Wydarzenia


Ekipa forum
Padok
AutorWiadomość
Padok [odnośnik]23.09.22 23:04
First topic message reminder :

Padok

Trawiasty ogrodzony teren znajdujący się bardziej po lewo za domem, przyłączony do stajni z której prowadzi na niego wyjście. Ważne dla konia miejsce relaksu i odpoczynku. Drewniany płot wokół nie jest najnowszy, jednak nie ma pomiędzy widocznych wyrw - te są naprawiane na bieżąco. Dalej, trochę za nim widać rozciągający się płaski trawiasty teren i rozciągającą się połać lasu. Za płotem na przeciw jednej ze ścian stajni znajduje się dróżka prowadząca w kierunku lasu.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Padok - Page 3 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Padok [odnośnik]21.03.24 19:34
Co prawda nie odpowiedział na jego pytania, ale przynajmniej wiedział, kiedy przestać pyskować. Niekiedy milczenie mówiło więcej niż słowa i niemal zawsze mówiło dobrze o rozsądku drugiego człowieka, w szczególności tak młodego. Zwątpienie w pierwotny osąd - w to, kim był - objawiło się w sposób, po którym nie mógł wnioskować niczego. Niczego prócz tego, że jakieś trybiki w tej pustej głowie jednak finalnie przeskoczyły i to nawet bez konieczności rozbicia mu skroni. Całkiem niezły wynik. Jego pięść pozostała w powietrzu, zaciśnięta i napięta, ale opuścił ją, gdy stajenny skapitulował; rozluźnił mięśnie poruszeniem palców, każdy wysiłek rozjątrzał wciąż głębokie po wżynających się linach rany. Może i nie miał ręki, ale to niczego nie zmieniało. Odebrał szkolenie, które sprawiało, że jego możliwości znacznie przewyższały możliwości młodego Cygana. Był od niego znacznie silniejszy - nawet jako kaleka - a James, szczęśliwie, nie dał mu powodów, żeby tę siłę faktycznie zamanifestować.
- Czyli jednak mogę zatrzymać swoją dłoń? - upewnił się, ton jego głosu pozostał spokojny, beznamiętny. Nie spodziewał się usłyszeć odpowiedzi, ale też jej nie oczekiwał. Ostatecznie młody zdał egzamin, próbował chronić dobytku, tak jak potrafi. Nie stchórzył, doceniał to, choć nie na tyle, żeby zwerbalizować te wyrazy. Końcowa konsternacja nie wzbudzała jego zaufania - mogła wynikać z więcej niż jednej przyczyny. Bał się. Bał się tego, że znal jego imię? Założył ramiona na piersi.
- Weasley, Brendan. Biuro Aurorów. Neala pewnie wspominała, że wróciłem do domu. Wygląda na to, że w samą porę, bo nie chcę przy niej słyszeć podobnego słownictwa. Żadnego srania w Ottery, czy to jest jasne? - Urwał, podnosząc głos dla skupienia jego uwagi, spozierając wprost na niego - zawziętym milczeniem domagając się werbalnego potwierdzenia - jak w trakcie musztry, bo i do tego został przyzwyczajony. Niechętnie sięgnął zdrowszą ręką po zawieszone na gałęziach kantary i podszedł do młokosa, wciskając mu je prosto w ręce. - I żadnego spania w ciągu dnia. Masz rodzinę na utrzymaniu, szanuj sobie pracę. Oporządzisz mi konia tak jak prosiłem - i nie zamierzam powtarzać się kolejny raz - przygotujesz wóz, a potem pojedziesz ze mną do Plymouth, muszę dostać się do Sanatorium. Pomożesz mi w tym, bo jestem kaleką - Był w stanie zrobić to sam, uczył się powozić odkąd znalazł się w Devon. Radził sobie zresztą coraz lepiej, lepiej niż w siodle bez ręki. Ale młody zasługiwał na lekcję. - Zajmiesz się resztą obowiązków, kiedy wrócimy. Zostaniesz dziś trochę dłużej. - To oczywiste, wszystkiego zrobić o czasie nie zdąży. - Odrobisz to, co przespałeś, a potem przepyskowałeś. Jazda, bierz się do roboty. Za kwadrans wyruszamy. - Kiwnął głową, wskazując tym gestem drogę do stajni, z jednej strony dając mu znak, że mógł odejść - z drugiej upewniając się, że był w stanie odnaleźć właściwy kierunek.


we penetrated deeper and deeper into the heart of darkness
Brendan Weasley
Brendan Weasley
Zawód : auror, szkoleniowiec
Wiek : 30
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
don't you ever tame your demons, always keep them on a leash
OPCM : 30 +8
UROKI : 25
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 18
SPRAWNOŚĆ : 30 +3
Genetyka : Czarodziej

Sojusznik Zakonu Feniksa
Sojusznik Zakonu Feniksa
https://www.morsmordre.net/t3635-brendan-weasley https://www.morsmordre.net/t3926-victoria#74245 https://www.morsmordre.net/t12222-brendan-weasley#376277 https://www.morsmordre.net/f171-devon-ottery-st-catchpole https://www.morsmordre.net/t3924-skrytka-nr-786#74241 https://www.morsmordre.net/t3925-brendan-weasley#74242
Re: Padok [odnośnik]21.03.24 22:18
— Jeszcze nie zdecydowałem — odpowiedział spokojnie, starając się włożyć w głos siłę, która jasno da do zrozumienia przeciwnikowi, że wcale nie skapitulował, tylko czekał. Była kłamstwem, żaden był z niego wojownik, żaden obrońca. Grał na zwłokę, uciekłby gdyby zrobiło się groźnie. Dałby radę, prawda? Wierzył w to, był pewien, z jakiegoś powodu, niekoniecznie rozsądku, zaczynając wątpić w możliwości przybysza. Kiedy usłyszał odpowiedź, zmarszczył brwi, a twarz wykrzywiła mu się w nieładnym grymasie, mieszaninę drwiny i niedowierzania.
Weasley, Brendan. Biuro Aurorów.
Nie uwierzył mu, nawet nie krył się z tym. Patrzył na niego tym samym, tępym wzrokim, słuchając jego słów i choć prawie podskoczył, kiedy zagrzmiał swoim głosem — podniósł go, czy sama zmiana tonu wystarczyła, by zadrżał mimowolnie? — nie mógł dać tym słowom wiary. Neala wspominała, ale on nie miał w sobie nic z Weasleya. Absolutnie nic.
— Ta, jasne — mruknął podejrzliwie, jeszcze przez chwilę obserwując go czujnie. A potem rozejrzał się, dostrzegając leżące w trawie wiadro. Ominął je wcześniej, mylnie sądząc, że zbudził go zaklęciem. Był w takim szoku, że nie zauważył leżącego wiadra — a to poznawał. Miało wgłębienie u podstawy. Tego wiadra używał codziennie, by nazwać koniom wody. Wrócił spojrzeniem do nieznajomego. Wyraz jego twarzy zmienił się, gdy wspomniał o tym, że miał rodzinę na utrzymaniu. Zmarszczki niezadowolenia wygładziły się, wargi rozchyliły w zdumieniu, a oczy rozszerzyły.
— Szlag — wymsknęło mu się cicho pod nosem. Zbladł, patrząc na niego jak na ducha, przez chwilę nieruchomo, póki nie skończył mówić o tym, czego od niego żądał, czego wymagał. Poczuł gorąc, zalewający go wstyd, ale nie poruszył się. Pokiwał głową energicznie, gdy skończył.  — T-tak, proszę pana— wydukał, łapiąc kantary i pochylił głowę, pokornie spuszczając wzrok, a potem ukłonił się lekko i nie podnosząc już na niego wzroku minął brata Neali. Nim jednak ruszył w stronę koni zatrzymał się, ściskając kantary w dłoniach. — Sir... Przepraszam, najmocniej przepraszam — wypowiedział, ale choć zwrócił się w jego kierunku nie miał odwagi unieść na niego wzroku. Czuł, że kark płonął mu z wstydu. Próbował pobić brata Neali. Próbował pobić aurora. Nogi miał jak z waty. — Naprawdę przepraszam, nie pomyślałem... wziąłem cię, panie za...  — Uniósł nieco wzrok na chwilę, ale nie sięgnął jego oczu. Ruchem dłoni wskazał na jabłonkę i równie energicznym skokiem dotarł do wiadra, które podniósł z ziemi, po czym wrócił na miejsce. — Nie powtórzy się, obiecuję. Zostanę dziś do nocy i wszystko odrobię, a jeśli będzie trzeba będę zostawał każdego dnia — obiecał; ale czuł, że nic nie zmyje z niego tego upokorzenia. Nie ma to jak dobre pierwsze wrażenie. Jak mógł się tak paskudnie pomylić? — Gdybym mógł jakoś... ehm... Przepraszam, tępak ze mnie — wymamrotał w końcu, uświadamiając sobie, że musiał mieć gdzieś zarówno jego przeprosiny i to wszystko. Czuł w kościach, choć na niego nie patrzył, że jego gadanina tylko wzmaga jego zniecierpliwienie, tracą czas. Ukłonił się jeszcze i odwrócił szybko, po czym ruszył z wiadrem i kantarami biegiem w stronę padoku. — Szlag, szlag! — warczał pod nosem. Wiadro upuścił tuż przed ogrodzeniem, a potem wskoczył lekko na drewniane ogrodzenie tak, jakby pokonywał je w ten sposób codziennie i zagwizdał do dwóch najbliżej stojących koni, które z ciekawością spojrzały ku niemu, unosząc głowy. Jeden z nich w końcu ruszył ku niemu, spodziewając się jabłka z jabłoni, ale w ferworze tego wszystkiego i o tym zapomniał.

shame



ay, Romale, ay, Chavale
Djelem, djelem, lungone dromensa
maladilem baxtale Romensa
James Doe
James Doe
Zawód : grajek, złodziejaszek
Wiek : 19
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Żonaty
Duchy świata, cyganie,
złodzieje serc,
tańczcie kiedy konie,
wybijają kopytami rytm.

OPCM : 0
UROKI : 0 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 12 +6
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 35
SPRAWNOŚĆ : 15
Genetyka : Czarodziej
 little unsteady
Sojusznik Zakonu Feniksa
Sojusznik Zakonu Feniksa
https://www.morsmordre.net/t9296-james-doe https://www.morsmordre.net/t9307-leonora https://www.morsmordre.net/t12378-jimmy-doe#381080 https://www.morsmordre.net/f153-city-of-london-chancery-lane-13-21 https://www.morsmordre.net/t9776-skrytka-bankowa-nr-404 https://www.morsmordre.net/t9322-james-doe
Re: Padok [odnośnik]22.03.24 1:38
Uniósł brwi, kiedy parobek oświadczył, że jeszcze nie zdecydował, co z nim zrobi, czy na pewno nie zamierzał odrąbać mu drugiej ręki. Młody może i miał gadane, ale zdrowy rozsądek nie należał chyba do jego mocnych stron. Pokiwał głową na znak zgody, z zapałem kontemplującego pusta butelkę barowego gościa, jakby rzeczywiście - była to kwestia ważna. Jakby ten młody człowiek mógł mu jakkolwiek mu zagrozić. Naprawdę w to wierzył? Imponująca pewność siebie, choć mało prawdopodobna, nie był chyba aż takim idiotą. A może był...
Kiedy mówił, z uwagą - i bez emocji - obserwował, jak zmienia się wyraz jego twarzy, z pierwotnej drwiącej arogancji, w niedowierzanie, zaskoczenie i wreszcie strach. Nie przerwał wywodu, gdy wtrącił swoje ta, jasne, a jedynie wzmocnił głos, dając mu znak, że nie skończył mówić, więc nie powinien się wtrącać. Puścił mimo uszu rzucone przekleństwo, wbijając w niego ostre spojrzenie tak długo, jak długo nie ruszył w drogę, mimo kornie spuszczonego wzroku. Może jednak nie był kompletnym idiotą. Kiwnął głową, kiedy przeprosił po raz pierwszy, nie zareagował, gdy zrobił to po raz drugi, przyglądając mu się z uwagą, kiedy zaczął się tłumaczyć. Zastanawiał się, czy będzie miał odwagę powiedzieć, za kogo - i dlaczego - go wziął, oboje wiedzieli o tym przecież równie dobrze. Był nawet nieco zawiedziony, że ostatecznie zostawił tę - z pewnością cenną - informację dla siebie.
- Tak zrobisz - przytaknął, kiedy James obiecał zostać dłużej przez więcej niż jeden dzień. Może rzeczywiście dobrze mu to zrobi. Tydzień cięższej pracy pozwoli mu sobie przemyśleć to i owo, od Nocy Tysiąca Gwiazd pracy i tak cały czas było za dużo, a koniec końców i tak mu za nią zapłacą - musiał spytać ciotki, czy to możliwe. Młody nie musi od razu tego wiedzieć, a dodatkowe pieniądze się mu przydadzą. Przecież wiedział, niedawno urodziło mu się dziecko, ale sam chyba nieszczególnie się do pracy garnął. Przyglądał mu się w milczeniu, czekając, aż dokończy zdanie, gdybym mógł jakoś... no ale nie dokończył. - Mhm - przytaknął tylko, kiedy sam siebie nazwał tępakiem, nie potrafił temu zaoponować. - Jazda! - krzyknął za nim już tylko, poganiając go do pracy, głośno, donośnie, dając okrzykowi ponieść się przez gospodarstwo. Chłopak rzeczywiście był szybki - lada moment znajdował się już przy płocie, na który wskoczył jednym susem - odnotował te detale. Właściwie nie śpieszyło mu się do Plymouth aż tak, ale im szybciej się z tym uwiną, tym szybciej tu wrócą. Obserwował go przez chwilę, z rękoma założonymi na piersi, z zadowoleniem, po czym odszedł w kierunku domu - winien spytać gospodarzy, czy nie potrzebowali niczego z miasta. Dopiero wtedy, gdy zwrócił się już tyłem do stajni i padoków, surowy wyraz zmyło rozbawienie, kiedy z niedowierzaniem pokręcił głową.
- Tępak - powtórzył za nim pod nosem, niknąc gdzieś w cieniach otwartej sieni.

/zt x2 :pwease: :pwease: :pwease:


we penetrated deeper and deeper into the heart of darkness
Brendan Weasley
Brendan Weasley
Zawód : auror, szkoleniowiec
Wiek : 30
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
don't you ever tame your demons, always keep them on a leash
OPCM : 30 +8
UROKI : 25
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 18
SPRAWNOŚĆ : 30 +3
Genetyka : Czarodziej

Sojusznik Zakonu Feniksa
Sojusznik Zakonu Feniksa
https://www.morsmordre.net/t3635-brendan-weasley https://www.morsmordre.net/t3926-victoria#74245 https://www.morsmordre.net/t12222-brendan-weasley#376277 https://www.morsmordre.net/f171-devon-ottery-st-catchpole https://www.morsmordre.net/t3924-skrytka-nr-786#74241 https://www.morsmordre.net/t3925-brendan-weasley#74242

Strona 3 z 3 Previous  1, 2, 3

Padok
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach