Nowy rok 57/58
AutorWiadomość
First topic message reminder :
Dolina Godryka
Dom Bathildy Bagshot Nowy Rok 1957/58 Sylwestrowa zabawa - goście z domu Bathildy Bagshot.
Szafka zniknięć
Sufit pełen gwiazd
Efekty mocarza
Szafka zniknięć
- Efekty kadzidła:
Aby umilić odpoczynek i wzmocnić nastrój w pomieszczeniu Steffen i James postanowili dodać pokojowi nieco magii. Dawny gabinet profesor Bagshot został przyciemniony — nie paliły się w nim żadne świece, nie docierało także światło z zewnątrz. Jedynym źródłem blasku były drobniutkie, iskrzące na suficie gwiazdy. Migoczące, bezchmurne niebo było prostą sztuczką, ale każdy kto zdecydował się położyć na śpiworach i odpocząć, wdychając dym z kadzideł mógł zobaczyć, że gwiazdy na niebie poruszały się, przybierając rozmaite kształty, budując opowiadane Steffenowi przez Jamesa cygańskie historie.
Aby sprawdzić, co pokazuje niebo nad głowami należy rzucić kością k6.
- Historie na nieboskłonie:
Efekty mocarza
- Efekty:
1. Alkohol mocno pali w gardło, tak bardzo, że nie jesteś w stanie wytrzymać i musisz go czymś popić. Wydaje ci się, że sięgnięcie po wodę jest dobrym pomysłem, jednak w pośpiechu i emocjach mylisz szklanki i wypijasz gin do dna, co przyprawia cię o mdłości. Jest jest to początek imprezy i nie zdążyłeś wypić zbyt dużo odbije się to tylko okropnym bólem głowy na drugi dzień. Jeśli jesteś już pijany, zachce ci się wymiotować...
2. Możliwe, że Marcel pomylił zaklęcia i chcąc przyspieszyć proces dochodzenia owoców w alkoholu i cukrze rzucił coś zupełnie niechcąco. Twój kieliszek zdaje się nie tracić swojej zawartości, a ty pijesz i pijesz, nie możesz przestać. Kiedy już jesteś w stanie przyjąć w siebie drinka i odsuwasz go od siebie, kieliszek wciąż jest pełny, jego zawartość wylewa ci się na strój, mocząc go z przodu całkowicie. Przyda ci się trochę zimnego powietrza i dużo wody, inaczej zaliczysz solidnego zgona.
3. Nic się nie dzieje niezwykłego, ale alkohol jest bardzo mocny. Wypicie kilku kieliszków w krótkim odstępie czasu grozi pijaństwem, a kilkunastu totalnym zgonem.
4. Już po uwarzeniu alkoholu, kiedy nabrał swojego koloru, James postanowił zmienić jego barwę na jakąś przyjemniejszą i mniej kojarzącą się ze szczynami. Jego próba okazała się bezskuteczna - przynajmniej wtedy. Teraz, kiedy spojrzysz na zawartość szkła alkohol zmieni przypadkiem kolor, na taki który będzie ci się bardzo źle kojarzył. Jeśli jednak zaryzykujesz i wypijesz Mocarza do dna, zrozumiesz, że w smaku mimo ostrości jest bardzo dobry. Alkohol wprawi cię jednak w śmieszny nastrój i jeszcze przez pewien czas będziesz opowiadać ludziom sprośne lub głupie żarty.
5. Mocarz ma ostry smak i już po wypiciu zaczyna cię rozgrzewać. Możliwe, że chłopcy przesadzili z proporcjami, wlewając zbyt wiele alkoholu na tyle owoców i cukru. Nie dość, że dość szybko wpadniesz w pijacki nastrój, to jeszcze zrobi ci się bardzo gorąco. Ubrania, które masz na sobie zechcesz zdjąć, ale jeśli nie chcesz lub nie możesz tego uczynić będziesz szukać szybkiego sposobu na gwałtowną ochłodę. Kąpiel w wannie z lodowatą woda, wytarzanie się w śniegu, czy zmoczenie głowy w wiadrze może okazać się dobrym pomysłem.
6. Ponoć wystarczy jeden kieliszek, żeby przegiąć. To chyba właśnie ten kieliszek. Kiedy go wypijesz, niezależnie od tego, czy jest twoim pierwszym, czy nie, zaczynasz tracić głowę, a do tego strasznie poplącze ci się język. Wypowiedzenie prostych słów okaże się trudne, możesz seplenić i jąkać się, myląc słowa. Efekt jednak szybko z ciebie zejdzie, wystarczy kilka łyków czegoś bezalkoholowego.
7. Im mocniejszy alkohol tym silniejszy eliksir prawdy. Mocarz wyciska z ciebie wszystkie sekrety, pleciesz wszystko, co ślina przyniesie ci na język. Nie potrafisz powstrzymać się przed zwerbalizowaniem własnych myśli, nawet tych, które powinieneś lub wypadałoby zachować dla siebie. Może to tylko komplementy, może dwuznaczne propozycje — pilnuj się przez najbliższą godzinę, jeśli obawiasz się skutków.
8. Nic się nie dzieje niezwykłego, ale alkohol jest bardzo mocny. Wypicie kilku kieliszków w krótkim odstępie czasu grozi pijaństwem, a kilkunastu totalnym zgonem.
9. Alkohol rozluźnia ciało i umysł. Wypicie jednego kieliszka pozwoli ci przełamać swoje własne bariery i przesunąć granicę na tyle, by nikt nie uznał cię za pijanego, ale na tyle, by dodać ci odwagi do robienia tego, co wcześniej wydawało ci się niemożliwe.
10. Marcel i James nie wymyli słojów, w których pędzili alkohol — nie zauważyli też, że na nich pozostały resztki warzonych przez Norę eliksirów. Alkohol po wypiciu nie wywołuje niczego, post skrzywieniem. jest mocny i choć słodki i ostatecznie przyjemny w smaku, silnie pali przełyk. Po tym jednak stajesz się znacznie atrakcyjniejszy dla pozostałych. Wydajesz się piękniejszy, bardziej urodziwy, czarujący i pociągający. Twoją zmianę może zauważyć każdy kto choć chwilę na ciebie spojrzy. Jak się okazało, Nora szykowała w słojach eliksir upiększający.
11. Alkohol jak alkohol. Jest mocny, a jego wyraźny smak pozostaje na języku i krtani dość długo. Niefortunnie zaplątało się w nim źle przecedzone źdźbło rozmarynu, które wbiło ci się w dziąsło i będzie ci przeszkadzać przez resztę wieczoru, jeśli się z nim jakoś nie uporasz.
12. Jeden kieliszek sprawił, że od razu zachciało ci się kolejnego, ale ugaszenie pragnienia w ten sposób jest złudne. Pijąc rzucasz jeszcze raz.
13. Nic się nie dzieje niezwykłego, ale alkohol jest bardzo mocny. Wypicie kilku kieliszków w krótkim odstępie czasu grozi pijaństwem, a kilkunastu totalnym zgonem.
14. Mocarz, czy tego chcesz czy nie, zwiększył atrakcyjność ludzi wokół ciebie, niezależnie od wszystkich czynników. Nie łudź się, że życie stało się piękniejsze, alkohol po prostu zawrócił ci w głowie, wzmógł w tobie potrzebę bycia blisko innych — przytulenia, pocałowania, dotknięcia. Po prostu bycia blisko.
15. Masz ochotę zrobić coś szalonego. Nie wiesz co, ale czujesz się pobudzony i zachęcony do wzięcia udziału w czymś, o czym nigdy wcześniej byś nie pomyślał — a jeśli byś pomyślał, to zwyczajnie masz ochotę poddać temu i to zrobić. Niezależnie od tego, czy miałby to być taniec na stole, czy przytulenie nieznajomego, czujesz, że możesz żyć tą chwilą.
16. Nic się nie dzieje niezwykłego, ale alkohol jest bardzo mocny. Wypicie kilku kieliszków w krótkim odstępie czasu grozi pijaństwem, a kilkunastu totalnym zgonem.
17. Zbyt szybkie wypicie alkoholu wywołało w tobie atak czkawki. Jest nagła i trudna do opanowania, co gorsza, przypomina czkawkę teperotabcyjną. Na szczęścia działa na niewielkie odległości i przenosi cię tylko z pokoju do pokoju przez kilka chwil. Wypicie szklanki wody przerwie ten dziwny cykl podróży.
18. Alkohol, jak każdy wie, wzmaga popęd. To stało się niezależne od ciebie, ale jedna z osób, które towarzyszyły ci w piciu na krótką chwilę wydała się atrakcyjniejsza od wszystkich pozostałych. Twoje serce zabiło szybciej, a w głowie pojawiły się kompletnie nie twoje myśli. Może to minie, może pozostanie - wiesz tylko ty.
19. Alkohol rozszerza naczynia krwionośne, a w takich ilościach, jak w przypadku Mocarza, zdaje się robić to bardzo wyraźnie. Twoje oczy zaczynają błyszczeć, usta wydają się pełniejsze, bardziej soczyste i miękkie, nabrzmiał krwią, a policzki lekko, zdrowo zaróżowione. O ile nie jest to któryś kieliszek z kolei nie musisz się niczym martwić.
20. Nic się nie dzieje niezwykłego, ale alkohol jest bardzo mocny. Wypicie kilku kieliszków w krótkim odstępie czasu grozi pijaństwem, a kilkunastu totalnym zgonem.
I show not your face but your heart's desire
Ostatnio zmieniony przez Ain Eingarp dnia 27.12.21 21:02, w całości zmieniany 1 raz
Nie dotarły do niego słowa Eve, czuł tylko na sobie jej dłonie, palce zaciskające się z tyłu, na mokrej koszuli, kiedy szarpał się przed Castorem. Nie słyszał krzyku Neali, ani innych rozmów; krew szumiała mu w głowie. Na ścianę pchnął go z niewyobrażalną dla samego siebie siłą. Alkohol, adrenalina i paląca w trzewiach zazdrość wywołały w nim stan, którego nie potrafił powstrzymać, tak jak samego siebie. Zaciskał pięści i rozluźniaał je, nie czując już na swoich plecach czyiś dłoni, za to chłód przenikający przez rozerwaną koszulę na mokre ciało. Oddychał cięzko, chrapliwie, patrząc na Castora.
- Tak myślalem... - mruknął, krzywiąc się, jakby oczekiwał od niego jakiś słów wyjaśnienia, czegokolwiek, ale tak naprawdę, każde wypowiedziane przez niego zdanie miało go tylko dalej prowokować. Cisza go mierziła, drażniła i denerwowała, ale także powstrzymywała przed ruszeniem wjego kierunku. Drgnął i w tej chwili przed nim wyrósł Marcel; pijany jak szpadel, ledwie łączący zgłoski. Zacisnął zęby spoglądając na przyjaciela.
-Wystarczy? Przeciez nic mu nie jest - warknął z wyrzutem, wskazując na niego; jakby nie otrzymał wystarczajacej kary. Zaraz obok pojawiła się bojowniczo nastawiona Neala.- Co robić?- spytal głupio, patrząc na nią bez zrozumienia. Na końcu się odwrócił, napotykając na Eve. Zacisnął pięści, a później cofnął o krok, nonszalanckim ruchem wskazując jej drogę do Castora, przy którym kucnął jego brat. - Teraz jest twój.
- Tak myślalem... - mruknął, krzywiąc się, jakby oczekiwał od niego jakiś słów wyjaśnienia, czegokolwiek, ale tak naprawdę, każde wypowiedziane przez niego zdanie miało go tylko dalej prowokować. Cisza go mierziła, drażniła i denerwowała, ale także powstrzymywała przed ruszeniem wjego kierunku. Drgnął i w tej chwili przed nim wyrósł Marcel; pijany jak szpadel, ledwie łączący zgłoski. Zacisnął zęby spoglądając na przyjaciela.
-Wystarczy? Przeciez nic mu nie jest - warknął z wyrzutem, wskazując na niego; jakby nie otrzymał wystarczajacej kary. Zaraz obok pojawiła się bojowniczo nastawiona Neala.- Co robić?- spytal głupio, patrząc na nią bez zrozumienia. Na końcu się odwrócił, napotykając na Eve. Zacisnął pięści, a później cofnął o krok, nonszalanckim ruchem wskazując jej drogę do Castora, przy którym kucnął jego brat. - Teraz jest twój.
ay, Romale, ay, Chavale
Djelem, djelem, lungone dromensa
maladilem baxtale Romensa
maladilem baxtale Romensa
James Doe
Zawód : grajek, złodziejaszek
Wiek : 19
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Żonaty
Duchy świata, cyganie,
złodzieje serc,
tańczcie kiedy konie,
wybijają kopytami rytm.
złodzieje serc,
tańczcie kiedy konie,
wybijają kopytami rytm.
OPCM : 0
UROKI : 0 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 12 +6
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 35
SPRAWNOŚĆ : 15
Genetyka : Czarodziej
Sojusznik Zakonu Feniksa
Szerokimi oczyma obserwował jak James popycha Castora - aż wciągnął ze strachem powietrze, odechciało mu się walczyć z Tomkiem, a co dopiero prowokować nadzwyczajnie silnego młodszego Doe. Potem rozdziawił usta, spoglądając to na Jamesa, to na Eve, to na leżącego na ziemi Castora.
-Jej? - pijany, nie wyczuł ironii w małżeńskiej sprzeczce. -Jak to jest jej? Przecież Castor całował się z Finnie...
-Jej? - pijany, nie wyczuł ironii w małżeńskiej sprzeczce. -Jak to jest jej? Przecież Castor całował się z Finnie...
intellectual, journalist
little spy
little spy
Steffen Cattermole
Zawód : młodszy specjalista od klątw i zabezpieczeń w Gringottcie, po godzinach reporter dla "Czarownicy"
Wiek : 23
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Żonaty
I like to go to places uninvited
OPCM : 30 +7
UROKI : 5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 35 +4
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 16
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
Spojrzała na to trzymanie dłoni, do końca nie rozumiejąc, bo przecież wyszło jej dość słabo, ale chyba się zachwycili, dlatego też odwdzięczyła się sporym uśmiechem. Mimo to jednak coś wydawało się przyciągnąć uwagę ich wszystkich, dlatego puszczając Aidana ostrożnie podeszła w stronę wszystkich. Castor miał opiekę w postaci Thomasa - który mówił chyba najrozsądniej ze wszystkich - a Marcel udał się w stronę Jamesa, dlatego Sheila złapała ostrożnie Eve, przytulając ją do siebie i poklepując ją po plecach.
- Będzie dobrze, Eve, będzie dobrze. - Chciała ją też jakoś wesprzeć. - Jimmy... - spojrzała na niego, uroczo, błagalnie, jak smutny szczeniaczek.
- Będzie dobrze, Eve, będzie dobrze. - Chciała ją też jakoś wesprzeć. - Jimmy... - spojrzała na niego, uroczo, błagalnie, jak smutny szczeniaczek.
Only those who are capable of silliness can be called truly intelligent.
A więc tak wygląda piekło. Skąpane w oparach kadzidła, przesycone aromatem alkoholu oraz spoconych młodych ciał i gwiazdy wiedzą czego jeszcze. Stojąc u progu pomieszczenia, w bezruchu niby kocie, które nie wie, czy winno atakować, czy też zawinąć się czym prędzej, Finley Jones zdawała się odczuwać spokój większy niźli przez ostatnie burzliwe lata swego niezbyt długiego życia. Panika plątaniną emocji nie zajęła umysłu ledwie alkoholem zmroczonego, krzyk nie zatańczył na pełnych wargach karminem muśniętych, kiedy pięść kogoś, kogo dotąd uważała za przyjaciela - niekoniecznie bliskiego, takiego, przy kim dobrze było milczeć, być, po prostu trwać - sięgnęła twarzy chłopca o najmilszej duszy z możliwych. Miast tego żołądek zaplątał się w anatomicznie niemożliwy supełek, a obrzydzenie, lepkie, ciężkie, wstrętne wdarło się do wnętrza, wraz z dziewczęcym śpiewem niepomnym na krzywdę, która działa się tuż obok. Obrzydliwe, to jedno stwierdzenie spłynęła ku kompanii stłoczonej na kanapie, kiedy powoli zbliżała się do centrum bójki. Z buzią pozbawioną wyrazu, z popiołem spojrzenia skupionym tylko na jednej postaci.
- Thomasie. Doe. Odsuń. Się. - zastanawiała się przez moment, czy ponad ten wstręt cały, raczkującą pogardą czaiło się jakiekolwiek rozczarowanie. Nie. Finnie nie była co do tego przekonana, czy nie oznaczało to, że mogłaby mieć odnośnie Doe jakiekolwiek oczekiwania? Nie, nie miała niczego - Cassie - ton był tym razem łagodniejszy, kiedy kucała przy Sproucie, drobną dłonią sięgając drobin szkła osiadłych na jasnych policzkach - Wyglądasz żałośnie - odezwała się po chwili milczenia, lecz tęczówki jej nie były skupione na blondynie, a na Jamesie. Jamsie, którego próbował uspokoić pijany Marcel, bojowa Neala gotowa stanąć w szranki - Mam nadzieję, że jesteś z siebie dumny - chłód wwiercał się w przyjemną melodię głosu, lecz na co jej było tracić słowa? Eilidh Tańcząca tylko wie, jak głupie to było, mówić, tłumaczyć, czy się kłócić. Głupie. To wszystko było po prostu durne - Możesz wstać? - uwagę zwraca już całkowicie na Castora, nie oferuje pomocy, jak źle by się z tym czuł? Jednocześnie nie chce się odsuwać. Muszą naprawić mu okulary, muszą nade wszystko odsunąć się od tego stada baranów.
- Thomasie. Doe. Odsuń. Się. - zastanawiała się przez moment, czy ponad ten wstręt cały, raczkującą pogardą czaiło się jakiekolwiek rozczarowanie. Nie. Finnie nie była co do tego przekonana, czy nie oznaczało to, że mogłaby mieć odnośnie Doe jakiekolwiek oczekiwania? Nie, nie miała niczego - Cassie - ton był tym razem łagodniejszy, kiedy kucała przy Sproucie, drobną dłonią sięgając drobin szkła osiadłych na jasnych policzkach - Wyglądasz żałośnie - odezwała się po chwili milczenia, lecz tęczówki jej nie były skupione na blondynie, a na Jamesie. Jamsie, którego próbował uspokoić pijany Marcel, bojowa Neala gotowa stanąć w szranki - Mam nadzieję, że jesteś z siebie dumny - chłód wwiercał się w przyjemną melodię głosu, lecz na co jej było tracić słowa? Eilidh Tańcząca tylko wie, jak głupie to było, mówić, tłumaczyć, czy się kłócić. Głupie. To wszystko było po prostu durne - Możesz wstać? - uwagę zwraca już całkowicie na Castora, nie oferuje pomocy, jak źle by się z tym czuł? Jednocześnie nie chce się odsuwać. Muszą naprawić mu okulary, muszą nade wszystko odsunąć się od tego stada baranów.
Jak ja Cię obronię i po czyjej stronie
Stanąć mam dziś, gdy oczu wrogich sto?
Stanąć mam dziś, gdy oczu wrogich sto?
Krzywo zrośnięte we wrześniu żebro odezwało się dodatkowym, szczypiącym bólem, ale wydawało mu się — gdy resztkami sił przytknął dłoń do bolącego miejsca — że chyba nie trzasnęło na dobre. A może trzasnęło, tylko dźwięk ten zginął pomiędzy gwarem, śpiewem jakimś, tak okropnie nieprzystającym do sytuacji, ale chyba rozbrzmiewającym głosem Sheili. Twarz pulsowała mu chyba na wszystkie możliwe sposoby, choć najmocniej bolała oczywiście ta ze stron, która przed chwilą oberwała. Gorąco spłynęło więc po połowie twarzy, chciał chyba podnieść ręce, zimne jakieś, przynajmniej zetrzeć z siebie tę krew, ale niekoniecznie potrafił.
Czuł, że całe ciało mu drżało, przez mięśnie raz po raz przechodziły spazmy i nie potrafił nabrać głębokiego, poprawnego oddechu.
Ktoś się przy nim znalazł, ktoś, kto zostawił po sobie jeszcze większą mokrą plamę, niż tą, którą robił Castor. Głos Thomasa odbił się od ścian jego czaszki upiornym echem, a na pytanie, czy żyje, Castor uśmiechnął się szeroko, pokazując zakrwawione zęby. Odruchowo przeliczył je językiem, ale chyba miał wszystkie.
— Dobij mnie, jak masz okazję — wychrypiał, otwierając wreszcie jedno oko. — Brat będzie dumny — mruknął, choć gdy Thomas zabrał się za zdejmowanie mu okularów, poruszył nie tylko odłamki szkła z rozbitej soczewki, ale także szarpnął za wbite w policzek Sprouta oprawkę i piórka. Castor syknął więc z bólu, spróbował się nawet szarpnąć i może kopnąłby Thomasa, gdyby nie krew, której chciał się czym prędzej pozbyć z ust. Splunął więc przed siebie (a przez to na biednego Doe), chwycił butlę w drżącą rękę i...
Anioł. Nie musiał otwierać oczu by wiedzieć, że to Finnie.
— Chciał mnie zabić, bandyta... — wysyczał przez zaciśnięte zęby, gdy tym razem ostrożnie zajęła się szkłem. — Nie wiem... — jęknął po chwili, przyciskając dłoń do klatki piersiowej, w miejscu, w którym dostał najpoważniej od Jamesa. — Zaraz się porzygam — to na pewno mruknął do Toma.
Czuł, że całe ciało mu drżało, przez mięśnie raz po raz przechodziły spazmy i nie potrafił nabrać głębokiego, poprawnego oddechu.
Ktoś się przy nim znalazł, ktoś, kto zostawił po sobie jeszcze większą mokrą plamę, niż tą, którą robił Castor. Głos Thomasa odbił się od ścian jego czaszki upiornym echem, a na pytanie, czy żyje, Castor uśmiechnął się szeroko, pokazując zakrwawione zęby. Odruchowo przeliczył je językiem, ale chyba miał wszystkie.
— Dobij mnie, jak masz okazję — wychrypiał, otwierając wreszcie jedno oko. — Brat będzie dumny — mruknął, choć gdy Thomas zabrał się za zdejmowanie mu okularów, poruszył nie tylko odłamki szkła z rozbitej soczewki, ale także szarpnął za wbite w policzek Sprouta oprawkę i piórka. Castor syknął więc z bólu, spróbował się nawet szarpnąć i może kopnąłby Thomasa, gdyby nie krew, której chciał się czym prędzej pozbyć z ust. Splunął więc przed siebie (a przez to na biednego Doe), chwycił butlę w drżącą rękę i...
Anioł. Nie musiał otwierać oczu by wiedzieć, że to Finnie.
— Chciał mnie zabić, bandyta... — wysyczał przez zaciśnięte zęby, gdy tym razem ostrożnie zajęła się szkłem. — Nie wiem... — jęknął po chwili, przyciskając dłoń do klatki piersiowej, w miejscu, w którym dostał najpoważniej od Jamesa. — Zaraz się porzygam — to na pewno mruknął do Toma.
Zniecierpliwieni teraźniejszością, wrogowie przeszłości, pozbawieni przyszłości, przypominaliśmy tych, którym sprawiedliwość lub nienawiść ludzka każe żyć za kratami. |
Oliver Summers
Zawód : Twórca talizmanów, właściciel sklepu "Bursztynowy Świerzop"
Wiek : 24
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Kawaler
❝ Weariness is a kind of madness.
And there are times when
the only feeling I have
is one of mad revolt. ❞
And there are times when
the only feeling I have
is one of mad revolt. ❞
OPCM : 11
UROKI : 0
ALCHEMIA : 31+10
UZDRAWIANIE : 11+1
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 6
SPRAWNOŚĆ : 4
Genetyka : Wilkołak
Zakon Feniksa
Całkowicie zignorował, wchodząca do pokoju, jak gdyby nigdy nic, Finley. Bez słowa, bez próby jakiegokolwiek rozeznania się w sytuacji. Byłby zdziwiony jej słowami - przeciez sie kolegowali, lubił ją, szanował. Była jedną z niewielu bratnich dusz w Londynie, gdy tu został - ale przyzwyczajenie wykrzywiło mi twarz w nieładnym, drwiącym uśmiechu. Zawsze było tak samo. Odpowiedział jej tylko tym - nieprzyjemnym wyrazem twarzy, nie miał jej nic do powiedzenia. Kiedy jednak Castor sie odezwał zwrócił ku niemu głowę.
-Co powiedziałeś? Jak mnie nazwałeś? - Śmiał go tak nazwać po tym, jak obłapiał mu żonę? Jak szeptał jej do ucha jak kochanek? Kim w ogole dla niego była, dawna znajoma? I to jemu zarzucali brak przyzwoitości. Ruszył w jego kierunku, zaciskając pieść. -Pomoc ci wstac? - gotów był to kolejnego ciosu, nieważne juz ze w parterze
-Co powiedziałeś? Jak mnie nazwałeś? - Śmiał go tak nazwać po tym, jak obłapiał mu żonę? Jak szeptał jej do ucha jak kochanek? Kim w ogole dla niego była, dawna znajoma? I to jemu zarzucali brak przyzwoitości. Ruszył w jego kierunku, zaciskając pieść. -Pomoc ci wstac? - gotów był to kolejnego ciosu, nieważne juz ze w parterze
ay, Romale, ay, Chavale
Djelem, djelem, lungone dromensa
maladilem baxtale Romensa
maladilem baxtale Romensa
James Doe
Zawód : grajek, złodziejaszek
Wiek : 19
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Żonaty
Duchy świata, cyganie,
złodzieje serc,
tańczcie kiedy konie,
wybijają kopytami rytm.
złodzieje serc,
tańczcie kiedy konie,
wybijają kopytami rytm.
OPCM : 0
UROKI : 0 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 12 +6
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 35
SPRAWNOŚĆ : 15
Genetyka : Czarodziej
Sojusznik Zakonu Feniksa
- Marcel trzymaj go - rzucił, widząc że James już zaczyna znowu iść w ich kierunku. - Nie odsunę się, ty to zrób, bo trzeba mu pomóc i musi mieć miejsce. Chcesz nad nim leżeć i ojojać to zrób to za pół godziny - Baby, nic nie wiedziały o bójkach ani jak pomóc.
Sam zaraz pochylił się do obolałego kolegi i przerzucił jego rękę przez ramię, pomagając mu wstać ostrożnie, tak żeby jeszcze bardziej się nie nadwyrężył. Po tym skierował się w stronę okna, otwierając je i pomagając Castorowi się wychylić.
- Chyba nikogo nie ma na zewnątrz, rzygaj jak musisz - rzucił, zerkając zaraz do środka na Finnie, wciąż przytrzymując Castora.
- Przydaj się, napraw te okulary, bo on jest przecież ślepy bez nich... James idź się przejść - rzucił znów, wzdychając ciężko i na wszelki wypadek stając tak, aby odgrodzić młodszego brata od poturbowanego kolegi.
Sam zaraz pochylił się do obolałego kolegi i przerzucił jego rękę przez ramię, pomagając mu wstać ostrożnie, tak żeby jeszcze bardziej się nie nadwyrężył. Po tym skierował się w stronę okna, otwierając je i pomagając Castorowi się wychylić.
- Chyba nikogo nie ma na zewnątrz, rzygaj jak musisz - rzucił, zerkając zaraz do środka na Finnie, wciąż przytrzymując Castora.
- Przydaj się, napraw te okulary, bo on jest przecież ślepy bez nich... James idź się przejść - rzucił znów, wzdychając ciężko i na wszelki wypadek stając tak, aby odgrodzić młodszego brata od poturbowanego kolegi.
- Szimy - powtórzył, nie schodząc z drogi Jamesowi; wyciągnął ramiona przed siebie, chcąc położyć je na ramionach przyjaciela i przeciągnąć go na bok, na impecie jego kroku zmusić go do skręcenia z drogi. - On majaczy - dodał ostro, w duchu mając nadzieję, że Finley i Thomas uciszą Castora. - Wypił - mówił dalej, szukając spojrzenia Jamesa. Stary, opanuj się, bo naprawdę go zabijesz. - Choszmy zapalić, przed dom - zaproponował, koncentrując się tylko na Jamesie. - To nie ma sensu, on już leży. Nie wstanie - Wygrałeś. Pokazałeś mu, kto tu rządzi. - Wystarczy mu - powtórzył jak mantrę, uparcie zagradzając mu drogę.
jeszcze w zielone gramy jeszcze nie umieramy, jeszcze się nam ukłonią ci co palcem wygrażali
Chyba mógł ruszać drugą ręką. Tą, która zaciśnięta była na różdżce i zwisała swobodnie wzdłuż obolałego ciała, gdy Thomas go podniósł. Dźwięk, który towarzyszył w tamtej, chwili dźwigającemu się Castorowi przypominał charczące, ranne zwierzę. Ale tym jednym okiem, które miał otwarte, widział też, że James znowu do niego podchodzi.
— Stój jeszcze — sapnął do Thomasa, próbując wycelować w Jamesa. A z racji tego, że po pierwsze, był wybitnie wymęczony i pobity, po drugie, miał tylko jedno oko, a po trzecie był bez okularów, było z tym... Trudno.
— Confundus — sapnął, część krwi pociekła mu po brodzie. Nie dbał już o to, czy zaklęcie wyszło, czy trafił, a jeśli tak, to kogo. Gdy dotarli do okna, przechylił butelkę z alkoholem, wypił kilka łyków zmieszanych z krwią, po czym przechylił się potężnie przez okno, posyłając w dół... potężnego, różnokolorowego pawia.
Upadek ludzkości.
| k3 na cel: 1. James, 2. Marcel, 3. Leon
no i k100 na Confundusa, uznajmy, że mam -15 do kości
— Stój jeszcze — sapnął do Thomasa, próbując wycelować w Jamesa. A z racji tego, że po pierwsze, był wybitnie wymęczony i pobity, po drugie, miał tylko jedno oko, a po trzecie był bez okularów, było z tym... Trudno.
— Confundus — sapnął, część krwi pociekła mu po brodzie. Nie dbał już o to, czy zaklęcie wyszło, czy trafił, a jeśli tak, to kogo. Gdy dotarli do okna, przechylił butelkę z alkoholem, wypił kilka łyków zmieszanych z krwią, po czym przechylił się potężnie przez okno, posyłając w dół... potężnego, różnokolorowego pawia.
Upadek ludzkości.
| k3 na cel: 1. James, 2. Marcel, 3. Leon
no i k100 na Confundusa, uznajmy, że mam -15 do kości
Zniecierpliwieni teraźniejszością, wrogowie przeszłości, pozbawieni przyszłości, przypominaliśmy tych, którym sprawiedliwość lub nienawiść ludzka każe żyć za kratami. |
Oliver Summers
Zawód : Twórca talizmanów, właściciel sklepu "Bursztynowy Świerzop"
Wiek : 24
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Kawaler
❝ Weariness is a kind of madness.
And there are times when
the only feeling I have
is one of mad revolt. ❞
And there are times when
the only feeling I have
is one of mad revolt. ❞
OPCM : 11
UROKI : 0
ALCHEMIA : 31+10
UZDRAWIANIE : 11+1
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 6
SPRAWNOŚĆ : 4
Genetyka : Wilkołak
Zakon Feniksa
The member 'Castor Sprout' has done the following action : Rzut kością
#1 'k3' : 3
--------------------------------
#2 'k100' : 85
#1 'k3' : 3
--------------------------------
#2 'k100' : 85
-Castor! Nie prowokuj ich! - syknął Steffen, a potem - widząc żałosny stan przyjaciela - postanowił go ochronić dopóki wszyscy nie otrzeźwieją.
-Blatteo Sic! - wycelował w Castora, a przynajmniej tak mu się wydawało.
-20 do kości, może się uda
1 - Castor
2 - Finley
3 - Tomek
-Blatteo Sic! - wycelował w Castora, a przynajmniej tak mu się wydawało.
-20 do kości, może się uda
1 - Castor
2 - Finley
3 - Tomek
Słowa palą,
więc pali się słowa. Nikt o treści popiołów nie pyta.
więc pali się słowa. Nikt o treści popiołów nie pyta.
Cornelius Sallow
Zawód : Szef Biura Informacji, propagandzista
Wiek : 44
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Żonaty
niech nie opuszcza ciebie twoja siostra Pogarda
OPCM : 8 +3
UROKI : 38 +8
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 1 +3
ZWINNOŚĆ : 2
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Cornelius Sallow' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 40
--------------------------------
#2 'k3' : 3
#1 'k100' : 40
--------------------------------
#2 'k3' : 3
-Castor! Nie prowokuj ich! - syknął Steffen, a potem - widząc żałosny stan przyjaciela - postanowił go ochronić dopóki wszyscy nie otrzeźwieją.
-Blatteo Sic! - wycelował w Castora, a przynajmniej tak mu się wydawało.
-20 do kości, może się uda
1 - Castor
2 - Finley
3 - Tomek
intellectual, journalist
little spy
little spy
Steffen Cattermole
Zawód : młodszy specjalista od klątw i zabezpieczeń w Gringottcie, po godzinach reporter dla "Czarownicy"
Wiek : 23
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Żonaty
I like to go to places uninvited
OPCM : 30 +7
UROKI : 5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 35 +4
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 16
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Steffen Cattermole' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 26
--------------------------------
#2 'k3' : 3
#1 'k100' : 26
--------------------------------
#2 'k3' : 3
Skrzywiłam się dość dokładnie. Unosząc zwiniętą w pięść dłoń, żeby strącić ta, która znajdowała się w moich włosach. Krzywić ust nie przestałam, zaciskać pięści też nie. A na twarzy widocznie miałam zawzięcie. - Bo ci solnę. - ostrzegłam go jeszcze, chociaż chyba powinnam solić, zamiast o tym mówić. Niewaażne. - Bić się. - odpowiedziałam łapiąc dziarsko spojrzenie Jamesa. - No dalej. - powiedziałam jeszcze obracając się w jego stronę kompletnie ignorując to całe noszenie alkoholu. W głowie mi się kręciło trochę. Ale to nic, zaraz może samo przejdzie. A kiedy się ruszył, ruszyłam się sama, żeby wziąć i zastąpić mu drogę. - Proszę? - zapytałam tak więc, bo widocznie nikt nie chciał po mojemu.
- Naprawdę?! - krzyknęłam, kiedy do moich uszu, gdzieś za plecami doszły słowa zaklęcia. Tak idealnie, że nie byłam pewna, czy nie robiąc kroku sama w nie nie weszłam.
| taaaak, ja gdzieś pomiędzy was weszłam, więc
Castor, trafiłeś mnie (parzyste) czy jednak nie (nieparzyste) ?
- Naprawdę?! - krzyknęłam, kiedy do moich uszu, gdzieś za plecami doszły słowa zaklęcia. Tak idealnie, że nie byłam pewna, czy nie robiąc kroku sama w nie nie weszłam.
| taaaak, ja gdzieś pomiędzy was weszłam, więc
Castor, trafiłeś mnie (parzyste) czy jednak nie (nieparzyste) ?
she was life itself. wild and free. wonderfully chaotic.
a perfectly put together mess.
a perfectly put together mess.
Ostatnio zmieniony przez Neala Weasley dnia 28.12.21 20:50, w całości zmieniany 1 raz
Neala Weasley
Zawód : asystentka uzdrowiciela, pomocnica w Sanatorium
Wiek : 17!!!
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
your mind
is playing
tricks on you,
my dear
is playing
tricks on you,
my dear
OPCM : 10 +3
UROKI : 2 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 15 +6
TRANSMUTACJA : 7
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 8
Genetyka : Czarodziej
Sojusznik Zakonu Feniksa
Nowy rok 57/58
Szybka odpowiedź