Wydarzenia


Ekipa forum
Cannock Chase
AutorWiadomość
Cannock Chase [odnośnik]29.07.21 9:14
First topic message reminder :

Cannock Chase

Niegdyś las królewski, dziś rozległy park przyrodniczy obejmujący urokliwe lasy liściaste, iglaste, dzielące je barwne wrzosowiska i kilka pomniejszych pięknych jezior. Stosunkowo niska gęstość zaludnienia i przeważające wiejskie tereny od zawsze czyniła ten obszar otwarty na rzadsze gatunki magicznych zwierząt, a zwłaszcza ptaków. Do lokalnego folkloru przedarło się też wiele doniesień o błąkających się w trakcie pełni wilkołaków - ze względu na liczne lasy oddalone od domostw wydaje się bezpiecznym azylem dla objętych klątwą likantropii.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Cannock Chase - Page 6 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Cannock Chase [odnośnik]30.11.22 22:11
Zastygł z uniesioną różdżką, wciąż trzymając miotłę i szmalcownika na celu. Na moment świat się zatrzymał - liczył się tylko ten młodzieniec, który wiedział i widział zbyt dużo, który był zdolny ściągnąć posiłki zanim porozmawiają z Baxterem o planie na obronę Grimsby, który nie mógł uciec. Zaklęcie sięgnęło celu, choć Tonks czuł, że brakło niewiele - był w stanie rzucić je lepiej, z większą mocą.
Wystarczyło.
Miotła szarpnęła się, a Tom kurczowo trzymał się trzonka. Michael uniósł różdżkę, a tył miotły uniósł się gwałtownie, głowa i kark Toma przechyliły się w stronę ziemi i...
Chciał po prostu go zrzucić, prawda? W teorii nie mógł mieć pewności, że szmalcownik upadnie tak niefortunnie, prosto na kark. W teorii. Świadomie rzucił zaklęcie, którego konsekwencje doskonale znał, świadomie uniósł dłoń tak, by przechylić miotłę w konkretną stronę. Gdyby spadł inaczej, mógłby go spowolnić zaklęciami, zatrzymać, aresztować. Widział jednak, jak nienaturalna jest poza mężczyzny, słyszał chrupnięcie kości. Miał wrażenie, że wcześniej czuł zapach jego zimnego potu, ale teraz czuł w nozdrzach tylko wieczorny chłód.
Adrenalina nie odpuszczała, Michael wciąż patrzył na leżącego na ziemi mężczyznę, wciąż celował w niego różdżka. Postąpił o kilka kroków w jego stronę, udając, że nie czuje na sobie spojrzenia Addy. Był zbyt skupiony na zadaniu by czuć ból, nie ochłonął jeszcze po pojedynku, ale zdawało się, że ugryzienie węża i tak nie wyrządziło mu szkody, szedł normalnie. Stanął nad chłopakiem, trącił go lekko nogą - tak, by obrócić ciało na plecy, bo Tom upadł twarzą w ziemię. Zignorował złamany nos, spojrzał prosto w oczy. Wciąż otwarte, puste.
Dopiero wtedy odetchnął - usiłując odsunąć na bok nagłą świadomość, że ten chłopak miał niespełna dwadzieścia lat.
Odwrócił się z powrotem w stronę Addy, zarejestrował dłoń przyciśnięta do prawego boku. Uświadomił sobie, że sekundę temu nie myślał nawet o tym, czy nic się jej nie stało, że sprawą życia i śmierci było zatrzymanie szmalcownika. Szmalcownika, nie młodziutkiego chłopaka. Tak musiał o nim myśleć.
-Jesteś na chodzie? - upewnił się rzeczowo. Widziała jego emocje, gdy ugodziło ją zaklęcie. Wściekłość, z jaką zaatakował wtedy Toma. Teraz zdołał je powściągnąć - albo może widmo śmierci stłumiło w nim emocje. Nie pytał, jak się czuje, ani czy nic jej nie jest - tylko o to, czy da radę kontynuować misję. Zauważył grymas bólu, chciał zasugerować, by wróciła do domu, ale odezwała się pierwsza.
-Nie ma za co. Jesteśmy partnerami. - odpowiedział prędko, zbyt prędko. -Na akcji. - uściślił, choć nie miał po co. -Dałabyś radę. Ćwiczyłaś uroki? - zmusił się do słabego uśmiechu. Gdy się poznali, wiedźmia strażniczka musiała znać podstawy samoobrony, ale nie groziły jej bezpośrednie pojedynki, o ile Ministerstwo nie przydzieliłoby ją celowo do podobnej akcji. Wtedy liczyły się kłamstwo, kokieteria, umiejętność wtopienia się w tłum jako kot. Wojna wszystko zmieniła.
Przeniósł wzrok na główną drogę, widząc jak schodzą się ludzie. Dzieci musiały zaalarmować kogoś, kto pociągnął za dzwon. Najpierw Mike zwrócił uwagę na grupę czterech mężczyzn, na czele. Dwóch trzymało pistolety, jeden siekierę, jeden... kuchenny nóż?
Zmierzył bacznym spojrzeniem broń palną. Jego przyjaciel, Alfie, byłby pewnie w stanie rozpoznać te pistolety. Mike wiedział tylko, że są niebezpieczne. I że można je zatrzymać skutecznym zaklęciem, ale im więcej broni - tym trudniej.
Nie chcąc antagonizować tłumu, uniósł ręce do góry, ale nie schował różdżki - wciąż trzymał ją w prawej dłoni, nie mógł się z nią rozstać. Przesunął wzrokiem po pierwszym szeregu, a potem dostrzegł więcej ludzi, z tyłu. Kobiety wychylające się z chat, utykającego czarodzieja, wreszcie odważnego chłopca z kamieniem. Złapał z nim kontakt wzrokowy.
-To oni, kazali mi dzwonić i zaczęli z nimi walczyć! - wyrwało się śmiałemu chłopaczkowi, a Mike poczuł do niego nić sympatii. Czy malec był świadomy, że właśnie uspokoił nastroje?
-Spokojnie. Nie skrzywdzimy was, mieliśmy informacje o planowanym napadzie - i zaskoczyliśmy wrogów. - odezwał się. -Aresztowałem napastnika, od którego dowiem się więcej. - sugestywnie zerknął na związanego i sparaliżowanego mężczyznę, a Adda podchwyciła kontakt wzrokowy z Baxterem i spokojnie wyjaśniła sytuację.
Mugole wciąż nie opuszczali broni, ale ich miny były mniej posępne.
-Wystarczy zaklęcie, by popsuć wasz pistolet. Jeśli chcecie odeprzeć kolejne ataki, musimy współpracować. - odezwał się Mike, z naciskiem. Dłoń jednego z mężczyzn drgnęła, ale Baxter zapytał o Zakon, a Mike...
Mike zerknął na Addę. Była związana z podziemnym Ministerstwem, ale jak głęboko chciała i mogła się angażować?
-Tak. - powiedział w swoim imieniu. -Michael Tonks, Biuro Aurorów. - przedstawił się, a choć te słowa niewiele mogły powiedzieć mugolom, o tyle natychmiast wywarły odpowiednie wrażenie na byłym funkcjonariuszu magicznej policji.
-Pan żyje! - wyrwało się Baxterowi, który najwyraźniej dobrze pamiętał kwietniowego "Walczącego Maga." Mike uśmiechnął się blado i pokiwał głową.
-Żyję i chcę wciągnąć Grimsby pod naszą bezpośrednią protekcję. Nie musicie walczyć z tym sami - ale my nie możemy obiecać regularnych patroli. Potrzebuję kogoś, kto zna się trochę na czarodziejskich zabezpieczeniach, jest w stanie wezwać pomoc, najlepiej z doświadczeniem w... służbach i organizacji. - zatrzymał wzrok na Baxterze, który zamrugał, zaskoczony. Najwyraźniej nie dzielił się z nikim przeszłością, byli policjanci nie zostawali rolnikami bez przyczyny. Ale zanim czarodziej zdążył to przemyśleć, odezwał się jeden z mugoli, ten z pistoletem.
-Na czarodziejskich sprawach to się nie znam, ale walczyłem na wojnie, we Francji! Mogę... mogę pomóc.



Can I not save one
from the pitiless wave?

Michael Tonks
Michael Tonks
Zawód : Starszy auror, rebeliant
Wiek : 35
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Żonaty
You want it darker
We kill the flame
OPCM : 43 +4
UROKI : 34 +5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 20
Genetyka : Wilkołak
Cannock Chase - Page 6 7f6edca3a6f0f363d163c63d8a811d78
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7124-michael-tonks https://www.morsmordre.net/t7131-do-michaela https://www.morsmordre.net/t12118-michael-tonks#373099 https://www.morsmordre.net/f177-wybrzeze-exmoor-somerset-wrzosowa-przystan https://www.morsmordre.net/t7132-skrytka-bankowa-nr-1759#189352 https://www.morsmordre.net/t7130-michael-tonks
Re: Cannock Chase [odnośnik]30.11.22 23:08
Może to nawet lepiej, że nie sugerował powrotu do domu, że nie zdążył. Nie doceniłaby tego, odebrałaby bardziej jako wyrzut. Jako podprogowy przekaz: “Jesteś za słaba, żeby działać na akcjach. Wadzisz”. Odkąd zaczęła się wojna, miała na tym punkcie kompleksy, nagle zaczęło jej przeszkadzać to, że jej siła, jej atuty, są rozłożone gdzie indziej. Że nie może równać się biegłością w starciach z aurorem, że nie ma takiej siły, że nie zna tylu zaklęć i czasem nie trafia do celu.
“Jesteśmy partnerami. Na akcji”.
Słowa dźwięczały jej w uszach jeszcze długo po tym, jak je wypowiedział. Bolały, wgryzały się w umysł, w pamięć, sprawiały, że chciała odpowiedzieć mu coś niemiłego. A przecież miał rację. Byli tylko partnerami, ludźmi w pracy, którzy przypadkiem są oddani tej samej sprawie.
Tak wyszło ― odparła na jego pytanie o uroki. Nie potrafiła docenić tego słabego uśmiechu, który jej posłał, czy wykrzesać z siebie więcej entuzjazmu, albo chociaż odpowiednio go zagrać. Czuła się pusta, jak skorupa w której od dawna nic już nie ma.
Gdybyś wiedział, co naprawdę ćwiczyłam, nie chciałbyś mieć ze mną nic wspólnego. Nawet pracy, stwierdziła posępnie.
Ucieczka w stronę mugoli była taktycznym wyjściem ― zająć się czymś innym, przekierować myśli, skupić się na misji, na tym, by faktycznie pomóc ludziom w Grimsby. Niespodziewanie, ale padło pytanie o przynależność do Zakonu. Adda sama nie wiedziała od dłuższego czasu co na ten temat sądzić, ale im dłużej trwała wojna, im więcej śmierci i niesprawiedliwości przyszło jej oglądać, tym bardziej utwierdzała się w przekonaniu, że powinna wejść w to głębiej. Nie tylko jako pracownik podziemia, ale właśnie jako sojusznik, a potem może nawet członek Zakonu. Jedyne, co powstrzymywało ją przed odnalezieniem stosownych kontaktów to fakt, że bała się zdemaskowania. Jeśli ją złapią, to legilimencją pewnie dowiedzą się o siedzibie, o tym, których Demimozów zna, z kim pracowała. Gdyby należała też do Zakonu… tu sprawa komplikowała się o wiele bardziej. Gra na dwa fronty już była cholernie trudna, dałaby sobie radę, gdyby doszedłby ten trzeci w postaci Zakonu?
Ligia de Braganza, może jeszcze nie Biuro Aurorów, ale blisko ― odparła, kłamiąc jak z nut. Udało jej się w końcu opanować na tyle, by gładko wejść w wymyśloną na poczekaniu rolę czarownicy aspirującej do objęcia stanowiska aurora. Przywołała na twarz całkiem ładny, kojący uśmiech, mrugnęła nawet do jednego z mugoli, tego z nożem. Odwzajemnił jej uśmiech (i pokazał przy tym, że nie ma jednego przedniego zęba).
Świetnie ― pochwaliła żołnierza-ochotnika. ― Im bardziej będziecie zgodni, tym lepiej. W jedności siła ― rzuciła wyświechtanym frazesem w lekkim tonie, postarała się przy tym wyglądać wystarczająco przekonująco, jak na pełną optymizmu podfruwajkę przystało.
― Nie chwaliłem się tu nikomu o tym, że no… że kiedyś pracowałem w Ministerstwie ― mruknął Baxter, pocierając w zakłopotaniu kark. Parę głów odwróciło się w jego stronę, miny mieli zaskoczone, oczy zdradzały budzącą się ciekawość. ― Podziemie musi mieć dobrych czarodziejów, tych no, od informacji ― dodał z uznaniem, spoglądając to na Mike’a, to na Addę.
Nie narzekamy ― odparła, znów wesoło, znów w lekkim tonie. ― Panie Baxter, ile pan pamięta ze służby? A sowę pan jakąś zachował, hm? Do kontaktu by się przydała.
― Sowa to, psze pani, pomarła, jakoś ze dwa miesiące temu będzie ― Baxter westchnął smutno ― i jeno kot się ostał, ale to nam chyba nie pomoże, nie?
A jak z doświadczeniem bojowym? Dałby pan radę pokierować swoich kolegów w razie czego?
Baxter spojrzał po twarzach mugoli; brudnych, pełnych nadziei i strachu. Podkręcił szorstkiego wąsa, skinął w końcu głową.
― Jak tylko mi tu podpowiecie, co i jak, bo trochu żem zapomniał już…
― Jakie mamy właściwie szanse z magią? ― spytał jakiś młodszy mężczyzna z widłami i czerwoną chustką na szyi. ― Widzieliśmy… straszne rzeczy widzieliśmy. Tego nie da się pojąć.
Magia to potężna siła, mugolom trudno ją zwalczyć ― przyznała bez ogródek. ― Ale każdy kij ma dwa końce i tego powinniście się trzymać. Tego drugiego końca, tego, co może uczynić czarodziejów słabszymi, niż się wydają.
Chłopak mrugnął, przeniósł spojrzenie na Michaela.
― … Mugolom? ― wyłapał słowo, którego nie rozumiał.


Mam niespełna trzydzieści lat
i jak kot muszę umrzeć
dziewięć razy


Adriana Tonks
Adriana Tonks
Zawód : podwójna agentka, rebeliantka
Wiek : 29
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Zamężna
I can run away
I can try to hide
and pretend
OPCM : 8
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 30 +6
CZARNA MAGIA : 1 +2
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 8
Genetyka : Czarownica

Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t11438-adriana-adda-de-verley https://www.morsmordre.net/t11442-rodzynka#353850 https://www.morsmordre.net/t12085-adriana-tonks#372538 https://www.morsmordre.net/f177-somerset-wybrzeze-exmoor-somerset-wrzosowa-przystan https://www.morsmordre.net/t11444-skrytka-bankowa-nr-2503#353855 https://www.morsmordre.net/t11449-adriana-de-verley#353913
Re: Cannock Chase [odnośnik]01.12.22 0:32
Nie umknęło jego uwadze, że jakby przygasła, że nie odwzajemniła nawet kurtuazyjnego uśmiechu. Nie wiedział, o czym teraz myślała, więc zmianę w zachowaniu zinterpretował po swojemu.
Czy Michael, którego pamiętasz, celowałby w plecy nastolatka?
O to chodziło? Nigdy nikogo przy niej nie zabił, nie musiał nikogo zabijać. Niektóre akcje w pracy bywały ciężkie, czasami nawet krwawe, ale w głębi serca pozostał człowiekiem, który zawahał się na widok dawnego, podejrzanego o czarną magię znajomego - i słono zapłacił za chwilową niechęć do przemocy, gdy tamten zmienił się w wilkołaka.
Myślał, że likantropia go zmieniła, ale tak naprawdę zmieniła go wojna.
-Adda, ja... - zaczął cicho, choć nie wiedział, co powinien - co chciał - jej powiedzieć. Nie powie, że żałuje śmierci tego chłopaka szmalcownika, była konieczna. Gdyby spadł inaczej, aresztowałby go, ale ile by to zmieniło? Sądy wojenne skazywały na powieszenie w trzy dni, a ta dwójka miała pewnie sporo na sumieniu.
Obecność mugoli uniemożliwiła mu zebranie słów, to zdecydowanie nie był moment na pogawędki. Nauczył sobie zresztą radzić z podobnymi chwilami po aurorsku, bo to, że nie pozbawił nikogo życia bezpośrednio przy Addzie, nie oznaczało, że wszystkie jego akcje były bezkrwawe albo moralnie czarno-białe. Ilekroć w pracę zakradały się odcienie szarości, Mike i jego koledzy reagowali jak na funkcjonariuszy i prawdziwych mężczyzn przystało. Nie rozmawiali o tym już nigdy więcej, poza kontekstem spisania raportu.
Tak, może tak będzie najlepiej.
Przy ludziach Adda odzyskała zresztą rezon, płynnie wślizgując się w rolę, flirtując nawet z jednym z mężczyzn. To jedynie utwierdziło Michaela w przekonaniu, że problemem była jego obecność po tym, jak z zimną krwią zrzucił kogoś z miotły, ale starał się o tym nie myśleć. Nie był tak wprawnym kłamcą jak Adda, ale zmusił się do uśmiechu i przysunął do niej o krok bliżej, niczym przełożony chwalący się kursantką.
Z kursantkami akurat miał doświadczenie.
Otwartość de Verley musiała działać - Baxter prędko przyznał się do swojej przeszłości, oszczędziwszy Tonksowi ciągnięcia go za język.
-Zawsze miło widzieć funkcjonariusza po fachu, po naszej stronie. Posiadamy podobne struktury jak w Ministerstwie, a choć Biuro Aurorów nie może regularnie patrolować tej wioski, to chcielibyśmy pana skontaktować z lokalną komórką bojowników. To młodzi i skorzy do walki czarodzieje, przyda im się doświadczenie kogoś starszego - a wam ich wsparcie. - zaproponował. Uniósł lekko brwi, słysząc o braku sowy - jak bardzo samotny był tutaj Baxter? Albo raczej, jak zżyty z mugolami? -Sowę jakoś dla pana zorganizujemy. - da znać podziemiu, ktoś musiał mieć jakąś, którą uda się tanio odsprzedać.
Podniósł głowę, słysząc pytanie jednego z mugoli. Chłopaka niewiele młodszego od tych z Hipogryfów.
-Nie będę mydlił wam oczu, jest ciężko. Zaklęcie potrafi zatrzymać pocisk, są też czary, które potrafią zepsuć broń palną, tak po prostu. Waszym atutem musi być szybkość, mierzcie... - przełknął ślinę, ale wojna to nie miejsce na sentymenty. -... w głowę i w prawe ręce, albo rękę, którą trzymają różdżkę. Bez niej są bezbronni. Ze wsparciem pana Baxtera i posiłkami z podziemia macie szansę skoordynować broń i magię. Są zaklęcia, które całkowicie hamują jej działanie. - kontrolnie zerknął na Baxtera, były policjant powinien rzucić pole antymagiczne po odświeżeniu dawnej wiedzy.
Posłał Addzie ostrzegawcze spojrzenie, może i mugole nie byli równą obelgą jak szlamy, ale dla niewtajemniczonych słowo brzmiało niezrozumiale. Na szczęście na tyle dziwnie i śmiesznie, by nie było obelżywe.
-To slang od "niewładający magią", nie przejmujcie się. - wyjaśnił prędko, zmuszając się do śmiechu. -Wychowałem się w zwykłej, niemagicznej rodzinie, ale moja podwładna - proszę bardzo, też potrafił wejść w rolę, udać jej zwierzchnika. -nie ma takiego doświadczenia. Nasze światy długo były... osobno, ale dlatego wrogowie nie będą się spodziewali tak ścisłej kooperacji. - możliwość działania odsunęła od niego myśli o martwym chłopaku, o Addzie. Oczy lekko mu zabłysły, mogliby tutaj spróbować wdrożyć nowe procedury, przeszkolić mieszkańców do samoobrony.
Dzisiejszy zwycięski pojedynek, zebranie Baxtera i niemagicznych w jednym miejscu - to wszystko zdawało się w nich zasiać iskrę nadziei, wzbudzić zaufanie wobec Zakonu. Tyle wystarczyło. Najchętniej zostałby tu sam i może znajdzie okazję, by tu wrócić, ale sprawę mogą przejąć Hipogryfy - on interweniował w kryzysowym momencie w odpowiedzi na zdobyte przez Addę informację, ale musiał zająć się transportem pojmanego szmalcownika.
-Przesłucham go - jeśli dowiemy się czegoś nowego, ktoś z nas albo od nas przekaże wam wszystkie informacje. Gdyby pojawił się tutaj ktoś nowy, niech hasłem będzie... Fawkes, zapamiętacie? - poprosił, zerkając przez ramię na związanego szmalcownika. Musiał poczekać na świstoklik od Hipogryfów, ale w sumie mógł się zabrać do pracy. -Macie jakąś zbędną szopę? Panie Baxter, pójdzie pan ze mną? - poprosił, magiczny policjant będzie wiedział jak zabrać się do dzieła - i znał wioskę na tyle, by wyłowić krytyczne informacje. -Drugi spadł z miotły. - dodał cicho, a jeden z mugoli wystąpił do przodu. -Zajmiemy się nim. - westchnął, posępnie. Staffordshire widziało tej zimy sporo grobów, a młodzi ludzie - machali łopatą więcej niżby wypadało.
-Dasz znać naszym, że potrzebuję świstoklika do aresztu? - poprosił Addę, Addę o posępnej minie, Addę, która oberwała Betulą. Która mogła spędzić jeszcze trochę czasu z niewładającymi magią, ale powinna wracać do Ministerstwa i dać komuś zerknąć na swoje obrażenia. Pilny świstoklik dla więźnia był dobrą wymówką - Mike teleportował się do Staffordshire w pośpiechu i miał przy sobie jedynie ten, prowadzący do własnego domu.
Wziął spetryfikowanego więźnia pod pachy, pozwalając sobie pomóc - i wraz z dwoma mugolami ruszył z jeńcem w stronę jednej ze stajni.

/zt x 2 :pwease:



Can I not save one
from the pitiless wave?

Michael Tonks
Michael Tonks
Zawód : Starszy auror, rebeliant
Wiek : 35
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Żonaty
You want it darker
We kill the flame
OPCM : 43 +4
UROKI : 34 +5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 20
Genetyka : Wilkołak
Cannock Chase - Page 6 7f6edca3a6f0f363d163c63d8a811d78
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7124-michael-tonks https://www.morsmordre.net/t7131-do-michaela https://www.morsmordre.net/t12118-michael-tonks#373099 https://www.morsmordre.net/f177-wybrzeze-exmoor-somerset-wrzosowa-przystan https://www.morsmordre.net/t7132-skrytka-bankowa-nr-1759#189352 https://www.morsmordre.net/t7130-michael-tonks

Strona 6 z 6 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6

Cannock Chase
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach