Wydarzenia


Ekipa forum
Salon
AutorWiadomość
Salon [odnośnik]12.08.15 20:45
First topic message reminder :

Salon

Salon stanowi serce domu - to tu podejmuje się gości, przy akompaniamencie trzaskającego w okazałym kominku drewna. Jak większość pomieszczeń jest bardzo jasny, a wynika to z fanaberii poprzedniego właściciela rezydencji, który to prawie całkowicie ją przebudował. przy wyjściu do ogrodu stoi fortepian, przy którym Alexander zasiada od czasu do czasu, by coś zagrać - nie jest to jednak zbyt znany fakt, że młody arystokrata umie na nim grać.
Na salon nałożone jest zaklęcie Tenebris
[bylobrzydkobedzieladnie]




Ostatnio zmieniony przez Alexander Selwyn dnia 08.08.17 0:48, w całości zmieniany 5 razy
Alexander Farley
Alexander Farley
Zawód : Uzdrowiciel
Wiek : 23
Czystość krwi : Zdrajca
Stan cywilny : Zaręczony

Alex, you gotta fend for yourself

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
Salon - Page 3 9545390201fd274c78230f47f1eea823
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t927-alexander-farley https://www.morsmordre.net/t999-fumea https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f223-dolina-godryka-kurnik https://www.morsmordre.net/t3768-skrytka-bankowa-nr-277 https://www.morsmordre.net/t979-a-selwyn#5392

Re: Salon [odnośnik]05.01.18 17:14
Lorraine wiedziała, że właśnie tak będzie. Alex pomimo swojego młodego wieku był bardzo dojrzały. Nie świadczyło o tym tylko wychowaniu, albo podejmowane decyzje, ale przede wszystkim ich świadomość. Nawet Prewett miała czasem z tym problem choć przecież mogło się wydawać, że poważna z niej matka, szlachcianka czy nawet znawczyni prawa czarodziejów. Zdarzało się jej podejmować decyzje pod wpływem chwili i momentu, a ta świadomość odpływała gdzieś i niekoniecznie wiedziała gdzie. Alex często wydawał się być bardziej świadomy niż większość osób, które znała. To tez jej imponowało choć w pewien sposób także ją smuciło. Chociaż Selwyn nie był już młodzieńcem, a dorosłym mężczyzną to jednak kiedy pomyślała sobie o życiu, które powinien mieć jeszcze przed sobą wpadała w pewna melancholię. Był w końcu od niej o dziesięć lat młodszy, a ona dziesięć lat temu tylko marzyła o tym co już teraz ma. Była najzwyklejszą kobietą czekającą na niezwykłe życie. Lorraine miała wrażenie, że teraz wszyscy przede wszystkim czekali na spokojne życie. Bez strachu, bez komplikacji, bez patrzenia się wstecz i ciągłego zamartwiania się. Chociaż dzisiejsze ich spotkanie miało odbyć się bez tych wszystkich złych myśli to jednak patrząc na niego nie można było sobie nie przypomnieć o tym wszystkim z czym aktualnie się zmagają. Wiedziała jednak, że każdy z nich potrzebuje chwili oddechu. Życia w teraźniejszości. Właśnie dlatego nic nie powiedziała, a jedynie uśmiechnęła się delikatnie i skinęła głową. Dobrze wiedziała, że będzie tak jak on mówi. Słysząc słowa mężczyzny zdała sobie sprawę z tego, że to jest to czego boją się naprawdę wszyscy. Czuła jak na chwile zapiera jej dech. Tylko na chwile bo doskonale znała odpowiedź na nieme pytanie, które jej zadał. - Wiesz... aktualnie nasze społeczeństwo dzieli się na tych chcących tego co dobre i na tych, którzy to co dobre chcą zniszczyć. Wiele nas dzieli. Jedna z tych rzeczy i moim zdaniem jedna z najważniejszych to fakt, że nadal w tym wszystkim pozostajemy sobą. Owszem... nie można wszędzie dawać z siebie sto procent. Wiesz co się mówi... coś co jest do wszystkiego, tak naprawdę jest do niczego. Rodzina jednak jest w tym wszystkim całkowicie poza jakimkolwiek rankingiem. Praca, zakon... to wszystko wymaga poświęcenia... w rodzinie nikt o to Cię nie poprosi. Jeżeli ty na chwile zgubisz równowagę to rodzina ci ją odda, jeżeli zobaczysz, że ktoś z rodziny ją gubi też mu ją oddasz. Nie zmienimy tego kim jesteśmy Alex... ani tego co dane jest nam na zawsze. - powiedziała. Owszem rodzine także mogli stracić, ale nikt nie odbierze im tego jak było, nikt nie odbierze im wspomnień. Zawsze, ale to zawsze będzie się członkiem cudownej społeczności. - Nie martw się na zaś. Wszystko jest w porządku. Nikt nie pozwoli nam się po drodze zgubić. - dodała jeszcze naprawdę wierząc w to całym sercem. Nikt nigdy by o nim nie zapomniał, a Lorraine nie pozwoliłaby na to. Festiwal był wydarzeniem, w które Lorraine wkładała całe serce. Nie dlatego, że musiała chociaż prawdopodobnie trochę też tak było, ale przede wszystkim dlatego, że to było naprawdę piękne święto. Godne zobaczenia i zawsze chciała by było po prostu idealne. - Postaramy się w tym roku by było oderwaniem dla wszystkich. Jestem pewna, że nie tylko my potrzebujemy takiej chwili niezależnej od tego co się aktualnie dzieje. - dodała i także się uśmiechnęła. Ciężko było mówić o czymś co miało wydarzyć się w przyszłości. Ostatnie miesiące nauczyły ją, że nie powinno się mówić o przyszłości, ta wcale nie była taka pewna jak można było się tego spodziewać. Na pytanie o kandydatkę rozsiadła się wygodniej. - Za i przeciw? Nie powinny istnieć żadne przeciw. Poznałam ostatnio cudowną kandydatkę dla Ciebie, ale niestety... nestor nie byłby zbyt zadowolony. - mruknęła. Nie jej wina, że w ostatnim czasie poznawała same nieszlachetne kobiety, które swoim prawdziwie barwnym życiem i barwną osobowością pokazywały jej, że w życiu wcale nie jest ważna krew ani pochodzenie. Ważne jest to by być szczęśliwym.


nie zgłębi umysł - dobrze wiemczemuż dobro w nas przeplata się ze złem? czemuż miast wiecznego dnia - noc między dniem a dniem?
Lorraine Prewett
Lorraine Prewett
Zawód : znawca prawa & działacz na rzecz magicznych zwierząt
Wiek : 29
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
"Każdy zabija kiedyś to, co kocha -
Chcę, aby wszyscy tę prawdę poznali.
Jeden to lepkim pochlebstwem uczyni.
Inny - spojrzeniem, co jak piołun pali.
Tchórz się posłuży wtedy pocałunkiem,
Człowiek odważny - ostrzem zimnej stali"
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Jasnowidz

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4343-lorraine-prewett https://www.morsmordre.net/t4553-rosca#97075 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f77-weymouth-siedziba-rodu-prewett https://www.morsmordre.net/t4910-skrytka-bankowa-nr-1115#106844 https://www.morsmordre.net/t4554-lorraine-prewett#97077
Re: Salon [odnośnik]07.02.18 13:17
Lorraine rozumiała - i tego właśnie było mi teraz potrzeba. Nie miałem już czasu na zastanawianie się i nadinterpretację wszystkich moich decyzji w czasie analizy minionych dni. Co się stało to się stało i nie było powrotu - a ja skupiałem się na przyszłości w nie do końca właściwy sposób. Jak jednak mogłem pozbyć się moich obaw? Lorraine była starsza, bardziej doświadczona i tym samym mądrzejsza życiowo  - przeżyła więcej niż ja i dlatego potrzebowałem tego spotkania. Dzięki jej słowom miałem nadzieję, ze wszystko naprawdę się ułoży. Miałem ich - nie zostawią mnie. Świat musiałby się chyba skończyć żebym mógł przestać liczyć na Prewettów, choć zapewne i temu byłoby ciężko powstrzymać ich przed wspieraniem mnie jak tylko byli w stanie. To, co mówiła Lorraine, było całkowitą prawdą. Rodziny nikt nie był w stanie mi zabrać, nie tej prawdziwej, którą trzymałem w sercu. Wartości pozostawały niezmienne od stuleci - miłość, zrozumienie i akceptacja. Nie było to oczywiście wystarczająco oczywiste wśród szlachty, lecz my się tym wyróżnialiśmy. Sam byłem przecież w połowie Prewettem, a choć nazwisko miałem inne czułem się tak samo częścią ich familii jak i Selwynów.
- Dziękuję, Lori. Chyba właśnie tego było mi tak naprawdę potrzeba - powiedziałem z wyczuwalnym rozmysłem, dokładnie ważąc wypowiadane słowa. - Nie zgubimy się, nie ważne jak głęboka ciemność zapadnie dookoła - powiedziałem, uśmiechając się i patrząc na nią z delikatną iskrą w oku. Tak rzadko się ostatnio pojawiały, że można było uznać to za mały cud. Musiałem zapamiętać te słowa, tę rozmowę, ten dzień. Mogły okazać się drogowskazem - nawet jeżeli od teraz miałem podążać drogą Gwardzisty. Każdy jednak musiał mieć coś więcej, coś jeszcze co dawałoby mu siłę gdy rzeczywistość wojny zaczynała za bardzo przerażać. Byliśmy w końcu tylko ludźmi ze swoimi ludzkimi słabościami i małymi zmartwieniami. Jak kwiaty i fajerwerki na festiwalu lata albo małe dworskie miłostki.
- To powiedz mi w takim razie, lady Prewett, kogo chciałabyś przy moim boku zobaczyć na rzeczonym festiwalu w Dorset? - zapytałem, ponieważ zaczynała już powoli zżerać mnie ciekawość. - Muszę przyznać, że zaskoczyłaś mnie tym "nestor nie byłby zadowolony" - wtrąciłem jeszcze, odkrawając widelcem kolejny kęs ciasta. To jednak świadczyło o tym, że byłem dla Prewett kimś zdecydowanie więcej niż wskazywałoby na to moje nazwisko. Rozumiała też chyba, że tak naprawdę byłbym w stanie zarzucić dla mojego szczęścia o wiele więcej niż większość młodzieńców w moim położeniu.


Alexander Farley
Alexander Farley
Zawód : Uzdrowiciel
Wiek : 23
Czystość krwi : Zdrajca
Stan cywilny : Zaręczony

Alex, you gotta fend for yourself

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
Salon - Page 3 9545390201fd274c78230f47f1eea823
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t927-alexander-farley https://www.morsmordre.net/t999-fumea https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f223-dolina-godryka-kurnik https://www.morsmordre.net/t3768-skrytka-bankowa-nr-277 https://www.morsmordre.net/t979-a-selwyn#5392
Re: Salon [odnośnik]11.02.18 17:00
Nie było całkowicie tak, że te wszystkie słowa po prostu do niej przychodziły. Jeżeli trzeba było komuś pomóc Lorraine nie miała żadnych oporów. Zawsze była i robiła co mogłaby życie stało się znośne. Czasami jednak ona też potrzebowała tej pomocy i choć często wahała się czy może o nią poprosić to kiedy tak się działo wiedziała, że nikt jej tej pomocy nie odmówi. To było proste, ale w ich świecie naprawdę rzadkie. Ludzie byli różni. Mogłaby powiedzieć, że wszystko też zależało od dużej dozy szczęścia. Prawdopodobnie ktoś inny nie przywiązywałby do tego wagi, ale nie Prewettówna. Dla niej to właśnie szczęście było tym co określa powodzenie w życiu, a pech i przewrotność losu tym co mówi o przebyciu tych najcięższych chwil. Wychowana w przekonaniu, że los i tak przygotował już dla nich to co mógł i tak naprawdę niewiele mogą zdziałać jednak próbowała. Pamiętała czasy kiedy największym problemem jej młodego życia był fakt, że mężczyzna, którego tak kochała miał narzeczoną. Czy to tak zawsze bywa? Problemy, które kiedyś wydają się nam praktycznie nie do pokonania nagle po latach tracą swoją rangę i tak naprawdę stają się przyziemne? Naprawdę chciała wierzyć, że właśnie tak to wygląda. Chciała wierzyć, że za dziesięć lat jedyne co pozostanie po wojnie, którą toczą będzie grymas na twarzy i uczucie ulgi, że udało się to zwalczyć, naprostować, kto wie… może nawet odmienić los.
- A zapadnie Alex – zaczęła spokojnie bo choć to przekonanie nie pochodziło z jej wizji czy pesymistycznemu nastawieniu to była pewna, że jeszcze dużo przyjdzie im przeżyć. - I musimy się na to przygotować. - dodała. Wiedziała, że on przygotował się jak nikt inny. Cieszyła się, że z jednej strony odnalazł się w tej walce, z drugiej strony jednak każda osoba narażająca swoje życie, która mogła to życie stracić… to kolejny stres, który przeżywała. Nie potrafiła się nie martwić. Nie bez powodu często powtarzała, że cieszy się iż jest blondynką. Prawdopodobnie już dawno by posiwiała. Uśmiechnęła się słysząc pytanie Selwyna. - Hmm… - mruknęła wstając z kanapy. - Powiedźmy, że nie będę poruszać tego tematu dopóki nie staniesz na nogi. Niech to będzie mała motywacja do tego by szybciej zagoić rany. Wszystkie rany. - dodała wiedząc, że zrozumie o czym mówi. - Odpoczywaj. Dbaj o siebie. Obiecaj, że będziesz. - odparła odstawiając filiżankę na stolik i owijając się szalem. - Zajrzę do ciebie niedługo i dokończymy rozmowę o zbliżającym się festiwalu i… kandydatkach na żonę. Dobrze wiesz, że ten temat wciąż otwarty. - dodała z uśmiechem łapiąc go za dłoń i lekko ściskając. Po tym ruszyła do drzwi i zaraz za nimi teleportowała się do domu.

z.t


nie zgłębi umysł - dobrze wiemczemuż dobro w nas przeplata się ze złem? czemuż miast wiecznego dnia - noc między dniem a dniem?
Lorraine Prewett
Lorraine Prewett
Zawód : znawca prawa & działacz na rzecz magicznych zwierząt
Wiek : 29
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
"Każdy zabija kiedyś to, co kocha -
Chcę, aby wszyscy tę prawdę poznali.
Jeden to lepkim pochlebstwem uczyni.
Inny - spojrzeniem, co jak piołun pali.
Tchórz się posłuży wtedy pocałunkiem,
Człowiek odważny - ostrzem zimnej stali"
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Jasnowidz

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4343-lorraine-prewett https://www.morsmordre.net/t4553-rosca#97075 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f77-weymouth-siedziba-rodu-prewett https://www.morsmordre.net/t4910-skrytka-bankowa-nr-1115#106844 https://www.morsmordre.net/t4554-lorraine-prewett#97077
Re: Salon [odnośnik]12.02.18 18:34
Poczułem, jak przebiega mnie dreszcz, kiedy Lorraine wypowiedziała słowa brzmiące tak, jak gdyby pochodziły z jednej z jej najgorszych możliwych wizji. Moje spojrzenie, choć z lekka otumanione eliksirami przeciwbólowymi na moment wyklarowało się, kiedy w skupieniu słuchałem jasnowidzki. Czy odkrywała właśnie przede mną tajemnice przyszłości? Nie byłem w stanie powiedzieć, miało to pozostać dla mnie zagadką - lecz prawda była taka, że teraz nie trzeba było za bardzo daru jasnowidzenia do tego, aby przeczuwać zbliżające się czasy niepokoju. Które zresztą już się rozpoczęły - z biegiem czasu mogło być teraz tylko gorzej. I nie chodziło wcale o to, ze nie wierzyłem w siłę Zakonu i jego członków; wiedziałem po prostu że tak samo jak i my się przygotowywaliśmy, tak samo czynili to nasi wrogowie - a ilu ich dokładnie było nie wiedział nikt.
- Będziemy gotowi - przytaknąłem czarownicy, bo w końcu nie miałem prawa w to nie wierzyć. Przeszedłem Próbę, wraz ze mną zrobili to również i inni. Byliśmy gotowi do poświęceń, a wokół siebie mieliśmy rzeszę ludzi gotową dopomóc nam w zwycięstwie w każdy możliwy sposób. Nie mogłem jednak przestać myśleć o tym, że tak jak ja nie posiadałem właściwie nic do stracenia, majątku nie licząc choć i on był mi obojętny, tak Lorraine i Archibald byli w końcu rodzicami. Wierzyłem jednak, że nawet jeżeli stoją po stronie Zakonu to umieją zadbać o swoje dzieci we właściwy sposób. Nie miałbym im tego za złe, gdyby ostatecznie wybrali rodzinę nad Zakon. Wiedziałem jednak, ze są uparci i nie pozostawią nas osamotnionych.
Uśmiechnąłem się, kiedy postanowiła potrzymać przede mną w tajemnicy tożsamość niewiasty, która wpadła jej w oko. Pokręciłem głową i westchnąłem cichutko.
- Obiecuję - przyrzekłem, wciąż z lekkim wewnętrznym niedowierzaniem, jak wspaniałą kobietę przyszło mi nazywać członkinią swojej rodziny. Kiwnąłem głową, odwzajemniając ostrożny uścisk jej palców na mojej dłoni. - Dziękuję, Lorraine - powiedziałem, a ona dokładnie przecież wiedziała, co miałem na myśli.

| zt


Alexander Farley
Alexander Farley
Zawód : Uzdrowiciel
Wiek : 23
Czystość krwi : Zdrajca
Stan cywilny : Zaręczony

Alex, you gotta fend for yourself

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
Salon - Page 3 9545390201fd274c78230f47f1eea823
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t927-alexander-farley https://www.morsmordre.net/t999-fumea https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f223-dolina-godryka-kurnik https://www.morsmordre.net/t3768-skrytka-bankowa-nr-277 https://www.morsmordre.net/t979-a-selwyn#5392

Strona 3 z 3 Previous  1, 2, 3

Salon
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach