Wydarzenia


Ekipa forum
Stoke-on-Trent
AutorWiadomość
Stoke-on-Trent [odnośnik]29.07.21 9:28
First topic message reminder :

Stoke-on-Trent

Jedno z najmniejszych, jeśli nie najmniejsze miasteczko Anglii w ogóle, formalnie nie spełniające nawet warunków, by zyskać takie prawa. Otrzymało je ze względu na kwitnący przemysł garncarski. Miało turystyczne znaczenie wśród mugoli, niewielkie wśród czarodziejów: nigdy nie mieszkało ich tutaj wielu, ale dość powszechnie znany jest niewielki sklepik z ingrediencjami alchemicznymi miejscowej zielarki - ze względu na otaczające to miejsce niezamieszkałe tereny dość łatwo jest tu pozyskać rzadkie gatunki ziół lub innych komponentów odzwierzęcych, a zwłaszcza pióra.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Stoke-on-Trent - Page 4 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Stoke-on-Trent [odnośnik]18.08.21 12:55
Wypoczął nieznacznie w trakcie oczekiwania w restauracji, czuł powracające siły witalne i ustępujące zmęczenie, które dawało się mocno we znaki pod koniec wybijania mugolskiej wioski do spółki z Zacharym i Rhysandem. Chociaż fizycznie daleko mu było do pełni komfortu, z utęsknieniem wypatrywał późnych godzin wieczornych, które miały przynieść wielki finał wieńczący dzieło, którego pieczołowicie dokonywali w Staffordshire. Iskry czerwonej flary obwieściły początek spektaklu, niepokojąca cisza otoczyła zebranych czułymi ramionami, gdy liczne głowy podniosły się, by śledzić dogasające na atramentowym niebie snopy świateł. Dosiadający abraksanów chorąży przyozdobieni stosownymi emblematami znakującymi ich przynależność do służb ministerialnych, prezentowali się doprawdy dostojnie i śmiało można rzec, że wywoływali odpowiednie wrażenie wśród widzów, podobnie zresztą jak liczne służby magowojskowe, stanowiące wisienkę na torcie tego całodniowego pokazu siły i niezachwianej słuszności idei, która wkrótce rozciągnie się daleko poza ziemie Londynu i najbardziej konserwatywnych hrabstw, by objąć ostatecznie cały teren Wysp Brytyjskich - innej możliwości nie widział już zapewne nikt z osób śledzących pochód służby reprezentatywnej nowego, silnego Ministerstwa Magii, przesuwających spojrzeniem po dobrze już znanych przedstawicielach plutonu egzekucyjnego Antymugolskiej Policji czy widzących zacięte wyrazy twarzy służb poborowych, twarzy symbolizujących młode pokolenie, gotowe przykładać swe różdżki w myśl jedynej słusznej sprawy, gotowe przelewać krew i ginąć z imieniem Czarnego Pana na ustach. Chorągwie powiewały dumnie, szarpane mroźnym wiatrem, czarne jak noc konie ciągnęły powozy egzekutorów, którym przypadło kluczowe zadanie, a każdy kolejny przesuwający się obrazek budził wywołujący gęsią skórkę respekt, zmuszał nieprzekonanych do zgięcia karków w geście poddańczym wobec potęgi, z którą nikt i nic nie mogło się równać. Płomienie rozbłysły na nocnym niebie, przypominając Maghnusowi o szaleńczym tańcu iskier i dymu obracającym w nicość główne punkty miasteczka Stoke-on-Trent, lecz gdy na podest wyprowadzono gości honorowych, zwrócił spojrzenie w stronę przygotowanego stosu, prześlizgnął się nim po podwójnej szubienicy aż do czarodzieja, który oczekiwał na ścięcie, lecz to był nie koniec zachwycających widowisk, bo oto wysoko ponad głowami zebranych zamigotał czarno-zielony motyl Greengrassów, brutalnie atakowany i pożerany przez mieniącego się srebrem węża. Świetlisty owad zniknął, oblewając plac krwistymi smugami rozpływającymi się w powietrzu tuż nad uniesionymi w górę głowami przedstawiając tym samym zmiany, jakie musiały zajść, by kolejne hrabstwo mogło się szczycić mianem czystego i przyjaznego krwi czarodziejskiej. Wąż połknął swój własny ogon, przeobraził się w uroborosa, potężny, staroegipski symbol nieskończoności w formie ciągłej destrukcji i odradzania się, symbol wiecznego powrotu i końca, będącego jednocześnie początkiem. Usta Bulstrode'a wygięły się w lekkim uśmiechu, uwielbiał podobną symbolikę i niuanse w jej interpretacji, niby zmienne, lecz jednak tak wymowne. Piwne tęczówki odnalazły syna Ministra Magii, gdy ten podjął jakże obiecujący wstęp przemowy, napomykający o procesach o mugolstwo, mających skutecznie przybliżyć ich do urzeczywistnienia niemalże poetyckiej wizji, którą wspólnie sobie wyśnili.


half gods are worshipped
in wine and flowers
real gods require blood


Maghnus Bulstrode
Maghnus Bulstrode
Zawód : badacz starożytnych run, były łamacz klątw, cień i ciężka ręka w Piórku Feniksa
Wiek : 30
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Wdowiec
gore and glory
go hand in hand
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
 death before dishonor
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9868-maghnus-i-bulstrode https://www.morsmordre.net/t9891-helios#299311 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f377-gerrards-cross-bulstrode-park https://www.morsmordre.net/t9894-skrytka-bankowa-nr-2246#299355 https://www.morsmordre.net/t9896-maghnus-bulstrode#299374
Re: Stoke-on-Trent [odnośnik]18.08.21 19:52
Stanąwszy obok Tristana i Deirdre spojrzała na tłum zgromadzony przed podestem, gęstniejący z każdą chwilą; usłyszawszy kroki kogoś obok obejrzała się i skinęła głową najpierw Mulciberowi, później Macnairowi, których rozpoznała po maskach. Obecność tu dziś była obowiązkiem, ale i zaszczytem zarazem. Sigrun poczuła dumę mogąc stanąć pośród nich, najsilniejszych i najwierniejszych, jednocześnie naprzeciw tylu Rycerzy Walpurgii wiernym ich ideom i ich sojusznikom jak przedstawicielki magicznej arystokracji.
Odnieśli dziś sukces. Kolejny sukces, który zamierzali odpowiednio uczcić. Pokryta śniegiem ziemia hrabstwa Staffordshire spłynęła krwią mugoli, zdrajców i buntowników. A wszystko to z winy Greengrasów. Odmówili Ministerstwu Magii, a zarazem Czarnemu Panu. Przyłączyli się do zdrajców i za to mieli ponieść surową karę - a wymierzyli ją tym, nad którymi Greengrassowie mieli sprawować pieczę. To uderzy w nich mocniej, pomyślała Rookwood z zadowoleniem, obserwując jak służby Ministerstwa Magii zbliżają się na plac centralny. Na aetonanach, obleczeni odświętnie, manifestujący władzę jaką zdobył Czarny Pan. Sigrun uniosła brodę wyżej, wyprostowała się dumnie i skupiła wzrok na niebie, gdzie pojawił się motyl Greengrassów i wąż, który po chwili zaczął go wyjątkowo wymownie pożerać.
- To mało powiedziane - odrzekła na słowa pierwszej Śmierciożerczyni, na tyle cicho, aby i ją mogli usłyszeć jedynie towarzysze stojący najbliżej niej. Uśmiechnęła się pod nosem, nikt nie mógł jednak tego dostrzec przez maskę, wyrzeźbioną z mugolskiej czaszki, którą zdobyła podczas próby Rycerza.
Wzięła głęboki oddech, słuchając przemowy Abraxasa Malfoya, syna Ministra Magii, którego dziś zabrakło, lecz atmosfera i tak była podniosła. Gdy wąż pożarł motyla, Sigrun spojrzała ku patrolom, które przyprowadziły więźniów. Mugoli, czarodziejów półkrwi i jednego czarodzieja czystej krwi, nie zasługującego na ten status od chwili, gdy tę krew zdradził pomagając niemagicznym. Czegóż jednak mogli spodziewać się po kimś takim? Kolejny Sprout widać miał zdradę we krwi,
Sigrun trwała niemal nieruchomo, czekała na znak i swoją chwilę, gdy miała unieść różdżkę. Czekała cierpliwie, przyglądając się reakcjom tłumu, rozkoszując tym widowiskiem i chwilą triumfu. O takie właśnie momenty walczyli i wierzyła, że będzie ich coraz więcej z każdym tygodniem i miesiącem. Wygrana w tej wojnie była jedynie kwestią czasu.


She's lost control
again
Sigrun Rookwood
Sigrun Rookwood
Zawód : dowódca grupy łowców wilkołaków
Wiek : 30
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
I am not
ruined
I am

r u i n a t i o n
OPCM : 35 +2
UROKI : 4 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5
CZARNA MAGIA : 47 +5
ZWINNOŚĆ : 18
SPRAWNOŚĆ : 19
Genetyka : Metamorfomag
i n s a n e
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t5310-sigrun-rookwood https://www.morsmordre.net/t5379-astrid#121534 https://www.morsmordre.net/t12476-sigrun-rookwood https://www.morsmordre.net/f100-harrogate-skala https://www.morsmordre.net/t5380-skrytka-bankowa-nr-1330#121543 https://www.morsmordre.net/t5381-sigrun-n-rookwood#121544
Re: Stoke-on-Trent [odnośnik]18.08.21 20:18
Uważnie przyglądał się sylwetce syna ministra. Nie ulegało wątpliwości, że najstarszy Malfoy przekazał swojemu potomkowi umiejętności odpowiedniego kształtowania słów i robienia wrażenia. Przelotnie oglądnął się za swoistymi atrakcjami, zorganizowanymi na rzecz utwierdzenia ludzi w słuszności sprawy, zamiast tego więcej uwagi poświęcając na obserwację samego tłumu. Ciekawiła Selwyna ich reakcja, czy na takowe metody reagowali dobrze i jak mógł sam sprawić, żeby rzecz działała jeszcze sprawniej, najlepiej pod jego własnym nazwiskiem. Gęste zbitki motłochu nie mógł kontrolować każdy, a wszystko to wymagało, albo subtelnych umiejętności manipulacji, których on sam posiadał niewiele, albo dosadnego reprezentowania swojej sprawy przekorą i groźbą. Metoda siłowa stanowiła największą przewagę Selwyna, to w niej odnajdywał się najbardziej komfortowo, mając wszystkie oczy na sobie, nie dlatego że chciały, lecz zwyczajnie z braku wyboru. Dobrze było czuć się centrum wszechświata, jednak i z granic orbit można wyciągnąć lekcje. Tym razem nie przeszkadzała mu rola aktora drugoplanowanego, szczególnie iż swoją powinność odegrał wraz z Zacharym i Maghnusem śpiewająco. Trakt leśny wraz z okoliczną wioską zakończyli istnienie spektakularnie szybko, a oni sami ponieśli minimalne straty na sile, wywołane prędzej efektami czarnej magii niż faktycznym oporem mugoli. Nie minie wiele czasu, zanim wszyscy ostatecznie powrócą do korzeni ich idei, by wreszcie zapanował zroszony krwią pokój. Bo Rhysand w żadnym wypadku nie był zwolennikiem wojny. Gdyby terroryści Zakonu poddał życia szybko i bezboleśnie dla działania rządu, oszczędziliby biedniejszym czarodziejom głodu i smutku. Zarzekali się, że bronią życia, jednak sami nie patrzyli nawet na dobro swoich rzekomych pobratymców. Na twarzy Selwyna zagościł wyraz zadowolenia z tego jak oni sami radzili sobie wobec drobnych przeciwności. Chociaż akcje nie były idealne i zawsze widział w sobie i innych pole do poprawy, to z pewnością znajdowali się na odpowiedniej drodze do celu.
Wyprowadzeni więźniowie w oczach mężczyzny stanowili kolejne pionki o pustych z wyrazu twarzach, po których przemknął beznamiętnie wzrokiem. Przynajmniej w swoich ostatnich chwilach mogli przydać się na coś wartościowego. Proces o mugolstwo wspomniany przez Abraxasa stanowił dobrą podstawę do rozwoju ich polityki i z pewnością sam Selwyn planował zbadanie idei głębiej, być może nawet przy zasięgnięciu opinii historyków magicznych, zajęciu się publikacją na ten temat? Zamyślił się chwilę, analizując pomysł, a zaraz potem do idei dorzucając wspomnienie znanej pośród szlachty gazety Walczącego Maga.
Magiczna wizualizacja dobiegła oczach w momencie, gdy podjął ostatnie plany wobec świeżo rozwiniętego pomysłu, a płomienny wybuch przemocy między wężem a motylem na nieboskłonie wywołał u Rhysanda tylko szerszy uśmiech satysfakcji.



angels would damn themselves for me
Rhysand Selwyn
Rhysand Selwyn
Zawód : ambasador MKCz, persona polityczna, mecenas sztuki
Wiek : 38
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Wdowiec
fine, make me your villain

OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
 igni ferroque
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t10361-rhysand-m-selwyn https://www.morsmordre.net/t10437-koperty-przy-kieliszku-whiskey#315412 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f84-boreham-palac-beaulieu https://www.morsmordre.net/t10441-skrytka-bankowa-nr-2290#315558 https://www.morsmordre.net/t10440-r-m-selwyn#315504
Re: Stoke-on-Trent [odnośnik]18.08.21 23:26
Wzniosłe słowa, płomienne przemowy… To, w jaki sposób odbierać ich będą ludzie, którzy podzielali ich ideę zależało jedynie od nich. Głos powinni zabierać Ci, którzy posiadają niewątpliwą zdolność zjednywania sobie tłumu, wodzenia ich słowem, nakierowywania na odpowiednie tory. Mathieu zawsze obserwował to, w jaki sposób przemawiają dane osoby. Pierwsze doświadczenia nabył w obecności kuzyna, później innych na ważnych spotkaniach i samych procesach, aż w końcu sam przemówił do ludzi w Dover. Teraz jednak nie on grał pierwsze skrzypce i nawet nie chciałby ich grać. Wystarczyło, że oddał się działaniom i pozwolił sobie na upust kotłujących się emocji i mrocznych cieni, zaprzątających jego umysł. Na tym skupiał się najbardziej.
Zajmując miejsce nieopodal Evandry przez moment zawiesił wzrok na jej twarzy. Małżonka jego drogiego kuzyna podejmowała działalność, posiadała odpowiednią wiedzę i mogła robić rzeczy, o których inne Lady mogły jedynie pomarzyć, choć i nawet w najśmielszych wymysłach nie sięgały tak daleko. Mathieu wiedział, że Evandra jest i będzie wzorem dla wielu kobiet, był z niej bardzo dumny. Od kiedy ich drogi się skrzyżowały, mieli okazję nawiązać bliską relację i Rosier cenił sobie jej zdanie, opinie i brał do serca słowa.
Teraz jednak wolał skupić się na słowach. Początek nowej tradycji. Brzmiało pięknie, perspektywicznie. Powinni podejmować działania, nowe i niespodziewane, szeroko sięgające poza ramy i schematy. Skoro mieli stworzyć nowy ład, nowy świat, w którym życie będzie o wiele lepsze, powinni zacząć działać od razu, zakładając realizację celów. Proces o mugolstwo. Powinni takie wytaczać już dawno temu. Oczyszczenie świata z plugawego robactwa było wspaniałym przedsięwzięciem i każdemu z nich powinno zależeć na tym, aby je zrealizować. Dzisiaj miało początek, pierwszy proces, pierwsza taka sytuacja. Bratanie się z mugolami było karygodnym czynem, zdradzaniem darów, które otrzymali jako urodzeni z magicznymi zdolnościami. To jak plucie sobie w twarz. Rosier miał konserwatywne podejście, nienawidził mugoli, brzydził się nimi i z przyjemnością patrzył na ich śmierć.



Mathieu Rosier


The last enemy
that shall be destroyed is

death
Mathieu Rosier
Mathieu Rosier
Zawód : Arystokrata, opiekun smoków
Wiek : 28
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Here’s the misery that knows no end
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
To, że milczę, nie znaczy, że nie mam nic do powiedzenia.
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7310-mathieu-rosier https://www.morsmordre.net/t7326-ehecatl https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f97-kent-dover-chateau-rose https://www.morsmordre.net/t7421-skrytka-bankowa-nr-1782#202976 https://www.morsmordre.net/t7339-mathieu-rosier
Re: Stoke-on-Trent [odnośnik]19.08.21 3:21
Wodził spojrzeniem po otoczeniu, czekając z niecierpliwością, aż wszystko się zacznie. Nie miał pewności na ile to ciekawość, co zaraz się stanie, a na ile zwyczajna chęć, by poobserwować, jak kilka istnień kończy swój żywot i jednocześnie przyłożyć do tego rękę. Mógł stawiać, że pół na pół, ale jednak bez przekonania. Tłum, który zebrał się na rynku w pewnej odległości od podestu, stał się całkiem imponujący, jak na taką małą mieścinę i zdawał się nadal gęstnieć. Nie sądził, że tak wiele osób ściągnie w jedno miejsce, by obserwować i stać się światkami zdecydowanych kroków. Świetnie, niech się zbierają, niech patrzą, niech widzą, jaką potęgą dysponował Czarny Pan i co mogło się stać, gdy ktoś obróci się przeciwko zaprowadzanemu porządkowi. Nie tak dawno sam w to powątpiewał, lecz teraz ani myślał. Odwrócił głowę, zwabiony dźwiękiem końskich kopyt na bruku, nie mając wątpliwości, że to dopiero początek przedstawienia, pokazu siły, jaką posiadało Ministerstwo i czego nie ukrywało przed społeczeństwem. Przyglądał się oddziałom i pochodowi więźniów z trudem hamując cień uśmiechu, kiedy zauważył znajomą trójkę czarodziejów oraz dwójkę mugoli. Każdy z nich przesądził swój los, głupią decyzją, która podejmowali świadomie. Nikomu nie mogło być ich szkoda, nie zasługiwali na to w żadnym stopniu. Zerknął w kierunku szubienicy, na którą trafiła dwójka półkrwi oraz stosy dla mugoli, samym Sproutem zainteresował się najmniej. Miał mieć inną śmierć, mniej interesująca jego samego. Spojrzał w górę zaciekawiony iluzją, chociaż po ostatnim, jakoś mniej entuzjastycznie podchodził do takowych, nawet jeśli wtenczas była wytworem ducha. Symbolika była jasna, a na pewno dobrze znana mieszkańcom hrabstwa. Przyjrzał się reakcją z zainteresowaniem, lecz nikt nie wydawał się wyłamywać. Z miejsca w którym stał, tłum zdawał się tylko ciemną masą bez wyrazu, obecnie otoczoną służbami. W milczeniu słuchał ledwie wstępu do przemowy syna Ministra Magii, skupiając na jego sylwetce błękitne tęczówki.


W głębokich dolinach zbiera się cień.
Ma barwę nocy…
lecz pachnie jak krew

Cillian Macnair
Cillian Macnair
Zawód : Łowca magicznych stworzeń, szmugler
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
Krok wstecz to nie zmiana.
Krok wstecz to krok wstecz
OPCM : 20 +5
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 11
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 11
Genetyka : Zwierzęcousty

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8529-cillian-macnair https://www.morsmordre.net/t8563-dante#249835 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f199-gloucestershire-okolice-cranham https://www.morsmordre.net/t8564-skrytka-bankowa-nr-2018#249854 https://www.morsmordre.net/t8557-cillian-macnair
Re: Stoke-on-Trent [odnośnik]19.08.21 8:50
« Even though I walk through the darkest valley, I will fear no evil, for I am the meanest mother fucker in the valley »
Ludzie nie wiedzieli, gdzie patrzeć. Tak wiele się działo i tak wiele jeszcze czekało w kolejce. Lyall jednak nie podążał spojrzeniem za musztrą, nie obserwował latających koni ani nie patrzył dłużej niż to konieczne na dzieciaki, które stały się częścią przymusowego poboru. Prawdę powiedziawszy, miał nadzieję, że żaden z tych wyświechtanych półgłówków finalnie nie miał znaleźć się pod jego opieką. Oczywistym faktem było to, że wcale nie mieli być oni dobrymi kandydatami, a po prostu masą zapychającą dziurę. Kto przez kilka tygodni, może miesięcy mógł opanować na poziomie zaawansowanym to, co umieli policjanci, wiedźmi strażnicy czy brygadziści, dla których staż był jedną, długą męczarnią, po której zostawali jedynie najsilniejsi? Trzy czwarte z nich nie miało umiejętności ani nawet kondycji, aby nadążyć nad rekrutami, którzy znajdowali się na kursie i wpierw eliminowali własne ułomności. Nie znał planu, jaki miał obowiązywać poborowych, ale ostatnie czego potrzebował, to jakiegoś knypka wałęsającego mu się pod nogami. Spotkania z przedstawicielami czarodziejskiej młodzieży wcale nie pozostawiały mu wielkiej nadziei. Nie mówiąc też o samych dorosłych, którzy zachowywali się, jakby nie mieli mózgów.
Gdy przyprowadzono mugoli, dobrze wiedział, co miało się wydarzyć. To nie był proces. Wszyscy mieli potracić głowy bez względu na to, co mieli do powiedzenia. Bądź nie patrząc po zakneblowanym księdzu, burmistrzu... Usta Lyalla wykrzywiły się nieznacznie w grymasie okropnego uśmiechu kpiny. Przedstawienie. To wszystko było właśnie tym i niczym więcej. Wiedział, że stosy, do których przywiązano dwójkę mężczyzn, miały palić się powoli, podduszać skazanych i przypiekać boleśnie w wydłużonej kaźni. Dobór drewna nie był wszak bezcelowy i bezsensowny. Jego ułożenie oraz ilość także. Gdyby to od niego zależało, wrzuciłby jakiekolwiek i jak najwięcej, żeby oszczędzić zbędnego cierpienia. Bo co jak co, ale nie cieszył go widok palących się ludzi. Chyba że tyczyłoby się to wilkołaków, które zasłużyły sobie na taki los, ale umysł brygadzisty był pod tym względem już mocno skrzywiony. Nie obserwował spektaklu odgrywającego się na niebie, skupiając się na tym, co działo się poniżej. Na ziemi w tłumie wciąż szamotało się wiele emocji, lecz Lyall nie był w stanie dostrzec poważniejszych wykroczeń. Jednak nie przestawał. Trzeba było być idiotą, żeby zacząć walki. Albo należeć do Zakonu Pieprzonego Feniksa — skoro mieli w swoich szeregach ludzi takich jak jego brat, podobne akty debilizmu nie były wcale niemożliwe. Nie słuchał też słów Malfoya. Poetyckie brednie i piękne upiększenia niczego nie zmieniały. Paniczkowie mogli wygłaszać swoje mowy bez końca i zdzierać gardła — Lupinowi i tak było wszystko jedno. Był przyzwyczajony do bólu, widoku cierpienia, do zmasakrowanych ciał, które niczym sznurek od kłębka często prowadził ku wilkołakowi na samym końcu. Zażerającym się czyimś truchłem. Teraz jednak nadszedł inny czas. Czas palenia i zawodzenia.

| spostrzegawczość 75


i’ll tell you a secret. the really bad monsters never look like monsters.
ALL DARK, ALL BLOODY,
MY HEART.
Lyall Lupin
Lyall Lupin
Zawód : Brygadzista
Wiek : 31
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Way deep down
Leaving me in a run around
Wanna care but
I don’t do Whats right
I won’t Wanna be found
Lettin loose the inner animal
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7715-lyall-lupin#213633 https://www.morsmordre.net/t7739-lyallowa-poczta#214472 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f144-dolina-godryka-old-place-91 https://www.morsmordre.net/t7727-skrytka-bankowa-nr-1851#214132 https://www.morsmordre.net/t7738-lyall-lupin#214470
Re: Stoke-on-Trent [odnośnik]19.08.21 9:43
Nagle do uszu dobiegł ją dźwięk kopyt, jednak nie odwróciła głowy, ze spokojem wpatrując się dalej w Abraxasa Malfoya i innych obecnych na scenie gości. Wyglądali majestatycznie, dumnie, a potęga ich mocy widoczna była po każdym ruchu ciała. Kto, za którą maską krył? Nie była w stanie rozpoznać tam nikogo. Przez głowę przebiegły myśli, czy Alphard też taką nosił, czy on też stawał na takich scenach? Wyprostowała plecy, unosząc nos w górę. Nic nie zakłóci dzisiaj spokoju tej pięknej uroczystości. Parę abraksasów wzbiło się w górę, niosąc chorągwie Ministerstwa Magii ponad głowami zebranych. Widok piękny i napawający poczuciem sprawiedliwości. Przemarsz, istna defilada kolorów. Zapamiętywała każdy najmniejszy szczegół, usiłowała dostrzec jak najwięcej z ich ruchów, po to, aby móc je potem spisać, móc stworzyć zapis tego zdarzenia nawet na własne potrzeby, jedynie po to, aby zapamiętać, jak wyniosłe było. Żołnierze w walce o ich wolność, o pokój w kraju i zwycięstwo nad latami uciśnień i dręczenia, stali teraz w dwuszeregu w ogniu zielonych barw, strzelających w górę z ich różdżek. Na placu weszli ludzie, na których uwielbiała wręcz patrzeć z góry. Więźniowie, buntownicy, rebelianci, mugole, szlamy, obrzydliwość tej ziemi kroczyła wolno, zmierzając ku miejscu, gdzie po raz ostatni wydadzą dech. Nie bała się tej chwili, chociaż nigdy nie widziała, jak ktoś umiera, to jednak to nie byli ludzie, tylko brzydota. Jakiś człowiek padł na kolana w honorowym miejscu, niech popłynie jego krew, ona będzie patrzeć i się napawać. Wtem z nieba usłyszała dźwięk, jakby coś zaszumiało. Krótkie spojrzenie w górę, a w ich stronę leciały strugi krwi. Wstrzymała oddech, nie mogąc oderwać wzroku. Tamte słowa na placu Krwawa lady spłynie krwią. Jaki los był jej przeznaczony? Miała tonąć w krwi własnej, czy wrogów? Przecież nie machała różdżką na lewo i prawo, nikt jej nie przygotował, ba! Nie chciała takiego życia, preferowała wygodę i zapach starych ksiąg, nie pole bitwy. Ciecz zniknęła przed jej głową, tak więc odwróciła się Evandry, uśmiechając lekko. Jeszcze tego by brakowało, aby piękna żałobna czerń pokryta była szkarłatem. To przecież wełna z kaszmirem! - Jestem podekscytowana - wyszeptała na ucho przyjaciółki. - Historia dziejąca się na naszych oczach, Evandro - pisnęła cicho, tak jakby odrzucała od siebie fakt, że przecież to wszystko żywe stworzenia, zwierzęta, bo przecież nie ludzie... Przecież zdrajcy i mugole nie mogli być tacy jak ona.



Może nic tam nie będzie. może to tylko fantazja. Potrzeba poszukiwania, która mnie wzmacnia. Potrzeba mi tego by wzrastać.
Aquila Black
Aquila Black
Zawód : badaczka historii, filantropka
Wiek : 22
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Czas znika, mija przeszłość, wiek niezwrotnie bieży,
A występków szkaradność lub cnoty przykłady,
Te obrzydłe, te święte zostawują ślady.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8834-aquila-black https://www.morsmordre.net/t8844-sunshine https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f184-grimmauld-place-12 https://www.morsmordre.net/t8846-skrytka-bankowa-nr-2087 https://www.morsmordre.net/t8845-aquila-black
Re: Stoke-on-Trent [odnośnik]19.08.21 10:01
Wzrokiem starałam się objąć cały teren, a działo się na nim wiele. Potężnej defilady nie widziałam z perspektywy honorowego gościa z pierwszego rzędu, albo z perspektywy śmierciożercy stojącego na scenie. Byłam gdzieś daleko w tłumie, przysłuchując się szeptom i starając się znaleźć w nich lukę. Coś, co powiedziałoby mi, że może pojawić się jakakolwiek przeszkoda i należy reagować. Twarz skryłam częściowo kapturem, który opadł mi na czoło. - Co oni robią, mamo? - spytało na oko czternastoletnie dziecko, które miałam przed sobą. - Zajmą się bardzo złymi ludźmi - wyszeptała mama, na co córka przytaknęła głową, wspinając się na palcach, aby dostrzec więcej. Starsze małżeństwo po mojej lewej zdawało się spoglądać na scenę, będąc głęboko przerażonymi. Trzęsły im się dłonie, a kobieta płakała. Do głowy przyszło mi, że może to być rodzina kogoś, kogo mieli tam dzisiaj skazać, a może po prostu wyjątkowo zaangażowani w życie społeczności mieszkańcy tego miasta. Mąż przytulał żonę, która usilnie próbowała trzymać nerwy na wodzy. Nie wydali mi się być zagrożeniem, ale wolałam trzymać się bliżej nich, obserwując ich ruchy, czy aby na pewno nie skończy się to buntem. Po prawej stał mężczyzna, który palił wyjątkowo śmierdzący tytoń z lekkim uśmieszkiem na ustach. Był nieogolony i spocony, a jego starta skórzana kurtka miała na sobie klejące się ślady, zapewne po jakimś alkoholu, równie tanim co on sam. Nie komentował nic, tylko śmiał się pod nosem, co jakiś czas spluwając pod własne buty. Wszystko zdawało się być spokojne, dopóki z nieba nie poleciał zaczarowany deszcz krwi. Ja stałam spokojnie, nie przypatrywałam się mu, ale widziałam, jak kilka osób dookoła skuliło głowy, a nawet uniosło nad nie ręce, próbując powstrzymać ciecz. Ta jednak nie dotknęła niczyjej skóry, była być może czymś na rodzaj iluzji. Gdy na scenę wprowadzono więźniów, dostrzegłam tam piątkę naszych przyjaciół z dzisiaj. Buntowników, rebeliantów, zdrajców. Nie uśmiechałam się, tylko patrzyłam. Kobieta obok mnie zaczęła wyć głośniej, a wciśnięta w ramię męża powtarzała do siebie - To moje dziecko, to mój syn - który splamił honor własnej matki. Nie wiedziałam który ze skazańców był jej tak bliski, ale w rękawie płaszcza trzymałam różdżkę, gotowa zareagować, jeśli para zechciałaby zaatakować scenę. Nie wydawali mi się tacy, spodziewałam się, że zwyczajnie będą płakać i rozczulać się nad dzieciakiem, ale musiałam być gotowa.


dobranoc panowie

Teacher says that I've been naughty, I must learn to concentrate. But the girls they pull my hair and with the boys, I can't relate. Daddy says I'm good for nothing, mama says that it's from him.
Rita Runcorn
Rita Runcorn
Zawód : wiedźmi strażnik, szpieg
Wiek : 28
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
different eyes see
different things
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9622-rita-runcorn https://www.morsmordre.net/t9822-raido#297856 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f367-borough-of-enfield-chase-side-21 https://www.morsmordre.net/t9823-skrytka-bankowa-nr-2203 https://www.morsmordre.net/t9824-rita-runcorn#297859
Re: Stoke-on-Trent [odnośnik]19.08.21 10:07
Stał dumnie, z zadartą brodą, przez prześwity w masce spoglądając na zgromadzonych na placu ludzi, w milczeniu, stał pośród Śmierciożerców, skryty za odczłowieczającą osłoną śmierci, symbolem absolutnego oddania temu, którego imię dziś niewielu miało odwagę wypowiedzieć na głos. Czarne szaty szarpał styczniowy wiatr, opadające na nie płatki śniegu odznaczały się pośród ciemności, w blasku płomieni, jaskrawą bielą. Nie drgnął nawet, nie poruszył się ni o cal, nie zamierzając naruszać powagi tych zdarzeń. W jedności tkwili u jego boku, w jedności u jego boku zwyciężą. Stojąc murem obok siebie stanowili o potędze i wszechwładzy swojego straszliwego pana.
Przeciągnął spojrzenie na najmłodszych, darząc ich uwagą, jakiej dotąd zaznać nie mogli, czy rozumieli, jak ważny stanowili filar nowego świata? Skazańców nie obdarzył zainteresowaniem, wiedział, kogo udało się pojmać, nawet jeśli ci ludzie nie byli nikim istotnym dla nich, odznaczali się swoimi działaniami w tym mieście, a ich śmierć miała pozostawić po sobie odpowiedni wydźwięk. Nie uniósł też wzroku, gdy na niebie rozjaśniała flara motyla, kształt, symbol, mara, ostrzeżenie, przestroga dla tych, którzy kroczyli niewłaściwą ścieżką. Nikt nie chciał rozlewać błękitnej krwi, wciąż mieli szansę na zmianę strony. Umykającą, jak sen, wkrótce nieuchwytną. Musieli zrozumieć, że nie mieli już wyjścia, że byli z nimi lubi przeciwko nim, przeżyją - lub zginą. Wąż, który wyrwał się, by pożreć motyla miał być symbolem Czarnego Pana, ich pana. Nie drgnął wciąż, gdy Abraxas zapowiedział przejście do sedna sprawy, na razie pozostając biernym obserwatorem zdarzeń, sylwetką na scenie niosącą znaczenie - jak i pozostali - samą swoją obecnością. Dyskretne zaklęcie rzucone przez czarownicę za nimi wzmocniło ich głosy, pozwalając im ponieść się daleko po placu - i poza nim, niosąc w świat świadectwo tych zdarzeń. Okrutny i śmiertelny spektakl miał poetyckim echem odbić się na szerokości tych ziem i uświadomić tutejszą ludność, że opiekuńcze ramiona rodu Greengrass nie mogły ich tutaj ochronić. Że skrzydła Zakonu Feniksa nie były w stanie rozpostrzeć się tak szeroko. Że to oni triumfowali. Dziś, wtedy, jutro.
Pisali historię.



the vermeil rose had blown in frightful scarlet and its thorns
o u t g r o w n

Tristan Rosier
Tristan Rosier
Zawód : Arystokrata, smokolog
Wiek : 32
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
the death of a beautiful woman is, unquestionably, the most poetical topic in the world
OPCM : 38 +2
UROKI : 30
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 1
CZARNA MAGIA : 60 +5
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 15 +6
Genetyka : Czarodziej
Stoke-on-Trent - Page 4 0a7fa580d649138e3b463d11570b940cc13967a2
Śmierciożercy
Śmierciożercy
https://www.morsmordre.net/t633-tristan-rosier#1815 https://www.morsmordre.net/t639-vespasien https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f97-dover-upper-rd-13 https://www.morsmordre.net/t2784-skrytka-bankowa-nr-96 https://www.morsmordre.net/t977p15-tristan-rosier
Re: Stoke-on-Trent [odnośnik]19.08.21 12:32
Ustawieni na podwyższeniu Śmierciożercy stali dumnie, oczekując dalszego rozwoju wydarzeń. Ich upiorne maski miały być przestrogą wszystkich tych, którzy chcieliby sprzeciwić się woli Czarnego Pana. Evandra nie czuła związanego z nimi strachu, wszak świadczyły wyłącznie o ich sile i słuszności podejmowanych działań.
Dostrzegła znajdującego się nieopodal Hannibala, którego miała przyjemność poznać już na Connaught Square, gdzie skrupulatnie wypełniał wyznaczone mu zadanie ochrony. Zaraz po tym pojawił się Mathieu, który zajął miejsce nieopodal nich. W ostatnich dniach kuzyn jej męża zwrócił uwagę Evandry swoim niecodziennym zachowaniem. Zawsze był zdystansowany i milczący, ale tym razem nasuwały się jej nowe podejrzenia, o które obiecała sobie, że podpyta Rosiera przy najbliższej okazji.
Kiedy rozległ się tętent kopyt abraksanów nie odwróciła głowy, czekając aż wysłani z ramienia Ministerstwa czarodzieje pojawią się w polu jej widzenia. Widok odzianych w mundury żołnierzy zaparł dech w jej persi, wywołując na twarzy lekki uśmiech. Przebiegający wzdłuż pleców dreszcze niezwiązany był z chłodem, a narastającą ekscytacją, o jaką wcześniej by siebie nie podejrzewała. Tańczące w powietrzu zielone płomienie poprzedzały wprowadzenie więźniów. Żaden z jeńców nie wydawał się Evandrze znajomy. Przyglądała im się ze skrywanym zainteresowaniem, czując gniew. To przez takich, jak oni, życie stracił jej brat. Winni byli ponieść tego konsekwencje.
Otoczona zebranym na placu tłumem czuła się obserwowana, lecz była do tego wrażenia przyzwyczajona, nie poszukując wzrokiem tego, kto mógłby chcieć zawiesić na niej spojrzenie. Sama uniosła wzrok, na tańczące iluminacje. Mocna symbolika i skrajny dramatyzm były potrzebne, by zagnieździć się w umysłach ludzi, tylko czy aby na pewno ich celem było wymordowanie innych rodów szlachetnej krwi? Półwila chciała wierzyć, że można było ich wciąż zawrócić ze złej drogi, ale spotkanie z Macmillanem uświadomiło jej, że byli oni ślepo zapatrzeni w fałszywe iluzje, za nic nie chcący zatrzymać się i zastanowić nad swoimi fatalnymi w skutkach czynami. Tylko czy wszyscy byli tacy, jak lord Anthony? Dawno nie miała okazji, by pomówić z którymkolwiek z nich, lecz jeśli i oni nie chcieli słuchać, nie chcieli przyjąć drugiej szansy, miało nie być już dla nich odwrotu. Z zamyśleń wyrwał ją sięgający ucha szept Aquili.
- Doprawdy? - wyrwało jej się w zdziwieniu, które zaraz ustąpiło powadze. Zajmując pierwsze rzędy nie mogły oddawać się skrajnej ekscytacji, ani tym bardziej przeszkadzać w przeprowadzeniu wydarzenia. Jeśli któryś z pismaków uznałby, że wcale im nie zależy na podniosłości chwili. - Nic nie powstrzyma trwających zmian. Jesteśmy ich częścią, Aquilo. - Nim powróciła wzrokiem na podest, nie mogła odmówić sobie lekkiego uśmiechu. - Nie zawiedziesz się. - Ostatni szept wsparcia, nim głos zabrał lord Malfoy ze słowem wstępu. Evandra zadarła nieco brodę i skupiła się na przemowie.



show me your thorns
and i'll show you
hands ready to
bleed
Evandra Rosier
Evandra Rosier
Zawód : Arystokratka, filantropka
Wiek : 24
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
I am blooming from the wound where I once bled.
OPCM : 0
UROKI : 4 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 16 +4
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 14
SPRAWNOŚĆ : 7
Genetyka : Półwila

Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t8762-evandra-rosier https://www.morsmordre.net/t8771-dzwoneczek#260729 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f97-kent-dover-chateau-rose https://www.morsmordre.net/t9233-skrytka-bankowa-nr-2076#280737 https://www.morsmordre.net/t8767-evandra-rosier#260654
Re: Stoke-on-Trent [odnośnik]19.08.21 12:49
W ciszy przyglądałem się wydarzeniom, które na dobre miały zapisać się na kartach magicznej historii; pięknej, wypełnionej potęgą oraz władzą, będącej świadectwem siły i oddania prawdziwych czarodziejów. Czekaliśmy na podobne chwile długo, początkowo działając w ukryciu przed światem, lecz wówczas nie było człowieka, jaki nie usłyszały bo o Czarnym Panie i jego sługach. Staliśmy się początkiem nowych, lepszych czasów i dzisiejsza egzekucja miała być dowodem, ale przede wszystkim przestrogą, iż nie cofniemy się przed niczym by osiągnąć cel. Jeśli ktoś gotów był nam zaszkodzić, stanąć na drodze pozbywając przy tym naszych ludzi życia, jego dni były policzone. Tutaj nie chodziło już o zemstę, a sprawiedliwość.
Oglądałem przemarsz z wyraźną satysfakcją, nie poruszając się, nie rozglądając na boki. Wpatrywałem się wpierw w młodszych pracowników Ministerstwa, którzy z dumą nosili barwy i symbole, doskonale zdając sobie sprawę ze swej przynależności, a następnie na moment skupiłem się na schwytanych więźniach, jacy mieli wkrótce zostać straceni na oczach całego miasteczka. Nie dbałem o mugoli, starannie przygotowane stosy miały zwieńczyć ich egzystencję, zignorowałem także czarodziejów półkrwi wiedząc, że wśród nich było najwięcej przeciwników, natomiast zastanowiłem się nad tym, który miał zginąć honorowo. W jego żyłach płynęła czysta, magiczna krew, a mimo to stawiał się na równi z wrogiem, z osobami pozbawionymi podstawowych wartości. Jaki był tego powód? Dlaczego jego naiwność sięgnęła dna? Mógł jedynie zweryfikować własne wybory, dojść do wniosku, że to właśnie oni ściągnęli na niego taki los. Zasłużył na to, zapracował jak każdy inny rebeliant, a mimo to zginie godnie jak na prawdziwego czarodzieja przystało. Winien nam dziękować, docenić fakt, iż trawiący wnętrzności ogień nie dotknie jego skóry.
Wsłuchałem się w słowa Abraxasa żałując, że nie mogłem usłyszeć wcześniejszych przemów zarówno jego, jak i Tristana. Byli niesamowitymi mówcami, potrafili porywać tłumy i wodzić ich za nos zgodnie z własnymi motywacjami. Propaganda miała wielkie znaczenie, właśnie dzięki niej stawało za nami coraz liczniejsze grono i szczerze liczyłem, że dzisiejsze wydarzenia będą jedynie początkiem kolejnych, równie wzniosłych i dających do myślenia.
Deirdre miała rację, wyglądało to naprawdę imponująco.




The eye sees only what the mind is prepared to comprehend
Drew Macnair
Drew Macnair
Zawód : Namiestnik hrabstwa Suffolk, fascynat nakładania klątw
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Zaręczony
Dan­ger is a beauti­ful thing when it is pur­po­seful­ly sou­ght out.
OPCM : 40
UROKI : 2 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5 +4
CZARNA MAGIA : 60 +7
ZWINNOŚĆ : 4
SPRAWNOŚĆ : 15 +3
Genetyka : Metamorfomag

Śmierciożercy
Śmierciożercy
https://www.morsmordre.net/t6211-drew-macnair https://www.morsmordre.net/t4416-avari https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f445-suffolk-dunwich-przekleta-warownia https://www.morsmordre.net/t4418-skrytka-bankowa-nr-1139 https://www.morsmordre.net/t4417-drew-macnair
Re: Stoke-on-Trent [odnośnik]19.08.21 20:45
Symbolika spektaklu miała dosadny wydźwięk, obok którego nie sposób przejść bezinteresownie. Jeśli którykolwiek z mieszkańców mieściny miał jeszcze wątpliwości co do tego, którą stronę należy obrać - dziś zrozumiał, która wyjdzie z tej wojny zwycięsko. Abraxas czuł pod skórą podniecenie, dostąpił bowiem wielkiego zaszczytu, mogąc stać u boku najbardziej oddanych sług Lorda Voldemorta i grać jedną z głównych ról tego wieczoru. Spojrzeniem uraczył grupę młodzików w reprezentatywnych strojach, dla których zarezerwował czas w harmonogramie wydarzenia, a także gości wieczoru, których śmierć miała przynieść hołd antymugolskiej idei. Dziękczynnie skinął głową, gdy Elvira Multon wzmocniła jego głos, gotując się do wygłoszenia najważniejszego orędzia.
- Zajęło nam ponad dwieście sześćdziesiąt lat, aby zdać sobie sprawę, jak obcym słowem stała się dla nas wolność. Czy ktokolwiek pamięta jeszcze, dlaczego włożyliśmy na dłonie kajdany, przestrzegając szeregów restrykcji, które tłamsiły naszą naturę? Odpowiedź zawiera się w jednym zdaniu: ze strachu przed gniewem zawistnych podludzi, którzy nie pojęli daru, jaki płynie w naszych żyłach. Od zarania dziejów płomienie stosów trawiły naszą ludność w krwawych nagonkach łowców czarownic, stawiających naszych pradziadów przed obliczem mugolskich sądów w tak zwanych procesach o czary. Reakcją ówczesnych czarodziejów było powołanie do życia Międzynarodowego Kodeksu Tajności, którego przepisów nikomu z nas nie trzeba już przytaczać. Kultywował terror, pogwałcił naszą swobodę, spętał w okowy paniki i przyzwolił na rozwój wrogiej technologii. W tym syndromie sztokholmskim najbardziej upodleni z nas oddali się prześladowcom, rodząc dzieci, w których żyłach płynął szlam. Hańbą jest, że wielu wciąż pokornie chyli czoła tej niegodziwości! Brytyjskie Ministerstwo Magii, jako pierwsze podległe Kodeksowi, wyzwoliło się z niewoli pod przywództwem Lorda Cronusa Malfoya i Czarnego Pana, który wskazał nam, lojalnym sługom dawnych tradycji, jedyną drogę do uzyskania niepodległości. Tej nocy Staffordshire dołączy do utopijnej wizji świata bez szlamu, a Motyl zyska ostatnią szansę, by uznać potęgę Węża i odrodzić się na nowo - lub polegnie niegodzien jego łaski. - wybrzmiał z przekonaniem w głosie, który w tej chwili słyszeli już wszyscy obecni na placu. Było ważne, aby przekaz orędzia dotarł do uszu tutejszych lordów; Malfoy gotów był z nimi pertraktować, zależało mu na pozyskaniu nowych sojuszy, choć dysponując wojskiem Ministerstwa Magii, równie dobrze mógłby siłą zająć ich ziemię - winni więc znać łaskę.
- W pierwszym procesie o mugolstwo śmierć poniesie dwóch liderów lokalnej, niemagicznej społeczności - burmistrz miasta Stoke-on-Trent i biskup instytucji tożsamej z łowcami czarownic. Dobrze słyszeliście, czarodzieje i czarownice - skrywaliście przed światem jednego z najbardziej zagorzałych oprawców, który wysłużył się Wami, poświęcając wiele czarodziejskich istnień, aby przedłużyć własną, nic nieznaczącą egzystencję! Według przeprowadzonego śledztwa oskarżeni zdemoralizowali obecnych tu czarodziejów, formując ruch oporu przed ministerialną ręką sprawiedliwości. Ogień oczyści te ziemie z plugastwa symbolem nowego początku dla hrabstwa Staffordshire. Niechaj stosy zapłoną! - odszukał wzrokiem Lyalla Lupin i delikatnym skinieniem wydał rozkaz wykonania kary śmierci. Kilka osób na placu zaniosło się szlochem, w oddali było słychać płacz dziecka, nikt nie mógł jednakże nic zrobić - liczebność ministerialnych jednostek tłamsiła najbardziej desperackie zapędy do walki. Porozumiewawczo spojrzał na zamaskowanego Śmierciożercę po prawicy, oddając mu prawo głosu, który miał zawrzeć po dokonaniu mugolskiej egzekucji.

Kolejka zacznie się od Tristana
Abraxas Malfoy
Abraxas Malfoy
Zawód : polityk propagandysta
Wiek : 35
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Złotą, nie żółtą koroną się rządzi, inaczej Kingdoms Divided
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t10189-abraxas-malfoy https://www.morsmordre.net/t10220-vaesen https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f383-wiltshire-wilton-rezydencja-rodu-malfoy https://www.morsmordre.net/t10222-skrytka-bankowa-nr-2296 https://www.morsmordre.net/t10221-abraxas-malfoy
Re: Stoke-on-Trent [odnośnik]19.08.21 20:46
« Even though I walk through the darkest valley, I will fear no evil, for I am the meanest mother fucker in the valley »
Słońce już dawno schowało się poza horyzontem Staffordshire, a jednak co chwilę błysk świateł rozjaśniał okolicę, nadając jej krwistego koloru, co jakiś czas wplątując w to zielonkawą poświatę. Zupełnie jakby i ta gra barw była informacją i zapowiedzią tego, co miało się dziać w późniejszym czasie. Czekającego aż musztra, przemowy, jęki i głosy ucichną, by skupić na sobie całą uwagę. Obserwując otoczenie, Lyall wyraźnie dostrzegał, że łuny zaklęć odbijały się również na bladych twarzach zebranych, łącząc się z wypisanymi w mimice przeróżnymi emocjami — strachu, obawy, niewiadomej, lecz też podekscytowania i ekstazy. Tkwiące na podeście sylwetki arystokratów uwydatniały je aż przesadnie. Nie można było dostrzec rysów tych, którzy chowali się za maskami, jednak nie miało to większego znaczenia. Byli aktualnie na szczycie łańcucha pokarmowego, podczas gdy sądzeni u ich stóp znajdowali się na samym jego końcu. Silniejsi pożerali słabych tak samo jak wyczarowany wąż rozrywał motyli symbol. Sukinsyny uwielbiały rozmach, jednak nie można było odmówić im zaangażowania czy oszczędzania. Każdy detal musiał być dopracowany, a jeszcze przed wydarzeniem w Stoke-on-Trent Lyall musiał raportować Malfoyowi o wszystkim, co robiły ministerialne oddziały pod jego dowództwem. Miało to sens — by być ważnym dla siebie temacie zorientowanym, chociaż sam Lupin nigdy nie interesował się całą otoczką podobnych zdarzeń, ceremoniałów, rytuałów. Gdyby to od niego zależało, wszelkie sprawy byłyby załatwione szybko i bez zbędnych atrakcji. Nie znał się na propagandzie, ale szczerze go nie obchodziła. Nie to leżało w polu jego zainteresowań czy obowiązków. Zanim zmuszono go do zajęcia się tym burdelem, nie wiedział tak naprawdę, co dokładnie działo się w kraju. Wielka wojna... Konflikt. A w którym miejscu na świecie ich nie było? Wszędzie panoszyła się ta sama zgnilizna i co było takiego wyjątkowego w Brytanii, że powinien był się nad tym pochylić? Co wyróżniało ją na tle innych?Brygadzista zamierzał wykonywać jedynie swoje obowiązki bez względu na panującą nad nim władzę. Dopóki mógł, zamierzał to robić.
Gdy Abraxas zaczął swoje przemówienie, Lyall z obserwowania tłumu przeniósł uwagę na czarodzieja. Wszystko szło zgodnie z umówionym wcześniej planem, dlatego też czekał. Średnio przywiązywał wagę do padających słów. Mógł wszak mówić cokolwiek, a ludzie i tak by go słuchali — trzeba było przyznać, że mógł sprzedać zapatrzonemu w niego tłumowi każdy idiotyzm, jeśli mówiłby tylko z takim zaangażowaniem. Nic dziwnego, że właśnie więc jego wystawili, by mówił, podczas gdy reszta usilnie milczała. Czy ktoś z zamaskowanych figur zrobiłby to lepiej? Wątpił. Gdy jednak Malfoy dał znak, Lupin przeszedł na środek placu, po czym wszedł na zbudowane na drewnianych stelażach stosy. Podszedł wpierw do przywiązanego do słupa burmistrza miasteczka, wyciągając mu knebel z ust. Następnie postąpił tak samo z kaznodzieją, nie odzywając się ani nie zwracając uwagi na to, co robili skazani. Jedynie na krótki moment przyuważył, że ksiądz na piersi wciąż miał zawieszony krzyż. Brygadzista posłał mężczyźnie jedynie krótkie spojrzenie, wyłapując błagalny wzrok mugola. Nie zrobił jednak nic. Zszedł ponownie ze stosów, czując dziwne napięcie w powietrzu, które zgęstniało od wyczekiwania. Patrząc wokół, widział, jak wszyscy wypatrywali w ciszy następnego ruchu, jednak nie przerywał. Wziął w dłoń pochodnię przekazaną mu przez jednego z podwładnych i podłożył ogień pod stosy. Przygotowany wcześniej chrust umieszczony między większymi kawałkami drwa szybko łapał języki płomieni, które przeskakiwały dalej, tworząc taneczny układ. I gdyby nie okoliczności, można by je uznać za coś wartościowego. Teraz... Pozwalając na to, by żar pożerał powoli dwa ciała, Lyall nie czuł satysfakcji. Nie czuł pragnienia więcej. Czując na twarzy coraz większy gorąc, tak naprawdę nie czuł nic. Śmierć była częścią życia i jeśli czegoś mógł być pewny, to tego, że każda śmierć była pewna.

przypomnienie - kolejka zacznie się od Tristana


i’ll tell you a secret. the really bad monsters never look like monsters.
ALL DARK, ALL BLOODY,
MY HEART.
Lyall Lupin
Lyall Lupin
Zawód : Brygadzista
Wiek : 31
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Way deep down
Leaving me in a run around
Wanna care but
I don’t do Whats right
I won’t Wanna be found
Lettin loose the inner animal
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7715-lyall-lupin#213633 https://www.morsmordre.net/t7739-lyallowa-poczta#214472 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f144-dolina-godryka-old-place-91 https://www.morsmordre.net/t7727-skrytka-bankowa-nr-1851#214132 https://www.morsmordre.net/t7738-lyall-lupin#214470
Re: Stoke-on-Trent [odnośnik]20.08.21 19:07
Uniósł spojrzenie przed siebie, na zgromadzony na placu tłum, kiedy Abraxas rozpoczął mowę; wsłuchiwał się w skupieniu w każde słowo, w pełni co prawda znając sens nadchodzących zdarzeń, ale wykazując się pełnią szacunku dla dzisiejszego towarzysza. Abraxas mówił mądrze i przekonująco, skupiając na sobie część zaintrygowanych, a większość przerażonych spojrzeń. To, o czym mówili parę godzin temu, było dopiero wstępem do finału przebiegu dzisiejszych zdarzeń.
Dwieście sześćdziesiąt lat, czy to musiało trwać aż tyle? Nigdy wcześniej nie zrodził się ktoś taki jak Czarny Pan, kto mógł przeprowadzić ich przez te zmiany, nie wobec zatrważającej ilości mugoli w kraju. Był pewien, że przodkowie patrzyli dziś na niego z dumą. Plastyczne słowa niosły trwogę, wizja świata zdominowanego przez niemagicznych przerażała: aż dziw brał, że jeszcze tak niedawno, przed rokiem, może dawniej, były zbyt prawdziwe. Przeszedł go dreszcz niepokoju, gdy Abraxas zdradził tożsamość jednego z mugoli: czy oni istnieli przez cały ten czas, w ukryciu, czy przebudzili się teraz, kiedy czarodzieje sięgnęli wreszcie po swoje? Zapłonął ogień, czarny dym rozniósł zapach palonego ciała, krzyki wpierw poniosły się echem, przepędzając okoliczne ptaki, potem zaczęły milknąć, blednąc w nocnych ciemnościach. Płomienie stosów rozjaśniły śnieżny krajobraz malowniczym blaskiem, przyniosły ciepło wobec styczniowych mrozów urzeczywistniających się w coraz silniej opadającym śniegu, kątem oka wychwycił znak od Abraxassa. Dopiero wówczas wystąpił przed szereg i on, śmierciożercza maska zakrywała wyraz jego twarzy, nie pozwalając odczytać emocji. Głos przenikał gorliwością, nieustępliwością i zdecydowaniem, które miało nadać rzucanym ostrzeżeniom wyrazu ostateczności.
- Czarny Pan nie pozwoli, by nasze czarownice kiedykolwiek jeszcze musiały bać się mugolskiego ognia - obiecał, ze zdecydowaniem, przekonaniem, w istocie to wierząc. Głos poniósł się daleko, zaklęcie Elviry wzmocniło jego siłę zauważalnie. - Dziś, wobec oblicza wojennego widma, jak nigdy ważna jest jedność - tylko ona może spoić magiczne społeczeństwo, budując mu drogę ku sile i wielkości. Mugolskie manipulacje trafiły trucizną już do niejednego serca, ale żadne fałszywe słowa nie mogą przyćmić zdrowego osądu. Jeśli pozwolimy im stanąć naprzeciw sobie, choć raz, zabierać nam będą coraz więcej, aż w końcu znów zbudzimy się w cieniu, bez dumy, bez godności, ostatecznie całkiem pozbawieni magicznego dziedzictwa. Płynąca w naszej krwi magia czyni nas wielkimi, a Rycerze Walpurgii nie pozwolą, by ta wielkość popadła w zapomnienie. Od nowa wzniesiemy fortece naszych tradycji, przywracając angielskim krajobrazom pełnię ich magicznych zjawisk, zrywając kurtynę niesłusznie skrywającą dotąd ich zachwycające piękno. Kurtynę oddzielającą dwa światy: mugolski i nasz, choć doskonalszy, to wstydliwie skryty. Zwyciężymy tę walkę, bo nasz dawny oprawca nigdy nie miał oręża innego niż słowo. Kto nie stanie u naszego boku, stanie naprzeciw nam i jako taki poniesie karę za zdradę. - Ostatnie słowa wypowiedział głośniej, dumnie unosząc brodę wyżej. Nie zwykł rzucać podobnych słów na wiatr. Egzekwowali je sukcesywnie, a przed śmiercią nie mogły ochronić żadne koneksje, już to okazali. Gdy umilkł, na scenie w tle rozległa się subtelna melodia harfy, muzyk szarpiący struny wygrał melodię tradycyjnej pieśni Greensleevs - nieodłącznie kojarzonej z rodem Greengrass, panami tych ziem. Melodia niosła się daleko, on mówił dalej:
- Za zwyrodnialców i dewiantów należy uznać wszystkich tych, którzy stają nam na drodze, sprzymierzając się z ciemiężcą. Którzy zamiast chronić swoje rodziny i swoich bliskich, przechodzą na stronę wroga, by wraz z nim usypywać fundamenty pod zagładę naszej tradycji. Niech będzie po wieki przeklęty każdy czarodziej, który w pogardzie mając potęgę własnej krwi, zaślepiony szarlatańskimi ideami, mirażem myśli lub zdarzeń, wstawia się za tymi, którzy rujnują porządek wszechrzeczy. Pojmani czarodzieje winni są współpracy z niemagicznymi istotami i udziału w daremnej rebelii Harolda Longbottoma. W imieniu Czarnego Pana, jako takich skazuję ich na śmierć - Bezosobowo i bezimiennie, bo tyle tylko byli warci, odwrócił głowę w bok, w stronę Cilliana, subtelnie skinąwszy mu głową. - Wykonać - Pod szubienicą znajdowała się czwórka czarodziejów, którzy mieli zostać pokazowo straceni: ich tożsamości nie miały większego znaczenia, winy w zasadzie też, istotny był przekaz, który miał trafić do wszystkich w miasteczku - i wszystkich poza nim, gdy opowieści o tym dniu, zwielokrotnione przerażonym przekazem, dotrą i do tych, którzy nie byli dziś naocznymi świadkami. Istotny był tylko jeden więzień - do niego zwrócił się personalnie. Na tle mugoli i czarodziejów niskiego urodzenia był dziś wyjątkowy. I tak był, wielki żal tej cennej krwi. Greensleeves wciąż wybrzmiewało wysokimi nutami.
- Timonie Sproucie - wypowiedział jego imię głośno, dobitnie, odczekując, aż echo sonorusa umilknie. - Winien jesteś najstraszliwszej przewiny zdrady krwi. Porzucając obowiązki ciążące na tobie z racji schedy pozostawionej przez przodków, zamiast wesprzeć nas w walce o lepsze jutro opowiedziałeś się po przeciwnej stronie, walcząc ramię w ramię z mugolskimi oprawcami. Twoje bezowocne trudy doprowadziły cię donikąd. Bezwartościową krew ludzi, których usiłowałeś ochronić, została rozlana, tak jak teraz rozlana zostanie twoja. Takie są konsekwencje zdrady. W imieniu Czarnego Pana skazuję cię na śmierć. Przyniosłeś swojemu domowi jedynie hańbę, lecz czystość twojej linii winna budzić szacunek. Zostaniesz stracony honorowo. Niech w sercach tu obecnych zatli się nadzieja, że twoi dalsi krewni nie podzielą popełnionych przez ciebie błędów, a kierować się będą rozumem i odwagą. - Wystąpił pół kroku, by zrobić przejście Sigrun. Czystokrwisty czarodziej miał otrzymać śmierć z rąk Śmierciożercy. - Wykonać - oznajmił krótko, uchwyciwszy spojrzenie Rookwood, porywane przez wiatr drobne skrzące płatki śniegu coraz szybciej wirowały w powietrzu, topiąc się nad tlącymi się czarami ogni i płomieniami, które nieprzerwanie trawiły stosy, tańcząc do melodii tradycyjnej pieśni wyszarpywanej na strunach drewnianej harfy.

Jeszcze Cillian i Sigrun, a potem 48h dla reszty



the vermeil rose had blown in frightful scarlet and its thorns
o u t g r o w n

Tristan Rosier
Tristan Rosier
Zawód : Arystokrata, smokolog
Wiek : 32
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
the death of a beautiful woman is, unquestionably, the most poetical topic in the world
OPCM : 38 +2
UROKI : 30
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 1
CZARNA MAGIA : 60 +5
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 15 +6
Genetyka : Czarodziej
Stoke-on-Trent - Page 4 0a7fa580d649138e3b463d11570b940cc13967a2
Śmierciożercy
Śmierciożercy
https://www.morsmordre.net/t633-tristan-rosier#1815 https://www.morsmordre.net/t639-vespasien https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f97-dover-upper-rd-13 https://www.morsmordre.net/t2784-skrytka-bankowa-nr-96 https://www.morsmordre.net/t977p15-tristan-rosier
Re: Stoke-on-Trent [odnośnik]20.08.21 19:50
Widowiskowy spektakl złożony z pochodu służb Ministerstwa Magii oraz magicznej wizualizacji świetlnej z motyla pożeranego przez węża, utożsamianego od wieków z czarną magią i Salazarem Slytherinem, który jako jedyny z czwórki założycieli Hogwartu znał wartość czystej krwi, powoli dobiegał końca. Sigrun czuła niemal żal, gdy światła na czerni nieba przygasły - wszystko to robiło słuszne, duże wrażenie. Nie zebrali się tu jednak wszyscy, aby podziwiać wystrojonych funkcjonariuszy, sztandary Ministerstwa Magii i czarujące efekty zaklęć uzdolnionych w dziedzinie transmutacji iluzjonistów. Część najważniejsza, główna, powód, dla którego się tu znaleźli wciąż była przed nimi. Sigrun niemal świerzbiły już palce, kiedy skupiła spojrzenie brązowych oczu na sylwetce Timona Sprouta, czekała jednak cierpliwie. Nie mogła nic uczynić, póki zebranym na głównym placu Stoke-on-Trent nie zostaną wyjaśnione powody. Podczas minionego spotkania Rycerzy Walpurgii podkreślili jak istotna jest teraz propaganda - magiczne społeczeństwo musiało zrozumieć, że słuszność w tej walki leżała po stronie Rycerzy Walpurgii i dlaczego. Krasomówczymi talentami wykazał się zarówno syn Ministra Magii, jak i pierwszy ze Śmierciożerców, przytaczając historię polowań na czarownice, wyjaśniając, że czarodzieje nie mogli i nie powinni żyć w cieniu podludzi. Istot, które z lęku walczyły z nimi, spychając w zamknięte przestrzenie świata jaki im się należał. Wtedy decydowali o nich czarodzieje słabi, niegodni. Jak inaczej mogła bowiem nazwać tych, którzy zaakceptowali Kodeks Tajności, którzy zgodzili się usunąć w bok, mimo władania nad magią? Musiał narodzić się ktoś taki jak Czarny Pan. Najpotężniejszy czarodziej jaki kiedykolwiek stąpał po tych ziemiach, jakichkolwiek ziemi, aby uwolnić ich spod mugolskiego jarzma. Jako dziecko i młoda dziewczyna Sigrun nigdy nawet nie marzyła, że znajdzie się w miejscu i sytuacji w jakiej znalazła się teraz - i czuła niewyobrażalną dumę, że stanęła na tym podeście mając na twarzy maskę Śmierciożercy i miała wykonać ten wyrok.
Przeniosła ciężar ciała z prawej nogi na lewą, niecierpliwie wyczekując na sygnał Tristana Rosiera; ten, który był jej wyznaczony zginąć miał jednak na końcu, obserwowała więc jak Lyall Lupin, którego widok nieco ją zaskoczył, lecz zarazem zadowolił, podpala stosy pod mugolami. Mugolami, których przodkowie polowali i palili na tożsamych stosach ich przodkinie. Głupich, brudnych, niemądrych, lękliwych. Patrzyła jak ich ubrania zajmują się ogniem, płomienie z ust wyrywają wrzask bólu - tak jak zawsze krzyk taki był niczym symfonia dla uszu Śmierciożerczyni. Napawała się nim, szczerze żałując, że nie zabrzmi ich więcej. Czwórka półkrwi czarodziejów, na jakich wyrok wykonał Cillian Macnair na pierwszy rozkaz Rosiera, gdy tylko skończył przemawiać, zginęła właściwie bezboleśnie. Widziała jak drżeli ze strachu, szubienica opadła jednak bardzo szybko, zdecydowanie za szybko jak na przewiny, których się dopuścili - tu nie chodziło jednak o sprawiedliwą karę (przynajmniej Rookwood miała inne poczucie [i]sprawiedliwych kar[/ii]), a przekaz.
Lord nestor rodu Rosier zwrócił się wreszcie do mężczyzny o nazwisku Sprout, a Sigrun zacisnęła palce na różdżce mocniej, gotowa do działania. Gdyby tylko nie miała na twarzy maski, wszyscy ujrzeliby wyraz obrzydzenia jaki spowił jej bladą twarz, kiedy Tristan mówił o zdradzie jakiej się dopuścił. Chyba jedynie mugole i wilkołaki brzydzili Śmierciożerczynię bardziej, niż zdrajcy własnej krwi tacy jak Timon Sprout. Ze względu na jej status miał jednak otrzymać łaskę honorowej śmierci - i Sigrun nie zamierzała się temu sprzeciwiać. Uchwyciwszy spojrzenie Rosiera, kiedy wydał rozkaz, skinęła głową i wystąpiła do przodu. Zbliżyła się do Sprouta z uniesioną różdżką. Wymierzyła kraniec cisowego drewna prosto w jego pierś, prosto w serce. Miał zginąć szybko.
- Vulnerario - wyrzekła spokojnie, czarnomagiczny prąd znów jednak przeszył jej rękę, która przed kilkoma godzinami zaledwie została poskładana przez Elvirę po otwartym złamaniu. - Vulnerario - powtórzyła z mocą, a niewidzialny miecz z czarnej magii z pełną mocą wbił się w pierś Timona Sprouta, przebijając jego serca, dając kres jego biciu i zarazem życiu zdrajcy krwi. Juchą splamiła się jego szata, a on osunął bezwiednie na ziemię z gasnącymi oczyma.


She's lost control
again
Sigrun Rookwood
Sigrun Rookwood
Zawód : dowódca grupy łowców wilkołaków
Wiek : 30
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
I am not
ruined
I am

r u i n a t i o n
OPCM : 35 +2
UROKI : 4 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5
CZARNA MAGIA : 47 +5
ZWINNOŚĆ : 18
SPRAWNOŚĆ : 19
Genetyka : Metamorfomag
i n s a n e
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t5310-sigrun-rookwood https://www.morsmordre.net/t5379-astrid#121534 https://www.morsmordre.net/t12476-sigrun-rookwood https://www.morsmordre.net/f100-harrogate-skala https://www.morsmordre.net/t5380-skrytka-bankowa-nr-1330#121543 https://www.morsmordre.net/t5381-sigrun-n-rookwood#121544

Strona 4 z 10 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9, 10  Next

Stoke-on-Trent
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach