w budowie. -W takim razie daj mi chwilę. - Przygotuje dziewczynie gorącą kąpiel, a potem zatroszczyć się o inne wygody na jakie mogli sobie teraz pozwolić. Po tak intensywnym czasie potrzebowała spokoju. I co jak co, ale w Greengrove farm panował spokój, czasami można było zapomnieć, że trwa wojna, że ludzie głodują i umierają, a mowa i polityka nienawiści stała się ich codziennością.
-Gotowe! - Oznajmił, gdy chwilę wcześniej udał się do łazienki, nagrzał wodę w wannie i przygotował miękkie ręczniki oraz czyste ubrania. Nie posiadali damskich ubrań więc na razie musiały wystarczyć flanelowe koszule, spodnie na szelkach ale najważniejsze, że czyste. Kiedy już pokój był gotowy zatroszczył się o gorący kubek naparu z suszonej lipy oraz malin, bo o herbatkę z prawdziwego zdarzenia było ciężko. Postawił przygotowany napój na szafce nocnej, a następnie usiadł do swoich pamiętników. Odczuł potrzebę przepisania kolejnych stron na maszynie.

zt x 2


Zły pomysł?Nie ma czegoś takiego jak zły pomysł, tylko złe wykonanie go


Herbert Grey
Herbert Grey
Zawód : Botanik, podróżnik, awanturnik
Wiek : 29
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Podróżowanie to nie jest coś, do czego się nadajesz. To coś, co robisz. Jak oddychanie
OPCM : 18 +2
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 2 +1
TRANSMUTACJA : 15 +2
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarodziej

Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t9088-herbert-grey https://www.morsmordre.net/t9097-awanturnik https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f179-dorset-bockhampton-greengrove-farm https://www.morsmordre.net/t10001-skrytka-bankowa-nr-2134#302368 https://www.morsmordre.net/t9106-herbert-grey#274578
Re: Kuchnia [odnośnik]05.11.23 12:53
13 sierpnia 1958

Z samego rana w domowej biblioteczce Herberta Gwen udało się znaleźć jakiś podręcznik do szycia. Same podstawy, jednak to było właśnie to, czego panna Grey potrzebowała. Wczoraj w końcu zrezygnowała z próby nauki szycia właśnie dlatego, że nie bardzo wiedziała, od czego zacząć. Z książką jednak świat stał się łatwiejszy. Przygotowała więc tę samą szmatkę, co wczoraj, igłę oraz nici. Usiadła przy kuchennym stole, bo to tam światło wydawało się o tej porze najlepsze, a następnie położyła przed sobą książkę, wczytując się w porady pani Daisy Handyfly. Należało przyznać, że niezależnie od tego, czy był to pseudonim artystyczny, czy faktyczne imię i nazwisko, wzbudzało zaufanie.
Po przeczytaniu wstępu zwróciła uwagę na podstawowy wzór i pokiwała do siebie głową. No, to teraz musi spróbować, prawda? Powoli, ostrożnie, patrząc to na książkę, to na swoją małą robótkę, zabrała się do ćwiczeń. Musiała w końcu poznać podstawy szycia. Nie po to, by tworzyć nie wiadomo co, a po prostu, aby być w stanie zacerować spodnie, czy spódnice. W tych czasach takie umiejętności były przecież potrzebne, a sama miała już dosyć dopasowywania ubrań poprzez mniej inwazyjne metody.
Z kilku pierwszych szwów była całkiem zadowolona. Wyglądało na to, że sprawne ręce Gwen szybko złapały rytm, a z pomocą książki ruchy te naprawdę nie były trudne. Chyba jednak poczuła się zbyt pewnie, bo po chwili zahaczyła igłą o opuszek palca.
Ał! –  Opuszek zaczął krwawić, toteż Gwen odłożyła szmatkę, wkładając palec do ust. Na języku poczuła metaliczny smak kropelki krwi, która się z niego wydostała.
Na całe szczęście drasnęła się tylko i już po chwili mogła wracać do pracy. Wtem jednak usłyszała niepokojący hałas dobiegający z ganku, a następnie, że ktoś puka do drzwi. Zmarszczyła brwi. Herbert mówił jej, że farma jest odpowiednio zabezpieczona, więc nie spodziewała się niebezpieczeństwa, ale nie mówił też, że się kogoś spodziewa. Czy powinna otwierać drzwi w takiej sytuacji? Po krótkim wahaniu uznała, że chyba jednak tak. Do kuzyna mogli przecież przychodzić klienci albo ludzie za potrzebą, szukający pomocy. A te dźwięki były naprawdę niepokojące. Czy nic tej osobie się nie stało, kimkolwiek była? Wzięła więc głęboki oddech, zebrała się na odwagę i ruszyła do przedniej części domu.
Ubrana w luźny strój, z rudymi lokami spiętymi na czubku głowy zdecydowanie nie wyglądała jak modelka na wybiegu, choć jej wręcz zbyt szczupłe ciało sugerowało, że właściwie to mogłaby, gdyby tylko zdarzyło jej się nieco bardziej urosnąć. Jej przeciętny wzrost raczej nie pozwalałby jej jednak na taką pracę, a przynajmniej z tego, co wiedziała o mugolskiej modzie sprzed zeszłorocznego wybuchu wojny. Jakie to jednak miało teraz znaczenie? No żadne. Gwen zganiła się za takie myśli. Na Merlina, co to za różnica, w co jest ubrana przed ósmą rano, w miejscu, które miało być przynajmniej na razie jej domem? Zwłaszcza że gość wcale się nie zapowiadał.
W szybie w drzwiach mignęła jej burza rudych włosów. Jakiś Weasley? Albo Prewett? Przechyliła na chwilę głowę, wzięła ponownie głęboki oddech, a lewą rękę trzymała w okolicy różdżki, tak na wszelki wypadek. Prawą zaś uchyliła drzwi.
Tak? W czymś mogę pomóc? – spytała przez niewielką szparę.


But I would lay my armor down if you said you’d rather
love than fight
Gwendolyn Grey
Gwendolyn Grey
Zawód : malarka
Wiek : 22
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Panna
I cry a lot, but I am so productive; it's an art.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
They are the hunters, we are the foxes
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5715-gwendolyn-grey-budowa https://www.morsmordre.net/t5762-varda https://www.morsmordre.net/t12139-gwendolyn-grey#373392 https://www.morsmordre.net/f179-dorset-bockhampton-greengrove-farm https://www.morsmordre.net/t5764-skrytka-bankowa-nr-1412#135988 https://www.morsmordre.net/t5763-g-grey#374042
Re: Kuchnia [odnośnik]17.11.23 12:55
Mogła w tej chwili przysiąc przed samą sobą, że jedna paczka wystarczyła, aby przeszła przez wszystkie etapy emocjonalnego kryzysu i wątpliwości we własną osobowość. Ale jeżeli miała odejść z tego świata z jakąś minimalną ilością godności (minimalną, za wiele jej nie miała), nie mogła w końcu przegrać z cebulkami.
Gdy rozmawiała z przemytnikiem, w oczy rzuciła jej się dość dziwna paczka i gdy rozmowa zeszła na nieco luźniejsze tory, udało wychwycić jej się coś o dziwnych roślinach których jeszcze nie zidentyfikowano. Ponieważ nie byłaby sobą, gdyby nie wykorzystała tej możliwości, udało jej się w mniej bądź bardziej (nie, zdecydowanie mniej) legalnie rzeczone tajemnicze rośliny. Ponieważ jednak była dopiero na etapie obczytywania rzeczy i niewiele wiedziała, musiała jakoś zająć się tym i pozwolić sobie na prośbę o sprawdzenie tego. Problem w tym, że nie wiedziała, czy relacje które zawarła kiedyś jeszcze jakoś powiązane mogą być z chęcią pomocy, musiała znaleźć kogoś kto by mógł pomóc. Parę osób przyszło jej do głowy, ale ponieważ Herbert bardzo dobrze wiedział, czym zajmuje się w wolnym czasie, najbardziej wypadało to zanieść do niego, zwłaszcza, że przydałaby się mu „zapłata” za ostatnie wspólne wykonanie zadanie. Znaczy, zapłata, taka w pozytywnym sensie. Albo nie za bardzo negatywnym sensie, czy coś, Nie umiała w odwdzięczanie się tak dobrze, jakby chciała.
Miała nadzieję, że uda jej się tylko pojawić się na chwilę, zniknąć, zostawić notatkę, nie do końca w tej kolejności. Niestety, skrzynka ze kształtu wydawała się podobna zupełnie do niczego, dlatego niesienie jej wydawało się większym wyzwaniem, bo kolejna krawędź, za które próbowała się łapać, znów w jakiś dziwny sposób nie pasowała do uchwytu jej dłoni, a chwilę później okazało się, że wpadała na wszystkie nierówności na drodze.
Gdy uświadomiła sobie, że powinna była użyć magii, było już za późno i zamiast ostrożnego ułożenia paczki pod drzwiami wpakowała się w nie każdym ciężarem swojego ciała, chwilę potem zaś czymś, co chyba przypominało pukanie a zamiast tego było próbą złapania się płaskiej powierzchni. Ostatecznie wylądowała na ziemi, przykryta ciężarem paczki którą niosła, mamrocząc pod nosem wszystkie trytońskie słowa które brzmiały bardzo źle. Dopiero uchylenie drzwi uświadomiło jej, że nie jest sama i właśnie podziwała ją widownia.
- Dzień dobry, to ja. – Dopiero po tym, jak wypowiedziała te słowa, zdała sobie sprawę, że niewiele to pewnie powiedziało nieznajomej. – Thalia Wellers, znam Herberta. Przyniosłam roślinki, nie powinny nikogo zjeść. Chociaż z roślinkami to nie wiadomo tak do końca.


So heed the words from sailors old
Beware the dreams with eyes of gold
And though he'll speak of quests and powers...
...blessed, ignore the lies you're told
Thalia Wellers
Thalia Wellers
Zawód : Żeglarz, handlarz, przemytnik
Wiek : 29
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
I'm makin' my way
From the top of this lowly hillside
Through the realm of the soulless Fey
I'm makin' my way
And all of us dread the trouble that lies ahead
At the end of this wayward day
I'm makin' my way
OPCM : 13+2
UROKI : 10
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0+1
TRANSMUTACJA : 5+2
CZARNA MAGIA : 0

ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 15
Genetyka : Metamorfomag

Sojusznik Zakonu Feniksa
Sojusznik Zakonu Feniksa
https://www.morsmordre.net/t10111-thalia-wellers#306486 https://www.morsmordre.net/t10173-kymopoleia#308971 https://www.morsmordre.net/t12384-thalia-wellers#381174 https://www.morsmordre.net/f350-walia-llyn-trawsfynydd-syrenia-laguna https://www.morsmordre.net/t10167-skrytka-bankowa-nr-2284#308735 https://www.morsmordre.net/t10164-thalia-wellers#308697
Re: Kuchnia [odnośnik]17.11.23 16:21
Oczy panny Grey otworzyły się szeroko, gdy zobaczyła rudowłosą kobietę leżącą tuż przed drzwiami. Ta jeszcze nie zdążyła dokończyć pierwszego zdania, a Gwen, nie myśląc szczególnie nad swoim poczynaniem, otworzyła szerzej drzwi, wyciągając rękę, aby pomóc jej wstać.
Wszystko z panią w porządku? – powiedziała, przyjmując informacje do wiadomości, jednak teraz bardziej martwiąc się o to, że Wellers po prostu mogła zrobić sobie krzywdę. Nie była zaś uzdrowicielem i po prawie, nie wiedziałaby do kogo w tych warunkach mogłaby się zgłosić. Musiałaby liczyć na pomoc Herberta, a szczerze mówiąc, nie miała pojęcia, gdzie jej kuzyn się teraz podziewał.
Roślinki, które kobieta przyniosła ze sobą, były dość duże, ale na pierwszy rzut oka nie mogła rozpoznać żadnej z nich. Nim jednak przejdą do sprawy, która przygnała kobietę do Dorset, należało przecież odpowiednio się przywitać.
Gwen Grey, kuzynka Herberta – powiedziała na powitanie, uśmiechając się grzecznie, acz nieco nerwowo. – Niestety, go teraz nie ma… Znaczy, chyba, może zaszył się gdzieś w szklarni, ale jeśli tak, to prędko stamtąd nie wyjdzie. Rozumiem, że kwiaty są dla niego? – Zmarszczyła brwi, spoglądając na całkiem duże doniczki, które ta dość wysoka kobieta przyniosła dziś ze sobą. – Możemy je wnieść do kuchni, mogę zrobić coś do picia… – powiedziała, po czym zreflektowała się: – Ale pozwoli pani, że sprawdziłabym najpierw panią, nim panią zaproszę? Zaklęciami, oczywiście. Rozumie pani, lepiej… w tych czasach wolę być ostrożna – powiedziała tak grzecznie, jak tylko mogła.
Nie podejrzewała, aby kobieta przybyła z naręczem kwiatów i przewróciła się przed wejściem specjalnie po to, aby uśpić jej uwagę, a potem ją okraść, porwać lub zabić, ale po ostatnich przejściach, naprawdę wolała zachowywać się rozsądniej. Poza tym wolała, by kuzyn nie zarzucił jej spraszania obcych ludzi bez pozwolenia do środka. Gabriela znała, więc nie musiała prosić go o żadne potwierdzenie. Wellers widziała po raz pierwszy na oczy i naprawdę nie miała bladego pojęcia, kim jest, nawet mimo tego, że w jej rudej fryzurze, głosie i całej posturze było coś, co wzbudzało w pannie Grey zaufanie.
Cóż za wojna robiła z ludźmi? Naprawdę tęskniła za czasami, kiedy nie musiała myśleć o każdym nowo napotkanym człowieku w kontekście potencjalnego wroga, który chce pozbawić ją życia. Propaganda obecnego Ministerstwa była czymś co najmniej przerażającym.


But I would lay my armor down if you said you’d rather
love than fight
Gwendolyn Grey
Gwendolyn Grey
Zawód : malarka
Wiek : 22
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Panna
I cry a lot, but I am so productive; it's an art.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
They are the hunters, we are the foxes
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5715-gwendolyn-grey-budowa https://www.morsmordre.net/t5762-varda https://www.morsmordre.net/t12139-gwendolyn-grey#373392 https://www.morsmordre.net/f179-dorset-bockhampton-greengrove-farm https://www.morsmordre.net/t5764-skrytka-bankowa-nr-1412#135988 https://www.morsmordre.net/t5763-g-grey#374042
Re: Kuchnia [odnośnik]17.11.23 22:21
Leżała tak, zastanawiając się, czy jej życie powinno być jakiekolwiek inne, bo w tym momencie nie był to pierwszy raz, gdy po prostu starała się robić to, co najlepsze a wychodziło to tak jak zawsze. Przyciśnięta gdzieś pod ciężarem ziemi i dziwacznie pachnących roślinek (no dobrze, nie pachniały aż tak dziwnie, ale miała wrażenie, że chyba coś z nimi jest nie tak), wpatrując się w rudowłosą kobietę która obecnie stała na progu. Nie dziwiła się jej zmartwieniom, w końcu niecodziennie znajdujesz kogoś na swoim progu (albo progu który jest twój ale nie do końca, nie wiedziała na jakiej zasadzie to działało i też nie bardzo zamierzała pytać, nie do końca wypadało) kto pokonany został przez paczkę roślin.
- Nie nie, nie martw się, wszystko w porządku. Fizycznie, przynajmniej. – Psychicznie najpewniej będzie jej się ciężko podnieść po byciu pokonanym przez górę ziemi i nie pomyśleć nawet o magii. Bardzo ostrożnie zepchnęła z siebie całość pudełka, jednak tak aby nie wyrzucić nic na ziemię. Miała w końcu poszanowanie do towaru, nawet jeżeli on nie miał poszanowania do niej.
- Oh, to w sumie nic nie szkodzi. Mogę tylko zostawić to tutaj i Herbert może zerknąć na to jak przyjdzie później. Chyba? O ile będzie chciał, znaczy się, nie chciałabym nikogo do niczego tutaj zmuszać, to by nie miało sensu. – Wiedziała, że nie idzie jej dobrze rozmawianie, ale przynajmniej starała się jak mogła. Ostrożnie też podniosła się z ziemi, otrzepując ubranie i wyciągnęła dłoń na powitanie, kłaniając się jednocześnie, co wyglądało nieco dziwacznie ale też nie przesadnie. – Herbert nie chwalił się, że ma taką przepiękną kuzynkę.
- Nie przeszkadza mi sprawdzenie, ani też w sumie nic konkretnego z tym związanego, o ile to nie ostre przedmioty na twarzy. Mogę zostawić gdzieś różdżkę na widoku, jeżeli to by też uspokoiło. – Sama też nie znała dokładnie samej panny Grey (albo kojarzyła, tylko jeszcze nikt nie uświadomił jej skąd), ale wiedziała, że w domu najlepiej było czuć się bezpiecznie. Wyciągnęła dłonie na boki czekając na jakikolwiek test ta zamierzała przeprowadzić, a dopóki nie była mowa o igłach i skalpelu, była gotowa nie panikować w żadnej postaci.


So heed the words from sailors old
Beware the dreams with eyes of gold
And though he'll speak of quests and powers...
...blessed, ignore the lies you're told
Thalia Wellers
Thalia Wellers
Zawód : Żeglarz, handlarz, przemytnik
Wiek : 29
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
I'm makin' my way
From the top of this lowly hillside
Through the realm of the soulless Fey
I'm makin' my way
And all of us dread the trouble that lies ahead
At the end of this wayward day
I'm makin' my way
OPCM : 13+2
UROKI : 10
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0+1
TRANSMUTACJA : 5+2
CZARNA MAGIA : 0

ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 15
Genetyka : Metamorfomag

Sojusznik Zakonu Feniksa
Sojusznik Zakonu Feniksa
https://www.morsmordre.net/t10111-thalia-wellers#306486 https://www.morsmordre.net/t10173-kymopoleia#308971 https://www.morsmordre.net/t12384-thalia-wellers#381174 https://www.morsmordre.net/f350-walia-llyn-trawsfynydd-syrenia-laguna https://www.morsmordre.net/t10167-skrytka-bankowa-nr-2284#308735 https://www.morsmordre.net/t10164-thalia-wellers#308697

Strona 3 z 4 Previous  1, 2, 3, 4  Next

Kuchnia
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach