Morsmordre :: Devon :: Plymouth
Budka z kawą
Strona 3 z 3 • 1, 2, 3
AutorWiadomość
First topic message reminder :
★
Budka z kawą
Niepozorna budka stoi w pobliżu biegnącej wzdłuż rzeki Plym promenady, na maleńkim placu, na którym oprócz niej znajduje się wyłącznie samotna ławka i uliczna latarnia. Lokal serwuje jedynie kawę na wynos – czarną, bez mleka i cukru, podawaną w prostym papierowym kubku, w okolicy znaną z dwóch powodów: tego, że niemal zawsze jest dostępna, oraz że pomimo okropnego posmaku, potrafi każdego natychmiast postawić na nogi. Co dokładnie znajduje się w kawie i skąd owa kawa pochodzi – tego pijący wolą nie dociekać, a pracownicy budki zazdrośnie strzegą swojego sekretu. Wczesnymi porankami i późnymi wieczorami na brukowanym placyku często spotykają się pracownicy podziemnego ministerstwa, wymieniając się krótkimi pozdrowieniami i szybko uciekając do swoich obowiązków.
Oprócz kawy, w budce można dostać sprzedawane spod lady, ręcznie skręcane papierosy – ale tylko wtedy, gdy w pracy akurat jest właściciel przybytku, i tylko na zasadzie handlu wymiennego.
Postać, która chce sprawdzić, czy zastała właściciela budki, rzuca kością k6 – właściciel jest w pracy, jeśli otrzymany wynik wyniesie 5 lub wyżej. ST obniża biegłość szczęścia – o 1 oczko za każdy poziom biegłości.
Na papierosy (z tytoniu niskiej jakości) wymienić można produkty z zaopatrzenia. Produkt II kategorii pozwala na zakup 10 sztuk papierosów, produkt III kategorii – 20 sztuk.
Oprócz kawy, w budce można dostać sprzedawane spod lady, ręcznie skręcane papierosy – ale tylko wtedy, gdy w pracy akurat jest właściciel przybytku, i tylko na zasadzie handlu wymiennego.
Postać, która chce sprawdzić, czy zastała właściciela budki, rzuca kością k6 – właściciel jest w pracy, jeśli otrzymany wynik wyniesie 5 lub wyżej. ST obniża biegłość szczęścia – o 1 oczko za każdy poziom biegłości.
Na papierosy (z tytoniu niskiej jakości) wymienić można produkty z zaopatrzenia. Produkt II kategorii pozwala na zakup 10 sztuk papierosów, produkt III kategorii – 20 sztuk.
Lokacja zawiera kości.
Naturalnym było, że w pierwszej chwili pomyślał, że zakonnik namawia go by coś zyskać. W końcu miał powody. Chłopiec starał się więc odegnać zmęczenie by wykrzesać uważności, pewnej przezorności. Na co dzień zachęcała go do tego ostrożność, w stosunku do Williama był to jakiś dziwny bunt. Tak, niechęć do człowieka który w zasadzie uratował mu życie była dość abstrakcyjna. Nie miał tego w zwyczaju, ale okazywał też to otwarcie. Niepojęte. Być może coś w nim pękło i nie potrafił inaczej, a Zakonnik stał się tylko swego rodzaju medium do wyrażenia siebie. Tak w lesie, jak i tu teraz. A może paliwem na ten żar był wstyd. Ten oto człowiek przejrzał w końcu jego tchórzliwe zamiary. Ciężko było to zaakceptować. Zacisną usta w wąską kreskę wykrzywiając je kwaśno słysząc zaprzeczeń. Nic nie odpowiedział. Było jednak widać po postawie, że nie zamierzał słuchać.
- Tak jak znają się członkowie drużyny - powiedział po chwili zastanowienia. Nie mieszał się nadmiernie w jej prywatne życie. Był powściągliwy i nie zabiegał o znajomość by zbliżyć się lub poznać do niedawna zawodowych graczy Qudicha z którymi dzieliła nazwisko, a drużynie której często kibicował. Nie utrzymywał kontaktu po szkole. Będąc jednak blisko odczuwał w stosunku do dziewczyny pewien rodzaj odpowiedzialności i zobowiązania. Lojalność nie gasła. Nie mógł ignorować jej obecności kiedy już o niej wiedział. Była to blisko-daleka znajomość. William jako był i do tego zawodowy gracz. Powinien rozumieć.
- Mam, mam - wypowiedział od niechcenia, lekkim zmęczeniem starając się zamarkować kłamstwo* oraz skomplikowane uczucia, które wraz z tym pytaniem się w nim wzmogły. Czy miał gdzie mieszkać? Nie miał zamiaru spędzać nocy pod dachem gdzie znamiona tragedii były świeże. Czuł pewną bezradność. Nie dzielił się nią jednak ze starszym czarodziejem.
Pokiwał głową i skierował się we wskazanym kierunku by skorzystać z oferowanej pomocy. Bez względu czy był chętny czy nie wiedział, że jej potrzebował. Teraz kiedy był przeżuty przez adrenaliną i zmęczeniem nie odczuwał tego tak bardzo, lecz jutro byłoby mu trudno utrzymać prostą pozycję. Współpracował więc z uzdrowicielem. Nie mówił dużo mając ponury i trochę oszołomiony wyraz twarzy. Dużo się dziś wydarzyło. Jeżeli zadawano pytania odpowiadał zdawkowo lub zbywająco wyraźnie chcąc się pozbyć czyjegokolwiek zainteresowania lub towarzystwa. Nieco świadomie poruszył kwestię znajomości z Maisie. Moore chciał dowiedzieć się czegoś więcej więc chłopak wysunął na świecznik znajomość z kuzynką - jeżeli naprawdę mu zależało był to pewien most do skontaktowania się z nim ponownie. Po zakończeniu wszystkiego podziękował pobieżnie. Nie opuścił Woolmanów od razu tłumiąc swoją obecność w kątach świetlicy. Poczekał aż deszcz zelżał i przeobraził się na nowo w mżawkę.
|* turlam na kłamstwo
zt x2
- Tak jak znają się członkowie drużyny - powiedział po chwili zastanowienia. Nie mieszał się nadmiernie w jej prywatne życie. Był powściągliwy i nie zabiegał o znajomość by zbliżyć się lub poznać do niedawna zawodowych graczy Qudicha z którymi dzieliła nazwisko, a drużynie której często kibicował. Nie utrzymywał kontaktu po szkole. Będąc jednak blisko odczuwał w stosunku do dziewczyny pewien rodzaj odpowiedzialności i zobowiązania. Lojalność nie gasła. Nie mógł ignorować jej obecności kiedy już o niej wiedział. Była to blisko-daleka znajomość. William jako był i do tego zawodowy gracz. Powinien rozumieć.
- Mam, mam - wypowiedział od niechcenia, lekkim zmęczeniem starając się zamarkować kłamstwo* oraz skomplikowane uczucia, które wraz z tym pytaniem się w nim wzmogły. Czy miał gdzie mieszkać? Nie miał zamiaru spędzać nocy pod dachem gdzie znamiona tragedii były świeże. Czuł pewną bezradność. Nie dzielił się nią jednak ze starszym czarodziejem.
Pokiwał głową i skierował się we wskazanym kierunku by skorzystać z oferowanej pomocy. Bez względu czy był chętny czy nie wiedział, że jej potrzebował. Teraz kiedy był przeżuty przez adrenaliną i zmęczeniem nie odczuwał tego tak bardzo, lecz jutro byłoby mu trudno utrzymać prostą pozycję. Współpracował więc z uzdrowicielem. Nie mówił dużo mając ponury i trochę oszołomiony wyraz twarzy. Dużo się dziś wydarzyło. Jeżeli zadawano pytania odpowiadał zdawkowo lub zbywająco wyraźnie chcąc się pozbyć czyjegokolwiek zainteresowania lub towarzystwa. Nieco świadomie poruszył kwestię znajomości z Maisie. Moore chciał dowiedzieć się czegoś więcej więc chłopak wysunął na świecznik znajomość z kuzynką - jeżeli naprawdę mu zależało był to pewien most do skontaktowania się z nim ponownie. Po zakończeniu wszystkiego podziękował pobieżnie. Nie opuścił Woolmanów od razu tłumiąc swoją obecność w kątach świetlicy. Poczekał aż deszcz zelżał i przeobraził się na nowo w mżawkę.
|* turlam na kłamstwo
zt x2
Leonard Begmann
Zawód : Myśliwy
Wiek : 19
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Kawaler
Łatwiej jest walczyć o wolność, niż doświadczać wszystkich jej przejawów.
OPCM : 7 +3
UROKI : 3 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 1
ZWINNOŚĆ : 20
SPRAWNOŚĆ : 14
Genetyka : Czarodziej
Neutralni
Strona 3 z 3 • 1, 2, 3
Budka z kawą
Szybka odpowiedź
Morsmordre :: Devon :: Plymouth