Laurence Morrow
AutorWiadomość
Wartość żywotności postaci: 205
żywotność | zabronione | kara | wartość |
81-90% | brak | -5 | 166 - 184 |
71-80% | brak | -10 | 145 - 165 |
61-70% | brak | -15 | 125 - 144 |
51-60% | potężne ciosy w walce wręcz | -20 | 104 - 124 |
41-50% | silne ciosy w walce wręcz | -30 | 84 - 103 |
31-40% | kontratak, blokowanie ciosów w walce wręcz | -40 | 63 - 83 |
21-30% | uniki, legilimencja, zaklęcia z ST > 90 | -50 | 43 - 62 |
≤ 20% | teleportacja (nawet po ustaniu zagrożenia), oklumencja, metamorfomagia, animagia, odskoki w walce wręcz | -60 | ≤ 42 |
10 PŻ | Postać odczuwa skrajne wycieńczenie i musi natychmiast otrzymać pomoc uzdrowiciela, inaczej wkrótce będzie nieprzytomna (3 tury). | -70 | 1 - 10 |
0 | Utrata przytomności |
{po evencie} ~ Przez cały następny okres fabularny będzie towarzyszyć ci postać do złudzenia przypominająca matkę Harry'ego. Kobieta będzie pojawiać się na krawędzi pola widzenia, czasami zajęta zwyczajnymi czynnościami, czasami po prostu stojąca i uśmiechająca się łagodnie. Nie będzie się odzywać ani odpowiadać na próby zwrócenia się do niej, będzie jednak podążać za tobą wzrokiem. W związku z tym, w pierwszym poście każdego wątku rozpoczętego w nowym okresie fabularnym, obowiązuje cię rzut kością k3 - w przypadku wyrzucenia 1 na kości, kobieta pojawia się i pozostaje z tobą do końca wątku. Nikt oprócz ciebie nie będzie jej widział.
Ukąszenie węża i krążąca w twoim ciele trucizna nie da się neutralizować znanym czarodziejom medykamentom - zaniknie sama po upływie okresu fabularnego, do tego czasu pozostaniesz jednak bardziej wrażliwy na bliskość czarnej magii. Czarnomagiczne zaklęcia rzucane w pobliżu oraz obecność cienistych istot, będzie powodować pojawienie się czarnych żył na przedramionach - roznoszących się tym dalej, im dłużej będzie trwać wystawienie ciała na działanie czarnej magii. Tak długo, jak długo czarna magia będzie znajdować się w pobliżu, będziesz też otrzymywać 2k8 obrażeń od osłabienia co turę.
Zakupione na jarmarku nalewki pozostały w twoim ekwipunku, możesz dopisać je do zaopatrzenia. Wypity kieliszek na 3 tury uczyni pijącego niewidzialnym dla cieni - przez ten czas nie będą go atakować, będą jednak bronić się przed atakami. Nalewka może też pełnić rolę wysokoprocentowego trunku, jest bardzo smaczna - i nie spowoduje bólu głowy na drugi dzień.
[bylobrzydkobedzieladnie]
gwiazdy były nisko jak gołębie
ludzie smutni nachylali twarz
i szukali gwiazd prawdziwych w głębi
z tym uśmiechem, który chyba znasz
Ostatnio zmieniony przez Laurence Morrow dnia 23.12.22 19:32, w całości zmieniany 5 razy
kwiecień '57 | leonie w. | lazaret w londyńskim metrze ~
Przysiągłby, że rozpoznał mamę po oczach (jak mógłby pomylić je z tymi należącymi do kogokolwiek innego?), ale rany zniekształciły rysy twarzy, sprawiły właściwie, że twarz stała się bezkształtna, że rysy przestały istnieć, niknąc pod opuchlizną, zaschniętą krwią i tą brudną, paskudną mazią, sączącą się z prawego policzka.
Cichła; nie znał tego określenia, w istocie jednak tak właśnie było; życie milkło w niej powoli, ostatecznie. I dla niej kończył się dzisiaj świat.
Cichła; nie znał tego określenia, w istocie jednak tak właśnie było; życie milkło w niej powoli, ostatecznie. I dla niej kończył się dzisiaj świat.
KIEDY? | KTO? | GDZIE?
OPIS
[bylobrzydkobedzieladnie]
gwiazdy były nisko jak gołębie
ludzie smutni nachylali twarz
i szukali gwiazd prawdziwych w głębi
z tym uśmiechem, który chyba znasz
Ostatnio zmieniony przez Laurence Morrow dnia 15.12.22 12:04, w całości zmieniany 2 razy
6 IV | z Thalią | ognisko
Potrzebował kogoś... kogoś takiego jak Thalia, doświadczonego w szwindlach, obytego z kreowaniem rzeczywistości z korzyścią dla siebie, mającego swoje za uszami, odznaczającego się inteligencją sprytu. Ilekroć nie rozważał opcji, które mu zostały, niezmiennie odnosił wrażenie, że coś mu umyka; że nie jest w stanie dostrzec wszystkich czyhających na niego zagrożeń. Był analitykiem, ale brakowało mu wystarczająco rozwiniętej przebiegłości.
Dwa dni temu otrzymał odpowiedź, ta była wprawdzie lakoniczna, lecz wystarczająca, by zyskał pewność, że Lor da radę zobaczyć się z nim niemalże od razu. Szybciej, niż miałby śmiałość prosić.
Dwa dni temu otrzymał odpowiedź, ta była wprawdzie lakoniczna, lecz wystarczająca, by zyskał pewność, że Lor da radę zobaczyć się z nim niemalże od razu. Szybciej, niż miałby śmiałość prosić.
8 IV | z Florkiem | książkowy zakątek
Kruchy odgłos szkła dźwięczał cicho, miał wrażenie, że po nim stąpa, gdy zadawał kolejne pytania, te, na które nie było już łatwych odpowiedzi; nie wiedział, jakie tematy były dozwolone, o czym Florean chciał rozmawiać, mógł rozmawiać. Z trudem powstrzymał się od dopytywania, licząc na to, że w innych okolicznościach przyjdzie im dowiedzieć więcej o tym, co naprawdę wydarzyło się w ich życiu, ale dziś... dziś chciał po prostu być obok niego, nie myśleć już o walce, o wojnie, przez chwilę móc po prostu cieszyć się obecnością kogoś, kto miał pozostać duchem, lecz na jego oczach na powrót przybierać zaczął materialną formę.
10 IV | z Hectorem | Namiot Iluzjonisty
Nieprzyjemny dreszcz przebiegł po jego ciele, kiedy niegroźne spojrzenie wbijało się w niego intensywnie, o kilka sekund za długo, jak miał w zwyczaju mijany na korytarzach Hogwartu Krukon, który odzywał się do niego jedynie wtedy, gdy Lawrence po raz kolejny nie sprostał wyzwaniu kołatki, gubiąc się w... zagadkach, właśnie; wypowiedziane przez dziecko słowa jak kotwica ułatwiły mu powrót do rzeczywistości; uśmiechnął się pogodnie, uciekając spojrzeniem od mężczyzny i ratunek znajdując w roziskrzonych wesołością oczach, na których dnie zdawały się spoczywać wszystkie tajemnice świata.
26 IV | z Calineczką | Maesteg
Wzruszenie ścisnęło jego gardło, kiedy po raz pierwszy zobaczył ją tak wolną, jeszcze przed chwilą zniewolona strachem teraz wzbiła się do lotu, oderwała od ziemi, wirując nieidealnie, z widocznym wysiłkiem, lecz jednocześnie tak przejmująco pięknie, że nie potrafił oderwać od niej wzroku. Od niej, nie od perfekcyjnej kukły o pustym, beznamiętnym spojrzeniu.
Dziadek do orzechów; ta sama tęsknota, którą słychać było w jej głosie, wirowała także w tańcu.
Złamane skrzydła nic sobie nie robiły z tego, że wedle wszelkich praw, wcale nie powinny latać.
Dziadek do orzechów; ta sama tęsknota, którą słychać było w jej głosie, wirowała także w tańcu.
Złamane skrzydła nic sobie nie robiły z tego, że wedle wszelkich praw, wcale nie powinny latać.
3 V | z Millie | pokój Millicenty
Dopiero wtedy opadł na kanapę, tonąc w poduszkach i kocach otulających go odurzającym, ziołowym zapachem.
- A ty? Próbowałaś tego kiedyś? - oszukać przeznaczenie? Brzmiało jak coś, w co warto byłoby choć raz zagrać. Ona jednak wypowiedziała te słowa tak kategorycznie, jakby niegdyś sama podjęła taką próbę - bez powodzenia. Nie odwrócił wzroku, gdy materiał opadł z bioder, na które chwilę później niespiesznie naciągnęła spodnie. By zająć czymś dłonie, i samego siebie, wyciągnął z kieszeni talię kart, którą zaczął tasować; niekomfortowo czuł się z bezczynnością. Być może nie tylko bezczynność wprawiała go w dyskomfort.
- A ty? Próbowałaś tego kiedyś? - oszukać przeznaczenie? Brzmiało jak coś, w co warto byłoby choć raz zagrać. Ona jednak wypowiedziała te słowa tak kategorycznie, jakby niegdyś sama podjęła taką próbę - bez powodzenia. Nie odwrócił wzroku, gdy materiał opadł z bioder, na które chwilę później niespiesznie naciągnęła spodnie. By zająć czymś dłonie, i samego siebie, wyciągnął z kieszeni talię kart, którą zaczął tasować; niekomfortowo czuł się z bezczynnością. Być może nie tylko bezczynność wprawiała go w dyskomfort.
4 V | z Varyą | zagrody zwierząt
Obcy akcent zimnymi głoskami układał się w trzy jedynie słowa, w żądanie kategorycznego poświęcenia uwagi, posłusznego zaprezentowanie towaru; powitania się nie doczekał, ani nawet niedbałego skinienia głową. Emanowała chłodem, tym samym, który zaczął wspinać się po czerwieni koniuszków uszu, po czubkach palców; magia rozkołysała się mocno, sprawiając, że powietrze wokół tygrysa pochłonęło resztki ciepła, otuliło ich mroźnym kożuchem.
Darował sobie wylewność, zwyczajową kurtuazję, niejako dostosowując się do rytmu konwersacji, do zdystansowanego spojrzenia.
Darował sobie wylewność, zwyczajową kurtuazję, niejako dostosowując się do rytmu konwersacji, do zdystansowanego spojrzenia.
13 V | z Marią | wejście do rezerwatu
Azali ciało Twe trawią pożogi łuny?
Czasu zemrzenia jakoby zwiastuny?
Chyżo znaleźć Ci przyjdzie ratunek,
od białej głowy nadobnej trunek.
Niechaj do kielicha załka wzruszenie,
łzą czystości spełni czaru odczynienie.
Czasu zemrzenia jakoby zwiastuny?
Chyżo znaleźć Ci przyjdzie ratunek,
od białej głowy nadobnej trunek.
Niechaj do kielicha załka wzruszenie,
łzą czystości spełni czaru odczynienie.
9 VI | z Sallowem | mała osada
Gorzki posmak przełknął wraz ze śliną, kiedy kolejne z niefrasobliwie rzuconych stwierdzeń dotknęło go bardziej, niż powinno. A jednak oddychali tym samym powietrzem; nawet tu. W niecałkowicie oczyszczonej przestrzeni. Ileż chełpliwości wybrzmiewało w głosie Ministerstwa, i jak wiele nienawiści.
21 VI | drużyna cienia | Bagna Brenyn
Dzisiaj was się nie lękamy.
Nośnikiem melodii były słowa, powinien dołączyć do śpiewu, głos łamał się jednak od nadmiaru emocji, stać go było tylko na szept; dzisiaj właśnie bał się tak, jak nigdy wcześniej, lękał się rozszalałej potworności, zaciskającej się wokół nich pierścieniem, odgradzającej drogę ucieczki z miejsca, które zdawało się być hipocentrum koszmaru. Z chatki, która nie powinna istnieć poza światem legend.
W Brenyn wiarę pokładamy, ona w letnie przesilenie, raz na zawsze przegna cienie.
Z dłoni Rileya wysypały się jakieś rośliny; ogień przyjął także je, pochłonął, rosnąc, stając się silniejszy. Ciemiernik i lawenda. Płyń, magio, płyń, ogniu.
Zimny podmuch wdarł się do chaty, czy ognisko nie zgaśnie? Czy zdążą?
Wściekłość, przerażenie, niemoc. Nie czuł łez, które zaczęły płynąć po policzku, wylewając się z kolebki przepełnionej emocjami.
Nośnikiem melodii były słowa, powinien dołączyć do śpiewu, głos łamał się jednak od nadmiaru emocji, stać go było tylko na szept; dzisiaj właśnie bał się tak, jak nigdy wcześniej, lękał się rozszalałej potworności, zaciskającej się wokół nich pierścieniem, odgradzającej drogę ucieczki z miejsca, które zdawało się być hipocentrum koszmaru. Z chatki, która nie powinna istnieć poza światem legend.
W Brenyn wiarę pokładamy, ona w letnie przesilenie, raz na zawsze przegna cienie.
Z dłoni Rileya wysypały się jakieś rośliny; ogień przyjął także je, pochłonął, rosnąc, stając się silniejszy. Ciemiernik i lawenda. Płyń, magio, płyń, ogniu.
Zimny podmuch wdarł się do chaty, czy ognisko nie zgaśnie? Czy zdążą?
Wściekłość, przerażenie, niemoc. Nie czuł łez, które zaczęły płynąć po policzku, wylewając się z kolebki przepełnionej emocjami.
6 IV - https://www.morsmordre.net/t11253-ognisko-przed-wagonem#346159
8 IV - https://www.morsmordre.net/t9498p30-ksiazkowy-zakatek#348640
10 IV - https://www.morsmordre.net/t3319p15-namiot-iluzjonisty#346150
15 IV - https://www.morsmordre.net/t3319p15-namiot-iluzjonisty#348593
26 IV - https://www.morsmordre.net/t11175-maesteg-walia#346259
28 IV - https://www.morsmordre.net/t2879p90-rezerwat-znikaczy#348839
3 V - https://www.morsmordre.net/t11259-glowny-pokoj#346258
4 V - https://www.morsmordre.net/t8903-zagrody-zwierzat#353556
13 V - https://www.morsmordre.net/t2647p60-wejscie-do-rezerwatu#346374
6 VI - https://www.morsmordre.net/t9810-zatoka-robin-hooda#346547
9 VI - https://www.morsmordre.net/t11223-mala-osada#352791
13 VI - https://www.morsmordre.net/t8899p30-tereny-cyrkowe#357184
14 VI - https://www.morsmordre.net/t9501p45-plac-zabaw#353456
21 VI - https://www.morsmordre.net/t11354-bagna-brenyn#349618
24 VI - https://www.morsmordre.net/t11354p345-bagna-brenyn#356765
https://www.morsmordre.net/t11296-someone-will-remember-them
początek sierpnia, Willie?
13/14 VIII, noc - Maisie, menażeria, https://www.morsmordre.net/t11756-strych#379907
14 VIII, ranek - Ollie, Księżycowa Chata, https://www.morsmordre.net/t11661-przed-domem#379217
20 VIII - Riana, Most Godryka, https://www.morsmordre.net/t7628p105-most-godryka#379572
początek grudnia, Jim?
5 IX - Iri, posiadłość Macnairów, https://www.morsmordre.net/t11716-u-bram#379309
gwiazdy były nisko jak gołębie
ludzie smutni nachylali twarz
i szukali gwiazd prawdziwych w głębi
z tym uśmiechem, który chyba znasz
Laurence Morrow
Szybka odpowiedź